Home > Racjonalo > Doktor Jaśkowski, autorytet (2)

Doktor Jaśkowski, autorytet (2)

October 8th, 2009 Leave a comment Go to comments

Nowym czytelnikom proponuję zapoznać się najpierw z pierwszą częścią tekstu, by dowiedzieć się, po co w ogóle zajmuję się dr. Jaśkowskim.

Czas na rozrywkę, czyli co poza opiniami o szczepionkach udało mi się wyguglać o moim bohaterze.

Pierwszy link, w który kliknąłem, prowadził do duszaszczypatielnego reportażu w „Gazecie Wyborczej”, poświęconego hałdzie fosfogipsu w woj. pomorskim. Doktor Jaśkowski samotnie walczy z bezdusznymi władzami, stawką jest zdrowie i życie mieszkańców wsi, obok której usypano gigantyczną pylącą i trującą hałdę. Od hałdy ludzie i zwierzęta dostają fluorozy i raka, dzieci opóźniają się w rozwoju. Reportaż kończy smutna scena po latach: wszyscy, włącznie z pokrzywdzonymi przez hałdę mieszkańcami wsi, udają, że nie wiedzą, o co chodzi, hałda niby nie truje, powietrze zdrowe, zwierzątka w obejściu na nic nie cierpią, zęby nie wypadają, nowotwór nie toczy wioski. Raport komisji lekarskiej zaginął. Tylko doktor Jaśkowski dalej walczy samotnie z Fosforami.

Informacje z reportażu trudno zweryfikować. Okazuje się jednak, że przynajmniej rewelacje doktora Jaśkowskiego o zwiększonej umieralności na raka i truciu całego pomorskiego przez gdańskie Fosfory są chyba… hmm… nieco przesadzone.

Doktor Jaśkowski najwyraźniej nie lubi niewidzialnych morderców, czy to wstrzykiwanych w szczepionkach, czy to unoszących się z przemysłowych hałd. Takim niewidzialnym mordercą jest na przykład fluor…

Dodawanie fluoru do past jest zwyczajnym truciem społeczeństwa. Wiadomo, że fluor jest z tej samej grupy pierwiastków co brom. Starsi, pamiętają dlaczego w wojsku dodawano brom do herbaty.

…aluminium w garnkach…

Podobnie przed laty przemysł uszczęśliwiał nas specjalnymi garnkami o podwójnych ściankach do gotowania mleka „aby nie kipiało”. Garnki te były z aluminium. Aluminium ma to do siebie, że w kwasach rozpuszcza się, czyli konkretnie przechodziło do mleka. Jak wiadomo, podało to nawet ministerstwo, aluminium jest odpowiedzialne za występowanie choroby Alzheimera.

…czy tajemnicze rozpuszczające kości toksyny zawarte w mleku UHT.

Osteoporoza pojawiła się w Polsce, w kilka lat po wprowadzeniu mleka UHT w połowie lat 90-tych. W latach 70 – czy też 80-tych nikt z lekarzy osteoporozy u pacjentów , „nie widział”.

Jakich znamy jeszcze niewidzialnych morderców? Kto wie, rączka do góry. Brawo! Promieniowanie radioaktywne! Doktor Jaśkowski walczy z nim bardzo intensywnie, koncentrując się w szczególności na elektrowniach atomowych. Na przełomie lat 80. i 90. na jego celowniku znalazł się oczywiście Żarnowiec. Wcześniej doktor badał skutki opadu radioaktywnego po katastrofie w Czarnobylu. Jego działalność zwróciła uwagę Polskiego Towarzystwa Fizyki Medycznej, które w 1990 r. pozwoliło sobie wydać oświadczenie na temat tez głoszonych przez dr. Jaśkowskiego. Treść owego oświadczenia najlepiej określa angielski zwrot fucking hilarious. PTFM tak się wkurwiło, że swoje komentarze pisało z włączonym Caps Lockiem, dzięki czemu zabrzmiało jak pratchettowska Śmierć. Powtarzane w mediach twierdzenie Jaśkowskiego, że elektrownia w Żarnowcu wyemituje rocznie (przy bezawaryjnej pracy) takie promieniowanie jak jedna do stu bomb zrzuconych na Hiroshimę, PTFM skomentowało: „SĄ TO WARTOŚCI ZAFAŁSZOWANE IN PLUS OK. 100-1000 MILIONÓW RAZY”. Liczba dodatkowych zgonów w Hiroshimie i Nagasaki w wyniku uszkodzeń popromiennych wyniosła 150 000? „WARTOŚĆ TA JEST ZAFAŁSZOWANA IN PLUS OK. 1000 RAZY”. I tak punkt po punkcie, ze wskazaniem konkretnych artykułów w prasie czy wystąpień w TV, kolejne tezy doktora Jaśkowskiego padają pod Caps Lockowym młotem. W 1987 roku, po Czarnobylu, wystąpił w całym kraju wzrost liczby martwych urodzeń o około 30 000? „W ROKU 1986 LICZBA MARTWYCH URODZEŃ WYNIOSŁA 3703 A W ROKU 1987 — 3475. NASTĄPIŁ ZATEM SPADEK O 228 A CAŁKOWITE LICZBY MARTWYCH URODZEŃ BYŁY W OBU LATACH O RZĄD MNIEJSZE NIŻ RZEKOMY WZROST, PODANY PRZEZ DR JAŚKOWSKIEGO”. Przeczytajcie koniecznie całość, niesamowita lektura.

Chcecie się trochę puścić poręczy? Oto doktor Jaśkowski o ptasiej grypie (uwaga dla klikających — na samym dole strony umieszczono przerażające zdjęcie odmrożonej stopy):

W związku z zamętem sianym przez polskojęzyczne mas media, a głównie przez TVN, Polsat i „Gazetę Wyborczą” zwaną potocznie „Jude Zeitung” pragnę podać kilka faktów. (…)

Dlaczego znaleziono akurat martwego łabędzia, a nie np. kaczkę? Odpowiedź: ponieważ łabędzia człowiekowi stosunkowo łatwo złapać i wstrzyknąć mu wirusa, a za kaczką trzeba by się po lodzie nachodzić. A strzelać nie można, bo ślad zostanie… (…)

Dlaczego banki pracujące w Polsce wstrzymały kredytowanie hodowli kur akurat w okresie nagłaśniania epidemii wśród ptactwa?

Dlaczego firmy ubezpieczeniowe w tym samym okresie wstrzymały ubezpieczenia kurników nawet od ognia.?

Gdzie są polskie banki oraz firmy ubezpieczeniowe i które to są, bo z tego, co się orientuję większość została sprzedana „na zachód” (robota niejakiego Lewandowskiego i Gronkiewicz-Walc, obydwoje z tej samej nacji)?

Odpowiedź:
Okazuje się, że pan Donald Rumsfeld sekretarz stanu USA jest właścicielem 10% akcji firmy produkującej lek przeciwko grypie. Jest zatem na wystarczająco wysokim stanowisku, aby kazać polskiej policji biegać za kurami. Głównymi producentami kurczaków w strefie wpływów ludzi pokroju Rumsfelda są Izrael i USA. Jeżeli teraz kurczak kosztuje dolara to za 6-8 miesięcy, po wybiciu obecnych, będzie kosztował dwu-, trzykrotnie więcej. I o to chodzi!

Przyswoiliście? To teraz uważajcie, przechodzimy do kolejnych rozważań natury globalnej. Nie ma żadnego globalnego ocieplenia, to tylko gorąc z amerykańskich i radzieckich podwodnych okrętów atomowych stopił góry lodowe! Proszę kliknąć, by obejrzeć prześliczny obrazek z łodziami podwodnymi topiącymi lodową czapę! [dopisek z 2014 r.: strona FRECH zniknęła już z sieci, ale nieprawdopodobną opowieść doktora Jaśkowskiego o okrętach podwodnych ciągle można znaleźć w Internecie, tym razem w Monitorze Polskim — za link dziękuję komcionaucie z Fejsa Maćkowi Lipce] A jak już jesteście na stronach Franciszkańskiego Ruchu Ekologicznego, Charytatywnego i Historycznego, którego dr Jaśkowski jest prezesem, owińcie sobie koniecznie mózgi wokół wdzięcznego kolażu autorstwa pana doktora (zwróćcie uwagę na dobór fontów, Zdzisława Stolzmana-„Kwaśniewskiego” i Kopalnię Wójek). Możecie też zwiedzić dział „Badanie jezior”, składający się z trzech zdjęć: anonimowego nurka, podwodnego kamienia oraz rozradowanego doktora Jaśkowskiego chwilę po wynurzeniu.

Z FRECH przeklikajmy się na stronę www.deportacje.eu, będącą najwyraźniej witryną internetową prowadzonego przez FRECH Muzeum Sybir Pro Memento. Tam już czeka na nas fas-cy-nu-jący artykuł pana doktora „Niepodległość i jej skutki”. A w nim historia superagenta Ereneusza Sekuły, co z trzema ranami postrzałowymi chodził po schodach:

Jest zresztą charakterystyczne, że ludzie związani z Informacją wojskową — GRU raczej nie umierają normalnie tylko giną w wypadkach lub wręcz są mordowani — popełniają samobójstwo jak np. E. Sekuła. Biedaczysko , będąc po wylewie i mając sparaliżowaną prawą rękę [widać to było w czasie jego wystąpienia w Sejmie] najpierw postrzelił się w lewą rękę, potem w głowę i dodatkowo w brzuch, aby po 3 godzinach zadzwonić do żony, o 5 nad ranem, zejść z drugiego piętra i otworzyć jej drzwi. Na taki wyczyn stać tylko zaprawionego oficera WSW. -GRU, być może na etacie tajnym.

Tamże: stoczniowców w grudniu 1970 r. i górników w kopalni Wujek w 1981 r. rozstrzelali snajperzy Informacji Wojskowej…

Innymi słowy przez cały okres Polską rządziła Informacja Wojskowa, to ona prowadziła tzw szwadrony śmierci w latach 40 i 50 -tych, to ona dokonywała większości „zmian” politycznych np. w 1956, w 1970 czy tez w 1980 – 81. To wojsko strzelało do manifestujących, a nie jakieś tam ZOMO. (…) Taką celnością może się pochwalić tylko strzelec wyborowy strzelający z podpórki np. z dachu. Osobiście widziałem rany postrzałowe np. w 1970 roku w czasie GRUDNIA, wlot kuli na wysokości obojczyka, a wylot pod przeponą na dole. Ewidentnie świadczy to o strzelaniu przez ukrytego u góry np. na dachu strzelca.

Tamże: mediom nie ma co wierzyć, bo…

Na podstawie programów naszej TV, można doskonale określić kto jest kim. I tak od dawna I program, mający największy zasięg i oglądalność był programem Informacji Wojskowej, Program drugi SB , potem Informacja dostała jeszczcze Polsat . TVN należy do Światowego Kongresu Żydów — sekretarz tej organizacji jest w Zarządzie TVN. Podobnie nie należy specjalnie ufać programom „zachodnim” np. Discovery emituje programy jawnie przygotowywane przez GRU lub KGB np. cały cykl historii II wojny Światowej.

Chcecie się jeszcze bardziej puścić poręczy? Jeszcze bardziej?! To przejdźmy do wypowiedzi pana doktora ukrytych głęboko w necie, cytowanych na grupach dyskusyjnych czy zarchiwizowanych na Yahoo. Oto ktoś przedstawiający się jako Jerzy Jaskowski, podpisujący się „jj” (tak jak często podpisuje się pan doktor) i używający adresu zaczynającego się od jjaskow (jak większość adresów pana doktora) publikuje na liście dyskusyjnej poświęconej Czeczenii następującą wypowiedź:

Juz wielokrotnie pisano na tej stronie , ze jdiusz cajtung nie jest zródlem na które mozna czy nawet wypada sie powolywac. Podaje przyklad ostatnich lat wg jdisz cajtung podobno w WTC zginelo 50 000 ludzi . tak trabili przez kilka miesiecy stopniowo zmniejszajac liczbe ofiar. A potem okazalo sie, ze znaleziono tylko nieco ponad 500 zwlok z tego ok. 400 to strazacy a rannych hospitalizowanych przynajmniej jeden dzien bylo 128 osób we wszystkich szpitalach N.Jorku.

Czy to pan doktor? Nie dowiemy się nigdy. Wydaje się, że tak, zwłaszcza że doktor Jaśkowski o WTC wypowiadał się też gdzie indziej, zresztą równie kompetentnie:

Stwierdzam coraz bardziej, że żyjemy w wirtualnym świecie. Wszystko zaczęło się w czasie sławetnego zburzenia budynków WTC w Nowym Jorku. To nic, że samolot zbudowany z aluminium nie może rozbić żelbetonowego słupa (wystarczy wziąć aluminiową puszkę po piwie i spróbować nią rozbić zwykły pręt zbrojeniowy — jeszcze nikomu to się nie udało). To nic, że samolot ma zbiorniki paliwa w skrzydłach, a skrzydła musiałyby odpaść po zderzeniu z murem (vide: balony zaporowe podczas II wojny światowej). To nic, że jest cała masa dokładnych analiz tego wypadku np. na You Toube, pokazujących absurd oficjalnej, politycznie poprawnej, wersji o rzekomym ataku terrorystów arabskich, co było potem bezpośrednim powodem wymordowania kilkuset tysięcy Arabów, w tym samych dzieci ok. 200 tys., co potwierdziła Wysoka Komisarz ONZ do Spraw Dzieci. A wszystko to odbyło się w 5 dni po tym jak konferencja ONZ w Johanseburgu, uznała Izrael za jedyne rasistowskie państwo na świecie i wezwała do bojkotu towarów izraelskich.

At first I was like WTF?! But then I lol’d. But then I was like WTF?!

Na koniec zostawiłem wypowiedź doktora, której oryginał zaginął, ale którą ktoś zarchiwizował dla potomności we fragmentach na grupie dyskusyjnej pl.sci.biologia, wykonując przy tym wielkie o_O (całość tekstu doktora można przeczytać dzięki błogosławionej Internet Wayback Machine). Nasz bohater okazuje się być… antysemickim kreacjonistą:

Natomiast wg cywilizacji żydowskiej istnieje jedna etyka i moralność żyda w stosunku do żyda, a zupełnie inna żyda w stosunku do niewiernego, czyli goja. Otóż chęć przejęcia tzw. rządu dusz wymagała wprowadzenia zmiany pojęć. Innymi słowy należało stwierdzić, że nie Bóg stworzył Ziemię ale, że powstała w inny sposób. W połowie 19-go wieku Darwin opublikował swoją pracę o ewolucji. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, bowiem teorii takich o powstawaniu życia, powstawało w tym wieku sporo ale ta była bardzo wygodna jako tzw. naukowe podejście do życia w odróżnieniu od średniowiecznej wiary w Boga. Jak wynika z historii, książka Darwina w jednym dniu zniknęła z półek księgarskich i stała się bestsellerem wydawniczym. Wszystko byłoby jasne w dobie radia i telewizji, ale jest zupełnie zagadkowe tak błyskawiczne rozejście się tej pracy 150 lat temu. Zagadkowe do chwili kiedy okazało się, że żoną Darwina była córka Marksa. Marks to był taki żydowski komunista, 19-to wieczny o bardzo złej reputacji moralnej. Własnego ojca doprowadził do bankructwa. Marksa finansował inny żydowski kapitalista Engels. Engels z prywatnej szkatuły wypłacał Marksowi stypendium w wysokości 350 funtów rocznie. Dla porównania profesor Oxfordu w tym czasie otrzymywał 300 funtów pensji rocznie.

Tak więc taki wykup przez podstawionego Engelsa i rozesłanie tej książki do ośrodków zajmujących się biologią jest ewidentnym przykładem współczesnego marketingu. Zresztą Żydzi w handlu zawsze przodowali.

Pragnę tutaj zauważyć, że najwięcej „ogniw” potwierdzających ewolucję odkrywa się w krajach, które stosunkowo niedawno dołączyły do krajów uniwersyteckich. Tam gdzie obowiązywał krytycyzm i istniały uniwersytety żadna hipoteza nie była kolportowana bez naukowych dowodów potwierdzających jej słuszność. Innymi słowy ewolucjonizm rozwijał się głównie w krajach, które mają stosunkowo świeżej daty naukę i naukowców w naszym zrozumieniu , np w Chinach, czy też Rosji lub też w kręgach cywilizacji żydowskiej albo przez nią finansowanych.

Innym takim przypadkiem, który wywracał całą wiarę ewolucjonistów, był odkopany dinozaur w lesie, w pobliżu wulkanu. Otóż wiadomo było na podstawie obliczeń słojów pni drzew zalanych przez lawę, że wulkan wybuchł przed około 6000 lat. Jak natomiast wiadomo wg geologów i paleontologów ewolucjonistów, dinozaury żyły sobie te 150 000 000 lat temu. Szczególnie lansował to Żyd Spilberg w swoim słynnym filmie, Parku Jurajskim. Tylko co zrobić z tym głupim dinozaurem, który dał się przysypać lawą 6000 lat temu.? A takie wykopalisko odkryto!!!.

Tak więc nasuwa się kilka wniosków:

Po pierwsze: brak jakichkolwiek dowodów, że Ziemia ma miliony czy też więcej lat. Wszystko wskazuje, że jest to twór stosunkowo młody kilkudziesięcio — kilkuset tysięcznoletni.

Po drugie: wszelkie dywagacje o czasie istnienia ludzkości jako gatunku określanego na setki milionów lat są pozbawione podstaw naukowych.

Po trzecie: nie ma mowy o żadnej adaptacji człowieka do środowiska. Na wszelkie skażenie środowiska reaguje on chorobami, np. nowotworowymi lub nawet skróceniem czasu życia. I o tym musimy pamiętać!!!

Tu powinna być pointa, ale wybaczcie, po tak mocnym akcencie nie wiem, co napisać. Po pustym łbie kołacze mi się tylko pytanie do antyszczepionkowców: ludzie, skąd wy wygrzebujecie takich gości?!

Tags:
  1. Gammon No.82
    October 22nd, 2009 at 11:17 | #1

    blue.berry :

    @ Gammon
    specjalnie dla Ciebie haiku jakie dostałam ostatnio od znajomego (gdzieś przyuważył na czyjejś koszulce)
    Haiku are easy
    But sometimes they make no sense
    Refrigerator

    Mmmmm mniam, cudne.

  2. October 22nd, 2009 at 11:22 | #2

    bloody_rabbit :

    Mi na poczatku tez smakowaly, a potem jakos mniej.

    Tzn. ja miałem tak samo, z tym że “na początku” to były dwie pierwsze, a potem już nie próbowałem. Miały dość intensywny smak i nie chciałem przedobrzyć, no a do tego czekało na mnie jeszcze tyle pyszności! W tym oczywiście bekon.

  3. October 22nd, 2009 at 11:30 | #3

    A pamiętacie te takie paróweczki w puszce? Były przecudne (albo tak przynajmniej pamiętam), teraz już ich nigdzie nie mogę dostać.

  4. ojap
    October 22nd, 2009 at 11:52 | #4

    No i wy tak wcinacie te aprówy a potem cywilizacja śmierci atakuje (na taki okolicznościowy news trafiłam) http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7172594,Sad_odebral_dzieci__bo_byly_otyle.html

  5. bloody_rabbit
    October 22nd, 2009 at 12:04 | #5

    czescjacek :

    A pamiętacie te takie paróweczki w puszce? Były przecudne (albo tak przynajmniej pamiętam), teraz już ich nigdzie nie mogę dostać.

    Pelno tego w mojej okolicy.

  6. October 22nd, 2009 at 12:04 | #6

    czescjacek :

    A pamiętacie te takie paróweczki w puszce? Były przecudne (albo tak przynajmniej pamiętam), teraz już ich nigdzie nie mogę dostać.

    możesz sobie zemulować: http://sklepwegetarianski.pl/parwkisojowewpuszce400g-p-671.html

    A takie normalne, to się trafiają w kerfjucie, ale jednak lepiej żyć wspomnieniami w tym wypadku.

  7. October 22nd, 2009 at 12:09 | #7

    Marceli Szpak :

    możesz sobie zemulować: http://sklepwegetarianski.pl/parwkisojowewpuszce400g-p-671.html

    Ech no właśnie w sklepie gdzie zwykle kupuję są takie i zawsze się na nie natykam i mam pierwszą myśl “o! paróweczki rzucili!”, dopiero potem zauważam, że to sojowe.

    Marceli Szpak :

    jednak lepiej żyć wspomnieniami w tym wypadku

    No właśnie kiedyś guglałem (zdaje się że pudliszki takie robią i można gdzieś online kupić) i recenzje były niezarewelacyjne.

  8. October 22nd, 2009 at 12:31 | #8
  9. October 22nd, 2009 at 12:39 | #9

    Marceli Szpak :

    nie wiem, czy to nie jest jakiś lokalny legend urbana

    Trochę, ale nie do końca. Hint: mięso mechanicznie oddzielone od kości (MDOM), skórki wieprzowe i inne typowe składniki parówek. W szczególności parametry jakie dla MDOM przewiduje polska norma:

    MDOM powinien zawierać nie więcej niż: 70% wody, 20% tłuszczu, nie mniej niż 12% białka

  10. October 22nd, 2009 at 12:39 | #10

    nosiwoda :

    Miodzio

    Rety, ale molesta.

  11. krystyna.ch
    October 22nd, 2009 at 12:41 | #11

    @ eli.wurman:

    Jako że nie jestem fanem parówek – wydaje mi się, że te sojowe są smaczniejsze.

    Mnie też, dlatego je jem. A jak akurat mam pod ręką boczek, to je owijam plasterkiem i wtedy są najlepsze, bo smakują jak boczek.

  12. RobertP
    October 22nd, 2009 at 12:41 | #12

    Marceli Szpak :

    możesz sobie zemulować: http://sklepwegetarianski.pl/parwkisojowewpuszce400g-p-671.html

    Tytuł strony “Zdrowa żywność” i skład tych parówek to niezły żart.

  13. October 22nd, 2009 at 12:44 | #13

    kravietz :

    W szczególności parametry jakie dla MDOM przewiduje polska norma:

    MDOM powinien zawierać nie więcej niż: 70% wody, 20% tłuszczu, nie mniej niż 12% białka

    O tempora, o mores. Polecam Tabelę 1.2 w poniższym opracowaniu:

    http://www.scribd.com/doc/13447116/Olszewski-Adam-Technologia-przetworstwa-misa-roz01

  14. October 22nd, 2009 at 12:55 | #14

    bloody_rabbit :

    Wściekliźnie

    To wyjątkowo zły przykład bo wścieklizna wśród koni występuje tylko w wyniku pokąsania np. przez lisa czy psa tak jak u człowieka i nie jest tak zakaźna jak np. nosacizna. Przypadki wścieklizny wśród koni są sporadyczne. Dlatego napisałem o nosaciznie, która jako jedyna mogłaby być problemem gdyby nie to że od dawna została w Europie wyeliminowana.

    Paszporty nie mają nic wspólnego ani z jednym, ani z drugim. Koni nie hoduje się na fermach jak świnie czy krowy, gdzie istotnie jedno chore zwierzę oznacza wybuch epidemii i trzeba natychmiast wyłapać zwierzęta, które pojechały do ubojni a potem do sklepów. Podsumowując, nadal nikt nie wie po co te paszporty dla koni.

  15. bloody_rabbit
    October 22nd, 2009 at 12:59 | #15

    bart :

    Rety, ale molesta.

    Och jej, jedni o swietym Mikolaju, inni o Jezusie, trzeci o Gandalfie.

  16. bloody_rabbit
    October 22nd, 2009 at 13:03 | #16

    kravietz :

    To wyjątkowo zły przykład bo wścieklizna wśród koni występuje tylko w wyniku pokąsania np. przez lisa czy psa tak jak u człowieka i nie jest tak zakaźna jak np. nosacizna.

    Skoro jest opcja wprowadzenia obowiazkowych szczepien, to musisz miec jakies dokumenty identyfikujace konia, niezaleznie od Twojej prywatnej opinii na temat wscieklizny wsrod koni.

    kravietz :

    Przypadki wścieklizny wśród koni są sporadyczne. Dlatego napisałem o nosaciznie, która jako jedyna mogłaby być problemem

    Bzdura, jest jeszcze konska grypa.

    kravietz :

    Koni nie hoduje się na fermach jak świnie czy krowy

    Hoduje sie np. w stadninach, gdzie konie moga przekazywac sobie rozne choroby.

  17. October 22nd, 2009 at 13:04 | #17

    bloody_rabbit :

    Och jej, jedni o swietym Mikolaju, inni o Jezusie, trzeci o Gandalfie.

    Czy od opowieści o Gandalfie też się w późniejszym wieku robi smutno podczas onanizmu?

  18. October 22nd, 2009 at 13:04 | #18

    bart :

    O tempora, o mores. Polecam Tabelę 1.2 w poniższym opracowaniu

    Otóż to – zwróć uwagę na stosunek białka do tłuszczu. Typowa parówka marketowa ma skład: “mięso drobiowe oddzielone mechanicznie z kurcząt, tłuszcz wieprzowy, woda, skrobia, białko roślinne, sól, cukry, przyprawy, askorbinian sodu, azotan(III) sodu”.

  19. October 22nd, 2009 at 13:10 | #19

    kravietz :

    Otóż to

    Otóż co?

  20. October 22nd, 2009 at 13:15 | #20

    bloody_rabbit :

    Skoro jest opcja wprowadzenia obowiazkowych szczepien, to musisz miec jakies dokumenty identyfikujace konia

    Ale po co? Szczepisz konia a nie paszport. Ochrona przed wścieklizną była prowadzona wiele lat przed paszportami (niezależnie od tego nie słyszałem o takich urzędowych szczepieniach w ciągu ostatnich -nastu lat).

    bloody_rabbit :

    Bzdura, jest jeszcze konska grypa.

    Oczywiście, na którą szczepi się powszechnie szczepionką kombinowaną z tężcem. Szczepienia nie są obowiązkowe ani kontrolowane urzędowo, a choroba nie powoduje konieczności uboju zwierząt. Też robiono to na długo przed pojawieniem się paszportów.

    bloody_rabbit :

    Hoduje sie np. w stadninach, gdzie konie moga przekazywac sobie rozne choroby.

    Dokładnie te, o których mówimy powyżej. Wszystko to są sprawy, które robi się od pół wieku i nigdy żadne paszporty nie były nikomu potrzebne. Paszporty dla konie pojawiły się dopiero przy przewozach transgranicznych m.in. z powodu wbijania badań krwi ale to dotyczy 1% koni sportowych, bo rzeźne przy imporcie mają robione badanie zbiorowo.

  21. Blackops
    October 22nd, 2009 at 13:18 | #21

    bart :

    kravietz :
    Otóż to
    Otóż co?

    ONI ODDZIELAJĄ MECHANICZNIE MIĘSO OD KURCZĄT!!!!!!!!!1!!!!11!!!one

  22. October 22nd, 2009 at 13:22 | #22

    kravietz :

    Dokładnie te, o których mówimy powyżej. Wszystko to są sprawy, które robi się od pół wieku i nigdy żadne paszporty nie były nikomu potrzebne.

    Na Litwie paszporty dla koni wydawano już w latach 20. – by ustrzec się przed kradzieżami. Przestali, gdy zniknął wolny rynek w efekcie wprowadzenia ustroju komunistycznego. I, panie, komu to przeszkadzało.

  23. October 22nd, 2009 at 13:29 | #23

    Blackops :

    ONI ODDZIELAJĄ MECHANICZNIE MIĘSO OD KURCZĄT!!!!!!!!!1!!!!11!!!one

    No właśnie, może byłem zbyt lakoniczny. Chodziło mi o to, że kol. kravietz podaje skład wg polskiej normy, a tam oh teh drama – 70% wody i 20% tłuszczu. Tymczasem jest to skład zwykłego, średnio tłustego mięsa, bo, oh teh lulz, mięso składa się w większości z wody. BTW: bardzo fajne wyniki wyszukiwania daje hasło “z czego składa się człowiek”.

  24. October 22nd, 2009 at 13:41 | #24

    bart :

    No właśnie, może byłem zbyt lakoniczny.

    Ale jemu chodziło o: skrobia, białko roślinne, sól, cukry, przyprawy, askorbinian sodu, azotan(III) sodu. Że jakąś mąkę ziemniaczaną dodają, że olej rzepakowy, że słodzą, solą, pieprzą i jakieś sody z azotem.

  25. October 22nd, 2009 at 13:44 | #25

    eli.wurman :

    Ale jemu chodziło o: skrobia, białko roślinne, sól, cukry, przyprawy, askorbinian sodu, azotan(III) sodu. Że jakąś mąkę ziemniaczaną dodają, że olej rzepakowy, że słodzą, solą, pieprzą i jakieś sody z azotem.

    Nie, to już było sprytne movnięcie goalposta, kiedy okazało się, że palnął klocka z mięsem zawierającym głównie wodę i tłuszcz.

  26. October 22nd, 2009 at 13:46 | #26

    bart :

    Tymczasem jest to skład zwykłego, średnio tłustego mięsa

    Nie jest to skład żadnego “średnio tłustego mięsa” zgodnie z podlinkowaną przez Ciebie tabelką. MOM to mieszanina o wyższej zawartości o wody, średniej tłuszczu i mniejszej białka. Do tego drugim głównym składnikiem jest tłuszcz i woda (ponad to co w MOM). Zostawiam ten temat bo mam wyrzuty sumienia, że na złość mi zaczniesz objadać się parówkami, czego nie wypada życzyć nawet wrogowi :)

  27. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 13:49 | #27

    @kravietz
    ale wiesz, że poza tobą nikogo tutaj nie boli że wprowadzono paszporty dla koni : ) nawet tych co mają owe konie. no bo tych co nie mają, nie boli tym bardziej. mnie osobiście również nie boli obowiązek paszportowania psów i kotów.

  28. October 22nd, 2009 at 13:51 | #28

    @ kravietz:
    Ale o co masz pretensje? O to, że tanie żarcie jest gównianej jakości?

  29. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 13:52 | #29

    zakochałam się w sklepiewegeteriańskim.pl
    a najbardziej w salami z pszenicy : )
    http://sklepwegetarianski.pl/salamigurmankiebaskazpszenicy320g-p-753.html

  30. October 22nd, 2009 at 13:53 | #30

    kravietz :

    Nie jest to skład żadnego “średnio tłustego mięsa” zgodnie z podlinkowaną przez Ciebie tabelką.

    Uważasz, że nie klikam w linki, które sam daję? Serio?

  31. October 22nd, 2009 at 13:53 | #31

    eli.wurman :

    bart :
    Że jakąś mąkę ziemniaczaną dodają, że olej rzepakowy, że słodzą, solą, pieprzą i jakieś sody z azotem.

    Azotyn chroni przed bakteriami beztlenowymi (botulina). Witamina C to na oko przeciwutleniacz żeby kolor się nie zmieniał. Nic złego. Krochmal to wypełniacz, żeby dawać mniej mięsa.

  32. October 22nd, 2009 at 13:55 | #32

    Here, I maded you a pix.

  33. October 22nd, 2009 at 13:56 | #33

    kravietz :

    Azotyn chroni przed bakteriami beztlenowymi (botulina).

    Hail azotyn więc.

    kravietz :

    Witamina C to na oko przeciwutleniacz żeby kolor się nie zmieniał. Nic złego.

    No chyba że lewoskrętna i Cioteczka ma po niej odloty.

    kravietz :

    Krochmal to wypełniacz, żeby dawać mniej mięsa.

    Więc co komu szkodzi kupować szynkę po pięćdziesiątparę za klio?

  34. October 22nd, 2009 at 13:56 | #34

    blue.berry :

    ale wiesz, że poza tobą nikogo tutaj nie boli że wprowadzono paszporty dla koni

    Dyskusja była o celowości pewnych regulacji i tym czy zasadne jest ich kwestionowanie. Nie musimy się przecież w tej kwestii zgadzać. W PRL nie można było normalnie wyjeżdżać na Zachód i większość ludzi też wychodziła z założenia, że widocznie tak musi być.

  35. tarhim
    October 22nd, 2009 at 13:56 | #35

    czescjacek :

    Marceli Szpak :
    możesz sobie zemulować: http://sklepwegetarianski.pl/parwkisojowewpuszce400g-p-671.html
    Ech no właśnie w sklepie gdzie zwykle kupuję są takie i zawsze się na nie natykam i mam pierwszą myśl “o! paróweczki rzucili!”, dopiero potem zauważam, że to sojowe.

    Parówki sojowe z puszki posysają, lepsze są z folii. A najlepsze są takie co się nazywają “kiełbaski wędzone”.

    Swoją drogą w moim rankingu lolnazw produktów sojowych pierwsze miejsce zajmują do spółki flaki sojowe ze smalcem sojowym (tenże oczywiście ze skwarkami).

    (Pasztet myśliwski wegetariański też jest wysoko, a walory smakowe ma całkiem całkiem)

  36. October 22nd, 2009 at 14:02 | #36

    eli.wurman :

    Więc co komu szkodzi kupować szynkę po pięćdziesiątparę za klio?

    Sama wysoka cena też o niczym nie świadczy. W “Almie” koło mnie jest taka za 49,99 zł lansowana na “tradycyjną” ale skład ma taki jak “wysokowydajne”. Oczywiście, niska cena jest dość jednoznacznym wskaźnikiem zawartości w przypadku marketów. Generalnie jest wybór i nikt nie ma krzywdy, poza przypadkami ewidentnych oszustw.

  37. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 14:02 | #37

    kravietz :

    Dyskusja była o celowości pewnych regulacji i

    dyskusja była o tym ze Ty twierdziłeś ze konia należy doprowadzić do OZHK w celu wyrobienia mu paszportu, a inni próbowali ci pokazać że jednak nie. o celowości wyrobienia tegoż paszportu nikt poza tobą w sumie nie chciał rozmawiać.

  38. October 22nd, 2009 at 14:08 | #38

    kravietz :

    Generalnie jest wybór i nikt nie ma krzywdy

    To o co jest dyskusja “omigod, ile w tym wody”? Jeśli jest parcie na najniższą cenę to normalne że odbywa się to kosztem jakości. Chyba że nawilża Cię jakiś komunistyczny standard: szynka to samo mięso ze świńskiego zadu i stój za nią w kolejce.

  39. janekr
    October 22nd, 2009 at 14:11 | #39

    kravietz :

    Generalnie jest wybór i nikt nie ma krzywdy, poza przypadkami ewidentnych oszustw.

    Mam nadzieję, że nikt nie robi kantów z oznaczeniami jajek. Kupuję jedynki, w najgorszym razie dwójki i oczywiście sporo do tego dopłacam. Nie miałbym więc nic przeciwko, gdyby ewentualny kanciarz kasujący ekstra cenę za trójki oznaczone jako jedynki zapłacił w trójnasób.

    A z legend miejskich – słyszałem, że do chleba dodaje się mielone włosy.

    Znam nawet kogoś, kto zna fryzjera, od którego piekarz włosy kupuje!

  40. October 22nd, 2009 at 14:30 | #40

    tak a propos relatywizmu i mięsa – w pobliskim tesko sprzedają polędwicę sopocką Morlin. Po paru latkach na mięsie brytyjskim ta polędwiczka wydaje się być przepyszna, chociaż opakowanie trzeba otwierać nad zlewem (umieszczonym na odpowiedniej wysokości i nierdzewnym), tyle wody wycieka.

    @janekr
    a jaki numerek mają jajka organic free range?

  41. Gammon No.82
    October 22nd, 2009 at 14:30 | #41

    blue.berry :

    salami z pszenicy

    Podobno za czasów babci Komuny znany był przepis na potrawę “bażant z kaszanki”.

    eli.wurman :

    No chyba że lewoskrętna i Cioteczka ma po niej odloty.

    Lewoskrętny płyn do czyszczenia fug.

  42. October 22nd, 2009 at 14:31 | #42

    grzesie2k :

    do tego czekało na mnie jeszcze tyle pyszności! W tym oczywiście bekon.

    No właśnie trudno i długo jest zrobić dobry bekon z patelni (any protips?). Przynajmniej mnie jakoś nie wychodzi/ się nie chce.

    kravietz :

    Sama wysoka cena też o niczym nie świadczy. W “Almie” koło mnie jest taka za 49,99 zł lansowana na “tradycyjną” ale skład ma taki jak “wysokowydajne”.

    I jak to? Wolny rynek nie wyregulował niewidzialną ręką?

  43. bloody_rabbit
    October 22nd, 2009 at 14:32 | #43

    bart :

    Czy od opowieści o Gandalfie też się w późniejszym wieku robi smutno podczas onanizmu?

    Roznym ludziom robi sie smutno od roznych rzeczy.

    A od ogladania Star Treka robi sie czlowiekowi tak: http://en.wikipedia.org/wiki/Trekkie

    kravietz :

    Ale po co? Szczepisz konia a nie paszport.

    A wlascicielowi wierze na slowo, ze szczepil akurat tego konia ktorego sprawdzam, tak?

    kravietz :

    W PRL nie można było normalnie wyjeżdżać na Zachód i większość ludzi też wychodziła z założenia, że widocznie tak musi być.

    Zajebista analogia, LOL :)

  44. October 22nd, 2009 at 14:34 | #44

    Gammon No.82 :

    Podobno za czasów babci Komuny znany był przepis na potrawę “bażant z kaszanki”.

    Zaczerpnięty oczywiście z książki kucharskiej “500 potraw z kaszanki”.

  45. October 22nd, 2009 at 14:36 | #45

    bloody_rabbit :

    Roznym ludziom robi sie smutno od roznych rzeczy.

    Ja wiem, ale twierdzę, że w przypadku chrześcijaństwa i smutku podczas samogwałtu korelacja jest bardzo silna.

  46. October 22nd, 2009 at 14:37 | #46

    inz.mruwnica :

    Wolny rynek nie wyregulował niewidzialną ręką?

    Niewidzialna ręka to może ci zrobić mindfap.

    inz.mruwnica :

    Przynajmniej mnie jakoś nie wychodzi/ się nie chce.

    W’ogle nie ma możliwości, żeby samemu zrobić śniadanie bekon+kiełbaski+frytki+jajecznica+grzanki. Co więcej: nie da się tego zrobić na czteropłytogrzejnej kuchni nawet w dwie osoby (to już tłok; również: gdzie kucharek sześć tam cycków dwanaście).

  47. October 22nd, 2009 at 14:45 | #47

    eli.wurman :

    W’ogle nie ma możliwości, żeby samemu zrobić śniadanie bekon+kiełbaski+frytki+jajecznica+grzanki.

    Full to jeszcze fasolka i kaszanka, ale ja bym się zadowolił po prostu wymianą parówek na bekon. No i coś przesadzasz: bekon+parówki — jedna patelnia; jajki — druga; grzanki — toster; frytki — frytownica (ew. mikrofala, ale to bardzo od bidy).

  48. October 22nd, 2009 at 14:47 | #48

    eli.wurman :

    samemu zrobić śniadanie bekon+kiełbaski+frytki+jajecznica+grzanki

    Sadzone spokojnie można robić na jednej patelni z bekonem, szczególnie jak ma być dla jednej osoby

  49. October 22nd, 2009 at 14:49 | #49

    a towarzycho astroawarii masturbuje się nad źle przetłumaczoną wypowiedzią Obamy: http://astromaria.wordpress.com/2009/10/21/zapowiedz-konca-dostepu-do-prawdziwej-i-wolnej-informacji/#comments
    Na serio by trzeba było podpuścić im jakiś tekst i zobrazować ten paranoidalny światek. Jak kiedyś astroawaria pisała bodajże (albo cioteczka granulka) – na ulicy takich ludzi możesz spotkać i nawet nie przypuszczasz, że mają dziury w mózgu powypalane waldkami, strachem przed szczepionką, nienawiścią do Obamy, własnym wyobrażeniem roku 1984 itd
    Oryginalny tekst tutaj:
    http://thehill.com/blogs/blog-briefing-room/news/59523-obama-open-to-newspaper-bailout-bill
    (autor wpisu w Chipie należy do znanej nam już grupy podawaczy linków z nadzieją, że nie będą kliknięte)

  50. October 22nd, 2009 at 14:49 | #50

    inz.mruwnica :

    No i coś przesadzasz: bekon+parówki — jedna patelnia; jajki — druga; grzanki — toster; frytki — frytownica (ew. mikrofala, ale to bardzo od bidy).

    Parówki muszą dłużej i w niższej temperaturze niż bekon. No i nie ogarniesz wszystkiego tak, żeby trafiło świeże i w tym samym momencie na stół. Hint: polecam Jeffsa.

  51. October 22nd, 2009 at 14:50 | #51

    inz.mruwnica :

    Full to jeszcze fasolka i kaszanka, ale ja bym się zadowolił po prostu wymianą parówek na bekon. No i coś przesadzasz: bekon+parówki — jedna patelnia; jajki — druga; grzanki — toster; frytki — frytownica (ew. mikrofala, ale to bardzo od bidy).

    w full jeszcze są pieczarki i pomidor.

  52. October 22nd, 2009 at 14:53 | #52

    Lukasz :

    a towarzycho astroawarii masturbuje się nad źle przetłumaczoną wypowiedzią Obamy

    Takoż i pan Waldemar. Nawet trolluję tam troszkę, w podzięce za popularyzację tagu #ttdkn.

  53. October 22nd, 2009 at 14:54 | #53

    Absolutny oftop, ale tu są ludzie od wszystkiego, więc pytanie – potrzebuję kogoś zorientowanego w tematyce pirackiej*, najlepiej z Warszawy lub okolic, kto się nie boi w tym temacie otworzyć publicznie gęby i chciałby przyrobić jakiś grosik.

    * normalnej “pirackiej” as Henry Morgan fucks Long John Silver a nie freetardzko pirackiej as zajumałem remastery Beatlesów, bo nie będę 10 razy za to samo płacił.

  54. October 22nd, 2009 at 14:58 | #54

    bloody_rabbit :

    A wlascicielowi wierze na slowo, ze szczepil akurat tego konia ktorego sprawdzam, tak?

    Jak szczepisz urzędowo to każdą sztukę bez patrzenia na nalepki w paszporcie. Ze szczepionką są min. dwie nalepki, więc możesz ją mieć od sąsiada – nawet na zawodach nikt nie sprawdza numerów serii w nalepkach.

    inz.mruwnica :

    I jak to? Wolny rynek nie wyregulował niewidzialną ręką?

    Właśnie wyregulował – pod kątem lansiarzy, których zmysł smaku zależy od kasy wydanej na produkt a nie jego jakości. Dopóki jest etykietka ze składem i nie jest ściemniona to nikt nie ma krzywdy.

    eli.wurman :

    komunistyczny standard: szynka to samo mięso ze świńskiego zadu i stój za nią w kolejce.

    To nie komunistyczny standard, tylko kwestia terminologii. Jeśli przymiotnik “cielęcy” wywodzimy od słowa “cielę”, to “cośtam cielęce” powinno składać się głównie z cielęciny. “Szynka” to nazwa określonej części tuszy (chyba nie tylko świni). Nie widzę natomiast problemu, żeby gość nie mógł wypuszczać produktów o nazwach takich jak “smakołyk o smaku cielęcym”, “pychotka mielona” itd. Stąd zresztą w PRL były produkty mięsopodobne o nazwach przymiotnikowych “szynkowa”, “pasztetowa” itd.

    blue.berry :

    a inni próbowali ci pokazać że jednak nie

    Jednak podstawy prawnej dla rzekomego “obowiązku przyjechania inspektora” nie udało Ci się znaleźć.

  55. October 22nd, 2009 at 15:02 | #55

    kravietz :

    Właśnie wyregulował – pod kątem lansiarzy, których zmysł smaku zależy od kasy wydanej na produkt a nie jego jakości.

    W moim świecie płaci się przed próbowaniem.

  56. October 22nd, 2009 at 15:03 | #56

    kravietz :

    Właśnie wyregulował – pod kątem lansiarzy

    Ja bym to nazwał teflonowym światopoglądem paragrafu 22.

    kravietz :

    Jednak podstawy prawnej dla rzekomego “obowiązku przyjechania inspektora” nie udało Ci się znaleźć.

    A tobie udało się znaleźć podstawę prawną, że trzeba do inspektora pojechać?

  57. October 22nd, 2009 at 15:06 | #57

    kravietz :

    Jeśli przymiotnik “cielęcy” wywodzimy od słowa “cielę”, to “cośtam cielęce” powinno składać się głównie z cielęciny. “Szynka” to nazwa określonej części tuszy (chyba nie tylko świni).

    O, widzisz. Ile to jest “głównie z”? Hint: krakoski sufit & nierdzew zlewny.

  58. October 22nd, 2009 at 15:06 | #58

    eli.wurman :

    No i nie ogarniesz wszystkiego tak, żeby trafiło świeże i w tym samym momencie na stół.

    Oj weź, przecież nie idzie o nakarmienie gordona ramzeja.

  59. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 15:10 | #59

    czescjacek :

    Oj weź, przecież nie idzie o nakarmienie gordona ramzeja.

    no i nie mówimy tutaj o kwiatach cukini smazonych w naleśnikowym cieście oraz o sufletach tylko o kiełbasie, boczku i jajach :)

  60. Gammon No.82
    October 22nd, 2009 at 15:12 | #60

    kravietz :

    Stąd zresztą w PRL były produkty mięsopodobne o nazwach przymiotnikowych “szynkowa”, “pasztetowa” itd.

    Noale szynkowa nie był to wyrób mięsopodobny.

  61. October 22nd, 2009 at 15:15 | #61

    czescjacek :

    Oj weź, przecież nie idzie o nakarmienie gordona ramzeja.

    Ale ja mam na tym punkcie paranoję! Jak nie jest wszystko dokładnie-w-tym-samym-czasie to dostaję brzydkich rzeczy.

  62. October 22nd, 2009 at 15:27 | #62

    eli.wurman :

    Ale ja mam na tym punkcie paranoję!

    Mnie się jeszcze nigdy nie udało niczego zgrać w kuchni, więc siłą rzeczy odpuściłem.

  63. October 22nd, 2009 at 15:29 | #63

    eli.wurman :

    Ale ja mam na tym punkcie paranoję! Jak nie jest wszystko dokładnie-w-tym-samym-czasie to dostaję brzydkich rzeczy.

    Ach, znam to… powoli siłom woli się wyswobodziłem z tego przymusu. Zrób sobie takie ćwiczenie mentalne kiedyś: zrób sobie żarcie, postaw i poczekaj dwie minuty patrząc jak stygnie. Nie to, żebym sam tak robił.

  64. October 22nd, 2009 at 15:35 | #64

    czescjacek :

    Mnie się jeszcze nigdy nie udało niczego zgrać w kuchni, więc siłą rzeczy odpuściłem.

    Mnie się większość rzeczy udaje: ale tu masz kilka różnych: jajko, boczek, kiełbaski, frytki, grzanki. Samemu nie ogarniesz, zwłaszcza, że tak różne czasy. To się da zrobić, z pewnością, ale wymaga jakiegoś “w trzeciej minucie smażenia frytek odpalasz jajka”.

    inz.mruwnica :

    zrób sobie żarcie, postaw i poczekaj dwie minuty patrząc jak stygnie

    Ale kiedy ja bywam hausfrau i gotuję bardzo często – tylko że co innego zrobić obiad w którym składniki pichcą się jakiś dłuższy czas, a co innego przygotować śniadanie.

  65. Z.
    October 22nd, 2009 at 15:38 | #65

    janekr :

    A z legend miejskich – słyszałem, że do chleba dodaje się mielone włosy.

    Znam nawet kogoś, kto zna fryzjera, od którego piekarz włosy kupuje!

    Ożywiłeś moje traumatyczne wspomnienie z dzieciństwa, kiedy to wcinając sobie świeżutki właśnie kupiony chleb trafiłem na włos. Potem kolejny, a potem całkiem spory pęk. Nie wiem czy to były włosy, czy coś bardzo podobnego bo było oblepione były ciastem (a ja wywaliłem to czym prędzej, mało nie zwymiotowawszy), ale jeśli nie włosy to nie wiem co.
    Jakiś czas potem nerwowo zaczynałem każdy bochenek chleba, a włosy w jedzeniu działają na mnie ponadprzeciętnie obrzydzająco.

  66. October 22nd, 2009 at 15:39 | #66

    eli.wurman :

    Ale ja mam na tym punkcie paranoję! Jak nie jest wszystko dokładnie-w-tym-samym-czasie to dostaję brzydkich rzeczy.

    http://www.empik.com/b/o/12/b4/12b45f2646c303ae6123547ce2c985b0.jpg

    Also: bułka z serem, skoro to k!mać ma być śniadanie.

  67. October 22nd, 2009 at 15:40 | #67
  68. October 22nd, 2009 at 15:42 | #68

    bart :

    A tobie udało się znaleźć podstawę prawną, że trzeba do inspektora pojechać?

    Wskazałem ją – art. 14 ust. 1 ustawy.

    inz.mruwnica :

    W moim świecie płaci się przed próbowaniem.

    Dlatego są etykietki ze składem.

  69. October 22nd, 2009 at 15:43 | #69

    eli.wurman :

    Ale kiedy ja bywam hausfrau i gotuję bardzo często

    Wyobrażam sobie, tylko chodzi mi o to, że pewnie zaczynasz jeść od razu jak tylko zmówicie modlitwę, nie? Bo wystygnie. Jak ktoś robi jedzenie to właśnie ma się to gdzieś. Jak poczekasz dwie minuty eli-kucharz oddzieli się od eli-zjadacza. Nastąpi wyluzowanie pośladów eli-kucharza. Zen.

  70. October 22nd, 2009 at 15:46 | #70

    nosiwoda :

    NMSP: http://www.kosciol.pl/article.php/20090803115214647
    Miodzio.

    Z jednej strony, zimno mi się robi jak to czytam. Z drugiej strony, mogę zacytować Kazika: “a ja bardzo dobrze rozumiem ten stan, ja przecież kiedyś byłem taki sam”.

  71. October 22nd, 2009 at 15:47 | #71

    czescjacek :

    Ja! Ajntopfy tojesto!!!

    i w dodatku całkiem nieźle płacą za tłumaczenie takich pasjonujących dzieł :) (choć to akurat nie moje)

  72. October 22nd, 2009 at 15:48 | #72

    kravietz :

    Wskazałem ją – art. 14 ust. 1 ustawy.

    I tam jest napisane, że to ty jedziesz, a nie inspektor przyjeżdża do ciebie? Zacytuj, proszę.

  73. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 15:49 | #73

    kravietz :

    Wskazałem ją – art. 14 ust. 1 ustawy.

    “Art. 14.
    1. Koniowate, z wyjątkiem koniowatych wolno żyjących, są zaopatrywane w paszport konia albo paszport koniowatego innego niż koń gatunku.”

    ???

  74. October 22nd, 2009 at 15:50 | #74

    kravietz :

    Dlatego są etykietki ze składem.

    Smakowe?

    W praktyce to zazwyczaj wygląda tak, że ktoś ma ochotę na dobrą szynkę, idzie do sklepu i po prostu kupuje drogą, albo kierując się słowami kluczami, których prawdziwości pilnuje UE (ale to opresja eurokołchozu, przecież!). Gdy szynka okaże się syfna, to jej więcej nie kupi.

    Teoria Samoroegulującego Wolnego Rynku mówi, że wieść o tym, że szynka mimo, że droga jest niedobra się rozejdzie, ludzie przestaną ją kupować i zniknie z rynku. Tylko jakoś się tak, kurna, nie dzieje! Dlaczego: bo ten kto kupił drogą szynkę nie orientując się po składzie (!), że jest niesmaczna to jest “lansiarz” i zapłacił za to czego chciał. A, że nie zapłacił drugi raz, to już pewnie dlatego, że zaczął się lansować czymś innym.

  75. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 15:55 | #75

    szkoda ze nie ma już pana Q> teraz musielibyście tłumaczyć po czym poznać ze szynka jest smaczna / niesmaczna : ), dobrej jakości / złej jakości.

  76. October 22nd, 2009 at 15:57 | #76

    bart :

    I tam jest napisane, że to ty jedziesz, a nie inspektor przyjeżdża do ciebie?

    Cytat jest poniżej u blue.berry. Koniowaty jest zaopatrzony w paszport. Jeśli mam koniowatego, to znaczy że ma mieć paszport. Jeśli nie jest napisane, że inspektor ma przyjechać do mnie do znaczy że dla spełnienia wymogu prawa muszę pofatygować się do niego.

  77. October 22nd, 2009 at 15:59 | #77

    blue.berry :

    po czym poznać ze szynka jest smaczna / niesmaczna : ), dobrej jakości / złej jakośc

    ja biorę na kolor – w sensie jeśli plasterek pod światło się nie mieni jak plama rozlanej benzyny na asfalcie, to ok. Zależności cenowej praktycznie nie ma żadnej, bo są niezłe za 18/kg i ciulate za over 50.

    (właściwie to od paru minut czuje silną pokusę sprawdzania, czy aby na pewno jestem na BdB :)

  78. October 22nd, 2009 at 16:01 | #78

    blue.berry :

    szkoda ze nie ma już pana Q> teraz musielibyście tłumaczyć po czym poznać ze szynka jest smaczna / niesmaczna

    E… Smak w gębie to on chyba ma. Ale nie wkładajmy zbanowanemu Q, słów, które by powiedział, jakby nie był zbanowany, please…

  79. October 22nd, 2009 at 16:02 | #79

    inz.mruwnica :

    pewnie zaczynasz jeść od razu jak tylko zmówicie modlitwę, nie?

    Nie. Do obowiązków hausfrau należy nałożenie, przystrojenie i podanie. Akurat wystygnie.

    inz.mruwnica :

    Nastąpi wyluzowanie pośladów eli-kucharza. Zen.

    Kiedy ja jestem wyluzowany. Po prostu rozbija mnie, jeśli tych elementów jest zbyt dużo. Taka drama, że muszę mieć wszystko pochytane.

    Marceli Szpak :

    bułka z serem, skoro to k!mać ma być śniadanie.

    Śniadanie to jest proces: dobrze pominąć trudności przygotowania.

  80. October 22nd, 2009 at 16:03 | #80

    Marceli Szpak :

    właściwie to od paru minut czuje silną pokusę sprawdzania, czy aby na pewno jestem na BdB :)

    A co? Zbyt ontopicznie?

  81. October 22nd, 2009 at 16:07 | #81

    kravietz :

    Cytat jest poniżej u blue.berry.

    Tak, to prawda.

    Koniowate, z wyjątkiem koniowatych wolno żyjących, są zaopatrywane w paszport konia albo paszport koniowatego innego niż koń gatunku.

    Gdzie tu jest COKOLWIEK o trybie wydawania paszportu? Czy ty w ogóle czytasz to, co inni napisali?

  82. October 22nd, 2009 at 16:09 | #82

    eli.wurman :

    Śniadanie to jest proces

    Nie kumam. Może dlatego, że śniadanie to 2 kawy + pół paczki fajek.

    inz.mruwnica :

    A co? Zbyt ontopicznie?

    nie, jakoś tak dziwnie bez robali, NWO i religijnych szajb. Nawet włosy w chlebie jakieś takie zwyczajne w porównaniu z tradycyjną tematyką.

  83. October 22nd, 2009 at 16:10 | #83

    inz.mruwnica :

    No właśnie trudno i długo jest zrobić dobry bekon z patelni (any protips?). Przynajmniej mnie jakoś nie wychodzi/ się nie chce.

    Ja to niestety nawet nie potrafię zrobić jajek sadzonych i dlatego też mi nie smakują, bo zawsze na dole jest węgiel a u góry glut. Jakaś podpowiedź?

    bloody_rabbit :

    A od ogladania Star Treka robi sie czlowiekowi tak: http://en.wikipedia.org/wiki/Trekkie

    Oni wyglądają na bardzo szczęśliwych.

    kravietz :

    To nie komunistyczny standard, tylko kwestia terminologii. Jeśli przymiotnik “cielęcy” wywodzimy od słowa “cielę”, to “cośtam cielęce” powinno składać się głównie z cielęciny. “Szynka” to nazwa określonej części tuszy (chyba nie tylko świni). Nie widzę natomiast problemu, żeby gość nie mógł wypuszczać produktów o nazwach takich jak “smakołyk o smaku cielęcym”, “pychotka mielona” itd. Stąd zresztą w PRL były produkty mięsopodobne o nazwach przymiotnikowych “szynkowa”, “pasztetowa” itd.

    TY KOMUCHU111!!!

  84. October 22nd, 2009 at 16:11 | #84

    Marceli Szpak :

    i w dodatku całkiem nieźle płacą za tłumaczenie takich pasjonujących dzieł :) (choć to akurat nie moje)

    Ech kto wogle jeszcze czyta książki kucharskie (mama mojej znajomej się na nią obraziła, bo ta wzięła przepis na tradycyjne domowe ciasto z internetów zamiast spisać z drogocennego zeszytu – i wyszło takie samo).

  85. October 22nd, 2009 at 16:13 | #85

    grzesie2k :

    zawsze na dole jest węgiel a u góry glut

    Spróbuj sunny side down

    A w wikipedii wyczytałem takie triko:
    Gently splashing the hot cooking oil or fat on the sunny side uncooked white, i.e., basting, may be done to thoroughly cook the white

  86. October 22nd, 2009 at 16:13 | #86

    Marceli Szpak :

    nie, jakoś tak dziwnie bez robali, NWO i religijnych szajb.

    Za to dorobiliśmy się prawdziwego korwinistycznego trolla!

  87. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 16:14 | #87

    kravietz :

    Koniowaty jest zaopatrzony w paszport. Jeśli mam koniowatego, to znaczy że ma mieć paszport. Jeśli nie jest napisane, że inspektor ma przyjechać do mnie do znaczy że dla spełnienia wymogu prawa muszę pofatygować się do niego.

    Koniowaty jest zaopatrzony w paszport. Jeśli mam koniowatego, to znaczy że ma mieć paszport. Jeśli nie jest napisane, że dla spełnienia wymogu prawa muszę pofatygować się do inspektora, to znaczy że dla spełnienia wymogu prawa inspektor musi pofatygować się mnie.

  88. October 22nd, 2009 at 16:16 | #88

    czescjacek :

    Ech kto wogle jeszcze czyta książki kucharskie

    nie ważne, kto czyta, ważne kto wydaje i płaci:) A swoją drogą, to ulubionym mykiem ostatnio jest wiązanie spisu przepisów z jakimś prozdrowotnym pierdolcem, typu cholesterol czy inne. I wtedy to się naprawdę mieli w nakładach, których Biblia może pozazdrościć. Ale tłumaczy się znacznie gorzej.

    bart :

    Za to dorobiliśmy się prawdziwego korwinistycznego trolla!

    mhhhm… zgubiłem ten wątek jakieś sześć stron temu, zastanawia mnie tylko jakie mamy w PL koniowate żyjące na wolności. Tarpany i Przewalskie?

  89. blue.berry
    October 22nd, 2009 at 16:19 | #89

    czescjacek :

    Ech kto wogle jeszcze czyta książki kucharskie

    oh, ja czytam. jestem jak Kubuś Puchatek. uwielbiam książki kucharskie.

  90. October 22nd, 2009 at 16:19 | #90

    czescjacek :

    Ech kto wogle jeszcze czyta książki kucharskie

    Nigdy w życiu nie zostałbym profesjonalną panią domu gdyby nie “Książka kucharska dla samotnych i zakochanych”. Dostałem od ojca jak się wprowadzałem do mojego chłopaka.

  91. October 22nd, 2009 at 16:21 | #91

    eli.wurman :

    Do obowiązków hausfrau należy nałożenie, przystrojenie i podanie. Akurat wystygnie.

    Noale to wszystko jeszcze są “czynności”. Więc stygnie bo musi, a nie bo się patrzysz jak stygnie (u mnie normalne do jakiegoś czasu, gdy mi ktoś robił jedzenie, teraz mogę też patrzeć na stygnące swoje)

    Marceli Szpak :

    nie, jakoś tak dziwnie bez robali, NWO i religijnych szajb.

    No przecież o żarciu już było kilka razy.

    grzesie2k :

    Ja to niestety nawet nie potrafię zrobić jajek sadzonych i dlatego też mi nie smakują, bo zawsze na dole jest węgiel a u góry glut. Jakaś podpowiedź?

    Teflon, mały ogień, przykrywka (!) — ale nie cały czas: czujnie tylko tyle aż się rozglucą.

  92. October 22nd, 2009 at 16:24 | #92

    inz.mruwnica :

    Więc stygnie bo musi, a nie bo się patrzysz jak stygnie

    Ale potem siadasz, gadasz i i tak stygnie. Chodzi o to, żeby było sprawnie wszystko równostygnące podane na talerz.

  93. Gammon No.82
    October 22nd, 2009 at 16:47 | #93

    blue.berry :

    kravietz :
    Koniowaty jest zaopatrzony w paszport. Jeśli mam koniowatego, to znaczy że ma mieć paszport. Jeśli nie jest napisane, że inspektor ma przyjechać do mnie do znaczy że dla spełnienia wymogu prawa muszę pofatygować się do niego.

    Koniowaty jest zaopatrzony w paszport. Jeśli mam koniowatego, to znaczy że ma mieć paszport. Jeśli nie jest napisane, że dla spełnienia wymogu prawa muszę pofatygować się do inspektora, to znaczy że dla spełnienia wymogu prawa inspektor musi pofatygować się mnie.

    Na moje oko z tego przepisu nie wynika, kto do kogo ma się pofatygować.

    inz.mruwnica :

    stygnie bo musi, a nie bo się patrzysz jak stygnie

    To ja się jako laik w zakresie termodynamiki zapytam, czym stygnięcie bo musi różni się od stygnięcia bo się patrzysz.

  94. Gammon No.82
    October 22nd, 2009 at 16:51 | #94

    bart :

    Za to dorobiliśmy się prawdziwego korwinistycznego trolla!

    Toż to niewinne trollątko jest.

  95. October 22nd, 2009 at 16:54 | #95

    Gammon No.82 :

    Na moje oko z tego przepisu nie wynika, kto do kogo ma się pofatygować.

    Fakt. Natomiast:

    Po wpłynięciu zgłoszenia do OZHK właściwego dla miejsca stacjonowania koni, uprawniony pracownik lub osoba działająca z upoważnienia OZHK, legitymująca się specjalnym pełnomocnictwem, które okazuje po przybyciu do stajni, dokona opisu konia i pobierze za tę czynność oraz za zarejestrowanie i wystawienie paszportu opłatę, która zostanie określona w Rozporządzeniu Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. [link]

    EDIT:

    Koń może sam odebrać paszport w siedzibie OZHK lub prosić o wysłanie go listem poleconym.

  96. October 22nd, 2009 at 16:58 | #96

    Gammon No.82 :

    Na moje oko z tego przepisu nie wynika, kto do kogo ma się pofatygować.

    Ale według kravtza wynika!

  97. October 22nd, 2009 at 16:59 | #97

    blue.berry :

    Koniowaty jest zaopatrzony w paszport. Jeśli mam koniowatego, to znaczy że ma mieć paszport. Jeśli nie jest napisane, że dla spełnienia wymogu prawa muszę pofatygować się do inspektora, to znaczy że dla spełnienia wymogu prawa inspektor musi pofatygować się mnie.

    Podoba mi się ta interpretacja. Z dowodem osobistym to też tak działa że pani urzędniczka przyjeżdża do domu? Bo w ustawie o ewidencji ludności nie jest napisane, że w celu uzyskania dowodu należy stawić się w urzędzie.

  98. October 22nd, 2009 at 17:05 | #98

    bloody_rabbit :

    A od ogladania Star Treka robi sie czlowiekowi tak: http://en.wikipedia.org/wiki/Trekkie

    Ja przez Star Treka nie poszedłem do bierzmowania, więc swoją fazę trekkiesową oceniam pozytywnie.

  99. October 22nd, 2009 at 17:05 | #99

    kravietz :

    Podoba mi się ta interpretacja. Z dowodem osobistym to też tak działa że pani urzędniczka przyjeżdża do domu? Bo w ustawie o ewidencji ludności nie jest napisane, że w celu uzyskania dowodu należy stawić się w urzędzie.

    No ale patrz, tu się paru właścicieli koni wypowiedziało, że przyjechał do nich pan inspektor, a ty twierdzisz, że art. 14 ust. 1 ustawy zmusza ich do pojechania do inspektora. Art. 14 ust. 1 jest o czym innym. Jesteś funkcjonalnym analfabetą?

  100. October 22nd, 2009 at 17:08 | #100

    eli.wurman :

    Chodzi o to, żeby było sprawnie wszystko równostygnące podane na talerz.

    Równostygnięcie to kłamstwo.

    Gammon No.82 :

    To ja się jako laik w zakresie termodynamiki zapytam, czym stygnięcie bo musi różni się od stygnięcia bo się patrzysz.

    Udziałem wolnej woli.

Comment pages
1 17 18 19 20 21 27 2590
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)