Mamy Chorych Dzieci (moja teoria spiskowa)
Lubię sobie od czasu do czasu poflejmować z antyszczepionkowcami. Dowiaduję się o nowinkach (w tym sezonie modnie nosi się skwalen), zapoznaję z nowymi trendami w argumentacji (obecnie na topie jest model Zatroskany Obywatel, który będąc całym sercem za szczepionkami, pragnie tylko, by władze lepiej ewidencjonowały przypadki autyzmu i śmierci spowodowanych przez szczepienia). Prędzej czy później w każdym flejmie pojawia się jednak osoba, która psuje całą zabawę. Ta osoba to Mama Chorego Dziecka.
Widzicie? Notka też od razu przestaje być śmieszna.
Kiedy Mama Chorego Dziecka wchodzi do gry, cała twoja argumentacja bierze w łeb. Twoje wyniki badań, metaanalizy, statystyki stają się nagle chłodnymi nieludzkimi danymi, skonfrontowanymi z żywym malcem, ofiarą bronionych przez ciebie szczepień albo beneficjentem atakowanej homeopatii. Oto komórka z twojego arkusza kalkulacyjnego ożyła i dała ci po pysku, drogi racjonalisto. Po ataku Mamy Chorego Dziecka prawie każdy obrońca zdrowego rozsądku zaczyna się czuć jak monstrum i obowiązany jest rozpocząć swą replikę od disklajmera „Bardzo mi przykro z powodu choroby twojego dziecka”.
To może i ja umieszczę w tym miejscu disklajmer dla notki: nie jest moją intencją wyśmiewanie osobistych tragedii. Nie mam prawa nabijać się z wypowiedzi Mam Chorych Dzieci zamieszczonych w wątku „Moje życie z autyzmem syna”, jednak jeśli zabierają głos w temacie „Szczepić czy nie szczepić”, ich wypowiedzi zasługują na ostre ostrze mego okrutnego sarkazmu.
Ciężko mi się pisze tę notkę, tak się bowiem składa, że znam osobiście kilka mam chorych dzieci i patrząc na nie, nie umiem uniknąć użycia religijnej metafory o niesieniu wyjątkowo ciężkiego krzyża. Najchętniej dałbym im carte blanche na wypisywanie bzdur w Internetach — problem w tym, że od takiej strategii liczba chorych dzieci będzie najprawdopodobniej rosnąć.
Był disklajmer, teraz czas na credo. Wierzę, że historie opowiadane w Internecie przez Mamy Chorych Dzieci są przynajmniej w części prawdą. Wierzę, że większość Mam naprawdę ma chore dzieci. Jednak zarówno chorość, jak i prawdziwość nie są w przypadku opowieści Mam wykutymi w skale pewnikami. Ba, zdarzają się bezczelne gnoje, które je kwestionują. Na przykład taki ja.
Zacznijmy od chorości — bo łatwiej i śmieszniej. Stawiam ostrożną hipotezę, nazwijmy ją Postulatem Przesadzeń: pewna liczba internetowych Mam świadomie przedstawia stan swojego dziecka jako poważniejszy niż w rzeczywistości, wiedząc, że to świetna broń w dyskusji. Nie umiem w inny sposób wytłumaczyć bardzo częstej niechęci do sprecyzowania, co właściwie dolega ich pociesze. Wiemy z dramatycznego tonu wypowiedzi, że jest to coś bardzo poważnego, ale nie dowiadujemy się, jaka to konkretnie choroba. We flejmie pod artykułem o homeopatii w „Rzepie” pani Aneta twierdzi, że jej syn „w ostatniej chwili został dosłownie wyciągnięty grabażowi spod łopaty”, a swoją opowieść o chorującej latorośli kończy duszaszczypatielnym wyznaniem: „Do tej pory nie mogę odżałować, że mojej Pani doktor nie spotkałam wcześniej. Moje dziecko nie cierpiałoby tak strasznie”. Nie dowiadujemy się, jaka śmiertelna choroba toczyła syna pani Anety, jednak ponieważ medycy klasyczni oferowali na nią antybiotyki, a homeopatka wyleczyła skutecznie cukrem w granulkach, możemy zakładać, że owa „łopata grabaża” taka dosłowna jednak nie była. W wątku na forum „Wyborczej” pod skandalicznym artykułem homeopaty Kokoszczyńskiego przejęty tata opowiada o „roku walki o zdrowie synka”. Dopytany wyjaśnia, że przez ów rok zmagał się z powracającym przy infekcjach zapaleniem ucha, przypadłością dokuczliwą, ale raczej nie zasługującą na batalistyczne metafory, w dodatku właściwie nie występującą u dzieci starszych niż siedem lat (a więc z bardzo wysokimi szansami na „cudowne” wyleczenie dzięki homeopatii). Zawsze warto więc wypytywać Mamy o oficjalną diagnozę. Często okazuje się, że straszliwa choroba tocząca dziecko to albo jakieś upierdliwe schorzenie wieku dziecięcego, albo rozległa candida i zarobaczenie wykryte Vega Testem przez homeopatę.
Mamy, które blefują w kwestii faktycznego stanu zdrowia swojego dziecka, to lolkontentowy margines. Dużo trudniejsza kwestia to prawdziwość opowieści, bo tę śmiem kwestionować również w przypadku Mam z poważnie chorymi dziećmi.
Na pewno nieraz spotkaliście się z dramatycznymi historiami, w których drgawki po raz pierwszy wystąpiły w noc po szczepieniu, a uporczywa choroba przeszła w kilka godzin po podaniu pierwszej cukrowej pigułki. Zdrowe dzieci po szczepionce gasną w oczach, wypowiadają swoje ostatnie słowa (Jenny McCarthy widziała wręcz, jak zaraz po wbiciu igły „duszyczka uleciała z ocząt synka”). Związek przyczynowo-skutkowy w tych historiach jest oczywisty i stuprocentowo pewny. Dla wszystkich — choć nie dla pojawiających się w opowieściach lekarzy, którzy uparcie tkwią w swoich błędnych diagnozach albo odmawiają wpisania w kartę ostrego powikłania poszczepiennego (często też przepisują antybiotyki lub po prostu bezradnie rozkładają ręce i nie dają żadnych szans).
Z jednej strony mamy zatem wyniki badań epidemiologicznych i toksykologicznych, które raz po raz nie znajdują związku między szczepieniami a genezą chorób z internetowego szerokiego spektrum poważnych schorzeń poszczepiennych. Z drugiej strony — armię matek-dyskutantek, które są przekonane o tym, że ich dzieci zapadły na zdrowiu bezpośrednio po szczepieniu. WTF? Nasuwają się dwie odpowiedzi. Pierwsza: szczepienia faktycznie powodują te wszystkie choroby (a homeopatia wspomagana chelatacją i czyszczeniem jelit skutecznie je leczy), jednak współczesna nauka jest ślepa łamane przez głęboko skorumpowana i dlatego prawda nie wychodzi na jaw. Być może właśnie tak jest. Ja obstawiam jednak odpowiedź drugą, zakładającą istnienie międzynarodowego spisku.
Nie jest to scentralizowany spisek, taki jak w przypadku rządzącego światem klanu Ludzi-Jaszczurów z Oriona czy międzynarodowej żydowskiej kabały. Nie, tworzące postulowany przeze mnie spisek osoby często nawet się nie znają. Spotykają się czasem na konferencjach, linkują czasem do siebie na swoich stronach, cytują badania współspiskowców w swoich pracach — nie tworzą jednak żadnej hierarchii. Kim są? To autorzy książek o cudownych terapiach i dietach, adwokaci składający pozwy zbiorowe, wypaleni naukowcy poszukujący nowych ścieżek kariery, szamani praktykujący „medycynę alternatywną”, właściciele laboratoriów przeprowadzających bezwartościowe analizy zdrowotne, działacze zbijający polityczny kapitał. Motywuje Kieruje nimi zazwyczaj chęć zysku, czasem nadęte ego, często ambicja. Wspólnie tworzą wirtualny świat, w którym bezwartościowe terapie leczą wymyślone i prawdziwe choroby spowodowane przez współczesną medycynę lub nieistniejące czynniki w rodzaju drożdżaków, robaków czy źle zbalansowanego chi. Wokół tych osób tworzą się wianuszki wyznawców, rozpowszechniających w Internecie i realu memy, których popularność przekłada się bezpośrednio na poziom dochodów czy popularność przywódców spisku.
Fajnie byłoby zobaczyć ten spisek w działaniu, prawda? Czasami internetowe archiwa pozwalają nam na reverse engineering poglądów Mamy Chorego Dziecka, która dziś jest przekonana na amen, że to właśnie szczepionka zrujnowała zdrowie jej potomka. Spójrzmy na Mamę spotkaną na forum.gazeta.pl, która do zwolenników szczepień zwraca się per „panie mengele” i opowiada im o trutych, okaleczanych i umierających dzieciach. Nazwijmy ją Olą.
Oto jak Ola opisuje dziś na forum stan zdrowia swojego dziecka:
moje dziecko jest poważnie okaleczone przez podanie Euvaxu (…). dziś córka ma niespełna 3 latka, jest bilska diagnozy autyzmu, ma poważne zaburzenia rozwojowe od obniżonego napięcia mięsniowego po niedosłuch i lista ciągneła by się bardzo długo, gdybym zechciała wszystko opisywać. przeszła już grubo ponad 100 lekarzy (…), wszyscy szukali przedziwnych chorób, nawet wymyślano niestworzone diagnozy, ale jakoś żadne badania tego nie potwierdziły. nikt jakoś nie wpadł, lub nie chciał wpaść,że to może przez euvax (a 2007 zmarła po nim 3 niewinnych niemowlaczków) (…).
W dalszym ciągu dyskusji dowiadujemy się, że zatrucie Euvaksem dziewczynka miała nawet na wypisie ze szpitala.
Cofnijmy się do maja 2008. Wtedy właśnie Ola zakłada na forum Gazety wątek o wrodzonej niedoczynności tarczycy — to właśnie wykryto u jej córeczki (wśród objawów wrodzonej niedoczynności tarczycy występują m.in.: problemy z rozwojem szkieletowym, zaburzenia słuchu i niedorozwój umysłowy, czyli symptomy, które według zdania „dzisiejszej” Oli spowodowało szczepienie):
urodziła się 9 dni po terminie i miała większośc objawów wnt: poród po terminie, leniwy poród, była duża (prawie 4 kg), miała obrzęki na ciele i na twarzy, bardzo suchą skórę, duży język….. do endokrynologa trafiliśmy jak miała 2,5 tygodnia (…)
Ani słowa o zatruciu Euvaksem. Ola odzywa się, bo chce wymienić się doświadczeniami z innymi rodzicami dzieci z wrodzoną niedoczynnością tarczycy. Od razu jakaś forumowiczka diagnozuje u dziecka autyzm i uczynnie podsuwa Oli linka do forum dzieci.org.pl, prowadzonego przez antyszczepionkowych oszołomów. Po trzech godzinach Ola wraca z forum i już wie: jej córeczka ma faktycznie autyzm, i to wszystko wina szczepień. Trzeba natychmiast wykonać analizę pierwiastkową włosa — za marne dwieście parędziesiąt złotych przeprowadzi ją doktor Sobieraj w Biomolu (a potem za następne kilkaset złotych chętnie sprzeda odpowiednie suplementy, by „ustabilizować dynamiczną optymalną homeostazę”).
Rok później, wiosną 2009 r., Olę można spotkać na forum Homeopatia. Jej dziecko ma już zdiagnozowaną nową listę chorób: candidę, zarobaczenie, ostre powikłania poszczepienne, zatrucie metalami ciężkimi. Zdiagnozowano jej to m.in. aparatem Salvia w DanMedzie, a leczy owe choroby kupowanymi za ciężkie pieniądze suplementami, homeopatią i preparatami przeciwpasożytniczymi.
W grudniu 2009 r. Ola twierdzi już, że jej dziecko urodziło się całkowicie zdrowe. Teraz szykuje córkę do chelatacji u Doktora Krasickiego Spółka z o.o., który „uważa zatrucie rtęcią za wielce prawdopodobne”. Na forum „Nie szczepimy” Ola ogłasza, że wytacza proces władzom o zatrucie dziecka. Jej córka jest leczona z autyzmu, którego żaden lekarz nigdy nie zdiagnozował.
Sendai :
To raczej zależy od tego “co jest w życiu ważne”. Nie porozmawiam sobie o pogodzie, ale o wielomianach tak. W języku polskim teoretycznie wyrażę wszystko, ale to raczej dlatego, że jest to mój nativ. Matematyka nie ma swoich nativów (chociaż czytam teraz książkę autystyka i on twierdzi inaczej) i dlatego nie ma w niej chit-chat o pogodzie. Język specjalistyczny, ale czy żargon (ten chyba musi być podzbiorem)?
Sendai :
Języki programowania to coś znacznie mniej niż matematyka. Mieszczą się w niej (np. taki rachunek lambda jest jednocześnie językiem programowania i działem matematyki).
Sendai :
Agh… pomyliły mi się, ale fstyt…
inz.mruwnica :
To jak esperanto. Oh wait.
AJ :
To tak jak w warunku wystarczającym.
Co czego, bo niewyspany dzisiaj jestem?
Sendai :
To se użyj nicka, który w języku polskim ma odpowiedni rodzaj.
Sendai :
A naucz się jakiegoś takiego, co tę bzdurę potwierdzi i mnie poucz. Chętnie się dowiem czegoś nowego w tej materii.
soband1 :
przyjmujesz kryteria danej dziedziny, historycznie to może i zmienne, ale nie dowolne. Nie jest tak, że jest jakaś tam absolutnie Naukowa Metoda z dużych liter ale nie jest też tak, że wszytko wolno. Jak często podkreśla choćby WO, podwójna ślepa próba jest dla wielu wystarczającym (np. w medycynie) warunkiem naukowości. A dostosowanie takich a nie innych kryteriów to mozolna historia danej dyscypliny, nauki (l.mnoga) to długie, żmudne i zbiorowe przedsięwzięcie, nie jest tak, że sobie siedzi ktoś i wymyśla kryteria z nosa.
Sendai :
Spróbujmy inaczej. Dowody matematyczne nie są najdoskonalsze, bo niby z jakimi innymi innymi dowodami je porównywać. Można za to porównywać schematy wnioskowań. Tyle, że to nic a nic z tego nie wynika. To jak porównywać jabłka z gruszkami.
Ejże. Co to za szowinizm językowy? To co trzeba w języku móc wyrazić, żeby go nazwać językiem?
@fronesis :
Bez przesady z tymi problemami. Ogólniej to nauka ma opisywać, wyjaśniać i przewidywać. Od strony praktycznej na dobrą sprawę ma produkować normy techniczne. Znaczy przepisy podawać, jak chcę zrobić cośtamcośtam to jakie cośie, jakie tamy ma dobrać i jak je potraktować. Ślepe próby i takie tam to jedynie oprzyrządowanie związane z pichceniem przepisu.
mdh :
To, co można wyrazić w języku. A co to za ciśnienie, żeby najróżniejsze rzeczy nazywać językiem?
Adam Gliniany :
Nafta Ci mozg wyzarla czy cos innego?
Pardą? Slyszales kiedys o czyms takim jak “jezyk naturalny”? http://en.wikipedia.org/wiki/Natural_language#Defining_natural_language
FFS, problemem nie bylo “jak i na ile jezyki programowania sa podobne do jezykow logiki formalnej i do matematyki” tylko “matematyka nie jest jezykiem”.
mdh :
To nie szowinizm tylko jak “wprowadzenie do jezykoznawstwa”. Jezyk naturalny definiuje sie z jako taki, ktorym potencjalnie mozna wyrazic wszytko. Sztuczne i formalne jezyki to po prostu dramatycznie i absolutnie co innego.
Indukcja-dedukcja. Dowod z dedukcji zawsze jest lepszym dowodem od dowodu indukcyjnego. Nie chodzi o to, co sie dowodzi, tylko o sposob dowodzenia.
mdh :
A co to za ciśnienie, żeby cokolwiek nazywać językiem? If you can call it Susan, it can’t be that bad.
Sendai :
To jakaś krzywa ta definicja. Ja całe życie myślałem, że język naturalny to taki który sobie właśnie sam wyewolułował (no, powiedzmy). Nie, że cośtam cośtam, bo jaką masz dramatyczną różnicę pomiędzy takim klingońskim, a angielskim w możliwości powiedzenia ‘wszystkiego’. To całe ‘absolutnie co innego’ to tylko brak (hehehe) native speakera. Językoznawcy-językoznawcy będą płakać, ja tam zawsze miałem słabość do computingowych problemów zatem ja pfffam na takie humanistyczne smutki.
btw IMHO w ogóle twierdzenie, że w języku naturalnym można wyrazić wszystko to jeden wielki pfff.
AJ :
Ha, bo ja mam wielką słabość do językoznawców i lubię sobie poflejmować. ;)
@ mdh:
To nie definicja jest krzywa, tylko Ty nie miales racji, LOL.
Zalezy. Jak dobrze mowisz po angielsku i klingonsku?
Oraz brak naturalnej ewolucji, ktora wspomniales powyzej. Co to, humanistyczna niekonsekwencja?
1.LOL.
2. Nie dostrzegam zadnego zwiazku przyczynowo-skutkowego miedzy “zawsze mialem slabosc do computingowych problemow” a “zatem ja pfffam na takie humanistyczne smutki”, chyba ze funkcja tego zdania bylo wyindeksowanie Twojego statusy w tej rozmowie jako niehumanisty.
Mhm, dlatego zostal dodany kwantyfikator “potencjalnie”. Auch: uzasadnij.
Sendai :
Jeśli definicja nie definiuje tego co ma definiować to jest błędna. No, ok nie będę się pastwił. (bardzo)
Napisałaś:
Na co ja pfff. Znam co najmniej dziesięć sztucznych języków w których można wyrazić to co w naturalnym. Więc jeśli język naturalny od nienaturalnego różni tylko owa potencjalna wszechstronność* to jest to kiepska definicja. LOL.
*nie używam Twojego wyrazić wszystko, bo to jest błędne stwierdzenie, ale o tym później.
Moja kompetencja w zakresie danego języka nie ma nic do rzeczy. To, że nie znam farsi a akurat radzę sobie z rosyjskim ma jakieś znaczenie dla tych języków?
Klingoński akurat jest dobrym przykładem dlatego, że jest najbardziej rozpowszechnionym językiem sztucznym. Całkiem spora grupa ludzi traktuje go poważnie i rzeczywiście mówią i piszą w tym języku.
Hyhy, nawet tłumaczenia robią http://www.kli.org/stuff/press.html
Ależ w Twojej oryginalnej definicji ewolucji nie było. Znaczy źle zacytowałaś definicję? Ooo, a przed chwilą lolałaś z mojej rzekomej pomyłki. LOL
Tak na marginesie klingoński ewoluuje. Początkowo był z tym problem bo Paramount się kręcił nosem. Jednak język się cały czas rozwija.
To też, chociaż bez przesady, no przecież filozofów klasyfikuje się jako humanistów (niestety). Konstatacja pozostaje oczywista jednakże. Humanistyczne smutki, bo w przypadku języków sztucznych nie można, a przynajmniej jest to poważnie utrudnione produkowanie tej bzdurnej pseudonaukowej papki (tak, mam na myśli klimaty genderowe z przyległościami).
Dla osoby, która język patrzy z punktu, powiedzmy logiki (choć to też za duże uproszczenie) to takie rzeczy jak ge…cośtam są pffff i już.
Nie o to chodzi. Niezależnie od tego czy język jest naturalny to język nie może, ani nie ma takiej potencji, aby wyrazić wszystko. Tylko, że to już znowu filozofia. Wiadomo logika, Wittgenstein, granice języka i te sprawy. Trochę dużo tu wyjaśniania dlaczego, dokładnie i skąd.
inz.mruwnica :
Też kiedyś doszedłem do takiej konkluzji, ale przestała być dla mnie zadowalająca. Traktuję ją bardziej jako metaforę, matematyka jako język fizyki służący do opisu zjawisk, czy nawet wyrażania pewnych rzeczy, których w żaden inny sposób nie dałoby się powiedzieć. Galileusz i księga natury napisana językiem matematyki, te historie.
Matematyka jako matematyka to jednak coś więcej niż język. Ma oczywiście swój słownik, reguły tworzenia wyrażeń oraz posługiwania się nimi, ale również o czymś mówi. Istotą teorii matematycznej są przecież twierdzenia, a matematyczne nazwy coś tam denotują. Można powiedzieć, że denotują tylko jakieś przedmioty w modelach, a te znowu to tylko kolejne matematyczne struktury. Jednak struktura matematyczna to coś więcej niż język (słownik plus reguły).
@ mdh:
LOL PASTWIL??? Chyba jesli “pastwienie sie” definiujesz jako “pierdolic bez sensu, o rzeczach, o ktorych nie mam pojecia, robiac przy tym dziarska mine mainsplanatora”. HILARIOUS.
Zacytowalam ewolucje, zeby LOLac z Twojej niekonsekwencji, co czynie nadal. LOL.
Kto wspominal o jablkach i innych owocach wczesniaj? LOL. Chyba ze masz taki hardon na logike ktorakolwiek i jezyki formalne, ktore sa lepsze bo bardziej anuszkowe, LOL.
Ooo, powiedziales Wittgenstein! Dlugie nazwisko! Auch: wprowadzenie do wstepu do jezykoznawstwa.
Najlepsze jednak bylo chyba to:
YHY HILARIOUS. Jakiej genderowej papki? Bo zakladam, ze nie chodzi o Irigaray etc tylko o jakies inne rzeczy, o ktorych nie masz zielonego pojecia. Bardzo prosze, rozwin. Czuje nadchodzacy lolcontent.
Serdecznie polecam rowniez:
http://en.wikipedia.org/wiki/Dunning%E2%80%93Kruger_effect
Sendai :
Zara zara, ossochchodzi?
Czy próbujesz bronić tezy, że
(1) nie ma czegoś takiego, jak “bzdurna, pseudonaukowa papka” (incl. w klimatach genderowych);
(2) nie ma czegoś takiego, jak języki sztuczne;
(3) jest jedno i drugie, ale produkowanie owej papki przy użyciu języków sztucznych jest prawie równie łatwe / równie łatwe / łatwiejsze, niż przy użyciu języka naturalnego;
(4) innej (jakiej)
???
A właściwie na jakiej podstawie to zakładasz? Własnej wygody?
Ale jeśli mdh założy, że ty masz na myśli jakieś jeszcze inne rzeczy, o których ty nie masz zielonego pojęcia, to będzie mógł poprawnie wywnioskować, że nie masz o owych rzeczach zielonego pojęcia. Albowiem A=A.
Jesteś tak świetna w rozwijaniu własnych założeń, że z pewnością poradzisz sobie bez pomocy mdh
:-P
bantus :
W przeciwieństwie do języka?
No nie wiem, czy są “istotą teorii”, zresztą “istota” to takie brzydkie słowo. No i owe twierdzenia nie zawierają w sobie nic więcej, niż aksjomaty.
Ale co konkretnie więcej?
Gammon No.82 :
W jakim sensie nie zawierają nic więcej? Nie potrzebne są twierdzenia i ich żmudne dowody, wystarczą aksjomaty? Poza tym teoria nie musi być aksjomatyczna.
Czemu “istota” to brzydkie słowo? Tak w ogóle brzydkie? “Istotny” znaczy również “ważny”.
Gammon No.82 :
Twierdzenia i dowody. W języku możesz mieć zdania prawdziwe i fałszywe, w teorii matematycznej fałszywe wypadają, zostają prawdziwe i one są przedmiotem zainteresowania.
Gammon No.82 :
W przeciwieństwie do języka matematyka jest również dziedziną wiedzy.
Jak rozumiem takie jest twoje zdanie – matematyka jest językiem.
http://wyborcza.pl/1,75476,7544018,Prof__Lukasz_Turski__uznajmy_bledy_raportu_IPCC_i.html
Kto to ten Turski (Centrum Fizyki Teoretycznej PAN i Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego)? Może jakieś Opus Dei? Oni lubią takich ludzików.
bantus :
W sensie informacyjnym nie zawierają nic więcej. Twierdzenia i ich najżmudniejsze nawet dowody są seriami tautologii.
I co to zmienia?
bantus :
Mętne, niejasne, podobno ciężko obciążone filozoficznie. “Podobno”, bo to nie moja działka, przytaczam cudze poglądy.
Ale jak się ma “istotny” w sensie “ważny” do “istoty”?
W matematyce też. Nieudowodnione twierdzenie, może nawet wyglądające intuicyjnie na prawdziwe, ale w sumie nie wiadomo, czy prawdziwe. A dowody nie wprost?
E tam, chyba w podręczniku matematyki dla klas VI.
Ponadto mnóstwo problemów dających się opisać matematycznie da się (z uszczerbkiem dla dokładności, ale prawdziwie) opisać bezmatematycznie. Przypadek?
Gammon No.82 :
No, ale co z tego?
Istota czegoś jako tego czegoś najważniejsza część bądź składnik. Nie wiem kto jeszcze używa “istoty” w sensie ontologicznym, jako jakiś hm.. byt.
Nie. Twierdzenia fałszywe z teorii wyrzucasz.
Nie wiadomo też czy fałszywe. Jeśli zostanie dowiedzione, że fałszywe to wypada z teorii.
Ale co dowody nie wprost? Sam przed chwilą pisałeś, że dowody “są seriami tautologii”, zmieniłeś zdanie?
To mi objaśnij jak dziecku po co dalej badać twierdzenie fałszywe? To nawet nie jest interesujące, jak eter.
Czego to dowodzi?
Zwracam uwagę, że to ty coś twierdzisz (matematyka jest językiem) i na tobie spoczywa burden of proof. Ja tylko mnożę wątpliwości, zbijając je jeszcze nie dowodzisz swojego stanowiska.
Z jednej strony język formalny to coś o wiele mniej niż język naturalny, z drugiej strony teoria matematyczna, struktura matematyczna, to o wiele więcej niż język użyty do opisu takiej struktury. Nazwy “matematyka” i “język” krzyżują się ze sobą, ale nie pokrywają. Nie możesz więc poprawnie stwierdzić, że “matematyka jest językiem”. Choć z pewnością “coś w tym jest”.
bantus :
Zapomniałeś co było wyżej?
Twierdzenia są wyprowadzane z aksjomatów, i nie zawierają nic więcej, niż te ostatnie. To, że wpadnięcie na twierdzenie, a tym bardziej na dowód, odbywa się heurystycznie, wynika (chyba?) tylko z homosapiensiej debilitatis mentalis.
Ano właśnie. “Najważniejsza część” dla ciebie?
Czy może “Obiektywnie Najważniejsza Część”? Fuj, to śmierdzi platonizmem.
Podobnie jak z każdej wypowiedzi, w której zależy ci na prawdzie, a nie na efekcie artystycznym, propagandowym itp.
Jak z każdego systemu zdań, w którym zależy ci na prawdzie itd.
A co ci się nie zgadza? Zamiast spójnie wpasować klocek “A” do budowli, dowodzisz, że klocek “nie-A” na pewno do niej nie pasuje.
O czym tym mówisz? Zanim nie wyprowadzisz dowodu, badasz. Kiedy wyprowadziłeś, skończył się problem do badania. W podręczniku do klasy VI masz zabetonowany zbiór twierdzeń dowiedzionych dawno temu, których tak samo się nie bada (chyba, że na zasadzie “stwórzmy dla jajec sto siedemnasty dowód na Wielkie Twierdzenie Bantusa”).
Jeśli do opisu (a także wyjaśniania czy przewidywania) można użyć języka polskiego, suahili, starocerkiewnosłowiańskiego, a nadto wihajstra, to czemu wihaster nie jest językiem?
W którym miejscu? To ty we mnie wpierasz, jak w chorego jajko.
Przypomnę, w kórym miejscu się włączyłem:
Zrozumiałem to (być może głupio), że matematyka [podobnie jak język] “ma swój słownik, reguły tworzenia wyrażeń oraz posługiwania się nimi”, ale [w przeciwieństwie do języka] ponadto “o czymś mówi”. Zdziwiłem się, to wszystko.
ojap :
Jako gracz i lewak mówię wielkie dzięki! Czytam i delektuję się, ba, może nawet trzepnę nową notkę na temat.
Offtop
Chyba jednak polubię Windows XP.
A w temacie gier i języka fajna flashowa gierka: http://www.newgrounds.com/portal/view/527074
Sendai :
Pastwienie definiuje następująco. Złośliwe drwienie z bzdur. Więc zamiast kompulsywnie używać kapslocka zechciej odpowiedzieć czyja jest ta definicja języka naturalnego. Tak się nieszczęśliwie składa, że akurat nie mam problemu z dostępem do literatury, więc bardzo jestem ciekaw kto to wymyślił taką koślawą definicję, bo ni cholery nie kojarzę. Papiery na stół. Masz coś czy to tylko takie smętne pierdzenie?
Och, ewoluowanie języka to nie jest kwestia zacytowania dla lolowania. To conditio sine qua non dla całej masy dynksów w językoznawstwie i okolicach. Pominięcie tego to jest dopiero lol. Hehehe. Ty ze mnie lolasz?
Ooo, wycofujemy się rakiem? Nieładnie. Otóż tam nic nie zrozumiałaś różnicy pomiędzy naukami przyrodniczymi a matematyką tak samo je klasyfikując. Nie zrozumiałaś też na czym polega różnica z wnioskowaniami. Dedukcja nie jest ‘lepsza’ od indukcji tutaj rzecz w logice się kryje. Niestety językoznawcy mają jej skrócony kurs, a szkoda. Zaś właściwie dlaczego matematyki nie można uprawiać jak nauk przyrodniczych, można. Czy taka matematyka byłaby gorsza oczywiście, że nie. W ogóle co to za pomysł z tym ‘lepsza’ czy ‘gorsza’?(Niestety pomysł nie jest mój “Pi in the Sky. Counting, Thinking and Being” John D. Barrow) .
Poza tym gdzie ja pisałem, że są lepsze? Języki formalne? Języki sztuczne? Poproszę o definicje bo zaczynam mieć uzasadnione podejrzenia, że nie wiesz o czym piszesz.
Auch: i może jeszcze napiszesz mi, że wiedzą o co z tym Wittgensteinem chodziło? Miałem napisać not, ale pobawmy się. Ty wiesz o co Wittgensteinowi chodziło? ;)
Niestety bardzo źle zakładasz,bo tutaj głownie o Irigaray chodzi, za to nie mylisz się co do lolkontentu. Pytanie jak dobrze Ty znasz Irigaray. Mniemam, że słabo, prawdopodobnie tylko z jakiegoś wprowadzenia do teorii genderu, bo nie dawałabyś mi w innym przypadku takiej okazji do krytyki.
Zacznijmy od tego, że generalnie to ta pani siedzi sobie po jednej stronie skali a po drugiej kiedyś siedział niejaki Otto Weininger. Tylko, że ten pan był na tyle przyzwoity by palnąć sobie widowiskowo w łeb po wydaniu swojej ‘ekhm, ehkm’ książki. (OK, nie chodziło o przyzwoitość. W Wiedniu na początku XX wieku samobójstwa były ‘modne’. Zresztą jego samobójstwo zrobiło mu bardzo dobrze na popularność, tech chyba chciał, ale że ta sztuczka wychodzi tylko raz to nie miał okazji świętować sukcesu.)
Wracając do pani Irigaray. Znaczną cześć jej prac można a nawet należy potraktować jako pierwszej wody hochsztaplerstwo intelektualne. Zresztą bądźmy szczerzy, tak jest w przypadku znacznej części filozofii z okolicami kleconych pokątnie na dziwnych wydziałach przez ludzi którym brak było talentu, żeby zając się czymś przyzwoitym w dziedzinie która sobie wybrali.
Moje niepochlebne, delikatnie mówiąc, zdanie wynika z ogromnej ilości bzdur. Zacznijmy może od najsmaczniejszego fragmentu, który akurat już wybrali Sokal i Bricmont w „Modnych bzdurach”. Otóż np. Twoja wspaniała Luce Irigaray wymyśliła, że fizyką całą fizycy zajmują się ‘bardziej’ bo to męska dziedzina, a płyny to ‘kobieca’ i dlatego jest dyskryminowana (sic!).
„The privileging of solid over fluid mechanics, and indeed the inability of science to deal with turbulent flow at all, she attributes to the association of fluidity with femininity. Whereas men have sex organs that protrude and become rigid, women have openings that leak menstrual blood and vaginal fluids… From this perspective it is no wonder that science has not been able to arrive at a successful model for turbulence. The problem of turbulent flow cannot be solved because the conceptions of fluids (and of women) have been formulated so as necessarily to leave unarticulated remainders.”
Może jeszcze jakiś ciekawy cytat? Proszę.
„Is E=mc2 a sexed equation?…Perhaps it is. Let us make the hypothesis that it is insofar as it privileges the speed of light over other speeds that are vitally necessary to us. What seems to me to indicate the possible sexed nature of the equation is not directly its uses by nuclear weapons, rather it is having privileged what goes the fastest…”
Mało lolkontentu?
„If the identity of the human subject is defined in the works of Freud by a Spaltung, this is also the word used for nuclear fission. Nietzsche also perceived his ego as an atomic nucleus threatened with explosion. As for Einstein, the main issue he raises, in my mind, is that, given his interest in accelerations without electromagnetic re-equilibrations, he leaves us with only one hope, his God.”
W ogóle jej spojrzenie na naukę to jedna wielka kpina. Co trzeba brać, żeby mieć, aż takie złe jazdy?
To jeszcze nic, w porównaniu do tego co ona wypisuje ogólnie o filozofii i jakie stawia tezy także w obrębie kultury. Cały zaś problem w tym, że są ludzie dla których to jest poważna sprawa. Przecież ten cały gender-bełkot pozostaje bełkotem niezależnie od tego gdzie się to gówno ciągnie. Ja może jeszcze byłbym w stanie to przełknąć, gdyby to były smutki humanistów gdzieś na obrzeżach wydziałów filologii. Tyle, że to coś pakuje się do filozofii, wchrzania granty, którymi mógłby się pożywić o wiele ciekawsze zagadnienia w zamian produkując lolkontent. Taki właśnie jak powyżej. Co więcej gender-bełkot stawia pewne tezy, które są do sprawdzenia (jak się dobrze poszuka to się znajdzie przypadki potwierdzające bzdurność pewnych genderowych pomysłów) tyle, że akurat to ma małe znaczenie. Inna kwestią jest także wyjściowe założenie ‘kultura i tylko kultura’ uwarunkowania biologiczne są w tym przypadku praktycznie całkowicie zepchnięta w dalszy plan, co jest żenującym powrotem w jakieś XVIII wieczne klimaty.
Dalszą szczegółową krytykę sobie daruję, w tej chwili. Jednak jeśli zachodzi taka konieczność to mogę tłuc bucowatego gendera z Irigaray na czele przez cały tydzień, bo jest po czym jechać. (no jest przecież jej atak na fallocentryczny dyskurs, coś tam z językiem kobiecym czy coś takiego – kiepsko akurat to pamiętam, ale mogę sobie przypomnieć moje stare flejmy).
Ale to dla mnie czy Ty sama polecasz sobie?
Skoro zaś jesteśmy przy ignorancji to będąc filozoficznym seksistowskim bucem dodam, że według fallocentrycznych wzorców pisanie ‘kapslokiem’ jest źle widziane i traktowane jako przejaw braku szacunku. Nie wspomnę o śmiesznym zarzucaniu niekompetencji zamiast uczciwej argumentacji.
Oczywiście, żeby nie było obsłużę się sam i zaraz dokonam dekonstrukcji tych szowinistycznych zasad netykiety. Są one bowiem wyrazem fallocentryzmu, a niechętne przyjmowanie kapslokowanie wynika z głęboko zakorzenionej w kulturze Internetu (którego twórcami byli mężczyźni) atawistycznej samczej fiksacji na punkcie wielkości penisa. Tak jest dobrze? ;)
Ot, szutnik inżynier, gówno w szambo wrzucił i wziął nogi za pas.
Sendai :
Właśnie, tak bajdełejem, świetne to jest, co dałaś.
mdh :
Może nie trzeba nic brać?
Wystarczy działać w okolicach, w których nikt nie ma zwyczaju mówić “sprawdzam”.
bantus :
Ciekawe, co na to językoznawcy.
Mdh, czy książki, które cytujesz zostały wydane po polsku? Tezy pani Irigaray brzmią ciekawie, z chęcią bym ją poczytał, bo zupełnie nie rozumiem o co jej chodzi.
Gammon No.82 :
Wcześniej napisałem:
bantus :
Skoro przeszedłeś nad tym do porządku dziennego i nie zaprzeczyłeś, to uznałem, że za tym argumentujesz i tak potraktowałem twoje wypowiedzi.
Gammon No.82 :
Wyjaśniłem to dalej, jeśli nieprecyzyjnie to przepraszam. Matematyka ma swój język, który służy do tworzenia teorii i opisywania struktur matematycznych, które są również integralną częścią tejże.
M :
Brzmią tak odjechanie, że nie można wykluczyć, że ona sama nie wie, o co jej chodzi, i że tłumacz też nie wie, ale, jak w ‘Nowych szatach cesarza”, wszyscy udają, że wiedzą.
Czytanie postmodernistów najlepiej zacząć właśnie od Sokala i Bricmonta.
M :
Sokal i Bricmont tak.
Gammon No.82 :
No ale wiesz, oni nie są poprawni politycznie.
Np. taki WO – prominentny członek TTDKN – przy każdej okazji zwalcza, niszczy, unicestwia intelektualnie i wyśmiewa sokalistów, traktując ich jak podgatunek linuksiarzy.
@ M:
Po polsku:
Sokal A., Bricmont J., Modne bzdury. O nadużyciach nauki popełnianych przez postmodernistycznych intelektualistów, Prószyński i S-ka, 2004.
Było o tym przez pewien czas głośno ale nie wiem czy pojawiło się coś więcej, po polsku oczywiście. Tam akurat całkiem sporo uwagi poświęcono Irigaray.
Za to po angielsku jest tego dużo więcej, akurat jeśli ktoś jest zainteresowany mogę zrobić pogłębiony resercz, po polsku jest ciężko. Niestety jesteśmy zadupiem więc po literaturze nie należy sobie wiele obiecywać.
Mistyfikacja Sokala jest tylko częścią wszystkiego co określa się jako “science wars”.
@ janekr:
WO wyśmiewa wszystkich. Nic nowego.
mdh :
Uczciwie zauważmy, że jednak nie zawsze siebie.
EDITH: Niech ktoś mnie przekona wreszcie, że się mylę, bo wciąż uważam Sokala za buca, który na tym, że jest inteligentny i się zna na swojej działeczce chce wepchnąć mi w gardło jakieś metafizyczne srutututu.
mdh :
A u nas zrobił to pan Tomasz Witkowski http://mlodyfizyk.blox.pl/2007/10/Prowokacja-w-pismie-Charaktery.html
Offtopicznie w stosunku do offtopa:
Ach, jakie cudne znalazłam! Aż nie wiem, czym się bardziej zachwycać: mediumicznym pochodzeniem oscillococcinum, czy hodowlą dzieci na ezoterycznych pracowników homeokorpo?
Edyta: i jeszcze!
Czyż wszystko teraz nie staje się jasne?
Rety na http://www.tomaszwitkowski.pl/ można znaleźć kurioza godne Barta tylko straszniejsze, bo jak czytam na http://www.psycholog.5t.pl/ , że “Z jego konsultacji korzystają sędziowie i adwokaci.” a metoda tego pana to CHIRURGIA GŁĘBINOWA PSYCHOLOGICZNA KSIĘCIA MARKA ŚWIATOPEŁKA ŚWIĘTOPEŁKA ZAWADZKIEGO
http://www.tomaszwitkowski.pl/data/storage/attachments/d3a3bf7ea6cdf980195b127ce78223d2.jpg
Facies hermetica w sensie Eco.
vauban :
“Tajemnicza twarz, czyli dupa w lufciku” w sensie Joanny Chmielewskiej.
mdh :
No bez żartów. Nigdy nie wyśmiewał iMaca, iBooka, iPoda, iPhona, iPada ani iWOgóle.
O wyśmiewaniu Subaru też nie słyszałem…
Co do “Modnych bzdur” – mogę tu tylko, jak ten docent, teoryzować, ale mam wrażenie, że dla WO kamieniem obrazy jest krytyka Samego Lacana przez Sokala. Gdyby wyciąć ten rozdział, resztę książki by przełknął.
PONADTO UWAŻAM, że Baudrilliard bełkoce na temat torusów i tyle.
To ja może tak bez cytowania napiszę ogólnie.
Weszliście na matematykę w sensie matematyki teoretycznej, która jest odpowiednikiem czegoś w rodzaju pisanego po polsku językoznawstwa języka polskiego. Oczywiście to bardzo ważna rzecz, ale nie zapominajcie, że to coś co matematyka wymyśliła 100, 300 i 3000 lat temu, a czym już się nie zajmuje, bo już tam wszystko wymyślono, to to też jest matematyka (stosowana?). Ma rację Gammon, że matematyka w tym pierwszym sensie to międlenie tautologii, a ja dodam, że tym co wydaje się swoiste dla przedmiotu matematyki jest nasze własne zdziwienie nad własnym umysłem, że pewne tautologie są nam ciekawsze od innych. Na przykład czemu tautologia 4+7=11 to są nudy, a takie e^(i π) + 1 = 0 jest zachwycające? Bez żartów można powiedzieć, że to drugie to poezja języka matematyki.
Matematykę w drugim sensie zdarza mi się czytać, kiedy w podręczniku trafię blok równań tylko od czasu do czasu przetykanych zdaniami typu “Therefore from (12.6) and (12.75) one obtains:”. Czytam taki blok zupełnie jak normalny tekst, odnajdując myśl autora i jego przekaz. Ba! Zdarza się czasem nawet pewna narracja i dramaturgia, kiedy na przykład zastanawiam się czemu wprowadził pewne oznaczenie, albo przeniósł pewne wyrazy na lewą stronę; a potem bach! okazuje się, że dzięki temu w zgrabnym ruchu doprowadza rozumowanie do konkluzji. Byłoby dziwnym stwierdzenie, że tylko przez to “therefore”, czy “because” (które nota bene mają swoje symboliczne oznaczenia) ten tekst jest napisany po angielsku.
I jeśli języki naturalne potrafią wyrazić wszystko to i na tej samej zasadzie wszystko potrafi wyrazić matematyka. Jeśli weźmiemy na przykład takie równanie zachowania pędu w płynie (zwane równaniem Naviera-Stokesa) i zechcemy je przetłumaczyć na polski, to jedyne co możemy zrobić to zapisać to równanie w pewnej określonej notacji a potem przeczytać znaczki po kolei: “fał ze strzałeczką razy nabla fał ze strzałeczką…”, albo bardziej płynnie: “iloczyn skalarny prędkości i gradientu prędkości…”. Ale to jest tylko przekodowanie zapisu krzaczkowego na słowny. Równanie to ma to samo znaczenie niezależnie od notacji i ja je rozumiem jako pewną treść plasującą się w zawartości gdzieś pomiędzy zdaniem a akapitem. I jest to treść znacznie mniej związana z fizyką mechaniki płynów niż mogłoby się wydawać, a właśnie bardziej z matematyką i z tym jak widzimy (chcemy widzieć) świat — przez lokalność, liniowość, uniwersalność itd. Zapisanie tego w języku polskim wymagałoby grubszego eseju. A jeżeli do matematyki dopiszemy idiomy, np. “15^2” na chmurę, a “dwie rozmaitości o topologii torusa” na słońce, to spokojnie możemy gadać o pogodzie, tak jak po polsku o równaniu N-S.
janekr :
A Kartagina?
jaś skoczowski :
Żecoprosze? Jakie srutututu? Czytałeś książkę czy nie?
Modne bzdury są dość brutalnym wytknięciem niekompetencji, o ile nie świadomej nieuczciwości pewnym osobom wymienionym z nazwiska, którym w większości przypadków bełkot pomylił się z filozofią. Z pieprzenia trzy po trzy uczyniły cnotę, zaś z tego co miało być żartem* narzędzie pracy. Czy w krytyce nieuctwa i obskurantyzmu widzisz gdzieś to srucośtam? Ja akurat nie dostrzegam. Po prostu towarzystwo źle się bawi używając terminów o których nie ma pojęcia.
Akurat żeby przybliżyć Ci w czym rzecz. Jadąc taką papką mogę najzupełniej poważnie, utrzymywać, że koniunkcja w klasycznym rachunku zdań jest seksistowska. Ba, cały rachunek zdań jest. W tablicach prawdy prawdę przyjęło się oznaczać symbolem ‘1’, fałsz zaś ‘0’. Już na etapie symboliki ujawnia się skrajny fallocentryzm KRZ. Prawda jako lepsza oznaczona jest symbolem fallicznym, a fałsz jako gorszy ma przypisany symbol kobiecy!!!!!!!!11111oneone
Pełnia zaś dyskryminacji unaocznia się w tablicy prawdy dla koniunkcji. Koniunkcję p ^ q uznaje się za prawdziwą wtedy i tylko wtedy gdy p i q są prawdziwe. Zatem gdy oba to symbole falliczne!!!111oneone Symbol kobiecy jest zatem zawsze dyskryminowany!!!!111 Udział symbolu kobiecego w koniunkcji wyklucza prawdę (zuo, zuo, zuo!!!!111) zatem KRZ jest seksistowski i to gwałt** na kobiecej naturze!!!!!!!!111111111oneone
Wiec twierdzisz, że krytykując takie nędzne dowcipy*** traktowane jako ‘poważna sprawa’ to Sokal wciska Ci w gardło jakieś metafizyczne srtututu? No daj spokój.
Chrznienie o logice w stylu Irigaray, to zwyczajne chrzanienie, nie zaś jakieś epokowe odkrycie. Bzdura jest bzdurą. Oczywiście może to jest jakaś głęboka myśl, której ja nędzny, seksistowski buc, żałosny epigon i parweniusz nie dostrzegam. Chłe, chłe, chłe.
Zresztą skoro narracja jest tak ważna i sama gotowość wypowiadania się bez znaczenia sensownie czy nie to z równą atencją trzeba słuchać tego co mówi Jenny McCarthy o autyzmie albo Andrzej Lepper o ekonomii. Jasne.
Za to zaletą tego bełkotu, jest to, że można go produkować hurtowo. ;)
http://pl.wikipedia.org/wiki/The_Postmodernism_Generator
http://www.elsewhere.org/pomo/
Drugą kwestią do jaką porusza Sokal i do której możesz się przyczepić, jest postmodernistyczny obraz nauki czyli przekonanie, że właściwie to mamy do czynienia tylko z lokalnymi przekonaniami i wierzeniami. O tym akurat teraz nie będę pisał, bo tłukłem się już z WO parę razy zatem wystarczy spojrzeć na stare flejmy. Tam akurat dość jednoznacznie wyraziłem swoje zdanie.
Btw w istocie postmodernistyczne stanowisko implikuje, że nasz Szanowny Gospodarz uprawia bucerkę, bo jest niewrażliwy na inne narracje – czyli choćby narrację altmedowców. Dokonuje bowiem arbitralnej oceny z punktu widzenia medycyny akademickiej (sic!) szowinistycznie zawłaszczając pole dyskusji, podczas gdy jedynie uprawia swoją narracje, a ta w żaden sposób nie jest uprzywilejowana względem innych. Zresztą w ten deseń szła linia obrony mistrza (czy on to robił świadomie czy nie to inna rzecz), który wie (ma swoją narrację) i co mu kto zrobi?
Krytykę takiego stanowiska można uznać za metafizyczne srutututu, ale to też już było przy którymś fejmie.
Więc to jest z tymi Twoimi wątpliwościami?
*Chodzi o anegdotkę, jak to podobno teista Leonhard Euler dokopał ateiście Denisowi Diderotowi na dworze Katarzyny II. Numer polega na tym, że Euler stwierdził „(a+b^n)/n=x, a więc Bóg istnieje. Replikuj!” Diderot, dla którego matematyka podobno była bzdurą, stał osłupiały, a dworzanie pokładali się ze śmiechu. Oczywiście anegdotka jest wątpliwa, bo Diderotowi matematyka nie była obca. Tyle, że taka żartobliwa anegdotka jest śmieszna raz. Odgrzany przez postmodernistów jej fragment nie śmieszy w ogóle, traktowana jako ‘poważna rzecz’ jest zaś kompromitująca.
**Z tym gwałtem to nie żart. Serio. Sandra Harding.
“Isaac Newton’s Principia Mathematica is a ‘rape manual’ because ‘science is a male rape of female nature’.”
Ładne, co? ;)
*** Nie dam jednak, głowy, że coś w tym stylu nie zostało już przy jakiejś okazji już wyprodukowane.
@MDH : “fałsz zaś ‘0’. Już na etapie symboliki ujawnia się skrajny fallocentryzm KRZ. Prawda jako lepsza oznaczona jest symbolem fallicznym, a fałsz jako gorszy ma przypisany symbol kobiecy!!!!!!!!”
A nie wziąłeś pod uwagę, że 0 może oznaczać zwyczajną androgyniczną dupę?;)
soband1 :
O – ujawniłeś się na nowo. Jakieś odpowiedzi na zadane pytania czy raczej cisza?
soband1 :
Zastanawiam się, co dla ciebie może oznaczać zbitka “zwyczajna androgyniczna dupa”. No, ale może nie doceniam kolegi.
Lukasz :
Daj sobandowi spokój, dowiedział się dziś, że jego ironia jest chujowa i co oznacza słowo konotacja.
asmoeth :
Przeceniasz. Przecież nic nie oznacza, tak tylko wrzucił, z nudów.
eli.wurman :
Gdzie?
Lubię myśleć, że mam do czynienia z żywym człowiekiem i że za komciem stoi jakiś proces myślowy, jakkolwiek ułomny by nie był. Mam silne podejrzenie, że dla kolegi sobanda “androgyniczny” znaczy tyle, co “kobiecy”. Druga możliwość jest taka, że dla niego “androgyniczny” znaczy to samo, co dla wszystkich, którzy mają dostęp do Słownika Wyrazów Obcych. Tę myśl znajduję niepokojącą.
asmoeth :
U wo się dziś pojawił, z jakimś pieprzeniem o pedofilach.
soband1 :
Zaskakująca jest zbieżność formalna symbolu “0” z graficznym przedstawieniem zbioru pustego (hint: podręcznik matematyki dla klasy trzeciej szkoły podstawowej lub podobne). Zero kojarzy mi się z zerem, czyli z niczym.
W zasadzie chciałem sobie lolnąć o tym, że zerojedynkowe dywagacje genderowe to odpowiednik pamięci wody, ale zniechęcił mnie absurd. Wyższe stężenia mi szkodzą.
Sendai :
Jestem zwolennikiem matematyki naturalnej.
mdh :
Żeco nie dlatego pytam cholera. Kurwa. Ja pierdole. No. Dziękuję za odpowiedź. Gdzieś mi się omsknęło o uszy, że on tam ma jakieś takie metafizyczne. Tam, tj. w książce.
mdh :
No bo to jest metafizyczne srutututu, jeśli Sokal nie stwierdza, że po prostu jemu zdaje się coś rozsądne, tudzież stwierdza kompletny brak kompetencji u kogoś.
Zupełnie oddzielne od tego, że ja pewnie podzielam jego gust i nie widzę powodu, by nie być bucem w pewnych kwestiach.
mdh :
ten pogląd (nawet jeśli nieuświadomiony) był podstawą ataków organizacji zrzeszających ludy tubylcze na Genographic Project, badania nad filogeografią człowieka w skali globalnej, nad szlakami dawnych migracji ludzkich itp.
http://ipcb.org/issues/human_genetics/htmls/unpfii_rec.html
http://en.wikipedia.org/wiki/Genographic_Project#Criticism
zresztą, ataki jak ataki, problemem było nawoływanie do bojkotu projektu – bez zgody rdzennych Amerykanów czy Australijczyków (ani kogokolwiek innego) nie sposób przecież pobrać próbek DNA do badań. A tymczasem to tak naprawdę ostatni dzwonek dla wykonania podobnych badań. Populacje się mieszają, homogenizują, niebawem po tych wszystkich migracjach nie zostanie śladu, podobnie jak po – tak bronionych przez w/wym aktywistów – Indianach i Aborygenach.
żeby załagodzić całą awanturę i ratować projekt, liderzy projektu – tym razem chyba bardzo świadomie – włączyli się w tę idiotyczną postmodernistyczną “narrację”. Dyplomacja to dobra rzecz, ale jak naukowiec takie rzeczy pisze czy choćby podpisuje się pod tym, to się włos na łepetynie jeży (str. 2, punkt pierwszy od góry):
https://genographic.nationalgeographic.com/staticfiles/genographic/StaticFiles/AboutGenographic/Introduction/Genographic-Project-Ethics-Overview.pdf
camelot :
No właśnie one brzmią tak odjechanie, że trudno mi uwierzyć, że są zupełnie bez sensu. Poza tym są tak “inne” od mojego dotychczasowego myślenia, że bardzo chciałbym ja zrozumieć. :)
inz.mruwnica :
Bo wymyślił to wielki matematyk i tak pisze w książkach, że jest zachwycające. :P
Choć po przeczytaniu postu mdh mam podejrzenie, że może to być jednak zwykły, nudny, psychoanalityczny bełkot.
http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=brain-surgery-boosts-spiritual
Tee hee.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7552931,Zjazd_egzorcystow__jak_wypedzic_szatana_z_opetanego.html
“Spotykamy się dwa razy w roku, aby pogłębić naszą wiedzę o szatanie – mówił w Niepokalanowie ks. Marian Piątkowski, koordynator egzorcystów w Polsce ”
Ja chrzanię, nawet nie wiedziałam, ze mamy coś takiego jak koordyantor egzorcystów.
Haha, +10.
Efekty stosowania homeopatii:
http://www.youtube.com/watch?v=8qG5V2iBvFs
Możeeee – szatan wykąpał się gdziestam, woda pamieta, homeofani to piją, infekują się szatanem (skorelowac z historyjką od zachodzenia w ciążę przez kapanie się w rzece/basenie) i potem who you gonna call? Gho…Egzorcystę.
W komciach jest jeszcze ciekawiej:
Opętanych dzielimy losowo na dwie grupy. Jedną grupę polewamy zwykłą wodą, drugą grupę – wodą święconą…
Chętnie bym zobaczył lekcję demonologii w polskim seminarium. O.o
bart :
Did you hear about the biologist who had twins?
ojap :
Logika homeopatii jest przecież taka, że jak pijesz bardzo rozcieńczoną (oraz zdynamizowaną) wodę, w której kąpali się aniołowie, to infekuje cię zuo, a jak dyabłowie, to masz atak dobra.
@Gammon No.82
Przepraszam, jestem słabo wyedukowana w tej homeopatii ponieważ ile razy o niej czytam to tak sie śmieję, ze mi literki skaczą i robią salta.
Gammon No.82 :
A może homeopatia świetnie działa w czwartym wymiarze przestrzeni, więc w naszych trzech działa tylko w miejscu przecięcia z czwartym – siłą rzeczy cząsteczek się tam zmieści niewiele
January :
I was walking across a bridge one day and I saw a man standing on a ledge, about to jump off. So I ran over and said, “Stop! Don’t do it!”
“Why shouldn’t I?” he said.
“Well, there’s so much to live for.”
“Like what?”
“Well, are you religious?”
He said yes.
I said, “Me too! Are you Christian or Buddhist?”
“Christian.”
“Me too! Are you Catholic or Protestant?”
“Protestant.”
“Me too! Are you Episcopalian or Baptist?”
“Baptist.”
“Wow, me too! Are you Baptist Church of God or are you Reformed Baptist Church of God?”
“Reformed Baptist Church of God.”
“Me too. Are you Reformed Baptist Church of God, Reformation of 1789 or Reformed Baptist Church of God, 1915?”
He said, “Reformed Baptist Church of God, Reformation of 1915.”
I said, “Die, heretic scum!!” And pushed him off the bridge.
Tak hartowała się stal to klasyka. Dziś do klasyki dołączy: Jak upadała polska nauka:
http://www.piotrowski_pawel.republika.pl/snz.html
@ Lukasz:
o k***, dajcie mi kij, abym się mógł podeprzeć…
@ Lukasz:
“Okazało się, że najzdolniejsze są osoby spod znaku Barana”. Miło mi ;)
Żałosne toto, ale to dr inż. Zna się może na sieciach neuronowych (a może nie, z tego akurat nie wynika żaden konkret) ale naczytał się głupich książek, zmajstrował lichy kwestionariusz (ja bym to zrobił inaczej), pominął całkowicie sprawdzenie istotności korelacji danych (nawet chi kwadrat nie zrobił ? Statystyki nie miał na studiach?), słowem spieprzył co było do spieprzenia i napisał tę bzdurkę. Tym samym się gruntownie ośmieszył.
Znam paru profesorów głupszych od niego. To jeszcze nie koniec polskiej nauki, to tylko objaw gnicia, mentalny odpowiednik ropiejącego wrzodu.
vauban :
Um, w badaniu klasyfikatorów (SVM, PLS, NN, random forrests, …) chyba inaczej się liczy istotność wyników.
Ech, może by tak w Polsce?
http://wiadomosci.onet.pl/2128079,12,trafil_do_wiezienia__bo_deszcz_nie_padal_u_sasiada,item.html
@ January:
Ja też już nie robiłem tego z dziesięć lat, sporo zapomniałem. Co nie zmienia faktu, że te wyniki można o kant zupy potrzaskać.
vauban :
To trzaskaj, rób solidny debunking na wzór Barta. Bo na razie pokazałeś tylko, że Pawłow miał rację.
bart :
A jeśli Szatan złośliwie opuści tych polewanych zwykłą?
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4253
ciekawy tekst btw
vauban :
Moje pierwsze pytanie brzmiałoby: jak przeprowadzono ankietę? Co powiedziano testowanym osobom? Czy wiedziały, o co chodzi w badaniach? Czy próby były zrandomizowane.
Nb są podobno dane wskazujące na związek (aczkolwiek bardzo słaby) różnych cech indywidualnych (np. wzrostu) ze znakiem zodiaku, co nie jest dziwne jak się zastanowić.
Blogasek zaczal mi wywalac opere…
@January
To jest chyba najbardziej znane: http://en.wikipedia.org/wiki/Mars_effect
Swoją drogą, wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Epileptyka.
Slotna :
Zainstaluj starą 9.63, to może przestanie?
U mnie nic się złego z najnowszą Operą nie dzieje.
No wlasnie u mnie tez nic sie nie dzialo i podsmiewywalam sie z ffowcow, teraz mam za swoje :/
Moje Safari nie narzeka :D
http://polis2008.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=611:antykomunizm-dzisiaj-iv-jeffrey-richard-nyquist–kasandra-fazy-finaowej-&catid=241:dzielnica-publicystow&Itemid=281 – Według Nyquista rozpad ZSRR spowodował jego wzmocnienie.
Tego Nyquista nawet w wikipedii nie ma.
Widzę że ten facet to jednak jakaś drobnica.
Nowa notka na nowy rok!
bantus :
Nowy, dwa tysiące jedenasty rok!
Mój ulubiony komiksiarz właśnie stracił u mnie kilka punktów za “lewaków bredzących o państwie policyjnym” w kotekście zadźganego policjanta:
http://boli.blog.pl/archiwum/index.php?nid=14748293
http://www.tvn24.pl/12691,1643173,0,1,rozprzestrzenia-sie-epidemia-smiechu,wiadomosc.html
Obawiam się, że to może nasilić strach przed GMO. Kto obstawia, że wszystkiemu winny jest sporysz?
bantus :
Mam pomysł na jedną – tylko nie mogę pracować nad nią w firmie (bo risercz wytwarza hałas). Kusi mnie Referral Fun, no bo kurde, tylko z dziś rano:
czy przy wrzodziejącym zapaleniu jelit można pić miksturę oczyszczjącą
duże cycki mojej siostry
dlaczego po połknięciu sody oczyszczonej “odbija ” nam się ?
pamiętnik z konferencji żydoznawczej
w szkocji nie mozna mówić mama
zwinąć język w rurkę
bart :
To musi być fantastyczna fucha! Co robisz? Jestem żydoznawcą. Uuu-huu.
eli.wurman :
Nowy 4707 (albo 4708?) rok (tygrysa) starego chińskiego kalendarza. W Niedzielę był Nowy Rok, więc niewielki poślizg.
bart :
Podobno to kwestia genetyczna.
bantus :
Nie, to gejowska propaganda.