Łubu dubu
Dziesięć lat temu, wizytując z moją wkrótce byłą żoną jej prawie rodzinny Kraków, poznałem bardzo sympatycznego fanatycznego katolika. Katolik ów, na imię mu było Krzyś, mając na utrzymaniu żonę i malutkie dziecko, przejawiał podejście do tematu pracy i pieniędzy, które mnie, racjonalnie myślącemu ateiście, wydawało się ździebko dziwne. Mówił ów katolik z grubsza tak:
W Krakowie pracy nie ma, do mojej kapeli grającej chrześcijańskiego rocka to raczej dokładam, mieszkamy kątem w przykościelnej suterenie. Ale ja się nie martwię! Jak nie mam roboty, a zwykle jej nie mam, jeżdżę sobie po mieście na moim rowerku i się modlę. A kiedy zaczyna być naprawdę źle, wtedy Pan Jezus przysyła mi jakieś pieniądze przez umyślnego. Ot, choćby w zeszłym tygodniu, kiedy już gotowaliśmy obierkową, przyszedł pleban i spytał, czy go na tym moim rowerku nie zawiozę na Podgórze za pięć złotych!
Detale zmyślam, oczywiście, ale ogólna wymowa oraz tekst o Panu Jezusie przysyłającym kasę są autentyczne. Opowieść Krzysia przypomniała mi się właśnie dziś, gdy Pan Jezus (chyba on?) zesłał mi temat na notkę. Widzicie, było naprawdę źle. Jeździłem na swoim rowerku stacjonarnym i modliłem się, ale temat nie przychodził — a ten, co przyszedł, był jakiś nie taki i pisanie szło mi jak po grudzie. I kiedy w desperacji zastanawiałem się nad zapchaniem paszcz wygłodniałej publiki Referral Funem lub kontynuacją tekstu o warzywku w łydzi (draft: „Marchewka w tyłku”), na Portalu Poświęconym Fronda coś nagle głośno dupło, jebło i pociemniało.
Pierwszy sygnał o portalowych zamieszkach dotarł do mnie równo miesiąc po katastrofie smoleńskiej (coincidence?…). 10 maja pod salonowym wpisem red. Terlikowskiego o „kompromisie” aborcyjnym (widzicie? oni też ten kompromis biorą w sarkastyczny cudzysłów!) pojawiła się prośba od salonowiczki Ifigenii o „zajęcie stanowiska w sprawie zarządzania portalem Fronda”. Wuteef? Otóż kilka dni wcześniej w online’owej Rzepie ukazał się artykuł Terlikowskiego, w którym nasz stary znajomy podpisał się jako redaktor naczelny portalu Fronda.pl. A nie powinien, bo nim nie jest. Przynajmniej tak się wszystkim niezorientowanym wydawało.
Czas przedstawić dramatis personae, czyli podmioty gospodarcze biorące udział w tym zamieszaniu:
- Istniejące od 2002 r. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda, prowadzone obecnie przez Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego. Od kwietnia ma status Organizacji Pożytku Publicznego.
- Założona w 2003 r. Fronda PL Sp. z o.o., której właścicielami według Wikipedii są Michał Jeżewski i Tadeusz Grzesik.
- Nowy byt. Zarejestrowana w KRS tuż przed ostatnimi urodzinami Pana Naszego spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Portal Fronda, o której wiem tyle, co powiedziała mi wyszukiwarka KRS: jako reprezentanci wymienieni są Jeżewski i Grzesik (forumowicze Frondy twierdzą, że właściciele to Grzesik i pani Jeżewska).
Tak wygląda backend, zaś frontend to wydawnictwo „Fronda” i nasz ulubiony portal fronda.pl. Wydawnictwo wydaje kwartalnik i książki. Ponieważ kwartalnik i książki mało kto czyta, jest to zapewne działalność nie- lub niskodochodowa. Właścicielem wydawnictwa jest Fronda PL. Tu sprawa jest prosta i czytelna. Portal zaś to zupełnie inna para gumiaków.
Fronda.pl w swej dzisiejszej formule portalowo-społecznościowej powstała niecałe dwa lata temu. Wam też się wydaje, że to musiało być dawniej? To chyba kwestia ilości naprodukowanego przez nią lolkontentu — normalnemu portalowi dostarczenie takiego ładunku uciechy zajęłoby co najmniej dekadę. Przez te dwa lata fronda.pl wyrosła na najnowocześniejszy portal ciemnowieczny w kraju. To zasługa redaktora naczelnego i twórcy serwisu Piotra T. Pałki — z tego co rozumiem, portal tworzył on i jego ekipa, wyraźnie oddzieleni od spółki i stowarzyszenia. Oddzieleni przynajmniej organizacyjnie, bo finansowo i własnościowo najwyraźniej nie. Domena fronda.pl jest według WHOIS własnością spółki Fronda PL, za to właścicielem portalu jest chyba stowarzyszenie (chyba — bo, jak się okaże, powiązania są zawiłe nawet dla niektórych osób z wierchuszki całego przedsięwzięcia). Biznesplan wyglądał zaś tak: w kwietniu 2008 r. pięciu katolickich przedsiębiorców zadeklarowało utrzymywanie portalu przez dwa lata. Potem fronda.pl miała się usamodzielnić i utrzymywać z reklam, działalności e-commerce oraz przede wszystkim z datków użytkowników (o szczegółach planu można poczytać tutaj i tutaj). Tu na scenę wkracza nasz stary kumpel Maciek Gnyszka i jego FFundraising Team, z podziwu godnym uporem męczący forumowiczów Frondy o kasę na portal. Cel? Zbierać co miesiąc 30 000 zł potrzebne na utrzymanie serwisu. I prawie się im udaje — comiesięczne zbiórki oscylują wokół dwudziestu tysięcy.
Z tej opowieści wyłania się obraz sprawnej dwugłowej hydry prowadzącej portal — jeden łeb to Maciek Gnyszka, ofiarnie pracujący na odcinku biznesowym, drugi to redaktor naczelny Pałka, trzymający z dala od Frondy.pl Górnego i Terlikowskiego. Ci ostatni mają kiepską renomę w środowisku. Przy okazji poprzedniej awantury we Frondzie (kiedy odszedł Horodniczy i prawie cała redakcja, dzięki czemu mamy dziś lolkontent apokaliptyczny „44”) usłyszałem taki głos:
GG to mdła fronda międląca nieustannie aborcję i pedziów, plus wyznania nawróconych aborterek i tak w kółko macieju, do wyrzygania, walka z cywilizacją śmierci.
Horodniczy zrobił z frondy na nowo pismo posiadające jakąś zawartość intelektualną, prowokacyjne, ciekawe. Razem z GG wróci parafiańszczyzna.
Za Terlikowskim zaś, choć ma opinię świetnego medialnego fightera polemicznego, ciągnie się ekumeniczny smrodek, rzecz kompletnie nie do zaakceptowania przez konserwatywnych forumowiczów.
Tak wygląda wiatrak, w który trafia następujący ekskremencik.
30 kwietnia Piotr Pałka dostaje propozycję nie do odrzucenia. Stowarzyszenie Kulturalne Fronda przekierowuje go na ważny odcinek strategiczno-administracyjny, o czym forumowicze dowiadują się 10 maja (w wyniku odkrycia przez nich podpisu pod artykułem Terlikowskiego w Rzepie oraz wywarcia nacisku na tegoż Terlikowskiego):
Dynamiczny rozwój portalu oraz poszerzanie się środowiska Frondy (tak w wymiarze realnym, jak i wirtualnym), a także zmiany społeczne, jakie nastąpiły po 10 kwietnia, [facepalm mój — BdB] skłoniły nas do zmian organizacyjnych, które mają pomóc sprostać nowym wyzwaniom stojącym przed stowarzyszeniem, portalem i całym środowiskiem.
Dlatego podjęliśmy decyzję o powierzeniu Piotrowi Pałce stanowiska dyrektora strategicznego Fronda.pl, a Tomaszowi P. Terlikowskiemu stanowiska redaktora naczelnego portalu Fronda.pl.
Celem tych zmian jest usprawnienie organizacyjne, a także szybszy i bardziej dynamiczny rozwój działalności całego środowiska. Dyrektor strategiczny ma odpowiadać za rozwój społeczności nie tylko internetowej zarówno w Polsce, jak i za granicą, rozbudowę zaplecza intelektualnego środowiska, tworzenie terenowych klubów Frondy, organizowanie seminariów i szkoleń, a także planowanie strategiczne przyszłych pól aktywności. Redaktor naczelny miałby natomiast zapewnić dalszy rozwój medialny portalu.
Ale to nie wszystko, poczekajcie! Przypuszczalnie również 10 maja z listy członków reprezentujących SKF w KRS wylatują nazwiska Grzesika i Jeżewskiego, a na ich miejsce pojawia się Terlikowski. Niezwykłym zbiegiem okoliczności Forum Frondy ma okazję śledzić tę zmianę na żywo: w odpowiedzi na link jednego forumowicza do wyszukiwarki KRS (gdzie figuruje już tandem GG/TT) drugi forumowicz pisze:
No to cosik się zmieniło we wpisach na dniach, albo i na godzinach bo ciągle na kompie mam otwartą stronę ze starym trzy-osobowym Zarządem: Górny, Jeżewski, Grzesik
Czad, co?
Mijają względnie spokojne dwa tygodnie, nadchodzi 24 maja, Czarny Poniedziałek Frondy. Po namyśle Piotr T. Pałka odrzuca propozycję awansu i odchodzi z Frondy. Wczesnym popołudniem publikuje na blogu i forum swoje pożegnanie:
Szanowni Frondowicze, Drodzy Przyjaciele,
przepraszam, że dopiero teraz odnoszę się do oświadczenia Zarządu Stowarzyszenia Kulturalnego Fronda z dnia 10 maja (które w nieco innej formie zostało mi zakomunikowane 30 kwietnia, ale czekałem na zakończenie procedury audytu. Niestety nie mogę przyjąć gratulacji z powodu awansu, bo go nie przyjmuję — nie lubię wchodzić w fikcyjne konstelacje. Jestem przekonany, że żaden awans nie powinien oznaczać faktycznej degradacji. Żaden awans nie powinien być komunikowany w trybie przypominającym raczej zwolnienie warunkowe. Informacja o tak poważnych zmianach w medium współfinansowanym przez społeczność powinna być natychmiastowa, a nie wymuszona przez tę społeczność. Niestety w tym przypadku było inaczej.
Jestem zmuszony zrezygnować z pracy dla Frondy, bo audyty bez oficjalnego odniesienia się Zarządu do wątpliwości podnoszonych przez jego odbiorców są jedynie „audytami”, awanse są tu jedynie „awansami”, a struktura organizacyjna jest niezrozumiała nawet dla członków stowarzyszenia. W takiej sytuacji nie można budować i realizować żadnej strategii.
Widzicie? Nie tylko wy nie rozumiecie, o co chodzi — sam redaktor naczelny, najwyraźniej też członek SKF, nie kuma wszystkich powiązań w Wielkiej Frądowej Rodzinie. Wspomniany audyt to echo podejrzanych historii, jakie szeptem opowiadają zasłużeni forumowicze:
Dziś pewien talibański inżynier [chodzi o Maćka Gnyszkę, przedstawiającego się na FF jako wujek inżynier – BdB] wysłał raport z przeprowadzonego audytu, który to raport dał mi do myślenia. Szczególnie ciekawie wyglądają wartości, jeśli chodzi o wypływy (dla ciekawskich: końcówka zeszłego i początek tego roku).
Składając razem tzw. niecne plotki oraz w/w raport — zbudowałem sobie obraz, który daleki jest od sielankowego pejzażu.
To forumowicz Socrat. Nasz stary ulubieniec Tomek Torquemada również sugeruje jakieś nieprawidłowości, które — kiedy się wydały — zostały wyrównane: jego ciekawe wypowiedzi znajdziecie tu i tu, ale polecam lekturę całego wątku, szczególnie dwóch pytań w nim zadanych:
Pytanie jontszonce numer jeden.
Prawda to, że pieniądze zbierane na portal przelewane były na konta osób nie związanych z portalem?Pytanie jontszonce numer dwa.
Prawda to, że gdy sprawa się rypła, osoba nie związana z portalem zapragnęła być z portalem związana w związku spożywczym ktoś musiał jej ustąpić miejsca?
Dość ciekawie (choć niechlujnie) wypowiada się forumowiczka (chyba — u dzieci Frondy ciężko rozpoznać płeć) Alien Life Form:
wyjasnie w telegraficznym skrocie przebieg zdarzen, ale prosze nie pytajcie mnie o konkretne daty bo mi sie nie chce sprawdzac;
na jesieni 2009 albo wczesniej rozwinal sie konflikt poniedzy wlascicielem wydawnictwa Fronda a zarzadem Stowarzyszenia
czyli pomiedzy Jezewskim a GG i TT;pod koniec 2009 odplynelo troche pieniedzy (powiedzmy dwie dekady) z konta portalu na rzecz zarzadu Stowarzysznia;
w tym samym czasie miano zalozyc spolke “portal fronda” zeby odciac wlasciela pakietu kontrolnego wydawnictwa od portalu, zamiast odciac okazalo sie ze wlascicielem spolki “portal” jest wlasciciel wydawnictwa;
przy czym caly czas portalem o domenie fronda.pl niby zawiaduje Stowarzyszenie;
czym wlasciwie zajmuje sie spolka z o.o. “portal fronda” do dzisiaj nikomu nie wyjasniono;przez pierwszy kwartal 2010 nadzorujacy portal czyli zespol pod kierwonictwem PTP malo kontaktuje sie albo nie za cieplo kontaktuje sie z zarzadem Stowarzyszenia Fronda bo nie jasnione zostaly sprawy przeplywow pieniedzy, zwlaszcza ze przynajmniej portal i stowarzyszenie obsluguje ta sama firma ksiegowa;
gdzies na przelomie kwartalow I i II panowie ze stowarzyszenia i portalu wyjasniaja sobie sprawy finansowe;
nie ma wogoel mowy ze istnieje od grudnia 2009 jakas spolka nalezaca do wydawcy niby skloconego z stowarzyszeniem;w kwietniu jak wiadomo zarzad stowarzyszenia podejmuje decyzje personalne, a dokladnie 30 marca na spotkaniu z ludzmi z portalu podczas ktorego mialy byc omawiane inne sprawy a nie zmiany personalne;
tyle
nie wiemy jaka decyzje podjal PTP – czy przyjal stanowisko dyrektora zarzadzajacego czy nie;
nie wiemy czy firma Gnyszki dalej wpiera portal i pracuje w celu pozyskania fundusy na dzialanie portalu;dochodza sluchy ze GG ma przeorganizowac portal
i tyle
reszta to piana
Na marginesie: Maciek Gnyszka najwyraźniej odchodzi razem z Pałką. Niestety, jego blogasek „Co powie Gnyszka” aktualnie milczy; być może Maciek nie może znaleźć odpowiedniego cytatu z Josemarii Escrivy na tę okazję.
Wróćmy do pożegnania Pałki. Parę godzin później wszyskie jego kopie znikają z portalu, o czym Pałka z goryczą informuje na Facebooku, zwanym we frondziarskiej nowomowie Pejsbukiem (jakiś czas później jego wpisy powracają na Frondę, widocznie nowa ekipa zrozumiała, że przesadziła z cenzurą). Z Internetu znika też Forum Frondy. Jest to przerwa techniczna, potrzebna na pozbawienie przywilejów obecnych adminów (zwykłych i tzw. społecznych). Nowym administratorem zostaje niejaka Marysia, nazywająca siebie w Facebookowym profilu Partyzantem Prawdy, prowadzącym „KRUCJATĘ MODLITWY ZA OSOBY ZAGROŻONE PRZEZ OKULTYZM, SEKTY I TOKSYCZNE PRAKTYKI NEW AGE”. Po uruchomieniu forum Marysia na początek ponoć daje bana samej sobie, a później nie może zalogować się do konta administracyjnego, bo „jedną literkę wielka pisałam jako małą i miało prawo nie działać”. Wieczorem Tomasz Terlikowski publikuje na swoim blogu wpis, w którym nic nie wyjaśnia, za to skarży się, jak źle został potraktowany przez wszystkich z wyjątkiem Grześka Górnego. Tak kończy się poniedziałek.
Wtorek to na Forum Frondy dzień pożegnań i umawiania się w nowych miejscach.
I to chyba cała historia — choć im więcej czytam, tym bardziej widzę, jak wiele jeszcze kryje się pod powierzchnią. Co się stało? Panie, a skąd ja mam wiedzieć?! Mogę się jedynie domyślać i zgadywać. Zgaduję więc, że SKF chciał zacieśnić więzy finansowe z portalem, a droga do owego zacieśnienia musiała wieść przez zwolnienie związanego ze spółką Fronda PL redaktora naczelnego i przetasowania w składzie zarządu samego Stowarzyszenia. Z dokumentów KRS i oficjalnych oświadczeń wynika, że w tym momencie duet Górny-Terlikowski i reprezentowane przez nich stowarzyszenie ma pełną władzę nad portalem. Jedyny haczyk to domena pozostająca własnością spółki Fronda PL, ale wpis w WHOIS nie przesądza sprawy. Może np. właściciele spółki mają kod authinfo, ale jedną literkę wielka pisały jako małą i nie zadziałało.
Na koniec drobna refleksja. Miałem okazję poznać osobiście niewielu publicystów prawicowych, ale ci, których poznałem, jeździli zdezelowanymi sztruclami i prosili żonę o pieniądze na jedną puszkę piwa. Nie piszę tego z pogardą, lecz z podziwem: ci ludzie chcą żyć z idei, która, powiedzmy, trawi ich dusze apokaliptycznym ogniem. Nie pójdą na etat jak żona, bo będą mieć mniej czasu na Sprawę. Jeśli walka o Sprawę nie przynosi kasy, trudno, będą biedować. Ich marzenie to sytuacja, w której wydawane przez nich ideowe czasopismo czy prowadzony przez nich portal poświęcony przyniesie dochodzik niewielki, ale wystarczający na zaspokojenie potrzeb bytowych swoich, kolegi, dwóch kolegów kolegi i niewielkiego zespołu redakcyjnego (zaspokoić na długie lata, ma się rozumieć, z dodatkowym uwzględnieniem wielodzietności ideowców). I kiedy już prawie osiągają to marzenie, kiedy pojawia się realna kasa, wtedy z naszymi ideowcami dzieje się czasem to, co z normalnymi ludźmi w układach biznesowych: na momencik wychodzą z nich wilki, następuje krótki pierdolnik o zdobycz, po czym jedna grupka zostaje z pogryzionym ochłapem, a druga odchodzi zakładać kolejne ideowe pisemko na rozruchu czy portal z widokami na przyszłość. I tak się to kręci.
galopujacy major :
Ach, ludziom się podobają naprawdę paskudne rzeczy; nie świadczy to jednak ani o rzeczach ani o ludziach (dobrze).
galopujacy major :
O, popatrz, jak ten pan wyfistował tego pana. Sztuka! Sztuka!
Tu możesz się przyznać, że po prostu kręcą Cię męskie, spocone ciała.
Oraz: pomieszałeś pojęcia. To, że coś jest popularne nie znaczy, że jednocześnie nie jest nudne. To zupełnie inne rzeczy.
eli.wurman :
Ale świadczy o złym porównaniu. Gdybyś napisał, że studio opinii jest nudne jak wpisy o łucznictwie, to mogłoby być ok. Wpisy o piłce, ze względu na swą popularność, są akurat złym przykładem na nudę, nawet, gdy piłki nie lubisz. Przecież oni by pewnie chcieli, żeby ich tak odbierać jak blogi o piłce.
eli.wurman :
Dokładnie, jak z wyścigiem samochodowym. Sztuka!Sztuka. No chyba, że kręcą cię rozgrzane auta.
eli.wurman :
Patrz fragment
galopujacy major :
galopujacy major :
Bzdura. Wykręcaj się dalej.
galopujacy major :
Nie. Piłka nożna jest obiektywnie nudna: ilość możliwości na boisku jest ograniczona. To jest jak Moda na Sukces.
eli.wurman :
Yyy, smutny seks brzydkich ludzi?
(dla dobra referrali, howgh)
sheik.yerbouti :
Słabo mam kontakt z pornografią heteroseksualna – ale w homoseksualnej aktorzy są po prostu dostosowani do fetyszu grupy docelowej. Bardzo to dobre podejście.
eli.wurman :
Heh, he jasne, jasne. Był kiedyś taki fajny cykl Pepsi, gdzie zamiast grać mecz, piłkarze mieli różne techniczne pojedynki (siatkonoga, żonglerka itp). Dla mnie bomba, tak jak futbol na hali.
eli.wurman :
Po pierwsze obiektywnie nudna nie może być właśnie ze względu na popularność. Po drugie ilość możliwości w piłce jest tak ograniczona tak jak ograniczona jest rzeczywistość poddana określonym regułom postępowania. Tak samo nudny jest np. koncert muzyczny, sztuka w teatrze, debata w telewizji itp. Zresztą był już taki flejm u mrw.
galopujacy major :
… gdzie aktorzy porno zamiast spółkować, mierzyli sobie fiutki. I co z tego?
galopujacy major :
Nie, bo i koncert i sztuka i debata – są różne, o różnych rzeczach, w różnym wykonaniu, w różnych kontekstach: piłka nożna zawsze tkwi w wypartym homoerotyzmie.
eli.wurman :
Stopy, pokazywali zbliżenia na ich stopy w obuwiach. Więc też fetyszyzm.
eli.wurman :
No to w końcu nudna, bo wyparty homoerotyzm, czy nudna, bo ilość możliwości ograniczona? BTW jeśli zwycięstwo porównać do orgazmu w seksie z udziałem dwóch osób, to ilość możliwości też jest w sumie ograniczona. Ale nie-kibice ciągle nie kumają, że dla kibica liczy się piękno samej gry, nie tylko zwycięstwa.
galopujacy major :
Stopy w obuwiu, rzecz jasna.
galopujacy major :
Co jest pięknego w tej grze?
M :
No te spocone męskie ciała obściskujące sobie pośladki, umięśnione łydki lśniące od potu, atrakcyjne twarze efebów… czyli tak jak Eli pisał.
galopujacy major :
Popularność “obiektywna” piłki to proste równanie: kasa+kasa+kasa+ polityka+patriarchat + grzebanie w hegemonii kulturowej. Owszem jest to obiektywne w takim sensie w jakim obiketywne są działania hegemoniczne opisywane przez Gramsciego i innych. W USA długo niko soccer nie kręcił na przykład, a pewnie w Indiach przegrywa z krykietem, a tam pamiętajmy mieszka miliard ludzi.
@ fronesis:
Zainteresowanie piłką kopaną w Polsce jest raczej powierzchowne. Wg. sondażu poważnej firmy dla poważnego tygodnika, 30% populacji uważa, że polska drużyna uczestniczy w mundialu.
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,49424,8012994,30_proc__Polakow_wierzy_w_nasz_sukces_na_mundialu_.html
jabiru :
Zasadniczo mógłbym się do nich zaliczyć, bo do niedawna nie byłem pewien, ale ktoś mi powiedział, że w tym roku drużyna Tyskiego nie startuje i wtedy się upewniłem.
Mówię wam, nieoglądanie telewizji, niesłuchanie polskiego radia i ban na parę tagów na Blipie czynią cuda. Nawet nie trzeba spierdalać w Bieszczady.
bart :
No to chyba masz też jakieś specjalne filtry na monitor, albo w ogóle nie zaglądasz na portale informacyjne, a w outernecie przymykasz oczy przechodząc koło kiosku z gazetami (bo okładki). Też nie jestem kibicem, a wiem nawet kto jest trenerem kopaczy. Ogólnie wydaje mi się ten sondaż mocno dziwny. Chyba wolałbym, żeby był źle zrobiony, niż prawdziwy.
jabiru :
Haha, nie wiem! Idę sprawdzić.
EDIT: Zresztą po co mi to.
jabiru :
Ja mam taki doskonały filtr: lata mi to koło chuja.
Dzięki temu – jak trzeba, to się mogę ponapieprzać, wiem co to są wuwucele (bo pierwszy raz przeczytałem jak trzyemski użył, więc założyłem, że jak jest z to znaczy że c jak w zucker; i teraz nie chce mi wyjść z głowy) i nie dostaję żadnego wkurwu. Świat jest pełen radości, kiedy nauczysz się robić “meh”.
jabiru :
Głupki, przecież polska drużyna w mundialu będzie dopiero w 2012.
czescjacek :
Ja słyszałem że w tegorocznych Mistrzostwach Europy świetnie radzi sobie drużyna Górnego Śląska.
Chcialbym, żeby te 30% to byli eli.wurmany, barty i czescjacki, ale coś mnie się zdaje, że (o ile sondaż nie był zupełnie schrzaniony) to ludkowie z zupełnie innej parafii. I że z Bieszczad też oni nie są.
jabiru :
A, więc może się okazać, że w tym kraju jakieś 70% ludzi nie daje złamanego faka na okoliczność piłki nożnej!
TO BY BYŁO CUDOWNE!
jabiru :
Zgubiłem twoją tezę. Jaka ona właściwie jest?
Za to znalazłem potrzebny mi sondażyk w “Rzepie”. Niby troje na czworo Polaków deklaruje, że ogląda mecze, ale jak się ich spyta “a konkretnie to jakie?”, to już miękną i np. 66% ogląda mecze reprezentacji, 53% MŚ itd. Myślę, że spokojnie można tu upchnąć te 20%, które ma w dupie piłkę nożną i nie wie, czy Polska gra, czy nie. I te 10%, które się dało nabrać w sondażu, bo pytanie najwyraźniej brzmiało “Czy uważa pan/pani, że reprezentacja Polski może odegrać jakąś rolę na mistrzostwach świata w RPA”.
bart :
Że te 30% nie ogarnia rzeczywistości, bo trzeba bardzo się starać, żeby mieszkać w Polsce i nie wiedzieć, że była żałoba, bo kopacze nie awansowali.
“Ogląda mecze” i “wie że Polska nie bierze udziału w finałach” to dwie różne sprawy. Ja np. nie oglądam, ale wiem, mimo że obchodzi mnie to z grubsza tak samo jak to, że ktoś ma kota Alika, Vivaldi był rudy, a w Turcji walutą są liry tureckie. No, ale może faktycznie mam jakis nietypowy sposób przerobu informacji.
jabiru :
Ja nie wiedziałem bez żadnych starań. Jacy kopacze? Chodzi Ci o naszę ministrę zdrowia?
No nie 30%, bo pytanie tak nachalnie sugerujące jednak nie oddaje zbliżonej rzeczywistości.
A co do samej niewiedzy, to nie wiem, dlaczego trzeba by było się niby starać. Nie wchodzić na onet.sport? Nie oglądać TVN Sport? Nie czytać dodatków? No dobra, przegapić headline’a w gazecie dzień po evencie? Pf.
Niezawodny “Fuckt” sporządził portret pamięciowy młodzieńczej miłości Jarkacza, kto odważny niech klika http://www.fakt.pl/Oto-milosc-Kaczynskiego-ZOBACZ,artykuly,74788,1.html
jabiru :
Bardzo ważne słowo w twojej wypowiedzi to “była”. To nie tak, że się nie dowiedziałem, że odpadliśmy – ja po prostu już zdążyłem zapomnieć. O ile wiem (a nie wiem na pewno, bo się nie interesuję), wszystko się odbywa w cyklu rocznym, co rok jest jakaś okazja do smutku – MŚ, eliminacje do ME, ME, eliminacje do MŚ itd. Jak ktoś się nie interesuje, to naprawdę już nie pamięta, czy rok temu się smuciliśmy, dlaczego się smuciliśmy i kim był ten sympatyczny siwy pan, który nie mówił po polsku.
RobertP :
JASZCZUR
bart :
Jak nie wiedziałem dopóki mi kumpel nie napisał że sobie polacy dobrze radzą – potem wytłumaczył że to żart, bo jedyni polacy na mundialu to ci w reprezentacji niemiec. No to już wiem.
jabiru :
Iiiii tam, starczy nie oglądać wiadomości i zlewać działy sportowe w gazetach. Mnie nawet zaskoczyło, że jakieś mistrzostwa są, dowiedziałem się, bo w tłumaczeniu które parę dni temu robiłem jakaś wzmianka się pojawiła.
vauban :
W sensie że jak ktoś kopie inne zwierzęta to już równy gość?
jabiru :
Złota?
EDIT: grobów?
Chciałbym zwrócić uwagę, że użytkownik Wurman (a za nim użytkownik Barts) pisząc o piłce nożnej podchodzi do tematu jak przeciętny wąsaty katolik do pedalstwa. Z dupy strony.
zohaas :
A czyż piłka nożna zasługuje na cośkolwiek więcej?
zohaas :
Z wypiekami na twarzy?
Z :
No przecież nie Polacy tylko Ślązacy. Dobrze radzą sobie reprezentanci Górnego Śląska. Polska piłka jest martwa od, eee, zawsze.
zohaas :
Per “użytkownik” to się zwracaj do zawartości majt twojej starej, co?
zohaas :
Orly? Możesz oczywiście wytłumaczyć jakie “dobro” płynie z piłki nożnej, i całego tego biznesu (i paranoi) dookoła.
Barts :
To raczej koszykówka. W piłce w trakcie gry obraz podaje się z tak dalekiej perspektywy, że żadnego potu nie widać. O spoconych męskich ciałach mówią zazwyczaj ci, którzy meczy nie oglądająBarts :
WTF?
M :
Sztuka panowania nad piłką?
fronesis :
Ale w Meksyku już tak, więc lada moment pewnie będzie kręcił i w USA. W Indiach krykiet to spuścizna kolonialnych białasów plus snobizm, że mało kto na świecie jeszcze to uprawia. BTW co ma wspólnego kasa z tym, że biedacy kopią piłkę dla przyjemności?
eli.wurman :
Miłe spędzanie wolnego czasu. To jak z teatrem, kinem, koncertem. Choć może rzeczywiście kino, teatr, koncert, zwłaszcza koncert, to wyparty homoerotyzm. Przecież tam faceci się pocą.
galopujacy major :
Oczywiście. I jak się kończy sezon operowy, to potem starówka wygląda jak po wojnie.
galopujacy major :
Widzisz, ja nie mam problemu z homoerotyzmem. Mnóstwo ludzi go nie ma. Mają go natomiast – i to bardzo widocznie, wyraźnie – kibice piłki nożnej. Przypadek?
galopujacy major :
Urwało Ci od Marksa?
galopujacy major :
Wiolonczelistka to facet?!? I chyba się nie poci?…
zohaas :
Bardzo celna obserwacja! Piłka nożna to sublimacja pedalstwa, podobnie jak homofobia w wykonaniu wąsatego katolika.
Zresztą pisanie o podchodzeniu do pedalstwa od dupy strony to Freudian slip i też ujawnia jakąś fiksację.
galopujacy major :
Aha: http://media.englishrussia.com/demotivators_ru/67.jpg
galopujacy major :
A co, Ty tylko na pośladki i łydki patrzysz? W sumie dziwnym nie jest.
eli.wurman :
sortof. Znaczy nie operowy, tylko koncert na Bemowie i nie starówka, tylko okolice mojego domu. Znaczy – samochodu nie dało się wcisnąć ani tam gdzie wolno, ani tam, gdzie nie wolno, ani nawet na trawnikach.
galopujacy major :
Jesteś typem dominującym per procura?
Chyba u Chandlera było o tej damie, co to z nudów prześpi się z tragarzem w przepoconym podkoszulku.
Z :
Nie. Też buc i świnia.
@proszek do prania
Nic wczoraj nie zdziałałem, bo nie miałem kiedy. Ociemniałego sąsiada nie mam. Jeden nie ma nóg, ale chyba nie o to chodzi? Poza tym wygadałem się i numer ze słoikami nie przejdzie. Spróbujemy może mniej hardkorowo w przyszłym tygodniu.
@ piłka nożna
Fajnie się grało w podstawówce piłką tenisową z kumplami do jednej bramki. Ale jak 22 facetów ugania się po boisku przed kamerami bo im za to płacą, to ja mówię “meh”. Nie interesuje mnie.
janekr :
Ile ludzi jest na meczu, ile ludzi jest na takim koncercie.
vauban :
Można by spróbować zmontować podwójnie kulawą próbę.
vauban :
Brak obu nóg to już i tak 100% inwalidztwa, więc jeśli mu do tego wydłubiesz oczka, to chyba nie zrobi wielkiej różnicy?
eli.wurman :
Oj to mówmy o piłce, czy o piłkarskich kibicach? Bo to nie to samo. Oglądanie piłki, granie w piłkę może sprawiać przyjemność, jak oglądanie koncertu albo dobrego filmu. Oglądanie piłkarskich kibiców najczęściej już nie, tak jak (choć skala pewnie inna) oglądanie sali kinowej zasyfiałej od niedojedzonego popcornu albo miejsca po koncercie, gdzie masa plastikowych kufli się wala, śmierdzi uryną itp.
eli.wurman :
Kibice piłkarscy – jeśli już mamy o nich mówić – to, co do zasady, homofoby, przynajmniej ci chodzący na mecze w Polsce. Ale to jednocześnie najczęściej katolicy, “polscy patrioci”, rusofoby, germanofoby itp. Słowem, bardzo częsta kibolska hołota. Ale to, że homofoby chodzą na mecze po pierwsze nie znaczy, że piłka jest wypartym homoerotyzmem, gdyż oni najczęściej przychodzą tam akurat nie po to, by oglądać piłkę. Zresztą jej poziom jest wręcz katastrofalny. Przychodzą by pobyć razem, pośpiewać, obić komuś mordę, poczuć się silnym. Taki tam atawizm plemienny, a nie żadną żądza piłkarskiej przyjemności.
Jest jeszcze drugi rodzaj kibica, taki kanapowy, który ogląda tylko najlepsze mecze, ma kilka ulubionych drużyn/stylów gry dla niego mecz to mniej więcej to samo, co wyjście na dobry film. Oczekuje emocji i przyjemności, ligą polską często gardzi.
Drogi Galopujący Majorze.
W pierwszej części pierdolisz.
W drugiej – jak potłuczony. Stawiasz sobie prawdziwego szkota: prawdziwi kibice kontra kibole. Nie bawi mnie to. Jeśli kibicujesz piłce – jesteś równy z tą całą, jak ich nazywasz, “hołotą”.
janekr :
To odpowiednik bramkarki w piłce nożnej kobiecej.
Barts :
Ja się patrzę główne, gdzie leci piłka. A na tym zdjęciu co pokazałeś, to który jest efebem? Może Ty kiedyś obejrzałeś jakiś mecz młodzieżowy i tak ci zostało? Bo dla mnie przeciętny piłkarz nie wygląda lepiej niż przeciętny księgowy. Bajdurzenie o efebach w piłce nożnej jest jeszcze bardziej śmieszne niż o tym, że tam sami spoceni faceci. Polecam koszykówkę tam kamera jest tak blisko, że pot dosłownie leje się strumieniami, ciągle się klepią, łapią, ściskają, a mimo to mało kto mówi o wypartym homoerotyzmie.
eli.wurman :
Ja się z kolei zwracam z uprzejmą prośbą, żebyś nie przenosił tu manier, z których zaczynasz słynąć w innych miejscach sieci. Prowadzę tu eleganckie miejsce spotkań, a nie jakiś lupanar.
@ bart:
Przyjąłem.
eli.wurman :
No, drogi Eli, kompletnie się nie znasz, ani na piłce, ani na rodzajach kibiców piłkarskich (oba rodzaje są prawdziwe, nie ma jednego typu). Nie łapiesz nawet tego, że dla niektórych kibicowanie to sposób na życie, a dla innych źródło najzwyklejszej w świecie estetycznych przyjemności. Jest taka dziedzina jak sport, nie bardzo ją rozumiesz, ale lubisz na jej temat pierdolić głupoty. Ale dalej to już niestety beze mnie.
eli.wurman :
Ślicznie dziękuję. Herbatki?
bart :
Czy soczku.
Oraz: nie zaczynam słynąć tylko stałem się ofiarą nagonki komciotwórców (widzicie, jestem tak zaszczuty, że nawet nie napisałem z jakiego miasta pochodzą ci komcionauci!).
galopujacy major :
Padłas, powiedział kudłaty Żmudzin.
eli.wurman :
Tłumaczysz się, więc jesteś winny.
Stosowny mem został zarejestrowany, wypromowany i już nie odkręcisz.
janekr :
No co też Janek mówi?
janekr :
Oczywiście będę bardzo płakał, bo internet to jest taki poważny biznes i ma dla mnie ogromne znaczenie, co sobie ktoś pomyśli na podstawie moich komci o jakichś kompletnych pierdołach.
Oraz: nie zapominaj, że ciągle mam jakiś tam potencjał memotwórczy. I że sobie mogę wszystko dowolnie pozmieniać.
eli.wurman :
Masz. I możesz wypromować nowe memy.
A to się chyba jeszcze nikomu nie udało? Znaczy odkręcić już kursujący mem o sobie?
eli.wurman :
Ba, ale co innego taki mem-zygot w momencie poczęcia, a co innego wyrośnięty wielki, tłusty mem, żyjący własnym, memim życiem.
janekr :
Nie Janku, to się Tobie nie udało.
Ale tak na serio: to jaki mem o mnie krąży? Że się przy
pierdpieprzam niepotrzebnie, że jestem agresywny, że niegrzeczny, że fanboj apple; co tam jeszcze, chętnie posłucham.Muszę wyznać, że niezbyt kupuję to o piłce jako sublimacji homoerotyzmu. Znaczy: wewogle niebyt kupuję psychoanalizę. ALE! Dlaczego piłka nożna, a inne sporty już nie? Wyścigi samochodowe też? To chyba nie jest jakaś znacząco inna emocja: oglądanie wyścigów samochodowych a oglądanie piłki nożnej.
czescjacek :
Z jakiegoś powodu sportowe gejowskie filmy porno w fabule mają najczęściej zmagania piłkarskie, koszykarskie – generalnie tam, gdzie chodzi o kontakt cielesny. I to jest chyba podstawowa różnica.
eli.wurman :
Ale to prawda, czasem przykro z tobą rozmawiać, bo ni z tego ni z owego walisz nieskoordynowaną agresją, twierdząc że pfff, internet, co mi kto zrobi.
eli.wurman :
No dobra, ale to nie musi działać w drugą stronę. Tak jak heteroporno ma w fabule nie wiem, robola koszącego trawnik, ale to nie znaczy, że koszenie trawnika jest sublimacją heteropopędu.
czescjacek :
Bo piłka nożna jest zespołowa i militarna. Te prężące się ciałła nowoczesnych Spartiatów w piłkarskich galotach itd.
To już raczej dla fetyszystów.
czescjacek :
Bo to nie jest agresja.
czescjacek :
No bo pfff, internet, tu za słowami, które wyglądają agresywnie nie stoi absolutnie nic; wydawało mi się to überoczywiste.
czescjacek :
E?
eli.wurman :
No właśnie to, co napisałeś wyżej. A to nie do końca prawda, a czasem nawet jeśli agresję się traktuje umownie, to i tak bywa irytujące. Łotewer, nieważne, rozmawiajmy o piłce!
Gammon No.82 :
No ja to rozumiem i to znaczy, że można lepiej wpierać ten homoerotyzm. Ale nie znaczy, że on tam jest przecież.
czescjacek :
No właśnie. To ja w takim razie zapytam, czy ktoś kiedyś widział pojedynczy wuwuzel, czy też jest to koncepcja teoretyczna, jak wolny kwark?
czescjacek :
No ale nie mamy o czym: i Maciek Gnyszka i Galopujący Major będą sobie ze zrozumieniem kiwali głowami “chodzi nam o piękno prowadzenia piłki i dramaturgię na murawie”. Jeśli tak różni ludzie używają takiego samego wybiegu, żeby ukryć prawdziwie prawdziwy powód namiętności do piłki nożnej to coś musi być na rzeczy (SWIDT?).
Serio: pewnie i jeden i drugi jak mieli po szesnaście lat wieszali nad łóżkiem jakiegoś piłkarza i ten piłkarz towarzyszył im w nocnych podróżach z wyobraźnią i nabrzmiałym penis.
eli.wurman :
No ale ze mną rozmawiaj o tym, czemu powieszenie sobie piłkarza to OMG homoerotyzm, piłka nożna to OMG homoerotyzm, a powieszenie sobie wyścigówki to już nie, ani same wyścigi to też już nie.
Gammon No.82 :
Przecież to kupić można, tanio.
bart :
A ja bym zaproponował elegancki lupanar. I herbatki się napić można, i kulturalnie zaruchać. Pokornie przedkładam Waszej Wysokości pod rozwagę.
Gammon No.82 :
Mnie zrobi, i to na plus! Bez oczu przestanie wychodzić na spacery. On się porusza o kulach i na takich cieniutkich protezach (w szortach! Chyba specjalnie!), co wygląda tak przeraźliwie że urywa mi od empatii. Ausgerechnet gdzieś tu leżała łyżeczka od herbaty…
sheik.yerbouti :
Wuwuzele sugerują że zjawisko występuje tylko hurtowo, a ja pytam o pojedynczy wuwuzel w detalu.
W Mińsku Mazowieckim działała niegdyś organizacja młodziezowa ZWiP (Zjeść, Wypić i Popierdolić).
Gammon No.82 :
A to nie jest pojedyncze wuwuzele?
http://allegro.pl/item1085397163_wuwuzela_trabka_hit_ms_rpa_2010_wuwuzele.html
czescjacek :
Bo to jest ta sama relacja jak u dziewczyny, która wiesza sobie Angelo nad łóżkiem i nocami marzy, żeby się z nią ożenił. U chłopaka z plakatem nad łóżkiem to nie jest relacja fanowska: fajnie koleś gra, szacun – to jest relacja, w której górę bierze namiętność, oddanie, pasja, ślepa wiara.
czescjacek :
Wyobrażam sobie, że można mieć coś takiego i do kierowcy wyścigowego. Choć ta relacja będzie słabsza, bo nie ma bezpośredniego kontaktu cielesnego.
Gdyby nie chodziło o homoerotyzm – nastoletni kolesie oglądaliby kobiecą piłkę nożną.
czescjacek :
Ja, dyć to jest ta wuwuzela.
czescjacek :
TA. Wuwuzela.
EDIT: spieszmy się komentować etc.
eli.wurman :
Gdyby nie chodziło o samochodoerotyzm – nastoletni kolesie oglądaliby wyścigi na hulajnogach.
vauban :
Przypomina to opis podstarzałego Stalina w wykonaniu pielęgniarki: “rączki i nóżki jak u pajączka, a brzuszek bombiasty”.
eli.wurman :
Spocone kobiety. A do tego obowiązkowo ciepła wódka.
Samica. A samiec wuwuzel.
czescjacek :
Jednak ludzie zazwyczaj czują pociąg do ludzi, nie do samochodów (to bardzo rzadki fetysz).
Kiedy F1 stało się popularne? Kiedy Kubica. Kubica ma penis, podejrzewam.
Gammon No.82 :
http://www.youtube.com/watch?v=c82cAG6dOtE
galopujacy major :
Czy ktoś Ci kiedyś chirurgicznie amputował poczucie humoru? Nie pierwszy raz rzucasz się ze stuprocentową powagą na jakiś żart, wygłup czy trolling.
czescjacek :
Wiesz co, zależy, czasem ten mem ładnie podchodzi. A żeby tak na serio, to ja przepraszam.
Barts :
A ja bym chciał rozpropagowania tego memu, że piłka/koszykówka/siatkówka to homoerotyzm. Widzieć synów którzy na sugestię ojca “choć, pójdziemy na mecz” słyszą: cośty, tato, to pedalskie. Dla mnie bomba.
Barts :
Mężczyzna w obronie piłki/koszykówki/ulubionego sportu kontaktowego – musi poświęcić się w pełni.
Tymczasem Igor Janke stworzył Salon24 2.0. To niby nowa platforma dla mediów obywatelskich, ale na pierwszy rzut oka to Psychiatryk w nowych szatach. Zresztą we wniosku o dotację spółka Media Obywatelskie opisuje to tak: “Uruchomienie agregatorów blogowo-informacyjnych na platformie Media Obywatelskie” – nie widzę w tym opisie żadnej funkcji, której nie pełni już obecny Salon24.
W jakim wniosku o dotację, zapytacie. Haha! Otóż od dziś dywagacje o drugim tupolewie, sztucznej mgle i związkach Komorowskiego z Putinem finansuje Unia Europejska. Grubo ponad osiemset tysięcy (PDF, dół trzeciej strony).
eli.wurman :
Nie zwykłem rozmawiać z zawartością majt mojej starej. Może u ciebie w domu to była norma ale (wierz mi lub nie) generalnie takie relacje rodzinne nie są zbyt zdrowe. A komciopisarz to użytkownik serwisu więc co cię tu zabolało?
To ja może najpierw wyjaśnię o co mi chodziło.
Mam wokół siebie wielu homofobicznych ludzi, którzy związek ludzi jednej płci zawężają do fantazji na temat ich życia seksualnego. Czyli z dupy strony dosłownie i w przenośni (w przenośni ponieważ pomijają pozostałe aspekty pozostawaniu w bliskiej relacji z człowiekiem).
Czytam sobie u Barta komcie ludzi, którzy grę w piłkę nożną sprowadzają do bieganiny spoconych mężczyzn. Twierdzę, że to podejście z dupy strony dosłownie i w przenośni (w przenośni ponieważ pominięte zostają inne aspekty występujące w tej grze).
Natomiast nie potrafię odpowiedzieć na pytanie jakie dobro płynie z piłki. Pewnie takie samo jak z salsy i gejowskich pornosów. KJP.
bart :
Urywam sobie od komentowania w tym temacie, ponieważ, nawet jeśli lupanar, to kulturalny.
bart :
Jezu jezu. A ja mam pomysł na Dobro Kultury Narodowej, na które potrzeba mi jakichś pińciu tysięcy i nie ma mi kto dać :(
czescjacek :
Myślę, że chodzi o kontakt wzrokowy
http://www.motifake.com/image/demotivational-poster/0801/jiu-jitsu-bjj-jiu-jitsu-demotivational-poster-1200516619.jpg
@ zohaas:
A jakbyś tak bardziej skupił się na tym, co chcesz napisać? Bo na razie to jaka jest analogia: homofobia Twoich Mariola, znajomi a homoerotyzm kibiców? Bo nie łapię.
zohaas :
Masz rację, to straszliwe uproszczenie. Przecież poza spoconymi mężczyznami i bieganiną jest jeszcze to takie okrągłe coś. I kibole. I wuje ze związku futbolowego. I wiele innych detali i niuansów, których laicy nie doceniają.
eli.wurman :
Prawda, nie udało się, MRW górą.
A komu się udało?
janekr :
Skąd niby miałbym to wiedzieć?
Gammon No.82 :
Poza tym chodzi o to, że jeden zespół chce zrobić drugi w ciula, drużynowo oraz indywidualnie (leci jeden z piłką, myk-myk i leci bez piłki). Zrobienie w ciula jest oczywiście tożsame z podporządkowaniem sobie as in: przecwelenie we więźniu.
Ladies. Ja rozumiem, że cisza wyborcza itepe, a o czymś trzeba porozmawiać. Ale jeszcze kwadrans rozmów o tym, czy futbol jest interesujący i dlaczego szachy korespondencyjne i usnę. I będziecie winni tego, że mnie szef uroczyście wywali z roboty.
(Żeby nie było, że krytykuję wasze spory jako niemrawe i pozbawione ognia: nasennie działa na mnie piłka kopana. Kwadrans meczu w tv i zasypiam. Bez względu na porę i stan ogólny.)
Więc uprzejmie uprasza się o zmianę tematu, bo w lecie jest kiepski sezon na nagłe szukanie roboty.
Ej, ale nie wydaje wam się, że obciążanie gościa oglądającego mecze w TV odpowiedzialnością za zdemolowaną starówkę to trochę jak pretensje o zgwałconych ministrantów do etatowego katolika TTDKN?
bart :
Działacze. Ogląda – sprzedaje mu się reklamy, działacze zarabiają i mają w głębokim poważaniu zmiany. Tak, przykłada się do tego, tak jak katolik z ttdkn wrzucający na tacę i utrzymujący Paetza.