Test buraczkowy, miśki Haribo i parówka na głowę
Praca wyszukiwacza i opisywacza altmedowych głupot to ciężkie zajęcie. Nie dość, że od czytania takich rzeczy dostaje się urazów mózgu gorszych niż od rtęci, to jeszcze w trakcie pisania narasta wątpliwość, czy na pewno warto danemu tematowi poświęcać notkę — czy ktokolwiek oprócz mnie i niewielkiej grupki wyznawców terapii daje w ogóle faka. W takiej sytuacji przydatny okazuje się Test Wegedzieciaka, tzn. sprawdzenie, czy opisywany temat przyciągnął uwagę jakiejś wegemamy na naszym ulubionym forum wegemam (oczywiście przy poprawce na charakterystykę forum — z oczywistych powodów Optymalni nie przeszliby testu).
Józef Słonecki Test Wegedzieciaka zdaje z łatwością. Znacie go? Pisze książki o zdrowiu. Według oficjalnej noty biograficznej…
JÓZEF SŁONECKI urodził się 9 grudnia 1949 roku. Już jako dziecko wyczuwał pod palcami zmiany chorobowe, i kiedy inni twierdzili, że tego samego nie czują — sądził, że to żarty. Jako sceptyk nie wierzył w jakieś tam zdolności paranormalne. Jednak fakty mówiły coś innego. Gdy przebywał w towarzystwie ludzi chorych — ci zdrowieli. Choroba jednak nie znikała, lecz przechodziła na uzdrowiciela. Przełom dokonał się, gdy zupełnym przypadkiem trafił na książkę „Od magii do psychotroniki”. Tam odkrył samego siebie. Jeszcze jakiś czas minął zanim — krok po kroku — nauczył się pomagać ludziom, wykorzystując tylko nadmiar bioenergii i nie szkodząc sobie. Obecnie jest dyplomowanym bioenergoterapeutą i prowadzi gabinet w Strzelcach Opolskich.
Z tej krótkiej biografii osoba używająca racjonalistycznej brzytwy Ockhama wyczyta, że Józef Słonecki był chorowitym dziecięciem widzącym rzeczy, których nie było.
Oprócz pisania książek i leczenia ludzi bioenergoterapią Józef Słonecki prowadzi wydawnictwo i portal o bezpretensjonalnej nazwie Biosłone. Bywalcy Otchłani powinni w tym momencie sapnąć „Aaaa, znam tę nazwę” — wyznawcy Słoneckiego bardzo aktywnie propagują jego idee w Internecie. Na portalowym forum nick Słoneckiego to „Mistrz”, tak też zwracają się do niego użytkownicy (czasem mówią o nim „Pan Józef”, zawsze z wielkich liter). To dzięki swoim internetowym fanom dochrapał się zaszczytu własnej notki na BdB, cechuje ich bowiem wielka pracowitość w rozgłaszaniu konceptów Mistrza i sympatyczny, choć nieco irracjonalny entuzjazm, podobny do spotykanego u Optymalnych czy akwizytorów MLM.
Słonecki jest wyznawcą popularnej w altmedzie teorii toksyn zatruwających organizm. Uważa jednak, że zazwyczaj organizm znakomicie radzi sobie z ich wydalaniem. Przeszkodzić mu w tym mogą uszkodzenia jelit wywołane przez naszą starą znajomą — drożdżycę powodowaną przez Candida albicans. W swojej książce „Zdrowie na własne życzenie” Mistrz opisuje przerażającą metamorfozę zamieszkujących nasze jelita pożytecznych drożdży w straszne grzyby, które zapuszczając kiełki w ścianki jelita, dokonują jego perforacji. W efekcie takiego ataku nasza zdrowa do tej pory kiszka zamienia się w rzeszoto, przez którego mikropory toksyny przeciskają się do organizmu, skutecznie go zatruwając. Każdy może przeprowadzić prosty test, zwany przez Słoneckiego testem buraczkowym. Należy wypić trochę soku z buraków, odczekać kilka godzin i zrobić siusiu:
Wynik pozytywny testu, tj. mocz zabarwiony na czerwono, świadczy o istnieniu całych tysięcy wyrw rozszczelniających błonę śluzową jelita grubego, zwanych wrotami zakażenia. Potocznie nazywamy to nieszczelnością jelit, co odpowiada rzeczywistości i daje wyobrażenie o tym, co jeszcze przedostaje się tą drogą do naszego organizmu.
W rzeczywistości czerwony mocz to normalne zjawisko, występujące u kilkunastu procent ludzi. Obecne w burakach barwniki nie rozkładają się w przewodzie pokarmowym i zostają wydalone razem z moczem.
Oczywiście żaden szanujący się altmedowiec nie ograniczy swojego targetu już na starcie do czternastu procent populacji. Jeśli więc należycie do większości, której siusiu od buraczków się nie zabarwia, Mistrz podaje w książce dodatkowe objawy drożdżycy, a imię ich Legion. Spanie z otwartą buzią, kozy w nosie, pogarszający się wzrok, nadmierne albo zmniejszone wydzielanie śliny, wieczna chrypka, wzdęcia, śmierdzące bąki, zaparcia, biegunka, hemoroidy, pieczenie pupy, trądzik, uczulenia, zimne stopy i/lub dłonie, łupież, depresja, nadwaga, niedowaga, problemy z sercem, najróżniejsze bóle i — last but definitely not least — impotencja. Słonecki dodaje, że drożdżycy nie da się wykryć w żadnym laboratorium analitycznym („łatwiej byłoby znaleźć igłę w stogu siana, niż mikroskopijnego grzyba wypatrzeć”). Jedyna metoda diagnozy to porównanie swoich symptomów z objawami z listy Mistrza.
Lolkontent lolkontentem (oprócz tej impotencji, z pewnych rzeczy po prostu nie wypada się śmiać), ale zwróćcie uwagę na przedłużającą się chrypkę. Otóż ja znam jeszcze jedną chorobę, której jednym z objawów jest wieczna chrypka. Ta choroba to rak krtani. Zawsze warto przypomnieć, że ludzie propagujący nierzeczywiste bzdury mogą wyrządzić rzeczywiste szkody.
Na nieszczelne jelito Słonecki poleca specjalną Dietę Prozdrowotną oraz swój wynalazek — Miksturę Oczyszczającą, składającą się z oleju spożywczego, soku z aloesu i Citroseptu. Wzrasta od niej odporność, mija niestrawność, znikają problemy ze stolcem (i poprawia się jego jakość), mniej śmierdzi z ust, rozpuszczają się kamienie w nerkach i ogarnia uczucie ogólnej lekkości. Mikstura zapobiega również powstawaniu nowotworów.
Mistrz tym się różni od innych naszych znajomych z Otchłani, że nie łyka bezkrytycznie każdej tezy alternatywnej do rzeczywistości. Jest wrogiem witaminy C i suplementów, krytycznie wypowiada się o homeopatii, za to pozytywnie o szczepieniach — i generalnie jest zdania, że należy krytycznie podchodzić do wszystkiego, co nie pochodzi od Mistrza. Jego kontrowersyjne poglądy, w połączeniu z jakimiś osobistymi konfliktami, przysporzyły mu wielu wrogów w środowisku altmedowo-spiskologicznym. Co przekłada się na rozpowszechniane w Internetach informacje, że Słonecki naprawdę nazywa się Josef Szemeszteyn, swoje pomysły rżnie od Gersona i ojca Klimuszki, a na zlocie Biosłone dostał biegunki po bigosie.
Mimo niechęci do altmedowców, Mistrz czujnie obserwuje trendy i czerpie wiedzę. Homeopatom skradł sekret pogorszenia terapeutycznego. W swojej książce pracowicie wylicza możliwe dolegliwości mogące się pojawić w początkowej fazie stosowania Mikstury Oczyszczającej: ogólne rozbicie, osłabienie, zawroty głowy, wewnętrzny niepokój, ból brzucha, nudności, zgaga, wymioty, kolka, śmierdząca sraczka, katar, gorączka, zapalenie wszystkiego (m.in. narządów płciowych, pęcherza, cewki moczowej, prostaty, śluzówki odbytu), ruszanie się zębów, wzmożone wypadanie włosów i nasilony łupież, zwiększony apetyt i przybieranie na wadze, smród spod pach… Rety! Gdyby jakaś szczepionka wywoływała połowę z tych objawów jako skutki uboczne, prof. Majewska chyba by zemdlała ze zgrozy!
Jakie schorzenia wywołuje drożdżyca? Wszystkie! Przecież powoduje toksemię, którą Hipokrates nazywał przyczyną wszystkich chorób. Chronologicznie, od poczęcia: uszkadza plemniki, „wpływając niejako genetycznie na kondycję potomka, nie dając mu praktycznie szans na prawidłowy rozwój już w życiu płodowym”. W ogóle choroby genetyczne praktycznie nie istnieją — to po prostu głupi lekarze mylą je z efektami drożdżycy. Grzyb zagnieżdża się w jajach jeszcze w jajniku. Powoduje poronienia, wcześniactwo. Niemowlę obciążone drożdżycą źle się rozwija i cierpi na kolki, ale furda kolki, kiedy najstraszliwsze czai się cichaczem:
Człowiek od dzieciństwa nie choruje (organizm nie walczy), aż zupełnie niespodziewanie okazuje się, że ma raka.
To zaskakująca dygresja w rozdziale o wpływie drożdżycy na płód, ale Mistrz ma prostu taki specyficzny, niepozbierany flow. Uwaga o raku pasowałaby raczej do rozdziału o starości, ale musiałaby w nim konkurować z następującą złotą myślą:
Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka — tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby.
Książkę „Zdrowie na własne życzenie” zamyka rozdział „Z gabinetu bioenergoterapeuty”, w którym Mistrz zawarł praktyczne rady wypróbowane podczas wieloletniej pracy leczniczej. Na zwyrodnienia stawów poleca okład z liścia kapusty. Na zatoki najlepsza jest parówka na głowę (nie mięsna, tylko taka z gorącej wody i odrobiny szałwii). Na biegunkę suchy ryż. Na bolący brzuch okłady z gorącej soli. Strzelanie w stawach, które według Mistrza prowadzi do trwałych uszkodzeń, należy leczyć jedząc po dwa miśki Haribo trzy razy dziennie. Widać od razu, że Mistrz jest zwolennikiem rozwiązań leczniczych nie obciążających zbytnio portfela i dostępnych lokalnie, najlepiej w pobliskiej „Żabce”. Taką filozofię Mistrz propaguje również na swoim forum, gdzie np. na problemy żołądkowe półtorarocznego dziecka potrafi polecić Coca-Colę:
To nie jest pomyłka — coca-cola jest bardzo pomocna w usuwaniu patologicznego śluzu z ścian jelit. Nie ma tu w zasadzie żadnego ryzyka — są osoby, które piją ją na okrągło, więc przez tydzień nie może zaszkodzić.
Forum Biosłone nie jest typową społecznością Web 2.0 — to raczej miejsce, gdzie można spotkać Mistrza i spytać Go o radę. Do obsługi petentów Mistrz ma swoich przybocznych, którzy udzielają wstępnych odpowiedzi lub kierują do właściwych maksym Pana Józefa (poprawiają też na czerwono błędy ortograficzne i literówki użytkowników — forum wspiera internetową akcję „Bykom — stop!”). Forum w założeniu ma gromadzić mądrości Słoneckiego, posiada odrębny duży dział „Archiwum Wiedzy” składający się wyłącznie z jego wypowiedzi na najróżniejsze tematy, z zablokowaną możliwością komentowania. A mistrz lubi siec złotymi myślami:
W powszechnym mniemaniu medycyna to coś jakby zdrowie, z naciskiem na jakby.
Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, o czym świadczy chociażby nasze uzębienie, żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.
Różnica między lekarzem a uzdrowicielem jest taka, że uzdrowiciel ma „to coś” wrodzone, jak inteligencję, lekarza zaś tego uczono.
Potrafi też zaskoczyć nawet wytrawnego bywalca obłąkanych portali, np. za pomocą teorii, w myśl której brzydki zapach z ust to bąki, które przez nieszczelne jelito dostają się do krwi, potem do pęcherzyków płucnych i fru! tchawicą na wolność.
Producenci gum do żucia i past do zębów często obiecują, że ich produkty likwidują nieprzyjemny zapach z ust. To ewidentne oszustwo i przypomina używanie dezodorantu zamiast solidnej kąpieli. A gdyby nawet tak było, gdyby gumy do żucia i pasty do zębów rzeczywiście usuwały ów objaw nieszczelności ścian jelita grubego, to byłoby to kolejne maskowanie objawów.
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu”, przy założeniu, że wszyscy bohaterowie filmu wstąpili do sekty. Silnie zhierarchizowana struktura, uporządkowany tok dyskusji. Atmosfera ożywia się czasami, gdy Mistrz wpadnie w złość, np. na nowicjusza skarżącego się, że czwarty miesiąc pije Miksturę Oczyszczającą i nie czuje poprawy:
A kto powiedział, że po MO ma być poprawa? To nie jest lek, po którym ma być: …już w porządku, mój żołądku. Po MO ma być na początku kuracji właśnie gorzej, bo taka jest jej idea, by odchorować zadawnione choroby.
Zaś na nieśmiałe „Ja rozumiem, ale myślałem, że to przez 3 miesiące się zmieni na lepsze” odpowiada w stylu strzeleckiego Buddy:
Zmieni się na lepsze wówczas, gdy już będzie lepiej.
Mistrz potrafi też ostro skarcić za korzystanie z antybiotyków przy zapaleniu oskrzeli:
Dawno już podobnej durnoty nie widziałem na naszym forum! Tzw. zapalenie oskrzeli jest objawem usuwania drogami oddechowymi ropy powstającej wskutek niszczenia zdefektowanych komórek, a to jest istotą owego procesu oczyszczania, zwanego chorobą infekcyjną. Doprawdy, trzeba być pacjentem, czyli kompletnym idiotą, by ten naturalny proces „leczyć” w jakikolwiek sposób, a już antybiotykami, to już jest skrajne kretyństwo! W ogóle, nich się Pani zastanowi, czego Pani tutaj szuka…
Pewno za jakiś czas pójdzie Pani na inne forum, gdzie skarżą się, że pili MO 3 lata i nic im to nie pomogło. To niech Pani idzie już teraz, nam nie potrzeba takich idiotów, co swoje zdrowie mają w tak głębokiej pogardzie, że oddają je specjalistom od chorób. Nic tu po Pani!
Słonecki wyznaje jednak zasadę zdrowego rozsądku (proszków przeciwbólowych używać nie należy, chyba że coś bardzo boli). Więc czasami antybiotyki są OK, np. kiedy Mistrzowi spuchnie gęba:
Sam zastosowałem antybiotyki, gdy niemiłosiernie napuchłem w trakcie kuracji Detoxem+. I nie chodziło o to, że opuchlizna zagrażała w jakikolwiek sposób mojemu życiu, ale po prostu „z taką gębą” nie mogłem pokazać się między ludźmi, a musiałem.
Forum jest też doskonałym miejscem, żeby okazać Mistrzowi należny szacunek:
Codziennie jestem wdzięczny Bogu, że pozwolił mi odnaleźć to miejsce i poznać prawdę dotyczącą zdrowia głoszoną przez naszego Mistrza. Na początku tego roku byłem w opłakanym stanie w zasadzie zbliżonym do tego jakie opisywał Machos. Uderzenie wysokiego ciśnienia do głowy, któremu towarzyszył częstoskurcz serca chyba tylko cudem przeżyłem. To było dla mnie jak wstrząs, po którym wiele miesięcy trwałem w ciągłym lęku. Leki jakie mi po tym zapisał kardiolog odrzuciłem stopniowo po trzech miesiącach stosowania, pomimo wielkiego strachu jaki przeżywałem postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę: drogę prowadzącą do zdrowia wg. Józefa Słoneckiego. I choć nigdy nie byłem pacjentem, i zdecydowanie unikałem lekarzy od czasu jak w wieku lat pięciu pozbawili mnie migdałów to moja droga do choroby wiodła głównie przez sposób odżywiania.
Status autora tego wpisu to obecnie „offline”; mam nadzieję, że to dlatego, że akurat przegląda inne strony albo kładzie się spać (za oknem noc, gdy słowa te klepię).
A teraz najdziwniejszy fragment tej historii: część komercyjna przedsięwzięcia Biosłone wygląda żałośnie. W zasadzie nie istnieje. Jeśli chcemy zostać uczniami Słoneckiego, powinniśmy jedynie zaopatrzeć się w jego książki (54 zł za komplet) — ale nawet to nie jest konieczne: przepisy na Miksturę Oczyszczającą czy zasady zdrowego życia Mistrz publikuje w Internecie. Na portalu Biosłone można również przeczytać przepis na inny cud-składnik zdrowej diety, Koktajl Błonnikowy, składający się z wody, owoców, miodu i zmielonych pestek wymieszanych razem w blenderze (najlepiej w Cucina Philips HR 2860, ze względu na trwałość — pamiętajcie, Mistrz zna się na wszystkim). I Koktajl, i Miksturę Oczyszczającą należy przygotować ze składników dostępnych na rynku, Mistrz nie prowadzi ich sprzedaży. Przekopałem się sumiennie przez forum, szukając niezauważonego haczyka finansowego, ale nie znalazłem nic oprócz zlotów forumowiczów (nawet jeśli przynoszą dochody organizatorowi, to są to sumy bardzo skromne, poza tym było owych zlotów raptem trzy) i franczyzy Gabinetów „Zdrowie na własne życzenie” (jeden z przybocznych otworzył gabinet w swoim mieszkaniu, brak informacji o opłatach licencyjnych dla Mistrza).
A zatem jeśli nie o pieniądze chodzi, to o co? Nasuwają mi się dwa przypuszczenia: jedno realistyczne, a drugie spowodowane zbyt częstym zaglądaniem w Otchłań.* Realistycznie przypuszczam, że Józef Słonecki pragnie zostać słynnym na cały kraj bioenergoterapeutycznym ekspertem od zdrowia i zapewnić tym samym wysoką frekwencję w swoim gabinecie w Strzelcach Opolskich (czyli jednak chodzi o pieniądze). Jednak kiedy założę swoją Czapeczkę Chroniącą Myśli, nasuwa mi się inny domysł: oto mamy niesamowitą okazję oglądać sektę-niewypał w stanie wegetacji. Niby wielbią Mistrza, niby piją wspólnie Koktajl Błonnikowy na zlotach, ale gdzieś po drodze komuś zabrakło determinacji i kawałka ziemi, na którym można by zbudować gospodarstwo dla kilkunastu rodzin, z wysokim płotem, jednym wejściem i magazynem broni.
Potem zdejmuję Czapeczkę i od razu mi lepiej.
* Komentator amatil zwraca uwagę, że najbardziej oczywistym wytłumaczeniem zagadki Pana Józefa jest zwykły ego trip. Może i nie ma z tego kasy, ale przynajmniej mówią mu „Mistrzu”.
Biosłone is just like Gor.
Auch: cale szczescie, ze moja matka, wyznawczyni Romanowskiego (nie odkad ja mam cos do powiedzenia) nie trafila na Wegedziecko, kiedy bylam dzieckiem o.O
Az mnie dreszcz przeszedl.
Srsly, za każdym razem kiedy słyszę “biosłone” coś w moim mózgu mówi “sperma”.
Och, to zupełnie tak, jak z wyznawcami dra Pająka. U nich bardzo typowe jest wnioskowanie typu “Kiedyś mówiło się, że krasnoludki leją do mleka i dlatego robi się kwaśne. Zatem, na mocy argumentu z mądrości ludowej wnioskujemy, że krasnoludki istnieją i zatruwają naszą żywność”.
W sumie, to trochę żal Miszcza. Taka sekta-niewypał to jednak smutny widok.
BTW, z Biosłone nabijano się ostatnio w Dzienniku.
Strzelanie stawami nieszkodzi, IgNobla za to dali http://biokompost.wordpress.com/2009/10/02/ignoble-2009/
Heh. A ja myślałem, że wszystkim mocz robi się czerwony od buraków. Zafrapował mnie teraz ten problem: czy to jest genetyczne? Oczywiście, okazało się, że literatury na ten temat jest mnóstwo, mocz czerwony od buraków nazywa się “beeturia”. Pomimo początkowych badań wskazujących na silne podłoże genetyczne, okazało się, że nie chyba jednak nie, i co więcej — zjawisko jest silnie zmienne nawet u tego samego osobnika, ba! że ilość betaniny, która trafia do pęcherza moczowego zależy od sposobu, w jaki buraki są jedzone (wg przeglądówki S.C. Mitchell, 2001, http://dmd.aspetjournals.org/content/29/4/539.full — jest tam też o szparagach).
Odnośnie wzmiankowanego doktora Pająka i jego teoryjii.
Czy ktoś z szanownych komentujących wie co się stało ze stroną http://ruchoporu.org/ ?
Swego czasu był tam nieoficjalny fanklub doktora, dla niepoznaki jako grupa zliczaczy SETI. Bardzo zacna to była strona, dzięki dobrym radom bojowników nie rozstaję się np. z patelnią/tłuczkiem i pilotem do telewizora, dzięki czemu mogę wykrywać kosmitów.
Przenieśli się? Czy może kosmici w magnokraftach ich dopadli? Co z bojownikiem Robinem i jego bodajże kisielem? Jak sobie wspomnę te konkursy na estymację liczby pi (bo nie wiem czy wiecie, ona wcale nie jest stała), eh… Przestałem śledzić dawno temu, teraz patrzę że domena zaparkowana. Swoją drogą – bardzo fajna ta domena ;-).
Na wrzucie zostały jakieś popłuczyny http://www.wrzuta.pl/szukaj/ruchoporu.org , a to była full pro stronka.
January :
Dla mnie te 10-14% jest nieprawdopodobnie niską wartością. Może u Polaków gen czerwonych siuśków występuje częściej?
bart :
Korci mnie, zeby isc na fora siac meme o ZSRRowskich eksperymentach. Ale nie. Jeszcze nie czas.
Strasznym jesteś, Barcie, materialistą. Pan Józef może nie kupi sobie willi z basenem za swoje teoryje, ale za to mówią do niego MISTRZU. Czyż to nie wystarczająca gratyfikacja?
Sendai :
Buraczki! Czerwone! ZSRR! Komunizm! Zło! Precz zko munom!
Tak, wyczuwam tu spory potencjał memetyczny, proponuję zaprząc do roboty inżyniera i mrw, a jestem pewien że za jakiś czas mem wróci na poważnie rykoszetem via salon24, astroawarię, księżycową cioteczkę, waldka albo inny wynalazek.
amatil :
Szitfak, zapomniałem – miałem napisać o ego tripie jako o oczywistym rozwiązaniu zagadki Pana Józefa, a dopiero później smęcić o reklamie i sekcie…
O coli (coca) to wiem tyle – choc nie wiem na ile to prawda – iz uzywaja jej tacy gornicy jako substytutu WD 40.
Antybiotyki – na zachodzie ( a przynejmnej tu w krainie Polakow na zmywaku czyli UK ) sa zasadniczo nie przepisywane i bardzo rzadko uzywane.
tyle, to spiewalem ja, Jarzabek znaczy.
bart :
A dla mnie wysoką – szczerze przyznaję, że pierwsze słyszę – dowody anegdotyczne (kumplowi kolegi kuzynki z Gdańska zrobiło się czerwono) aside.
Nietoperz :
http://snopes.com/cokelore/acid.asp
bart :
Weź pod uwagę, że te 10-14% to są chyba badania z lat pięćdziesiątych w Anglii. Jeśli to prawda, co piszą o zmienności w zależności od sposobu spożywania buraków i ich ilości, to pewnie w Polsce jest zupełnie inaczej. Np. jedzenie buraków w kombinacji z obfitym, tłustym posiłkiem będzie chyba obniżało prawdopodobieństwo rozkładu betaniny w niskim pH żołądka. Na to się nakłada znany nam efekt selektywnej obserwacji (nie pamiętasz jak jadłeś buraki, ale nie sikałeś na czerwono).
Barts :
Ludzie z czerwonym moczem jako uspieni agenci wplywu. Powtorze to najlepiej jeszcze kilka razy, zeby wszyscy sie przyzwyczaili do pomyslu. Khu khu.
@buraczki
Jeśli chodzi o siusiu, to się nie spotkałem. Ale kiedyś nieźle się wystraszyłem, zrobiwszy big business po uprzedniej konsumpcji zupy-kremu z buraków. Efekt był mocny nawet bez niemieckiego sedesu z półeczką.
Tu jednak sprawa jest prostsza, barwnik nie musiał przeniknąć z jelit via krew i nerki do pęcherza, tylko przemieszczał się prostszą, choć krętą, drogą.
amatil :
Skąd wiesz? Jaką masz pewność, że było tak, jak wmawiają ci naukowcy? Może było tak, że barwnik przeniknął z jelit do krwiobiegu, a potem z powrotem do jelit?
Strasznie mi się spodobało: “Ponadto człowiek nie jest zwierzęciem, […] żadne zwierze nie je tak jak człowiek, żując dokładnie pokarm przed jego połknięciem, delektując się jego smakiem.”
Kto by przypuszczał, że krowa to nadistota :-)
Sendai :
Morgellony to jaszczurze łuski we wczesnej fazie rozwoju
Jak ja się za Wami stęskniłem! Właśnie kończę dobijanie jakiegoś czeskiego wirusa i muszę się pochwalić, że po raz pierwszy w życiu piłem prawdziwy syrop homeopatyczny! Jestem taki podekscytowany.
No i faktycznie szok, że nie wszyscy po buraczkach siusiają na czerwono :0 Nawet w tym muszę być mniejszością :/
@ ch-o:
Strona zostala przeniesiona na ruchoporu.net (przez rzeczonego Robina), ale nie byla od dawna uaktualniana. Poza kilkoma grami, ktore przestaly dzialac, wszystko powinno byc dostepne tak jak na ro.org.
Sendai :
“Mem”, not “meme”. Plz.
cmos :
I to jaka, bo przecież przeżuwa dwa razy!
elf :
Webdesignu was WO uczył, jak widzę? Jest jakiś emotikon na zgrzytanie zębami?
mrw :
Może chodziło o “siać memę” (coś jak siać niezgodę). “Idę dzisiaj siać memę na frondę, opowiem im o jaszczurach sikających na czerwono”. Ew. “ale narobiłeś memę / memy” (kogo, czego — memy, TEJ memy; natworzyłeś paskudnych memów).
j.
Zbysio znów wymyślił memę,
Płacze i przeprasza mamę.
mrw :
Nie rób memy o meme’y.
asmoeth :
Brzmi nieautentycznie. Naukowcy zwykle komplikują, proste i oczywiste rozwiązania oferują thrutersi. Takie mam luźne spostrzeżenie.
bart :
Rym niby jest, ale rytmu nie za bardzo.
@barwiące warzywa
A kto się robi pomarańczowy po przedawkowaniu marchewki? Ręka w górę!
amatil :
Chyba odwrotnie jak już? Konsonans ładny zresztą.
January :
Albo o rodzaj żeński, as in: Mme Meme, czy zechce pani pójść ze mną na fora?
amatil :
Mnie się robiły pomarańczowe stopy i dłonie po przedawkowaniu soków Kubuś.
Ej, ale przecież to parodia czyjejś parodii Jachowicza. Chyba któryś ze Skamandrytów przerobił “Staś na sukni zrobił plamę” na coś w stylu “Stasio znów napisał dramę, płacze i przeprasza mamę. Drama głupstwo, mama doda, ale widzów! widzów szkoda!”…
mrw :
Twoje plz bylo b przekonujace.
Auch: zawsze uwazalam, ze mem jest rodzaju nijakiego. Ups.
Nietoperz :
Coca-Colę (odstałą, bez gazu) daje się dzieciakom przy kłopotach żołądkowych. Co ma o tyle sens, że jest to niezły roztwór buforowy (czyli taki co dość mocno trzyma pH) o właściwej kwasowości.
Ja (dowód z anegdoty) przetrzymywałem tak zwane grypy żołądkowe na Coli i biszkoptach.
No a cukier poprawia samopoczucie.
P.S. Kiedyś Pepsi Cola zawierała pepsynę (enzym żołądkowy) – może to jest źródło
bart :
a, skoro klasyka, to przepraszam.
amatil :
Haha, argument z autorytetu!
Ja się tylko zastanawiam co robią ci wszycy altmedowcy gdy np. mają wypadek albo zawał serca. Też wtedy uciekają od lekarzy?
Sophers :
Jadą na homeopatyczny ostry dyżur!
Ja o coli na niespokojny żołądek – w tym u dzieci – słyszałem wielokrotnie z bardzo różnych, niekoniecznie głupich źródeł. Ile to ma sensu rzeczywistego, nie wiem, kofeina wzmaga produkcję kwasu w żołądku, dodatkowo sama cola ma sporo kwasu fosoforwego, co niby mogłoby pomóc zwalczać jakieś bakterie czy może mieć inny wpływ.
Ale poważnej literatury w tym temacie nie znalazłem, za to ciekawostka: jak się wrzuci “cola stomach” w PubMed, to wyskakuje parę artykułów o leczeniu bezoarów powstałych z niestrawionych fragmentów roślin,
miskidomleka :
http://www.thecoca-colacompany.com/contactus/myths_rumors/packaging_cleaner.html
Jeśli chodzi o podawanie ich dzieciom, to kiedy ostatnio Mikołajek zaczął się odwadniać od biegunki, pediatra zaleciła podawanie wygazowanej Coca-Coli. Uzasadniała, że woda + cukier.
Nietoperz :
A jak mówili, że Azja zaczyna się na wschód od Renu, to nie wierzyłem…
Kolejny dowód z anegdoty: pierwszy raz o Coli na problemy żołądkowe o podłożu bakteryjnym usłyszałem od lekarza we Francji. Tak mi zaordynował, tak zrobiłem, poczułem się lepiej. Czy to czegokolwiek dowodzi? Niekoniecznie, ale tłumaczenie RobertaP i misekdomleka wg. mnie ma sens, więc przytaczam angdotę.
@thecoca-colacompany
Soaking an egg in vinegar causes the shell to soften — an expected outcome because acid breaks down protein structure
Protein? A nie jest to zwykłe rozpuszczanie węglanu wapnia?
miskidomleka :
No właśnie zostaje tylko protein structure. kwas rozpuszcza minerał.
No pewnie, że nie. W ogóle nikt tych grzybów na oczy nie widział. Takoż bakterii, bo jeszcze mniejsze. A studentom na mikrobiologii daje się do zabarwienia, na przykład Gramem, preparaty z uprzednio namalowanymi flamastrem mikroorganizmami. Albo w ogóle, kiedy pytają, jak to jest, że coś tam jednak widać, odpowiada się – “lata złudzeń”.
Z drugiej strony – terapia z użyciem zdrożnej przyjemności pod tytułem misie Haribo szalenie mi się podoba. Na cokolwiek.
Lukasz :
No to nie “acid breaks down protein structure” tylko “acid breaks down calcium carbonate leaving protein structure intact” czy cuś w tę deseń.
bart :
Zielone litery na czarnym tle zabijają ufonautów.
@ Nietoperz:
A cola używana do czyszczenia silników? Istnieje urban legend, że Coca-cola Company używa napoju do własnych maszyn, ale inni testują na własnych silnikach:
http://www.lowrider.pl/forum/viewtopic.php?t=5987&sid=20bc3c2a736440f40a6879fbb1728fb8
Zawsze sądziłem, że to bajki opowiadane przez rodziców, coby dzieci tyle tego nie piły.
Hello, this is your captain speaking,
http://www.youtube.com/watch?v=k8TPIJ-UcY4#t=2m
bart :
Bo może to jest po prostu tak, że woda + elektrolity + coś w miarę smacznego, żeby dzieciak z bólem brzucha zechciał to wziąć do buzi.
sporothrix :
No i stary trick na pcr – dlatego ludzie robią pcr zwykle w zamkniętych pomieszczeniach, żeby w spokoju rysować paski na papierze światłoczułym.
I kolejny przypadek spirali głupoty – Piotr Bein przedstawia kolejnego mistrza:
http://www.youtube.com/watch?v=iMl39R8Gh3U
bart :
Mie się zdaje, że trafiłeś na prześliczny relikt typu mrożonka z mamuta. Jak to czytam, to mi się przypomina stara monografia (chyba 1960) Radzickiego Znachorstwo w aspekcie medyczno – sądowym, prawnym i społecznym. Tam były opisywane podobnie beznadziejne przypadki, chociaż szczegóły techniczne były inne i bardziej hardkorowe: znachor podaje pacjentom mielone chrabąszcze -> duża dawka kantarydyny -> zgon -> pogrzeb -> rozkład -> cykl zaczyna się od nowa. Signore Dżozef jest w tych samych klimatach.
Albowiem toksyny istnieją, a nawet występują w bodajże 20 odcinku “Było sobie życie”. Zazwyczaj poruszają się na gąsienicach. Ja już od pół roku się zastanawiam, jak w razie czego wytłumaczę młodzieży, że to nie te same toksyny.
Kurrr… chwilami mam wrażenie, że to jak niektóre jednostki z DSM. Czyste syndromy.
Satchmo e.g.
CICHACZ
Jeden ze straszliwych krasnoludków języka polskiego.
http://grono.net/jezykpolski/topic/256783/sl/krasnoludki-polszczyzny/
Forum Biosłone czyta się trochę jak scenariusz „Rejsu” (…)
Jako antyfan Rejsu (wszystkie kopie, które widzialem, miały zjechaną fonię) wolę prywatne skojarzenia z “Hydrozagadką”.
Na szczęście Bigfarma nie czyta Dżozefa.
I szczerze propaguje ten model za darmo. Jeleń na rykowisku. Bez ironii.
Takie grupy buduje się zwykle bez magazynu broni, bez własnej nieruchomości, bez płotu. To są symptomy tych najlepszych.
eli.wurman :
Why?
Możesz odtworzyć tę sieć neuronów, która wycina taki numer?
A ch-o napisał o kisielu, jesteście w zmowie?
bart :
Czemu gen?
Czego gen?
Dyć wnętrze flaków jest poza organizmem.
asmoeth :
Gdyby FBI używało kolorymetrów moczu, komunizm przestałby stanowić problem w 1949 roku.
bart :
Ty se wyobraź, jak by wyszło w jidysz: “mamełe-memełe”.
amatil :
Dodana na końcu ELEKTRYFIKACJA ci wszystko wybaczy.
Sophers :
UMIERAJĄ.
I hope.
Ale nowi rodzą się zbyt szybko.
sporothrix :
Wiesz, ja przechodziłem to samo już w ogólniaku jako ofiara nadmiernie aktywnej i ambitnej nauczycielki biologii. A w ogóle, to silnie zaleciało Fleckiem.
Pewien nieżyjący od paru lat szalony kardiolog twierdził (ewidentnie wykraczając poza kompetencje kardiologa), że spożycie większej ilości wyschniętych żelków może powodować niedrożność jelit.
Co to jest Fleck?
miskidomleka :
http://en.wikipedia.org/wiki/Ludwik_Fleck
Taki człowiek, który napisał, że do obserwacji mikroskopowych itp. (wszystkich takich zakładających identyfikację wizualną) trzeba się przyuczyć, bo inaczej się nie widzi. Z tego niektórzy wyciągają wniosek, że cała ta nauka to ściema, bo póki się nie przyuczysz w pewnej szkole, jak obserwować preparaty, póty nic w nich nie widzisz. Ergo cała ta tzw. nauka niczym się nie różni od magii, bo i tu i tu dopiero po przyuczeniu przez “mistrza” zaczynasz widzieć Prawdziwą Prawdę. Ale te wnioski to nie Fleck tylko czytelnicy.
EDIT: wewogle, to jest na forum [EDIT: na tym czymś, co się zalęgło na pożywce produkowanej przez Barta] jakiś filozof Fleckoznawca, ale nie pamiętam, który to. Ktoś z Lublina?
Nie rozumiem jednej rzeczy – skoro jest przeciwnikiem suplementów diety i witaminy C, to dlaczego w skład jego Mikstury wchodzi Citrosept – suplement diety z witaminą C?
Gammon No.82 :
Bo jest bio i jest słona, przecież
fan-terlika :
Bio może, ale czy słona? Najwyżej w tym stopniu, co gluty.
@Gammon No. 82
Bo wiki ma sporo Flecków, nie wiedziałem, którego czytać.
Mądry człowiek jakiś. Osobiście pamiętam jak byłem na wykładzie z neuroanatomii, ognista Hiszpanka pokazywała zdjęcia preparatów mózgu wykrzykując kwestie w rodzaju: na zdjęciu 1 wyraźnie widać coś, czego na zdjęciu 2 oczywiście nie widać. Pierwsze rzędy, zasiedlone neuroanatomami kiwały głowami i pomrukiwały z uznaniem i zrozumieniem, reszta (w tym ja) miała bardzo głupie miny – bo wszystkie zdjęcia wyglądały, hm, raczej identycznie…
Zresztą Fleck rządzi też w słuchu. Ludzie, którym elektrofizjolog po raz pierwszy demonstruje single unit recordings mówiąc “a teraz wśród zakłóceń wyraźnie słyszymy neuron” też mają zwykle głupie miny.
fan-terlika :
A wiesz jak wygląda sperma w wodzie?
Lukasz :
Dwie minuty wytrzymałem. Niektórzy pewnie się ucieszą, że ów ekspert leczący swoją energią mieszka pod Krakowem.
czescjacek :
Od razu, czy po pięciu minutach?
czescjacek :
Ja wiem! Ja wiem!
Gammon No.82 :
Och proszę cię, delikatnie słonawy posmak zostaje jeszcze jakiś czas po połknięciu.
asmoeth :
Obejrzyj do końca. Potem ładnie gra na kibordzie i śpiewa!
@ miskidomleka:
Co do coca-coli i kwasu, to owszem, na stronie p* głupoty. W kwasie fosforowym rozkłada się węglan wapnia (np. ze skorupki). Jakby coca-cola rozkładała białka, to by jej do sprzedaży nie dopuścili. Chyba że rzeczywiście dosypują do niej pepsyny (ale po cholere???)
miskidomleka :
Wiesz, ja do tych samych wniosków doszedłem niezależnie (acz poniewczasie) patrząc na lekarzy praktyków. Znajomy opowiadał, że za komuny były takie niskonakładowe zestawy płyt winylowych (produkcji ZSRR) dla kardiologów. Jakieś 40 godzin słuchania. Tylko dla hardkorowców. Z opisem, czego należy się spodziewać na poszczególnych płytach. No i ludzie słuchali i nasiąkali, jak każdą inną ideologią. Coś, jak nagrania z plenów KC KPZR.
Tylko dlaczego słuchacze płyt mieli wyższy odsetek rozpoznań, niż cała reszta?
No dobra, to jest dowód anegdotyczny. Nie wiem, czy ktokolwiek to zbadał.
eli.wurman :
Po glutach też, i po słonych paluszkach też. I po niektórych rodzajach kawioru.
@Gammon No. 82
Komuna żyje i ma się dobrze. Tyle, że na CD
http://www.amazon.com/Art-Science-Cardiac-Physical-Examination/dp/1588297764
http://www.amazon.com/Auscultation-Skills-Breath-Heart-Sounds/dp/1605474541
Gammon No.82 :
Ciota.
asmoeth :
O, tu gra i śpiewa. Auch: nasz polski ojciec Bashobora – wskrzesił 9 osób. No i tak, Kraków.
A, jeszcze mam pytanie: czy ja dobrze rozumiem, że on twierdzi, że szczepionka przeciw AH1N1 spowodowała na Ukrainie epidemię?
eli.wurman :
Tak, bo zaszczepili 200 000 osób a mają 3 mln zachorowań. Byście lepiej docenili to niezawodne wnioskowanie zauważę, że Ukraina ma 46 mln mieszkańców.
eli.wurman :
Tymczasem w komentarzach pod filmem niezły dramat, ekspert Piotr Bein walczy z pomagierem Big Pharmy:
eli.wurman :
Pff, http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7283778,Byly_prezydent_Zabrza_podejrzany_o_zabojstwo_prawnika.html gorzej niż w Łodzi!
amatil :
Boy, drogie dzieci.
miskidomleka :
I kolejny anegdotyczny – badałem techniką immunofluorescencyjną obecność przeciwciał wirusa. Pierwsze 2 tygodnie pracy polegały na nauczeniu się rozróżniania reakcji od poblasku tła.
Lukasz :
Ooo, ma identyfikator “Bioenergoterapeuta Uzdrowiciel”!
grzesie2k :
Ale tu jest bardzo przyziemny motyw: hajs, bandytierka – więc nie wiem czemu się emocjonujesz.
TO JEST CHOROBA DWUDZIESTEGO PIERWSZEGO WIEKU, DŻUMA KAPITALIZMU I RZĄDÓW LUDZI SKORUMPOWANYCH
bart :
I jeszcze należy pamiętać, że jest teraz więcej grypy niż za komuny.
Gammon No.82 :
I to na dodatek bardzo późni czytelnicy. To trochę Feyerabend (swoją drogą wyleciał z uczelni, bo studenci narzekali, że na wykładach z filozofii nauki o magii opowiada) Właściwie te wnioski to raczej mocny program socjologii wiedzy i późni epigoni (także postmoderniści, odłamy feministycznej krytyki społecznej).
W Lublinie Fleckiem zajmuję Sady (sam napisał nawet taką popularną książeczkę o nim), jakiś czas temu organizował też seminarium http://fleck.umcs.lublin.pl/index.htm
czescjacek :
Kolega ze studiów RobertaP też miał zasadnicze wątpliwości w sprawie jedzenia rybich jaj.
Ale ów kolega pochodził z Czarnej Afryki, oni są tam wybredni.
Lukasz :
Ba! A sprawdź tego tu:
http://www.skepdic.com/blondlot.html
http://en.wikipedia.org/wiki/Prosper-René_Blondlot
On liczył scyntylacje.
Ale przyuszedł przyszedł ten tam Robert W. Wood i go trochę ośmieszył.
No więc sam rozumiesz, że przeciętna Mooniowata nie wie, komu wierzyć.
mdh :
Przecież sam czytałem Flecka (nie wiem, co mnie podkusiło?), i wiem, że on się strrasznie zaklinał. Że nauka to nie jest ściema, tylko że obserwacja nie jest tak strrrrasznie jednoznaczna, jak by chciało Koło Wiedeńskie.
Ech, Wiadomości TVP – przechwycone listy klimatologów i doktor Jaworowski.
Lukasz :
Nie używałeś glutaraldehydu do utrwalania czasem? ;-)
Gammon No.82 :
Ale ich się nie da jeść w małych ilościach :-(. I kto w ogóle daje im wyschnąć?
sporothrix :
To się wydaje proste: bierzesz mało – zjadasz mało.
Zapominalscy. Może ktoś jeszcze, nie wiem.
Czy sadysta biczujący świętego również dostąpiłby cząstki świętości?
http://wiadomosci.onet.pl/2083275,12,jan_pawel_ii__w_ramach_kary__biczowal_sie,item.html
EDIT: no i wogle istinno istinno goworiu wam, ów człek musiał bardzo wiele nagrzeszyć, że aż tak straszne kary sobie wymierzał. Sądząc z praktyki z około 1975 roku (kiedy skończyły się moje związki z KRzK) typowo wystarczało parę zdrowasiek.
sporothrix :
<blockquote
Nie używałeś glutaraldehydu do utrwalania czasem? ;-)
nie, znacznie biedniej – alkohol na dłuższe zabezpieczenie, podczas pracy z mikroskopem gliceryna :)
@ Lukasz & sporothrix :
Słuchajcie fachowcy od mikroskopii, czy warto kupić coś takiego dzieciom do zabawy?
http://www.allegro.pl/item819914806_mikroskop_biolar_stan_bdb.html
@ Gammon No.82:
Że nauka to ściema.
A obserwacja to zawsze jest niejednoznaczna, tylko nam czasem się wydaje, że jest jednoznaczna.
mdh :
A może pytanie brzmi “czy jest dostatecznie jednoznaczna, żeby się odważyć wyciągać wnioski”, a nie “czy jest dostatecznie jednoznaczna tak wogle”? Ale w tej sprawie to może niech się JaśS wypowie.
Gammon No.82 :
Jakbyś miał możliwość obejrzenia naocznie i sprawdzenia jak chodzą śruby, w jakim stanie jest żarówka to raczej warto – marzeniem by było jakby posiadał kalendarz remontów (u mnie na uczelni prowadzą takie dla mikroskopów – czas działania lamp etc). Jeszcze jakby dał pokrowiec, olejek imersyjny to bomba :)
Gammon No.82 :
No i to jest teren, na którym nauka przegrywa sromotnie z Mistrzami, Beinami, Burgermeisterami i Rathami – oni zawsze będą pewni na 110%. Dają łatwiejsze rozwiązania, proste leczenia i lżejsze życie.
Lukasz :
Śruby poluzują w pół roku. To są nieduże dzieci. Ale nie chcę im kupować plastikowego szajsu, bo nie przetrwa tygodnia. Biolar wytrzyma z rok, tak sądzę.
Tam jest jakaś nietypowa żarówka – zastanawiam się, czy w razie padnięcia da się ją czymś zastąpić, nawet kosztem wymiany instalacji. Czy do końca życia pozostanie lusterko?
PZO nie istnieje od prawie dziesięciu lat, więc serwis też raczej nie istnieje.
Tutaj sprzedający nie daje, ale na niektórych aukcjach się zdarza drewniana skrzynka, a olejek też gdzieś u kogoś widziałem. Rozumiem, że musi być taki z załamaniem takim samym, co szkło w tym konkretnym obiektywie? Straszne…
Ale ja nie używałem olejku, a radochę miałem nawet na zwykłym szkolnym mikroskopie. Teraz różnica w cenie między starym Biolarem i starym “szkolnym” z PZO jest symboliczna.
Lukasz :
Ba! to już bart spostrzegł, że picie nafty z perhydrolem nie jest łatwizną. Może większości z nich wystarcza czytanie o piciu nafty?
urbane.abuse :
Boy to napisał oryginał (“Staś na sukni…”), natomiast któryś ze Skamandrytów przerobił to na “Stasio znów napisał dramę / płacze i przeprasza mamę”.
January :
Jachowicz!
Gammon No.82 :
Lukasz już odpowiedział. Ja dodam od siebie, że nie kupiłabym mikroskopu bez dokładnego obejrzenia i sprawdzenia. Śruby, światło, stolik itd. to są kwestie ważne. Poza tym możliwe jest, że kupisz mikroskop z rozjechaną optyką (zdarza się, szczególnie kiedy sporo osób używa) i będziesz musiał go dać od razu do naprawy. Olejek koniecznie, pokrowiec nie. A poza tym ja mam podejście subiektywne i niektóre mikroskopy mi po prostu odpowiadają bardziej, a inne mniej. Dlatego wolałabym sprawdzić sama.
@ Gammon No.82:
To masz trade-off z tym mikroskopem – cena za plastik vs. jakość Biolara. Jak małe dzieci to nie musisz się martwić olejkiem – szkoda zachodu dla najmniejszych struktur/organizmów. Pozostałe obiektywy na bank wystarczą. Doczytałem że daje też drewniane pudełko, więc z tym też jest ok. Zapytaj sprzedającego o rodzaj lampy, jakby wymiana była trudna, może uczelnie mają na składach rezerwy? Sporo takich mikroskopów używało się na UAM.
Jiima :
nie węglan wapnia a fosforany również wchodzące w skład kości
nie chce mi się wierzyć w pepsynę, ale jak już tu ktoś mądrze napisał, colę podaje się przy biegunkach coby elektrolity uzupełnić i pH w żołądku ustabilizować