Pseudonauka i cycki
Pod poprzednim postem rozpętała się standardowa już w przypadku BdB burza komentarzy dotyczących wszystkiego, tylko nie tematu tekstu. Kiedy po gorącym flejmie pt. „Ateista na ślubie kościelnym — krótki savoir-vivre” komentatorzy przeszli do wirtualnego bęckowania się po paszczach za nierozróżnianie tautologii od aksjomatu, zrozumiałem, że czas uatrakcyjnić Blog de Bart dla młodzieży, wpuścić nieco świeżej krwi. Stąd tytuł i tematyka dzisiejszego wpisu.
A było tak: Szacowna Małżonka udała się do miasta kupić biustonosz. Koleżanka poleciła jej kultowy sklep w centrum. Przyjmuje w nim pani Hania, bożyszcze warszawskiego świata staników. Szacowna Małżonka wróciła cała w skowronkach z rewelacyjnym (choć drogim!) biusthalterem — i to jest najważniejsze, łzy szczęścia żony są dla mnie najlepszą zapłatą. Małżonka przyniosła ze sobą również info o unique selling point pani Hani. Otóż pani Hania nie sprzedaje po prostu elementów garderoby, ona ratuje kobiece życia! Oddajmy głos samej zainteresowanej, w wywiadzie dla pisma „Lux Med”:
Pracowałam przez wiele lat w służbie zdrowia. Już wtedy wiele kobiet chorowało na nowotwory piersi. Myślałam o tym, żeby im pomóc. W tym samym czasie moja siostra otworzyła sklep i rozpoczęła import biustonoszy dobrej jakości. W ramach współpracy producent biustonoszy organizował szkolenia dla sprzedawców. Podczas tych szkoleń eksperci, w tym lekarze, informowali nas, jak ważne dla zdrowia kobiety jest właściwe dobranie biustonosza, ponieważ aż 70% nowotworów piersi spowodowanych jest noszeniem źle dobranych biustonoszy, a tylko 30% jest uwarunkowane genetycznie. Po tych szkoleniach utwierdziłam się w przekonaniu, że pomagając kobietom właściwie dobierać biustonosze mogę zaangażować się w profilaktykę zdrowotną. Robię to już 15 lat.
Rak piersi to drugi po raku płuc najczęstszy nowotwór, występujący praktycznie wyłącznie u kobiet. Wiadomo, że wiele jego przypadków ma podłoże genetyczne, wiadomo, że duży wpływ mają estrogeny, czyli tzw. hormony żeńskie. Już na początku XVIII w. zauważono, że zakonnice zapadają na raka piersi częściej niż mężatki. Bezdzietność, późne urodzenie dziecka, niekarmienie piersią — to czynniki zwiększające ryzyko. Uważa się również, że im więcej cyklów menstrualnych, tym większe szanse zachorowania, do czynników zwiększających ryzyko można więc dopisać wczesne pojawienie się miesiączkowania i późniejsze klimakterium.
Epidemiologowie twierdzą, że owe znane czynniki są odpowiedzialne za mniej niż połowę zachorowań. Do tego łatwo zauważyć, że są to elementy, nad którymi nie ma się doraźnej kontroli: geny, cechy organizmu, poważne wybory życiowe. Bardzo ciężko wyjść z grupy podwyższonego ryzyka, na pewno nie da się tego zrobić tak łatwo, jak w przypadku raka płuc — po prostu rzucając palenie. Czynniki, nad którymi istnieje możliwość zapanowania poprzez zmianę stylu życia (terapie hormonalne, pigułki antykoncepcyjne, otyłość, spożywanie tłuszczów czy alkoholu), okazały się nieść ze sobą niewielki lub wręcz zerowy wzrost ryzyka. Zrozumiałe, że taki stan rzeczy może budzić u kobiet uczucie bezradności i braku kontroli nad stanem swojego zdrowia. To z kolei daje pole do popisu szarlatanom.
Postulowany mechanizm wywoływania raka przez ciasne biustonosze: fiszbiny uciskają kanały limfatyczne, powodują odkładanie się toksyn w piersiach. A od toksyn, jak wie każdy czarownik, robią się nowotwory.
Wpisanie do Google „bras breast cancer” powoduje natychmiastowe „WTF, to prawda!” — kilka pierwszych stron absolutnie to potwierdza. Przekonują nas o tym: dr Ralph L. Reed ze strony all-natural.com, doktor Nguyen Phawk Yu z health2us.com („mniej pieniędzy dla onkologów, więcej pracy u podstaw”) i specjaliści z Chet Day’s Health and Beyond (wśród reklamowych pop-upów przyciąga uwagę czyszczenie jelit jabłkami). Na stronie 007 Breasts dowiadujemy się, kto jest sprawcą całego zamieszania:
Pierwsze obszerne badania nad tym zagadnieniem przeprowadził badacz medyczny Sydney Singer wraz z małżonką Somą Grismaijer. Na początku ciąży Soma odkryła w swojej piersi guzek. Przerażeni tym faktem, zaczęli szukać przyczyn i czynników wpływających na zachorowania na raka piersi — i odkryli, że nawet sprawdzenie, czy guzek jest faktycznie nowotworem, związane jest z ryzykiem, którego nie chcą ponosić.
Soma przestała nosić biustonosz, zaczęła ćwiczyć i masować sobie pierś, piła tylko filtrowaną wodę i łykała ziółka i suplementy. Po dwóch miesiącach guzek zniknął.
Zauważyli, że nowozelandzkie Maoryski, które przejęły białą kulturę, chorują na raka piersi, podczas gdy australijskie aborygenki nie. Rak piersi występuje również w innych kulturach przekonanych do biustonoszy — u Japonek czy Fidżyjek.
Singer i Grismaijer przebadali 4500 kobiet w pięciu amerykańskich miastach i opublikowali wyniki swoich badań w książce „Dressed to Kill”. Choć ich badania nie uwzględniały dodatkowych czynników, wyniki są zbyt mocne, by im przeczyć:
• 3 na 4 kobiety noszące stanik 24 godziny na dobę zachorowały na raka piersi.
• 1 na 7 kobiet noszących stanik więcej niż 12 godzin na dobę (ale nie do łóżka) zachorowała na raka piersi.
• 1 na 152 kobiety noszących stanik mniej niż 12 godzin na dobę zachorowała na raka piersi.
• 1 na 168 kobiet nie używających staników (lub noszących je z rzadka) zachorowała na raka piersi.
Nasi badacze nazywają siebie medycznymi antropologami, „żwawym duecikiem znanym na całym świecie z przeciwstawiania się motywowanemu chęcią zysku i zorientowanemu na leczenie [WTF?! — bart] systemowi medycznemu”. Prowadzą Instytut Badań nad Chorobami Kulturogenicznymi, zajmującym się cywilizacyjnymi zagrożeniami zdrowia (w kolejności: zbyt płaskie łóżka, zbyt ciasne biustonosze, zbyt zasrane publiczne toalety).
Rety, tyle tego, że nie wiadomo, od czego zacząć. Może od jasnego stwierdzenia: noszenie biustonosza nie powoduje raka piersi.
Pierwsza czerwona lampka zapala się przy odkładających się toksynach. Zatruwające organizm metale ciężkie i inne szkodliwe substancje to ulubiona piosenka New Age’owych szarlatanów. Wywołująca autyzm rtęć w szczepionkach. Toksyczne złogi w jelitach usuwane przez lewatywy z kawy i bentonitowe brązowe węże. Trucizny w nogach, wyciągane magicznymi metodami przez kąpiele elektrolityczne i waciki Kanoki.
Druga czerwona lampka to naukowiec-amator, walczący (przy wsparciu małżonki) z medycznym przemysłem śmierci, wyśmiewany przez „fachowców” siedzących w kieszeniach farmaceutycznych korporacji. To klisza pojawiająca się w wielu opowieściach o „naturalnych metodach leczenia”. Na razie zabawna, pewnego dnia okaże się szkodliwa, jeśli jakiś naukowiec-amator faktycznie wynajdzie lekarstwo na raka, a medyczny establishment początkowo go wyśmieje, zwiedziony na manowce przytłaczającą ilością wcześniejszych naukowców-amatorów, którzy po dokładniejszym sprawdzeniu okazali się oszustami lub wariatami.
Trzecia czerwona lampka to dowód anegdotyczny (pani pomasowała sobie cyc i guzek zniknął, jakby go nigdy nie było). Lampka potrójna, bo nie dość, że skuteczna metoda walki z pozornie śmiertelną chorobą była naturalna i prosta (masaż, woda, ziółka), to jeszcze zniknęło coś, czego nie widział i nie diagnozował żaden lekarz. Bzdura zabawna zamienia się w bzdurę szkodliwą, kiedy dodatkowo zorientujemy się, że autorzy książki odradzają wizytę u onkologa, twierdząc, że w 80% przypadków guzek zniknie w miesiąc po zrezygnowaniu z biustonosza.
Czwarta czerwona lampka to opowieści o żyjących w zgodzie z naturą Aborygenkach, które nie chorują na raka piersi. Hm, najwyraźniej jednak chorują.
Piąta czerwona lampka to publikacja sensacyjnych wyników badań w książce zamiast w dobrym, recenzowanym piśmie medycznym.
Ale te pięć czerwonych lampek (w tym jedna podtrójna) to małe piwo w porównaniu z krwistym reflektorem walącym w oczęta z wyników „badań”. 75% kobiet noszących stanik non stop zachorowało na raka piersi?! Niech mnie jakiś mądrala-komentator poprawi, ale 75-procentowa szansa zachorowania na jakąś chorobę w wyniku działania jakiegoś czynnika to wynik nienotowany w historii epidemiologii. Ilu palaczy zapada na raka płuc? Kilka procent? Gdyby faktycznie występowała tak ogromna zależność między noszeniem stanika a rakiem, świat medyczny po przeczytaniu „Dressed to Kill” wykonałby zbiorowego facepalma tak głośnego, że usłyszałaby go Twarz na Marsie. Być może zresztą ów superplask się odbył, tylko jego odgłos stłumiło wszechmocne biusthalterowe lobby (autorzy książki bronią się, że ich odkrycia są lekceważone, podobnie jak kiedyś dowody na związek palenia z rakiem płuc).
No właśnie, co o rewelacjach Singera i Grismaijer sądzi świat medyczny?
MedlinePlus, serwis amerykańskiej Narodowej Biblioteki Medycznej i Narodowych Instytutów Zdrowia, w haśle „rak piersi” podkreśla:
Implanty piersi, używanie antyperspirantów i noszenie fiszbinowych biustonoszy nie zwiększa ryzyka raka piersi.
Narodowy Instytut Badań nad Rakiem twierdzi:
Istnieje szereg błędnych przekonań na temat przyczyn powstawania raka piersi. Niektóre z nich dotyczą używania dezodorantów lub antyperspirantów, noszenia fiszbinowych biustonoszy, poronienia lub aborcji, uszkodzeń tkanki piersiowej. Wpływ tych czynników na poziom ryzyka zachorowania na raka piersi nie został wykazany.
Jedno z wyszukiwań zaprowadziło mnie na stronę organizacji BreastCancer.org, która na pytanie:
Czy można dostać raka od robienia czegoś swoim piersiom, na ten przykład od noszenia w kółko biusthaltera albo miętoszenia ich przez kolegę?
odpowiada trzeźwo:
Nie można. Co nosisz i jak pozwalasz dotykać swoje piersi, nie ma wpływu na ryzyko zachorowania na raka piersi. Jeśli jednak odczuwasz dyskomfort w związku ze sposobem, w jaki twój kolega zajmuje się twoim biustem, powinnaś z nim o tym porozmawiać.
Znalazłem też miejsce, w którym jeden z autorów „Dressed to Kill” odpowiada na zarzuty naukowców o niespełnianie standardów wymaganych dla badań epidemiologicznych, pominięcie różnych znanych czynników mogących mieć wpływ na zachorowanie, a przede wszystkim brak jakichkolwiek innych badań potwierdzających odkrycia opublikowane w książce:
Nie ma innych badań, bo nasze są przełomowe. Aczkolwiek, jak pokazaliśmy w naszej książce, biustonosze od dawna sprawiają problemy zdrowotne. Gorsety robiły krzywdę kobietom poprzez ucisk, a przecież biustonosze to gorsety na cycki! A jeśli chodzi o pominięcie innych zmiennych, to każde badania pomijają jakieś zmienne. Nie da się uwzględnić wszystkich zmiennych, a w ogóle to nie znamy przecież wszystkich zmiennych. Te, które pominęliśmy, nie były nam potrzebne w badaniu wpływu staników na piersi.
Nie wiem jak państwo, ale ja się czuję przekonany!
Na koniec warto wspomnieć, że można dopatrzeć się pewnej zależności między noszeniem staników a rakiem piersi. Tak jak można się dopatrzeć zależności między czasem poświęconym na zmywanie a otyłością (efekt oczywiście znika w przypadku badanych mieszkających z mamusią). Hipoteza naukowa jest prosta: im kobieta grubsza. tym większe prawdopodobieństwo, że nosi biustonosz — a akurat otyłość znajduje się na liście czynników powiązanych z rakiem piersi (również zresztą w związku z produkcją estrogenów). Noszenie ciasnych lub źle dopasowanych biustonoszy nie ma wpływu na zachorowanie na raka piersi, a propagowanie podziału „30% — geny, 70% — złe staniki” daje jedynie pretekst do stwierdzenia, że może to i lepiej, że pani Hania nie pracuje już w służbie zdrowia.
dr Maślanka się wkurwi, ale czego się nie robi dla Eli Wurmana. cium.
mdh :
http://www.thebricktestament.com/acts_of_the_apostles/paul_in_athens/ac17_15-16.html
http://www.thebricktestament.com/acts_of_the_apostles/paul_shaves_his_head/ac18_01p04.html
Patso :
Sprawdziłem GOD EXIST w ASCII, wynik “The string 717968326988738384 did not occur in the first 200000000 digits of pi after position 0.”
http://www.angio.net/pi/piquery
RobertP :
A próbowałeś po hebrajsku?
A próbowałeś w drugą stronę np. “Pambuk n’existe pas”? ;-)
RobertP :
a próbowałeś z GOD EXISTS? Bo chyba nie posądzasz Pambuka o misspelling…
urbane.abuse :
Jeśli nie ma ciągu GOD EXIST, to nie ma też GOD EXISTS.
Chyba, że cudem. :-D
Pambuk jako doskonały nie popełnia błędów. Chyba, że jako wszechmocny chce, to może.
A miało być o cyckach :(
Gammon No.82 :
To nie takie proste, bo są conajmniej dwie koncepcje: że Wszechmocny Bóg, ponieważ jest dobry, chcesz zawsze dobra oraz, że Wszechmocny Bóg, ponieważ jest dobry, to czego chce, to właśnie jest dobre.
gothmucha :
Jeśli Ci bardzo zależy mogę wkleić gdzieś zdjęcie moich.
Gammon No.82 :
Trzeba jeszcze sprawdzić ciąg THERE ARE OTHER GODS THAN ME. A wogle to JHWH nie używa tych angielskich nowinek, tylko starego dobrego hebrajskiego
gothmucha :
No to, łącząc tematy, ranking boskich cycków? Wpisujcie miasta!
jaś skoczowski :
Tak od razu przy pierwszym spotkaniu?
jaś skoczowski :
Wedle Pobożnych (a oni wydają się być w tej kwestii autorytetami) Pambuk jest metafizycznie prosty (cokolwiek to znaczy), pierwotny wobec wszystkiego i cośtam cośtam. A więc Pambuk musi być pierwotny i niezależny od Dobra, a Dobro musi być pochodne i wtórne względem Pambuka.
Jeśli zatem dzisiaj w południe pośród chmur ukaże się Pambuk i ogłosi Nowelę Do Dekalogu “zarżnij bliźniego swego, zgwałć mu babę, a dzieci powywieszaj na gruszce”, to Pobożni będą mieli to i owo do przetrybienia.
gothmucha :
A właśnie, czy szukał już ktoś cycków w rozwinięciu dziesiętnym Pi?
Bo jeśli okaże się, że są tam cycki, a nie ma Pambuka, to może jest to jakiś ZNAK?
EDIT: dlaczego właściwie w dziesiętnym, a nie w szesnastkowym albo jakimkolwiek?
Gammon No.82 :
W zasadzie cudowność takiego przesłania powinna polegać na tym, że będzie widoczne w każdym rozwinięciu i w każdym kodzie.
urbane.abuse :
Ja na to wpadłem już o 10:11, chłe chłe.
No ale może skoro nie używa to stąd misspelling?
bart :
I jeszcze w każdej puszce szprotek bałtyckich jest napisane JHWH plus pełny tekst Starego i Nowego Testamentu plus kompletne pisma Ojców Kościoła, a w bonusie wszystkie tajemnice Wszechświata “tylko wy tego nigdy nie zdołacie odczytać”.
EDIT: a wogle w nieskończonym ciągu znaków znajdą się dowolne zdania, jako to np. “Ja, Pambuk istnieję”, “Ja Mzimu istnieję”, “Ja Pambuk nie istnieję ale istnieje wichajster”, a nawet “Papiesz Benedykt jezd gópi, gróby, w ogniu”.
Tu jest potrzebny Demon Drugiego Rodzaju.
Gammon No.82 :
może właśnie używa ale jeszcze nie całkiem opanował.
czescjacek :
Już Kołakowski ustami Szatana w opowieści o Hiobie zauważył, że Jehowa wcale nie musi się znać na teologii. Na innych rzeczach zresztą też nie, tak patrząc po rezultatach :-P
bantus :
Jak? Notacja algebraiczna nie jest czymś danym nam przez Boga (pun intended), sami się umówiliśmy, że to oznaczamy taką literką, a tamto siaką kreseczką. Możemy się umówić, że “Bóg istnieje” to odpowiednik równania DIraca.
bantus :
Ja bym się spodziewał, że prawdopodobieństwo występowania tam dowolnego tekstu dąży do jedności razem z rozwijaniem samej liczby (aczkolwiek OIDP to nie jest do końca rozstrzygnięte, czy te liczby lecą całkiem losowo czy są jakieś prawidłowości).
Patso :
Bóg miniaturyzuje molekularnie farbę olejną i zawiesza taki napis wokół chmury elektronowej.
Patso :
Zaproponuj technikę, bardzo proszę.
Problem polega chyba na tym, że jesteś anonimowym łosiem z internetu, a anonimowe łosie z internetu wiedzą o fizyce subatomowej tyle, co wyczytają u kogoś na blogu.
Odwrotnie – ja wiem. A Ty z powodu braku ścisłego wykształcenia, nic o tym nie wiesz.
Nie zbadano struktury w takim sensie, że można by czytać jakieś napisy na hadronach. W ogóle nie zbadano w takim sensie, że hadrony obejrzano jakąś aparaturą pokazującą ich wewnętrzną strukturę. Pewne prawidłowości obserwowane w kolejnych odkrywanych cząstkach elementarnych zainspirowały Gell-Mana (kocham faceta za jego nazwisko) do zaproponowania modelu kwarkowego, który ma dziś jakieś tam (choć ciągle średnio imponujące) empiryczne potwierdzenie. Ale to nie jest tak, że wiedza typu “z grubsza wiemy, że nukleony składają się z trzech kwarków sklejonych gluonami” to już “zbadanie struktury” – daleko ciagle choćby do takiej wiedzy, jaką mamy o budowie atomu.
No i oczywiście bardzo daleko do oglądania obiektów w rozdziałce subpikometrowej i czytania umieszczonych na nich napisów.
Blaise :
Na wekslu samego Rotszylda chciałbyś jeszcze PODPISU?
bart :
Godless Comedy from That Mitchell and Webb Look
http://www.youtube.com/watch?v=Xfqht0LEOWQ
Ale ale, miałem taki fajny koncept, że Bóg się podpisał na jednym jedynym atomie. Trzeba go tylko znaleźć. Postuluję akcję: Cała Polska szuka podpisu Boga! GW może zorganizować.
urbane.abuse :
SGS@Home
jaś skoczowski :
to ja poprosze : )
Gammon No.82 :
Nieprawda.
Hipoteza, którą postawili tu wcześniej wo i Patso, tzn. że pi ma tę własność – o ile wiem jest nierozstrzygnięta, pewne jest natomiast, że nawet wśród najbardziej nieregularnych ciągów (tzn. będących rozwinięciami dziesiętnymi liczb przestępnych) są i takie, które mają te własność, jak i takie, które jej nie mają. Jednych i drugich jest zresztą nieskończenie wiele.
Poza tym być może gusta liczbowe Pambuka są inne i wolał wybrać liczbę Eulera albo logarytm naturalny z 777? ;)
Zaczęło się.
Talibanistan znow atakuje – http://bi.gazeta.pl/im/9/6799/m6799509.mp3
bart :
No helou! http://www.youtube.com/watch?v=yc5XtX-ILTE
Blaise :
Ale ci rozmówcy Terlikowskiego to tacy trochę kiepscy są.
bart :
Ale będzie jajo, jak odnajdą w końcu ten napis na atomach i to będzie “HEEE-HEEE”.
wo :
Albo “Made for JHWH by Baal” Albo REMONT.
wo :
THE GIRL IS MINE
wo :
Taki dowcip był (tylko teraz to już będzie spalony, ale i tak opowiem)
— Proszę księdza, czy Bóg jest kobietą czy mężczyzną?
— Synu, Bóg jest poza płcią… może być i kobietą i mężczyzną jednocześnie
— A jest czarny czy biały?
— Bóg jest poza rasą, może być i czarny i biały jednocześnie
— A jest stary czy młody
— Może być młody i stary jednocześnie
Werble, pointa, kurtyna
A z tym Pi to aż się dziwię, że nikt w think-tanku DKN jeszcze nie wspomniał Sagana.
inz.mruwnica :
A co Sagan? Cyferka układająca się w kółko ze średnicą to jego pomysł?
bart :
No ba! W “Kontakcie” w liczbie Pi było właśnie 11-sto wymiarowe kółko widoczne w systemie jedenastkowym. Czy od bozi to już każdy ma sobie odpowiedzieć sam.
inz.mruwnica :
Mnie się podobało, jak The Demon-Haunted World: Science as a Candle in the Dark w Polsce wydano jako “Świat nawiedzany przez demony”, naukę (i świeczkę) wyrzucając wstydliwie z okładki na dalsze strony (małą czcionką).
Może wydawca liczył, że ktoś pomyli Sagana z Gujem eN. Smisem albo innym Mastertonem?
urbane.abuse :
Albo “God Drinks Coke”.
Albo nawet “Your God Would Buy Whiskas”.
Gammon No.82 :
“Atom bez hologramu jest nieważny”!
Gammon No.82 :
Dla mnie miszczostwem było jak w Polsce “Bóg nie jest urojeniem. Złudzenie Dawkinsa” wyszło przed “Bogiem Urojonym”.
bantus :
E, w porównaniu z papieżem w Polsce to lajcik, przecież tutaj nawet HBO i Discovery przestały nadawać.
Ausir :
Ja to widziałem tylko na takiej jednej stronie, bo ja wtedy jechałem na inteligenta – zero TV i takie tam. No ale żałość. Ja bym nie chciał, żeby mi przerywali oglądanie filmu nawet na okoliczność końca świata.
Ausir :
GDZIE WTEDY BYŁ ROBERT SANKOWSKI?
mrw :
Był zajęty niepłakaniem po papieżu?
eli.wurman :
No ja też polskiej TV nie oglądałem (z lektorem? sic i pfuj!), ale matce film na HBO w połowie przerwali. Coś takiego byłoby nie do pomyślenia w USA nie tylko na okoliczność śmierci/pogrzebu Michaela, ale nawet na okoliczność 9/11.
Ausir :
Amerykańska depresja w porównaniu z polską jest doprawdy śmieszna.
Ausir :
A to dało się dochodzić jakichś pierdół typu: płakaliście, nie dawaliście filmów za które zapłaciłem, obniżcie mi abonament?
Auch: straszne świnie. Tak się nie robi.
inz.mruwnica :
Ludzie chcą od czasu do czasu przeżywać takie grupowe duperele. Tyle że w USA szanują, że ktoś może nie dawać faka i spokojnie dalej nadają tiwiszopy.
eli.wurman :
Zależy jak rozumiesz tiwiszopy. Rydzyk też zawsze daje swoje tiwiszopy no matter what.
eli.wurman :
Ostatnio bardzo często używasz auch. Ja tam niemiecki bardzo lubię, ale to brzmi, jakby ktoś Ci nadepnął na Kugelsack :)
Gammon No.82 :
Fixed.
Blofeld :
Klassik
blue.berry :
Hiehiehie. Iiiiii Pani myślała, ze ja tylko sobie tak żartuję?
Czemu to zrobiłeś, czemu…
inz.mruwnica :
Odwieczne pytanie, “czemu?”…
@jaś skoczowski
Chyba właśnie zostałeś demotywatorem.
@ jaś skoczowski:
Jeśli to faktycznie Twoje zdjęcie, to gratuluję inwencji.
I odwagi, chyba.
@ jaś skoczowski:
Czy ktoś tam dolepi lolsławka?
@ eli.wurman i motyw z Bartsem gryzącym małpę:
Ech, te pedrylskie fantazje… :D A tak serio, to też miałem podobne skojarzenie. Quasi, Ty mnie nie demonizuj, pliz.
jaś skoczowski :
nie, absolutnie. i zdecydowanie liczyłam własnie na cos takiego : ) wielkie piwo odemnie dla Ciebie za to zdjęcie. jest przezacne.
blue.berry :
Ha, piwo należy się też przeuroczej Pani Fotograf! Ale ponieważ, jak prawie wszyscy, mieszkasz Wewawie, to na piwo se poczekam, jak tam pojadę…
jaś skoczowski :
Dlaczego masz tyle talerzy na podłodze?
asmoeth :
Ponieważ-iż, jeśli dobrze pamiętam, to były talerze, które kochana rodzicielka sobie zabierała i one sobie tam czekały.
@ wo:
Nie rozumiem cię po prostu. Skoro tak dobrze się na tym znasz, a ja, jak już ustaliliśmy, nie znam się wcale, to może mi po prostu wytłumacz. Dlaczego nie można zbadać oddziałującej struktury* o wielkości rzędu 10e-13 m, niezależnie od tego, czym ta struktura właściwie jest i z jakich fundamentalnych praw fizyki to wynika? Ewentualnie w jakim podręczniku (jakiej pracy naukowej) znajdę takie zapewnienie?
Also, dlaczego utożsamiasz dowiedzenie istnienia napisu z odczytaniem go z wyświetlacza jakiegoś mikroskopu. Doskonale wiem, że stworzenie modelu partonowego opierało się na analizie statystycznej rozpraszania, a nie jakichś obrazkach, ale co to niby zmienia?
————
*Tak, zakładam, że “napis na atomie” jest jakąś oddziałującą strukturą. Raz, że to dość słabe założenie, bo nieoddziałujący napis nie miałby żadnego sensu (w kwestii udowodnienia czegokolwiek), a dwa, że negujesz odczytanie jakiegokolwiek napisu, więc możemy spokojnie rozważyć przypadek szczególny.
Patso :
Już to tłumaczyłem, ale skoro grzecznie pytasz, to nie odeślę Cię do tamtych fragmentów tylko wyjaśnię jeszcze raz. Pionierskie czasy, w których fizyka ciągle odkrywała jakieś nowe oddziaływania, są trochę za nami. W tej chwili istnieją cztery lub trzy (zależnie jak liczyć) oddziaływania: silne, grawitacyjne i elekrosłabe. Odkrycie jakiegoś piątego spowodowałoby przewrót w fizyce większy od udowodnienia sensowności homeopatii.
Dotarło do Ciebie, mam nadzieję, wyjaśnienie powodów, dla których do rejestracji takiego napisu (czy też szerzej do obejrzenia sobie struktury atomu) nie można użyć oddziaływania elektromagnetycznego. Co więc zostaje? Zaproponuj inną metodę oglądania struktury atomu. Grawitacja? Mikroskop gluonowy?
Patso :
Jak odczytać napis z analizy statystycznej, zwłaszcza jeśli ma on zawierać numer seryjny, unikalny dla każdego atomu?
wo :
Ja pierdykam! A w robieniu szpagatu na dwóch jadących motocyklach też jesteś taki najlepszy, czy tylko niewiele mniej?
wo :
No niestety nie dotarło, ponieważ do badania struktury atomu (a nawet hadronów) używa się oddziaływania elektromagnetycznego. Na przykład badając wspomniane rozpraszanie (choćby samo doświadczenie Rutherforda – już ponad stuletnie). A jeśli nie wystarczy, to dodam, że oddziaływanie słabe też da się wykorzystać, bombardowanie protonu neutrinami to dość karkołomne zadanie, ale tak właśnie badano zapach kwarków.
wo :
No to jest akurat good point, myślałem raczej o stałej części napisu (“Made by Pambuk” or sth). Ale również, na razie nie ma szans na przeprowadzanie eksperymentu na pojedynczym (wybranym) atomie, ale nie wiadomo, czy w przyszłości nie uda się wytworzyć skutecznych pułapek.
Bart, nie poszukujesz może tematu lub inspiracji? Jest sobie taki gość: http://www.wiadomosci24.pl/autor/artykuly/345168.html, który w różnych miejscach sieci promuje “antypsychiatrię”. Twierdzi, że głosy, które słyszą schizofrenicy to dodatkowy zmysł, a lekarze przepisujący wesołe tabletki to zbrodniarze. Jego emo ma chyba źródło w rodzinnej tragedii, ale i tak uważam, że to, co robi, jest groźnym skurwysyństwem, a ja za głupi jestem, żeby z nim polemizować.
wo :
No i po takim odkryciu odkrycie napisu “made by pambuk” na atomie już na nikim by wrażenia nie zrobiło.
czescjacek :
A napis: “Pambuk wierzy w homeopatię”? Ale to musiałby być napis na pamięci wody, nie na atomie.
wo :
BTW badał już ktoś, jak głupota oddziałuje na mózg?
urbane.abuse :
Czy jeśli Bóg w coś wierzy, to automatycznie tak jest?
My tu o cyckach i atomach, a tymczasem gdzieś w innej części Kosmosu Moon dokonała Przewrotu Muniańskiego:
Po czym nie zawahała się pójść dalej i dokonać Przewrotu Muniańskiego Drugiego:
Rewolucyjne myślenie zgodne z duchem starego dobrego Buy One Get One Free
EDIT: A na Twitterze natwittała jeszcze Trzeci: “Ideologia gender zabiła Jacksona? Całkiem prawdopodobne.”
urbane.abuse :
Rzecz jasna silnie
hlb :
…and now PIGS IN SPACE! [bzzziut! bzziuuut!]
hlb :
Znaczy się, Bóg jednocześnie istnieje i nie istnieje? Mhm, credo quia absurdum.
Gammon No.82 :
w sensie: działanie silnie wygładzające?
Patso :
Ty przez cały czas piszesz mi o “badaniu struktury” w takim znaczeniu, że z eksperymentu wyciąga się ogólne wnioski typu “w ogóle ma jakąś strukturę”. A ja piszę o “obejrzeniu struktury”, tzn. o na tyle precyzyjnym zmapowaniu struktury indywidualnego atomu, żeby aż można było przeczytać hipotetyczny napis. Teraz też na mój tekst mówiący o “rejestracji takiego napisu (czy też szerzej do obejrzenia sobie struktury atomu)” odpisałeś komentarzem dotyczącym “badania struktury”. Zbadanie struktury kartki papieru prowadzące do odpowiedzi “jest bardzo płaskim prostopadłościanem z celulozy” to jeszcze nie jest to samo, co odczytanie napisu na tej kartce.
Tak naprawdę nie dotarły do Ciebie więc nie tyle ograniczenia związane z zaprzęganiem oddziaływań elektrosłabych, co różnica między “zbadaniem struktury kartki papieru” a “odczytaniem napisu na kartce”. Czy było już dostatecznie łopatologicznie?
Patso :
Napis w hipotetycznym przykładzie opisanym przez Gamona ma być odręczny, więc w ogóle w najlepszym wypadku mogłoby być tak, że fizyka odkryje, że atomy wokół siebie mają plamkę rozpraszającą – powiedzmy – neutrina. I żartobliwie może się wtedy przyjąć nazwa dla tej plamki typu “tabliczka znamionowa”, “numer seryjny” albo po prostu “podpis pana Boga”, tak jak na poły żartobliwie przypisuje się kwarkom właściwości takie, jak kolor, zapach czy powab. Ale mój punkt jest taki, że nawet gdyby ta plamka rzeczywiście była podpisem pana Boga z numerem seryjnym atomu – tak jak w przykładzie Gamona – to i tak nigdy w życiu tego napisu nie odczytamy.
(edit, bardzo przepraszam)
urbane.abuse :
W sensie silnie oddziaływuje oddziaływaniem silnym.
Chociaż z drugiej strony masywna głupota może też oddziaływać grawitacyjnie. Nie wiem, przerasta mnie to wszystko. :-(
hlb :
Tyle słów. Tak mało treści.
wo :
Not cool.
bart :
Przepraszam, niechcący – naprawdę myślałem, że to jest jego ksywka (nie mam pamięci do ksywek – czy ci ludzie nie mogliby ułatwiać innym życia wymyślając sobie choćby coś mnemoprzyjaznego typu “miski do mleka”?). Idę poprawiać.
bart :
Większość populacji to tak przekręca, przywykłem.
grzesie2k :
Czad, on ma nawet stronę http://www.anty-psychiatria.info/ – wynika z niej, że albo on, albo jego żona (albo oboje) chorują na schizofrenię. W pierwszej chwili myślałem, że to jakiś kret scjentologów, bo to jedyna “poważna” organizacja walcząca z psychiatrami – Hubbard miał z nimi jakieś nieprzyjemne doświadczenia. Ale nie, to najwyraźniej oddzielna inicjatywa.
A w letkim nawiązaniu do cycków, to widzieliście już dzisiejszy featured article na angielskiej wikipedii?
bart :
No jeszcze jest Szasz, Laing i parę innych sław.
http://en.wikipedia.org/wiki/Antipsychiatry
wo :
to jeszcze raz – nadal jest źle : )) pamięc do ksywek nie jest niezbędna w takich sytuacjach (ja rownież jej nie posiadam), wystarczy podjechać kawałek w górę i sprawdzić.
czescjacek :
Eeee, stare. Gdzieś była cała galeria takich ulic i miejscowości, austriacka miejscowość Fucking i tak to przebija:
http://www.snopes.com/photos/signs/austria.asp
http://googlesightseeing.com/2007/01/16/fucking-austria/
bart :
Podoba mi się to, że gościu jest “dziennikarzem obywatelskim” portalu Wiadomości24 – bo to podsumowuje czym jest to całe dziennikarstwo obywatelskie. To jakby ogłosić konkurs “kto chce zagrać w filmie”, przyjdą wariaci i “wesołe Romki”.
blue.berry :
No tak, ale dlaczego to ja mam podjeżdżać kawałek w górę, a nie to on ma sobie wymyślić coś łatwego do zapamiętania, jak choćby Blueberry czy Moist von Lipwig, już nie mówiąc o imionach czy nazwiskach?
wo :
Ale zajrzałeś do tego artykułu? Bo przecież nie o to chodzi, że Gropecunt nie znaczy tego, co myślimy że znaczy, i śmiejemy się, że Śmierdzieledudki, tylko o to, że znaczy dokładnie to, a w dodatku to precyzyjny opis funkcji takich ulic.
wo :
Bo jesteś młody, silny i masz zdrowe nogi.
A co jest trudnego w Gammon No.82?
http://en.wikipedia.org/wiki/Gammon_bomb
@napis na atomie
Dyskusja jest bezprzedmiotowa. Jeśli Bóg będzie chciał coś nam w ten sposób przekazać, to podpisze atomy choćby długopisem, a napis będzie widoczny pod teleskopem optycznym. Albo nawet pod lupą.
Amen.
Gammon No.82 :
Eee, typków pasjonujących się takimi detalami zawsze klasyfikowałem jako “zbieraczy ołowianych żołnierzyków”. To tylko jedną klasę wyżej od ludzi orientujących się w aktualnej kolejce ligowej.
Gammon No.82 :
I jeszcze od nazwiska! Prawie jak marzenie każdego dziennikarza mianowanego.
wo :
A ja to czniam niezmiennie, błękitnooki fachowcu od elektrod kalomelowych :-P
P.s. Gammon pierwotnie oznacza wędzoną szynkę – tego też nie lubisz?
Wy się znaliście już wcześniej, czy tutaj się tak zaprzyjaźniliście?
bart :
At, przypadkowe gaworzenie jakieś 6 lat temu. WO nawet nie pamięta.
Ponadto pamiętaj, ja (zresztą nie tylko ja) go kocham (platonicznie).
bart :
Ale mnie to chyba nie pytasz, co? Ja tylko tak dla podtrzymania ognia w kominku od czasu do czasu coś dorzucam.
Przy okazji może dorzucę cos w temacie głównym, dobrze?
http://6.media.tumblr.com/TIg4V4Tmap0vje6lPs4S6S7Ko1_500.jpg
wo :
gbybym chciała miec nick BlueBerry to bym taki miała, ale jak widac po moim nicku wybrałam inny sposob zapisu. niby nic wielkiego ale jednak. nie wiem… mnie jakoś wewnętrzna kultura podpowiada co by szanować brzmienie i zapis nicków w necie. podobnie jak szanuję to, że ktoś majacy na imię Lech, chce żeby do niego mowić Lech a nie Leszek, bowiem Leszek obqrwia go niemożebnie.
rozumiem ze nick wo to tak z szacunku dla innych, co by się za bardzo nie spocili.
Gammon No.82 :
Przykro mi. Też pod tą ksywką było?
blue.berry :
Owszem. Ja innym ułatwiam, to nie widzę powodów, dla których inni mają mi utrudniać (a podstawą współżycia jest dla mnie prawo Kirchhoffa, tyle uprzejmości wlata ile wylata).
wo :
Nie, skądże, wtedy było pod nazwiskiem (którego pewnie i tak nie pamiętasz). Jednocześnie zapewniam, że Gammona nie wymyśliłem, żeby ci utrudnić życie.
wo :
ja osobiście nazywam to syndromem pępka świata : )
blue.berry :
Ale w koncu co w tym złego? W końcu WO jest byłym dziennikarzem obywatelskim, który dostał mianowanie i teraz ma naprawdę większy pępek niż byle ziutki.
Poza tym prowadzi bloga, na którym zna się na wszystkim od architektury systemów operacyjnych do biologii i budowy autostrad.
Daj człowiekowi trochę lulzu:)
Rozwijając specjalizację wrzucacza żenujących linków, chciałbym się z Wami podzielić tym:
http://www.youtube.com/watch?v=Li0WNsDW06k
Ale uwaga, gdyż wrzut to zaiste grzeszny.
Gammon No.82 :
Ale ja też nie przekręciłem złośliwie! Jeszcze raz za to przepraszam.
blue.berry :
You can call it Susan :-).
wo :
Wierzę, przecież napisałem: “większość populacji to tak przekręca, przywykłem”.