Home > Racjonalo > Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę

Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę

November 23rd, 2009 Leave a comment Go to comments

Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).

Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…

JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.

Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.

Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.

Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:

Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.

W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.

Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.

Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.

Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.

Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.

Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!

Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:

Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.

To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:

Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.

Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:

To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.

Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:

W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.

Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.

Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.

W jedzeniu nie ma niczego zdrowego.

Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.

Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.

Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:

A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.

Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:

Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.

Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:

Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!

Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:

Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.

Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:

Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.

Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).

A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).

A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.

Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.

* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.

  1. Nietoperz
    December 18th, 2009 at 19:53 | #1

    chwilowo przestrajając się z pasywnego czytelnika w aktywistę :
    http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,title,AIDS-najwieksze-klamstwo-w-historii-medycyny,wid,11788379,wiadomosc.html?ticaid=694dc

    niewiarygodne.pl – oni są jakos powiązani z frondami, salonami itp? Bo kiedyś udowadniali, że wszelkie związki Koscioła z III Rzeszą to propagandowa robota KGB.

  2. December 18th, 2009 at 19:58 | #2

    January :

    O ile mogę to ocenić, w Twoim zamierzeniu jest to równoważne z argumentem “zombie”,

    Oczywiście zdziwiłbym się bardzo, gdyby była to kwestia dotychczas niewymemłana. Szczególnie, że sam wpadłem na jej tory po lekturze Egana.

    January :

    Natomiast można na to spojrzeć inaczej: jeśli na kolejnych kartkach notesu zapiszemy kolejne stany funkcji H, i po kolei przewracamy kartki w notesie, to czy notes ma wówczas świadomość?

    To nie jest równoważne ujęcie. Ale wystarczy, że dodamy do zestawu epidiaskop i wtedy ściana będzie miała świadomość. W tym właśnie problem, że należałoby tak przyjąć: zmiany jej oświetlenia całkowicie odpowiadają zredukowanemu mózgowi. Są wyrażone tylko w innym kodzie. Świadomość byłaby tylko następstwem wartości. To znaczy dla każdego h_0 istnieje zbiór C: h takich, że jeżeli nastąpią po h_0 to mówimy o świadomości morfizmu h_0 na C.

    Ale przyznaję, że z tym ludobójstwem przy otwieraniu to przesadziłem. Nie istnieje gwarancja, że maszyna stanów siedząca w szafie ma jakąś trwałość, albo i jej nie ma. Równie dobrze otwierając szafę możesz przedłużać życie świadome tej istoty. Lub nawet w sensie jednego ensemble ją wyrażającego przedłużać, a w sensie innego (nieznacznie różnego) zabijać.

    January :

    To wszystko zresztą nie jest nam do sporu o badanie kultury potrzebne

    Oczywiście, ja tylko odpowiedziałem na “dlaczego nie można zredukować człowieka do [biologicznych modeli — nadinterpr. moja] neuronów”. Moja ostrożna teza jest taka, że poprzez sposób w jaki redukujemy mózg gubimy “ducha” (pierwiastek niealgorytmizowalny). I jeśli chodzi o memetykę to widzę tu podobne ograniczenia. Więc niemożliwe byłoby stworzenie kultury in silico, ale rozpoznawanie wzorów aktywacji memetycznej jest IMO całkiem możliwe.

  3. December 18th, 2009 at 19:59 | #3

    Nietoperz :

    niewiarygodne.pl – oni są jakos powiązani z frondami, salonami itp?

    Raczej z Wirtualną Polską.

    Swoją drogą, Frądziarze już chyba się kiedyś podniecali denializmem HIV-AIDS. Jakiś ich duchowy kolega opublikował w sieci wielorozdziałowe wypracowanie na ten temat. Chyba przy tej okazji Tomek Torquemada napisał, że jest wstrząśnięty.

  4. December 18th, 2009 at 20:00 | #4

    GOSPODARZU DROGI, zamiast startować w vo duyen konkursach, obejrzyj no swojego bloga Ajfonem. Wskoczył Ci jakiś specjalny mobilny temat, który niby jest fajny, ale komentarze nie są dzielone na 12 stron, tylko są jedną długą stroną na 1101 komciów. Trzeba bardzo długo energicznie pocierać, co nadaje metaforze fap circle niepokojącą dosłowność.

  5. December 18th, 2009 at 20:05 | #5

    January :

    O ile mogę to ocenić, w Twoim zamierzeniu jest to równoważne z argumentem “zombie”, wymemłanym przez wielu filozofów na obie strony :-)

    Zachwycił mnie ilustracyjny aspekt tego hasła w Wikipedii. Dwa zdjęcia. Jedno podpisane “David Chalmers believes zombies are a challenge to physicalism” przedstawia rozchełstanego typka w tiszercie przypominającego lemowskiego papistę, któremu zapewne z brody mozna wyczytać menu z zeszłego tygodnia (zakład o dowolne pieniądze, że linuksiarz). Drugie podpisane “Daniel Dennett is a noted critic of the zombies argument” przedstawia z kolei facia z wypielęgnowaną brodą, w business casual (zakład o dowolne pieniądze, że słucha Wagnera for fun). Wynika z tego, że automatycznie mozna sobie wybrać stanowisko w tym sporze po prostu na podstawie tego, czy wolisz być w towarzystwie przepoconych linuksiarzy czy nadętych nudziarzy!

  6. December 18th, 2009 at 20:11 | #6

    inz.mruwnica :

    Moja ostrożna teza jest taka, że poprzez sposób w jaki redukujemy mózg gubimy “ducha” (pierwiastek niealgorytmizowalny).

    O ile taki pierwiastek istnieje.

  7. Gammon No.82
    December 18th, 2009 at 20:11 | #7

    wo :

    Być moze most tak ponadto ma jakieś zycie psychiczne, ale nam to zwisa i wyburzymy skurczybyka bez sentymentu, gdy nam nie będzie potrzebny.

    Jeśli Papa w najświeższej encyklice Anus mirabilis napisze, że most ma duszę nieśmiertelną, to wyburzanie nie pójdzie ci łatwo. Gowin z episkopatem zasłonią most własną piersią (albo tłustym bokiem).

  8. December 18th, 2009 at 20:14 | #8

    Gammon No.82 :

    Jeśli Papa w najświeższej encyklice Anus mirabilis napisze, że most ma duszę nieśmiertelną

    Czy zrobię Kapitana O. jeśli napiszę: Pontifex Maximus!!!

  9. December 18th, 2009 at 20:19 | #9

    /me :

    O ile taki pierwiastek istnieje.

    Przezwyciężyłem deżawi (bo to nie pierwsza dyskusja wokół tego tematu) i sięgnąłem tutaj po sformułowanie ściślejsze:

    Czyli bez udowodnienia wprost, że nasze mózgi (dusze, czy cokolwiek innego odpowiadającego za procesy myślowe i inteligencję) posiadają moc liczenia funkcji nieobliczalnych, każda hipoteza niealgorytmiczności ludzkiego myślenia będzie do podważenia.

  10. December 18th, 2009 at 20:20 | #10

    mdh :

    Tylko, jak udowodnisz, że ‘Telewizja’ to nazwa własna.

    Logika Ci się przekrzywiła. Tylko jeśli Ty udowodnisz, że “internet” nie ma jeszcze statusu ogólnodostępnego medium.

    nameste :

    “Efektem”? Gdy nie wiadomo, czym(kolwiek) jest? To za mocne. Powiedzmy: koreluje.

    OK, ja się w ogóle nigdy nie upieram na odróżniane korelacji od związków przyczynowych.

    wo :

    Wskoczył Ci jakiś specjalny mobilny temat

    Chuja tam mobilny. Chyba ajfonowy u mnie na mobilności nic nie ma.

  11. Gammon No.82
    December 18th, 2009 at 20:27 | #11

    inz.mruwnica :

    Kapitana O.

    A ktio tio?

  12. December 18th, 2009 at 20:30 | #12

    nameste :

    Przezwyciężyłem deżawi (bo to nie pierwsza dyskusja wokół tego tematu) i sięgnąłem tutaj po sformułowanie ściślejsze:

    OK, to byłby faktycznie “dowód istnienia duszy (lub czegoś nieodróżnialnego od duszy)”. Ja mówię o czymś słabszym; tylko o zabawnej konsekwencji: jeżeli ludzki umysł jest turingomaszynowalny to nie tylko można go zasymulować, ale takie symulacje odbywają się ciągle w każdej grudce materii, choć trwają dowolnie krótko i nie można się z nimi skontaktować.

    Tę zabawę pociągnąłem nawet dalej (dodatkowe świadomości w Twoim mózgu, o których nic nie wiesz i które giną nie mogąc pogodzić się z brakiem kontroli nad ciałem), ale to już nie w temacie i chwilowo nie mam czasu.

  13. December 18th, 2009 at 20:37 | #13

    inz.mruwnica :

    chwilowo nie mam czasu

    W takim razie ja też postanawiam zająć się czymś innym. Ale, choć Twojego sformułowania nie rozumiem do końca (moja inteligencja jest LC), brzmi dość punkowo i chętnie bym wrócił do.

  14. December 18th, 2009 at 20:53 | #14

    wo :

    GOSPODARZU DROGI, zamiast startować w vo duyen konkursach, obejrzyj no swojego bloga Ajfonem. Wskoczył Ci jakiś specjalny mobilny temat, który niby jest fajny, ale komentarze nie są dzielone na 12 stron, tylko są jedną długą stroną na 1101 komciów. Trzeba bardzo długo energicznie pocierać, co nadaje metaforze fap circle niepokojącą dosłowność.

    No wiem. Tam jest co prawda na dole taki prztyczek “Mobile site on/off”, ale jeśli wam nie odpowiada, to wyłączę. Autorzy obiecują, że paginacja komentarzy wkrótce…

  15. uran4
    December 18th, 2009 at 21:17 | #15

    Gammon No.82 :

    inz.mruwnica :
    Kapitana O.
    A ktio tio?

    Cpt. Obviously/Kpt. Obwieś ;-)

  16. janekr
    December 18th, 2009 at 21:18 | #16

    January :

    Natomiast można na to spojrzeć inaczej: jeśli na kolejnych kartkach notesu zapiszemy kolejne stany funkcji H, i po kolei przewracamy kartki w notesie, to czy notes ma wówczas świadomość? No dobra — wymaga naszego działania. Wobec tego dodajmy do układu autoscroll — elektryczny manipulator (think Wallace & Grommit), przewracający kartki w notesie.

    Na litość LatającegoPotworaSpaghetti – czy Wy obaj usiłujecie przyjąć model umysłu ludzkiego jako pianoli?
    Przecież umysł ludzki to automat skończony, a właściwie probabilistyczny automat skończony.
    I mało tego – Świadomość Leży Pośrodku.

    Inżynierze – napisz cokolwiek więcej o domniemanym Strugackim. Puszczę w ruch mój probabilistyczny automat skończony i spróbuję zgadnąć, co miałeś na myśli.

    BTW nie odpowiedziałeś mi na dwa ważne pytanie dotyczące Modliszki…

  17. janekr
    December 18th, 2009 at 21:24 | #17

    wo :

    no bo przecież korporacje nie inwestowalyby w feng shui czy memetykę, gdyby to nie działało.

    Inwestycja w fachowca od FengSzuja może mieć sens, jeśli stawiasz budynek w miejscu, w którym większość kontrahentów w to wierzy.

  18. mdh
    December 18th, 2009 at 21:33 | #18

    wo :

    Halo, czy czyta nas Astromaria z Moon? Kolega MDH właśnie udowodnił, że okrągła myszka do pierwszych iMaków to dobry pomysł. Skoro mają świetnego menago, to nie mogliby się upierać przy bzdurze.

    Znowu kręcisz chochoła. Czy nie zauważyłeś, że to już B2C? Skoro ludzie to coś kupowali znaczy, że to był dobry biznesowy pomysł. Sam przecież pisałeś, że korporacje najbardziej obawiają się niepomyślnych raportów kwartalnych. Zmieniłeś zdanie?

    Ale panie trenerze, jak to? Postawiłeś tezę tak wyjątkowo debilną nawet jak Twoje standardy, że postanowiłem Cię zaszczycić swoim szyderstwem – mianowicie tezę o tym, że skoro coś funkcjonuje na rynku b2b, to musi być skuteczne, no bo przecież korporacje nie inwestowalyby w feng shui czy memetykę, gdyby to nie działało.

    Drogi trampkarzu, za mało treningu na boisku. Postawiłem tezę, że jeśli coś funkcjonuje na rynku B2B to musi robić dobrze na raporty kwartalne. Inaczej nikt by sobie tym głowy nie zawracał. Jak nie jest skutecznie, to robi dobrze na raporty kwartalne, czy nie? I co na to właściciel?

    Radcowie prawni, zapewniajacy korporacjom nieomylny nadzór nad takimi transakcjami i surowe ściganie eksperta od mem shui albo fenetyki na drodze prawnej za niedostatecznie wibrujący horoskop w trzecim kwadrancie, pojawili się jako próba obrony tej tezy. To już jej nie będziesz bronić? A to szkoda.

    Towarzystwo radcowskie pojawiło się przy innej okazji. Tylko, Tobie się jak zwykle pomieszało. Może jeszcze jedna rundka wokół boiska pomoże.

  19. December 18th, 2009 at 21:48 | #19

    wo :

    Nadal nie jestem pewien, czy dokładnie Cię rozumiem, bo co osoba deklarująca sympatie w okolicach Feyerabenda rozumie przez “metodę naukową”? Nie jestem teraz złośliwy, tylko dla pewnych znaczeń “metody naukowej” powiem tak, dla pewnych nie.

    Dla uproszczenia dyskusji (nie ładujmy się w metodologię nauki, bo zapełnimy następne jedenaście stron) — załóżmy program badawczy generujący “ciekawe” falsyfikowalne hipotezy. Bez definiowania słowa “ciekawe”, proszę.

    Ale zakładamy, ze nic na włąsną rękę nie kombinują oraz ze nie pamiętają wczorajszych eksperymentów. A to są bardzo wazne załozenia, historycznie rzecz biorąc – stosunkowo nowe.

    Jasne, że nowe. Mają dopiero dwa tysiące z hakiem lat. Powinienem się tutaj odwołać do argumentu z orlińskiej uprzejmości. Acha, no i w kontekście współczesnej nauki te założenia są błędne — o ile nie mówimy o atomach czy oddziaływaniach fizycznych.

    Nie chodzi o “oddziaływanie”, chodzi bardzo dosłownie o brak wiedzy (typu “pamięć wody” z homeopatii).

    …no to mnie już kompletnie zamotałeś, bo najpierw mówiłeś o atomach, a teraz o czymś na zupełnie innym poziomie złożoności. Skała nie “pamięta” sił, które działały na nią w przeszłości? Hah, jak to jest, że jeden kawałek magnetytu i drugi kawałek magnetytu mają taki sam skład, a mimo to “pamiętają” kierunek pola magnetycznego? Organizm dżdżownicy nie pamięta — w sensie zupełnie dosłownym — interakcji ze swoim środowiskiem i z innymi dżdżownicami?

    Ja napisałem:

    Fajno, tylko że wszystko, co piszesz powyżej, to jest empiryzm i rozwój metody naukowej (w tym indukcjonizmu), a nie kartezjański racjonalizm. Czyli tak jakby coś kompletnie, ale to kompletnie w drugą stronę — i w dodatku coś, z czego wywodzą się te wszystkie -izmy

    Ty napisałeś:

    To mi nie przeszkadza, ze mój światopogląd ma wspólne korzenie ze światopoglądami, których nie lubię.

    Empiryzm — TWÓJ światopogląd? Oj, ja się pogubiłem, bo przed chwilą powoływałeś się na dualizm (czyli rodzaju racjonalizmu). To w końcu ten Twój światopogląd to jest empiryzm czy racjonalizm? Nasza dyskusja byłaby znacznie prostsza, gdybyś używał etykiet z filozofii. W ten sposób ja muszę się domyślać Twojego światopoglądu z metafor. Filozoficzne etykiety są po to właśnie, żeby nie trzeba było odtwarzać Principia philosophiae za każdym razem, jak się chce komuś wyjaśnić swoje stanowisko.

    January :
    A przecież nie postulujemy vis vitalis, nie wyjmujemy organizmów żywych poza naukę, bo mają dodatkowe — co w końcu, atrybuty, substancje czy predykaty?

    Mozesz badać zwierzęta w sytuacji Kaspara Hausera – całkowicie odcinając je od łączności z innymi zwierzętami tego samego gatunku. I wtedy mozesz mieć w miarę odtwarzalne eksperymenty na szympansach hodowanych w niewoli. Nawet doktor Mengele nie dysponował takim komfortem prowadząc badania paranaukowe na ludziach. Kazdy człowiek jest złamaniem postulatów nauk ścisłych: wie co z nim robiłeś wczoraj i ta wiedza ma wpływ na to, co robi dzisiaj; ale takze wie, co robiono z jego przodkami 100 lat temu i ta wiedza tez ma wpływ. Co więcej, wie co robią inni ludzie w Nowym Jorku. Nie ma sposobu, by to wyłączyć (tzn. etycznego).

    Aha, czyli wg Ciebie jest to technicznie bądź etycznie niewykonalne. Dobrze, o tym sobie podyskutujemy innym razem, ważne, że dotarliśmy do pewnego istotnego punktu: sęk nie w dualiźmie czy jego odrzucaniu, ale w praktycznej wykonalności konkretnych badań. Czyli — skoryguj, jeśli się mylę — według Ciebie badania nie są z istoty swojej nienaukowe, a jedynie ze względów praktycznych (technicznych bądź etycznych) niemożliwe do sensownego przeprowadzenia. Wbrew temu, co mogłoby Ci się wydawać, to ma filozoficznie bardzo doniosłe znaczenie: w tym momencie możemy porzucić całą rozmowę na temat dualizmu, filozofii i naukowości (lub nienaukowości) badania kultury — i przejść do feasibility study.

    Ten argument naprawdę działa w obie strony – ja tez mogę Ci powiedzieć, ze Ciebie widzę tak, jak filozofów przekonanych, ze skoro wynaleziono prawa ruchu gwiazd, to prawa ruchu historii są na wyciągnięcie ręki. Proponuję, byśmy się nawzajem nie zanudzali odwracalnymi argumentami.

    Ten “odwrócony” argument przecież też jest wodą na mój młyn, bo — podobnie jak mój punkt widzenia — unieważnia związek między “udaje się dziś / udaje się X” a “udaje się jutro / udaje się Y”.

    Uważam, że możliwe, że z badaniem ludzkiej kultury jest jak z prawami ruchu historii — złożoność problemu przekracza naszą kolektywną zdolność obliczeniową, i w praktyce uszczkniemy co najwyżej cząstek tego zjawiska. Sedno interesującej mnie części tej dyskusji leżało jednak gdzie indziej, tzn. w epistemologicznej dopuszczalności takich badań.

    Jest jeszcze etyczna dopuszczalność badań na ludzkiej kulturze, i cały czas staram się sprowokować Cię do jakiejś wypowiedzi na ten temat, bo tu mam chyba największe wątpliwości. Nie mam dużych wątpliwości “epistemologicznych”, że psychologia ewolucyjna jest sensownym programem badań. Natomiast myślę, że jej wyniki mogą być źle wykorzystywane (ewolucyjne tłumaczenie zdrady mężczyzny => “zdrada mężczyzny dopuszczalna, tak nam mówi nauka”), więc mam z nią problemy natury etycznej. Nie są to jednak te same problemy etyczne, o których Ty wspominałeś wcześniej (dotyczą tego, co się dzieje po opublikowaniu badań).

    P.S. To ostatni tl;dr, jutro wyjeżdżam do Polski, feasibility study badań nad kulturą pozostawimy na inny blog i inny czas.

  20. Nietoperz
    December 18th, 2009 at 21:49 | #20

    @ bart:
    Że z Wp to wiem, stamtąd właśnie czasami zagladam na ten amejzing portal. Chodzilo mi o duchowe pokrewieństwo z psycho24 i Frądzią. Chociaż krecią robotę oszołomstwu raczej robią skoro nie brak tam podejmowania i rozpracowywania na serio tematów z “X – Files”

    Dobra, nie przeszkadzam w dyskusji, jak kupie drukarke to chyba sobie wszytskie komcie podrukuje, coby łatwiej się czytało.
    PS. Quasi dalej u ciebie ma szlabana?

  21. mdh
    December 18th, 2009 at 21:52 | #21

    inz.mruwnica :

    Logika Ci się przekrzywiła. Tylko jeśli Ty udowodnisz, że “internet” nie ma jeszcze statusu ogólnodostępnego medium.

    Inaczej mówisz o medium inaczej o konkretnej sieci, dobrą analogią jest łoś z Minitela, łoś z Arpanetu. Znaczy łoś używający konkretnej sieci. Tak samo napiszesz łoś z Usenetu czy łoś z usenetu?

  22. December 18th, 2009 at 21:58 | #22

    inz.mruwnica :

    Moja ostrożna teza jest taka, że poprzez sposób w jaki redukujemy mózg gubimy “ducha” (pierwiastek niealgorytmizowalny). I jeśli chodzi o memetykę to widzę tu podobne ograniczenia. Więc niemożliwe byłoby stworzenie kultury in silico, ale rozpoznawanie wzorów aktywacji memetycznej jest IMO całkiem możliwe.

    Aha, czyli Ty jesteś, w przeciwieństwie do WO, prawdziwym dualistą świadomym znaczenia tego słowa. Nie musisz pisać że teza jest “ostrożna”, boć przecież wpisuje się w gigantyczny nurt filozofii, rozpoczęty jeszcze przez Platona.

    Argument, który przedstawiłeś, jest do obalenia (nadal uważam, że epidiaskop / ściana to byłyby tylko notatki), ale tutaj wchodzimy na pole ciągle jeszcze żywych sporów — i po prostu każdy musi sobie jakoś na te pytania sam odpowiedzieć na podstawie lektur. Fine by me. Tyle, że to, co piszesz, dotyczy też mózgu szympansa, a nawet prostszych zwierząt.

  23. December 18th, 2009 at 22:03 | #23

    janekr :

    Na litość LatającegoPotworaSpaghetti – czy Wy obaj usiłujecie przyjąć model umysłu ludzkiego jako pianoli?

    Nie! Ja tylko staram się prowadzić dyskusję środkami minimalistycznymi, żeby uniknąć pisania tl;drów.

  24. December 18th, 2009 at 22:04 | #24

    mdh :

    I co na to właściciel?

    Oczywiście, gra w golfa ze wspomnianym kontrahentem.

    January :

    Dla uproszczenia dyskusji (nie ładujmy się w metodologię nauki, bo zapełnimy następne jedenaście stron) — załóżmy program badawczy generujący “ciekawe” falsyfikowalne hipotezy.

    No to dopuszczam np. Obiektywnie Naukowe projektowanie interfejsów uzytkownika oparte o analizowanie np. typowych mozliwości percepcji przeciętnego juzera. Nie wiem z kolei, czy to dla Ciebie jeszcze ma coś wspólnego z kulturą czy nie (moim zdaniem ma).

    January :

    o ile nie mówimy o atomach czy oddziaływaniach fizycznych.

    Ja akurat explicte mówiłem o nich, nie wiem oczywiście o czym mówicie Wy.

    January :

    …no to mnie już kompletnie zamotałeś, bo najpierw mówiłeś o atomach, a teraz o czymś na zupełnie innym poziomie złożoności

    Nadal o atomach. Zakładamy, ze nie pamiętają. I to jest stosunkowo nowe odkrycie, które – wbrew temu, co Ci się moze wydawać – było obce jeszcze myślicielom z XVI wieku.

    January :

    Nasza dyskusja byłaby znacznie prostsza, gdybyś używał etykiet z filozofii.

    A mogę z filmu “Snatch”?

    January :

    Wbrew temu, co mogłoby Ci się wydawać, to ma filozoficznie bardzo doniosłe znaczenie: w tym momencie możemy porzucić całą rozmowę na temat dualizmu, filozofii i naukowości (lub nienaukowości) badania kultury — i przejść do feasibility study.

    A właściwie według Ciebie zaproponowanie eksperymentu łamiącego nieoznaczoność Heisenberga jest niemozliwe z powodów praktycznych czy nienaukowościowych? Filozoficznie oczywiście przyjęcie lub odrzucenie interpretacji kopenhaskiej ma znaczenie, ale w praktyce co to zmienia?

    January :

    Ten “odwrócony” argument przecież też jest wodą na mój młyn, bo — podobnie jak mój punkt widzenia — unieważnia związek między “udaje się dziś / udaje się X” a “udaje się jutro / udaje się Y”

    Nieprawda – kororobuje tezę “nie tacy kolesie juz próbowali; nie udało się GWF Heglowi, nie uda się kol. Biedrzyckiemu”.

    January :

    Natomiast myślę, że jej wyniki mogą być źle wykorzystywane (ewolucyjne tłumaczenie zdrady mężczyzny => “zdrada mężczyzny dopuszczalna, tak nam mówi nauka”), więc mam z nią problemy natury etycznej.

    To nie jest problem etyczny, to jest problem debilizmu osoby dokonującej takiego wnioskowania. Ewolucyjnie mozna tłumaczyć agresję, a jednak agresja bywa nieetyczna. Ewolucja to jedno, etyka to drugie, nauka nam nie ma prawa mówić co jest etycznie dopuszczalne.

  25. December 18th, 2009 at 22:07 | #25

    mdh :

    Ej! Ależ Panowie, mam lepszą zagwozdkę, skoro siedzicie przy tym redukcjonizmie to mam dla was prezent od J. Fodora. Smacznego.
    http://plato.stanford.edu/entries/multiple-realizability/

    Znamy :-> Tylko wiesz — my tutaj prowadzimy dyskusję na poziomie, na którym mylony jest racjonalizm z empiryzmem, a Ty mi tutaj z takimi nowinkami wyjeżdżasz…

  26. janekr
    December 18th, 2009 at 22:14 | #26

    wo :

    nauka nam nie ma prawa mówić co jest etycznie dopuszczalne.

    I jest na to odpowiedni paragraf w Kodeksie Orlińskiego?

    Nauka już się wypowiedziała – etycznym jest maksymalizowanie sumy szczęścia.
    Jeśli na przykład fabrykant odbierając 1000 robotników pół kromki chleba z każdego śniadania jest w stanie NIEBOTYCZNIE uszczęśliwić konkubinę i w konsekwencji siebie nowym futrem z norek czy innych szynszyli i dzięki temu Suma Szczęścia we Wszechświecie wzrośnie, to jego postępowanie jest naukowo etyczne.

  27. December 18th, 2009 at 22:29 | #27

    wo :

    No to dopuszczam np. Obiektywnie Naukowe projektowanie interfejsów uzytkownika oparte o analizowanie np. typowych mozliwości percepcji przeciętnego juzera. Nie wiem z kolei, czy to dla Ciebie jeszcze ma coś wspólnego z kulturą czy nie (moim zdaniem ma).

    PEWNIE ŻE MA! O ja nie mogę, zgadzamy się, chyba się upiję.

    Nadal o atomach.

    Ach, bo było też o płynach.

    Zakładamy, ze nie pamiętają. I to jest stosunkowo nowe odkrycie, które – wbrew temu, co Ci się moze wydawać – było obce jeszcze myślicielom z XVI wieku.

    Znając trochę filozofię starożytnych, obawiam się, że się mylisz, ale możesz mnie oczywiście skonfrontować z jakimś źródłem. Weź pod uwagę że brak popularności jakiegoś przekonania w XVI wieku nie oznacza, że wcześniej już nikt na to nie wpadł.

    A mogę z filmu “Snatch”?

    Możesz co chcesz, ale jeśli chcesz faktycznie przedstawić mi swój światopogląd (w kwestii związanej z dualizmem w nauce), to musisz się odwołać do filozofii — sam zacząłeś. Odmawiam dalszego domyślania się Co Autor Miał Na Myśli. Albo wiesz co to jest dualizm taki śmaki i owaki, i możemy rozmawiać, albo nie wiesz, i w takim razie nie chce mi się już dalej z Tobą gadać. I tak do tej pory wyrozumiale traktowałem wszystkie orlińskie uprzejmości.

    A właściwie według Ciebie zaproponowanie eksperymentu łamiącego nieoznaczoność Heisenberga jest niemozliwe z powodów praktycznych czy nienaukowościowych?

    Po pierwsze, nie rozumiem mechaniki kwantowej, więc zasadę nieoznaczoności znam tylko z anegdot. Po drugie, stwierdziłeś, że zaplanowanie eksperymentu w nauce badającej kulturę łamałoby zasady etyczne, a nie fizyczne. Teraz nagle chodzi o łamanie zasad fizycznych?

    Nieprawda – kororobuje tezę “nie tacy kolesie juz próbowali; nie udało się GWF Heglowi, nie uda się kol. Biedrzyckiemu”.

    Ale w tym sformułowaniu jest to wyjątkowo głupia teza: “nie tacy kolesie już próbowali zbudować samolot; nie udało się Da Vinciemu, nie uda się kol. kol. Wrightom”.

    To nie jest problem etyczny, to jest problem debilizmu osoby dokonującej takiego wnioskowania. Ewolucyjnie mozna tłumaczyć agresję, a jednak agresja bywa nieetyczna. Ewolucja to jedno, etyka to drugie, nauka nam nie ma prawa mówić co jest etycznie dopuszczalne.

    Nie wyraziłem się dość jasno. Generalnie zgoda, ale chodziło mi o coś innego: czy mogę komuś powiedzieć, że agresja jest naturalna jeśli podejrzewam, że ten ktoś wykorzysta tą informację, by powołując się na mnie tłumaczyć akty swojej agresji? Że, być może, wpłynę na osąd etyczny pewnej grupy ludzi? Bo nie ma się co oszukiwać — to są te dziedziny, które laicy (ja też) bardzo lubią.

    To jest problem etyczny, mój, a nie agresora — czyli różny od kwestii tego, czy agresja jest etyczna, czy nie jest.

  28. December 18th, 2009 at 22:36 | #28

    janekr :

    Nauka już się wypowiedziała

    Kiedy i gdzie?

    janekr :

    maksymalizowanie sumy szczęścia.

    Najprotszy sposób na maksymalizowanie szczęścia to wstrzykiwanie opiatów.

    January :

    I tak do tej pory wyrozumiale traktowałem wszystkie orlińskie uprzejmości.

    Same here (oczywiście, z wzajemną poprawką na uprzejmości trzecioweinerowskie).

    January :

    Po drugie, stwierdziłeś, że zaplanowanie eksperymentu w nauce badającej kulturę łamałoby zasady etyczne, a nie fizyczne. Teraz nagle chodzi o łamanie zasad fizycznych?

    Chodzi o podobną sytuację, w której tak czy siak nie można czegoś zmierzyć.

    January :

    Ale w tym sformułowaniu to jest wyjątkowo głupia teza. “nie tacy kolesie już próbowali zbudować samolot; nie udało się Da Vinciemu, nie uda się kol. kol. Wrightom”.

    Ale w tym sformułowaniu to jest wyjątkowo głupia teza. Da Vinci nigdy nie próbował “zbudować samolotu”.

    January :

    Generalnie zgoda, ale chodziło mi o coś innego: czy mogę komuś powiedzieć, że agresja jest naturalna jeśli podejrzewam, że ten ktoś wykorzysta tą informację, by powołując się na mnie tłumaczyć akty swojej agresji?

    Chyba trochę przeceniasz swoje znaczenie dla innych ludzi. To naprawdę nie jest tak, że ktoś będzie bardziej lub mniej agresywny, bo Ty mu coś powiesz.

  29. Gammon No.82
    December 18th, 2009 at 22:54 | #29

    wo :

    Najprotszy sposób na maksymalizowanie szczęścia to wstrzykiwanie opiatów.

    W sensie, że maksymalizuje się szczęście pacjenta, wstrzykującego, czy ogólna suma wszechświatowego szczęścia?

  30. December 18th, 2009 at 22:58 | #30

    wo :

    Chodzi o podobną sytuację, w której tak czy siak nie można czegoś zmierzyć.

    Sytuacja nie jest podobna, bo tu zmierzenie uniemożliwiają prawa fizyki, a tu — zasady etyczne.

    Ale w tym sformułowaniu to jest wyjątkowo głupia teza. Da Vinci nigdy nie próbował “zbudować samolotu”.

    Touché.

    Chyba trochę przeceniasz swoje znaczenie dla innych ludzi. To naprawdę nie jest tak, że ktoś będzie bardziej lub mniej agresywny, bo Ty mu coś powiesz.

    Nie ja, oczywiście, bo ja nie zajmuje się kulturą (chyba, że komórkową albo bakterii). Ale wpływ folkowej psychologii ewolucyjnej jest — wydaje mi się — zauważalny.

    P.S. Co z tym “nowoczesnym wynalazkiem” bezmyślnych i bezpamięciowych atomów?

  31. RobertP
    December 19th, 2009 at 01:07 | #31

    Zezowaty Kartograf podlinkował ciekawą personę na swoim blogu, jeśli jesteście ciekawi kto jest absolwentem
    prestiżowej Wyższej Szkoły Teologiczno – Humanistycznej im. Michała Beliny – Czechowskiego w Podkowie Leśnej k. Warszawy /filia w Łodzi/ – Wydziału Adwentystycznego – Instytutu Turystyki Krajów Biblijnych /turystyka śródziemnomorska/.
    to możecie zerknąć http://www.goldenline.pl/marek-polakiewicz

  32. mdh
    December 19th, 2009 at 01:28 | #32

    wo :

    Jedno podpisane “David Chalmers believes zombies are a challenge to physicalism” przedstawia rozchełstanego typka w tiszercie przypominającego lemowskiego papistę, któremu zapewne z brody mozna wyczytać menu z zeszłego tygodnia (zakład o dowolne pieniądze, że linuksiarz).

    Przyjmuję!

    http://www.sciencehouse.com/static/image/singularity_summit/IMG_6015.jpg

    Edit: tak wiem ludzie spotykani na konferancjach są dziwni ;)
    http://consc.net/pics/singularity@@/stephenaubrey.jpg
    Edit2: Dennetta nie znam osobiście niestety, ale znam jedną osobę która pracowała w Tufts, podpytam. Sądzę jednak, że się mylisz co do jego gustów muzycznych.

  33. Maur
    December 19th, 2009 at 01:38 | #33

    bart :

    Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale twoje komcie przechodzą teraz przez dodatkową ścieżkę moderacyjną.

    Nie, po co. Ale to ciekawe, dlaczego?

  34. December 19th, 2009 at 13:05 | #34

    @january
    “Sytuacja nie jest podobna, bo tu zmierzenie uniemożliwiają prawa fizyki, a tu — zasady etyczne.”

    Gdyby nie było żadnej ale to żadnej różnicy, powiedziałbym, że sytuacja jest identyczna. A – jak może zauważyłeś – tak nie powiedziałem.

    “Ale wpływ folkowej psychologii ewolucyjnej jest — wydaje mi się — zauważalny.”

    Nope. To taka sama błędna linia argumentacji, jak “pornografia prowadzi do gwałtów, bo pewien gwałciciel w sądzie powiedział na swoją obronę, że to było wszystko przez pornografię”. Ludzie sa agresywni (lub zdradzają żonę), bo im to sprawia przyjemność w danym momencie. To, że potem wymyślają sobie jakąś linię obrony (“ale kochanie, to przecież ewolucja”), to nie oznacza, że ujawniają w tym momencie rzeczywistą przyczynowość. Mamy uświęcone tradycją, orzecznictwem i zapisami kodeksowymi święte prawo do łgania w żywe oczy w swojej linii obrony.

    @mdh
    “Przyjmuję!
    http://www.sciencehouse.com/static/image/singularity_summit/IMG_6015.jpg

    Zdjęcie Maka to żaden argument. January III też przecież prezentacje na konferencjach robi z Keynote albo z Powerpointa, bo po prostu linuksowy gwprpnt dołączany do pakietu GNOME albo powerkoint dołączany do pakietu KDE to świetne programy, ale ten pierwszy nie umie wyświetlać slajdów a ten drugi umie, ale tylko jeden, żeby zmienić trzeba zrestartować serwer XWindows. Przecież każdy linuksiarz i tak potrzebuje MacOS lub Windows do pracy.

    “Edit2: Dennetta nie znam osobiście niestety, ale znam jedną osobę która pracowała w Tufts, podpytam. Sądzę jednak, że się mylisz co do jego gustów muzycznych.”

    Wyguglałem taki jego tekst: http://www.edge.org/3rd_culture/dennett06/dennett06_index.html

    “Thank goodness for the music of, say, Randy Newman, which could not exist without all those wonderful pianos and recording studios, to say nothing of the musical contributions of every great composer from Bach through Wagner to Scott Joplin and the Beatles”

    Po pierwsze, Randy Newman: to przecież wręcz archetypalna muzyka dla nudziarzy. Po drugie, zakres interesującej go muzyki pop KOŃCZY się na Beatlesach.

  35. mdh
    December 19th, 2009 at 13:40 | #35

    Zdjęcie Maka to żaden argument. (…)bo po prostu linuksowy gwprpnt dołączany do pakietu GNOME albo powerkoint dołączany do pakietu KDE to świetne programy, ale ten pierwszy nie umie wyświetlać slajdów a ten drugi umie, ale tylko jeden, żeby zmienić trzeba zrestartować serwer XWindows. Przecież każdy linuksiarz i tak potrzebuje MacOS lub Windows do pracy.

    Kłamiesz. Jeśli już coś takiego to zapewne Impress z OO.
    Zresztą prezentacje, przynajmniej tam, gdzie jest dużo robaczków, najprzyjemniej robi Beamer.

    Scott Joplin and the Beatles

    I nudziarz? Daj spokój. Randego Newmana zapewne sam słuchasz tylko o tym nie wiesz.

  36. December 19th, 2009 at 15:46 | #36

    mdh- problem w tym, że każdy biznes jest ładowaniem jajek w imadło, bo biznes z definicji jest działalnością ryzykowaną. Radca może ci jedynie to ryzyko zmniejszyć (i to nie aż tak zancznie), ale go nie zlikwiduje. Patrz np ryzyko upadłości dłużnika.

    Co do banków, to jednak odróżniłbym jej od innych korporacji, z racji prowadzenia powszechcnej działalności depozytowej. Stąd wiele przywilejów, których np. koncerny samochode nie mają.

  37. December 19th, 2009 at 16:49 | #37

    (funkcja cytat jakos nie dziala u mnie, trudno, WO tedy pewnie nie przeczyta)

    WO! ja nie jestem rasista, ale … no coz, radzilabym nie ufac australijskim filozofom. Nasi ludzie (szkola lwowsko-warszawska) wydawaloby sie udopornili ludzkosc na tego rodzaju dzialalnosc, jaka prowadzi pan Chalmers, ale widac, ze do Australii rzecz jeszcze nie doszla. Nie wystarczy wygladac na fajnego zula; zob. Kazimierz Staszewski.

  38. Falberg
    December 19th, 2009 at 17:44 | #38

    WO! ja nie jestem rasista, ale … no coz, radzilabym nie ufac australijskim filozofom. Nasi ludzie (szkola lwowsko-warszawska) wydawaloby sie udopornila ludzkosc na tego rodzaju dzialalnosc, jaka prowadzi pan Chalmers, ale widac, ze do Australii rzecz jeszcze nie doszla. Nie wystarczy wygladac na fajnego zula; zob. Kazimierz Staszewski.

    Wybacz, ale o jakiej to działalności Chalmersa- szkodliwej, jak rozumiem – mówisz?

  39. December 19th, 2009 at 18:04 | #39

    Mowie oczywiscie o tym, ze nie tylko sprawil, ze dualizm wlasnosci stal sie znowu szanowana pozycja w filozofii, ale wydaje sie rowniez, ze przeciera on droge wyznawcom dualizmu substancji.

  40. December 19th, 2009 at 18:13 | #40

    zielka

    Mowie oczywiscie o tym, ze nie tylko sprawil, ze dualizm wlasnosci stal sie znowu szanowana pozycja w filozofii, ale wydaje sie rowniez, ze przeciera on droge wyznawcom dualizmu substancji.

    Zawsze fascynowało mnie, z lekką nutką obrzydzenia, uczucie (nie obce mi, ale jednak) przynależności do jakiejś koncepcji filozoficznej prowadzące do odpowiednika LEGIA PANY, ARKA GDYNIA CHOOY, QURFA, SHVINIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1111111

  41. December 19th, 2009 at 18:21 | #41

    Nie wszyscy, Janie Skoczkowski, osiagneli dojrzalosc konieczna do niezaangazowanego podziwiania roznorodnosci swiata. Obok podpisana nie moze sie nia na przyklad pochwalic.

  42. December 19th, 2009 at 18:37 | #42

    ziela

    Nie wszyscy, Janie Skoczkowski, osiagneli dojrzalosc konieczna do niezaangazowanego podziwiania roznorodnosci swiata. Obok podpisana nie moze sie nia na przyklad pochwalic.

    Chciałem tylko grzecznie zauważyć, że ne pisałem nic ani o niezaangażowaniu, ani dojrzałości. Tylko o tym, że stronniczość, jeśli chodzi o tak nieoczywiste poglądy, w których samo znaczenie słów jest trudne (i można się pytać, czy w ogóle jakieś jest. Zasadnie pytać) jest cholernie nierefleksyjne dla mnie i potrzebowałbym solidnych argumentów za tezą przeciwną – że wręcz przeciwnie, stronniczość nie prowadzi do śmierci zwykłego namysłu.

  43. mdh
    December 19th, 2009 at 18:43 | #43

    galopujacy major:

    problem w tym, że każdy biznes jest ładowaniem jajek w imadło, bo biznes z definicji jest działalnością ryzykowaną. Radca może ci jedynie to ryzyko zmniejszyć (i to nie aż tak zancznie), ale go nie zlikwiduje. Patrz np ryzyko upadłości dłużnika.

    Wiesz, ja nie bardzo łapię do czego pijesz. Co więcej, akurat w tym względzie całkowicie się z Tobą zgadzam. Stąd mam wrażenie, że walisz w chochoła.
    Czy ja napisałem, że zabezpieczenie się od strony prawnej jest cudownym rozwiązaniem wszystkich kłopotów? Ot, po prostu trzeba sprawdzić wodę w basenie, czy aby nie za zimna. Przypomnę, że zaczęło się od tego:

    Jest tylko pewna różnica pomiędzy wstawianiem kitu naiwnym ludkom, a B2B. Ludkom możesz wstawić dowolny kit, zabezpieczyć się prawnie i cieszyć rzeką pieniędzy.
    W relacjach B2B już tak miło nie ma. Obie strony są cwane i wiedzą, czego oczekują, na dodatek na każdy duperel jest zapis w umowie.

    Jeśli chcesz polemizować, to musisz wykazać, że naiwni ludkowie dbają tak samo o zabezpieczanie się od strony prawnej, co firmy. Biorąc pod uwagę, że z usług prawnych przeciętny Kowalski korzysta w jakimś znikomym stopniu, będzie trudno.

  44. mdh
    December 19th, 2009 at 18:48 | #44

    zielka:

    ja nie jestem rasista, ale … no coz, radzilabym nie ufac australijskim filozofom.

    A mogę wiedzieć co masz przeciwko?
    Ja czytałem, byłem, kilku kolegów rodem z Australii znam osobiście. No i raczej podziwiam, z lekką nutką zazdrości.

  45. December 19th, 2009 at 18:51 | #45

    Janie Skoczkowski, w zwiazku z tym, ze zechcialaes jednak stwierdzic, ze moja postawa napawa Cie “lekkim obrzydzeniem”, pozwolilam sobie mniemac, ze nie na merytoryczne argumenty liczysz, ale na chamskiego flejma.

  46. December 19th, 2009 at 18:56 | #46

    Mdh, no blagam: qualia? (Jackson, kiedys) zombie? (Chalmers) fuckin’ universals?! (Armstrong). Nie mowiac o possible worlds Lewisa, wiem, byl z USA, ale jego tzw. dusza byla ewidentnie z Australii ;-)

  47. mdh
    December 19th, 2009 at 21:02 | #47

    Tutaj jednak zasadniczo się z Tobą nie zgadzam. Głownie dlatego, że na dobrą sprawę krytykujesz znaczną część współczesnej(właściwie to cała jest współczesna) filozofii umysłu, bez zaproponowania niczego w zamian czy ujawnienia swojego stanowiska filozoficznego. (przypominam sobie także w tym kontekście kwestię Putnama poruszoną przez Ciebie wcześniej) Wybacz, ale to budzi poważne wątpliwości. Niestety w tej chwili, z całym szacunkiem, mam podobne intuicje co Jaś. Wiem, jestem gorszy niż Moon, ale oczekuję rzeczowych argumentów.

  48. December 19th, 2009 at 21:37 | #48

    Co mi przypomina o tym, jak Dennett kiedys pisal, smiejac sie z Hackera: “It used to be, in the Oxford of the 60’s, that a delicate shudder of incomprehension stood in for an argument. Those days have passed.”

    Naduzylabym goscinnosci tego miejsca proponujac cos wiecej, niz “a delicate shudder” ;-)

    (mdh, czy Twoje inicjaly w realu to moze KP? pardon, przez chwile kogos mi przypominales, ale na pewno sie myle)

  49. mdh
    December 19th, 2009 at 22:36 | #49

    zielka:
    Ja się nie zrewanżuję cytatem, bo przychodzą mi do głowy tylko takie złośliwe. ;)
    Żałuję jednak, że ominie mnie rozwinięcie kwestii filozofii umysłu.

    czy Twoje inicjaly w realu to moze KP?

    Nie.

  50. niedofizyk
    December 19th, 2009 at 23:04 | #50

    Wtręt OT: fajnego oszołoma znalazłem

    http://dakowski.pl/
    http://srodowisko.ekologia.pl/zrodla-energii/Czarnobyl-cien-nad-Europa,8800.html

    Jak było, to przepraszam.

    Chyba warto się zapoznać, bo wyjątkowo szerokie spektrum: Czarnobyl, Żydzi, FOZZ, JOW, ocieplenie i ewolucja, a na dokładkę Feliks Konieczny. Co gorsza plotąc androny w sprawie Czarnobyla koleś ma trochę “autorytetu” – spędził lata w Świerku i na UW.

    próbka:
    Szczególnie w Polsce i innych krajach postkomunistycznych, gdzie w sferze publicznej nadal funkcjonują ludzie, którzy otrzymali tytuły naukowe nie za osiągnięcia, lecz dzięki związkom z SB i agenturą. To wyjaśnia dlaczego w niektórych środowiskach nie ma szacunku dla naukowego tytułu. Poza tem niektóre osoby i środowiska zawodowe mają w zaniżaniu ilości ofiar Czarnobyla interes finansowy.

  51. December 20th, 2009 at 09:06 | #51

    niedofizyk :

    Chyba warto się zapoznać, bo wyjątkowo szerokie spektrum: Czarnobyl, Żydzi, FOZZ, JOW, ocieplenie i ewolucja, a na dokładkę Feliks Konieczny.

    …i bardzo dużo naszego ulubieńca dr. Jaśkowskiego!

    http://www.google.pl/search?q=ja%C5%9Bkowski+site%3Adakowski.pl

  52. December 20th, 2009 at 12:13 | #52

    @mdh
    “Jeśli już coś takiego to zapewne Impress z OO.”

    No tak, ale on zależy od biblioteki glib, która zależy od biblioteki glub, która zależy od biblioteki gleb, która się konfliktuje ze sterownikiem myszki do Mandrivy, więc pozostaje tylko ten nieszczęsny powerKoint z KDE. Tak czy siak, linuksiarze oczywiście mogą używać Linuksa do zajmowania się Linuksem i robią to z wielkim upodobanem, aptując gepty i kernelując kompile. Ale od kiedy niedobrzy rodzice ich już zmuszą do wyprowadzki, pojawia się konieczność zajęcia się czymś zarobkowo. A razem z nią, konieczność zainwestowania w normalny system.

    “Randego Newmana zapewne sam słuchasz tylko o tym nie wiesz.”

    Randego Newmana spotykam czasem na pixarowskich dżanketach, więc bardzo dokładnie wiem, kiedy go słucham, a nawet zamieniłem z nim parę słów. No co mam zrobić, w kinie nie dają pilota do przewinięcia czołówki.

  53. M
    December 20th, 2009 at 13:36 | #53

    WO, może i masz rację, ale pomimo tego, ze od dawna używam systemu Linux, nie mam pojęcia o czym mówisz…

  54. December 20th, 2009 at 13:47 | #54

    @m
    “WO, może i masz rację, ale pomimo tego, ze od dawna używam systemu Linux, nie mam pojęcia o czym mówisz…”

    Prawidłowo. Bo zapewne tak jak większość linuksiarzy używasz Linuksa do zajmowania się Linuksem, ale kiedy pojawia się jakaś konkretna potrzeba informatyczna – powiedzmy, podłączenie się do internetu przez telefon komórkowy – odpalasz Windowsy albo MacOS X.

  55. M
    December 20th, 2009 at 14:28 | #55

    Właśnie jest na odwrót – Windows odpalam, gdy muszę skorzystać z konkretnego oprogramowania, którego nie ma na Linuksie, gdy mam konkretną potrzebę informatyczną (aczkolwiek łączenia się z Internetem przez tel. komórkowy nie próbowałem) wykorzystuję Linux. ;P Ale mniejsza z tym, nie chce mi się wchodzić w dyskusje na temat który system jest lepszy, zwłaszcza, że zachwalanego przez ciebie Mac OS X nie próbowałem.

  56. mdh
    December 20th, 2009 at 15:38 | #56

    WO:
    Ależ ten sposób argumentowania jest chybiony. Otóż do zajmowania się czymś zarobkowo logika/fizyka/matematyka/informatyka jakiś *nix (wcale nie musi to być proweniencji japkowskiej z kilku powodów) jest wielce potrzebny/przydatny/nawet pożądany. A przecież o konferencjach naukowych rozmailiśmy. Otóż jest potrzebny z jednego ważnego powodu, a zwie się on LaTeX[1]. Otóż choć dziś, jak się uprzesz, przepchniesz coś w doc* (różnie to bywa, ale czasem jakimś cudem się komuś udaje, gdzieś, podobno). Jednak nawet jeśli przepchniesz to i tak to będzie traktowane jak przejaw ‘prawicowej interpunkcji’ i nieporadności. Hehehe, no kto pisze coś poważnego w Wordzie z tamtejszym edytorem równań. Chłe, chłe, chłe. (Zresztą nawet jak pisze to i tak wcześniej czy później będzie molestował jakąś ofiarę z łapanki – najpewniej własnego doktoranta, żeby mu to przepisał ;)
    Jako ilustrację podaję przykład zaleceń dla autorów http://www.springer.com/computer/lncs?SGWID=0-164-7-72376-0#anchor1

    Więc jeśli Ty mówisz, że to nie jest system do ‘poważnej’ pracy, to kładę to na karb tego, że studiowałeś chemię. Chemicy zaś to taki dziwny ludek, który swoje pisma robi w LaTeX, ale artykułów w LaTeX nie przyjmuje. Hyhyhy. (ok, nie przyjmował, z kolegami robiliśmy sobie z tego lulzy już jakiś czas temu, wiec nie wiem jak jest teraz.)

    [1] Oczywiście w Win też się da (MiKTeX+LEd) i w Maczku też (MacTeX+ cośtam). Jednak w Linuksie jakoś to najprzyjemniejsze i najnaturalniejsze (mniej się trzeba nakombinować niż w innych systemach). SSHowanie(ew XDMCPowanie or compatible) się na wydziałowy serwer, żeby coś napisać pozwolę uważać sobie za hardcoretardyzm.

    Poza tym znam kilka wielce udanych implementacji Linuksowych przy użyciu LTSP co jest bardzo wygodne pod wieloma względami, ale tego zagadnienia nie chce mi się już rozwijać.

    No co mam zrobić, w kinie nie dają pilota do przewinięcia czołówki.

    …albo napisów końcowych. No i nic? Ja od ‘You’ve Got a Friend in Me’ nie mogłem się uwolnić przez ho ho ho i jeszcze trochę. Na dodatek co jakiś czas ten kawałek perfidnie kontratakuje http://www.youtube.com/watch?v=LXARdPb4YBs&fe

  57. December 20th, 2009 at 15:54 | #57

    Łoł, popatrzcie jakie ładne znalazłem!

    działanie QUANTECA po-
    lega na powiązaniu tych fotonów bliźniaczych. Aparat fotograficzny przy każdym zdjęciu przechwytuje zawsze pewną część takich powiązanych cząsteczek światła (fotonów), których bliźniaki pozostają przy rzeczywistym obiekcie, przedstawionym na zdjęciu.

  58. janekr
    December 20th, 2009 at 17:44 | #58

    Cytowanie nie działa…

    Eli – link nie działa.

  59. December 20th, 2009 at 17:45 | #59

    @mhd
    “No i nic? Ja od ‘You’ve Got a Friend in Me’ nie mogłem się uwolnić przez ho ho ho i jeszcze trochę.”

    Gdybym się dowiedział, że mam z Tobą zbieżny gust muzyczny, to byłaby dla mnie najsmutniejsza wiadomość od czasu gdy się dowiedziałem, na czym technicznie rzecz biorąc Bronisław Wildstein zajumał listę Wildsteina. Niestety, chodzi nie tyle o pendrajwa co o laptopa… na tym zakończę ten smutny dla mnie wątek.

  60. December 20th, 2009 at 17:53 | #60

    “Ale od kiedy niedobrzy rodzice ich już zmuszą do wyprowadzki, pojawia się konieczność zajęcia się czymś zarobkowo. A razem z nią, konieczność zainwestowania w normalny system.”

    O ironio, kiedy zacząłem pracować zarobkowo, zacząłem mieć bardzo dużo kontaktu z Linuksem i dopiero wtedy tak naprawdę przeszły mi resztki ciepłych uczuć wobec.

  61. niedofizyk
    December 20th, 2009 at 19:53 | #61

    Ale macie problem. Przecież to jest banalnie proste – Windows do oglądania filmów i grzebania po www, Linux do szybkiego programowania[1], pisania w TeXu i stawiania serwerów. A Mac do tego samego co Windows + znajdywanie partnera (partnerki chyba gorzej). Bez Windowsa da się przeżyć, bo Linux jest go w stanie jakoś tam zastąpić (dopóki nie dostaniesz od debila maila z *.docem). Natomiast zastąpienie Linuxa pracującego na serwerach produktami MS skończyłoby się zatkaniem sieci przez trojany, a pewnych rzeczy chyba w ogóle by się nie dało zrobić (np. dostępu do serwera obliczeniowego przez SSH).
    Tyle na ten temat z punktu widzenia “tych dziwnych wydziałów” :)

    [1] na własny użytek w pracy naukowej – tak, niektórzy takie rzeczy robią w pracy, nie tylko przeglądarka, fotoszop i acrobat.

  62. fan-terlika
    December 20th, 2009 at 20:25 | #62

    Wreszcie, spór rozwiązany!!!

  63. Veln
    December 20th, 2009 at 21:14 | #63

    Bartu, napisz nową notkę.

  64. mdh
    December 20th, 2009 at 21:17 | #64

    fan-terlika :

    spór rozwiązany

    Jaki spór? Żadnego sporu nie było. ;)

  65. December 20th, 2009 at 21:26 | #65

    Veln :

    Bartu, napisz nową notkę.

    Piszę. Jak po grudzie mi idzie.

  66. December 20th, 2009 at 22:15 | #66

    janekr:

    Cytowanie nie działa…

    Bo wp 2.9, zapewne.

  67. December 20th, 2009 at 23:11 | #67

    Cytowanie nie działa i nie mogę takiemu wyżej napisać, że jest aptgeptowym zjebem!

  68. December 20th, 2009 at 23:27 | #68

    nameste :

    Cytowanie nie działa

    grzesie2k :

    Cytowanie nie działa

    No patrzcie.

  69. December 20th, 2009 at 23:32 | #69

    Kurde, zawsze zapominam, że strona pluginu od cytowania jest po włosku. A więc…

    Il plug-in è stato sviluppato e testato con successo dalla versione 2.3.3 di WordPress, fino alla 2.8.6. Ogni feedback in merito è, e sarà, come sempre il benvenuto.

    Faktycznie trzeba poczekać na update do 2.9. Co ciekawe, cytowanie działa bez zarzutu w makowym FF i Safari. Co jeszcze ciekawsze, w Safari nie widać ani jednego “ł” w blogasku.

  70. RobertP
    December 21st, 2009 at 00:07 | #70

    Mi twój Blog dzisiaj wywalił parę razy Firefoxa (3.5.6 na Vista Premium)

  71. December 21st, 2009 at 00:13 | #71

    Bez Windowsa da się przeżyć, bo Linux jest go w stanie jakoś tam zastąpić (dopóki nie dostaniesz od debila maila z *.docem).

    A co, Open Office przestał otwierać *.doc?

  72. niedofizyk
    December 21st, 2009 at 01:49 | #72

    > A co, Open Office przestał otwierać *.doc?

    Nie przestał, ale też poniekąd nigdy nie zaczął…

    > Mi twój Blog dzisiaj wywalił parę razy Firefoxa (3.5.6 na Vista Premium)

    Na XP to samo.

  73. December 21st, 2009 at 09:59 | #73

    Uprzejmie informuje, ze w moim matriksie nieprawda jest, ze “cytowanie działa bez zarzutu w makowym FF i Safari. Co jeszcze ciekawsze, w Safari nie widać ani jednego “ł” w blogasku”. (4.0.3)

  74. December 21st, 2009 at 10:01 | #74

    Robert P

    Mi twój Blog dzisiaj wywalił parę razy Firefoxa

    Zgłaszam podobny problem i na Viście i na XP. Wypieprza FFoxa mniej więcej na etapie ładowania blipa w 3ch podejściach na 5. Opera i Chromy nie mają problemów.

  75. December 21st, 2009 at 10:26 | #75

    Marceli Szpak :

    Zgłaszam podobny problem i na Viście i na XP. Wypieprza FFoxa mniej więcej na etapie ładowania blipa w 3ch podejściach na 5.

    No więc mi też potrafi wywalić FF. I teraz pytanie: czy to kwestia upgrade FF do 3.5.6, czy kwestia upgrade mechanizmu bloga do 2.9.

  76. December 21st, 2009 at 10:33 | #76

    Też zrobiłem apgrejd do Carmen i 3.5.6, pasek boczny mamy zapchany podobnym śmieciem, na moim nie wywala. U Ciebie robi się tak od przedweekendu chyba (czwartek, albo piątek, nie pamiętam dokładnie).
    Quoty też nie hablają, jak widać.

  77. December 21st, 2009 at 10:55 | #77

    Oczywiście, ten krap na którym chodzi Blog de Bart to tez jest jakiś produkt pryszczersów od open source? “Teraz pytanie: czy to kwestia upgrade FF do 3.5.6, czy kwestia upgrade mechanizmu bloga do 2.9” – moze po prostu trzeba przekernelować kompila?

  78. December 21st, 2009 at 11:05 | #78

    wo :

    Oczywiście, ten krap na którym chodzi Blog de Bart to tez jest jakiś produkt pryszczersów od open source? “Teraz pytanie: czy to kwestia upgrade FF do 3.5.6, czy kwestia upgrade mechanizmu bloga do 2.9″ – moze po prostu trzeba przekernelować kompila?

    Czasami mam wrażenie, że napisać WO-bota byłoby naprawdę nietrudno.

  79. December 21st, 2009 at 11:09 | #79

    Wyłączyłem fikuśną blogrolkę, bo sprawiała wcześniej problemy. Dajcie znać, czy problem persystuje.

  80. cdesign proponentist
    December 21st, 2009 at 11:18 | #80

    bart :

    Czasami mam wrażenie, że napisać WO-bota byłoby naprawdę nietrudno.

    I pewnie myślisz, że nikt tego jeszcze nie zrobił?

  81. December 21st, 2009 at 11:19 | #81

    ausir:

    A co, Open Office przestał otwierać *.doc?

    *.doc to pół biedy, zabawa się zaczyna w momencie, gdy człowiek chce drogiego i korporacyjnego Excela zastąpić darmowym OO. Na ogół niedasie, chyba że stosujesz arkusz kalkulacyjny do tak zaawansowanych zadań, jak zarządzanie domowym budżetem, konstrukcja tabliczki mnożenia albo robienie pracy domowej ze Statystyki 0,5.

  82. December 21st, 2009 at 11:39 | #82

    @bart
    “Wyłączyłem fikuśną blogrolkę, bo sprawiała wcześniej problemy. Dajcie znać, czy problem persystuje.”

    Cytowanie nadal działa tylko w sensie linuksiarskim. Tzn. jest już nawet taki przycisk, ale nic nie daje.

    @cdesign
    “I pewnie myślisz, że nikt tego jeszcze nie zrobił?”

    Też działa tylko w sensie linuksiarskim.

  83. December 21st, 2009 at 11:41 | #83

    A spróbuj może wywalić tę mobilność?. Bo pierwsze problemy się pojawiły, kiedy padły pierwsze wzmianki o krapfonach. (cytowanie nie habla, ale blog sie nie wykrzacza)

    Dwa machnięcia kita później: a jednak się wykrzacza.

  84. December 21st, 2009 at 11:46 | #84

    Marceli Szpak :

    A spróbuj może wywalić tę mobilność?

    Dobra, to wyłączyłem mobilność i włączyłem z powrotem fikuśną blogrolkę, bo to ważny element budujący TTDKN.

  85. December 21st, 2009 at 11:47 | #85

    Quote still dead

  86. December 21st, 2009 at 11:49 | #86

    Marceli Szpak :

    Quote still dead

    Działa tylko dla admina. Nie rozumiem, ale zakładam, że to jednak kwestia pluginu. Trzeba poczekać na aktualizację, która ma być już za chwilkę.

    Co do wykrzaczania: wyłączyłem mobilność, zobaczymy.

  87. RobertP
    December 21st, 2009 at 11:50 | #87

    ausir:

    A co, Open Office przestał otwierać *.doc?

    Że Open, to jeszcze nic. MS Office też ma z tym problemy. Pracujemy na trochę wyuzdanych szablonach Worda które sobie biorą dane z Accessa i Excela, zmiana wersji Office bywa bolesna, a sam Office potrafi (zależnie od wersji, humoru i metody wymiany danych) olewać przełączniki numeryczne (\# ) w kodach pól.

  88. December 21st, 2009 at 11:50 | #88

    Quote dead – vista + ffox bez apgrejdu

    To poprzednie było xp + ffox po apgrejdzie.

    jeszcze sprawdzę spod 7

  89. Anonymous
    December 21st, 2009 at 11:53 | #89

    7 – opera, chromy, ffox – quote dead.

    weź to potem wywal :)

  90. December 21st, 2009 at 11:56 | #90

    xp ffox upgrade – dalej wywala, teraz już co 2 raz, reszta przynajmniej stabilna. Stawiam na fakap ffoxa.

  91. December 21st, 2009 at 12:00 | #91

    “Oczywiście, ten krap na którym chodzi Blog de Bart to tez jest jakiś produkt pryszczersów od open source?”

    No popatrz, to tak samo jak blox.

  92. December 21st, 2009 at 13:47 | #92

    barts:

    No popatrz, to tak samo jak blox.

    Blox jest Agora-knows-whether-any-source-exists. No i ssie codziennie.

  93. December 21st, 2009 at 13:52 | #93

    nameste :

    Blox jest Agora-knows-whether-any-source-exists. No i ssie codziennie.

    Na Blipie słyszałem opowieść o zewnętrznej firmie kończącej projekt w duużym pośpiechu.

  94. RobertP
    December 21st, 2009 at 14:09 | #94

    Bart
    Na Blipie słyszałem opowieść o zewnętrznej firmie kończącej projekt w duużym pośpiechu.

    Było na blogu WO z okazji pytania o CSS
    W0 pisał wtedy: “BlogWazkaSzpalta”? Rze co? Engine bloksa pisał jakiś dyslektyk. I dyscudzysłowik oraz dyswiększomniejszyk. I dysdomykotagik.”
    i ktoś podesłał linka
    http://forum.gazeta.pl/forum/w,8,103639057,103641827,Re_choroby_w_redakcji_.html
    P.S. Zdaje się, że wciśniecię TABa podczas pisania robi Submit, ale nie będę bałaganu robił, że się upewnić

  95. December 21st, 2009 at 14:16 | #95

    Co mnie zawsze najbardziej bawi to ludzie głęboko wierzący w jakieś przedziwne altmedyczny czary mary, pewnym głosem powtarzający w pierwszej ławce przed proboszczem dekalog w niedzielę na mszy. Ot, Polska.

  96. December 21st, 2009 at 14:28 | #96

    BTW, po wyłączeniu fikuśnej blogrolki przestał mi się wywracać Firefox. A wam?

  97. login99195
    December 21st, 2009 at 15:31 | #97

    @bart

    Co do cytowania, to chyba brakuje jakiegoś plugina. FF daje Error “CF_Quote is not defined” i ma rację.

  98. sheik.yerbouti
    December 21st, 2009 at 15:33 | #98

    @przestał mi się wywracać Firefox. A wam?
    Ja od dawna większość rzeczy robię w Chromie, bo mi FF słabo łykał SSL czy, kurna, blipa (to jak u Marcelego)
    Jak widzę, w chrome też nie działa cytowanie, jak to tak?

  99. December 21st, 2009 at 15:38 | #99

    sheik.yerbouti :

    Jak widzę, w chrome też nie działa cytowanie, jak to tak?

    Tu się dzieją dwie niezależne tragedie.

    Tragedia pierwsza: Firefox (i pecetowy, i makowy) robi crash. Przypuszczalnie jest to wina nowego FF.

    Tragedia druga: nie działa cytowanie. Przypuszczalnie jest to kwestia niekompatybilności pluginu cytującego z nową wersją WordPressa.

  100. sheik.yerbouti
    December 21st, 2009 at 15:51 | #100

    @Tu się dzieją dwie niezależne tragedie.
    Ba, a co będzie w 2012!

Comment pages
1 10 11 12 13 14 29 2702
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)