Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
mdh :
Nie, wystarczy, że gra jezykowa pt. cośtamcośtam wirujemy cząsteczki we wielkich rurach pod ziemią da się odróżnić od cośtamcośtam Chwała Panu. A da się. Czy nie?
Gra nie musi być już lepsza, wystarczy, że jest inna. Jak grasz w scrabble, nie grasz w szachy. Naprawdę. Oczywiście, jeśli nie potrafisz odróżnić dwóch gier, to podważa ich rozróżnienie. No ale seryjnie się nie da w tym konkretnym przypadku? Jeśli tak, to dopiero masz argument za tym, że kreacjonizm=ewolucjonizm. Tak samo jak jak można twierdzić (nie zawsze) footbal = piłka nożna. Ale nie da się już powiedzieć nawet fuzbal = siatkówka. A ja mam głębokie wrażenie, że Ty twierdzisz, że Ludwig said, że wszystko jedno, a nie.
Kurwa, po wycięciu wszystkich kurwa z wypowiedzi wygląda, jakbym kurwa prawie na spokojnie to kurwa pisał. Cmok. :)
ps. Ej, wytłumacz mnie jedno, tak na koniec – o czym by jakoby równość religii i filozofii świadczyła, względem takich dziedzin, jak fizyka, biologia, chemia? Ja nie kłócę się z Tobą o to, czy można odróżnić każda dziedzinę wiedzy od każdej, tylko, czy da się wykreślić granicę między science a niescience. Da się? Bo, że wtedy filozofia może stać bo złej stronie płotu, to mnie nie interesuje. Choćby nawet podział przebiegał na gruncie filozofii nauki czy wiedzy. To, że ja mogę coś opisać i nie potrafię później ładnie się wyspowiadać, jak to robię, nie znaczy, że to nie jest ważny opis czegoś. Z tego, że mnie boli też nie muszę się spowiadać, a ból jest problematyczny i można się nawet co do tego, gdzie boli i co boli mylić. Po prostu wtedy naukowcy będą lepiej często zakreślali granicę nieraz między nauką, a nienauką, niż filozofy, tak samo jak nie raz lepiej zdiagnozuje u mnie ból zatok lekarz, niż ja sam. Bo to on zna grę językową pt. medycyna, nie ja, on zna ją lepiej.
EDITH: Często-nieraz, hyhy, i see what i did here… Auć.
@ wo:
Konstrukt społeczny? Może tak może nie. Nie wszystkie koncepty są konstruktami (brzydkie słowo, bardzo nieeleganckie) społecznymi.
Tak, historycznie rzecz biorąc pole było zamiast. To jednak nie zmienia faktu, że w laboratorium ono jest dla Ciebie rzeczywiste. Ma swoje właściwości, da się je zmierzyć – istnieje, oczywiście filozoficznie to śliski temat. Jednak to inna kwestia. W laboratorium jednak takich gimnastyk nie czynisz.
To tak jak flejmowaliśmy kiedyś o Newtonie i stwierdziłeś, że był to religijny człowiek i, że to miało wpływ na coś i na coś itp. Tylko tak, że tak samo jak w przypadku filozofowania von Weizsäckera, Heisenberga, Einsteina. Ich refleksja filozoficzna jest prowadzona gdzieś obok, poza warsztatem, oddzielona wyraźną grubą kreską.
Gammon – oczywiście zakrzywiłem obraz Ludwiga, on dopuszczał tacit knowledge, ba, to, jak stosować się do reguł częściowo wymaga korzystania z t.k., bo rzadko bywa, żeby zasady były doskonałe, czyli nie mogło zdarzyć się coś w nich nieprzewidzianego, a pomimo tego bangla, więc musi być coś poza zasadami, niewyrażonego.
No i oczywiście mdh mnie zlał, bo cóż bendzie z parweniuszem gadał. Kurwa. :D
Nie zlał, zastanawiam się jak to ładnie i popularnie ująć. ;)
Jasiu, ale to jest tylko gra. Jasne, że da się odróżnić jedną od drugiej, ale na poziomie językowym. Co z tego, że je rozróżnisz? Czy konstatacja cytryna to nie jabłko coś właściwie coś zmieni? Żeby dokonać jakiś metaanalizy danej gry musisz się posłużyć inną grą, którą możesz sobie zanalizować przy użyciu innej gry. Tylko, do czego to prowadzi? Otóż musisz wyróżnić jakieś metapoziomy i inne magiczne przyrządy, których nie masz, bo wszystko to tylko gry i tylko gry.
Powiedz mi, zatem czy zauważenie – tylko – i tylko, że mamy do czynienia z różnymi grami o rozmytych granicach sprawi, że będziemy mogli te gry ocenić.
Równość świadczy o tym, że to też gry, gry, gry wszędzie gry. Jeśli chcesz szukać granicy pomiędzy science (w oryginalnym angielskim akademickim znaczeniu) to nie tutaj. Tzn nie w tej szufladzie. Na szczęście tych szufladek w szafie, na której drzwiach ktoś namazał filozofia trochę jest i dają całkiem niezłe narzędzia, tylko właśnie głownie na podwórku filozofii nauki i może odrobinę socjologii wiedzy, ale tylko odrobinę.
To, że możesz coś opisać, ale potem nie możesz się wyspowiadać z tego jak to robisz, oczywiście, że nie unieważnia opisu. Tylko, że w jednych dyscyplinach to ujdzie, a w innych nie. Dlaczego to czasem ma znaczenie, a czasem nie to inna rzecz.
Ty z tego, co udało mi się wywnioskować myślisz dwie rzeczy, kwestię gry językowej, a praktyki doświadczenia, skuteczności. Tylko, że tego gra językowa się nie tyka.
Trzymając się przykładu lekarza, on zna swoją grę i to wyczystko. Wie, co nie jest jego grą – niby. Granica jest jednak płynna i czasami przepłynie sobie do homeopatów. Zdarza się.
Zaś, dlatego to filozofy, a nie naukowce (chyba, że założą kapelusz filozofa) kreślą granice nauka/jeszcze nauka/prawie nauka/już raczej nie nauka/chyba pseudonauka/pseudonauka/zdecydowanie pseudonauka, bo naukowce zajmują się robieniem nauki, a nie nauką. Jak pójdziesz do laboratorium i zapytasz naukowca, co robi, to powie, że mierzy, waży, coś tam – a nie, że zajmuje się nauką.
Edit: Ech, żeby nie było tl;dr to ile trzeba się namęczyć.
mdh :
Ale. Po. Co. Chcesz. Je oceniać? Przecież wystarczy stwierdzić, że kreacjonista albo bawi się w naukę, albo nie. I jak się nie bawi, to zasadą naukowej gry jest dać mu z laćka metaforycznie, jak nie chce sam spierdalać. Ew. może chcieć dokonać da grand rewolucji w zasadach gry.
mdh :
No i ty cały czas nie rozumiesz, że właśnie dlatego, że mogę powiedzieć, że mam gry i gry, i nie da się grać w jedno i drugie naraz czasami, wystarczy.
mdh :
Chyba nie bardzo Cię rozumiem, bo zasadniczo, jeśli ja dobrze rozumiem, żeby w ogóle mówić o grze językowej mysi być element praktyki i to nie do końca zawsze dający się w języku ująć nawet.
mdh :
Oj, ale granice zasadniczo są płynne, pytanie – na ile. Twierdzisz, że narpawdę różnica miedzy naukowym i nienaukowym jest tak płynna, że jednak nie da się praktycznie jej ustalić? Jak nie, moje uwagi pozostają niezmienione.
mdh :
Ależ mam zupełnie na ten temat inne zdanie, czyli: wszelkie dociekania filozoficzne bez znajomości praktyki naukowej są dosyć błahe (stąd ja w zasadzie nie mówię o nauce tylko ogólnie o tym, że można rozróżniać różne języki czy gry językowe, czy jak chcesz se to zwać). Choćby dlatego, że przecież fragmenty języka mają swoje użycie i tylko dlatego są fragmentami tego określonego użycia, ze względu na to charakterystyczne, wyznaczone przez praktykę użycie.
mdh :
Nie jest. Ja wiem, że to tylko uproszczony model, bo tak naprawdę, to oddziaływania elektrosłabe, a jeszcze naprawdziej, to Ogólna Teoria Unifikacji, która może kiedyś nadejdzie. Pole e-m jest więc dla mnie uproszczonym opisem rzeczywistości takim samym jak eter.
widze ze wdepnalem w niezle g..tzn towarzystwo wzajemnej adoracji:) ,winston wolf widzac to powiedziaby panowie nie czas na lizanie sie po fiutach:) , a tak powaznie to zakladam ze moj belkot nie bedzie wam przeszkadzal i bede mogl od czasu do czasu wtracic swoje belkotliwe 3 grosze?moge Herr Transgressivus?
soband1 :
To może sp..?
Owszem, będzie. Sp..
@ soband1:
Trolling. You’re doing it wrong.
jaś skoczowski :
Żeby to było takie proste. Ależ jak chcesz stwierdzić, na jakiej podstawie? Na podstawie tej, że jedna gra jest inna od drugiej? Wtedy wylewasz dziecko z kąpielą. Jako kryterium demarkacyjne to się nie sprawdzi (przetestuj to na przypadkach historycznych).
Edit: Stwierdzenie, że coś jest/nie jest nauka, to jednak ocena.
Rewolucja jest niepotrzebna, bo to jest całkowicie inne narzędzie filozoficzne, do takich celów się po prostu kiepsko nadaje, w przeciwieństwie do wczesnego Wittgensteina, którego pogrzebacz jest trzecim skutecznym narzędziem metafizycznym i kreacjonista skończyłby z takowym w plecach.
Nie wystarczy. To, w jaką grę grasz Ty, nic nie mówi o grach innych, poza tym, że inne są inne.
Tak, ale ta sama praktyka nie warunkuje takiej samej gry językowej, za każdym razem. Dlatego skupianie się na samej praktyce i w niej upatrywanie zbawienia to za mało. Przy porównaniu gra do gry mamy jednak inne gry, choć praktyka ta sama.
Myślisz, że dlaczego powstało tyle kryteriów demarkacyjnych? Tak, pogranicze nie jest wyraźnie zakreślone, za to w centrum są zamki z murami i fosami. Jeśli kryterium będzie zbyt wąskie wyleci wiele dyscyplin akademickich, jeśli zbyt szerokie, nawet astrologia się załapie.
Też się z tym zgadzam, że bycie filozofiem-filozofem to za mało. Dlatego tak bardzo podobała mi się tradycja szkoły lwowsko-warsawskiej, że filozof powinien mieć w zanadrzu coś jeszcze niż tylko filozofię. Takie przypadki, z jakimi ja się spotkałem, (pewien dr hab. dumny, ze swojej ignorancji w zakresie nauk ścisłych), nie powinny się zdarzać.
Znaczna część ludzi, którzy się zajmują się metodologią, ma wykształcenie ścisłe (chociażby przywołany przez Ciebie kiedyś prof. Sady – mgr z fizyki).
wo :
A. Dlaczego niby nie jest? Jeśli pozostaniemy przy polu e-m to zauważ, że jest mierzalne, można wykorzystać je, jako narzędzie do manipulowania innymi rzeczami. Czy to nie aż nadto, żeby potraktować je sobie w laboratorium, jako rzeczywisty obiekt?
Jednak, jeśli dla Ciebie to nadal zbyt abstrakcyjne to powiedz mi czy taki foton, albo lepiej, elektron jest realny i rzeczywisty? Choćby jak sobie interferuje to on rzeczywisty i realny jest czy nie?
B. Nie, nie wiesz. Masz do wyboru kapelusz filozofa albo fizyka.
Jeśli wybierzesz kapelusz fizyka, to nie wiesz. Naprawdę nie wiesz. Jedynie spekulujesz. W dniu dzisiejszym nie istnieje nic, co pozwala zwołać konferencję prasową, rzucić kwity na stół i powiedzieć – ‘…i tak to właśnie jest!’. Możesz się jedynie domyślać i snuć spekulacje i wszystko na to wskazuje, że to jeszcze długo tak będzie.
Edit: Jeśli jednak wiesz, to już nie jest nauka.
Jeśli wybierasz filozofię to powiem, że idziesz drogą realizmu naukowego (trochę pokrętnego, ale zawsze). Wyrażasz przekonanie na podstawie nieuświadomionych metafizycznych założeń, że najprawdziwsze będzie to i to. Najprawdziwsze (ładne słowo). Tylko na jakiej podstawie Twoje przekonanie jest podbudowane? Na argumencie wysuwającym sukces nauki? Toż można być antyrealistą (tu masz konwencjonalizm, instrumentalizm, empiryzm konstruktywny, a nawet realizm wewnętrzny Putnama, byłego realisty naukowego ;) i bez problemu głosić sukces nauki.
Z praktycznego punktu wiedzenia, do którego się tak chętnie odwołujesz (bezpieczny samolot i te sprawy), to najprawdziwszy obraz świata nie ma żadnego znaczenia. (Patrz: przykład cieplika.) Ważne żeby działało.
Zaaaraz, a Ty czasem nie w konstrukty społeczne wierzysz?
mdh :
No, ale w określonym przypadku, o którym gadamy tutaj, gra w naukę różni się od innych tym, że jest naukowa. Hyhy.
mdh :
Wydaje mi się, że wiem to i że to nie jest w ogóle tematem tej rozmowy.
jaś skoczowski :
http://www.resultsaccountability.com/Scrabble.Ideas.htm
Marceli Szpak :
I. Hate. You. :P
jaś skoczowski :
przepraszam, jako maniak zajechałem regularne scrabble do znudzenia, wynudziłem nim wszystkich, takie rzeczy się przydają czasem:)
Marceli Szpak :
Cmocmocmocmok. Tak tylko zauważam, jakbyś sam nie dostrzegał swojej przesłodkości.
Zostałem namierzony.
Ha, drżyjcie!
http://www.rp.pl/artykul/9133,397450_Katolik_kontra_lewacy_.html
bart :
Ehehehe, a cały TTDKN szybko przejrzany na wylot:
No proszę. Tutaj jeszcze lepsze towarzystwo. W odróżnieniu od “kafeterii” nie dyskutują dowolnie złośliwie ale mają swoje fiksum – wszystko w życiu podlega zasadom jakie odkrył Wittgenstein, wszystko jest grą ale tylko ich gra jest jedynie słuszna.
Panowie od Wittgensteina, Mistrz o was mówi:
Szczerze mówiąc, trudno mi się nie zgodzić.
mdh :
Tak samo jak “eter”. Też mierzalny, też przez wiele lat z powodzeniem wykorzystywany jako narzędzie do manipulowania innymi rzeczami.
mdh :
Są dla mnie równie realne jak flogiston. To uproszczone modele rzeczywistości, jeden bardziej nowoczesny a drugi mniej, ale to tak jak powerbook 5300 i macbook unibody – różnią się datą produkcji, ale zaliczam je do tej samej klasy obiektów.
mdh :
Jeśli w ogóle bywam na konferencjach prasowych, to są one poświęcone w zasadzie wyłącznie hobbitom, iluminatom, knowaniom sieci Skynet, fundacji HANSO i fikcyjnym greckim wysepkom, na które samotna matka zaprasza trzech byłych kochanków, żeby pod pretekstem wesela jej córki zaśpiewać piosenki Abby. Zaraz lecę na konferencję poświęconą eksterminacji plemienia Na’vi przez US Marines na planecie Pandora.
Błędnie chyba zakładasz, że konferencje prasowe nie mogą dotyczyć konstruktów społecznych. Mogą jak cholera. Tylko wtedy są fajne.
HAHAHAHAHAHA. Hihi.
EDITH: Duh. Było.
bart :
Pffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff. Big pffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff dla tego pana. :P
jaś skoczowski :
Nie zauważyłeś, że od kilkudziesięciu komciów JESTEŚCIE GORSI NIŻ MOON?
Mówi Mistrz:
bart :
No proszę, no, nie krępuj się i dodaj, ŻE JESZCZE W DODATKU NIE MAMY CYCKÓW.
wo :
Czy np. jabłko jest równie realne? (pytam się z ciekawości, bo na filozofii się nie znam)
M :
Chodzi Ci o konkretny egzemplarz czy o powszechnik jabłka (Jabłko Jako Takie)?
Ned Flanders :
Dodaję ją do listy osób o nazwisku związanym z wykonywanym zawodem.
grzesie2k :
Po czym wnosisz? Po tym?:
“Pozostałe teksty Terlikowskiego, m.in. na temat zapłodnienia in vitro, propagandy homoseksualnej czy współczesnych wyzwań religijnych, jak zawsze ujmują logiczną argumentacją i obnażają miałkość wywodów ideologów obyczajowego liberalizmu. A głosu rozsądku nigdy za wiele”
Rozsądku rzeczywiście niewiele.
wo :
Dzięki, chyba rozjaśniło mi to sprawę. :)
Miałem na myśli powszechnik raczej, jednak w pierwszym znaczeniu też by mnie interesowało.
wo :
Ależ oczywiście, że nie ma żadnej różnicy, bo i jedno, i drugie, jeśli istnieje, to w ten sam sposób.
Ned Flanders :
Baranowska. Prawicowa publicystka. Well.
jaś skoczowski :
Takie podejście. Może dlatego po fascynacji europejskimi wynalazkami, z taką sympatią patrzę w stronę pragmatyzmu, rodem z USA.
To tak à propos Wittgensteina, który bardzo lubił amerykańskie kryminały. Stwierdził kiedyś, ‘Jeżeli USA nie dostarczą nam czasopism detektywistycznych, nie będziemy im mogli dostarczyć filozofii i w ten sposób w ostateczności to Ameryka będzie stratna.’
wo :
Lubię Cię, ale czasem chrzanisz niemiłosiernie. Kiedy i gdzie eter był wykorzystywany? Jak pośrednio chciano sobie ten eter zbadać (Michelson, potem Michelson-Morley) to okazało się, że nie ma czego zmierzyć.
Jak podasz mi przykład opomierowania eteru oraz jego wykorzystania (robimy to i to – to dzieje się to i to), to możemy pogadać. No chyba, że chcesz zostać przy kontekście (pop)kulturowym i mnie zaskoczyć radiowym ‘na falach eteru’. Tylko, że to miała być praktyka doświadczalnika, w laboratorium, a nie badacza (pop)kultury.
Co to znaczy uproszczone modele rzeczywistości? Żeby tak sobie powiedzieć musisz mój kochany WO założyć (a) istnienie rzeczywistej rzeczywistości, (b) jakiś głęboki wgląd w nią, który pozwala Ci stwierdzić – ‘to uproszczony model’. O ile to wcześniejsze koncepcje możesz splonkować za pomocą nowych, to te ostatnie są ‘jedynym’ oglądem rzeczywistości na jaki Cię stać. Jeśli stawiasz na jakąś rzeczywistość noumenalną, to filozofujesz, bo to już nie fizyka.
Analogia macowa, jest też nietrafiona (jeśli chcesz rzucać się na klasy to nie polecam, bo zaczynasz w ontologię się ładować, a tam może być nieprzyjemnie). Jeśli jednak zostawimy to w sensie potocznym. Data produkcji jest przygodna, istotą jest użyteczność. Za pomocą obu komputerów możesz wykonać dokładnie to samo, za pomocą wcześniejszych i późniejszych teorii (postulowanie flogistonu akurat było średnio naukowe) nie, więc to nie jest ten sam rodzaj zabawek. (To jest jeden z powodów dlaczego pomysł konstruktów społecznych nie zawsze jest dobrym pomysłem.)
Edit: Jeśli już chcesz flejmować to przynajmniej porównuj obiekty postulowane przez mechanikę Newtona vs. obiekty postulowane przez mechanikę kwantową, a nie takie króliki z kapelusza mi rzucasz.
Kapelusz fizyka, WO, chodziło o kapelusz fizyka. Nikt tych konferencji nie organizuje jako fizyk i one nie dotyczą fizyki.
Ty na te konferencje o których piszesz, również nie chodzisz jako mgr chemii.
mdh :
Nie lubię Cię, bo chrzanisz niemiłosiernie. Do późnych lat 30. wielu doświadczalników posługiwało się teorią eteru uważając, że doświadczenie Michelsona-Morleya należy interpretować inaczej niż Einstein. “The second domain in which, as your award indicates, I have been attempting to take another step, and to assist in bringing the experimental foot up to parallelism at least with the theoretical, is the field of ether waves.”. Wiesz z czego to cytat? Z noblowskiego wykładu Roberta Millikana. Koleś wniósł niewątpliwie (jak sama nagroda wskazuje) spory wkład w badania fal eteru. Ale do końca uważał, że to są fale eteru, nie żadne tam pole.
mdh :
Bo oczywiście żeby powiedzieć, że firma Hasbro oferuje model USS Enterprise, muszę założyć istnienie USS Enterprise.
mdh :
W obu wypadkach są pewne rzeczy, które mogę zrobić na obu narzędziach (np. odpalenie prostego edytora tekstu) i pewne rzeczy, na które pozwala tylko nowocześniejsze narzędzie (np. odpalenie Guitar Hero).
bart :
Nie drażnij ich, bo zaczną dyskutować o rapierach
wo :
Tylko wiesz, że to jeszcze musisz wykazać, mój drogi. ;)
Drogi WO, mylisz się i kręcisz. Prosiłem, abyś mi podał przykład „ opomierowania eteru oraz jego wykorzystania (robimy to i to – to dzieje się to i to)”. Nie podałeś. Game over.
Co do Millikana… Wiesz, że dzwonią. Wiesz jednak w którym kościele? Zacznijmy od tego, za co Millikan dostał nagrodę Nobla. Podpowiem, żeby nie czekać, aż znajdziesz w wiki: za wyznaczenie ładunku elementarnego [piękne doświadczenie] i prace nad zjawiskiem fotoelektrycznym.[to akurat było bardzo pracochłonne].
Tylko, szanowny WO, wiesz, dlaczego Millikan ruszył ten temat? Bo nie podobała mu się praca Einsteina dotycząca efektu fotoelektrycznego z 1905. (Einstein w 1921 roku dostał za to Nobla). Wiec bardzo się postarał, sprawdził (to naprawdę technicznie było trudne). I co? Przewidywania Einsteina potwierdziły się literalnie w każdym szczególe. Mimo to, Milikan pozostał przy swoim – światło, że cząstka, a fuj, to fala jest i już. Nie jest niespodzianką, że bywa , uznawany, za jednego z pierwszych denialistów współczesnej nauki (naprawdę odizolowanych w swoich poglądach). Jednak niespodzianka, co? ;)
Offtop: co mówili koledzy Millikana. „Podobno jeden “kan” to najmniejszą skromność, jaką można znieść u człowieka.”
Wiesz, co? Taka uwaga, sprawdź chociaż wiki zanim coś napiszesz. Akurat upadek eteru, bywa przedstawiany za modelowy przykład zmiany paradygmatu. Jak chce Ci się guuglac sprawdz jak gwałtownie w czasopismach naukowych z dziedziny fizyki gwałtownie skończył się eter (na zasadzie przedział czasowy termin, ilość trafień). Myślisz, że dlaczego tak się wałkuje ten początek XX w. w filozofii nauki?
Możesz mówić Susan, ale model to chyba czegoś, prawda? Jeśli jednak model dla Ciebie to coś innego uprzejmie poproszę o Twoją definicję tego terminu.
Edit: wiesz, że właśnie śmiało zmierzasz w kierunku ontologii, a także logiki fikcji (serio jest taki dział logiki).
Ty mi tu o jakiś inżynieryjnych, nieistotnych i pryszczerskich szczegółach. Nie grepuj mi gzipa, co? Można zrobić, bo obie maszyny da się sprowadzić do teoretycznej maszyny Turinga. Oczywiście, w obu przypadkach w praktyce będziemy mieli fizyczne ograniczenia, ale na obu maszynach można rozwiązać te same problemy.
Wracając na grunt fizyki porównaj mechanikę macierzową (Heisenberg) i mechanikę falowa (Schrödinger).
Czy w tym Krakowie czegoś dodają do wody w kranach? Tamtejsi Dominikanie objaśniają film “2012”
Niedzielne kazanie katastroficznemu filmowi już poświęcił jeden z najlepszych krakowskich kaznodziejów, dominikanin o. Jan Andrzej Kłoczowski.
Ludzie oglądają ten film i wpadają w stany lękowe. Przyszedł do mnie do spowiedzi parafianin po seansie “2012” i pyta, czy rzeczywiście będzie koniec świata.
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,7300366,Ksieza__Nie_dajcie_sie_zmanipulowac_filmem__2012_.html
mdh :
Robimy tu impuls elektromagnetyczny, tam go rejestrujemy, to przecież oczywiste.
mdh :
Dwadzieścia lat to nie jest “gwałtownie”.
mdh :
USS Enteprise to niewatpliwie “coś”. Tylko że pisałeś o zakładaniu realnego istnienia “czegoś”, a to nie to samo, co bycie “czymś”.
mdh :
Guitar Hero nie jest dla pryszczersów, bo ich nie stać na kontroler.
@ bart:
ej bart wyluzuj nie chcialem nikogo urazic, bywam zlosliwy w koncu sam mi pojechales na modnych bzdurach, w istocie potrafie trzymac fason , jesli uwazacie ze swoim komentarzem przegialem to przepraszam!czy to odpowieda przyjetym ty regulom?notabene lubie zagladac na blogi , z ktorych pogladami moge sie nie zgodzic!!ale przynajmniej a priori nie deprecjonuje czyichs pogladow a tak czulem sie potraktowany!pozdrawiam wszystkich!
soband1 :
Przede wszystkim jesteśmy wierni zasadom pisowni (wiesz, to wszystko, czego ludzie uczą się w podstawówce). Po drugie: nie chodzi o to, że możesz kogoś obrazić. Po prostu jesteś pajac.
Hmm juz mi to zarzucili na pokrewnym blogu!:) Postaram się dostosować!Co do pajaca, hmm niby czemu?
Spacja po wykrzykniku, znaku zapytania, przecinku, kropce, średniku, dwukropku, wielokropku.
soband1 :
Weź przeczytaj swoje komcie i zastanów się, dlaczego? Gdzie się nie pojawisz tam w otoczeniu wykrzykników marudzisz o jakichś swoich dramach. Nikogo to nie interesuje, więc jeśli mógłbyś, to idź sobie gdzieś indziej.
soband1 :
Po prostu nie jesteś w stanie nas obrazić.
@ myself:
Szlag, maila nie wpisałem.
Bez wykrzykników!:)
Nachasz, to czy jestem w stanie Was obrazić nie jest istotne, chodzi o to że nie mam takiej intencji, niezależnie od wywołanego wrażenia.
Eli.wurman, cóż moje komentarze nie muszą nikomu się podobać, w tym pojęciu to każdy wypisuje swoje dramy, napraszać się swoim towarzystwem nie zamierzam, śmieszy mnie takie podejscie, ale co blog to inny klimat…
soband1 :
Ależ jakie a priori, proszę cioci. Znamy się przecież już z komentarzy na innych blogach, gdzie cechuje cię bełkotliwy styl, interpunkcja zawstydzająca nawet największych patriotów i argumentacja w postaci własnych głębokich przemyśleń przetykanych losowymi linkami. Nie wróżę ci tu długiej kariery.
To jest w zasadzie komentarz pod poprzednią notkę, ale, panie, kto je czyta.
Pani zaangażowana uprzednio w obalanie rządu Tuska za pomocą gniewnych listów do PKW poprawiła Regulamin Salonu24 i powołała Radę Internautów!
Ktoś wie, czy Salon ma już flagę i godło?
Haha, oczywiście najważniejszy postulat:
bart :
Ojajebię, to mi przypomina sytuację w naszej drużynie harcerskiej kiedy drużynowa przeszła do klasy maturalnej i stwierdziła, że nie ma już czasu na drużynowanie, a jej następczyni zrobiła zamach stanu, wywaliła połowę drużyny i odmówiła zorganizowania wyborów, a myśmy powołali Komitet Ocalenia Harcerskiego i też spisywaliśmy takie postulaty & wykazywaliśmy harcerskie nieposłuszeństwo. Ale, ferkrajsejk, już wtedy robiliśmy to dla hecy!!!
bart :
Respektuje w sensie: mówi “respekt” ale dalej sam wybiera, czy w sensie ‘obey’ choć w takim razie już nie wybiera? Może chodzi o to, że tylko Admin wie jak to wrzucić na SG?
Hej, ale to są PACTA CONVENTA! Szlachta polska FTW!
soband1 :
No więc niektórzy z nas potrafią też napisać coś ciekawego, bo ja wiem, o efekcie fotoelektrycznym albo o kandydozie pochwy.
Ktoś u Marcelego wrzucił – spisek czek, Area51 czek, Jaszczury czek! – behold !
bart :
Wiadomo w każdym razie, że już nie ma na nim baunsu, denshola ani świadomości rasta. Skrzywdzony przez Michnika nie chcacego drukować jego tekstów Rasfufu został skrzywdzony przez Jankego: “Naruszenie prawa, konto zablokowane do wyjaśnienia sprawy” Niestety, przegapiłem okoliczności.
Przegapiłem też “zbyt ostre, przykre słowa”, którymi naubliżał administracji Jerzy Trammer – za które przeprasza w pożegnalnej notce po wykasowaniu pozostałych. To jest w sumie zabawna sytuacja, bo chłop miał nawet kiedyś stały felieton w “Magazynie” (jeszcze przed zmianą nazwy na DF). A z Psychiatryka go wyrzucili zanim zdążyli się pokapować, że powinni go promować jako jednego z tych swoich takich prawie niby zawodowców zaznaczanych na czerwono.
Czy komuś tutaj znany jest niejaki prof. Andrzej Gregosiewicz? Dzisiaj natrafiłem na jego rubryczkę na wiadomosci24.pl, gdzie pisze o homeo. Podobno nawet go po sądach za to ciągali.
grzesie2k :
Tak, i został skazany, ale nigdzie nie znalazłem dokładnego cytatu za co.
grzesie2k :
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6924/q,Homeopatia.wyjasniona
Myślałem, że autorzy na ‘racjonaliście’ pisują głównie pod pseudonimem, ale ten nie:
http://www.dsk.lublin.pl/index.php?id=75
grzesie2k :
Taa, jego teksty można przeczytać na ogólnie przerażającej stronie Psychomanipulacja.
urbane.abuse :
Kurwiu, wklejam tego linka w każdej dyskusji o moon landingach!
Niestety reklamy homeopatycznego engystolu są w tok-fm.
Według reklamy ma zapobiegać grypie, [wyrazy powszechnie uznane za obelżywe].
czescjacek :
A mnie to przypomina, że zawsze chciałem być napastowany przez ładną drużynową i żadna moja drużynowa mi się nie podobała, i w dodatku nie napastowała. Pewnie dlatego nie mam żadnego stopnia, nawet krzyża nie miałem. Eh.
jaś skoczowski :
Bo ty żeś powinien był wstąpić do zakonu nie do harcerzy, rzecz jasna do zakonu żeńskiego, a następnie walić wszystko, co się rusza, od nowicjuszek po przeoryszę.
Zaraz mi się też przypomniała starożytna pieśń harcerska.
“Na obozie fajno jest,
Można flaszkę obalić,
Opierdolić jakiś sklep
I komendę podpalić
[ref.]
Bo co może, co może mały harcerz?”
jaś skoczowski :
Piękna dziewczyna jest jak podłoga – każdy chciałby ją napastować.
Każdy chciałby napastować podłogę? Bez sensu.
jaś skoczowski :
A mnie to przypomina, jak raz drużynowa nie przyszła na zbiórkę i taki harcerz-osiłek brał nas po jednym do ciemnego pokoju i mówił, że on dziś jest drużynowym z własnego nadania i że mamy się go słuchać, po czym dla dodania powagi swoim słowom sprzedawał kop z karata w biodro.
Czarnobyl ’86 :
W istocie. Prawdziwy cytat u Mistrza brzmi tak:
“Piękna kobieta jest jak podłoga. Ciągle ją ktoś musi napastować”
RobertP :
Kolor i zapach sugerują, że tak i że nie jest to nic do oczyszczania wody.
Gammon No.82 :
“W 2008 roku, głównie na skutek Jego konsekwentnej działalności publicystycznej oraz wygrania procesu sądowego z homeopatami (…)”
Gammon No.82 :
A-ch! I a.
janekr :
O-ch!
bart :
No skądś muszą brać się liderzy.
Czarnobyl ’86 :
Każdy człowiek o prawidłowym poczuciu estetyki chciałby napastować piękną podłogę, żeby uwydatnić rysunek słojów. Teza nadal ryzykowna, ale może da się obronić? :-D
grzesie2k :
Jeśli to nie przekłamanie, to może wygrał w kasacji?
Moje ostatnie informacje (z gazet) były, że w apelacji przegrał.
Gammon No.82 :
To może jakiś inny? Bo w 2006 przegrał z Boironem:
http://forum.28dni.pl/discussion/170/8/znalezione-ciekawostki/
Tam też za co.
Teraz procesuje się z niejakim Baranowskim.
jaś skoczowski :
A może chodziło o zajęcia dodatkowe z #corobićjakżyć, jak tutaj.
janekr :
U Gałczyńskiego było: “Piękna kobieta jest jak podłoga – zawsze ją ktoś MUSI napastować”. Kociubińska zresztą, czyli Kwiatkowska.
nameste :
Nie rozumiem tego artykułu, bo tam TEŻ nie ma nic o seksie.
bart :
Nie mam pewności, czy A.G. prawidłowo referuje za co został skazany.
Jeśli faktycznie wypowiedział się, że Boiron kupił sobie przepis ustawy, to się podłożył.
Co do punktu (2) to nie rozumiem. To się nie odnosi do żadnej wypowiedzi zniesławiającej.
@ jaś skoczowski:
Myślałem, że może widziałeś ten film (w niemowlęctwie czy jakoś) i rzucił Ci się na podświadomość (seksu literalnie nie ma, ale i tak jest).
Noszkurwamać! http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,98993,7302500,Slowenia__serce_pacjentki_zatrzymalo_sie_po_szczepionce.html
“Serce pacjentki zatrzymało się po zjedzeniu ostatniej porcji zupy. Na razie nikt nie potwierdza związku podania zupy ze śmiercią pacjentki”.
nameste :
Hm, nie bądźmy tacy ostrożni, do razu postawmy tezę – widziałem, wyparłem i działał w ukryciu, PODŚWIADOMIE.
Lukasz :
Ale jak to brzmi. To prawie tak dobre, jak opowieść Jenny McCarthy, która widziała, jak podczas szczepienia z oczu jej synka ulatywała dusza.
bart :
Falsyfikacja tezy, że cycki wystarczą.
bart :
Wyć mi się chce przy takich tekstach. Tak nisko jeździ tylko Sun albo Daily Mail. Równie dobrze by można było napisać o diwodorku tlenu w płucach i mózgu znalezionych podczas sekcji – ten dziennikarz walnąłby to pewnie na czerwonym tle.
bart :
Swoją drogą, uważać, że dzieci autystyczne nie mają duszy (co oznacza zresztą, że jej syn też duszy nie ma, choć jest kryształowym dzieckiem), to też niezły odjazd. Bajdełej, koszulka.
Lukasz :
No ale przecież tak było. Pewnie, że sformułowanie “na razie nie ma dowodów, że” to przez szczepionkę jest niefortunne, głupie i powinni byli się dłużej nad tym zastanowić (ale to chyba jest przegniewomirowana depesza z papki or compatible).
Poza tym, że Astroawaria znów wytryśnie radością, to jest to merytorycznie poprawne: nie znaleziono dowodów, ale będą sprawdzać, co oczywiście powinni zrobić. Szczepionka wywołuje poważne efekty uboczne raz na miliony dawek, ale też wiele milionów dawek na świecie jest właśnie podawane więc takie efekty niemal na pewno wystąpią. Być może to jeden z nich.
Znacznie bardziej wkurwia nawiązanie w tytule i link do artykułu o Włochu, który zmarł w “podobnych okolicznościach” (tj. dwa dni po szczepieniu poczuł się źle i osiem dni później zmarł) i informacji, że prokuratura “nie wyklucza zarzutów” spowodowania śmierci spowodowania śmierci gdy pewnie nic jeszcze nie wyklucza bo dopiero zaczyna cokolwiek sprawdzać.
cdesign proponentist :
No i pewnie było – ale tak pisane teksty to woda na młyn stada idiotów. Ty rozumiesz, ja rozumiem, parę osób to czytających też zrozumie, ale większość nawet się nie zastanowi, tylko będzie miało kolejne wątpliwości – “A jednak Kopacz miała rację”. Korwinizacja i ośmieszanie badań naukowych są naturalną konsekwencją takich artykułów. A to że papka była źródłem nie zmniejsza negatywnego efektu. Jeszcze nawet nie zajrzałem do prawda2 fapcircle ale na bank będą to wałkować jako kolejny dowód ukrywania śmiertelnego niebezpieczeństwa. Ciekawe co słoniacz w sąsiedniej dyskusji na to powie.
Lukasz :
Pewnie, ale nie bardzo widzę sposób na podanie informacji, że komuś się zatrzymało serce w pięć minut po szczepieniu w sposób, który nie wzbudzi wątpliwości u tej większości. Tak, też mi się to nie podoba.
Lukasz :
Mam wrażenie, że ci, którzy mieli uwierzyć to uwierzyli właśnie jej i więcej nie potrzebują. Jeśli ktoś ma tyle rozumu, żeby weryfikować oficjalne wypowiedzi z Ministerstwa Zdrowia tym bardziej nie powinien się nabrać na brukowy nius na portalu.
@ cdesign proponentist:
Można to było podać z tekstem zbliżonym do Twojego:
Chociaż – czy to by wiele zmieniło? Nie mam takiej pewności.
wo :
Że co? Nie, nie, nie. To nie jest oczywiste. Jako, że ten żart jest śmieszny raz* i do tego niestety hermetyczny. Naprawdę szkoda.
Prosiłem o przykład opomiarowanie eteru i taką próbę użycia eteru jako narzędzia. Otóż, okazało się to niemożliwe, a pracowały nad tym najtęższe umysły epoki. Zwłaszcza, że problem nie był taki błahy. Lord Kelvin uważał np.: brak odpowiedzi na pytanie jak Ziemia może poruszać się przez sprężyste ciało stałe, bo tym właściwie miałby być światłonośny eter za jedną z ciemnych chmur gromadzących się nad fizyką (1900 r.). W 1905 z kolei Henri Poincare zastanawiał się nad doskonale niewykrywalnym eterem.
Powodem takich gimnastyk były prowadzone dość intensywne doświadczenia pod koniec XIX wieku. Doświadczenie, jakiego podjął się Michelson, było pierwotnie zaproponowane przez Maxwella. Wynik eksperymentu Michelsona z 1881 był całkowitym zaskoczeniem i powszechnie kwestionowano dokładność pomiaru.
W 1887 Michelson z Morelyem znacznie zwiększyli czułość interferometru (to doświadczenie z 1887 było cudem techniki). Wynik nadal był negatywny, a pomysły ominięcia tej ‘anomalii’ implikowały zjawiska nieobserwowalne (np. pewien typ ruchu gwiazd). Było piwo, nie miał zaś kto go wypić.
Kombinowano wiec i tu w historii pojawią się trzy nazwiska Lorentz, Poincaré i Einstein (1905 – STW). Po 1905 nie było, więc już czego zbierać, bo tak naprawdę eter był niepotrzebny, za to powodował wiele trudności, a STW sprawdzała się jak marzenie.
Jeśli zatem chcesz mi zaproponować doświadczenie, w którym opomiarujesz eter, w ogóle coś z nim zrobisz, to jest to lepszy numer od ławkowca na atomie. Taki drobny hint: właśnie mówisz im wszystkim ‘walcie się!’. Miłej zabawy;)
* Robert A. Heinlein, Luna to surowa pani, Rebis 1992
Jak to policzyłeś? Mogę wiedzieć przynajmniej od którego roku liczysz te dwadzieścia lat? Jakies kwity też byłyby mile widziane.
Uprzednio napisałeś:
Chodzi o to, mój drogi WO, że w przypadku tworzenia modelu musisz mieć pierwowzór. Sam termin model na to wskazuje (no chyba, że chodzi po wybiegu).
Skoro ‘wiesz’, że to uproszczony model rzeczywistości, to zakładasz jakąś rzeczywistość (możesz mówić Susan). Zresztą gdybyś nie zakładał to zostaje Ci sam model, a jak już ustaliliśmy to już wtedy nie model. Skoro zaś rzeczywistość, o ile to nie Susan, to oznacza to wszystko, co istnieje. Zakładasz, że rzeczywistość jest realna prawda?
Zatem przyjrzyjmy się tej uproszczoności. W przypadku fizyki masz prawa i obiekty, które te prawa postulują. Te prawa mogą być jednak badane tylko za pomocą tych obiektów, które są przez dojrzałą fizykę postulowane. To już nie jest porównanie model – pierwowzór, no chyba, że jesteś Panbukiem.
Więc kombinując tak jak Ty dochodzimy do wniosku, że ten młotek, którym wbijamy gwoździe jest tylko elementem uproszczonego modelu rzeczywistości i ten młotek to tylko uproszczony model ‘prawdziwego’ młotka, którym te prawdziwe gwoździe wbijam. Tylko, że to już galop w metafizykę i poszukiwanie PRAWDY. Powiedz mi, że nie czytasz tych ‘fizyków’ z psychiatryka
ROTFL. Mamy inną definicję pryszczeryzmu. Bez urazy, ale dla mnie granie w GH na komputerze, a nie na PS3 z min czterdziestoparo calowym ekranem i porządnym nagłośnieniem (Hell yeah!), jest de facto pryszczeryzmem. To się kłóci z istotą tej gry, ja nawet nie wiedziałem do tej pory, że jest GH na komputer. ;)
@ Gammon No.82:
http://www.sluzbazdrowia.com.pl/pdf/3556_raport-homeopatia.pdf
mdh :
To, co chodzi po wybiegu, to prawdopodobnie model człowieka, który będzie użytkował prezentowane łachy. Są też modele stacjonarne tzw. manekiny.
mdh :
Znam, czytałem kiedyś wersję papierową, ale gdzieś mi ją wcięło, a to baardzo mi się przyda. Dzięki.
Cześć,
To już znacie? :
http://www.pzh.gov.pl/page/fileadmin/user_upload/newsy/Oswiadczenie.pdf
(nie przekopię się przez te tony komentów, żeby to sprawdzić, sorewicz)
EDIT: na oświadczeniu nie ma daty, ale link na stronie głównej pzh ma datę 25.11, Wygląda więc na to, że tego jeszcze nie znacie.
banita :
He, he – napisz od razu, czym Jaszczury zastraszyły osoby, które podpisały to oświadczenie.
No właśnie, czym zastraszają Jaszczury, koncerny i w ogóle?
janekr :
Ich – nie wiem. Mnie do rozpowszechniania zachęciły mamiąc wizją pieniędzy, sukcesów i przynależności do salonu.
Mam taką socjologiczną obserwacyjkę: odnoszę wrażenie, że następuje jakaś rewolucja. Dotychczas z szeroko rozumianą oszołomką kopali się różni dziwacy w rodzaju Randiego, Gardnera, Asimova i tak dalej. Tak zwani poważni ludzie zlewali, bo wydawało się to chyba poniżej ich godności. Widać, że idzie NOWE. I słusznie. I widać to też w ilości procesów o zniesławienie. Kiedyś oszołomy plotły co im się żywnie podobało, w dobrym tonie było olewać, a obronę Prawdy zwalać na internetowych fajterów. Teraz oszołomy zaczęły naprawdę zbierać po dupach. I chwała!
banita :
U nas nie było, za to pisały o tym zaprzyjaźnione blogi: najpierw Modne Bzdury, a za nimi Remote Sensing i Ekologia.
bart :
Łeeee… Myślałem, że niosę wam światło. No to spadam znów na kilka miesięcy. Bajo.
banita :
Tak czy owak, dzięki za wzmiankę na FF. W jej efekcie moje statsy opanowały dwie ekipy – jedna z Forum Frądy, druga z Biosłone. Nie wiem, która lepsza.
bart :
Otwórz ring, dolej kisielu i krzyknij fajt! My popatrzymy :)
Lukasz :
Czekaj, na razie kombinuję, jak ich ze sobą poznać.
W sumie trywialnym ćwiczeniem byłoby policzenie liczby osób, które w jakimś umrą wkrótce po podaniu szczepionki. Trzeba tylko przejrzeć rocznik statystyczny, policzyć prawdopodobieństwo z jakim osoba w odpowiedniej grupie wiekowej umrze w ciągu tygodnia z przyczyn naturalnych i przemnożyć przez liczbę dawek szczepionki. Co prawda nie znamy struktury populacji szczepionych, ale możnaby wziąć grupę 20-40 lat żeby oszacować “od dołu”.
A potem można by dać niusa “przewidujemy, że szczepionki zabiją jeszcze X osób”.
mdh :
Ale wszystkie próby opomiarowania “eteru” nazwiesz oczywiście “próbami opomiarowania lub użycia jako narzędzia czegoś, co oni błędnie uważali za eter”. Stosujesz prymitywną sztuczkę językową. Ci ludzie byli przekonani, że mierzą eter i używają go jako narzędzia. Tak jak za 200 lat ludzie będą przekonani, że mierzą bumpurumpum, błędnie w XX wieku nazywane “polem elektromagnetycznym”.
mdh :
Zrobię z niego tyle, że przekażę przez niego impuls elektromagnetyczny.
mdh :
Powiedz to mojemu modelowi USS Enterprise.
mdh :
ROTFL. Musisz naprawdę mieć problemy z czytaniem ze zrozumieniem, jeśli odnalazłeś w mojej wypowiedzi jakąkolwiek wzmiankę o “graniu w GH na komputerze”.