Nie płacz, Maćku
Na pewnej szczególnie obrzydliwej fejsowej stronie znalazłem taki obrazek:
Ponad 700 ponownych udostępnień, fiu fiu. Ciekawe, czy już jest na Wykopie.
Na tym plakacie są trzy informacje. Pierwszą z nich łatwo sprawdzić w Internecie. Z drugą i trzecią już nie jest tak łatwo.
Ta pierwsza, którą sprawdzić łatwo, to informacja, że Urząd Miasta Stołecznego Warszawy odciął finansowanie „Zimy w mieście”. Jak można przeczytać na stronie Urzędu, nakłady na tegoroczną akcję “Zima w mieście” wyniosły ok. 3 miliony złotych. To może nie obciął, a jedynie obniżył? Najwyraźniej wręcz przeciwnie, wydał więcej niż w zeszłym roku — w 2012 r. na „Zimę w mieście” przeznaczono 2,5 miliona złotych.
Druga informacja to historia z koloniami dla dzieci. Nie udało mi znaleźć czegokolwiek, co by wskazywało na to, że Urząd Miasta Stołecznego Warszawy w ogóle zajmuje się dofinansowaniem kolonii dla dzieci z ubogich rodzin.
Trzecia kwestia to wsparcie przez Urząd Miasta projektu „Odważcie się mówić” Kampanii Przeciw Homofobii. W Internecie można znaleźć tylko informację, że prezydentka Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz objęła tę akcję patronatem, a finansuje ją organizacja o nazwie Open Society Foundations. Zadzwoniłem więc do Katarzyny Remin z KPH, która potwierdziła, że miasto patronuje akcji, ale nie dało na nią ani grosza.
Reasumując: nie, pieniądze przeznaczone na „Zimę w mieście” nie poszły na plakaty homoseksualistów. Pieniądze na „Zimę w mieście” poszły na „Zimę w mieście”. Homoseksualiści zorganizowali kampanię za własne dutki. Otrzyj łezkę, Maćku. Wszystko dobrze, duszyczko.
@poziomka
Kiedy to w tym podskórnym seksizmie dokładnio to chodzi, że “prezydent” jest poważny bo męski a “prezydentka” niepoważna bo kobieca.
Podziękowania za trafne zobrazowanie problemu.
amorfis :
W budżecie na 2013 r. pozycja “Zima w mieście” nie jest w ogóle wyszczególniona – w przeciwieństwie do budżetu na 2012 r. Pozostaje więc opierać się na komunikatach Urzędu. Ale to jest w ogóle boczny tor dyskusji, bo zmniejszenie czy zwiększenie wydatków na “Zimę w mieście” ma się nijak do dania logo na akcję społeczną.
poziomka :
Ja tylko użyłem słowa “prezydentka” w notce o homofobii. Po czym komentatorzy zaczęli mi zarzucać, że takiego słowa nie ma. I kto tu zajmuje się pierdołami?
I nie mów o tym tak, jakby walka z męskimi końcówkami żeńskich zawodów była głównym zajęciem feministek i feministów. Bo nie jest.
Tzw. “ludzie” (czyli właściwie kto? ty i twój kolega?) już mówią “nauczycielka”, “aktorka”, “lekarka”. Żeńskie końcówki to nie jest jakieś novum w języku.
“Nieważne”, esteto językowy.
Mnie raczej zastanawia, że najwyraźniej tylko tę walkę z polszczyzną jesteś w stanie zauważyć w całokształcie walki z seksistowskim patriarchatem.
poziomka :
Nie tak się wprowadza słowa do słownika potocznego. Wprowadza się je tak, że się je stosuje, a potem zostają.
I jeśli o mnie chodzi to ja np. akcentuję sobie po Śląsku. I gówno mnie to obchodzi, że ludzie mają wrażenie, że to “wieśniackie” i że nie powinno się tak mówić bo przecież język uświęcony krwią polaków poległych za akcentowanie na którąśtam literę.
eli.wurman :
Polaków, wielką literą, śląski szowinisto. Małą literą to możecie o nas pisać u siebie na Brynowie, ale nie u nas.
mig_watch :
I jeszcze pisząc ten wyraz powinno się stać na baczność. Tylko, że stojąc na baczność trudno się pisze. Ot, dylematy…
Kisuro :
Preferabilnie w tem samym czasie umierając za ojczyznę, z Mazurkiem Dąbrowskiego na ustach.
Ach, te piękne Polaków rozmowy… Dziś internauci potrafią kłócić się w komentarzach o politykę nawet pod informacją o nadchodzącej wiośnie.
@ Zaciekawiony:
Ach to piękne niezałapanie stylu komciowania na BdB.
EDYTA Refleks klatki schodowej: no chyba, że komeć inspired by Papcio Chmiel?
Zaciekawiony :
No nie wiem, nie jestem Polakiem.
Zaciekawiony :
Gdzie tu masz coś o polityce?
poziomka :
Ktoś nie pójdzie się leczyć do lekarki, uczyć do nauczycielki, nie przeczyta książki, napisanej przez pisarkę, i nie obejrzy filmu, w którym występuje aktorka, bo to wszystko są małe żeńskie odpowiedniki? Czy Ty czytasz czasem to, co piszesz?
eli.wurman :
Kiedyś przez 15 minut rozmawiałem ze Ślązakiem i nie mogłem nie zacząć też tak akcentować, bałem się, że mi przypierdoli że się z niego nabijam
bart :
Nie jest wyszczególniona, ale skoro w 2012 była w dziale “Wypoczynek dzieci i młodzieży szkolnej”, to i w 2013 zapewne mieście się w tym dziale. A tutaj mamy spadek z 2 653 300 do 2 603 000.
Zgadzam się że boczny tor dyskusji, nie kwestionuję tego że plakat był, delikatnie mówiąc, “naciągany”. Mnie jednak ten tor dyskusji interesuje.
czescjacek :
Ja mam dokładnie to samo. Szybko zaczynam mimikrę, taki Zelig. Np. bardzo szybko chwyciłem zaśpiew poznański, choć jestem napływowy.
fronesis :
Coś w tym jest. Jak wracam do rodzinnych stron to łajają mnie, że ja już krakus, bo tak gadam. W Krakowie nikt na to nie zwróci nawet uwagi. Z tym to przełączanie jest dość płynne między Białymstokiem a Krakowem. Po paru godzinach zaciągam jak trzeba. Ciekawsze jest, że w Białymstoku jest wstydliwe mówienie w sposób typowy dla regionu.
Mam to samo- od Kaszubów podłapałam “jo” na każdą okazję. A po powrocie z Wilna zaśpiew i nawet przedniojęzyczne “L”. Kameleon normalnie.
poziomka :
To musi ci być przykro tak na co dzień wśród tych dysonansów. Od co najmniej 80 lat biadolą na takie formy, więc powiedziałbym: najwyższy, korwin, czas!
Przy okazji, a nie bracia Mroczkowie, obrońco języka?
Ta, jasne, nie określa, tylko piszesz o sobie w rodzaju męskim, a o żonie w żeńskim. Spróbuj może wyrazić się konkretniej i sensowniej, bo kaleczysz tylko język i można się zastanawiać, czy twoja racja jest tak słaba, że wymaga tworzenia bełkotu. A radzili sobie bez prądu, spłukiwanych kibli i różnych innych rzeczy i co z tego.
Przy okazji, nie wiem, czy wiesz, ale zajmujesz tutaj stanowisko emancypantek sprzed stu lat z okładem. One się podobno określały męskimi formami i niektórzy wtedy komentowali, że toż to walka z gramatyką — ale jak to, przecież „radzili sobie… przez 600 lat”.
Sralka ze srolszczyzną. Bo polszczyzna jest tylko twoja i jak ciebie coś zakłuje to już kaleczenie języka.
@poziomka :
Potępię braci Mroczków za ten błąd, jeśli poprzesz mój postulat by nie z czasownikami pisać łącznie.
eli.wurman U mnie na Śląsku ludzie na wsi akcentują poprawnie. Mroczki to chyba z tremy za wszelką cenę chcą mówić poprawnie. Problem polega na tym, że to w publicznej telewizji pokazują i ludzie się uczą “miastowej” wymowy. I szambo się rozlewa. Przy czym dotyczy to już nie tylko Mroczków ale i “redaktorów” w radio i telewizji. No, ale Mroczki to była dygresja.
Ale te słowa już są w słowniku. “Prezydent” oznacza osobę sprawującą urząd prezydenta niezależnie od płci. Tak jak “sędzia” również oznacza mężczyznę jak i kobietę. Tworzenie nowych słów, albo nadawanie słowom nowych treści trąci nowomową.
filolożyca: Tak, to zdrobnienia. Wzorem jest para pracownik-pracownica.
azdisio: Dżenderyzm ci się na głowę rzuca. Prezydencik też jest niepoważny, choć jest RODZAJU MĘSKIEGO. Stół wg ciebie to wulkan męskości?
Bart: ale to o pierdołach nie było do ciebie tylko do szproty.
AJ – pomyśle jeszcze.
@ Poziomka:
Niech zgadnę, nie masz nic wspólnego z filologią polską, prawda?
Poziomka :
Według kogo? Ciebie i twojej starej?
Also: prezydent – prezydencica. Jakoś nie brzmi lepiej.
http://www.quickmeme.com/meme/3t71f0/
tyle ode mnie w temacie prezydentki, trochę faktycznie szkoda czasu na spieranie się o rzecz tak oczywistą.
rozczulające są posłanki pisu (poseł-posłanka, niby można “pani poseł”, ale w liczbie mnogiej już kłopot), kiedy tak się bronią przed posądzeniem o poprawność polityczną, że wypuszczają z siebie “jestem katolikiem, jestem nauczycielem itd.”
jest pani idiotą?
No tak, wszystko pięknie – prawie jestem szczęśliwy że bufetowa rządzi. Ale co z zamykanymi szkołami i zamykanymi stołówkami? Co z finansowaniem różnych gejowskich szkoleń przez miasto? Tego już nie sprawdziłeś?:)
hahahaha :
Nie. I nie sprawdziłem też nocnych kursów metra, dofinansowania Muzeum Powstania Warszawskiego, patronatu nad świętem Żołnierzy Wyklętych i mnóstwa innych spraw. Sprawdziłem ten plakacik i okazało się, że kłamie.
hahahaha :
To mnie zaintrygowało. Co to są gejowskie szkolenia i czego konkretnie można się na nich dowiedzieć?
W trosce…
http://kwejk.pl/obrazek/1687210/w-trosce-o-dobro-obywateli.html
kwejk altmedowy
Kisuro :
Pytasz o mało istotne rzeczy. W epoce szkoleniozy i certyfikatozy ważniejsze jest, jaki dają papier i do czego on uprawnia. Mam nadzieję, że tego przecież również się dowiemy od hahaha.
Kisuro :
Dowiedzieć to pewnie nic, ale na koniec dają certyfikat homoseksualisty. Myślę, że to jest wymagane do konsultacji społecznych, albo coś w ten deseń. :)
Meeijn :
Fakt, przepraszam. Okazuje się, że jestem na tyle stary że wydaje mi się, że na szkoleniu powinno się czegoś nauczyć i coś z niego wynieść, a nie tylko odsiedzieć swoje i odebrać kwit.
Czyli: jaki papier i do czego uprawniający dostaje się po gejowskich szkoleniach?
Papier słynnego homoseksualisty, chcącego odebrać dzieci Terlikowskiemu #elementarne
Barcie, ale weź napisz, które konkretnie pozycje budżetowe wziałeś, że wyszło Ci 2.5mln w 2012 i 3mln w 2013 – ja tego nie widzę, ale te budżety nagmatwane są, więc może się nie znam.
szprota :
To ja poproszę od razu dwa.
abażur :
Przecież linki są w notce:
2012: http://www.um.warszawa.pl/aktualnosci/akcja-zima-w-mie-cie-2012-konferencja-prasowa
2013: http://www.um.warszawa.pl/aktualnosci/program-zima-w-mie-cie-2013-konferencja-prasowa
Przypomniało mi się, jak z kolegą trollowaliśmy irl w akademiku, wywieszając na tablicy info, że w pokoju 303 można się zapisywać do punkowców. Koledzy z pokoju 303 byli mocno zdziwieni, że przychodzi do nich nagle masa jakichś nieznajomych osób i osoby mają pretensje że nie chcą im dać legitymacji.
szprota :
No ale pytaniem jest w takiej sytuacji – czy aby otrzymać zaświadczenie trzeba być na prawdę homoseksualistą? A może każdy po takim kursie się nim staje?
@ Yaca:
A czy mając legitymację punka jest się na pardwę punkowcem? Let’s think about children, Susan. hahahaha nie poinformował/a nas zbyt ściśle o jakie szkolenia chodzi.
vauban :
W którym to było roku? Zastanowiło mnie, że w ogóle ktokolwiek dał się wkręcić – sounds like 2000s albo very early 80s.
@ mig_watch:
Koniec 1989. Late 80s, my również nie doceniliśmy potencjału.
Btw. żonie koledzy zrobili jeszcze lepszy numer: wywiesili info że w pokoju 411 sprzedaje się tanio wódkę. Resztę sobie wyobraź.
Czy jak mówię “prezydent Hanna G.” to jestem neoliberałem, czy potencjalnym gwałcicielem? Bo już się pogubiłem.
zgłębiający :
Ja myślę, że jesteś nieszczęśnikiem, któremu się wydaje, że jak mówię “prezydentka”, to ty już nie możesz powiedzieć “prezydent”. Ale ja cię nie znam, ty się pewnie lepiej domyślasz.
Mały Maciek płacze, mała Dominika umiera, a Owsiak korzysta.
@ zgłębiający:
Jesteś jedynie osobą nie rozumiejącą ewolucji języka. Ponadto masz kłopoty z empatią, zrozumienie innych osób Cię przerasta.a
A, no tak – empatia. Wiedziałem, że nie mam jej tyle, co człowiek, który ostatnio pisze tak:
fronesis :
zgłębiający :
Bo jak się ma empatię to się nie ma prawa do złości. TO-LOGICZNE.
zgłębiający :
Bo nie ma empatii dla głupoty i cynicznego wykorzystywania braku wykształcenia dla budowy chorej ideologii.
WTEM! Doniesienia z rzeczywistości alternatywnej o jeszcze innej rzeczywistości alternatywnej: http://www.facebook.com/photo.php?fbid=429399743809308&set=a.383881715027778.90322.373046469444636&type=1
Tusk wodzem lewicy? The fuck? Tym niemniej, ogólnie rzecz biorąc, podoba mi się okładka w stylu “Mój pierwszy obrazek w fotoszopie”.
@ zgłębiający:
Ale ja się bardzo wczuwam w cierpienia osób, które zostaną skrzywdzone przez chore majaki czcicieli ” żołnierzy wyklętych”. Ponadto będzie mi żal także naszych małych bohaterów, jak już poginą na tej wojence co na niej ładnie.
fronesis :
…słodko i zaszczytnie jest, gdy najdzielniej biją króle a najgęściej giną chłopy.
bart :
To jest tak stały motyw, że to musi być jakieś neurobiologiczne, bo zwykle się z tego wyrasta. Tak jak trzylatki nie odróżniają, że to co oni widzą, to mamusia już niekoniecznie musi, tak to samo ciągle reprezentują to te smutne fiutki. Nie tylko ci od prezydentek, a i od homoseksualizmu (paranoiczne komentarze o różnym przymuszaniu do homoseksualizmy), aborcji (myślą, że oni jedyni są przeciw aborcji, tu też różni wariaci mówią o przymuszaniu do aborcji). Nie tylko zupełnie nie potrafią sobie wyobrazić, że dwie opcje mogą funkcjonować naraz, ale jeszcze próbują przenosić swoje mokry sny o obowiązywaniu ich wersji na swoje lęki, że nie-ich wersja będzie obowiązywać, a ich będzie zakazana. Można mówić na rodziców mama i mama, więc zakażą mama i tata. Kuku na muniu.
No ale mnie się serio fonetycznie nie podobają te formy, bo są poprawne, ale brzmią jak infantylno-zdrobniałe, a nie mam pomysłu, co mogłoby być zamiast.
Może ktoś powinien mi wymienić uszy.
Trochę mi się wierzyć nie chce, ale wygląda, że nowe metody leczenia można wprowadzać nie tylko w ramach badań klinicznych, ale o tak:
Klik
Czyli co, ostatecznie głęboka wiara lekarza i pacjenta wystarczają?
@ bantus:
To jest niezwykle. Głupiego RTG szczęki nie zrobią bez skierowania, nawet odpłatnie, ale za kasę wsadzą stent do żyły szyjnej bez wskazań medycznych?
Co to jest prezydentka? To jakaś czapka noszona przez prezydenta czy cóś?
nawet słownik gramatyki języka polskiego wgrany jak widzę przez informatyków podkreśla mi to w komentarzu na czerwono…
@ qazxsw:
Ić pan stąd.
qazxsw :
Jeżeli uważasz, że normy językowe wyznacza “słownik wgrany przez informatyków”, to czas na gruntowne korepetycje.
@ bart:
Mnie tylko zastanawia, skąd się bierze potrzeba mówienia “prezydentka” albo “filolożka”? Bo obstawiam, że z chorego wyobrażenia, że jak się określi kobietę męskim zawodem, to będzie krzywda i przykrość. A przecież święta poprawność mówi, że nie można nikomu zrobić krzywdy i przykrości.
mietek_1899 :
Mógłbym rozgadać się o tym, jak słowami potrafimy “ustawiać” hierarchię, ale chyba mi się nie chce. Zamiast tego powiem, że mnie z kolei zastanawia, dla jak wielu osób problemem jest to, że użyłem w notce słowa “prezydentka”, i to takim problemem, że postanawiają pouczyć mnie o tym w komentarzach. Obstawiam, że z chorego wyobrażenia, że jak się określi męski od zawsze zawód kobiecym mianem, to nie daj borze feminis, równouprawnienie i może jeszcze baba mu obiadu nie ugotuje.
@ bart:
Nie, po prostu pewne słowa – tak zwane neologizmy, dziwolągi, rażą. Tylko tyle. Chyba na tym blogu był kiedyś taki komentator, który usilnie starał się ukryć swoją płeć. Dla mnie było to potwornie irytujące. Ale tylko językowo, choć domyślałem się, jaka za tym się kryje ideologia. I dlatego zawsze w takim przypadku sądzę, że jest to kwestia ideologii. To ty zaczynasz. Dla mnie to nie jest problem, że użyłeś takiego czy innego słowa. Tylko domyślam się, że za tym stoi pewna postawa ideolo, a nie że użyłeś słowa “prezydentka” naturalnie.
mietek_1899 :
Bardzo mi przykro, że odczuwasz dyskomfort. Nie, wróć, w ogóle mnie to nie obchodzi.
mietek_1899 :
Jasne, jasne, panie “chore wyobrażenie” i “święta poprawności”.
mietek_1899 :
Zacznij to leczyć, skoro cię tak razi.
@ bart:
No dobra, to jeszcze raz spróbuję jaśniej. Nauczyciel-nauczycielka. Oba słowa istnieją od dawna, nie ma problemu. Prezydent-prezydentka. Wersja rodzaj żeński imho nie istniała w użyciu. I teraz ty starasz się narzucić. W imię czego? Przyznaj się – zrobiłeś to bezwiednie i naturalnie? Wątpię. Raczej chciałeś pokazać swoje nastawienie do tego tematu (zmiany końcówek/form na żeńskie w imię poprawności politycznej). OK, rozumiem, że masz taką potrzebę. Ale ja nie mam. I nie sądzę, że okreśenie typu “pani prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz” jest jakąś ujmą na honorze dla pani HGW. Przecież w angielskim nie ma w ogóle tego problemu, więc czemu my go sobie sztucznie stwarzamy?
mietek_1899 :
Wiesz, że kiedyś na słowo “artystka” reagowano tak samo? Nie czujesz się śmiesznie?
@ eli.wurman:
O really? Kiedyś? Kiedy? url?
mietek_1899 :
Ale to przecież nie tak, że ktoś ciebie nie rozumie.
mietek_1899 :
I za kilka lat to samo powiesz o prezydentce. Żeńskie nazwy zawodów nie są nowością w języku polskim.
Niczego nie staram się narzucać, użyłem w notce słowa, a teraz przychodzą różni tacy i smucą, że ich niby uciskam.
Ja zamiast zwrotu “poprawność polityczna” używam słowa “uprzejmość”. Znaczy dokładnie to samo, weźcie sobie tę poprawność, żeby ją międlić perwersyjnie w gębach, razem z Unią Jewropejską i pisaniem słów zaczynających się na “po” dwiema wielkimi literami.
TO NIE UŻYWAJ TYCH ŻEŃSKICH NAZW, KTÓRE CI NIE ODPOWIADAJĄ.
Ale mają więcej czasów.
@ eli.wurman:
A poza tym, nie o to mi chodziło. Powtórzę, bo może nie jasno się wyraziłem. Moje pytanie jest takie – jaka jest motywacja ludzi, którzy chcą wprowadzać takie nowe słowa? Zakładam, że coś im przeszkadza w “starych” określeniach typu “pani prezydent Warszawy”. Tylko nie wiem co. Ty próbujesz być ahistoryczny, bo uważasz, że nie powinienem się dziwić “prezydentnce”, skoro przyjęła się “lekarka”. Analogicznie, chcesz zmienić rzeczownik “człowiek” jeśli będzie dotyczył kontekstowo kobiety?
mietek_1899 :
Przecież już sobie odpowiedziałeś: chore wyobrażenia w imię ideologii poprawności politycznej i sztuczne tworzenie problemów.
@ bart:
Poprawność polityczna i uprzejmość (źle pojęta) to to samo. Chodzi o to, żeby nie robić przykrości. Niby słusznie. Ja też staram się nie robić przykrości nikomu w układach tzw. indywidualnych, np. najbardziej jaskrawy przykład – nie powiem głupkowi w twarz, że jest głupkiem (o ile nie jest to sytuacja typu, że krzyczymy na siebie nawzajem, albo jakoś mocno się spieramy). Ale nazwanie głupoty głupotą w przykładzie ogólnym jest dla mnie rzeczą normalną, a w teorii poprawności politycznej (aka uprzejmości) już może być kontrowersyjne.
I jeszcze jedno – sądzisz że nazwanie kobiety lekarzem, nauczycielem, prezydentem ją obraża? Moim zdaniem nie, natomiast usilne nadawanie końcówek żeńskich jest wyrazem nie robienia dobrze kobietom, ale pokazywania siebie, jak to się jest hop-do-przodu w kwestii nowoczesności.
@ bart:
Tak, wiem, jaka jest moja teoria, ale myślałem, że uda mi się poznać twoją motywację.
@bart “Ale mają więcej czasów.”
Też mieliśmy więcej, ale siły postępu zakazały konserwatystom mówić “aortyst”.
@ bart:
Czy musisz być uszczypliwy? Nie możesz normalnie odpowiedzieć? Użyłeś sformułowania “prezydentka”, bo:
a) tak ci się napisało zupełnie naturalnie, czyli masz wdrukowane używanie żeńskich odmian wszędzie, gdzie się da
b) uznałeś, że jest to słuszne i zbawienne i promujesz takie formy
c) jeśli coś innego, to wpisz, co uznasz za stosowne (pisało się na tym blogu masaj, ale się powstrzymałem)
mietek_1899 :
Nie wiem, skąd ci się wzięło to “źle pojęta”. Widocznie jesteś arbiter elegantiarum.
Najwyraźniej pojmujesz polityczną poprawność tak, jak ci wygodnie.
Nie, nie sądzę. Ja nie użyłem słowa “prezydentka” z jakiejś twojej urojonej “politycznej poprawności”. Użyłem słowa “prezydentka” z tego samego powodu, z którego o panu Marcinie z przedszkola mojego syna mówię “pan wychowawca”, a nie “pan przedszkolanka”.
Powtórzę: żeńskie nazwy zawodów nie są niczym nienormalnym w polszczyźnie. Nie widzę powodu, żeby ich nie używać, zwłaszcza że jak widać, bardzo zabawnie niektórych drażnią.
A moim zdaniem przypieprzanie się do ludzi używających słowa “prezydentka” nie jest wyrazem dbałości o język polski, ale konserwatywnej buceriady, ale nie będę się upierał przy swojej opinii.
amorfis :
Napisałem w twojej intencji maila do wydziału prasowego Urzędu Miasta, ale ponieważ było to w zeszły piątek i do dziś nie odpowiedzieli, musisz więc chyba poprosić o pomoc kogoś, kto nie zacznie swojego listu od słów “Jestę blogerę”.
To może ja się odezwę, bo to o mnie poniekąd (z zachowaniem proporcji) panowie się kłócą.
Owszem, robi mi różnicę, czy ktoś w sytuacji zawodowej określa mnie mianem księgowego czy księgowej. I doskonale sobie zdaję sprawę, że wyraz księgowa pojawił się w polszczyźnie później niż męski odpowiednik, ponieważ, pomyślmy, kiedyś ten zawód był wyłącznie męski. Jak mniemam, miało to związek z obecnością kobiet na uczelniach handlowych i w szkołach ponadgimnazjalnych (w dziewiętnastowiecznym rozumieniu gimnazjum, rzecz jasna), zdobywaniem wykształcenia i emancypacji zawodowej. Więc, well, język podążył za zmianami rzeczywistości i wraz z pojawieniem się księgowych w przedsiębiorstwach pojawiły się zdumiewające i raniące uszy księgowe.
Ponieważ zaś pula zawodów, które mogą wykonywać kobiety systematycznie się powiększa, język nadgania, uwzględniając kolejne lekarki, pisarki, malarki, filozofki, polityczki i – wreszcie! – prezydentki.
Mietek może się oburzać, bo za jego młodości nie było takich zjawisk i nie przywykł, a raczej: przywykł, że język odzwierciedla rzeczywistość w tej postaci, która jako domyślny rodzaj ma męski. Otóż nie dla wszystkich, dla mnie na przykład domyślny rodzaj jest żeński, bo jestem kobietą, i czuję się niezręcznie, gdy ktoś w imię swojej wygody językowej i lenistwa umysłowego przykleja mi penis a.k.a. męską końcówkę. Nie czuję się poważniej jako specjalista tylko głupiej, bo nie czuję potrzeby zmiany płci w sytuacjach zawodowych.
Czy ta perspektywa jest dla konswerwatystów zwalczających prezydentkę wystarczająco przystępna?
mietek_1899 :
A co złego w byciu nowoczesnym?
mietek_1899 :
I dzięki Bartowi i jego koleżankom i kolegom, za lat 30 jakiś mietek_1999 na blogu Barta dojdzie do zaskakującego wniosku, że
mietek_1899 :
Czyli swoje osobiste obsesje próbujesz przenieść na jakieś Obiektywne Zasady Języka, czyli że słowo utworzone zgodne z zasadami języka polskiego jest “dziwolągiem”, i że takie słowa “rażą”. Hint: to się dzieje w twojej głowie.
Potem jesteś tak przeświadczony o tym, że to, co się dzieje w twojej główce, to jest Prawda W Ogóle, więc Bart nie mógł, po prostu nie mógł naturalnie napisać naturalnie stworzonego słowa, musiał to zrobić sztucznie i z ukrytą intencją. Whoa.
Stary, masz problem, i to nie tylko z tym, że ktoś używa słów, twój problem jest dużo, dużo większy.
O co chodzi z tą Unią? Czy to bardziej z rosyjskiego, czy od Żydów, którzy rządzą światem?
mietek_1899 :
Ale kiedyś nie istniały i dla niektórych wtedy były problemem.
Mnie niektóre stare słowa rażą czysto fonetycznie i czysto subiektywnie, a niektóre neologizmy nie rażą, a wręcz do orgazmu zachwycają, ale od dawna powtarzam, że chodzi wyłącznie o mój subiektywny słuch i poza tym mnie to nijak nie kłopocze.
Ludzie kochane, język się zmienia i tyle.
RobertP :
O to to, za szybko odpowiedziałem, zbyt pobieżnie czytając dyskusję.
Gammon No.82 :
Niejaki Jonathan Swift popełnił w 1712 r. traktat przeciwko postępującemu zepsuciu języka angielskiego, w którym protestował m.in. przeciwko neologizmom, skrótom i zapożyczeniom z innych języków, i pisał stanowczo: “I see absolutely no necessity why any Language would be perpetually changing”. Mietek najwyraźniej postanowił pójść w ślady mistrza, ale ma do wypełnienia dosyć duże buty.
qazxsw :
Tak, a marynarka to czapka noszona przez marynarza.
mietek_1899 :
Nie bój, nie bój, parę razy je zobaczysz, osłuchasz się i będzie po kłopocie. Tak jak dziesiąt lat temu z nauczycielką.
mietek_1899 :
LOL. Po pierwsze nie ma, bo nie mają tak wyraźnego u nas “znacznika” rodzaju rzeczownika, jakim u nas jest literka “a”. Po drugie jest – bo mieli sporo słów z końcówką “man” i to było dodatkowo podstępne – bo dlaczego mężczyzna ma być synonimem człowieka, a kobieta już nie? Ale byli dzielni i teraz na określenie człowieka/ludzi coraz częściej stosuje się już “niemanowe” formy. Tak samo z resztą z zawodami.
http://www.lalbavita.com.pl/strona.php?32532
Tajemnica zakwaszenia odkryta.
Gammon No.82
Ha! Jedenk klik od Sedlaka (zakładka “MEDYCYNA INFORMACYJNO-ENERGETYCZNA”).
Liczymy, czy jest mambodżambowe bingo?
Niusy z Polskiej szkoły, czyli dlaczego ten kraj bez katolików nie byłby taki zabawny.
mietek_1899 :
Za wszystkich ludzi się nie wypowiem, ale mogę się wypowiedzieć za siebie. Lenistwo. Na przykład w kręgach kosmetycznych blogosfery pisze się o olejowaniu zamiast o nakładaniu oleju na włosy.
http://krulpik.blogspot.com/2013/03/lgbtrz.html takie tam, gdyby ktoś chciał potłuc buca.
ktoś robił jakiś research, o tym, co tam się stało?
http://www.fronda.pl/a/uwaga-po-publikacji-frondypl-zmieniono-date-50-tys-manifestacji-obalenia-tuska-odnalazl-sie-bezrobotny-organizator-sciemy-ciag-dalszy-rup,26791.html
mietek_1899 :
W niemieckim też nie ma tego problemu, bo żeńska końcówka -in trwale przylgnęła do wszystkich zawodów, choć jeszcze 100 lat temu takich brewerii jak Ärztin, Professorin czy (o zgrozo!) Kanzlerin nikt się nie spodziewał.
“W niemieckim też nie ma tego problemu,”
Prawica powinna wdrożyć więc u nas język węgierski, w którym rodzaje gramatyczne nie występują do tego stopnia, że nawet zaimki “on” i “ona” są tym samym słowem.
Cała ta dyskusja byłaby na węgierski zwyczajnie nieprzetłumaczalna.
janekr :
WTEM!
http://niezalezna.pl/39221-wielki-wyjazd-na-wegry
“Dla tych, którzy będą chcieli pogłębić integrację z naszymi węgierskimi przyjaciółmi, w księgarni „Gazety Polskiej” czekają rozmówki polsko-węgierskie.”
kotek.filemon :
Monty Pythoni już dawno to przygotowali
http://youtu.be/lwnJ2AaIhk4
mietek_1899 :
Odlurkuję się na moment, żeby zostawić link dla pana Mietka: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=12408. W linku powyższym prof. Bańko wspomina o kontrowersjach wokół “artystki” i podaje źródło.
Ale będzie kupa śmiechu, jak Pana tak kiedyś zacytują, Panie Mietku, w ramach ciekawostki z przeszłości, doczekać się nie mogę.
Kto wprowadził do języka taki dziwoląg i neologizm jak polaryzowalność !
Ja tam do dziś dostaję drgawek jak słyszę “cyfryzacja”. Jakby nie istniało słowo “digitalizacja”, będące w użyciu od lat.