Łubu dubu
Dziesięć lat temu, wizytując z moją wkrótce byłą żoną jej prawie rodzinny Kraków, poznałem bardzo sympatycznego fanatycznego katolika. Katolik ów, na imię mu było Krzyś, mając na utrzymaniu żonę i malutkie dziecko, przejawiał podejście do tematu pracy i pieniędzy, które mnie, racjonalnie myślącemu ateiście, wydawało się ździebko dziwne. Mówił ów katolik z grubsza tak:
W Krakowie pracy nie ma, do mojej kapeli grającej chrześcijańskiego rocka to raczej dokładam, mieszkamy kątem w przykościelnej suterenie. Ale ja się nie martwię! Jak nie mam roboty, a zwykle jej nie mam, jeżdżę sobie po mieście na moim rowerku i się modlę. A kiedy zaczyna być naprawdę źle, wtedy Pan Jezus przysyła mi jakieś pieniądze przez umyślnego. Ot, choćby w zeszłym tygodniu, kiedy już gotowaliśmy obierkową, przyszedł pleban i spytał, czy go na tym moim rowerku nie zawiozę na Podgórze za pięć złotych!
Detale zmyślam, oczywiście, ale ogólna wymowa oraz tekst o Panu Jezusie przysyłającym kasę są autentyczne. Opowieść Krzysia przypomniała mi się właśnie dziś, gdy Pan Jezus (chyba on?) zesłał mi temat na notkę. Widzicie, było naprawdę źle. Jeździłem na swoim rowerku stacjonarnym i modliłem się, ale temat nie przychodził — a ten, co przyszedł, był jakiś nie taki i pisanie szło mi jak po grudzie. I kiedy w desperacji zastanawiałem się nad zapchaniem paszcz wygłodniałej publiki Referral Funem lub kontynuacją tekstu o warzywku w łydzi (draft: „Marchewka w tyłku”), na Portalu Poświęconym Fronda coś nagle głośno dupło, jebło i pociemniało.
Pierwszy sygnał o portalowych zamieszkach dotarł do mnie równo miesiąc po katastrofie smoleńskiej (coincidence?…). 10 maja pod salonowym wpisem red. Terlikowskiego o „kompromisie” aborcyjnym (widzicie? oni też ten kompromis biorą w sarkastyczny cudzysłów!) pojawiła się prośba od salonowiczki Ifigenii o „zajęcie stanowiska w sprawie zarządzania portalem Fronda”. Wuteef? Otóż kilka dni wcześniej w online’owej Rzepie ukazał się artykuł Terlikowskiego, w którym nasz stary znajomy podpisał się jako redaktor naczelny portalu Fronda.pl. A nie powinien, bo nim nie jest. Przynajmniej tak się wszystkim niezorientowanym wydawało.
Czas przedstawić dramatis personae, czyli podmioty gospodarcze biorące udział w tym zamieszaniu:
- Istniejące od 2002 r. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda, prowadzone obecnie przez Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego. Od kwietnia ma status Organizacji Pożytku Publicznego.
- Założona w 2003 r. Fronda PL Sp. z o.o., której właścicielami według Wikipedii są Michał Jeżewski i Tadeusz Grzesik.
- Nowy byt. Zarejestrowana w KRS tuż przed ostatnimi urodzinami Pana Naszego spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Portal Fronda, o której wiem tyle, co powiedziała mi wyszukiwarka KRS: jako reprezentanci wymienieni są Jeżewski i Grzesik (forumowicze Frondy twierdzą, że właściciele to Grzesik i pani Jeżewska).
Tak wygląda backend, zaś frontend to wydawnictwo „Fronda” i nasz ulubiony portal fronda.pl. Wydawnictwo wydaje kwartalnik i książki. Ponieważ kwartalnik i książki mało kto czyta, jest to zapewne działalność nie- lub niskodochodowa. Właścicielem wydawnictwa jest Fronda PL. Tu sprawa jest prosta i czytelna. Portal zaś to zupełnie inna para gumiaków.
Fronda.pl w swej dzisiejszej formule portalowo-społecznościowej powstała niecałe dwa lata temu. Wam też się wydaje, że to musiało być dawniej? To chyba kwestia ilości naprodukowanego przez nią lolkontentu — normalnemu portalowi dostarczenie takiego ładunku uciechy zajęłoby co najmniej dekadę. Przez te dwa lata fronda.pl wyrosła na najnowocześniejszy portal ciemnowieczny w kraju. To zasługa redaktora naczelnego i twórcy serwisu Piotra T. Pałki — z tego co rozumiem, portal tworzył on i jego ekipa, wyraźnie oddzieleni od spółki i stowarzyszenia. Oddzieleni przynajmniej organizacyjnie, bo finansowo i własnościowo najwyraźniej nie. Domena fronda.pl jest według WHOIS własnością spółki Fronda PL, za to właścicielem portalu jest chyba stowarzyszenie (chyba — bo, jak się okaże, powiązania są zawiłe nawet dla niektórych osób z wierchuszki całego przedsięwzięcia). Biznesplan wyglądał zaś tak: w kwietniu 2008 r. pięciu katolickich przedsiębiorców zadeklarowało utrzymywanie portalu przez dwa lata. Potem fronda.pl miała się usamodzielnić i utrzymywać z reklam, działalności e-commerce oraz przede wszystkim z datków użytkowników (o szczegółach planu można poczytać tutaj i tutaj). Tu na scenę wkracza nasz stary kumpel Maciek Gnyszka i jego FFundraising Team, z podziwu godnym uporem męczący forumowiczów Frondy o kasę na portal. Cel? Zbierać co miesiąc 30 000 zł potrzebne na utrzymanie serwisu. I prawie się im udaje — comiesięczne zbiórki oscylują wokół dwudziestu tysięcy.
Z tej opowieści wyłania się obraz sprawnej dwugłowej hydry prowadzącej portal — jeden łeb to Maciek Gnyszka, ofiarnie pracujący na odcinku biznesowym, drugi to redaktor naczelny Pałka, trzymający z dala od Frondy.pl Górnego i Terlikowskiego. Ci ostatni mają kiepską renomę w środowisku. Przy okazji poprzedniej awantury we Frondzie (kiedy odszedł Horodniczy i prawie cała redakcja, dzięki czemu mamy dziś lolkontent apokaliptyczny „44”) usłyszałem taki głos:
GG to mdła fronda międląca nieustannie aborcję i pedziów, plus wyznania nawróconych aborterek i tak w kółko macieju, do wyrzygania, walka z cywilizacją śmierci.
Horodniczy zrobił z frondy na nowo pismo posiadające jakąś zawartość intelektualną, prowokacyjne, ciekawe. Razem z GG wróci parafiańszczyzna.
Za Terlikowskim zaś, choć ma opinię świetnego medialnego fightera polemicznego, ciągnie się ekumeniczny smrodek, rzecz kompletnie nie do zaakceptowania przez konserwatywnych forumowiczów.
Tak wygląda wiatrak, w który trafia następujący ekskremencik.
30 kwietnia Piotr Pałka dostaje propozycję nie do odrzucenia. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda przekierowuje go na ważny odcinek strategiczno-administracyjny, o czym forumowicze dowiadują się 10 maja (w wyniku odkrycia przez nich podpisu pod artykułem Terlikowskiego w Rzepie oraz wywarcia nacisku na tegoż Terlikowskiego):
Dynamiczny rozwój portalu oraz poszerzanie się środowiska Frondy (tak w wymiarze realnym, jak i wirtualnym), a także zmiany społeczne, jakie nastąpiły po 10 kwietnia, [facepalm mój — BdB] skłoniły nas do zmian organizacyjnych, które mają pomóc sprostać nowym wyzwaniom stojącym przed stowarzyszeniem, portalem i całym środowiskiem.
Dlatego podjęliśmy decyzję o powierzeniu Piotrowi Pałce stanowiska dyrektora strategicznego Fronda.pl, a Tomaszowi P. Terlikowskiemu stanowiska redaktora naczelnego portalu Fronda.pl.
Celem tych zmian jest usprawnienie organizacyjne, a także szybszy i bardziej dynamiczny rozwój działalności całego środowiska. Dyrektor strategiczny ma odpowiadać za rozwój społeczności nie tylko internetowej zarówno w Polsce, jak i za granicą, rozbudowę zaplecza intelektualnego środowiska, tworzenie terenowych klubów Frondy, organizowanie seminariów i szkoleń, a także planowanie strategiczne przyszłych pól aktywności. Redaktor naczelny miałby natomiast zapewnić dalszy rozwój medialny portalu.
Ale to nie wszystko, poczekajcie! Przypuszczalnie również 10 maja z listy członków reprezentujących SKF w KRS wylatują nazwiska Grzesika i Jeżewskiego, a na ich miejsce pojawia się Terlikowski. Niezwykłym zbiegiem okoliczności Forum Frondy ma okazję śledzić tę zmianę na żywo: w odpowiedzi na link jednego forumowicza do wyszukiwarki KRS (gdzie figuruje już tandem GG/TT) drugi forumowicz pisze:
No to cosik się zmieniło we wpisach na dniach, albo i na godzinach bo ciągle na kompie mam otwartą stronę ze starym trzy-osobowym Zarządem: Górny, Jeżewski, Grzesik
Czad, co?
Mijają względnie spokojne dwa tygodnie, nadchodzi 24 maja, Czarny Poniedziałek Frondy. Po namyśle Piotr T. Pałka odrzuca propozycję awansu i odchodzi z Frondy. Wczesnym popołudniem publikuje na blogu i forum swoje pożegnanie:
Szanowni Frondowicze, Drodzy Przyjaciele,
przepraszam, że dopiero teraz odnoszę się do oświadczenia Zarządu Stowarzyszenia Kulturalnego Fronda z dnia 10 maja (które w nieco innej formie zostało mi zakomunikowane 30 kwietnia, ale czekałem na zakończenie procedury audytu. Niestety nie mogę przyjąć gratulacji z powodu awansu, bo go nie przyjmuję — nie lubię wchodzić w fikcyjne konstelacje. Jestem przekonany, że żaden awans nie powinien oznaczać faktycznej degradacji. Żaden awans nie powinien być komunikowany w trybie przypominającym raczej zwolnienie warunkowe. Informacja o tak poważnych zmianach w medium współfinansowanym przez społeczność powinna być natychmiastowa, a nie wymuszona przez tę społeczność. Niestety w tym przypadku było inaczej.
Jestem zmuszony zrezygnować z pracy dla Frondy, bo audyty bez oficjalnego odniesienia się Zarządu do wątpliwości podnoszonych przez jego odbiorców są jedynie „audytami”, awanse są tu jedynie „awansami”, a struktura organizacyjna jest niezrozumiała nawet dla członków stowarzyszenia. W takiej sytuacji nie można budować i realizować żadnej strategii.
Widzicie? Nie tylko wy nie rozumiecie, o co chodzi — sam redaktor naczelny, najwyraźniej też członek SKF, nie kuma wszystkich powiązań w Wielkiej Frądowej Rodzinie. Wspomniany audyt to echo podejrzanych historii, jakie szeptem opowiadają zasłużeni forumowicze:
Dziś pewien talibański inżynier [chodzi o Maćka Gnyszkę, przedstawiającego się na FF jako wujek inżynier – BdB] wysłał raport z przeprowadzonego audytu, który to raport dał mi do myślenia. Szczególnie ciekawie wyglądają wartości, jeśli chodzi o wypływy (dla ciekawskich: końcówka zeszłego i początek tego roku).
Składając razem tzw. niecne plotki oraz w/w raport — zbudowałem sobie obraz, który daleki jest od sielankowego pejzażu.
To forumowicz Socrat. Nasz stary ulubieniec Tomek Torquemada również sugeruje jakieś nieprawidłowości, które — kiedy się wydały — zostały wyrównane: jego ciekawe wypowiedzi znajdziecie tu i tu, ale polecam lekturę całego wątku, szczególnie dwóch pytań w nim zadanych:
Pytanie jontszonce numer jeden.
Prawda to, że pieniądze zbierane na portal przelewane były na konta osób nie związanych z portalem?Pytanie jontszonce numer dwa.
Prawda to, że gdy sprawa się rypła, osoba nie związana z portalem zapragnęła być z portalem związana w związku spożywczym ktoś musiał jej ustąpić miejsca?
Dość ciekawie (choć niechlujnie) wypowiada się forumowiczka (chyba — u dzieci Frondy ciężko rozpoznać płeć) Alien Life Form:
wyjasnie w telegraficznym skrocie przebieg zdarzen, ale prosze nie pytajcie mnie o konkretne daty bo mi sie nie chce sprawdzac;
na jesieni 2009 albo wczesniej rozwinal sie konflikt poniedzy wlascicielem wydawnictwa Fronda a zarzadem Stowarzyszenia
czyli pomiedzy Jezewskim a GG i TT;pod koniec 2009 odplynelo troche pieniedzy (powiedzmy dwie dekady) z konta portalu na rzecz zarzadu Stowarzysznia;
w tym samym czasie miano zalozyc spolke “portal fronda” zeby odciac wlasciela pakietu kontrolnego wydawnictwa od portalu, zamiast odciac okazalo sie ze wlascicielem spolki “portal” jest wlasciciel wydawnictwa;
przy czym caly czas portalem o domenie fronda.pl niby zawiaduje Stowarzyszenie;
czym wlasciwie zajmuje sie spolka z o.o. “portal fronda” do dzisiaj nikomu nie wyjasniono;przez pierwszy kwartal 2010 nadzorujacy portal czyli zespol pod kierwonictwem PTP malo kontaktuje sie albo nie za cieplo kontaktuje sie z zarzadem Stowarzyszenia Fronda bo nie jasnione zostaly sprawy przeplywow pieniedzy, zwlaszcza ze przynajmniej portal i stowarzyszenie obsluguje ta sama firma ksiegowa;
gdzies na przelomie kwartalow I i II panowie ze stowarzyszenia i portalu wyjasniaja sobie sprawy finansowe;
nie ma wogoel mowy ze istnieje od grudnia 2009 jakas spolka nalezaca do wydawcy niby skloconego z stowarzyszeniem;w kwietniu jak wiadomo zarzad stowarzyszenia podejmuje decyzje personalne, a dokladnie 30 marca na spotkaniu z ludzmi z portalu podczas ktorego mialy byc omawiane inne sprawy a nie zmiany personalne;
tyle
nie wiemy jaka decyzje podjal PTP – czy przyjal stanowisko dyrektora zarzadzajacego czy nie;
nie wiemy czy firma Gnyszki dalej wpiera portal i pracuje w celu pozyskania fundusy na dzialanie portalu;dochodza sluchy ze GG ma przeorganizowac portal
i tyle
reszta to piana
Na marginesie: Maciek Gnyszka najwyraźniej odchodzi razem z Pałką. Niestety, jego blogasek „Co powie Gnyszka” aktualnie milczy; być może Maciek nie może znaleźć odpowiedniego cytatu z Josemarii Escrivy na tę okazję.
Wróćmy do pożegnania Pałki. Parę godzin później wszyskie jego kopie znikają z portalu, o czym Pałka z goryczą informuje na Facebooku, zwanym we frondziarskiej nowomowie Pejsbukiem (jakiś czas później jego wpisy powracają na Frondę, widocznie nowa ekipa zrozumiała, że przesadziła z cenzurą). Z Internetu znika też Forum Frondy. Jest to przerwa techniczna, potrzebna na pozbawienie przywilejów obecnych adminów (zwykłych i tzw. społecznych). Nowym administratorem zostaje niejaka Marysia, nazywająca siebie w Facebookowym profilu Partyzantem Prawdy, prowadzącym „KRUCJATĘ MODLITWY ZA OSOBY ZAGROŻONE PRZEZ OKULTYZM, SEKTY I TOKSYCZNE PRAKTYKI NEW AGE”. Po uruchomieniu forum Marysia na początek ponoć daje bana samej sobie, a później nie może zalogować się do konta administracyjnego, bo „jedną literkę wielka pisałam jako małą i miało prawo nie działać”. Wieczorem Tomasz Terlikowski publikuje na swoim blogu wpis, w którym nic nie wyjaśnia, za to skarży się, jak źle został potraktowany przez wszystkich z wyjątkiem Grześka Górnego. Tak kończy się poniedziałek.
Wtorek to na Forum Frondy dzień pożegnań i umawiania się w nowych miejscach.
I to chyba cała historia — choć im więcej czytam, tym bardziej widzę, jak wiele jeszcze kryje się pod powierzchnią. Co się stało? Panie, a skąd ja mam wiedzieć?! Mogę się jedynie domyślać i zgadywać. Zgaduję więc, że SKF chciał zacieśnić więzy finansowe z portalem, a droga do owego zacieśnienia musiała wieść przez zwolnienie związanego ze spółką Fronda PL redaktora naczelnego i przetasowania w składzie zarządu samego Stowarzyszenia. Z dokumentów KRS i oficjalnych oświadczeń wynika, że w tym momencie duet Górny-Terlikowski i reprezentowane przez nich stowarzyszenie ma pełną władzę nad portalem. Jedyny haczyk to domena pozostająca własnością spółki Fronda PL, ale wpis w WHOIS nie przesądza sprawy. Może np. właściciele spółki mają kod authinfo, ale jedną literkę wielka pisały jako małą i nie zadziałało.
Na koniec drobna refleksja. Miałem okazję poznać osobiście niewielu publicystów prawicowych, ale ci, których poznałem, jeździli zdezelowanymi sztruclami i prosili żonę o pieniądze na jedną puszkę piwa. Nie piszę tego z pogardą, lecz z podziwem: ci ludzie chcą żyć z idei, która, powiedzmy, trawi ich dusze apokaliptycznym ogniem. Nie pójdą na etat jak żona, bo będą mieć mniej czasu na Sprawę. Jeśli walka o Sprawę nie przynosi kasy, trudno, będą biedować. Ich marzenie to sytuacja, w której wydawane przez nich ideowe czasopismo czy prowadzony przez nich portal poświęcony przyniesie dochodzik niewielki, ale wystarczający na zaspokojenie potrzeb bytowych swoich, kolegi, dwóch kolegów kolegi i niewielkiego zespołu redakcyjnego (zaspokoić na długie lata, ma się rozumieć, z dodatkowym uwzględnieniem wielodzietności ideowców). I kiedy już prawie osiągają to marzenie, kiedy pojawia się realna kasa, wtedy z naszymi ideowcami dzieje się czasem to, co z normalnymi ludźmi w układach biznesowych: na momencik wychodzą z nich wilki, następuje krótki pierdolnik o zdobycz, po czym jedna grupka zostaje z pogryzionym ochłapem, a druga odchodzi zakładać kolejne ideowe pisemko na rozruchu czy portal z widokami na przyszłość. I tak się to kręci.
Trzech, ja jezykwkosmosie :
Ja dzwonię w przypadku zastawiania miejsc dla niepełnosprawnych. To jakaś plaga w tym kraju.
galopujacy major :
Plagą jest to, że prawie każdy może być niepełnosprawny (prowadząc przy tym zupełnie normalny samochód)
ekolog :
Ze mną nie wyszłby im zasadniczo, ponieważ nigdy nie rejestrowałem żadnego odbiornika. Z punktu widzenia biurokracji nie istnieję. Od nieistniejącego abonenta nie można ściągnąć abonamentu.
Oczywiście, gdyby chodziły jakieś lotne brygady po domach, to mają mnie i mogą poddać torturom, ale jakoś nie chodzą. U nas zawsze wszystko na pół gwizdka;)
EDYTA:
Pisałem przed lekturą
więc wyszedł mi Captain Obvious.
galopujacy major :
Jak miałem epizod skakania o kulach z powodu wypadku, strasznie mnie te miejsca korciły, no bo wiadomo – bliżej do windy itd. Poza tym w zasadzie przejściowo rzeczywiście byłem niepełnosprawny. No ale nie miałem tego czegoś, co trzeba zostawić za szybą, więc skikałem przez parking. Strasznie łatwo się zresztą wypierniczyć na parkingu gdy kula trafi na plamkę oleju…
@ ekolog:
ekolog :
To nie tak. Duzy i ciezki samochod ma te przewage, ze jest duzy i ciezki. Co sie przydaje wtedy gdy o Twoim zyciu decyduje prawo zachowania energii kinetycznej. Tak wiec, o ile staram sie zyc ekologicznie (teraz nawet pije kranowe bo sie miasto nia chwali) to safety first, moi drodzy. O ile smieje sie z tych faceto po 40′ ze sportowymi samochodami, ze kilku cm im brakuje, to ludzie kupujacy duze samochody moga to robic z racjonalnych powodow.
vauban :
Egzaktly – z abonamentem jak z holocaustem. Jak cię mają w archiwach, masz przegwizdane. Ale jeśli nigdy do niczego im się nie przyznałeś, to już tylko sąsiad może zakapować.
sheik.yerbouti :
Niepełnosprawni zazwyczaj prowadzą normalne samochody (przeróbki są zwykle niewidoczne od zewnątrz). Natomiast z wydawaniem legitymacji na postawia orzeczeń o stopniu niepełnosprawności pewnie jest jak z rentami. Urban legend głosi, że całe wsie mają, choć może rzeczywiście mają.
T. :
Nie ma czegoś takiego jak prawo zachowania energii kinetycznej. Mem “duży i ciężki, a więc bezpieczny” jest bardzo głupi. “Duży i ciężki” to znaczy, że mało zwrotny i kiepsko hamujący, a do tego podatny na dachowanie (rollover crash). Klasyczny amerykański SUV (czyli kombi na podwoziu od pickupa) to samochód dla samobójcy.
T. :
W sensie, że bezpiecznie przebijesz się przez pełny autobus w godzinach szczytu?
wo :
Siedem trafień w guglu.
Pewnie mu chodziło o strefę zgniotu i tak to sobie ujął.
wo :
Myślę, że nie “w zasadzie”, ale na pewno byłeś przejściowo niepełnosprawny (zresztą niepełnosprawność często jest rozpatrywana jako tymczasowa, standardowo wydają przecież orzeczenia tymczasowe np. na czas 2 lat, a nie na stałe) i teraz jest problem. W tzw. normalnym kraju powinieneś dostać taką legitymację od ręki od ortopedy i parkować na kopertach. Ale w Bolandzie – wiadomo, byłoby gorzej niż z L-4, co drugi by dostawał, więc miejsca straciłyby na znaczeniu. Może pomógłby przepis, że z widoczną niepełnosprawnością (niepełnosprawność ruchowa jest raczej widoczna) też można parkować. Choć jestem sobie w stanie wyobrazić rodaków, którzy by udawali utykanie, aby być bliżej wejścia do supermarketu.
BTW Co ciekawe zastawiają zwykle goście z wypasionymi autkami, widać dla nich ewentualne 500 stów mandatu to nie taki ból, jak dla właściciela sztrucla. Dlatego, tak jak przy progresji podatkowej, tak i przy mandatach jestem za karą “proporcjonalną do zarobków, wartości auta itp., jednakże nie mniej niż …”
T. :
Dodatkowo do SUVAa(np BMW X5) wchodzi 7 osób, więc jeszcze babcia i dziadek, a nie każdy chce sobie kupować vana i nim jeździć na co dzień.
ekolog :
Toteż Jeremy Clarkson pisał kiedyś, że Range Rover jest w GB ulubionym samochodem matek odwożących dzieci do szkoły (bo bezpieczny) i morderców (bo można zwłoki wywieźć do lasu).
Gammon No.82 :
In the long run zawsze będzie chujowa.
ekolog :
SUV z zasłonkami w różowe kucyki jest wyjątkowo vo duyen.
Gammon No.82 :
Ale to już kompletna masakra pojęciowa! Strefa zgniotu to _NIE_ jest kawał solidnej, nieodkształcalnej ramy od klasycznego SUV-a. Strefa zgniotu to właśnie jest coś, co ma pójść w drebiezgi, aby choć część energii kinetycznej poszła na tę drebiezgizację, a nie na robienie kuku kierowcy i pasażerom.
galopujacy major :
Jeśli chcesz mieć samochód, do którego te 7 osób wygodnie wsiada i wysiada, to lepszy będzie minivan. Samochód z napędem na cztery koła ma mało miejsca z tyłu, bo tylny most zajmuje miejsce na bagażnik i/lub dodatkowy rząd foteli.
wo :
I to jest, owszem, wkurzające, że nie można czegoś takiego załatwić tymczasowo. TŻ miał nogę w gipsie w okresie, kiedy akurat z różnych powodów musiał intensywnie się przemieszczać i w różnych miejscach się pojawiać. Kiedy ja go podwoziłam, przeważnie, choć nie zawsze, udawało się podjechać pod wejścia różnych instytucji, wyżebrawszy, że oto mam w samochodzie człowieka u kulach, podjadę, wysadzę i się zmyję. Jak jeździł sam, przeważnie lekko nie było.
galopujacy major :
Zastanawiałem się nad tym, ale taki przepis byłby nieegzekwowalny. Przecież widzisz samochód a nie jego kierowcę, kierowca sobie np. siedzi w kinie. Straż miejska miałaby czekać, aż kierowca wróci do pojazdu? Trochę bez sensu.
Więc co do mnie, to sobie po prostu skikałem do windy z jakiegoś zwyczajnego miejsca – myśląc o tym, jak mam w sumie w życiu fajnie, że dla mnie to jest przejściowe. Niech te miejsca zostaną dla tych, którzy mieli mniej farta.
wo :
To poprowadzisz jakis miejski samochod na czolowe zderzenie w crash tescie, powiedzmy z Range Rover HSE, powiedzmy przy miejskiej predkosci 50 km/h?
T. :
Jej, czuję się jakbym nadrabiał przedszkole, do którego praktycznie nie chodziłem.
galopujacy major :
Wsie to nie wiem, rodziny to owszem. Np. jedna gałąź mojej, na szczęście odległej. Anyway, wkurw mnie trzepnął, jak udając się na wernisaż kuzyna, odbywający się prawie w Rynku, musiałam zostawić samochód w jakichś malinach i dymać, a towarzystwo nie mniej sprawne ruchowo ode mnie podjechało jak paniska z inwalidzkimi naklejkami.
T. :
Przecież o tym, który samochód jest bezpieczniejszy, nie rozstrzyga wynik ich czołowego zderzenia! Bezpieczeństwo samochodu to iloczyn dwóch kwestii – bezpieczeństwa aktywnego i pasywnego (biernego). Te kwestie razem skladają się na to, jakie mamy prawdopodobieństwo, że nie odniesiemy poważnego obrażenia po przejechaniu np. 100.000 km jakąś złą, krętą i często eksploatowaną drogą, typu Zakopianka.
I teraz: samochód duży i ciężki na takiej kiepskiej drodze ma ogólnie większe ryzyko uczestniczenia w kolizji (chyba że jego właściciel będzie cały czas jechać czterdziestką, jak należy jeździć takimi klasycznymi SUVami). Większe jest ryzyko, że wylądujesz w rowie, że się nie wyrobisz wyprzedzając, że nie zdążysz zahamować, że nie przejdziesz “testu łosia”.
T. :
Skoro masz taki styl prowadzenia samochodu, to teraz rozumiem, dlaczego preferujesz SUVy. Ale w takim razie T-55 z demobilu (zaledwie 40 tysięcy PLN) będzie tańszy i JESZCZE bezpieczniejszy.
eli.wurman :
Chciałem mu zaproponować, żeby wsiadł do tego RR, a ja wrzucę do środka F1. Ale uznałem, że nie zrozumie.
T. :
Naprawdę po mieście jeździsz tak, że musisz mieć czołg? Poza tym niespecjalnie udany flejm ma tę wadę, że jest niespecjalnie udany. Ale fajnie, że podjąłeś effort.
T. :
Jeśli mieszkasz w Polsce, to nie pij nieprzegotowanej kranówy, skoro safety first. Chyba, że cos się w tym względzie zmieniło.
T. :
A faceci przed 40tką? A oni? Oni przecież maja jeszcze całkiem długie, nie muszą dodawać sobie centymetrów? Mogą spoko kupować sportowe auta?
Zwróć także uwagę, że dodawanie sobie rizpektów w grupie znajomych SUViarzy i wannabe SUViarzy to jest jak najbardziej racjonalny powód. Chyba, że chciałbyś rozegrać krótkiego flejma na temat, co to znaczy “racjonalny”. Chłopcy i dziewczęta z blipa na pewno się ucieszą…
wo :
Wiec chcesz mi powiedziec, ze typowy miejski samochod (na przyklad Micra czy Mini Cooper czy C3 czy ten nowy fiat 503 czy cos) sa bezpieczniejsze niz miejskie 4X4 (Rang Rover czy odpowiednie wersje Audi czy BMW)? To chcesz mi przekazac?
Ja nie znam sie na samochodach wiec gotow jestem nawet zmienic swoje zdanie. Moze znajdziemy liste najbezpieczniejszych samochodow i zobaczymy ile w nich samochodow miejskich a ile miejskich 4X4 (czy jak sie ten typ nazywa).
@ hlb:
Nie radze sobie tutaj z cytowanie, sorry.
Nie musze miec czolgu. Musze miec cos w czym bede sie czul bezpiecznie. Cos co bedzie mnie chronic przed bledami moimi i innych kierowcow. Do tej pory bylem przekonany, ze taki RR HSE jest bezpieczniejszy niz Nissan Micra ale teraz popytam i posprawdzam.
Chwilowo nie jestem w Polsce.
Pod wzgledem psychologicznym taki 4X4 bedzie mi raczej przeszkadzal bo bedzie zwracac na siebie uwage a ja tego nie lubie. Nigdy nie myslalem o samochodzie jako o sposobie na sygnalizowanie statusu materialnego. Naprawde.
T. :
Przecież tak na serio nikt tego nie proponował.
Czuł się bezpiecznie, czy był bezpieczny? Kwestia emo, czy kwestia faktów?
Jeśli faktów, to warto zapytać “bezpieczniejszy przed czym?”.
wo :
No fakt, racja.
wo :
Pewnie, że lepszy. Tyle, że jeśli na co dzień jeździsz sam, a tylko okazjonalnie wybierasz się z rodzinką na wakacje autkiem, najdalej w Alpy na narty, to jednak te minivany w polskim mieście wydają się jakoś tak nieporęczne. A w SUVie, na czas wakacji montujesz na dachu bagażnik. Zresztą tai SUV nawet dla 5 osób ma mniejszy bagażnik niż większe kombi. Ale z tego co rozmawiałem, taka podróż 5 + 2 osoby z tyłu, to raczej dla jakieś wytrzymałej młodzieży, bo miejsca mało i niewygodnie.
T. :
A no to wszystko jasne. Bo “duży i cięzki equals bezpieczny” to był sztandarowy argument każdego kto miał poloneza caro. Ale nie bój się, nie będę się z ciebie napierdalał, bo nie popieram klasizmu.
T. :
Like, doświadczenie, odpowiednia prędkość po mieście…
T. :
Jeśli właśnie pojechałeś do Bayern po niebyt mocno przechodzonego SUVa to zapraszam do comingoutów. Podkreślam jescze raz, nie popieram klasizmów, rozumiem ludzkie wybory. Ale nie racjonalizujmy tego jakoś tak pokracznie.
T. :
No i ja nie przesądzam, że ty tak. Ale załapałeś się na rekursywnego flejma z pogranicza marksizmu i motoryzacji, to się nie dziw.
T. :
Możecie sobie pogratulować, drodzy #ttdkn.iści – doprowadziliście do kolejnego klasowego przebudzenia.
T. :
A z domu nie boisz się wychodzić? Bo przed oszalałym kierowcą śmieciarki nawet RR Cię nie ochroni. Nie wspominam już o takim, który przeczytał link Gammona i rozbija się świeżo zakupionym T55.
hlb :
Ten mem jest słaby…
ekolog :
Wprawdzie tanio nie będzie, ale safety first, moi drodzy!
hlb :
Jak okrutnie klasowe jest Twoje zaprzeczanie klasizmowi.
Gammon No.82 :
Nie wiem, czy należy zaliczać to do emo, czy faktów, ale ja mam koszmarną fobię na punkcie małych samochodów, kiedy raz stuknęło mnie z tyłu Tico. Niewielka prędkość, ruszyłam spod świateł, facet za mną, po paru metrach zatrzymałam się, żeby przepuścić karetkę, facet nie zauważył ani karetki, ani że hamuję, i wrąbał się we mnie. Chrzęst łamanych blach był taki, że wysiadłam na miękkich nogach, przekonana, że zobaczę urwane członki na asfalcie. Nikomu nic się nie stało, ale Tico kończyło się na wycieraczkach.
Nachasz :
To przecież nie jest mem.
janekr :
Oraz zrobił niezły odcinek o przejechaniu Botswany w używanym samochodzie (jako dowód na zbędność Chelsea traktorów w Londynie i Cheshire).
JoP :
Bo kwestia strefy bezpiecznego zgniotu nie jest pozbawiona znaczenia, a bardzo mały samochód nie ma miejsca żeby zwijać się w harmonijkę. Z czego nadal nie wynika zależność duży=bezpieczny, a już zwłaszcza ciężki=bezpieczny.
eli.wurman :
Chciałbyś, żebym ci rozpisał dowód na to, że klasizm nie istnieje? Zapytaj najpierw Z jakie to bolesne. Jeszcze teraz mu się makbuk grzeje, a to wczoraj było.
JoP :
Czy było to poza terenem wielkomiejskim? Tico jest samochodem miejskim. Poza nim konwencja genewska nakazuje uznawać go za toster na kółkach, niebezpieczny dla otoczenia.
eli.wurman :
Tak czy inaczej nie pozwólmy by się nim stał.
Nachasz :
Aborcja małych memików? Znowu?
hlb :
Rozpisz, proszę; teza o nieistnieniu klas jest po prostu dla Ciebie metodą obrony swojej pozycji klasowej.
Jesteś świadomy problemów i różnic klasowych i wykorzystujesz je, choćby w tej dyskusji. Więc po prostu przestań brzydko kłamać.
Nachasz :
Jeśli chłopcy i dziewczęta z blipa nie będą go roznosić jak czerwonki na niemytych rękach – się nie stanie. No weź przecież ja nawet konta na blipie nie mam.
JoP :
Dlatego najbezpieczniejszym małym samochodem był fiat 126p – strefa zgniotu od przedniego zderzaka do silnika.
Co do Tico – to trochę nie fair używać tego samochodu jako przykładu małych pojazdów. Nie wiem czy zdobył chociaż pół gwiazdki NCAP.
hlb :
Zmieniło, parę dni temu w polskiej tv jacyś chemicy wypowiadali się, że można pić wodę z kranu.
ekolog :
Sorry, ale to jest jakiś korwinizm. Skoro nie boisz się, że dziecko ci się naje piasku i na piasku nie ma ostrzeżeń o szkodliwości jego spożywania, tudzież i nie ma żadnych koncesji na sprzedaż piasku nieletnim, to czy nie należało by także zdjąć takie ostrzeżenia i obostrzenia przy obrocie papierosami i wódką. Oni tak mniej więcej rozumują. Ludzkie stany emocjonalne zależą przecież od indywidualnego oszacowania ryzyka i gdzie na takiej indywidualnej mapie ryzyka umieściłbyś atak oszalałego śmieciarza, a gdzie zgniecenie przez polskiego buca na Gierkówce?
JoP :
No tak, ale porównanie “Range Rover HSE kontra Tico” to nie jest tylko “duży kontra mały”, ale “górna półka kontra dolna półka”. Gdybym miał dużo jeździć zakopianką, na pewno wolałbym zwrotnego kompakta z górnej półki od Mitsubishi L200. Bo L200 bałbym się wyprzedzać na krętej drodze.
eli.wurman :
Nie, szanowny kolego. Klasizm istnieje tylko jako kategoria pusta. Wracając do prostych i zrozumiałych dla każdego 9latka+ operacji na zbiorach, mogę ci udowodnić istnienie klasizmu jako pojęcia. Nie zmieni to jednak faktu, że będzie on zbiorem pustym.
hlb :
Skąd, środek miasta.
hlb :
Jesteś jak Korwin z lodem w szklance. Prowadzi to do dalszego upadku Twojego już i tak wątłego trollwizerunku.
galopujacy major :
Ja cały czas mówię o mieście. O wożeniu dzieciaka do i z szkoły. Na większości takich tras jeździ zdecydowanie mniej przepracowanych tirowców z czerwonymi od niewyspania oczami, psychopatów z kupionymi za grosze przechodzonymi Imprezami i Lancerami, dziennikarzy szalejących w pożyczonych ferrari, więc to nie jest to samo ryzyko, co sprasowanie przez buca na Gierkówce. Za to ryzyko nie zapanowania nad pojazdem ważącym 3 tony i wgniecenie pieszego w wystawę sklepową, ewentualnie skasowania Tico podczas poślizgu przed światłami też bywa oceniane przez kupujących.
hlb :
No no, klasizm nie istnieje tak samo, jak gruźlica nie istnieje. W rzeczywistości istnieją tylko chorzy na gruźlicę, ozdrowieńcy pogruźlicowi, nosiciele prątkujący lub nie itd. Nie chcę zbyt wyraźnie poruszać tematów tabu, ale wskazanie jakiegoś nosiciela klasizmu dałoby się chyba załatwić.
eli.wurman :
A kto powiedział, że ja trolluje? Patrz i płacz. Przedstawie ci to na prostym modelu, który będzie zawierał cyfry od 1 do 9.
1. Cyfry 1 to 9 stanowią pewien zbiór, zgodzisz się?
2. Cyfry 1,2,3 z kolei inny zbiór, który jest podzbiorem poprzedniego, prawda?
3. Jeśli nadążasz do tej pory, to znaczy że pojmujesz jak działają zbiory i podzbiory.
4. Teraz będzie trudne, uważaj.
5. Cyfra 1 jest pojedynczym elementem, ale jest też jednoelementowym zbiorem, ponieważ kożdy element jest sam w sobie także jednoelementowym zbiorem.
6. Teraz zaczyna się przygoda na naszym rollercoasterze, wiec trzymaj się mamy i nie otwieraj ust…
7. Możesz też mieć zbiór pusty czyli taki, który nie ma żadnego elementu w sobie.
8. Prędkość się naprawdę zwiększa, nie popuść bo będzie plama…
9. Zbiór pusty nie zawiera nic, ale sam może stanowić element.
10. Na końcu możesz powiedzieć że twoje liczby od 1 do 9 to na przyklad 9 zbiorów jednolelementowych i pierdylion zbiorów pustych. Będziesz miał 9 elementów i pierdylion+9 równocześnie (matematyka NIE MUSI być logiczna) – it to będzie poprawne.
11. W tym pierdylionie możesz sobie wybrać jeden zbiór, który nazwiesz sobie “klasizm imienia naprawde bardzo fajnego dziennikarza Wojtka Orlińskiego”.
12. Tylko jak będziesz już dumny z siebie, to nie zapomnij, że twój zbiór jest pusty.
EDIT: czy wspomniałem, że matematyka nie musi być logiczna, choć logika jest matematyczna?
hlb :
No więc ten model sobie możesz wsadzić do tej szklanki z lodem, przy użyciu której Korwin udowodnił, że topnienie lodowców nie powoduje podniesienia się poziomu wody.
ekolog :
To nie jest tylko takie ryzyko. Przy wysokim zawieszeniu łatwo jest ten samochód wywrócić i ulec wprasowaniu w asfalt tymi trzema tonami (w klasycznych SUVach dach nie wytrzymuje obciążenia).
eli.wurman :
No widzisz tylko, że ty masz na podparcie swojej tezy Korwina, ja natomiast polecam ci zapoznać się z twierdzeniami Godela.
Każdego gryzą pytania na właściwym mu poziomie. Ty masz na przykład Korwina. I to by było na tyle jeśli chodzi o trolling… Pa dziubek,
ekolog :
O i tu się zgadzam. Osoba, która, być może błędnie, ale jednak racjonalnie, zakłada, że duży samochód jest bezpieczniejszy dla jej dziecka w foteliku, niż samochód mniejszy, rzadko zakłada, że ta sama zasada działa w drugą stronę, i to ona staje się przez to większym zagrożeniem dla tych, których na większy samochód nie stać. Sęk w tym, że mało kto ma do dyspozycji zestaw aut wyjściowych w zależności od tego, czy jedzie Gierkówką, po mieście, czy pruć na niemieckiej autostradzie. Stąd pewnie zwycięży egoizm i myślenie, a nuż jednak się trafi idiota, co mnie zgniecie.
hlb :
Twoje smętne pierdolenie nijak nie ma się do sprawy. Ja na poparcie tezy nie “mam Korwina”, konstruuję tylko właściwą analogię, żeby wskazać, gdzie się mylisz.
hlb :
Ja wiem, że długo i głupio będziesz się chował przed właściwym pytaniem: czemu uciekasz od swojej pozycji klasowej uparcie wmawiając, że nie istnieje.
hlb :
Niestety, obawiam się, że w tym temacie wyprodukujesz jeszcze wiele głupot.
eli.wurman :
Hohoho. Mistrz analogii powrócił z wakacji!
hlb :
Och, wytknij mi choć jedną nietrafioną analogię.
hlb :
Kolega tworzy własną matematykę, jako że istnieje co najwyżej jeden zbiór pusty.
T. :
Skoro jest cieżki, uderza z większą siłą. Robi więcej szkód na zewnątrz. Tylko tyle. Więc jeśli czujesz się bezpieczniej, mając świadomość, że pradopodobnie przy okazji wypadku zabijesz więcej osób, to nie mogę Twojemu rozumowaniu nic zarzucić.
zyrix :
Ok a pusty zbiór latajcych pingwinów i pusty zbiór nieskończenie trafionych analogii to mi kolega jakoś pokaże gdzie jest tym samym zbiorem?
Ponieważ zaczęlismy od czegoś innego, nie chciałbym żebyśmy za daleko odbiegali od tematu. Załózmy że przez nasz zbiór pusty rozumiemy znak (w sensie semiotycznym), który jest znakiem fikcyjnym. No więc mamy nie istniejące latające pingwiny i nieistniejące ogniste smoki. Oczekiwam jak wykazujesz mi tożsamość obu.
eli.wurman :
Plis, akurat ciebie bym nie posądzał o takie emo jak żal o kopniak w analogię…
hlb :
Przecież to nie jest emo, tylko kolejny dowód na to, że jesteś zwykły kłamczuszek.
@miejsca parkingowe
Znajoma miala w rodzinie niepelnosprawnego. Niepelnosprawny umarl, ona wciaz, szalenie dumna ze swojego sprytu, jezdzila z ta karta za szyba. Nie mam pojecia jak to dziala, ktos to kontroluje w ogole? Czy jedyna metoda jest nakapowanie do strazy miejskiej?
eli.wurman :
Ale gdzie ten dowód. Tupałeś nóżką, waliłeś piąstką w stół podczas pisania? To jest ten dowód? No to sorry nie odróżniłem tego od zwykłego emo.
hlb :
Nie nie nie. Ponieważ zapodałeś dziewięć podzbiorów, to w każdym z nich możesz mieć po jednym pustym, czyli razem dziewięć a nie pierdylion i o to mnie się rozchodziło.
Nie żeby to było specjalnie ważne…
hlb :
Skup się troszkę, wiem, że to nie jest łatwe, jak się ma pod deklem zbiór pusty:
napisałeś, że jestem mistrzem analogii – jak doskonale Ci wiadomo, termin ten zarezerwowany jest dla ludzi, którzy robią chujowe analogie. Ja sobie takich w moim wykonaniu nie przypominam, więc zasugerowałem, że możesz jakiejś poszukać. Skoro jednak nie odszukałeś żadnej, zakładam, że wiesz, że takich nie ma. Dlatego Twoja brzydka insynuacja była po prostu kłamstewkiem. Nie pierwszym, nie ostatnim.
hlb :
Jako troll jestem już bliski emerytury – nie zostało mi już żadne emo; więc nie mam też żadnych powodów do tupania nóżką.
Wiem, że nie wypada wpierniczać się w takiego metaflejma, ale gdyby komuś się zagotowało, to polecam na uspokojenie.
PPB :
Są pokrętła, jest zabawa!
zyrix :
Nie masz racji bo puste zbiory nie są w podzbiorach. Ale jeśli chcesz to natworzę ci według twoje zasady sets i supersets i jeszcze supersupersets – tak długo aż się Cantor z grobu podniesie i w każdym umieszczę po jednym pustym zbiorze, żeby ci było łatwiej pokumać. I co?
Zresztą jak bardzo chcesz, to możesz mieć tylko jeden pusty zbiór. Będziesz miał dziewięć jednoelementowych zbiorów i jeden zeroelementowy. Będziesz miał 10 elementów i 9 równocześnie.
Chyba że wolisz, żebym ci to przedstawił tak jak Godel, na paluszkach mapując dwa zbiory nieskończone, które pomimo że nieskończone to wcale nie są tożsame i na dodatek maja różną wielkość.
hlb :
Bardzo podoba mi się Twoje matematyczne porno. Not. Może znajdziesz sobie jakieś forum dla matematyków i tam im będziesz nudził?
eli.wurman :
Ja mam wysokie standardy, dla mnie twoje analogie są chujowe. To że mama ci mówi “ładne analogie synu narysowałeś” to jeszcze nie powód, żeby z tym lecieć do dyrekcji Luwru.
eli.wurman :
Hohoho. Kropka w kropkę tak samo Zuławski zaczął swoją ostatnią książke…
hlb :
Co oczywiście możesz podeprzeć jakimś przykładem, prawda.
hlb :
Coś raczej jak do kierownika gieesu w Leszczynach Dużych.
hlb :
Że co.
eli.wurman :
No dobra, eli, już mi się nie chce. Wiesz muszę spadać, jest piątek i mi miasto stygnie. Ogólnie żartowałem. Lubię twoje analogie i zbieram. Nie zapowietrzaj się tak, bo będziesz brzydko wyglądał jak się zlecą chłopaki i dziewczyny z blipa. Miłego.
hlb :
No ja akurat kłopotu z pokumaniem nie mam. Jeśli nie pisałeś o dziewięciu podzbiorach to o jednym zbiorze “cyfr” od 1 do 9. A zatem zbiór pusty jest tam jeden a nie pierdylion.
Twoja “logika” się sypie, cbdo. Naprędce wyguglane kolejne “przykłady” wnoszą tyle co zbiór pusty :)
Bartu, naród woła. Notkę nową. Choć jeden ekran ontopicznhych komentów. Plis. Chyba że chcesz, żebyśmy ci krzyż pod domem postawili i krzyczeli, że się prędzej rozerwać damy.
zyrix :
Nie chciałbym ci powiedzieć co ci się twojego sypie. Jak będziesz wstanie udowodnić, że Godel się pomylił to możesz się szykowac na wydawanie pieniędzy z Nobla. Bo na razie z twojej wypowiedzi wynika, że nie za bardzo wiesz o czym była mowa. Pa.
hlb :
A to Marcin Banita nie jest czasem mistrzem analogii?
Slotna :
Legitymacje,przynajmniej te obecne, mają z tyłu zdjęcie, ale przez szybę widać tylko przód, rzecz jasna, i datę ważności. Jak jest bezterminowa, to właściwie tylko złapanie na gorącym uczynku przez straż miejską (i pewnie policję) wchodzi w grę.
Mam pytanie – skoro zbiór pusty to zbiór, który nie zawiera żadnych elementów, i istniałyby 2 zbiory puste, to jeden z nich zawierałby automatycznie drugi, prawda? Czyli nie mógłby już być zbiorem pustym?
@ M:
http://en.wikipedia.org/wiki/Empty_set#Properties
JoP :
Przednich? To tak miało być. Zaplanowana strefa zgniotu się zgniotło, ratując białko.
Ogólnie jest tak, że taki malutki opel corsa jest znacznie bezpieczniejszy od – ja wiem – dużej i ciężkiej FSO Warszawa, ale jednak mniej bezpieczny od mojej migrenki.
M :
Nieprawda. A jeśli prawda to czemu?
hlb :
Nobelzmatmy?
Upał.
eli.wurman :
Upał. Nic tylko.
hlb “A kto powiedział, że ja trolluje? Patrz i płacz.”
ze smiechu chyba. back to highschool, ziom albo lec na to miasto do innych ziomow ktorzy naleza do zbioru #ludziektorzyskonczylipodstawowke
EDIT #ludziektorzyskonczylipodstawowkeityle
wait, to ten klasizm, ktory cie denerwuje…
galopujacy major :
Tak myslalam. Szkoda, ze jej nie podkablowalam, kiedy jeszcze moglam (mnostwo takich numerow miala na koncie, z roznych dziedzin).
Gammon No.82 :
Nawet nie wiadomo czy to jeszcze matematyka jest. Tyle, że z Fieldsa pieniądze niewielkie jakieś 10k €. Matematycy nie mają zbyt wielu okazji to pławienia się w oparach sławy — za życia.
Nielicznych nieblipujących oraz WO, który czyta tylko tagowane wiadomości, informuję, że dziś wieczorem w Warszawie przed Pałacem Namiestnikowskim doszło do epickiego winu.
@ bart:
Jeden z obrońców krzyża uzył gazu pieprzowego… stawiam na to, że nawet ten jeden nie wiedział, co się dzieje :). Chyba, że, pastafarianie publicznie wyznawali swoją wiarę.
Swoją drogą, to ciekawe widowisko się szykuje 3 sierpnia…
Likaon :
Poszedłbym popatrzeć. Ale ponieważ jak ostatnio poszedłem ze zniczem, to mnie policzono jako wyborcę PiS, teraz pewnie policzą mnie jako obrońcę krzyża. Więc nie.
@ bart:
Czy to juz naprawde koniecznosc, zmusic sie do dolaczenia do licznego grona blipujacych? Nie ma jakiegos wyjscia posredniego? Bo czuje, ze wiele mnie omija (a wlasciwie _wszystko_ ;)).
można tylko obserowować innych. komentowanie samo przyjdzie.
lysaczi :
Widzę jak się męczysz więc ci podpowiem.
1. Gdybyś przejrzał co komentujesz szybko zauwazyłbyś, że eli postawił mnie przed Barber’s Paradox (“negowanie klasizmu jest cecha klasizmu, w związku z czym jestem też klasistą”). Ja natomiast wyprodukowałem na poczekaniu jakąś pseudonaukową sraczkę. Wkrótce obaj uznalismy, że trollowanie trolla który trolluje ciebie nie ma sensu. Daliśmy spokój (konkretnie ja dałem).
2. Gdybyś rozumiał co komentujesz wskazałbyś, że próbuję objaśniać pojęcia semiotyczne matematyką. To jest bez sensu i tutaj przeskoczyłem szarka. To oczywista oczywistość.
3. Gdybyś miał jakiekolwiek przygotowanie do komentowania tego, zwróciłbyś uwagę, że poprawny logical argument może zwracać zdania nieprawdziwe, o ile przesłanki są fałszywe. Tego uczy się studentów na pierwszym wykładzie z logiki formalnej. Eli wskazał to przez dobrze dobraną analogię.
Z kolei gdybym ja wierzył w klasizm, uznałbym ze jestes jakimś smutnym korwiniątkiem z Pierdziszewa Dolnego, które przybiegło pochwalić się zaocznym licencjatem z lutowania garnków.
Gammon No.82 :
Enoale! Nie podpowiadaj Dziecku Blipa. Z toba nie trollowałbym, tylko dyskutował.
bart :
Hehe, epic win is epic, tru. Myślę, że w ogóle można by tam robić takie performanse typu przychodzić pograć w ringo, w szachy, gotować na powietrzu. W sumie skoro można wszystko to wszystko.
Slotna :
Tak se wrócę do oftopa, bo mam odpowiedź – cipowatość (przynajmniej u chłopców) i poczucie bezkarności. To tak właściwie jest jedyny powód znęcania się grupy nad jednostką, tak mi wyszło przynajmniej po przejściu przez pierwszych 6 lat podstawówki. Źródło jest właściwie nieistotne: mogą byc fioletowe rajstopki, może być bieda, mogą być krzywe zęby, albo czytanie książek zamiast grania w piłę. Ważne jest tylko danie sygnału, że mogą się nad tobą znęcać, bo nie będziesz się bronił, nie odpyskujesz, nie pierdolniesz gnojka, który ci nacharkał do kubka z mlekiem. Wystarczy dać raz taki sygnał, i już się rozkręca karuzela, w której pretekstem do szydery może być absolutnie wszystko, tym ostrzejsza im bardziej grupa prześladowcza czuje się bezkarna. Ja się bardzo długo nie potrafiłem bronić, az w końcu sytuacja parę razy osiągnęła taki poziom, że włączył mi się berseker (ciemno przed oczami, w głowie pusto, poza wielkim czerwonym capsem JA PIERDOLĘ, DAJCIE MI SPOKÓJ) i i nagle, gdy się okazało, że mogą trafić na nieobliczalne reakcje, typu pierdolnięcie kamionkowym kubkiem w głowę (szwy), pogryzienie w ramię (szwy), kłaki wyszarpywane pełnymi garściami, potłuczone okulary (wyobraźcie sobie, jaka trzeba być cipą, żeby znęcały się nad tobą nawet dzieci w okularach) i wszystko się błyskawicznie skończyło, bo fun ze znęcania się przestał być nagle warty ryzyka, to już nie była nieskomplikowana zabawa z samym zyskiem.
Marceli Szpak :
Więc właśnie popularny w polskiej ludowej pedagogice ideał wychowaczy “dzieci powinny być widziane ale nie słyszane”, to idealna recepta na zakładanie dziecku owego metaforycznego tiszerta, “przepraszam, czy ktoś może chce mnie skopać?”. Za bullying przeważnie odpowiedzialni są (pośrednio) właśnie rodzice, którzy zadbali o zahukanie potomka. Przeważnie zresztą rodzice heteroseksualni.
Dlatego uważam, że rodzice homo mogą całkiem skutecznie neutralizować homofobię wszczepiając dzieku zdrową chrześcijańską zasadę “jak cię ktos uderzy w policzek, kopnij w jaja i jebnij z główki”.
No to juz wszystko wiem. Sam poczatek podstawowki, siedzialam sobie grzecznie na stolowce i szamalam obiadek, a kolega kopal mnie pod stolem. Nauczycielka poradzila, zebym nie zwracala na niego uwagi (klasyka). Kiedy przenieslismy sie na swietlice, ja z kolei mu przykopalam, no i wyladowal w szpitalu (nic mu powaznego nie bylo, ale darl sie strasznie). Dostalam wpierdol okrutny, ale to na pewno zbudowalo mi reputacje i uratowalo na dlugie lata ;))
@bullying
Tak jak mi się zdawało, chodzi o to, by dziecko nie bało się przywalić prześladowcy.
Drogi TTDKN, mam problem.
Pracownik sklepu obok właśnie wysłał mi na sklepowy nr. GG takie coś:
http://newworldorder.com.pl/artykul,2327,Plan-trzech-wojen-swiatowych
No i jak to czytam, nie wiem nawet jak zabrać się za tłuczenie takiego buca IRL. Bo facet niby miły, pomocny, uczynny, ale mózg ma zainfekowany spiskowością. Jak ładnie zasugerować mu, żeby mi nie wysyłał bzdur?
Tylko u mnie ten linczur przeładowuje Barta?
Edyta: na fajerfoksie, na pececie.
Klikniecie bezposrednie przeladowuje, “otworz w nowej karcie” dziala prawidlowo (chrome).
U mnie działa, na fajerfoxie na pececie. Pod IE też.
EDIT: Nie żebyś dużo stracił nie widząc tego. Tekst z cyklu “Masoni, słudzy Lucyfera zaplanowali Fszystko”
@ jezykwkosmosie: ze zboczonej ciekawości chciałem zajrzeć. Od dłuższego czasu myślę o strollowaniu Maryji teorią o tym, że propagowanie kart zbliżeniowych to nic innego, jak wstęp do ogólnego chipowania – staram się w nastrój wprowadzić.
Auch: nawet otwarcie w nowym oknie mnie nie działa, może nwo mnie nie lubi i tyle. Po copypaste widzę tam nazwisko Bernake, więc chyba jednak choćby częściowo spożyję.
Blackops :
Po akcji ze zgłoszeniem do IPN kłamstwa oświęcimskiego admini NWO.com.pl zablokowali możliwość wchodzenia na ich stronę z BdB.