Są większe wykręty niż WuWu

September 13th, 2006 No comments

Chwilowa przerwa w blogowaniu, spowodowana totalicznym nawałem roboty w robocie. Jak odsapnę, obiecuję, że się wezmę do roboty — taki Wierzejski bredzi codziennie, nie mogę być gorszy. Żeby zrekompensować wam czekanie, postanowiłem stworzyć nową kategorię blogową: dział A wiecie, że… Zainspirowała mnie ostatnia historia z Alanem Smithee; mam w głowie dużo popkulturowych śmieci i będę od czasu do czasu tutaj jakiegoś śmiecia wrzucał.

Zaczynamy więc.

A wiecie, że w Stanach są ludzie, którzy wierzą, że numery na tylnych stronach znaków drogowych to w rzeczywistości zakodowane instrukcje dla okupacyjnych wojsk ONZ?

Do Google: numbers “backs of road signs” albo tacmarks

Tags:

Historia na nowo odkryta

September 7th, 2006 10 comments

Jacek Żakowski zaczyna wyrastać na mojego ulubionego publicystę. W ostatniej Polityce pisze tekst “Hańba bohaterom”, którego przesłanie jest proste: obecni rządzący nie odegrali znaczącej roli w obaleniu komunizmu w Polsce (bo byli na marginesie zdarzeń albo za młodzi), starają się więc napisać historię na nowo za pomocą obrzucania błotem prawdziwych bohaterów rewolucji. Kiedy już wytnie się Kuroniów i Michników, wtedy może faktycznie okaże się, że komunizm obalił Maciej Giertych do spółki z braćmi Kaczyńskimi.

Nasuwają się zabawne, oczywiście niczym nie uzasadnione analogie — np. wieczne korekty historii Związku Radzieckiego, włącznie z wymazywaniem odpowiednich osób ze zdjęć trybun pochodów pierwszomajowych. Na razie ciągle możemy oglądać zdjęcia wąsatego Kaczyńskiego przy Okrągłym Stole. Ale jakby co, służę umiejętnościami w obsłudze Photoshopa, panie Prezydencie.

Tags:

Wyścig

September 5th, 2006 2 comments

Wojciech Wierzejski — trzy posty w dwa dni. Ja: trzy posty w jeden dzień!

No bo znowu o gejach napisał, no…

Byłem także zawsze — i zdania nie zmieniam – przeciw przyznawaniu przywilejów prawnych pederastom, takich jak: legalizacja związków, prawa dziedziczenia, adopcja dzieci. To są przywileje, które od wieków państwo gwarantowało rodzinom normalnym, nie zaś nadawało ludziom, którzy nie potrafią ułożyć swego życia.

To się ciekawie składa, bo dziś w rozmowie z kimś tam o kimś tam padło stwierdzenie, że ów ktoś tam uważa małżeństwo swoich rodziców za bardzo udane, mimo że zakończyło się burzliwym rozwodem. Ów ktoś tam twierdzi, że w dzieciństwie w jego domu było bardzo wesoło i można podejrzewać, że był to humor rodem z burleski, z przewracaniem się i tłuczeniem szkła. Osoby dużo bliżej mnie mają też doświadczenia na temat układania sobie życia przez osoby heteroseksualne, w którym to procesie trzeba czasem obić mordę osobie przeciwnej płci pozostającej z podmiotem w związku formalnym gwarantującym prawo dziedziczenia czy adopcję dzieci.

I już tak zupełnie na koniec mojej dzisiejszej akcji “Witaj, szkoło”: Pan Duże WuWu nie chodzi po mieście i nie szuka damy z gumowym uterusem, on już taką damę znalazł, gdyż w swoim blogu chwali się, że posiada małżonkę. Nie ma nic o dzieciach, mimo jego miłości do stópek i aniołków, więc pewnie dzieci nie ma. Chyba że nie ma się czym chwalić.

Sztuka pytania Google

September 5th, 2006 7 comments

Każdy Google Researcher (copyright by Expierd — to taki wymyślony zawód, ale na poważnie, jak to u Ekspierda, którego kondycja psychiczna nie do końca mieściła się w ogólnej normie; Google Researcher to ktoś, kto za opłatą znajdzie potrzebną klientowi informację w Google) — otóż każdy Google Researcher powie wam, że najważniejsze jest odpowiednie dobranie słów kluczowych.

Jezu, gdyby to zdanie zobaczyła moja pani od polskiego. Gdyby zobaczył je Wojciech Wierzejski.

Gorzej by było z Wierzejskim. Zawsze to wstyd potknąć się w obecności przeciwnika politycznego. Kiedyś wracałem z Amsterdamu, w portfelu miałem ukrytego świętego grzyba i trochę Salvia Divinorum — nie byłem do końca pewien, czy wwożenie takich specyfików do Polski jest legalne. Stanąłem do odprawy celnej, a obok stanął Michał Kamiński, późniejszy twórca sukcesu wyborczego PiS. I pomyślałem sobie, że gdyby mnie capnęli, to on by miał satysfakcję, że był świadkiem schwytania pierdolonego lewaka z kolczykami i dziargami.

Wracając do Google: zawsze umiałem wpisać odpowiednie słowa kluczowe, ale teraz nic mi do głowy nie przychodzi. A szukam czegoś takiego:

Kiedy reżyser w Hollywood rezygnuje z umieszczania swojego nazwiska w napisach (z powodu np. konfliktu wizji artystycznych jego i nadzorców ze studia), wtedy zamiast jego danych w filmie pojawia się pewne konkretne fikcyjne imię i nazwisko. Nie mogę sobie tego nazwiska przypomnieć, bardzo mnie to męczy i chcę się dowiedzieć, od Gugla, a Gugiel mi nie chce powiedzieć. Pomocy…

Pięć minut później: Oszfak, znalazłem. Trzeba było wpisać “fake name” credits hollywood… Facet nazywa się Alan Smithee, ma swoją biografię w imdb i stronę w Wikipedii. — z tych źródeł można się dowiedzieć, że wyreżyserował teledysk Whitney Houston I Will Always Love You oraz że mało co nie wyreżyserował American History X…

Tak. To bardzo spójny i ciekawy wpis do mojego pamiętniczka. Czuję inspirację blogiem Wierzejskiego. Swoisty zlew mentalny, w którym i o pedalskim Eltonie, i o podstawach naszej grecko-rzymskiej cywilizacji, i o stópkach w serduszku, a obok aniołek. Po prostu brakowało mi blogo-mistrza, na którym mógłbym się wzorować — Marcinkiewicz jest za miękki dla pederastów.

Tags:

Konkurencja

September 5th, 2006 4 comments

Mi wyrosła. Pan Duże WuWu założył bloga. Wpis pierwszy: Zakładam bloga, bo LPR jest partią nowoczesną i Internetu się nie boi. Wpis drugi: Jestem głupim, zacofanym homofobem.

Może fragment o odczuciach estetycznych Pana Duże WuWu:

Rano w sejmie miałem bardzo interesujące spotkanie z jednym ze znanych obrońców życia. Podarował mi przepiękny, mały znaczek – stópki dziecka poczętego w 10. tygodniu ciąży, wpisane w serce, a obok Aniołek, który strzeże życia niewinnego. Piękny.

Blog Pana Duże WuWu zainspirował mnie do założenia oddzielnej kategorii linków w moim blogu: Czarny Humor. Zapraszam po prawej. Na razie mało, ale pewnie dojdą nowe. W końcu wszystko idzie ku lepszemu.