Rodzina na liście

October 2nd, 2006 4 comments

Moja strona z najdziwniejszymi wyszukiwaniami prowadzącymi do Blog de Bart urosła o kolejną pozycję: ktoś wpisał w Google “kuzia w ipn”. Dla wyjaśnienia: Kuzia mnie wołają ci, co wołają mnie po nazwisku.

Kiedy tylko lista Bohaterskiego Bronka rozpełzła się po necie, natychmiast ją ściągnąłem, jako człowiek ciekawy świata i w ogóle. Zanim przeklikałem się do “Ku”, zrobiłem mały rodzinny rachunek sumienia.

Mój stary pojechał do USA na stypendium Fullbrighta w tym samym czasie, co Cimoszewicz. Cimoszkę przed wyjazdem ponoć skaptowali.

Mój dziadek był partyjnym dyrektorem zakładu produkującego milanowskie jedwabie. Swój swojego niby nie brał, ale kto wie.

Moja ciotka, znając parę języków, pracowała w wielu ciekawych miejscach, w tym w ambasadzie kanadyjskiej. Ponieważ nie uznaje naczelnej maksymy mojego rodu “Milczenie jest złotem”, opowiedziała mi kiedyś, że właśnie wtedy próbowali ją skaptować smutni panowie z niewiadomej instytucji. Spodziewałem się, że przynajmniej ją znajdę na Liście.

I jajco. Członkowie rodu Kuziów okazali się zbyt bezbarwni i mało warci nawet dla ubeków. Ze znajomych znalazłem tylko byłego męża ciotki, który był tłumaczem z japońskiego, pracował w handlu zagranicznym (z tego co wiem; nikt ze mną nie chce o nim rozmawiać — patrz maksyma mojego rodu) i zanim ciotka go pogoniła, zdążył mi wręczyć przy różnych okazjach kilka ślicznych metalowych modeli buldożerów i koparek firmy Komatsu. Przyjmowałem więc korzyści majątkowe od agenta SB. Albo może kontaktu operacyjnego. Albo kandydata na agenta. Albo faceta o tym samym nazwisku, co jakiś agent czy kandydat.

Żeby jakoś wyrównać ten grzech, przypomnę też, że raz ciotka wpakowała mnie bladym świtem do swojego białego fiata 126p, pojechaliśmy na Sady Żoliborskie i wkradliśmy się cichaczem do jej byłego mieszkania, które obecnie zajmował jej ex-mąż, a do którego wciąż miała klucze. Eksa, rzecz jasna, nie było w domu, a my zakosiliśmy kilka książek i słowników, które ponoć były ciotki, a których eks nie chciał oddać. Miałem wtedy pięć lat i bardzo mi się ta cała akcja podobała.

Tags:

Lubię humor klozetowy

September 28th, 2006 7 comments

a192.gifDawno nie zaglądałem na stronę tshirthell.com. Trzeba wiedzieć, że sprzedaje koszulki na tyle kontrowersyjne, że jej właściciela próbowano raz otruć. Pewnego dnia kupię sobie wreszcie koszulkę “There are two people fucking on the back of my shirt” — może poczekam na trzynastkę czy coś…

Od czasu mojej ostatniej bytności pojawiło się kilka nowych wzorów, stare też się trzymają. Postanowiłem, że wrzucę tu kilka, a co. Może komuś się coś podoba i wzbogaci sobie garderobę. Poza tym opisy linków ładnie wyglądają obok siebie.

Rape is no laughing matter
Mary was only a virgin…
I may have Alzheimer’s…
Tool — not the band…
Fuck the colorblind
I take the “the” out of “psychotherapist”< You’ll regret reading this shirt, when the sketch artist asks you to describe my face
What would Jesus do?
Child predator

I na koniec mój faworyt. Jak będziecie zamawiać dla mnie Two People Fucking, to dokupcie też tę, zaoszczędzicie na opłatach pocztowych: Stop Clubbing Baby Seals.

Tags:

Do kogo mówił Pan Premier w telewizorze

September 28th, 2006 3 comments

Przeczytałem kiedyś, chyba w “Polityce”, artykuł o pewnych wstydliwych badaniach socjologicznych. Wynikało z nich, że istnieje w Polsce grupa społeczna, która… jakby tu powiedzieć… nie kuma. Nie kuma i już. Nie jest w stanie zrozumieć artykułu w gazecie. Grupa ta to około 80% polskiego społeczeństwa. Ostatnio mi gdzieś przemknęło, że 80% Polaków nie wie, co to jest inflacja. To chyba ci sami.

Ludzi tych PiS nazywa pieszczotliwie “ciemnym ludem”, ale gra ewidentnie pod nich. Rzuca im hasełka o dziadku w Wehrmachcie — dla prostych ludzi Niemce to wciąż tego świata odmieńce. Mówi im o układzie, o Onych, przez których im, zwykłym obywatelom się nie układa. Gra na ich frustracjach i kompleksach. Geje, feministki, elity, artyści, ateiści — dla tych 80 procent to jacyś niebezpieczni dziwacy, których trzeba trzymać w bezpiecznej odległości od matecznika.

Wydaje mi się, że sukces PiS opiera się właśnie na sięgnięciu po tych pogardzanych, którym inni politycy podskakiwali w rytm disco polo, ale jednocześnie nieco zbyt wyraźnie sprzedawali komunikat “Głosujcie na nas i spierdalajcie”. PiS na nich ewidentnie gra. Myślicie, że się mylę? To obejrzyjcie sobie orędzie Pana Premiera.

Obejrzałem ostatnio film Thank You for Smoking. Jego główny bohater, lobbysta na rzecz przemysłu tytoniowego, siedzi z synem w barze i próbuje mu wytłumaczyć, na czym polega jego praca. Wdaje się więc z nim w dyskusję na temat wyższości lodów waniliowych nad czekoladowymi. Kiedy kończy, syn mówi “Kompletnie mnie nie przekonałeś”. Na co bohater zatacza ręką krąg, wskazując na innych klientów i odpowiada: “Nie chciałem przekonać ciebie. Chciałem przekonać ich”.

I o to chodzi. Partia Moralnej Odnowy zostaje przyłapana na klozetowych, łapówkarskich zagrywkach, a jej szef mówi w TV w porze największej oglądalności: wszystko jest dobrze, gospodarka idzie do góry, kraj się rozwija, choć układ przeszkadza i prowokuje. I co z tego, że ty wiesz i ja wiem, i tamten pan jeszcze wie, że Pan Premier mówi od rzeczy? Ludzie, którzy w audiotele podają błędne odpowiedzi na pytanie “W jakim kraju leży Mur Chiński?”, nie wiedzą — oni zamiast filmu po dzienniku dostali właśnie informację, że wszystko git i żeby nie zwracali uwagi na prowokacje, bo rzeczy idą ku lepszemu.

Uwaga na marginesie: bardzo mi się podobały wtręty o nie wymienionym z nazwiska “analityku polskiej sceny politycznej”, który “przewidział, że na jesieni układ zaatakuje”. Ciekawe, kto on. Musi jakiś wykształciuch.

Tags:

Apokalipsa 22:20

September 28th, 2006 2 comments

puscifer_mens_jesus2.jpgPan piosenkarz z mojego ulubionego zespołu Tool zajmuje się obecnie winiarstwem. Ma własną winnicę w Arizonie, a winnica, jak to winnica — własną stronę internetową. Strona straszny wypas, graficznie prześliczna, i warto ją mieć otwartą w tle przez cały dzień, gdyż albowiem posiada znakomite tło muzyczne. W sklepie winnicznym można kupić różne fajne akcesoria i koszulki — ja znalazłem jedną w sam raz dla siebie i pozwalam ją sobie tutaj przedrukować.

Tags:

Gula

September 27th, 2006 11 comments

Nie będzie o polityce, bo historia z panią Beger i taśmami TVN mnie mija — wiadomo od dawna, że tak się robi koalicje i wiadomo, że partia krocząca pod hasłami odnowy moralnej i budowy lepszej Polski te hasła ma wyłącznie na sztandarach. Ja o czymś innym.

Gdy urodziło mi się pierwsze dziecko, poczułem, że oto w zasadzie po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu staję się kompletnie bezbronnym targetem reklamowym. Nie mam doświadczenia w rodzicielstwie, czuję niezwykłą emocjonalną więź z Hanią i chciałbym dla mnie jak najlepiej — czyli, krótko mówiąc, dla marketoidów jestem łosiem w świetle reflektora, podczas gdy oni stoją metr ode mnie i mierzą do mnie z armaty.

Oprócz tego wkroczyłem w zupełnie nowy świat, w którym często w gardle rosła mi emocjonalna gula, jak, nie przymierzając, głupiej babie od tanich romansów. Krzywda dziejąca się dziecku zaczęła indukować we mnie ogromny smutek i chęć zemsty, a byle bachor zagubiony w centrum handlowym i drący się MAMA! miał zagwarantowaną moją natychmiastową pomoc.

A teraz znalazłem w Internecie coś, od czego gula skoczyła mi straszliwie i co oglądam z jakąś autodestrukcyjną, masochistyczną fascynacją. Jak chcecie, to też zobaczcie.

Tags: