Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
Kruch :
Zapewne nie, nie linkowałby do dużo droższej konkurencji:
http://terapiagersona.com.pl/index.html
Być może napisała to Nina Grella, Redaktor Naczelna “Szamana”, cóż za referencje !
http://szaman1.blogspot.com/
Kruch :
Nie szkodzi. Na pewno autor ochodzi zgodzi się na prosty eksperyment potwierdzający jego twierdzenia (a przeczący konwencjonalnej wiedzy na temat przyczyn chorób), całkiem analogiczny do tego przeprowadzonego rzekomo przez bliżej nieznanego znajomego Pasteura. Powiedzmy, seks z zarażoną HIV prostytutką albo survivalowa wyprawa do dżungli bez obowiązkowego zestawu szczepień.
asmoeth :
My na Biosłone nie zajmujemy się takimi bzdurami. Tylko ktoś szalony mógłby wpaść na taki pomysł. Nam wystarcza, że pod wpływem mikstury i właściwego odżywiania ludzie leczą się z chorób, z których medycyna nie potrafiła ich wyleczyć przez lata.
Piotr :
No jasne, przecież wy zajmujecie się prawdziwymi bzdurami.
@ Gammon No.82:
Gamoń udowodnij nam to, nie bądź gamoniem.
Kruch :
To ilu was tam się chowa w krzaczkach, prosiaczki? Choć jeden z was potrafi prawidłowo przeliterować przeczytanego nicka? Czy MO wam tak w mózgach najebało, że wszystko przekręcacie? Hm?
bart :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kontaminacje
Kruch :
Słuchaj, czy tobie wylała się na klawiaturę oleista Bryja Mistrza Józefa, że masz trudności z prawidłowym przepisaniem sześciu liter?
A co do meritum: czegoś nie rozumiesz. Nie rozumiesz pojęcia “ciężar dowodu”.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ciężar_dowodu
My stykamy się regularnie z rozmaitymi bardzo dziwnymi osobnikami. Z takimi, którzy piją naftę i robią sobie lewatywy z sików. Z takimi, którzy dla odmiany piją siki i robią sobie lewatywy z wody utlenionej. Z takimi, którzy się chelatują, takimi którzy łykają cukrowe granulki (tzw. “leki homeopatyczne”) i takimi, którzy żrą wielkie dawki witaminy C. Z takimi, którzy likwidują u siebie alergie “biorezonansem” i takimi, którzy wywabiają sobie “robaki z jelit” oklejając się surowym ciastem. I oni wszyscy twierdzą to samo, co wy – że to im znakomicie pomaga na przestraszliwe, śmiertelne, nieuleczalne choroby (z których większość jest w ogóle nieznana medycynie).
Sam więc rozumiesz, że w tych warunkach to ty musisz udowodnić, iż popijanie chłeptu-chłeptu-z-citroseptu w czymkolwiek przewyższa popijanie własnych sików z wodą utlenioną. Co z tego, że mówisz “słowo harcerza, że mi pomogło”? Miłośnicy picia sików mówią dokładnie to samo. Czemu mamy wam wierzyć, a im nie, skoro nie chcecie przedstawić żadnych dowodów?
Piotr :
Już to przerabialiśmy z Mistrzem i jego dzielnymi muszkieterami. Wróćmy jednak do tematu. Skoro bowiem poczuwacie się jednak do tekstu, który podlinkował Kruch, to ja tylko chciałem poprosić o wyciągnięcie konsekwencji.
Zakładając, że odżywiasz się zdrowo i nie masz nieszczelnych jelit, zgodziłbyś się na seks z prostytutką będącą nosicielką HIV? TAK/NIE
Zakładając, że odżywiasz się zdrowo i nie masz nieszczelnych jelit, zgodziłbyś się pojechać do dżungli bez lekarstw i bez uprzedniego zaszczepienia na choroby tropikalne? TAK/NIE
Widzisz, TTDKN altmedowców przejrzał. Wydaje wam się, że wasze teorie stanowią upodmiotowienie pacjenta, że stawiacie człowieka w centrum Wszechświata i że pokazujecie mu, jak można być odpowiedzialnym za własne życie. Żyjecie z przekonaniem, że wystarczy regularnie odprawiać wasze ungabunga, żeby zdrowym przejść przez życie. Tymczasem, nader często z “chcę być zdrowy, więc odprawiam ungabunga i jestem zdrowy” robi się “jesteś chory, bo nie odprawiałeś ungabunga, musisz więc pokutować”. Pij naftę, będziesz wielki.
@ Kruch:
No i nie bądź już taki tajemniczy, wymień te wszystkie nieuleczalne choroby, z których cię wyciągnęło chłeptu-chłeptu z citroseptu (jedną już znamy – nazywa się “alergia”). :-D
Haha, oh wow.
bart :
Czy to nie jest przypadkiem twierdza największego Mistrzów przeciwnika?
Nachasz :
Otóż nie. A nawet wręcz przeciwnie.
bart :
Już miałem pytać o co biega w tej dramie, WTEM! zobaczyłem ostatni post.
@ bart:
http://www.drjanus.pl/index.php?topic=71.0 WIELKA JEST LUDZKA NIENAWIŚĆ.
LOL
vauban :
i jaką wódkę pije, bo to przecież znany w Sieradzu pijaczyna.
Biosłoni mnie osaczają. Najpierw odkryli, jak mam na drugie, teraz znaleźli moje zdjęcia na Flickrze. Zaraz namierzą mnie na Fejsie normalnie.
Gammon No.82 :
Widzę, że dalej bełkoczesz. Napisałem już, że należy przekonać się na własnej skórze – oto są dowody 100%, ale ty tego nie zrobisz bo to byłoby sprzeczne z twoimi zasadami. A zasadę masz taką – ” będe trendy w XXI wieku, żeby pokazać komuś, że to ja mam rację. Opieram się na teoriach, ale to ja mam rację, bo ja się na nich opieram ” Dopóki nie wypróbujesz metody na sobie to nie mamy o czym pisać, ale podejrzewam, że choćbyś ją wypróbował i na coś by ci pomogła to i tak napisałbyś źle o miksturze, bowiem jesteś nastawiony na anty.Udowodnij mi, że Mikstura nie działa ja tylko o to proszę… Teoria z praktyką jest zupełnie sprzeczna.
bart :
Pewnie teraz jakieś liczne Biosłone-Sonderkommando w pocie czoła przeszukuje Naszą Klasę.
Kruch :
Widzę, że dalej bełkoczesz i w dodatku nie rozumiesz moich prostych i zrozumiałch tekstów.
Nie odnosisz się też do tego, co piszę. Naprawdę w końcu będę zmuszony zacząć cię ignorować, skoro (1) uparcie nie chcesz przedstawić nic, co potwierdziłoby twoje słowa, (2) nie odpowiadasz na konkretne pytania (BTW na jakie to nieuleczalne choroby poza alergią cierpiałeś, póki nie wybawił cię Mistrz Józef?).
Nie – to nie są dowody.
Tak, jak nie zamierzam sprawdzać na sobie skuteczności spadochronów z chusteczki do nosa, ani modlitwy o zdrowie do Św. Pafnucego, tak samo nie zamierzam chłeptać Brei Mistrza Józefa.
Tak, to byłoby sprzeczne z moimi zasadami: że nie należy kłaść się na torach kolejowych tylko z tego powodu, że jakiś pojeb mi powiedział “jeśli zawierzysz Mistrzowi Józefowi pociąg nic ci nie zrobi, a nawet poprawi ci stan jelit”.
Nie, ja nie opieram się na żadnych “teoriach”. [EDIT: to ty się opierasz na teoriach, podawałeś nawet zmyślone cytaty z Hipokratesa] Ja po prostu nie mam zwyczaju wierzyć szarlatanowi, który coś pieprzy, ale nie przedstawia dowodów.
Ale ty twierdzisz, że jesteś taki zupełnie inny ode mnie, i rzekomo nie opierasz się na żadnych teoriach, tylko na “osobistym sprawdzaniu”. Proponuję więc, żebyś od jutra zaczął pić szczyny z naftą i wodą utlenioną. Za pół roku napiszesz, czy smakowało, i jakie korzyści zdrowotne odniosłeś.
Nie wypróbuję, zwłaszcza że jestem zdrów jak ryba i wesoły jak ptaszek. Więc faktycznie nie mamy o czym pisać. Od dzisiaj jesteś Łosiem Olejowo-Citroseptowym (i aloes! nie zapominaj o aloesie), który niczym nie różni się od Łosi Szczynowo-Naftowych oraz Łosi Elektryfikacyjno-Tasiemcowych. Robisz wokół siebie hałas, ale nie potrafisz udowodnić ani jednego własnego słowa.
No proszę, teraz piszesz, że wypróbowanie przeze mnie Brei Mistrza Józefa nie byłoby dowodem. To po co domagasz się, żebym pił to paskudztwo? Sam sobie przeczysz w co drugim zdaniu.
Ty jednak jesteś naprawdę funkcjonalnym analfabetą.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ciężar_dowodu
możesz jeszcze spróbować tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Burden_of_proof
asmoeth :
Zapraszam do działu Korzyści uzyskane z forum – http://www.bioslone.pl
@asmoeth :
Jednak ta apostolska postawa… coś niesamowitego.
Czyli na podsumowanie panie Gamoń Na82%. Tak samo jak ja nie potrafię ci pokazać, że mikstura działa(bo nie wiem jak, a sekcji zwłok nie zamierzam sobie robić i panu wysyłać) To, że czuję się zdrowiej, stałem się z nerwusa prawie zupełnie spokojny, skroń, która łysiała odrosła, łuszczycy zupełny zanik – to też do pana nie trafi, bowiem w wikipedii nie jest napisane – że mikstura mi pomaga. Jeżeli łykasz wszystkie wyrazy z wikipedii i opierasz się na samej teorii to gratuluje.
Jedno jest pewne. Ja się czuje zdrowiej, a czy jakiś idiota patrzy na mnie przez pryzmat jakiegoś dziwactwa to mnie to mało interesuje. Najważniejsze, że od kiedy skończyłem z medycyną i uwierzyłem we własny system odpornościowy – czuję się jak młody człowiek a nie jak stary wrak.
“Mądry człowiek powinien wiedzieć, że zdrowie jest jego najcenniejszą własnością, i powinien się uczyć, jak sam może leczyć swoje choroby.” Hipokrates. Czyli ten kto nie dba o siebie jest zwyczajnym idiotą i ignorantem – chyba do pana to pasuje.
Kruch :
Ty nic nie potrafisz pokazać. Nie potrafisz nawet udowodnić, że kiedykolwiek chorowałeś na liczne, nieuleczalne choroby, na które się skarżyłeś tutaj:
http://blogdebart.hell.pl/2009/11/23/test-buraczkowy-miski-haribo-i-parowka-na-glowe/comment-page-21/#comment-71806
Nie chcesz nawet wymienić, co to były za choroby (poza alergią).
W tych okolicznościach muszę zakładać, że jesteś mitomanem (i mam nadzieję, że nie jesteś po prostu kłamcą).
A co do tego, że od kiedy chłepczesz Breję Mistrza Józefa masz lepsze samopoczucie. No cóż, tak bywa. Ja mam lepsze samopoczucie, od kiedy czytam twoje komentarze. Chwilami przepona mnie boli ze śmiechu.
Obawiam się jednak, że kiedy zrobisz się monotonny i nieśmieszny (a wy zawsze robicie się w końcu monotonni i nieśmieszni) będzie to koniec twojej kariery na BdB. Musisz się więc starać co najmniej tak, jak dotychczas.
A więc – pomyślnego chłeptania!
Gammon No.82 :
No ale jak mam to pokazać tumanie :) Powiedz jak, a pokaże. Może przeszczepimy moje organy do twoich?
Kruch :
Uważaj na słowa, bo potem Mistrz będzie musiał tłumaczyć swoim wyznawcom, że to bart napisał (bo wy przecież takich określeń nie używacie, buhahaha!).
Ależ już napisałem.
Na początek udowodnij (przedstawiając dokumentację lekarską, a nie własne gołosłowne, anonimowe oświadczenia), że naprawdę cierpiałeś na liczne nieuleczalne choroby, że następnie zacząłeś chłeptać Breję, a na koniec lekarze ze zdumieniem stwierdzili, że jesteś zdrowy i także wpisali to wszystko do dokumentacji.
I daruj sobie gadki, że w pewnym okresie życia czułeś się “gorzej”, a po Brei zacząłeś czuć się “lepiej”. Mnóstwo ludzi czuje się raz gorzej, raz lepiej, mimo że nie chłepczą Brei.
Mnóstwo ludzi czuje się coraz gorzej i coraz więcej ich choruje. Widzę, że jesteś za bardzo wyprany na korzyść biznesową medyczno – farmaceutycznej instytucji i lekarza uważasz za uzdrowiciela.To może zapytam ciebie. Czemu coraz więcej ludzi choruje? Co jest przyczyną? Coś musi być, bowiem bez przyczyny nic się nie dzieje.
Podaj mi adres to wyśle badania krwi, cholesterolu w normie( jem 8 jajek dziennie), a według konowała można jeść 2 tygodniowo. No ale cóż z tego… Ty jesteś podejrzliwy i jak wyśle te idealne wyniki, to pomyślisz, że to czyjeś. I jeszcze jedno. Wciel się w postać lekarza i wyobraź sobie na czym ci zależy czy na zdrowiu wszystkich ludzi w okolicy, czy na tym by odwiedzali cię jak najczęściej a ty przepisywałbyś im leki, z których masz kasę. Dlaczego lekarze niechętnie wysyłają na badania, skoro według ciebie chcą nam na zdrowie?
Kruch :
Skąd wiesz?
asmoeth :
To jest w ogóle ciekawy temat. Już Hipokrates twierdził, że przyczyną wszystkich chorób jest toksemia. Jednak ponieważ świat jest coraz bardziej zanieczyszczony, logiczne jest, że przed rewolucją przemysłową ludzie byli dużo, dużo zdrowsi. Dlaczego więc żyli krócej? Przecież, pozbawieni wiedzy o mikrobach, wprowadzali do organizmu dużo więcej zbawiennych wirusów i bakterii oczyszczających go z toksyn.
bart :
Nie było wtedy Citroseptu.
Kruch :
Udowodnij.
Kruch :
Po pierwsze – gówno widzisz.
Po drugie – szybko skorzystaj z funkcji modyfikacji komentarza i zrób coś z tym zdaniem.
Kruch :
Wiesz, co to jest “pytanie z ukrytą tezą”?
Na drugi raz nie zadawaj pytań z ukrytą tezą.
Mogę ci natomiast odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w XXI wieku więcej ludzi choruje na raka, niż np. w XIV wieku (prawdopodobnie tak jest rzeczywiście). Bo na raka chorują zazwyczaj ludzie po czterdziestce, a w XIV wieku mało kto dożywał czterdziestki.
Kruch :
W to mogę uwierzyć. Ale przecież to nie jest nic nadzwyczajnego. Znam mnóstwo osób, które mają cholesterol w normie, objadając się jajkami smażonymi na smalcu.
Kruch :
Wciel się w postać znachora, a dojdziesz do tego samego wniosku.
Według twojego rozumowania policjanci zakładają gangi włamujące się do mieszkań, bo przecież nie zależy im na bezpieczeństwie w okolicy, tylko żeby nie stracić pracy. A właściciele warsztatów samochodowych chodzą nocami i psują ludziom samochody.
[EDIT: zapomniałem o ważnym detalu – lekarzom w zasadzie nie wolno sprzedawać leków.
Ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty
art. 46
1. Lekarz nie może sprzedawać środków farmaceutycznych, materiałów medycznych, przedmiotów ortopedycznych lub środków pomocniczych.
2. Przepisu ust. 1 nie stosuje się w przypadkach, gdy lekarz doraźnie dostarczy pacjentowi środek farmaceutyczny lub materiał medyczny, w związku z udzieleniem pomocy w nagłym przypadku.
Z ustępu 2 wynika, że jak lekarz “prywatnie” udzieli ci pomocy doraźnej, np. zajodynuje skaleczony palec, założy szwy i opatrunek, to ma prawo cię skasować finansowo za pół mililitra jodyny, 10 centymetrów nici chirurgicznych i rolkę bandaża.
Przez całe życie nie zdarzył mi się przypadek, żebym kupował leki u lekarza. Leki kupuje się w aptekach, przynajmniej w okolicy, w której ja mieszkam.]
W Polsce niechętnie wysyłają na badania, bo NFZ limituje diagnostykę dodatkową i lekarz rozumuje: “jak wyślę go na badania jako ubezpieczonego, to potem będę musiał za to płacić z własnej kieszeni”.
W USA wysyłają w nadmiarze, bo tam pacjent sam płaci, a lekarz rozumuje: “wyślę go na wszelkie istniejące rodzaje badań, bo jak jakieś pominę, a pacjent okaże się chory, to potem będę musiał mu płacić z własnej kieszeni”.
Jak widzisz naprawdę czasami chodzi o pieniądze – ale nie na tej zasadzie, że lekarze wywołują u pacjentów choroby albo tylko udają, że leczą, w nadziei, że pacjent przyjdzie jeszcze raz.
bart :
A z powodu antybiotyków starzy ludzie umierają w męczarniach.
Bo 200 lat temu umierali szybko na zapalenie płuc i nie doczekali nowotworu.
Gammon No.82 :
There is no such a thing as analytical sentence. Hyhy.
EDITH: Oraz: poszedłeś spać i nie napisałeś, czemu pieprzyłem. Nieładnie. Karny jeżyk.
jaś skoczowski :
Jest, co zademonstrowałem.
jaś skoczowski :
Kiedyś muszę spać, no nie?
Przypomnę:
Napisałem, że pieprzysz, bo mówiąc, że jakieś dane są “niepewne” mówimy o niskiej jakości źródła, a nie o tym, czy one “pasują” do zastanej wiedzy, czy nie. To są dwie różne rzeczy.
Gdyby ktoś np. przeprowadził porządne badanie kliniczne nad Bryją Mistrza Józefa (jednak “bryja” brzmi lepiej, niż “breja”) i okazałoby się, że wykazuje ona rzeczywistą skuteczność choćby w jednej maleńkiej choróbce, byłoby to (chyba?) zupełnie niezgodne ze Współczesną Teorią Medyczną. Jednak mimo tego (ba! nawet właśnie dlatego) powinny się na to rzucić stada badaczy. Nie jest to więc kwestia “pasuje”-“nie pasuje”.
Zauważ, że pomysły Mistrza mają charakter hipotez naukowych i świetnie nadawałyby się do naukowego sprawdzania badaniem klinicznym. Do zupełnie innej kategorii, niż Mistrz należą różni mętno-mistyczni kolesie, wedle których we wszechświecie działają jakieś tam przepotężne siły, które w ogóle nie nadają się do badania naukowego, bo “płoszą się” na widok laboratorium i eksperymentatora w białym fartuchu. I to są siły realnie istniejące, ale z natury nienadające się do badania. Jedynym dowodem istnienia tych sił są wypowiedzi kolesiów typu “słowo harcerza, że potrafię zginać spinacze biurowe siłą woli, ale tylko wtedy, kiedy nikt mnie nie podgląda; w warunkach laboratoryjnych moja moc zanika”. Czy o takie “niepewne dane” o spinaczowych magikach ci chodziło?
http://www.drjanus.pl/index.php?topic=119.msg690#new
Zapraszam odważnych do dyskusji tutaj.
maciek :
Nie tyle odważnych, co bardzo cierpliwych. Dyskusja z wami przypomina bowiem rozmowę z kozą.
Gammon No.82 :
Nie, Ty podałeś zdanie, które jakoby jest analityczne. Według jakich kryteriów?
Gammon No.82 :
Proszę Cię łaskawie byś nie zbywał się odpowiedzialności – wcale nie musisz, chcesz zwyczajnie, chcesz.
Gammon No.82 :
Oczywiście nie zauważyłeś, że kryteria niepewności należą właśnie do wiedzy zastanej. Niekoniecznie według Poppera. Ale według mnie tak.
Gammon No.82 :
Dokładnie i o to, że jego niepewność zależy od pewnych przyjętych z góry założeń. Zdroworozsądkowych pewnie, ale założeń.
Wyślę na Ciebie sesemesa Bartu!
Za to, że jesteś ciepły drań i z polotem rozprawiasz się z zimnymi draniami.
Trzymaj fason!
Duch wieje, kędy chce, doprawdy. W przedziwnych miejscach można znaleźć braci w rozumie w kwestii medycyny robalowo-elektrycznej. Oto część pierwsza
i druga
@ naima:
Jak zaczął się na #ttdkn temat homeopatii linkowałem do prof. Gregosiewicza.
Kocham tego faceta. Szkoda, że takie głosy to nieliczne przypadki w medycynie polskiej.
Ale sąsiedztwo tego profesora niszczy, miażdży i zniewala. W ogóle to cała ta rubryczka rządzi.
jaś skoczowski :
No nie wiem, tradycyjnych. Z nazwą “zdanie analityczne” wiąże się tradycyjnie cośtam, cośtam i cośtamjeszcze.
“Chcę spać”, a “chce mi się spać”, to nie to samo. Ty… ty… ty zwolenniku wszechpanującej wolności woli.
No to wprowadzasz podział na “wiedzę zastaną” i “metawiedzę zastaną” i się klaruje.
Jakich założeń – że ludzie niekiedy kłamią?
Gammon No.82 :
To cośtam została skrytykowane. Zaczepiam Cie, bo może znasz sposób na odparcie tej krytyki. Tak, Quine.
Gammon No.82 :
Tak i to jest poważne założenie, troszkę nie po drodze z zasadą życzliwości np. zgodnie z którą rozmówcy mówiący w danym języku rzadko wprowadzają nas w błąd, wystarczająco rzadko, żeby się tego języka nauczyć.
Gammon No.82 :
No się klaruje, że istnieją pewne arbitralne założenia fundujące uprawianie nauki.
asmoeth :
To działa nawet lepiej, paru optymalnych miało niefart
Pod koniec roku informowałem Was o śmierci pana Wiesława Kijanowskiego, Przewodniczącego Komisji Rewizyjnej OSBO, wieloletniego optymalnego, doradcę żywieniowego . Zmarł on przypomnę na skutek nowotowru złośliwego żołądka . Do dnia dzisiejszego OSBO ani pan Kwaśniewski nie raczyli choćby ze zwykłej przyzwoitości poinformować o tym na swoich stronach czy w miesięczniku . Nikt nie podziękował za jego wieloletną pracę dla OSBO . To był dość młody człowiek między 50-60 .
Los chciał że przed niespełna dwoma tygodniami także na raka zmarł doc . dr hab . med . Kazimierz Mądry wieloletni bliski przyjaciel pana Kwaśniewskiego . Znałem tego człowieka z organizowanych spotkań . To była bardzo bliska osoba tej rodziny . Wiem od znajomych że gdy pan Kwaśniewski udzielał porad lekarskich w Gliwicach to doc . Mądry podpisywał się pod jego receptami . Mógł to robić bo był lekarzem a pan Kwaśniewski nie miał wówczas takiego prawa . Dwa tygodnie mija od tej tragedii i tak jak poprzednio optymalni o tym milczą .
To jest oburzające dla mnie . Tacy ludzie umierają na nowotwór a pan Kwaśniewski dalej opowiada bajki tym jak jego dieta uniemożliwia zachorowanie na nowotwór, że jest to niemożliwie i że nie zna takich przypadków . Stworzyli “złotą księgę” i mają w niej same przypadki wyleczeń . Może czas na to by stworzyć “czarną księgę”?
Z tej dyskusji http://pl.wikipedia.org/wiki/Dyskusja:Dieta_niskow%C4%99glowodanowa
No i według reszty tego towarzystwa spotkała ich kara boża pośrednia za odstępstwo od wiary. Doczekali się wspomnień o treści
Też wiem o trzech optymalnych, którzy zachorowali na raka.
1. Jadł ciemne pieczywo/pieczywo z otrębami (Ca j. grubego).
2. Jadł kromkę chleba zwykłego żytnio-pszennego (chłoniak). Nieżyje.
3. Nie stosował w/w (wg mnie “trucizn”). Ca prostaty. Wg mnie “przedawkowywał” białkiem (? ; nie mierzył ketonów w moczu). Zmarł na skutek nieszczęśliwego wypadku.
DO czy ŻO jest jedyną rozsądną dietą.
Tutaj tak ładnie pisali
jaś skoczowski :
To ty rozumiesz Quine’a, nie ja.
…i wystarczająco często, żeby możliwość taką brać pod uwagę. Zresztą twoja teza powyżej wychodzi chyba z przesłanki, że ludzie uczą się języka, żeby słyszeć (uwaga! będzie wulgaryzm) prawdę.
Ale dlaczego arbitralne?
Czy ty naprawdę musisz postrzegać naukę jako gmach?
Palatium Scientiae Reginae Scientiae, gdzie koniecznie dołem musi być fundament niewzruszony, na opoce potężnej?
RobertP :
http://en.wikipedia.org/wiki/Leon_Festinger
http://en.wikipedia.org/wiki/Cognitive_dissonance
http://en.wikipedia.org/wiki/When_Prophecy_Fails
@ RobertP:
Link jest spaczony.
Gammon No.82 :
Żartowniś.
Gammon No.82 :
Znaczy pytasz o to konkretnie, dlaczego nie uznać, że nie kłamią? Czy może o to, dlaczego dane empiryczne generalnie są niewystarczające do odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie?
Gammon No.82 :
E-e, z założenia, że gdyby zasadą byłoby kłamanie komunikacja byłaby niemożebna.
Gammon No.82 :
Zasadniczo wewogle nie wiem, czym jest nauka, jaka jest i czy jest. Dlatego zadaje durne pytania i jeszcze durniejsze tezy wygłaszam, żeby i siebie i np. Ciebie zbadać w zakresie tego, jak można te tezy poodrzucać. To nie tak, że ja twierdzę, że indukcja cośtamcośtam. Ja po prostu wątpię w zdania, zgodnei z którymi indukcja np. dostarcza jakiś dowodów na coś. Bo wiem, jak wątpić i na razie cholera nie spotkałem się z ciekawym odparciem tego wątpienia.
Gammon No.82 :
Jakżesz to, jeśli ja akurat jadę dowolnością, umownością i arbitralnością tych podstaw?
jaś skoczowski :
W każdym razie ja się nie poczuwam do rozumienia Quine’a poza pewnymi fragmentami.
Nie, pytam dlaczego założenia mają być arbitralne z założenia.
Istnienie jakichkolwiek danych empirycznych pozwala chyba odpowiedzieć na pytanie “czy istnieją jakiekolwiek dane empiryczne?”
Istnienie danych empirycznych o pryszczach na dupie Maryni pozwala chyba odpowiedzieć na pytanie o fakturę Maryninej dupy.
Itd.
Założenie “to, co słyszę może być kłamstwem”, a założenie “z zasady wszyscy kłamią” to to samo?
No to spróbuj nie wprost.
Ale nauka nie opiera się ani na podstawach dowolnych/arbitralnych, ani na FN/OP.
jaś skoczowski :
P.s. jak nie kłamanie to prawda, ale jaka niby prawda, skoro zaraz ją zakwestionujesz?
Gammon No.82 :
Wybacz, ale wątpienie, nie rozumienie jako negacja ma się świetnie, wątpliwości typu: czy jest świat obiektywny, czy istnieją stałe prawa nim rządzące, czy regularnie występujące zjawiska zawsze będą następowały, czy są naprawdę-naprawdę regularne, czy tylko nam się zdaje itd.
Gammon No.82 :
Mylisz negacje z zadawaniem pytań.
Gammon No.82 :
Nie, ale jest to pokrewne, bo przesuwa ciężar dowodu na tego, kto twierdzi, że czegoś doświadczył. I ja nie mam nic przeciwko. Ale zasada życzliwości (czy jak to się zwie) i założenie, że każdy kłamie, o ile jego wypowiedź nie spełnia specyficznych kryteriów wydają mi się trochę kłócić. Nie? Przecież skoro ludzie zazwyczaj mówią prawdę, to dlaczego wierzyć im tylko w specyficznych warunkach?
Gammon No.82 :
Tak, ale opis tych wrażeń, łącznie ze stwierdzeniem, że są, zależy od naszego schematu pojęciowego. Żeby w ogóle można było mówić o danych empirycznych musisz posiadać choć minimalnie rozwiniętą ich teorię. Albo będzie wydawał dźwięki, dość niezrozumiałe.
Gammon No.82 :
Mogę rozmawiać cąłymi godzinami o dupie Maryni, jednak podejrzewam, że zażądasz, jeśli będę chciał Cię przekonać, że nie kłamie, odpowiednich dowodów na to, że wewogle ją widziałem. Albo podasz te kryteria tak sobie, albo z dupy. Jak z dupy – będą przyjęte bezzasadnie. Jak je uzasadnisz stworzysz pewną teorię doświadczenia. Oczywiście ja mogę wtedy zażądać empirycznych dowodów dla tej teorii i tak w kółko (a w zasadzie – tak nieskończonym ciągiem w tył). O dupie Maryni. Chyba, że przyjmiemy koherentyzm, ale koherentyzm oznacza pełną kapitulację, bo okazuje się, że nie liczą się jakieś tam okoliczności doświadczenia, tylko – spójność naszej teorii go dotyczącej, kompletnie od doświadczenia niezależna.
Gammon No.82 :
Musiałbyś w takim razie podać przekonująca krytykę myślenia krytycznego. Ja nie neguje, ja najzwyczajniej zadaje głupie pytania. A że czasem nie chce mi się silić na odpowiednią formę gramatyczna, to inna kwestia.
Gammon No.82 :
Orly, a czemu nie?
jaś skoczowski :
Och tak, ale oczywiście podstawową wątpliwością jest zawsze to, czy nie jesteś nie-wiadomo-czym, podłączonym do nie-wiadomo-jakiego-Matrixa.
W tym momencie twoje zastrzeżenia, że jaktotakmożna: z mety powątpiewać w życzliwość i prawdomówność rozmówcy, są trochę nietentego. Bo jeśli chcesz się bawić w radykalnego sceptyka, to w pierwszej kolejności kwestionuj samo istnienie owego rozmówcy. W ogóle na radykalnego sceptyka nie ma lepszego argumentu, niż młotek.
No widzisz, używając argumentacji że ludzie uczą się języka żeby się komunikować prawdziwie a nie kłamliwie, zakładasz (chyba?), że istnieje jakaś “komunikacja prawdziwa”. Jakieś zdania zgodne z rzeczywistością, czy jak tam wy sobie aktualnie definiujecie prawdziwość.
A czyż twoja “zasada życzliwości” musi być stosowana w nauce? A jeśli bywa stosowana, to czy musi mieć rangę dowodu?
Wypowiedzi nachlanych do rozpuku marynarzy w knajpach (że widzieli, jak wielkie głazy dryfują po lodzie przez Cieśniny Duńskie) dotarły do Goethego i podpuściły go do stworzenia pewnej wczesnej teorii lodowca (“teorii dryfu”). Z czego sporo później wyrosła koncepcja, że ruchy mas lodu (hint: niekoniecznie kamieni po morzu na krze) jakoś ukształtowały wygląd Ziemi. Ale czy wypowiedzi nachlanych marynarzy o Lodzie, Głazach i Wężu Morskim mają rangę dowodu? [ P.s. w rzeczywistości wartość dowodowa nie jest dychotomiczna: “X jest dowodem” – “X nie jest dowodem”]
Przecież skoro ludzie czasami kłamią, to dlaczego wierzyć im zawsze?
Kurwa mać. Gdy chemicy po zbadaniu, jak 100000000000000 próbek wodorotlenku sodu reaguje z 100000000000000 próbek kwasu solnego twierdzą, że w 100000000000000 przypadków wyszła sól kuchenna z wodą, ty wyskoczysz ze stwierdzeniem, że w sumie to chuj, przypadek, a w ogóle to kto kiedy widział sól kuchenną (et consortes) i samo użycie słowa “sól” zakłada jakąś teorię, więc niech ją chemicy udowodnią (a jak ją udowodnią zażądasz, żeby udowodnili teorię T-2, której użyli do udowodnienia teorii T-1 “albo niech pokażą Niewzruszoną Opokę Na Której To Wszystko Stoi”.
Ale gdy ktoś wyciąga, że ludzie czasem kłamią, to ty się zasłaniasz jakąś życzliwością i stwierdzasz: “nienienie, tak nie wolno, bo to przerzuca ciężar dowodu na mówiącego”. Czyli to nie Dziewica Orleańska ma udowodnić, że Duch Święty przemawia do niej z szafy. To ktoś inny (ja?) musi udowodnić Dziewicy Orleańskiej, że w szafie nie siedzi Duch Święty (względnie siedzi ale nie przemawia). A jak przystąpię do udowadniania, że jednak nie ma w szafie Ducha Św., to ty mi przyjebiesz argumentem “ależ ty dowodzisz nieistnienia Ducha Św. w szafie tymi samymi oszukańczymi metodami, na podstawie których chemicy twierdzą, że z kwasu solnego i wodorotlenku sodu wychodzi sól kuchenna i woda”.
Mój kot odbiera wrażenia empiryczne, i świetnie sobie radzi w życiu, i raczej nie ma teorii wrażeń empirycznych nawet minimalnie rozwiniętej. Co sugeruje, że mechanizm odbioru wrażeń empirycznych może świetnie działać przy braku zwerbalizowanej teorii tychże.
Nie zażądam, jeśli będziemy mówić o dupie Maryni. Zażądam, jeśli z obserwacji konkretnej dupy konkretnej Maryni będziesz wyciągał koncepcje z gatunku “palące Marynie mają bardziej opryszczone dupy, niż niepalące”.
Nie, no chyba nie podejrzewasz, że żądając dowodów na wątpliwą dupę Maryni powołam kryteria z dupy wątpliwej Maryni.
Tak wiem, nieskończona rekurencja dup.
Staraj się w miarę możności używać tylko tych wulgaryzmów, które znam (takie normalne: “chuj”, “dupa”, “pizda” itp.) – “koherentyzm” do nich nie należy. Po doczytaniu, o co biega, stwierdzam że ty jakoś specjalnie o koherencję nie dbasz.
No i widzisz, tutaj ci nie wytłumaczę jak trzeba, bo sam tego nie przemyślałem, ale nie można bezkarnie odnosić pojęcia spójności do różnych poziomów rozumowania. Do danych empirycznych, metody laboratoryjnej i metody rozumowania na tym samym poziomie.
jaś skoczowski :
Kurwa, nie chodzi o myślenie krytyczne.
Spróbuj sobie wyobrazić, że indukcja jest złudzeniem, a potem odpowiedz na pytanie: jak to możliwe, że NaOH z HCl uparcie daje NaCl z H2O. Kolejny cud Jana Pawła II? Czy też chemicy tak naprawdę uzyskują w tej reakcji czasami spirytus i amfetaminę, tylko – zaślepieni teorią – w ogóle tego nie zauważają?
jaś skoczowski :
O.k., nie na FN/OP, bo ich nie znaleziono, co pozwala roboczo przyjąć, że ich nie ma.
Nie na dowolnych/arbitralnych [BTW to synonimy] założeniach, bo wówczas mógłbyś przyjąć jakiekolwiek założenia i uzyskać taką samą naukę, jak obecna. Być może tak jest, ale niniejszym wypierdalam piłkę na twoje pole: udowodnij, że z dowolnych założeń możesz uzyskać taką samą naukę (i że twoje dowolne założenia dają w efekcie te same teorie, i te same wnioski w zakresie faktów obserwowanych lub które mogą być obserwowane).
@ jaś skoczowski:
Przez ciebie piszę teksty dłuższe, niż Quasi.
Gammon No.82 :
Ale przecież to, że wątpię, nie znaczy, że muszę zrezygnować gdzieś z wątpliwości. Oczywiście, że wątpię w istnienie Słoneckiego. Czasem wręcz sprawia mi przyjemność myśleć, że go nie ma, a nie tylko wątpić w jego istnienie.
Gammon No.82 :
Nie zakładam, pytam. Możemy stwierdzić, że takiej komunikacji nie ma. Po prostu wtedy pójdziemy inną drogą.
Gammon No.82 :
Oczywiście, że nie, ale jeśli nie, to czegoś dowiadujemy się i o nauce, i o tej zasadzie. Dla mnie, osobiście, nie jako idealnego sceptyka wypranego z innych cech, np. zasada życzliwości po prostu jest nie z moje bajki.
Gammon No.82 :
Nie. Tyle, że np. dla mnie może nie mieć to znaczenia bo: po cholerę komu dowody w nauce? Jajakolaik nie uwierzyłbym marynarzom, nie wierze też naukowcom. “Wierzę” ślepym próbom, zdając sobie sprawę z tego, że też mogę się na tym przejechać. I to odbywa się już poza jakąkolwiek refleksją, wręcz przeciwnie – namysł podpowiada mi, że nie mam podstaw twierdzić, że ślepa próba coś rozstrzyga inaczej, niż “bo przecież gdyby nie rozstrzygała, to świat byłby niemożebnie pojebany”. Ale przecież może być pojebany. Okazał się być pojebany wielokrotnie. Np. okazało się, że Ziemia nie stoi w centrum świata.
Gammon No.82 :
Bo wątpię, że istnieją inne, niż intuicyjne czy zdroworozsądowe, kryteria zaufania w innym wypadku. Na przykład.
Gammon No.82 :
No więc niech przyjmą, jeśli się im nie chce, koherentyzm właśnie za swój pogląd
(albo koherentyzm i utylitaryzm), to brzydkie słowo, wiem, ale to brzydkie słowo które jest Ci już znane i zwalnia człowieka pogląd oznaczany przez to słowo od tego obrzydliwego “realizmu”. Nie pozwala też na taką zajebiście-zajebistą wyższość względem teologów czy różdżkarzy (“hehehe, używają różdżek, a my nie, hehe”), EDITH: pozwala na inną, co napisąłem niżej, też zajebistą.
Albo niech przyjmą realizm, ale pojęciowy. Jak Platon, niech stwierdzą, że nie badają bebchów materii, tylko wzniosłe idee z trzeciego królestwa.
Ale nie to paskudne scjentystyczno-arystotelejsko-chujwijakie coś, co urąga mojej inteligencji, w którym twierdzi się, że się poznaje przedmiot x, ale zasadniczo w nieskończoność, ale jeśli ktoś innych chce się wypowiedzieć o przedmiocie x inaczej, to zaraz się brecha, bo choć przecież nie wiemy jaki jest przedmiot x, to wiemy na pewno, że nie taki, jak ten, który twierdzi coś innego. Brechamy, bo koleś chce mówić o rzeczywistości, albo nie podkreśla, że nie mówi o niej, bo wiemy, jakie problemy mówienie o rzeczywistości powoduje i cieszymy się, że nas nie dotyczą.
Gammon No.82 :
No ja mam czas, ja poczekam.
Gammon No.82 :
No ale przecież sposób wyciągania wniosków nie musi kształtować przedmiotu badanego. Mogę więc całkiem z mojej głowy (i nie tylko!) wyciągnąć jakiś pogląd, który będzie w dowolnym sensie prawdziwy zawsze i wszędzie. W tym: zawsze może okazać się, że wspomniana reakcja daje takie produkty zawsze i że takie przekonanie jest zawsze prawdziwe. Bez kurwa indukcji kurwa.
Nie wcale nie twierdzę, że to ważne, żeby poglądy naukowe były prawdziwe. Ale mogę być, why not. I nie wiem dlaczego miałyby być prawdziwe dzięki rozumowaniu indukcyjnemu (zakładając, że wewogle coś takiego jest).
Gammon No.82 :
Roboczo-sroboczo.
Gammon No.82 :
Masz rację przy przyjęciu określonego rozumienia słowa dowolny/arbitralny. Ale mnie nie chodzi o to, że z różnych założeń można uzyskać tę samą naukę. Tylko zauważam, że założenia gwarantujące specyfikę nauce mogą być przyjmowane bezzasadnie, co nie znaczy, że bez związku z niczym – może to trzymać się kupy, być spójne.
Gammon No.82 :
Skoro już się samobiczujemy: A JA JESTEM GORSZY NIŻ MOON, taktak.
jaś skoczowski :
No dobra, Platon niekoniecznie to twierdził. Nie czepiajmy się drobnych nieścisłości, hyhy.
jaś skoczowski :
Ba, to takie przyjemne, ale i takie nienaukowe. Bo wątpiąc w realne istnienie Mistrza nie bardzo możesz go użyć jako dowodu na cokolwiek.
Którą drogą?
Możemy uznawać istnienie komunikacji mimo, że niektórzy kłamią. Zresztą kłamliwa komunikacja może być komunikacją. I w przypadkach, gdy chodzi nam o posłuchanie gędźby Homera to wszystko i tak nie jest ważne, bo chodzi o to, żeby po prostu posłuchać po prostu fajnej po prostu historyjki. Ale gdy jakiś koleś twierdzi “mię się należą honory, kasa i najlepsze dupy we wsi, albowiem Agamemnon był moim prawujem” albo gdy chcesz sprawdzić majaczenia Schliemanna, że znalazł Troję – coś się chyba zmienia?
No dobra, to już wiemy, że w nauce nie należy stosować zasady życzliwości, a zasada życzliwości nie ma racji bytu w nauce (chyba to tautologie, ale może nie?).
To czemu ją powoływałeś? Żeby pokazać, że oto mogą istnieć ludzie chcący stosować ZŻ w nauce, jakkolwiek ty do nich nie należysz?
Ekhm… “i po cholerę toto żyje?” Ty chyba zaczynasz uprawiać poezję.
Dlaczego? Ja bym pomyślał: “może są pijani, a może faktycznie? sprawdźmy”.
Które jak wiadomo przeprowadzają własnymi ręcami taksówkarze lub aktorzy z teatru pantomimy.
Czyli wierzysz, że zasadniczo Wszechświat nie jest złośliwy: atomy nie są złośliwe, bryły magnetytu nie są złośliwe, wiewiórki nie są złośliwe (chociaż palec mogą zębami upierdolić), tylko ludzie mogą być złośliwi. No w porządku. Jest to jakaś metafizyka, chociaż mało wyszukana i wbudowana w wypowiedź: “szukam we wszechświecie prawidłowości – a skąd wiem, że one są? – nie wiem, zakładam, że może są i szukam”.
Przecież w typowej, prymitywnej, scjentystycznej broszurze propagandowej z XIX wieku znajdziesz coś w tym rodzaju. Czemu akurat mnie pytasz?
Ale to właśnie stwierdzenie, że Ziemia nie stoi w środku świata zbiega się z założeniem (metafizycznym zapewne), że w każdym miejscu obowiązują takie same prawa przyrody. To arystotelicy twierdzili, że Ziemia nie może się ruszać, na dowód czego podawali, że w sferze “nadksiężycowej” i “podksiężycowej” obowiązuje coś całkiem innego.
No cóż, żeby ocenić wiarygodność zdania “widziałem wczoraj Jasia Skoczowskiego” lub zdania “widziałem wczoraj przybysza z Syriusza” zdrowy rozsądek nie wystarczy, a bergsonowska ple-ple-intuicja jest zbędna.
Ale chodzi o koherencję czego z czym?
Bo jeśli chodzi o koherencję z teoriami wyższego/niższego poziomu i jednocześnie z danymi empirycznymi, to właśnie to robią (starają się robić) naukowcy. A jeśli chodzi o koherencję wewnętrzną jakiegoś systemu twierdzeń, to najlepsze są zespoły urojeniowe. A jeśli o koherencję z jakąś pojedynczą zasadą, to Biosłonie są najlepsze (“Maestro Giuseppe ha siempre ragione”).
Przecież problem nie wynika z tego, że używają różdżek. Ja też używam różdżek do wygarniania przedmiotów, które wpadły pod łóżko.
Niech będzie Platonopopperowskie GMO.
I tu mój paskudny, scjentystyczno-arystotelejsko-chujwijaki umysł się zlasował.
Ode mnie możesz się nie doczekać, nie jestem filozofem.
“Nie musi” ale “może”, więc zawsze możesz stwierdzić, że dowolny wynik dowolnego czegoś jest wyjęty z dupy. Teraz po prostu wczuwam się w twoją argumentację.
O.k., możesz wyciągnąć dowolne cokolwiek z dowolnego zakątka przewodu pokarmowego z dupą włącznie. To się w waszym filozoficznym żargonie nazywa “kontekst odkrycia”. Tylko potem to coś sprawdź.
Ależ jest takie coś. A badaną próbkę – próbkę elektronów – próbkę chlorku sodu – próbkę gówna mamuta – traktujesz jako model każdego elektronu wszechświata, wszelkiego chlorku sodu wszechświata, każdego gówna mamuta we wszechświecie. Jeśli nie masz danych, że badany rodzaj obiektów jest niejednorodny, to przyjmujesz, że jest jednorodny. To chyba wszystko. EDIT: nienienie, nie wszystko. Jeśli w następnym pokoleniu badaczy okaże się, że właściwości mamucich gówien (albo elektronów) różnią się w zależności od czasu i miejsca srania, to rzecz jasna zmieniasz zdanie. Stwierdzasz, że mamucie gówna z czasu T i miejsca M mają smak przedziwny, kolor i woń cudną, a z czasu T’ / miejsca M’ już nie tak bardzo.
Wolę wyjęte z dupy (lub z indukcji, lub z Pisma Świętego, lub z czegokolwiek) hipotezy robocze od wyjętych z dupy (-> lub jak wyżej) Niepodważalnych Prawd.
To jest chyba normalne, słownikowe rozumienie tych słów?
Mnie wygląda na to, że po przyjęciu paru prostych, metafizycznych założeń i po wykonaniu potwornej, ciężkiej roboty na poziomie empirycznym i teoretycznym, uzyskuje się coś specyficznego, niepowtarzalnego i różniącego się fundamentalnie od poezji Leśmiana, szamanizmu Mongołów, magii Kahunów, mitologii Greków, koncepcji Maestro Giuseppe itp.
Nie no, boskie.
Lukasz :
Wybacz tym chłopcom (i ew. dziewczętom). Oni prostej notki w Wikipedii nie potrafią zrozumieć.
@ Gammon No.82:
@ jaś skoczowski:
Jaki piękny flejm. ;)
Aż szkoda się było mi wcinać, a to jakby moje porno. He, he, he.
Lukasz :
To jest boskie. Zaś jeszcze bardziej jaki ich ta blogonotka zabolała i ile komciów naprodukowali w świętym gniewie. Śliczne.
mdh :
E tam, pierdylionowa woda po dawno zjedzonym kiślu.
W dodatku Jasiek się chociaż trochę zna, a ja tak sobie niefachowo gadam.
Gammon No.82 :
Ależ mogę, wystarczy, że jednocześnie przyznam się do wątpliwości. Ja nie twierdzę, że nie można posługiwać się wątpliwymi poglądami. Ja twierdzę, że czasem można w nie wątpić. Np. w Mistrza mogę wątpić w tym sensie, że może być jednak trollem. Albo może jest kobietą, która się podszywa pod faceta.
Gammon No.82 :
Że nie komunikujemy się. Tak, nie wziąłem pod uwagę, że możemy komunikować się i kłamać jednocześnie, moja kupa.
Gammon No.82 :
Bo jakby to prymitywna nie była broszura, te założenia metafizyczne niewinne nie są. Są tylko arbitralne/dowolnie poczynione. Znaczy potrafię sobie wyobrazić, że są (kurwaaaaaaa po co ja wspominałem o sceptycyzmie, teraz włączyło mi się sceptyckie sumienie i robi sobie ze mnie lulzy, kurwa, to przez Ciebie, przeproś. Każde twierdzenie, które nie sugeruje przynajmniej pytania wydaje mi się teraz nie na miejscu :D ).
Gammon No.82 :
Ale ja przecież nie twierdziłem, że arystotelicy nie. Arystotelizmu w tym się nie dopatruję, ale w tym, że są ludzie wierzący, że prawda to pewna relacja poglądów do tajemniczego czegoś zwanego rzeczywistością.
Gammon No.82 :
Jasne, to dlaczego, zamiast domagać się ślepych prób, od razu nie przyjąć wyników badań homeopatów, które by rozpierdoliły paradygmat? Bo te hipotezy są jednak troszkę cenniejsze, żeby na to pozwolić (? – skoro się upierasz, bo chyba się upierasz, skoro pytasz po co posłużyłem się zasadą życzliwości czy jak się ona zwie).
Gammon No.82 :
A gdzie Ci w słowniku pisze, że to, co przyjmowane jest arbitralnie/dowolnie nie ma na nic wpływu czy ma zaniedbywalny?
Gammon No.82 :
Przecież dowolną niezgodność z dowolną hipotezą da się wytłumaczyć lokalnością praw rządzących różnymi obszarami wszechświata, wiec dowolna niezgodność z hipotezą potencjalnie falsyfikuje tezę o jednorodności praw rządzących wszechświatem. I ratuje hipotezę niezgadzającą się z jakimś zjawiskiem przy okazji, zawężając zakres jej obowiązywania.
Gammon No.82 :
Wiesz, ja tak czuję, ale teraz jestem za trzeźwy, by czuć to wyraźnie.
mdh :
No wiesz, wszystko jest na miejscu, czyjeś porno jest dla satysfakcji tego kogoś, męczą się murzyny. Albo i nie-murzyny.
Gammon No.82 :
Kiedyś Cię za tę (dobrze, tę? Poprawnościowcy, wypowiedzieć się…) twoją skromność-nieskromność jebne. Srsly, przecież dobrze wiemy, że masz za sobą co najmniej kilka pozycji, których ja nawet nie dotknąłem. I kiedy tak piszesz, jestem zakłopotany, całkiem poważnie, zwłaszcza, gdy dyskutujemy mało intymnie, ptysiu.
jaś skoczowski :
No i kurczę, już chciałem zalinkować dowód na istnienie Maestro Giuseppe ale się nie da. Biosłoni zablokowali dostęp do galerii zdjęć Ryśka, gdzie było takie fajne zdjęcie maestro z flaszką Żywca w ręku. O ile w dzisiejszych czasach zdjęcie bywa wątpliwym dowodem na cokolwiek (Photoshop !), to mnie ten Żywiec przekonuje. Fantasmagorie nie piją piwa. JS istnieje realnie. W efekcie ten cytat:
stał się czystą ironią. Punkt dla mistrza, ale nieuczciwie zdobyty. Chyba, że się wyprze picia piwa, bo przecież piwo JEST TAKIE NIEZDROWE i stanowi produkt fermentacji drożdżowej – a przecież:
http://www.bioslone.pl/forum/index.php?topic=8214.0
No, ale maestro wszak jest zdrów i może sobie pozwolić. Jakże żałośnie wyglądają przy tym foty jego pacjentów siedzących przy kociołku z gulaszem i ani flaszeczki ! A przecież o ile lepsze mieliby trawienie …
No ależ. Lubimy, ale nie stawiamy zaostrzeń, nieprawdaż. Kto by się z mistrzem nie zgodził.
Nie wiem, co to takiego medycyna sralna , aby nie spuszczać wyobraźni ze smyczy zakładam, że trafiła się tu literówka ;)
Mistrzu , tak miło nam się gawędzi. Jaka jest szansa, że logując się na specjalnie na to przeznaczonym forum nie zostanę zbanowany po najdalej trzecim nieprzychylnym poście? Regulamin forum Biosłone jest na tyle restrykcyjny, że nie mam sumienia nawet próbować zabrać głosu, jeśli chce się go przestrzegać w dyskusji (a przecież warunkiem uczestnictwa jest świadome i odpowiedzialne zaakceptowanie Regulaminu. Uczciwie mówiąc, nie dałbym rady). To bardzo rozsądne, że dysputa została przeniesiona na wybrane dla niej miejsce, ale wciąż jest to wasza połowa boiska. Póki co, dysputa na dwóch różnych platformach jest – paradoksalnie – najbardziej sprawiedliwa. Przecież widzimy się wzajemnie i komentujemy ad libitum ?
jaś skoczowski :
Jestem dość odporny na cios. I na kilka innych sztuczek.
W sensie, że czytałem w oryginale Eugeniusza Grodzińskiego, a nawet Andrzeja Zbycha i pułkownika Przymanowskiego?
Rety, to nie ja kończyłem filozofię. Ja nawet nie zaczynałem.
I nawet nie miałem kursu semantyki logicznej.
Gammon No.82 :
A Wittgenstein BYŁ KURWA INŻYNIEREM i wysoce cenił sobie głównie westerny, i chłopców, co mu nie przeszkodziło zostać też Wielkim Filozofem piszącym o logice. Wewogle wprowadził taki termin jak funkcja prawdziwościowa, czy jak to się zwie. Nie piszę, żeby Cię z włosem Gammon, tylko jak stosujesz argument “ja się nie znam” to mnie pozostaje albo udawać, że się znam, albo nie. To wolę, żebyś już pisał, że pierdolę. Zwłaszcza, że niezależnie od tego, czy moje wiedza jest taka czy sraka, ja np. dość często mam dość poważne wątpliwości (hyhy) czy rzeczywiście nie pierdolę i dlatego się z Tobą spieram – bo mi zwyczajnie łatwiej sobie przemyśleć.
No i jeszcze można powkurwiać gospodarza. Btw. dzięki za fejsbucha, mój fejsbuchowy frendsie! Cmok. :D .
jaś skoczowski :
Ja nawet inżynierem nie jestem.
Nawet inżynierem dusz.
jaś skoczowski :
No dobrze, a gdyby sobie cenił czarne kryminały i seks z drobiem?
jaś skoczowski :
Ja też uważam, że Kant przesadzał z ascetyzmem.
jaś skoczowski :
Przestań, bo zacznę szukać szczegółów, znajdę jakąś notację formalną, będę to przegryzał przez kilka dni, a na koniec stwierdzę, że nic nie rozumiem.
jaś skoczowski :
To twój zawód w jakimś sensie. Tzn. wątpliwości, nie hyhy.
jaś skoczowski :
Eee, jeśli po prostu mam służyć za Przybliżony Model Dziewiętnastowiecznego Scjentysty, to da się zrobić. Mogę to bez wysiłku.
jaś skoczowski :
No, tak właściwie to nie. Znaczy dyplomu nie zrobił. Ja przynajmniej nic o tym nie wiem. Pewnie jakby miał zostać inżynierem to by się zastrzelił bo oznaczałoby to, że nie jest geniuszem.
http://sady.umcs.lublin.pl/sady.witt.zycie1889-1918.htm
Edit:
A i jeszcze jedno mi się przypomniało:
jaś skoczowski :
No też tak-właściwie-nie-do-końca.
mdh :
O to jest też słodki element biografii tego pana. Ja go generalnie kocham za takie jazdy oraz legendę o tym, że jak mu zaprojektowanego kaloryfera co do milimetra nie chciał majster zrobić, to go tak zwyzywał, że biedak dostał apopleksji i spazmów :D. Oraz: wyjechał do ZSRR, bo mu estetyka socrealu odpowiadała.
mdh :
Kertuelaborejt.
Gammon No.82 :
Dalej by prawdopodobnie mniej czytał z literatury “fachowej” niż Ty (oczywiście to może być głównie legenda, że ten koleś miał poważne braki filozoficzne).
Gammon No.82 :
Gdyby wątpliwości nie wyzwalały przy u mnie hyhy i chorobliwego podniecenia, chorobliwego ze względu na przedmiot, nie na objawy, to nie byłoby wątpliwości, po chuj mi one. :D
Gammon No.82 :
No widzisz i się sam odnalazłeś.
jaś skoczowski :
A ja ponownie napiszę – Wittgenstein za życia wydał jedną książkę, która przyniosła mu sławę i popularność, a po śmierci drugą, w której odwołał wszystko to, co napisał w pierwszej.
Na którą z nich się powołujecie?
janekr :
Janku, domaganie się od filozofa spójności jest bardzo niegrzeczne.
Jejku, musiałem naprawdę zaleźć Biosłonym za skórę. Jeszcze chwila i dogrzebią się do moich wypowiedzi łamanym angielskim na listach dyskusyjnych o grandżu w 1995 roku.
Drogi Mistrzu, po starej znajomości wnoszę o przesunięcie niżej podpisanego na początek kolejki.
bart :
hihi. za chwilę zaczniesz się zastanawiać gdzie i kiedy się wysmarkałeś. no ale tak to jest, jak nie posiada się żadnych argumentów w dyskusji. wtedy charka się komuś do jedzenia.
bart :
Dziękuję za szybką reakcję, Mistrzu :)
bart :
Oni są bardzo silnie unerwieni. Może Bryja ich tak uwrażliwia?
jaś skoczowski :
Tobie jest potrzebny dysputer, a w środku Gammon jako makiet.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wizja_lokalna
Szczegóły tutaj
http://www.wattpad.com/179295-stanislaw-lem-wizja-lokalna?p=70
[aż do strony 80]
Jeśli nie znasz, to przeczytaj, zapewne się nieco uhyhasz.
jaś skoczowski :
Otóż:
A Gottlob Frege?
mdh :
A no chyba. Ale WZTYT.
mdh :
Ulubiony autor pisarza Lubińskiego, który zwykł był czytywać Pisma Semantyczne do poduszki ? Nienacki z niego (Lubińskiego) lolał.
Ale Raz w roku w Skiroławkach jest totalnym lulzem ze fszystkiego, czego raczej nie zauważali krytycy. Tymczasem spełnia rolę propedeutyczną, jeśli chodzi o znajomość postaci Gottloba Frege w tzw. społeczeństwie polskim. Że taki był, znaczy.
vauban :
Krytycy zauważyli tylko ruję i porubstwo, niestety.
@ RobertP:
Powiem więcej, jest niezłym przewodnikiem turystycznym po Jerzwałdzie i okolicach. Sprawdzałem w terenie, na piechotę, wszystko się zgadza. Nienacki opisywał po prostu widok z okna, i mam przekonanie graniczące z pewnością że nie miał wielkiej wyobraźni. Pisał o tym, co znał z autopsji. Jedynie koloryzował, żeby był lulz oraz drama. Oczywiście, to oznacza że ludność wiejska warmińsko – mazurskiego niekiedy urządza rytualne orgie i nie widzę w tym niczego osobliwego. Zdarza się. Słyszałem niezły dowód anegdotyczny na potwierdzenie takiej tezy, tylko rzecz działa się w latach siedemdziesiątych, o sto kilkanaście kilometrów na pn – wsch a świadkiem było dziecko, więc dowód taki sobie.
Mnie osobiście najbardziej podoba się scena, gdy malarz Porwasz melduje się w olsztyńskim Novotelu i tłumaczy recepcjonistce, że lekarz zalecił mu wąchanie spalin. Przez osiem lat mieszkałem w pobliżu i do dziś ilekroć jestem w Olsztynie, na widok tego betonowego pudełka z widokiem na wylotówkę oraz tory uśmiecham się ciepło. Rozumiem odczucia tej sympatycznej skądinąd postaci literackiej.
hej, a ten cały józek to w ogóle skończył jakąś budę? gdzieś pracuje? kim on w ogóle jest? wiecie coś? ma może dzieci? skoro tak się na wszystkim zna to chyba nie siedzi w domu całe dnie?
Cześć, dla tych co chcą się pośmiać z Miszcza Żelka Haribo, polecam
http://www.youtube.com/watch?v=eSTX9umXm1U&feature=related
a szczególnie drugą część :-))
Zapraszam do dyskusji z Biosłone – ewangelizują tutaj: http://www.skierniewickie.pl/wiadomosci/ciekawostki/Mikstura_Oczyszczajaca_odpowiedz_na_niekorzystne_zmiany_we_wspolczesnym_srodowisku,252.html#com
Sonix :
Już się odbyła, niejedna.
Z tego, co się orientuję, Józef chyba ma dzieci, co mnie przeraża – wolałabym mieć dżumę, niż ojca, który jest tak zakompleksionym, pełnym jadu i do tego zdziecinniałym typem. I wygląda na to, że faktycznie siedzi w domu całe dnie. A konkretnie siedzi przed kompem i śledzi poczynania wrogiego bloga, żeby zamieszczać u siebie bieżące komentarze ku uciesze legionów swoich wiernych.
Chłopaki, bardzo Wam dziękuję za tę dyskusję. Liczę, że po wygooglowaniu "Biosłone" link do blogu Barta będzie się wyświetlał na pierwszej stronie.
No więc mnie zastanawia poziom agresji zarówno zwolenników, jak i przeciwników Słoneckiego. Strasznie dużo zamieszania wokół Pana Józefa.
A tu oto zabłysła jasna gwiazdka na niebie. Jeden producent Magicznej Brei uziemiony.
naima_on_line :
W sensie, że niech mu uziemienie lekkim będzie?
naima_on_line :
Dobre wiadomości są dobre. W komentarzach niezły kontent, jeden uberbuc:
i jeden spamujący altmedowiec: http://forum.gazeta.pl/forum/f,98060,FLAVON.html z ciekawymi linkami: http://www.biosila.pl/content/view/35/287/
Przypadkiem tu trafiłem przez Google. Ludzie, czy nie żal Wam witalności na sączenie jadu ?
Przecież lepiej w tym czasie zrobić coś pożytecznego dla siebie czy innych.
A tu jedynie krytyka i złość, w sumie bez większych podstaw.
Do jednego wora wrzucacie oszustów i tych, którzy naprawdę są pomocni innym ludziom w ich przygodach z chorobami.
Co z Wami jest nie tak ?
Skąd tyle zawiści ?
Mam propozycję : jeśli ten czy inny wg was robi coś źle – do sądu go.
Macie jaja na to czy nie?
Pewnie nie.
A może to blog sponsorowany przez farmację ?
Osobiście stosuję kilka zdroworozsądkowych zasad żywienia, nie choruję od tej pory, mimo iż chorowałem przez wiele lat, lekarze mi niestety nie pomogli – pomogłem sobie sam. Logiką i odstawieniem chemicznego żarcia przede wszystkim.
Polecam trochę ochłonąć.
Tak po stronie medycyny akademickiej jak i alternatywnej – są idioci i ludzie , którzy robią coś dobrego.
Tak jest ze wszystkim.
Więc może tępcie tych, którzy naprawdę szkodzą. Po obu stronach barykady.
Jakoś nie widzę tu postów krytykujących nadużywanie w PL antybiotyków ?
Dlaczego ?
Przykładów mam dziesiątki.
Trochę równowagi moi drodzy, mniej zawiści, więcej sympatii dla drugiego człowieka.
To i wrzodów się nie nabawicie :)
przypadkowy przechodzień :
Rola przypadku w życiu przypadkowych przechodniów. Kto wie, może po drodze trafili również na Mistrza Słoneckiego!
przypadkowy przechodzień :
Czy nie żal Ci czasu na nienawiść do języka polskiego?
przypadkowy przechodzień :
No kiedy podstawy ku temu są, dowiesz się jakie, kiedy przymkniesz trochę swój umysł, by wiatr biosłonych prawd nie wywiewał ci resztek myśli.
przypadkowy przechodzień :
Wskaż gdzie.
przypadkowy przechodzień :
Ach, oprócz tego, że jesteś praktykiem zdrowego żywienia jesteś także specjalistą od prawa!
przypadkowy przechodzień :
Oczywiście, wszyscy tutaj co miesiąc dostajemy okrągłe sumki!
przypadkowy przechodzień :
Aha, jak np.
przypadkowy przechodzień :
Na co, w jakim okresie, jakie były objawy, pokaż wyniki badań, czym byłeś leczony, pochwal się, jak bardzo pilnowałeś kuracji i stosowałeś się do zaleceń.
przypadkowy przechodzień :
Znaczy jeśli logika idzie: “od wpierdalania smażonego mięsa na okrągło mam zgagę; odstawię, zgaga przechodzi, to gratuluję”. Jeśli zaś pomogłeś sobie samą logiką, to trochę wątpię.
przypadkowy przechodzień :
Funfact: wszystko jest chemią. Pochwal się jakie związki odstawiłeś.
przypadkowy przechodzień :
No jak na razie jedynym podnieconym jesteś Ty.
przypadkowy przechodzień :
Prawda leży po środku.
przypadkowy przechodzień :
Only not.
przypadkowy przechodzień :
O, to podziel się z nami listą tych, którzy naprawdę szkodzą. Zawsze miło zerknąć.
przypadkowy przechodzień :
Jasne, dlaczego nie zajmujecie się problemem X.
przypadkowy przechodzień :
Pokaż.
przypadkowy przechodzień :
Hm, chętnie przeczytam w holistycznej encyklopedii zdrowia: wyśmiewanie pseudoterapii na blogaskach jest jedną z przyczyn choroby wrzodowej żołądka.
przypadkowy przechodzień :
Od razu tam jadu, nie przesadzaj.
Mnie się nieskromnie wydaje, że demaskowanie oszustów czy pseudonaukowych bzdur jest pożyteczne.
Którzy to ci pomocni? Zaraz ich wyjmę z wora i przeproszę.
Nie będę mówił za innych. Ja mam sporą nadwagę (ale się odchudzam), nie mówię “r”, a jak się napiję, to gadam głośno i w kółko o tym samym. Mroczniejszych tajemnic przypadkowym przechodniom nie zdradzam.
Ale do sądu o co?
Tak, farmacja daje mi grosika za każdym razem, kiedy ktoś oskarży mnie o bycie sponsorowanym przez farmację. Już mi się te grosiki w worze nie mieszczą.
W tę logikę w twoim wykonaniu to nie bardzo wierzę. Gratuluję odstawienia chemicznego żarcia. Co teraz jesz? Energię słoneczną?
Bo to jest blog o medycynie alternatywnej. Oczywiście możesz założyć własnego bloga i pisać tam posty o nadużywaniu antybiotyków.
Nie mam sympatii dla kanciarzy.
przypadkowy przechodzień :
Przypadkiem? Eee tam.