Czytać, nie czytać…
Swego czasu na blogu Wojciecha Orlińskiego rozpętała się dyskusja o “Michnikowszczyźnie” Rafała A. Ziemkiewicza. WO napisał ostrą notkę, zastrzegając, że nie czytał całości, jeno fragment zamieszczony w Usenecie — co mu zresztą dyskutanci po wielokroć wypomnieli. Rozumiem rozterki związane z kupowaniem książki faceta, który budzi moją lekką, hi hi, odRAZę. W związku z tym ściągnąłem sobie “Michnikowszczyznę” z Internetu. Ale jej jeszcze nie przeczytałem, bo, jakby to powiedzieć, mam swoje życie na głowie.
Chciałbym przeczytać tę książkę, bo — będąc człowiekiem kształconym w szacunku do literatury — wierzę, że pisarze opisujący współczesną rzeczywistość w swoich dziełach podejmują merytoryczny dialog z jej problemami. Problem w tym, że zniechęcają mnie skutecznie krótsze formy Ziemkiewicza. Np. felieton w “Gazecie Polskiej”, w którym miś pisze tak:
„Wysokie Obcasy” uczciły święto walentynek okładką z przytuloną czule parą, i, o zgrozo, jest to wyraźnie para heteroseksualna! Co prawda mężczyzna wygląda na niej jak kobieta, a kobieta jak mężczyzna, ale bez wątpienia oboje należą do odmiennych płci. Dla stałych czytelniczek pisma, przyzwyczajonych, że kobiecy dodatek do „Gazety Wyborczej” na okładce zawsze wita ich zdjęciem transwestyty, hermafrodyty lub innego dziwoląga, a w środku opiewa radości wychowywania dziecka we dwóch lub we dwie, może to być szok. No jakże to tak, baba z chłopem żeby się kochali? Co się stało, że znienawidzona rewolucja moralna Kaczyńskich dostała się jakąś zdradą do samego serca świątyni Postępu?
Czytuję “Wysokie Obcasy” regularnie i jakoś nie mogę podzielić zdania autora, że ich okładki promują transwestytyzm, obojnactwo czy homoseksualizm. Fakt, jakiś czas temu na okładce był chiński transseksualista, zajawka skądinąd fascynującej historii o tancerzu baletowym, oficerze armii chińskiej, który — żyjąc w betonokomunistycznym kraju — nagle zrozumiał, że chce być kobietą. Rozumiem, że felieton to nieco luźniejsza, żartobliwa forma komunikacji z czytelnikami, można sobie na więcej pozwolić i nikt nie wytknie, że zdanie “GW nigdy nie zamieściła wywiadu z ofiarą stanu wojennego” mija się z prawdą. Problem w tym, że najwyraźniej dla Ziemkiewicza “luźniejsza forma” to taki uroczy zakątek, w którym można spuścić gacie i prezentować bez owijania w bawełnę swoją, hmm, skrzywioną optykę widzenia świata.
Bardzo lubię taki komiks Raczkowskiego: pan z panią przez kilka jego klatek oglądają w milczeniu prognozę pogody. Prezenter tokuje i wzlatuje ponad poziomy w poetyckich frazach o krasnoludkach, co uciekają przed zimą i innych takich. W końcu w ostatniej klatce pan pyta panią: “Co on pierdoli?”. Właśnie. Rafał, co ty pierdolisz?
Fot. niepelnosprawni.pl