Oxbow, Boris, Isis — Progresja, Warszawa, 20.06
Pierwszy raz w życiu robiłem zdjęcia na koncercie — i to od razu z fotoreporterskiej fosy! Zapisać na przyszłość dobrą radę: zatyczki do uszu. Dzięki nim, a właściwie ich brakowi do dziś otacza mnie wieloczęstotliwościowe buczenio-piszczenie rodem z mrocznego ambientu.
Najpierw był Oxbow, na który się spóźniłem…
…potem japoński Boris, na którym się wynudziłem…
…a na końcu Isis, na którym ogłuchłem. Chciałbym napisać, że mnie powaliło, ale niestety najwyraźniej jest tak, że albo się fotografuje, albo się bawi…
Zdjęcia ciemne, cóż poradzę — zakaz używania fleszy…