Hiena
Magda Prokopowicz, szefowa fundacji Rak’n’Roll, zmarła na raka po ośmiu latach zmagań z chorobą.
Maria Sobolewska, propagatorka naturalnych metod leczenia nowotworów, napisała o tej śmierci notkę, w której wyraża nadzieję, że w następnym życiu Bóg obdarzy Magdę Prokopowicz rozumem i nazywa ją fanatyczną czcicielką naukowej medycyny, która została jej śmiertelną ofiarą. Maria Sobolewska dodaje: „mam pretensję do osób, które w nieodpowiedzialny sposób, ze zwykłej ignorancji lub z powodu potrzeby gwiazdorstwa wprowadzają innych w błąd i odwodzą ich od wszelkich prób ratowania się metodami alternatywnymi”.
Są takie momenty, gdy nie da się wkleić śmiesznego obrazka, gdy można się tylko trząść z bezsilnej wściekłości.
Gammon No.82 :
A ja uwazam ze bardzo dobry i bede go rozpowszechnial.
Jędrek :
Tak mi się przypomniało:
W Chinach przysmakiem jest sałatka pinaluksong hipton, której głównym składnikiem (chociaż czy można tak powiedzieć o jeszcze żywych zwierzątkach) są krewetki wiercące się na talerzu.
Zalewane sokiem z cytryny zostają unieruchomione – ale nie zabite. Są tylko nieco ogłuszone (i to nie wszystkie), przy czym wiercą się i wydają z siebie charakterystyczny pisk.
http://www.gotujmy.pl/zywe-krewetki-na-talerzu,artykuly,4420.html
Jędrek :
A przy takich tekstach przypomina mi się Mistrz Józef Słonecki i jego opowieści: “Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby”.
@ bart:
A propos, czy dobrze rozumiem: współcześnie (“postęp”! “postęp”!) mamy już zgrzybiałych młodzieniaszków?
Czy jednak pokręciłem – bo dobre, naturalne i ŻYWE grzyby to jednak samo dobro?
@ mic:
Zgrzybiałych młodzieniaszków to widzi Bart. Ja mówię o stosunkowo młodych ludziach, którzy nie mają siły i wigoru by przeżyć cały dzień. Około południa są wyczerpani. Natomiast przybliżę może o co mi chodzi, ponieważ jak widzę niektórzy mają z tym kłopot. Żywy pokarm a martwy. Różnica polega na tym, że np. żywą marchew wiosną zasadzisz do ziemi i zacznie rosnąć a ta z garnka to tylko pleśnią się pokryje. Z surowego i żywego jajka wyrośnie kurczę a z gotowanego? Taki obrobiony termicznie pokarm potrzebuje 100% wydatku enzymatycznego do strawienia. Żywy znacznie mniej, ponieważ ma własne aktywne enzymy komórkowe. Po rozdrobnieniu w jamie ustnej są one uwalniane i wspomagają wydatnie trawienie pozwalając na oszczędne gospodarowanie zasobami własnymi, które niestety nie są nieograniczone. Kapejszyn?
Jędrek :
#ludziektórzyniejedzojajecznicy
Jędrek :
Gotowane potrawy są trudniejsze do strawienia. Jestem w szoku. Sam to rozkminiłeś?
Jędrek :
Nie mów takich rzeczy ludziom bez zębów, nie będą darzyć cię ciepłymi uczuciami.
Jędrek :
Enzymy komórkowe. To zaiste coś nowego. To znaczy, że te wszystkie enzymy wytwarzane przez układ pokarmowy to są tak sobie, po prostu for teh lulz, bo wszystkie enzymy potrzebne do strawienia marchewki ma w sobie sama marchewka? Zmartwię cię, ale nie. Komórki korzenia spichrzowego marchewki same z siebie mogą tylko dostarczyć pokarmu potrzebnego marchewce do wytworzenia nasion, albo, wyrwanego, zgnić, rozkładane przez bakterie, pleśnie i roztocza. Enzymami, a jakże.
Nie ma trawienia bez “100% wydatku enzymatycznego”.
Kapejszyn?
Jędrek :
Mam takie wrażenie, że sugerujesz, że ty masz siłę i wigor. Oczywiście dzięki swoim zapędom do frutarianizmu.
A przy okazji mógłbyś wytłumaczyć, co rozumiesz pod “wyczerpani”.
Jędrek :
A takie niemowlaki, weźmy. Normanie takie zmęczone chodzą, że kilka razy dziennie spać muszą! Jak nic przez zupki w słoiczkach. Gotowane! Pchajo te matki, zamiast dać surową marchewkę z jajkiem!
@ matste:
;Gotowane potrawy są trudniejsze do strawienia. Jestem w szoku. Sam to rozkminiłeś?
Jak się wgłębisz w temacie enzymy, czym są i do czego służą we wszystkich organizmach żywych to dostrzeżesz ich rolę jaką spełniają podczas trawienia pokarmu. Jest to zresztą tylko jedna z ról. Pozostałych a dotyczą wszystkich procesów życiowych jest tysiące. Ponadto, wczytaj się dobrze w to co napisałem. Nie napisałem: trudniejsze do strawienia.
@ vauban:
; Enzymy komórkowe. To zaiste coś nowego. To znaczy, że te wszystkie enzymy wytwarzane przez układ pokarmowy to są tak sobie, po prostu for teh lulz, bo wszystkie enzymy potrzebne do strawienia marchewki ma w sobie sama marchewka?
To, ze dla Ciebie jest to coś nowego rozumiem, gdyż enzymami się nikt nie przejmuje. Zwracamy uwagę na białka, węglowodany, witaminy, mikro i makroelementy, zaś o enzymach nie myślimy. Tobie jak powyżej też radzę czytać to co piszę ze zrozumieniem.
Enzymy zawarte w pokarmie są dodatkiem wspomagającym proces trawienia. Na tyle istotnym, że pozwala to na dłuższe życie i korzystanie z własnej puli enzymatycznej.
@ ann_gelica:
; Mam takie wrażenie, że sugerujesz, że ty masz siłę i wigor. Oczywiście dzięki swoim zapędom do frutarianizmu.
A przy okazji mógłbyś wytłumaczyć, co rozumiesz pod “wyczerpani”.
Jak się pozbędziesz w dyskusji skłonności do sarkazmu to odpowiem na pierwsze pytanie.
Na drugie jest odpowiedzieć stosunkowo łatwo. Jak codziennie wstaniesz rano, poznasz siebie od razu w lustrze i nie potrzebując czasu na rozruch ani żadnych kaw na pobudzenie i do powiedzmy 22 będziesz mieć energię do wszystkich czynności, jak po obiedzie nie będzie skłonności do drzemki, jak stać Ciebie będzie na regularne uprawianie sportów wysiłkowych dla przyjemności a nie z konieczności dla poprawienia zdrowia, to można powiedzieć, że masz wigor. I to wszystko powiedzmy do późnej starości.
@ harkonnen2:
; A takie niemowlaki, weźmy. Normanie takie zmęczone chodzą, że kilka razy dziennie spać muszą! Jak nic przez zupki w słoiczkach. Gotowane! Pchajo te matki, zamiast dać surową marchewkę z jajkiem!
Ciebie też proszę o wyzbycie się sarkazmu. Jak nie masz w temacie nic oprócz tego do powiedzenia to po prostu poczytaj sobie coś na ten temat. Natomiast dawniejsze matki owszem dawały niemowlakom surowe marchewki chociażby do wyrzynania ząbków. Zamiast dzisiejszej papki gerberowskiej i kleików tarte owoce i warzywa surowe. Sam tak wychowywałem swojego syna. Jest w tej chwili dorosłym 26 letnim mężczyzną, wygląda na nastolatka i od urodzenia nie miał nigdy żadnych problemów zdrowotnych.
Mnie bardziej zastanowiło to zdanie:
Jędrek :
Jak to rozumieć? Ja zostawimy takie surowe jajko leżeć, to wyrośnie z niego kurcze, a jak je ugotujemy to nie, bo zabraliśmy mu życie? Ja tam miastowy chłopak jestem, na kurach się nie znam ale zaryzykuję tezę, że żeby wyrósł kurczak, to gdzieś w tym procesie potrzebny nam jest kogut.
Z tym gotowaniem natomiast sprawa jest ciekawa, bo jeśli za życie uznamy odpowiednie struktury białka, to faktycznie, gotując jajko niszczymy mu życie, a sam proces przecież nazywa się “denaturacją”. Jędruś, powoli myślę, że z tym kwaskiem cytrynowym to ty miałeś rację.
EDIT: no i nie zapominajmy o entropii!
Jędrek :
Zaraz, że co?
login99195 :
To jest w ogóle ciekawa filozofia, bo najwyraźniej według jej zasad pestki pomidora są OK, ale cały pomidor już nie (bo tak naprawdę życiodajny potencjał nie tkwi w miąższu, lecz w pestkach), a banan, o którego cudownym, zaprojektowanym przez samego Pana Boga dostosowaniu do ludzkiej dłoni rozmawiałem już z Jędrkiem gdzie indziej, jest kompletnie niekoszerny, bo sterylny.
Ja już nie wiem, co sądzić. To jest jakiś troll doskonały. Facet, który zaczął od kompletnej rozwałki współczesnej medycyny i leczenia pieska surowym mięsem, potem płynnie przeszedł do hardkorowego kreacjonizmu, a teraz prezentuje totalny rawfoodowy odjazd. Przyznać się, któremu się nudzi?
Jędrek :
Znaczy zalecasz konsumpcję mózgów żywych małp na chińską modłę?
Jędrek :
Oboje wiemy, że tak się nie stanie. ;)
Jędrek :
Pozwolę sobie zacytować stąd http://www.pani-halinka.pl/comic/comic/28-0013/
“Musi pan mi dać chwilkę… Mogę pana wyszydzić na tak wiele sposobów, że nie mogę się zdecydować.”
A tak serio to pozwolę sobie ustąpić pola mądrzejszym ode mnie. Przynajmniej na razie.
bart :
Może mu się z ziemniakami pomyliło?
Jędrek :
Na Twoje szczęście Twoje enzymy przejmują się Tobą, zaś w przeciwnym razie (zaprawdę, zaprawdę powiadam) byłbyś jako ten zbuk potężny pośród czeluści kurnika spoczywający.
Jędrek
Trudno się wyzbyć sarkazmu w przypadku dyskusji z Tobą, ale spróbuję.
Napisałeś:
Oczywiście jak rozumiem zanalizowałeś dokładnie WSZELKIE MOŻLIWE przyczyny “wyeksploatowania” młodych ludzi i odrzuciłeś na przykład takie potencjalne przyczyny jak gówniana dieta w ogóle (życie na chińskich zupkach, chipsach, hamburgerach i coli – popularne np. wśród młodzieży gimnazjalno-szkolnej i studentów), tryb życia obejmujący siedzenie do późnych godzin nocnych (łupiąc np w CS, zakuwając, balując na dyskotekach lub zapieprzając po zajęciach w robocie jako podawacz w markecie)? Wykluczyłeś absolutnie przyczyny np chorobowe? Zdajesz sobie w ogóle sprawę z faktu ile czynników może wpływać na stopień zmęczenia człowieka? A ty to wszystko załatwiasz jednym “bo jedzą gotowane”?
ann_gelica :
Ciekawe czy Jędrek ziemniaki też je na surowo, żeby nie zniszczyć enzymów?
Harkonnen2 :
…oraz własny efekt potwierdzania i odwołanie do starych dobrych czasów, prowadzące razem do wydłubanych z nosa wniosków: “młodzież, proszę księdza, jest dziś leniwa, niegrzeczna i słabowita”.
Ja np. nie jestem zmęczony tylko leniwy.
Jędrek :
Mam w domu dwójkę małych dzieci, ale z racji braku większej ilości czasu czytaniem literatury fachowej zajmuje się moja żona.
Ale zdajesz sobie sprawę, że dzisiaj też tak się robi? I wcale nie jest to takie niepopularne jak sugerujesz?
Oczywiście omijamy problem: a) nie wszystkie matki w dzisiejszym świecie mają czas na przygotowywanie samodzielne pokarmów dla dzieci, b) pokarmy wprowadza się dziecku stopniowo, poczynając od form łatwo strawnych (np GOTOWANE, przetarte warzywa i owoce), c) nikt nie neguje, że po pewnym etapie należy urozmaicać dietę zarówno dzieci jak i dorosłych owocami i warzywami, d) niektóre dzieci mają pecha i rodzą się z nietolerancją np laktozy, e) niektóre pokarmy są silnie alergizujące i należy zachowywać ostrożność przy ich podawaniu niemowlętom.
Tylko na mleku matki i surowych owocach i warzywach?
Żadnych? Nawet kataru? Ospy wietrznej? Różyczki? Grypy? Dowolnej choroby przyciągniętej z przedszkola/szkoły? Jesteś pewien?
No i sorry, ale nie mogę się powstrzymać. Współczuję synowi, pewnie za każdym razem, kiedy kupuje piwo musi dowód pokazywać… Ale pewnie nie pije alkoholu, co?
Jędrku, dlaczego zignorowałeś moje pytania? Teraz mi smutno i nie mam wigoru/siły na cały dzień przez to.
ann_gelica :
Przecież ma. Zobacz, jak twardo i uparcie pisze. Nie wymaga to siły, wigoru, uporu?
bart :
Podobnie surowe mięso leczące psy.
Jędrek
Also, kolejne upierdliwe pytanie napędzane ciekawością. Proszę nie wykręcaj się od odpowiedzi, jak z kwaskiem. Możesz podać przykłady jednego, dwóch enzymów zawartych w surowych owocach i warzywach, które ulegają zniszczeniu w obróbce termicznej i przez to powodują kłopoty z wchłanianiem wartości odżywczych z owoców? (podejrzewam, że powinny mieć jakąś nazwę, jak inne enzymy np. alfa-amylaza, dehydrogenaza mleczanowa, czy trypsyna). I nie odsyłaj mnie do literatury tylko w dwóch zdaniach podaj:
1. Marchew zawiera tyle i tyle duperszwancolazy betakarotenoidowej.
2. Jabłko zawiera tyle i tyle dehydrojabłkazy kwasu gamma-trójcytrynowojabłkowego.
czy coś w ten deseń.
Harkonnen2 :
Pfft. Lepsze to niż wszamanie główki czosnku. Zdarzało mi się będąc dzieckiem – smakowało niesamowicie, tylko żołądek później dawał mi do zrozumienia, że nie był to najlepszy pomysł.
Harkonnen2 :
Druga anegdotka (nie bijcie!) – jak miałam jakieś 24 lata, to nadal zdarzało mi się być pytaną o dowód podczas kupowania fajek. Powinnam teraz dorobić do tego jakieś ideolo z czapy – książki, seminaria, certyfikaty itp. Tylko najpierw musiałabym sobie sumienie usunąć. Zna ktoś dobrego chirurga?
@ Harkonnen2:
Zacznę od Ciebie. Jak zapewne wiesz enzymy to złożone struktury odpowiedzialne za niemalże wszystkie jeżeli nie wszystkie (zdania są podzielone )procesy życiowe począwszy od bakterii po człowieka. Ich aktywność zostaje bezpowrotnie zniszczona podczas obróbki termicznej ponieważ prawie wszystkie giną w temperaturze powyżej 48 stopni celsjusza. Nieliczne wytrzymują większą. Zawartość enzymów oraz ich ilość jest zależna od gatunku owocu czy warzywa. Jedne mają więcej inne mniej jednak wszystkie je mają ponieważ jest to warunek życia. Oczywiście jak chcesz i jest ci to potrzebne do poprawienia samopoczucia to dokładnie badaj każdy produkt i określaj jego skład oraz poszukuj wiarogodnych badań na ten temat. Może będziesz zdrowszy? To tyle w ten deseń.
@ Harkonnen2:
;Żadnych? Nawet kataru? Ospy wietrznej? Różyczki? Grypy? Dowolnej choroby przyciągniętej z przedszkola/szkoły? Jesteś pewien?
No i sorry, ale nie mogę się powstrzymać. Współczuję synowi, pewnie za każdym razem, kiedy kupuje piwo musi dowód pokazywać… Ale pewnie nie pije alkoholu, co?
Kilka drobnych epizodów z katarem było. Nieistotnych. Dawniej popełniałem więcej błędów żywieniowych. piwo z synem lubimy i czasem pijemy. Niepasteryzowane.
;Ale zdajesz sobie sprawę, że dzisiaj też tak się robi? I wcale nie jest to takie niepopularne jak sugerujesz?
Niestety karmienie piersią i tego typu zdrowe żywienie dzieci jest coraz rzadsze. Styl życia pozwala zrozumieć ale nie usprawiedliwia. Ponadto owoce i warzywa nie powinny być dodatkiem dla urozmaicenia. Albo jedzeniem w ramach diety leczniczej jak się rozwali układ pokarmowy śmieciami.
Odnośnie alergii. Niestety skupiając uwagę na dziedziczności genetycznej zapominamy o dziedziczeniu toksyn. Jak matka z niewydolnymi wątrobą, nerkami oraz innymi układami odtruwającymi może przekazać czystość wewnętrzną organizmu dziecku skoro jej sama nie ma?
;@ Harkonnen2:
Oczywiście jak rozumiem zanalizowałeś dokładnie WSZELKIE MOŻLIWE przyczyny “wyeksploatowania” młodych ludzi
Ależ miałem na myśli wiele innych przyczyn. podałem tylko moim zdaniem tę najważniejszą , ponieważ organizm na nieprzetworzonej termicznie żywności lepiej radzi sobie z wydalaniem zanieczyszczeń chemicznych. Natomiast odnośnie ciężkiej pracy. Zdrowy i sprawny organizm mający dużo sił witalnych poradzi sobie nawet z dużym obciążeniem psychicznym i fizycznym przez wiele lat.
@ ann_gelica:
;Może mu się z ziemniakami pomyliło?
Rozumiem, że nie zwróciłaś uwagi na fakt, że marchew, pietruszka, seler czy inne korzeniowe warzywa jeżeli są żywe to na wiosnę wypuszczają pędy. Może jednak na takie nie trafiłaś?
;@ login99195:
;Jak to rozumieć? Ja zostawimy takie surowe jajko leżeć, to wyrośnie z niego kurcze, a jak je ugotujemy to nie, bo zabraliśmy mu życie?
No to jeszcze raz na piechotę. Jajko nie ugotowane może być zapłodnione przez koguta i będzie żywy kurczak. Jako gotowane to możesz zjeść Ty lub jak dłużej poleży poza lodówką – grzyb. Surowe jajka też ludzie jedzą.
@ bart:
;Ja już nie wiem, co sądzić. To jest jakiś troll doskonały. Facet, który zaczął od kompletnej rozwałki współczesnej medycyny i leczenia pieska surowym mięsem, potem płynnie przeszedł do hardkorowego kreacjonizmu, a teraz prezentuje totalny rawfoodowy odjazd. Przyznać się, któremu się nudzi?
Nie tylko Ty Bart masz szerokie horyzonty. A odnośnie medycyny to pokaż mi gdzie totalnie ją rozwalałem? Zawsze podkreślałem wysokie osiągnięcia medycyny ratunkowej. Natomiast ta pozostała ma mierne osiągnięcia. Dlaczego? Ponieważ skupia się na objawach a nie przyczynach. Ale nie rozszerzajmy wątku.
Dodam tylko, że banany nie są sterylne. Jednak dojrzewają a jest to proces enzymatyczny. Chyba, że jakiś głupek potraktuje je promieniami by dłużej sobie poleżały.
ann_gelica :
Moja córka została poproszona o dowód przy kupnie piwa i zaproponowała sprzedawcy okazanie dyplomu magistra…
Jędrek :
Użyłem niepotrzebnego anglicyzmu. Banany są bezpłodne. Jeśli wsadzisz banana do ziemi, nie wyrośnie bananowiec. Czy to znaczy, że osoba kierująca się filozofią “jeść tylko żywe” może wtrząchnąć banana? A kiedy jest bardzo głodna?
I jeszcze chciałbym się dowiedzieć, w jaki sposób twój organizm używa roślinnych i zwierzęcych enzymów we własnym procesie trawiennym.
I jeszcze chciałbym się dowiedzieć, jak kogut może zapłodnić jajko będące już poza kurą. Może być NSFW.
Jędrek :
Znaczy się jak ktoś nie zbierze i zostanie na wiosnę? Nie, nie zdarzyło mi się czegoś takiego oglądać.
ann_gelica :
Enjoy while it lasts. Im wiecej palisz, tym szybciej przestana pytac.
ramone.alcin :
E tam. Przestali pytać, jak tylko zaczęłam pracować. Chyba mam niewidzialny napis na czole “jestem dorosła”.
@Jędrek
Jak tylko zaczniesz chrzanić (już jawnie, bo na razie się czaisz jak mysz na kawałek sera) o zbilansowanej diecie, to obiecuję cię odesłać do szkolnych podręczników do biologii.
Jędrek :
Super. Dzięki za wykład. A teraz zgodnie z moim pytaniem – wymień (z nazwy) dwa (2, słownie dwa) takie enzymy zawarte dajmy na to w jabłku.
Jędrek :
Jeśli rozumiesz przez to, że matki nie karmią piersią, to nie wiem, bo nie robiłem badań statystycznych na kobietach po porodzie. Może ktoś robił, to wie. Nie zmienia to jednak faktu, że dużo obecnie robi się dla promocji karmienia piersią i to nie robią tego altmedowi szarlatani, ale lekarze i położne. Na przykład tu: http://www.laktacja.pl/
@ Harkonnen2:
;Super. Dzięki za wykład. A teraz zgodnie z moim pytaniem – wymień (z nazwy) dwa (2, słownie dwa) takie enzymy zawarte dajmy na to w jabłku.
Pytanie podchwytliwe. Np. za brązowienie jabłka po zniszczeniu błony komórkowej jest odpowiedzialna oksydaza fenolowa.
Skoro enzymów naliczono około 3000 a podejrzewa się, że w żywych komórkach może być ich nawet kilka razy więcej to pomyśl, zanim palniesz podobne pytanie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że te enzymy są uniwersalne to znaczy występują podobne lub
takie same zarówno u istot wyższych jak po bakterie. oczywiście nie wszystkie w e wszystkich organizmach. Ale np. katalaza w organizmie zwierzęcym czy roślinnym jest tą samą katalazą. @ bart:
;Użyłem niepotrzebnego anglicyzmu. Banany są bezpłodne. Jeśli wsadzisz banana do ziemi, nie wyrośnie bananowiec. Czy to znaczy, że osoba kierująca się filozofią “jeść tylko żywe” może wtrząchnąć banana? A kiedy jest bardzo głodna?
Bezpłodność bananów nie wyklucza, że są żywe.
;I jeszcze chciałbym się dowiedzieć, w jaki sposób twój organizm używa roślinnych i zwierzęcych enzymów we własnym procesie trawiennym.
To są te same enzymy. Proces dojrzewania jest poniekąd częścią działania enzymatycznego. Dlatego owoce dojrzałe są lżej strawne. Po wprowadzeniu do żołądka następuje zniszczenie błon komórkowych owocu i uwolnienie się enzymów komórkowych które biorą udział w trawieniu. Przy takim odżywianiu się wydatek własnych enzymów jest niewielki.
;I jeszcze chciałbym się dowiedzieć, jak kogut może zapłodnić jajko będące już poza kurą. Może być NSFW.
jak niezapłodnione jajko znajdzie się poza kurą, to nie znaczy, że nie można sztucznie je zapłodnić. Chodzi o zdolność do rozwinięcia się życia z takiego jajka.
@ ann_gelica:
; Znaczy się jak ktoś nie zbierze i zostanie na wiosnę? Nie, nie zdarzyło mi się czegoś takiego oglądać.
Miałem na myśli warzywa przechowywane np. w kopcach. Na wiosnę mają kłącza – ziemniaki- lib wypuszczają liście – buraki, marchew, pietruszka, seler itp. Zdarza się też, że niektóre jak. por można pozostawić na zimę i na wiosnę odrośnie. Pod warunkiem, że są żywe. Nie mylić z tymi co się ruszają. To tak na przyszłość dla jasności.
Jędrek :
No jak to? A kto jeszcze chwilę temu pisał:
To ja już nie wiem, jak odróżnić żywy pokarm od martwego, jeszcze coś zjem niechcący i tragedia gotowa :(
Jędrek :
Takie jajko, co wypadło z kury, choćby nieugotowane, to już z niego nic nie wyrośnie oprócz omletu.
Bardzo ciekawa ta twoja filozofia, Andrzeju. Pisz książki, trzeba zdetronizować Słoneckiego.
Niegotowane, niedojrzałe…
Zielone ziemniaczki chyba się łapią? Ostra niestrawność będzie pewnie oznaką działania żywych enzymów.
Jędrek :
No wreszcie jakiś konkret. Dziękuję, zgłoszę się jak zdobędę odpowiednią ilość informacji na temat dwóch powyższych.
Jędrek :
I w przypadku tej złej, martwej, przetworzonej żywności jest produkowana przez człowieka, żeby to jabłko strawić. Katalaza tak samo. Tak, nie? :-)
! :
One też ciemnieją (po obraniu) z powodu oksydazy, więc też powinniśmy jeść je na surowo, żeby… no… nie wiem czemu, ale Jędrek na pewno wie i wyjaśni.
Jędrek, a jakie jest Twoje stanowisko wobec cukru? Słodzisz herbatę plasterkami buraków?
Żywieniowcy – weźcie analogie z samochodami.
Wprawdzie na forach i w reklamach mocno naciska się na użytkowników, żeby lali do samochodów najlepsze paliwo, najlepszy olej i dodawali suplementy do diety, ale chyba nie ma takich szaleńców, którzy niewłaściwym paliwem i olejem tłumaczą WSZYSTKIE usterki samochodów.
Przykładowo mój nieszczęśnik w tym roku ostro mnie uderzył awariami, ale żadna z nich nie mogła mieć cienia związku z dietą pojazdu.
Więc z człowiekami jest tak samo.
bart :
Ja tez już od dłuższego czasu myślę, ze Jędrek to troll. Przecież jakby się z kilku głupot wycofał, w kilku innych ponaginał definicję, to jakoś tam typowym wykrętactwem wyszedłby z tej dyskusji, ale nie, od brnie od jednej głupoty do drugiej.
Jędrek :
Sprostujmy najpierw kilka banałów, bo być może dzieci patrzą przez ramie i będzie afera.
1) Jajka, które opuściło kurę, kogut nie zapłodni. Jajka kupione w sklepie pochodzą najczęściej z hodowli bez koguta.
2) świeże jajka trzyma się poza lodówką (tak do około 2 tygodni)
3) jak jajko poleży dłużej to nie zje go grzyb, tylko mogą rozrosnąć się szkodliwe bakterie (patrz salmonella)
4) jajka gotujemy albo bo nam tak smakuje, albo właśnie żeby zabić te czasem bardzo szkodliwe bakterie (o jeżu, nawet nie chce myśleć, co by było, gdyby ludzie zaczęli jeść tylko surowe jajka!)
5) jak jajko ugotujemy to zmienia się struktura białek. To jest oczywiste, że z niego już nie wyrośnie kurczak i aby to stwierdzić nie trzeba chemika. (W przeciwieństwie do różnicy miedzy prawdziwym i nieprawdziwym kwaskiem cytrynowym, przy którym różnicy nie mogą stwierdzić najmądrzejsi chemicy)
Weź Jędrek przestań. Filozofuj o zdrowej żywności, ale nie zniżaj się do poziomu przedszkolaka, bo robisz się niewiarygodnym trollem.
@ login99195:
No widzisz jak czytasz moje teksty? Czy ja pisałem, że grzyb zaatakuje surowe jajko jak dłużej poleży? Nie. Pisałem o gotowanym. Ludzi jedzących surowe jaka było i jeszcze jest całkiem sporo i mają się całkiem dobrze. Salmonella jest groźna dla ludzi mających słabe organizmy.
@ pionowy.tor.lotu:
Cukru od wielu lat nie używam. Poczytaj coś o sposobie jego wytwarzania i czym właściwie jest.
Mam dla Was dobrą wieść. To mój ostatni wpis. Mam ciekawsze zajęcia i wokół siebie ciekawszych ludzi niż Wasze towarzystwo. Wy nawet między sobą nie wymieniacie poglądów tylko uprawiacie jakąś nowomowę. Dostarczyłem wam sporo rozrywki i starczy. Może ktoś inny się pojawi to skoczycie mu do oczu. Jak nie to warczcie sami na siebie.
@Jędrek i słaba młodzież
Planuję napisanie notki o rdzennie niemieckim altmedzie, czyli Kneipp-Medizin (Kneipp leczył wszystko zimną wodą, ale jego metody nie zyskały większej popularności poza Niemcami, Hahnemann miał jednak o wiele lepszy PR i jego metody mają zasięg światowy) i poczytuję sobie pisma tego Kneippa. No i właśnie w książce “Meine Wasserkur” z roku 1886 trafiłem na rozdział p.t. “Jugend” (“Młodzież”), gdzie autor identycznie jak Jędrek narzeka, jaka ta dzisiejsza młodzież słaba i chorowita, nie tak jak kiedyś. Nie wiedziałem, że w połowie XIX wieku też jedli schemizowaną żywność :-)
Dla zainteresowanych czytających w Sprache link: http://www.med-serv.de/medizin-buch-wasserkur-0-2-9.html
Dzień dobry (żeby nie powiedzieć słowa >witam< :P ). Pozwolę sobie odpowiedzieć na pytanie Jędrka:
Zapominamy o dziedziczeniu toksyn. Jak matka z niewydolnymi wątrobą, nerkami oraz innymi układami odtruwającymi może przekazać czystość wewnętrzną organizmu dziecku skoro jej sama nie ma?
Odpowiedź brzmi: łożysko. Proponuję też poczytać sobie znakomitą książkę Bartla "Embriologia", z niej można się dowiedzieć, w którym miesiącu ciąży zaczynają działać nerki, jak działa bariera łożyskowa oraz oraz naczynia pępowinowe.
Jasne, że nie każda toksyna, nie każda ilość jest tak neutralizowana, ale zupełnie pominąłeś ten ważny mechanizm.
Wykładu o enzymach nie zrozumiałam, ale przyczepię się do czegoś innego. Salmonella…groźna tylko dla słabych organizmów? Takich jak na przykład pięcioletnie dziecko?
@ Frogesita:
Pytasz sensownie więc wyjątkowo jeszcze Tobie odpowiem. Oczywiście, że wiem o roli łożyska i pracy poszczególnych narządów wewnętrznych jak nerki i wątroba. Tylko mi chodziło o zalew toksynami rozwijającego się płodu z organizmu matki. To jednak jej wątroba i nerki filtrują całą krew i jeżeli tego nie zrobią skutecznie to masa toksyn przeniknie do płodu. Ponadto ani nerki ani wątroba czy inne narządy wewnętrzne nie są w stanie pracować w 100% ponieważ przechodzą poszczególne fazy rozwoju embrionalnego. Nawet po urodzeniu muszą się powiem kolokwialnie: rozkręcać.
Salmonella jest groźna do organizmu w którym nagromadziło się mnóstwo złogów. Dotyczy to narządów wewnętrznych, płynu śródtkankowego, mezenchymy oraz komórek całego ciała. Jasne więc, że i 5 letnie dzieci mają różny stan wewnętrzny organizmu. Stąd niektóre nie chorują wcale na infekcje a inne notorycznie. Ja np. potrafię spożyć ponad 1000 jaj na surowo rocznie nie przejmując się salmonellą i nigdy jej nie miałem. Chyba, że za taką infekcję przyjąć drobne kilkugodzinne incydenty pokarmowe i to stosunkowo rzadkie.
Ostatecznie obecność Jędrka ma swoje plusy, bo mnie skłoniła do poszukiwania informacji i dowiedzenia się paru rzeczy na temat wzmiankowanej katalazy. I jak się okazało, słusznie stwierdził, że enzym ten (odpowiedzialny za rozkład nadtlenku wodoru do wody i tlenu) jest obecny u wszystkich eukariontów (a dokładniej we wszystkich komórkach, przy czym w większej ilości np w wątrobie), spadek jego poziomu powoduje siwienie włosów, ale wnioski wyciągnęliśmy zupełnie odmienne. Jeśli dobrze rozumiem mechanizm (niech mnie jakiś biolog poprawi, jeśli coś palnę) to enzym ten, w przypadku zdrowych normalnych komórek, jest produkowany w wystarczających ilościach przez same komórki i dostarczanie go z zewnątrz w przypadku zdrowego osobnika w “sile wieku” jest zbędne. Poza tym, znalazłem też taki sobie artykuł, który stwierdza, że katalaza jako taka ma poważny problem z przenikaniem przez błony biologiczne i wymaga otoczenia liposomami. I teraz pytanie do biologa: jak zachowa się katalaza z komórki roślinnej po przejściu przez ludzki system trawienny? Bo jakoś tak kombinuję, że niekoniecznie musi być super duper bardziej przyswajalna… Disclaimer: nie jestem biologiem ani biochemikiem, więc mogę coś przekręcać, jeśli tak poprawcie pliz…
harkonnen2 :
Niezależnie od tego, co powie biolog, to nie o to chodziło. Katalaza (wg Jędrka) nie miała przechodzić przez układ trawienny, tylko działać w nim:
Jędrek :
Ogólnie smutna konstatacja, że ostatni raz z biologią jako nauką miałem do czynienia mniej więcej 17 lat temu… Rany jak ten czas leci…
No jest to o tyle smutne, że białka są zasadniczo trawione i przyswajane w postaci aminokwasów…
bart :
Zgadza się o tyle, że marchew jest rośliną dwuletnią, podobnie jak np buraki czy seler. W pierwszym roku inwestuje z korzeń. W następnym roku wykształca kwiatostan i nasiona czerpiąc ze zgromadzonych w korzeniu zapasów. Nie nadaje się do jedzenia, korzeń drewnieje i smakuje obrzydliwie (wiem, bo sprawdzałem).
Eh, te miastowe…
@ starosta melsztyński:
PS. W trzecim roku nic już z marchewki nie wyrośnie, żeby była jasność. Marchew po wydaniu nasion O B U M I E R A. I nic jej nie wskrzesi.
Eh, te miastowe…
starosta melsztyński :
Pędzlak i kropidlak wyrosną zawsze.
“Chrystus wskrzeszający marchew”, prawdopodobnie z pracowni Franza Halsa.
PS. Cały wykład Jędrka o enzymach można o kant dupy potłuc. Enzym enzymowi nierówny, a to, że niby własne enzymy żywego pokarmu zastępują nasze enzymy trawienne to brednia, o której wiedzą coś osoby, których organizmy nie wytwarzają laktazy, enzymu pozwalającego strawić cukier laktozę zawarty w mleku. Mleko, choćby ciepłe i prosto od krowy samo się nie strawi.
Gammon No.82 :
No!
starosta melsztyński :
A dlaczego nie wytwarzają laktazy? No? No? Bo są zatruci toksynami przez ich wewnętrznie nieczyste matki z rozwalonymi wątrobami, po których je odziedziczyli i nie jedzą surowych warzyw i owoców, w których NA PEWNO jest ta laktaza i to w takiej ilości, że hoho!
A z ciekawostek: Janusz Palikot okazuje się przeciwnikiem GMO
harkonnen2 :
I energetyki jądrowej, i szczepionek.
Lewica, ale njuejdżowa.
janekr :
Nie wiem, jak on osobiście, ale Ruch Palikota najwyraźniej nie:
http://sejmometr.pl/wystapienie/15328
Fascynujący komentarz tam powstał:
Nie widze niczego anty-naukowego w atakowaniu Monsanto za praktyki monopolistyczne.
Niech sobie atakuje. Tylko mógłby trochę się zorientować w temacie i zwrócić uwagę, na ten przykład, że istnieją metody zapobiegania przed zapylaniem przez wiatr i ptaszki (i co za tym idzie minimalizowania prawdopodobieństwa, że Monsanto przyjdą i nocą kolbami w drzwi załomocą). Also, widział ktoś kiedyś te dramatyczne i straszne umowy licencyjne Monsanto? Jakiś skan może? Also, co jest takiego złego, w obronie własnej inwestycji przed praktykami typu “a zostawie se, to nie będę musiał później płacić”?
harkonnen2 :
Kłamiesz! Picie mleka jest nienaturalne, a mleko to zabójca gorszy niż szczepionki!
http://www.faceci.com.pl/r_mleko.html
http://www.e-medycyna.org/nie-pij-mleka/
Prawdziwy mężczyzna nie pije mleka. Prawdziwy mężczyzna żuje gruczoły mleczne wydarte zębami z wymion.
harkonnen2 :
Prawdziwy mężczyzna całkowicie pomija etap krowy i je trawę.
Meeijn :
Kładzie się na glebie i fotosyntezuje.
Tarhim :
Żywi się energią z wewnętrznej fuzji wodoru.
harkonnen2 :
Jakie metody, z jakim wplywem na srodowisko.
Kiedys bylo tak, zeby byly sobie panstwowe instytuty w Skierniewicach i prowadzily badania nad nowymi odmianami owocow i warzyw, ktorych wyniki byly dostepne dla polskich rolnikow bez “kolbami w drzwi zalomoca”. No ale to byl socjalizm, a my nienawidzimy socjalizmu. Musi byc kapitalistyczny monopol.
http://www.doeblers.com/08/2010%20Monsanto%20Technology%20Stewardship%20Agreement%20-%20Downloadable%20version.pdf
A tam takie wpisy jak:
“To accept and continue the obligations of this Monsanto Technology/
Stewardship Agreement on any new land purchased or leased by Grower that
has Seed planted on it by a previous owner or possessor of the land; and
to notify in writing purchasers or lessees of land owned by Grower that has
Seed planted on it that the Monsanto Technology is subject to this Monsanto
Technology/Stewardship Agreement and they must have or obtain their own
Monsanto Technology/Stewardship Agreement.”
Nie ma zadnego terminu kiedy ten wymog wygasa, wiec jak raz zasiejesz nasionka od Monsanto, trzymaja Cie za jaja do konca swiata i jeden dzien dluzej. Nie mozesz de facto sprzedac ziemi bez ich zgody.
No wlasnie, co jest zlego w monopolu? #discuss
(Hint: w jakim stopniu Monsanto korzysta z wynikow badan przeprowadzonych za pieniadze podatnika?)
@Umowa Monsanto.
Nie wiem jak to w praktyce wygląda, ale jak dla mnie to to wygląda na sprawę dla organów zajmujących się praktykami monopolistycznymi.
ramone.alcin :
No ale co to niby znaczy, że jak Monsanto zacznie sprzedawać swoje GMO, to automatycznie wyzdychają państwowe instytuty badawcze?
Powtarzam, praktyki monopolistyczne należy tłuc po łbie.
ramone.alcin :
Na przykład strefy buforowe, albo sadzenie żywopłotów. Kilka metod jest wymienionych w zaleceniach KE: http://piorin.gov.pl/cms/upload/zalecenia_komisji.pdf
ramone.alcin :
No nie, zaraz, ale ta interpretacja to mniej więcej podobna do tego, co antyszczepionkowcy wyrabiają ostatnio z nowelizacją ustawy o chorobach zakaźnych. Przecież tam jest po prawniczemu napisane, że jeśli przejmujesz ziemię z nasionami GM, to przejmujesz także zobowiązania umowy z Monsanto i że jak sprzedajesz ziemię z nasionami GM, to musisz poinformować nabywcę, że wraz z ziemią przejmuje licencję Monsanto. To naprawdę taki bioterror?
harkonnen2 :
Przegraja z PR Monsanto, I suppose.
harkonnen2 :
OK, fair enough. Ale to wszystko kosztuje, i pewnie Monsanto za to nie placi, nie?
bart :
Nie “przejmuje”, tylko “must have or obtain their own Monsanto Technology/Stewardship Agreement.”. Rozumiesz roznice? Nabywca musi miec SWOJA licencje, a nie przejmuje TWOJA. I ten wymog nigdy nie wygasa, wiec Monsanto dostanie $$$ za kazdym razem jak w przyszlosci ten kawalek ziemi zmieni wlasciciela. Ka-ching!
ramone.alcin :
Tylko że nie: “that has Seed planted on it”. Więc umowę licencyjną musisz mieć podpisaną tylko wtedy, jeśli na ziemi rosną aktualnie rośliny GM, nie jeśli KIEDYKOLWIEK rosły, no weź.
bart :
OK. Ale ja sie zastanawiam, jak Monsanto sobie wyobraza: kupuje od kogos ziemie, sprzedawca mnie informuje “na tym hektarze rosnie owies Monsanto, musisz im zaplacic $$$ za licencje”. Na co ja mowie “a wisi mi to”. I co mi wlasciwie Monsanto moze zrobic? przeciez nie bylem nigdy strona umowy z Monsanto.
Te zapisy to jest po prostu proba wymuszenia od ludzi kasy poprzez zastraszanie ich procesami sadowymi.
No ok, tylko już zejdźmy z poziomu spiskowego, w sensie jakiejś dożywotności praw Monsanto do ziemi, na poziom niespiskowy, czyli skomplikowania praw autorskich współcześnie. Takie same hocki mają np. sadownicy kupujący sadzonki jabłonek – teoretycznie nie masz prawa rozmnażać sadzonek, tzn. jeśli chcesz mieć w sadzie sto jabłonek odmiany X, musisz od właściciela odmiany kupić sto sadzonek. W praktyce, no cóż, mam gdzieś zabookmarkowany wątek z polskiego forum sadowniczego, gdzie ktoś się skarży, że nie może nigdzie kupić sadzonek Gold Millennium (chyba), a ktoś mu odpisuje, że właściciel praw, jakiś polski sadownik, powiedział, że pierdoli, wszyscy go tylko okradają, kupują pięć i sami rozmnażają, nie będzie więcej Gold Millennium.
Mój punkt będzący: ochrona praw intelektualnych nie dotyczy wyłącznie roślin GM.
ramone.alcin :
Osiedlowe sklepiki też niby przegrywają z hipermarketami, ale mimo ich obecności od lat na rynku, ciągle jakoś ciułają. Poza tym w tym już rola państwa, żeby instytut państwowy nie padł.
ramone.alcin :
A tu musimy rozważyć, jak traktujemy rolnika. Bo możemy potraktować go jak każdego innego producenta, wtedy postawienie strefy buforowej jest inwestycją, którą ma nam spłacić zwiększony zysk z upraw gmo. W sytucji naszego kraju – trudne.
harkonnen2 :
Inwestycja w co? W ochrone IP producenta nasion? Z jakiej racji ma to obchodzic koncowego uzytkownika produktu?
O ile mi wiadomo strefy mają chronić okoliczne środowisko przed “skażeniem” genetycznie modyfikowanymi pyłkami. Innymi słowy, coś jak inwestycja osoby stawiającej fabrykę tworzyw sztucznych w filtry na kominach i oczyszczanie ścieków. Trzymając się argumentacji przeciwników GMO strefy buforowe mają pośrednio służyć ochronie postronnych rolników przed zakusami demonicznego potentata-monopolisty, który ich pozwie za to, że od sąsiada przyleciały pyłki i u bogu ducha winnego człowieka pojawiło się nahle 40ha modyfikowanej przenicy MON666.
harkonnen2 :
Wait, to jednak takie ryzyko istnieje? caly czas byla mowa, ze nie :o
No tu chyba nikt nie pisał, że ryzyka nie ma. Zresztą w zaleceniach zalinkowanych jest to opisane w części 2.2. i dalszych.
Zresztą, czasem dla spokojności warto się zabezpieczyć nawet jeśli to ryzyko jest nieznaczne. Jak z tiomersalem.
i wydłubane z blogrolki: http://gmo.blog.polityka.pl/2012/07/05/kto-jest-agentem-monsanto/
Żakowski dziś rano rozmawiał w TokFM z panią ze STOP NOP na temat nowej ustawy sanitarnej i… dał się przekonać.
Pała teraz świętym oburzeniem na to, że nie STOP NOP nie zostało skonsultowane społecznie i że “Państwowa Inspekcja Sanitarna będzie mogła sobie pozwolić na wszystko”
ramone.alcin :
A ja sie zastanawiam, jak bank sobie wyobraza: kupuje od kogos ziemie, sprzedawca mnie informuje “ten hektar jest obciążony, musisz im zaplacic $$$ ostatniej raty”. Na co ja mowie “a wisi mi to”. I co mi wlasciwie bank moze zrobic? przeciez nie bylem nigdy strona umowy z bankiem.
Te zapisy to jest po prostu proba wymuszenia od ludzi kasy poprzez zastraszanie ich procesami sadowymi.
PS
Palikot (wyżej zalinkowany) pierdzieli głupoty, że wiaterek przywieje rolnikowi GMO-ziarenko i on staje się stroną umowy (czy jak tam te brednie należałoby odczytać).
A to nie jest tak, że po prostu nie wolno sprzedać takiej ziemi komuś, kto nie ma licencji? Na przykład jak nie masz pozwolenia na broń, to nie możesz jej kupić od kolegi. Wtedy we wspomnianej sytuacji bank/producent ściąga kary z rolnika, który sprzedał ci obciążone hektary.
Ale ja nie mam o tym pojęcia i tylko spekuluję. Bo jeśli karany miałby być kupujący (który żadnej umowy nie zawierał), to istotnie brzmi to kuriozalnie.
invinoveritas :
Sorry, ale porównanie jest głupie. To jest naiwne wyobrażenie, że bank dając kredyt ma jakąś umowę z tobą i tyle. Bank ma hipotekę wpisaną do księgi wieczystej, co gwarantuje mu pewne prawa, np. pierwszenstwo zakupu. itd.
TL;DR: guglnij sobie na temat “ustawa o księgach wieczystych i hipotekach”
Patso :
To wtedy byloby to wlasnie chamskie wykorzystywanie pozycji monopolisty.
login99195 :
To jest różnica ilościowa a nie jakościowa. Chodziło mi o to, że czymś normalnym jest przejmowania czyichś zobowiązań. Jak już tak nie odpowiada ci hipoteka, to podstaw sobie obciążenie nieruchomości np. najmem (nie wpisywanym do niej).
invinoveritas :
Ale to nigdy nie jest cos milego. Jezeli monopolista zmusza klientow do niemilych rzeczy zeby sobie ulatwic zycie, to by default jest to temat dla odpowiedniego urzedu panstwowego.
invinoveritas :
Nie. To jest różnica jakościowa. Porównałeś umowy z Monsanto do hipoteki na grunt. To drugie jest regulowane specjalnym prawem (ustalonym na poziomie międzynarodowym i z kilkusetletnią tradycją), jest zapisywane w księgach wieczystych i kontrolowane urzędowo.
Dlatego nie neguję twojej tezy, tylko zwracam uwagę, że porównałeś jabłka z gruszkami.
OT: required reading dla Jaszczurow z TT-DKN:
http://cryptome.org/2012/07/gent-forum-spies.htm
artiil :
Mogę linkować – dla równowagi – http://www.nytimes.com/2012/08/01/opinion/more-treatment-more-mistakes.html? W zasadzie What’s the harm – z całym szacunkiem dla idei – jest tak debilną stroną, że nie wartą komentarza, ale zapędy tych, którzy już chcą się modlić do lekarzy warto studzić takimi tekstami.
Sanjay Gupta z Grady Memorial Hospital pisze w tym artykule, że według danych z 1999 roku opracowanych przez Institute of Medicine aż 98 tys. Amerykanów umierało wtedy rocznie w wyniku błędów medycznych.
Dzisiaj te liczby są trudne do określenia, bo różne stany mają różne metody raportowania . Jednak ostrożne szacunki mówią o 200 tys. zabitych rocznie w skutek błędów lekarskich.
Jestem pewien, że to niemożliwe i Bart udowodni nam, że te dane są z palca wyssane, zapewne chodzi o 2 tysiące osób, ale raczej tylko o dwieście. Cała reszta ma się świetnie i zdrowieje w try miga pod opieką lekarzy (a doktor Gupta musi być nawiedzony).
Wprawdzie autor pisze, że liczba ofiar medycyny rośnie; każda nowa procedura zwiększa możliwość popełnienia błędu. Ale to też nie może być prawda, ponieważ każda nowa procedura na pewno jest przetestowana wzdłuż i wszerz, nie ma takiej możliwości, aby została dopuszczona do stosowania zanim nie będzie pewności, że jest bezpieczna w stu procentach.
Także jeśli potrzebujesz zdrowia, wal jak w dym do lekarza, to najlepsze, co możesz zrobić – Bart gwarantuje ci, że jesteś bezpieczny. Może nie da ci gwarancji na piśmie, ale z radością bierze moralną odpowiedzialność za skutki twojego leczenia, bowiem jest święcie przekonany o tym, iż będą wyłącznie pozytywne. (O jak pięknie, optymistycznie się zrobiło). What’s the harm? że zacytuję klasyka.
@ Obserwator
Stany to nie Polska. Tam liczba niepotrzebnych zabiegów diagnostycznych sięga niebios, więc liczba zgonów czy różnego typu uszkodzeń ciała jest proporcjonalnie większa. Więc nie bój żaby – dzięki NFZetowskiej filozofii “im mniej zabiegów tym lepiej” są większe szanse na śmierć z powodu nieleczonej choroby niż z powodu zabiegu czy błędu lekarza. Rozróżniaj te dwa ostatnie pojęcia – zejście u chirurga szczękowego wcale nie musi być spowodowane czyimkolwiek błędem.
Obserwator :
Bart ci raczej wskaże liczby, które dopełnią kontekstu. Otóż w amerykańskich szpitalach rocznie dokonuje się 48 milionów zabiegów i operacji, do tego dochodzi 110 milionów wizyt w szpitalach (bez nocowania) i 124 miliony interwencji na ostrych dyżurach. Samych usunięć wyrostka wykonuje się 250 tysięcy.
O. Teraz twoje smętne pierdololo o 200 tysiącach ofiar medycyny nie wisi w próżni. A jak tam zielarze? Ile istnień uratowali w zeszłym roku?
Obserwator :
Popytaj po rodzinie, znajomych. Kiedyś po prostu ludzi w pewnym wieku lub z pewnymi chorobami nie operowano i już. Ryzyko za duże. Teraz wszczepia się im stawy biodrowe, zespala kości itd. zamiast skazać ich na dokończenie żywota w łóżku i śmierć na zapalenie płuc. W dodatku to ostatnie nie psuło wtedy statystyk błędów lekarskich.
Obserwator :
Jakbyś uważnie czytał tego bloga i komentarze, zwróciłbyś uwagę na fakt wielokrotnie podkreślany, że nie istnieje jakakolwiek stuprocentowo bezpieczna procedura medyczna. Rzecz polega na tym, żeby RYZYKO było na akceptowalnym poziomie. Oczywiście dla altmedowców jakikolwiek poziom bezpieczeństwa poniżej 100% jest nieakceptowalny, prawda?
Not a fun fact: tak, wypadki się zdarzają. I są w przypadku ich wystąpienia przewidziane odpowiednie procedury ratunkowe. Jest okazja na anecdatę z dzisiejszej chemii mojej żony. Nieudanej, bowiem zdarzył się wypadek o prawdopodobieństwie wystąpienia 2%. Ponieważ zareagowano natychmiast i we właściwy sposób, ryzyko uszkodzenia ciała wynosi w obecnej chwili około zera, w innym razie byłyby już widoczne objawy. Czy chemioterapia będzie kontynuowana? Tak, w poniedziałek. Czy ta sytuacja może się powtórzyć? Tak, ale jej prawdopodobieństwo jest akceptowalnie niskie.
@ vauban:
Twojej żonie życzę powodzenia w leczeniu, ponieważ skoro terapia jest już wybrana, byłbym świnią wchodząc w dyskusję na temat chemioterapii. Pozdrawiam.
@ bart:
bart :
Posikałem się z wrażenia. Szkoda że Bart nie wskazał nam, ile z tych zabiegów jest po prostu zbędne. A wśród nich są nawet pewne operacje na serce (okazały się nie bardziej skuteczne, niż placebo, ale szydło wyszło z worka dopiero po kilkudziesięciu latach wykonywania zabiegów)!
Po przykładowe twarde dane odsyłam do fenomenalnej książki doktora Davida Newmana “Cień Hipokratesa” (nie ma w niej nawet cienia altmedu), ewentualnie namiastka treści jest tutaj: well.blogs.nytimes.com/2009/04/02/the-ideology-of-health-care/
Co do zielarzy… Jest ich zbyt mało i nie są tak szkodliwi. A mnie interesuje wierność (lub jej brak) zaleceniu “primum non nocere”. Ale to dla Barta jest oczywiście pierdololo, ponieważ kłoci się z jego ideologią :)
Obserwator :
Uczcie się, dzieci: to jest coś, co my, obłąkane sługusy Big Pharmy, nazywamy przesunięciem chorągiewki. Dobry dyskutant mówi: w USA 200 tysięcy osób umiera rocznie w wyniku błędów lekarskich, nie, wróć, dobry dyskutant, ponieważ jest dyskutantem dobrym, mówi o “200 tys. zabitych rocznie w skutek błędów lekarskich”. Na co zły Bart odpowiada: yo, dobry dyskutancie, ale w USA przeprowadza się 50 milionów samych zabiegów i operacji rocznie, do tego mamy 100 milionów wizyt w szpitalach i drugie tyle na ostrych dyżurach. To ustawia owe 200 tysięcy ofiar medycyny w pewnym kontekście, pokazuje proporcje – medycyna ratuje życie i zdrowie, ale nie jest przecież pozbawiona ryzyka, zdarzają się błędy, umierają ludzie, którzy mogliby przeżyć. Zły Bart uważa, że pozbawianie owych 200 tysięcy tego kontekstu jest nieuczciwością, świadczącą o tym, że dobry dyskutant o neutralnym nicku Obserwator wcale nie jest taki neutralny ani dobry.
Co robi dobry dyskutant? Przesuwa chorągiewkę. Nie chodziło o to, jak niewielki procent operacji czy wizyt w szpitalach kończy się śmiercią w wyniku błędu lekarskiego. Chodziło o to, jak wiele tych operacji było tak naprawdę niepotrzebnych.
Wprost umieram z ciekawości, jaką ideologię według ciebie wyznaję. Ale się nie dowiem, bo w związku z tą uwagą:
muszę niestety poprosić cię o zaprzestanie komentowania. Wróć, gdy nauczysz się odróżniać ignorancję od podłości.