Łubu dubu
Dziesięć lat temu, wizytując z moją wkrótce byłą żoną jej prawie rodzinny Kraków, poznałem bardzo sympatycznego fanatycznego katolika. Katolik ów, na imię mu było Krzyś, mając na utrzymaniu żonę i malutkie dziecko, przejawiał podejście do tematu pracy i pieniędzy, które mnie, racjonalnie myślącemu ateiście, wydawało się ździebko dziwne. Mówił ów katolik z grubsza tak:
W Krakowie pracy nie ma, do mojej kapeli grającej chrześcijańskiego rocka to raczej dokładam, mieszkamy kątem w przykościelnej suterenie. Ale ja się nie martwię! Jak nie mam roboty, a zwykle jej nie mam, jeżdżę sobie po mieście na moim rowerku i się modlę. A kiedy zaczyna być naprawdę źle, wtedy Pan Jezus przysyła mi jakieś pieniądze przez umyślnego. Ot, choćby w zeszłym tygodniu, kiedy już gotowaliśmy obierkową, przyszedł pleban i spytał, czy go na tym moim rowerku nie zawiozę na Podgórze za pięć złotych!
Detale zmyślam, oczywiście, ale ogólna wymowa oraz tekst o Panu Jezusie przysyłającym kasę są autentyczne. Opowieść Krzysia przypomniała mi się właśnie dziś, gdy Pan Jezus (chyba on?) zesłał mi temat na notkę. Widzicie, było naprawdę źle. Jeździłem na swoim rowerku stacjonarnym i modliłem się, ale temat nie przychodził — a ten, co przyszedł, był jakiś nie taki i pisanie szło mi jak po grudzie. I kiedy w desperacji zastanawiałem się nad zapchaniem paszcz wygłodniałej publiki Referral Funem lub kontynuacją tekstu o warzywku w łydzi (draft: „Marchewka w tyłku”), na Portalu Poświęconym Fronda coś nagle głośno dupło, jebło i pociemniało.
Pierwszy sygnał o portalowych zamieszkach dotarł do mnie równo miesiąc po katastrofie smoleńskiej (coincidence?…). 10 maja pod salonowym wpisem red. Terlikowskiego o „kompromisie” aborcyjnym (widzicie? oni też ten kompromis biorą w sarkastyczny cudzysłów!) pojawiła się prośba od salonowiczki Ifigenii o „zajęcie stanowiska w sprawie zarządzania portalem Fronda”. Wuteef? Otóż kilka dni wcześniej w online’owej Rzepie ukazał się artykuł Terlikowskiego, w którym nasz stary znajomy podpisał się jako redaktor naczelny portalu Fronda.pl. A nie powinien, bo nim nie jest. Przynajmniej tak się wszystkim niezorientowanym wydawało.
Czas przedstawić dramatis personae, czyli podmioty gospodarcze biorące udział w tym zamieszaniu:
- Istniejące od 2002 r. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda, prowadzone obecnie przez Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego. Od kwietnia ma status Organizacji Pożytku Publicznego.
- Założona w 2003 r. Fronda PL Sp. z o.o., której właścicielami według Wikipedii są Michał Jeżewski i Tadeusz Grzesik.
- Nowy byt. Zarejestrowana w KRS tuż przed ostatnimi urodzinami Pana Naszego spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Portal Fronda, o której wiem tyle, co powiedziała mi wyszukiwarka KRS: jako reprezentanci wymienieni są Jeżewski i Grzesik (forumowicze Frondy twierdzą, że właściciele to Grzesik i pani Jeżewska).
Tak wygląda backend, zaś frontend to wydawnictwo „Fronda” i nasz ulubiony portal fronda.pl. Wydawnictwo wydaje kwartalnik i książki. Ponieważ kwartalnik i książki mało kto czyta, jest to zapewne działalność nie- lub niskodochodowa. Właścicielem wydawnictwa jest Fronda PL. Tu sprawa jest prosta i czytelna. Portal zaś to zupełnie inna para gumiaków.
Fronda.pl w swej dzisiejszej formule portalowo-społecznościowej powstała niecałe dwa lata temu. Wam też się wydaje, że to musiało być dawniej? To chyba kwestia ilości naprodukowanego przez nią lolkontentu — normalnemu portalowi dostarczenie takiego ładunku uciechy zajęłoby co najmniej dekadę. Przez te dwa lata fronda.pl wyrosła na najnowocześniejszy portal ciemnowieczny w kraju. To zasługa redaktora naczelnego i twórcy serwisu Piotra T. Pałki — z tego co rozumiem, portal tworzył on i jego ekipa, wyraźnie oddzieleni od spółki i stowarzyszenia. Oddzieleni przynajmniej organizacyjnie, bo finansowo i własnościowo najwyraźniej nie. Domena fronda.pl jest według WHOIS własnością spółki Fronda PL, za to właścicielem portalu jest chyba stowarzyszenie (chyba — bo, jak się okaże, powiązania są zawiłe nawet dla niektórych osób z wierchuszki całego przedsięwzięcia). Biznesplan wyglądał zaś tak: w kwietniu 2008 r. pięciu katolickich przedsiębiorców zadeklarowało utrzymywanie portalu przez dwa lata. Potem fronda.pl miała się usamodzielnić i utrzymywać z reklam, działalności e-commerce oraz przede wszystkim z datków użytkowników (o szczegółach planu można poczytać tutaj i tutaj). Tu na scenę wkracza nasz stary kumpel Maciek Gnyszka i jego FFundraising Team, z podziwu godnym uporem męczący forumowiczów Frondy o kasę na portal. Cel? Zbierać co miesiąc 30 000 zł potrzebne na utrzymanie serwisu. I prawie się im udaje — comiesięczne zbiórki oscylują wokół dwudziestu tysięcy.
Z tej opowieści wyłania się obraz sprawnej dwugłowej hydry prowadzącej portal — jeden łeb to Maciek Gnyszka, ofiarnie pracujący na odcinku biznesowym, drugi to redaktor naczelny Pałka, trzymający z dala od Frondy.pl Górnego i Terlikowskiego. Ci ostatni mają kiepską renomę w środowisku. Przy okazji poprzedniej awantury we Frondzie (kiedy odszedł Horodniczy i prawie cała redakcja, dzięki czemu mamy dziś lolkontent apokaliptyczny „44”) usłyszałem taki głos:
GG to mdła fronda międląca nieustannie aborcję i pedziów, plus wyznania nawróconych aborterek i tak w kółko macieju, do wyrzygania, walka z cywilizacją śmierci.
Horodniczy zrobił z frondy na nowo pismo posiadające jakąś zawartość intelektualną, prowokacyjne, ciekawe. Razem z GG wróci parafiańszczyzna.
Za Terlikowskim zaś, choć ma opinię świetnego medialnego fightera polemicznego, ciągnie się ekumeniczny smrodek, rzecz kompletnie nie do zaakceptowania przez konserwatywnych forumowiczów.
Tak wygląda wiatrak, w który trafia następujący ekskremencik.
30 kwietnia Piotr Pałka dostaje propozycję nie do odrzucenia. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda przekierowuje go na ważny odcinek strategiczno-administracyjny, o czym forumowicze dowiadują się 10 maja (w wyniku odkrycia przez nich podpisu pod artykułem Terlikowskiego w Rzepie oraz wywarcia nacisku na tegoż Terlikowskiego):
Dynamiczny rozwój portalu oraz poszerzanie się środowiska Frondy (tak w wymiarze realnym, jak i wirtualnym), a także zmiany społeczne, jakie nastąpiły po 10 kwietnia, [facepalm mój — BdB] skłoniły nas do zmian organizacyjnych, które mają pomóc sprostać nowym wyzwaniom stojącym przed stowarzyszeniem, portalem i całym środowiskiem.
Dlatego podjęliśmy decyzję o powierzeniu Piotrowi Pałce stanowiska dyrektora strategicznego Fronda.pl, a Tomaszowi P. Terlikowskiemu stanowiska redaktora naczelnego portalu Fronda.pl.
Celem tych zmian jest usprawnienie organizacyjne, a także szybszy i bardziej dynamiczny rozwój działalności całego środowiska. Dyrektor strategiczny ma odpowiadać za rozwój społeczności nie tylko internetowej zarówno w Polsce, jak i za granicą, rozbudowę zaplecza intelektualnego środowiska, tworzenie terenowych klubów Frondy, organizowanie seminariów i szkoleń, a także planowanie strategiczne przyszłych pól aktywności. Redaktor naczelny miałby natomiast zapewnić dalszy rozwój medialny portalu.
Ale to nie wszystko, poczekajcie! Przypuszczalnie również 10 maja z listy członków reprezentujących SKF w KRS wylatują nazwiska Grzesika i Jeżewskiego, a na ich miejsce pojawia się Terlikowski. Niezwykłym zbiegiem okoliczności Forum Frondy ma okazję śledzić tę zmianę na żywo: w odpowiedzi na link jednego forumowicza do wyszukiwarki KRS (gdzie figuruje już tandem GG/TT) drugi forumowicz pisze:
No to cosik się zmieniło we wpisach na dniach, albo i na godzinach bo ciągle na kompie mam otwartą stronę ze starym trzy-osobowym Zarządem: Górny, Jeżewski, Grzesik
Czad, co?
Mijają względnie spokojne dwa tygodnie, nadchodzi 24 maja, Czarny Poniedziałek Frondy. Po namyśle Piotr T. Pałka odrzuca propozycję awansu i odchodzi z Frondy. Wczesnym popołudniem publikuje na blogu i forum swoje pożegnanie:
Szanowni Frondowicze, Drodzy Przyjaciele,
przepraszam, że dopiero teraz odnoszę się do oświadczenia Zarządu Stowarzyszenia Kulturalnego Fronda z dnia 10 maja (które w nieco innej formie zostało mi zakomunikowane 30 kwietnia, ale czekałem na zakończenie procedury audytu. Niestety nie mogę przyjąć gratulacji z powodu awansu, bo go nie przyjmuję — nie lubię wchodzić w fikcyjne konstelacje. Jestem przekonany, że żaden awans nie powinien oznaczać faktycznej degradacji. Żaden awans nie powinien być komunikowany w trybie przypominającym raczej zwolnienie warunkowe. Informacja o tak poważnych zmianach w medium współfinansowanym przez społeczność powinna być natychmiastowa, a nie wymuszona przez tę społeczność. Niestety w tym przypadku było inaczej.
Jestem zmuszony zrezygnować z pracy dla Frondy, bo audyty bez oficjalnego odniesienia się Zarządu do wątpliwości podnoszonych przez jego odbiorców są jedynie „audytami”, awanse są tu jedynie „awansami”, a struktura organizacyjna jest niezrozumiała nawet dla członków stowarzyszenia. W takiej sytuacji nie można budować i realizować żadnej strategii.
Widzicie? Nie tylko wy nie rozumiecie, o co chodzi — sam redaktor naczelny, najwyraźniej też członek SKF, nie kuma wszystkich powiązań w Wielkiej Frądowej Rodzinie. Wspomniany audyt to echo podejrzanych historii, jakie szeptem opowiadają zasłużeni forumowicze:
Dziś pewien talibański inżynier [chodzi o Maćka Gnyszkę, przedstawiającego się na FF jako wujek inżynier – BdB] wysłał raport z przeprowadzonego audytu, który to raport dał mi do myślenia. Szczególnie ciekawie wyglądają wartości, jeśli chodzi o wypływy (dla ciekawskich: końcówka zeszłego i początek tego roku).
Składając razem tzw. niecne plotki oraz w/w raport — zbudowałem sobie obraz, który daleki jest od sielankowego pejzażu.
To forumowicz Socrat. Nasz stary ulubieniec Tomek Torquemada również sugeruje jakieś nieprawidłowości, które — kiedy się wydały — zostały wyrównane: jego ciekawe wypowiedzi znajdziecie tu i tu, ale polecam lekturę całego wątku, szczególnie dwóch pytań w nim zadanych:
Pytanie jontszonce numer jeden.
Prawda to, że pieniądze zbierane na portal przelewane były na konta osób nie związanych z portalem?Pytanie jontszonce numer dwa.
Prawda to, że gdy sprawa się rypła, osoba nie związana z portalem zapragnęła być z portalem związana w związku spożywczym ktoś musiał jej ustąpić miejsca?
Dość ciekawie (choć niechlujnie) wypowiada się forumowiczka (chyba — u dzieci Frondy ciężko rozpoznać płeć) Alien Life Form:
wyjasnie w telegraficznym skrocie przebieg zdarzen, ale prosze nie pytajcie mnie o konkretne daty bo mi sie nie chce sprawdzac;
na jesieni 2009 albo wczesniej rozwinal sie konflikt poniedzy wlascicielem wydawnictwa Fronda a zarzadem Stowarzyszenia
czyli pomiedzy Jezewskim a GG i TT;pod koniec 2009 odplynelo troche pieniedzy (powiedzmy dwie dekady) z konta portalu na rzecz zarzadu Stowarzysznia;
w tym samym czasie miano zalozyc spolke “portal fronda” zeby odciac wlasciela pakietu kontrolnego wydawnictwa od portalu, zamiast odciac okazalo sie ze wlascicielem spolki “portal” jest wlasciciel wydawnictwa;
przy czym caly czas portalem o domenie fronda.pl niby zawiaduje Stowarzyszenie;
czym wlasciwie zajmuje sie spolka z o.o. “portal fronda” do dzisiaj nikomu nie wyjasniono;przez pierwszy kwartal 2010 nadzorujacy portal czyli zespol pod kierwonictwem PTP malo kontaktuje sie albo nie za cieplo kontaktuje sie z zarzadem Stowarzyszenia Fronda bo nie jasnione zostaly sprawy przeplywow pieniedzy, zwlaszcza ze przynajmniej portal i stowarzyszenie obsluguje ta sama firma ksiegowa;
gdzies na przelomie kwartalow I i II panowie ze stowarzyszenia i portalu wyjasniaja sobie sprawy finansowe;
nie ma wogoel mowy ze istnieje od grudnia 2009 jakas spolka nalezaca do wydawcy niby skloconego z stowarzyszeniem;w kwietniu jak wiadomo zarzad stowarzyszenia podejmuje decyzje personalne, a dokladnie 30 marca na spotkaniu z ludzmi z portalu podczas ktorego mialy byc omawiane inne sprawy a nie zmiany personalne;
tyle
nie wiemy jaka decyzje podjal PTP – czy przyjal stanowisko dyrektora zarzadzajacego czy nie;
nie wiemy czy firma Gnyszki dalej wpiera portal i pracuje w celu pozyskania fundusy na dzialanie portalu;dochodza sluchy ze GG ma przeorganizowac portal
i tyle
reszta to piana
Na marginesie: Maciek Gnyszka najwyraźniej odchodzi razem z Pałką. Niestety, jego blogasek „Co powie Gnyszka” aktualnie milczy; być może Maciek nie może znaleźć odpowiedniego cytatu z Josemarii Escrivy na tę okazję.
Wróćmy do pożegnania Pałki. Parę godzin później wszyskie jego kopie znikają z portalu, o czym Pałka z goryczą informuje na Facebooku, zwanym we frondziarskiej nowomowie Pejsbukiem (jakiś czas później jego wpisy powracają na Frondę, widocznie nowa ekipa zrozumiała, że przesadziła z cenzurą). Z Internetu znika też Forum Frondy. Jest to przerwa techniczna, potrzebna na pozbawienie przywilejów obecnych adminów (zwykłych i tzw. społecznych). Nowym administratorem zostaje niejaka Marysia, nazywająca siebie w Facebookowym profilu Partyzantem Prawdy, prowadzącym „KRUCJATĘ MODLITWY ZA OSOBY ZAGROŻONE PRZEZ OKULTYZM, SEKTY I TOKSYCZNE PRAKTYKI NEW AGE”. Po uruchomieniu forum Marysia na początek ponoć daje bana samej sobie, a później nie może zalogować się do konta administracyjnego, bo „jedną literkę wielka pisałam jako małą i miało prawo nie działać”. Wieczorem Tomasz Terlikowski publikuje na swoim blogu wpis, w którym nic nie wyjaśnia, za to skarży się, jak źle został potraktowany przez wszystkich z wyjątkiem Grześka Górnego. Tak kończy się poniedziałek.
Wtorek to na Forum Frondy dzień pożegnań i umawiania się w nowych miejscach.
I to chyba cała historia — choć im więcej czytam, tym bardziej widzę, jak wiele jeszcze kryje się pod powierzchnią. Co się stało? Panie, a skąd ja mam wiedzieć?! Mogę się jedynie domyślać i zgadywać. Zgaduję więc, że SKF chciał zacieśnić więzy finansowe z portalem, a droga do owego zacieśnienia musiała wieść przez zwolnienie związanego ze spółką Fronda PL redaktora naczelnego i przetasowania w składzie zarządu samego Stowarzyszenia. Z dokumentów KRS i oficjalnych oświadczeń wynika, że w tym momencie duet Górny-Terlikowski i reprezentowane przez nich stowarzyszenie ma pełną władzę nad portalem. Jedyny haczyk to domena pozostająca własnością spółki Fronda PL, ale wpis w WHOIS nie przesądza sprawy. Może np. właściciele spółki mają kod authinfo, ale jedną literkę wielka pisały jako małą i nie zadziałało.
Na koniec drobna refleksja. Miałem okazję poznać osobiście niewielu publicystów prawicowych, ale ci, których poznałem, jeździli zdezelowanymi sztruclami i prosili żonę o pieniądze na jedną puszkę piwa. Nie piszę tego z pogardą, lecz z podziwem: ci ludzie chcą żyć z idei, która, powiedzmy, trawi ich dusze apokaliptycznym ogniem. Nie pójdą na etat jak żona, bo będą mieć mniej czasu na Sprawę. Jeśli walka o Sprawę nie przynosi kasy, trudno, będą biedować. Ich marzenie to sytuacja, w której wydawane przez nich ideowe czasopismo czy prowadzony przez nich portal poświęcony przyniesie dochodzik niewielki, ale wystarczający na zaspokojenie potrzeb bytowych swoich, kolegi, dwóch kolegów kolegi i niewielkiego zespołu redakcyjnego (zaspokoić na długie lata, ma się rozumieć, z dodatkowym uwzględnieniem wielodzietności ideowców). I kiedy już prawie osiągają to marzenie, kiedy pojawia się realna kasa, wtedy z naszymi ideowcami dzieje się czasem to, co z normalnymi ludźmi w układach biznesowych: na momencik wychodzą z nich wilki, następuje krótki pierdolnik o zdobycz, po czym jedna grupka zostaje z pogryzionym ochłapem, a druga odchodzi zakładać kolejne ideowe pisemko na rozruchu czy portal z widokami na przyszłość. I tak się to kręci.
inz.mruwnica :
No więc ta nazwa jest zarezerwowana dla tych pojazdów, które nie potrzebują szyn. Na Śląsku takich nigdy nie było, czy co?
@ jaś skoczowski:
Aż sobie dzięki Tobie zrobiłem małą powtórkę z metodologii pt. Dlaczego Konfirmacja Może Ssać, także nie ma tego złego etc.
wo :
On nie jest ze Śląska.
Zombie Guy :
Milsze rzeczy rzadko słyszę.
jaś skoczowski :
Z Krakowa? Przepraszam, co za pomyłka. Za to wiemy już, że Quasi jest z Warszawy i ma neta z Astercity, zapostował anonimowo na Doskonaleszarym.
wo :
Inżyniera już nawet widziano. Humpffff.
jaś skoczowski :
Podobno, ale jeszcze nie znalazł się taki, co by to potwierdził.
Ja po cichu czekam na sytuację, kiedy ktoś z okolic ttdknu skamingałtuje się jako student Mruwnicy. Konsternacja!
wo :
Nie mogę się z tym zgodzić. Oczywiście, wszyscy gracze brydżowi na odpowiednim poziomie mają świetną pamięć do tego, co kto kiedy zalicytował, a co kto kiedy rzucił; można to porównać do dobrego szachisty, który po odejściu od stołu jest w stanie bez zastanowienia odtworzyć pozycję wszystkich kilkudziesięciu figur na planszy 8×8, a do tego jeszcze sporo ostatnich ruchów. Nie oznacza to jednak, że tego rodzaju pamięć wystarcza do wymiatania w szachy, implikacja jest jedynie w jedną stronę.
Podobnie jest z brydżem (mimo iż porównanie nie może być pełne, gdyż brydż to gra z niepełną informacją) – oprócz tego, by pamiętać, co się już działo, potrzebna jest umiejętność szybkiej dedukcji, co mogło oznaczać rzucenie takiej a nie innej karty przez przeciwnika lub partnera, przeanalizowanie tego w kontekście licytacji i pozostałej części gry, a na tej podstawie wydedukowanie strategii przeciwnika i/lub (częściowo) zawartości jego ręki (tej, która jeszcze nie padła). Widziałem w życiu parę książek o brydżu i naprawdę ta gra wymaga dość zaawansowanego myślenia.
Dość wspomnieć, że wśród brydżystów popularne są tzw. quizy brydżowe, czyli układy ręka + dziadek dla rozgrywających, plus informacje o licytacji i początkowym kawałku rozgrywki. Na tej podstawie należy wydedukować, jak dalej należy grać. W tym wypadku pamięć ma zerowe znaczenie, gdyż wszystko jest podane na tacy. A jednak po umiejętności analizy takich quizów można rozpoznać poziom gracza.
Ja to bardziej widzę jako kolejne potwierdzenie tezy, że inteligencja nie jest wielkością jednowymiarową. JKM może być więc superinteligentny w kontekście tych obszarów dedukcji, które są adekwatne w brydżu, a jednocześnie zupełnie nie pojmować tych pozostałych. Nie chcę się tu rozwodzić, gdyż moją interpretację różnicy podałem już w ostatnim poście.
bart :
Wstęp też jest dobry – “ta po prawej ma to coś!”. To coś = przeróbkę w Photoshopie.
O, przepraszam. Miało być: ‘to “COŚ” !!!’ – zapomniałem o potrojeniu wykrzyknika i spacji przed owym potrójnym blokiem.
Mnie coś jeszcze świta, jak trolejbusy kursowały w Wawie z pętli na Mokotowie na dzisiejsze Kabaty. Ale to dawno było.
fan-terlika :
No ale to ktoś musiałby najpierw widzieć prawdziwego Mruwnicę. To się prawdopodobnie jeszcze nikomu nie udało.
Tak naprawdę jaka jest pewność, że ktoś widział mnie? Ja mam np. poważne obawy, że Barts którego podobno ja spotkałem – nie był tym Bartsem, którego spotkałem poprzednio.
Mam pomysł na nową teorię spiskową (skoro już odchodzą takie odloty, jak El Ohido Siluro…) – prezydent tak naprawdę żyje! Rosjanie szybko porwali go po rzekomym wypadku (ale przed wybuchem bomby) i podstawili ciało przygotowanego wcześniej sobowtóra. Obecnie prezydent jest torturowany w rosyjskich tajnych Łagrach, gdzie wydobywa się z niego przemocą polskie tajemnice państwowe.
Nadaję się na salonowego pojeba? :D
M :
Mnie się wydaje, że chodzi o tych studentów (najczęściej studentów-mężczyzn, zresztą), którym nie wyrosły jeszcze te płaty czołowe w mózgu, co się zajmują socjalizacją, zdolnością przewidywania własnych [nosiciela płatów] działań itp. Ewentualnie chodzi o niedorozwój neuronów lustrzanych.
Diss claimer: mnie samemu w/w płaty, jak oceniam przez introspekcję, zaczęły wyrastać dopiero ok. czterdziestki. Dlatego jako dla studenta bleblanie JKM było dla mnie też, nie powiem, poniekąd atrakcyjne.
Uwaga / hipoteza ogólniejsza (może być z dupy, ale co tam): wydaje mi się, że zauważyłem wspólną cechę JKM-istów, salonistów24, prawych Polaków itp. – a mianowicie brak wglądu, że “oni to my”. Tzn. przeświadczenie, że są jacyś “oni” (eurosocjaliści, bezbożnicy, ubekistańczycy, judejczykowie itp.), którzy gnębią “nas”, a nieszczęśni “my” żyjemy ZOMG POD OKUPACJĄ !!! I tu następuje ten moment być może z dupy: osoba z w miarę normalnie wyrośniętymi w/w płatami ewentualnie neuronami lustrzanymi skuma, że nie ma żadnych “onych” (innych niż “my”).
@http://en.wikipedia.org/wiki/Tram
Ciekawe, że akurat linki do polskich tramwajów są spieprzone.
m_gol :
Twoja stara jest nowa! Że pod Smoleńskiem Ruscy rozbili zdalnie sterowany pusty duplikat a prawdziwego tupolewa zmeaconingowali gdzieś na Syberię, to było w pierwszych dniach na Psychiatryku. Teoria “dwóch samolotów” podoba mi się nawet bardziej od “zero samolotów” 11 września.
Blackops :
Do dzisiejszego Piaseczna! I naprawdę to nie było tak bardzo dawno temu. Czyżbyś należał do tej nowej fali Warszawiaków, którzy nie wiedzą, jakie miejsce określamy “dworcem południowym”? To niezły test na wykrywanie przyjezdnych, swoją drogą.
eli.wurman :
W sensie, że pierwszy miał zielony ogon z kolcami, za to ten drugi zdecydowanie więcej łusek?
EDIT:
wo :
Pamiętam, jakie autentyczne zdumione zachwyty (zmieszane z zazdrością?) budziło w Chicago wyznanie, że w Warszawie funkcjonuje jeszcze jedna linia trolejbusowa.
wo :
A po co ktokolwiek miałby chcieć wykrywać przyjezdnych?
czescjacek :
Można ich np. szantażować zdemaskowaniem, że nie są Tró, uzyskując w zamian rozmaite korzyści majątkowe i niemajątkowe.
Blackops :
Po pierwsze nie na Kabaty, tylko Puławską aż do samego Piaseczna. Po drugie wcale nie tak dawno – to była druga fala trolejbusów w Warszawie. Pierwsza fala (to faktycznie było DAWNO) kursowała w śródmieściu i ja takim pojazdem jeździłem z placu Konstytucji na Rozbrat.
Trolejbusy miały wtedy numery powyżej 50, stąd ówczesny idiom “wiek trolejbusowy”, a poza tym kosztowały 60 groszy, podczas gdy tramwaj tylko 50 groszy, a autobus całe 80 gr.
eli.wurman :
Nie jestem całkiem pewien, ale go chyba we środę widziałem.
janekr :
I komu to, panie, przeszkadzało?
czescjacek :
Żeby napiętnować, że nie płacą podatków, zwiększają korki i robią tłok w pociągach. A, zwiększają zaludnienie w Warszawie, tworzą presję na urbanizację i w ten sposób GINIE CHARAKTER WARSZAWY. Or something.
wo :
Ale w kanonicznej wersji tej teorii cała heca z drugim samolotem miała być chyba po to, żeby mieć pewność, że prezydent (albo Skrzypek, sprawdzić czy nie ma combo) zginie. Jak wiadomo, katastrofy lotnicze są niepewne.
I jeszcze w kwestii korwinizmu, bo mam dowody anegdotyczne. Ja nie znam nikogo, kto przeżyłby ukąszenie korwinowskie na studiach, znam za to całkiem dużo osób, które właśnie na studiach wyleczyły się z konliberalnych złudzeń.
asmoeth :
We wczesnych latach osiemdziesiątych widziałem ulotkę, która prawdopodobnie miała charakter trollingu konwencjonalnego. Nie pamiętam całości, ale szło mniej więcej tak:
Cholera, a może to było serio?
asmoeth :
Dopisz do listy mnie. #wstydliwewyznania
zer00 :
Mnie się tak nie wydaje, z uwagi na to, że wśród znajomych z grupy, którą wymieniłeś poparcie dla tego typu poglądów jest prawie zerowe. Za to wszystkich korwinistów, których znam, raczej łączy to, że są to inteligentni idealiści ze skłonnościami do fantazjowania, poza tym bardzo towarzyskie osoby nie mające żadnych problemów z rozumieniem ludzi. Nie wyciągałbym więc z tego takich wniosków.
Gammon No.82 :
Obstawiam, że na serio. Tylko teraz czasy się zmieniły i “wsiory” odbierają miejsca parkingowe i stoliki w knajpach.
bart :
O kurde. Chciałem napisać notkę parodiującą te teorie spiskowe, ale dobrze, że tego nie zrobiłem. Ten El Ohido jest lepszy od każdej parodii. Cytatów takich jak “w świetle dowiedzionych możliwości reżimu w manipulowaniu czasem” albo “Zgodnie z zasadą kompleksowego oddziaływania na obiekt poddawany oddziaływaniu” powinno się uczy w szkole.
Najpiękniejszą perełką jest ostatnie zdanie dopisane na czerwono
A ja, głupi, myślałem, że zrozumiałem paranoję:
http://otherland.blox.pl/2010/05/Stanowczo-stawiam-pytania.html
Nachasz :
Phi, też mi coś. Przecież przez długi czas mruwnica miał swój portret jako avatara
Also: SMOLEŃSK POLSKIM ROSWELL
czescjacek :
Celem sprawdzenia, czy zasługują na prokreację, czy należy pilnować czystości warszawskich genów – ofkors.
login99195 :
Więc ja jako papertard nie wiem jak się robi graficzne portreciki, jakie wszyscy mają na blipie.
M :
Bo w tak zwanym normalnym kraju ludzie tego typu (o identycznej kontrukcji psychicznej i statusie wiekowo-społecznym) najczęściej są właśnie lewakami w klasycznym znaczeniu tego słowa. Czyli są zwolennikami maoizmu albo anarchizmu i z dokładnie tym samym korwinowskim żarem głęboko wierzą w coś równie absurdalnego jak korwiniści, odrzucając główny nurt społeczeństwa.
Z tego się wyrasta – że odwołam się do metafory popularniejszej chyba na sf-f niż w #ttdkn? – gdy człowiek sobie uświadamia, że wszechświat nie jest idealnie sferyczny.
login99195 :
Ja ciągle upajam się jego stenogramem z wiadomego filmiku nakręconego komórką na miejscu katastrofy. Tego, gdzie mamy kopnięcie stewardessy i inne fantastyczne szczegóły, których nie da się wychwycić, jak ktoś ma kartę dźwiękową zintegrowaną z płytą. W niektórych miejscach ten stenogram zresztą lata jako podkładka pod argument: “Jak to jest możliwe, że ten stenogram z czarnej skrzynki ma tyle luk, skoro polski dziennikarz obywatelski znalazł tyle szczegółów na nagraniu z komórki?! Ruskie kłamiom!!!”.
wo :
No więc ja się chciałem zapytać, skąd się bierze takie awatarki, jak ma np. ^migluelm75 albo kiedyś ^astragalizo, ale się wstydziłem. No, ale skoro teraz pyta dziennikarz Gazety Wyborczej, to już czuję się rozgrzeszony.
m_gol :
E… na “Elvis żyje” wpadłem jeszcze przed pogrzebem i dlatego, że było to wtedy uznałem za niesmaczne publikowanie i tylko enigmatycznie zaznaczyłem, że “jest jeszcze jedna oczywista teoria”.
wo :
I bardzo dobrze, że nie wiesz, bo nie potrzebujesz tej wiedzy, bo to ohydztwo i wszystkie wyglądają tak samo. Awatary się bierze i się rysuje.
fan-terlika :
Eee… musiału by mnie najpierw zidentyfikować jako mruwnicę na zajęciach. Marne szanse.
Nachasz :
W środę nie wyściubiałem nosa poza moje osiedle, więc jeśli na mieście, to nie.
wo :
Fuuuuuj! Takiej prostej rzeczy nie wiesz? To się robi tak: iPhone => App Store => Search => “Avatar Creator 2”
asmoeth :
Mnie najbardziej wkurza ^claygirl. Rozkładam w buwie laptopa i na blipie mi wyskakuje “OMG, siedzę obok ^wo”. Rozglądam się i szukam dziewczyny przypominającej jej gravatara – ale jakoś nie widzę. A potem w redakcji, “OMG, przyszłam na Czerską i od razu wpadam na ^wo”. Creepy or what?
inz.mruwnica :
Właśnie dlatego mi się nawet nie chciało guglać – poczułem, że to jak z giełdą, jeśli nawet ktoś taki jak ja pomyśli, że może warto kupić, to znaczy, że czas sprzedawać.
inz.mruwnica :
I don’t even… W Sandomierzu. Gość wrednie do ciebie podobny. #w-ttdkn-każdy-ma-swojego-Doppelgängera
wo :
Czas najwyższy na Fejsa ^^J
wo :
Mnie niedawno spytala skad znam ttdkn, skoro nie blipuje.
Nachasz :
OJ, ja to nawet kilku. Od jednego dzieliły mnie nawet tylko dwa hand-shake’i. Dla pełnego wrażenia musiałem tylko założyć takie głupie okulary (trochę w stylu Huntera Thompsona), które tamten gość nosił. Jeden mój sobowtór wystąpił nawet w pewnym bardzo znanym filmie.
wo :
Akurat ona ma manię wrzucania swoich fot robionych komórką przed lustrem, co jest trochę #katedra-żenetyki. Nawet taguje to specjalnym tagiem… facepalm…
Slotna :
LOLWUT?
Nachasz :
No. Troche mnie zatkalo. Ale zorientowalam sie, ze tez mam manie wrzucania swoich fot i teraz sie wstydze…
m_gol :
No ba, nawet podstawy masz:
http://przewodnik.onet.pl/1197,1660,1613505,artykul.html
Mnie Claygirl zrobiła traumę, jak kazała mi wytłumaczyć, dlaczego wyrzuciłem ją z obserwowanych na Blipie.
bart :
Jak mogles! ;) Ja ja znam z Paradoksu. Studiowala z moim bylym, czy cos.
Nachasz :
Na szczęście nie. To dopiero byłoby groźne. ;)
Yes, yes, yes!
http://czestochowa.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,7975444,Pytania_z_Jasnej_Gory__Czy_powodzie_w_Polsce_powoduja.html
Ach, byłże ktoś pierwszy przed mną… :/
o włos dałem się wyprzedzic…
Na Jasnej wszystkie dzwony biją – bim, bam, bom.
pdjakow :
Montujemy już w #ttdkn-ie akcję na rzecz postawienia działa orgonowego na Jasnej Górze.
eli.wurman :
Chwila, zaraz, a można coś takiego na szybko skonstruować i no cóż… tak jakby, wiecie… sprzedać im?
Czy na Jasnej Górze stanie działo orgonowe?
pdjakow :
To jest w’ogle motyw na cały biznes przecież – akumulatory energii orgonowej, generatory orgonu (świetnie się sprawdzają w rolnictwie”).
pdjakow :
Obawiam się, że to musiałoby być specjalnie zmodyfikowane działo, miotające poświęcony orgon (oron? – od orare; oryginalny orgon od orgazmu mógłby nie wzbudzić entuzjazmu).
A nie można kupić kamyczka na allegro i go zanurzyć w wodzie święconej?
http://www.allegro.pl/listing.php/search?sg=0&string=orgonowe
A potem sprzedać poświęcony za 50 dych?
Znaczy za 5 dych. Ale może da się i za 50?
Chciałoby się usłyszeć porządna relację z dnia owego, kiedy pobożny ojciec, oczy wznosząc ku niebu, takimi słowy ozwał się do konfratrów: Biada nam, albowiem dymy wraże puszczają!
Hm, jak na to wpadli? Jak rozkminiali? Skąd pomysł, by alarmować rząd? Czy oni tam się nudzą?
@mic
Nie wiem, ale wiem że straciłem kupę czasu na wyśmiewanie chemtraili zamiast kupić kryształy górskie za 3 złote i sprzedać za 25.
@ pdjakow:
Może święci ojcowie – przed napisaniem listu – byli bardziej zapobiegliwi?
Jest już grupa na fejsbuku.
mic :
Może być :)
Swoją drogą jest to wyraźnie obliczone na skompromitowanie, tfu, tfu, władzy. Bo czy mamy kompetentne służby, ja się pytam, od obserwowania chemitrailsów? Zręcznie postawione pytanie rozkłada przeciwnika na łopatki.
mic :
Myślę, że kwestię chemtraili może rozwiązać jedynie powołanie sejmowej komisji śledczej.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,7973825,Taniec_z_melonem__czyli_kobieta__mezczyzna_i_seks.html?as=1&startsz=x
@ digan: czytam i umieram :D
mój ulubiony cytat:
“Kiedy Bogdan wędruje do pracy, cały dzień o nim myślę. Sprzątam, ustawiam kwiaty – uśmiecham się do niego, patrzę jakby jego oczami – spodoba mu się czy nie. Gdy kupię nowe firanki, z drżeniem serca czekam, czy je zauważy” (s. 62 “Wychowanie”).”
CZY BOGDAN ZAUWAŻY?
P.T. De Barcie,
Ja nie wiem jak to skomentować, ale wierzę niezłomnie, że Waść potrafisz:
http://www.jasnagora.com/wydarzenie.php?ID=5660
(this was unexpected)
Chciałbym z łapą na sercu odszczekać, co powiedziałem o zerowym poparciu dla JKMa wśród studentów. Najwyraźniej moja próbka rzeczywiście była wyjątkowo mało reprezentatywna, bo strasznych rzeczy można się przed wyborami dowiedzieć o ludziach, którzy z wierzchu wyglądali na całkiem rozsądnych. I’m disappointed. And scared. But still, mostly disappointed.
Also, Terlikowski (na regale z filozofią!) i Ziemkiewicz w księgarni wydziałowej. Srsly, what the- ?
a to:
“powoli zmieniało jego wrażliwość…”
Zombie Guy :
They did it for the lulz!!
@chemtrailsy:
Link zdobywa pierwsze miejsce w kategorii “ilość powiadomień oraz żądań notki na temat”.
@Taniec z melonem:
WTF, przypominają z okazji 10. rocznicy publikacji?
http://groups.google.com/group/pl.soc.edukacja/msg/a9925fb2e7a5937a?dmode=source
romgier :
Let’s hope so.
bart :
Właśnie pytalem na blipie – jak to się dzieje, że nagle tekst sprzed 10 lat jest fenomenem internetowym? Nie mogliście się nim jarać, no nie wiem, w 2003?
wo :
Data publikacji w Internetach jest wczorajsza.
wo :
Jesli go nie znalismy, nie wiem, w 2003, to raczej nie.
WTEM
Slotna :
Heh, czytaj portal, najlepsze teksty poznasz z dziesięcioletnim opóźnieniem – zapewne bez odpowiedzi autorów podręcznika i burzy listów, która temu wtedy towarzyszyła?
wo :
Grunt, ze w ogole poznasz. Oraz reszta tez powinna byc w internetsach, nie?
Slotna :
No przecież nie. Ciągle mnóstwo rzeczy do internetu w ogóle nie wchodzi.
Slotna :
Ale nie jest (i ja uważam, że wcale nie powinna).
Slotna :
No, ja akurat znałem, bo mniej więcej pamiętam tamtą dyskusję, ale niektóre fragmenty czytane dzisiaj wywołują niekontrolowane spazmy. Cały akapit o programowaniu, który w kawałkach cytowałem na Blipie i który wywołał dyskusję o odgrzewaniu kotletów na portalach, właśnie doprowadził mojego wewnętrznego nerda do stanu wrzenia.
wo :
A szkoda.
wo :
Powinna as in: skoro byla taka burza (przegapilam, skupiajac sie na konczeniu podstawowki), to pewnie i teraz, kiedy to puscili, uczynni moga sypnac w komentarzach linkami do owczesnych odpowiedzi. Ale moge sie mylic.
Slotna :
E tam. Komu szkoda dwóch zyka, niech mu Rydzyk nafika.
Slotna :
Te wszystkie listy i odpowiedzi chyba nie wlatują do internetsów z zasady. Dlatego m.in. nie ma sprostowań.
wo :
Coz, przyznaje, ze nie chce mi sie zawracac glowy prenumerata i faktycznie zaluje kasy, ale nadal szkoda :)
No to w gazecie, ale gdzies indziej? Nie wiem, jakies oburzone listy do Goscia Niedzielnego?
Slotna :
rety, niewiele brakło, a znałabyś “Zanim wybierzesz” z autopsji! Twoje wspomnienia byłyby cenne niczym pamiętnik pilota chemtrailsowego samolotu. eh…
romgier :
Wybralam, zanim poznalam ;) Odmowilam chodzenia na przysposobienie do zycia w rodzinie w LO. Moze i mieli ktorys z tych podrecznikow, kto wie.
ej bart, widziales to?
http://czestochowa.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,7975444,Pytania_z_Jasnej_Gory__Czy_powodzie_w_Polsce_powoduja.html
normalnie rece mi opadaja..
@wo
mimo, iż znałem tekst z gazety papierowej, wrzucony na portal ma jedną zaletę, mogę łatwo przekopiować cytaty na prezentację na wykład.
bart :
Na wszelki wypadek dołączam mój głos do postulujących ową notkę ;)
@ fronesis:
Przeczytałem, teraz mi wytłumacz, co jakoby w tekście który mi dałeś przeczy możliwości samostanowienia?
jaś skoczowski :
A chodzi o teskt o aktywnym eksternalizmie i poznaniu rozproszonym. Problem jest w tym, że ja nigdy nie polemizowałem z tezą o “możliwości samostanowienia”, moim głównym obiektem ataku, polemiki, jest przekonanie, że podmiotowość w sensie sprawczości (agency) jest ześrodkowana na pojedynczym osobniku. Więc im bardziej potrafisz zarządzać złożonymi sieciami “rozproszonej”, “rozdystrbuowanej” sprawczości tym bardziej możesz “samostanowić. Problemem jest jedynie to “samo”. Trzeba osobno zapytać, czy ów homo sapiens uwikłay w całą narzędziowość, uwarunkowania środowiskowe jest tu w ogóle ważny. Problemem jest poziom do któego się odwołujemy, mnie bardziej interesowała ontologia społeczna, Ty zrobileś szybki objazd do problemów z etyki czy filozofii politycznej. Zgoda to dobre pytania ale mogło na to zaciemnić rozmowę.
Zombie Guy :
Chciałem powiedzieć, że chociaż nie lubię Mikkego świetnie rozumiem, dlaczego można go lubić – bo jest antyetatystą. A antyetatyzm tak po prostu jest atrakcyjny choćby dla mnie. Ot, obecnie po prostu np. Castoriadis (bardziej zdaje mi się sympatyczny, ale on tez dlatego, że min. był antyetatystą.
jaś skoczowski :
Ale po lekturze kilku książek o “nowym” elastycznym kapitalizmie, ja przynajmniej stałem się gorącym orędownikiem stabilnych form zatrudnienia, gwarantowanych przez Państwo. Chyba najsensowniej pisze Sennett w “Korozji charakteru…”. To jawiło się jako wyzwolenie i wolność okazuje się bardziej ukrytą formą przemocy. Wydaje mi się, że o tym pisze też WO kiedy podkreśla jakościową różnicę pomiędzy “klasycznym” dziennikarstwem a “portalozą”. Weim, że etatyzm to coś więcej i innego niż “stabilne formy zatrudnienia”, ale idzie chyba w pakiecie.
fronesis :
Nie, nie jest problemem, chyba, że bardzo chcesz postrzegać siebie jako pancerną monadę odległą od innych monad o pierdyliard pierdylionów. Bez szybek.
fronesis :
Moja skromna wiedza podpowiada mi, że “stabilne formy zatrudnienia” zostały wprowadzone tylko po to, by ustabilizować, ale nie warunki pracy, tylko tworzenie się dwuwładzy i strachu przed rewolucją, na Zachodzie. I to akurat zostało na piątkę osiągnięte. Natomiast dało to tez w efekcie to, że nie istnieje wspomniana dwuwładza, nawet w postaci zalążkowej. Ale fachowcem nie jestem.
fronesis :
Ciekawy przykłąd, bo: jakoś nie uważam “portalozy” za zniewolenie. Ale Generalnie WO: ma ciekawe pojmowanie wolności, które pozwala mu twierdzić, że jak nie może pójść do niezadymionej restauracji, to jest mowa o ograniczeniu wolności. Znaczy mowa o istotnym ograniczeniu. Bo przecież prawo do bywania w niezadymionych restauracjach przysługuje człowiekowi tak samo jak prawo do wolności i poszukiwania szczęścia, i darmowej pizzy.
fronesis :
Co to znaczy w pakiecie?
Aethelstan :
Kurczę, ale o czym tu pisać? Połączenie jasnogórstwa z chemtrailsizmem to faktycznie piękna rzecz, ale starcza na dwa zdania notki. A zasadę działania armaty orgonowej opisywali już przecież WO i Anuszka.
jaś skoczowski :
chyba odpowiedziałeś na to w uwadze o strachu przed rewolucją. Teoretycznie stabilne formy zatrudnienia nie musza być państwowe i w tym sensie nie podpadają pod chochoł “etatyzmu”, ale jak zauważyłeś wynikają one częsciowo z pewnej polityki. I tyle. A paleniem to chyba nie do końca tak. Prostacka definicja liberlaizmu to ta, iż moją wolność ogranicza moja pięść na nosie sąsiada. Więc palacze obdzielają kułakami wszytkich na lewo i prawo. I to oni muszą ograniczać swoje działania. Wydaje mi się, że to bardzo millowskie jest i w tym sensie liberalne.
fronesis :
Co? Prawo każdego do przesiadania w niezadymionej knajpie? To znaczy, że to jest tak wielka krzywda dla nie palących, że akurat nie mogą dymu uniknąć? Nie, jeśli to ja miałbym odmierzać utilsy i dysutilsy. Jestem za zakazem, jeśli personel tego chce – bo wtedy rzeczywiście broni się coś, co mogę uznać za wartość wyższą. Zdrowie kelnerki jawi mi się wyżej leżące niż mój komfort smrodzenia. Ale nie komfort WO. Jak grzecznie poprosi, ja nie zapalę, ale jak chce, żeby inni nie palili, to nie ma jak uzasadnić interwencji państwa w to.
EDITH: Pomijam już pomysły typu pełny zakaz w miejscach publicznych, nawet na otwartym powietrzu.
fronesis :
Ale przecież zamiast państwowej regulacji kontrolę nad zakładami mogliby przejmować pracownicy. I sami ustalać reguły.
jaś skoczowski :
ale to chyba u Abramowskiego.
jaś skoczowski :
no niestety nie jesteś liberałem. To TY naruszasz wolność innych paląć, więc na Tobie leży obowiązek negocjowania w tej sytuacji. Dalej nie flejmu o paleniu bo zbliżamy się do trollingu.
fronesis :
No ba, ale bez utopizmu pozostaje być nudnym konserwatystą typu WO. Konserwatyści mają to do siebie, że Ci sprzed 200 lat byli przekonani, że nic się nie zmieni, bo się nie może, a ci dzisiaj twierdzą, że tamci mieli rację, a ja cóż mogę im na to poradzić.
fronesis :
Ależ jeśli ktoś mi zakaże palenia, też naruszy moją wolność. To nie jest sytuacja niesymetryczna, sam fakt naruszania wolności nie tworzy braku symetrii (EDITH:jest tak tylko w niektórych przypadkach, np. w przypadku zakazu aborcji na życzenie, bo matka decyduje się na coś, co dotknie tylko ją jako osobę). I brak naruszeń wolności wcale nie musi być charakterystyczny dla liberalizmu czy libertarianizmu. Tylko brak agresji EDITH: czy raczej jej zwalczanie. A akurat w tym przypadku trudno wykazać, kto jest agresorem, choćby dlatego, że dobra są bardzo do siebie podobne. Stąd uważam, że to personel (nie właściciel/szef) powinnien decydować.
EDITH: no i ja nie jestem liberałem, ja jestem anarchistą.
jaś skoczowski :
ale chyba nie syndykalistycznym albo kolektywistycznym.
jaś skoczowski :
Państwo to jest po prostu instytucja, która takie grzeczne prośby (“proszę nie hałasować w nocy”, “proszę nie zasmradzać okolicy”, “proszę nie zasmradzać tego pomieszczenia”) wyraża w moim imieniu. Nie zawsze oczywiście robi to tak skutecznie jak bym tego chciał, ale nie mam realistycznego pomysłu na skuteczniejszą alternatywę.
Pewnie znacie, ale podam linki:
http://www.mmsmiracle.pl/dozowanie.htm
http://www.miraclemineralpolska.pl/index.php?p=16
Cudowna, naturalna terapia polegającą na piciu mocno chlorowanej wody.