Archive

Posts Tagged ‘kurioza religijne’

Izajasz i Benedykt

December 21st, 2008 117 comments

Z komentarzy pod ostatnim postem wnoszę, że kiedy prawicowiec wrzeszczy „Żydzi trują mnie gazem!”, robi to na was mniejsze wrażenie, niż kiedy dzieli się przemyśleniami na temat życia codziennego, stosunków między płciami itp. Co wrażliwsi czytelnicy lekko wtedy omdlewają. To uważajcie, podzielę się z wami ekskluzywnym wglądem, jaki uzyskałem ostatnio w oszołomską psyche. A było to tak…

Do przedszkola mojej córki chodzi dwóch braci o charakterystycznych imionach Izajasz i Benedykt. Ich ponury tata nigdy nie woła na nich „Izek” czy „Benek”, zawsze strzela jak z bicza: „Izajasz! Benedykt!”. Myślałem sobie Hmm… That is so weird…, ale ludzie różne rzeczy sobie rekompensują za pośrednictwem swoich dzieci, nie mnie to oceniać. Aż dziś kupka rąbnęła w wentylatorek.

Dziś bowiem w przedszkolu odbyła się wigilia z zaproszonym Świętym Mikołajem. Święty Mikołaj, w cywilu ponoć aktor scen warszawskich, był przesympatyczny, wygadany i bystry. Jedynym dzieciakiem, który go zagiął, był właśnie Izajasz. Chłopiec ów nagle ni z gruchy, ni z pietruchy wystrzelił: „A dlaczego pan nie ma krzyża?”. Święty Mikołaj zgłupiał i wykrztusił jakieś WTF, co Izajasz skwitował szybką ripostą: „Przecież pan jest biskupem”. Aktor wybrnął w miarę zręcznie z całej sytuacji i wziął się do rozdawania prezentów, wyczytując kolejno nazwiska dzieci z całego przedszkola.

I wtedy dowiedziałem się, jak Izajasz ma na nazwisko, co spowodowało u mnie natychmiastowy opad szczęki i silną potrzebę opisania całej historii w blogu. Otóż tata Izajasza i Benedykta to lider pewnej liczącej się na prawicowej scenie społeczności, skupiającej katolickich tradycjonalistów i homofobów. Być może największej takiej społeczności.

Czad, co?

Ciekawe, czy tata Izajasza zaplanował całą sytuację: „Synu, gdy tylko wyjdzie gruby starzec ubrany na czerwono, zapytaj go, gdzie ma krzyż”. Ciekawe, czy po akcji — zaplanowanej czy nie — powiedział Izajaszowi, że jest z niego dumny. Ciekawe, co myśli sobie mama Izajasza i czy jej uprzejmy uśmiech oznaczał „A macie, heretycy!”, czy też „Ogólne sorasy, mam ograniczony wpływ na takie sytuacje”.

Czułem się niezręcznie, oglądając jasełka w wykonaniu mojej córki, zwłaszcza przy wersach typu „podnieś rękę, Boże Dziecię, błogosław ojczyznę miłą”. Pojmuję jednak święta jako tradycję, w której wzrastałem i w której będę wychowywał moje dzieci, tradycję, której niektóre elementy mają dwa tysiące lat i pochodzą z Palestyny, inne mają lat tych 150 lub mniej i pochodzą z Niemiec albo USA. Nie będę psuł dzieciom świąt, wprowadzając antychrześcijańskie zastrzeżenia „Jezus tak, Chrystus nie”, informując oschle, że Maria nie była dziewicą czy wręcz zakazując im śpiewania kolęd. Co najwyżej będę preferował ponurą pieśń „Jezus malusieńki”, której minorowa tonacja niesie ze sobą echa przyszłej bolesnej śmierci na krzyżu, a ominę bombastyczne „Bóg się rodzi”.

Tata Izajasza uważa najprawdopodobniej, że walkę o rząd dusz należy zacząć na poziomie przedszkola, odbierając dzieciom dobrodusznego Świętego Mikołaja i zastępując go jakimś na wpół oszalałym biskupem z IV w., zajmującym się przywracaniem do życia porąbanych siekierą i zakiszonych w beczce dzieci. Kumple taty Izajasza prowadzą akcję „Nie krasnaluj”, niestety, mniej nośną od „Nie kupuj w Ikei” — homofobów jest więcej niż kompletnych oszołomów.

I już chciałem napisać, że tata Izajasza ma rację. Już byłem blisko konkluzji, że cała ta historia uświadomiła mi, że sam powinienem zacząć ateistycznie uświadamiać moje dzieci, im prędzej, tym lepiej. W końcu jeżeli w coś wierzę (lub nie wierzę), to zakładam, że droga owej wiary (lub niewiary) jest optymalną ścieżką życiową. Wskazywanie moim dzieciom tej drogi jest dobrym uczynkiem, więcej — moją powinnością jako ojca. Już miałem to wszystko wklepać, ale znalazłem w Internetach zdjęcie, które mnie powstrzymało, sam nie wiem czemu.

 

Imiona braci zostały przeze mnie minimalnie zmienione — w końcu dzieci nie są winne ojcowskich jazd. W rzeczywistości ich imiona są równie długie i pokraczne. Tak jak w przypadku wybranych przeze mnie zamienników, jedno z nich to imię starotestamentowego proroka, a drugie — jednego z Ojców Kościoła.

Sposoby na zimową deprechę

December 16th, 2008 53 comments

Otaczająca nas rzeczywistość nie przynosi zbyt wielu powodów do radości. Widmo nadciągającego kryzysu finansowego, gorączka świątecznych zakupów, a do tego zimno i ciemno. Z pierwszym problemem radzę sobie, wypierając z mojej psychiki przepowiednie nadchodzącego totalnego rozpierdolu gospodarki, prezenty kupiłem wcześniej przez Internet, a z dwoma ostatnimi smuteczkami, czyli pogodowymi przyczynami zimowej depresji rozprawiam się, trollując na skrajnie prawicowych portalach.

Read more…

Bój się Boga, Bodakowski!

December 2nd, 2008 151 comments

Żydzi ze swoim kulturowym uwarunkowaniem do socjalizmu i kolektywizmu, żydzi będący zawsze w awangardzie rewolucji socjalistycznej, poczuli się urażeni postawą Jezusa. Jednoznaczna anty socjalistyczna postawa Jezusa stała się jedną z przyczyn dla której żydzi prześladowali i zabili Jezusa, a dziś walczą z jego nauką.

Kilkoro czytelników wyraziło swój żal z powodu zarzucenia pracy nad postem o kobietach salonu24. Przyznam się, że zbieranie materiałów do tekstu przyniosło mi dużo radości, do tego stopnia, że skłoniło mnie to do zastanowienia się — dlaczego właściwie miałem przy tym tyle frajdy? I zrozumiałem: przy tej okazji jedna z moich pasji spotkała się z jedną z moich umiejętności. Mówię tu odpowiednio o fascynacji skrajną prawicą i smykałce do cyberstalkingu.

Nie napiszę tekstu o paniach z wariatkowa, ale mogę dalej łączyć jedno z drugim, prawda? Mogę znaleźć jakąś ciekawą osobowość w prawicowej blogosferze i wpisać jej nazwisko w Google’a, Naszą Klasę, Goldenline i wyszukiwarkę Krajowego Rejestru Sądowego. Na Trygława, dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?

Read more…

Wykształcenie przeszkadza

November 19th, 2008 33 comments

 

Tomasz Andrzej Morozowski z WSI24, krytykowany przez lewaków i lemingów za materiał o Drzewieckim (allegedly) bijącym żonę, odpowiedział rezolutnie: „A gdyby to był Gosiewski?”.

Bardzo lubię takie różne „what if”, „WWJD”, „kto to napisał i dlaczego nie do wiary, że Michnik”. Dziś mam dla was krótki news. Gdybym go przeczytał u Brochy, to bym o autorze powiedział, że jest zaplutym karłem antyklerykalizmu. Na szczęście przeczytałem go na piotrskarga.pl:

Za kryzys w Kościele i rosnący sekularyzm odpowiadają hedonistyczni i egocentryczni katolicy z wyższym wykształceniem — uważa bp Patrick O’Donoghue, ordynariusz brytyjskiej diecezji Lancaster. Hierarcha opublikował niedawno 92-stronicowy raport o stanie brytyjskiego katolicyzmu.

Zdaniem hierarchy katolicy z wykształceniem uniwersyteckim przyczyniają się do szerzenia sceptycyzmu i nieposłuszeństwa, i zamiast iść za wskazówkami zawartymi w nauczaniu Kościoła są pełni „hedonizmu”, „egoizmu” i „egocentryzmu”.

Witaj, jutrzenko swobody! Naprzód, ku destrukcji Kościoła!

Państwo pozwolą, że przerwę na moment pisanie i zaniosę się obleśnym sardonicznym rechotem.

To bardzo szczera deklaracja. Trochę jakby Dawkins wreszcie przyznał, że ateiści z zasady cierpią na depresję. Dlaczego jednak, zamiast rzucić krótkim „milcz, starcze”, media ultrakatolickie powtarzają jej treść? Czy Jacek Kurski nagłaśniał swoje słowa o ciemnym ludzie, co wszystko kupi? Pewne tezy powinny pozostawać pod dywanem, choć nawet samemu Big Dżej wypsnęło się kiedyś zdanie: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”…

W dalszej wypowiedzi ordynariusza pojawia się nuta kontrrewolucyjna, bliska sercu SKChiKPS. Nowym czytelnikom przypomnę, że nie chodzi o Rewolucję Październikową, a o Rewolucję Francuską, która ostatecznie obaliła średniowieczny porządek i w opinii różnych śmiesznych konserwatystów i monarchistów była źródłem wszelkiego zła. Biskup konstatuje więc ze smutkiem:

Od końca II wojny światowej obserwujemy w społeczeństwach zachodu rozwój masowej edukacji na niespotykaną w historii skalę, co skutkuje gospodarczym rozwojem, postępami naukowymi i technologicznymi, wzbogaceniem życia kulturowego i społecznego miliardów ludzi. Jednak każde ludzkie dążenie ma też ciemną stronę związaną z grzechem pierworodnym i pożądliwością. W przypadku edukacji widać to wypaczenie w coraz bardziej rozpowszechnianych: radykalnym sceptycyzmie, pozytywizmie, utylitaryzmie i relatywizmie

W obliczu takiej wypowiedzi rodzi się pytanie na marginesie: czy ów rozwój, postęp i wzbogacenie warte były ceny, jaką za nie zapłacił kościół? Bo przecież nie my — wszystkie wymienione przez biskupa „izmy” to zjawiska, kolokwialnie mówiąc, zajebiste. Czy gdyby biskup miał bezpośrednią łączność z papą Big Dżeja i mógłby wyrazić jedno życzenie, czy zabrałby nam tedy ksiądz biskup ten rozwój, postęp, wzbogacenie i wrzucił z powrotem w Wieki Ciemne, gdzie kwestionujących Prawdę Objawioną było niewielu, ale też żyło się nieco krócej i mniej wygodnie, a dzieci płodziło się więcej, bo więcej dzieci umierało?

I po co ksiądz biskup wepchnął tu pożądliwość, na Swarożyca? Zawsze musi być słówko o dupczeniu?

W każdym razie po wyrzuceniu niepotrzebnych literek z powyższych cytatów ordynariusza destyluję następujący komunikat:

Łatwiej nam było, jak byli głupsi.

I tyle. Banał, truizm, ale wart podkreślenia, gdy pada z księżych ust. Szanujący się antyklerykalny ateista powinien odczuwać w związku z tym newsem potężną, soczystą Schadenfreude. Ja przy okazji dowartościowuję się, lecząc kompleks nieukończonych studiów. Mądrość jest po naszej stronie. Czuwaj!

Dla dzieci

October 22nd, 2008 17 comments

Nie ma co kryć, żaden ze mnie bloger. Jeśli już, to metabloger, żywiący się treściami produkowanymi przez innych, rzadko kiedy zaczynający wątek, raczej komentujący to, co inni napiszą lub dorzynający, co inni naderżnęli. Dziś moje sępie skrzydełka załopotały nad Pardonem, gdzie Magda Hartman pisze o wykorzystywaniu przedszkolaków do walki z aborcją. Dzień dobry, pani Magdo, jak będzie Pani znowu guglać swoje nazwisko, to pewnie przeczyta Pani niniejszy pościk oddanego wielbiciela.

Zanim przeczytacie resztę tekstu, gorąco zachęcam do głosowania w sondzie w tej sprawie. I ogólnie namawiam do przeczytania wpierw tekstu na Pardonie, byśmy mogli odpuścić sobie grę wstępną i przejść od razu do zwiedzania portalu, z którego ta ohydna idea pochodzi. A portal ten zwie się Mały Gość Niedzielny, wydanie internetowe (jeśli kupicie wydanie papierowe, jako bonus dostaniecie płytę DVD z filmem rysunkowym o Janie Pawle II oraz plakat przedstawiający dziewięć pierwszych miesięcy życia człowieka).

Przyznam szczerze, że ostatnio czułem się tak w czasie promocji „Zjedz ile możesz za 10 zł”, w lokalnej pizzerii między czternastą a szesnastą. Jeśli miałbym nadać temu uczuciu formę słowną, najlepiej pasowałoby zdanie „Nawet nie wiem, od czego zacząć, wszystko tu takie smakowite, tak się nawpieprzam, że będą mnie stąd wywozić taczką”.

Zacznijmy może od działu PRZYRZEKAM WIERNOŚĆ JEZUSOWI. To tu dzieci mogą podpisać się pod krótką deklaracją:

Wyrzekam się szatana i wszystkich jego spraw.

Wyznaję, że jedynym moim Panem i Zbawicielem jest Jezus.

NA ZAWSZE CHCĘ NALEŻEĆ DO JEZUSA

własnoręczny podpis, data

Lista osób, które złożyły takie przyrzeczenie, jest dość krótka, a wyróżniają się na niej uczniowie klasy V i VI ze szkoły podstawowej nr 12 w Jastrzębiu. Można sobie obejrzeć galerię z podpisywania, a w niej m.in. takie zdjęcie:

 

 

Osoba podpisująca przyrzeczenie nosi pierścień Atlantów na środkowym palcu prawej ręki, co oznacza, że energia kosmiczna kierowana przez ten pierścień do wnętrza jej organizmu działa uspokajająco, hamuje napady agresji i niekontrolowanego gniewu oraz działa leczniczo m.in. na gruczoł sutkowy i staw barkowy. Nosząc ten pierścień, osoba podpisująca przyrzeczenie o wyrzeczeniu się szatana otwiera się jednocześnie na działanie szatana i jego demonów. To znaczy, otwierałaby się, gdyby była dorosła, a tak jest po prostu dziewczynką, która nosi ładny pierścionek i którejś jakaś głupia siostra katechetka kazała podpisać jakiś dziwny papierek.

Pomińmy na razie milczeniem dział poświęcony przygodom ministranta Buksa i przejdźmy do rubryki „Mędrzec Dyżurny”. Mędrzec odpowiada na pytania w listach od dzieci. Pytanie pierwsze:

Drogi Mędrcze! Mam książkę na temat jogi, z opisanymi ćwiczeniami. Zaczęłam ćwiczyć. Po to, by schudnąć i poprawić kondycję. Czy metody wizualizacji związane z taką gimnastyką mogą być szkodliwe? Bo jeżeli podczas niej myślę na przykład o Bogu, to czy to może być złe?

Na co Mędrzec mądrze odpowiada tak:

Droga Doroto.
Gdy do oka wpadnie muszka, można ją usunąć nożem. Jeśli „operator ostrza” będzie zręczny, być może nie trzeba będzie pacjentowi wstawiać potem oka szklanego. Tylko po co używać takiego niebezpiecznego narzędzia, skoro można posłużyć się chusteczką. Wtedy nawet gdyby muszki nie udało się wyjąć, mamy pewność, że nic gorszego już się nie zdarzy.

Zatrzymajmy się na chwilę i spróbujmy zilustrować powyższy akapit jakimś obrazkiem.

 

Zaiste, dziwnymi, krwawymi tropami podążają myśli Mędrca Dyżurnego Małego Gościa Niedzielnego.

Zjedliśmy już dwa dania, jesteśmy syci, możemy się jedynie prześliznąć po dodatkach. Oto modlitwa przed wejściem do Internetu. Oto Dorota Gawryluk w wywiadzie dla Małego Gościa mówi: „Lekcje religii wtedy, gdy chodziłam do szkoły były czymś wyjątkowym”. Też mam takie wspomnienia, a najcieplej wspominam fakt, że nie odbywały się w szkole! Tu rozmowa z panią z IPN pod tytułem „Nic nie może się zgubić”. Tu quiz „Anielska Brygada Antyterrorystyczna”. Tu chrześcijańskie logasy na komórkę. Tu parka animowanych gifów dla fanów gatunku. A na koniec wierszyk czytelniczki:

Kochany Papieżu
Ty jesteś wzorem w pacierzu
Ty jesteś dla mnie nauczycielem
Przez Ciebie jestem Maryji czcicielem
Ty mnie nauczyłeś miłości do ludzi
Dużo ludzi bez niej bardzo się trudzi
Ty mnie nauczyłeś kochać bliźniego
Być może innego i odrzuconego

I ta chwila poezji niech zakończy dzisiejszy wpis, moi być może inni i odrzuceni bracia i siostry.