Archive

Posts Tagged ‘homofobia’

Nie płacz, Maćku

February 27th, 2013 271 comments

Na pewnej szczególnie obrzydliwej fejsowej stronie znalazłem taki obrazek:

oh hai pitu pitu

Ponad 700 ponownych udostępnień, fiu fiu. Ciekawe, czy już jest na Wykopie.

Na tym plakacie są trzy informacje. Pierwszą z nich łatwo sprawdzić w Internecie. Z drugą i trzecią już nie jest tak łatwo.

Ta pierwsza, którą sprawdzić łatwo, to informacja, że Urząd Miasta Stołecznego Warszawy odciął finansowanie „Zimy w mieście”. Jak można przeczytać na stronie Urzędu, nakłady na tegoroczną akcję “Zima w mieście” wyniosły ok. 3 miliony złotych. To może nie obciął, a jedynie obniżył? Najwyraźniej wręcz przeciwnie, wydał więcej niż w zeszłym roku — w 2012 r. na „Zimę w mieście” przeznaczono 2,5 miliona złotych.

Druga informacja to historia z koloniami dla dzieci. Nie udało mi znaleźć czegokolwiek, co by wskazywało na to, że Urząd Miasta Stołecznego Warszawy w ogóle zajmuje się dofinansowaniem kolonii dla dzieci z ubogich rodzin.

Trzecia kwestia to wsparcie przez Urząd Miasta projektu „Odważcie się mówić” Kampanii Przeciw Homofobii. W Internecie można znaleźć tylko informację, że prezydentka Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz objęła tę akcję patronatem, a finansuje ją organizacja o nazwie Open Society Foundations. Zadzwoniłem więc do Katarzyny Remin z KPH, która potwierdziła, że miasto patronuje akcji, ale nie dało na nią ani grosza.

Reasumując: nie, pieniądze przeznaczone na „Zimę w mieście” nie poszły na plakaty homoseksualistów. Pieniądze na „Zimę w mieście” poszły na „Zimę w mieście”. Homoseksualiści zorganizowali kampanię za własne dutki. Otrzyj łezkę, Maćku. Wszystko dobrze, duszyczko.

Tags:

Święty Breloczek – unboxing

November 19th, 2012 184 comments

Kto nie lubi darmowych gadżetów? Dawno temu Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi wysyłało gratis „cudowny medalik” z Matką Boską. Zamówiłem go, a o samym medaliku, czekaniu na przesyłkę i jej rozpakowywaniu napisałem aż cztery notki (12, 34) Ostatnia notka z tej serii stała się moim najpopularniejszym wiralem — wiele osób uwierzyło, że polscy fundamentaliści katoliccy są naprawdę tak zaburzeni, żeby na rantach swoich świętych medalików pisać „Geje piją krew”.

So, we meet again, Mr. Skarga...

Uwagę zwraca napis “Przesyłka reklamowa”.

Teraz to samo stowarzyszenie rozdaje breloczki z napisem „Nie wstydzę się Jezusa”. Za darmo? Biorę!

W kopercie list i paczuszka z breloczkiem.

Akcja „Nie wstydzę się Jezusa” jest prowadzona z dużym rozmachem. Do jej nagłaśniania zaangażowano katolickich celebrytów: Agnieszkę Radwańską, Przemysława Babiarza, kabaret Mumio… Zastanawia mnie, czy wszystkie te sławy wiedzą, że owa akcja ma mało wspólnego z radosną ewangelizacją, a jest raczej uszczelnianiem murów oblężonej twierdzy. Spójrzcie na język zamieszczonego na zdjęciu poniżej listu dołączonego do breloczka (po kliknięciu otworzy się większa wersja; to samo dotyczy pozostałych obrazków w notce). Koordynator akcji Grzegorz Pabijan pisze w nim m.in. o duchowej batalii, mediach wyśmiewających wiarę, wrogich Kościołowi politykach i usuwaniu krzyża z przestrzeni publicznej.

Na końcu zwyczajowa prośba o wsparcie. Breloczek dostaje się za darmo, ale poprzednim razem stowarzyszenie nagabywało mnie o wpłatę co łaska już po jego wysłaniu. Spodziewam się, że i tym razem dostanę niedługo kilka ponaglających maili.

Samo stowarzyszenie słynie z agresywnej retoryki. Rzucam okiem na prowadzoną przez nie stronę „Polonia Christiana”. Temat dnia to reportaż z Francji zatytułowany „Katolicy przeciw dewiacji”. Oprócz tego standardowy zestaw dla fundiesów: homozwiązki, aborcja, eutanazje, Leszek Żebrowski pisze o Grossie, reżyser filmu o Smoleńsku „musi mówić prawdę”, Brytyjczycy chcą wyjść z Unii, Nergal bluźni. Na podstronie „W dobrym stylu” znajduję artykuły o zaniku męskości, porady „jak zostać wspaniałą żoną i matką”, przestrogi o złym wpływie antykoncepcji na kobiece zdrowie i opisy przewagi naprotechnologii nad in vitro. W dziale „Myśl” można przeczytać wywiady z Tekielim o wróżkach i Winnickim z Młodzieży Wszechpolskiej o policyjnych prowokacjach podczas Marszu Niepodległości, sąsiadujące z karykaturą Obamy jako towarzysza Mao i opowieścią o antykatolickich inicjatywach PO.

Czy katocelebryci, którzy wystąpili w akcji „Nie wstydzę się Jezusa”, zdają sobie sprawę z fundamentalistycznego charakteru stowarzyszenia, które tę akcję prowadzi? Czy też wykazali się naiwnością podobną łatwowierności tysięcy Polaków, którzy dali się nabrać i wzięli udział w Marszu Niepodległości 11 listopada, myśląc naiwnie, że świętują niepodległość, a w rzeczywistości nabijając frekwencję jawnie faszystowskim grupom organizującym ten marsz? Ciężko powiedzieć. Wypowiedzi większości gwiazd cechuje ewangelizacyjna radość i duma ze swojej wiary; nawet Marek Jurek brzmi pozytywnie. Tylko nielicznym się ulewa. Dariusz Basiński z kabaretu Mumio przypomina, że słowo „Jezus” przegania wszelkie demony i oświadcza, że nie chce „rzeczywistości, która eliminuje Jezusa”. Zaś Jerzy Skoczylas z kabaretu Elita, który cztery lata temu publicznie nazwał homoseksualistów zboczeńcami, tu pisze o wyparciu katolików z życia publicznego, narzeka na brak twórczości chrześcijańskiej i zauważa, że ponieważ nie można walczyć z czymś, w czego istnienie się nie wierzy, więc ci, co walczą z Krzyżem (Skoczylas pisze „krzyż” konsekwentnie wielką literą), to nie ateiści, tylko sataniści.

Bardzo możliwe, że celebryci nie zwiedzili dokładnie strony akcji. Można się z niej dowiedzieć, że krzyż musi być obecny w szkole, bo neutralność światopoglądowa nie istnieje („Dlaczego naucza się, że ziemia jest okrągła, a nie płaska, a Hitler był zbrodniarzem, a nie bohaterem?”), zaś relatywizm światopoglądowy prowadzi do „poznawczego nihilizmu i życiowej anarchii”. Z kolei w dziale „Wydarzenia” znajdziemy nawoływania do bojkotu koncertu Madonny czy informacje, że młodym Żydom wpaja się nienawiść do chrześcijan, a dziennikarzy zwalnia z pracy za sprzeciw wobec „homo-małżeństw”.

Chciałem skończyć jakimś mocnym akcentem, na przykład dramatycznym pytaniem do katocelebrytów, czy na pewno chcą swoimi twarzami firmować tak nienawistny przekaz. Drogie Mumio? Panie pogodynko Zubilewicz? Panowie siatkarze Resovii Rzeszów? Snowboardzisto Mateuszu Ligocki, autorze błyskotliwej sentencji „Także naprawdę niech się wstydzi ten, kto się wstydzi”?

Wtem ze smutkiem skonstatowałem, że zapewne nie zobaczyliby oni w tym przekazie niczego zdrożnego. Że fundamentalistyczna retoryka SKChiKPS stała się częścią publicznego dyskursu i nie budzi już takich emocji jak kiedyś. To, co szokowało mnie w 2008 r., kiedy sępiłem od stowarzyszenia medalik z Matką Boską, dziś sprawia, że wzruszam tylko ramionami. Ot, zwyczajne prawicowe poglądy.

Benedykt kontra Fronda

July 2nd, 2012 308 comments

UPDATE: dałem się nabrać spryciarzowi, który wykorzystał małą dziurkę w kodzie Frondy i za pomocą kilku linijek kodu ukrytych w komentarzu dopisał własne zdanie do tekstu redakcyjnego. Ks. Oko nie dodał więc nic do wypowiedzi Benedykta XVI, nie ma walk frakcyjnych we Frondzie, nie będzie rzucania magazynem na YouTube :( Notkę zostawiam na pamiątkę udanego trollingu w wykonaniu hackera przedstawiającego się jako Antoni Kościuszko. Pytanie na końcu notki wciąż aktualne.

„Fronda” opublikowała drugą część tekstu „Z papieżem przeciw homoherezji” ks. dr. hab. Dariusza Oko (autora pamiętnego tekstu o homoseksualizmie opublikowanego w 2005 r. przez „Gazetę Wyborczą”, niech red. Pacewicz przeprosi niczym Palikot za „Ozon”). Przyznam ze wstydem, że nie czytałem części pierwszej, a i drugą po łebkach, bo to bardzo długie teksty, a ja mam słabą koncentrację i w ogóle czytam tylko to, co zaznaczono boldem. A zaznaczono boldem coś takiego:

W książce Benedykta XVI z 2010 roku Światło świata jako dopowiedzenia znajdujemy bardzo ważny fragment o homoseksualizmie i kapłaństwie. Te słowa Ojca Świętego są jakby komentarzem do wcześniejszych dokumentów Stolicy Apostolskiej. Słowa płyną tu „prosto z głębi serca” i są całkiem jednoznaczne: „Homoseksualizm jest nie do pogodzenia z powołaniem kapłańskim. Wtedy bowiem także celibat traci sens jako wyrzeczenie. Byłoby wielkim niebezpieczeństwem, gdyby celibat stawał się powodem wchodzenia w stan kapłański ludzi, którzy i tak nie chcą się ożenić, gdyż w końcu ich stosunek do mężczyzny i kobiety jest zniekształcony, zakłócony, a w każdym razie nie odnajdują się w tym kierunku stworzenia, o którym wcześniej mówiliśmy.

Kongregacja do spraw Wychowania Katolickiego przed kilkoma laty wydała postanowienie, że homoseksualni kandydaci nie mogą zostać księżmi, bo ich orientacja płciowa dystansuje ich od prawdziwego ojcostwa, czyli także od istoty bycia kapłanem. Dobór kandydatów na księży musi być dlatego bardzo staranny. Musi panować tu najwyższa uwaga, aby nie doszło do pomyłki i w końcu bezżennność kapłanów nie była utożsamiana z tendencjami do homoseksualizmu, albowiem posiadanie w swoich szeregach homoseksualisty, jest dla Kościoła i Boga znacznie większą hańbą, niż posiadanie w nich pedofili”.

Ostatnie zdanie wywołało konfuzję i podejrzliwość nawet u znajomych lewicowców, dla których kompromitacja Kościoła to zazwyczaj świetna wiadomość. Padło pytanie, czy naprawdę papież coś takiego napisał. Ponieważ jakaś pobożna osoba umieściła Światło świata na torrentach, sprawdziłem i okazało się, że nie napisał, że końcowy fragment został dopisany albo przez księdza Oko, albo przez kogoś w redakcji „Frondy”:

Ktoś z Frondy chyba też sprawdził, bo — ku naszej wielkiej uciesze — staliśmy się świadkami katolickiej wojny edycyjnej.

Raz tekst wyglądał tak:

A chwilę potem tak:

I tak w kółko. W chwili, gdy piszę te słowa, wygrywa wersja z pedofilami. A nie, soraski, już nie, teraz jest bez pedofili (w chwili, gdy piszę słowa w nawiasie, pedofile wrócili na prowadzenie). Pod artykułem znajduje się dopisek: „Artykuł opublikowany w najnowszym numerze kwartalnika FRONDA (63)” — umieram wprost z ciekawości, w której wersji poszedł do druku. A jeśli w sfałszowanej? Czy red. Terlikowski rzuci swoim pismem o ścianę w Bożej pasji, jak to robi z bezbożnymi gazetkami w swoich YouTube’owych przeglądach prasy?

Ale najciekawsze wydaje się pytanie, czy owo dopisane zdanie kłóci się z doktryną Kościoła. Jak to właściwie jest? Czy posiadanie w swoich szeregach homoseksualisty jest według Kościoła większą hańbą, niż posiadanie w nich pedofili?

P.S. „Światłość świata” (nie „Światło”!) ukazała się również po polsku, jej fragmenty, w tym szczęśliwie i powyższy, można znaleźć na stronie „Tygodnika Powszechnego”. Najwyraźniej to nie polski tłumacz dopisał zdanie.

Tags: ,

Ach, te zwodnicze tytuły “Gościa”, hihi

June 12th, 2012 463 comments

Coś czuję, że to będzie hit na prawicy. Internetowe wydanie „Gościa Niedzielnego” od rana wali na głównej stronie tematem dnia: „Dzieci w homozwiązkach — fakty!”. A w leadzie artykułu „Gość” uderza z grubej rury:

Dzieci z tradycyjnych rodzin są znacznie szczęśliwsze i zdrowsze niż te wychowane przez pary jednopłciowe — wskazują badania przeprowadzone przez naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Texas w Austin.

Haha, tylko nie.

Owszem, naukowcy z Austin przeprowadzili badania na dużej grupie Amerykanów (trzy tysiące respondentów w wieku 18-39 lat) i owszem, wyszły im różne smutne statystyki, które „Gość” z chrześcijańską sumiennością wylicza — o myślach samobójczych, braku pracy i problemach ze związkami — tylko że owe wyniki nie dotyczyły dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe. Dzieci wychowywane przez pary jednopłciowe w ogóle nie są uwzględnione w wynikach, uwzględnione są za to osoby, u których jedno z rodziców angażowało się w związki (lub związek) z osobami tej samej płci, przy czym autor badania Mark Regnerus nie dopytuje, czy było otwartym czy skrytym homoseksualistą albo czy był to np. pojedynczy epizod — a w opisie badania przyznaje sam, że nazywanie ich Mamą Lesbijką i Tatą Gejem jest umowne:

In the results section, for maximal ease, I often make use of the acronyms IBF (child of a still-intact biological family), LM (child of a lesbian mother), and GF (child of a gay father). It is, however, very possible that the same-sex romantic relationships about which the respondents report were not framed by those respondents as indicating their own (or their parent’s own) understanding of their parent as gay or lesbian or bisexual in sexual orientation. Indeed, this is more a study of the children of parents who have had (and in some cases, are still in) same-sex relationships than it is one of children whose parents have self-identified or are ‘‘out’’ as gay or lesbian or bisexual. The particular parental relationships the respondents were queried about are, however, gay or lesbian in content.

W sekcji z wynikami dla ułatwienia używam skrótów PR (dziecko z pełnej rodziny), ML (dziecko lesbijki) i OG (dziecko geja). Jest jednak bardzo możliwe, że zgłoszone przez respondentów związki rodzica z osobą tej samej płci nie oznaczały, że respondent (lub sam rodzic) określał ich orientację jako homo- lub biseksualną. Jest to bardziej badanie dzieci, których rodzice przebywali (lub w niektórych wypadkach wciąż przebywają) w związku z osobą tej samej płci, niż badanie dzieci homo- czy biseksualistów. Poprosiłem jednak respondentów o określenie, czy chodzi o związki męskie, czy kobiece.

Osób wychowywanych przez pary homoseksualne udało się wylosować w próbce jedynie kilka, co sam autor przyznaje w swoim blogu.

Do tego jeśli np. respondent pochodził z rozwiedzionej rodziny, w której jeden rodzic miał epizod homoseksualny, Regnerus wrzucał go do worka „homoseksualny rodzic”, nie do worka „rozwiedziona rodzina” — jak rozbrajająco tłumaczy, żeby zwiększyć liczebność grupy, która go najbardziej interesowała. W związku z tym w efekcie końcowym mamy grupy: „pełna rodzina”, „adopcja”, „późny rozwód lub opieka naprzemienna”, „wczesny rozwód, nowy związek”, „samotny rodzic”, „inne”. A „rodzic z epizodem homoseksualnym” gromadzi przedstawicieli wszystkich tych grup. Regnerus nie porównuje np. dzieci wychowywanych przez samotnych homoseksualistów z dziećmi wychowywanymi przez samotnych heteroseksualistów.

Czego więc dowiedzieliśmy się z badania? Najwyraźniej tego, że rodziny, w których rodzice są różnej orientacji seksualnej, są bardziej nieszczęśliwe od innych. Well, duh!

Podczas pisania notki odnalazłem artykuł, którego autor przeanalizował to badanie dużo dokładniej niż ja, więc mniej więcej od połowy pisania zrzynałem posiłkowałem się jego tekstem (komcionauta Jubal podrzuca link do kontynuacji). Samo badanie jest również dostępne za darmo w całości.

P.S. Przepraszam redakcję „Gościa”, notkę pisałem na szybko, nie zauważyłem, że przepisaliście po prostu newsa KAI. Nie wy jedni też nie zweryfikowaliście tekstu, „Fronda” też jedzie tym samym leadem. Soraski, „Gościu”, soraski!

Tags:

Red. Terlikowski zagląda sobie przez ramię i płacze

January 12th, 2011 525 comments

Tomasz Terlikowski odnalazł na Fejsie grupę „Odebrać dzieci Terlikowskiemu i oddać parze homoseksualnej!!!”. I się wściekł. Wściekł się tak, że napisał o tym notkę na swoim blogasku w Salonie24 i aż trzy teksty w dziale krajowym portalu „Fronda” (1, 2, 3). I choć jego artykuły utrzymane były fragmentami w lekko żartobliwym tonie, widać było, że jest zły. Najbardziej wyszło to w wypowiedzi na Facebooku:

Pies mordę lizał panu Jakubowi Głuszakowi i tym wszystkim, którzy przyłączyli się do grupy na FB „Odebrać dzieci Terlikowskiemu i oddać parze homoseksualnej!!!”. Nie zajmowałbym się bydłem, gdyby nie to, że moja córka przez przypadek zobaczyła mi przez ramię stronę tej grupy. I się autentycznie przestraszyła i zaczęła płakać.

Reakcja Frądziarzy była oczywista. Od faszystowskich homosiów, przez żydowskiego Pejsbuka, aż po:

Nie mam żadnych wątpliwości że jest to odwet za nieustanne podnoszenie przez Tomasza Terlikowskiego kwestii smoleńskiej. Jako jeden z nielicznych polskich dziennikarzy i redaktorów naczelnych drąży do prawdy. Spodziewałem się że wcześniej czy póżniej zostanie dotknięty represjami.

Osoby życzliwe homoseksualnym wartościom również zgłaszały zastrzeżenia — że to niesmaczny dowcip, który cofnie walkę z homofobią o kilka lat. Może i cofnie. Na podobnej zasadzie walce z homofobią szkodzą drag queens na Europride. Pamiętacie przyklejone przylepcem do ścianek działowych, przekserowane do granicy nieczytelności dowcipne żarty i rysunki komentujące rzeczywistość biurową? Jeden z takich żartów głosił: „Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego”. Teksty o cofaniu walki z homofobią przypomniały mi właśnie ów zabawny dowcip. Homoseksualista powinien przed obliczem homofoba mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć homofoba. Nie paradować, nie całować się, zdjąć apaszkę, a już na pewno nie sugerować, nawet żartem, że homofob może być gorzej predestynowany do wychowywania dzieci niż homoseksualista czy homoseksualistka.

Ale grupa „Odebrać dzieci Terlikowskiemu i oddać parze homoseksualnej!!!” nawet nie ma na celu wypomnienia Terlikowskiemu, że wielu homoseksualistów byłoby lepszymi rodzicami niż on. Nie jest to też prowokacja artystyczna, choć założyciel grupy jest poetą (cyberstalkerzy z konkurencyjnej „Grupy wsparcia Tomasza” wypomnieli mu napisany dziesięć lat temu wspólnie z Jasiem Kapelą „Manifest Protodupistyczny”). To nawet nie jest próba odwrócenia sytuacji i pokazania redaktorowi Terlikowskiemu, jak musiała się czuć Alicja Tysiąc, czytając te wszystkie przepełnione chrześcijańską miłością bliźniego wyrazy współczucia dla swojej córki na Frondzie. Czym więc jest ta grupa? Nie wiem, jakie były pierwotne intencje, ale wiem, czym okazała się dziś — znakomitym probierzem kontaktu Terlikowskiego z rzeczywistością.

Ludzie pokroju pana redaktora żyją w świecie, w którym katolicy są wiecznie prześladowani, a lobby homoseksualne wymusza kolejne przywileje na uciskanej heteroseksualnej większości. Osoba przebywająca w takiej alternatywnej rzeczywistości faktycznie mogłaby wziąć na poważnie grupę, która składa formalny wniosek do „zarządu Cywilizacji Śmierci w Brukseli” o odebranie przykładnemu chrześcijaninowi dzieci i rzuceniu ich na pożarcie gejom.

I to jest moja odpowiedź na pytanie powracające raz po raz na Blipie (popularny tag #terlikgate): Jak oni coś takiego mogli wziąć na poważnie? To proste. W ich świecie to sytuacja jak najbardziej prawdopodobna. Jest już precedens: w Wielkiej Brytanii chrześcijańskim dziadkom zabrano wnuczkę i oddano ją parze gejów — i na nic przypominanie, że mama dziewczynki w związku ze swoim problemem narkotykowym oddała dziecko do adopcji, a dziadkowie zaczęli protestować dopiero wtedy, kiedy okazało się, do kogo dziewczynka trafi. A ponieważ w tym świecie stosowanie równi pochyłej nie jest błędem logicznym, ale prawidłowym rozumowaniem, więc co wczoraj spotkało angielską heroinistkę, dziś może spotkać polskiego publicystę.

Wróćmy do córki redaktora zaglądającej mu przez ramię. Choć ta historia jest dla mnie kompletnie niewiarygodna i z daleka śmierdzi stereotypowym przywołaniem skrzywdzonego dzieciątka w celu poruszenia wrażliwych czytelniczych duszyczek, przyjmijmy, że faktycznie spojrzała na ekran w momencie, gdy tata uprawiał ego surfing po Fejsie i zatrzymał się właśnie osłupiały na widok grupy postulującej odebranie mu dzieci. I od czegoś takiego zaczęła płakać? Przecież, z tego co wiem, to ośmioletnia dziewczynka. Jaka ośmioletnia dziewczynka zaczyna płakać na widok takiego czegoś? W jakiej atmosferze musi być wychowywana, żeby w takiej sytuacji zalać się łzami?

Znaczy, ja się domyślam, w jakiej atmosferze, a pomaga mi w tym domyśle sam redaktor Terlikowski. Widzicie, oprócz wizualizowania sobie gejów odbierających mu dzieci, nasz bohater lubi sobie również wyobrażać inne sytuacje. Na przykład takie, w których jego dzieci (tak, te same, które rzekomi geje chcą mu rzekomo odebrać) giną w ogniu następnego Powstania. Pod zdjęciem ubranej w za duży powstańczy hełm córki (być może tej samej, która się rzekomo popłakała) Tomasz Terlikowski napisał krótki tekst:

Nie ukrywam, że — choć, jak każdy ojciec chciałbym dla moich dzieci, normalnego, zwyczajnego życia — to miarą mojego sukcesu, jako wychowawcy będzie to, czy moje ukochane dzieciaki będą potrafiły i chciały, gdy nadejdzie czas próby zachować się tak, jak nasi dziadkowie i pradziadkowie, którzy z bronią w ręku pokazali, co znaczy być kochającym wolność Polakiem.

Dla dwóch czytelników bez konta na Fejsie zamieszczam wygodny link do screenshota.