Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
Józef Słonecki :
Moja odpowiedź to sarkazm na konieczność udowodniania wszystkiego. Nie mówię o tekstach naukowych, tylko opisuję rzeczywistość, w której choroby wymagają badań, postawienia diagnozy i zastosowania leków. Należy stąd wnosić, że bez tych badań, diagnoz i leków choroby by nie ustępowały. A skoro tak, to przecież można profilaktycznie poddać się badaniom, pan doktor postawi diagnozę i do zachorowania nie dojdzie. Skoro badanie, diagnoza i leki maja moc leczenia chorób, to taka samą moc muszą mieć w ich zapobieganiu – gdyby zastosować leki przed wystąpieniem objawów chorobowych, to te objawy by nie wystąpiły. Wniosek: przyczyną chorób jest niedobór leków i usług medycznych. Tak myślą pacjenci.
Józef Słonecki :
Jaki sarkazm? Kolejne głupawe wykręty.
Osobnik, podpisujący się “Józef Słonecki”, pisał o 18:21 o nauce i jej “doktrynie”. Widocznie teraz zabiera głos jakiś inny “Józef Słonecki” i o 19:39 zaczyna ściemniać, że wcale nie chodziło o naukę i teksty naukowe. Buhahaha!
Ściśle to samo robi niejaki Józef Słonecki, szarlatan praktykujący w Strzelcach Opolskich. Różnica polega na tym, że jego diagnozy – w przeciwieństwie do nmedycznych – są wyssane z brudnego narządu, a jego leki nie leczą (w każdym razie – dotąd nie przedstawił dowodów, że leczą).
Bo w wielu wypadkach tak jest. Na przykład otwarte złamanie nogi wymaga rozpoznania, nastawienia kości, szycia rany, unieruchomienia, podania surowicy przeciwtężcowej, być może jakiegoś antybiotyku, zmieniania opatrunków.
To znaczy – oczywiście , wyraziłem się nieprecyzyjnie. Nieleczone złamanie otwarte też ustąpi. Wraz ze zgonem.
Tak jest, w wielu wypadkach badania profilaktyczne są najlepszym wyjściem z możliwych.
Tak przy okazji: przestań pan manipulować słowem “badania”, które w języku polskim ma dwa znaczenia. “Badania naukowe” lub “badania rutynowe”.
Tak? Kłamiesz pan.
Brednie.
Brednie.
Brednie.
Pan teraz zmyśla, by za wszelką cenę uniknąć udowodnienia prawdziwości swoich poprzednich wypowiedzi.
Cholera, a ja myślałem, że mamy do czynienia z sympatycznym znachorem z klasą.
No, trudno mi tu znaleźć klasę, ale co tam. To może teraz Wy przedstawcie przyczynę chorób, a ja się pośmieję… No co? Będzie zabawnie.
Józef Słonecki :
Sugerują Naszą Klasę, tam jest poziom w sam razicek.
Ale my nie zajmujemy się dydaktyką medyczną.
Jest dużo podręczników w księgarniach, są książki popularne, są artykuły i bazy danych w sieci.
No i podsumowując: osoba (lub osoby?), podpisująca się “Józef Słonecki” jest oszczercą, niezdolnym by powiedzieć “przepraszam”. EOT
Gammon No.82 :
To widać, nie wiecie, ale do powiedzenia macie najwięcej, i to z klasą, rzekomo. No to pa pacjenci – bezmyślni nabywcy usług i leków medycznych. Śpijcie spokojnie z dziurawymi jelitami, których amerykańscy naukowcy nie udowodnili. W razie czego wszak czuwa nad Wami służbą (tfu!) zdrowia, lekarz rodzinny.
Józef Słonecki :
Człowieku – czy ty potrafisz czytać i odpowiedzieć bez krętactw? Oczekujemy wyjaśnienia bredni, które rozgłaszasz, myląc proces fizjologiczny nierozkładania barwników z soku burakowego (beeturia) z wymyślonymi przez innego idiotę szarlatana dziurawymi jelitami. Nie potrafisz przedstawić spójnej koncepcji swoich pomysłów jednocześnie plując na naukę, medycynę i farmację. Nie odpowiadasz na pytania a wciskasz brednie ze swoich broszurek dla naiwniaków. Negujesz potrzebę testów i badań preferując zafajdane wahadełko i gówniane różdżki, które tylko dzieci uważają za prawdziwe. Wciskasz kłamstwa ludziom naiwnymi cierpiącym, osiągasz szczyty ego swoim Mistrzowaniem a od kilku godzin podajesz sprzeczne, błędne, głupie i naiwne odpowiedzi. Stań przed lustrem i walnij się zdrowo w dłoń, bo w głowę już za późno.
Ojej niech gościu albo da peer-reviewed papiery albo GTFO.
Veln :
Może nerwowo pisze właśnie artykuł i wysyła do publikacji?
Józef Słonecki :
Mistrzu, my – w przeciwieństwie do Mistrza – wiemy, że choroby nie mają wspólnej przyczyny. Są choroby wywoływane przez maciupkie stworzonka, które my – zwolennicy amerykańskich naukowców – nazywamy bakteriami. Są też choroby powodowane przez takie śmiszniutkie kłębuszki DNA lub RNA, co do których amerykańscy naukowcy nie są do końca zgodni, czy są żywymi stworzonkami, czy nie. Żywe czy nie, nazywają się wirusami.
Są choroby genetyczne i wrodzone. Są choroby wywoływane przez niewłaściwy tryb życia, złą dietę, otyłość, nadużywanie alkoholu. 95% chorych na raka płuc to palacze, aktywni i byli. Ale nie ma Matki Wszystkich Chorób, którą w dodatku można wyleczyć mieszanką oleju z Citroseptem. Przynajmniej amerykańscy naukowcy jej jeszcze nie odkryli.
Ja również żegnam Mistrza uprzejmie. Życzę dalszych sukcesów w leczeniu chorób stawów miśkami Haribo. Jeśli mogę coś na pożegnanie cichutko podszepnąć: u-ry-no-te-ra-pia. Moje dziurawe jelita również pozdrawiają Mistrza.
Jeszcze spytam: to jakieś natręctwo z tym pluciem po słowie “służba”? Kolejny raz Mistrz sobie brodę moczy.
jako osoba sikająca na czerwono po spożyciu buraków, przez moment poczułam się trochę jak obmawiana za plecami : ) ale już mi przeszło.
bart :
Odkrywcze, nie powiem… Gdzie można tak gruntowną wiedzę nabyć? Wystarczy pilnie śledzić reklamy, czy trzeba jeszcze przeczytać kilka ulotek? Wiedziałem, że będzie śmiesznie.
bart :
Widzi Pan… Lubi Pan pisać śmieszne, hmm… historyjki o rzeczach, których Pan nie rozumie. Zna Pan to przysłowie: Jeśli głupiec czegoś nie rozumie, uważa to za głupie. Pan – śmieszne. Toteż nie śmieszy Pana, że instytucję zajmującą się wyłącznie chorobami nazywa się… służbą zdrowia. Że ministerstwo zajmujące się wymyślaniem nazw chorób i dystrybucją leków nazywa się ministerstwem zdrowia. To Pan rozumie, więc Pana nie śmieszy, bo to przecież takie oczywiste – standard; skoro tak mówią w telewizji, to tak musi być!
Józef Słonecki :
No bo było i jest śmiesznie, a to wszystko dzięki pewnemu nieodparcie śmiesznemu szarlatanowi z Opolszczyzny.
Widzi pan, trudno jest zrozumieć niezborny logicznie bełkot, który pan emituje. Ale proszę bez obaw – to, że większość pańskich wypowiedzi jest słabo zrozumiała, nie stanowi dowodu, że jest pan zapoznanym geniuszem. Każdy schizofrenik potrafi wypowiadać się równie niezrozumiale, jak pan.
Józef Słonecki :
W szkole, proszę Mistrza.
Lubię pisać śmieszne historyjki o szarlatanach z przerośniętym ego, którzy twierdzą, że nie dość, że znaleźli przyczynę wszystkich chorób, to jeszcze mają na nią lekarstwo stworzone z preparatów nabytych w spożywczaku.
Nie, śmieszy mnie, jak Mistrz się gubi w semantyce.
Mistrz serio wierzy, że praca ministerstwa zdrowia polega na wymyślaniu nazw chorób i dystrybucji leków? No to ja się nie dziwię, że Mistrz woli pić olej zamiast.
bart :
A jaśniej…
Józef Słonecki :
Któregoś słowa Mistrz nie rozumie?
bart :
Nie rozumiem słowa: gubi, więc chciałbym, aby Pan mnie oświecił.
Józef Słonecki :
Czyli pan jednak naprawdę jest analfabetą funkcjonalnym?
Józef Słonecki :
Ach, to akurat łatwe. Otóż sugeruje Mistrz, że głównym zadaniem służby (tfu?) zdrowia jest zajmowanie się chorobami – i sugeruje to Mistrz w taki sposób, jakby podtrzymywanie istnienia chorób było metodą owej służby na pielęgnowanie status quo, oczywiście w połączeniu z ciągnięciem zysków ze sprzedaży bezwartościowych leków. Dlatego Mistrz tyle opowiada o homo patiens czy służbie chorób – według Mistrza medycyna służy Złu, w opozycji do Dobra reprezentowanego przez Mistrza. Mistrz, tak jak wielu altmedowych kretynów, uważa zapewne, że współczesna medycyna leczy objawy zamiast przyczyn, za to Droga Mistrza Józefa leczy praprzyczynę za pomocą oleju i soku z grejpfruta. To tyle, jeśli chodzi o gubienie się w semantyce.
Jeśli Mistrz pozwoli, oddalę się teraz od komputera – moje odpowiedzi mogą być rzadsze, krótsze i bardziej obraźliwe.
bart :
Takiego wyjaśnienia Pan użył jako wyjaśnienie o pochodzenie tej dogłębnej wiedzy, którą mnie Pan tak.. nie zdziwił. A czy tam, w tej szkole, nauczono Pana, że Pasteur, autor teorii zarazka jako sprawcy chorób, na łożu śmierci wypowiedział te oto znamienne słowa: Bernard miał rację. Zarazek jest niczym, środowisko jest wszystkim.”
Józef Słonecki :
Szanowny panie. Z pana wypowiedzi wynika, że pan zna tylko dwa źrodła wiedzy: (1) telewizję i (2) własny narząd, z którego wysysa pan swoje brednie. My znamy jeszcze kilka innych źródeł, które uważamy za bardziej wiarygodne od pańskich.
Niemniej zapytam:
(1) czy historyjkę o Pasteurze zaczerpnął z telewizji, czy z narządu do wysysania?
(2) nawet, jeśli historyjka ta jest prawdziwa – co z niej wynika? Że należy zaniechać szczepień pogryzionych przez wściekłe psy? Jeśli proponuje pan takie rozwiązanie, to jest pan czymś gorszym, niż tylko szarlatanem i oszczercą. A jeśli nic z niej nie wynika, to proszę zamilknąć.
bart :
I zapewne takie będą. Typowe dla osób, którym rujnuje się opinię błazna – argumentami. bart :
Jeśli należę do alternatywnych kretynów, czego nie wykluczam, to nie jako jeden z wielu. Pan mnie chce utożsamić z homeopatami i innymi cudakami stanowiącymi, według Pana mniemania, alternatywę dla medycyny konwencjonalnej – altmedowych. Otóż gubi się Pan w semantyce, bowiem alternatywa to coś innego, niż się Panu wydaje. Uświadomię Pana: alternatywa to konieczność wyboru między dwiema wzajemnie wykluczającymi się możliwościami. Rozumie Pan? – wykluczającymi się możliwościami. Leczenie antybiotykami a leczenie kulkami to to samo – leczenie. Alternatywą dla medycyny nie jest jakaś inna porąbana medycyna, tylko zdrowie. A więc ja się tym zajmuję – zdrowiem jako alternatywą dla chorób, bowiem człowiek zdrowy nie potrzebuje żadnej medycyny, chyba że medycyny ratunkowej, gdy spadnie z drabiny i złamie nogę. Pan zapewne powie, że to też choroba – złamanie nogi, a przyczyną jest… drabina.
Gammon No.82 :
Chodzi tutaj o szczepienia profilaktyczne?
Józef Słonecki :
Lol, z legend o nawróceniach na łożu śmierci nabijał się już Dostojewski :)
Józef Słonecki :
Hmm, to raczej nie alternatywa (OR, ‘a lub b’ ), ale alternatywa wykluczająca (XOR, ‘a albo b’). Mistrzu.
Józef Słonecki :
To dziwne, bo na matematyce coś innego mówili. Ale matematyka to pewnie część medycyny.
Józef Słonecki :
(1) Skoro “zarazek jest niczym”, to nie byłoby różnicy między profilaktyką i nieprofilaktyką, bo choroby zakaźne by nie istniały. Czy pan cierpi na deficyt intelektualny?
(2) Szczepienia przeciwko wściekliźnie mają charakter profilaktyczny, proszę sobie wyobrazić.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wścieklizna#Leczenie
Józef Słonecki :
Szarlatani i oszczercy nie zasługują na nic więcej. A co do opinii błazna – radzę spojrzeć w lustro.
grzesie2k :
Daraz usłyszysz, że dałeś się okłamać pseudomatematyce wymyślonej przez zbrodniarzy z WHO, Ministerstwa Zdrowia i koń cernów farmaceutycznych. Albo, że to jest logika z telewizji, a pan rzekomy J.S. posługuje się prawdziwą logiką (tj. własną). Chłe chłe.
Józef Słonecki :
Nie, nie powiedział. To powielany nieustannie przez przeciwników “teorii zarazków” mit nie ma żadnego potwierdzenia w materiałach biograficznych. Zresztą, nawet gdyby miał, to nie miałoby to żadnego znaczenia. To tylko słowa, w dodatku wypowiedziane rzekomo na łożu śmierci, które może sprzyjać szczerości, ale nie ma magicznej zdolności do unieważniania dorobku życia. Sprawdzić, czy nie katolicyzm.
Tymczasem, w innym zakątku internetsów:
http://ponowoczesny.salon24.pl/146802,dlaczego-dzieci-bija-dzieci-i-co-do-tego-ma-walka-klas#comment_2047405
At first Quasi się trochę ogarnia:
Quasi :
But then:
Quasi :
Veln :
Generować ludzi można, ale eugeniczny terror jest niewykonalny. Co w takim razie z depopulacją? Co think tank sądzi na ten temat?
r.dog :
Sorasy, ale nie ma tak, że OR to “a lub b”, a XOR to “a albo b”.
AJ :
ojeja no, nie wpisalem jednego “albo”. powinno byc “XOR to >>albo a albo b<<". trochę to sztuczne rozróżnienie, ale tak naprawdę można narysować diagram Venna i będzie wiadomo o co chodzi.
chciałem tylko zwrócić uwagę MC Biosłonego, że wszedł na grząski grunt i może wpaść na lurkujących w zaroślach matematyków.
Cholera, to wszystkie słowniki się mylą! http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2439763
Józef Słonecki :
Po pierwsze – nie “wszystkie słowniki”, tylko jeden słownik.
Po drugie – nie nasza wina, że autorzy słowników mają problemy z logiką.
r.dog :
On jest Mistrzem. On się nie boi matematyków. On się nie boi nikogo i niczego. Nawet obciachu.
Józef Słonecki :
Ejże, Mistrzu, tam są dwie definicje. Mistrz widzi?
r.dog :
Lurkujący w zaroślach matematycy mówią, że potoczne, a nawet słownikowe znaczenie pojęć takich jak ‘alternatywa, ‘lub’, ‘albo’ jest nieprecyzyjne, a jak ktoś chce precyzji, niech używa notacji rachunku zdań.
Wpadłem tu z ciekawości, po co ci popaprańcy zakładają te swoje blogi. Czy to jakaś modna kuracja? No, niech się Pan przyzna, na co Pan cierpi. Przerost ego w konfrontacji z brutalną rzeczywistością? Ma Pan problem z określeniem płci? No, facetem z jajami to Pana nazwać nie mogę po tym, jak nabija się Pan z matek dzieci autystycznych.
bart :
Jakie to proste – żaden lekarz nie zdiagnozował, wiec problemu nie ma. Błaznem też z Pana żaden, choć sili się Pan na błazenadę, ale gubi w semantyce – pajacowanie nie jest atrybutem błazna, tylko pajaca. Błazen wykazałby się inteligencją.
bart :
Skoro mołojcy z Forum Fondy potraktowali Pana tak kurtuazyjnie, i poprzestali na tym, to i ja poprzestanę na tej powierzchownej wiwisekcji anonimowego blagiera, który najwięcej do powiedzenia ma o rzeczach, o których nie ma nic do powiedzenia, prócz powielania propagandowej papki.
Życzę Panu w Nowym Roku więcej wiedzy, a mniej propagandy.
asmoeth :
Owszem. A nawet rozumiem znaczenie obydwu, żeby uprzedzić pytanie.
Gammon No.82 :
Mało tego – nie nasza wina, że autorzy słowników nie piszą, co słowa znaczą, tylko co chcieliby, żeby znaczyły.
AJ :
Coś takiego! Wszyscy są durni, tylko ci tutaj nie. Jak to się nazywa w medycynie?
Jeśli nie wicie, to podpowiem: to są typowe objawi mikropsji: http://www.biomedical.pl/slownik-medyczny/mikropsje-451.html
Józef Słonecki :
O ku…, resistance is futile.
Może ja spróbuję szczęścia, choć wiary nie mam w sukces.
Wielce Czcigodny Panie JS. Zwykle racjonalne działanie w obrębie własnej higieny i zdrowia polega na tym, żeby leczyć się wtedy, kiedy ma się zdiagnozowany problem. Racjonalne jest dowiedzenie się, CO człowiekowi jest, a potem ewentualne ingerowanie jakimiś środkami. Czy do tego miejsca się zgadzamy?
Jeśli tak, to dalej.
Diagnozę racjonalnie jest stawiać:
a) na podstawie wiedzy medycznej, publikacji medycznych, analiz porównawczych, statystyki etc wykorzystywanych przez przeszkolonego specjalistę
b) na podstawie rzutu kostką dziewięciościenną
c) na podstawie proroczego snu własnej ciotki
d) na podstawie: a bo jeden facet w Gwadelupie miał podobno wujka, co mu było dokładnie to samo – musi co mam rozwiązanie
Jeśli tu też się zgodzimy co do punktu a, to przypuszczam, że możemy przejść dalej.
Mając wiarygodną diagnozę z sensownego źródła, możemy leczyć:
a) czymś, co zostało gruntownie przebadane, że działa w kierunku naprawy konkretnego problemu i w dodatku nie rujnuje wszystkiego innego (a jeśli rujnuje bądź może mieć skutki uboczne, to łatwo namierzyć producenta, wstrzymać sprzedaż trefnego środka, oznaczyć go i wycofać z rynku a w ostateczności od producenta uzyskać konkretne odszkodowania)
b) kryształami, wahadełkami, aurami i kadzidełkiem – nie zaszkodzą i są taaak naturalne
c) czymś, co podobno żarł wujek tego faceta z Gwadelupy
d) spytam sąsiada, jest rolnikiem, na pewno coś wymyślimy
Czy już łapiemy platformę porozumienia?
Jeśli nie, to wycofuję działa i nawet się nie zdziwię, że Mistrz JS uważa za stosowne i sensowne leczenie rzeczy niezdiagnozowanych przez nikogo produktami wyjętymi spod szafy. Ale domagam się przyznania, że jest to działalność, która poza wątłym kręgiem ludzi niezwiązanych z logiką, racjonalnością i zdrowym rozsądkiem nie będzie cieszyć się zrozumieniem, poparciem ani akceptacją.
Czy teraz nie ma niedomówień między nami?
Veln :
Używa LUSTRA!
Józef Słonecki :
No nie, bez przesady, jeden dureń tu jest. Podpisuje się “Józef Słonecki”.
Odgrażałem się od dłuższego czasu. Ale skoro dyskusja z tym osobnikiem jest niemożliwa, przyszedł czas na inwektywy.
naima :
On nie zrozumie :-(
Albo zrozumie – ale będzie strugał głupa.
Mam wrażenie, że to nie jest Józef Słonecki ze Strzelec Opolskich. To jest jakiś troll pancerny udający Józefa Słoneckiego.
naima :
Nie! I w tym problem. Żeby się leczyć, trzeba wprzódy zachorować. Czy do tego miejsca się zgadzamy? Jeśli tak, to jak to zrobić? Czekać na chorobę? Tak robią pacjenci, ale można także inaczej – alternatywnie. A co jest alternatywa dla chorób, jeśli nie zdrowie? A czemu nie postawić na zdrowie, zamiast na tzw. zdobycze medycyny. Ale tutaj potrzebna jest wiedza, której nie należy mylić z propagandą medyczną, bo zadaniem propagandy jest indoktrynacja, a nie przekazywanie wiedzy. Czy do tego miejsca się zgadzamy? Jeśli nie to nie, ale jeśli tak… to uzgodnijmy, co nam daje wiedza.
Dzięki wiedzy jesteśmy skuteczni w działaniu. http://pl.wikipedia.org/wiki/Wiedza
Jeśli ta teza jest coś warta, to co jest warta pseudowiedza każąca pacjentom czekać na chorobę, a potem zdać się na diagnozę, która jest w istocie niczym innym, jak przypisaniem pacjenta do jednej z czterystu jednostek chorobowych, i zastosowanie magicznych pigułek, które niczego nie leczą, tylko blokują objawy chorobowe, a przy okazji coś tam uszkadzają – a to wątrobę, a to nerki, a to wzrok albo słuch. To nazywacie wiedzą?
Mnie chodzi wiedzę, dzięki której jesteśmy skuteczni w działaniu, a nie w biernym oczekiwaniu. Mnie chodzi o wiedzę o zdrowiu, bowiem dzięki niej możemy być skuteczni w zapobieganiu chorobom. Czy do tego miejsca się zgadzamy? Jeśli tak to dobrze, a jeśli nie, to nie. Ale mam nadzieję, że zasiałem w Was ziarnko zaciekawienia wiedzą o tym, czym się zajmuję – o zdrowiu będącym alternatywą dla chorób.
Ergo: mnie nie interesuje medycyna taka czy siaka. Wszystko to takie samo dziadostwo. Mnie interesuje przekazywanie wiedzy o zdrowiu. Wiem, że to trudno pojąć, ale przynajmniej spróbujcie. Co macie do stracenia?
Gammon No.82 :
Jestem zaprawiony w boju, więc też tak potrafię. Ale póki co mam dość argumentów, w przeciwieństwie do adwersarza.
Ten gość jest lepszy od Ekspierda.
Józef Słonecki :
Haha, coś czuję, że Mistrz ma także swoją shitspeakową definicję “pacjenta”.
Veln :
Owszem, już ją zapodawałem: http://www.bioslone.pl/slownik/pacjent
Ostatnia próba na przylądku Horn.
Józef Słonecki :
A co trzeba zdaniem Wielce Dostojnego Medyka Wiedzącego, Pana JS leczyć u ludzi zdrowych? Tak profilaktycznie lać w nich COŚ, co BYĆ MOŻE ma wpływ na COŚ INNEGO (ale nie wiadomo, bo nikt tego nie sprawdzał, nie porównywał, nie analizował)?
Może z tej strony się uda:
jeśli przyjąć roboczo, że zdrowie to brak choroby, to żeby zapobiegać chorobie, trzeba w rozumieniu Mistrza JS brać jakieś uzdrowicielskie preparaty, si? (Na potrzeby tego akapitu pozwolę sobie odpuścić dociekanie, czy te preparaty cokolwiek robią, czy tylko są). I naprawdę Mistrz JS uważa, że na wszystkie choroby świata jest tylko jeden środek profilaktyczny? Jeden? Słownie JEDEN? Ten sam na katar, reumatyzm, raka, pryszcze, gruźlicę, jaskrę i sraczkę? Czy może zdrowego człowieka chciałby Mistrz bez diagnozy faszerować setką preparatów profilaktycznych, uważając to zarazem za działanie oparte na głębokiej wiedzy i rozsądku.
Czy może Mistrz JS poszedł jeszcze dalej, i uważa, że zdrowemu człowiekowi wystarcza sama wiedza o zdrowiu (dość enigmatyczny termin, ale ja tylko cytuję Mistrza!), żeby ustrzec go dożywotnio od sraczki, kokluszu, wągrów, ślepoty i garba? Really?
naima :
Zapomniałaś o fazie 0: upewnić się, CZY jest jakikolwiek problem.
Wbrew pozorom to bywa bardzo trudne.
Józef Słonecki :
Ja się nie zgadzam, ja! Którym albowiem konkretnie chorobom mamy zapobiegać?
Bo wiesz, ogólna profilaktyka zdrowotna (nie pić, nie palić, nie jeść, kłaść się spać wtedy, gdy świat staje najciekawszy etc.) trochę pomaga w zachowaniu zdrowia, ale chorób i ich przycyzn jest klika(naście) tysięcy.
Jak mam aktywnie starać się zapobiegać każdej z nich, to już wolę od razu nożem po gardziołku i siekierą w plecy. A w pacaneum zapobiegające skutecznie większości możliwych chorób to ja zwyczajnie nie wierzę…
naima :
Tak, właśnie o tym mówię. Człowiek nie jest jakimś niewydarzonym bublem ewolucji, który nie przetrwałby bez lekarza rodzinnego. Posiada coś takiego dziwnego, jak system immunologiczny, co się tłumaczy – wolny od chorób. Wyposażyła nas weń natura i to jest ten jeden jedyny środek profilaktyczny, dostępny każdemu.
naima :
Wciąż się nie rozumiemy. Ja nie zajmuję się tymi idiotami faszerującymi się jakimiś preparatami profilaktycznie. To idioci wyzuci ze zdrowego rozsądku, a także wiedzy.
janekr :
Zaraz. Czy my dyskutujemy o wierze, czy o wiedzy?
Józef Słonecki :
I ten układ immunologiczny jak mianowicie Mistrz podaje ludziom? Bo skoro mają go wszyscy, i wszyscy chorują raz na czas, to widocznie:
a) albo układ jest niekiedy zawodny
b) jest jakiś lepszy, skuteczniejszy układ immunologiczny, który posiada wąskie grono wtajemniczonych
Jeśli Mistrz JS serio-serio odpowie, że b, to ja poproszę o przykład takiego Nowego, Lepszego Układu. Wraz ze sposobem aplikacji. Może być za zaliczeniem pocztowym.
Bartu ja wiem, że nie lubisz jak ktoś coś o socjaldarwinizmie, ale tu brakuje chyba innego podsumowania.
Józef Słonecki :
Moim zdaniem nie jest pan zaprawiony. Jest pan całkowicie trzeźwy, tylko zwyczajnie ograniczony.
naima :
Odpowiem, że a – układ jest niekiedy zawodny, jak to Pani zgrabnie określiła ułatwiając przejście do dalszej kwestii: Czemu układ odpornościowy jest niekiedy zawodny? Jaka jest tego przyczyna? To jest istota sprawy, bo jeśli tę przyczynę poznamy, nabędziemy wiedzę, którą będziemy mogli wykorzystać w działaniu. Czy do tego miejsca się zgadzamy?
Gammon No.82 :
Zgrabna manipulacja. A może by tak pójść dalej i coś dopisać? To lepsze od argumentów, zgłasza gdy z nimi mizernie. Co będzie następnym razem. Może jakiś epitet?
Panie Słonecki, co ze szparagami (jakie są wyniki testu szparagowego? czy to oznacza że wszyscy ludzie mają nieszczelne jelita?)? Oraz chciałbym zobaczyć potwierdzone przypadki wyleczeń owrzodzeń (bo chyba o tym tylko można mówić w kontekście jelita? nie o perforacji?) za pomocą Pańskiego preparatu.
Józef Słonecki :
Jedna przyczyna osłabienia układu odpornościowego?
I jak się tę jedną przyczynę osłabienia usunie, to do człowieka będzie można strzelać i nic?
Można go będzie kąpać w eboli, a on tylko się przeciągnie?
Tak really-really? To TAKIE PROSTE?
(Czy jest na sali January? Przydałby się jakiś tl;dr o infekcjach, reakcjach immunologicznych i dlaczego układ immuno nie ogarnia wszystkiego z czym się styka – w wykonaniu fachowym, a nie moim. Poza tym od jakichś trzech repostów czuję przemożną potrzebę zaprawienia się czymś. Nie wiem, czy coś poniżej pół litra da radę.)
naima :
Nie. Wtedy nie będzie pacjentem zdanym na diagnozy i leczenie, tylko człowiekiem cieszącym się zdrowiem. To za mało?
Józef Słonecki :
Aha. Ale ponieważ jak Pan sam zauważa, nie będzie to oznaczało wcale odporności na chorobotwórcze zarazki, wirusy etc szkodliwe czynniki, Pana powyższe sformułowanie można uprościć: po zaaplikowaniu Pańskiego ulepszacza układu immunologicznego człowiek będzie zdrowy póki nie zachoruje.
Myślę, że z tą tezą cały ttdkn się bezkolizyjnie zgodzi i wszyscy możemy się rozejść do picia wódki.
Józef Słonecki :
Czy Mistrz sugeruje, że człowiek jest zdrowy do momentu zachorowania? Że nie istnieją procesy, które powodują choroby ale same w sobie jeszcze nie są chorobą?
Józef Słonecki :
To my czekamy od ponad doby na pana argumenty. Bo to pan ma udowodnić, że pańskie praktyki mają jakiś sens, a nie my mamy udowdnić, że go nie mają. A poza niezbornym bełkotem i – niezwiązanymi z tematem – wklejkami z internetu, na razie nie napisał pan nic sensownego. O przepraszam, tu i ówdzie, gdzie wypowiedź miała cień sensu, okazywała się nieprawdziwa.
Kiedy przedstawi pan dowody, możemy je poddać krytyce. Na razie widzimy tylko gadkę szmatkę “tak jest, bo ja, J.S. tak mówię, a zresztą to wszystko jest proste, wręcz oczywiste“.
Otóż nie jest. Dla schizofrenika też wydaje się proste i oczywiste, że z gniazdka elektrycznego dobiega głos, i że jest to głos Ducha Świętego. Jak dotąd pana nawijka jest z tej samej kategorii. Być może da się na to nabierać kolejkowiczów w sklepie mięsnym w Strzelcach Opolskich.
eli.wurman :
No tak. Istnieją procesy niejako usposabiające nas do zachorowania. Prawdą jest też, że zdrowy organizm nie choruje. Ba, zdrowa komórka nie choruje. Toteż jeśli nasze ciało składa się z komórek zdrowych, a każda z nich jest odporna na zarazki, to nie chorujemy. Zdrowie to odporność na czynniki chorobotwórcze. Zanim doczekamy się objawów chorobowych (mówię tutaj o pacjentach), mamy za sobą długi proces chorobowy toczący się bezobjawowo. To jest długi czas, który można wykorzystać we własnym interesie, albo stracić na rzecz medycyny. Hipokrates, zwany ojcem medycyny, określił to tak:
“Mądry człowiek powinien wiedzieć, że zdrowie jest jego najcenniejszą własnością, i powinien się uczyć, jak sam może leczyć swoje choroby.”
A czy będziemy mądrzy, czy też mądrzy po szkodzie…
Gammon No.82 :
Może to? http://www.bioslone.pl/forum/index.php?topic=3609.0
Józef Słonecki :
Nie, proszę pana. My prosimy o dowody. Zaczynam się obawiać, że pan nie rozumie tego słowa.
Ja też mogę napisać (nawet zgodnie z prawdą), że od kiedy piję yerba mate, czuję się świetnie i nie mam kataru. I nie będzie to dowód na nic. Absolutnie na nic.
Chirurdzy wojskowi w XVI wieku przed założeniem opatrunków polewali rany postrzałowe wrzącym olejem jadalnym (bez citroseptu i bez aloesu, hehe). Ogromna większość pacjentów umierała z powodu wstrząsu po poparzeniach, ale część przeżywała, i z pewnością wyrażali chirurgowi wdzięczność. Jeśli to dla pana stanowi dowód, że praktyka polewania rannych wrzącym olejem była dobra i należy ją przywrócić, to chyba nie mamy o czym rozmawiać.
Gammon No.82 :
To przykry wniosek.
No to pogody ducha w Nowym Roku. Niech Was w swojej opiece ma opieka medyczna.
Józef Słonecki :
Prawdą jest też, że każdy kawaler jest nieżonaty.
Oraz prawdą jest, że jeśli Jasio siedzi na prawo od Stasia, to Stasio siedzi na lewo od Jasia.
Tylko, że wszystkie prawdy tego rodzaju to brandzlowanie słów, i nie mają w sobie nic odkrywczego.
Józef Słonecki :
Ależ wzajemnie i z całego serca. Tylko życzę przy okazji, żeby pan zmienił branżę. Jest przecież tyle uczciwych zawodów…
Jak będzie potrzebna, to nie omieszkamy się zgłosić.
Józef Słonecki :
O, więc mistrz mógłby wskazać przykład takiego ciała, które składa się tylko z komórek zdrowych, odpornych na zarazki?
Józef Słonecki :
Otóż problem cały czas polega na tym, że to zdrowe komórki chorują. Np. dlatego, że organizm nie posiada odpowiednich przeciwciał.
Józef Słonecki :
Co więcej, cały czas mamy w sobie procesy chorobowe toczące się bezobjawowo które nigdy nie staną się w pełni dojrzałą chorobą. Jak rozumiem mistrz nigdy nie słyszał o mechanizmie apoptozy?
Józef Słonecki :
Ktoś kto wrzuca takiego linka jest albo trollem albo nie widzi co tam jest napisane: oto historie ludzi, którzy twierdzą, że cierpią na masę różnych dziwnych przypadłości. I że te kuracje im słabo pomagają.
Życzę pokory.
“W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.”
W jaki sposób zatem czerwone barwniki dostały się do moczu?
Tomasz_U :
A co świadczy przeciw wchłanianiu ich w jelicie?
Alergena/lektyny? ;>
Słucham?
Ma Pan dowód na to, że alergeny, lektyny dostają się do organizmu poprzez szczelne (bez nadżerek) jelita?
Tomasz_U :
A dlaczego miałbym mieć dowód na coś, czego nie twierdzę? Pytałeś o barwniki z soku buraczkowego. Otóż z tego co wiem, według obecnego stanu wiedzy są one wchłaniane normalną drogą w jelitach i wydalane z moczem. Jeśli ty lub twój Mistrz macie dowód na to, że jest inaczej (a to na was spoczywa ciężar dowodu), chętnie go przeczytam.
Tomasz_U :
E, a jak przenosi się zapach ze szparagów do moczu (i dlaczego nikt mi na to pytanie nie chce odpowiedzieć)?
Mistrz – jako człowiek który wie (przecież wymyślił metodę leczenia nadżerek) – ma szczelne jelita. Więc dlaczego jego mocz też śmierdzi?
Jakby tu odpowiedzieć…może tak: po to jest mocz, aby śmierdział.
:
E, nie bardzo. Dlaczego po zjedzeniu szparagów śmierdzi szparagami? Czy to też przez nieszczelność jelita?
:
Czy to szatańska pycha nakazała ci, anonimie, wnikać w skryte zamysły Boga Wszechmogącego i orzekać, po co jest mocz?
W pysze swojej dodam, że podobny cel przyświeca kupie.
:
Zaiste, kupa śmierdzi świadomie i celowo.
Błe.
bart :
Nie, to na Pana ciąży obowiązek podać rzetelne źródło że jest inaczej. Pan coś zacytował z wikipedii nie konfrontując tego chociażby z:
http://www.czytelniamedyczna.pl/postepy_fitoterapii-222
gdzie mówi się wyraźnie, że:
“o niedawna sądzono, że wydalanie czerwonego moczu po spożyciu buraka czerwonego, czyli bituria, cechująca 10-14% populacji, to objaw stanu chorobowego wywołanego składnikami buraka lub następstwo defektu genetycznego. Obecnie określa się ją idiosynkratyczną reakcją organizmu, zależną tylko i wyłącznie od jego indywidualnych cech fizjologicznych (37).”
Aha, i nie jest to mój Mistrz. Proszę o rzetelny dowód jak Pan to pisze “obecnego stanu wiedzy” i nie z wikipedii ;>
Czy obecny stan wiedzy przewiduje przyszły stan wiedzy i czy w związku z tym wiedza różniąca się od obecnie przyjętej może zostać w przyszłości przywrócona do łaski, czy raczej musi pozostać zniszczona tak aby publika nigdy nie domyśliła się że raz wiedza aktualna za chwilę jest już nie aktualną.
A człowiek wciąż pozostaje ten sam. I jak to jest możliwe. TO chyba wszystkiemu winny ten Bóg, no i chrześcijaństwo.
@ :
Brawo, skontrowałeś mnie cytatem potwierdzającym, że czerwony mocz po buraczkach to efekt jeśli nie normalnej, to przynajmniej kompletnie niegroźnej cechy organizmu.
Ale że jest inaczej od twojej i Mistrza wyciągniętej z nosa hipotezy o nadżerkach? Przykro mi, to na was ciąży obowiązek udowodnienia, że ta fantastyczna i niewiarygodna historia jest prawdziwa. Ja co najwyżej mogę podać ci kilka linków sugerujących, dlaczego barwniki nie przez wszystkich są trawione. Nie udało mi się odnaleźć żadnego naukowego źródła, które twierdziłoby, że barszcz przecieka przez dziurawe jelita do… Gdzie on właściwie według was przecieka?
Weź się tak nie kryguj.
Widzę w referralach, że Biosłoni się ożywili. Może trafiła na rynek jakaś zanieczyszczona rtęcią partia Citroseptu?
Czyli co, odwracamy kota ogonem? Nie potrafimy udowodnić swoich racji? ;>
Jeszcze raz proszę o potwierdzenie rzetelnej wiedzy o tym, o czym pan pisze, bo na razie jest to bełkot bez potwierdzenia.
greataleks :
Ale do czego zmierzasz?
Czyżby do twierdzenia “każda wiedza jest jednakowo dobra, bo kto wie, czy w przyszłości nie okaże się prawdziwa”? E tam.
A co do publiki – w dzisiejszych czasach publika ma, po raz pierwszy w dziejach, możliwość sceptycznego podejścia do wszelkiej serwowanej wiedzy i sprawdzenia tego, co publice serwuje rodzina, szkoła i media. Niestety, część publiki woli wierzyć w każde słowo z “Wróżki”, “Nieznanego świata”, z forów o piciu koktajlu szczynowo-naftowego i o smugach kondensacyjnych, któymi kosmici zatruwają świat.
:
Synek spadaj na Onet. Na te prostsze fora.
:
To dlaczego kupa nie śmierdzi szparagami?
:
Weź zrób coś dla zdrowia – wybierz się z tym swoim dziurawym jelitem do lekarza; nieleczone a dziurawe skończy się zapaleniem otrzewnej. No chyba że nie jest dziurawe.
Gammon No.82 :
Oho, Gamoń się odezwał :)
Dziękuję za “merytoryczną” dyskusję – bełkotajcie dalej.
bart :
Bart, jeśli osoba podpisująca się “Józef Słonecki” i Józef Słonecki to ten sam człowiek, odpowiedź jest prosta. On uważa – ściśle zgodnie z nauką – że betanina przecieka ze światła jelita do naczyń włosowatych, gdzie następnie sobie krąży w płynach ustrojowych, odfiltrowują ją nery, no i siku-sik. Rzecz w tym, że on uważa, że takie coś jest objawem patologicznym i może następować wyłącznie u osób, których jelita są “dziurawe”. Z tym, że “Józef Słonecki II”, czyli tutejszy ex-bywalec, sprostował, że nie chodzi o takie prawdziwe dziury na durch przez trzy warstwy tkanki. Jego zdaniem “nadżerki śluzówki” powodują, że gołe (nieosłonięte inną tkanką) naczynia wchłaniają barwnik, który u innych osób nie jest wchłaniany.
To nie są standardowe brednie mistyczne ani spekulacje o nieznanych prawach natury (“pamięć wody”). To jest zupełnie normalna hipoteza naukowa, tylko że J.S. (1) przedstawia ją jako “oczywistą” prawdę, (2) nie zamierza jej poddawać żadnej weryfikacji doświadczalnej (bo mu BigPharma przecież nie pozwoli).
eli.wurman :
No bo śmierdzi nimi mocz. Dla kupy już nie starczyło aromatu.
eli.wurman :
Już znam odpowiedź: bo celem szczyny jest śmierdzenie szparagami, a celem kupy jest śmierdzenie kupą.
Wyjaśnienia teleologiczne są takie cudownie wszechwyjaśniające. Dlatego stanowią ulubiony pokarm łosi.
:
W którym dniu stworzenia Twój Bóg rozdawał aromaty?