Archive

Archive for the ‘Personalo’ Category

Apokalipsa 22:20

September 28th, 2006 2 comments

puscifer_mens_jesus2.jpgPan piosenkarz z mojego ulubionego zespołu Tool zajmuje się obecnie winiarstwem. Ma własną winnicę w Arizonie, a winnica, jak to winnica — własną stronę internetową. Strona straszny wypas, graficznie prześliczna, i warto ją mieć otwartą w tle przez cały dzień, gdyż albowiem posiada znakomite tło muzyczne. W sklepie winnicznym można kupić różne fajne akcesoria i koszulki — ja znalazłem jedną w sam raz dla siebie i pozwalam ją sobie tutaj przedrukować.

Tags:

Gula

September 27th, 2006 11 comments

Nie będzie o polityce, bo historia z panią Beger i taśmami TVN mnie mija — wiadomo od dawna, że tak się robi koalicje i wiadomo, że partia krocząca pod hasłami odnowy moralnej i budowy lepszej Polski te hasła ma wyłącznie na sztandarach. Ja o czymś innym.

Gdy urodziło mi się pierwsze dziecko, poczułem, że oto w zasadzie po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu staję się kompletnie bezbronnym targetem reklamowym. Nie mam doświadczenia w rodzicielstwie, czuję niezwykłą emocjonalną więź z Hanią i chciałbym dla mnie jak najlepiej — czyli, krótko mówiąc, dla marketoidów jestem łosiem w świetle reflektora, podczas gdy oni stoją metr ode mnie i mierzą do mnie z armaty.

Oprócz tego wkroczyłem w zupełnie nowy świat, w którym często w gardle rosła mi emocjonalna gula, jak, nie przymierzając, głupiej babie od tanich romansów. Krzywda dziejąca się dziecku zaczęła indukować we mnie ogromny smutek i chęć zemsty, a byle bachor zagubiony w centrum handlowym i drący się MAMA! miał zagwarantowaną moją natychmiastową pomoc.

A teraz znalazłem w Internecie coś, od czego gula skoczyła mi straszliwie i co oglądam z jakąś autodestrukcyjną, masochistyczną fascynacją. Jak chcecie, to też zobaczcie.

Tags:

In The Absence Of Truth

September 23rd, 2006 11 comments

Leży przede mną tu taka jedna płyta, która dała mi ostro do myślenia. “Leży przede mną” należy traktować jako przenośnię, wychodzi dopiero 31 października. Never mind.

Zastanawiając się nad zawartością tego wirtualnego krążka, chyba po raz pierwszy w życiu namacałem, czego szukam w muzyce. Strasznie ciężko mi to wytłumaczyć, posłużę się więc analogią filmową — są filmy czy seriale, które sprawiają, że przestajemy rozróżniać fikcję i rzeczywistość, wtapiamy się w nie, żyjemy z ich bohaterami, płaczemy, kiedy umierają, cieszymy się, kiedy zwyciężają.

To samo, tylko trochę inaczej, dzieje się w muzyce. Jako muzykant, znam proces nagrywania płyty. Są jednak krążki, które sprawiają, że przestaję rozróżniać ścieżki gitar i perkusji, gubię świadomość procesu studyjnego czy zabiegów aranżacyjnych. Dla mnie, jako dla człowieka, który “nie zaznał łaski wiary”, jest to obcowanie z absolutem, boski palec dotykający artystę.

Kiedyś świętej pamięci Sadowski Robert z zespołu Kobong powiedział coś w podobie, że chce grać muzykę kosmosu. I to jest to, o co mi chodzi. Dlatego tak nie cierpię rocka progresywnego, który ma wprawdzie obiecujące sci-fi okładki, ale jest kupką wyrafinowanego technicznie i kompozycyjnie gówna bez wyobraźni.

Przykłady? Z czubka główki: wspomniany Kobong, In The Court Of The Crimson King w całości, Third Eye Tool, 4th of July Soundgarden, Dirt Alice In Chains. Nawet znając wszystkie sztuczki, nie jestem w stanie pojąć, jak można nagrać coś takiego.

Ważne jest też, by oderwać się od świata mimo tradycyjnego instrumentarium. Dlatego z ostrożnością podchodzę do muzyki elektronicznej, w której efekt kosmiczności uzyskać jest dużo łatwiej. Z pełnym uznaniem dla Aphex Twin czy Amona Tobina, którzy tworzą własne planety i opowieści (takie Out From Out Where to 20000 mil podmorskiej żeglugi w wersji audio przecież).

Dobrze, czas na Isis, temat tego wypracowanka. Dwie płyty tej kapeli, Oceanic i Panopticon, to przykłady takiej właśnie kosmicznej muzyki. Słuchając ich, nie słyszę ciężkiej pracy w studio, nie słyszę poszczególnych instrumentów, wybieram się raczej z otwartą buzią w podwodną podróż. A teraz “leży” przede mną In The Absence Of Truth, ich najnowsze dziecko. I mówię wam, jest to płyta ziemska.

Wszystkie powyższe akapity mają pomóc zrozumieć, co chcę powiedzieć przez to określenie. Na tej płycie słychać po prostu poszczególne riffy, słychać gitarę lewą i prawą, słychać klawisze, słychać kombinowanie, jak tu zrobić fajny kawałek. Nie ma boskości, nie ma oderwania od realiów kompozycyjnych. Jest to zwykła dobra płyta. I jest mi strasznie przykro z tego powodu.

Tags:

Stephen Lynch

September 19th, 2006 19 comments

Dzięki koledze Uelfikowi mogę zaprezentować piosenkę w wykonaniu Stephena Lyncha.

I owszem, wstydzę się, ale jest to wstyd przez łzy.

Tags:

Pierwszy egzamin

September 18th, 2006 1 comment

Moja Hania zdała dziś obowiązkowy test dwulatka w przychodni. Nie wiem, na jaką ocenę, bo nie poszedłem, wychodząc z założenia, że im prędzej pisklę z gniazdka wyfrunie i się usamodzielni, tym lepiej.

Poza tym egzamin był żenujący. Pani pyta, czy dziecko już mówi Mama, daj, a Hania na to: A co to za laleczka? Mogę zobaczyć? Na pytanie, czy robi do nocnika, Hania odpowiedziała, wykazując się znakomitym timingiem, że chce do ubikacji.

Mama, daj. Phi. Moje dziecko potrafi powiedzieć Luca Brasi śpi z rybami!

Tags: