Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
Barts :
Nie chcę ci się wtrącać w prywatne życie, ale chyba robisz poważny błąd początkującego. Drugie interview w ciągu tego samego dnia możesz sobie spokojnie odpuścić.
login99195 :
Ale którego ?
http://www.ephesians5-11.org/handshakes.htm
RobertP :
Phi.
http://fronda.pl/news/czytaj/wierni_zobacza_przemieniona_hostie_w_sokolce
Zero komentarzy od 19:45?
Tak się bawi, tak się bawi ttdkn!
@ mietek_1899:
Kto się bawił, ten się bawił. Leszcze.
To jest ja chciałem najszczerzej przeprosić, jeśli kogoś czymś uraziłem. Proszę wszystko złożyć na karb mojego zapalenia oskrzeli, spożycia, no i ogólnie złego charakteru.
login99195 :
Godło było, w wersji większej i mniejszej. Takie zielone.
No, a robił ktoś zdjęcia?
January :
Tak, Barts cyknął fotkę jakiejś ryczącej czterdziestce z sąsiedniego stolika.
zielka :
Dzięki, faktycznie błąd. Było dokładnie odwrotnie.
Za to pomysł, był przechodni. Choć w obu przypadkach zastosowanie było inne.
Eee, raczej nie. U Putnama jest inaczej, tzn to inny poziom rozważań. Tam się wszystko rozbija o teorię nazw Kripkego-Putnama. Zdanie ‘jestem mózgiem w naczyniu’ jest fałszywe z tego powodu, ze w tym zadaniu ‘naczynie’ nie ma innego odniesienia przedmiotowego niż to w świecie wyobrażonym. Zatem nie może być tym naczyniem u szalonego naukowca czy tą skrzynią (jak w ‘Kongresie…’). Zatem Skoro nie ma odniesienia przedmiotowego, to nie ma pierwowzoru do modelu.
Z drugiej strony będzie problem, bo okaże się, że model ten powstał na bazie wyobrażeń, czyli jednak czegoś. To jednak inna sprawa.
login99195 :
Thank you, but no.
tatamaxa :
Alenobokiedysięprosiła.
Gammon No.82 :
Za figurkę Cthulhu wybaczam Ci wszystko.
A w ogóle, to bardzo przyjemnie upłynęło parę godzin.
mdh :
Jak boga kocham, to jest jeden z autorow, ktorego trudno mi wziac na serio, wiec bez w sumie problemu oddaje Ci ten punkt.
Bart, a wiesz, że Wyborcza w Wysokich Obcasach pisze o antyszczepionkowcach? I przedstawia ich jako pełnosprawnych intelektualnie partnerów do rozmowy? Przeplata argumenty normalnych lekarzy z uwagami Majewskiej, jakiejś wariatki-homeopatki i jeszcze lepszej istoty wegemamopodobnej.
No dobra, to jeszcze niech się zgłoszą lurkerzy (ja foty wrzucę później).
@liliac:
Kwestia szkodliwości szczepień to sprawa czysto umowna, jak każdy tzw. “fakt naukowy”…
zielka :
O rly? Ekhm, a mogę zapytać z którego okopu to widok? Na linii północno-wschodniej przy bunkrze historii i filozofii nauki z uwzględnieniem filozofii matematyki to my go nawet bardzo szanujemy, a mamy przez transzeję dwa kroki do epistemologii i tam też nie wygląda źle. Serio.
Barts :
I jak ci poszło???
Barts :
I jak ci poszło???
mdh :
… ja Ci pacyfistycznie oddaje czesc terenu, a Ty prosisz mnie jeszcze o publiczna automutylacje. Ok. Wiec powiem Ci jak ojcu, ze za kazdym razem, jak jestem konfrontowana ze slusznymi tezami, konkluzjami, etc., w. w. filozofa, nie umiem znalezc momentow gdzie wychodzi on poza Wittgensteina. Innemi slowy, po co nam imponujacy fikcyjnymi scenariuszami Putnam, skoro mamy juz to w ladniejszej wersji u LW. A teren, no coz, jezyk i moral phil. Dodam, ze jako łoś z internetu zastrzegam sobie prawo do nie bronienia tego stanowiska (tutaj).
liliac :
Och, ten artykuł to przecież esencja obiektywizmu! Z jednej strony, mamy naukowców, oświadczenie PZH, badania kliniczne i brak dowodów na związek autyzmu ze szczepieniami, a z drugiej – prof. Majewską, jej badania (wciąż trwają, więc kto wie, co się w przyszłości okaże), zatroskanych rodziców i specjalistów od medycyny alternatywnej (ta homeowariatka całkiem nieźle udaje osobę znającą się na rzeczy). Na końcu zaś mamy wniosek od czapy, czyli “bla bla bla, debata wciąż trwa, bla bla bla, jesteśmy dalecy od jej zakończenia”. Smutne to w sumie.
Kojarzy ktos radio maryjnego blogera z psychiatryka o nicku Toyah?
W ostatnim tekscie opisuje jak bije swoja 16 letnia corke i majaczy, ze to wyraz milosci jest. A caly tekst jest o tym, ze Harry Potter to propaganda masonerii i zydostwa (kabala).
http://toyah.salon24.pl/142527,a-teraz-drogie-dzieci-pani-rowling-zrobi-wam-tatuaz
Moze by sie ktos z Was Wielkich zajal tym damskim bokserem co lubi dawac klapsy 16 letnim kobietom?
Czytelnik :
Skoro się za nią podpisuje na listach poparcia (http://wo.blox.pl/2009/05/Operacja-GuPol.html) to i nic dziwnego, że ją bije. Katolicka rodzina podstawową komórką społeczną Narodu Polskiego.
asmoeth :
O nie, przecież tam jest jeszcze gorzej: “prawdziwa wojna się dopiero rozpocznie, a my, biedne żuczki, które chcą tylko, żeby dzieci były zdrowe, znajdziemy się na linii ostrzału między dwoma fanatycznymi obozami”.
Czytelnik :
Co za buc D:
Na marginesie, w jakich ksiazkach oprocz Kubusia rozczytuja sie prawicowi haterzy Rowling? Bo nizej z komciow mozna wyczytac, ze Doktor Dolittle OK. WTF!
Czytelnik :
Jest znacznie gorzej, niektórzy tutaj znali radiomaryjnego blogera z psychiatryka.
Czytelnik :
We łbie mi się to nie mieści. Przecież bez problemu można dziewczynę znaleźć na naszej-klasie.
zielka :
Ależ ja nie jestem tak krwiożerczy, żeby zaraz do samookaleczeń kogoś prowokować. Tak niewinnie się zapytałem, a skąd taki pomysł. Z ciekawości, tylko. Nie żeby zaraz kazać ze skóry obdzierać.
To już lolkotki mun są straszniejsze. Co nie znaczy, że akurat się z Tobą zgadzam. To jednak co innego.
liliac :
Kurwa mać, ja tę wegemamę znam :( To żona mojego serdecznego przyjaciela Darka Paczkowskiego, znanego aktywisty w ważkie sprawy wszelakie zaangażowanego. Przysłał mi wczoraj entuzjastycznego SMS-a, że Karina będzie w Wysokich Obcasach, noż dkn! Facepalm, facepalm, facepalm.
Sam tekst faktycznie w stylu “prawda leży po środku, ergo Ziemia to półkula”. WO powinien się przewlec ze swojej strony 24 i wymierzyć Piotrowi Płatkowi ojcowskiego liścia, takiego samego, jakim toyah traktuje swoje dzieci.
tkokt :
Bredzisz.
Sendai :
C.S. Lewis?
bart :
Obawiam się, że raczej Tolkien pasuje. C.S. Lewis był anglikaninem, a na dodatek zadawał się z rozwódką, ateistką i komunistką zarazem. ;)
mdh :
Ale nie za to go cenią, jeno za “Opowieści z Kaniarni”!
bart :
To też. Okazuje się, że za nawrócenie też go lubią. Choć tak nie do końca. Katolicy nie byliby katolikami gdyby mu jednak tego nie wyliczyli (znaczy przynajmniej anglikanizmu.) Dlatego ich lubię, są niezawodni.
Stąd. Doprawdy urocze.
Edit: To Ci od ‘Polonia Christiana’, a więc ludzie z potencjałem. Hehe.
Sendai :
Wiosną 1990 roku urządzali sobie zbiorowe czytanie na głos Małego Księcia, wrrr.
bart :
Młotem dwudziestokilowym w samo czółko.
Sendai :
Musi dlatego, że Hugo Lofting był kreacjonistą, w którymś z późniejszych tomów ogromny, sędziwy żółw opowiadał doktorowi, jak to za potopu było a Tomasz notował.
jakub_be :
Fuckshit, gdzie człek nie spojrzy, nieszczepiący kreacjoniści, WTF?
jakub_be :
WTF MOJE DZIECINSTWOOOOOOOOO T_T
Sendai :
Coś we mnie pękło :-(
Errata:
(z wiki)
I wszystko jasne! Hipoteza Salema raz jeszcze potwierdzona.
Ale faktycznie, kreacjonisci uwielbiaja Loftinga:
http://homeschoolbuzz.com/reviews.html?content=The-Story-of-Doctor-Doolittle
OTOH, zachecaja tez do zachecania dziewczat do nauk scislych. HEREZJA!!1111
http://homeschoolbuzz.com/reviews.html?content=Marie-Curie–Giants-of-Science–4
Omatko wciagnelo mnie.
jakub_be :
O, to genialne było, bardzo antybogowe.
Czytelnik :
Nie mogłem się oderwać od komentarzy. Przecież to muszą być trole, bo ludzie nie powinni być aż tacy głupi.
P.S. Jeden cytuje Szwejka, ale Gammon raczej nie troluje na S24 bo tam obciachowy engine (mi się nigdy nie chciało)
Gammon trolluje IRL :D
Czyli jakisCzytelnik :
Czyli jakis koles publicznie acz mostly anonimowo chwali sie popelnianiem przestepstwa? I pies z kulawa noga sie tym nie zainteresuje?
Co za kraj. Choc wlasciwie, to nie jestem szczegolnie zdziwiony. Aczkolwiek, jesli kiedykolwiek bede mial dzieci, to gdzies w skandynawii.
Tomek Kulesza :
Znaczy, publicznie, acz kompletnie nie anonimowo, bo jego Powerword jest znane od czasu jakiejś kłótni na prawicy. Ale też z drugiej strony ciężko oskarżyć kogoś o przemoc domową opisaną na blogu, po której zaraz wszyscy się śmieją, włącznie z ofiarą.
bart :
Ja ciągle się będę upierał, że jednak internet (albo ściślej: blogizm na s24) radykalizuje ludzi i sprzyja pieprzeniu głupot. Ten koleś na żywo i w obejściu wcale nie sprawiał wrażenia buca (no chyba że byłem wtedy młody, głupi i pewne rzeczy mi umykały).
Rozumiem, ze ciezko. Nawet o tym samym pomyslalem, jak przeczytalem co napisal. Ze to tak wlasnie wyglada, ze nic takiego i w ogole klapsy tylko. I ze pewnie nic sie nie stalo i corka tez tak na to patrzy.
Whatever. Pozniej przypomnial mi sie
http://yesmeansyesblog.wordpress.com/2009/11/12/meet-the-predators/
I wyobrazilem sobie opis w stylu:
“No i odprowadzilem ja do domu, laska byla tak pijana, ze malo co kojarzyla i tak fajnie bezwladnie machala rekami i cos mamrotala. Ale bylo calkiem niezle, zajebista dupa i jeczala jak w pornosie, super.”
No, ale przeciez to Polska, kraj Andrzeja “nie da sie zgwalcic prostytutki” Leppera.
Wiec sorry, ale co to za roznica jak ten koles to opisuje. Nie wiem nawet jak wyglada polskie prawo w tym wzgledzie, ale i tak by mnie ucieszyl kilkuletni proces Fundacja Helsinska vs. Panstwo Polskie zakonczony w Strassburgu ala Alicja Tysiac.
eli.wurman :
Pytanie, czy spotkałeś młodego hyda, czy młodego jekylla. Also: niektórzy bardziej bucowieją od władzy (która im się pieprzy z odpowiedzialnością).
nameste :
On już wtedy był stary.
Tomek Kulesza :
Ech, ale ja wciąż mam wrażenie (nadzieję), że ten “klaps” to było jakoś w żartach (orajt, głupich dla nas) ale uznał, że dobrze będzie wzmocnić na potrzebę notki.
Moze jestem naiwny, ale mysle, ze nawet u nas pisanie o tym jak to sie napierdala dzieci (czy tez, tutaj, nastoletnia corke) pasem z metalowa klamra, czy czyms takim, nie uchodzi. Nawet na blogach psychiatryka24h/d.
Choc moze jestem przewrazliwiony.
Tomek Kulesza :
No nie uchodzi, co jest oczywiście dużym sukcesem cywilizacji śmierci. Natomiast nie wiem jak się ma to do deklaracji toyaha o tym, że dał klapsa córce.
Oraz: chyba grepuję jak działa wyparcie “przecież on czegoś takiego by nie zrobił, to porządny człowiek”. Średnio mi się mieści w głowie, że mógł bić dzieci.
Gammon No.82 :
Zielone? Masz na myśli takie http://blip.pl/s/21520073 zielone?
login99195 :
Bluźnierstwo. Piwo do kremówki?!
Na szybko tak sobie myślę, że nie ma niczego złego w klapsie danym szesnastolatce.
Sendai :
Ach, dzięki! Teraz już wiem o co chodziło Dawkinsowi w jednym wykładzie kiedy powiedział “dlaczego to zawsze są inżynierowie, hłehłe”. Kiedyś zresztą mieliśmy też pod blogiem WO ciekawą dyskusję o tym w kontekście Dornowskiej inteligencji technicznej, która jest zdrowa i niezepsuta. Wniosek ogólny był taki, że inżynier Mamoń wiecznie żywy.
inz.mruwnica :
Może oni sobie łechczą ego, bo lepiej zaprojekotwać np. ludzkie oko to prawie każdy może. Skoro projektant ludzkiego oka był “inteligentny” to oni są super-inteligentni.
eli.wurman :
No tak, powinienem sie bardziej rozpisywac. Chodzi mi o to, ze jakby w gre wchodzily pasy z klamrami, to by opisal to w ten sposob – albo w ogole. Tez jako nic takiego, ze corka z tym ok, i tak dalej.
Chodzi o to, ze ludzie na ogol nie lubia myslec o sobie jako tych co robia takie zle rzeczy (a rozumiem, ze nawet tam jest to cos zlego). Cos troche jak odwrotnosc tego co pisales, ze facet to opowiadanie podrasowal (co tez oczywiscie jest mozliwe).
grzesie2k :
Wez przestan bo cisnienie mi skacze i piana na usta wystepuje.
@ M:
Nikt nie musi mieć dobrej wiedzy ogólnej. Może mieć.
Anton :
Ototo!
RobertP :
E, no niebałdzo. To znaczy inżynier powinien mieć świadomość, że nie projektuje urządzenia/budynku docelowego, tylko właściwie proces jego wykonania. Czasem nie ma to żadnego znaczenia, bo wszystko co będzie działać, da się też zrobić; ale czasem jest odwrotnie — najlepszy przykład to łuk: już stojący jest mocną konstrukcją, najgorsze jest te pięć minut przed połączeniem góry, bo łuk ma już prawie cały swój ciężar i ciągle zero bonusu z tego, że jest łukiem.
Wracając do oka, to jest tak, że każdy głupi może powiedzieć, że lepsze oko będzie jak się siatkówkę wywróci na “właściwą” stronę. Tyle, że to jest przeróbka gotowego oka (za czym idą kolejne komplikacje), a przeróbka procesu powstawania oka to coś zupełnie innego. Z drugiej strony, wystarczy sobie na przykładzie takiego oka przypomnieć maksymę “ontogeneza powtarza filogenezę”, żeby doznać darwinowskiego satori. Trudno więc mi powiedzieć skąd u inżynierów inklinacje do kreacjonizmu, ale stawiałbym na jakieś takie sentymenty masońskie bez masonerii (Bóg konstruktor i ja konstruktor, ja vice-Bóg).
grzesie2k :
Jeśli robi to siedemnastolatek i oboje są rozebrani to czemu nie…
czescjacek :
O dziwo, odwrotnie niż myślałem: pierwsza chusteczkowo (młodzi, kreatywni ludzie zakwalifikowali mnie jako nudnego korposzczura), druga nieźle (rozmowa z ładną i bardzo konkretną panią z consultingu była konstruktywna). Po drodze napatoczyłem się Tomka Bagińskiego i takiego pana, który kiedyś prowadził Teleekspres. A potem egzamin z japońskiego, który w tym roku był masakrą (albo ja jestem głupszy niż ustawa przewiduje).
Bottomline: są szanse na Warszawę i chyba byłoby to fajne.
Sendai :
Hhyhy, ale chyba nie bierzecie tego rzekomego ‘kreacjonizmu’ Hugh Loftinga* na serio. Przecież to tylko książki dla dzieci. Zresztą, nawet jeśli nie dla dzieci, to co. Ja nawet na Ilúvatara się nie zżymam.
To gadanie przypomina mi taką jedną całkiem zabawną książkę, którą czytałem lata temu, pt. ‘Cybernetyka i charakter’, napisaną przez guru polskiej cybernetyki, Mariana Mazura. Szczególnie mi się podobało to całe narzekanie, jak to tworzenie fikcyjnych światów jest szkodliwe dla dzieci. Jest to tak fajne, że aż pozwolę zacytować sobie konkluzję.
* zaguglałem i nie znalazłem nic o kreacjonizmie Loftinga. Są na to jakieś papiery?
inz.mruwnica :
Chyba przykładasz złą miarkę. Po prostu system kształcenia jest inny. Poczekaj, aż znaczącą grupą będą inż bez mgr. To polska rzeczywistość będzie wtedy lepiej przystawać do zachodnich realiów.
Barts :
A ładni? :-P
mdh :
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi, niestety.
Poczułem się nieswojo, kiedy dowiedziałem się, że Moon jest po mat-fiz. A teraz jedziecie po inżynierach, ich systemie kształcenia, oskarżając ich o inklinacje do kreacjonizmu (przy okazji – gdzie dowody, liczby, badania…).
Mój świat (w kształcie półkuli) wywraca się do góry nogami.
Anton :
E? A nie chwaliła się gdzieś, że jest polonistką?
inz.mruwnica :
Mówiąc bez ogródek. Przeciętny inż. z tytułem inż. tylko i bez ekstrawagancji jest słabo wykształcony. Miałem do czynienia z takim ‘młodym narybkiem’ i moje wrażenia są bardzo ‘nietego’. Od razu mi się przypomniała anegdotyczna ‘całka inżynierska’.
Co więcej, inż. US-mański to raczej jest bliższy naszemu lic.+praktyka (ok, dużo praktyki), niż jeszcze niedawnemu mgr inż.
Więc jak tu cudów erudycji oczekiwać i tego, że kreacjonizmu nie łyknie.
eli.wurman :
Ale mówiła też o liceum.
Czas na humorystyczny przerywnik:
Źródło
Anton :
Ale co godzina matmatyki więcej w liceum ma tu zmienić?
@ mdh:
Obserwuję głównie mgr inż. (plus kilku mgr i kilku inż.) i widzę dramatyczny spadek wiedzy ogólnej (nie ma takiego kraju Nepal, to są góry!!!).
Nie chciałbym formułować zbyt daleko idących wniosków, bo próbka niewielka.
@ fan-terlika:
Nie chodziło mi o program (nie znam go), o to ile jest godzin z jakiego przedmiotu. Raczej o zainteresowania. Pewnie się mylę (jak widać), myślałem, że taki profil wybierają osoby, które będą używały matematyki i fizyki do opisu świata (tam, gdzie to możliwe i zasadne).
@ fan-terlika:
To będzie dowód anegdotyczny. Mnie zmieniła każda godzina matematyki.
#trzymamkredens
Najwyraźniej ktoś puścił się poręczy.
A tam np.
Dżyzas! Ten tekst jest tak zły, tak durny, tak błędny, że ktoś kto go napisał powinien się zakopać pod ziemią!
login99195 :
Nie, ttdknowe godło miało więcej macek.
Gammon No.82 :
Zrzućmy się na sztandar! Będziemy się szlajać po państwowo-narodowych uroczystościach!
http://www.facebook.com/search/?q=Maria+Sobolewska&init=quick#/astromaria?ref=search&sid=691887742.2340952949..1 :D
Anton :
Prawda, chociaż czy wśród nie inżynierów nie ma też takiego spadku?
Anton :
Ale co da sama matematyka i fizyka bez zrozumienia? A niestety wielu ludzi tak do tych nauk podchodzi – wykuć na pamięć i zaliczyć, przynajmniej nie trzeba dużo czytać…
Darn, spamołap mnie złapal – a jest jeszcze to: http://www.facebook.com/Nonna.Moon?ref=sgm
Lukasz :
Jakoś nieszczególnie się z tym kryła. Wrzuciła to nawet na blipa.
Nachasz :
Muszę mniej pracować a więcej siedzieć na blipie – za dużo rzeczy mi przelatuje pod nosem
@ Lukasz:
Ale to już dawno było. Auch: twój “ziom” z blipa.
@ Lukasz:
Dawno to było. also: twój znajomy.
Nachasz :
Zasadniczo to wrzuciła to jednocześnie na bloga, ale komu chciałoby się skrollować tyle… Bardziej ciekawe jest
Ale jak rozumiem, zaraz Moon wytłumaczy, że w sensie tego co poniżej, czyli networkingu i friendshipa.
@inżynierowie (sory, że bez cytowania, ale sie mi nie chce dsziś…)
Żadne studia nie uczą erudycji. Studia inżynierskie są, well, techniczne – uczą jak zmajstrować to czy tamto. Być może nie wymuszają głodu wiedzy, bo w inżynierii wszystko jest wiadomo. To znaczy tam gdzie są niewiadome stosuje się albo inżynierskie przybliżenia, albo się problem omija bosięniedasię. Więc nie wiem czy chodzi o system kształcenia, czy raczej o to, że można być sprawnym inż. na tej samej zasadzie co sprawną pralką: program, 60°C, wirowanie – jazda. Podejrzewam jednak, że w podobny sposób każe studia da się przejść suchą stopą, tyle że wtedy łatwiej o samoświadomość porażki.
@mat-fiz
Ja chodziłem do tzw. informatycznej co miało być takim matfizem+ i w trzeciej klasie musieliśmy walczyć o to, żeby mieć 6h matematyki z osobami, które na takie dictum dostawały wścieklizny umysłowej. Na nasze argumenty, że this is Sparta, odpowiadały, że to klasa informatyczna a nie mat-fiz. W siostrzanym mat-fizie za to w ogóle zrezygnowali z rozszerzonej matury z matmy, de facto przekwalifikowując się w ostatniej chwili na profil ogólny. Wtedy zrozumiałem, że znajomość matematyki to dla ludzi fetysz, który by chcieli sobie wpisać do CV, ale żeby tak samodzielnie umieć policzyć pochodną z tangensa no to nie przesadzaaaaaajmy. To przeciez szaleństwo mieć codziennie matematykę. Lepiej pouczmy się o prawych dopływach Jeniseja.
@ inz.mruwnica:
“Żadne studia nie uczą erudycji”. Całkowicie się zgadzam. Czy studia techniczne uczą jak zmajstrować to i tamto? Uczą (można być na tę wiedzę odpornym).
Ale uczą też jak “świat” działa (też można być na to odpornym), bo bez wiedzy o świecie trudno cokolwiek zmajstrować.
Uczą, że nie wszystko wiadomo (ale można – będąc odpornym na wiedzy wmówić sobie, że wie się wszystko).
Upraszczając mocno – uczą jaki jest świat i jak go można zmieniać. Może stąd rzeczywiście blisko do inteligentnego projektu i kreacjonizmu.
Nie wiem, jakie studia łatwiej przejść suchą stopą i co z samoświadomością porażki.
Ze samoświadomością generalnie jest słabo.
Cenię i pochodne z tangensa i wiedzę o Jeniseju. Wiem, wiem. Pochodne przydają się częściej w życiu. :)
Anton :
chómanistyczne, nie-filologie i nie historie, bo tam się jeszcze można czegoś przez osmozę nauczyć. Ale wszystkie pochodne kulturoznawstwa sa do przejścia na 5,6 książkach, które się zwykle czyta w liceum, a jak się kto uprze, to i nawet bez tego. Miałem na roku grupę dziewcząt, co się nie dostały na polonistykę (pfff), która szybko zarobiła na ksywę fikusy, bo siadała w kącie każdej sali wykładowej i przetwarzała chlorofil. Laski nie przeczytały absolutnie niczego, nie odzywały się absolutnie nigdy, nie wiedziały absolutnie nic, bez problemu zrobiły mgr. żadna wiedza do nich nie przylgnęła, tyle, co jedna sobie chłopa znalazła.
@inżynierowie-kreacjoniści:
No to zgadnijcie, drogie miśki, jaka organizacja udostępniła salę kreacjonistom wyrzuconym na zbity pysk z Wydziału Biologii UW ze swoją pseudodebatą Giertych-Darwin?
Stowarzyszenie Filologów? NOT. Zrzeszenie Matematyków Mazowieckich? NOT. Pedagogicy Specjalni Na Rzecz Rozwoju? NOT. NOT.
bart :
Najpierw Geryl, teraz kreatyni. Kto następny?
Ja tam chcę tylko wiedzieć, czy za te hece się płaci, bo będę w czwartek w okolicy.
Anton :
Niekoniecznie. “Jak działa” jest wysoce fakultatywne. Można całkiem sprawnie się poruszać nawet w projektowaniu, nie mówiąc o wykonawstwie, po prostu stosując się do Litery. Dodaj k do z, odejmij 15 zrób sinus. Jak wyjdzie mniejsze od zera idź na najbliższą politechnikę i szukaj specjalisty. Zarabiają tam średnio, więc lubią fuchy. Dil jest taki, że kupujesz u nich dupochron.
Anton :
Koledzy, którym na studiach ugięcie belki wychodziło 11km, albo długość przęsła zespolona, albo nie wiedzieli jaką jednostkę ma naprężenie i nie widzieli w tym nic niezwykłego potem zostali kierownikami budów i są w tym całkiem nieźli. Raczej nie sądzę, żeby wspominali studia “ale byłem cienki” tylko “ale uczyli nas niepotrzebnych głupot”. Marcelowe fikusy pewnie mają świadomość, że zmarnowały czas (choć książeczka z orzełkiem swoją wagę ma).
inz.mruwnica :
kurwanie. i to jest najgorsze. one do końca były przekonane, że chodzi o papier i że ten papier im otworzy drogę do kariery w inst. kulturalnych. NOT.
Marceli Szpak :
Ale może otworzy im drogę do kariery w NOT? Tam też potrzeba zaparzaczek do kawy i konserwatorów powierzchni płaskich.
bart :
No ale przecież z Giertychem to my się zgadzamy. Ewolucja sama z siebie nie dała by rady. Jaszczury musiały pomóc.
Also: a może NOT zaprosił Giertycha jako lol-event na imprezę przedświąteczną – taka rozgrzewka przed Halamą.
all :
Ludzie, przestańcie. Ta hipoteza Salema to jeden z głupszych trolli jakie ostatnio czytałem, a wy tak na poważnie. Ja znam 150 innych powodów, które wpłynęły na mój światopogląd i to gdzie odebrałem indeks ma tu najmniejsze znaczenie. Na mat-fiz to chodziła jedna trzecia maturzystów, bo na wsi były tylko mat-fiz, biol-chem i ogólny.
janekr :
jup. nie śledziłem tego dokładnie, ale n-k podpowiada, że mniej więcej w tę stronę poszło.
login99195 :
A nie masz ochoty ze złości wysadzić czegoś w powietrze? :D
O hipotezie Salema można poczytać tutaj. Faktycznie, świetna kandydatka na efekt potwierdzania.
@ inz.mruwnica:
Uczą “jak działa” ale to nie gwarantuje, że nauczą.
Można konia przyprowadzić do wodopoju…
Generalnie się z Tobą zgadzam, szczególnie w kwestii “ale uczyli nas niepotrzebnych głupot”.
Barts :
Hej, ale czy oni byli też DYNAMICZNI?
Marceli Szpak :
no i komu przeszkadzało te 7% higher education
@ login99195:
Trolle trollami ale jak sobie poradzić z http://www.totalizm.pl/pajak_jan.htm?
@ bart:
Teraz już wiem czemu czasem mnie kusi, żeby przejść na islam.
Anton :
To eksperyment socjologiczny, ofkorz.
eli.wurman :
Ze śpiewem:
“zielone macki wyszywa,
wyszywa!”
Offtopicznie, ale mi się nawinęło:
http://bankier.tv/video/Ocieplenie-klimatu-to-spisek-50089.html
bart :
Tej aluzji to akurat nie łapię.
Do zbudowania bomby potrzebna jest konkretna wiedza inżyniera, chemika albo przynajmniej elektryka (no albo dobry odcinek zrób-to-sam). Nie znaczy to jednak, że więcej psycholi jest wśród inżynierów, tylko że psychole-nie-inżynierzy odpadają już na filtrze.
Anton :
Załóż się, że na świecie jest więcej blondynów inżynierów niż blondynów polonistów.
Also: Jak sobie poradzić z tym, że Giertych jest biologiem?
Blackops :
Zastanawiam się, co siedzi w głowach ludzi, którzy z niezachwianą pewnością piszą sobie, że klimat się oziębia. Ja rozumiem, że oni w to wierzą, częściowo wskutek memu “temperatury od 1998 r. nie rosną / maleją”, ale że też nikomu przez myśl nie przejdzie, że przecież czego jak czego, ale oziębienia klimatu nie da się na dłuższą metę zamieść pod dywan. Z drugiej strony, jeśli się uzna swojego adwersarza za idiotę, to potem jest jakby wygodniej.
@ login99195:
Z kim się założyć? Kto obstawi, że blondynów polonistów jest więcej?
A może prawda jest pośrodu – jest ich dokładnie tyle samo.