Home > Racjonalo > Luddyści przed komputerami

Luddyści przed komputerami

Moje lewicowe serduszko łka na widok tego, co się wyprawia w Krytyce Politycznej w związku z poświęconym żywności organicznej tekstem Marcina Rotkiewicza „Ekościema” zamieszczonym w „Polityce”. Tomasz Piątek napisał kuriozalny paszkwil (daję linka, choć mam nadzieję, że redakcja KP opamięta się i usunie ten felieton), który zaczął od opowieści o dwudziestu dwojgu dzieciach zmarłych w Indiach po zatruciu pestycydami („tymczasem Marcin Rotkiewicz pisze, że ekożywność to wielka ściema, a GMO jest dobre”), a zakończył apelem do redaktora naczelnego „Polityki” o „wyrwanie ewidentnego chwasta”. W środku powołał się zaś na autorytet prof. Seraliniego i przedsiębiorcy prowadzącego ekologiczne delikatesy na Mokotowie:

Poszedłem do niego i nie będę Państwu powtarzał, jakimi epitetami ten zacny człowiek nazwał Rotkiewicza.

— A wie pan — mówię do niego — że kilkanaście lat temu Rotkiewicz był przeciwnikiem GMO. Potem się nawrócił, albo go nawrócono.

Nawrócono, rozumiecie. Cały tekst Piątka jest właśnie taki, pełen osobistych wycieczek i obelg, które oburzyły nawet takiego paszkwilanta i chama jak yours truly:

Ale — mówiąc pół żartem pół serio — Rotkiewicz sam sobie strzela w stopę. Wszystko, co pisze, może zostać potraktowane jako doskonały argument przeciwko GMO. Domyślam się, że jako zwolennik zmutowanego żarcia namiętnie je spożywa — a więc sam jest dowodem na to, że GMO bardzo szkodzi. Niszczy smak, niszczy mózg, a jak nie mózg, to przyzwoitość.

No po prostu szkoła dobrych żartów im. Marii Sobolewskiej.

Drugi cios Rotkiewiczowi wymierzyła w Krytyce Hanna Gill-Piątek (na swoim Facebookowym profilu reklamuje swój tekst słowami: „Zła Hania znów daje klapsy redaktorowi Rotkiewiczowi”). Państwo mają ze sobą na pieńku od jakiegoś czasu — zdaje się, że poszło o artykuł, w którym Marcin Rotkiewicz opisywał działania fundacji INSPRO prowadzonej przez łódzkich znajomych Hanny Gill-Piątek (polecam lekturę: to smutna opowieść o marnowaniu publicznych pieniędzy).

Tekst Hanny Gill-Piątek nie jest tak okropny jak felieton Piątka. Ale też woła o pomstę do nieba. Pada w nim anegdota o samobójstwach hinduskich rolników uzależnionych finansowo od dystrybutorów genetycznie modyfikowanej bawełny, czyli jedna z ulubionych, choć kompletnie nieprawdziwych legend opowiadanych przez przeciwników GMO. Choć jednocześnie autorka przedstawia się jako znawczyni tematu:

Zanim ta stopklatka rozpłynie się w kolejnej rytualnej wymianie ciosów na szczurze nowotwory, wzory chemiczne pestycydów i inne niezbite dowody, chcę cicho poprosić o łaskę dla czytelników.

My, którzy jako tako śledzimy polską dyskusję nad GMO, naprawdę już to wszystko słyszeliśmy.

No to najwyraźniej nie słuchaliście.

BECAUSE. YOU. DON'T. LISTEN!

Ale najlepsza jazda jest na początku, bo Hanna zaczyna od opowieści o luddystach, która jest tak nieprawdopodobna, że zacytuję ją w całości, niech Krytyka mi wybaczy:

Dawno, dawno temu dobrzy naukowcy wymyślili silnik parowy i krosno mechaniczne. Wynalazki te zapoczątkowały rewolucję przemysłową, która, jak sądzili dobrzy naukowcy, miała powszechnie uszczęśliwić człowieka i uwolnić go na zawsze od zbyt ciężkiej pracy.

Rzeczywistość dopisała do tej historii smutne zakończenie. Maszyny nie zbawiły świata, użyto ich natomiast do degradacji ogromnej grupy wykwalifikowanych rzemieślników, których zastąpili nisko płatni i łatwo wymienialni robotnicy wykonujący proste czynności. Wytworzone bogactwo też jakimś cudem nie chciało się sprawiedliwie rozkładać, zamiast tego w niespotykanym dotąd tempie puchły fortuny jednostek i rosła nędza mas. Efektami tych przemian cała nasza planeta czka do dziś, od ofiar dzikiego kapitalizmu w Bangladeszu do żółwia morskiego zaplątanego w foliową torebkę pośrodku oceanu.

A wszystko miało być tak pięknie, mówili dobrzy naukowcy. Wyszło jak zwykle, a nawet jeszcze gorzej.

Przeciw maszynom stanęła wtedy nieliczna grupka luddystów, którzy widzieli, że coś idzie nie tak. Nie mieli jeszcze języka, aby to opisać, o tomach Marksa nie wspominając. Postanowili więc niszczyć krosna, choć powinni niszczyć chciwą ludzką naturę, która na nierówności i wyzysku oparła cały nowy porządek. Nie mieli szans i przegrali, zawsze zresztą tacy będą przegrywać.

Chcę wierzyć, że Hanna Gill-Piątek nie pisze tego poważnie, że to jakiś wyrafinowany żart, trollowanie czytelnika. W głowie mi się nie mieści, że można być osobą postępową i jednocześnie przypisywać jakąś magiczną intuicję prymitywnym, broniącym swoich partykularnych interesów konserwatystom. Nie kumam, jak osoba lewicowej proweniencji może przedkładać interesy wąskiej grupy rzemieślników nad zmianę sytuacji mas, nad proces, który stworzył klasę robotniczą (choć tu wkraczam na grząski grunt kompletnej marksistowskiej niekompetencji, zaraz przyjdzie red. Orliński i mnie opieprzy po ojcowsku). Nie mogę pojąć, jak coś takiego można pisać, siedząc w ubranku z utkanego mechanicznie materiału przed maszyną, której bez rewolucji przemysłowej by nie było, a tekst ląduje na portalu think-tanku reprezentującego formację ideową, która powstała w wyniku zmian przyniesionych przez rewolucję przemysłową. Ta rewolucja zmieniła świat i mimo że przyniosła ze sobą wiele problemów, to dzięki niej gatunek ludzki dokonał gigantycznego postępu. Zapoczątkowany przez nią rozwój technologii przyniósł nam korzyści, które dziś traktujemy jako oczywiste. I chyba ta ich oczywistość powoduje, że uważamy, że one po prostu są nam jako ludzkości przynależne i mielibyśmy je również w jakiejś alternatywnej wersji historii, w której nigdy nie zerwaliśmy Pierwotnej Więzi z Naturą.

Miałem dziś sporo wolnego czasu, flejmowałem więc dużo na Fejsie o felietonie Tomasza Piątka. Na wallu Jasia Kapeli napisałem w pewnym momencie krótką, niezgrabną diagnozę niechęci lewicy do biotechnologii:

KP i inne lewicowe kręgi padły raczej ofiarą narracji, w której nauka zaprzedała się korporacjom, które dzięki nowym technologiom chcą nakraść jeszcze więcej. I owoce pracy tego tandemu są zatrute zawsze. Co prowadzi do paradoksalnych sytuacji, w których ryż ratujący wzrok azjatyckim dzieciom jest be, a prywatny przedsiębiorca sprzedający znudzonym wielkomiejskim hipsterom warzywka po paskarskich cenach jest cacy.

Między korporacjami biotechnologicznymi a Big Pharmą istnieje wiele analogii. Obie te branże egzystują w szarej strefie prawa autorskiego i patentowego, chwytając się wielu niezbyt etycznych sposobów, by zarobić jak najwięcej pieniędzy na swoich wytworach. Tu się z Krytyką zgadzam, trzeba im patrzeć na rączki i wymierzać w te rączki klapsiki, gdy rączki sięgną po zbyt wiele. Uważam natomiast, że wiele produktów oferowanych nam przez te korporacje to naprawdę fajne wynalazki. Big Pharma produkuje leki przedłużające nasze życie, umożliwiające normalne funkcjonowanie wielu chorym. Biotechnologia jest bardziej pieśnią przyszłości, ale i tam już widać zalążki przyszłych wspaniałych rozwiązań, że wspomnę jeszcze raz złoty ryż ratujący azjatyckie dzieci przed ślepotą czy nasze rodzime opatrunki z modyfikowanego genetycznie lnu. Wierzę na swój ateistyczny sposób, że jeśli pozwolimy biotechnologii się rozwijać, korzyści z tego odniesione przerosną z dużą nawiązką straty wynikłe z zagarniania własności intelektualnej, a rządy naszych państw znajdą sposoby, by złym korpom tę własność troszkę wydrzeć. Wy, drodzy autorzy Krytyki Politycznej, uważacie najwyraźniej, że produkt stworzony z chciwości po prostu musi być szkodliwy i zły. W świetle tego wasza rozsądna postawa wobec szczepień wydaje mi się anomalią.

Zabawnym zbiegiem okoliczności moją diagnozę powtórzyła w swoim tekście Gill-Piątek:

Dopóki za radą profesora Hartmana nie zlikwidujemy powszechnego systemu szkolnictwa, dopóki uczeń lubiący chemię ma obowiązek wiedzieć, że niejaki Hitler był złym facetem, skorzystajmy z tego, że oprócz świetnych wynalazków wlewających w nas optymizm znamy również uczącą nas pokory historię. A ta wyraźnie mówi, że dobre chęci dobrych naukowców zawsze kończyły się radykalną katastrofą, kiedy trafiały w ręce chciwców pożądających korzyści, wojny czy władzy.

W ubranku, przed komputerem, w Internecie, Hanna Gill-Piątek takie rzeczy plecie.

Polecam notkę na „Pochodnych kofeiny” poświęconą felietonowi Tomasza Piątka, dużo bardziej merytoryczną niż mój powyższy rant.

Tags:
  1. July 22nd, 2013 at 00:16 | #1

    @bart
    Tak na szybko pochwalę się tekstem, który napisałem o neoluddyzmie nowej, młodej lewicy “Demokratyzowanie czy neoluddyzm – reforma uniwersytetu wobec wyzwań technonauki”: http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr7_2013_NOU/11.Nowak.pdf. Jest tam przypis do dobrej książki o luddyzmie i neoluddyzmie: Against Technology: From the Luddites to Neo-Luddism, red. S.E. Jones, London 2006. i cytat z mojego tekstu: “Autor zwraca uwagę na paradoksalny charakter postaw neoluddycznych. Luddyści byli rzemieślnikami, ludźmi, którzy byli biegłymi technikami (ucieleśnieniem techne). Ich sprzeciw wobec maszyn nie wynikał z prostego lęku przed technologią, ale z lęku przed konsekwencjami masowej, kapitalistycznej produkcji. Zdaniem autora dzisiejsi neoluddyści rzadko bywają technikami, inżynierami, to raczej „robotnicy wiedzy” uzależnieni od swych laptopów i smartfonów oraz sieci bezprzewodowej. Widzimy zatem przesunięcie, wcześni luddyści to mistrzowie techne, którzy lękają się, iż zostaną pozbawieni pracy Ruchy neoluddyczne to mieszanka apokaliptycznego lęku przed
    technologią i głębokiej ekologii, często związana z aktywnością w ruchach alterglobalistycznych.
    Książką-manifestem neoluddystycznym była pozycja Rebels Against the Future. Ważne jest dla mojego tekstu, że ruchy neoluddyczne to koalicja złożona bardzo wielu, często wydawałoby się zwalczających się aktorów: anarchistów-prymitywistów, ekologów, „nowo narodzonych” chrześcijan czy libertarian. Emancypacyjny charakter ruchów neoluddycznych jest w wielu przypadkach bardzo wątpliwy”. Przepraszam za tak obszerną autopromocję, kontekst mam nadzieję usprawiedliwia.

  2. July 22nd, 2013 at 00:19 | #2

    Dzięki popisom Kapeli i spółki ostatecznie straciłem jakąkolwiek nadzieję. Serio, na naszych oczach realizuje się scenariusz Idiocracy.

  3. July 22nd, 2013 at 00:25 | #3

    Nasze oczęta łkają na widok nowej noci.

    To ciekawe, że wszyscy krytycy rzucili się na GMO, o którym było w artykule ledwie napomknięte a przemilczeli informacje o liście jeśli dobrze pamiętam 300 pestycydów dopuszczonych do użycia na “ekologicznych” uprawach.

  4. July 22nd, 2013 at 00:26 | #4

    @bart
    Z tym luddyzmem i neoluddyzmem to w sumie trochę tak, że po 1968 i gościach typu Marcuse, nowej lewicy wszystko się zlało w krytykę “rozumu instrumentalnego”. W takiej perspektywie wszystko jedno czy coś jest złe bo kapitalistyczne czy dlatego, że naukowe czy techniczne. Wszystko jest złe bo instrumentalne. Dziwne, że nowa lewica nie zauważa jak bardzo reakcyjne i prawicowe są to pomysły, nie darmo podobny stosunek do techniki, nauki i kapitalizmu miał Heidegger. Rozłączenie świata technonauki i kapitalizmu jest chyba możliwe, ale jak wiemy łatwiej wyobrazić sobie koniec świata, niż koniec kapitalizmu.

  5. July 22nd, 2013 at 00:31 | #5

    Na GMO się rzucili, bo wystarczy rzucić “GMO zue” i masz tysiąc lajków na FB i kapitał polityczny Greenpisu. 300 pestycydów, które mają swoje osobne nazwy i mechanizmy działania to jest za dużo roboty. Poza tym trzeba guglać, a jak wpiszesz gdziekolwiek o zuym GMO to dostajesz dziesiątki “źródeł”. Czasem nawet takich, które wyglądają jak “naukowe” (vide Seralini).

  6. Gregolec
    July 22nd, 2013 at 00:35 | #6

    Bartu, ocęzurowałeś mię?

  7. July 22nd, 2013 at 00:48 | #7

    Gregolec :

    Bartu, ocęzurowałeś mię?

    Gdzie, co?

  8. urbane.abuse
    July 22nd, 2013 at 01:47 | #8

    Mam taką cichutką nadzieję, że tow. Sierakowski jak dobry car po prostu nie wie, co tam się u niego wyrabia. bo jeśli wie i popiera, to faktycznie nie ma nadziei.
    Albo też się europeizujemy, tzn. ogólny pierdolec przenosi się z prawicy na eko-bio-lewicę.

  9. Marek Jedliński
    July 22nd, 2013 at 02:38 | #9

    Szkoda, że w swoim zapale obśmiewania nie doczytałeś uważnie – albo wyczytałeś tylko to, co chciałeś obśmiać. Bo zaraz po cytowanym przez Ciebie fragmencie felietonu HGP następują takie słowa:

    „Przeciw maszynom stanęła wtedy nieliczna grupka luddystów, którzy widzieli, że coś idzie nie tak. Nie mieli jeszcze języka, aby to opisać, o tomach Marksa nie wspominając. Postanowili więc niszczyć krosna, choć powinni niszczyć chciwą ludzką naturę, która na nierówności i wyzysku oparła cały nowy porządek. Nie mieli szans i przegrali, zawsze zresztą tacy będą przegrywać.”

    Które trochę zmieniają perspektywę, prawda? A troszkę niżej:

    „Luddyści też mają swoje za uszami, robiąc często z igły widły i zrażając ludzi gotowych poprzeć ich w walce.

    Czego brakuje w tej scenie? Chciwej ludzkiej natury, czyli możliwych skutków społecznych”

    Ale i bez przytoczenia tych fragmentów Twoje argumenty są słabiutkie:

    “jak coś takiego można pisać, siedząc w ubranku z utkanego mechanicznie materiału przed maszyną, której bez rewolucji przemysłowej by nie było”

    Jaaasne, a żeby krytykować półniewolniczą pracę w sweatshopach i maquiladorach trzeba chodzić nago (bo konopi uprawiać nie wolno nawet na własne potrzeby odzieżowe). Musimy kochać rewolucję przemysłową ze wszystkimi jej krótko- i długofalowymi skutkami, bośmy wszyscy jej dzieci. To jest Twoim zdaniem logiczne?

    “Big Pharma produkuje leki przedłużające nasze życie, umożliwiające normalne funkcjonowanie wielu chorym”

    Tak, a najpierw testuje je na nigeryjskich dzieciach bez wiedzy i zezwolenia rodziców (Pfizer, 1996), bo tak jest taniej. A czasem produkuje leki na depresję, po których dzieciaki popełniają samobójstwa (też Pfizer). Zresztą, przeczytaj “Bad Pharma” (o legalnych i pół-legalnych przekrętach i w testach klinicznych, w tym o ukrywaniu niewygodnych rezultatów).

    Oraz: _nasze_ życie być może, dopóki nas na te leki stać. Ale na innych kontynentach są ludzie, których nie stać, więc leków na ich choroby się nie produkuje (albo za mało, albo nie wynajduje się skuteczniejszych).

    “Wy, drodzy autorzy Krytyki Politycznej, uważacie najwyraźniej, że produkt stworzony z chciwości po prostu musi być szkodliwy i zły. ”

    Bzdura. O ile nie jest to DDT albo Agent Orange (wkład Monsanto w powszechną szczęśliwość ludzkości) czy inna bomba atomowa, to produkt po prostu jest, lepszy czy gorszy. Może być sobie i doskonały.

    Chciwość za to – po pierwsze – wpływa często na to, że doskonały nie jest (słynny wybuchający zbiornik paliwa w chevrolecie Malibu, którego koszty przeróbki były wyższe od odszkodowań dla ofiar), a dziś choćby „planowane starzenie się” praktycznie całej elektroniki, pojazdów i AGD).

    Po drugie, chciwość wyznacza to, co się z produktem dzieje już po jego postaniu. Kto ma patent na ten Twój cudowny „złoty ryż ratujący azjatyckie dzieci przed ślepotą” i kto trzyma za jaja rządy których państw, żeby ten ryż kupowały po cenach monopolisty?

    Pewnych rzeczy po prostu nie wolno (było) prywatyzować. Należą do nich m.in woda pitna (przykład boliwijski), edukacja, więziennictwo (nie można zarabiać na wsadzaniu ludzi do więzienia, bo to prowadzi do tego, że coraz więcej ludzi idzie siedzieć za coraz więcej błahych albo żadnych przewinień), a także służba zdrowia i produkcja leków (bo zdrowie i życie nie powinno zależeć od tego, ile kto ma w portfelu).

    Mam wrażenie (popraw mnie, jeśli się mylę), że reprezentujesz podejście naukowo-technokratyczne: „to tylko produkt nauki i techniki, w dodatku całkiem dobry, reszta mnie nie obchodzi”. Takie podejście jest zatrważająco naiwne, bo od tej reszty właśnie wszystko zależy.

  10. July 22nd, 2013 at 06:37 | #10

    Notka! O.o

  11. bantus
    July 22nd, 2013 at 07:58 | #11

    bart przemówił

  12. July 22nd, 2013 at 08:08 | #12

    @Marek Jedliński:

    Szkoda, że w swoim zapale obśmiewania nie doczytałeś uważnie – albo wyczytałeś tylko to, co chciałeś obśmiać. Bo zaraz po cytowanym przez Ciebie fragmencie felietonu HGP następują takie słowa

    Szkoda, że w swoim zapalem polemicznym nie doczytałeś uważnie, bo te słowa w moim cytacie również występują.

    Ale dzięki za mimowolne przypomnienie jeszcze jednego aspektu, który w mojej własnej formacji doprowadza mnie do ślepej furii, czyli czegoś, co Amerykanie nazywają OIDP “sympathy for the underdog”. Nieliczna grupka naukowców walcząca z machiną wielkich korporacji? Matka samotnie broniąca swoich dzieci przed zatrutymi szczepionkami Big Pharmy? To są bohaterowie pozytywni. Nie szkodzi, że są nieliczni i samotni, bo się mylą.

    Musimy kochać rewolucję przemysłową ze wszystkimi jej krótko- i długofalowymi skutkami, bośmy wszyscy jej dzieci. To jest Twoim zdaniem logiczne?

    Nie musimy jej kochać, przecież napisałem, że przyniosła też problemy, nie powinniśmy za to wygadywać piramidalnych kocopołów o smutnym zakończeniu, radykalnej katastrofie i płaczącym żółwiu morskim w foliowej torebce. Dzięki rewolucji przemysłowej, rozwoju technologii, masowej produkcji nasze życie stało się dużo, dużo lepsze – również na biednym Południu – i idiotyzmem jest założenie, że gdyby jej nie było, masom dziś żyłoby się równie dobrze. Ale słyszę tu nutki tęsknoty za starymi dobrymi czasami, które na tę tęsknotę na rysunku Wilqa odpowiadają “żebyś się kurwa nie zdziwił”.

    Tak, a najpierw testuje je na nigeryjskich dzieciach bez wiedzy i zezwolenia rodziców (Pfizer, 1996), bo tak jest taniej. A czasem produkuje leki na depresję, po których dzieciaki popełniają samobójstwa (też Pfizer).

    No patrz, ale Ibuprom, którego wziąłeś na ból głowy, jakoś działa.

    Chciwość za to – po pierwsze – wpływa często na to, że doskonały nie jest (słynny wybuchający zbiornik paliwa w chevrolecie Malibu, którego koszty przeróbki były wyższe od odszkodowań dla ofiar)

    Ale twój dziesięcioletni Opel wciąż przechodzi przeglądy i jeszcze nic ci nie wybuchło.

    Bracie, ja wiem, że korporacje to zło. Ja to naprawdę rozumiem i nie ustawisz mnie w wygodnej do napierdalania pozycji adwokata Big Korpo. Sęk w tym, że tam, gdzie ty widzisz eksplodujące chevrolety, ja widzę miliardy pojazdów, dzięki którym nie musimy wszędzie jeździć bryczkami (uprzedzając twoje pytanie, co złego było w bryczkach, odpowiem: gówno; teraz już wiesz, dlaczego stare nowojorskie kamienice mają te ładne schodki i wejścia półtora metra powyżej poziomu ulicy). Tam, gdzie ty widzisz samobójstwa po Prozacu (swoją drogą, nie jest to tak oczywiste, jakbyś chciał), ja widzę ludzi, którym lekarstwa pomagają normalnie żyć. I w ten sposób, drogi przyjacielu, wpisujesz się w tę kretyńską narrację o złych korpo, które rodzą zło, bo złe drzewo dobrego owocu urodzić nie może.

    Bzdura. O ile nie jest to DDT albo Agent Orange (wkład Monsanto w powszechną szczęśliwość ludzkości) czy inna bomba atomowa, to produkt po prostu jest, lepszy czy gorszy. Może być sobie i doskonały.

    Zajebiście, to ja czekam, aż krytycy GMO powiedzą wreszcie, które produkty GMO im się tak nie podobają, a które uważają za superpomysły.

    Kto ma patent na ten Twój cudowny „złoty ryż ratujący azjatyckie dzieci przed ślepotą” i kto trzyma za jaja rządy których państw, żeby ten ryż kupowały po cenach monopolisty?

    Gdybyś skorzystał z Google, znalazłbyś szybko odpowiedź. Nie usatysfakcjonowałaby twojego rewolucyjnego zapału:

    http://www.goldenrice.org/Content1-Who/who4_IP.php
    http://www.fancybeans.com/blog/2013/03/14/golden-rice-restrictions-are-reasonable/

    Mam wrażenie (popraw mnie, jeśli się mylę), że reprezentujesz podejście naukowo-technokratyczne: „to tylko produkt nauki i techniki, w dodatku całkiem dobry, reszta mnie nie obchodzi”. Takie podejście jest zatrważająco naiwne, bo od tej reszty właśnie wszystko zależy.

    A ja mam wrażenie, że piszę niezrozumiale, i to mnie bardzo smuci. Wydawało mi się, że w powyższej notce napisałem coś o korporacjach, niech sprawdzę, o, jest:

    Obie te branże egzystują w szarej strefie prawa autorskiego i patentowego, chwytając się wielu niezbyt etycznych sposobów, by zarobić jak najwięcej pieniędzy na swoich wytworach. Tu się z Krytyką zgadzam, trzeba im patrzeć na rączki i wymierzać w te rączki klapsiki, gdy rączki sięgną po zbyt wiele.

    To te zdrobnienia. Ludzi mylą zdrobnienia.

  13. July 22nd, 2013 at 08:10 | #13

    O wow, nocia!

  14. July 22nd, 2013 at 08:12 | #14

    No więc dopóki w dyskusji o GMO i ekologii pada pytanie, kto ma patenty i kto na nich zyskuje, dyskusja jest zasadna. I o ile u HG-P pojawia się, nieśmiało, to pytanie (przykryte jednakże warstewką jakiegoś intrygującego emo na Marcina Rotkiewicza), o tyle w tekście, od którego się zaczęło – kompletnie nie.

  15. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 08:36 | #15

    bart :

    dzięki którym nie musimy wszędzie jeździć bryczkami

    Dodam, że raczej truchtać pieszo i boso. Buty były na niedzielę do kościółka, a często wcale ich nie było.

    (wiem, przepraszam, miałem się nie odzywać)

    Marek Jedliński :

    żeby krytykować półniewolniczą pracę

    …nie trzeba rozpierdalać maszyn ani nawoływać do likwidacji cywilizacji technicznej, jak sądzę.

  16. July 22nd, 2013 at 08:49 | #16

    @ Marek Jedliński:

    Ale jeszcze raz podkreślę, że zdaję sobie sprawę, że każda nowa, nawet najfajniejsza i najpotrzebniejsza technologia wprowadza z zasady nowe nierówności. Dlatego realnych problemów do rozwiązywania nie zabraknie; nie ma potrzeby tworzyć sobie urojonych.

  17. janekr
    July 22nd, 2013 at 08:49 | #17

    Marek Jedliński :

    słynny wybuchający zbiornik paliwa w chevrolecie Malibu, którego koszty przeróbki były wyższe od odszkodowań dla ofiar

    1. To był ford pinto.
    2. Ten zbiornik był potencjalnie niebezpieczny w razie najechania na tył samochodu. Oburzające jest, że nie zmieniono konstrukcji, to jasne.
    Tylko pytanie kontrolne – ile faktycznie było takich wypadków.

    @Piątek.
    Każde Jego felieton, który czytałem, sprawiał wrażenie histerycznego, a zarazem nie do końca zgodnego z faktami. Może Ten Typ Tak Ma?

  18. inzmru
    July 22nd, 2013 at 08:56 | #18

    Poeta Kuba jest twórcą bardzo przydatnego pojęcia “system generowania fałszywej wiedzy”.

    Gadałem sobie wczoraj jeszcze na fejsie z jakąś operatorką fanpejdża o żywności. Linkowała tekst wyliczający 10 rzeczy, których broń-boziu nigdy nie jeść. Sama operatorka nie zgadzała się ze wszystkimi punktami, ale w najlepszej blogasferycznej manierze zapytywała “a jak wy myślicie”. No więc zajrzałem co tam jest. Bla-bla-bla (niestety nie mam zabawnych wynorów z Otchłani, sorry, mój point jest trochę inny). Jednym z punktów było, żeby nie podgrzewać czegoś w mikrofalówce. Udekorowany był linkiem do tekstu, żeby w ogóle nie używać mikrofalówki.

    Ten tekst z kolei zaczyna się książkową porcją psychomanipulacji. A to (pseudocytaty) “niektórzy uważają mikrofalówkę za największy cud techniki od czasów koła”, a to “niektórzy kierowani lenistwem nie zastanawiają się nad konsekwencjami”, a to “jeśli należysz do tych, którzy już wyrzucili mikrofalówkę, to świetnie to wiesz” itd. Dość tego sporo było zanim przebiłem się do mięsa. A tam, że wodę mikrofalówka podgrzewa przez napromieniowanie superszybkimi cząstkami. No… zasadniczo to jest prawda, bo podgrzewa ją fotonami poruszającymi się z prędkością światła, ale przecież “napromieniowanie superszybkimi cząstkami” brzmi straszniej.

    Co my tu mamy. No więc, moim zdaniem, ten wstęp jest tu kluczowy. Nieuzbrojonym okiem może wyglądać na zwykłe nakreślenie tła, ale to właśnie położenie tych wydawałoby się neutralnych punktów odniesienia robi cały argument. Jeżeli to przejdziesz bez mrugnięcia okiem (na zasadzie “w tym artykule musi być prawda, bo zaczyna się od potwierdzenia moich zdroworozsądkowych przypuszczeń”) — dostaniesz złoty argument o cząstkach, który będziesz mógł potem powtarzać, że “czytałem że”, albo nawet “przecież wiadomo że”. Jeżeli mrugniesz okiem — to prawdopodobnie i tak odrzucisz ten argument.

    Operatorka fanpejdża zaczęła lawirować, mówić, że przecież nie ze wszystkim się zgadza, ale przecież Aspartam. Bingo. Kolejny przykład z wnętrza systemu generowania fałszywiej wiedzy. Bo to jest problem. Nie to, że ludzie po prostu mylą się w internecie, tylko, że mylą się w sposób wręcz zinstytucjonalizowany. Mają całe repozytoria artykułów tego sortu co o mikrofalówce, w różnych smakach i kolorach. Nawet jesli racjonalnie odrzucisz część najgorszych kocopołów to i tak zostajesz wewnątrz systemu w którym na każdy argument zewnętrzny można powiedzieć “weź sobie najpierw poczytaj książkę/bloga ‘GMO-ZUO’, bo się nie znasz”.

    I tu dochodzę do mojej głównej myśli. Błędem HGP jest to co było również moim udziałem w kwestii Globalnego Ocieplenia. Wydawało mi się kiedyś, że jestem w stanie mieć samodzielne wysublimowane zdanie. “Wysublimowane” jest tu ważne. Nie chodziło o to, że ograniczałem się do ostrej, doktrynerskiej pewności: “jest tak a a tak”. Wydawało mi się, że stać mnie na wartościowe wątpliwości o technikach pomiaru temperatury i cyklach geologicznych. Nie, nie byłem denialistą klimatycznym. Miałem iluzję potencjalnej kompetencji, iluzję, że jestem w stanie poddawać pod dyskusję kluczowe kwestie. Ale nie. Byłem zdany na podpięcie pod jeden z dostępnych systemów generowania wiedzy. I popadłbym w ten który milej nasmarowałby mnie we wstępie.

    Każdy Jaś ma swoją Hannę, a każdy Bartek swojego Marcina. Ta wiedza skądś skapuje. Czasem źródłem jest Akademia, częściej nie. Częściej krąży pomiędzy ludźmi, znajomymi ze spotkań towarzyskich, ogniskuje w naturalnych przywódcach grup, ludziach miłych i “zacnych”, potem rozprasza przez pełnych autentycznej dobrej woli akolitów. To w sumie nic nowego, za to internet ma nowatorską zdolność do tworzenia zamkniętych i spójnych repozytoriów wiedzy. Także, a nawet przede wszystkim, niezależnej od Akademii, czy wręcz od faktów. Z wnętrza takiego repozytorium mającego odpowiedzi na ważne kontrargumenty, a przynajmniej “wysublimowane wątpliwości”, jest niemożliwe ocenić dlaczego inne repozytorium (np. akademickie) jest “lepsze”. A często ta inność staje się wspaniałą pożywką do dyskredytacji tego innego ośrodka wiedzy. No bo co maj Akademia, czego nie mają naukowcy niepokorni? Pieniądze! No i idziemy w kołowrotek udowadniania kto komu za co zapłacił. I to też nie musi iść w twarde teorie spiskowe. Też może się oprzeć na iluzji posiadania wysublimowanej wiedzy o finansowaniu nauki (podnoszeniu wątpliwości itd.).

    Podsumowując, problemem jest to, że masa systemów generowania fałszywej wiedzy jest tak duża, że można w nich przebywać nieskończenie długo, nigdy nie dochodząc do ściany.

  19. July 22nd, 2013 at 09:00 | #19

    Marek Jedliński :

    A czasem produkuje leki na depresję, po których dzieciaki popełniają samobójstwa

    No ja bardzo serdecznie przepraszam; jednym z możliwych skutków ubocznych działania leków antydepresyjnych (także: przeciwpsychotycznych i co tam jeszcze bigfarma ma nam do zaoferowania) jest właśnie zwiększone ryzyko popełnienia samobójstwa. Dlatego tak ważne jest w terapii antydepresantami, żeby odpowiednio dobrać leki, monitorować stan chorego. To się nie zrobi samo, nie zrobi tego lekarz; do tego potrzebny jest nadzór grupy, w której się funkcjonuje (czy to rodzina, czy to ziomale).

    Podnoszenie zarzutu, że leki antydepresyjne mogą powodować samobójstwa jest bardzo, bardzo nieuczciwe.

  20. urbane.abuse
    July 22nd, 2013 at 09:06 | #20

    janekr :

    1. To był ford pinto.
    2. Ten zbiornik był potencjalnie niebezpieczny w razie najechania na tył samochodu.

    Przede wszystkim – to jest gish gallop ze stronu pana MJ. Oraz że prawda lerzy po środku. Otóż nie leży.

  21. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 09:18 | #21

    bart :

    każda nowa, nawet najfajniejsza i najpotrzebniejsza technologia wprowadza z zasady nowe nierówności

    Tak mi się przypomniało, to nie wytrzymam, zacytuję (pozostało, mimo sporu z mdh).

    (…) zastosowania techniczne mogą być niepożądane wyłącznie dla kogoś i ze względu na coś. Ryzyko niepożądanych zastosowań jest więc czymś relatywnym i zarazem wielowymiarowym; w kategoriach ryzyka kapitalista postrzega możliwość, że rozwój techniczny zniweczy poprzednio poczynione nakłady, zanim mu się zwrócą [*]. W tym samym czasie pracownik obawia się, że zastosowania odbiorą mu źródło utrzymania, jak to było w przypadku “owiec pożerających ludzi” w czasach ogradzań, a potem doprowadziło do pojawienia się ruchu luddystów [**].
    Do dzisiaj można usłyszeć zarzut, że technika prowadzi do destrukcji tożsamości kulturowej społeczeństw posługujących się metodami pretechnicznymi: procedury techniczne zastępują wcześniejszą działalność pretechniczną, ta ostatnia zanika, a wraz z nią wszelkie związane z nią zdolności, kompetencje, zręczności, postawy mentalne i emocjonalne oraz relacje międzyludzkie. Proces taki ma przy tym charakter nieodwracalny [***].
    Czynienie zarzutu z destrukcji tożsamości kulturowej przez technikę ma sens tylko gdy założyć, że utrzymanie tożsamości kulturowej jest zawsze czymś dobrym i wartościowym, co nie byłoby łatwe do uzasadnienia. Z pewnością można odczuwać estetyczną fascynację np. pieśniami niewolników ręcznie zbierających bawełnę i można też się obawiać, że zanikną one w obliczu mechanizacji (i to prawdopodobnie wraz z samą instytucją niewolnictwa), ale tego typu nostalgia za “dawnymi, dobrymi czasami” nie wydaje się dobrą podstawą krytykowania zastosowań nauki [****].
    Evandro Agazzi uważa też, że podobne zjawisko występuje na poziomie indywidualnym: gdy ktoś zaobserwował, że technika umożliwia mu sprawniejsze lub łatwiejsze wykonanie tego, co dotąd robił odruchowo i tradycyjnie, szybko ją sobie przyswaja, wówczas jednak “może stracić lub osłabić pewne zdolności, pewne żywotne i emocjonalnie ważne doświadczenia, które podtrzymywała zaniechana aktywność”. W ten sposób “rozwój techniki wzbogaca to, co człowiek może zrobić, ale zubożyć to, czym człowiek jest” [*****]. Jest to znów kwestia indywidualnej wrażliwości: czy jesteśmy gotowi uznać, że operator prasy seryjnie tłoczącej blaszane miski jest “egzystencjalnie zubożony” w porównaniu z rzemieślnikiem, który podobne miski klepał ręcznie przy użyciu młotka, a użytkownik maszyny do szycia – w porównaniu z użytkownikiem igły i naparstka.

    [*] Samuel Lilley, Ludzie, maszyny i historia, s. 386-393. (Charles F. Kettering w 1927 r. stwierdził: “bankierzy traktują wszystkie prace badawcze jako największe niebezpieczeństwo, które wszelką lokatę kapitału w przemyśle czyni wielce ryzykowną ze względu na wielkie przemiany, jakie wprowadzają one do przemysłu”; tamże, s. 387-388.
    [**] Możliwe, że luddyści zdawali sobie sprawę, że mechanizacja, którą zwalczają, większości ludzi może przynieść korzyść, ale z ich perspektywy w oporze wobec techniki nie było nic irracjonalnego. Neil Postman, W stronę XVIII stulecia, s. 53-54.
    [***] Evandro Agazzi, Dobro, zło i nauka, s. 95.
    [****] Zobacz np. Charles Percy Snow, Dwie kultury, s. 98-101. Na marginesie zaznaczmy że wiązanie tego rodzaju efektów z nowoczesną technologią nie jest trafne. Metody pretechniczne i związany z nimi styl życia wyparły kiedyś inne, wcześniejsze metody i związany z nimi styl życia. Analogiczna “destrukcja tożsamości kulturowej” dokonywała się w dziejach ludzkości wielokrotnie (zapoczątkowanie uprawy ziemi wiązało się z odejściem od form życia właściwych ludom pasterskim lub zbierackim itp.).
    [*****] Evandro Agazzi, Dobro, zło i nauka, s. 95.

  22. czescjacek
    July 22nd, 2013 at 09:19 | #22
  23. Kisuro
    July 22nd, 2013 at 09:29 | #23
  24. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 09:30 | #24

    @ czescjacek:
    @ Kisuro:
    Ale pytanie, który był słynny, a który niesłynny.

  25. Kisuro
    July 22nd, 2013 at 09:36 | #25

    Gammon No.82 :

    Ale pytanie, który był słynny, a który niesłynny.

    No ja o Pinto słyszałem, o Malibu nie (z tym, że zdaję sobie sprawę, że to jeszcze o niczym nie świadczy),

  26. July 22nd, 2013 at 09:45 | #26

    Ja bym np. chciał porównać, jakie są szanse na śmierć w wypadku samochodowym w przypadku najechania na tył w fordzie pinto (czy tam w chevrolecie malibu) a np. w daewoo tico.

    Ale, ale, znaczy to, że od producentów samochodów (i innych rzeczy) mamy wymagać, żeby robili rzeczy, które zawsze i w każdych warunkach nie powodują żadnego ryzyka? To się przecież tak nie da.

  27. czescjacek
    July 22nd, 2013 at 09:47 | #27

    Kisuro :

    No to wychodzi na to, że Amerykanie coś nie mieli szczęscia do tych zbiorników, bo Pinto też

    Jedno jest pewne, to najlepszy argument za całkowitą likwidacją motoryzacji.

  28. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 09:49 | #28

    eli.wurman :

    Ale, ale, znaczy to, że od producentów samochodów (i innych rzeczy) mamy wymagać, żeby robili rzeczy, które zawsze i w każdych warunkach nie powodują żadnego ryzyka? To się przecież tak nie da.

    Ale oni podobno nie chcieli usuwać wad po ich wykryciu. W Cometach jednak zrezygnowano z kwadratowych okienek.
    http://en.wikipedia.org/wiki/De_Havilland_Comet

  29. inzmru
    July 22nd, 2013 at 09:56 | #29

    eli.wurman :

    Ale, ale, znaczy to, że od producentów samochodów (i innych rzeczy) mamy wymagać, żeby robili rzeczy, które zawsze i w każdych warunkach nie powodują żadnego ryzyka? To się przecież tak nie da

    Już to kilka razy mówiłem, więc powtórzę: przy liczeniu sensowności inwestycji drogowej wlicza się koszt alternatywny w postaci trupków w przypadku zostawienia wszystkiego jak jest. I to jest normalnie w srebrnikach. Jakoś dużo za duszę, ale jednak.

  30. janekr
    July 22nd, 2013 at 10:02 | #30

    Gammon No.82 :

    Ale oni podobno nie chcieli usuwać wad po ich wykryciu. W Cometach jednak zrezygnowano z kwadratowych okienek.

    Bo dwa comety się rozleciały w powietrzu i była całkowita pewność, że kolejne też się rozlecą.
    Natomiast w wypadku fordów pinto mimo błędnej konstrukcji nie było w sumie ani jednego śmiertelnego wypadku spowodowanego tą błędną konstrukcją.

  31. July 22nd, 2013 at 10:08 | #31

    Gammon No.82 :

    W Cometach jednak zrezygnowano z kwadratowych okienek.

    W ogóle np. historia lotnictwa pełna jest sytuacji, w których wycofywano się z jakichś pomysłów; i bardzo dobrze udokumentowane jest, jak pozorne oszczędności wpływają na bezpieczeństwo. Tylko że korpologika w tym obszarze jest nieubłagana – co jakiś czas będą przychodzili różni zwolennicy maksymalizacji zysków (w której to ideologii upatruję źródła wielu współczesnych problemów).

    Ci zwolennicy maksymalizacji zysków pojawiają się zresztą w każdej branży, dość wspomnieć przecież o branży homeopatycznej.

  32. Gregolec
    July 22nd, 2013 at 10:15 | #32

    @ bart:
    Wklepałem wczoraj – tadam – pierwszego komcia. Ale najwyraźniej – skoro ty go nie wyciąłeś – to widać go nie submitnąłem po prostu. I tak przepadała moja doroczna szansa na chwałę.
    Reszta to halucynacje z głodu. Sorewicz.

  33. July 22nd, 2013 at 10:17 | #33

    Samochody są niebezpieczne, ale Chritopher Reeve spadł z konia i został kaleką. Może faktycznie powinniśmy chodzić pieszo, w łapciach z kory. Byle się jakaś drzazga nie wbiła, bo leki takie niebezpieczne.
    Bart, masz za dobre serce. Dyskutujesz z gościem, co zaczął pisać komcia zanim przeczytał notkę. On nie ma ochoty na dyskusję, tylko wpadł wygłosić tyradę. Tak się z nią rozpędził, że zaczął pisać o prywatyzacji więzień, nie bardzo wiem a propos czego to. Będzie wylewał wszystko co mu na wątrobie leży, nie ważne czy na temat.

  34. July 22nd, 2013 at 10:34 | #34

    @ eli.wurman:
    Czytałem “Bad Pharmę”, więc wyjaśniam — Ben Goldacre starannie poszukiwał najwłaściwszego antydepresantu dla nastolatka. “Starannie poszukiwał” oznacza, że zapoznawał się z publikacjami z testów leków. Wybrał lek, który — według publikacji — był w tym przypadku lepszy niż inne. Po czasie przekonał się, docierając do danych z innych badań, że jest gorszy — nie daje lepszych wyników, a skutek uboczny w postaci liczby samobójstw wśród nastolatków jest większy niż w innych lekach antydepresyjnych.
    Wniosek Goldacre’a to nie negacja Big Pharmy jako takiej, ale wskazanie na konieczność jej kontroli, przede wszystkim poprzez właściwe realizowanie badań leków i publikowanie wszystkich uzyskanych wyników testów.

  35. czescjacek
    July 22nd, 2013 at 10:36 | #35

    panopticum :

    Będzie wylewał wszystko co mu na wątrobie leży, nie ważne czy na temat.

    Ja to nawet rozumiem, też mi się zdarza uruchamiać protokoły flejma z korwinistą zanim się upewnię, że to korwinista!

  36. July 22nd, 2013 at 10:37 | #36

    @ Gammon No.82:
    W Cometach też były historie o tym, by nie wnikać zbyt dokładnie w źródła katastrof, bo się to negatywnie odbije na sprzedaży samolotów…

  37. janekr
    July 22nd, 2013 at 10:39 | #37

    eli.wurman :

    bardzo dobrze udokumentowane jest, jak pozorne oszczędności wpływają na bezpieczeństwo.

    W wypadku Cometów kwadratowe okienka nie były wynikiem oszczędności. Wprowadzono je w pierwotnej konstrukcji, żeby pasażerowie mieli lepszy widok…
    Nikt nie wiedział, że spowodują katastrofę.

  38. July 22nd, 2013 at 10:46 | #38

    @ panopticum:
    Samochody są niebezpieczne, ale określa się przepisy bezpieczeństwa, wprowadza się też badania bezpieczeństwa, które pozwalają użytkownikom wybrać bezpieczniejszy model.
    Przepraszam, że powiem oczywista oczywistość, ale kwestie bezpieczeństwa technologii to sprawa przepisów kształtowanych przez pewien społeczny kompromis, między sprzecznymi oczekiwaniami. Kompromis, którego znaczenie wciąż się zresztą zmienia, także pod wpływem kampanii medialnych.
    Luddyzm to oczywiście skrajność. Ale skrajność w czymś, co jest sensowną debatą społeczną.
    Problemem jest raczej to, że w tej społecznej debacie zwykle obywatele wiedzą zbyt mało, by dokonywać sensownych wyborów; bo w którymś momencie sprawa sprowadza się do zaufania do ekspertów i ich opinii. I, rozumiem, że i o tym jest nocia, iż się prezentuje pseudoekspertów, którzy jedynie zamulają taką dyskusję.

  39. July 22nd, 2013 at 10:46 | #39

    PAK :

    Ben Goldacre starannie poszukiwał najwłaściwszego antydepresantu dla nastolatka

    Nie czytałem; ale to, co mogę powiedzieć o antydepresantach to to – że po to jest psychiatra, żeby dobrać lek, który dobrze działa dla konkretnej osoby; często w pierwszej fazie leczenia stosuje się np. benzodiazepiny (skądinąd ciulate, ja np. mam po nich strasznego kaca), żeby dodatkowo zminimalizować ryzyko wystąpienia prób samobójczych.

    PAK :

    nie daje lepszych wyników, a skutek uboczny w postaci liczby samobójstw wśród nastolatków jest większy niż w innych lekach antydepresyjnych.

    Nie znam sprawy; ale to nie jest jakaś nowość, że antydepresanty mogą zwiększać ryzyko samobójstw. I w ogóle “dawanie lepszych wyników” w depresji to jest imo grząski grunt (ale mam na to tylko anegdoty i ślad w postaci trudności obiektywnego mierzenia samopoczucia).

  40. Cozy
    July 22nd, 2013 at 10:46 | #40

    Dawno temu dobrzy naukowcy wymyślili wodociągi. I to było złe bo odebrało miejsca pracy woziwodom, szambiarzom, producentom wiader i lepu na muchy.

  41. July 22nd, 2013 at 10:49 | #41

    PAK :

    w tej społecznej debacie zwykle obywatele wiedzą zbyt mało, by dokonywać sensownych wyborów; bo w którymś momencie sprawa sprowadza się do zaufania do ekspertów i ich opinii

    Haha, ale przecież to jest o krok od korwinistycznego “na prawdziwie wolnym rynku nie będzie potrzeby istnienia norm i sanepidów, bo rynek wszystko ureguluje”. Tu jest w drugą stronę – jeśli każdy z nas będzie specjalistą od wszystkiego to korpo nie będą w stanie nas oszukać. Głupie to jak but.

  42. July 22nd, 2013 at 10:52 | #42

    eli.wurman :

    Nie znam sprawy; ale to nie jest jakaś nowość, że antydepresanty mogą zwiększać ryzyko samobójstw.

    Bo nowość nie jest. Krytykę BG wzbudził nie tyle fakt, że ryzyko występuje; a fakt, że praktyka dokumentowania skutków działania leków pozwala unikać publikowania niewygodnych danych o lekach, gdy te dane są dostępne (co wcale nie jest takie oczywiste).

  43. July 22nd, 2013 at 10:52 | #43

    @ eli.wurman:
    No nie sądzę, żeby PAK sugerował, że kwestia jest do przeskoczenia…

  44. July 22nd, 2013 at 10:55 | #44

    PAK :

    a fakt, że praktyka dokumentowania skutków działania leków pozwala unikać publikowania niewygodnych danych o lekach, gdy te dane są dostępne

    Z ciekawości – o jaki lek chodziło?

  45. July 22nd, 2013 at 10:58 | #45

    eli.wurman :

    Haha, ale przecież to jest o krok od korwinistycznego “na prawdziwie wolnym rynku nie będzie potrzeby istnienia norm i sanepidów, bo rynek wszystko ureguluje”. Tu jest w drugą stronę – jeśli każdy z nas będzie specjalistą od wszystkiego to korpo nie będą w stanie nas oszukać. Głupie to jak but.

    Ale to są dwie kwestie które się wiążą. Jedno z założeń tego idealnego wolnego rynku (o którym korwinoidy lubią zapominać – założeniu, nie rynku), to jest równy dostęp do informacji. Ale to jest przecież nierealizowalne w praktyce, chociaż z uwagi na ograniczenia odbiorcy.

  46. janekr
    July 22nd, 2013 at 11:18 | #46

    Marek Jedliński :

    “Postanowili więc niszczyć krosna, choć powinni niszczyć chciwą ludzką naturę, która na nierówności i wyzysku oparła cały nowy porządek.”

    Z całym szacunkiem, ale pomysł, aby usunąć chciwości z ludzkiej natury jest nieporównanie mniej realistyczny, niż koncepcje radykalnego nawet ograniczenia kapitalizmu.
    Czy naprawdę p. Gill-Piątek mado luddystów pretensję o to, że nie próbowali zrobić niemożliwego?

  47. Kaytek
    July 22nd, 2013 at 11:24 | #47

    Ja z drugiej strony zajdę artykuł Rotkiewicza, bo o ile nie uzasadnia pisania tak skandalicznych odpowiedzi, jak ta Piątka (dżizas, jakby jakiś prawicowy publicysta apelował o “wyrwanie chwasta” to cała KaPecja stanęłaby pod bronią, żeby dać odpór, słowiański ma się rozumieć), o tyle szkoda, że nie odnosi się on w ogóle do zagadnień etyczno-moralnych związanych z patentowaniem GMO, a to jest niewątpliwie problem, którego nie sposób wydzielić z debaty o GMO. A tak wyszedł prosty tekst na pohybel ekopojebom, co może i jest słuszne, ale pewnie od Polityki można by wymagać bardziej zniuansowanych tekstów.

  48. July 22nd, 2013 at 11:27 | #48

    Kaytek :

    o tyle szkoda, że nie odnosi się on w ogóle do zagadnień etyczno-moralnych związanych z patentowaniem GMO

    No szkoda, ale to przecież tekst o żywności organicznej.

    Choć zgadzam się, że to jedyna sensowna rzecz w całej dyskusji o GMO w tej chwili.

  49. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 11:30 | #49

    Re:

    powinni niszczyć chciwą ludzką naturę

    Rozżarzonymi kleszczami
    Wyrywać chciwą naturę
    Spomiędzy wątpi.

  50. janekr
    July 22nd, 2013 at 11:48 | #50

    Gammon No.82 :

    Re:
    powinni niszczyć chciwą ludzką naturę
    Rozżażonymi kleszczami
    Wyrywać chciwą naturę
    Spomiędzy wątpi.

    Hmm… jednak “rozżarzonymi”

  51. Kaytek
    July 22nd, 2013 at 11:54 | #51

    bart :

    Choć zgadzam się, że to jedyna sensowna rzecz w całej dyskusji o GMO w tej chwili.

    Swoją drogą smutne, jak ekoentuzjaści nawet nie potrafią zidentyfikować najsłabszego i najbardziej kontrowersyjnego punktu w całym problemie z GMO i w niego rzeczowo uderzyć (wtedy może i byłby z tego wszystkiego jakiś pożytek), maksimum to legendy urbana o samobójstwach rolników. Niestety merytorycznie to te kadry KaPecji słabo bardzo wypadają i trzymają poziom polskiej publicystyki spod znaku “nie znam się, więc się wypowiem”.

  52. Paweł Jewicz
    July 22nd, 2013 at 12:00 | #52

    @ Gammon No.82:
    Denialiście
    wyrwać
    wątpie.

    #kącikpoezjizaangażowanej

  53. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 12:00 | #53

    janekr :

    Hmm… jednak “rozżarzonymi”

    Przecież wiem, jak spojrzałem, to mnie samemu oczy wypadły.

  54. szprota
    July 22nd, 2013 at 12:04 | #54

    Przebóg, powiało poezją.

    Wszystko przez ludzi, bez nich nasza planeta miałaby się lepiej.

  55. July 22nd, 2013 at 12:48 | #55

    eli.wurman :

    PAK :
    a fakt, że praktyka dokumentowania skutków działania leków pozwala unikać publikowania niewygodnych danych o lekach, gdy te dane są dostępne
    Z ciekawości – o jaki lek chodziło?

    OIDP, Paxil/Seroxat

  56. urbane.abuse
    July 22nd, 2013 at 13:00 | #56

    Dobrym komentarzem do współczesnego luddyzmu jest nieśmiertelne http://www.youtube.com/watch?v=ExWfh6sGyso

  57. AJ
    July 22nd, 2013 at 14:50 | #57

    Ależ się podniósł rejwach, wszystkie ręce na pokład! Coś w tym tekście Piątka musiało być.

  58. mtwapa
    July 22nd, 2013 at 14:56 | #58

    @ AJ:
    “””
    Ależ się podniósł rejwach, wszystkie ręce na pokład! Coś w tym tekście Piątka musiało być.
    “””

    A szacowna Mamusia kolegi to qurwila sie calotygodniowo czy tylko w piatki? Tylko nie protestuj, bo to bedzie znaczylo ze cos w tym musi myc.

  59. July 22nd, 2013 at 15:01 | #59

    Troll successful.

  60. Jubal
    July 22nd, 2013 at 16:00 | #60

    @ mtwapa:
    Oj, skoro kolega już tak koniecznie chce być nieprzyjemnym bucem, to może spokojnie pisać o kurwieniu matek, naprawdę. To nie fronda, tu można pisać po polsku.

  61. July 22nd, 2013 at 16:20 | #61

    A propos wkładu Monsanto powszechną szczęśliwość ludzkości
    http://www.lamptech.co.uk/Spec%20Sheets/LED%20Monsanto%20MV1.htm

  62. Starosta Melsztyński
    July 22nd, 2013 at 16:39 | #62

    Greed is good.

  63. frankie
    July 22nd, 2013 at 17:04 | #63

    bart :

    Kaytek :
    o tyle szkoda, że nie odnosi się on w ogóle do zagadnień etyczno-moralnych związanych z patentowaniem GMO

    No szkoda, ale to przecież tekst o żywności organicznej.
    Choć zgadzam się, że to jedyna sensowna rzecz w całej dyskusji o GMO w tej chwili.

    Ale co takiego wyjątkowego jest w patentowaniu akurat GMO?

  64. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 17:45 | #64

    Starosta Melsztyński :

    Greed is good.

    Greed is greasy.

    frankie :

    Ale co takiego wyjątkowego jest w patentowaniu akurat GMO?

    Kiedy ostatnio to sprawdzałem, odmiany roślin i rasy zwierząt nie miały w Polsce zdolności patentowej.

  65. Gammon No.82
    July 22nd, 2013 at 17:51 | #65

    P.s. nie ukrywam, że nie rozumiem uPwp, a art. 29 ust. 1 pktu 2 w szczególności.

  66. July 22nd, 2013 at 17:53 | #66

    @ inzmru:

    a to moim zdaniem zasługuje na osobną notkę, osobiście bym prosiła o pociągnięcie i rozwinięcie. Moja wstępna konkluzja jest taka, aby jednak robić kontrolowane zanurzenia w rozmaite Otchłanie (czy generalnie dyskursy równoległe do tego, z którym się jakoś wstępnie identyfikujemy) nie w celu trollowania, ale w celu weryfikowania własnych zasobów.

  67. Starosta Melsztyński
    July 22nd, 2013 at 18:40 | #67

    “Dawno, dawno temu dobrzy naukowcy wymyślili silnik parowy i krosno mechaniczne”.

    Jacy znowu naukowcy? Kowal Newcomer, mechanik Watt, inżynier Cugnot – wszystko praktycy.

    Cartwright był pastorem z zawodu i mechanikiem-praktykiem.

    Wszystkie konstrukcje, które znalazły praktyczne zastosowanie, były patentowane i produkowane z myślą o zysku. Na bazie konstrukcji powoływane były do żcia przedsiębiorstwa produkujące i sprzedające je. Stąd dążenie ich konstruktorów w kierunku stałego ich ulepszania i tym samym maksymalizacji zysku.

    Greed is good.

  68. July 22nd, 2013 at 19:23 | #68

    Gammon No.82 :

    Kiedy ostatnio to sprawdzałem, odmiany roślin i rasy zwierząt nie miały w Polsce zdolności patentowej.

    Chciałbym kiedyś przeczytać coś o świecie, w którym opatentowano cząstki elementarne.

  69. Yaca
    July 22nd, 2013 at 19:50 | #69

    szprota :

    Wszystko przez ludzi, bez nich nasza planeta miałaby się lepiej.

    O właśnie – jedyne wyjście: http://www.vhemt.org/

  70. czescjacek
    July 22nd, 2013 at 20:29 | #70

    Starosta Melsztyński :

    Wszystkie konstrukcje, które znalazły praktyczne zastosowanie, były patentowane i produkowane z myślą o zysku

    Oprócz konserw. Konserwy powstały, żeby ułatwić zaopatrzenie armii Napoleona, z czego jednoznacznie wynika, że zajebywanie wszystkich sąsiednich państw is good.

  71. July 22nd, 2013 at 20:50 | #71

    BdB:

    anegdota o samobójstwach hinduskich rolników uzależnionych finansowo od dystrybutorów genetycznie modyfikowanej bawełny, czyli jedna z ulubionych, choć kompletnie nieprawdziwych legend opowiadanych przez przeciwników GMO.

    Kaytek:

    legendy urbana o samobójstwach rolników

    Przeglądówa w en.wikipedia Farmers’ suicides in India przeczy opinii o kompletnie nieprawdziwych legendach. Omawia się się tam, oczywiście, linkowany u Barta raport z 2008 roku IFPRI (wiarygodność tej instytucji to jeszcze inna, oddzielna kwestia), ale dalej czytamy:

    More recently, in 2012 the ICAR [Indian Council of Agricultural Research] and the CCRI [Central Cotton Research Institute] stated that for the first time farmer suicides could be linked to a decline in the performance of Bt cotton, and they issued an advisory stating that “cotton farmers are in a deep crisis since shifting to Bt cotton. The spate of farmer suicides in 2011-12 has been particularly severe among Bt cotton farmers.” As of August 2012, technical experts appointed by the India Supreme Court have recommended a 10-year moratorium on all field trials of GM food, as well as the termination of all current trials of transgenic crops.

  72. Starosta Melsztyński
    July 22nd, 2013 at 21:22 | #72

    czescjacek :

    Starosta Melsztyński :
    Wszystkie konstrukcje, które znalazły praktyczne zastosowanie, były patentowane i produkowane z myślą o zysku

    Oprócz konserw. Konserwy powstały, żeby ułatwić zaopatrzenie armii Napoleona, z czego jednoznacznie wynika, że zajebywanie wszystkich sąsiednich państw is good.

    Chciwość jest ekonomicznie bardziej wydajna niż wojna – tzn wdrażanie nowych, skuteczniejszych rozwiązań technicznych jest tańsze. Wojna przefrywa konkurencję ekonomiczną z przedsiębiorczością.
    Greed is good.

  73. July 22nd, 2013 at 21:36 | #73

    nameste :

    Przeglądówa w en.wikipedia Farmers’ suicides in India przeczy opinii o kompletnie nieprawdziwych legendach. Omawia się się tam, oczywiście, linkowany u Barta raport z 2008 roku IFPRI (wiarygodność tej instytucji to jeszcze inna, oddzielna kwestia), ale dalej czytamy:

    More recently, in 2012 the ICAR [Indian Council of Agricultural Research] and the CCRI [Central Cotton Research Institute] stated that for the first time farmer suicides could be linked to a decline in the performance of Bt cotton, and they issued an advisory

    Akszli jeśli klikniesz w linka do owego statementu, okaże się, że żadnego statementu, było tylko jakieś tajemnicze memo, które dziennikarz widział, ale ministerstwo zaprzecza:

    http://www.hindustantimes.com/News-Feed/Business/Ministry-blames-Btcotton-for-farmer-suicides/Article1-830798.aspx

    To jest dość marny argument w porównaniu ze statystykami przedstawionymi przez IFPRI.

  74. July 22nd, 2013 at 22:58 | #74

    bart :

    To jest dość marny argument w porównaniu ze statystykami przedstawionymi przez IFPRI.

    Późniejszy o 3 lata (2011) papier CHR&GJ NYU SoL, który obiegł media światowe (trafił też do Wyborczej), kwestionuje dane, w oparciu o które IFPRI wykazywało brak możliwości wykazania związku między samobójstwami a Bt. Ze względu na ich niekompletność, brak rozbicia wg kasty, rodzaj i rozmiar upraw, nieuwzględnianie kobiet (którym odmawia się tytułu prawnego do ziemi, więc oficjalnie nie liczą się jako ‘farmers’; podobnie niedotykalni). Sporo tam oskarżeń pod adresem rządu indyjskiego i jego agend. Tak czy inaczej, samobójstwa ludzi, którzy żyją za $1 dziennie, a stają wobec krachu w plonach i zadłużenia na kilkaset dolarów, są w Indiach zjawiskiem społeczno-ekonomicznym, realnym, nie legendarnym, więc trochę mi wchodzi na lewicową wrażliwość lekceważące traktowanie tego problemu (bo są daleko i nieważni?).

  75. July 22nd, 2013 at 23:13 | #75

    nameste :

    kwestionuje dane, w oparciu o które IFPRI wykazywało brak możliwości wykazania związku między samobójstwami a Bt

    Kwestionuje, ale czy udowadnia, że taki związek istnieje? Czy są jakiekolwiek twarde dane wskazujące na to, że wśród rolników uprawiających bawełnę Bt jest więcej samobójstw niż wśród rolników uprawiających inne rośliny?

    nameste :

    Tak czy inaczej, samobójstwa ludzi, którzy żyją za $1 dziennie, a stają wobec krachu w plonach i zadłużenia na kilkaset dolarów, są w Indiach zjawiskiem społeczno-ekonomicznym, realnym, nie legendarnym, więc trochę mi wchodzi na lewicową wrażliwość lekceważące traktowanie tego problemu (bo są daleko i nieważni?).

    Bardzo mi przykro, że mi imputujesz takie lekceważenie, w dodatku bezpodstawnie – ja przecież nie o problemie mówię, ale o działaczach, którzy ludzkie dramaty bezwstydnie wykorzystują, żeby bić w swój bębenek. I jak już używamy wobec siebie takich emocjonalnych inwektyw, to ja powiem, że dla mnie to wykorzystywanie jest obrzydliwe – otóż walczący z GMO najwyraźniej chcą, żeby komuś gdzieś z powodu jakiegoś GMO stała się wielka krzywda (tak jak działacze antyszczepionkowi pracowicie wyszukują dzieci, które umarły lub zostały okaleczone po szczepieniu) – to czyni ich działalność potrzebną, to uprawnia ich do walki.

  76. czescjacek
    July 22nd, 2013 at 23:16 | #76

    Starosta Melsztyński :

    Chciwość jest ekonomicznie bardziej wydajna niż wojna – tzn wdrażanie nowych, skuteczniejszych rozwiązań technicznych jest tańsze. Wojna przefrywa konkurencję ekonomiczną z przedsiębiorczością.

    Nic takiego nie udowodniłeś. Poza tym przed chwilą greed był jedynym motorem postępu, a teraz jest już tylko lepszy niż wojna… “lepszy niż wojna” to niewiele, sporo jest rzeczy lepszych niż wojna.

  77. July 22nd, 2013 at 23:20 | #77

    Przepraszam, nie będę czytał teraz tego 50-stronicowego PDF-a dokładniej, może mi wskażesz, gdzie zakwestionowano wyliczenia IFPRI, bo na razie czytam, że “investigative journalist” Aaronson napisał, że raport powstał na zamówienie Monsanto.

  78. PGolik
    July 22nd, 2013 at 23:30 | #78

    frankie :
    Ale co takiego wyjątkowego jest w patentowaniu akurat GMO?

    Nic. IANAL, i na prawnych aspektach sprawy się nie znam, ale z tego artykułu z dosyć pewnego źródła wynika, że nie ma istotnych różnic w ochronie prawnej odmian roślin uzyskiwanych metodami rekombinacji DNA in vitro i tzw. “tradycyjnymi” (selekcja, hybrydyzacja itp). W USA i takie, i takie można opatentować, w EU nie można, ale można chronić zgodnie z UPOV.
    Edit: linki

  79. July 22nd, 2013 at 23:40 | #79

    bart :

    Kwestionuje, ale czy udowadnia, że taki związek istnieje? Czy są jakiekolwiek twarde dane wskazujące na to, że wśród rolników uprawiających bawełnę Bt jest więcej samobójstw niż wśród rolników uprawiających inne rośliny?

    Papier CHR&GJ NYU SoL wychodzi z pozycji prawo-czlowieczych, a nie z pozycji anty-GMO. GMO tam występuje, jeśli się nie mylę (o co łatwo, oba raporty, IFPRI i CHR&GJ, to kilkudziesięciostronicowe wywody upstrzone przypisami), jako ilustracja do wpisywania się (również) rządu indyjskiego w tendencję prywatyzowania problemów. Więc padają mało twarde oskarżenia o brak polityki informacyjnej (ulotki producentów nasion Bt wyjaśniają po angielsku – i tylko – kluczowy problem wody w uprawie bawełny Bt) czy faktyczną monopolizację upraw (rolnicy nie mogą kupić nasion non-Bt, bo niedostępne itp.).

    Generalne pytanie jest takie: czy GMO-korpos wzmacniają zjawisko (jeśli jest takie zjawisko) dymania tzw. trzeciego świata przez kraje wysokorozwinięte, czy też mu przeciwdziałają. (Brzmi naiwnie, prawda?)

    Bardzo mi przykro, że mi imputujesz takie lekceważenie, w dodatku bezpodstawnie – ja przecież nie o problemie mówię, ale o działaczach, którzy ludzkie dramaty bezwstydnie wykorzystują, żeby bić w swój bębenek.

    OK. Mogłem niewłaściwie odczytać intencje stojące za słowem “legendy”. To przepraszam.

  80. Ausir
    July 23rd, 2013 at 00:30 | #80

    A nie jest też tak, że niemożność patentowania samych organizmów obchodzi się patentując metody ich uzyskiwania?

  81. Starosta Melsztyński
    July 23rd, 2013 at 09:17 | #81

    Hm, zauważam pewne, zapewne przypadkowe, podobieństwo w argumentacji:

    “Przez stulecia Kościół święty był ofiarą prześladowań, z wolna pomnażających szeregi bohaterów, którzy wiarę chrześcijańską pieczętowali własną krwią; ale dzisiaj piekło wspiera straszniejszy jeszcze oręż przeciw Kościołowi, zdradliwy, banalny i szkodliwy: złowrogą maszynę drukarską.”

    I zaiste, pierwsza drukarnia założona w Moskwie zniszczona i spalona została przez rozwścieczonych mnichów obawiających się utraty źródła dochodów z przepisywania książek. Luddyści byli dużo później.

    A przecież jasne, że bez masowej produkcji materiałów drukowanych świat byłby lepszy.

  82. PGolik
    July 23rd, 2013 at 09:37 | #82

    Ausir :

    niemożność patentowania samych organizmów obchodzi się patentując metody ich uzyskiwania?

    Z zalinkowanego artykułu wynika, że jeżeli tak można, to ma się lepszą ochronę (to jest ten “utility patent” w tabelce, o ile dobrze rozumiem legalese). I tu z GMO jest łatwiej, bo to jedyny powtarzalny i przewidywalny sposób uzyskiwania nowych odmian. Ale ewidentne jest, że ochrona praw do odmian uprawnych istnieje dla GMO i dla nie-GMO, i to nie jest tak, jak się przeciwnikom GMO wydaje, że “tradycyjne” odmiany uprawne są po linuksiarsku otwarte za darmo dla wszystkich.

  83. Rafał
    July 23rd, 2013 at 09:42 | #83

    Mnie z kolei dziwi, że dzwonek alarmowy dotyczący ograniczeń prawnych obrotu i używania ziarna odzywa się tylko po pokazaniu napisu “GMO”. O tym, że kwestia ta dotyczy również tego, co sadzą na co dzień tutejsi rolnicy mało kto wie i nikogo to nie obchodzi.

  84. Ija Ijewna
    July 23rd, 2013 at 10:05 | #84

    Ja tylko o samobójstwach po antydepresantach.
    O ile dobrze pamiętam, co mi na studiach mówili, to u części ludzi (sporej części), kiedy zaczynają brać fluoksetynę et consortes, najpierw podnosi się napęd, a dopiero później nastrój. Czyli najtrywialniej, ktoś kto najpierw miał siłę tylko leżeć i myśleć o samobójstwie, teraz ma energię, żeby się zabić.

  85. July 23rd, 2013 at 10:31 | #85

    A ten… tego… to te maszyny, które wyrugowały wykwalifikowanych rzemieślników, nie przyczyniły się wcale do powstania grupy wykwalifikowanych robotników obsługujących maszyny, które stawały się coraz bardziej skomplikowane? Tak tylko pytam.

  86. July 23rd, 2013 at 10:50 | #86

    Ausir :

    A nie jest też tak, że niemożność patentowania samych organizmów obchodzi się patentując metody ich uzyskiwania?

    No obchodzi, ale to chyba słuszne rozwiązanie. Można się spierać o czas ochrony takiego patentu, zakres i możliwość liberalniejszego podejścia do dla biednych krajów, ale alternatywą jest monopol państwa na takie rzeczy (bo dla prywaciarza-badylarza pojawia się pytanie “poco, jak zaraz mi skopiujom”). Co też nie musiałoby być takie złe.

  87. July 23rd, 2013 at 10:55 | #87

    Po przypomnieniu sobie przypowieści św. Changa o Złym Samarytaninie – ten monopol państwa nie jest taki oczywisty. Nawet bez ochrony patentowaej można sobie wymościć dogodną pozycję na rynku – zanim konkurencja ogarnie podpatrzony/skradziony know-how zwykle też mija trochę czasu.

    PS. Edyta nie działa na ajpadzie.

  88. July 23rd, 2013 at 10:59 | #88

    @PS.: kup se coś z androidem, na nim działa poprawnie. Ewentualnie spróbuj przeglądarkę, która poprawnie obsługuje JS/Ajax.

  89. czescjacek
    July 23rd, 2013 at 11:12 | #89

    Adam Gliniany :

    kup se coś z androidem

    Po cholerę, lepiej andka postawić na ajfonie, to się ma najlepszy hardware z najlepszym softem.

  90. Gammon No.82
    July 23rd, 2013 at 11:27 | #90

    czescjacek :

    andka postawić na ajfonie

    To wtedy chyba Św. Stefan w niebie płacze?

  91. July 23rd, 2013 at 11:28 | #91

    nameste :

    Więc padają mało twarde oskarżenia o brak polityki informacyjnej (ulotki producentów nasion Bt wyjaśniają po angielsku – i tylko – kluczowy problem wody w uprawie bawełny Bt) czy faktyczną monopolizację upraw (rolnicy nie mogą kupić nasion non-Bt, bo niedostępne itp.).

    Problem monopolizacji dostępu do nasion jest ciekawy i chętnie bym o tym poczytał więcej (mówię absolutnie serio), niestety autorzy raportu powołują się w tej akurat kwestii na… artykuł z Daily Mail.

    Generalne pytanie jest takie: czy GMO-korpos wzmacniają zjawisko (jeśli jest takie zjawisko) dymania tzw. trzeciego świata przez kraje wysokorozwinięte, czy też mu przeciwdziałają. (Brzmi naiwnie, prawda?)

    Z tym pytaniem zaszliśmy już dość daleko od powielanej bezmyślnie legendy o indyjskich rolnikach popełniających samobójstwa, bo zasadzili bawełnę Bt. Ale po pierwsze, histeria wokół GMO dotyczy w większej części technologii niż kwestii ekonomicznych, zwłaszcza w naszych bogatych okolicach, po drugie (o wiele ważniejsze) zawsze w tej sytuacji zastanawiam się, jak to się stało, że (chyba) 85% bawełny uprawianej w Indiach to bawełna Bt? W wersję o wciśnięciu jej farmerom do gardła jakoś nie chce mi się wierzyć, oczywiście znam magię reklamy i promocji, ale to by znaczyło, że reklama jest wszechmocna. Bawełna Bt musi mieć jakąś wartość dodaną, która sprawia, że farmerzy kupują droższe ziarna i nie wycofują się z jej uprawy.

  92. July 23rd, 2013 at 11:29 | #92

    @ czescjacek:
    @ Gammon No.82:

    A to nie jest pomyślane tak, że żeby wybuchło przy instalacji nieautoryzowanego OSa?

  93. July 23rd, 2013 at 11:51 | #93

    bart :

    niestety autorzy raportu powołują się w tej akurat kwestii na… artykuł z Daily Mail

    India Together (foll. note #93 on page 34). Generalnie: nie ma źródeł, które można by uznać za w pełni ‘obiektywne’.

  94. July 23rd, 2013 at 11:59 | #94

    nameste :

    India Together (foll. note #93 on page 34).

    Tak, przepraszam, to znaczy #93 prowadzi do Daily Mail, a #94, którą przegapiłem, do India Together z 2007 r.

  95. czescjacek
    July 23rd, 2013 at 12:11 | #95

    @ Adam Gliniany:
    Nie mam pojęcia, tak sobie powiedziałem dla żartu.

  96. July 23rd, 2013 at 12:26 | #96

    Ktoś mądry czytał?
    http://www.tokfm.pl/blogi/twoja-reklama/2013/07/wszyscy_jestesmy_szczurami_laboratoryjnymi/1

    Kilka rzeczy wygląda na próbę merytorycznej polemiki, ale sporo debilizmów w stylu “nadal nie wiemy, czy GMO jest szkodliwa.”
    Ktoś znający się na rzeczy (MR? :) ) widzi w tym artykule cokolwiek rozsądnego?

  97. czescjacek
    July 23rd, 2013 at 12:30 | #97

    wraithofux :

    Ktoś znający się na rzeczy (MR? :) ) widzi w tym artykule cokolwiek rozsądnego?

    Nawet odpisał
    https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=601668816520827&id=498304540190589

  98. Ausir
    July 23rd, 2013 at 14:13 | #98

    wraithofux :

    No obchodzi, ale to chyba słuszne rozwiązanie. Można się spierać o czas ochrony takiego patentu, zakres i możliwość liberalniejszego podejścia do dla biednych krajów, ale alternatywą jest monopol państwa na takie rzeczy (bo dla prywaciarza-badylarza pojawia się pytanie “poco, jak zaraz mi skopiujom”). Co też nie musiałoby być takie złe.

    Nie mówię, że koniecznie niesłuszne, tylko że tak się obchodzi niemożność opatentowania samych genów jak w USA.

  99. urbane.abuse
    July 23rd, 2013 at 15:20 | #99

    W międzyczasie liczba zamordowanych przez GMO hinduskich rolników wzrosła do 250tys. http://gmo.blog.polityka.pl/2013/07/23/artysci-zabijaja-nauke/

Comment pages
1 2 3 3882
  1. July 22nd, 2013 at 21:01 | #1

Optionally add an image (JPEG only)