Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
mdh :
“Ich frage euch: Wollt ihr den totalen Elch?”
@ bart:
Sorry, że trochę zaspamuję, ale za angielskim Wikiquote:
“English: Astrology is a science in itself and contains an illuminating body of knowledge. It taught me many things, and I am greatly indebted to it. Geophysical evidence reveals the power of the stars and the planets in relation to the terrestrial. In turn, astrology reinforces this power to some extent. This is why astrology is like a life-giving elixir to mankind. —
German quote attributed to Einstein in Huters astrologischer Kalender 1960 [A]
Translated by Tad Mann, unidentified 1987 work
Contradicted by Denis Hamel, The End of the Einstein-Astrology-Supporter Hoax, Skeptical Inquirer, Vol. 31, No. 6 (Nov-Dec 2007), pp. 39-43
Alice Calaprice, The Expanded Quotable Einstein: “Attributed to Einstein […] An excellent example of a quotation someone made up and attributed to Einstein in order to lend an idea credibility.””
mdh :
Zgodziłem się na “wicehrabiego flejma”, ale przypisując sobie tytuł “geniusza uniwersalnego” już trochę przesadzasz.
soband :
Dokładnie.
mateuszb :
No toteż właśnie obszerny fragment tekstu z SI jest w podanym przez sobanda1 linku.
@ bart:
To ja już nie kumam tego człowieka…
M :
Wiesz, ja jestem tylko wyrobnikiem, nie artystą. Dlatego zapraszam do lektury artystów.
Einstein A., Infeld L., The Evolution of Physics, Cambridge University Press, 1971
Rozdział The reality of the field
Książka jest też już uwolniona i można ją pobrać za darmo.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeden smaczek, Leopold Infeld to polski fizyk teoretyk, ojciec prof. Eryka Infelda.
Edit: Kurde, zapomniałem, że książka została ponownie wydana też po polsku i to wcale nie tak dawno. Tu są dostępne fragmenty: http://www.wiw.pl/fizyka/ewolucja/
Dzięki za linki, z przyjemnością przeczytam.
wo :
Och, ja jestem tylko skromnym wyrobnikiem. To Ty się znasz na wszystkim: IT, infrastrukturze, fizyce, chemii, matematyce, literaturze, muzyce, filmie, motoryzacji, filozofii, lingwistyce, socjologii, psychlogii… i tak, aż ad infinitum.
Jeden Panbuk pewnie to wszystko ogarnia, bo ja nawet nie daję już rady tylko wyliczyć wszystkiego na czym się znasz. O zawartości merytorycznej nawet nie wspominam. O Niewyczerpana Krynico Mądrości Wszelakiej.
Edit: Swoją drogą, to jednak trzeba być strasznym łosiem z patologicznym przerostem ego, żeby nie zauważyć, że ktoś intensywnie korzysta z literatury przedmiotu, czyli wiedzy ludzi, którzy dokładnie zbadali zagadnienie ze wszystkich stron. Co więcej, flejmomować licząc, że samemu znajdzie się lepsze argumenty niż cała społeczność naukowa. Chapous bas, WO.
mdh :
Tak, i są bardzo jednomyślni we wszystkich kwestiach, o które (mętnie, bo mętnie) zahaczyła ta dyskusja.
mdh :
Przecież Panbuk dawno już całkiem zdał się na lurk, od czasu do czasu, na TT DKN i jest na wakacjach!
mdh :
MIAŁEM TAK A PRAWIE KAŻDYCH ĆWICZENIACH, PRAWIE KAŻDYCH. Bo czasami miałem logikę i łacinę też.
nameste :
Nameste, ależ nie chodzi o jednomyślność. To nie ten problem. Wchodząc w spór, musisz mieć przynajmniej opanowane terminy techniczne, musisz znać stanowiska, musisz dysponować ogólniejszą wiedzą w danym przedmiocie, tzn jak dany problem usytuowany jest w szerszej perspektywie. Filozofia pozwala na cholernie dużo, ale musisz mieć narzędzia.
Inaczej wygląda to tak jak stereotypowy egzamin. Przychodzi do Ciebie student i stara się wywinąć od poprawki. Zamiast konkretnie odpowiedzieć na pytania coś usilnie tłumaczy, walczy z językiem, no cośtam, cośtam wie. Jakieś mgliste kontury wiedzy się niby rysują. Tyle, że musiałbyś poświęcić 2h żeby z tego bełkotu wyciągnąć coś na to 3=.
Jeśli do tego student jest zarozumiały i twierdzi, że wie lepiej od Ciebie (zdarzają się takie przypadki), co robisz?
Stawiasz 2 i wywalasz za drzwi? Czy siedzisz 2h i robisz skróconą wersję wykładów z ćwiczeniami?
Serio pytam. Co byś zrobił?
@ mdh:
Stawiasz mnie w niezręcznej sytuacji. Bo (1) nawet gdybym czuł, że przewyższasz WO wiedzą tak przepastnie jak psor studenciaka, a nie czuję, to (2) styl tej wymiany zdań był mocno nieciekawy, (3) tezy nie zostały bodaj dostatecznie sprecyzowane, a (4) meritum (if any) zostało przysypane [będę grzeczny:] retoryką.
Poza tym, sam specjalnie nikogo nie przewyższam wiedzą, więc trudno mi się wczuć na zasadzie “co bym zrobił”. Ale, ponieważ jestem GORSZY OD MOON i lubię drążyć, to pewnie bym drążył, unikając polemiki pur le sport. Zwłaszcza że WO do pewnego momentu replikował raczej do-merytorycznie, choć w swoim skrótowym stylu.
A na koniec, w jednej sprawie trzeba powiedzieć “trudno”. Skoro nie jesteśmy na akademickim konwersatorium dla postdoców, to metoda polegająca na okazywaniu zniecierpliwienia i wyższości tym nie-dość-kompetentnym wydaje się nieadekwatna do miejsca, trudno.
@ nameste:
Ależ nie o szeroką wiedzę tu chodzi ale o narzędzia.
WO zna tylko dwa terminy, ‘konstrukt społeczny’ i ‘Susan’. To za mało, żeby nawet ćwiczenia zaliczyć z jakiegoś bardzo ogólnego wstępu do filozofii nauki. Z tym ‘nominalizmem’ tak wyskoczył, że prawie się popłakałem ze śmiechu (przecież to podstawy, ‘propedeutyka filozofii’ I rok, I semestr), a podskakuje, jakby miał habilitację i ze dwie setki publikacji, i to w periodykach z listy filadelfijskiej. Jesteś pewien, że w ogóle jest o co kruszyć kopię?
mdh :
O Pardwę przez duże “P”, oczywiście. Ale już się zamykam. (Aha, modele bez pierwowzoru ćwiczą teologie ;).
EDIT: To pomylenie pochodzi z “Końca podróży służbowej” Boella (scena z sądu: “przysięgam mówić pardwę, całą pardwę i tylko pardwę”)
Coś z trochę innej beczki, o znacznie większym ciężarze gatunkowym.
Na forum Frondy trwały właśnie modły za skuteczne wypędzanie złego. Ofiarą złego jest dziewczyna. Do wypędzania służy ksiądz egzorcysta i kilku chętnych silnych pomocników. Choroba psychiczna jest wykluczona – dziewczyna ma wszystkie cztery nieomylne objawy opętania.
Dzieje się to wszystko ponoć w Polsce, podobno teraz w roku 2009. Źródło mojej niepewności to przypuszczenie, że ktoś może w ten sposób sondować zdrowie forumowiczów Frondy. Przy wielkiej wierze forumowiczów każdy kit jest możliwy do wciśnięcia.
@mm
Było na blipie. I tak, mam nadzieję, że to trolling.
To byłem ja.
nameste :
Boże jacy Ci ateiści nudni.
jaś skoczowski :
Huh.
jaś skoczowski :
OK, niech będzie: “między innymi teologie”.
mm :
Raczej nie trolling, kojarzę, że zapodawca wątku się tam przewija często
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=3047216
czescjacek :
Ale jakie fajne wpisy
Gdy będziesz wracał do domu dziś wieczorem, a jakiś psychopata rzuci się na ciebie z garścią malin, ….. zastosuj modlitwę w obronie własnej.
ł
Ah te internety, tamże
http://www.youtube.com/watch?v=5g1KN3BRt6E
Edit: to wkleiłem ja, tatamaxa. Jak widać egzorcyzmują również muzułmanie.
Ten flejm mdh i wo doszedł już do momentu, w którym żena idzie mi nosem.
@ czescjacek:
czescjacek :
Nie tak wcale często. Gdyby to nie była Fronda, to moje podejrzenia by rosły:
mm :
W takim razie trolluje od dawna.
mm :
No nie, rzeczywiście niezbyt często. Ale kojarzę jego awka jako starego. Chyba że ktoś się podszywa. Ale na moje oko to jest serio.
nameste :
Był w średniowieczu taki filozof: Marsyliusz z Pardwy. Czy coś.
Barts :
Następny zakażacz kropelkowy?
mdh :
Oj, z francuskim też słabiutko. Żebyś nie przynosił obrazy innym wicehrabiom, proponuję taką linię obrony: chodziło Ci oczywiście o Jean-Jacquesa Chapou (1909-1944), wybitnego działacza Hesistance (pseudonim organizacyjny “Philippe”).
bart :
Fakt, że w 2003 był grzecznym oazowiczem nie oznacza, że dziś potrzebuje mniej uwagi.
ciężko się czasem czyta te długie wywody i analizy Barta, szczególnie jeśli po przeczytaniu jakiegoś długiego akapitu nie dostajemy żadnej odpowiedzi lub chociażby małej analizy autora. Bywają one również, ale często czytam te teksty i dostrzegam jedynie prześmiewanie i odnośniki do innych stron.
Nie wiem do kogo kierowany jest ten Blog – być może do lekarzy, którzy się na tym znają i oni żadnego komentarza nie potrzebują. Wydawało mi się jednak że Bart wraz z blogiem ma jakąś misję by coś tym ludziom przekazać i uświadomić. Dobry przykład to właśnie ta nieszczęsna coca-cola, którą Bart tak wzgardził pozostawiając to bez komentarza.
Proszę więc jako stały czytelnik, by Pan Bart przykładał się bardziej do wyjaśnienia przyczyny swojego szyderstwa, zamiast zarzucał masą linków i informacji jednocześnie.
LUB .
Jeśli można – Proszę o wyjaśnienie do kogo jest skierowany ten Blog.
Rewo :
Och, cześć! Jak ci idzie ogarnianie hipotezy, że islamscy terroryści 11 września 2001 r. porwali samoloty, by zaatakować nimi WTC i Pentagon?
Jeśli nie odpowiada ci mój styl pisania, to być może ten blog nie jest skierowany do ciebie.
wo :
Wiem, że słabiutko dlatego zazwyczaj podpieram się słownikiem kopalińskiego, który jest dostępny on-line.
Byłem za to ciekaw jak zareaguje nasz dyżurny romanista. Okazuje się, że nawet z tonfą w dipue (a po co paść referale) zachowuje pełną responsywność.
To naprawdę słodkie, że jesteś jak mały piesek, któremu rzuci się patyk i zaraz przyniesie. No ale gryźć już nie umie. Nice, cute but is wrooong!
@ mdh:
Proponuję, żebyście wymienili się wizytówkami i dalsze dusery prawili sobie w intymnej atmosferze prywatnych maili, ok?
bart :
Wreszcie. Dziękować.
Barts :
– Mobilki, mobilki, jak tam droga na blogaski fanów CB-radia?
– Czysto, możesz pędzić.
– Dzięki, szerokości.
Rewo :
Coś ze wzrokiem nie tak?
@ bart: Oczywiście. Nie na problemu.
nameste :
No właśnie raczej nie teologię. Jeśli teologie to musisz zaraz dodać jakiego typu. Nie warto chyba. Chcesz dyskutować o panenteiźmie? To nudne jest.
[Edit: poza tym musisz dysponować lepszym kijem niż ateizm. Mój agnostycyzm, pozostawia mi jeszcze więcej swobody, ale zdaje sobie sprawę, że to też bardzo słaby kijaszek.]
Za to dobrym przykładem filozoficznym i lepszą ilustracją popkulturową będzie
Matrix, eXistenZ czy 13 piętro. Trop wiedzie do Hilarego Putnama i mózgu w naczyniu. O, tu ciekawie ‘wygląda sprawa’. Bo jak ‘wygląda ta sprawa’ modelu matrixa dla ludzi, jeszcze nie nażarli się piguł?
OFF top
http://grypa666.wordpress.com/2009/11/29/opryski-chemiczne-sprobujmy-to-wytlumaczyc-jak-sie-bronic/
Poczytajcie komentarze,niezły hardkor.
Najlepszy jest Paweł 28.11.2009
“Dlaczego tyle samolotów lata, a żadnego radary tego nie widzę…. „Bo ANTONOW jest wykonany z dykty/tektury naturalnie zaimpregnowanej i wzmocnionej zapewne żywicami (Miał być tani okazał się nie wykrywalny przez radary profesjonalne na wysokości 60m …na polskie radary spokojnie ok 150-180m)….. Ma 3 metalowe elementy silnik/silniki,drążek i uchwyty od kółek reszta to aluminium i plastik.”
Obrona przed chemitrailami:
“SOLE LANWELA zawiera jest to przepis od chemika ze służb ..”szczam po tym na fioletowo ale mogą mnie cmoknąć z tymi opryskami , wyszczywam aluminium i inne gówna””
Ja tylko tak nieśmiało, ale proroczo i ontopicznie:
JESZCZE ZATĘSKNICIE ZA MINISTER KOPACZ, GDY MIN. ZDROWIA ZOSTANIE DR ROMANOWSKI.
A POTEM ZATĘSKNICIE ZA MINISTREM ROMANOWSKIM, GDY NA STANOWISKO MINISTRA POWOŁANY ZOSTANIE BIOENERGOTERAPEUTA JÓZEF SŁONECKI.
Ziutek :
>Zazwyczaj dwa lub trzy duże ponaddźwiękowe białe samoloty na niskim pułapie.
Co? Znaczy jakie? Tu-160? Tu-22m? Concord? B-1b? Tu-144? xb-70? sr-71? su t-4?(uff, to chyba wszystkie) Reszta jest mała albo poddźwiękowa.
eli.wurman :
!
Ha, a łosie dalej będą dojeżdżać tę książkę, że jest zua i o niczym.
mdh :
Dlatego Inżynier wynalazł aleteizm.
Ziutek :
A zauważyliście, że jeden z linków w poście prowadzi do BdB? Powiem wam ze smutkiem, że liczba wejść z Biosłone i Grypy666 jest przygnębiająco wysoka.
Komcie rewelacyjne, zwłaszcza teksty jak z Barei: “Dziś był poniedziałek, robiłem cały dzień pod chmurką, nie pryskali… Więc nie mogli, jutro nadrobią”. I ogólna kłótnia: Żydzi, Jaszczury, NWO czy UFO?
“Dąbrowa Górnicza już od czwartku ostro jadą, a tak przeważnie to najintensywniej co tydzień sobota i niedziela”.
eli.wurman :
Mogę poprosić o przybliżenie zagadnienia?
Zwłaszcza, że zapowiada się smakowicie ‘ale’+teizm. Jeśli to coś w typie belgijskich zakonnych ‘ale’ będę zachwycony.
@ mdh:
Zastanawiam się, jak odpowiedzieć krótko (by uniknąć linczu). Mózg Putnama / Matrix / “Kongres futurologiczny” / itd. nie dotyczą problemu, czy może być model bez modelowanego [“świata”]. To tylko jedno opakowanie więcej na problem pewności danych (zmysłowych itd.), bo u podłoża tej rodziny metafor tkwi założenie, że iluzja zasadniczo nie namnaża pięter rzeczywistości (jakoż i mózg jest oszukiwany przez całkiem fizykomaterialny superkomputer, transmitujący fałszujące bodźce nie telepatycznie, a przez odpowiednio “super-cienkie” druty). Ambitniejsze są skrzynie Corcorana (i inne późniejsze kreacje Lema) z przewrotnym pomysłem, że niematerialne byty “cyfrowe” mamione są złudzeniem, iż są materialne, a ich stwórca jest podstarzałym homosapiensem, który se na nich spogląda, pykając fajkę czy łotewer.
“Model bez pierwowzoru” jest sformułowaniem (padło tutaj) niejasnym. Jeśli by je rozumieć w zgodzie (jak sądzę) z intencją linkowanego, to “model” byłby tutaj opisem, oczywiście opisem czegoś, a więc owo coś powinno w jakimś sensie istnieć przed opisaniem (i niezależnie od niego).
Moje prostackie przywołanie teologii dotyczy (oczywistego dla mnie) odwrócenia tej relacji. Najpierw powstaje opis (w kategorii “fikcja literacka” lub “fikcja filozoficzna” ;), a potem pada postulat, że za tym opisem ma się kryć jakaś “rzeczywistość”, np. polegająca na rzeczywistym istnieniu panabuka, wyposażonego w takie-a-takie atrybuty.
Muszę się jeszcze zastanowić, na ile ten odwrotny typ relacji dotyczy np. pojęcia elektronu.
@piątek:
To co, CK Oberża?
@ link z grypy-six-six-six:
Powiada prorok Lebioda: “I człowiek znów zaczął spoglądać w niebo z trwogą, albowiem przeczytał na Internetach, że go podtruwają”.
@piątek
O której? Weźcie pod uwagę, że niektórzy pracują.
CK Oberża może być (to to było gdzie się można napić ich własnego piwa, tak? jak CK Browar w Krakowie?), ale ja jednak przed szóstą nie dam rady, a może i na później się obsunę. Jak już jestem w Warszawie, to zakolejkowałem sobie więcej rozmów o pracę. Two birds with one stone, so to speak.
Barts :
Nie, to BroWarmia – i też nie mam nic przeciwko, jeno trzeba dalej dymać od metra.
Rewo :
I kto za nim stoi, z tym ogonem gadzim.
bart :
Za dymanie w metrze to chyba jest mandat?
mdh :
http://blogdebart.hell.pl/2009/07/20/chemtrails-smierc-spadajaca-z-niebios/comment-page-9/#comment-51683
Jestem ateistą, ale …..kocham JP2 itp.
@piątek oberża lub kompatybilne
a czy może przyjść każdy anonimowy łoś z internetu? I jak się ujawni? Goździk w butonierce?
nameste :
Chyba jednak się mylisz. Podłoże tej rodziny metafor historycznie tkwi w kartezjańskim ‘genius malignus’, (choć sam gm jest z kolei twórczym rozwinięciem “Esse est percipi” Berkeleya). Tam faktycznie można to zaklasyfikować ostatecznie, jako problem pewności danych zmysłowych (z pewnymi zastrzeżeniami). Tylko, że z Putnamem jest inaczej. Dlatego mylisz się, co do interpretacji tego zagadnienia. Putnamowi chodzi nie o to czy dane są pewne czy nie, tylko czy możesz sensownie powiedzieć: ‘Jestem/nie jestem mózgiem w naczyniu’. [Razem z tym pojawiają się następujące tematy, teoria Kripkego-Putnama, zasada epistemicznego domknięcia, itd*]
To całkowicie inny rodzaj problemów.
Dlatego tutaj masz problem, czy dla mózgu w naczyniu model, w którym ten mózg jest w naczyniu ma pierwowzór. Jeśli tak to jaki?
* (ja tylko się obawiam, że jak powiem ‘oh, yes’ i zacznę pisać o logice epistemicznej to Szanowny Gospodarz powie ‘oh, no’ i skończy się pisanie;)
W istocie są one tożsamym problemem tymi powyżej. Tylko podane smaczniej literacko, nie o to jednak chodzi.
Z tą niezależnością to różnie bywa. Powinno jednak w jakimś sensie istniej przed dokonaniem opisu.
Wydaje mi się, że się mylisz. Chyba nie ma takiej religii, która wyszła od teologii. Zawsze wcześniej były jakieś nieuporządkowane wierzenia. Zresztą wydaje mi się także, że mylisz półki. Bóg teologów nie jest bogiem filozofów.
No jest pewna różnica, może dlatego, że pojęcie elektronu nie znajduje się w wyznaniu wiary?
RobertP :
Dzięki.
Edit:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7324746,Czekali_na_objawienie_Matki_Boskiej__Trafili_do_szpitala.html
mdh :
Upraszczam, twarzą do celu, plecami do linczu. Wariacje nad złośliwym demonem raczej nas oddalają od kwestii “modelu bez pierwowzoru”, bo np. kwestia:
uwikłana jest w rozumowanie koliste, z którego rozważania Putnama nie wyprowadzają bez reszty. Na Kripkego sam bym chętnie powiedział “oh, yes”, bo zawsze warto wprowadzić do obiegu namysł nad jednorożcami[*], ale mam przeczucie, że ten offtop raczej trzeba zwijać niż rozwijać.
Rzucanie kamieniami jest mocno wcześniejsze od fizyki. Ale tu analogia się załamuje, bo dla kamienia-religii fizyką byłaby religiologia (religioznawstwo, psychologia wiary, socjologia, takie tam).
A teologia, cóż, to hermeneutyka specyficznej literatury; zyskuje na wartości tam, gdzie się kończy (gdzie przechodzi w filozofię czy logikę).
Pojęcie elektronu jest postulatem pod adresem opisów tzw. rzeczywistości. To, czy dany opis uwzględnia taki postulat, zależy od atrybutów przypisywanych elektronowi i związków między nimi (“wzorów”). Na dziś jest to poręczny fragment struktury opisu (“świata”), opisy realizujące ten postulat są spójne na poziomie tysięcy zastosowań praktycznych, sprawdzają się.
Widzę jednak różnicę między tak zreferowanym statusem pojęcia elektronu a sytuacją, w której ktoś rzeczywiście się uprze i będzie chciał wpisać elektron w Credo. “Elektron Istnieje”, oto prawda (wiary). I tu się zaczną schody: w jakim sensie istnieje? Czy jest polem [co to jest “pole”?], cząstką [co to jest “cząstka”?], funkcją prawdopodobieństwa [jak ma się prawdopodobieństwo do realizmu? itd.].
Ale i tak jest dobrze, bo wobec takiego e-credo ludzkie poznanie stanie na głowie, by usuwać sprzeczności i zasypywać luki braku spójności. Zgoła odmiennie jest z panembukiem.
Tak czy inaczej, na pytanie sformułowane tak: “OK, pojęcie elektronu jest modelem pewnego fragmentu ‘rzeczywistości’. Co jest pierwowzorem tego modelu?” (I czy owo coś jest poznawczo pierwsze?) – a więc na takie pytanie odpowiedź nie jest ani łatwa, ani hm, punktowa, ani wreszcie (powiedzą niektórzy) potrzebna.
EDIT: [*] por. np. tutaj
janekr :
E, nie, ministrem zdrowia będzie Anna Fotyga polskiej nauki, znana nam wszystkim pani profesor Maria Majewska.
bart :
A nie nie, to ja wolę bliżej. Czyli co, CK Oberża, od szóstej? Kto jest za, ogon w górę?
mietek_1899 :
Zapewne 90% knajpy to będą anonimowe łosie z Internetu ;)
Proponuję, żeby osoby zainteresowane spotkaniem odezwały się do mnie mailem w celu wymiany numerów telefonów, bo rzeczywistość piątkowej Warszawy może nas zmusić do zmiany lokalu. Adres to chcesienajebacwpiatkowywieczorwmiesciestolecznymwarszawa w domenie bloga (tylko nie pomylcie, bo nie dojdzie!).
bart :
Ja wezmę einen Fotoapparat i wrzucę tu potem galerię zdjęć ze spotkania anonimowych łosi z Internetu, z Bartem i resztą w tle.
w sumie aż by się prosiło o jakiś flash mob w czasie tego spotkania : ))
Barts :
Błagam, zacznijcie o piątej.
blue.berry :
Słusznie. Niech wszyscy lurkujący zaczną w pewnym momencie symulować atak morgellonów.
Gammon No.82 :
Może być problem.
bart :
Na zasadzie, żeby się schodzić od piątej do nieokreślonej.
Gammon No.82 :
Tak to się oczywiście da.
bart :
To ja się zejdę o piątej i będę siedział z bardzo charakterystyczną, schorowaną miną.
W tej tam oberży przy Chmielnej znaczy się.
asmoeth :
Ani mi się waż.
Gammon No.82 :
Hahum. Zacząć możecie, ale niestety o 16:30 mam drugą rozmowę i jak będę o szóstej, to i tak będzie nieźle.
JAKA PIĘKNA REKLAMA!
http://2.bp.blogspot.com/_0qtj4GxXAoA/ShnG26tnO-I/AAAAAAAAAno/rkuaI_YvQ-E/s1600-h/BPL_Hunting_in_the_USSR.jpg
Barts :
Rzuć im w twarz, że chcesz 600k rocznie i zostaw ich impressed.
Ja żałuję, że nie mogę, no ale nie mogę. Pics plz – left-wing porn :)
I koniecznie!! konkurs na najlepszy kostium Jaszczura
Ja będę się wstydził podejść, więc będę cykał fotki z sąsiedniego stolika i udawał, że nic więcej nie chcę.
Coś czuję, że szykuje się gra towarzyska “Spot the lurker”.
urbane.abuse :
Janczara.
Dziś widziałem aukcję “Karel Čapek Inwazja janczarów“. (http://pl.wikipedia.org/wiki/Inwazja_jaszczurów)
Coraz bardziej kusicie, żeby się przyłączyć (oczywiście dwa stoliki dalej).
hyhy i finalnie będzie tak, że będzie sobie siedził bart z gammonem przy stoliku (a po 18.00 dołączy do nich barts), w bliskiej bliskości będzie pusto, a w dalszej bliskości będzie pełno pojedynczych osób siedzących nad piwem i łypiących dookoła podejrzliwie. i bart wraz z gammonem będą mieli rozrywkę pt. “kim może być ten gościu siedzacy pod ścianą”.
bart :
Albo raczej spot each other.
blue.berry :
A ja wiem jak Gammon wygląda bo od niego radio odbierałem, ha!
Barta się wykryje patrząc ludziom na prawy górny wycinek twarzy. Chyba że są jakieś zdjęcia na których widać całego :>
Z. :
Przygotuj sobie odpowiednią ramkę z blendą i folią “HDR effect” I zacznij poszukiwania od barmana, for teh lulz.
nameste :
Raczej się nie zgodzę. Sama argumentacja, jest jasna i dość prosta do zrekonstruowania. (Choć ma co najmniej jedną istotną wadę.) W końcu Putnam wychodził wtedy z bardzo konkretnej konkretnego stanowiska. (Dopiero później mu się odwidziało.)
Tu akurat się zgadzamy.
Z czegoś filozofowie (szczególnie przyrody), muszą żyć. Inaczej zostaje tylko zaoczne technikum obuwnicze. ;)
Jako zagramoniczny uczestnik ttdkn oczekuję obszernej relacji fotograficznej. Przynajmniej będę wiedział jak kto wyglądał.
blue.berry :
To może każdy przyjdzie z krzyżem i zawiesi na ścianie knajpy?
Proponuję wam toasty homeopatycznymi drinkami.
Jak być idiotą, to do samego końca – Bronisław Wildstein zaprasza na rozmowę samych ekspertów: http://www.dailymotion.com/video/xbcufe
Lukasz :
Thanks but no thanks. Wysłuchałem wstępu, w którym prawdziwym zdaniem nawet nie było “Dzień dobry”. A potem zaczął perorować jakiś ubrany w białą koszulę gość, którego rozleniwiony flow sprawił, że zachciało mi się spać. Więc nie.
bart :
Mi brakowało jeszcze Wolniewicza, który ubolewałby nad upadkiem polskiej nauki, spowodowanym żydowskimi zakusami i jako dowód przedstawiałby właśnie GO.
Lukasz :
Otóż ten aspekt* działalności niesie w sobie niezamierzoną, zapewne, ironię. Otóż Wolniewicz poświecił znaczną część swojego życia zawodowego Wittgensteinowi. Zaś on z kolei pochodził z żydowskiej** rodziny, ba jednej z najbogatszych w ówczesnej Europie. Na dodatek był*** homoseksualistą.
Ciekawe czy jego RM słuchacze wiedzą na czym zajmował się zawodowo. ;)
* Znaczy radiomaryjny (antysemistyzm, homofobia itd).
** Właściwie to byli protestantami, ale to akurat dla prawicowców bez znaczenia.
*** To kwestia dyskusyjna, ale można z dużą dozą pewności to przyjąć.
Edit: Oddając honory prof. Wolniewiczowi. Jego prace miały spory impact factor, a sam wygłosił odczyty w miejscach, którymi nikt by nie pogardził.
mdh :
I chodził do szkoły z Hitlerem.
asmoeth :
Podobno się nie lubili.
mdh :
Nikt nie lubił Hitlera. Dlatego Hitler był emo.
Otto Waltz go lubił. Ale to już po szkole.
bart :
A także był lewakiem, bo tako rzecze Rafał,
mdh :
Eh, pardon, ale musze podkreslic, ze winowajca samego istnienia dyscypliny zwanej filozofia umyslu, ktorej czesc stala sie potem zla kognitywistyka jest jednak Kartezjusz. Lepiej nie mieszac w to Berkeleya, chocby dlatego ze urodzil sie nieco pozniej niz sugerujesz, i w sumie szedl w kierunku odwrotnym niz nasz ulubiony Francuz.
(Spontanicznie tez – chociaz nie czytalam dokladnie – mam wrazenie, ze nameste ma racje, identyfikujac te rodzine problemow jako problem pewnosci danych zmyslowych)
Tannenberg :
To oczywiste, że Aurora, zbudowana z wykorzystaniem technologii UFO w Strefie 51.
czescjacek :
bart :
Nie podsuwajcie nawet takich pomysłów, bo jak wieść na frondę poniesie, to jeszcze jakaś nawalanka “nasi kontra wasi” z tego wyjdzie.
blue.berry :
No i nie zapomnijcie wybrać godła i jakiegoś tajnego uścisku rak.