Home > Racjonalo > Warzywko w łydzi

Warzywko w łydzi

Pamiętacie opowieść o ludziach pijących naftę, mocz i wybielacz, by wyleczyć się z urojonych robali? Na pewno pamiętacie, tego nie można łatwo zapomnieć. Po napisaniu tamtej notki miałem wrażenie, że dotarłem do dna ludzkiej kreatywności w dziedzinie altmedu. Że nic dziwaczniejszego i smutniejszego nie da się wymyślić. To uczucie towarzyszyło mi podczas pisania następnej altmedowej notki, poświęconej Józefowi Słoneckiemu — ot, taki sympatyczny lajcik na odtrucie po nafcie. Po nafcie wszystko będzie już lajcikiem. Ale uczucie wypalenia zniknęło, gdy usłyszałem o jednym ormiańskim doktorze z Ameryki, który namawia chorych na raka do samookaleczeń i skaryfikacji za pomocą nasion roślin strączkowych.

A zaczęło się w 1943 r. od przypalonego jogurtu. Mały Ormianin George Ashkar miał przygotować mleko na jogurt — zagotować je, a następnie schłodzić (potem do takiego mleka dodaje się dwie łyżki „starego” jogurtu, bakterie mnożą się w nowej pożywce i po nocy w średnio ciepłym miejscu garniec jogurtu gotowy). Nieuważny George przypalił mleko, a ponieważ był nie tylko nieostrożny, ale i trochę leniwy, zrezygnował z gotowania nowej porcji mleka i przyrządził jogurt z przypalonego. Następnego ranka okazało się, że jogurt z wierzchu smakuje normalnie — cała spalenizna zgromadziła się w jego dolnej, wodnistej części. Mały George zamyślił się głeboko i…

http://www.youtube.com/watch?v=xHw2wMs6RGQ

Eureka! Ponieważ wszystkie złe cząsteczki zgromadziły się w wodnistej części mleka, zapewne i w ludzkim organizmie chorobotwórcze toksyny (bo to toksyny powodują wszystkie choroby, każde dziecko przecież wie) gromadzą się w wodnistej części krwi. Aby uleczyć człowieka, wystarczy ową wodnistą część jakoś odsączyć.

Swoją podróż ku uszczęśliwieniu ludzkości mały George postanowił rozpocząć od uleczenia własnej matki z reumatyzmu. W tym celu przypalił jej papierosem skórę na nodze. Nie ma większej miłości niż matczyna, powiadam.

Powstał bąbel, wypełniła go przezroczysta surowica. To w niej, „wodnistej części krwi”, dokładnie tak jak w wodnistej części jogurtu, znajdowały się toksyny powodujące maminy reumatyzm. Ciach! Mały George przeciął bąbel, popłynął syf.

Pęcherz był gotowy i ja musiałem przeciąć martwą skórę aby opróżnić zawartą surowicę więc to zrobiłem — kiedy surowica wyciekła z pęcherza moja mama powiedziała mi , że poczuła ulgę w bólu — to była pierwsza oznaka, że leczenie zadziała.

Metoda przypalania i nacinania nie zadowalała małego George’a. Wiedział, że to prowizorka i że musi wymyślić jakiś sposób, by efektywniej usuwać toksyny. Mały George postanowił jeszcze raz uciec się do sprawdzonych gastronomicznych analogii…

Ja wiem z mojego kuchennego doświadczenia, że przed gotowaniem grochu (fasoli) i groszku włoskiego (chick peas) trzymamy je w wodzie przez noc aby można je było szybciej ugotować, ponieważ groch i groszek włoski maja zdolność absorpcji wody co powoduje łatwiejsze gotowanie.

George Ashkar wcisnął więc matce w ranę nasiono ciecierzycy, popularnie (choć niewłaściwie) zwane cieciorką. Żeby zbierać w nie toksyny — nie dlatego, że był złym człowiekiem.

Kiedy cieciorka nasiąkła, Ashkar wymienił ją na nową, suchą. I tak przez pół roku. Potem bowiem jej reumatyzm ustąpił i „ona zmarła w roku 1970 z przyczyn naturalnych” (szczerze mówiąc, mnie po sześciu miesiącach takich zabaw ustąpiłoby wszystko, tylko PRZESTAŃ JUŻ MNIE TORTUROWAĆ, SYNUŚ). W międzyczasie George Ashkar udoskonalił swoją metodę, zastępując przypalanie papierosem nacieraniem czosnkiem. Nazwał swoją terapię metodą absorpcji neutralnej infekcji (NIA). Wkrótce miało okazać się, że leczy ona nie tylko z reumatyzmu, ale praktycznie ze wszystkiego — i to ze stuprocentową skutecznością.

O tym wszystkim, jeśli mi nie wierzycie (przyznaję, macie prawo), możecie przeczytać w autobiograficznej notce doktora Ashkara na jego stronie zatytułowanej skromnie „Lekarstwo na raka”. Możecie też przeczytać o tym w książce wydanej przez naszych starych znajomych z kaliskiego wydawnictwa Idea Contact. To ci, co wydali w Polsce „Szczepienia — niebezpieczne, ukrywane fakty” — zbiór bredni, nad którym pastwiłem się w notce „Kłamcy i polio”. Mają jeszcze tylko jedną, trzecią książkę na składzie: „Oleje kluczem do zdrowia” o diecie doktor Budwig. Pewnie też byłby z niej sympatyczny materiał na notkę. Na stronę wydawcy warto zajrzeć, bo opublikowany na niej wstęp do polskiego wydania to arcydzieło altmedowego bełkotu: maksymy o pięknej i prostej prawdzie, porównywanie Ashkara do Kopernika i Jezusa, opowieści o tajemniczych chińskich klinikach, w których Europejczycy i Amerykanie za grubą kasę leczą się z nieuleczalnych nowotworów (Ashkarowi doklejono „ponowne odkrycie starożytnej chińskiej metody”, widać opowieść o jogurcie nawet altmedowcom wydała się zbyt niezwykle zabawna) oraz zwyczajowa teoria o BigPharmie uciskającej Ashkara, bo metoda jest za tania.

Lecznicze działanie wypełnionej warzywem rany w nodze wydaje się nieprawdopodobne — a jednak! Sam doktor Ashkar jest żywym przykładem na skuteczność swojej metody. Warto wspomnieć przy okazji, że George Ashkar nie jest lekarzem: ma tytuł doktora fizyki zdobyty na Uniwersytecie Łomonosowa w Moskwie. Ponieważ taki doktor to nie doktór, w USA Ashkar został skazany na grzywnę i karę więzienia w zawieszeniu za praktykowanie medycyny bez licencji.

W 2003 r. u Ashkara wykryto raka trzustki. Doktor George twierdzi, że przy takim nowotworze do zdrowia wraca ledwo trzy procent pacjentów; 45-75% umiera zaraz po operacji. Lekarz operujący Ashkara, onkolog z 35-letnim doświadczeniem, nie dawał mu żadnych szans.

Lekarze otworzyli mu brzuch i zdiagnozowali ciężki przypadek raka trzustki. Diagnozę przekazali jego żonie. Powiedzieli, żeby szykowała się do pogrzebu.
– George oni powiedzieli, że masz raka trzustki i wkrótce umrzesz! A my przecież nie mamy pieniędzy na pogrzeb! – powiedziała jego żona.
– Skoro nie mamy pieniędzy, to nie będzie pogrzebu …bo nie umrę. Po czym, ku zdziwieniu lekarzy na własną prośbę wypisał się ze szpitala i zastosował swoją metodę. Po 2 miesiącach wyzdrowiał i żyje do dziś.

Należy dodać, że Ashkar odmówił przejścia chemioterapii. To ważne — Ashkar i jego naśladowcy są wrogami tej metody i doradzają, by rezygnować z niej na rzecz cieciorki.

Czy faktycznie Ashkar wyleczył się sam z nowotworu? Według jego dokumentacji szpitalnej chirurdzy otworzyli mu brzuch nie tylko w celu postawienia diagnozy; przeprowadzili przy okazji dość skomplikowaną operację zwaną pankreatoduodenektomią lub operacją Whipple’a — i to najprawdopodobniej temu zabiegowi, nie metodzie absorpcji neutralnej infekcji, doktor Ashkar zawdzięcza zdrowie. Jakiś zwolennik zdrowego rozsądku trollujący na niby-czacie z Ashkarem zorganizowanym na forum osób stosujących NIA twierdzi wręcz, że sam nowotwór nie był tak poważny, jak go pan George maluje.

Forum jest oczywiście polskie. W ogóle my Polacy możemy czuć się wyróżnieni, bo metoda dr. Ashkara jest rozpowszechniona właściwie wyłącznie w naszym kraju. Z całego świata tylko nadwiślańskie plemię pcha sobie cieciorkę w rany. Duża w tym zasługa promotora Ashkara, polonusa Aleksa Polańskiego, przedstawiciela Life Improvement Institute z USA, akwizytora generatorów wody antyoksydacyjnej (hej, wiedzieliście, że ludzki płód składa się w stu procentach z wody?).

Czas na hardkor. Czujcie się ostrzeżeni: pod tym linkiem na forum poświęconym NIA obejrzycie zdjęcia ze stosowania cieciorki. Aż gula rośnie na myśl, że taką inwazyjną, niebezpieczną, bezsensowną i bolesną metodę wciska się chorym na raka (oczywiście nie tylko nim — na pięknej stronie ze świadectwami pan Woźniak z Kalisza chwali się, że dzięki NIA ustąpił pewien problem z biodrem odczuwany po dłuższym siedzeniu za biurkiem). Z przeboju forum, wspomnianego niby-czatu z dr. Ashkarem można dowiedzieć się, że:

  • metoda NIA ma stuprocentową skuteczność (dr Ashkar wycofuje się później z tego, zmieniając stuprocentową gwarancję wyleczenia na stuprocentową gwarancję braku powrotu choroby po jej ustąpieniu — być może w wyniku doniesień o śmierci osób stosujących cieciorkę);
  • doktor Ashkar lubi czasem wtrącić do dyskusji wrzutkę o Żydach fabrykujących dowody na istnienie w Iraku broni masowego rażenia;
  • onkologowie do dziś nie wiedzą, czym jest rak (tamże, zaraz po Żydach);
  • cała medycyna to oszustwo — za wyjątkiem stuprocentowo skutecznej ciecierzycowej metody Ashkara (też tamże, dobry wpis);
  • dzisiejsze pomidory są niesmaczne i nie mają wartości odżywczych, w związku z czym robaki nie chcą ich jeść i dlatego pomidory się nie psują;
  • choć doktor Ashkar wytłumaczył „komitetowi leków onkologicznych FDA”, że chemia nie działa na raka, komitet ten nadal popiera chemioterapię — doktor Ashkar odkrył powód takiego zachowania: członkowie komitetu mają udziały w BigPharmie.

Terapia doktora Ashkara jest czymś tak wystrzelonym w kosmos, że nawet przywiązane do dziennikarskiej bezstronności „Fakty TVN — Prawda Leży Pośrodku” nie były w stanie odpowiednio uwzględnić argumentów zwolenników metody, przedstawiły całą sprawę jednostronnie, z punktu widzenia kompleksu medyczno-przemysłowego, a nawet uciekły się do bezpieczniackiej metody ukrytej kamery, by ośmieszyć lekarzy nawołujących do cieciorkowania zamiast chemii (komentarz o reportażu na forum „Dobra dieta”: „Co do materiału i twórczości radosnych chłopców i dziewcząt prowadzonych przez agentów wrogich Polsce to w ogóle brak słów. Za taki materiał w taki istotnej sprawie powinno się ich co najmniej skazać na banicję”).

Na koniec smaczek: okazuje się, że filozofia dr. Ashkara znakomicie współgra z filozofią Biosłone. Według jednego z adiutantów Mistrza „metoda NIA bardzo dobrze się komponuje z M[iksturą]O[czyszczającą], K[oktajlem]Błonnikowym, D[ietą]P[rozdrowotną]”, „sposób jest dobry, choć oni nie potrafią go do końca wyjaśnić”. Sam Mistrz „z wielką uwagą śledzi wątek”.

  1. March 10th, 2010 at 20:55 | #1

    @KNP Lublin:

    No przeca to ci od PISMA BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN IDŹ POD PRĄD. Paweł Chojecki, obecnie rzecznik prasowy UPR.

  2. March 10th, 2010 at 21:00 | #2

    Nachasz :

    @ Sendai:
    Kościół Nowego Przymierza potrzebuje twojej pomocy.

    Nienienie. To juz bylo. Albo mam o tym post na blogu, albo zostalo dokladnie przewalkowane na blipie.

    W sumie, cala sprawe o ewolucji maja dokladnie przekalkowana z Answers in Genesis etc. To troche przerazajace.

  3. March 10th, 2010 at 21:01 | #3

    bart :

    @KNP Lublin:
    No przeca to ci od PISMA BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN IDŹ POD PRĄD. Paweł Chojecki, obecnie rzecznik prasowy UPR.

    Zatem nihil novi sub sole.

    Auch: już poprawiłem linki w poprzednich komentach; nie będę już zapominał o hrefie.

  4. March 10th, 2010 at 21:03 | #4

    Sendai :

    Nienienie. To juz bylo. Albo mam o tym post na blogu, albo zostalo dokladnie przewalkowane na blipie.

    Wiem. Chciałem tylko zauważyć, że powołują się chyba na te same źródła co Maciek-kreatyn.

    Edith: właściwie to dziwnym nie jest.

  5. March 10th, 2010 at 21:17 | #5

    Nachasz :

    Sendai :
    Nienienie. To juz bylo. Albo mam o tym post na blogu, albo zostalo dokladnie przewalkowane na blipie.

    Wiem. Chciałem tylko zauważyć, że powołują się chyba na te same źródła co Maciek-kreatyn.
    Edith: właściwie to dziwnym nie jest.

    Ale nie mam o tym postu jednak. Niedobrze, trzeba napisac n__n

  6. mdh
    March 10th, 2010 at 21:45 | #6

    cdesign proponentist :

    euro-głupole wcisnęli nam dyrektywę 2004/27/WE. A nasz „suwerenny” ustawodawca podkulił ogon i zgodził się, by brukselscy politycy decydowali, które prawa naukowe obowiązują w Polsce

    Ja czytałem sporo jego artykułów i chociaż po homełku i w ogóle woo jeździ ładnie, to jest to niestety korwinista.

    Ejże, już bez przesady. Sankcjonowanie szarlatanerii jest głupie na każdym szczeblu. Facet jedzie po tych co pozwolili na wprowadzenie homeopatycznych ‘leków’ bez potrzeby testowania ich skuteczności i sprawdzania działań ubocznych. Jaki w tym korwinizm? Czy to już nie skrzywienie z tym doszukiwaniem się korwinizmu?

  7. Yaca
    March 10th, 2010 at 22:01 | #7

    @korwnizm
    A nawet jeśli, to co? Grunt, że ten tekst jest sensownie napisany. Każdy miewa lepsze i gorsze dni. :)

  8. cdesign proponentist
    March 10th, 2010 at 22:07 | #8

    Jubal :

    to jest już podejście nazbyt ideologiczne. Co z tego, że korwinista, skoro o homeopatii pisze merytorycznie?

    Skoro w tekście o homeopatii musi walnąć tekst o (nie)suwerenności czy takie emo: „słuszne” idee tolerancji, pluralizmu, ekologii, poprawności politycznej, pozytywnego myślenia, bezstresowego nauczania, walki o prawa inaczej zorientowanych to owszem, coś z tego. Tym bardziej, że to enty tekst gdzie mnie takie coś u niego uderzyło.

    mdh :

    Facet jedzie po tych co pozwolili na wprowadzenie homeopatycznych ‘leków’ bez potrzeby testowania ich skuteczności i sprawdzania działań ubocznych. Jaki w tym korwinizm? Czy to już nie skrzywienie

    Może i skrzywienie, ale dodaj do tego ten drugi tekst i ileś w innych artykułach. Jak czytam o homełku to ma być o homełku. Homofobia czy hasłowe nawet jechanie po ekologii psuje mi odbiór.

  9. cdesign proponentist
    March 10th, 2010 at 22:10 | #9

    Yaca :

    @korwnizm
    A nawet jeśli, to co? Grunt, że ten tekst jest sensownie napisany. Każdy miewa lepsze i gorsze dni. :)

    Nie byłbym pewien. Gdyby link nie był stąd i nie znałbym autora, pewnie już przy ekologii i lingwistyce stwierdziłbym, że buc i nie czytał dalej. Chyba że z nadzieją na lolcontent.

  10. mdh
    March 10th, 2010 at 22:30 | #10

    @ cdesign proponentist:
    A wcześniej pojechał po humanistyce sprowadzając ją generalnie do roli rozsiewnika obskurantyzmu i głupoty. Co z tego? Mam się oburzać, że nie ceni choćby filozofii. Ha, to byłoby dopiero emo.
    Za to ma rację, że w naukach przyrodniczych nie ma miejsca na pluralizm czy głosowanie czy bardziej podobaja mi się pomysły Astromarii, Mistrza S. czy może jeszcze coś innego. Niczego homofobicznego tam nie zauważyłem. Zaś co do ekologii pytanie kogo miał na myśli. Biorąc pod uwagę towarzystwo to raczej skrajny margines wielbiących tylko naturalnie naturalną naturę. Wyluzuj, tam nie ma nic specjalnie złego.
    Ba, po postmodernistycznych pomysłach sam lubię jeździć, cześć unijnych uregulowań mi się nie podoba. Jestem korwinistą?

    Edit:

    lingwistyce stwierdziłbym, że buc

    Zależy jakiej. Ja też tłukę lingwistki i feministki. Więc chyba też jestem bucem.
    http://blogdebart.hell.pl/2009/12/22/mamy-chorych-dzieci/comment-page-24/#comment-73314

  11. cdesign proponentist
    March 10th, 2010 at 22:50 | #11

    mdh :

    Niczego homofobicznego tam nie zauważyłem.

    „słuszne” idee […] walki o prawa inaczej zorientowanych

    mdh :

    Biorąc pod uwagę towarzystwo to raczej skrajny margines wielbiących tylko naturalnie naturalną naturę

    Biorąc pod uwagę towarzystwo to raczej pod pojęciem “polityczna poprawność” kryje się “unia zabrania mówienia mama i tata”.

    A to jeszcze lepsze (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6924/q,Homeopatia.wyjasniona)

    arogancja ustawodawcy, który (…) wykombinował, że rozstrzygnie przez demokratyczne głosowanie (sic !), które metody lecznicze można stosować w Polsce. Chciałoby się zapytać, czy ustawodawca był przy zdrowych zmysłach, gdy podejmował taką decyzję zamiast lekarzy? Odpowiem. Sejm to chora instytucja. Dlaczego? Bo zbiorowa mądrość to komunistyczna mrzonka.

    I owszem, MZ i Sejm powinny zapytać specjalistów, które metody mają naukowy sens. No ale reszta to czystej wody korwinistyczna buceria.

    też EDIT:

    Ja też tłukę lingwistki i feministki. Więc chyba też jestem bucem.

    Jakoś nie zauważyłem, żebyś jak on stawiał sobie beztrosko obok siebie lingwistykę, ekologię, filozofię i “nawet nauki paranormalne” by opatrzeć to razem etykietką marnowania czasu i potencjału, no bo panie teraz to tylko technika się liczy.

  12. Gammon No.82
  13. mdh
    March 10th, 2010 at 23:35 | #13

    cdesign proponentist :

    walki o prawa inaczej zorientowanych

    Póki jesteśmy w sferze domysłów, bo trudno powiedzieć ‘co autor miał na myśli’, zawieszam swój osąd. Tutaj przyznaję rację. Nie brzmi to zachwycająco, bo faktycznie można próbować się domyślać, że coś może być nie halo. Jednak skoro napisał o bezstresowym nauczaniu, czy powinienem liczyć, że jest za przywróceniem kar cielesnych w szkołach?

    I owszem, MZ i Sejm powinny zapytać specjalistów, które metody mają naukowy sens. No ale reszta to czystej wody korwinistyczna buceria.

    No nie wiem. Powinny zapytać to trochę za mało. Pewnie zapytały bo chyba jest jakiś obowiązek konsultacji, a homełko i tak jest w aptekach.
    No i trzeba brać poprawkę, że od czasu procesu z Boiron prof. Gregosiewicz traktuje tą sprawę osobiście więc nie wiem na ile jest to totalny wkurw a na ile to coś więcej.

    Jakoś nie zauważyłem, żebyś jak on stawiał sobie beztrosko obok siebie lingwistykę, ekologię, filozofię i “nawet nauki paranormalne” by opatrzeć to razem etykietką marnowania czasu i potencjału, no bo panie teraz to tylko technika się liczy.

    W przypadku filozofii i lingwistyki (matematycznej) byłoby mi dość niewygodnie. ;)

  14. March 10th, 2010 at 23:38 | #14

    mdh :

    Zależy jakiej. Ja też tłukę lingwistki i feministki. Więc chyba też jestem bucem.
    http://blogdebart.hell.pl/2009/12/22/mamy-chorych-dzieci/comment-page-24/#comment-73314

    Uuu, zapomnialam, ze mam ci odpisac, ale

    Zacznijmy od tego, że generalnie to ta pani siedzi sobie po jednej stronie skali a po drugiej kiedyś siedział niejaki Otto Weininger.

    To nie bucerka, to czystej wody oszolomstwo.

    Nie zrozumiales, co wtedy napisalam, a z czego jasno wynikalo, ze nie jestem zwolenniczka Irigaray, no ale po co sie wysilac, jesli sie ma latwy cel i target-rich environment w postaci jej woo?

    Tak jak napisalam wtedy, nie masz pojecia, o czym piszesz, bo, uwaga, sensjacja: Irigaray nie jest w zaden sposob reprezentatywna ani dla lingwistycznego ani dla genderowego mainsteamu. Chcesz sie zajac krytyka genderu, to bierz sie za P Eckhart, albo Sachiko Ide, albo kogokolwiek innego, kto ma cos do powiedzenia, zamiast kogos, z kogo prawie wszyscy w srodowisku sie smieja. To tak jak bys krytykowal psychologie albo kognitywistyke, twierdzac, ze sa bezwartosciowe noboprzeciez Satoshi Kanazawa QED.

    Auch: nie podpieraj sie Sokalem, plz. Sokal nie jest anty-feminista. Przeciwnie, wielokrotnie podkresla, ze dyskryminacja kobiet jest prawdziwym problemem, a bucerka jak Irigaray tylko tylko szkodzi przy rozwiazywaniu problemow, ktore istnieja IRL. Srsly, czytales calego Sokala i nie zrozumiales, co napisal?

    Krotko mowiac: zanim sie zacznie cos krytykowac (and I use the term looosely), trzeba miec o tym chociaz najbardziej rudymentarne pojecie.

    Auch: wtykanie mi w usta strawmenow o fallocentryzmie = fail.

    Mimo to LOL

  15. fronesis
    March 11th, 2010 at 00:07 | #15

    cdesign proponentist :

    Ja też tłukę lingwistki i feministki. Więc chyba też jestem bucem.

    niekoniecznie ale naiwna wiara w weberowski postulat wolnej od nauki wartościowania może ujawniać “ślepą plamkę”, przykładowo nie dostrzeganie oczywistych stwierdzeń homofobicznych.
    Polecam wpis nameste:
    http://nameste.litglog.org/2010/03/nie-jestem-feministka/
    może lepiej ostrożniej z “och jakże przezabawnym” dowcipkowaniem o feminizmie.

  16. fronesis
    March 11th, 2010 at 00:14 | #16

    @mdh
    ja też mogę sobie wpisać, że tłukłem dziś (bez skutku) niedouczonych eurocentryków (często na pograniczu rasizmu kulturowego), ale to chyba nie wnosi wiele do dyskusji.

  17. mdh
    March 11th, 2010 at 01:08 | #17

    @ Sendai:
    Uuu, nie tylko zapomniałaś mi odpisać ale też co wtedy pisałaś. Zatem uuu^2. Skoro jednak chcesz rozpalić ten flejm na nowo nie mam nic przeciwko.

    Zacznijmy od tego, że generalnie to ta pani siedzi sobie po jednej stronie skali a po drugiej kiedyś siedział niejaki Otto Weininger.

    To nie bucerka, to czystej wody oszolomstwo.

    Taa, jakby jedna głupota była mniej głupia od drugiej. Masz coś poza swoim ‘botak’?

    Nie zrozumiales, co wtedy napisalam, a z czego jasno wynikalo, ze nie jestem zwolenniczka Irigaray, no ale po co sie wysilac, jesli sie ma latwy cel i target-rich environment w postaci jej woo?

    Wtedy inaczej śpiewałaś. Gdy zajrzałem do partytury zauważyłem to:

    Jakiej genderowej papki? Bo zakladam, ze nie chodzi o Irigaray etc tylko o jakies inne rzeczy, o ktorych nie masz zielonego pojecia. Bardzo prosze, rozwin. Czuje nadchodzacy lolcontent.

    Może nie potrafię odczytać głębi przekazu. W takim razie przepraszam, może nie dorastam intelektualnie do Twojego poziomu. Jednak z tego co ja zrozumiałem to nie o sympatie chodziło, a o genderową papkę w językoznawstwie której według Ciebie Irigaray nie produkuje, a ja się czepiam czegoś innego o czym nie mam pojęcia.
    Czy coś przeoczyłem, czy Ci się jednak zapomniało co się pisało, a teraz odwracasz kota ogonem i wymyślasz żałosne uniki.

    Tak jak napisalam wtedy, nie masz pojecia, o czym piszesz, bo, uwaga, sensjacja: Irigaray nie jest w zaden sposob reprezentatywna ani dla lingwistycznego ani dla genderowego mainsteamu.

    Reprezentatywna? Pewnie i tak źle interpretuję tę głęboką myśl jaką mnie uraczyłaś, ale dla mnie to bzdura to co napisałaś. Chyba jednak poza ten ‘wstęp do…’ daleko nie wyszłaś. Zacznijmy od tego, że poproszę najpierw o definicję genderowego i lingwistycznego mainsteamu. Bez tego to możemy sobie tak bzdurzyć czy Hegel jest bardziej majstremowy, a może Schelling, albo być może Fichte, albo w ogóle żaden z nich tylko Bentham a reszta nie.
    Faktem jest, że ma tak dużo cytowań i w kontekście o którym rozmawialiśmy jest na tyle istotna, że sorry ale nie da się tego zbyć – bo wszyscy się z niej śmieją.
    Więc ja poproszę o tą definicję mainsteamu bo to może być przełomowe pod względem swojej wyjątkowości.

    nie podpieraj sie Sokalem, plz. Sokal nie jest anty-feminista. Przeciwnie, wielokrotnie podkresla, ze dyskryminacja kobiet jest prawdziwym problemem, a bucerka jak Irigaray tylko tylko szkodzi przy rozwiazywaniu problemow, ktore istnieja IRL. Srsly, czytales calego Sokala i nie zrozumiales, co napisal?

    Ależ co mi imputujesz? Gdzie ja pisałem, że jestem przeciwko feminizmowi w ogóle (akurat liberalny feminizm to bardzo moja bajka)? Jestem przeciwko postmodernistycznej genderowej papce wbrew pozorom to nie to samo. Zresztą przeczytaj sobie to co wtedy napisałaś i dopiero odpisuj. Sama broniłaś Irigaray a teraz się wycofujesz.

    and I use the term looosely

    Ja to nazywam bredzeniem.

    wtykanie mi w usta strawmenow o fallocentryzmie

    było kpieniem sobie z Twoich tekstów o mojej ignorancji.

  18. March 11th, 2010 at 01:14 | #18

    @ ekologia
    Jako ekolog z nicka (nie tutaj), zawodu, wykształcenia i ideologii sądzę, że autorowi chodziło raczej o zielonych psychopatów (np takich jak w filmie 24 dni później i podobne) oraz naturalnych astromaryjno-muniastych oszołomów niż fachowców zarówno od ekologii i sozologii. Już przestałem mieć emo na punkcie nierozróżniania przez generała czym się zajmuję jako ekolog a czym się zajmują ci od PETA czy grinpisowcy.

  19. mdh
    March 11th, 2010 at 01:20 | #19

    fronesis :

    niekoniecznie ale naiwna wiara w weberowski postulat wolnej od nauki wartościowania może ujawniać “ślepą plamkę”, przykładowo nie dostrzeganie oczywistych stwierdzeń homofobicznych.

    To nie jest wiara. W sytuacji kiedy socjologia rezygnuje z weberowskiego postulatu zamienia się w ideologię. Wtedy mówię, koniec bawienia się w nauke proszę iść i założyć partię, ruch społeczny cokolwiek. To już nie jest nauka i nie powinna być tak traktowana. Co do oczywistych stwierdzeń homofobicznych to chyba się zapędzasz. Prawo do odmienności to także rezygnacja ze szczepienia dzieci i ogólnej opieki medycznej. Równie dobrze może to być nie problem ślepej plamki a przewrażliwienia. Być może to rodzaj testu plam atramentowych Rorschacha. Ja twierdzę, że trzeba zapytać autora co miał na myśli, wy twierdzicie — homofobia. Ja swoją postawę motywuję tak – do chwili uzyskania pewności zawieszam sąd, a Ty fronesis?

    ja też mogę sobie wpisać, że tłukłem dziś (bez skutku) niedouczonych eurocentryków (często na pograniczu rasizmu kulturowego), ale to chyba nie wnosi wiele do dyskusji.

    Piszesz o dyskusji na BdB? Czy masz na myśli coś innego?

  20. March 11th, 2010 at 01:30 | #20

    bart :

    @KNP Lublin:
    No przeca to ci od PISMA BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN IDŹ POD PRĄD. Paweł Chojecki, obecnie rzecznik prasowy UPR.

    O, nawet mają go na tubie:
    http://www.youtube.com/watch?v=45VGgpVpRSI

  21. cdesign proponentist
    March 11th, 2010 at 08:32 | #21

    mdh :

    można próbować się domyślać, że coś może być nie halo. Jednak skoro napisał o bezstresowym nauczaniu, czy powinienem liczyć, że jest za przywróceniem kar cielesnych w szkołach?

    mdh :

    Prawo do odmienności to także rezygnacja ze szczepienia dzieci i ogólnej opieki medycznej. Równie dobrze może to być nie problem ślepej plamki a przewrażliwienia.

    Być może, ale przecież samo zestawienie “słusznych” idei jest bardzo bliskie zawartości kapelusza prawicowych myślicieli. Dlatego jednak, powiedzmy na 90% obstawiam homofobię, może nie “palić zboczeńców na stosach” ale coś w stylu “nie powinni się obnosić ze swoją seksualnością”.

    mdh :

    Powinny zapytać to trochę za mało. Pewnie zapytały bo chyba jest jakiś obowiązek konsultacji, a homełko i tak jest w aptekach.

    No ale co więcej niż konsultacja? Mi się obecność homeo w aptekach też nie podoba, jeszcze mniej mi się podoba, że lekarz coś takiego może polecić nie mówiąc, że to homeo (a jak myślisz, skąd mam ten Engystol do przedawkowania?) ale wiem, że dużo bardziej by mi się nie podobało gdyby o stosowaniu procedur medycznych (nie tylko dopuszczalności, niektóre są i powinny być obowiązkowe) decydowała jakaś rada lekarzy kierując się wyłącznie ich techniczną wartością.

    mdh :

    No i trzeba brać poprawkę, że od czasu procesu z Boiron prof. Gregosiewicz traktuje tą sprawę osobiście więc nie wiem na ile jest to totalny wkurw a na ile to coś więcej.

    Że może być wkurwiony na Boiron czy homeopatów w ogóle to rozumiem, sam bym się wkurwił. Chociaż trzeba przyznać, że wyjątkowo głupio im się podłożył. Co nie zmienia faktu, że walenie oszołomskich filipik na otwarcie artykułu psuje odbiór.

    Mi psuje odbiór. W kimś, kto tematu homeo nie zna i zacznie od takiego artykułu może wywołać wrażenie, że “tej homeopatii to się jakieś straszne oszołomy czepiają”.

  22. bantus
    March 11th, 2010 at 09:25 | #22

    Gammon No.82 :

    A satanasa już widzieli, a?
    http://wiadomosci.onet.pl/2139808,12,szef_watykanskich_egzorcystow_szatan_dziala_w_watykanie,item.html

    Miałem wrzucić z komentarzem, że szatan jak zwykle działa w rozporku, ale temat chyba mi się już nudzi. A rzecz aktualna przez wieki.

  23. March 11th, 2010 at 09:55 | #23

    Ha, ktos to czytal?

    Afery Watergate nie bylo, powtarzam: nie bylo!

    http://wgadowski.salon24.pl/162613,watergate-czyli-lanie-wody

  24. March 11th, 2010 at 09:59 | #24

    RobertP :

    Blaise :
    Ile? Czy po prostu pierdolisz?
    W momencie kiedy z wycieczek do Nowego Świata zrobił się zwyczajny biznes, skala wymiany zmieniła gospodarkę Europy. Historycy i ekonomiści mogą dać Ci lepsze źródła.
    Europa średniowieczna zawsze cierpiała na niedobór kruszców. Pieniądz kruszcowy był drogi, a wartość jego tak stabilna, że umowy czynszowe między wsią a panem feudalnym ustalano raz na wieki. Tymczasem w kilkadziesiąt lat po odkryciu Ameryki nastąpiło istne oberwanie chmury złota i srebra. Armada hiszpańsko-portugalska przywoziła pod koniec XVI wieku kilkunastokrotnie więcej srebra i złota niż na początku. Korona przeznaczała to na utrzymanie mocarstwowej pozycji, a szlachta na konsumpcję. O inwestowaniu nikt nie myślał. Kruszec za pośrednictwem ośrodków finansowych (Antwerpia, Amsterdam, Genewa) rozszedł się po Europie, powodując inflację. Duża podaż srebra i złota spowodowała potanienie pieniądza i skutek był taki, że ceny w roku 1620 były pięciokrotnie wyższe niż w 1520.
    Przedsięwzięcia te związane z handlem kolonialnym były niesłychanie zyskowne. Udział towarów zamorskich w handlu brytyjskim stale wzrastał i wynosił: 1.730.000 funtów lub 30% rocznie w latach 1701-05, 6.100.000 funtów lub 51% rocznie w latach 1770-76, 9.550.000 funtów lub 50% rocznie w latach 1791-95.
    To już nie była wycieczka bandy desperados, tylko regularny biznes, od którego dochodów zależał los całego kraju. I trzeba było o ten biznes dbać, chronić go marynarką, prawem i zadbać, żeby nie wpadał na skały.

    Jesli sie nie myle, to w 1750 roku, niejakie Haiti wytwarzalo 50% francuskiego GNP.

  25. March 11th, 2010 at 11:01 | #25

    Lukasz :

    Już przestałem mieć emo na punkcie nierozróżniania przez generała czym się zajmuję jako ekolog a czym się zajmują ci od PETA czy grinpisowcy.

    A mógłbyś dać jakieś podstawowe rozróżnienia? Bo popkulturowo mi się już bardzo mocno utrwaliło równanie, że ekolog to ten, co chce mi odebrać mój kotlet codzienny, bo bardziej go martwi los krówki niż mój; ten, co sobie gdzieś tam popływa łódką, żeby bronić foczki, przed ludźmi, którym foczki do życia niezbędne; ten, który nie chce, żeby mój banan i chlebek miały muskulaturę ze sterydów etc – w skrócie ten, który zawsze znajdzie sobie jakiś bzdurny problem i będzie próbował go lansować jako zapowiedź katastrofy, która jakoś uparcie nie chce nadejść. I wiem, że to głupie, ale z braku obecności sensownych ekologów w popkulcie, trudno wyjść poza ten obrazek ze Stürmera, stąd chętnie dla odmiany poczytałbym, czym się zajmuje ekolog bez emo.

  26. March 11th, 2010 at 12:46 | #26

    @stąd chętnie dla odmiany poczytałbym, czym się zajmuje ekolog bez emo.

    #ludziektórzyniemielibiologiiwpodstawówce

  27. March 11th, 2010 at 12:52 | #27

    Trystero :

    http://wgadowski.salon24.pl/162613,watergate-czyli-lanie-wody

    Wrzuciłem sobie kolesia do Wikipedii a tam:
    “Kategorie: Polscy dziennikarze • Polscy poeci • Ludzie związani z Krakowem”

    #dziwnymniejest

  28. mdh
    March 11th, 2010 at 13:21 | #28

    cdesign proponentist :

    Być może, ale przecież samo zestawienie “słusznych” idei jest bardzo bliskie zawartości kapelusza prawicowych myślicieli. Dlatego jednak, powiedzmy na 90% obstawiam homofobię, może nie “palić zboczeńców na stosach” ale coś w stylu “nie powinni się obnosić ze swoją seksualnością”.

    No i tu właśnie się różnimy. Zgadzam się nie najlepiej to brzmi. Ja jednak nie obstawiam. Wolę wstrzymać się w osądem. Znaczy najpierw pytać potem strzelać. Zwłaszcza, że wyraźnie zaznacza, że chodzi mu o krąg ‘postmodernistycznego relatywizmu’ i o większość jałowych prac z zakresu wymienionych dziedzin ale nie o wszystkie. Być może błąd polega w rozłożeniu nacisku i błędnym założeniu co do absolutnego prymatu postmodernizmu w wyżej wymienionych dziedzinach.
    Zresztą ja sam jestem krytykiem praktycznie wszystkich pomysłów feminizmu i lingwistyki-lingwistyki prowadzonej w duchu postmodernistycznym. Zatem jeśli chodzi o postmodernizm jetem przeciwko feminizmowi i lingwistyce. Co akurat nie znaczy, że jestem przeciwko tak w ogóle. (Czego nie zrozumiała Sendai, ale czego oczekiwać od kogoś, kto obsesyjnie posługuje się capsem.)
    Zatem akurat tutaj lepiej chyba wyluzować niż od razu wytaczać armaty, kierując się ‘obstawianiem’.

    No ale co więcej niż konsultacja? (…) wiem, że dużo bardziej by mi się nie podobało gdyby o stosowaniu procedur medycznych (nie tylko dopuszczalności, niektóre są i powinny być obowiązkowe) decydowała jakaś rada lekarzy kierując się wyłącznie ich techniczną wartością.

    Nie bardzo wiem do czego zmierzasz. No tak się składa, że o stosowaniu procedur medycznych decyduje rada lekarzy kierując się ich wyłącznie techniczną wartością. Oczywiście pacjent ma wybór czy podjąć leczenie poprzez zastosowanie konkretnych procedur(ale chyba też nie we wszystkich przypadkach). Za o stosowaniu czyli konstruowaniu instrukcji technicznych co i jak robić w danej sytuacji to kto ma decydować jak nie lekarze kierując się wyłącznie techniczną przydatnością procedury? Jakie inne kryterium sobie wyobrażasz? Religijne (nie, transfuzji nie, bo Pan Buk zakazał)? Kaprys pacjenta (znaczy wziernikowania nie róbmy bo nieprzyjemne, proszę mnie tylko osłuchać stetoskopem)?
    Możesz rozwinąć? Jakoś mi się zdaje, że tym razem to palnąłeś głupotę.

    Chociaż trzeba przyznać, że wyjątkowo głupio im się podłożył.

    Żartujesz? Prawda?

    Mi psuje odbiór.

    I od tego trzeba było zacząć.
    Zaś artykuł traci ze względu na emocjonalne stanowisko autora. Gdyby tekst był napisany bez emo zyskałby zdecydowanie.

  29. RobertP
    March 11th, 2010 at 13:59 | #29

    Takie pyrrusowe zwycięstwo
    Dorota Nieznalska – raz już skazana i raz uniewinniona – nie będzie miała trzeciego procesu za obrazę uczuć religijnych. Sąd uniewinnił artystkę.
    http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,7649764,Nieznalska_uniewinniona__procesu_nie_bedzie.html

    Po DZIEWIĘCIU LATACH włóczenia po sądach, no chyba, że prokuratura w pogoni za sławą wniesie kasację, wtedy może być i dziesięć lat. Można się nieźle wkurwić tekstami z “Misia”

    Obrona argumentuje, że krzyż nie był nawet poświęcony. Więc skąd pewność, że obrażono symbol katolicki.

    – A gdyby to był krzyż gdzieś w polu, na anonimowym grobie, gdzie zginął jakiś żołnierz? Gdyby nie było tam w ogóle księdza, tylko koledzy, towarzysze broni, to co?
    http://wyborcza.pl/1,82709,7649347,Memento_dla_artystow.html

  30. buźka
    March 11th, 2010 at 14:01 | #30

    @ bantus:
    No nudzi, nudzi. Ale jak czytam, że koleś miał do czynienia z 70 tysiącami opętania to mi boki ścika ze śmiechu. Od pełnoletności wychwytuje prawie 3 przypadki dziennie… Czy to się kwalifikuje już na jakąś psychozę?
    To samo piszą na wyborczej, ale nie chce mi się guglać źródła takich ciekawostek.

  31. bantus
    March 11th, 2010 at 14:25 | #31

    buźka :

    Od pełnoletności wychwytuje prawie 3 przypadki dziennie… Czy to się kwalifikuje już na jakąś psychozę?

    Myślę, że laski na to lecą. Oazowiczki, czy neonki, czy jakieś tam inne rozgrzewane miłością Pana.

  32. March 11th, 2010 at 14:36 | #32

    eli.wurman :

    Wrzuciłem sobie kolesia do Wikipedii a tam:
    “Kategorie: Polscy dziennikarze • Polscy poeci • Ludzie związani z Krakowem”

    Przydalaby się kategoria “ludzie, którzy sami sobie napisali notkę”.

  33. eptesicus
    March 11th, 2010 at 15:05 | #33

    Marceli Szpak :

    A mógłbyś dać jakieś podstawowe rozróżnienia?

    ekolog to naukowiec, tak jak geolog, fizjolog, hydrolog, zoolog i wszelki inny -olog. Czym się taki ekolog zajmuje, można przeczytać choćby tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Ecology Ot i cała tajemnica nazwy.

    ciekawe, że w Polsce profesjonalne organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną przyrody, różnorodności biologicznej, zagrożonych gatunków itd. itp. unikały do niedawna nazywania siebie “organizacjami ekologicznymi”, wolały określenia “organizacje przyrodnicze” i tym podobne. Tak robiły i Klub Przyrodników i “Salamandra” i OTOP. Z jednej strony chyba po to, żeby podkreślać iż “ekologia” to nauka, dział biologii – a oni nie są naukowcami, tylko praktykami korzystającymi z osiągnięć m.in. ekologii (ale najczęściej wykle biologami z wykształcenia), zwłaszcza, że u zarania tych NGOsów już rozkwitało oszołomstwo, zawłaszczające tę nazwę (podobnie jak zawłaszczał ją biznes, państwo i samorządy – ekologiczne jest przecież wszystko, z butami i samochodami włącznie). Z drugiej strony po to, żeby odróżnić się właśnie od zielonego oszołomstwa. Dzisiaj chyba napór popkultury zrobił swoje i organizacje te – aby lud pojął w ogóle czym się zajmują – nie wzbraniają się aż tak, przed klasyfikowaniem ich jako “ekologicznych”. Wszak w oczach ludu ciemnego zajmują się tym samym (“obrona żabek”, “ratowanie ptaszków”) co organizacje o bardziej obciachowych nazwach, jak Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot. To, że za działaniami tych pierwszych NGOsów stoi twadra nauka, schodzi na plan dalszy, wobec aberracyjnej ideologii typu “ekologii głębokiej” (na ile głębokiej? 2 metry? 15 metrów?).

    Ale też czasy się zmieniają, liczy się siła i profesjonaliści nie wahają się wchodzić w sojusze ze stereotypowymi “zielonymi”, skoro ważny jest efekt końcowy. Klasyczny przykład to Dolina Rospudy, gdzie setki profesorów, doktorów itp. mogło sobie pisać listy, Państwowa Rada Ochrony Przyrody (gdzie z pewnością zasiadają m.in. EKOLODZY zgodni z pierwszą, nie-popkulturową definicją) pisać stanowiska, ekspertyzy, a największą ekonomiczno-przyrodniczą głupotę (i zbrodnię) ostatniej dekady zatrzymał dopiero Greenpeace, który narobił porządnego szumu z elementami zaczerpniętymi z klasycznego zestawu stereotypów o “zielonych” – z przykuwaniem się do drzew na czele. To, że wcześniej NGOsy zleciły też wykonanie ekspertyz, które robili zawodowi przyrodnicy, oczywiście uszło uwadze ludu, podobnie jak te listy profesorów wszelakich do Brukseli.

    na zachodzie nie ma problemu z nazewnictwem, bo organizacji takich nigdy nie nazywa się “ekologicznymi” – taki działacz, niezależnie od tego czy problemy którymi się zajmuje są sensowne czy nie, czy mają umocowanie w nauce czy nie, określany jest mianem “environmentalist”, “conservationist” ale bodaj nigdy “ecologist”, to ostatnie zarezerwowane jest dla naukowca. Z rolnictwem to samo – u nich jest “organic farming”, u nas “rolnictwo ekologiczne”. To polska aberracja. WWF, duża profesjonalna organizacja, zajmująca się bynajmniej nie (cytuję ;-) bzdurnymi problemami, a projekty np. ochrony zagrożonych gatunków czy ekosystemów realizuje we współpracy z poważnymi naukowcami, nie nazywa się “ecological organization”, ale jej polski oddział – niestety tak.

    dodatkowego syfu robi dodatkowo wrzucanie tu do jednego worka organizacji zajmujących się “prawami zwierząt”, dobrostanem zwierząt (animal welfare) typu PETA, ludowi to wszystko jedno

  34. buźka
    March 11th, 2010 at 15:12 | #34

    @ bantus:
    No i właśnie to te 3 laski dziennie są opętane :D
    Pogratulować księdzu, skoro ma 85 lat i ciągle sprawnie egzorcyzmuje szatana.

  35. janekr
    March 11th, 2010 at 15:19 | #35

    Sendai :

    Irigaray nie jest w zaden sposob reprezentatywna ani dla lingwistycznego ani dla genderowego mainsteamu.

    A pani Kopcewicz od “matematyka feministyczna to by było coś, że to jest właśnie to, czego szukałam” jest w mejnstrimie feministycznym?

    http://www.krytykapolityczna.pl/Wywiady/Dlaczego-warto-studiowac-gender-studies/menu-id-77.html

  36. jabiru
    March 11th, 2010 at 15:30 | #36

    Marceli Szpak :

    A mógłbyś dać jakieś podstawowe rozróżnienia? Bo popkulturowo mi się już bardzo mocno utrwaliło równanie, że ekolog to ten, co chce mi odebrać mój kotlet codzienny, bo bardziej go martwi los krówki niż mój; ten, co sobie gdzieś tam popływa łódką, żeby bronić foczki, przed ludźmi, którym foczki do życia niezbędne; ten, który nie chce, żeby mój banan i chlebek miały muskulaturę ze sterydów etc – w skrócie ten, który zawsze znajdzie sobie jakiś bzdurny problem i będzie próbował go lansować jako zapowiedź katastrofy, która jakoś uparcie nie chce nadejść. I wiem, że to głupie, ale z braku obecności sensownych ekologów w popkulcie, trudno wyjść poza ten obrazek ze Stürmera, stąd chętnie dla odmiany poczytałbym, czym się zajmuje ekolog bez emo.

    “Ekolog bez emo” może zastanawiać się jakie skutki może mieć zabicie kilkudziesięciu tysięcy młodych fok. Na przykład, jak zmieni się struktura wiekowa i liczebność populacji, jeżeli polowania będą trwały przez kolejne 10 lat. Może stworzyć model, który będzie przewidywał ile młodych fok rocznie można zabić, żeby utrzymać liczebność populacji na określonym poziomie. Albo badać, jak liczebność fok wpływa na połowy ryb i produkcję fitoplanktonu. Ekolog behawioralny może zastanawiać się jak potoczą się dalej losy samic, które straciły młode i samic, które przez kilka miesięcy opiekują się potomstwem (np. kiedy zajdą w następną ciążę i czy opieka rodzicielska wpływa na przeżywalność dorosłych).

    Wielu “ekologów bez emo” ma milutkie, konserwatywne poglądy, podobne do Twoich. EkoLOGIA tworzy jednak wiedzę, na podstawie której niektórzy “ekologiści” albo “zieloni” (u nas ma to złe konotacje, więc utarło się “ekolodzy”), robią się emo i kwestionują konserwatywne przekonania. Można wyliczyć (ekoLOGIA), że z tego samego kawałka ziemi wyżywi się więcej ludzi, jeżeli będą wegetarianami, niż gdy będzie się tam wypasać “krówki” i później je zabijać i zjadać. Na to nawarstwiają się różne kwestie etyczne, np. czy cierpienia krów i kurczaków powinno się w ogóle uwzględniać (i jak) w rachunkach. Polityczne, np. czy twój “kotlet codzienny” jest ważniejszy, niż niecodzienna garść pszenicy dla Abdulacha. Filozoficzne, np. czy w ogóle powinniśmy przejmować się bioróżnorodnością – powiększyć pastwisko dla krów kosztem mokradła, gdzie żyją rzadkie ślimaki?

  37. March 11th, 2010 at 15:31 | #37

    mdh :

    Taa, jakby jedna głupota była mniej głupia od drugiej. Masz coś poza swoim ‘botak’?

    Tak, jedna glupota moze byc mniej glupia od drugiej. Srsly trzeba ci tlumaczyc takie rzeczy?

    Wtedy inaczej śpiewałaś. Gdy zajrzałem do partytury zauważyłem to:
    Jakiej genderowej papki? Bo zakladam, ze nie chodzi o Irigaray etc tylko o jakies inne rzeczy, o ktorych nie masz zielonego pojecia. Bardzo prosze, rozwin. Czuje nadchodzacy lolcontent.

    Może nie potrafię odczytać głębi przekazu. W takim razie przepraszam, może nie dorastam intelektualnie do Twojego poziomu. Jednak z tego co ja zrozumiałem to nie o sympatie chodziło, a o genderową papkę w językoznawstwie której według Ciebie Irigaray nie produkuje, a ja się czepiam czegoś innego o czym nie mam pojęcia.

    Nie rozumiesz po polsku serio?
    “Jakiej genderowej papki? Bo zakladam, ze nie chodzi o Irigaray etc (KTORA JEST GENDEROWA PAPKA, paptrz poprzednie zdanie: nie rozumiesz odniesiena do poprzedniego zdania w ciagu zdan? Srsly, nie moj problem) tylko o jakies inne rzeczy, o ktorych nie masz zielonego pojecia (nadal nie masz). Bardzo prosze, rozwin (nie rozwinales; stworzyles idiotyczna generalizacje i armie strawmenow). Czuje nadchodzacy lolcontent (nadszedl).”

    Jasniej?

    Reprezentatywna? Pewnie i tak źle interpretuję tę głęboką myśl jaką mnie uraczyłaś, ale dla mnie to bzdura to co napisałaś. Chyba jednak poza ten ‘wstęp do…’ daleko nie wyszłaś.

    OK OK, jak sie jest ignorantem to sie nie wyjdzie daleko poza ad hominem, ale srsly? mogles chociaz udawac, ze sie starasz. Zabolal ten wstep az tak bardzo?

    Zacznijmy od tego, że poproszę najpierw o definicję genderowego i lingwistycznego mainsteamu. Bez tego to możemy sobie tak bzdurzyć czy Hegel jest bardziej majstremowy, a może Schelling, albo być może Fichte, albo w ogóle żaden z nich tylko Bentham a reszta nie.
    Faktem jest, że ma tak dużo cytowań i w kontekście o którym rozmawialiśmy jest na tyle istotna, że sorry ale nie da się tego zbyć – bo wszyscy się z niej śmieją.
    Więc ja poproszę o tą definicję mainsteamu bo to może być przełomowe pod względem swojej wyjątkowości.

    To nie moj problem, jesli nie rozumiesz, co to mainstream. Auch: porownywanie do filozofii, hurrdurr. Auch: oczywiscie, sluszna analogie do miejsca Kanazawy w kognitywistyce oczywiscie pominales. Czemu mnie to nie zaskakuje? Bo z nie-strawmanem sie tak latwo nie wygrywa?

    Ależ co mi imputujesz? Gdzie ja pisałem, że jestem przeciwko feminizmowi w ogóle (akurat liberalny feminizm to bardzo moja bajka)?

    Chyba sobie zarty stroisz. Kilkadziesiat centymetrow wyzej piszesz, jak tluczesz “feministki i lingwistow”. No i?

    wtykanie mi w usta strawmenow o fallocentryzmie

    było kpieniem sobie z Twoich tekstów o mojej ignorancji.

    Jesli “kpienie” = “tworzenie strawmena, z ktorym nastepnie sie dzielnie walczy, a dookola slychac energiczne fap fap fap” to tak, zgadzam sie.

  38. March 11th, 2010 at 15:34 | #38

    @ Marceli Szpak

    eptesicus już ładnie napisał – ja bym zawarł w 2-3 zdaniach, więc jemu lepiej wyszło. Dorzuć jeszcze do pop zdrową żywność, homeopatię, zielarstwo, naprawę DNA modlitwą. Co ciekawe astromaria nie zauważa, że mieści się w szerokiej kategorii również depopulacja, przed którą się broni (bo mniej ludzi będzie wydychało mniej co2) i generalnie cała walka z GO.

    A zawodowiec ekolog np gania nietoperze i bada ich preferencje siedliskowe, wpływ czynników środowiskowych na sukces rozrodczy, wpływ zmiany klimatu na cykle rozrodcze gryzoni, wpływ liczebności drapieżników na cykliczność występowania ofiar itd.

  39. PPB
    March 11th, 2010 at 15:38 | #39

    eptesicus :
    ekolog to naukowiec, tak jak geolog, fizjolog, hydrolog, zoolog i wszelki inny -olog.
    To może zacząć promować określenie “ekofil”? Różnica znaczeniowa byłaby taka sama jak w przypadku pedagoga i pedofila.

  40. vauban
    March 11th, 2010 at 15:43 | #40

    PPB :

    To może zacząć promować określenie “ekofil”? Różnica znaczeniowa byłaby taka sama jak w przypadku pedagoga i pedofila.

    Trochę nieostre, ale mogłoby być. Ja proponuję “ekomani”, l.poj. ekoman jak narkoman.

  41. March 11th, 2010 at 15:49 | #41

    @ PPB:
    @ vauban:

    Ekologista. Bo to bardziej ideologia niż nauka – jak kapitalista, komunista, socjalista.

  42. cdesign proponentist
    March 11th, 2010 at 15:49 | #42

    mdh :

    No i tu właśnie się różnimy. Zgadzam się nie najlepiej to brzmi. Ja jednak nie obstawiam. Wolę wstrzymać się w osądem. Znaczy najpierw pytać potem strzelać.

    Różnimy się też w tym, że dla mnie to n-ty tekst z takim czy podobnym emo i po prostu skończyłem dawać mu benefit of doubt na bucerskie odjazdy.

    mdh :

    No tak się składa, że o stosowaniu procedur medycznych decyduje rada lekarzy kierując się ich wyłącznie techniczną wartością.

    I przerwanie ciąży jest zabronione z powodu syndromu postaborcyjnego? Nigga, pliz.

    mdh :

    Za o stosowaniu czyli konstruowaniu instrukcji technicznych co i jak robić w danej sytuacji to kto ma decydować jak nie lekarze

    Nie o konstruowaniu instrukcji tylko o tym czy dana procedura ma być zabroniona, dopuszczalna i pod jakimi warunkami, obowiązkowa i w jakich sytuacjach. Lekarze tu oczywiście dają opinię ale już nie decydują.

    mdh :

    Religijne (nie, transfuzji nie, bo Pan Buk zakazał)? Kaprys pacjenta (znaczy wziernikowania nie róbmy bo nieprzyjemne

    Też. I to się dzieje: choćby aborcja jest zakazana dlatego, że dla (teoretycznej) większości naszych rodaków jest to procedura moralnie niedopuszczalna. Ja się z tym nie zgadzam ale tym razem to oni przegłosowali nas.

    Kaprys pacjenta też często decyduje: nie można zmusić pacjenta np. do poddania się operacji przepukliny albo odwykowi od palenia papierosów. Można natomiast do pewnych szczepień czy hospitalizacji przy gruźlicy (mniejsza o praktyczną realizację, przepis jest).

    I o takich rzeczach nie decydują lekarze. A ja uważam, ale to jest tylko moja tylko opinia – nie mam żadnych dowodów na jej słuszność – że lepiej będzie, żeby dalej decydowali o tym politycy w sposób mniej więcej taki jak obecnie. Nawet jeśli ceną za to będzie oscillococcinum w aptece.

    mdh :

    Chociaż trzeba przyznać, że wyjątkowo głupio im się podłożył.

    Żartujesz? Prawda?

    Niby dlaczego miałbym żartować? Sądząc z tego napisał, że firma B. sobie kupiła zapis w ustawie nie umiejąc tego udowodnić. Nie wiem jak chcesz to nazwać, ja to nazywam wyjątkowo głupim podłożeniem.

  43. Gammon No.82
    March 11th, 2010 at 16:00 | #43

    mdh :

    No tak się składa, że o stosowaniu procedur medycznych decyduje rada lekarzy kierując się ich wyłącznie techniczną wartością.

    Nie. Nie istnieje coś takiego, jak “wyłącznie techniczna wartość”, ani w medycynie, ani poza.

  44. March 11th, 2010 at 16:28 | #44

    @mdh, analiza dyskursu:

    Chyba jesli “pastwienie sie” definiujesz jako “pierdolic bez sensu, o rzeczach, o ktorych nie mam pojecia, robiac przy tym dziarska mine mainsplanatora”. HILARIOUS.

    Pastwienie definiuje następująco. Złośliwe drwienie z bzdur. Więc zamiast kompulsywnie używać kapslocka zechciej odpowiedzieć czyja jest ta definicja języka naturalnego. Tak się nieszczęśliwie składa, że akurat nie mam problemu z dostępem do literatury, więc bardzo jestem ciekaw kto to wymyślił taką koślawą definicję, bo ni cholery nie kojarzę. Papiery na stół. Masz coś czy to tylko takie smętne pierdzenie?

    W dyskusji taktyka mdh mieszanka argumentow ad hominem, z tonu oraz domagania sie od rozmowcy wypelniania wszelki luk w jego wiedzy. Mdh nie sprawdza nic sam, caly ciezar dostarczenia dowodu (ze niebo jest niebieskie) przenoszac na rozmowce, dzieki czemu nie musi nic robic, jednoczesnie obarczajac rozmowce wina za brak efektywnej komunikacji.

    Zacytowalam ewolucje, zeby LOLac z Twojej niekonsekwencji, co czynie nadal. LOL.

    Och, ewoluowanie języka to nie jest kwestia zacytowania dla lolowania. To conditio sine qua non dla całej masy dynksów w językoznawstwie i okolicach. Pominięcie tego to jest dopiero lol. Hehehe. Ty ze mnie lolasz?
    Kto wspominal o jablkach i innych owocach wczesniaj? LOL. Chyba ze masz taki hardon na logike ktorakolwiek i jezyki formalne, ktore sa lepsze bo bardziej anuszkowe, LOL.

    Ooo, wycofujemy się rakiem? Nieładnie. Otóż tam nic nie zrozumiałaś różnicy pomiędzy naukami przyrodniczymi a matematyką tak samo je klasyfikując. Nie zrozumiałaś też na czym polega różnica z wnioskowaniami. Dedukcja nie jest ‘lepsza’ od indukcji tutaj rzecz w logice się kryje. Niestety językoznawcy mają jej skrócony kurs, a szkoda. Zaś właściwie dlaczego matematyki nie można uprawiać jak nauk przyrodniczych, można. Czy taka matematyka byłaby gorsza oczywiście, że nie. W ogóle co to za pomysł z tym ‘lepsza’ czy ‘gorsza’?(Niestety pomysł nie jest mój “Pi in the Sky. Counting, Thinking and Being” John D. Barrow) .
    Poza tym gdzie ja pisałem, że są lepsze? Języki formalne? Języki sztuczne? Poproszę o definicje bo zaczynam mieć uzasadnione podejrzenia, że nie wiesz o czym piszesz.
    Ooo, powiedziales Wittgenstein! Dlugie nazwisko! Auch: wprowadzenie do wstepu do jezykoznawstwa.

    Zamiast odniesc sie do argumentow, mdh zmienia temat, zadajac wiekszej ilosci definicji. Stosuje taktyke “udawania glupiego”, domagajac sie od rozmowcy, zeby spedzal olbrzymie ilosci czasu dostarczajac mu informacji, o ktorych albo dobrze wie, albo powinien wiedziec.

    Auch: i może jeszcze napiszesz mi, że wiedzą o co z tym Wittgensteinem chodziło? Miałem napisać not, ale pobawmy się. Ty wiesz o co Wittgensteinowi chodziło? ;)

    Mdh zarzuca rozmowcy ignorancje, jednoczesnie zachowujac sie protekcjonalnie, poprzez pytanie sie o oczywistosci, jak poglady Wittgensteina na jezyk, w ten sposob wzmacniajac swoj przekaz, ze rozmowca jest ignorantem. Zadnych argumentow merytorycznych.

    YHY HILARIOUS. Jakiej genderowej papki? Bo zakladam, ze nie chodzi o Irigaray etc tylko o jakies inne rzeczy, o ktorych nie masz zielonego pojecia. Bardzo prosze, rozwin. Czuje nadchodzacy lolcontent.

    mdh zaczyna mozolna konstrukcje gigastrawmana, na ktory skladaja sie strawman prawa noga, strawman lewa noga i rozowy Power Ranger.

    Niestety bardzo źle zakładasz,bo tutaj głownie o Irigaray chodzi,

    mdh kompletnie ignoruje, ze rozmowca w poprzedniej wypowiedzi uznal Irigaray za papke. Przyznanie tego byloby szkodliwe dla mobilnosci gigastrawmena. Rozowy Ranger moglby ucierpiec.

    za to nie mylisz się co do lolkontentu. Pytanie jak dobrze Ty znasz Irigaray.

    mdh po raz kolejny zachowuje sie protekcjonalnie i nie majac po temu zadnych podstaw (nie liczac wlasnej arogancji) zarzuca rozmowcy ignorancje. Gigastrawman dostaje tarcze i Czarnego Rangera.

    Mniemam, że słabo, prawdopodobnie tylko z jakiegoś wprowadzenia do teorii genderu, bo nie dawałabyś mi w innym przypadku takiej okazji do krytyki.

    Rozmowca nie dal okazji do krytyki, piszac, ze Irigaray jest papka, czego mdh nie przyjal do wiadomosci, bo nie mialby wiecej nic do powiedzenia. Sprawdzic, czy kojarzy chociaz z nazwiska kogos innego od genderu niz garstke ludzi z pomo.

    Zacznijmy od tego, że generalnie to ta pani siedzi sobie po jednej stronie skali a po drugiej kiedyś siedział niejaki Otto Weininger.

    mdh zbliza sie tak bardzo do reductio ad Hitlerum, jak to tylko mozliwe bez natychmiastowego wysmiania przez pozostalych uczestnikow dyskusji.

    Tylko, że ten pan był na tyle przyzwoity by palnąć sobie widowiskowo w łeb po wydaniu swojej ‘ekhm, ehkm’ książki.

    mdh prezentuje tzw #prawicowepoczuciehumoru.

    (OK, nie chodziło o przyzwoitość. W Wiedniu na początku XX wieku samobójstwa były ‘modne’. Zresztą jego samobójstwo zrobiło mu bardzo dobrze na popularność, tech chyba chciał, ale że ta sztuczka wychodzi tylko raz to nie miał okazji świętować sukcesu.)

    mdh znowu zachowuje sie protekcjonalnie (auch: mansplaining). Wiecej mainsplainingu moglo zostac osiagniete przez dodanie:
    “W Wiedniu na poczatku XX wieku samobojstwa byly, podobnie jak w czasach Wertera, ‘modne’.

    (Auch: sprawdzic, co ze scare quotes)

    Wracając do pani Irigaray. Znaczną cześć jej prac można a nawet należy potraktować jako pierwszej wody hochsztaplerstwo intelektualne. Zresztą bądźmy szczerzy, tak jest w przypadku znacznej części filozofii z okolicami kleconych pokątnie na dziwnych wydziałach przez ludzi którym brak było talentu, żeby zając się czymś przyzwoitym w dziedzinie która sobie wybrali.

    mdh buduje Swietlny Miecz dla Gigastrawmana. Zoty Ranger rozwaza rozmowe o prace. Auch: “pani Irigaray” = protekcjonalne.
    mdh wypowiada sie w pierwszej osobie liczbie mnogiej, co ma go zblizyc do uczestnikow dyskucji oraz ustawic go w pozycji “zyczliwego wujka” — nie bez znaczenia idiotyczne anecdata na koncu wypowiedzi.

    W nastepujacym paragrafie mdh zajmuje sie glownie onanizmem intelektualnym, odkrywaniem Ameryki (tzw Captain Obvious), oraz traktowaniem uczestnikow dyskucji/rozmowcy jak kompletnych ignorantow.
    Mozna by przypuszczac, ze rozmowca, gdyby byl istotnie zwolennikiem Irigaray, wiedzialby dosc dokladnie, jakie jest jej stanowisko. Przyjecie do wiadomosci, ze rozmowca moze wiedziec cokolwiek zaburzyloby uklad Gigastrawmana i wytracilo Rozowemu Rangerowi stery z reki, wobec czego mdh dalej brnie w mansplaining.
    (Sprawdzic ktora opcja:
    mansplaining: mdh uznaje rozmowce za ignoranta, wyjasnia oczywistosci
    Captain Obvious: oczywistosci sa dla mdh nowymi i swiezo poznanymi faktami, czuje potrzebe wyjasniania wszystkim)

    Moje niepochlebne, delikatnie mówiąc, zdanie wynika z ogromnej ilości bzdur. Zacznijmy może od najsmaczniejszego fragmentu, który akurat już wybrali Sokal i Bricmont w „Modnych bzdurach”. Otóż np. Twoja wspaniała Luce Irigaray wymyśliła, że fizyką całą fizycy zajmują się ‘bardziej’ bo to męska dziedzina, a płyny to ‘kobieca’ i dlatego jest dyskryminowana (sic!).
    „The privileging of solid over fluid mechanics, and indeed the inability of science to deal with turbulent flow at all, she attributes to the association of fluidity with femininity. Whereas men have sex organs that protrude and become rigid, women have openings that leak menstrual blood and vaginal fluids… From this perspective it is no wonder that science has not been able to arrive at a successful model for turbulence. The problem of turbulent flow cannot be solved because the conceptions of fluids (and of women) have been formulated so as necessarily to leave unarticulated remainders.”
    Może jeszcze jakiś ciekawy cytat? Proszę.
    „Is E=mc2 a sexed equation?…Perhaps it is. Let us make the hypothesis that it is insofar as it privileges the speed of light over other speeds that are vitally necessary to us. What seems to me to indicate the possible sexed nature of the equation is not directly its uses by nuclear weapons, rather it is having privileged what goes the fastest…”
    Mało lolkontentu?
    „If the identity of the human subject is defined in the works of Freud by a Spaltung, this is also the word used for nuclear fission. Nietzsche also perceived his ego as an atomic nucleus threatened with explosion. As for Einstein, the main issue he raises, in my mind, is that, given his interest in accelerations without electromagnetic re-equilibrations, he leaves us with only one hope, his God.”
    W ogóle jej spojrzenie na naukę to jedna wielka kpina. Co trzeba brać, żeby mieć, aż takie złe jazdy?
    To jeszcze nic, w porównaniu do tego co ona wypisuje ogólnie o filozofii i jakie stawia tezy także w obrębie kultury. Cały zaś problem w tym, że są ludzie dla których to jest poważna sprawa. Przecież ten cały gender-bełkot pozostaje bełkotem niezależnie od tego gdzie się to gówno ciągnie. Ja może jeszcze byłbym w stanie to przełknąć, gdyby to były smutki humanistów gdzieś na obrzeżach wydziałów filologii. Tyle, że to coś pakuje się do filozofii, wchrzania granty, którymi mógłby się pożywić o wiele ciekawsze zagadnienia w zamian produkując lolkontent. Taki właśnie jak powyżej. Co więcej gender-bełkot stawia pewne tezy, które są do sprawdzenia (jak się dobrze poszuka to się znajdzie przypadki potwierdzające bzdurność pewnych genderowych pomysłów) tyle, że akurat to ma małe znaczenie. Inna kwestią jest także wyjściowe założenie ‘kultura i tylko kultura’ uwarunkowania biologiczne są w tym przypadku praktycznie całkowicie zepchnięta w dalszy plan, co jest żenującym powrotem w jakieś XVIII wieczne klimaty.

    mdh konstruuje mala armie chibi strawmanow, ktorymi bedzie kierowac Zolty Ranger.
    (Sprawdzic, czy uzycie ustepu o grantach jako ad hominem mozliwe; przyklad uzycia: “I co, pysiu, nie dostales grantu? Aw”)
    (Sprawdzic, czy przesladowanie mezczyzn)

    Uzycie duzej ilosci cytatow (sprawdzic, czy nie wyrwane z kontekstu) ma dodawac wiarygodnosci.

    Dalszą szczegółową krytykę sobie daruję, w tej chwili. Jednak jeśli zachodzi taka konieczność to mogę tłuc bucowatego gendera z Irigaray na czele przez cały tydzień, bo jest po czym jechać.

    mdh wypuszcza Gigastrawmana i chibi!strawmany na miasto, zeby straszyly przechodniow. Jesli na czele “genderu”, ktory mdh z koniecznosci (cf strawman) interpretuje jako jednolity ruch, majacy nieustannie te same cele, i nie zmieniajacy sie od lat, nie stoi Irigaray (reality check: nie stoi, auch; ruchu, ktorego nie ma), mdh nie mialby czego krytykowac, bo o niczym innym nie ma pojecia (sprawdzic: czy wobec tego o Irigaray ma pojecie? Moze nie miec).

    (no jest przecież jej atak na fallocentryczny dyskurs, coś tam z językiem kobiecym czy coś takiego – kiepsko akurat to pamiętam, ale mogę sobie przypomnieć moje stare flejmy).

    mdh nieprowokowany zaczyna krecic sie dookola fallocentryzmu (sprawdzic: czy mial taki problem wczesniej? odpowiedz w starych flejmach). mdh zdradza po raz kolejny swoja ignorancje, prymitywizm i eurocentryczny bias, mieszajac do swojej obsesji zupelnie niewinne zjawisko, jakim jest w niektorych jezykach m in dalekowschodnich “jezyk kobiet” (sprawdzic, czy kwestionuje istnienie <— lolcontent)

    Serdecznie polecam rowniez:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Dunning%E2%80%93Kruger_effect

    Ale to dla mnie czy Ty sama polecasz sobie?

    Argumenty mdh sprowadzaja sie do “NO U!!1!!”. Pierwotna hipoteza potwierdzona LOL.

    Skoro zaś jesteśmy przy ignorancji to będąc filozoficznym seksistowskim bucem dodam, że według fallocentrycznych wzorców pisanie ‘kapslokiem’ jest źle widziane i traktowane jako przejaw braku szacunku. Nie wspomnę o śmiesznym zarzucaniu niekompetencji zamiast uczciwej argumentacji.

    Powraca obsesja mdh, fallocentryzm (serio sprawdzic stare flejmy). Argument z tonu – mdh czuje sie zagrozony tym, ze ktos sie z nim nie zgadza i kwestionuje jego kompetencje, wobec czego stara sie przejac kontrole nad dyskusja przez narzucenie rozmowcy/rozmowcom swoich regul. “Bede cie sluchac tylko, jesli powiesz wszystko tak, jak ja chce”, oglasza mdh, kiedy armia chibi!strawmanow i Gigastrawman terroryzuja miasto.
    Argument z tonu jest proba egzekucji przywileju oraz wyrazem merytorycznej bezradnosci mdh.

    Oczywiście, żeby nie było obsłużę się sam i zaraz dokonam dekonstrukcji tych szowinistycznych zasad netykiety. Są one bowiem wyrazem fallocentryzmu, a niechętne przyjmowanie kapslokowanie wynika z głęboko zakorzenionej w kulturze Internetu (którego twórcami byli mężczyźni) atawistycznej samczej fiksacji na punkcie wielkości penisa. Tak jest dobrze? ;)

    Strawman, argument z tonu, wiecej strawmanow, pasywnie-agresywny emotikon, ktory ma pokazac uczestnikom dyskusji, ze mdh jest jednak milym gosciem (sprawdzic, czy nie Nice Guy).

    KONKLUZJA

    mdh nie odpowiada na argumenty, ani sie do nich nie odnosi, poprzestajac na konstruowaniu non sequitorow i odpowiadaniu na nie (samemu sobie). Skrytykowany, ucieka sie do argumentow z tonu, ktore maja mu pomoc przejac kontrole nad przebiegiem dyskusji, co jest szczegolnie zenujace w kontekscie jego wczesniejszych wypowiedzi (“smetne pierdzenie” itp).
    Wina za nieefektywny przebieg rozmowy mdh obarcza rozmowce, domagajac sie od niego poswiecania olbrzymiej ilosci czasu i srodkow, co jest kolejna proba egzekucji przywileju i wyrazem postawy roszczeniowej.

    mdh wywiera na rozmowcy ogolnie negatywne wrazenie, a jego proby komunikacji koncza sie porazka. Zniechecony partner dyskusji zaczyna mimowolnie zastanawiac sie, czy moze jednak Irigaray nie napisala czegos z sensem, skoro taki buc sie jej czepia (sprawdzic czy nie).

  45. RobertP
    March 11th, 2010 at 16:35 | #45

    Sendai :

    W dyskusji taktyka mdh

    Można to było napisać krócej:
    “mdh mnie bije!”

    Widzimy, ale myśleliśmy, że o to w tym sporcie chodzi.

  46. March 11th, 2010 at 16:35 | #46

    @ eptesicus & jabiru & Lukasz

    Dzięki za wyjaśnienie różnic, i przepraszam za przerysowany obrazek ekofila/ekologisty, ale dokładnie taki właśnie trafia do mnie za pośrednictwem mediów.

    @mrw

    mieli, ale obok fizyki i matematyki były to najnudniejsze lekcje ever na wszystkich szczeblach edukacji. Się nauczcie nazywać wszystkie flaki liścia i to tak właściwie tyle.

  47. March 11th, 2010 at 16:40 | #47

    Marceli Szpak :

    mieli, ale obok fizyki i matematyki były to najnudniejsze lekcje ever na wszystkich szczeblach edukacji.

    W związku z moją obecną falą uzupełniania wiedzy z podstawówki i liceum zastanawiam się, jak można było podawać tak ciekawe, intrygujące, pasjonujące rzeczy w tak nudnej, rzygliwej i szarej formie.

  48. March 11th, 2010 at 16:46 | #48

    bart :

    jak można było podawać tak ciekawe, intrygujące, pasjonujące rzeczy w tak nudnej, rzygliwej i szarej formie.

    mhm, idź znajdź takich, co lubią czytać poezję… Mechanizm jest ten sam – jak nie masz odsiebnego przekonania do jakiegoś tematu, to szkoła go w tobie na pewno nie wzbudzi (nie wzbudzała, teraz jest trochę lepiej)

  49. March 11th, 2010 at 16:56 | #49

    RobertP :

    Sendai :
    W dyskusji taktyka mdh

    Można to było napisać krócej:
    “mdh mnie bije!”
    Widzimy, ale myśleliśmy, że o to w tym sporcie chodzi.

    demonizujesz. chodzilo bardziej o mdh jest gupi lololololol.

  50. mateuszb
    March 11th, 2010 at 16:56 | #50

    Mały offtop antyszczepionkowy.

    Na stronce http://www.wesupportandywakefield.com/ można się podpisać pod laurką na cześć Andrew Wakefielda. Podobnie jak w bazie VAERS, lista podpisów nie jest nijak moderowana… W ramach trollowania wpisałem Hulka.

    Update: widzę, że nie jestem odosobniony. Jakiś dowcipniś wpisał Hitlera.

  51. March 11th, 2010 at 17:02 | #51

    mateuszb :

    Na stronce http://www.wesupportandywakefield.com/ można się podpisać pod laurką na cześć Andrew Wakefielda.

    Prof. Majewska wpisała się dwukrotnie :)

  52. mateuszb
    March 11th, 2010 at 17:03 | #52

    @ bart:
    Jako Adolf?

  53. March 11th, 2010 at 17:06 | #53

    mateuszb :

    Jako Adolf?

    Raz jako prof. i raz jako zwykły obywatel. Znalazłem jeszcze pana Discredited Liar.

  54. March 11th, 2010 at 17:09 | #54

    Sam sobie też pozwoliłem na drobny dowcipasek i wpisałem się jako Mumps Virus.

  55. March 11th, 2010 at 17:12 | #55

    Marceli Szpak :

    @ eptesicus & jabiru & Lukasz
    Dzięki za wyjaśnienie różnic, i przepraszam za przerysowany obrazek ekofila/ekologisty, ale dokładnie taki właśnie trafia do mnie za pośrednictwem mediów.
    @mrw
    mieli, ale obok fizyki i matematyki były to najnudniejsze lekcje ever na wszystkich szczeblach edukacji. Się nauczcie nazywać wszystkie flaki liścia i to tak właściwie tyle.

    #ttdkn służy, ttdkn radzi, ttdkn nigdy cię nie zdradzi.

  56. March 11th, 2010 at 17:30 | #56

    bart :

    Sam sobie też pozwoliłem na drobny dowcipasek i wpisałem się jako Mumps Virus.

    Kim Dzong Il się kłania.

  57. mateuszb
    March 11th, 2010 at 17:41 | #57

    @ bart:
    Właśnie przyszło mi do głowy, że bardziej wysmakowanym żarcikiem byłoby “Hysterical Contagion”.

    Co do prof. Majewskiej. Bartu, czy jakbyś miał tytuła profesora, to podpisywałbyś się “Prof. Bart”, albo przedstawiał się tak na imprezach? Czy to tylko mnie wydaje się dziwne przypominanie wszystkim swoich tytułów?

  58. mateuszb
    March 11th, 2010 at 17:43 | #58

    @ Lukasz:
    Teraz sobie wyobraź headline’a na prawda2.info albo grypa666

    *** ZNANE AUTORYTETY WSPIERAJĄ DR. ANDREW WAKEFIELDA ***

  59. eptesicus
    March 11th, 2010 at 17:48 | #59

    ja się wpisałem jako Josif Mengele Junior, zresztą tata też się wpisał wcześniej, pod “Joseph Mengele”, więc nie sądzę, żebym był pierwszym, którego trzymają się takie, kiepskiej jakości, żarty. Nawet nie odsyłają maila z prośbą o potwierdzenie, jak mają w zwyczaju jakiekolwiek NGOsy zbierające podpisy pod petycją (podany e-mail: mengele@lagern.ss.de ;-)

  60. March 11th, 2010 at 17:50 | #60

    Sendai :

    Zniechecony partner dyskusji zaczyna mimowolnie zastanawiac sie, czy moze jednak Irigaray nie napisala czegos z sensem, skoro taki buc sie jej czepia (sprawdzic czy nie).

    No właśnie, sprawdzić. Bo Sokalowe czepianie się (np.) Baudrillarda okazało się mocno nieteges.

  61. March 11th, 2010 at 18:14 | #61

    bart :

    W związku z moją obecną falą uzupełniania wiedzy z podstawówki i liceum zastanawiam się, jak można było podawać tak ciekawe, intrygujące, pasjonujące rzeczy w tak nudnej, rzygliwej i szarej formie.

    To jest dla mnie jedna z większych tajemnic życia. Obojętnie jakiej dziedziny się nie dotknę, to widzę, że w szkole można było się uczyć tak ciekawych i wspaniałych rzeczy. I nigdy nie rozumiem, jak ci nauczyciele to potrafili tak zdupczyć.
    Podejrzewam już nawet, że to po prostu ja bylem na te rzeczy zbyt młody.

  62. eptesicus
    March 11th, 2010 at 18:17 | #62

    jabiru :

    Wielu “ekologów bez emo” ma milutkie, konserwatywne poglądy, podobne do Twoich

    chyba nie aż tak. Większość (ja też, ja też ;-) przyrodników zajmujących się różnorodnością biologiczną, zarówno ekoLOGÓW jak i taksonomów ma dość silne emo na punkcie zachowania tej różnorodności, bardzo podobne do emo archeologów, konserwatorów zabytków i etnologów na punkcie zachowania dziedzictwa kulturowego. Podejrzewam, że wszelka filozofia, jak i argumenty praktyczne (tak ładnie zebrane przez Wilsona w “Różnorodności życia”) za ochroną przyrody są próbą nadania wzniosłości i “uniwersalnej, obiektywnej słuszności” temu, że nam po prostu szkoda tej całej niesamowitej pstrokacizny, którą badamy pod naszymi mikroskopami i przez nasze lornetki. Stąd często stają naprzeciw konserwie domagającej się np. budowy drogi przez środek jakiegoś cennego terenu, zwłaszcza jeśli można ją puścić naokoło (tylko wtedy nie można by okazać “wyższości człowieka nad żuczkiem” i “uczynić ziemi sobie poddaną”, przy okazji przewalając trochę publicznej kasy na estakady nad bagnem). Całe emo bierze się być może ze zwykłego wkurwienia, że w polu widzenia lornetki nagle pojawia się spychacz, zwłaszcza, że skutki tej demolki są zazwyczaj nieodwracalne (“extinction means forever”). Cóż złego, żeby paru zielonych podpuścić, żeby się położyli pod ten spychacz, a samemu podpisać petycję? Nazwijcie to egoizmem ;-) Ja w każdym razie mam problem przynajmniej z lolowaniem z grinpisowców, bo choć niemożebnie wkurzają mnie ich odklejone od czapy poglądy na GMO i energię atomową, przypominam sobie, że gdyby nie oni, przez Rospudę w tej chwili jeździłyby spychacze (wdzięczność), a ich niegdysiejsze zagrania (znakowanie kropką czerwonej farby młodych fok grenlandzkich, żeby ich nikt nie chciał jebnąć pałką na futro) też budziły niejaki szacun, jak w przypadku autorów dobrego dowcipu

  63. janekr
    March 11th, 2010 at 18:23 | #63

    nameste :

    No właśnie, sprawdzić. Bo Sokalowe czepianie się (np.) Baudrillarda okazało się mocno nieteges.

    Nie okazało się.
    Inżynier przekonał przekonanych, natomiast nieprzekonanych nie przekonał choćby dlatego, że jego argumentacja była nieklarowna.
    Wiem, wiszę inżynierowi notkę, dlaczego ta nieszczęsna Wstęga Moebiusa nie jest najlepszym opisem więzi łączącej mnie teraz z komputerem.
    Trudno. Bełkot zawarty w jednym zdaniu filozofa trzeba obalać przez tl’dr rozjaśnienia, a potem i tak jakiś przyjemniaczek napisze, że Baudrillard ma zupełnie inną definicję geometrii nieeuklidesowej….

  64. March 11th, 2010 at 18:27 | #64

    janekr :

    Nie okazało się.

    Okazało się. Znaczy, zdania (jak widać) są ostro podzielone, trzeba sprawdzać samemu/samej.

  65. mateuszb
    March 11th, 2010 at 18:31 | #65

    Cholera, nie mogłem się powstrzymać. Szkoda, że do samego przeglądania trzeba się rejestrować.

    http://szczepienia.org.pl/viewtopic.php?p=16375#16375

    Ciekawe, czy się skapną.

    ——————- EDIT

    Skapnęli się :D

  66. March 11th, 2010 at 18:44 | #66

    Lukasz :

    Kim Dzong Il się kłania.

    Risercz Zmyślony melduje się na rozkaz!

    EDIT. Co za idioci, pozwalają wpisać się wielokrotnie!

  67. sheik.yerbouti
    March 11th, 2010 at 18:48 | #67

    mateuszb :

    Co do prof. Majewskiej. Bartu, czy jakbyś miał tytuła profesora, to podpisywałbyś się “Prof. Bart”, albo przedstawiał się tak na imprezach?

    Przestrzeń niemieckojęzyczna (wg mnie rosnąco CH, DE, A) uprawia Kult Doktora. Może przecieka osmotycznie z Niemiec, jak u nas tradycyjnie cywilizacja?

  68. janekr
    March 11th, 2010 at 18:48 | #68

    nameste :

    Znaczy, zdania (jak widać) są ostro podzielone, trzeba sprawdzać samemu/samej.

    Zgoda. Nawet pełna zgoda. Trzeba.

    Z drugiej strony jedno jest pewne – gorliwy obrońca Baudrillarda i pogromca Sokala, którego ktoś (aby nie Ty?) cytował, nie ma najbledszego pojęcia o geometrii nieeuklidesowej.
    Podejrzewam złośliwie, że o Euklidesowej niewiele większe.

    sheik.yerbouti :

    Przestrzeń niemieckojęzyczna (wg mnie rosnąco CH, DE, A) uprawia Kult Doktora.

    Ale zauważ, że Włosi też.

  69. Gammon No.82
    March 11th, 2010 at 18:56 | #69

    Drogi TTDKNie
    Jak sądzicie, o co tu chodzi? (w części wytłuszczonej)

    Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania.

    Art. 19
    1. Kościoły i inne związki wyznaniowe korzystają na zasadach równouprawnienia ze swobody pełnienia funkcji religijnych.
    2. Wypełniając funkcje religijne kościoły i inne związki wyznaniowe mogą w szczególności:
    [robić różne rzeczy poczynając od określenia doktryny religijnej, kończąc na obrocie nieruchomościami]
    3. Za wypełnianie funkcji religijnych, o których mowa w ust. 1, nie uznaje się oddziaływania poprzez badania i eksperymenty psychologiczne.

    Czy macie jakieś rozsądne (lub nawet nierozsądne) wytłumaczenie: co poeta miał na myśli?
    (ja swoje podejrzenia mam, ale nie mogę ich na razie zdradzać)

  70. March 11th, 2010 at 18:57 | #70

    janekr :

    Z drugiej strony jedno jest pewne

    Wiesz, mnie to jednak razi: spod blogonoty inżyniera zwiałeś, mimo wielokrotnych zapowiedzi, jak to “zmiażdżysz”, a teraz – jak gdyby nigdy nic – produkujesz (gołosłowne) tupnięcia. Było wtedy nie nie poprzestawać na chrząkaniu.

  71. vauban
    March 11th, 2010 at 19:04 | #71

    bart :

    Sam sobie też pozwoliłem na drobny dowcipasek i wpisałem się jako Mumps Virus.

    Kłaniają się Jacopo Belbo i Bugs Bunny.

  72. Veln
    March 11th, 2010 at 19:05 | #72

    asmoeth :

    EDIT. Co za idioci, pozwalają wpisać się wielokrotnie!

    A jak masz nazwisko na A, to będziesz u samej góry ^^J

  73. mateuszb
    March 11th, 2010 at 19:14 | #73

    @ vauban:
    Specjalnie dla Ciebie dopisałem Awunkulogratulację Mechaniczną. To prawie imię i nazwisko.

  74. janekr
    March 11th, 2010 at 19:17 | #74

    nameste :

    produkujesz (gołosłowne) tupnięcia. Było wtedy nie nie poprzestawać na chrząkaniu.

    Akurat w tej sprawie: “Zarzut nieuctwa wobec Gane’a też pozostaje gołosłowny” nie poprzestałem.
    Nic nie poradzę, że z google books można jedynie czytać, a cytować się nie daje.

  75. janekr
    March 11th, 2010 at 19:19 | #75

    mateuszb :

    Awunkulogratulację Mechaniczną.

    Aaaaaaby uniknąć szkodliwych szczepień dzwonimy 66 666 666 6

  76. vauban
    March 11th, 2010 at 19:19 | #76

    @ mateuszb:
    Momencik, zawołam Irrelewancję Porównawczą żeby też poparła. Iiiirkaa, cho no!

  77. vauban
    March 11th, 2010 at 19:26 | #77

    asmoeth :

    Co za idioci, pozwalają wpisać się wielokrotnie!

    Dzięki czemu zaistnieli na liście Captain Obvious, General Public oraz sam Wielki Cthulhu (cthulhu@rlyeh.gov.eu). To aż za łatwe, i nie sprawia takiej frajdy jak gdyby trzeba było się uwiarygadniać w bardziej wymyślny sposób…

  78. mateuszb
    March 11th, 2010 at 19:30 | #78

    @ vauban:
    Tak samo, jak za łatwo było zatrollować na szczepienia.org.pl .

    Prawdziwe wyzwanie to prawda2.info. Tam, żeby się zarejestrować, trzeba napisać próbkę tekstu i wykazać im, że jesteś GODZIEN dodawania kontentu.

    To co, próbujemy? To byłoby wspaniałe miejsce do implantacji nowych memów.

    Na przykład zastosowania szczepionek jako ulubionej tortury Torquemady.

  79. vauban
    March 11th, 2010 at 19:36 | #79

    @ mateuszb:
    Chwileczkę, jeszcze dodam gościa z Rumunii – Vlada Valgodescu i spieszę popróbować. Chcą prawdziwego maila z aktywacją?

  80. mdh
    March 11th, 2010 at 19:37 | #80

    @ Sendai:
    Ależ Cię to zabolało skoro tyle naskrobałaś. Z drugiej strony to miłe, że poświeciłaś mi tyle literek, dziękuję. Nikt jeszcze nie zrobił dla tak wiele. Naprawdę czuję się zaszczycony. Taka analiza dyskursu, dla mnie. Jeszcze raz dziękuję. Naprawdę miłe.
    Skoro jesteś taka uprzejma i zarzucasz mi te stada chochołów, postaram się króciutko i rzeczowo wyjaśnić w czym rzecz.
    1. Definicja języka naturalnego.

    W dyskusji taktyka mdh mieszanka argumentow ad hominem, z tonu oraz domagania sie od rozmowcy wypelniania wszelki luk w jego wiedzy. Mdh nie sprawdza nic sam, caly ciezar dostarczenia dowodu (ze niebo jest niebieskie) przenoszac na rozmowce, dzieki czemu nie musi nic robic, jednoczesnie obarczajac rozmowce wina za brak efektywnej komunikacji.
    Zamiast odniesc sie do argumentow, mdh zmienia temat, zadajac wiekszej ilosci definicji. Stosuje taktyke “udawania glupiego”, domagajac sie od rozmowcy, zeby spedzal olbrzymie ilosci czasu dostarczajac mu informacji, o ktorych albo dobrze wie, albo powinien wiedziec.

    Sendai stwierdziłaś, że:

    Jezyk naturalny definiuje sie z jako taki, ktorym potencjalnie mozna wyrazic wszytko. Sztuczne i formalne jezyki to po prostu dramatycznie i absolutnie co innego.

    http://blogdebart.hell.pl/2009/12/22/mamy-chorych-dzieci/comment-page-24/#comment-73281
    Co jest oczywistym błędem. Mnie uczono, że język naturalny można zdefiniować na dwa sposoby:
    a) jako język, który jest stosowany do komunikacji interpersonalnej
    b) jako język, który wyewoluował sobie podczas rozwoju historycznego określonych grup etnicznych .
    Twoja definicja nie widnieje w podręcznikach (dodatkowo ma poważne wady), a Ty nie potrafisz podać źródła. Więc kto bredzi i ma luki w wiedzy? Może powinnaś pójść jeszcze raz na wykłady ze wstępu do językoznawstwa, albo przeczytać jakiś podręcznik zamiast mnie obrażać?

    Mdh zarzuca rozmowcy ignorancje, jednoczesnie zachowujac sie protekcjonalnie, poprzez pytanie sie o oczywistosci, jak poglady Wittgensteina na jezyk, w ten sposob wzmacniajac swoj przekaz, ze rozmowca jest ignorantem. Zadnych argumentow merytorycznych.

    Moja droga jakbyś wiedziała to co Wittgenstein mówił o języku to nie plotła byś bzdur o języku w którym „potencjalnie mozna wyrazic wszytko”. Naprawdę sugeruję pójść jeszcze raz na te wykłady ze wstępu. Nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz i ja nie muszę Ci ignorancji zarzucać doskonale robisz to Ty sama.
    O gender papce

    YHY HILARIOUS. Jakiej genderowej papki? Bo zakladam, ze nie chodzi o Irigaray etc tylko o jakies inne rzeczy, o ktorych nie masz zielonego pojecia. Bardzo prosze, rozwin. Czuje nadchodzacy lolcontent.

    A skąd mam wiedzieć, czy Irigaray według Ciebie to papka czy nie? Ty pisałaś o zakładaniu sobie czegoś. Ja nie wiem co tam co sobie pod nosem bredzisz, napisz o tym a nie wymyślaj, że czytać nie umiem. Poza tym ja nie wiem co Ty sobie zakładasz. Może, że Irigaray to Wittgenstein i to nie genderowa papka tylko filozofia pierwszej wody?

    Sprawdzic, czy kojarzy chociaz z nazwiska kogos innego od genderu niz garstke ludzi z pomo.

    Oj, i po raz kolejny nie wiesz o czym piszesz. Spytaj kogoś może Ci wytłumaczy. Pytaj o genezę.

    To nie moj problem, jesli nie rozumiesz, co to mainstream. Auch: porownywanie do filozofii, hurrdurr.

    Masz rację obrażam filozofów.
    Btw to nie nauki przyrodnicze, pytanie o mainstream wcale nie jest takie oczywiste.
    KONKLUZJA

    mdh wywiera na rozmowcy ogolnie negatywne wrazenie, a jego proby komunikacji koncza sie porazka. Zniechecony partner dyskusji zaczyna mimowolnie zastanawiac sie, czy moze jednak Irigaray nie napisala czegos z sensem, skoro taki buc sie jej czepia (sprawdzic czy nie).

    Cóż, Sendai, może zamiast szukać winy po mojej stronie, sama popracuj nad sobą. Przyda Ci się. Kompromitujące błędy merytoryczne, robienie sekretnych założeń które mam telepatycznie odczytywać. Trochę tego jest. Życzę powodzenia w samodoskonaleniu.

  81. mateuszb
    March 11th, 2010 at 19:38 | #81

    @ vauban:
    Gorzej. Chcą próbki twoich możliwości pisarskich, które następnie gremialnie oceniają w ciągu 4 dni. Przyjmowalność rate ok. 20%. Prawie jak w Nature.

  82. Yaca
    March 11th, 2010 at 19:40 | #82

    vauban :

    Kłaniają się Jacopo Belbo i Bugs Bunny.

    Jacopo Belbo? Nie sądziłem, że to aż tak popularna książka, żeby się nią wpisywać jako troll…

  83. March 11th, 2010 at 19:42 | #83

    mateuszb :

    Tak samo, jak za łatwo było zatrollować na szczepienia.org.pl .

    Jestem po kilkudniowej dyskusji na “Nie szczepimy” tak zmęczony, że nic mi się nie chce. Orka w kamienistej, niewdzięcznej glebie.

  84. mateuszb
    March 11th, 2010 at 19:48 | #84

    @ Yaca:
    Bo jak trollować to z klasą.

    Albo z suspensem.

  85. sheik.yerbouti
    March 11th, 2010 at 19:52 | #85

    janekr :

    Ale zauważ, że Włosi też.

    Tak w sumie to jeszcze MRW

  86. mateuszb
    March 11th, 2010 at 19:53 | #86

    bart :

    mateuszb :
    Tak samo, jak za łatwo było zatrollować na szczepienia.org.pl .
    Jestem po kilkudniowej dyskusji na “Nie szczepimy” tak zmęczony, że nic mi się nie chce. Orka w kamienistej, niewdzięcznej glebie.

    A to dlatego tego nie łyknęli. Po tobie są teraz ever vigilant.

  87. Gammon No.82
    March 11th, 2010 at 19:56 | #87

    vauban :

    Chcą prawdziwego maila z aktywacją?

    No co ty?

  88. janekr
    March 11th, 2010 at 19:58 | #88

    sheik.yerbouti :

    Tak w sumie to jeszcze MRW

    Ty, ale on (nie MRW tylko jego doktor) jest doktor w sensie Dottore względnie Herr Doktor, czy doktor w sensie łapiduch?
    (Jestem wyrodek, który nie ogląda, ale mam usprawiedliwienie – brak wersji z napisami)

  89. mateuszb
    March 11th, 2010 at 20:05 | #89

    @ Gammon No.82, vauban:

    Oryginalny cytat z prawdy2:

    1. Swobodna rejestracja na forum nie jest możliwa. Jeśli chcesz się zarejestrować musisz wpierw wykazać, że potrafisz napisać wypowiedź, która zostanie uznana za pożądaną.

    2. Wypełniając formularz rejestracyjny należy napisać fragment tekstu, który chcecie zamieścić. Może to być krytyka lub komentarz do czyjejś wypowiedzi, ewentualnie zupełnie nowy tekst do opublikowania na naszym Forum lub Wiki2.

    3. Treść waszego podania, z wyjątkiem adresu e-mail, zostanie udostępiona wszystkim zarejestrownaym użytkownikom forum w celu konsultacji, dlatego radzimy nie umieszczać w niej żadnych prywatnych danych.

    4. Maksymalny czas rozpatrywania podania to 4 dni – jeśli po takim czasie nie dostaniesz zaproszenia do rejestracji to znaczy, że podanie zostało odrzucone.

    5. Przed złożeniem podania, lub w oczekiwaniu na jego rozpatrzenie, warto zapoznać się z Ogłoszeniami. Dowiesz się tam n.p. tego, że na forum użytkowników obowiązuje limit postów które mogą wysłać w ciągu doby. Administracja daje sobie prawo decyzji odnośnie tego ile będzie wynosił Twój limit. Minimalny limit to 1 post/dobę – jeśli nie potrafisz zaakceptować tego bez urazy, nie rejestruj się!

    I, żeby było śmieszniej:

    Statystycznie pozytywnie rozpatrujemy około 20% podań.
    Nie zależy nam na pozyskaniu jak największej liczby piszących dlatego zastrzegamy, że nie każde podanie spełniające warunki formalne zostanie rozpatrzone pozytywnie. Równocześnie przepraszamy i prosimy o wyrozumiałość wszystkie te osoby, które mogły wnieść tu wartościowe rzeczy, a których podanie zostało odrzucone w gąszczu innych (mamy ich naprawdę sporo). Takim osobom możemy jedynie powiedzieć aby się nie poddawały; na pewno prędzej czy później znajdziecie sposób… zapewniamy, że zależy nam na bystrych osobach, które pragną dzielić się z innymi obiektywną prawdą o świecie.
    Z drugiej strony, jeśli odrzuciliśmy już wiele Twoich podań, może oznacza to iż nadszedł czas na refleksję?

    Peer review, panie, peer review.

  90. AJ
    March 11th, 2010 at 20:08 | #90

    sheik.yerbouti :

    Tak w sumie to jeszcze MRW

    Dziwnym nie jest, jako pół-Niemiec.

  91. mdh
    March 11th, 2010 at 20:19 | #91

    Gammon No.82 :

    Nie. Nie istnieje coś takiego, jak “wyłącznie techniczna wartość”, ani w medycynie, ani poza.

    OK, koślawe, bo zapewne ‘techniczna warotość’, ma jakieś dodatkowe znaczenia. Dlatego potem napisałem o przydatności procedury. Przecież jeśli ktoś ma kamicę żółciową to nie będą mu wyrywać zębów, bo choć procedura ich ekstrakcji jest dopuszczona do stosowania to nie ma żadnej przydatności przy leczeniu kamicy. Przecież terapia to chyba norma techniczna?
    cdesign proponentist :

    Różnimy się też w tym, że dla mnie to n-ty tekst z takim czy podobnym emo i po prostu skończyłem dawać mu benefit of doubt na bucerskie odjazdy.

    Możliwe. Choć jak dla mnie jazdy po postmodernizmie, choć wyjątkowo kiepsko skrojone sprawiają, że aż tak mnie nie wkurzają.

    I przerwanie ciąży jest zabronione z powodu syndromu postaborcyjnego?

    Czym? Żeby jechać tym syndromem postaborcyjnym to jeszcze trzeba udowodnić , że takie cuś istnieje, a nie jest tylko dowodem anegdotycznym przytaczanym w kazaniach.

    Nie o konstruowaniu instrukcji tylko o tym czy dana procedura ma być zabroniona, dopuszczalna i pod jakimi warunkami, obowiązkowa i w jakich sytuacjach. Lekarze tu oczywiście dają opinię ale już nie decydują.

    Nie decydują? No przepraszam, a kto decyduje. Jestem chory idę na badania, potrzebna jest interwencja chirurga – lekarz mi tłumaczy co się będzie działo. Ja podpisuję zgodę na konkretny zabieg i na to jak będą prowadzić zabieg, tj jakie leki podawać jakie metody stosować wpływu nie mam i nikt poza lekarzami nie powinien mieć.
    Dopuszczenie oscillum i lekarzy homeopatów to jak dopuszczenie do zawodu chirurga, który chciałby sobie poszydełkować na narządach pacjenta. To są decyzje czysto merytoryczne i akurat nie widzę tu miejsca na decyzje polityczne.

    Niby dlaczego miałbym żartować? Sądząc z tego napisał, że firma B. sobie kupiła zapis w ustawie nie umiejąc tego udowodnić. Nie wiem jak chcesz to nazwać, ja to nazywam wyjątkowo głupim podłożeniem.

    Nie o tamten przypadek chodzi, tylko o ten jaki wytoczyła Izba Gospodarcza Farmacja Polska, która poczuła się dotknięta rzekomymi oszczerstwami w raporcie: „Homeopatia. Największe oszustwo w dziejach medycyny?“ który ukazał się w „Służbie Zdrowia“.

    nameste :

    No właśnie, sprawdzić. Bo Sokalowe czepianie się (np.) Baudrillarda okazało się mocno nieteges.

    Ja akurat nie załapałem się na ten flejm ale akurat moje zdanie w tej kwestii jest zbieżne ze zdaniem Jankar.

  92. fronesis
    March 11th, 2010 at 20:22 | #92

    http://www.portalwiedzy.pan.pl/images/stories/pliki/publikacje/nauka/2006/01/N_106_06_Tuchanska.pdf

    przyczynek do dyskusji, że powoływanie się na Sokala to jednak linuksiarstwo, świetna rzeczowa krytyka czepialstwa Sokala i Bricmonta – w tym przypadku chodzi o Latoura, (Tuchańska nie jest jakimś bezkrytycznym fanem tego ostatniego).
    @mdh
    Jakoś nazbyt łatwo przychodzi Ci używanie łomu ideologii, coś chyba nie doczytałeś choćby jak skomplikowane jest “obiektywizowanie przedmiotu obiektywności naukowej” (Bourdieu).
    Wittgenstein to dla Ciebie ktoś kto ma służyć za przeciwstawienie dla Irigaray, kiedy gdzie? w mętnym Traktacie czy w późniejszej ezoteryce? Uprzedzam czytałem łącznie z innymi tekstami.

  93. March 11th, 2010 at 20:33 | #93

    mateuszb :

    Statystycznie pozytywnie rozpatrujemy około 20% podań.
    Nie zależy nam na pozyskaniu jak największej liczby piszących dlatego zastrzegamy, że nie każde podanie spełniające warunki formalne zostanie rozpatrzone pozytywnie. Równocześnie przepraszamy i prosimy o wyrozumiałość wszystkie te osoby, które mogły wnieść tu wartościowe rzeczy, a których podanie zostało odrzucone w gąszczu innych (mamy ich naprawdę sporo). Takim osobom możemy jedynie powiedzieć aby się nie poddawały; na pewno prędzej czy później znajdziecie sposób… zapewniamy, że zależy nam na bystrych osobach, które pragną dzielić się z innymi obiektywną prawdą o świecie.

    No, dobrze. Przyjmuję wyzwanie Actimela. Teraz trzeba wymyślić temat i można pisać podanie.

  94. Gammon No.82
    March 11th, 2010 at 20:35 | #94

    mdh :

    Przecież terapia to chyba norma techniczna?

    Tworzenie norm technicznych nie jest ściśle techniczne.

  95. mateuszb
    March 11th, 2010 at 20:46 | #95

    @ asmoeth:
    Bingo!

    Actimel = Bakterie lactobacillus (czy acidophilus?) + Danone (= duży koncern = ZUO!!!) = Prawie jak Big Pharma, czyli de facto ZUO.

    Actimel jako element masońskiego Codex Alimentarius? Szkodliwe bakterie (mlekowe…)… zupełnie jak w szczepionkach! Sprzedawane jako coś zdrowego, ale ma bakterie i na pewno sam szatan!

    Jest to jakiś pomysł. No i wydaje mi się raczej harmless (w przeciwieństwie do implementowania memu o jakimś altmedzie).

  96. bantus
    March 11th, 2010 at 20:58 | #96

    buźka :

    Pogratulować księdzu, skoro ma 85 lat i ciągle sprawnie egzorcyzmuje szatana

    Don’t underestimate the power of the force.

    @europocentrym
    W dzisiejszej “akademii filozofii” zreprodukowali Augustyna jako sinobiałego brodacza, choć talibska broda akurat mu pasuje.

  97. cdesign proponentist
    March 11th, 2010 at 21:15 | #97

    mdh :

    Czym? Żeby jechać tym syndromem postaborcyjnym

    Zgadzasz się więc, że aborcja jest zabroniona z powodów politycznych?

    mdh :

    No przepraszam, a kto decyduje.

    Ja decyduję, Pan decyduje, społeczeństwo decyduje…

    mdh :

    Ja podpisuję zgodę na konkretny zabieg i na to jak będą prowadzić zabieg, tj jakie leki podawać jakie metody stosować wpływu nie mam

    No to idź i podpisz zgodę na taką np. wasektomię. Chyba nie bardzo…

    Nie odkrywasz Ameryki pisząc, że dla pacjenta jest to decyzja tak/nie i już, naprawdę. Ale żeby pacjent mógł taką decyzję podjąć to procedura musi być najpierw dopuszczona (i nie obowiązkowa). Zazwyczaj wygląda to tak jak piszesz, że lekarze stwierdzają przydatność do i już chociaż formalnie ktoś, pewnie w MZ to też przyklepuje. Przy procedurach, które budzą jakieś kontrowersje to już nie lekarze decydują tylko jakaś demokratyczna procedura. Której wyniki nie zawsze nam się podobają, ale cóż, taki lajf.

    mdh :

    Dopuszczenie oscillum i lekarzy homeopatów(…) To są decyzje czysto merytoryczne i akurat nie widzę tu miejsca na decyzje polityczne.

    No ale przecież zostali dopuszczeni decyzją polityczną.

    mdh :

    Nie o tamten przypadek chodzi, tylko o ten jaki wytoczyła Izba Gospodarcza Farmacja Polska

    Napisałeś o “procesie z Boiron”.

  98. March 11th, 2010 at 21:49 | #98

    mdh :

    Ja akurat nie załapałem się na ten flejm ale akurat moje zdanie w tej kwestii jest zbieżne ze zdaniem Jankar.

    Nietrudno się domyślić. Sęk w tym, że (ofc: mój punkt widzenia) janekr nie dostarczył argumentów, więc Twoja zbieżność ma znaczenie wyłącznie towarzyskie.

  99. vauban
    March 11th, 2010 at 21:50 | #99

    @ Yaca:
    No tak się złożyło, zerknąłem na półkę, “kogo by tu” i dopiero po jakimś czasie doszło do mnie, że przecież królik Bugs jest stosowniejszy.
    @ Gammon No.82:
    A kto mówi, że nie mam spampoczty?
    @ mateuszb:
    Dzięki za szczegółową instrukcję ;) Spróbuję, potrzebuję jakiejś rzeczy, przy której wysilę te resztkę szarych komórek, jaka mi została. Office work is soooo booooring :/
    @ asmoeth:
    Mam w zanadrzu pewną historię. Na faktach, więc niezłą. Zobaczymy, czy mam talent do manipulacji faktami. Bez szczegółów, wróg podsłuchuje.

  100. RobertP
    March 11th, 2010 at 21:59 | #100

    cdesign proponentist :

    No to idź i podpisz zgodę na taką np. wasektomię. Chyba nie bardzo…

    No właśnie. Tu się lekarze zasłaniają KK (znaczy Kodeksem Karnym a nie Kościołem Katolickim (pozbawienie zdolności płodzenia) i za cholerę w Polsce w porządnej klinice się nie da. Jeden lekarz to robi, ale wystawianie operacji na Alegro nie wzbudza zaufania.
    http://www.alert24.pl/alert24/1,84880,6459618,Usluga_antykoncepcyjna_dla_mezczyzn_nadal_dostepna.html

Comment pages
1 3 4 5 6 7 14 2969
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)