Łubu dubu
Dziesięć lat temu, wizytując z moją wkrótce byłą żoną jej prawie rodzinny Kraków, poznałem bardzo sympatycznego fanatycznego katolika. Katolik ów, na imię mu było Krzyś, mając na utrzymaniu żonę i malutkie dziecko, przejawiał podejście do tematu pracy i pieniędzy, które mnie, racjonalnie myślącemu ateiście, wydawało się ździebko dziwne. Mówił ów katolik z grubsza tak:
W Krakowie pracy nie ma, do mojej kapeli grającej chrześcijańskiego rocka to raczej dokładam, mieszkamy kątem w przykościelnej suterenie. Ale ja się nie martwię! Jak nie mam roboty, a zwykle jej nie mam, jeżdżę sobie po mieście na moim rowerku i się modlę. A kiedy zaczyna być naprawdę źle, wtedy Pan Jezus przysyła mi jakieś pieniądze przez umyślnego. Ot, choćby w zeszłym tygodniu, kiedy już gotowaliśmy obierkową, przyszedł pleban i spytał, czy go na tym moim rowerku nie zawiozę na Podgórze za pięć złotych!
Detale zmyślam, oczywiście, ale ogólna wymowa oraz tekst o Panu Jezusie przysyłającym kasę są autentyczne. Opowieść Krzysia przypomniała mi się właśnie dziś, gdy Pan Jezus (chyba on?) zesłał mi temat na notkę. Widzicie, było naprawdę źle. Jeździłem na swoim rowerku stacjonarnym i modliłem się, ale temat nie przychodził — a ten, co przyszedł, był jakiś nie taki i pisanie szło mi jak po grudzie. I kiedy w desperacji zastanawiałem się nad zapchaniem paszcz wygłodniałej publiki Referral Funem lub kontynuacją tekstu o warzywku w łydzi (draft: „Marchewka w tyłku”), na Portalu Poświęconym Fronda coś nagle głośno dupło, jebło i pociemniało.
Pierwszy sygnał o portalowych zamieszkach dotarł do mnie równo miesiąc po katastrofie smoleńskiej (coincidence?…). 10 maja pod salonowym wpisem red. Terlikowskiego o „kompromisie” aborcyjnym (widzicie? oni też ten kompromis biorą w sarkastyczny cudzysłów!) pojawiła się prośba od salonowiczki Ifigenii o „zajęcie stanowiska w sprawie zarządzania portalem Fronda”. Wuteef? Otóż kilka dni wcześniej w online’owej Rzepie ukazał się artykuł Terlikowskiego, w którym nasz stary znajomy podpisał się jako redaktor naczelny portalu Fronda.pl. A nie powinien, bo nim nie jest. Przynajmniej tak się wszystkim niezorientowanym wydawało.
Czas przedstawić dramatis personae, czyli podmioty gospodarcze biorące udział w tym zamieszaniu:
- Istniejące od 2002 r. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda, prowadzone obecnie przez Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego. Od kwietnia ma status Organizacji Pożytku Publicznego.
- Założona w 2003 r. Fronda PL Sp. z o.o., której właścicielami według Wikipedii są Michał Jeżewski i Tadeusz Grzesik.
- Nowy byt. Zarejestrowana w KRS tuż przed ostatnimi urodzinami Pana Naszego spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Portal Fronda, o której wiem tyle, co powiedziała mi wyszukiwarka KRS: jako reprezentanci wymienieni są Jeżewski i Grzesik (forumowicze Frondy twierdzą, że właściciele to Grzesik i pani Jeżewska).
Tak wygląda backend, zaś frontend to wydawnictwo „Fronda” i nasz ulubiony portal fronda.pl. Wydawnictwo wydaje kwartalnik i książki. Ponieważ kwartalnik i książki mało kto czyta, jest to zapewne działalność nie- lub niskodochodowa. Właścicielem wydawnictwa jest Fronda PL. Tu sprawa jest prosta i czytelna. Portal zaś to zupełnie inna para gumiaków.
Fronda.pl w swej dzisiejszej formule portalowo-społecznościowej powstała niecałe dwa lata temu. Wam też się wydaje, że to musiało być dawniej? To chyba kwestia ilości naprodukowanego przez nią lolkontentu — normalnemu portalowi dostarczenie takiego ładunku uciechy zajęłoby co najmniej dekadę. Przez te dwa lata fronda.pl wyrosła na najnowocześniejszy portal ciemnowieczny w kraju. To zasługa redaktora naczelnego i twórcy serwisu Piotra T. Pałki — z tego co rozumiem, portal tworzył on i jego ekipa, wyraźnie oddzieleni od spółki i stowarzyszenia. Oddzieleni przynajmniej organizacyjnie, bo finansowo i własnościowo najwyraźniej nie. Domena fronda.pl jest według WHOIS własnością spółki Fronda PL, za to właścicielem portalu jest chyba stowarzyszenie (chyba — bo, jak się okaże, powiązania są zawiłe nawet dla niektórych osób z wierchuszki całego przedsięwzięcia). Biznesplan wyglądał zaś tak: w kwietniu 2008 r. pięciu katolickich przedsiębiorców zadeklarowało utrzymywanie portalu przez dwa lata. Potem fronda.pl miała się usamodzielnić i utrzymywać z reklam, działalności e-commerce oraz przede wszystkim z datków użytkowników (o szczegółach planu można poczytać tutaj i tutaj). Tu na scenę wkracza nasz stary kumpel Maciek Gnyszka i jego FFundraising Team, z podziwu godnym uporem męczący forumowiczów Frondy o kasę na portal. Cel? Zbierać co miesiąc 30 000 zł potrzebne na utrzymanie serwisu. I prawie się im udaje — comiesięczne zbiórki oscylują wokół dwudziestu tysięcy.
Z tej opowieści wyłania się obraz sprawnej dwugłowej hydry prowadzącej portal — jeden łeb to Maciek Gnyszka, ofiarnie pracujący na odcinku biznesowym, drugi to redaktor naczelny Pałka, trzymający z dala od Frondy.pl Górnego i Terlikowskiego. Ci ostatni mają kiepską renomę w środowisku. Przy okazji poprzedniej awantury we Frondzie (kiedy odszedł Horodniczy i prawie cała redakcja, dzięki czemu mamy dziś lolkontent apokaliptyczny „44”) usłyszałem taki głos:
GG to mdła fronda międląca nieustannie aborcję i pedziów, plus wyznania nawróconych aborterek i tak w kółko macieju, do wyrzygania, walka z cywilizacją śmierci.
Horodniczy zrobił z frondy na nowo pismo posiadające jakąś zawartość intelektualną, prowokacyjne, ciekawe. Razem z GG wróci parafiańszczyzna.
Za Terlikowskim zaś, choć ma opinię świetnego medialnego fightera polemicznego, ciągnie się ekumeniczny smrodek, rzecz kompletnie nie do zaakceptowania przez konserwatywnych forumowiczów.
Tak wygląda wiatrak, w który trafia następujący ekskremencik.
30 kwietnia Piotr Pałka dostaje propozycję nie do odrzucenia. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda przekierowuje go na ważny odcinek strategiczno-administracyjny, o czym forumowicze dowiadują się 10 maja (w wyniku odkrycia przez nich podpisu pod artykułem Terlikowskiego w Rzepie oraz wywarcia nacisku na tegoż Terlikowskiego):
Dynamiczny rozwój portalu oraz poszerzanie się środowiska Frondy (tak w wymiarze realnym, jak i wirtualnym), a także zmiany społeczne, jakie nastąpiły po 10 kwietnia, [facepalm mój — BdB] skłoniły nas do zmian organizacyjnych, które mają pomóc sprostać nowym wyzwaniom stojącym przed stowarzyszeniem, portalem i całym środowiskiem.
Dlatego podjęliśmy decyzję o powierzeniu Piotrowi Pałce stanowiska dyrektora strategicznego Fronda.pl, a Tomaszowi P. Terlikowskiemu stanowiska redaktora naczelnego portalu Fronda.pl.
Celem tych zmian jest usprawnienie organizacyjne, a także szybszy i bardziej dynamiczny rozwój działalności całego środowiska. Dyrektor strategiczny ma odpowiadać za rozwój społeczności nie tylko internetowej zarówno w Polsce, jak i za granicą, rozbudowę zaplecza intelektualnego środowiska, tworzenie terenowych klubów Frondy, organizowanie seminariów i szkoleń, a także planowanie strategiczne przyszłych pól aktywności. Redaktor naczelny miałby natomiast zapewnić dalszy rozwój medialny portalu.
Ale to nie wszystko, poczekajcie! Przypuszczalnie również 10 maja z listy członków reprezentujących SKF w KRS wylatują nazwiska Grzesika i Jeżewskiego, a na ich miejsce pojawia się Terlikowski. Niezwykłym zbiegiem okoliczności Forum Frondy ma okazję śledzić tę zmianę na żywo: w odpowiedzi na link jednego forumowicza do wyszukiwarki KRS (gdzie figuruje już tandem GG/TT) drugi forumowicz pisze:
No to cosik się zmieniło we wpisach na dniach, albo i na godzinach bo ciągle na kompie mam otwartą stronę ze starym trzy-osobowym Zarządem: Górny, Jeżewski, Grzesik
Czad, co?
Mijają względnie spokojne dwa tygodnie, nadchodzi 24 maja, Czarny Poniedziałek Frondy. Po namyśle Piotr T. Pałka odrzuca propozycję awansu i odchodzi z Frondy. Wczesnym popołudniem publikuje na blogu i forum swoje pożegnanie:
Szanowni Frondowicze, Drodzy Przyjaciele,
przepraszam, że dopiero teraz odnoszę się do oświadczenia Zarządu Stowarzyszenia Kulturalnego Fronda z dnia 10 maja (które w nieco innej formie zostało mi zakomunikowane 30 kwietnia, ale czekałem na zakończenie procedury audytu. Niestety nie mogę przyjąć gratulacji z powodu awansu, bo go nie przyjmuję — nie lubię wchodzić w fikcyjne konstelacje. Jestem przekonany, że żaden awans nie powinien oznaczać faktycznej degradacji. Żaden awans nie powinien być komunikowany w trybie przypominającym raczej zwolnienie warunkowe. Informacja o tak poważnych zmianach w medium współfinansowanym przez społeczność powinna być natychmiastowa, a nie wymuszona przez tę społeczność. Niestety w tym przypadku było inaczej.
Jestem zmuszony zrezygnować z pracy dla Frondy, bo audyty bez oficjalnego odniesienia się Zarządu do wątpliwości podnoszonych przez jego odbiorców są jedynie „audytami”, awanse są tu jedynie „awansami”, a struktura organizacyjna jest niezrozumiała nawet dla członków stowarzyszenia. W takiej sytuacji nie można budować i realizować żadnej strategii.
Widzicie? Nie tylko wy nie rozumiecie, o co chodzi — sam redaktor naczelny, najwyraźniej też członek SKF, nie kuma wszystkich powiązań w Wielkiej Frądowej Rodzinie. Wspomniany audyt to echo podejrzanych historii, jakie szeptem opowiadają zasłużeni forumowicze:
Dziś pewien talibański inżynier [chodzi o Maćka Gnyszkę, przedstawiającego się na FF jako wujek inżynier – BdB] wysłał raport z przeprowadzonego audytu, który to raport dał mi do myślenia. Szczególnie ciekawie wyglądają wartości, jeśli chodzi o wypływy (dla ciekawskich: końcówka zeszłego i początek tego roku).
Składając razem tzw. niecne plotki oraz w/w raport — zbudowałem sobie obraz, który daleki jest od sielankowego pejzażu.
To forumowicz Socrat. Nasz stary ulubieniec Tomek Torquemada również sugeruje jakieś nieprawidłowości, które — kiedy się wydały — zostały wyrównane: jego ciekawe wypowiedzi znajdziecie tu i tu, ale polecam lekturę całego wątku, szczególnie dwóch pytań w nim zadanych:
Pytanie jontszonce numer jeden.
Prawda to, że pieniądze zbierane na portal przelewane były na konta osób nie związanych z portalem?Pytanie jontszonce numer dwa.
Prawda to, że gdy sprawa się rypła, osoba nie związana z portalem zapragnęła być z portalem związana w związku spożywczym ktoś musiał jej ustąpić miejsca?
Dość ciekawie (choć niechlujnie) wypowiada się forumowiczka (chyba — u dzieci Frondy ciężko rozpoznać płeć) Alien Life Form:
wyjasnie w telegraficznym skrocie przebieg zdarzen, ale prosze nie pytajcie mnie o konkretne daty bo mi sie nie chce sprawdzac;
na jesieni 2009 albo wczesniej rozwinal sie konflikt poniedzy wlascicielem wydawnictwa Fronda a zarzadem Stowarzyszenia
czyli pomiedzy Jezewskim a GG i TT;pod koniec 2009 odplynelo troche pieniedzy (powiedzmy dwie dekady) z konta portalu na rzecz zarzadu Stowarzysznia;
w tym samym czasie miano zalozyc spolke “portal fronda” zeby odciac wlasciela pakietu kontrolnego wydawnictwa od portalu, zamiast odciac okazalo sie ze wlascicielem spolki “portal” jest wlasciciel wydawnictwa;
przy czym caly czas portalem o domenie fronda.pl niby zawiaduje Stowarzyszenie;
czym wlasciwie zajmuje sie spolka z o.o. “portal fronda” do dzisiaj nikomu nie wyjasniono;przez pierwszy kwartal 2010 nadzorujacy portal czyli zespol pod kierwonictwem PTP malo kontaktuje sie albo nie za cieplo kontaktuje sie z zarzadem Stowarzyszenia Fronda bo nie jasnione zostaly sprawy przeplywow pieniedzy, zwlaszcza ze przynajmniej portal i stowarzyszenie obsluguje ta sama firma ksiegowa;
gdzies na przelomie kwartalow I i II panowie ze stowarzyszenia i portalu wyjasniaja sobie sprawy finansowe;
nie ma wogoel mowy ze istnieje od grudnia 2009 jakas spolka nalezaca do wydawcy niby skloconego z stowarzyszeniem;w kwietniu jak wiadomo zarzad stowarzyszenia podejmuje decyzje personalne, a dokladnie 30 marca na spotkaniu z ludzmi z portalu podczas ktorego mialy byc omawiane inne sprawy a nie zmiany personalne;
tyle
nie wiemy jaka decyzje podjal PTP – czy przyjal stanowisko dyrektora zarzadzajacego czy nie;
nie wiemy czy firma Gnyszki dalej wpiera portal i pracuje w celu pozyskania fundusy na dzialanie portalu;dochodza sluchy ze GG ma przeorganizowac portal
i tyle
reszta to piana
Na marginesie: Maciek Gnyszka najwyraźniej odchodzi razem z Pałką. Niestety, jego blogasek „Co powie Gnyszka” aktualnie milczy; być może Maciek nie może znaleźć odpowiedniego cytatu z Josemarii Escrivy na tę okazję.
Wróćmy do pożegnania Pałki. Parę godzin później wszyskie jego kopie znikają z portalu, o czym Pałka z goryczą informuje na Facebooku, zwanym we frondziarskiej nowomowie Pejsbukiem (jakiś czas później jego wpisy powracają na Frondę, widocznie nowa ekipa zrozumiała, że przesadziła z cenzurą). Z Internetu znika też Forum Frondy. Jest to przerwa techniczna, potrzebna na pozbawienie przywilejów obecnych adminów (zwykłych i tzw. społecznych). Nowym administratorem zostaje niejaka Marysia, nazywająca siebie w Facebookowym profilu Partyzantem Prawdy, prowadzącym „KRUCJATĘ MODLITWY ZA OSOBY ZAGROŻONE PRZEZ OKULTYZM, SEKTY I TOKSYCZNE PRAKTYKI NEW AGE”. Po uruchomieniu forum Marysia na początek ponoć daje bana samej sobie, a później nie może zalogować się do konta administracyjnego, bo „jedną literkę wielka pisałam jako małą i miało prawo nie działać”. Wieczorem Tomasz Terlikowski publikuje na swoim blogu wpis, w którym nic nie wyjaśnia, za to skarży się, jak źle został potraktowany przez wszystkich z wyjątkiem Grześka Górnego. Tak kończy się poniedziałek.
Wtorek to na Forum Frondy dzień pożegnań i umawiania się w nowych miejscach.
I to chyba cała historia — choć im więcej czytam, tym bardziej widzę, jak wiele jeszcze kryje się pod powierzchnią. Co się stało? Panie, a skąd ja mam wiedzieć?! Mogę się jedynie domyślać i zgadywać. Zgaduję więc, że SKF chciał zacieśnić więzy finansowe z portalem, a droga do owego zacieśnienia musiała wieść przez zwolnienie związanego ze spółką Fronda PL redaktora naczelnego i przetasowania w składzie zarządu samego Stowarzyszenia. Z dokumentów KRS i oficjalnych oświadczeń wynika, że w tym momencie duet Górny-Terlikowski i reprezentowane przez nich stowarzyszenie ma pełną władzę nad portalem. Jedyny haczyk to domena pozostająca własnością spółki Fronda PL, ale wpis w WHOIS nie przesądza sprawy. Może np. właściciele spółki mają kod authinfo, ale jedną literkę wielka pisały jako małą i nie zadziałało.
Na koniec drobna refleksja. Miałem okazję poznać osobiście niewielu publicystów prawicowych, ale ci, których poznałem, jeździli zdezelowanymi sztruclami i prosili żonę o pieniądze na jedną puszkę piwa. Nie piszę tego z pogardą, lecz z podziwem: ci ludzie chcą żyć z idei, która, powiedzmy, trawi ich dusze apokaliptycznym ogniem. Nie pójdą na etat jak żona, bo będą mieć mniej czasu na Sprawę. Jeśli walka o Sprawę nie przynosi kasy, trudno, będą biedować. Ich marzenie to sytuacja, w której wydawane przez nich ideowe czasopismo czy prowadzony przez nich portal poświęcony przyniesie dochodzik niewielki, ale wystarczający na zaspokojenie potrzeb bytowych swoich, kolegi, dwóch kolegów kolegi i niewielkiego zespołu redakcyjnego (zaspokoić na długie lata, ma się rozumieć, z dodatkowym uwzględnieniem wielodzietności ideowców). I kiedy już prawie osiągają to marzenie, kiedy pojawia się realna kasa, wtedy z naszymi ideowcami dzieje się czasem to, co z normalnymi ludźmi w układach biznesowych: na momencik wychodzą z nich wilki, następuje krótki pierdolnik o zdobycz, po czym jedna grupka zostaje z pogryzionym ochłapem, a druga odchodzi zakładać kolejne ideowe pisemko na rozruchu czy portal z widokami na przyszłość. I tak się to kręci.
wo :
Oczywiście prawda jest taka, że w społeczeństwie w którym wszyscy wzmagają wszelakie antagonizmy każdy pretekst jest dobry do prześladowań. W społeczeństwie nastawionym na budowanie kapitału społecznego, nikogo nie będzie obchodził ani porypany rowerek, ani gość dymający w Chelsea Tractor przez miasto.
Po prostu społeczeństwo w którym bardziej istotny jest kapitał społeczny niż festiwal antagonizmów, będzie w naturalny sposób – nie tylko w szkole, ale w domu, w telewizji, w Bravo i Cosmo – promować egoistyczny skupienie na sobie, samozodowolenie, samorozwój i wszystko to co nazywa się w Polsce cywilizacją śmierci. Będzie to dla tego społeczeństwa ważniejsze niż chorobliwe zaintersowanie starymi innych.
BTW, Chelsea Tractor – jak by to zaadaptować na polski? Nie znam geografii społecznej Warszawy na tyle, żeby coś wymyślić. Może po prostu wystarczyłoby “miejski trator”, albo “miejski Zetor”. Hmmm…
mM. :
Tak na moje wyczucie (oczywiście, to kwestia czysto subiektywna) typowy dla klas gimnazjalnych i późnopodstawówkowych instynktowny obsesyjny konformizm powodowałby wrogą reakcję na tak ekscentryczny widok. Bohaterka Kai Malanowskiej wstydzi się przed koleżankami samego tego, że jej ojciec gotuje, bo już to będzie zbyt nienormalne w ich oczach. Wyobrażasz sobie do tego rower poziomy z chorągiewką?
mM :
Trudno właściwie powiedzieć. W USA, Japonii, Europie Zachodniej na pewno nie. Ale mogę sobie na przykład wyobrazić powieść w której taki przypadek zaistnieje. Być może będzie to powieść grafomańska, a mój dowód będzie wówczas jedynie dowodem fikcyjnym. Ale uznając, że fikcja literacka jest równoważna realiom – tak, mogę takie założenie zrobić.
@ wo:
OT czemużeś w dzisiejszym deefie nie wspomniał o maskach w czasie weneckiego karnawału? Zbyt obvious?
hlb :
Ale będą strzelaniny, albo coś w ten deseń? Suspens jakiś? Albo bardzo dużo ciepłej, kapciowej atmosfery. Choć wolałbym to pierwsze. Bo inaczej, obawiam się, ciężko by się to czytało.
Ja wolałbym zakończenie w którym wyszło by, że jego “powołanie”, cała ta praca w komisji odkrywającej co zakryte była tak na prawdę, bez jego wiedzy, przykrywką dla działań wiadomych kręgów lejących wiadomą wodę na wiadome młyny. Gdy starzec ów zorientowałby się w tym, byłoby za późno. W strachu, że gdy ujawni spisek który go wypchnął na świecznik jako “wyjaśniacza”, ludzie zaraz zaczną wchodzić w szczegóły dawnych śledztw i odkryją jak wiele z białych plam sfabrykował – decyduje się zachować milczenie. Aż do śmierci.
Umiera – oczywiście – samotnie, a czytelnikom grają do snu najmniejsze skrzypce świata.
wo :
Czytam to i mi się moje szkolne życie przypomniało – to trochę inne czasy były, bo 20 lat temu, ale to wszystko i tak brzmi znajomo.
Zawsze wszystko miałem inaczej, rodzice mieli jakieś dziwne zawody, ojciec gotował jakieś powydziwiane żarcie (a ja marzyłem o zwykłym schabowym). Aczkolwiek samo to, że gotował nie było problemem. Ogólnie jakoś zawsze wszystko miałem inaczej.
Jak coś trzeba było przynieść do szkoły, to wszystkie dzieciaki miały to “coś” jakieś, a ja oczywiście miałem inne (przykładów nie podam, bo już ni cholery nie pamiętam). Czasami wychodziło mi to na plus, ale też sporo frustracji kosztowało.
Do tego dochodzi coś co pisałeś później – o rodzicach którzy kompletnie nie kumają o co chodzi. Rodzice (albo nawet jeden rodzic), nie posiadający poczucia obciachu, to gwarancja szkolnej traumy.
Z dzieckiem homoseksualistów to chyba sporo zależy od tego jak to dziecko rozegra, jak na pierwszej lekcji powie o tym że nie ma mamy i wychowuje go ojciec i jego facet, no to nie czarujmy się – będzie miał przejebane. Ale jeśli temat się dobrze rozegra, to może nie być tak dramatycznie. No ale tutaj to już sobie wymyślam, bo jako bezdzietny w 99% czerpię swoje informacje znikąć, a w 1% ze swoich wspomnień.
mM. :
Dopóki dla ogółu społeczeństwa rower nie będzie pełnoprawnym środkiem transportu, gość w garniturze na rowerze będzie budził zdziwienie albo wręcz wesołość, a koncepcja prezesa albo dyrektora jakiejś instytucji jadącego na rowerze – śmiech, dopóty coś takiego będzie czyniło celem. Rower poziomy budzi skojarzenie “dziwak”. Jak się ma rodzica dziwaka, to nie wróży dobrze.
Możliwe że jeśli dzieciak jest dobry społeczenie, to przekuje coś takiego na swoją korzyść. Ale taki dzieciak, to przekuje na swoją korzyść wszystko.
Z :
No ale to w takim razie wygłaszasz pogląd zbieżny z tym co napisał Kukiz w swoim felietonie:
Mam wrażenie, że nie śledzisz naszej dyskusji od początku. Chyba, że chcez powiedzieć, iż Kukiz ma rację…
@ hlb:
Przede wszystkim Kukiz uważa to za argument za zakazem. Ja nic takiego nie postuluje.
Po drugie nie uważam żeby tutaj było co wybierać.
Poza tym, odnosiłem się do twojego sądu że poziomy rowerek to żaden powód do szykan, gdzie ty tu wyczytałeś opinię nt. wychowywania przez parę homo?
Z :
Nie wiem za bardzo do czego się odnosiłeś, bo raczej nie moją wypowiedź cytowałeś. Ale jesli ci to ułatwi, mogę powtórzyć moją tezę:
Niepoprawne jest rozumowanie w którym zakładamy iż, rodzice nie powinni czegoś robić (w skrajnym przypadku: powinno im to być zakazane) dlatego, że grupa rówieśnicza ich potomstwa może to postrzegać jako pretekst do mobbingu,bullyingu czy whatever.
A to między innmi dlatego, że twoja obviously invalid logical form będzie produkować dowolne bzdurne zdania:
1. Rodzice nie powinni być otwarcie homoseksualistami, ponieważ ich dzieci będą wyśmiewane w szkole.
2. Rodzice nie powinni jeździć na “porypanych rowerkach”, ponieważ ich dzieci będą wyśmiewane w szkole.
3. Rodzice nie powinni przyznawać się, że są Zydami, ponieważ ich dzieci będą wyśmiewane w szkole.
4. Rodzice nie powinni głosować na Komorowskiego, ponieważ ich dzieci będą wyśmiewane w szkole (o ile mieszkają w Chrzanowie)
Stąd moja z kolei druga teza, że “klasizm” (czyli nowobogackie negatywne wypowiedzi o ludziach spoza Warszawy/o mniejszych dochodach/niższym wykształceniu) i homofobia mogą wydawać się czymś różnym, ale ich promocja powoduje ten sam efekt: zwiększanie antagonizmów społecznych, a w efekcie spadek kapitału społecznego, którego brak w Polsce najbardziej odbija się na komforcie “klasy średniej”.
Zatem, ergo, więc klasa średnia powinna być najmniej zainteresowana w rozpalaniu antagonizmów. Także klasizmów (as in “buce jeżdżą ośmioletnim golfem a ja nowym Lexusem”).
Nie chcę ci napisać, że popełniłeś Epic Fail, ale zanim weźmiesz czyjąś stronę w dyskusji, sprawdź kto co mówi.
Gammon No.82 :
Czemu nie było Terminatora? To co prawda maszyna w ludzkiej skórze (choć w ostatniej części już coraz bardziej organiczna), ale nie trudno wyobrazić sobie policjanta przyszłości w ten sam skanującego twarze w poszukiwaniu bandziora wśród imprezowiczów.
Termin totalitaryzm straci swój sens w świecie bez prywatności. Skoro wszyscy o wszystkich będą wszystko wiedzieć (globalna wioska dosłownie), w tym potężne korporacje, to państwo tym bardziej. I oczywiście to wykorzysta do propagandy i sterowania naszym prywatnym życiem, abyśmy np efektywniej pracowali albo więcej lub mniej się rozmnażali, zależnie od potrzeb.
jezykwkosmosie :
To już mam pomysł: coś w stylu Tuman Show. Tak naprawdę gość nie wie, że wszystkie spiski i knowania, które wykrywał przez lata były tylko przykrywką. W rzeczywistości został wykorzystany w obermistyfikacji, w której brali udział wszyscy jego bliscy i znajomi. A jego żona była agentką Mossadu, co odkrywa w ostatniej scenie. Znajdując na dnie archiwum jej zdjęcie z młodości, kiedy strzela na obozie treningowym w ZSRR.
EDIT: Znajdując zdjęcie, które powiększa i powiększa. Takie miłe nawiązanie do Blowup Antonioniego.
wo :
CO TO TAKIEGO? Moja córka była w podstawówce w ubiegłym wieku i żadnych Nici nie pamiętam…
@ janekr:
Chyba to.
wo :
wo :
Ależ oczywiście. W sytuacji jawny rowerek hipisowski kontra ukryty homoseksualizm rodziców, do momentu ujawnienia, gorzej jest być w I grupie. Ale, być może się mylę, cały czas sądziłem, że i Kukizowi, i w tym flejmie, chodzi o sytuację, gdy, dajmy na to, z jednej strony dzieci podwozi się porypanym rowerkiem, a z drugiej podwozi się autkiem przez dwóch tatusiów. Inaczej nie ma płaszczyzny, gdzie te ryzyka można (intuicyjnie?) porównać. Co z tego, że dziecko ma maksymalnie obciachowych rodziców, skoro nikt o tym nie wie?
No i tak na marginesie, nie chodzi czasem o to, żeby ci rodzice właśnie nie musieli tego omijać za pomocą niani? Przecież na dobrą sprawę, nie takie rzeczy omijają (patrz lesbijki korzystające z dawców nasienia).
BTW Ma ktoś zdjęcie takie rowerka?
galopujacy major :
Jest nawet cała galeria.
galopujacy major :
Myśle, że chodzi o coś co można zdefiniować dosyć prosto. Otóż pomiędzy zachowaniami kolegów naszych dzieci w szkole a naszymi własnymi wyborami zachodzi weak reference. Czyli:
1. Rzeczywistą przyczyną bullyingu wobec twojego dziecka nie jest twoje zachowanie, czy poglądy. One tylko stanowią czynnik inicjujący.
2. W związku z powyższym może być tak, iż jeśli twoje dziecko ma pewien zespół cech które zwiększają podatność na bullying, to cokolwiek byś nie robił ono będzie miało przesrane. Zrezygnowałeś z porypanego rowerka? Okej? Twój syn dostanie wpierdol, bo jego stary jest łysy albo gruby, albo rudy.
3. W konsekwencji – tak! – masz realny problem realnego “dzietnego”. Tylko to, że na przykład zrezygnujesz z rowerka, zafarbujesz włosy albo schudniesz to będzie jedna z coping strategies.
4. Istnieją cztery typy coping strategies. Move with, move away, move against, move towards. Twoje zachowanie będzie podpadać pod tę ostatnią kategorię, czyli zasadę: jeśli zbliżę się do stada przeciwnika, on być może uzna mnie za swojego.
5. W przypadku wielu kwestii (np. szkolne mody na różne maskotki) to będzie najmniej kosztowna (nie w sensie materialnym tylko szerszym), a więc racjonalna strategia. W przypadku innych (np. twoje poglądy, wierzenia) niekoniecznie.
Tak więc gdyby Kukiz napisał: “Będąc gejem nigdy nie przyznałbym się, tak aby dzieci w szkole miały spokój” – to ja bym się nie czepiał. Ale argument “ktoś nie powinien czegoś” to jest zdanie raczej szyfrujące i racjonalizujące coś innego: “jeśli inni będą postępować w sposób X, to ja będę się czuł bardziej komfortowo”.
QED
galopujacy major :
O co chodzi Kukizowi, tego nie wie chyba nawet psychoanalityk Kukiza. Jego argumentacja jest niespójna i oparta o absurdalne założenia – najprawdopodobniej zakłada on, że orientacja seksualna jest czymś, co się po rodzicach przejmuje w procesie wychowania. Nie mówi tego wprost, ale bez tego założenia całe to “dajmy dziecku później zdecydować” nie ma sensu już nawet nie jako bzdura, tylko jako koherentna teza.
Ja oczywiście to założenie odrzucam, więc niniejszym – kerrrrshplonk! – rozbijam tę część rozumowania Kukiza o kant dupy.
Argument o ryzyku mobbingu w tym wszystkim ma pozory racjonalny rąk i nóg, ale – jak to argumentuję od pewnego czasu – to jest argument za tym, żeby szkoła przeciwdziałała mobbingowi. Co zresztą czasem robi. Z wszystkich możliwych grup ryzyka nie można wyróżniać akurat gejów. Bo jeśli gejów, to dlaczego nie ludzi od porypanych rowerków, hipisów, rozrywkowych matek i kto tam jeszcze jest grupą ryzyka.
Kukizowi więc chodzi po prostu o to, że jest człowiekiem fundamentalnie głupim i tę głupotę od czasu do czasu jest uprzejmy wyrazić publicznie.
galopujacy major :
Przecież z obciachowością jest jak z ubraniem. Wszyscy jesteśmy nadzy, tylko tego nie widać pod ubraniem. Wszyscy jesteśmy obciachowi, cała sztuka ukrywać to tak, żeby nikt o tym nie wiedział. Nie ma czegoś takiego jak “osoba, o której obciachowości nikt nie wie” – to contradictio.
galopujacy major :
Rozumiem, że nie do wszystkich dociera za trzecim, a nawet za piątym razem – więc jako osoba słynąca z anielskiej cierpliwości pozwolę sobie zauważyć, że chodzi o to, żeby szkoła przeciwdziałała mobbingowi jako takiemu. Z dowolnej przyczyny. Rowerka, homoseksualizmu, ubóstwa itd.
@ hlb:
Słabo przeczytałeś moje wypowiedzi. Nie wziąłem niczyjej strony, bo i nie odniosłem się do meritum sprawy. Skomentowałem ją trochę z boku, bo skojarzyło mi się to co opisywał wo.
NIGDZIE nie napisałem NIC nt. tego kto co powinien. Odniosłem się tylko do sytuacji dzieciaka w szkole, bazująca na swojej skromnej wiedzy – a ty mi do tego od razu dopisujesz jakieś rozbudowane poglądy.
Nie uważam żeby jedyną drogą unikania prześladowania przez dzieciaka był pełen konformizm, ale jeśli rodzic nie chce żeby jego dziecko było celem, to powinien sobie zdawać sprawę z istnienia takich mechanizmów i próbować jakoś kompensować fakt że naraża swoje dziecko na ataki.
Co do antagonizmów społecznych – to tutaj mam mieszane uczucia. Z jednej strony budzenie konfliktów, pogardy itp. jest jak najbardziej negatywnie, z drugiej jest to sposób promocji pozytywnych postaw – poprzez piętnowanie niepożądanych. Aczkolwiek kwestie które wymieniłeś faktycznie wydają mi się słabymi celami do piętnowania. Bo co złego w używaniu linuksa albo jeżdżeniu starym samochodem kiedy kogoś nie stać na nowy (a mieszka w miejscu gdzie transport publiczny jest słaby).
Domyślam się że nawiązujesz tutaj do poglądów WO. Faktycznie czytając jego wypowiedzi, mam czasem wrażenie że jego lewicowość sprowadza się do tego, że on jest gotowy płacić wysokie podatki, a tych biednych niech trzymają w jakimś getcie daleko od niego, karmią, ubierają i uczą. Jak któryś się nauczy prawidłowych zachowań klasy średniej, to można go wypuścić. Ale nie jestem do końca pewien tej interpretacji.
wo :
Nie “fundamnetalnie głupim”, tylko wielkorotnie błędnie rozumującym:). Bo ostatecznie mądrym też się tylko bywa.
wo :
No toż ja zawsze mówię, że wolę z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć.
BTW, mam nadzieję że ten bennett smakował. Jako mężczyzna uwielbiający gotować polecam uwadze:
http://www.foodreference.com/frvideos/html/310-15-omarnold.html
Z :
Niemożliwe! A obiecywał Bartowi… :-)
Z :
Tu w ogóle nie ma “niech” ani “można go”, czyli założeń postulatywności. Klasizm jest faktem. Różne klasy społeczne trzymają się w miarę osobno. Gdy urządzisz przyjęcie urodzinowe, ile tam będzie osób o odmiennym klasowym statusie od Twojego?
Słowem, błąd w Twojej interpretacji jest tutaj, gdzie opis status quo bierzesz jako postulat programowy (“niech trzymają w getcie”). Otóż sami się dobrowolnie trzymamy w swoich gettach.
Z :
Możemy jeszcze chwilę pociągnąć te korepetycje z logiki, ale już nie za darmo. Proponuję taki układ: ty wpłacisz 1000PLN na hospicjum, które wskaże WO (ja nie wiem co jest w Polsce warte wsparcia teraz), a ja w sobotę będę do twojej dyspozycji przez cały dzień. Myślę, że Bart się zgodzi.
wo :
Obiecywał Bartowi, że nie będzie wskazywał, iż otyłość w cywilizacji śmierci także jest “klasowa”. Jako prawieczterdziestolatkowi, który musi włożyć sporo wysiłku w to, żeby własną wagę trzymać w ryzach – wykazałem się empatią.
“Klasizm” jest fikcyjny ponieważ można wykazać, że ta sama osoba należy równocześnie do trzech różnych klas. Zatem nie można na tym budować teorii stosunków społecznych w sposób zadowalający.
wo :
Chyba oberwałem odłamkiem. Napisałem, wydawało mi się, dosyć obojętny komentarz do sprawy, bez flejmowania i atakowania kogokolwiek – a tu nagle jestem w jakimś stronnictwie, kogoś popieram. Normalnie okopy, zasieki i karabiny maszynowe.
wo :
No dobra opis opisem, ale ja staram się czytając twoje wypowiedzi, wyłowić z tego opisu twoje postulaty. I odnoszę wrażenie takie, jak opisałem. Ale oczywiście mogę się mylić. Chyba że nie masz żadnych postulatów w odniesieniu do klas niższych.
hlb :
Podziękuję, komentowałeś swoje własne wyobrażenie o moich poglądach, więc do niczego nie jestem ci w tej dyskusji potrzebny. Możesz ją śmiało kontynuować bez mojego udziału.
Z :
Wpłaciłeś? To pokaż skrina. W Polsce kapitał społeczny jest tak niski, że na słowo w życiu bym ci nie uwierzył.
Z :
Foch? Eee, no weź nie uciekaj, jeszcze się powygłupiamy…
Z :
Że postuluję oddzielanie klas od siebie? Jakoś jeszcze bardziej, niż to ma miejsce w rzeczywistości? Jak to w ogóle by miało wyglądać?
Z :
To, co opisałeś, nie jest w ogóle postulatem, tylko opisem rzeczywistości. A moje postulaty w odniesieniu do wszystkich klas są ogólnolewicowe – obniżać współczynnik Giniego, pierdyknąć wielkie podatki klasom wyższym, pomagać na różne sposoby klasom niższym. Redystrybucja, państwo janosikowe, te rzeczy.
Z :
Witam w klubie :-).
hlb :
No przecież napisałem że nie chcę. Za co mam płacić? Za to żebyś dalej dyskutował sam ze sobą?
hlb :
Nie uciekam, po prostu za drogim trollem dla mnie jesteś. Nie mówiąc już o tym że nie przekonałeś mnie do swoich umiejętności pedagogicznych póki co.
wo :
Ja rozumiem Kukiza jako gościa, który obstawia, że większość dzieci w szkole to homofoby, i tym samym uważa, że w przypadku, gdyby się dowiedziały, to syn homoseksualistów miałby niejako z definicji przesrane.
Ponieważ kręcimy się w kółko, dodam tylko, że absolutnie jestem ZA tym, aby szkoła przeciwdziała wszelkim przejawom, a nawet zalążkom przejawów bullingu. Z jakiegokolwiek powodu. Natomiast analogicznie do sytuacji żydowskich dzieci sprzed wojny, uważam, że w przypadku ujawnienia pochodzenia rodziców, czy ich orientacji ryzyko, że dziecko będzie miało przejebane drastycznie wzrasta. Aczkolwiek (i tu tkwi głupota Kukiza) nie oznacza to, że rodzice takich dzieci mają się chować, mają nie mieć prawa do wspólnej adopcji, czy takie dzieci nie mają chodzić do szkoły, ale że należy popracować z dziećmi (a może i rodzicami) takich homofobów jak Kukiz. Po prostu fakt, że argument Kukiza przypomina retorykę miłośników Ku Klux Klanu, nie oznacza, że murzyńskie dzieci rzeczywiście nie miałby przejebane w “mieszanej szkole” na amerykańskim południu z początku XX wieku. Po prostu trzeba zlikwidować/naprostować Ku Klux Klan.
galopujacy major :
A jak interpretujesz część o wolności wyboru? Tam Kukiz wpada w jakiś strasznie niespójny bełkot, którego nie da się wyjaśnić bez przyjęcia dodatkowych niezwerbalizowanych założeń.
wo :
Ale jak? Przez progi od dochodów? Przez opodatkowanie oszczędności? Przez opodatkowanie spadków? Przez VAT na SUVy? Obólnie wszyscy chcemy, żeby się ludzie kochali a dzieci z tego zdrowe się rodziły.
wo :
No dobrze. Zaczęło się od jakiegoś nieporozumienia rok temu u ciebie na blogu. Ty zrobiłeś aluzję, że penie jestem złodziejem oprogramowania. Ja ci odpisałem, żebyś nie sądził wszystkich jedną miarą, bo nie masz racji. Zakończyło się banem u ciebie, ja w ramach żartu napisałem o tobie trollerską, złośliwą notkę (tą którą czytałeś i z przekąsem nazwałeś “poetycką notką”).
Masz prawo być odąsany, bo odwiedziło ją już kilka tysięcy userów wchodzących z gugla przez “Orliński”. Tę część rozumiem, choć nie możesz zarzucić, że cię tam jakoś pomówiłem w sposób godny uwagi sądu.
Natomiast poza tym nie ma wielkich powodów do podsrywania wzajemnego (ponoć tego nie robisz). Dla zgody jestem gotów nawet tę notkę usunąć. Nie będę świnia. Proponuję taki układ: wpłacasz 2000PLN na dowolnie przez ciebie wybrane hospicjum, a ja tę notkę kasuję.
Alternatywnie, wpłacasz tysiąc a w ramach drugiego tysiąca wyjaśnij mi jak mam rozumieć w świetle twoich lewicowych poglądów taki cytat z ciebie:
“Widzę to stosunkowo prosto – prowincjonalny ziutek ma gdzieś moje problemy, ja mam gdzieś problemy prowincjonalnego ziutka. Tak będzie sprawiedliwie.”
Z :
Zastanów się! Oferta ważna tylko do jutra!
bantus :
Różnica jest taka, że problem zachowania prywatności w klaustrofobicznym mieście na lagunie istniał naprawdę.
galopujacy major :
Jednakowoż teksty z gatunku “nie należy pomarańczowoskórym w zielone paski pozwolić na posiadanie dzieci, a to dla dobra owych hipotetycznych dzieci, które miałyby przejebane w szkole” są tylko pogróżką, ukrytą pod pozorem “troski o dzieci” (tj. o nikogo, bo to są dzieci w danym momencie nieistniejące). Rzeczywista treść pogróżki brzmi: “ty pomarańczowy w zielone paski, jak się odważysz robić dzieci, to już my się o to postaramy, żeby one miały przejebane”.
@ hlb, Z i jeszcze paru:
Może by tak dla odmiany parę słów o rapierach?
Gammon No.82 :
No właśnie, bo towarzyszy im kolejne ukryte założenie, że szkoła wobec takich zagrożeń jest całkowicie bezradna, a nawet nie powinna reagować, bo bullying zawsze był, zawsze będzie, był za naszych praojców i ojców i ojców itd. Za tym przekonaniem stoi dosyć wredna konserwatywna ideologia, trochę na zasadzie “nie mozna kobiecie pozwolić chodzić do pracy, bo to przecież naturalne, że będą ją tam molestować”.
@ hlb:
To jakaś mania, na Belenosa.
wo :
Gorzej, tego chyba w ogóle nie da się wyjaśnić, bez odwołania się do tezy, że homoseksualizm to rzecz nabyta.
“Każdy człowiek powinien mieć oczywiście wybór, także swojej orientacji seksualnej. Trudno mi sobie jednak wyobrazić, aby dziecko wychowywane przez dwóch tatusiów postawione przed takim wyborem miało takie same szanse na jego dokonanie jak dzieci wychowywane przez kobietę i mężczyznę.”
On chyba obstawia, że to jest trochę jak z wyborem światopoglądu. Jaka ojciec korwinista to i syn pewnie też. Dlatego ze wszystkich kretyńskich tekstów temu dałem numer jeden, zaś do hlb napisałem, że moim ulubionym argumentem jest właśnie ten “o krzywdzie dzieci przez homofobów”. Ja naprawdę jestem w stanie sobie wyobrazić Jędrka Giertycha, który gardłuje, żeby nie wpuszczać Żydów na uniwerki “dla ich dobra”. Klasyczna pozorna troska, mająca oprawcę stawiać w roli empatycznego opiekuna.
wo :
Dokładnie, wredność tego argumentu polega na tym, że rzekomo żal tych kobiet (gejów, czarnoskórych, Azjatów itp.), choć to właśnie m.in. przez zachowanie tych, którym tak “żal”, te kobiety, geje itp. mają tak przejebane.
Gammon No.82 :
A może by tak o Grunwaldzie? WordPressowy sąsiad napisał naprawdę solidny, godny polecenia esej:
http://pytania.wordpress.com/2010/07/16/ku-pokrzepieniu-serc/
wo :
To podejście nie jest wredne a zwyczajnie obrzydliwe.
A ja myślę sobie o bullyingu szkolnym i nie mam wrażenia, by mnie dotyczył kiedykolwiek w kontekście zachowań moich rodziców. Ja dostawałem wpiernicz za siedzenie na przerwie i czytanie książek (póki gwałtownie nie wyrosłem – potem wpierniczałem innym za przeszkadzanie mi w czytaniu książek). Więc obrywałem bardziej za własne zachowania.
Do tego za moich czasów poziomy rower wzbudziłby ewentualnie masę zainteresowania, zazdrości, a cały shitstorm wyładowałby się na moich i moich rówieśników rodzicach słyszących w kółko “chcętochcętochcęto”. Ale to tylko z moich wspomnień, bo za cholerę nie mam pojęcia jak jest teraz. I nie dowiem się więcej jeszcze kawał czasu najprawdopodobniej.
hlb :
Hm… Nadolski. Już Olgierd Górka 80 lat temu trollował w podobny sposób w kwestiach “Sienkiewicz a realia XVII wieku”.
Ale nie widzę powodu, dla którego “polska” koalicja miałaby wystawić trzy razy mniej wojska, niż Francuzi pod Azincourt a.k.a. Agincourt.
Gammon No.82 :
Bring it on! To jest materiał na flejma. Ale ty zaczynasz, bo dla mnie to jest czarna magia jak poziome rowery dla kierowcy SUVa.
To znaczy na podstawie czego uważasz, że nie mogłaby?
EDIT: On tam zaczyna tak sensacyjnie, “z Pudelka”, ale w sumie ja raczej widzę tam tezę, że było mało Krzyżaków, dużo wojsk najemnych.
hlb :
Ależ uważam, że mogłaby wystawić 12 tysięcy i do tego jeszcze po dwakroć 12 tysięcy. I nie tylko mogła, ale najpewniej wystawiła.
A Górka strollował polską historiografię bardzo prosto: kolesiom, którzy przepisywali bezmyślnie bzdury z Kubali (a Sienkiewicz od Kubali zrzynał na potęgę) zadawał takie proste pytania w stylu “skoro Zbaraż oblegało tygodniami 300 tysięcy chłopa, to co one żarły i skąd to żarcie brały?” Albo: “jakież to wojska tatarskie pochodziły znad Oceanu Lodowatego?” (bzdura by Kubala, nawet bajkopisarz Sienkiewicz nie dał się na nią nabrać), czy “przyłóżmy linijkę do mapy i zastanówmy się, jak waleczny kniaź Wiśniowiecki mógł maszerować przez bezdroża z prędkością pociągu pospiesznego”. Do tego kopał Sienkiewicza za szlachtocentryczny smrodek i inne takie.
Gammon No.82 :
Yyyy… dobra, a mógłbyś to ująć w jakąś wersję bardziej pod skormnego docenta, albo chociaż pod bardziej bystrego doktora? Bo nie rozumiem, czy chcesz napisać, że treść eseju ma luki, czy że już to ktoś wcześniej napisał?
bantus :
Straci sens? Wg mnie raczej go w jakimś stopniu zmieni – np. zamiast sytuacji ,w której ktoś może totalnie inwigilować społeczeństwo, będzie oznaczać sytuacje, w której ktoś ma monopol na inwigilację.
Przy okazji, ja się trochę obawiam takiego rozwoju wypadków, jaki opisał WO. Bardzo nie chciałbym, żeby Internet rozwijał się w tym kierunku, choć tak właśnie robi, bo dla ludzi zwykle prywatność nie jest rzeczą aż tak ważną, żeby rezygnować z Facebooka etc.
hlb :
No w sumie to eseista skompilował. I nawet nie ukrywa, że skompilował. Zresztą ja w sprawie dziejów państwa zakonnego znam tylko literaturę starokomunistyczną typu Kuczyński albo Biskup z Labudą. Więc się do flejma na temat najnowszych osiągnięć historyków nie palę. Niemniej jakoś tak się przyjęło w historii wojskowości, że małe armie zaczęły się od XVI wieku, a w późnym średniowieczu naparzali się w całkiem dużych kupach.
Gammon No.82 :
Okej, powoli zaczynam cie rozumieć. Ale dwie sprawy: formalna i merytoryczna. Formalna jest taka, że autor raczej nie ma ambcji odkrywania, więc kompilowanie nie jest raczej dobrym zarzutem. To jak, panie, taki opularnonaukowy, ja wiem, Tazbir dla Polityki?
A merytorycznie: twoja teza nie wyklucza przecież, że było tych 200iluś rycerzy zakonnych i cała kupa najemników, w tym także z ziem polskojęzycznych. Mylę się?
Ja bym sie bardzo chciala dowiedziec, co wlasciwie powoduje bullying – jak juz tu kiedys wspomnialam, sama bylam na niego podatna z wielu powodow, niemniej jednak w szkole mnie on nie spotkal, wrecz przeciwnie, bylam stosunkowo popularna. Za to na wakacjach (roznego rodzaju obozy i kolonie, z tych tanszych i najtanszych, dodajmy) rok w rok przezywalam istne pieklo. A tam przeciez odpadalo wiele faktow, znanych moim szkolnym kolegom (np. sprawy rodzinne, fakt, ze bylam mlodsza od reszty klasy, status majatkowy).
Slotna :
No bullying jest de facto offshotem naturalnego zachowania stadnego. W procesie socjalizacji dorośli wyzbywają się go lub represjonują je w sobie (czasem na przykład dając tylko upust bullyingowaniu anonimowych łosi w internecie).
Tymczasem dzieci są na niższym etapie rozwoju społecznego (dlatego wysyłamy je do szkoły). Innymi słowy, dzieci są współczesnym ekwiwalentem neandertali, przykładając miarę całej linii społecznego rozwoju człowieka.
Dlatego dzieci są skłonne do bullyingu, tak jak i potrafią być wyjątkowo okrutne. Cwiczą zachowania stadne. Ewolucja vs. elektryfikacja. tyle…
Ojezu, nie chodzi mi o to, skad sie bierze jako taki (przeciez wiem, jak to fajnie miec kozla ofiarnego nawet i teraz, w robocie), tylko jak wyniuchac, co konkretnie go w danych sytuacjach powoduje. Mozna powiedziec, ze bylam nan ogolnie podatna, ale dlaczego tylko na wakacjach, podczas gdy przez szkoly przeszlam bezproblemowo? Dodam, ze identyczna sytuacje miala moja przyjaciolka, dopoki rodzice nie zaczeli jej wysylac na potwornie drogie obozy, takie bardziej samodzielne, w mniejszych grupach itp. Od tamtego czasu nikt juz jej nie gnebil (zaluje, ze mnie nie bylo dane sprobowac ;)). No, any ideas?
Slotna :
Dunno. Może japoński online bully detector. A gdzie nie dowożą neta, to taki steampunkowy, zaopatrzony w dynamometer…
Slotna :
Ja akurat tutaj widziałbym szansę dla psychologii ewolucyjnej i jej badań nad studentami psychologii, bo bullying to chyba jakiś straszliwie pierwotny atawizm. Zakładam, że zbiorowość wybiera na ofiarę tę osobę, która się wydaje atrakcyjną ofiarą z punktu widzenia zysków i strat (nie boisz się jej reakcji obronnych oraz nie masz uczucia, że coś tracisz). Zgadywałbym, że ten rachunek inaczej wygląda przy strategii długoterminowej (“będę z tą osobą parę lat w jednej klasie”) a inaczej przy skrajnie krótkoterminowej (“dwa tygodnie obozu i więcej się nie zobaczymy”). Na przykład jakieś Twoje cechy atrakcyjne w strategii długoterminowej (“może to i nerdzica, ale darmowe korepetycje by się przydały”) w warunkach wakacyjnych uległy wyzerowaniu… i nagle zaczęłaś wyglądać pod względem tego bilansu inaczej niż w szkole!
Takie zgadywanko. Ale fajnie byłoby to przebadać na studentach psychologii!
wo :
Myslalam nad tym oczywiscie, ale rzecz w tym, ze nie moge zlokalizowac tych cech. Pozytku naukowego ze mnie nie bylo (nerdzica? not), raczej towarzyski, ale to wlasnie nie zmienialo sie w trakcie wakacji samo z siebie, nie stawalam sie nagle niesmialym gburem w sekunde po wejsciu do wycieczkowego autobusu (pewnie, ze nie – dopiero po paru dniach, gdy juz mnie osaczali ;)).
@Slotna
A może przez przypadek w szkole trafiłaś na wyjątkowo akceptującą grupę. Albo któreś z dzieci było jeszcze bardziej podatne (zadziobywany kurczak jest tylko jeden, za następnego biorą się dopiero, gdy z tym pierwszym skończą).
Albo na obozy jeździłaś z wyjątkową chuliganerią.
Edyta nie działa (opera 10.60). To ja chciałem dodać, że w strategie długoterminowej nie wierzę, bullerzy musieliby potrafić myśleć perspektywistycznie.
amatil :
Nawet w nowym oknie?
hlb :
Ale to nie był zarzut tylko odpowiedź na pytanie.
No akurat to, że było ich circa dwieście sztuk, a zakon opierał się na wojsku najemnym (częściowo na umowach długoterminowych) oraz na obowiązku wojskowym “rycerstwa pruskiego” to prawda, ale też nie nowina. Państwo zakonne obok państwa sycylijskiego Hohenstaufów to były jedyne twory państwowe w Europie, dysponujące nowoczesnym aparatem fiskalnym; kasy im nie brakowało.
Gammon No.82 :
Przeszłość nie istnieje, więc prawda jej dotycząca jest dosyć wątpliwa :P
Cieszę się, że to nie był esej historyczny, bo muszę od dłuższego powstrzymywać odruchy wymiotne, żeby zabrać się do takich tekstów. Future is OK. Historie o królu Ćwieczku co to zastał Polske murowano, a zostawił ujarano przestały być zabawne jak kiedyś.
Slotna :
Trudno powiedzieć. Z doświadczenia wiem, że wcale niekoniecznie odmienność. W podstawówce prześladowani byli mniejsi i słabsi, ale nie tylko fizycznie słabsi. W czasie gdy Święty Ojciec Narodu nawiedzał Ojczyznę i nawet zadeklarowani ateiści chodzili do kościoła mieliśmy w klasie świadka jehowy, przez jakiś czas była plotka, że zgroza, syn milicjanta, jednak ponieważ wzrostem dorównywał “spadochroniarzom”, był fajnym gościem, w końcu uznano, że jest “w porządku”. W klasie jak w partii były stronnictwa i walka o dominację, jak ktoś został odrzucony przez wszystkie grupy miał przewalone.
To chyba jednak dotyczy same sex relations. Bo na przykład ładne i fajne dziewczyny mogły być prześladowane przez chłopców dlatego, że były ładne i fajne. Wszystko zależy w której klasie to było: trzeciej, piątej, ósmej?
Gammon No.82 :
Kurcze, ciekawe to. Jest potencjał na kontrowersyjne wnioski.
Na przykład taki, że jednak pod Grunwaldem zagony wschodnioeuropejskich ziutków rzuciły się kupą na protonowoczesność budowaną pod znakiem Chrystusa Pana (as in “Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polak będzie moherem a Krzyżak Krzyżakiem”).
Niestety, nie możemy tego ciągnąć. Znajomi donoszą mi, że młodzież z blipa wpadła w panikę. Się boją, iż pobijemy się o Krzyżaków. Wizualizujesz ty sobie, jakie to jest zestresowane pokolenie, ta młodzież chowana na klasizmie?
bantus :
Podobnie, jak przyszłość, która jeszcze nie nadeszła i teraźniejszość, która ucieka zanim zatrybisz, o co właściwie szło.
hlb :
???
Żeby się tylko nie stratowali w amoku.
No to zostawmy Krzyżaków im samym w imię pokoju na świecie. Ale wtedy zostanie kanikuła i ogórki.
Gammon No.82 :
Dobra, spróbuję uratować sytuację. Będzie coś z mojego podwórka, gdzie widocznie spełnia się złoty sen Doktora Terlikowskiego herbu Dupcykozy:
http://www.telegraph.co.uk/news/newstopics/howaboutthat/7902348/Transvestite-had-sex-with-a-dog-at-English-Heritage-castle.html
Historia zawiera cross-dressera, odbyt psa, a w tle jest przeszłość przez duże pe.
Gammon No.82 :
Przeszłość rzeczywiście nie istnieje, tak jak i przyszłość. Istnieją wyłącznie twoje myśli o przeszłości i przyszłości. Teraźniejszość to tylko proces podtzymywania tych myśli w biologicznych tkankach. Marvin Minsky mówi, że jesteśmy tylko maszynami zbudowanymi z mięsa.
amatil :
To znaczy, jeśli w ogóle psychologia ewolucyjna jest w stanie badać cokolwiek, to muszą to być ludzkie reakcje instynktowne, a więc nie przejawiające się jako świadome budowanie różnych strategii. Bullerzy prawdopodobnie kierują się tym samym atawizmem, który innemu ssakowi stadnemu sugeruje, czy startować do rywalizacji czy od razu uszy po sobie. No ale to jest tylko hipoteza badawcza, na którą warto byłoby wyszarpnąć grant do badania bullyingu wśród studentów psychologii w czasie roku akademickiego oraz na wyjeździe studenckiego koła naukowego :-)
amatil :
Kilka grup. No, mozliwe.
amatil :
Dziewczyne przesladowana przypominam sobie jedna w liceum, chora psychicznie jak sie okazalo, byla u nas dosc krotko. Glownie byli to chlopcy, a ktorzy, to sie zmienialo przez lata (osmioletnia podstawowka), razem z ich wzrostem, no i najwyrazniej nie jezdzili oni nigdy ze mna na obozy ;) Swoja droga pamietam jedne zimowiska, gdzie nie bylam sama. Od poczatku znielubilam jedna dziewczyne – po czym okazalo sie, ze jedziemy na jednym wozku i udalo nam sie nawet wynegocjowac wspolny pokoj, z dala od reszty swoloczy (niestety nadal pozostawaly posilki i wycieczki).
bantus :
Nigdy nie chodzilam do kosciola. And again: klasa o tym wiedziala, wczasowicze niekoniecznie.
bantus :
W siodmej/osmej klasie bylam zaczepiana moze niekoniecznie dlatego, ze bylam ladna i fajna, ale dlatego, ze urosl mi niezly biust. Bezproblemowo przekulam to na swoja korzysc. Przezwisko nadane mi na poczatku szkoly zaakceptowalam i wymyslilam nawet cale logo, traktujac je jak pieczatke, hehe. Uwazam, ze pod tym wzgledem bylam zupelnie madrym dzieckiem. Dlaczego ta madrosc zawodzila mnie w wakacje (i ferie zimowe dodajmy, zeby nie bylo, ze moze latem smierdze ;))? Chrapalam, czy co? Dzizas, terapia normalnie, wszystko do mnie wraca :D
Slotna :
Inaczej. Sama zauważasz, że w swoim otoczeniu mogłaś wyodrębnić “kilka grup”. Ponieważ życie społeczne tak jest skonstruowane, że nie ma już jednego stada, którego wyłącznym celem jest przetrwanie i prokreacja. Mamy za to grupy celowe.
To znaczy, że równocześnie możesz należeć do kilku “różnych stad”. Odwracając to znaczy też, że obecnie w życiu społecznym może istnieć nieskończona liczba “różnych stad”. A jak uczy prawo of The Truly Large Numbers, w tej sytuacji czynnikiem inicjującym bullying może okażać się każda dowolna cecha lub zbiór cech.
W teorii, również i to, że ktoś ma zbiór cech perfekcyjnie chroniących go przed bullyingiem.
hlb :
Akurat chodzilo mi o szczeble edukacji, nie bylam przeciez otoczona tymi samymi ludzmi od przedszkola az po studia.
Jakoś poprawiło mi rano humor.
http://tiny.cc/fqp0d
U nas chyba nikt nigdy nie oprotestowywał moralnie kowentów. Za czasów jak na nie jeździłem przynajmniej. Ale sądzę, że mógłby się spotkać z podobną reakcją.
Slotna :
To nie ma znaczenia na podstawie jakich kryteriów definiujesz podzbiory. I czy robisz to sama, robią to “okoliczności”, “Pambuk” czy system edukacyjny. Zasada jest ta sama.
Point jest taki, że zachowanie które było potrzebne na wcześniejszym etapie rozwoju człowieka wpadło w pułapkę nowoczesności, a kto wie może nawet ponowoczesności. I dzisiaj stało się bullyingiem.
EDIT:
Ty natomiast doświadczasz random manifestacji tego co stało się z bullyingiem po zmianie układu odniesienia. A w świetle Teorii TLN, po prostu zauważasz tylko część prób i pytasz: why me? Ksiądz ci powie, że Buk tak kciał. A ja mówię, TLN.
To jak z pytaniem: dlaczego samolot pod Smoleńskiem spadł zabijając 100 polityków. TLN (zbiory pasażerów na pokładzie samolotu) może zwrócić i taki, który zawiera samych polityków z Polski. A że z mrowia lotów prawie wszystkie kończą się sukcesem – niektóre jedak spadają, to chyba oczywista oczywistość.
Slotna :
Będę się upierać przy swojej hipotezie (bo czemużby nibyżby niebyżby?). Z tego co piszesz wyłania się obraz mądrej strategii długoterminowej (“przekułam w”, “zaakceptowałam”). Może po prostu okazalo się, że nie masz nic ratujacego Cię na krótką metę.
wo :
Przezwiska czy komentowanie budowy ciala nie nosily znamion szczegolnego ZNECANIA SIE. To byly normalne (owszem, zlosliwe) zachowania, z gatunku tych, ktore w szkolach dotykaja niemal kazdego – kazdemu sie zdarzy jakas wpadka czy wada. Chodzilo mi o podkreslenie, ze stanawszy w obliczu takiego zachowania nie prowokowalam eskalacji np. zalewajac sie lzami i nie spotkal mnie nigdy nawet zalazek akcji typu “wysmiejmy ja wszyscy razem”, “wysypmy jej wszystko z plecaka” itp. Z drugiej strony zaczynam lapac, ze cos w tym jest – w szkole bylam wszak raptem kilka godzin dziennie, na koloniach 24/7. Damn. Jednak jestem losiem.
wo :
Wczoraj jechałem sobie do stolycy Eurocity. Obok jechał pan o nieco zmęczonym wyglądzie. Czytał Fakt. Kiedy przyszedł ten warsowy koleś z darmową (hahaha) kawą/herbatą – ja wziąłem, a tamten nie, bo jak powiedział, prawdziwa kawa powinna być z fusami.
A tak nawiązując do antycznego już posta: terenowy Lexus też może być powodem mobbingu. To chyba normalnie najbrzydszy, najpokraczniejszy SUV ever.
Gammon No.82 :
Może za komuny i owszem, ale dziś to by było nie do pomyślenia!
Gammon No.82 :
Przecież rapier też jest tak naprawdę metaforą WO ^^J
sheik.yerbouti :
A może byśmy się pokusili o flejma, o który młodziez pobije się na blipe. Bo ja uważam, że Porsche Cayenne jest jednak brzydsze. Technicznie wygląda, jakby nysa podjechała do boxtera i wydupcyła go od tyłu.
hlb :
Nieee, wygląda jak Carrera napompowana przez rurę wydechową. Szpetnawe, ale gdzie mu do lexusa.
hlb :
Jaka młodzież? OCB?
sheik.yerbouti :
No ale Lexus sie w ogóle nie liczy, bo to jest zwykła toyota, versja dla rappera. Cayenne to jest nowy level, bo Porsche to Porsche. Raz, tradycja zobowiązuje. Dwa, albo samochód sportowy, albo kurwa jakieś miejskie zdupySUVy. No to tak jakbyś się przyzwyczaił do extrawaganckiej ale jednak stylowej sylwetki Maserati Grantourismo, a tu wychodzisz na ulicę i widzisz, kurwa, Maserati versja rolnicza, flatbed.
No toż na takie dictum to nawet ja bym w klasizm popadł i zaraz musiał z kilku linuksiarzy przeczołgać dla odprężenia.
Nachasz :
No młodzież, ja im tam do dowodów nie zaglądam. Młodzież, pewnie gimnazjalna, która nie kąsa, że rancik z hospicjum to jest dowcip z wykorzystaniem konwencji Kukiza. Albo, że dyskusja o Grunwaldzie to nie jest ustawka na linuksiarzy.
hlb :
Compare Lambo L002 (i traktory)
hlb :
Nowy level żenady, bo Porsche to nie SUV. Jak ktoś chce luksusowo w terenie, to Range Rover dostarcza od ponad 30 lat.
sheik.yerbouti :
No to właśnie napisałem w moim punkcie “dwa”. O to idzie. Akceptujesz to, że człowiek głupi gada głupoty. Ale drażni cię, kiedy człowiek niegłupi gada głupoty. No i tak samo jest z Lexusem. Akceptujesz to że przyzwoita, ale bez polotu (poza wyjątkami) firma robi wyskok na kasę rappera i wżenia mu ohydnego blaszaka pod innym brandem. Ale drażni cię, kiedy solidne auto o austrowęgierskich korzeniach robi z siebie jebanego fiata pandę.
Ja to w ogóle uwielbiam SUVy w mieście. Jedzie takim zazwyczaj jeden koleś. Jeden, choć miejsca ma tam na sześć osób. A potem parkuje blokując cały chodnik albo, co sobie zwłaszcza cenię, ścieżkę rowerową. W poniedziałek takiego widziałem. Znaczy, już sam pojazd zaparkowany właśnie na ścieżce. Właściciela nie widziałem, bo wystarczyło mi czasu tylko na telefon do straży miejskiej. Mam nadzieję, że mu wlepili jakoś mandat, czy coś. Ale na bazie wieśniaczego psychologizowania wyobraziłem sobie, jak taki koleś parkuje i co się dzieje w jego głowie. Takie:
“O, zasłoniłem cały ten obrazek prezentujący rower. Rany, calutki. Ale to moje auto jest duże. Ha, Zły Świecie! I kto teraz ma małego penisa?!”
Ponieważ jestem jednym z frajerów co to nie dość, że jeżdżą do pracy rowerem, to jeszcze stosują się do przepisów, bardzo mi takie myślenie pomaga na samopoczucie.
PS. Na jednym z domowych komputerów mam Linuksa. Jestem przekonany, że komuś się to ułoży w uroczy obrazek.
sheik.yerbouti :
Masz dostęp do literatury źródłowej, bo jak widać wbrew temu co twierdzi Barts, słabo śledzę klasizm tej klasy?
jezykwkosmosie :
SUVy w mieście, którymi jedzie więcej niż jeden koleś nazywamy public transport. Te popieramy i lubimy, szczególnie jeśli są ładne i często jeżdża.
jezykwkosmosie :
O bosh, jaki comingout! To jateżjeateż! Mam linuksa zainstalowanego na domowym NAS.
Comingoutujcie! Szczególnie ci którzy używają i linuxa, i OS X. W przyszłym roku pójdziemy na paradzie cybersodomitów, którzy zawierają nielegalne związki linkusiarko-applowe.
hlb :
Fakt, bitwa o najbrzydszy SUV powinna się rozegrać pomiędzy Cayenne a Lexusem, choć Subaru też nie powala na kolana. Audi jednak żondzi.
BTW nowy wiersz, do kolekcji http://wgadowski.salon24.pl/210859,popieluszko-latem-zanim-nadejdzie-jesien
jezykwkosmosie :
U nas na Polconie kiedyś punktem programu była Msza Św.
hlb :
No to ja też. Na domowym NASie i nie tylko mam linuxa, na laptopie OS X, a na desktopie podpiętym do TV Windowsa 7. Może być?
Wkurwiają mnie ludzie parkujący na ścieżkach niezależnie od tego czym. Tacy którzy parkują blokując cały chodnik i zostawiając tylko ścieżkę też mnie wkurwiają.
Tylko nie wiem czy powinienem ci odpisywać, bo zaraz mnie skasujesz 1kPLN na jakieś hospicjum :>
Gammon No.82 :
Przyszłość ma tą przewagę, że jeszcze będzie, a przeszłości już nie –> so don’t worry Slotna.
@ Slotna:
Też miałem przykrą przygodę z koloniami i więcej nie pojechałem. Co prawda nie tyle mnie gnębili co byłem zbuntowany i konfliktowy, zamiast fajnego domku 50m od morza trafiłem na niewykończoną chałupę na wielkim placu budowy, gdzieś na zadupiu, do morza 5km marszu przez pola i błoto. Wszystkie dzieci kochały wychowawczynie, młode siksy zresztą, a ja nienawidziłem, one płakały podczas pożegnania, a ja ledwo mogłem ukryć radość. To była katastrofa. Potem jeździłem na obozy żeglarskie itp. i było zawsze gitowo.
Na koloniach, zimowiskach to jest trochę tak, że część ludzi ma już znajomych, a ty możesz mieć za mało czasu, żeby się do grupy wkręcić. Albo większość jest z jednego miasta, czy osiedla i trzyma się razem, intryguje razem, bawi się razem. Jak nie ma jakiegoś programu, zabaw integracyjnych, to może być przykro dzieciakowi, którego nikt nie zna.
@Wkurwiają mnie ludzie parkujący na ścieżkach niezależnie od tego czym.
W Kato przy Uniwersyteckiej jest ścieżka rowerowa traktowana jako pas postojowy. Naliczyłem parę dni temu jakichś 15 autobuców. Żaden nie miał, kurwa, mandatu za wycieraczką.
Ja mam LINUXA NA DESKTOPIE. Ale desktop jest zbudowany z podzespołów laptopowych. Oprócz tego mam Vistę na laptopie i OS X na MacBooku Air. Ale ten ostatni jest nieczęsto wykorzystywany. Żona narzeka, że się za bardzo grzeje.
sheik.yerbouti :
Dzwonić po straż miejską. Bez chwili zastanowienia i bez cienia litości spełniać obywatelski obowiązek.
jezykwkosmosie :
No wiem, ale spóźniony byłem i jakoś wtedy nie. Ale jak się powtórzy, to obiecuję poprawę.
sheik.yerbouti :
No ale nie rzucać mi tu, kurczę, wulgaryzmami – tylko wyciągać komórkę i wzywać straż miejską. Żebym się nie czuł jak jedyny frajer w tym kraju, który płaci podatki, parkuje prawidłowo i ogólnie się przejmuje przepisami i zasadami.
wo :
W Krakowie jest taki koleś, który chodzi sobie po centrum i szuka nieprawidłowo zaparkowanych samochodów. Jak znajdzie, to zdaje się robi fotkę i dzwoni po Straż.
@SUVy
Anegdota opowiedziana przez jednego z dziennikarzy z Guardiana:
Testował chyba jakiegoś małego Renault i zatrzymał się przy sklepie. Opowiadał o tym, jaki to fajny samochód na miasto. Obok niego zatrzymał się Range Rover. Wysiada z niego drobna kobieta, ubrana po miejsku. Dziennikarz pyta – na co pani taki duży samochód w mieście? Kobieta odpowiada oburzonym głosem – przecież mam dziecko! Dziennikarz z udawanym przerażeniem – jak duże jest pani dziecko?
bantus :
W Warszawie był taki gość który wyłapywał wszystkie nieprawidłowości na ulicach i chodnikach. Nieprzepisowo postawiony śmietnik, wystająca studzienka, wszystko. Cykał i nasuwał pismami i mailami do odpowiednich urzędów. Nienawidzili go tam podobno. Gazeta o tym pisała. Niestety z tego co pamiętam zmarł niedawno.
wo :
E, spokojnie, w kwestii parkowania jest nas już przynajmniej dwóch. Ale może jakiś flejmik na temat płacenia abonamentu RTV? Ja nie płacę;)
Z :
Kto za tym stoi!!?
ekolog :
Królestwo!
vauban :
Jak to teraz wygląda w Polsce – mogą jakoś próbować ściągnąć od Ciebie te pieniądze?
@ ekolog:
Jak to w Polsce. Teoretycznie mogą, ale z bliżej nieznanych powodów tego nie robią.
Z pewną taką nieśmiałością przyznam, że piszę do Was z Ubuntu.
jezykwkosmosie :
WO na blogu kiedyś ostrzegał, że Air ma niedorobione chłodzenie i żeby tej generacji nie ruszać. :)
galopujacy major :
No tak, mniejsze audi wyglądają ok w tym brutalistycznym nadwoziu. Nawet A8 i coupe sie sprawdzają jakoś. Ale te ich SUVy mają urodę wanny na resorach, tru.
Z :
Tamta oferta była aktualna tylko wczoraj. Zresztą flejmy osx-linux-win to nie jest prime content whatsoever.
jezykwkosmosie :
Im się wszystko grzeje:
http://www.guardian.co.uk/technology/blog/2009/jul/02/iphone-3gs-overheat-apple-warns
Ale to ma swoje plusy. jak mi raz zimą ogrzewanie siadło, to sobie co godzinę swojego buka kładłem na podłodze upside down i grzałem nim stópki.
Maki to bardzo dobrze przemyślane urządzenia, kiedy idzie o usaliblity. Jedyny dramat jest taki, że jak masz buka upside down, to trudno poszpanować japkiem na klapie.
ekolog :
Wygląda to mniej więcej tak.
hlb :
Wszystko jak wszystko. Ja się przesiadłem z Aira na MBP i generalnie jest dużo lepiej, dopiero teraz zaczął niedomagać – ale jakbym teraz używał Aira, to by się chyba stopił.
sheik.yerbouti :
Pomyślałem i żyję.
Przecież istota bycia rapierem nie została do tej pory należycie wyjaśniona, wobec czego możesz bronić dowolnej wersji.
A ten jest najładniejszy. Swego czasu podpuszczałem Sporothrix, żeby sobie taki kupiła na waszyngtońską zimę.
jezykwkosmosie :
Kupujesz na przykład to i pakujesz kilka szybkich pelletów w lakier. Trzeba tępić takich synów.
bantus :
A jak będzie chujowa? Aha, to nie martwmy się, bo wtedy będzie albo teraźniejszością, której nie zdążymy zatrybić, albo przeszłością, która nie istnieje.
Kurs. Na. Zderzenie.
Z :
Eno, jak lepiej jak nie lepiej? Zresztą starsze MBP to miały taką temperaturę, że można było latem grilla robić. Air by ci się nie stopił. One w Kalifornii też się grzeją i jest luz:)
Zresztą to nie jest jakaś sprawa historyczna. iPad to rewolucyjne urządzenie, które zmieni sposób handlowania kontentem, a także zaistnieje w cateringu jako pierwsze cyfrowe platery do ciepłych zakąsek:
http://www.gadgetvenue.com/apple-ipad-problems-surfacing-power-issues-overheating-problems-04061225/