Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
O rety, miejscowi sądzą, że to dzięki Bartnikowi woda w jeziorze jest czysta, choć on się nie przyznaje.
Pani dziękuje, że może wreszcie poruszać unieruchomioną wcześniej twarzą. Also: wąsy, koszula, wahadełko, mądra poza.
Also: krzesełka dla gości.
bart :
Też chcę taką.
bart :
Podoba mi się, że na stronie powitalnej jest mniej siwy i ma koszulę z mniejszą ilością pazłotka, a na tym które linkujesz już awansował ze 2 poziomy, to i zyskał siwiznę i pazłotko.
fan-terlika :
Ło rany, przejrzałem. Wniosek: wahadełko wahadełkiem, cuda cudami, a nic tak nie zapewnia spokoju domowego ogniska, jak ZIS-3 (76,2 mm).
Gammon No.82 :
O litościwy panbuku, one zawsze pasują. Potem się kończy, dwutygodniowym siedzeniem w bibliotece, bo się coś ‘przyplątało’. (Szczególnie jeśli to duża szacowana stara angielska biblioteka.)
Zaś najlepsze jest to, że ile by człowiek nie siedział to i tak w porównaniu do tego Pana
( http://en.wikipedia.org/wiki/James_Burke_%28science_historian%29 ) jest kompletnym leszczem. ;)
Kliknąłem w link na bocznym pasku:
Niedowiary
Wyznania podstarzałego lewicowca
Czy jakiś lewicowiec z TTDKN mógłby odpowiedzieć temu typkowi na jego pytania?
A ktoś niedawno pisał, że lewica nie neguje globalnego ocieplenia…
czescjacek :
O, a ja chciałem pytanie do panow językoznawców: skąd się wzięło “pazłotko”? Słyszałem o pozłotce, a ostatnio w jakimś artykula mignęło mi słowo “pazłotka”. To jak to jest, skąd to się wzięło, wuteef?
Barts :
uba nie dam, ale pisownie przez a upowszechniła chyba Masłowska w Przekroju
Barts :
Pisałem to z myślą, że to rusycyzm? Tak mi
przynajmniej brzmi.
O, mam: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=7799
Barts :
Srsly, pierwsze słyszę: u mnie to pazłotko zawsze nazywało się sreberko.
eli.wurman :
Mi wychodziło, że to regionalizm, kiedyś sprawdzaliśmy wśród znajomych i wszyscy olsztyniacy grepowali pazłotko a warszawiacy, radomiacy i reszta Polski centralnej robiła wtf.
jakub_be :
Noalekiedy południe polski też nie kuma pazłotka/pozłotka?
janekr :
#prawdależypośrodku #bliptard
#drogiebravo
Wyszło na to, że jestem drama-queen a przecież ja nie o tym: bardzo mi robiła stara formuła: u barta mamy hajdpark, u wo tłuczemy buców którzy przychodzą z głównej gazeta.pl, u
michiomrw lolamy z osłów którzy traktują memy jako serio-naukową-naukę. Z drugiej strony nawilżałoby mnie, gdybyśmy mieli stały dopływ różnych ludzi od marudzenia na to i owo. I tylko tyle.Dzięki za odpowiedzi!
Barts :
Wszyscy są na blipie.
@drogiebravo:
Myślę, że nie ma co robić dramy i szukać przyczyny uwiądu, tylko rzucać fajne linki w blogaskach i pilnować się, żeby nie przejść w całości na Blipa. Co do stałego dopływu, to niezależnie od medium nie bardzo w niego wierzę – przeżyłem ostatnio kilka najazdów z Biosłone i Grypy666, ale żaden z gości nie zostawił choćby jednego komcia. O wykopowiczach nawet nie wspomnę, bo to awangarda bezrefleksyjnej konsumpcji linków.
bart :
Tru, ale też prawie każdy by się odbił od tauzena dosyć hermetycznych komciów (niedawno pokazałem BdB koleżance, i nie widziałem od czego zacząć)
bart :
Nie wszyscy.
bart :
Jasne, tylko przy okazji można zrobić coś fajnego w stylu jakiegoś agregatora lolkontentu. Nie żebym się upierał, po prostu ta opcja mi jakoś zażarła.
bart :
Ale z drugiej strony my też nie zostawiamy komciów po ich blogaskach (a jeśli już, to szybko lecimy do plonkownicy; soł: nie ma symetrii).
urbane.abuse :
No i ja właśnie trochę o tym: taki #ttdkn-lite?
eli.wurman :
Tylko jak? Strony-agregatory to tryskająca żenada, przynajmniej w moim odczuciu – irytuje mnie ich bezrefleksyjne kopiowanie kontentu i brak opcji komentowania (nie w sensie, że wyłączona, tylko że bessęsu). Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
bart :
No właśnie jak się tak zastanawiam to przychodzi mi do głowy coś w stylu wykopu. I to mnie słabozadowala.
Nie blipać, nie blipać. Mnie tam nie ma…
Taka krótka refleksja. Czy jakiś duchowy spadkobierca Ziemkiewicza nie napisze kiedyś:
“W roku 2009 Rzeczpospolita w istocie mocno promowała ideę walki z globalnym ociepleniem. To prawda, że prezentowali głównie argumenty przeciwników, ale wyłącznie głupie – nie dopuszczając do głosu rozsądnych”.
janekr :
A to nie jest tak, że przeciwnicy rozumienia problemu globalnego ocieplenia uparcie nie chcą zauważyć jednej rzeczy: walka z globalnym ociepleniem to w sumie szansa na gigantyczną, technologiczną zmianę?
Also: janekr :
Jak, nalitośćboskom, oddzielić głupie argumenty od rozsądnych? Przecież argument pt. nie mamy pewności, że globalne ocieplenie jest w całości spowodowane działalnością człowieka nie należy do argumentów rozsądnych negacjonistów.
eli.wurman :
Zanim Słońce wzejdzie rosa oczy wyje.
eli.wurman :
Zapytaj Ziemkiewicza. To jest jeden z jego zarzutów wobec Michnika i Gazety Wyborczej – że popierał Plan Balcerowicza w ten perfidny sposób, że – i owszem – drukował głosy krytyczne, ale wyłącznie głupie.
janekr :
NIE CHCECIE LECIEĆ W KOSMOS TO WAM ZMIENIMY ROPĘ NA PRĄD Z WIATRU. No i bardzo łatwo zapomina się o wzroście kosztów wydobycia, transportu, magazynowania, itd. Also: przecież hajs na walkę z globalnym ociepleniem to także hajs na badania nad bateriami, które pewnego pięknego dnia dadzą nam komórki ładowane raz na miesiąc i laptopy ładowane co dwa dni. Przecież to jest fantastyczna wizja!
janekr :
No ale już znamy risercz ziemkiewiczowski. Nikogo nie zdziwi, jak jakiś Ziemkiewicz-wannabe będzie drukował tego typu pierdoły w Jeszczepolszej Gazecie Polskiej (w likwidacji).
janekr :
Czyli każdy pierdolący głupoty prawak jest tak naprawdę na usługach Michnika!
eli.wurman :
A co z napędem sprężynowym? Ja bym mógł korbką w komórce nawet codziennie kręcić
urbane.abuse :
Korbką bym się nie spodziewał; ale zdaje się, że czeka nas podlewanie baterii spirytusem (chyba Toshiba nad tym pracowała).
janekr :
TTDKN reaction time: 5h.
eli.wurman :
OIDP ktoś już robił potrząsane zegarki na rękę.
Nachasz :
Moje marzenie. Ale drogie.
#blip
Taki ładny flejm z marketoidką z krakow.pl i przeminie z blipem.
eli.wurman :
Spalisz jej gugla, sadysto.
janekr :
Yep, godzina w plecy, ale odpowiedziałem. Bo mię wkurzył. Co to za naukowiec, co nic nie czyta.
eli.wurman :
Mi się blip nie sprawdził, bo jak przychodzę po dłuższej nieobecności (np. dziesięć minut) to ciężko historię się sprawdza.
Nachasz :
Wykasowali. Po prostu panienka, na koniec szychty, wzięła i wyjebała dyskusję którąśmy se zrobili.
bart :
Chyba nie. Gorzej, że ja tego blipa nie grokuje wcale, a wcale. Cały czas mi to pachnie taką namiastka irca na www. Za stary chyba na to jestem.
Edit: Z tego blipa logów niestety się nie wyciągnie? Czy jest na to jakiś tajny sposób?
mdh :
Mam dokładnie te same odczucia. Blip = IRC plus zdjęcia i formatowanie, plus klient w browserze, minus historia, minus przejrzystość (kanały vs tagi), minus skryptowanie (=ansaphone, filtry itd), minus duża pojemność jednego ekranu, minus dowolna długość tekstu, minus prywatne kanały.
eli.wurman :
Niepierwszy raz coś takiego widzę. Parę dni temu tak zniknęła moja rozmowa z cito1 na priwie.
Nachasz :
Ba – ciocia granulka ma 10 dan w tej technice – rzuci głupawym linkiem/tekstem, mi gula rośnie więc debunkuję, ciocia kasuje i płacze o dyskryminacji/chamstwie/cokolwiek olewając istotę sporu i nie odnosząc się do zarzutów.
Nachasz :
Ale ja pierwszy raz widzę, żeby moje komcie też poleciały.
Lukasz :
Nie ma co debunkować: ciocia granulka jest übertrollka najwyższego poziomu: trolluje samą siebie.
eli.wurman :
Moje też poleciały.
Lukasz :
W przypadku karate tradycyjnego, 10 dan przyznaje się pośmiertnie.
To może jednak IRC? Da się z niego korzystać nawet przez gprs, resztę plusów wyżej podano… Mogę jakiegoś bocika postawić, czy coś tam…
January :
No właśnie ja przestałem sprawdzać historię – to bardziej jak czat. Znaczy: tagi można sprawdzać, wokółtagowej rozmowy już nie.
Nachasz :
Mnie się udało zachować tylko te, które pisała do mnie. Ale srsly, jestem szczerze zdziwiony. Żeby tam jeszcze był jakiś kontent który coś/kogoś kompromituje – to był luźny czitczat.
Jedyne co chciałbym dodać to: och, jakie to Krakoskie.
Also: chciałbym zapytać co z konkursem na blog roku 2009? Będziemy składać 10k żurawi?
Nachasz :
Brusli miał o jeden więcej.
eli.wurman :
Gdzieś w ciemnościach WO już układa paluszki na klawiaturze…
bart :
A niech ma.
EDIT: srsly, co się ze mną dzieje? Takie komenty na Blipa tylko się nadają. Gdzie argumentacja, linki, narracja i autotematyzm? Dlaczego piszę tylko krótkie formy, dkn? Quasi, ratuj!
eli.wurman :
Zgoda, natomiast badania na składowaniem CO2 są takim wydawaniem pieniędzy, które nie perspektywicznie do niczego sensownego nie prowadzi i jest li tylko smutną koniecznością.
janekr :
E? Ja myślę, że takie badania generalnie grubo zwiększają wiedza-kontent i przy okazji tworzą sporo technologii dookoła.
bart :
No ale wiemy już: jak będziesz chciał skuter to
sesobie kupisz, więc w tym roku nie ma dramy. Also: nie liczy się zwycięstwo tylko uczestnictwo; i co – kolejny prawicowy pojeb ma się cieszyć, że wygrał internet?@ Spamołap:
Nie wiedziałem, że Q też jest na liście wyrazów zakazanych.
eli.wurman :
e, samo składowanie to pikuś – w Kalifornii działa firma technologiczna, która opracowała produkcję benzyny z ominięciem fotosyntezy, naturalnego powstawania ropy, wydobycia, destylacji. Pobierają CO2 z powietrza i przy pomocy energii słonecznej ładują energię w wiązania. Nie mogę teraz tego wyguglać ale w zeszłym roku oceniali na bodajże 10 lat potrzebnych do dopracowania i rozpoczęcia wprowadzania. Paliwo bez dodatkowego wprowadzania CO2 z kopalin? Mitopasuje.
Zostałem oznaczony jako spamer.
Lukasz :
A to chyba było, mieli robić to w Polsce, tylko się okazało, że ilość energii włożonej do odzyskania paliwa z co2 jest taka, że bardzo bez sensu? Linków nie znajdę teraz, ale Wyborcza o tym pisała kilka miesięcy temu.
Lukasz :
A kalifornijskie, złodziejskie dranie – przecież pewien Nasz, Polski Profesor nad tym pracuje.
Nijak nie wierzę, że bat w postaci GO i marchewka w postaci tych pieniędzy z programów antyGO przyspieszy choć o jeden dzień wdrożenie takich technologii, podobnie jak nie wydusi z naukowców opłacalnych elektrowni termojądrowych ani odrobiny szybciej.
eli.wurman :
Wiesz, niby tak, ale to samo można by powiedzieć o lotach na Księżyc. A wo na syffie udowodnił był swego czasu kompletną naukowo-technologiczną bezużyteczność tych lotów.
Te same pieniądze można włożyć w badania takie lub inne, jedne płodniej, drugi mniej. Składowanie CO2 jest dobrym kandydatem na badania wyjątkowo mało płodne.
January :
Dzięki!
Po przeczytaniu Twojej notki już wiem – gdybym był zływrogiem, który chce strollować rządy całego świata, powinienem zacząć od dyskretnego opanowania redakcji “Nature” i pewnie z 10 innych czasopism. Wtedy i Ty byś uwierzył, że trzeba (albo nie wolno) tąpać ściorg w ciemno. Albo co innego głupiego robić.
eli.wurman :
Jak program apollo. Okazuje się, że nawet z tym teflonem to miejska legenda.
eli.wurman :
To jest tak cool, że tak czy owak by na to kasa szła. Poza tym, ja już miałem kiedyś komórkę ładowaną raz na 2 tygodnie.
So, te akurat argumenty do mnie nie trafiają.
eli.wurman :
No tak jak te wszystkie turbinki, zderzaki i energia z magnesów – ale clue tego pomysłu opiera się na używaniu tylko i wyłącznie słońca. U nas to raczej by nie przeszło ale w Kalifornii a co dopiero w krajach obecnie wydobywających ropę. Ilość wolnej przestrzeni i światła słonecznego jest spora.
janekr :
Pewnie to jest mit urbana (abomamroboteiniechcemisieguglać) i że bez teflonu i rzepów da się przeżyć, ale to są tylko 2 jednostkowe przykłady tego co wynaleziono przyokazji i przeszło do powszechnego użytku.
O fak, widzę, że spamołap wyruszył na łowy blogokomentatorów… Soraski.
bart :
Stęsknił się za Moon.
Lukasz :
Poguglaj syffa. Zresztą widzę, że dyskutował na ten temat January, ja się wtrącałem, stare dobre czasy byli…
Lukasz :
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6206798,Chca_zmienic_dym_w_paliwo.html
janekr :
Raczej nie, z naciskiem na nie.
Rzucę tylko 2 hasłami, CNC i układy scalone. Od strony materiałoznawstwa też tam też sporo zrobiono. Choć to fakt, że to było przedsięwzięcie głownie propagandowe.
Co do składowania CO2 to fakt, te technologie to nowe wykorzystanie istniejących rozwiązań niż podróż w całkowicie nowym kierunku.
Edit:
http://www.sti.nasa.gov/tto/apollo.htm
amatil :
Ja też. Nie tęsknię.
janekr :
No to to znam, nawet broniłem trochę zdrowego rozsądku na Wikipedii, kiedy fani (twórcy?) tego pomysłu promowali go tam nachalnie, jako źródła podając blog o tej metodzie… Ale nie ma słowa o tytm skąd się bierze energia potrzebna do utworzenia tych wiązań węglowych w węglowodorach. Sam katalizator tego nie załatwi.
bart :
OIDP ktoś już robił potrząsane zegarki na rękę.
Moje marzenie. Ale drogie.
Ale wiesz, że to trzeba zawsze nosić? Nie można zdjąć z ręki i położyć do szafy na miesiąc?
Lukasz :
Zgoda, ale pytałem o to na syffie. Chodzi właśnie o energię słoneczną, tylko dziennikarzowi się zapomniało.
janekr :
BO CO, UMIERA?
bart :
Bo gubi godzinę?
Lukasz :
Pfft.
A tymczasem Telemach…
bart :
Bo te lepsze nie mają kółka do nakręcania i jak się zatrzyma, to trzeba nim długo potrząsać, żeby ożył.
Kumpel miał taki. Zegarmistrz mu powiedział “Panie, pan żyć nie będziesz, a ten zegarek chodzić będzie”, ale jednocześnie ostrzegał, że rozkręcenie sprężyny do końca nie służy mechanizmowi.
bart :
Na allegro od 65 zł. Z drugiej strony być może marzysz o tym:
http://www.zegarki.krakow.pl/zegarki/19/Maurice%20Lacroix/39/Masterpiece
Jak na bezużyteczny obiekt do leżenia w szufladzie (nie używam zegarka od pierwszego roku studiów) to faktycznie drogo. Z trzeciej strony zegarki ręczne są w podanym linku droższe od automatycznych!
Nie wiem, o których konkretnie zegarkach Bart mówi, ale jeśli Seiko kinetic, to dzielę z nim to marzenie i zdaje się, że według materiałów reklamowych po pewnym czasie stają w nich wskazówki, ale sam zegarek w środku chodzi dalej, dużo dłużej niż miesiąc, i po wstrząśnięciu się ustawia.
janekr :
Był taki Seiko. Teraz nie znajdę.
http://www.seikowatches.com/technology/kinetic/index.html
bart :
http://www.pasaz.banzaj.pl/Seiko-SNK385-p184460-sklepy.html
Seiko. Mechaniczny. Męski. Automatyczny. 441 zł
No dobra, wyguglałem jakiś za 1500 zł.
EDIT Jest i za 19900zł. Tytanowy. No to szacunek…
janekr :
Masz rację o tyle, że byłby to warunek konieczny, acz dalece nie wystarczający. W kwestii klimatu rzeczywiście komuś muszę wierzyć, a po prostu bardziej wierzę facetom publikującym w Nature, niż w emerytowanym radiologom udzielającym wywiadu “Polityce”. Ale nawet w odległej mojej specjalności kwestii klimatu czytam też oryginalne publikacje (np. śledziłem kwestię krzywej hokejowej i krytykę statystyki tam zawartej), blogi, książki itp. Czyli po pierwsze, sama redakcja “Nature” nie wystarczy, trzeba objąć spiskiem także wszystkich naukowców z Editorial Boardów oraz tych, którzy w tych czasopismach publikują. Ba! Trzeba jeszcze od podstaw fałszować wszystkie wyniki, bo mam jednak dość wiedzy o statystyce, żeby się od czasu do czasu zorientować, jak mi ktoś wkręca oczywisty kit (casus cherry picking, El Niño / El Niña i pokrewne zagadnienia). Czyli wracamy do dobrej, starej teorii wszechogarniającego spisku, bo to już nie jest tylko kwestia przejęcia dziesięciu redakcji najpoczytniejszych czasopism naukowych, ale tych redakcji, editorial boardów, naukowców tam publikujących oraz wyników generowanych od satelity poprzez rdzenie lodowe aż po pnie drzew.
W kwestii mi bliższych żadne przejęcie “top ten” by nie wystarczyło, już prędzej “top 100”, wraz z publikującymi tam autorami. Czyli conajmniej Nature group + Science + Elsevier + BMC, no i kilkaset / kilka tysięcy dużych ośrodków badawczych i uniwersytetów.
W odpowiedzi na notkę na blogu polityki posługiwałem się często przykładem “Nature”, bo jeżeli nawet ktoś może się nie zgadzać z wnioskami takich czy innych naukowców (jak to robią inteligentni krytycy klimatologii), to ktoś czytający Nature przynajmniej słyszał o tym, co i jak się bada, więc nie zadawałby tak naiwniutkich pytań jak autor z bloga naukowego Polityki.
@ janekr:
btw a ten wątek an syffie o Apollo to niestety takie ściemnianie.
bart :
Hmm, no ja mam akurat. Tissot Powermatic. Zdefiniuj drogie.
Nachasz :
Ehehehe:
Żona kupiła mi w prezencie bardzo piękny i kosztowny zegarek marki Patek Philippe, co ożywiło moją do niej miłość będącą w ogóle uczuciem nie tak bezinteresownym, jak się je maluje. Z kochania kogoś zawsze bowiem coś trzeba mieć, chociaż oczywiście niekoniecznie zegarek. Okazało się, że czasomierz ten nakręca się poprzez potrząsanie. Ponieważ nie uprawiam sportów, nie spaceruję, co powodowałoby machanie rękami, i nie gestykuluję, zegarek
ciągle mi stawał. Aby temu zapobiec, począłem onanizować się codziennie.
Niezawodny Jerzy Urban ( http://www.nie.com.pl/art18992.htm )
urbane.abuse :
Coś, co kosztuje ponad 100 zł i dubluje funkcję obecną domyślnie w iPhone.
bart :
OK, w takim razie drogie.
janekr :
BTW często kładziesz zegarek do szafy na miesiąc?
Smutna historia. Wdałem się we flejma na forum.gazeta.pl, zwłaszcza z jedną taką panią, która jechała po mnie jak po Mengelem, że niby sumienia nie mam. Myślałem, że to jakiś zły babsztyl, ale potem ją poguglałem, no i… to smutne jest. Historia jej córki ułożona z postów na forach wygląda tak: kobieta w 2008 miała dziecko z wrodzoną niedoczynnością tarczycy. Gdzieś na początku 2009 ktoś (a raczej pewnie ktosie) zaczął ją oszukiwać i dziś leczy dziecko z candidy homeopatią, a wszystko zaczęło się od zatrucia szczepionką – wystąpiły wszystkie objawy, miała to nawet na wypisie. Oczywiście w postach z 2008 o zatruciu euvaxem nie ma mowy…
Jest taki założony przez nią potwornie dołujący wątek na forum, który zaczyna się od zwykłej potrzeby wymiany doświadczeń, ale już w połowie autorka pisze, że przeczytała o leczeniu dzieci autystycznych (bo przeczytała gdzieś o autyzmie i boi się, że jej dziecko właśnie to ma) tranem i witaminą A – i zaraz pojawia się pomocna dusza, która informuje, że tran musi być specjalny, holenderski, bo ten zwykły szkodzi. I dorzuca linka do forum o autyzmie, gdzie już jazda jest na maksa. Kobieta wraca cztery godziny później i już opowiada o szczepionkach, i już jest umówiona na badanie w Biomolu u doktora Sobieraja, który jej dziecku zbada włosy na obecność metali ciężkich za jedyne 180 zł (a potem może jej sprzedać suplementy za dodatkowe kilkaset). BTW, doktor Sobieraj leczy ponoć również z łuszczycy, prawdziwy z niego wielotalent i omnibus.
Potem już zostaje stałą bywalczynią forum Homeopatia, gdzie wymienia się doświadczeniami z leczenia candidy. Wystarczyła pomocna dłoń na forum, a potem prywatna klinika, gdzie zbadali i doradzili.
Nachasz :
A Citizen EcoDrive zły jest? Czemu koniecznie musi być zegarek dla parkinsoników?
bart :
Auć. Trzeba siać, siać siać.
Gammon No.82 :
Ojcu się notorycznie słabo ładował pod mankietem – dlatego zły. Może w Indiach?
bart :
Podziwiam was, przypominacie mi morsów, tęgie chłopaki. Sam bym spróbował ponurkować, ale za każdym razem jak włożę stopę dalej niż do kostek bądź przytrzymam za długo lodowate dreszcze przenikają całe moje jestestwo.
Sam nie wiem, to chyba kwestia psychicznej odporności. A może jest na to szczepionka? ;)
Mnie zasmuca to co się dzieje na samej górze, po raz kolejny TK rozczarowuje, najpierw oceny z religii, teraz kościelne uczelnie: http://www.trybunal.gov.pl/Rozprawy/2009/k_55_07.htm
bart :
No, ja dzięki lekturze tego wątku uświadomiłem sobie po raz wtóry, że to, co zwykło się określać mianem “ruchu antyszczepionkowego” to bardzo niejednorodna grupa, jak to w altmedzie bywa. Bo z jednej strony mamy paranaukowców, ideologów i autentycznych wariatów (jak Bein i całe to wesołe towarzystwo z Grypy666), a z drugiej te wszystkie mamy walące po głowie odczapistymi porównaniami i emocjonalnymi argumentami. Bo ich dzieciom coś się rzeczywiście stało. Swoją drogą, ich język momentami jako żywo przypomina ten, który funkcjonuje w ruchu pro-life, tyle że tutaj czytamy o “bezbronnych niemowlaczkach”, “tysiącach igieł”, “traumie na całe życie”, “gasnących w oczach bobaskach” i takich tam. A jak się ładnie otorbiają…
* – No, jest jeszcze bot o kryptonimie “szczepienia”, miejscowa inkarnacja mkarwana, ale on się nie liczy, równie dobrze mógłby pytać gdzie indziej o to, dlaczego nie zamontowano w pobliżu Pentagonu kamer rejestrujących wszystko z normalną prędkością i komu na tym zależało.
urbane.abuse :
A nawet jak, to są takie urządzenia co kręcą tym zegarkiem w szafie:
http://media.conrad.de/m/6000_6999/6400/6400/6406/640666_AB_00_FB.EPS.jpg
Wrzucałem już na blipa, bezblipowcy też powinni zobaczyć. tag mindfuck obowiązkowy:
http://www.flickr.com/photos/tosiabunio/2269248339/in/set-72157594149459565/
urbane.abuse :
Zimą wsadzam bydlę pod lampę.
Latem i tego nie trzeba.
Gammon No.82 :
A co z zegarkiem?
eli.wurman :
O co kaman z tymi memami? Ja bardzo powaznie pytam? Co z nimi nie tak sie zrobilo? Moze ja troche nie na czasie znowu? Rly, srsly.
A teraz przepraszam na chwile, bo po przeczytaniu kawalka watku na gazecie czuje sie zmuszony oddac tresc zaladka.
Tomek Kulesza :
Jestem bardzo rozczarowany faktem, że dotąd sobie nie odpowiedziałeś
Gammon No.82 :
A ilu watów potrzebuje? Przez ile godzin? No kaman, zegarek albo a) działa bez problemu albo b) nie działa. EcoDrive ma ładną nazwę i to tyle.
Wolnemedia.org łyknęły trolla. I doszedł nowy materiał: o, tutaj.
janekr :
O, właśnie: motyw na nerdowskiego Bonda.
bantus :
No kiedy rewelacja! Ja się nie mogę doczekać, kiedy w konstytucji pojawi się zapis o tym, że jesteśmy krajem katolickim a do kodeksu karnego i cywilnego wejdą zapisy z biblii!
Tomek Kulesza :
Każdy kto uważa, że to taka naukowo-naukowa nauka to matoł. To tak jak ze sterotypami; kiedy pomagają ci w szybkiej ocenie kogoś poznanego w knajpie: okay; ale kiedy zaczynasz traktować je überserio i marudzić, że rudzi to wredni i dlatego nie chcesz ich mieć w swoim zespole: to już jest bucera którą należy tępić.
January :
No to na Ciebie nie ma rady. Ale na mnie zupełnie wystarczy strollować Nature.
Ale jak wytłumaczyć fenomen zdolnych uczonych, fizyków, którzy wiedzą to samo co Ty, potrafią to zrozumieć, a zaprzeczają GO?
Np. taki Łukasz Turski:
http://bi.gazeta.pl/im/6/7349/m7349676.mp3
(głupie *** w tok-fm dają mp3 zamiast uczciwego tekstu).
Czy to już podpada pod psychologa względnie psychiatrę?
BTW Turski jest nietypowy – najpierw standartowo rozgramia klimatologów, a potem mówi, że CO2 należy redukować. Potem jedzie po bandzie z tymi feministkami, ale to już taki folklor.
urbane.abuse :
Mówiąc ściślej na lata. Od pierwszego roku studiów nie noszę zegarka, a mam kilka pamiątkowych w szafie.
eli.wurman :
As ju łisz: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,MEN-bedzie-obowiazek—albo-religia-albo-etyka,wid,11746041,wiadomosc.html
Czyli de facto religia ma być obowiązkowa, bo etyki nie ma. Normalnie widzę jak Tuskowi rosną wilcze zęby. ;) Jeszcze tego brakowało, żebym nie poszedł na drugą turę.
BTW nie dziwi was trochę, że przeziębienie prezydenta trwa już ponad miesiąc?
eli.wurman :
Mnie to też zasmuca, jak również trochę chce mi się rzygać. Emigrować?…
Tomek Kulesza :
Memes are dead, baby. Memes are dead.
A poważnie: są dziedziny, gdzie framework memetyczny się sprawdził (por. algorytmy memetyczne, badanie ewolucji kulturowej u zwierząt), no ale dla po-mo-kulturoznawców oraz hardcore “religion is a meme” memetyków to nie jest “prawdziwa memetyka” (dla mnie — jak najbardziej, bo każdy niebiologiczny [EDIT: nie oparty na DNA/RNA] replikator jest ultramegakulerski). W skrócie sytuację można podsumować tak: nie ma już “Journal of Memetics”, za to jest “Memetic Computing”.
Jeśli chodzi o ludzi, to od czasu do czasu pojawia się jakaś praca zahaczająca o “memy”, a przynajmniej stosująca “memetyczne” podejście do metodyki badań (były niedawno takie prace o propagacji stereotypów, muszę odgrzebać, bo ciekawe były). (google, google) — o, jest tego całkiem sporo. Ciężko mi ocenić, do jakiego stopnia to wszystko ma sens, ale warto by się temu przyjrzeć. Ach, no i ostatnio zabrali się za śledzenie memów w Internecie: http://portal.acm.org/citation.cfm?id=1557077
Ale to wszystko to takie raczej zabawy. Pomysł jest nośny jako metafora, ale ciężki do implementacji.