Warzywko w łydzi
Pamiętacie opowieść o ludziach pijących naftę, mocz i wybielacz, by wyleczyć się z urojonych robali? Na pewno pamiętacie, tego nie można łatwo zapomnieć. Po napisaniu tamtej notki miałem wrażenie, że dotarłem do dna ludzkiej kreatywności w dziedzinie altmedu. Że nic dziwaczniejszego i smutniejszego nie da się wymyślić. To uczucie towarzyszyło mi podczas pisania następnej altmedowej notki, poświęconej Józefowi Słoneckiemu — ot, taki sympatyczny lajcik na odtrucie po nafcie. Po nafcie wszystko będzie już lajcikiem. Ale uczucie wypalenia zniknęło, gdy usłyszałem o jednym ormiańskim doktorze z Ameryki, który namawia chorych na raka do samookaleczeń i skaryfikacji za pomocą nasion roślin strączkowych.
A zaczęło się w 1943 r. od przypalonego jogurtu. Mały Ormianin George Ashkar miał przygotować mleko na jogurt — zagotować je, a następnie schłodzić (potem do takiego mleka dodaje się dwie łyżki „starego” jogurtu, bakterie mnożą się w nowej pożywce i po nocy w średnio ciepłym miejscu garniec jogurtu gotowy). Nieuważny George przypalił mleko, a ponieważ był nie tylko nieostrożny, ale i trochę leniwy, zrezygnował z gotowania nowej porcji mleka i przyrządził jogurt z przypalonego. Następnego ranka okazało się, że jogurt z wierzchu smakuje normalnie — cała spalenizna zgromadziła się w jego dolnej, wodnistej części. Mały George zamyślił się głeboko i…
http://www.youtube.com/watch?v=xHw2wMs6RGQEureka! Ponieważ wszystkie złe cząsteczki zgromadziły się w wodnistej części mleka, zapewne i w ludzkim organizmie chorobotwórcze toksyny (bo to toksyny powodują wszystkie choroby, każde dziecko przecież wie) gromadzą się w wodnistej części krwi. Aby uleczyć człowieka, wystarczy ową wodnistą część jakoś odsączyć.
Swoją podróż ku uszczęśliwieniu ludzkości mały George postanowił rozpocząć od uleczenia własnej matki z reumatyzmu. W tym celu przypalił jej papierosem skórę na nodze. Nie ma większej miłości niż matczyna, powiadam.
Powstał bąbel, wypełniła go przezroczysta surowica. To w niej, „wodnistej części krwi”, dokładnie tak jak w wodnistej części jogurtu, znajdowały się toksyny powodujące maminy reumatyzm. Ciach! Mały George przeciął bąbel, popłynął syf.
Pęcherz był gotowy i ja musiałem przeciąć martwą skórę aby opróżnić zawartą surowicę więc to zrobiłem — kiedy surowica wyciekła z pęcherza moja mama powiedziała mi , że poczuła ulgę w bólu — to była pierwsza oznaka, że leczenie zadziała.
Metoda przypalania i nacinania nie zadowalała małego George’a. Wiedział, że to prowizorka i że musi wymyślić jakiś sposób, by efektywniej usuwać toksyny. Mały George postanowił jeszcze raz uciec się do sprawdzonych gastronomicznych analogii…
Ja wiem z mojego kuchennego doświadczenia, że przed gotowaniem grochu (fasoli) i groszku włoskiego (chick peas) trzymamy je w wodzie przez noc aby można je było szybciej ugotować, ponieważ groch i groszek włoski maja zdolność absorpcji wody co powoduje łatwiejsze gotowanie.
George Ashkar wcisnął więc matce w ranę nasiono ciecierzycy, popularnie (choć niewłaściwie) zwane cieciorką. Żeby zbierać w nie toksyny — nie dlatego, że był złym człowiekiem.
Kiedy cieciorka nasiąkła, Ashkar wymienił ją na nową, suchą. I tak przez pół roku. Potem bowiem jej reumatyzm ustąpił i „ona zmarła w roku 1970 z przyczyn naturalnych” (szczerze mówiąc, mnie po sześciu miesiącach takich zabaw ustąpiłoby wszystko, tylko PRZESTAŃ JUŻ MNIE TORTUROWAĆ, SYNUŚ). W międzyczasie George Ashkar udoskonalił swoją metodę, zastępując przypalanie papierosem nacieraniem czosnkiem. Nazwał swoją terapię metodą absorpcji neutralnej infekcji (NIA). Wkrótce miało okazać się, że leczy ona nie tylko z reumatyzmu, ale praktycznie ze wszystkiego — i to ze stuprocentową skutecznością.
O tym wszystkim, jeśli mi nie wierzycie (przyznaję, macie prawo), możecie przeczytać w autobiograficznej notce doktora Ashkara na jego stronie zatytułowanej skromnie „Lekarstwo na raka”. Możecie też przeczytać o tym w książce wydanej przez naszych starych znajomych z kaliskiego wydawnictwa Idea Contact. To ci, co wydali w Polsce „Szczepienia — niebezpieczne, ukrywane fakty” — zbiór bredni, nad którym pastwiłem się w notce „Kłamcy i polio”. Mają jeszcze tylko jedną, trzecią książkę na składzie: „Oleje kluczem do zdrowia” o diecie doktor Budwig. Pewnie też byłby z niej sympatyczny materiał na notkę. Na stronę wydawcy warto zajrzeć, bo opublikowany na niej wstęp do polskiego wydania to arcydzieło altmedowego bełkotu: maksymy o pięknej i prostej prawdzie, porównywanie Ashkara do Kopernika i Jezusa, opowieści o tajemniczych chińskich klinikach, w których Europejczycy i Amerykanie za grubą kasę leczą się z nieuleczalnych nowotworów (Ashkarowi doklejono „ponowne odkrycie starożytnej chińskiej metody”, widać opowieść o jogurcie nawet altmedowcom wydała się zbyt niezwykle zabawna) oraz zwyczajowa teoria o BigPharmie uciskającej Ashkara, bo metoda jest za tania.
Lecznicze działanie wypełnionej warzywem rany w nodze wydaje się nieprawdopodobne — a jednak! Sam doktor Ashkar jest żywym przykładem na skuteczność swojej metody. Warto wspomnieć przy okazji, że George Ashkar nie jest lekarzem: ma tytuł doktora fizyki zdobyty na Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie. Ponieważ taki doktor to nie doktór, w USA Ashkar został skazany na grzywnę i karę więzienia w zawieszeniu za praktykowanie medycyny bez licencji.
W 2003 r. u Ashkara wykryto raka trzustki. Doktor George twierdzi, że przy takim nowotworze do zdrowia wraca ledwo trzy procent pacjentów; 45-75% umiera zaraz po operacji. Lekarz operujący Ashkara, onkolog z 35-letnim doświadczeniem, nie dawał mu żadnych szans.
Lekarze otworzyli mu brzuch i zdiagnozowali ciężki przypadek raka trzustki. Diagnozę przekazali jego żonie. Powiedzieli, żeby szykowała się do pogrzebu.
– George oni powiedzieli, że masz raka trzustki i wkrótce umrzesz! A my przecież nie mamy pieniędzy na pogrzeb! – powiedziała jego żona.
– Skoro nie mamy pieniędzy, to nie będzie pogrzebu …bo nie umrę. Po czym, ku zdziwieniu lekarzy na własną prośbę wypisał się ze szpitala i zastosował swoją metodę. Po 2 miesiącach wyzdrowiał i żyje do dziś.
Należy dodać, że Ashkar odmówił przejścia chemioterapii. To ważne — Ashkar i jego naśladowcy są wrogami tej metody i doradzają, by rezygnować z niej na rzecz cieciorki.
Czy faktycznie Ashkar wyleczył się sam z nowotworu? Według jego dokumentacji szpitalnej chirurdzy otworzyli mu brzuch nie tylko w celu postawienia diagnozy; przeprowadzili przy okazji dość skomplikowaną operację zwaną pankreatoduodenektomią lub operacją Whipple’a — i to najprawdopodobniej temu zabiegowi, nie metodzie absorpcji neutralnej infekcji, doktor Ashkar zawdzięcza zdrowie. Jakiś zwolennik zdrowego rozsądku trollujący na niby-czacie z Ashkarem zorganizowanym na forum osób stosujących NIA twierdzi wręcz, że sam nowotwór nie był tak poważny, jak go pan George maluje.
Forum jest oczywiście polskie. W ogóle my Polacy możemy czuć się wyróżnieni, bo metoda dr. Ashkara jest rozpowszechniona właściwie wyłącznie w naszym kraju. Z całego świata tylko nadwiślańskie plemię pcha sobie cieciorkę w rany. Duża w tym zasługa promotora Ashkara, polonusa Aleksa Polańskiego, przedstawiciela Life Improvement Institute z USA, akwizytora generatorów wody antyoksydacyjnej (hej, wiedzieliście, że ludzki płód składa się w stu procentach z wody?).
Czas na hardkor. Czujcie się ostrzeżeni: pod tym linkiem na forum poświęconym NIA obejrzycie zdjęcia ze stosowania cieciorki. Aż gula rośnie na myśl, że taką inwazyjną, niebezpieczną, bezsensowną i bolesną metodę wciska się chorym na raka (oczywiście nie tylko nim — na pięknej stronie ze świadectwami pan Woźniak z Kalisza chwali się, że dzięki NIA ustąpił pewien problem z biodrem odczuwany po dłuższym siedzeniu za biurkiem). Z przeboju forum, wspomnianego niby-czatu z dr. Ashkarem można dowiedzieć się, że:
- metoda NIA ma stuprocentową skuteczność (dr Ashkar wycofuje się później z tego, zmieniając stuprocentową gwarancję wyleczenia na stuprocentową gwarancję braku powrotu choroby po jej ustąpieniu — być może w wyniku doniesień o śmierci osób stosujących cieciorkę);
- doktor Ashkar lubi czasem wtrącić do dyskusji wrzutkę o Żydach fabrykujących dowody na istnienie w Iraku broni masowego rażenia;
- onkologowie do dziś nie wiedzą, czym jest rak (tamże, zaraz po Żydach);
- cała medycyna to oszustwo — za wyjątkiem stuprocentowo skutecznej ciecierzycowej metody Ashkara (też tamże, dobry wpis);
- dzisiejsze pomidory są niesmaczne i nie mają wartości odżywczych, w związku z czym robaki nie chcą ich jeść i dlatego pomidory się nie psują;
- choć doktor Ashkar wytłumaczył „komitetowi leków onkologicznych FDA”, że chemia nie działa na raka, komitet ten nadal popiera chemioterapię — doktor Ashkar odkrył powód takiego zachowania: członkowie komitetu mają udziały w BigPharmie.
Terapia doktora Ashkara jest czymś tak wystrzelonym w kosmos, że nawet przywiązane do dziennikarskiej bezstronności „Fakty TVN — Prawda Leży Pośrodku” nie były w stanie odpowiednio uwzględnić argumentów zwolenników metody, przedstawiły całą sprawę jednostronnie, z punktu widzenia kompleksu medyczno-przemysłowego, a nawet uciekły się do bezpieczniackiej metody ukrytej kamery, by ośmieszyć lekarzy nawołujących do cieciorkowania zamiast chemii (komentarz o reportażu na forum „Dobra dieta”: „Co do materiału i twórczości radosnych chłopców i dziewcząt prowadzonych przez agentów wrogich Polsce to w ogóle brak słów. Za taki materiał w taki istotnej sprawie powinno się ich co najmniej skazać na banicję”).
Na koniec smaczek: okazuje się, że filozofia dr. Ashkara znakomicie współgra z filozofią Biosłone. Według jednego z adiutantów Mistrza „metoda NIA bardzo dobrze się komponuje z M[iksturą]O[czyszczającą], K[oktajlem]Błonnikowym, D[ietą]P[rozdrowotną]”, „sposób jest dobry, choć oni nie potrafią go do końca wyjaśnić”. Sam Mistrz „z wielką uwagą śledzi wątek”.
@KNP Lublin:
No przeca to ci od PISMA BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN IDŹ POD PRĄD. Paweł Chojecki, obecnie rzecznik prasowy UPR.
Nachasz :
Nienienie. To juz bylo. Albo mam o tym post na blogu, albo zostalo dokladnie przewalkowane na blipie.
W sumie, cala sprawe o ewolucji maja dokladnie przekalkowana z Answers in Genesis etc. To troche przerazajace.
bart :
Zatem nihil novi sub sole.
Auch: już poprawiłem linki w poprzednich komentach; nie będę już zapominał o hrefie.
Sendai :
Wiem. Chciałem tylko zauważyć, że powołują się chyba na te same źródła co Maciek-kreatyn.
Edith: właściwie to dziwnym nie jest.
Nachasz :
Ale nie mam o tym postu jednak. Niedobrze, trzeba napisac n__n
cdesign proponentist :
Ejże, już bez przesady. Sankcjonowanie szarlatanerii jest głupie na każdym szczeblu. Facet jedzie po tych co pozwolili na wprowadzenie homeopatycznych ‘leków’ bez potrzeby testowania ich skuteczności i sprawdzania działań ubocznych. Jaki w tym korwinizm? Czy to już nie skrzywienie z tym doszukiwaniem się korwinizmu?
@korwnizm
A nawet jeśli, to co? Grunt, że ten tekst jest sensownie napisany. Każdy miewa lepsze i gorsze dni. :)
Jubal :
Skoro w tekście o homeopatii musi walnąć tekst o (nie)suwerenności czy takie emo: „słuszne” idee tolerancji, pluralizmu, ekologii, poprawności politycznej, pozytywnego myślenia, bezstresowego nauczania, walki o prawa inaczej zorientowanych to owszem, coś z tego. Tym bardziej, że to enty tekst gdzie mnie takie coś u niego uderzyło.
mdh :
Może i skrzywienie, ale dodaj do tego ten drugi tekst i ileś w innych artykułach. Jak czytam o homełku to ma być o homełku. Homofobia czy hasłowe nawet jechanie po ekologii psuje mi odbiór.
Yaca :
Nie byłbym pewien. Gdyby link nie był stąd i nie znałbym autora, pewnie już przy ekologii i lingwistyce stwierdziłbym, że buc i nie czytał dalej. Chyba że z nadzieją na lolcontent.
@ cdesign proponentist:
A wcześniej pojechał po humanistyce sprowadzając ją generalnie do roli rozsiewnika obskurantyzmu i głupoty. Co z tego? Mam się oburzać, że nie ceni choćby filozofii. Ha, to byłoby dopiero emo.
Za to ma rację, że w naukach przyrodniczych nie ma miejsca na pluralizm czy głosowanie czy bardziej podobaja mi się pomysły Astromarii, Mistrza S. czy może jeszcze coś innego. Niczego homofobicznego tam nie zauważyłem. Zaś co do ekologii pytanie kogo miał na myśli. Biorąc pod uwagę towarzystwo to raczej skrajny margines wielbiących tylko naturalnie naturalną naturę. Wyluzuj, tam nie ma nic specjalnie złego.
Ba, po postmodernistycznych pomysłach sam lubię jeździć, cześć unijnych uregulowań mi się nie podoba. Jestem korwinistą?
Edit:
Zależy jakiej. Ja też tłukę lingwistki i feministki. Więc chyba też jestem bucem.
http://blogdebart.hell.pl/2009/12/22/mamy-chorych-dzieci/comment-page-24/#comment-73314
mdh :
„słuszne” idee […] walki o prawa inaczej zorientowanych
mdh :
Biorąc pod uwagę towarzystwo to raczej pod pojęciem “polityczna poprawność” kryje się “unia zabrania mówienia mama i tata”.
A to jeszcze lepsze (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6924/q,Homeopatia.wyjasniona)
I owszem, MZ i Sejm powinny zapytać specjalistów, które metody mają naukowy sens. No ale reszta to czystej wody korwinistyczna buceria.
też EDIT:
Jakoś nie zauważyłem, żebyś jak on stawiał sobie beztrosko obok siebie lingwistykę, ekologię, filozofię i “nawet nauki paranormalne” by opatrzeć to razem etykietką marnowania czasu i potencjału, no bo panie teraz to tylko technika się liczy.
A satanasa już widzieli, a?
http://wiadomosci.onet.pl/2139808,12,szef_watykanskich_egzorcystow_szatan_dziala_w_watykanie,item.html
cdesign proponentist :
Póki jesteśmy w sferze domysłów, bo trudno powiedzieć ‘co autor miał na myśli’, zawieszam swój osąd. Tutaj przyznaję rację. Nie brzmi to zachwycająco, bo faktycznie można próbować się domyślać, że coś może być nie halo. Jednak skoro napisał o bezstresowym nauczaniu, czy powinienem liczyć, że jest za przywróceniem kar cielesnych w szkołach?
No nie wiem. Powinny zapytać to trochę za mało. Pewnie zapytały bo chyba jest jakiś obowiązek konsultacji, a homełko i tak jest w aptekach.
No i trzeba brać poprawkę, że od czasu procesu z Boiron prof. Gregosiewicz traktuje tą sprawę osobiście więc nie wiem na ile jest to totalny wkurw a na ile to coś więcej.
W przypadku filozofii i lingwistyki (matematycznej) byłoby mi dość niewygodnie. ;)
mdh :
Uuu, zapomnialam, ze mam ci odpisac, ale
To nie bucerka, to czystej wody oszolomstwo.
Nie zrozumiales, co wtedy napisalam, a z czego jasno wynikalo, ze nie jestem zwolenniczka Irigaray, no ale po co sie wysilac, jesli sie ma latwy cel i target-rich environment w postaci jej woo?
Tak jak napisalam wtedy, nie masz pojecia, o czym piszesz, bo, uwaga, sensjacja: Irigaray nie jest w zaden sposob reprezentatywna ani dla lingwistycznego ani dla genderowego mainsteamu. Chcesz sie zajac krytyka genderu, to bierz sie za P Eckhart, albo Sachiko Ide, albo kogokolwiek innego, kto ma cos do powiedzenia, zamiast kogos, z kogo prawie wszyscy w srodowisku sie smieja. To tak jak bys krytykowal psychologie albo kognitywistyke, twierdzac, ze sa bezwartosciowe noboprzeciez Satoshi Kanazawa QED.
Auch: nie podpieraj sie Sokalem, plz. Sokal nie jest anty-feminista. Przeciwnie, wielokrotnie podkresla, ze dyskryminacja kobiet jest prawdziwym problemem, a bucerka jak Irigaray tylko tylko szkodzi przy rozwiazywaniu problemow, ktore istnieja IRL. Srsly, czytales calego Sokala i nie zrozumiales, co napisal?
Krotko mowiac: zanim sie zacznie cos krytykowac (and I use the term looosely), trzeba miec o tym chociaz najbardziej rudymentarne pojecie.
Auch: wtykanie mi w usta strawmenow o fallocentryzmie = fail.
Mimo to LOL
cdesign proponentist :
niekoniecznie ale naiwna wiara w weberowski postulat wolnej od nauki wartościowania może ujawniać “ślepą plamkę”, przykładowo nie dostrzeganie oczywistych stwierdzeń homofobicznych.
Polecam wpis nameste:
http://nameste.litglog.org/2010/03/nie-jestem-feministka/
może lepiej ostrożniej z “och jakże przezabawnym” dowcipkowaniem o feminizmie.
@mdh
ja też mogę sobie wpisać, że tłukłem dziś (bez skutku) niedouczonych eurocentryków (często na pograniczu rasizmu kulturowego), ale to chyba nie wnosi wiele do dyskusji.
@ Sendai:
Uuu, nie tylko zapomniałaś mi odpisać ale też co wtedy pisałaś. Zatem uuu^2. Skoro jednak chcesz rozpalić ten flejm na nowo nie mam nic przeciwko.
Taa, jakby jedna głupota była mniej głupia od drugiej. Masz coś poza swoim ‘botak’?
Wtedy inaczej śpiewałaś. Gdy zajrzałem do partytury zauważyłem to:
Może nie potrafię odczytać głębi przekazu. W takim razie przepraszam, może nie dorastam intelektualnie do Twojego poziomu. Jednak z tego co ja zrozumiałem to nie o sympatie chodziło, a o genderową papkę w językoznawstwie której według Ciebie Irigaray nie produkuje, a ja się czepiam czegoś innego o czym nie mam pojęcia.
Czy coś przeoczyłem, czy Ci się jednak zapomniało co się pisało, a teraz odwracasz kota ogonem i wymyślasz żałosne uniki.
Reprezentatywna? Pewnie i tak źle interpretuję tę głęboką myśl jaką mnie uraczyłaś, ale dla mnie to bzdura to co napisałaś. Chyba jednak poza ten ‘wstęp do…’ daleko nie wyszłaś. Zacznijmy od tego, że poproszę najpierw o definicję genderowego i lingwistycznego mainsteamu. Bez tego to możemy sobie tak bzdurzyć czy Hegel jest bardziej majstremowy, a może Schelling, albo być może Fichte, albo w ogóle żaden z nich tylko Bentham a reszta nie.
Faktem jest, że ma tak dużo cytowań i w kontekście o którym rozmawialiśmy jest na tyle istotna, że sorry ale nie da się tego zbyć – bo wszyscy się z niej śmieją.
Więc ja poproszę o tą definicję mainsteamu bo to może być przełomowe pod względem swojej wyjątkowości.
Ależ co mi imputujesz? Gdzie ja pisałem, że jestem przeciwko feminizmowi w ogóle (akurat liberalny feminizm to bardzo moja bajka)? Jestem przeciwko postmodernistycznej genderowej papce wbrew pozorom to nie to samo. Zresztą przeczytaj sobie to co wtedy napisałaś i dopiero odpisuj. Sama broniłaś Irigaray a teraz się wycofujesz.
Ja to nazywam bredzeniem.
było kpieniem sobie z Twoich tekstów o mojej ignorancji.
@ ekologia
Jako ekolog z nicka (nie tutaj), zawodu, wykształcenia i ideologii sądzę, że autorowi chodziło raczej o zielonych psychopatów (np takich jak w filmie 24 dni później i podobne) oraz naturalnych astromaryjno-muniastych oszołomów niż fachowców zarówno od ekologii i sozologii. Już przestałem mieć emo na punkcie nierozróżniania przez generała czym się zajmuję jako ekolog a czym się zajmują ci od PETA czy grinpisowcy.
fronesis :
To nie jest wiara. W sytuacji kiedy socjologia rezygnuje z weberowskiego postulatu zamienia się w ideologię. Wtedy mówię, koniec bawienia się w nauke proszę iść i założyć partię, ruch społeczny cokolwiek. To już nie jest nauka i nie powinna być tak traktowana. Co do oczywistych stwierdzeń homofobicznych to chyba się zapędzasz. Prawo do odmienności to także rezygnacja ze szczepienia dzieci i ogólnej opieki medycznej. Równie dobrze może to być nie problem ślepej plamki a przewrażliwienia. Być może to rodzaj testu plam atramentowych Rorschacha. Ja twierdzę, że trzeba zapytać autora co miał na myśli, wy twierdzicie — homofobia. Ja swoją postawę motywuję tak – do chwili uzyskania pewności zawieszam sąd, a Ty fronesis?
Piszesz o dyskusji na BdB? Czy masz na myśli coś innego?
bart :
O, nawet mają go na tubie:
http://www.youtube.com/watch?v=45VGgpVpRSI
mdh :
mdh :
Być może, ale przecież samo zestawienie “słusznych” idei jest bardzo bliskie zawartości kapelusza prawicowych myślicieli. Dlatego jednak, powiedzmy na 90% obstawiam homofobię, może nie “palić zboczeńców na stosach” ale coś w stylu “nie powinni się obnosić ze swoją seksualnością”.
mdh :
No ale co więcej niż konsultacja? Mi się obecność homeo w aptekach też nie podoba, jeszcze mniej mi się podoba, że lekarz coś takiego może polecić nie mówiąc, że to homeo (a jak myślisz, skąd mam ten Engystol do przedawkowania?) ale wiem, że dużo bardziej by mi się nie podobało gdyby o stosowaniu procedur medycznych (nie tylko dopuszczalności, niektóre są i powinny być obowiązkowe) decydowała jakaś rada lekarzy kierując się wyłącznie ich techniczną wartością.
mdh :
Że może być wkurwiony na Boiron czy homeopatów w ogóle to rozumiem, sam bym się wkurwił. Chociaż trzeba przyznać, że wyjątkowo głupio im się podłożył. Co nie zmienia faktu, że walenie oszołomskich filipik na otwarcie artykułu psuje odbiór.
Mi psuje odbiór. W kimś, kto tematu homeo nie zna i zacznie od takiego artykułu może wywołać wrażenie, że “tej homeopatii to się jakieś straszne oszołomy czepiają”.
Gammon No.82 :
Miałem wrzucić z komentarzem, że szatan jak zwykle działa w rozporku, ale temat chyba mi się już nudzi. A rzecz aktualna przez wieki.
Ha, ktos to czytal?
Afery Watergate nie bylo, powtarzam: nie bylo!
http://wgadowski.salon24.pl/162613,watergate-czyli-lanie-wody
RobertP :
Jesli sie nie myle, to w 1750 roku, niejakie Haiti wytwarzalo 50% francuskiego GNP.
Lukasz :
A mógłbyś dać jakieś podstawowe rozróżnienia? Bo popkulturowo mi się już bardzo mocno utrwaliło równanie, że ekolog to ten, co chce mi odebrać mój kotlet codzienny, bo bardziej go martwi los krówki niż mój; ten, co sobie gdzieś tam popływa łódką, żeby bronić foczki, przed ludźmi, którym foczki do życia niezbędne; ten, który nie chce, żeby mój banan i chlebek miały muskulaturę ze sterydów etc – w skrócie ten, który zawsze znajdzie sobie jakiś bzdurny problem i będzie próbował go lansować jako zapowiedź katastrofy, która jakoś uparcie nie chce nadejść. I wiem, że to głupie, ale z braku obecności sensownych ekologów w popkulcie, trudno wyjść poza ten obrazek ze Stürmera, stąd chętnie dla odmiany poczytałbym, czym się zajmuje ekolog bez emo.
@stąd chętnie dla odmiany poczytałbym, czym się zajmuje ekolog bez emo.
#ludziektórzyniemielibiologiiwpodstawówce
Trystero :
Wrzuciłem sobie kolesia do Wikipedii a tam:
“Kategorie: Polscy dziennikarze • Polscy poeci • Ludzie związani z Krakowem”
#dziwnymniejest
cdesign proponentist :
No i tu właśnie się różnimy. Zgadzam się nie najlepiej to brzmi. Ja jednak nie obstawiam. Wolę wstrzymać się w osądem. Znaczy najpierw pytać potem strzelać. Zwłaszcza, że wyraźnie zaznacza, że chodzi mu o krąg ‘postmodernistycznego relatywizmu’ i o większość jałowych prac z zakresu wymienionych dziedzin ale nie o wszystkie. Być może błąd polega w rozłożeniu nacisku i błędnym założeniu co do absolutnego prymatu postmodernizmu w wyżej wymienionych dziedzinach.
Zresztą ja sam jestem krytykiem praktycznie wszystkich pomysłów feminizmu i lingwistyki-lingwistyki prowadzonej w duchu postmodernistycznym. Zatem jeśli chodzi o postmodernizm jetem przeciwko feminizmowi i lingwistyce. Co akurat nie znaczy, że jestem przeciwko tak w ogóle. (Czego nie zrozumiała Sendai, ale czego oczekiwać od kogoś, kto obsesyjnie posługuje się capsem.)
Zatem akurat tutaj lepiej chyba wyluzować niż od razu wytaczać armaty, kierując się ‘obstawianiem’.
Nie bardzo wiem do czego zmierzasz. No tak się składa, że o stosowaniu procedur medycznych decyduje rada lekarzy kierując się ich wyłącznie techniczną wartością. Oczywiście pacjent ma wybór czy podjąć leczenie poprzez zastosowanie konkretnych procedur(ale chyba też nie we wszystkich przypadkach). Za o stosowaniu czyli konstruowaniu instrukcji technicznych co i jak robić w danej sytuacji to kto ma decydować jak nie lekarze kierując się wyłącznie techniczną przydatnością procedury? Jakie inne kryterium sobie wyobrażasz? Religijne (nie, transfuzji nie, bo Pan Buk zakazał)? Kaprys pacjenta (znaczy wziernikowania nie róbmy bo nieprzyjemne, proszę mnie tylko osłuchać stetoskopem)?
Możesz rozwinąć? Jakoś mi się zdaje, że tym razem to palnąłeś głupotę.
Żartujesz? Prawda?
I od tego trzeba było zacząć.
Zaś artykuł traci ze względu na emocjonalne stanowisko autora. Gdyby tekst był napisany bez emo zyskałby zdecydowanie.
Takie pyrrusowe zwycięstwo
Dorota Nieznalska – raz już skazana i raz uniewinniona – nie będzie miała trzeciego procesu za obrazę uczuć religijnych. Sąd uniewinnił artystkę.
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,7649764,Nieznalska_uniewinniona__procesu_nie_bedzie.html
Po DZIEWIĘCIU LATACH włóczenia po sądach, no chyba, że prokuratura w pogoni za sławą wniesie kasację, wtedy może być i dziesięć lat. Można się nieźle wkurwić tekstami z “Misia”
Obrona argumentuje, że krzyż nie był nawet poświęcony. Więc skąd pewność, że obrażono symbol katolicki.
– A gdyby to był krzyż gdzieś w polu, na anonimowym grobie, gdzie zginął jakiś żołnierz? Gdyby nie było tam w ogóle księdza, tylko koledzy, towarzysze broni, to co?
http://wyborcza.pl/1,82709,7649347,Memento_dla_artystow.html
@ bantus:
No nudzi, nudzi. Ale jak czytam, że koleś miał do czynienia z 70 tysiącami opętania to mi boki ścika ze śmiechu. Od pełnoletności wychwytuje prawie 3 przypadki dziennie… Czy to się kwalifikuje już na jakąś psychozę?
To samo piszą na wyborczej, ale nie chce mi się guglać źródła takich ciekawostek.
buźka :
Myślę, że laski na to lecą. Oazowiczki, czy neonki, czy jakieś tam inne rozgrzewane miłością Pana.
eli.wurman :
Przydalaby się kategoria “ludzie, którzy sami sobie napisali notkę”.
Marceli Szpak :
ekolog to naukowiec, tak jak geolog, fizjolog, hydrolog, zoolog i wszelki inny -olog. Czym się taki ekolog zajmuje, można przeczytać choćby tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Ecology Ot i cała tajemnica nazwy.
ciekawe, że w Polsce profesjonalne organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną przyrody, różnorodności biologicznej, zagrożonych gatunków itd. itp. unikały do niedawna nazywania siebie “organizacjami ekologicznymi”, wolały określenia “organizacje przyrodnicze” i tym podobne. Tak robiły i Klub Przyrodników i “Salamandra” i OTOP. Z jednej strony chyba po to, żeby podkreślać iż “ekologia” to nauka, dział biologii – a oni nie są naukowcami, tylko praktykami korzystającymi z osiągnięć m.in. ekologii (ale najczęściej wykle biologami z wykształcenia), zwłaszcza, że u zarania tych NGOsów już rozkwitało oszołomstwo, zawłaszczające tę nazwę (podobnie jak zawłaszczał ją biznes, państwo i samorządy – ekologiczne jest przecież wszystko, z butami i samochodami włącznie). Z drugiej strony po to, żeby odróżnić się właśnie od zielonego oszołomstwa. Dzisiaj chyba napór popkultury zrobił swoje i organizacje te – aby lud pojął w ogóle czym się zajmują – nie wzbraniają się aż tak, przed klasyfikowaniem ich jako “ekologicznych”. Wszak w oczach ludu ciemnego zajmują się tym samym (“obrona żabek”, “ratowanie ptaszków”) co organizacje o bardziej obciachowych nazwach, jak Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot. To, że za działaniami tych pierwszych NGOsów stoi twadra nauka, schodzi na plan dalszy, wobec aberracyjnej ideologii typu “ekologii głębokiej” (na ile głębokiej? 2 metry? 15 metrów?).
Ale też czasy się zmieniają, liczy się siła i profesjonaliści nie wahają się wchodzić w sojusze ze stereotypowymi “zielonymi”, skoro ważny jest efekt końcowy. Klasyczny przykład to Dolina Rospudy, gdzie setki profesorów, doktorów itp. mogło sobie pisać listy, Państwowa Rada Ochrony Przyrody (gdzie z pewnością zasiadają m.in. EKOLODZY zgodni z pierwszą, nie-popkulturową definicją) pisać stanowiska, ekspertyzy, a największą ekonomiczno-przyrodniczą głupotę (i zbrodnię) ostatniej dekady zatrzymał dopiero Greenpeace, który narobił porządnego szumu z elementami zaczerpniętymi z klasycznego zestawu stereotypów o “zielonych” – z przykuwaniem się do drzew na czele. To, że wcześniej NGOsy zleciły też wykonanie ekspertyz, które robili zawodowi przyrodnicy, oczywiście uszło uwadze ludu, podobnie jak te listy profesorów wszelakich do Brukseli.
na zachodzie nie ma problemu z nazewnictwem, bo organizacji takich nigdy nie nazywa się “ekologicznymi” – taki działacz, niezależnie od tego czy problemy którymi się zajmuje są sensowne czy nie, czy mają umocowanie w nauce czy nie, określany jest mianem “environmentalist”, “conservationist” ale bodaj nigdy “ecologist”, to ostatnie zarezerwowane jest dla naukowca. Z rolnictwem to samo – u nich jest “organic farming”, u nas “rolnictwo ekologiczne”. To polska aberracja. WWF, duża profesjonalna organizacja, zajmująca się bynajmniej nie (cytuję ;-) bzdurnymi problemami, a projekty np. ochrony zagrożonych gatunków czy ekosystemów realizuje we współpracy z poważnymi naukowcami, nie nazywa się “ecological organization”, ale jej polski oddział – niestety tak.
dodatkowego syfu robi dodatkowo wrzucanie tu do jednego worka organizacji zajmujących się “prawami zwierząt”, dobrostanem zwierząt (animal welfare) typu PETA, ludowi to wszystko jedno
@ bantus:
No i właśnie to te 3 laski dziennie są opętane :D
Pogratulować księdzu, skoro ma 85 lat i ciągle sprawnie egzorcyzmuje szatana.
Sendai :
A pani Kopcewicz od “matematyka feministyczna to by było coś, że to jest właśnie to, czego szukałam” jest w mejnstrimie feministycznym?
http://www.krytykapolityczna.pl/Wywiady/Dlaczego-warto-studiowac-gender-studies/menu-id-77.html
Marceli Szpak :
“Ekolog bez emo” może zastanawiać się jakie skutki może mieć zabicie kilkudziesięciu tysięcy młodych fok. Na przykład, jak zmieni się struktura wiekowa i liczebność populacji, jeżeli polowania będą trwały przez kolejne 10 lat. Może stworzyć model, który będzie przewidywał ile młodych fok rocznie można zabić, żeby utrzymać liczebność populacji na określonym poziomie. Albo badać, jak liczebność fok wpływa na połowy ryb i produkcję fitoplanktonu. Ekolog behawioralny może zastanawiać się jak potoczą się dalej losy samic, które straciły młode i samic, które przez kilka miesięcy opiekują się potomstwem (np. kiedy zajdą w następną ciążę i czy opieka rodzicielska wpływa na przeżywalność dorosłych).
Wielu “ekologów bez emo” ma milutkie, konserwatywne poglądy, podobne do Twoich. EkoLOGIA tworzy jednak wiedzę, na podstawie której niektórzy “ekologiści” albo “zieloni” (u nas ma to złe konotacje, więc utarło się “ekolodzy”), robią się emo i kwestionują konserwatywne przekonania. Można wyliczyć (ekoLOGIA), że z tego samego kawałka ziemi wyżywi się więcej ludzi, jeżeli będą wegetarianami, niż gdy będzie się tam wypasać “krówki” i później je zabijać i zjadać. Na to nawarstwiają się różne kwestie etyczne, np. czy cierpienia krów i kurczaków powinno się w ogóle uwzględniać (i jak) w rachunkach. Polityczne, np. czy twój “kotlet codzienny” jest ważniejszy, niż niecodzienna garść pszenicy dla Abdulacha. Filozoficzne, np. czy w ogóle powinniśmy przejmować się bioróżnorodnością – powiększyć pastwisko dla krów kosztem mokradła, gdzie żyją rzadkie ślimaki?
mdh :
Tak, jedna glupota moze byc mniej glupia od drugiej. Srsly trzeba ci tlumaczyc takie rzeczy?
Nie rozumiesz po polsku serio?
“Jakiej genderowej papki? Bo zakladam, ze nie chodzi o Irigaray etc (KTORA JEST GENDEROWA PAPKA, paptrz poprzednie zdanie: nie rozumiesz odniesiena do poprzedniego zdania w ciagu zdan? Srsly, nie moj problem) tylko o jakies inne rzeczy, o ktorych nie masz zielonego pojecia (nadal nie masz). Bardzo prosze, rozwin (nie rozwinales; stworzyles idiotyczna generalizacje i armie strawmenow). Czuje nadchodzacy lolcontent (nadszedl).”
Jasniej?
OK OK, jak sie jest ignorantem to sie nie wyjdzie daleko poza ad hominem, ale srsly? mogles chociaz udawac, ze sie starasz. Zabolal ten wstep az tak bardzo?
To nie moj problem, jesli nie rozumiesz, co to mainstream. Auch: porownywanie do filozofii, hurrdurr. Auch: oczywiscie, sluszna analogie do miejsca Kanazawy w kognitywistyce oczywiscie pominales. Czemu mnie to nie zaskakuje? Bo z nie-strawmanem sie tak latwo nie wygrywa?
Chyba sobie zarty stroisz. Kilkadziesiat centymetrow wyzej piszesz, jak tluczesz “feministki i lingwistow”. No i?
Jesli “kpienie” = “tworzenie strawmena, z ktorym nastepnie sie dzielnie walczy, a dookola slychac energiczne fap fap fap” to tak, zgadzam sie.
@ Marceli Szpak
eptesicus już ładnie napisał – ja bym zawarł w 2-3 zdaniach, więc jemu lepiej wyszło. Dorzuć jeszcze do pop zdrową żywność, homeopatię, zielarstwo, naprawę DNA modlitwą. Co ciekawe astromaria nie zauważa, że mieści się w szerokiej kategorii również depopulacja, przed którą się broni (bo mniej ludzi będzie wydychało mniej co2) i generalnie cała walka z GO.
A zawodowiec ekolog np gania nietoperze i bada ich preferencje siedliskowe, wpływ czynników środowiskowych na sukces rozrodczy, wpływ zmiany klimatu na cykle rozrodcze gryzoni, wpływ liczebności drapieżników na cykliczność występowania ofiar itd.
eptesicus :
ekolog to naukowiec, tak jak geolog, fizjolog, hydrolog, zoolog i wszelki inny -olog.
To może zacząć promować określenie “ekofil”? Różnica znaczeniowa byłaby taka sama jak w przypadku pedagoga i pedofila.
PPB :
Trochę nieostre, ale mogłoby być. Ja proponuję “ekomani”, l.poj. ekoman jak narkoman.
@ PPB:
@ vauban:
Ekologista. Bo to bardziej ideologia niż nauka – jak kapitalista, komunista, socjalista.
mdh :
Różnimy się też w tym, że dla mnie to n-ty tekst z takim czy podobnym emo i po prostu skończyłem dawać mu benefit of doubt na bucerskie odjazdy.
mdh :
I przerwanie ciąży jest zabronione z powodu syndromu postaborcyjnego? Nigga, pliz.
mdh :
Nie o konstruowaniu instrukcji tylko o tym czy dana procedura ma być zabroniona, dopuszczalna i pod jakimi warunkami, obowiązkowa i w jakich sytuacjach. Lekarze tu oczywiście dają opinię ale już nie decydują.
mdh :
Też. I to się dzieje: choćby aborcja jest zakazana dlatego, że dla (teoretycznej) większości naszych rodaków jest to procedura moralnie niedopuszczalna. Ja się z tym nie zgadzam ale tym razem to oni przegłosowali nas.
Kaprys pacjenta też często decyduje: nie można zmusić pacjenta np. do poddania się operacji przepukliny albo odwykowi od palenia papierosów. Można natomiast do pewnych szczepień czy hospitalizacji przy gruźlicy (mniejsza o praktyczną realizację, przepis jest).
I o takich rzeczach nie decydują lekarze. A ja uważam, ale to jest tylko moja tylko opinia – nie mam żadnych dowodów na jej słuszność – że lepiej będzie, żeby dalej decydowali o tym politycy w sposób mniej więcej taki jak obecnie. Nawet jeśli ceną za to będzie oscillococcinum w aptece.
mdh :
Niby dlaczego miałbym żartować? Sądząc z tego napisał, że firma B. sobie kupiła zapis w ustawie nie umiejąc tego udowodnić. Nie wiem jak chcesz to nazwać, ja to nazywam wyjątkowo głupim podłożeniem.
mdh :
Nie. Nie istnieje coś takiego, jak “wyłącznie techniczna wartość”, ani w medycynie, ani poza.
@mdh, analiza dyskursu:
W dyskusji taktyka mdh mieszanka argumentow ad hominem, z tonu oraz domagania sie od rozmowcy wypelniania wszelki luk w jego wiedzy. Mdh nie sprawdza nic sam, caly ciezar dostarczenia dowodu (ze niebo jest niebieskie) przenoszac na rozmowce, dzieki czemu nie musi nic robic, jednoczesnie obarczajac rozmowce wina za brak efektywnej komunikacji.
Zamiast odniesc sie do argumentow, mdh zmienia temat, zadajac wiekszej ilosci definicji. Stosuje taktyke “udawania glupiego”, domagajac sie od rozmowcy, zeby spedzal olbrzymie ilosci czasu dostarczajac mu informacji, o ktorych albo dobrze wie, albo powinien wiedziec.
Mdh zarzuca rozmowcy ignorancje, jednoczesnie zachowujac sie protekcjonalnie, poprzez pytanie sie o oczywistosci, jak poglady Wittgensteina na jezyk, w ten sposob wzmacniajac swoj przekaz, ze rozmowca jest ignorantem. Zadnych argumentow merytorycznych.
mdh zaczyna mozolna konstrukcje gigastrawmana, na ktory skladaja sie strawman prawa noga, strawman lewa noga i rozowy Power Ranger.
mdh kompletnie ignoruje, ze rozmowca w poprzedniej wypowiedzi uznal Irigaray za papke. Przyznanie tego byloby szkodliwe dla mobilnosci gigastrawmena. Rozowy Ranger moglby ucierpiec.
mdh po raz kolejny zachowuje sie protekcjonalnie i nie majac po temu zadnych podstaw (nie liczac wlasnej arogancji) zarzuca rozmowcy ignorancje. Gigastrawman dostaje tarcze i Czarnego Rangera.
Rozmowca nie dal okazji do krytyki, piszac, ze Irigaray jest papka, czego mdh nie przyjal do wiadomosci, bo nie mialby wiecej nic do powiedzenia. Sprawdzic, czy kojarzy chociaz z nazwiska kogos innego od genderu niz garstke ludzi z pomo.
mdh zbliza sie tak bardzo do reductio ad Hitlerum, jak to tylko mozliwe bez natychmiastowego wysmiania przez pozostalych uczestnikow dyskusji.
mdh prezentuje tzw #prawicowepoczuciehumoru.
mdh znowu zachowuje sie protekcjonalnie (auch: mansplaining). Wiecej mainsplainingu moglo zostac osiagniete przez dodanie:
“W Wiedniu na poczatku XX wieku samobojstwa byly, podobnie jak w czasach Wertera, ‘modne’.
(Auch: sprawdzic, co ze scare quotes)
mdh buduje Swietlny Miecz dla Gigastrawmana. Zoty Ranger rozwaza rozmowe o prace. Auch: “pani Irigaray” = protekcjonalne.
mdh wypowiada sie w pierwszej osobie liczbie mnogiej, co ma go zblizyc do uczestnikow dyskucji oraz ustawic go w pozycji “zyczliwego wujka” — nie bez znaczenia idiotyczne anecdata na koncu wypowiedzi.
W nastepujacym paragrafie mdh zajmuje sie glownie onanizmem intelektualnym, odkrywaniem Ameryki (tzw Captain Obvious), oraz traktowaniem uczestnikow dyskucji/rozmowcy jak kompletnych ignorantow.
Mozna by przypuszczac, ze rozmowca, gdyby byl istotnie zwolennikiem Irigaray, wiedzialby dosc dokladnie, jakie jest jej stanowisko. Przyjecie do wiadomosci, ze rozmowca moze wiedziec cokolwiek zaburzyloby uklad Gigastrawmana i wytracilo Rozowemu Rangerowi stery z reki, wobec czego mdh dalej brnie w mansplaining.
(Sprawdzic ktora opcja:
mansplaining: mdh uznaje rozmowce za ignoranta, wyjasnia oczywistosci
Captain Obvious: oczywistosci sa dla mdh nowymi i swiezo poznanymi faktami, czuje potrzebe wyjasniania wszystkim)
mdh konstruuje mala armie chibi strawmanow, ktorymi bedzie kierowac Zolty Ranger.
(Sprawdzic, czy uzycie ustepu o grantach jako ad hominem mozliwe; przyklad uzycia: “I co, pysiu, nie dostales grantu? Aw”)
(Sprawdzic, czy przesladowanie mezczyzn)
Uzycie duzej ilosci cytatow (sprawdzic, czy nie wyrwane z kontekstu) ma dodawac wiarygodnosci.
mdh wypuszcza Gigastrawmana i chibi!strawmany na miasto, zeby straszyly przechodniow. Jesli na czele “genderu”, ktory mdh z koniecznosci (cf strawman) interpretuje jako jednolity ruch, majacy nieustannie te same cele, i nie zmieniajacy sie od lat, nie stoi Irigaray (reality check: nie stoi, auch; ruchu, ktorego nie ma), mdh nie mialby czego krytykowac, bo o niczym innym nie ma pojecia (sprawdzic: czy wobec tego o Irigaray ma pojecie? Moze nie miec).
mdh nieprowokowany zaczyna krecic sie dookola fallocentryzmu (sprawdzic: czy mial taki problem wczesniej? odpowiedz w starych flejmach). mdh zdradza po raz kolejny swoja ignorancje, prymitywizm i eurocentryczny bias, mieszajac do swojej obsesji zupelnie niewinne zjawisko, jakim jest w niektorych jezykach m in dalekowschodnich “jezyk kobiet” (sprawdzic, czy kwestionuje istnienie <— lolcontent)
Argumenty mdh sprowadzaja sie do “NO U!!1!!”. Pierwotna hipoteza potwierdzona LOL.
Powraca obsesja mdh, fallocentryzm (serio sprawdzic stare flejmy). Argument z tonu – mdh czuje sie zagrozony tym, ze ktos sie z nim nie zgadza i kwestionuje jego kompetencje, wobec czego stara sie przejac kontrole nad dyskusja przez narzucenie rozmowcy/rozmowcom swoich regul. “Bede cie sluchac tylko, jesli powiesz wszystko tak, jak ja chce”, oglasza mdh, kiedy armia chibi!strawmanow i Gigastrawman terroryzuja miasto.
Argument z tonu jest proba egzekucji przywileju oraz wyrazem merytorycznej bezradnosci mdh.
Strawman, argument z tonu, wiecej strawmanow, pasywnie-agresywny emotikon, ktory ma pokazac uczestnikom dyskusji, ze mdh jest jednak milym gosciem (sprawdzic, czy nie Nice Guy).
KONKLUZJA
mdh nie odpowiada na argumenty, ani sie do nich nie odnosi, poprzestajac na konstruowaniu non sequitorow i odpowiadaniu na nie (samemu sobie). Skrytykowany, ucieka sie do argumentow z tonu, ktore maja mu pomoc przejac kontrole nad przebiegiem dyskusji, co jest szczegolnie zenujace w kontekscie jego wczesniejszych wypowiedzi (“smetne pierdzenie” itp).
Wina za nieefektywny przebieg rozmowy mdh obarcza rozmowce, domagajac sie od niego poswiecania olbrzymiej ilosci czasu i srodkow, co jest kolejna proba egzekucji przywileju i wyrazem postawy roszczeniowej.
mdh wywiera na rozmowcy ogolnie negatywne wrazenie, a jego proby komunikacji koncza sie porazka. Zniechecony partner dyskusji zaczyna mimowolnie zastanawiac sie, czy moze jednak Irigaray nie napisala czegos z sensem, skoro taki buc sie jej czepia (sprawdzic czy nie).
Sendai :
Można to było napisać krócej:
“mdh mnie bije!”
Widzimy, ale myśleliśmy, że o to w tym sporcie chodzi.
@ eptesicus & jabiru & Lukasz
Dzięki za wyjaśnienie różnic, i przepraszam za przerysowany obrazek ekofila/ekologisty, ale dokładnie taki właśnie trafia do mnie za pośrednictwem mediów.
@mrw
mieli, ale obok fizyki i matematyki były to najnudniejsze lekcje ever na wszystkich szczeblach edukacji. Się nauczcie nazywać wszystkie flaki liścia i to tak właściwie tyle.
Marceli Szpak :
W związku z moją obecną falą uzupełniania wiedzy z podstawówki i liceum zastanawiam się, jak można było podawać tak ciekawe, intrygujące, pasjonujące rzeczy w tak nudnej, rzygliwej i szarej formie.
bart :
mhm, idź znajdź takich, co lubią czytać poezję… Mechanizm jest ten sam – jak nie masz odsiebnego przekonania do jakiegoś tematu, to szkoła go w tobie na pewno nie wzbudzi (nie wzbudzała, teraz jest trochę lepiej)
RobertP :
demonizujesz. chodzilo bardziej o mdh jest gupi lololololol.
Mały offtop antyszczepionkowy.
Na stronce http://www.wesupportandywakefield.com/ można się podpisać pod laurką na cześć Andrew Wakefielda. Podobnie jak w bazie VAERS, lista podpisów nie jest nijak moderowana… W ramach trollowania wpisałem Hulka.
Update: widzę, że nie jestem odosobniony. Jakiś dowcipniś wpisał Hitlera.
mateuszb :
Prof. Majewska wpisała się dwukrotnie :)
@ bart:
Jako Adolf?
mateuszb :
Raz jako prof. i raz jako zwykły obywatel. Znalazłem jeszcze pana Discredited Liar.
Sam sobie też pozwoliłem na drobny dowcipasek i wpisałem się jako Mumps Virus.
Marceli Szpak :
#ttdkn służy, ttdkn radzi, ttdkn nigdy cię nie zdradzi.
bart :
Kim Dzong Il się kłania.
@ bart:
Właśnie przyszło mi do głowy, że bardziej wysmakowanym żarcikiem byłoby “Hysterical Contagion”.
Co do prof. Majewskiej. Bartu, czy jakbyś miał tytuła profesora, to podpisywałbyś się “Prof. Bart”, albo przedstawiał się tak na imprezach? Czy to tylko mnie wydaje się dziwne przypominanie wszystkim swoich tytułów?
@ Lukasz:
Teraz sobie wyobraź headline’a na prawda2.info albo grypa666
*** ZNANE AUTORYTETY WSPIERAJĄ DR. ANDREW WAKEFIELDA ***
ja się wpisałem jako Josif Mengele Junior, zresztą tata też się wpisał wcześniej, pod “Joseph Mengele”, więc nie sądzę, żebym był pierwszym, którego trzymają się takie, kiepskiej jakości, żarty. Nawet nie odsyłają maila z prośbą o potwierdzenie, jak mają w zwyczaju jakiekolwiek NGOsy zbierające podpisy pod petycją (podany e-mail: mengele@lagern.ss.de ;-)
Sendai :
No właśnie, sprawdzić. Bo Sokalowe czepianie się (np.) Baudrillarda okazało się mocno nieteges.
bart :
To jest dla mnie jedna z większych tajemnic życia. Obojętnie jakiej dziedziny się nie dotknę, to widzę, że w szkole można było się uczyć tak ciekawych i wspaniałych rzeczy. I nigdy nie rozumiem, jak ci nauczyciele to potrafili tak zdupczyć.
Podejrzewam już nawet, że to po prostu ja bylem na te rzeczy zbyt młody.
jabiru :
chyba nie aż tak. Większość (ja też, ja też ;-) przyrodników zajmujących się różnorodnością biologiczną, zarówno ekoLOGÓW jak i taksonomów ma dość silne emo na punkcie zachowania tej różnorodności, bardzo podobne do emo archeologów, konserwatorów zabytków i etnologów na punkcie zachowania dziedzictwa kulturowego. Podejrzewam, że wszelka filozofia, jak i argumenty praktyczne (tak ładnie zebrane przez Wilsona w “Różnorodności życia”) za ochroną przyrody są próbą nadania wzniosłości i “uniwersalnej, obiektywnej słuszności” temu, że nam po prostu szkoda tej całej niesamowitej pstrokacizny, którą badamy pod naszymi mikroskopami i przez nasze lornetki. Stąd często stają naprzeciw konserwie domagającej się np. budowy drogi przez środek jakiegoś cennego terenu, zwłaszcza jeśli można ją puścić naokoło (tylko wtedy nie można by okazać “wyższości człowieka nad żuczkiem” i “uczynić ziemi sobie poddaną”, przy okazji przewalając trochę publicznej kasy na estakady nad bagnem). Całe emo bierze się być może ze zwykłego wkurwienia, że w polu widzenia lornetki nagle pojawia się spychacz, zwłaszcza, że skutki tej demolki są zazwyczaj nieodwracalne (“extinction means forever”). Cóż złego, żeby paru zielonych podpuścić, żeby się położyli pod ten spychacz, a samemu podpisać petycję? Nazwijcie to egoizmem ;-) Ja w każdym razie mam problem przynajmniej z lolowaniem z grinpisowców, bo choć niemożebnie wkurzają mnie ich odklejone od czapy poglądy na GMO i energię atomową, przypominam sobie, że gdyby nie oni, przez Rospudę w tej chwili jeździłyby spychacze (wdzięczność), a ich niegdysiejsze zagrania (znakowanie kropką czerwonej farby młodych fok grenlandzkich, żeby ich nikt nie chciał jebnąć pałką na futro) też budziły niejaki szacun, jak w przypadku autorów dobrego dowcipu
nameste :
Nie okazało się.
Inżynier przekonał przekonanych, natomiast nieprzekonanych nie przekonał choćby dlatego, że jego argumentacja była nieklarowna.
Wiem, wiszę inżynierowi notkę, dlaczego ta nieszczęsna Wstęga Moebiusa nie jest najlepszym opisem więzi łączącej mnie teraz z komputerem.
Trudno. Bełkot zawarty w jednym zdaniu filozofa trzeba obalać przez tl’dr rozjaśnienia, a potem i tak jakiś przyjemniaczek napisze, że Baudrillard ma zupełnie inną definicję geometrii nieeuklidesowej….
janekr :
Okazało się. Znaczy, zdania (jak widać) są ostro podzielone, trzeba sprawdzać samemu/samej.
Cholera, nie mogłem się powstrzymać. Szkoda, że do samego przeglądania trzeba się rejestrować.
http://szczepienia.org.pl/viewtopic.php?p=16375#16375
Ciekawe, czy się skapną.
——————- EDIT
Skapnęli się :D
Lukasz :
Risercz Zmyślony melduje się na rozkaz!
EDIT. Co za idioci, pozwalają wpisać się wielokrotnie!
mateuszb :
Przestrzeń niemieckojęzyczna (wg mnie rosnąco CH, DE, A) uprawia Kult Doktora. Może przecieka osmotycznie z Niemiec, jak u nas tradycyjnie cywilizacja?
nameste :
Zgoda. Nawet pełna zgoda. Trzeba.
Z drugiej strony jedno jest pewne – gorliwy obrońca Baudrillarda i pogromca Sokala, którego ktoś (aby nie Ty?) cytował, nie ma najbledszego pojęcia o geometrii nieeuklidesowej.
Podejrzewam złośliwie, że o Euklidesowej niewiele większe.
sheik.yerbouti :
Ale zauważ, że Włosi też.
Drogi TTDKNie
Jak sądzicie, o co tu chodzi? (w części wytłuszczonej)
Czy macie jakieś rozsądne (lub nawet nierozsądne) wytłumaczenie: co poeta miał na myśli?
(ja swoje podejrzenia mam, ale nie mogę ich na razie zdradzać)
janekr :
Wiesz, mnie to jednak razi: spod blogonoty inżyniera zwiałeś, mimo wielokrotnych zapowiedzi, jak to “zmiażdżysz”, a teraz – jak gdyby nigdy nic – produkujesz (gołosłowne) tupnięcia. Było wtedy nie nie poprzestawać na chrząkaniu.
bart :
Kłaniają się Jacopo Belbo i Bugs Bunny.
asmoeth :
A jak masz nazwisko na A, to będziesz u samej góry ^^J
@ vauban:
Specjalnie dla Ciebie dopisałem Awunkulogratulację Mechaniczną. To prawie imię i nazwisko.
nameste :
Akurat w tej sprawie: “Zarzut nieuctwa wobec Gane’a też pozostaje gołosłowny” nie poprzestałem.
Nic nie poradzę, że z google books można jedynie czytać, a cytować się nie daje.
mateuszb :
Aaaaaaby uniknąć szkodliwych szczepień dzwonimy 66 666 666 6
@ mateuszb:
Momencik, zawołam Irrelewancję Porównawczą żeby też poparła. Iiiirkaa, cho no!
asmoeth :
Dzięki czemu zaistnieli na liście Captain Obvious, General Public oraz sam Wielki Cthulhu (cthulhu@rlyeh.gov.eu). To aż za łatwe, i nie sprawia takiej frajdy jak gdyby trzeba było się uwiarygadniać w bardziej wymyślny sposób…
@ vauban:
Tak samo, jak za łatwo było zatrollować na szczepienia.org.pl .
Prawdziwe wyzwanie to prawda2.info. Tam, żeby się zarejestrować, trzeba napisać próbkę tekstu i wykazać im, że jesteś GODZIEN dodawania kontentu.
To co, próbujemy? To byłoby wspaniałe miejsce do implantacji nowych memów.
Na przykład zastosowania szczepionek jako ulubionej tortury Torquemady.
@ mateuszb:
Chwileczkę, jeszcze dodam gościa z Rumunii – Vlada Valgodescu i spieszę popróbować. Chcą prawdziwego maila z aktywacją?
@ Sendai:
Ależ Cię to zabolało skoro tyle naskrobałaś. Z drugiej strony to miłe, że poświeciłaś mi tyle literek, dziękuję. Nikt jeszcze nie zrobił dla tak wiele. Naprawdę czuję się zaszczycony. Taka analiza dyskursu, dla mnie. Jeszcze raz dziękuję. Naprawdę miłe.
Skoro jesteś taka uprzejma i zarzucasz mi te stada chochołów, postaram się króciutko i rzeczowo wyjaśnić w czym rzecz.
1. Definicja języka naturalnego.
Sendai stwierdziłaś, że:
http://blogdebart.hell.pl/2009/12/22/mamy-chorych-dzieci/comment-page-24/#comment-73281
Co jest oczywistym błędem. Mnie uczono, że język naturalny można zdefiniować na dwa sposoby:
a) jako język, który jest stosowany do komunikacji interpersonalnej
b) jako język, który wyewoluował sobie podczas rozwoju historycznego określonych grup etnicznych .
Twoja definicja nie widnieje w podręcznikach (dodatkowo ma poważne wady), a Ty nie potrafisz podać źródła. Więc kto bredzi i ma luki w wiedzy? Może powinnaś pójść jeszcze raz na wykłady ze wstępu do językoznawstwa, albo przeczytać jakiś podręcznik zamiast mnie obrażać?
Moja droga jakbyś wiedziała to co Wittgenstein mówił o języku to nie plotła byś bzdur o języku w którym „potencjalnie mozna wyrazic wszytko”. Naprawdę sugeruję pójść jeszcze raz na te wykłady ze wstępu. Nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz i ja nie muszę Ci ignorancji zarzucać doskonale robisz to Ty sama.
O gender papce
A skąd mam wiedzieć, czy Irigaray według Ciebie to papka czy nie? Ty pisałaś o zakładaniu sobie czegoś. Ja nie wiem co tam co sobie pod nosem bredzisz, napisz o tym a nie wymyślaj, że czytać nie umiem. Poza tym ja nie wiem co Ty sobie zakładasz. Może, że Irigaray to Wittgenstein i to nie genderowa papka tylko filozofia pierwszej wody?
Oj, i po raz kolejny nie wiesz o czym piszesz. Spytaj kogoś może Ci wytłumaczy. Pytaj o genezę.
Masz rację obrażam filozofów.
Btw to nie nauki przyrodnicze, pytanie o mainstream wcale nie jest takie oczywiste.
KONKLUZJA
Cóż, Sendai, może zamiast szukać winy po mojej stronie, sama popracuj nad sobą. Przyda Ci się. Kompromitujące błędy merytoryczne, robienie sekretnych założeń które mam telepatycznie odczytywać. Trochę tego jest. Życzę powodzenia w samodoskonaleniu.
@ vauban:
Gorzej. Chcą próbki twoich możliwości pisarskich, które następnie gremialnie oceniają w ciągu 4 dni. Przyjmowalność rate ok. 20%. Prawie jak w Nature.
vauban :
Jacopo Belbo? Nie sądziłem, że to aż tak popularna książka, żeby się nią wpisywać jako troll…
mateuszb :
Jestem po kilkudniowej dyskusji na “Nie szczepimy” tak zmęczony, że nic mi się nie chce. Orka w kamienistej, niewdzięcznej glebie.
@ Yaca:
Bo jak trollować to z klasą.
Albo z suspensem.
janekr :
Tak w sumie to jeszcze MRW
bart :
A to dlatego tego nie łyknęli. Po tobie są teraz ever vigilant.
vauban :
No co ty?
sheik.yerbouti :
Ty, ale on (nie MRW tylko jego doktor) jest doktor w sensie Dottore względnie Herr Doktor, czy doktor w sensie łapiduch?
(Jestem wyrodek, który nie ogląda, ale mam usprawiedliwienie – brak wersji z napisami)
@ Gammon No.82, vauban:
Oryginalny cytat z prawdy2:
I, żeby było śmieszniej:
Peer review, panie, peer review.
sheik.yerbouti :
Dziwnym nie jest, jako pół-Niemiec.
Gammon No.82 :
OK, koślawe, bo zapewne ‘techniczna warotość’, ma jakieś dodatkowe znaczenia. Dlatego potem napisałem o przydatności procedury. Przecież jeśli ktoś ma kamicę żółciową to nie będą mu wyrywać zębów, bo choć procedura ich ekstrakcji jest dopuszczona do stosowania to nie ma żadnej przydatności przy leczeniu kamicy. Przecież terapia to chyba norma techniczna?
cdesign proponentist :
Możliwe. Choć jak dla mnie jazdy po postmodernizmie, choć wyjątkowo kiepsko skrojone sprawiają, że aż tak mnie nie wkurzają.
Czym? Żeby jechać tym syndromem postaborcyjnym to jeszcze trzeba udowodnić , że takie cuś istnieje, a nie jest tylko dowodem anegdotycznym przytaczanym w kazaniach.
Nie decydują? No przepraszam, a kto decyduje. Jestem chory idę na badania, potrzebna jest interwencja chirurga – lekarz mi tłumaczy co się będzie działo. Ja podpisuję zgodę na konkretny zabieg i na to jak będą prowadzić zabieg, tj jakie leki podawać jakie metody stosować wpływu nie mam i nikt poza lekarzami nie powinien mieć.
Dopuszczenie oscillum i lekarzy homeopatów to jak dopuszczenie do zawodu chirurga, który chciałby sobie poszydełkować na narządach pacjenta. To są decyzje czysto merytoryczne i akurat nie widzę tu miejsca na decyzje polityczne.
Nie o tamten przypadek chodzi, tylko o ten jaki wytoczyła Izba Gospodarcza Farmacja Polska, która poczuła się dotknięta rzekomymi oszczerstwami w raporcie: „Homeopatia. Największe oszustwo w dziejach medycyny?“ który ukazał się w „Służbie Zdrowia“.
nameste :
Ja akurat nie załapałem się na ten flejm ale akurat moje zdanie w tej kwestii jest zbieżne ze zdaniem Jankar.
http://www.portalwiedzy.pan.pl/images/stories/pliki/publikacje/nauka/2006/01/N_106_06_Tuchanska.pdf
przyczynek do dyskusji, że powoływanie się na Sokala to jednak linuksiarstwo, świetna rzeczowa krytyka czepialstwa Sokala i Bricmonta – w tym przypadku chodzi o Latoura, (Tuchańska nie jest jakimś bezkrytycznym fanem tego ostatniego).
@mdh
Jakoś nazbyt łatwo przychodzi Ci używanie łomu ideologii, coś chyba nie doczytałeś choćby jak skomplikowane jest “obiektywizowanie przedmiotu obiektywności naukowej” (Bourdieu).
Wittgenstein to dla Ciebie ktoś kto ma służyć za przeciwstawienie dla Irigaray, kiedy gdzie? w mętnym Traktacie czy w późniejszej ezoteryce? Uprzedzam czytałem łącznie z innymi tekstami.
mateuszb :
No, dobrze. Przyjmuję wyzwanie Actimela. Teraz trzeba wymyślić temat i można pisać podanie.
mdh :
Tworzenie norm technicznych nie jest ściśle techniczne.
@ asmoeth:
Bingo!
Actimel = Bakterie lactobacillus (czy acidophilus?) + Danone (= duży koncern = ZUO!!!) = Prawie jak Big Pharma, czyli de facto ZUO.
Actimel jako element masońskiego Codex Alimentarius? Szkodliwe bakterie (mlekowe…)… zupełnie jak w szczepionkach! Sprzedawane jako coś zdrowego, ale ma bakterie i na pewno sam szatan!
Jest to jakiś pomysł. No i wydaje mi się raczej harmless (w przeciwieństwie do implementowania memu o jakimś altmedzie).
buźka :
Don’t underestimate the power of the force.
@europocentrym
W dzisiejszej “akademii filozofii” zreprodukowali Augustyna jako sinobiałego brodacza, choć talibska broda akurat mu pasuje.
mdh :
Zgadzasz się więc, że aborcja jest zabroniona z powodów politycznych?
mdh :
Ja decyduję, Pan decyduje, społeczeństwo decyduje…
mdh :
No to idź i podpisz zgodę na taką np. wasektomię. Chyba nie bardzo…
Nie odkrywasz Ameryki pisząc, że dla pacjenta jest to decyzja tak/nie i już, naprawdę. Ale żeby pacjent mógł taką decyzję podjąć to procedura musi być najpierw dopuszczona (i nie obowiązkowa). Zazwyczaj wygląda to tak jak piszesz, że lekarze stwierdzają przydatność do i już chociaż formalnie ktoś, pewnie w MZ to też przyklepuje. Przy procedurach, które budzą jakieś kontrowersje to już nie lekarze decydują tylko jakaś demokratyczna procedura. Której wyniki nie zawsze nam się podobają, ale cóż, taki lajf.
mdh :
No ale przecież zostali dopuszczeni decyzją polityczną.
mdh :
Napisałeś o “procesie z Boiron”.
mdh :
Nietrudno się domyślić. Sęk w tym, że (ofc: mój punkt widzenia) janekr nie dostarczył argumentów, więc Twoja zbieżność ma znaczenie wyłącznie towarzyskie.
@ Yaca:
No tak się złożyło, zerknąłem na półkę, “kogo by tu” i dopiero po jakimś czasie doszło do mnie, że przecież królik Bugs jest stosowniejszy.
@ Gammon No.82:
A kto mówi, że nie mam spampoczty?
@ mateuszb:
Dzięki za szczegółową instrukcję ;) Spróbuję, potrzebuję jakiejś rzeczy, przy której wysilę te resztkę szarych komórek, jaka mi została. Office work is soooo booooring :/
@ asmoeth:
Mam w zanadrzu pewną historię. Na faktach, więc niezłą. Zobaczymy, czy mam talent do manipulacji faktami. Bez szczegółów, wróg podsłuchuje.
cdesign proponentist :
No właśnie. Tu się lekarze zasłaniają KK (znaczy Kodeksem Karnym a nie Kościołem Katolickim (pozbawienie zdolności płodzenia) i za cholerę w Polsce w porządnej klinice się nie da. Jeden lekarz to robi, ale wystawianie operacji na Alegro nie wzbudza zaufania.
http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,6459618,Usluga_antykoncepcyjna_dla_mezczyzn_nadal_dostepna.html