Doktor Jaśkowski, autorytet (2)
Nowym czytelnikom proponuję zapoznać się najpierw z pierwszą częścią tekstu, by dowiedzieć się, po co w ogóle zajmuję się dr. Jaśkowskim.
Czas na rozrywkę, czyli co poza opiniami o szczepionkach udało mi się wyguglać o moim bohaterze.
Pierwszy link, w który kliknąłem, prowadził do duszaszczypatielnego reportażu w „Gazecie Wyborczej”, poświęconego hałdzie fosfogipsu w woj. pomorskim. Doktor Jaśkowski samotnie walczy z bezdusznymi władzami, stawką jest zdrowie i życie mieszkańców wsi, obok której usypano gigantyczną pylącą i trującą hałdę. Od hałdy ludzie i zwierzęta dostają fluorozy i raka, dzieci opóźniają się w rozwoju. Reportaż kończy smutna scena po latach: wszyscy, włącznie z pokrzywdzonymi przez hałdę mieszkańcami wsi, udają, że nie wiedzą, o co chodzi, hałda niby nie truje, powietrze zdrowe, zwierzątka w obejściu na nic nie cierpią, zęby nie wypadają, nowotwór nie toczy wioski. Raport komisji lekarskiej zaginął. Tylko doktor Jaśkowski dalej walczy samotnie z Fosforami.
Informacje z reportażu trudno zweryfikować. Okazuje się jednak, że przynajmniej rewelacje doktora Jaśkowskiego o zwiększonej umieralności na raka i truciu całego pomorskiego przez gdańskie Fosfory są chyba… hmm… nieco przesadzone.
Doktor Jaśkowski najwyraźniej nie lubi niewidzialnych morderców, czy to wstrzykiwanych w szczepionkach, czy to unoszących się z przemysłowych hałd. Takim niewidzialnym mordercą jest na przykład fluor…
Dodawanie fluoru do past jest zwyczajnym truciem społeczeństwa. Wiadomo, że fluor jest z tej samej grupy pierwiastków co brom. Starsi, pamiętają dlaczego w wojsku dodawano brom do herbaty.
…aluminium w garnkach…
Podobnie przed laty przemysł uszczęśliwiał nas specjalnymi garnkami o podwójnych ściankach do gotowania mleka „aby nie kipiało”. Garnki te były z aluminium. Aluminium ma to do siebie, że w kwasach rozpuszcza się, czyli konkretnie przechodziło do mleka. Jak wiadomo, podało to nawet ministerstwo, aluminium jest odpowiedzialne za występowanie choroby Alzheimera.
…czy tajemnicze rozpuszczające kości toksyny zawarte w mleku UHT.
Osteoporoza pojawiła się w Polsce, w kilka lat po wprowadzeniu mleka UHT w połowie lat 90-tych. W latach 70 – czy też 80-tych nikt z lekarzy osteoporozy u pacjentów , „nie widział”.
Jakich znamy jeszcze niewidzialnych morderców? Kto wie, rączka do góry. Brawo! Promieniowanie radioaktywne! Doktor Jaśkowski walczy z nim bardzo intensywnie, koncentrując się w szczególności na elektrowniach atomowych. Na przełomie lat 80. i 90. na jego celowniku znalazł się oczywiście Żarnowiec. Wcześniej doktor badał skutki opadu radioaktywnego po katastrofie w Czarnobylu. Jego działalność zwróciła uwagę Polskiego Towarzystwa Fizyki Medycznej, które w 1990 r. pozwoliło sobie wydać oświadczenie na temat tez głoszonych przez dr. Jaśkowskiego. Treść owego oświadczenia najlepiej określa angielski zwrot fucking hilarious. PTFM tak się wkurwiło, że swoje komentarze pisało z włączonym Caps Lockiem, dzięki czemu zabrzmiało jak pratchettowska Śmierć. Powtarzane w mediach twierdzenie Jaśkowskiego, że elektrownia w Żarnowcu wyemituje rocznie (przy bezawaryjnej pracy) takie promieniowanie jak jedna do stu bomb zrzuconych na Hiroshimę, PTFM skomentowało: „SĄ TO WARTOŚCI ZAFAŁSZOWANE IN PLUS OK. 100-1000 MILIONÓW RAZY”. Liczba dodatkowych zgonów w Hiroshimie i Nagasaki w wyniku uszkodzeń popromiennych wyniosła 150 000? „WARTOŚĆ TA JEST ZAFAŁSZOWANA IN PLUS OK. 1000 RAZY”. I tak punkt po punkcie, ze wskazaniem konkretnych artykułów w prasie czy wystąpień w TV, kolejne tezy doktora Jaśkowskiego padają pod Caps Lockowym młotem. W 1987 roku, po Czarnobylu, wystąpił w całym kraju wzrost liczby martwych urodzeń o około 30 000? „W ROKU 1986 LICZBA MARTWYCH URODZEŃ WYNIOSŁA 3703 A W ROKU 1987 — 3475. NASTĄPIŁ ZATEM SPADEK O 228 A CAŁKOWITE LICZBY MARTWYCH URODZEŃ BYŁY W OBU LATACH O RZĄD MNIEJSZE NIŻ RZEKOMY WZROST, PODANY PRZEZ DR JAŚKOWSKIEGO”. Przeczytajcie koniecznie całość, niesamowita lektura.
Chcecie się trochę puścić poręczy? Oto doktor Jaśkowski o ptasiej grypie (uwaga dla klikających — na samym dole strony umieszczono przerażające zdjęcie odmrożonej stopy):
W związku z zamętem sianym przez polskojęzyczne mas media, a głównie przez TVN, Polsat i „Gazetę Wyborczą” zwaną potocznie „Jude Zeitung” pragnę podać kilka faktów. (…)
Dlaczego znaleziono akurat martwego łabędzia, a nie np. kaczkę? Odpowiedź: ponieważ łabędzia człowiekowi stosunkowo łatwo złapać i wstrzyknąć mu wirusa, a za kaczką trzeba by się po lodzie nachodzić. A strzelać nie można, bo ślad zostanie… (…)
Dlaczego banki pracujące w Polsce wstrzymały kredytowanie hodowli kur akurat w okresie nagłaśniania epidemii wśród ptactwa?
Dlaczego firmy ubezpieczeniowe w tym samym okresie wstrzymały ubezpieczenia kurników nawet od ognia.?
Gdzie są polskie banki oraz firmy ubezpieczeniowe i które to są, bo z tego, co się orientuję większość została sprzedana „na zachód” (robota niejakiego Lewandowskiego i Gronkiewicz-Walc, obydwoje z tej samej nacji)?
Odpowiedź:
Okazuje się, że pan Donald Rumsfeld sekretarz stanu USA jest właścicielem 10% akcji firmy produkującej lek przeciwko grypie. Jest zatem na wystarczająco wysokim stanowisku, aby kazać polskiej policji biegać za kurami. Głównymi producentami kurczaków w strefie wpływów ludzi pokroju Rumsfelda są Izrael i USA. Jeżeli teraz kurczak kosztuje dolara to za 6-8 miesięcy, po wybiciu obecnych, będzie kosztował dwu-, trzykrotnie więcej. I o to chodzi!
Przyswoiliście? To teraz uważajcie, przechodzimy do kolejnych rozważań natury globalnej. Nie ma żadnego globalnego ocieplenia, to tylko gorąc z amerykańskich i radzieckich podwodnych okrętów atomowych stopił góry lodowe! Proszę kliknąć, by obejrzeć prześliczny obrazek z łodziami podwodnymi topiącymi lodową czapę! [dopisek z 2014 r.: strona FRECH zniknęła już z sieci, ale nieprawdopodobną opowieść doktora Jaśkowskiego o okrętach podwodnych ciągle można znaleźć w Internecie, tym razem w Monitorze Polskim — za link dziękuję komcionaucie z Fejsa Maćkowi Lipce] A jak już jesteście na stronach Franciszkańskiego Ruchu Ekologicznego, Charytatywnego i Historycznego, którego dr Jaśkowski jest prezesem, owińcie sobie koniecznie mózgi wokół wdzięcznego kolażu autorstwa pana doktora (zwróćcie uwagę na dobór fontów, Zdzisława Stolzmana-„Kwaśniewskiego” i Kopalnię Wójek). Możecie też zwiedzić dział „Badanie jezior”, składający się z trzech zdjęć: anonimowego nurka, podwodnego kamienia oraz rozradowanego doktora Jaśkowskiego chwilę po wynurzeniu.
Z FRECH przeklikajmy się na stronę www.deportacje.eu, będącą najwyraźniej witryną internetową prowadzonego przez FRECH Muzeum Sybir Pro Memento. Tam już czeka na nas fas-cy-nu-jący artykuł pana doktora „Niepodległość i jej skutki”. A w nim historia superagenta Ereneusza Sekuły, co z trzema ranami postrzałowymi chodził po schodach:
Jest zresztą charakterystyczne, że ludzie związani z Informacją wojskową — GRU raczej nie umierają normalnie tylko giną w wypadkach lub wręcz są mordowani — popełniają samobójstwo jak np. E. Sekuła. Biedaczysko , będąc po wylewie i mając sparaliżowaną prawą rękę [widać to było w czasie jego wystąpienia w Sejmie] najpierw postrzelił się w lewą rękę, potem w głowę i dodatkowo w brzuch, aby po 3 godzinach zadzwonić do żony, o 5 nad ranem, zejść z drugiego piętra i otworzyć jej drzwi. Na taki wyczyn stać tylko zaprawionego oficera WSW. -GRU, być może na etacie tajnym.
Tamże: stoczniowców w grudniu 1970 r. i górników w kopalni Wujek w 1981 r. rozstrzelali snajperzy Informacji Wojskowej…
Innymi słowy przez cały okres Polską rządziła Informacja Wojskowa, to ona prowadziła tzw szwadrony śmierci w latach 40 i 50 -tych, to ona dokonywała większości „zmian” politycznych np. w 1956, w 1970 czy tez w 1980 – 81. To wojsko strzelało do manifestujących, a nie jakieś tam ZOMO. (…) Taką celnością może się pochwalić tylko strzelec wyborowy strzelający z podpórki np. z dachu. Osobiście widziałem rany postrzałowe np. w 1970 roku w czasie GRUDNIA, wlot kuli na wysokości obojczyka, a wylot pod przeponą na dole. Ewidentnie świadczy to o strzelaniu przez ukrytego u góry np. na dachu strzelca.
Tamże: mediom nie ma co wierzyć, bo…
Na podstawie programów naszej TV, można doskonale określić kto jest kim. I tak od dawna I program, mający największy zasięg i oglądalność był programem Informacji Wojskowej, Program drugi SB , potem Informacja dostała jeszczcze Polsat . TVN należy do Światowego Kongresu Żydów — sekretarz tej organizacji jest w Zarządzie TVN. Podobnie nie należy specjalnie ufać programom „zachodnim” np. Discovery emituje programy jawnie przygotowywane przez GRU lub KGB np. cały cykl historii II wojny Światowej.
Chcecie się jeszcze bardziej puścić poręczy? Jeszcze bardziej?! To przejdźmy do wypowiedzi pana doktora ukrytych głęboko w necie, cytowanych na grupach dyskusyjnych czy zarchiwizowanych na Yahoo. Oto ktoś przedstawiający się jako Jerzy Jaskowski, podpisujący się „jj” (tak jak często podpisuje się pan doktor) i używający adresu zaczynającego się od jjaskow (jak większość adresów pana doktora) publikuje na liście dyskusyjnej poświęconej Czeczenii następującą wypowiedź:
Juz wielokrotnie pisano na tej stronie , ze jdiusz cajtung nie jest zródlem na które mozna czy nawet wypada sie powolywac. Podaje przyklad ostatnich lat wg jdisz cajtung podobno w WTC zginelo 50 000 ludzi . tak trabili przez kilka miesiecy stopniowo zmniejszajac liczbe ofiar. A potem okazalo sie, ze znaleziono tylko nieco ponad 500 zwlok z tego ok. 400 to strazacy a rannych hospitalizowanych przynajmniej jeden dzien bylo 128 osób we wszystkich szpitalach N.Jorku.
Czy to pan doktor? Nie dowiemy się nigdy. Wydaje się, że tak, zwłaszcza że doktor Jaśkowski o WTC wypowiadał się też gdzie indziej, zresztą równie kompetentnie:
Stwierdzam coraz bardziej, że żyjemy w wirtualnym świecie. Wszystko zaczęło się w czasie sławetnego zburzenia budynków WTC w Nowym Jorku. To nic, że samolot zbudowany z aluminium nie może rozbić żelbetonowego słupa (wystarczy wziąć aluminiową puszkę po piwie i spróbować nią rozbić zwykły pręt zbrojeniowy — jeszcze nikomu to się nie udało). To nic, że samolot ma zbiorniki paliwa w skrzydłach, a skrzydła musiałyby odpaść po zderzeniu z murem (vide: balony zaporowe podczas II wojny światowej). To nic, że jest cała masa dokładnych analiz tego wypadku np. na You Toube, pokazujących absurd oficjalnej, politycznie poprawnej, wersji o rzekomym ataku terrorystów arabskich, co było potem bezpośrednim powodem wymordowania kilkuset tysięcy Arabów, w tym samych dzieci ok. 200 tys., co potwierdziła Wysoka Komisarz ONZ do Spraw Dzieci. A wszystko to odbyło się w 5 dni po tym jak konferencja ONZ w Johanseburgu, uznała Izrael za jedyne rasistowskie państwo na świecie i wezwała do bojkotu towarów izraelskich.
At first I was like WTF?! But then I lol’d. But then I was like WTF?!
Na koniec zostawiłem wypowiedź doktora, której oryginał zaginął, ale którą ktoś zarchiwizował dla potomności we fragmentach na grupie dyskusyjnej pl.sci.biologia, wykonując przy tym wielkie o_O (całość tekstu doktora można przeczytać dzięki błogosławionej Internet Wayback Machine). Nasz bohater okazuje się być… antysemickim kreacjonistą:
Natomiast wg cywilizacji żydowskiej istnieje jedna etyka i moralność żyda w stosunku do żyda, a zupełnie inna żyda w stosunku do niewiernego, czyli goja. Otóż chęć przejęcia tzw. rządu dusz wymagała wprowadzenia zmiany pojęć. Innymi słowy należało stwierdzić, że nie Bóg stworzył Ziemię ale, że powstała w inny sposób. W połowie 19-go wieku Darwin opublikował swoją pracę o ewolucji. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, bowiem teorii takich o powstawaniu życia, powstawało w tym wieku sporo ale ta była bardzo wygodna jako tzw. naukowe podejście do życia w odróżnieniu od średniowiecznej wiary w Boga. Jak wynika z historii, książka Darwina w jednym dniu zniknęła z półek księgarskich i stała się bestsellerem wydawniczym. Wszystko byłoby jasne w dobie radia i telewizji, ale jest zupełnie zagadkowe tak błyskawiczne rozejście się tej pracy 150 lat temu. Zagadkowe do chwili kiedy okazało się, że żoną Darwina była córka Marksa. Marks to był taki żydowski komunista, 19-to wieczny o bardzo złej reputacji moralnej. Własnego ojca doprowadził do bankructwa. Marksa finansował inny żydowski kapitalista Engels. Engels z prywatnej szkatuły wypłacał Marksowi stypendium w wysokości 350 funtów rocznie. Dla porównania profesor Oxfordu w tym czasie otrzymywał 300 funtów pensji rocznie.
Tak więc taki wykup przez podstawionego Engelsa i rozesłanie tej książki do ośrodków zajmujących się biologią jest ewidentnym przykładem współczesnego marketingu. Zresztą Żydzi w handlu zawsze przodowali.
Pragnę tutaj zauważyć, że najwięcej „ogniw” potwierdzających ewolucję odkrywa się w krajach, które stosunkowo niedawno dołączyły do krajów uniwersyteckich. Tam gdzie obowiązywał krytycyzm i istniały uniwersytety żadna hipoteza nie była kolportowana bez naukowych dowodów potwierdzających jej słuszność. Innymi słowy ewolucjonizm rozwijał się głównie w krajach, które mają stosunkowo świeżej daty naukę i naukowców w naszym zrozumieniu , np w Chinach, czy też Rosji lub też w kręgach cywilizacji żydowskiej albo przez nią finansowanych.
Innym takim przypadkiem, który wywracał całą wiarę ewolucjonistów, był odkopany dinozaur w lesie, w pobliżu wulkanu. Otóż wiadomo było na podstawie obliczeń słojów pni drzew zalanych przez lawę, że wulkan wybuchł przed około 6000 lat. Jak natomiast wiadomo wg geologów i paleontologów ewolucjonistów, dinozaury żyły sobie te 150 000 000 lat temu. Szczególnie lansował to Żyd Spilberg w swoim słynnym filmie, Parku Jurajskim. Tylko co zrobić z tym głupim dinozaurem, który dał się przysypać lawą 6000 lat temu.? A takie wykopalisko odkryto!!!.
Tak więc nasuwa się kilka wniosków:
Po pierwsze: brak jakichkolwiek dowodów, że Ziemia ma miliony czy też więcej lat. Wszystko wskazuje, że jest to twór stosunkowo młody kilkudziesięcio — kilkuset tysięcznoletni.
Po drugie: wszelkie dywagacje o czasie istnienia ludzkości jako gatunku określanego na setki milionów lat są pozbawione podstaw naukowych.
Po trzecie: nie ma mowy o żadnej adaptacji człowieka do środowiska. Na wszelkie skażenie środowiska reaguje on chorobami, np. nowotworowymi lub nawet skróceniem czasu życia. I o tym musimy pamiętać!!!
Tu powinna być pointa, ale wybaczcie, po tak mocnym akcencie nie wiem, co napisać. Po pustym łbie kołacze mi się tylko pytanie do antyszczepionkowców: ludzie, skąd wy wygrzebujecie takich gości?!
@jezykwkosmosie2
” Ja kiedyś przecież byłem Bardzo Religijnym Prawicowcem. Też przed dwudziestym rokiem życia.”
Po dwudziestym roku wreszcie nastapila inicjacja seksualna?
Lukasz :
Jednym z ubocznych skutków wysiłków z jakimi rządowe agencje ds ochrony danych osobowych dowodzą swojej przydatności jest doprowadzenie jej do przesady. Pół roku temu ktoś z GIODO opowiadał w radiu o tym, że legalność prowadzenia przez fryzjerkę notesu z terminami jest wątpliwa, jeśli zawiera on nazwiska. Takie rzeczy wyciekają prawie wyłącznie przez dziurawe sklepy interenetowe i zwykłe, w których coś kupowałeś. Grzebanie w śmieciach to ich ryzyko, dla konsumenta być może gdyby wyrzucił do śmieci nowo otrzymaną kartę kredytową z danymi.
Gammon No.82 :
Polecam:
Ustawa z dnia 9 listopada 2000 r. o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz o zmianie niektórych innych ustaw” (Dz.U. 2000 nr 104 poz. 1104)
1) Zwróć uwagę na zwolnienia opisane na str. 34-35.
2) Zwróć uwagę na ogólną czytelność tego aktu.
@ naturalucka:
Srednikami nie da sie formatowac kodu, jak to sobie wyobrazasz?
for (size_t i = 0; i < v.size(); ++i) {
;;;;w[i] = f(v[i], i);
}
Gammon No.82 :
Ja nie histeryzuję. Zwracam uwagę, że w pewnym momencie dystans pomiędzy oryginalnym celem biznesowym regulacji (“brak masowych zatruć pokarmowych”) a regulacjami wynikowymi zaczyna dążyć do nieskończoności.
Że można pójść do specjalisty? Pewnie że można. Ba, niektóre przepisy stworzyły nowe zawody – jak zawód pisacza wniosków unijnych (“nasze wnioski przechodzą!”). Nieco ekstrapolując można zadać sobie pytanie, kiedy podtarcie sobie tyłka będzie wymagało skonsultowania się ze specjalistą od BHP.
adegie :
Nie, zdaje się że kolejność była odwrotna. Zresztą – czy to ważne?
wo :
Chyba, że przepisy zmienią się po tym jak wynajmiesz lokal, a przed tym jak otrzymasz koncesję, pozwolenie na przebudowę czy cokolwiek. Co przy polskiej biegunce legislacyjnej oraz tempie udzielania decyzji jest wcale prawdopodobne.
kravietz :
Myślę, że chciał mieć ostre wejście na fonię.
Ustawa o ochronie danych osobowych.
Tekst ujednolicony
http://isip.sejm.gov.pl/servlet/Search?todo=file&id=WDU19971330883&type=3&name=D19970883Lj.pdf
Przede wszystkim w tej ustawie nie widzę źródła takiego zakazu. Wręcz przeciwnie.
[chyba nie ma problemu, bo jeśli nie ma zgody explicite lub dorozumianej patrz punkt (1), to patrz punkt (3)]
[zakładam, że nie ma problemu, bo w notesie fryzjerki nie ma notatek w stylu “ten eskimoski sodomita-alkoholik-zielonoświątkowiec chory na rzeżączkę ze Związku Zawodowego Hydraulików przyjdzie jutro na strzyżenie włosów w uszach” – nie musimy więc czytać wyjątków z art. 27 ust. 2]
Wydaje mi się też, że obowiązki co do zabezpieczenia notesu p. fryzjerki nie są zbyt restryktywne.
Sądziłem, że to jest przepis, który docenisz. Zamiast “notes fryzjerki musi mieć okładkę ze stali pancernej o grubości nie mniejszej, niż 10 mm” masz, że zabezpieczenie winno być adekwatne do zagrożeń i do treści zawartych w zbiorze. A ty dalej narzekasz… :-P
Nawet zgłoszenie notesu fryzjerki do GIODO nie jest potrzebne.
Tak więc ossochchchodzi?
kravietz :
We wspomnianym artykule w Guardianie była użyta karta pokładowa (albo któryś inny z tych kilku świstków) z lotu z British Airways. Właściciel po przelocie wyrzucił kartę. dziennikarze przy pomocy danych z tej karty uzyskali kredyt, wynajęli mieszkanie i coś tam jeszcze zrobili.
A z anegdot – polski student potrafi. Koledze ukradziono portfel z dokumentami. Zgłosił dość szybko na policję. Po jakimś czasie namierzono i zatrzymano nowego użytkownika dowodu osobistego – okazał się nim student jednej z poznańskich uczelni.
kravietz :
Akurat chyba zlewne nierdzewy są od zatruć, a wysokość sufitu – jak podejrzewam – od behapu. No cóż, a jaką minimalną wysokość sufitu postulujesz?
Pojawienie się prawa pisanego na miejsce zwyczajowego stworzyło nowe zawody.
Pojawienie się procesu sądowego opartego na rzetelnych dowodach, nie na ordaliach, też stworzyło nowe zawody.
Są ludzie, którzy wynajmują sobie pisarza od PITów. Są ludzie, którzy wynajmują sobie wkręcacza od żarówek. I tak dalej – ale ja bym tego nie przeceniał. Powstanie nowego zawodu nie oznacza powstania nowego monopolu (no chyba, że np. ustawa ci funduje w jakimś zakresie przymus adwokacki albo wymóg korzystania z planów sporządzonych przez architekta, a nie przez wuja Stefka).
Proponuję poczekać, ustalić to empirycznie i wtedy przedyskutować. Chcesz się martwić na zapas?
kravietz :
a to nie jest ten, jak mu tam – coś z popytem i podażą, wolnością i rynkiem?
eli.wurman :
Ppewni siebie (często typ “dajjatozałatwię”, “organizator”), gardzący brakiem social skilli to jedne z największych buców. GTFO od braku social skilli.
fan-terlika :
Hell yeah.
jezykwkosmosie2 :
PRL w tym, że nie zapłaci podatku od tych pieniędzy.
kravietz :
Moi znajomi jakoś sobie radzą. Albo są w Układzie albo są mniej tępawi od Twoich znajomych, nie wiem jak interpretujesz ten fenomen.
kravietz :
Eee, jak już se ekstra polować na blogach, to ja wolę pytanie o datę kolonizacji Ziemi przez ufoki.
janekr :
Rachunek został. Stosowne pismo do spółdzielni, że naprawiono co trzeba też. Na serio nie zapłaci?
bloody_rabbit :
Przyjdzie python i Was zje.
eli.wurman :
Do tego nie trzeba Stowarzyszenia Programistów i Webdesignerów Rzeczypospolitej, wystarczyłaby drobna zmiana w KK. (EDIT: i chyba KKS)
cdesign proponentist :
Ale wiesz, czasami trzeba cos wydajnego napisac.
bloody_rabbit :
Dlatego nie napisałem, że Ruby on Snails.
fan-terlika :
Organizator aka tępa cipa wodzirejka/chuj wodzirej – oczywiście, że to buce som.
Ale co innego jest “jestem nieśmiały i boję się odezwać” niż “nie zgrepowałem podstawowych zasad kultury osobistej bo mam wyjebane”.
jezykwkosmosie2 :
A to ja przepraszam… Myślałem, że on prywatnie, skoro wziął gotówkę.
Jak przychodzi hydraulik z mojej spółdzielni, to żadnych pieniędzy nie bierze. Spółdzielnia przysyła rachunek potem.
W ogóle gotówką ostatnio płacę tylko bezrachunkowo. Rachunkowo kartą albo przelewem. No… za operację kotki chyba zapłacę gotówką, bo kart nie biorą.
CHCE KTOŚ KOTKĘ? Miła i się przytula.
Circa 2 lata ma, jakiś debil wyrzucił z domu. I sobie nie da rady w zimie, bo nie umie jeść mięsa.
PLIZ, niech się ktoś zaopiekuje…
janekr :
Sounds like a job for… KRZYSZTOF LESKI! Ewentualnie jakaś inna Pani Sosenka.
eli.wurman :
No tak, ale to są dwie różne zabawki z jednego worka “social skills”. I wyrzucając caly worek do Wisły, wyrzucasz wszystkie zabawki, nie tylko te dla buców. A to boli!
janekr :
A to nie jest Ogólny Problem Życiowy: skąd się dowiedzieć co należy wiedzieć. Dotyczy i prawa i kupowania butów.
January :
A ja tu mam dziwnie. W sklepie przeważnie mam o_O — TYLE wydałem na TO, ale jak czasem sprawdzam stan stopienia konta, to zawsze się dziwię, że ta kasa jakoś wolno znika. Dzieci chyba wszystko niszczą.
adegie :
I otwieraniem laptopa prezesowi.
b_sk :
Rze co? Wyłącznie “przed”! Mogliby za to karać, za przekroczenie długości linii (tu by się ustaliło ile ma wynosić, tradycyjne 80 to jednak mało na dużym monitorze).
Marceli Szpak :
Ke? W kerfuże i kałflandzie każą iść do osobnego stoiska, gdzie się wyłuszcza bóle.
jezykwkosmosie2 :
Na starość będziesz świnią, sorry, klamka zapadła.
inz.mruwnica :
Znaczy? To jakaś głęboka mądrość życiowa w stylu “Kto za młodu nie był socjalistą ten nie ma serca, a kto nim jest na starość ten nie ma rozumu”? Czy jakaś Twoja teoria? Bo jeśli to pierwsze, to mam tam gdzie mam ludowe mądrości i wolę chińskie przysłowia. Na przykład, że “grę zwykle wygrywa ten, kto ma więcej punktów” (warto przed wypowiedzeniem zrobić “ommm”, brzmi mądrzej).
inz.mruwnica :
Tja, tylko zapominasz o pierwszej fazie, popularnie zwanej ‘pani, wom się chyba coś jebło w tym paragonie’, która następuje przy kasie, powodując podniesienie ogólnego poziomu wkurwu we wszechświecie. Fazę tę najczęściej poprzedza gra wstępna, kiedy zamiast pakować kupione graty, czujny obywatel wlepia gały w paragon.
jezykwkosmosie2 :
To Nieuchronne Prawo Natury. Żart, taki… może i nie śmieszny…
Marceli Szpak :
Noale to jest problem głupiego obywatela. Obywatel rozsądny mówi: “gdzie mam się udać z reklamacją paragonu?”.
jezykwkosmosie2 :
Warto przed wypowiedzeniem powiedzieć “jak mawiał trener Piechniczek”. Nie bez powodu nazywają go enfant terrible środowiska superbohaterskiego.
wo :
MMC jest za kulerska zeby sie przejmowac zwierzetami.
(Nie czepiam się, że się nie zgłosiłeś na ochotnika, ale że się nabijasz.)
bloody_rabbit :
To akurat nie klasizm, tylko silna alergia na dziubdziu śmubdziu.
bloody_rabbit :
W ten sposób zniweczyłeś moje marzenia o przynależności…
inz.mruwnica :
Spokojnie. To ja nie mam dziś poczucia humoru, bo przez ostatnie półtorej godziny skręcałem łóżko, co mi z Jyska przywieźli i cholera, niemal przegrałem intelektualną walkę z meblem.
wo :
Niestety za mało wiem o piłce nożnej. Jakos mnie to ichnie bieganie nie kręci. Ale wierzę na słowo.
Według wikipedii ten facet był trenerem jak mnie jeszcze na świecie nie było i potem, na etapie gdy głównie brudziłem pieluchy.
bloody_rabbit :
Wyobrażam sobie, że właśnie zakończyłem odwieczny spór programistyczny o spacje i taby. Prosto i szybciutko, et voilà.
EDIT: Natomiast rzeczywiście, nie opanowałem jeszcze zostawiania komentarzy na tym blogu. naturalucka.
wo :
Z pewnością alergia na dziubdziu śmubdziu ma podłoże klasowe.
inz.mruwnica :
Ale zdajesz sobie sprawę, że tak to może powiedzieć Moss z IT Crowd? Taka nawijka w sytuacji konfrontacyjnej ma wysoki nerd factor
kravietz :
Sraty pierdaty. Nawet w Polsce vacatio legis jest zazwyczaj nieco dłuższe niż proces decyzyjny (max 65dni).
kravietz :
Nie czekaj na specjalistę, po prostu naucz się robić to dobrze.
urbane.abuse :
No co Ty? Wystarczy elementarna świadomość tego, że pan/pani na kasie jest od robienia bip-bip i tylko spisek kapitalistów każe ci jego/ją utożsamiać ze sklepem i widzieć konfrontację. A pan/pani w infolinii jest od wysłuchiwania przez cały dzień tępych buców, więc ty jeden możesz być miły i nie krzyczeć, że “ZNOWUMINIEDZIŁA”, bo konfrontację masz z firmą a nie ze słuchawczakiem.
jezykwkosmosie2 :
Komiksem też kolega się jak widać niespecjalnie interesuje :-)
inz.mruwnica :
No nie wiem, MMC w Londynie lubi zwierzęta. Kiedy obok mieszkania które wynajmowałem (30m od Tamizy) wyburzano stare magazyny, żeby je zastąpić apartamentami, to firma od rozbiórek wysyłała okolicznym mieszkańcom listy że owszem, na terenie ruiny mieszkają lisy, ale zostaną one fachowo złapane i przesiedlone w odpowiedniejsze dla nich miejsce.
bloody_rabbit :
Tzn. na wybieg strzelecki UC?
inz.mruwnica :
nah, paninakasie to personifikacja s-marketu jako takiego, ma na sobie najczęściej uniform w jego barwach, co oznacza, że popiera i reprezentuje. Targając się z paragonem na paniomnakasie, walczysz z wszystkimi siłami Mroku, które sprzedają przeterminowany towar, gnębią rolników, handlują w dzień boży i doprowadziły do upadku pobliski nocny, w związku z czym musisz dymać po flaszkę o 2 nad ranem do tesco. W paninakasie skupia się całe zło tego systemu handlu i jako taka zasługuje na wpierdol za dwa grosze ujebane z promocji.
(also oftop, bo nie wiem, czy patrzysz w fejsa, w każdym razie wystąpiłem z ofertą, że Ci tanio odsprzedam polskich Łoczmenów, bo tylko się na półce kurz)
mrw :
Im strzelać zakazano.
Marceli Szpak :
Nie patrzę. Jakbym miał polskich to też bym Ci sprzedał :-)
Marceli Szpak :
No mówię — spisek kapitalistów. Pani na kasie ujebała ci dwa grosze, a właściciel to uczciwy handlowiec prowadzący legalny interes.
inz.mruwnica :
nie to nie, właśnie zauważyłem, że chcą za to na allegro prawie dwie stówy, więc idę robić dumping :)
inz.mruwnica :
Och, ja jestem miły i trochę nieśmiały, nieawanturujący się ,
i nawet jak kiedyś dawno zauważyłem, że mnie kasjerka w Galerii Mokotów drugi raz z rzędu rąbnęła przy wydawaniu i przestałem wierzyć że to przypadek, to tylko zacząłem ją omijać, no i płacić kartą.
Marceli Szpak :
Eee? Sklepy nocne nie padają, przynajmniej w mojej okolicy. Swoją drogą dziwnie się czuję prosząć w nocnym o np. wodę mineralną gdy cele współkupujących są tak bardzo inne.
urbane.abuse :
dobra okolica musi, bo u mnie nie został ani jeden, więc nie ma wyjścia: tesco w silesii. swoją drogą miło czasem o 3 rano popatrzeć, jak naród nie śpi snując się między regałami.
Marceli Szpak :
A tak w ogóle to jak sprzedawca jest uprzejmy, to człowiekowi się nie chce sprawdzać reszty. Np. w życiu nie widziałem w Polsce tak uprzejmych sprzedawców jak Hindusi i inni Pakistańczycy sprzedający w małych sklepach spożywczych w UK. Ciekawe na ile £££ mnie już nacięli, skubańcy.
wo :
Szczególnie jeśli idzie o komiks polski – biała plama. Ale daje mi to zawsze perspektywę nadrobienia. Tylko nakierujcie łaskawie na coś.
inz.mruwnica :
Mam nadzieję że żartujesz, jeśli nie to: wywietrz sobie musk z tego pierdolenia o klasach bo nie mogę tego słuchać!!!
czescjacek :
Typowa dla LMC ortoklasowość.
mrw :
Co to jest ortoklasowość?
inz.mruwnica :
W odróżnieniu od Vendetty, całkiem zgrabnie zrobili polskie wydanie.
jezykwkosmosie2 :
http://wilq.pl/
wo :
Zjebali kolory (a teksty piosenek jak są?). Also – polskie wydanie lata teraz drożej niż oryginał.
janekr :
Może walnę głupstwo ale się przynajmniej czegoś nauczę. Więc: skoro ktoś jest w trzeciej stawce to znaczy, że zapłacił podatku 20177 plus 40% od tego co przekroczyło próg minus ewentualne odliczenia. Wiemy, że takich osób jest około 345 tysięcy, wychodzi więc nieco pod 7mld kwoty stałej i nieco nad 4mld kwoty ponad próg.
Tylko nie wiem czy nie liczę totalnie bessęsu bo gdzieś jakaś ulga z kosztem i się okazuje, że jednak nie.
wo :
Ja mam takie pytanie: czy dowcip w http://wilq.pl/images/wilq-1234kolor6.jpg polega na tym, że towarzysz Wilqa doliczył napiwek do rachunku? Bo jeśli tak, to pierwszy raz mam pozytywne wrażenie o tym komiksie.
@Podatki:
Nie uwzględniliśmy chyba jeszcze wspólnego rozliczania z małżonkiem. Jeśli pani prezes banku rozlicza się wspólnie ze swoim niepracującym mężem (SWIDT?), to fiskus chyba liczy ich jako dwoje podatników w trzecim progu, hm? Więc te 77 tysięcy rocznie pewnie by nieźle urosło.
bart :
No nie, w końcu chodziło o to jaki jest dochód (do opodatkowania 80% stawką) a nie wysokość przelewów. To są inne wielkości, ale tu chodzi właśnie o tą.
cdesign proponentist :
Spokojnie, odbekła mi się zakończona już dyskusja :)
czescjacek :
klasowy denial
Marceli Szpak :
Nie taka jeszcze najgorsza, zresztą do tesco też mam blisko, life is so unfair
Poszukuję osoby, która jest w stanie przerobić plik .djvu2 na coś czytalnego na Maku, np. PDF-a. Proszę o kontakt na adres tuwpiszcochcesznaprzykladimieswojegokota w domenie blogdebart.hell.pl.
@ kravietz:
“Kinsey’a z pełną powagą w Wysokich Obcasach cytuje dr Alicja Długołęcka.”
Człowieku, ty naprawdę nie czytasz tego, co linkujesz. Jedyne odwołanie do Kinseya (bez apostrofu), jakie występuje w tym wywiadzie, to: “Badania Alfreda Kinseya zlikwidowały podział oparty na dwubiegunowej skali – że albo człowiek jest homo, albo hetero i pośrodku bi – i wykazały, jak wiele jest odmian ludzkich zachowań.” i dalej opis poszczególnych punktów. Z czym konkretnie chcesz polemizować – z tezą, że istnieje wiele odmian ludzkich zachowań? Dla ułatwienia dodam, że w całym wywiadzie nie pada żadna wzmianka o statystykach Kinseya, nie ma ani śladu tych 30 procent, nie mówiąc już o wyciąganiu z nich jakichkolwiek daleko idących wniosków (na przykład, że jedna trzecia mężczyzn miała doświadczenia homoseksualne, w związku z czym należy…coś tam). Wywiad jest o tym, że spektrum zachowań seksualnych ludzi bywa bardziej zróżnicowane, niż im się wydaje.
bart :
Nexusa ci się zachciało czytać?
Gammon No.82 :
Myślę, że nie miałby nic przeciwko temu by notesy fryzjerskie też byłyby objęte obowiązkiem rejestracji, bo z jego punktu widzenia byłby to obowiązek o niewielkiej uciążliwości, a poza tym najważniejsza jest prywatność. Kierunek inflacji prawa o.d.o. pokazują też interpretacje, z których wynika że adres IP też jest daną osobową.
krystyna.ch :
Ty nie czytasz tego co komentujesz:
eli.wurman :
Nie, tam piszą dziennikarki-polonistki.
kravietz:
Bynajmniej, tamta od pisma młodzieżowego była podpisana jako praktykująca mgr psychologii. (i dalej leci Starowicz i dr Alicja)
urbane.abuse :
“Max” to wartość pożądana, a nie rzeczywista. I właśnie dlatego Polska regularnie płaci kary za przewlekłość postępowań – patrz tu i tu. No chyba, że uznamy np. wpis do księgi wieczystej za fanaberię, która w pełni uzasadnia roczny czas oczekiwania. Ostatnio jak “zaginęła” księga wieczysta okolicy to “odnalazła się” po 5 miesiącach. I o tyle opóźniły się wszystkie związane z nią operacje. Jak to skomentujesz z punktu widzenia “procesu decyzyjnego”?
urbane.abuse :
Zaprzeczanie, jakoby klasowość stanowiła dobre wytłumaczenie lubienia/nielubienia zwierząt, to już jest denial? No ładnie.
wo :
Człowiek nieporadny życiowo całe życie pracuje na etacie albo na umowie o dzieło z 50% kosztem uzyskania przychodu i wierzy w ustawowy czas procesu decyzyjnego. Żeby naprawdę nacieszyć się polskim chodzeniem w kisielu trzeba co najmniej założyć działalność gospodarczą a następnie sprawdzić ile przepisów się naruszyło przez pierwszy rok prowadzenia działalności.
dink :
Bo w progresywnym podatku dochodowym związek między podatkiem a oryginalnymi dochodami może być dość skomplikowany – co innego dochód, przychód, do tego ulgi i różne formy rozliczenia (np. z małżonkiem). Zajrzyj do podlinkowanego przeze mnie dokumentu z MinFin, tam jest to wszystko rozbite na składniki i są też średnie dochody w każdej z grup.
Gammon No.82 :
Zrozumiałe – wystarczy, że nie będą pojawiały się komentarze w stylu “na podstawie dotychczasowej praktyki uważa się, że ustawodawca miał na myśli”. Precyzyjne – wystarczy, że na podstawie jednego przepisu nie będzie można wydać dwóch odmiennych interpretacji.
Przyczyny obu zjawisk są te same – używanie niezdefiniowanych lub dwuznacznych pojęć, zwłaszcza w różnych aktach prawnych. Przykład “z wczoraj” z projektu nowelizacji ustawy o informatyzacji – czym się różni oprogramowanie “powszechnie dostępne” od “publicznie dostępnego” gdy z kontekstu wynika, że generalnie niczym?
Powód kolejny – to samo co generuje chaos w oprogramowaniu – brak “code reuse”, czyli referencyjności. Zamiast użyć pojęcia zdefiniowanego wcześniej robi się copy & paste i trochę zmienia. Ja wiem, że tak jest łatwiej, zwłąszcza jeśli wcześniej TEŻ się napisało nieprzemyślanego gniota. Tymczasem przeklejona definicja może stać się bezsensowna w nowym kontekście – jak np. z użyciem przymiotnika “ważny” w “decyzja podpisana ważnym certyfikatem kwalifikowanym” (szczegóły na życzenie).
Problem jest znany od dawna i wskazuje się dwie przyczyny – niską jakość prawa wychodzącego z Sejmu (trudno się dziwić, skoro każdy może wklejać wzięte z dupy poprawki) oraz resortowość.
kravietz :
E, człowiek nieporadny życiowo całe życie napierdala swoje biznesiki.
kravietz :
Ale umiesz zgrepować różnice pomiędzy powszechnością a publicznością?
Wiesz: przykłady różnych ignorancji z Twojej strony wskazują, że tutaj bardzo prawdopodobnie pieprzysz głupoty. Właśnie dlatego u nas się nie słucha kravietzów – dzięki temu nie wychodzimy jak Twoja znajoma na nieudanej próbie wstrzelenia się w rynek gastronomiczny.
kravietz :
…a człowiek poradny życiowo najpierw sprawdza przepisy a potem zaczyna działalność. Taka metoda dominuje wśród moich znajomych.
kravietz :
No jak ktoś ma 140kilo PLN do wyrzucenia to tak, ale jeśli ktoś chce zarobić to sprawdza to możliwie dokładnie przed.
kravietz :
Tzn człowieka zaradnego życiowo poznajemy po tym, że w niedzielę wieczorem biega ze sprzętem po jakimś zadupiu? A co do procesu decyzyjnego (tu miałem na myśli pozwolenie na budowę) to nawet w Krakowie – działka niedaleko Wawelu – urzędowi udało się dotrzymać terminu – oczywiście trzeba pamiętać, że inwestor zawczasu pogadał z sąsiadami, żeby nie zaskarżali decyzji.
kravietz :
Być może nie miałby nic przeciwko, a być może jest głupi i nie rozumie ustawy, a być może może być.
Tylko, że wywody tego pana mają niewielkie znaczenie – najwyżej takie, że iluś tam osobom zrobił wodę z mózgu. Tym, którym nie chciało się sprawdzić tekstu ustawy.
“Brudne paznokcie” albo “skarpetki do sandałów”, albo “lokal o powierzchni 42 metrów kwadratowych” to też dane osobowe, jeśli da się zidentyfikować osobę, której dotyczą.
Co do adresów – wszystko zależy od kontekstu. Możesz automatycznie wygenerować wszystkie logicznie możliwe adresy IP i zrobić z tego bazę danych. Czy to jest Groźny Zbiór Danych Osobowych? Nie. To tylko liczby.
kravietz :
Co to za okolica, w której używa się jeszcze ksiąg wieczystych sporządzanych fizycznie na papiurku? Beskidy Wschodnie?
kravietz :
NIe bardzo wiem, do czego pijesz. Do wykładni historycznej?
Gdzie tu jest niezrozumiałość?
No to żeś zapiał, jak wykastrowany kogut.
NIGDZIE NIE MA I NIGDY NIE BYŁO przepisów niedających się zinterpretować na dwa i więcej sposobów.
Chciałbyś, żeby każde słowo miało definicję legalną? Typowa obsesja nieprawnika.
A każde słowo użyte w definicji legalnej wypadałoby zdefiniować legalnie. I tak ad mortem defecatam.
BTW definicje legalne czynią ustawę MNIEJ ZROZUMIAŁĄ nawet, jeśli bardziej precyzyjną.
Nawet spójnik “i” jest dwuznaczny. Chociaż nam językoznawców, którzy twierdzą, że ma trzy znaczenia.
Ale ja nie twierdzę, że prawo jest wysokiej jakości. Twierdzę, że liczne z twoich zarzutów są cienkie.
czescjacek :
Zaprzeczanie, jakoby klasowość stanowiła dobre wytłumaczenie czegokolwiek, to jest denial.
eli.wurman :
W kontekście oprogramowania faktycznie trudno dostrzec różnicę. Chociaż nie, chyba jednak można.
Jasio napisał program X i udostępnia go wszystkim chętnym przez modem 300 bit/s odziedziczony po pradziadku.
kravietz :
Dlaczego stanem pożądanym jest niepojawianie się takich komentarzy? Tak jest wszędzie na świecie, zwł. w krajach które mają tzw. common law.
bloody_rabbit :
Mam nadzieję że żartujesz, jeśli nie to: wywietrz sobie musk z tego pierdolenia o klasach bo nie mogę tego słuchać!!!
czescjacek :
Króliki wydzielają piżmo?
Wykryłem propagatora nazizmu!
No to już niedługo prokurator dobierze mu się do dupska.
http://www.allegro.pl/item790629726_talerzyk_ze_swastyka_hutschenreuther_selb.html
cdesign proponentist :
Dobrze liczysz, tylko po prostu nie miałem tych danych.
BTW jaki to procent wpływów ogółem?
Gammon No.82 :
Kraków. A jakie to ma znaczenie? Fakt jest faktem, że się zdarzyło co przeczy teorii “65-dniowego procesu decyzyjnego”. Faktem jest również, że takich przypadków jest wiele o czym świadczą podlinkowane artykuły RPO i SN.
Gammon No.82 :
To znaczy, że dostrzegasz jednak na czym polega problem używania niejednoznacznych określeń? Ja nie mam obsesji definiowania czy algorytmizacji prawa, ale jeśli używa się dwóch różnych przymiotników, to czemuś to powinno służyć, albo autor powinien zdecydować się na jeden z nich. Ustawa to nie publicystyka gdzie kwiecisty styl jest elementem lansu.
Gammon No.82 :
Jeden urząd skarbowy odmawia zgłoszenia spółki bez dokumentu X, którego nie można uzyskać bez zgłoszenia spółki do US. Podstawa prawna: przepis Y. Drugi US bez problemy rejestruje spółkę i każde dostarczyć dokument później na podstawie tego samego przepisu Y. Czy to jest pożądany stan prawa?
Gammon No.82 :
Szerokie rozważania na temat intencji to sobie można prowadzić na poziomie Konstytucji, a nie ustawy czy rozporządzenia. Przykłady bajzlu z tej dziedziny masz w art. 267 KK czy rozporządzeniu o e-fakturach. Do zabawnych wniosków prowadzi też mętność przepisów w zakresie definicji tego co jest czasopismo w kontekście serwisu internetowego.
kravietz :
Niska jakość prawa w Sejmie wynika między innymi z tego, że wprawdzie na posiedzenia komisji sejmowych zaprasza się ekspertów, ale takiemu ekspertowi NIE WOLNO bez pytania podnieść ręki i powiedzieć “przepraszam bardzo, ustęp 7 jest sprzeczny z ustępem 4”.
Natomiast w Senacie – owszem, o dziwo – wolno. I dlatego tak ważnym jest istnienie drugiej izby.
wo :
Jeśli masz takich to spytaj ich explicite o tę kwestię oraz czy mieli już jakieś kontrole, a jeśli tak to czy ich “sprawdzenie przepisów” było zawsze zbieżne z wersją urzędnika. Nie musisz cytować, zrób to wyłącznie dla poszerzenia własnych horyzontów.
Gammon No.82 :
“Zadania, z jakimi mają do czynienia sędziowie SN przy rozstrzyganiu spraw, uległy wyraźnemu skomplikowaniu. Prawo, które musi interpretować SN, jest bowiem coraz bardziej rozbudowane i różnorodne, a jednocześnie zmienne, niejasne, pełne luk i wątpliwości oraz o niskiej jakości formalnej oraz merytorycznej (…) Niejasne i sprzeczne przepisy wywołują wątpliwości w praktyce i wymagają zasadniczej wykładni, a SN często sygnalizuje dostrzeżone błędy w ustawach i potrzebę ich zmiany” (Sąd Najwyższy, 2008)
kravietz :
A osiągniemy to automagicznie gdy:
a) ustawy będą pisać informatycy
b) ustawy będą pisać matematycy
c) ustawy będą pisać poloniści
d) ustawy będziemy pisać w języku Algol
d) Masaj
Weź takie proste słowo jak pole – trójkąta, magnetyczne czy żyta?
Marchewka jest warzywem czy owocem?
Elektron jest falą czy cząstką ?
Rak jest skorupiakiem czy rybą?
janekr :
Przyczyn jest zapewne wiele. Ja widzę kompletny brak wymiany informacji między resortami – każdy zamawia oddzielne analizy tych samych przepisów, a projekty ustaw i rozporządzeń ukrywa najdłużej jak to możliwe, także przed innymi resortami (!).
Pół biedy, jeśli interpretację dla MinX i MinY robi ta sama “renomowana firma konsultingowa” bo przynajmniej zrobią copy & paste tego samego i skasują 2x po 200 tys. Gorzej, jeśli robią je inne kancelarie, bo wtedy nieraz wychodzą im inne wnioski.
Nagminne było, że w ISOC-PL otrzymywaliśmy do “konsultacji społecznych” np. 50-stronicowy projekt (data z czerwca) dopiero we wrześniu z 3-dniowym terminem na zgłaszanie uwag.
Albo gdy wczesną wersję projektu otrzymaną po znajomości na konferencji od przedstawiciela ministerstwa X wysyłałem do kolegi z ministerstwa Y, ten strasznie się cieszył bo inaczej by go dostali na etapie konsultacji międzyresortowych za pół roku.
Śmieszne i żenujące.
RobertP :
Najprostszym sposobem ujednolicenia interpretacji – oraz sprawnej egzekucji – jest wprowadzenie Dzierżyńskiego.
kravietz :
Takie, że byłem ciekaw, gdzie takie cuda wianki mogą się jeszcze zdarzać.
Tak. Polega na używaniu niejednoznacznych określeń, co jest nieuniknione, aczkolwiek można próbować zmniejszyć częstotliwość ich używania.
No chociaż raz muszę się zgodzić. Zresztą to dotyczy nie tylko przymiotników.
Zakładajac, że to pytanie nie ma charakteru retorycznego – póki nie wiadomo, o jaki przepis chodzi, ani jak brzmiały przyjęte interpretacje, to i nie ma o czym dyskutować.
Czysto metafizycznie rysują się takie możliwości:
(1) przepis jest wieloznaczny i lepiej się go nie da napisać,
(2) przepis jest wieloznaczny chociaż nie musi,
(3) przepis nie jest wieloznaczny.
Przy (1) i (2) mają prawo pojawiać się różne interpretacje. Przy (3) też może się zdarzyć, ale to znak, że niektóym interpretatorom coś się pokiciało. Pretensje do złej jakości stanu prawnego możesz mieć tylko w przypadku (2).
Mylisz się całkowicie. Szerokie rozważania na temat intencji są nieuniknione przy każdym akcie prawnym jakiegokolwiek rzędu, jeśli tylko odwołujesz się do wykładni funkcjonalnej (alias celowościowej). Tyle, że wykładnia funkcjonalna nie może wykraczać poza semantykę przepisu, a najwyżej sugerować, że jedna z dwu lub więcej językowo możliwych interpretacji jest lepsza od pozostałych.
Podlinkowany przykład z art. 267 KK wygląda – na pierwszy rzut oka – na próbę wymyślenia nieistniejącego przepisu “tak, żeby złoczyńcę spotkała zasłużona kara”, a nie na interpretację tego, co w ustawie stoi.
W głębokiej tajemnicy powiem ci, że bywają przepisy tak kijowe technicznie, że żadna z możliwych interpretacji nie daje sensownego efektu. Wtedy pod pozorem interpretacji faktycznie trzeba zmyślać coś, czego w przepisie nie ma. Ale to rzadka, rozpaczliwa ostateczność.
RobertP :
e) Gdy Rządowe Centrum Legislacji przestanie pełnić rolę listka figowego i zacznie rzeczywiście dbać co najmniej o to bo produkcja poszczególnych legislatorów była napisana poprawnym językiem prawniczym a nie językiem potocznym oraz była zgodna z innymi ustawami.
Gammon No.82 :
“I wanted to show my girlfriend your Nazi plate.”
RobertP :
Zachowujesz się jak człowiek wyśmiewający narzekania na złe opony, gdyż z fizyki wiadomo, że idealna opona istnieć nie może.
inz.mruwnica :
No jest, ale tylko w wypadku prawa możesz zostać zmiażdżony.
I nie mów, że biegły prawnik wszystko ci powie.
janekr :
Aha, Senat jest potrzebny, bo istotą Senatu jest zabieranie przez ekspertów głosu bez pytania?
Ja myślę, że tańsze i prostsze jest zlikwidowanie Senatu + zmiana regulaminów Sejmu.
kravietz :
Ale w końcu dociera do ciebie, co napisałem, czy nie?
janekr :
Jak nie miałeś tych danych? Przecież one były linkowane ileś razy tutaj.
Jaki procent czego? Ogółem wpływów z PIT? PIT36? Z wszystkich podatków?
kravietz :
Ależ RCL działa nieźle. Problem w tym, że posłowie (sensu largo, czyli senatorowie też) mogą na każdym etapie powiedzieć: “A ja uważam, że tu XX brzmi lepiej niż YY”.
Mogą i korzystają z tej możliwości na potęgę.
NIECH KTOŚ PRZYGARNIE MIŁĄ MISIĘ.
bloody_rabbit :
To znana przypadłość korwinistów: chcą żeby prawo było jednoznaczne jak program komputerowy i się obrażają na rzeczywistość jak dowiedzą się, że to niemożliwe.
@ kravietz:
Niepewnosc co do przepisow prawnych nie jest czyms wlasciwym tylko Polsce. Kiedy przewozilem swoja fretke do Wielkiej Brytanii, minelo troche czasu zanim uzyskalem pewnosc, ze prawda jest, ze UK zmienilo przepisy dotyczace przywozenia fretek i nie trzeba malenstwu utaczac krwi przed przyjazdem, celem zrobienia badan na skutecznosc szczepienia przeciw wsciekliznie. Po prostu trzeba drazyc temat, pisac maile gdzie trzeba i np. poprosic o potwierdzenie stanu prawnego na pismie.
Gammon No.82 :
Żartujesz chyba. Chciałbyś proste i tanie rozwiązanie problemu? Ciesz się, że w ogóle istnieje jakiekolwiek, niechby drogie i okrężne.
cdesign proponentist (d. Ano Ni Mo) :
Z PIT 36.
kravietz :
Język prawniczy to żargon zawodowy prawników. Zapewniam cię, że nie chciałbyś, żeby tworzyć w nim ustawy.
Ustawy tworzy się i tworzyć powinno w normalnej polszczyźnie, a postuluje się, żeby to czynić z zachowaniem pewnej dyscypliny intelektualnej.
Teksty Ajdukiewicza czy Tarskiego są w tym samym języku, co teksty Astromargaryny i polskie tłumaczenia Virilio. Chwytasz, gdzie leży problem?