Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
eli.wurman :
Po pierwsze czytam, ale nie mam w RSS-ie wiec może coś przegapiłem. Po drugie, daj więc przynajmniej namiar, bo gugiel nic nie znajduje.
@ login99195:
Proszębardzo.
Adam Gliniany :
Warto jednak podkreślać, że jest tylko w sensie linuksiarskim – bo ktoś naiwny może naprawdę chcieć próbować pracować w ten sposób.
login99195 :
Linuksiarstwo to ideologia, z którą Mozilla i Firefox mają dużo wspólnego, przecież biznesowe fiasko Netscape nawet przedstawiane jest jako sztandarowy sukces tej ideologii (prezes Netscape wszak podjął wiadomą decyzję pod wpływem lektury jednego z kluczowych dokumentów linuksiarskiego ideolo, “Katedry i bazaru”.
eli.wurman :
Chyba jednak nie, bo nie znam linuksiarskiego sensu, jakoże właściwie nie miałem z nim kontaktu.
Co to znaczyło wg Ciebie?
grzesie2k :
Ależ to proste: dla Ciebie wykrzaczanie będzie “zdarza się regularnie”. A tutaj wykrzacza się to jest: po 20 dniach uptime-u przeglądarki jakiś krzywy flash na dziwnej stronie doprowadzi do zamknięcia przeglądarki; i to wszystko dzieje się raz na ruski rok.
eli.wurman :
Not. Wykrzaczania w ogóle nie odnosiłem do częstotliwości, bo jak już pisałem kilka razy – byłem przekonany, że to relikt starych wersji i już się nie zdarza.
Slotna :
No stary i obleśny jestem faktycznie, ale emerytem nie. W mojej rodzinie faceci prawie nigdy nie dożywają wieku emerytalnego. Być może będę należał do tej pomijalnej mniejszości. Ale nie bardzo liczę na to.
grzesie2k :
Starych wersji flash? Nie. Stąd np. sposób w jaki Google Chrome sobie radzi.
“Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci”
Tak rozpoczyna swój wywód autor tego artykułu sugerując czytelnikowi*, że ma mózg, czego dalsze wiersze tej paplaniny jakoś nie potwierdzają.
*Chodzi rzecz jasna o ewentualnego czytelnika, bowiem, jak widać, komentarze dotyczą zupełnie innych kwestii, jak ta poruszana w artykule, z czego należy wnosić, że artykułu nie przeczytali; autor pozory ocalił. Tym niemniej, na wszelki wypadek, autor pod artykułem się nie podpisał. Dość wymowne.
@ Józef Słonecki:
Witam Mistrza w skromnych progach. Niech Mistrz uważa, bo tu nie przytakują każdemu Mistrza słowu.
A co powiecie o argumentach? Macie jakieś zdanie, czy u Was to tylko slogan?
Józef Słonecki :
Lubię argumenty, ale wolałbym jakieś dowody. Np. na to, że jak się sika na czerwono po buraczkach, znaczy – jelita nieszczelne.
Chyba nie chodzi o dowody rzeczowe, a wiec argumenty.
“Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.”
Co to znaczy, że jakieś substancje nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym? Nie gniją? Czy wszystkie substancje, które nie gniją w przewodzie pokarmowym… wydalane są z moczem?
Sorry, zapomniałem w poprzednim się podpisać.
Wracając do moczu, jego składu – gdzie w nim jest miejsce na barwniki, które “nie rozłożyły się w przewodzie pokarmowym”? http://pl.wikipedia.org/wiki/Mocz
:
Niestety, Mistrzu, nie chodzi o gnicie. Proszę próbować dalej.
No to może trawienie?
Józef Słonecki :
Czuję, że Mistrz zmierza w dobrym kierunku. Podałbym przykład jednej cząsteczki pokarmowej, która zachowuje się podobnie (choć nie jest wydalana z moczem) – ale Mistrz na pewno zna tę cząsteczkę.
Owszem, pewne cząsteczki są transportowane (wchłaniane) wybiórczo przez komórki nabłonka jelitowego, ale czy należy do nich sok z buraka? Gdzie można znaleźć takie informacje? Tutaj ich nie ma: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wch%C5%82anianie_pokarmu
Józef Słonecki :
Na wstępie zapytam: czy sok z buraka jest cząsteczką?
No właśnie. Sok z buraka nie jest cząsteczką, a więc nie ma żadnych przesłanek, by miał być w postaci niezmienionej (niestrawiony) wchłonięty z przewodu pokarmowego, a następnie wydalony z moczem. W normalnych warunkach niestrawione części pokarmu stanowią resztki pokarmowe i są wydalane ze stolcem. Blisko, ale jednak coś innego.
Józef Słonecki :
To ja pana zaskoczę: każdy związek chemiczny składa się z cząsteczek. A mieszanina związków chemicznych, jaką jest burak (i ewentualnie sok z buraka) też składa się z cząsteczek.
@fszyscy
On jest doskonały i nieprzemakalny jak Mooniowata.
Józef Słonecki :
Brawo!
Józef Słonecki :
Ale już taka betanina może być wydalona z moczem, prawda?
W normalnych warunkach – w sensie gdy jelito całe?
Niech Mistrz nie stosuje wobec nas swojej tajemniczości. Ja o niej piszę zabawne notki.
No, ale to Wy stosujecie wobec mnie swoją tajemniczość. A po cóż by to miał organizm wchłaniać betaninę, która jest mu do niczego niepotrzebna? Po to, by było co wydalić z moczem? I dlaczego ma to miejsce w 10-15% przypadków, a w pozostałej większości nie. Co to, komórki nabłonka jelitowego występują u ludzi w dwóch wariantach – alga- i betaniny? U jednych wchłaniają betanine, u innych nie wchłaniają betaniny? U jednych betanina jest wydalana z moczem, u innych ze stolcem? To jest jakaś mutacja, czy dziw natury? A może wiedza tajemna? Oświećcie mnie, podajcie źródło.
bart :
Zabawne… hmm
Józef Słonecki :
Bardzo prosto jest obalić pańskie wywody (rzekomy) panie J.S. A po cóż organizm wchłania (powiedzmy) tlenek węgla, które do niczego nie jest mu potrzebny?
No cóż, chemia… której powinien się pan trochę poduczyć.
Józef Słonecki :
Oczywiście, notki nie są tak zabawne, jak ich bohater. Jak sobie myślę o J.S. to ze śmiechu popuszczam buraczkowy mocz.
Gammon No.82 :
Kurczę, też bym tak chciał…. mi się chyba trawi, albo nie osiągnąłem takiego stężenia betanin, żeby mi się zaczerwieniło.
Lukasz :
Spróbuj to zrobić Siłą Wiązań Chemicznych.
Gammon No.82 :
Warto się karmić pozorami? Moją teorię nie tylko nie jest łatwo obalić, ale nawet nie sposób, bynajmniej tymi tutaj prymitywnymi “argumentami”. Tlenek węgla wchłania każdy organizm. Gdyby tak było w przypadku barwnika buraków, to nie miałbym argumentów, ale skoro ma to miejsce w niewielkim odsetku, to ja się pytam: dlaczego? No, dlaczego barwnik buraka wchłaniają tylko niektóre organizmy? I przy tej kwestii pozostańmy i ją wyjaśnijmy, gdyż o to w gruncie rzeczy chodzi, nieprawdaż? A jeśli nie potraficie tego wyjaśnić to znaczy, że tego nie rozumiecie. Ot, paplecie byle co, byle paplać. No cóż… jak należy nazwać człowieka, który wyśmiewa coś, czego nie jest w stanie zrozumieć?
Józef Słonecki :
Nie wiem, czy warto. To pan ma doświadczenia w zakresie karmienia się pozorami, nie ja.
Bredzi pan, rzekomy panie J.S. Nie każdy. Radzę jednak trochę postudiować chemię – choćby na poziomie szkoły średniej. Jest tyle doskonałej literatury populanonaukowej, że nie ma pan żadnego wytłumaczenia dla swojej ignorancji.
Ludzie różnią się wzrostem, zarostem, kolorem ocząt, grupą krwi i metabolizmem.
Teraz proszę wyjaśnić, jakie są związki między kolorem ocząt, a nieszczelnością flaków.
Odpowiedź jest tuż powyżej.
A jak pan już pokaże prawidłowo wykonane preparaty anatomiczne nieszczelnych jelit, a we krwi i moczu jakichś osób wykryje pan kawałki niestrawionych buraków (i to metodami uznanymi w nauce, a nie np. przy pomocy wahadełka), to wrócimy do tej dyskusji.
Proponuję: “mądrzejszy i mający poczucie humoru”.
Gammon No.82 :
Gdy brakuje argumentów, posiłkujemy się inwektywami? Co to za poziom dyskusji? Rynsztokowy?
Józef Słonecki :
Och, widzisz, dla Ciebie jest to jakaś bardzo poważna sprawa. Dla nas to tylko lolkontent. Cały dramatyzm jaki czujesz i wrażenie, że jesteś atakowany – jest tylko w Twojej głowie.
Józef Słonecki :
Radzę sprawdzić, co oznacza trudne słowo “inwektywa”, a opiero potem go używać. Współcześnie internet pełen jest słowników różnego rodzaju.
Przy okazji dodam, że buraczkowe parcie na pęcherz jest niezależne od mojej woli.
Ależ Mistrzu, jakimi inwektywami? Mistrz jest odpowiedzialny za kontrolowanie czynności fizjologicznych Gammona No.82?
Gammon No.82 :
Coś takiego! No tak – jeden jest blondynem, a inny odporny na tlenek węgla… A w którejże to klasie tego uczyli?
Gammon No.82 :
Sprawdziłem – to obraza słowna.
Józef Słonecki :
Szanowny panie rzekomy J.S. Niech pan na początek sprawdzi, co to jest hemoglobina, i które organizmy mają takie cóś we środku (hint: niektóre – bardzo liczne – nie mają). Potem niech pan coś doczyta o związkach między hemoglobiną, a tlenkiem węgla (hint: proszę zwrócić uwagę na słowa “oksyhemoglobina” i “karboksyhemoglobina”).
Dobrze by było również, gdyby pan na przyszłość raczył odnosić się do argumentów innych osób (bo w przeciwnym razie zamiast argumentów będę używał inwektyw), a także nie zmieniał tematu w połowie dyskusji.
Przykład: twierdził pan, że nie mogą istnieć zdrowi ludzie, wchłaniający betaninę z jelit, gdyż “jest ona do niczego niepotrzebna”. Kiedy wskazałem, że zdrowi ludzie (i ninne organizmy) mogą wchłaniać z otoczenia substancje “do niczego niepotrzebne”, a nawet wysoce szkodliwe, gwałtownie zmienił pan temat.
:
Źle, anonimie. Dwója. Odpowiedź “pluskwa to znaczy zwierzę” jest nieprawidłowa.
Inwektywa oznacza “obrazę słowną, wyrażoną mową lub pismem, przez przypisanie danej osobie cech negatywnych, najczęściej z wykorzystaniem wyrazów nacechowanych emocjonalnie”.
Gdybym napisał panu rzekomemu J.S. ty chu… liganie, wtedy moglibyśmy mówić o “inwektywie”. A ja tylko napisałem o moich reakcjach fizjologicznych.
Do cholery! Czy to ja skaczę po blondynach, oczętach, składnikach krwi? Ja trzymam się tematu, który brzmi: Jakim sposobem u jednych barwnik buraczany jest wydalany moczem, a u innych ze stolcem. Jakież to czynniki sprawiają, że niestrawiona substancja pojawia się moczu.
W zanadrzu miałem kolejne pytanie, ale w tej samej kwestii: Dlaczego po pewnym okresie stosowania Mikstury oczyszczającej – wynik testu buraczkowego wychodzi negatywny, choć wcześniej był pozytywny? Co to, zmienił się kolor oczu? O takich właściwościach Mikstury oczyszczającej nie słyszałem, a słyszałem już naprawdę wiele dziwnych rzeczy, wręcz niewiarygodnych.
Moja teoria brzmi: Uległa redukcji ilość nadżerek nabłonka jelitowego: http://www.bioslone.pl/przyczyna-chorob/powstawanie-nadzerek
A jakie jest Wasze wyjaśnienie? Cud? Przypadek?
Słowniki też wybieracie wybiórczo: http://www.sjp.pl/inwektywa
Józef Słonecki :
W zasadzie nie, bo być może jest pan na to zbyt ograniczony.
Tytułem przykładu: domagać się wyjaśnienia, dlaczego kamienie spadają ruchem jednostajnie przyspieszonym, ale “bez skakania po fizyce, Newtonie, Einsteinie, grawitacji i zakrzywieniu przestrzeni” świadczyłoby m.zd. o jakimś ograniczeniu w myśleniu.
Nie, to pan – panie rzekomy J.S. – użył ogólnego argumentu, że organizm nie może wchłaniać betaniny, bo “ona nie jest mu do niczego potrzebna”. Czy pan ma zaniki pamięci?
Ależ bart załączył link do hasła beeturia. Proszę przeczytać, tam pod spodem jest bibliografia problemu.
Najpierw musiałby pan, panie rzekomy J.S., udowodnić, że tak jest naprawdę.
Oraz, że ten efekt nie zachodzi od picia jogurtu, od opadów śniegu albo od oglądania Stawki większej, niż życie.
Ale jelito składa się z trzech warstw: błony śluzowej, błony mięśniowej i błonę surowiczej. I co? Tak je wszystkie na durch przeżarło? Toż zamiast czerwonego moczu byłby exitus na zapalenie otrzewnej.
Wishful thinking Józefa Słoneckiego.
No to gdzie są te “zniewagi” i “obelgi”?
Bo to, że pan rzekomy J.S. poczuł się się znieważony i zelżony, to nie dowód, że użyłem obelgi lub zniewagi.
Sugeruję kontynuować studia leksykalne. Przynajmniej nikomu nie zaszkodzą.
A teraz – proszę wybaczyć – idę się pośmiać i oddać buraczkowy mocz.
Ja bym się jeszcze chciał dowiedzieć, czy jak mi mocz śmierdzi po zeżarciu szparagów to też dlatego, że mam nieszczelne jelito?
Bo, jak rozumiem, to co śmierdzi w moczu po zjedzeniu szparagów to również związki chemiczne. Czyli co? Test szparagowy?
eli.wurman :
Eli, dlaczego skaczesz po szparagach, skoro temat był o burakach? :-D
Józef Słonecki :
Ależ Mistrzu, gdzież byśmy śmiali. To Mistrz wybiera wybiórczo. Sjp.pl? Co to w ogóle jest?
AJ :
Jak się kliknie na coś takiego niebieskiego, to wyskakuje coś takiego: Słownik poprawnej polszczyzny – PWN 2004 – L. Drabik, E. Sobol
Józef Słonecki :
Mam pytanie filozoficzne: czy można wybierać niewybiórczo?
:
Na kominku ogień płonie,
Syczy sykiem smolnych szczapik.
Przy kominku grzeje dłonie
Odrażający drabik.
Dobry Boże trap się trap,
Elektryfikacja
Gammon No.82 :
Pod warunkiem, że myślisz samodzielnie o prawdzie leżącej po środku. Otwartym umysłem, ze szczelnym jelitem. Płynąc pod prąd i nie poddając się manipulacji. Wpisujcie zelektryfikowane miasta.
Trudno gadać z kimś, kto za wiedzę przyjął farmaceutyczno-medyczną propagandę i myśli, że jest mądry. Problem w tym, że ani nie jest mądry, ani nie myśli, ani nie wie. Daje się sterować, bo jest zbyt leniwy, żeby zdobywać wiedzę. Jedyne co potrafi, do dać się kształcić, czyli kształtować swoje myślenie(?) wedle narzuconego wzorca. Czy uważacie się za zbyt inteligentnych, żeby zrozumieć rzeczy proste, wręcz oczywiste? Jasne, że tego nie nauczą Was w szkole, ale czy to znaczy, że tego nie ma? Nie ma nadżerek nabłonka jelitowego? A choćby ten artykuł: http://www.almamedia.com.pl/pliki/PW/2006/3/PW_2006_3_188.pdf
“Diagnostyka przepuszczalności jelitowej oparta jest na pomiarze stężenia w moczu wcześniej spożytych substancji, które mają pewne właściwe sobie charakterystyczne cechy związane z ich wchłanianiem a nie są metabolizowane w organizmie.”
Rozumiecie o czym mowa? Medycyna nazywa to diagnostyka, ja testem, ale co to zmienia, skoro to jest fakt, a o faktach, jak wiadomo… I nie ma to nic wspólnego z kolorem ócz, bynajmniej.
Rad bym, by odpowiedź była z sensem i na temat, bo inaczej wątpię, czy warto dalej prowadzić dyskusję. Skoro nie ma z kim…
Józef Słonecki :
Oczywiście, chętnie zobaczymy zdjęcia nadżerek. Przed i po zastosowaniu Twoich mikstur.
Józef Słonecki :
Mistrzu, takie słowa z ust człowieka, który chwilę dalej na dowód swych słów podaje linka do wydawnictwa “Pediatria współczesna”? Czyżby Mistrz próbował w swej nieskończonej mądrości mieć ciastko i zjeść ciastko?
Które rzeczy, Mistrzu?
Pewnie są. Ale czy od nich mocz barwi się na czerwono od buraczków?
Widzi Mistrz, problem z Mistrzem polega na tym, że na podstawie źle zinterpretowanego objawu (buraczki -> siuśki) stawia Mistrz wyciągniętą z nosa diagnozę (toksemia) i proponuje wymyśloną terapię (Mikstura Oczyszczająca). Jak już skończymy rozmawiać o barszczyku, proponuję przygotować się na dyskusję o toksemii.
Józef Słonecki :
Trudno gadać z kimś, kto za rzeczywistość przyjmuje własne majaczenia o dziurawych jelitach.
Oczywiście nie przeczę, że dziurawe jelita zdarzają się. Na przykład po ranach postrzałowych.
Gammon No.82 :
Warto najpierw coś wiedzieć, zanim zacznie się wymądrzać:
“Nadżerka to powierzchowny ubytek śluzówki, który występuje tylko w obrębie właściwej błony śluzowej. (…) Innymi słowy, nadżerka w obrazie endoskopowym (wziernikowaniu) nie zawsze musi być nadżerką w sensie histopatologicznym – może okazać się, że zmiana ta jest owrzodzeniem.”
Tekst i rysuneczek jest tutaj: http://www.zdrowie.med.pl/uk_trawienny/choroby/c_ut.html#c_ut_08
A tutaj jest o badaniu histopatologicznym, w którym można zobaczyć nadżerki, ponieważ są one wielkości mikroskopijnej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Badanie_histopatologiczne
eli.wurman :
No właśnie tłumaczę, że z powodów przedstawionych wyżej, jedyną możliwością stwierdzenia istnienie bądź nieistnienia nadżerek jest diagnostyka substancją, która w normalnych warunkach nie przenika przez nabłonek jelitowy do krwiobiegu, natomiast gdy już wniknie, to nie jest metabolizowana w wątrobie, tylko w postaci niezmienionej trafia do moczu.
:
Warto najpierw nauczyć się czytać ze zrozumieniem, zanim zacznie się pouczać bliźnich.
To znaczy, że błona śluzowa, czyli jedna z trzech warstw jelita ma – powtórzę – powierzchowny ubytek. A nie, że pacjent ma dziury w jelitach. Tak samo, jak nadżerka szyjki macicy nie oznacza, że pacjentka ma dziurawą macicę. Czy teraz jasne?
:
Ależ Mistrzu, niech Mistrz wreszcie kliknie w link wyjaśniający pochodzenie czerwonego moczu. Być może Mistrz tkwi w błędzie, bo nikt Mu nie powiedział, że czerwone siuśki to najpewniej wynik nadmiaru kwasu szczawiowego, a nie jakieś mityczne jelitowe dziurki od grzybków.
:
Czyli co, przez warstwę śluzówki betaniny nie przenikają, natomiast najmniejsza nieciągłość w tej warstwie sprawia, że warstwa mięśniowa i surowicza przeciekają jak sito? To skoro tak, to dlaczego osoby z tym dziurawym jelitkiem nie sikają na brązowo po spożyciu czegokolwiek z karmelem siarczynowym? Albo na żółto po tartrazynie? Albo na niebiesko po indygotynie?
Gammon No.82 :
Zaciemnienie nigdy nie jest jasne, raczej. Ja nie mówię o dziurach w błonie śluzowej, tylko o ubytkach w nabłonku jelitowym, który jest jedyną(1) warstwą oddzielającą światło jelita od naczyń krwionośnych i limfatycznych. Ubytki pojedynczych komórek tego nabłonka nazywają się nadżerkami. Oczywiście, że jedna nadżerka nie spowoduje zauważalnego wpływu na nasze zdrowie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że np. powierzchnia nabłonka tylko jelita cienkiego wynosi 200 metrów kwadratowych. Jeśli tylko pół procenta tej powierzchni będą stanowić nadżerki, a nie jest to nic wyjątkowego, to daje metr kwadratowy przerwy w ciągłości, a więc stanowi dość poważny wyłom, zwany wręcz wrotami zakażenia.
Lukasz :
Pod nabłonkiem leży blaszka właściwa, w której znajdują się naczynia krwionośne i limfatyczne, które od środowiska jelita oddziela nabłonek. Czy to jest jasne, czy jeszcze raz powtórzyć?
:
Do tego zdania przydałaby się bibliografia: po pierwsze, jak Mistrz określił, że pół procenta powierzchni w nadżerkach to nic wyjątkowego, po drugie – czy taka ilość faktycznie określana jest jako wrota zakażenia przez kogoś oprócz Mistrza. Po trzecie – czy w wyniku takiej ilości nadżerek mocz barwi się na czerwono od buraczków, tzn. czy zaobserwowano związek między powierzchnią nabłonka jelitowego zaatakowaną przez nadżerki a kolorem moczu po buraczkach, najlepiej żeby ta obserwacja była podparta czymś więcej niż wieloletnim doświaczeniem w bioenergoterapii.
Józef Słonecki :
Na razie mistrz zaciemnia – nie odpowiada nic na temat pozostałych barwników, nie udzielił odpowiedzi na temat smrodku poszparagowego, nie przedstawił dowodu na związek przyczynowo skutkowy dziur w jelitach i sikania na różowo. Badania kliniczne, publikacje poproszę – coś co w pubmedzie można znaleźć.
Lukasz :
W pubmedzie przecież nie znajdziesz, bo oficjalna propaganda medyczno-farmaceutyczna.
eli.wurman :
Ale Mistrz poleca przecież coś tam z literatury, definicję nadżerki zalinkował z propagandowego, (przekupionego przez wielki biznes cywilizacyjnośmierciowy) źródła. To może chociaż coś, co się zgadza z tezami Mistrza opublikowano.
To jest zadanie dla badaczy, ale na to potrzebne są fundusze, a tych nikt nie wyasygnuje, bo kto? Na pewno nie objawowa medycyna, gdyż zahaczałoby to o ustalenie przyczyny chorób, to zaś byłoby katastrofą przemysłu farmaceutyczno-medycznego nastawionego na sprzedaż leków i usług medycznych.
Ja jestem pragmatykiem, a więc w czysto teoretyczne rozważania się nie wdaję. Wolę działać wychodząc z założenia, że każdej akcji towarzyszy reakcja. Jeśli upuścimy kamień, to spadnie on w dół. Na początku może to dziwić, ale po setnym eksperymencie zalęgnie się w naszej głowie teoria: kamień upuszczony z ręki spada w dół. Jeśli powiemy o tym komuś innemu, to najpierw z niedowierzaniem spróbuje, a potem przekona się, iż rzeczywiście – nasza teoria jest słuszna. Jeśli eksperyment będzie powtarzalny, czyli da ten sam wynik we wszystkich laboratoriach, to środowisko nie ma innego wyjścia, jak uznać nasza teoria jako prawo natury.
Jasne, że można to wyjaśnić w jakiś sposób mniej lub bardziej naukowy – że to przyciąganie ziemskie, że w przestrzeni kosmicznej ów kamień wcale nie poleci, a jak już poleci, to się nie zatrzymana. Teoretycznie można wiele, ale co na to kamień? A no, kamień jak to kamień – upuszczony spada w dół.
Tak samo jest z Miksturą oczyszczającą. Jeśli reakcją na jej zastosowanie jest najpierw zatrzymanie procesu chorobowego, a następnie jego odwrócenie, to jakież wnioski z tego wyciągnąć należy? Że to jest głupie, śmieszne? Bo co? Bo w XXI wieku o zdrowie dbać nie wypada, tylko zdać się na opiekę służby (tfu!) zdrowia?
:
No jakże nie mówisz, anonimie, kiedy mówisz?
:
Jasne, bo ściany naczyń krwionośnych to wymysł kłamliwej, oficjalnej medycyny.
Z wrażenia zaraz się posikam na zielono. Albo na pomarańczowo.
Józef Słonecki :
No przecież pan J.S. sam prowadzi bezprawne eksperymenty medyczne na ludziach. Za własne fundusze.
Nie w teoretyczne, nie w praktyczne; najchętniej w zwykłe pieprzenie w bambus.
Nie jest to fizyka Arystotelejska, Newtonowska ani Einsteinowska.
Jest to jakaś inna fizyka (słona?).
No dobrze, to już niejaki J.S. podobno udowodnił, że od chlania jego brei powstaje ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze i smród spod pach.
Gratuluję.
Po pierwsze – panie rzekomy J.S. przypominam: pan obiecywał nie teoretyzować. A skoro miał pan nie teoretyzować w ogóle, to tym bardziej proszę nie teoretyzować głupio.
Po drugie – pan strasznie dużo gada, ale niczego nie udowadnia.
Józef Słonecki :
No właśnie. Przenieśmy to na nasze rozważania. W swoim gabinecie bioenergoterapeuty obserwuje Mistrz naturalny fenomen: przychodzą do Niego ogólnie fizycznie zdrowi ludzie, którzy skarżą się na różne niezbyt poważne objawy. Mistrz poleca im miksturę własnego pomysłu, przygotowaną ze składników z pobliskiej “Żabki”. Większość pacjentów nie wraca nigdy, niektórzy wracają, niektórzy z powracających twierdzą, że mikstura im pomogła i teraz z buzi pachnie im nieco ładniej. Mistrz, będąc ojcem duchowym mikstury, zwraca uwagę oczywiście na tę ostatnią grupę, pomijając w swoich rozważaniach tych, którzy nigdy nie wrócili. W końcu Mistrz to pragmatyk, co go obchodzą jakieś łosie. Najważniejsze, że zna Mistrz ludzi, którzy uważają, że to Mikstura Oczyszczająca przywróciła im zdrowie.
Na tej zasadzie funkcjonuje cała “medycyna alternatywna” – opiera się na świadectwach uzdrowionych, pomijając całą mozolną dziedzinę badań klinicznych z użyciem placebo i ich późniejszego opracowania statystycznego. Wszyscy altmedowcy jak jeden mąż jęczą “no bo panie, kto na to da kasę” – ale brak jakiegokolwiek dowodu na skuteczność ich terapii nie przeszkadza im zupełnie we wciskaniu jej naiwnym, którzy przekroczą próg ich gabinetu.
Często altmedowcy autentycznie wierzą w skuteczność swoich terapii. Popełniają po prostu różne błędy w rozumowaniu – powrót do średniej, efekt potwierdzania itp. Wierzę, że Mistrz jest świadom występowania takich pomyłek, ale na wszelki wypadek podam Mistrzowi link do swojego postu o dowodach anegdotycznych.
Żeby wyciągać z tego jakiekolwiek wnioski, trzeba to najpierw udowodnić. I to nie na zasadzie “pani Ziucie pomogło, sama mówiła”.
Co też Mistrz za duby smalone prawi, hę?
Reasumując, bo tylko to już pozostało, po pierwsze ja nie mam gabinetu, a więc nikogo nie przyjmuję – nie zarabiam na chorych i ich chorobach, więc zaszło nieporozumienie. Po drugie, nie widzę żadnej różnicy między medycyną oficjalną a naturalna bardziej od natury. Ponadto widzę, że wpadłem w towarzystwo okresowych badań medycznych, diagnoz, leków najnowszej generacji, którzy wytyczne WHO traktują jak wyrocznię. Ciekawe, czy już zdjęliście maski chroniące przed wirusem świńskiej grypy. Nie zdejmujcie – idzie kozia.
bart :
Jeśli coś zostanie udowodnione, to jakie z tego wnioski można wyciągnąć? Że zostało udowodnione?
Józef Słonecki :
Soraski, Mistrzu, nie wiedziałem, że tytuł rozdziału “Z gabinetu bioenergoterapeuty” w Mistrza książce dopisali w wydawnictwie.
Odnoszę czasem wrażenie, proszę się nie obrazić, że Mistrz kompletnie nie rozumie, co się do Niego mówi.
Józef Słonecki :
Ale co pan chce tym głupawym ględzeniem osiągnąć?
Rozumiem, że to miał być głupi żart?
Ale ja odpowiem serio.
Z udowodnienia różnych rzeczy mogą wyniknąć różne konsekwencje.
Jeśli np. zostaje udowodnione, że spadochron musi mieć co najmniej te 30 czy 35 metrów kwadratowych powierzchni, żeby skoczek miał szansę przeżycia, to skakanie z wysokości 3 kilometrów ze spadochronem z prześcieradła 2×2 metry jest nierozsądne.
Jeśli np. zostaje udowodnione, że żeliwo ma kiepską wytrzymałość na rozciąganie, to można z niego robić mosty łukowe, ale lepiej nie robić mostów kratownicowych.
Jeśli np. zostaje udowodnione, że Józef S. gwałcił i mordował, to jest podstawa do zamknięcia go w pierdlu.
Tak można długo, tylko po co?
bart :
Sam ten rozdział napisałem, a dzielę się w nim praktyczną wiedzą wyniesioną z praktyki bioenergoterapeutycznej, którą niegdyś przez wiele lat uprawiałem.
bart :
Ja zaś odkrywam ze zdziwieniem, że są ludzie, którzy dopóki nie przeczytają sensacyjnej wiadomości, że naukowcy amerykańscy coś odkryli, to to coś dla nich nie istnieje. A wiecie kto to jest Homo patiens?
bart :
Jezusowi Chrystusowi źli ludzie też w apokryfach dopisali niejedno.
A ja się obawiam, że Mistrz jako Mistrz ma głosić Dobrą, Miksturową Nowinę, i jest z założenia ponad jakieś tam trywialne dowody.
Józef Słonecki :
To co z tym gabinetem: jest ci on, czyliż go nie ma?
No cóż, amerykańscy naukowcy publikują dowody.
No na przykład ja w tej chwili. Jestem człowiekiem mocno cierpiącym, lecz wytrwale czytającym pana ględzenie.
A skoro już przeszliśmy z dziurawych jelit na popisy erudycyjne: a co to jest Mobutu Sese Seko Kuku Ngbendu Wa Za Banga?
Gammon No.82 :
A jak to się przekłada na naszą dyskusję? Jeśli zostanie udowodnione, że nadżerki nabłonka jelitowego są przyczyną chorób, to będą one przyczyną chorób, ale póki co nie są, bo tego nikt nie udowodnił…
Józef Słonecki :
A jak mawia Jurek Wawro (pogromca ekonomii liberalnej, filozofii analitycznej i ateizmu filozoficznego) współcześnie amerykańscy naukowcy zastąpili naukowców radzieckich w roli awangardy lewackiego postępu. Czy jakoś tak.
Gammon No.82 :
Odpowiedziałbym, gdybym wiedział, co to ma wspólnego z erudyją.
Józef Słonecki :
To jest odpowiedź na pytanie: “Jeśli coś zostanie udowodnione, to jakie z tego wnioski można wyciągnąć?” Pytanie owo zadała osoba podpisująca się “Józef Słonecki”.
Być może przyczyną chorób są nadżerki opon mózgowych, być może ryże włosy rosnące w uszach, być może owsiki penetrujące z odbytu do śledziony, być może złe wpływy planety Saturn, a być może jeszcze coś innego.
I dopóki któraś z tych hipotez nie zostanie udowodniona, to nie mamy o czym mówić.
Józef Słonecki :
Ściśle tyle samo, co popisywanie się znajomością łaciny na poziomie szkolnym.
Józef Słonecki :
Nie, nie chodziło mi człowieka cierpiącego, jakieś popisy. Chodziło mi o ten gatunek istot najnowszej generacji: http://www.bioslone.pl/index.php?q=slownik/pacjent
Gammon No.82 :
Jak to nie! Dopóki coś innego nie zostanie udowodnione, pozostaje doktryna: przyczyną chorób jest niedobór badań i leków.
Józef Słonecki :
No to widzę, że to jednak nie była erudycja, nawet na poziomie szkolnym.
“Homo patiens” oznacza “człowiek cierpiący”. Ni más ni menos.
Dodam, że “orang utan” oznacza po malajsku “człowiek leśny”, zaś “orang utang” – “człowiek zadłużony”. No i co? Czyja erudycja lepsza? :-P
Józef Słonecki :
Co nie przeszkadza Mistrzowi w tworzeniu całej filozofii opartej na roli owych nadżerek w genezie wszystkich chorób i leczniczym wpływie oleju zmieszanego z Citroseptem.
Oczywiście, że wiem, w końcu studiowałem pisma Mistrza. To taki frajer, który chodzi zamiast do lekarza, zamiast pić Miksturę Oczyszczającą, Cudowny Lek na Wszystko.
bart :
“Chodzi do lekarza” miało być, najmocniej Mistrza przepraszam.
Józef Słonecki :
No cóż, proszę udowodnić własne słowa.
Do chorób o nieznanej etiologii należy stwardnienie rozsiane (sclerosis multiplex).
Proszę znaleźć i zacytować chociaż jeden maleńki artykuł, w którym lekarze twierdzą, że przyczyną SM jest “niedobór badań i leków”.
Jeśli nie znajdzie pan takiego artykułu, sugeruję odszczekać i przeprosić. Oczywiście nie mnie, tylko lekarzy.
bart :
Nie zrozumiałem. Czy mogę prosić o sprecyzowanie – o które zamiast jest za dożo?
Józef Słonecki :
Ale to jest doktryna Mistrza, sąsiadki Mistrza czy Mistrza psa? Bo ja o czymś takim wcześniej nie słyszałem.
Józef Słonecki :
O to po lewej, Mistrzu.
Gammon No.82 :
No to po co tę chorobę badają i leczą lekami?
bart :
On twierdzi, że to jest doktryna w medycynie. Tej prawdziwej.
Józef Słonecki :
Czy pan naprawdę nie rozumie, co do pana napisałem?
Proszę nie robić debilnych uników, tylko znaleźć choćby jeden artykuł, w którym lekarze napisali, że przyczyną stwardnienia rozsianego jest “niedobór badań i leków”. Inaczej zostanie pan nazwany oszczercą. I nie będzie to inwektywa. Będzie to szczera prawda.
Gammon No.82 :
Przyczyna SM nie została, jak dotąd, w pełni ustalona. http://resmedica.pl/archiwum/sm.html
Warto zwrócić uwagę na dwa wyrażenia: jak dotąd i w pełni.
Józef Słonecki :
Czyli: “przyczyna SM nie została ustalona”, chociaż jej szukają.
A nie: “przyczyną SM jest niedobór badań i leków”.
Proszę szukać dalej. Czas ucieka. Kiedy rzuca się tego rodzaju potwarze, jak pan ma zwyczaj czynić, dobrze jest mieć w zanadrzu jakieś argumenty, a nie tylko własną oszczerczą buźkę.
Gammon No.82 :
Jak rozumiem, prawdziwa medycyna to profilaktyka zdrowotna ogłoszona przez WHO: “Profilaktyka zdrowotna – działania mające na celu zapobieganie chorobom, poprzez ich wczesne wykrycie i leczenie.”
Józef Słonecki :
Proszę nie zmieniać tematu.
Proszę udowodnić własne słowa z godziny 18:21.
Proszę znaleźć chociaż jeden tekst naukowy, w którym lekarze piszą, że SM wywołuje “niedobór leków i badań”.
Gammon No.82 :
http://resmedica.pl/archiwum/sm.html
Stwardnienie rozsiane rozpoznaje się w większości przypadków, na podstawie wywiadów (rozmowy z chorym) i badania przedmiotowego.
Skargi chorego są na ogół dość typowe. Charakterystyczny przebieg choroby z rzutami i remisjami, duża rozmaitość objawów neurologicznych zgłaszanych przez pacjenta, szczególnie w nieco poźniejszym okresie choroby, ułatwia diagnozę. Należy jednak pamiętać, że są choroby, które mogą być mylone z SM. Należą do nich np. guzy czaszki, zwłaszcza jej tylnej części (oponiaki), niektóre choroby zapalne i układowe, kiła, guzy rdzenia kręgowego i dyskopatia. Bardzo ciekawe, że SM przypisuje się czasem osobom histerycznym, u których dochodzi do nieproporcjonalnego osłabienia siły mięśniowej z jednoczesnym niewystępowaniem obiektywnych objawów neurologicznych.
Dużym wsparciem są badania laboratoryjne.
Bardzo czułym badaniam diagnostycznym jest obrazowanie ośrodkowego układu nerwowego za pomocą rezonansu magnetycznego (ang. MRI – Magnetic Resonance Imaging), za pomocą którego wykryć można nawet bardzo małe ogniska demielinizacji (okrągłe lub owalne jasne ogniska o dużej intensywności sygnału).
Zastosowanie w diagnostyce SM rezonansu magnetycznego jest ważne także dlatego, że za pomocą tej bardzo czułej i spektakularnej metody można wykryć inne niedemielinizacyjne przyczyny występujących objawów. Dokładność MRI jest bardzo duża i wynosi ponad 90%.
U każdego chorego z SM rutynowo wykonuje się nakłucie lędźwiowe i bada pobrany płyn rdzeniowo-mózgowy. Niestety, w przypadku SM nie ma jednak patognomonicznych (tj. typowych dla określonej choroby) zmian w płynie. Nie mniej ważna jest ocena zawartości w płynie immunoglobuliny G (IgG), ponieważ jej stężenie w płynie rdzeniowo-mózgowym koreluje dodatnio z ciężkością choroby.
Za pomocą badań dodatkowych także można obiektywnie potwierdzić występujące zaburzenia czucia, widzenia, słuchu, nieprawidłową czynność pęcherza moczowego.
Nadal stosowane są przez neurologów skale służące do oceny stopnia niesprawności chorego. Powszechnie używana jest skala wg Kurtzkego, EDSS (ang. Expanded Disability Status Scale) oraz wskaźnik sprawności, AI (ang. Ambulation Index).
Leczenie SM
Współczesne leczenie SM uwzględnia świeży rzut choroby, postępowanie objawowe i modyfikujące przebieg choroby.
Leczenie rzutu nadal jest oparte na stosowaniu glikokortykosteroidów, podawanych nowocześnie tzw. “pulsami” dożylnie (prednizolon w tzw. megadawkach przez kilka dni), lub tradycyjnie – doustnie przez dłuższy czas.
W ciężko przebiegających rzutach SM nie poddających się leczeniu glikokortykosteroidami, próbuje się leków immunosupresyjnych. Wyniki tej terapii są zróżnicowane, często jednak zniechęcają z powodu przewagi objawów niepożądanych (immunosupresja jest terapią toksyczną) nad korzyściami, które z reguły są przemijajace.
Coraz większe nadzieje wiąże się dzisiaj z leczeniem modyfikującym przebieg choroby, tj. z immunoterapią. Dzisiaj już wiadomo, że stosowanie interferonów beta (beta-1a i beta-1b) wpływa korzystnie immunomodulująco na przebieg schorzenia, czego wyrazem jest zmniejszenie częstości nawrotów i hamowanie postępu inwalidztwa. W niektórych krajach interferony beta podawane są natychmiast po stwierdzeniu przez chorego pierwszych objawów choroby potwierdzonych następnie za pomocą MRI. W przeciwieństwie do interferonów beta, interferon gamma, który także budził pewne nadzieje, jest cytokiną, która pogarsza przebieg SM. Został on wycofany z leczenia tej choroby.
We wczesnym okresie SM podaje się też inne leki wpływające na układ immunologiczny, np. glatiramer, czyli kopolimer-1, peptyd in vitrohamujący produkcję “chorobotwórczych” cytokin produkowanych przez limfocyty T, u ludzi hamujących reakcję immunologiczną z udziałem antygenów (redukcja o 29% kolejnych rzutów), czy immunoglobuliny (gamma-globuliny), które także zmniejszają liczbę nawrotów. Mechanizm ich działania polega na blokowaniu struktur błony komórkowej neuronu, przeciw którym zwrócony jest układ immunologiczny. Immunoglobuliny zmniejszają nasilenie rzutów o 40%, a także hamują postęp choroby.
Poza leczeniem wpływającym na przebieg choroby stosuje się leki działające objawowo, przeciwbólowe, zwłaszcza jednak zmniejszające napięcie i spastyczność mięśni (np. baklofen), poprawiające sprawność działania pęcherza moczowego (np. oksybutynina). Ważne jest leczenie zaparć (laktuloza) i nagłych rozluźnień stolca (loperamid).
Polecane są codzienne ćwiczenia fizyczne, rehabilitacja czynna i bierna, szczególnie u osób nie poruszających się. Ruch i stała aktywność fizyczna jest ważnym elementem terapii na każdym etapie choroby.
Ważne jest podawnie leków przeciwbólowych oraz leków przeciwdepresyjnych.
@ anonim:
Panie anonim (zakładam, że chodzi o osobę, podpisującą się “Józef Słonecki”). Czy pan cierpi na analfabetyzm funkcjonalny, czy na skłonność do krętactw?
Proszę mi wskazać, gdzie w tym tekście napisano, że stwardnienie rozsiane jest wywoływane przez “niedobór leków i badań”. Odpowiedź brzmi: nigdzie. To jest cytat nie na temat.
Ja nie chcę, żeby pan mi zacytował cały Internet. Ja żądam, żeby pan udowodnił własne słowa – albo żeby pan przyznał, że pan skłamał.
Ja tak w swojej książce opisałem SM
Nerwy otacza specjalna warstwa osłony mielinowej, którą można porównać do warstwy izolacji otaczającej przewody elektryczne. Proces zanikania osłony mielinowej nerwów nazywa się demielinizacją. W wyniku demielinizacji dochodzi do zaburzeń przewodzenia nerwów. Typowym przejawem jest nieprawidłowa reakcja mięśni szkieletowych wykonujących polecenia płynące z mózgu. Na przykład chory zamierza chwycić szklankę, zaś ręka wędruje gdzieś indziej, niż było w zamiarze. Stąd nazwa – drżenie zamiarowe.
Przebieg choroby cechują rzuty, po których następują okresy wycofywania się objawów choroby, zwane remisją. Pierwszy rzut najczęściej zdarza się stosunkowo młodo, bo między 18. a 30. rokiem życia. Na ogół jest to pogorszenie ostrości widzenia, podwójne widzenie, zaburzenia równowagi albo tzw. perestezje, czyli zaburzenia czucia. Na tym etapie choroby dochodzi do powstawania ogniskowych uszkodzeń warstwy mielinowej nerwów w różnych miejscach mózgu i rdzenia kręgowego. Zmiany pierwszego rzutu nie są jeszcze nieodwracalne, gdyż nawet cienka warstwa mieliny pokrywająca włókna nerwowe może spowodować odbudowanie całej osłonki nerwu. Na tym etapie chorobę można jeszcze wyleczyć. Czasami też ustępuje samoistnie i wszystko kończy się na pierwszym rzucie.
Następny rzut choroby działający w tym samym miejscu powoduje ostateczne i już nieodwracalne miejscowe uszkodzenie układu nerwowego, gdyż w ogniskach uszkodzeń powstają twarde struktury, zwane plakami (fr. plaque – blaszka). Ponieważ u osób zmarłych odkrywa się wiele stwardniałych plaków rozsianych w różnych miejscach mózgu i rdzenia kręgowego, chorobie nadano nazwę: stwardnienie rozsiane (łac. sclerosis multipleks – SM).
Przyczyny choroby nie są znane do końca, jednak za autoagresją systemu odpornościowego przemawia złagodnienie objawów po za-stosowaniu leków obniżających odpowiedź odpornościową organizmu (immunosupresyjnych), tych samych, które zapobiegają odrzutom przeszczepów czy łagodzą reakcje uczuleniowe. Skoro tak, to w stwardnieniu rozsianym sporą rolę mogą odgrywać „szukające sobie chorób” lektyny.
Lektyny: http://www.bioslone.pl/przyczyna-chorob/lektyny
Józef Słonecki :
No tak, tu powinienem jeszcze dodać: “za wyjątkiem chorób, w przypadku których przyczyna została zbadana i udowodniona jako idiomatyczna”. Rzeczywiście – mam co odszczekiwać.
Józef Słonecki :
Mało mnie to obchodzi, co pan napisał.
Wypowiedział się pan o medycynie, przy czym wypowiedź ta była oszczerstwem.
Nadeszła pora powiedzieć “przepraszam, kłamałem” albo co najmniej “przepraszam, przejęzyczyłem się”.
Józef Słonecki :
Sorry, poprawiłem się.
Gammon No.82 :
No przecież to uczyniłem. Jeśli to za mało, to uzupełnię swój wywód: “Dopóki coś innego nie zostanie udowodnione, pozostaje doktryna: przyczyną chorób jest niedobór badań i leków, za wyjątkiem chorób, w przypadku których przyczyna została zbadana i udowodniona jako idiopatyczna.” Teraz dobrze?
Józef Słonecki :
Proszę wyjaśnić, co to znaczy “przyczyna idiomatyczna”.
A ja po raz ostatni żądam, żeby pan wskazał choć jeden tekst naukowy, w którym lekarze określili przyczynę stwardnienia rozsianego jako “niedobór leków i badań”. Ściśle zgodnie z pańską wypowiedzią z 18:21.