Home > Racjonalo > Doktor Jaśkowski, autorytet (2)

Doktor Jaśkowski, autorytet (2)

October 8th, 2009 Leave a comment Go to comments

Nowym czytelnikom proponuję zapoznać się najpierw z pierwszą częścią tekstu, by dowiedzieć się, po co w ogóle zajmuję się dr. Jaśkowskim.

Czas na rozrywkę, czyli co poza opiniami o szczepionkach udało mi się wyguglać o moim bohaterze.

Pierwszy link, w który kliknąłem, prowadził do duszaszczypatielnego reportażu w „Gazecie Wyborczej”, poświęconego hałdzie fosfogipsu w woj. pomorskim. Doktor Jaśkowski samotnie walczy z bezdusznymi władzami, stawką jest zdrowie i życie mieszkańców wsi, obok której usypano gigantyczną pylącą i trującą hałdę. Od hałdy ludzie i zwierzęta dostają fluorozy i raka, dzieci opóźniają się w rozwoju. Reportaż kończy smutna scena po latach: wszyscy, włącznie z pokrzywdzonymi przez hałdę mieszkańcami wsi, udają, że nie wiedzą, o co chodzi, hałda niby nie truje, powietrze zdrowe, zwierzątka w obejściu na nic nie cierpią, zęby nie wypadają, nowotwór nie toczy wioski. Raport komisji lekarskiej zaginął. Tylko doktor Jaśkowski dalej walczy samotnie z Fosforami.

Informacje z reportażu trudno zweryfikować. Okazuje się jednak, że przynajmniej rewelacje doktora Jaśkowskiego o zwiększonej umieralności na raka i truciu całego pomorskiego przez gdańskie Fosfory są chyba… hmm… nieco przesadzone.

Doktor Jaśkowski najwyraźniej nie lubi niewidzialnych morderców, czy to wstrzykiwanych w szczepionkach, czy to unoszących się z przemysłowych hałd. Takim niewidzialnym mordercą jest na przykład fluor…

Dodawanie fluoru do past jest zwyczajnym truciem społeczeństwa. Wiadomo, że fluor jest z tej samej grupy pierwiastków co brom. Starsi, pamiętają dlaczego w wojsku dodawano brom do herbaty.

…aluminium w garnkach…

Podobnie przed laty przemysł uszczęśliwiał nas specjalnymi garnkami o podwójnych ściankach do gotowania mleka „aby nie kipiało”. Garnki te były z aluminium. Aluminium ma to do siebie, że w kwasach rozpuszcza się, czyli konkretnie przechodziło do mleka. Jak wiadomo, podało to nawet ministerstwo, aluminium jest odpowiedzialne za występowanie choroby Alzheimera.

…czy tajemnicze rozpuszczające kości toksyny zawarte w mleku UHT.

Osteoporoza pojawiła się w Polsce, w kilka lat po wprowadzeniu mleka UHT w połowie lat 90-tych. W latach 70 – czy też 80-tych nikt z lekarzy osteoporozy u pacjentów , „nie widział”.

Jakich znamy jeszcze niewidzialnych morderców? Kto wie, rączka do góry. Brawo! Promieniowanie radioaktywne! Doktor Jaśkowski walczy z nim bardzo intensywnie, koncentrując się w szczególności na elektrowniach atomowych. Na przełomie lat 80. i 90. na jego celowniku znalazł się oczywiście Żarnowiec. Wcześniej doktor badał skutki opadu radioaktywnego po katastrofie w Czarnobylu. Jego działalność zwróciła uwagę Polskiego Towarzystwa Fizyki Medycznej, które w 1990 r. pozwoliło sobie wydać oświadczenie na temat tez głoszonych przez dr. Jaśkowskiego. Treść owego oświadczenia najlepiej określa angielski zwrot fucking hilarious. PTFM tak się wkurwiło, że swoje komentarze pisało z włączonym Caps Lockiem, dzięki czemu zabrzmiało jak pratchettowska Śmierć. Powtarzane w mediach twierdzenie Jaśkowskiego, że elektrownia w Żarnowcu wyemituje rocznie (przy bezawaryjnej pracy) takie promieniowanie jak jedna do stu bomb zrzuconych na Hiroshimę, PTFM skomentowało: „SĄ TO WARTOŚCI ZAFAŁSZOWANE IN PLUS OK. 100-1000 MILIONÓW RAZY”. Liczba dodatkowych zgonów w Hiroshimie i Nagasaki w wyniku uszkodzeń popromiennych wyniosła 150 000? „WARTOŚĆ TA JEST ZAFAŁSZOWANA IN PLUS OK. 1000 RAZY”. I tak punkt po punkcie, ze wskazaniem konkretnych artykułów w prasie czy wystąpień w TV, kolejne tezy doktora Jaśkowskiego padają pod Caps Lockowym młotem. W 1987 roku, po Czarnobylu, wystąpił w całym kraju wzrost liczby martwych urodzeń o około 30 000? „W ROKU 1986 LICZBA MARTWYCH URODZEŃ WYNIOSŁA 3703 A W ROKU 1987 — 3475. NASTĄPIŁ ZATEM SPADEK O 228 A CAŁKOWITE LICZBY MARTWYCH URODZEŃ BYŁY W OBU LATACH O RZĄD MNIEJSZE NIŻ RZEKOMY WZROST, PODANY PRZEZ DR JAŚKOWSKIEGO”. Przeczytajcie koniecznie całość, niesamowita lektura.

Chcecie się trochę puścić poręczy? Oto doktor Jaśkowski o ptasiej grypie (uwaga dla klikających — na samym dole strony umieszczono przerażające zdjęcie odmrożonej stopy):

W związku z zamętem sianym przez polskojęzyczne mas media, a głównie przez TVN, Polsat i „Gazetę Wyborczą” zwaną potocznie „Jude Zeitung” pragnę podać kilka faktów. (…)

Dlaczego znaleziono akurat martwego łabędzia, a nie np. kaczkę? Odpowiedź: ponieważ łabędzia człowiekowi stosunkowo łatwo złapać i wstrzyknąć mu wirusa, a za kaczką trzeba by się po lodzie nachodzić. A strzelać nie można, bo ślad zostanie… (…)

Dlaczego banki pracujące w Polsce wstrzymały kredytowanie hodowli kur akurat w okresie nagłaśniania epidemii wśród ptactwa?

Dlaczego firmy ubezpieczeniowe w tym samym okresie wstrzymały ubezpieczenia kurników nawet od ognia.?

Gdzie są polskie banki oraz firmy ubezpieczeniowe i które to są, bo z tego, co się orientuję większość została sprzedana „na zachód” (robota niejakiego Lewandowskiego i Gronkiewicz-Walc, obydwoje z tej samej nacji)?

Odpowiedź:
Okazuje się, że pan Donald Rumsfeld sekretarz stanu USA jest właścicielem 10% akcji firmy produkującej lek przeciwko grypie. Jest zatem na wystarczająco wysokim stanowisku, aby kazać polskiej policji biegać za kurami. Głównymi producentami kurczaków w strefie wpływów ludzi pokroju Rumsfelda są Izrael i USA. Jeżeli teraz kurczak kosztuje dolara to za 6-8 miesięcy, po wybiciu obecnych, będzie kosztował dwu-, trzykrotnie więcej. I o to chodzi!

Przyswoiliście? To teraz uważajcie, przechodzimy do kolejnych rozważań natury globalnej. Nie ma żadnego globalnego ocieplenia, to tylko gorąc z amerykańskich i radzieckich podwodnych okrętów atomowych stopił góry lodowe! Proszę kliknąć, by obejrzeć prześliczny obrazek z łodziami podwodnymi topiącymi lodową czapę! [dopisek z 2014 r.: strona FRECH zniknęła już z sieci, ale nieprawdopodobną opowieść doktora Jaśkowskiego o okrętach podwodnych ciągle można znaleźć w Internecie, tym razem w Monitorze Polskim — za link dziękuję komcionaucie z Fejsa Maćkowi Lipce] A jak już jesteście na stronach Franciszkańskiego Ruchu Ekologicznego, Charytatywnego i Historycznego, którego dr Jaśkowski jest prezesem, owińcie sobie koniecznie mózgi wokół wdzięcznego kolażu autorstwa pana doktora (zwróćcie uwagę na dobór fontów, Zdzisława Stolzmana-„Kwaśniewskiego” i Kopalnię Wójek). Możecie też zwiedzić dział „Badanie jezior”, składający się z trzech zdjęć: anonimowego nurka, podwodnego kamienia oraz rozradowanego doktora Jaśkowskiego chwilę po wynurzeniu.

Z FRECH przeklikajmy się na stronę www.deportacje.eu, będącą najwyraźniej witryną internetową prowadzonego przez FRECH Muzeum Sybir Pro Memento. Tam już czeka na nas fas-cy-nu-jący artykuł pana doktora „Niepodległość i jej skutki”. A w nim historia superagenta Ereneusza Sekuły, co z trzema ranami postrzałowymi chodził po schodach:

Jest zresztą charakterystyczne, że ludzie związani z Informacją wojskową — GRU raczej nie umierają normalnie tylko giną w wypadkach lub wręcz są mordowani — popełniają samobójstwo jak np. E. Sekuła. Biedaczysko , będąc po wylewie i mając sparaliżowaną prawą rękę [widać to było w czasie jego wystąpienia w Sejmie] najpierw postrzelił się w lewą rękę, potem w głowę i dodatkowo w brzuch, aby po 3 godzinach zadzwonić do żony, o 5 nad ranem, zejść z drugiego piętra i otworzyć jej drzwi. Na taki wyczyn stać tylko zaprawionego oficera WSW. -GRU, być może na etacie tajnym.

Tamże: stoczniowców w grudniu 1970 r. i górników w kopalni Wujek w 1981 r. rozstrzelali snajperzy Informacji Wojskowej…

Innymi słowy przez cały okres Polską rządziła Informacja Wojskowa, to ona prowadziła tzw szwadrony śmierci w latach 40 i 50 -tych, to ona dokonywała większości „zmian” politycznych np. w 1956, w 1970 czy tez w 1980 – 81. To wojsko strzelało do manifestujących, a nie jakieś tam ZOMO. (…) Taką celnością może się pochwalić tylko strzelec wyborowy strzelający z podpórki np. z dachu. Osobiście widziałem rany postrzałowe np. w 1970 roku w czasie GRUDNIA, wlot kuli na wysokości obojczyka, a wylot pod przeponą na dole. Ewidentnie świadczy to o strzelaniu przez ukrytego u góry np. na dachu strzelca.

Tamże: mediom nie ma co wierzyć, bo…

Na podstawie programów naszej TV, można doskonale określić kto jest kim. I tak od dawna I program, mający największy zasięg i oglądalność był programem Informacji Wojskowej, Program drugi SB , potem Informacja dostała jeszczcze Polsat . TVN należy do Światowego Kongresu Żydów — sekretarz tej organizacji jest w Zarządzie TVN. Podobnie nie należy specjalnie ufać programom „zachodnim” np. Discovery emituje programy jawnie przygotowywane przez GRU lub KGB np. cały cykl historii II wojny Światowej.

Chcecie się jeszcze bardziej puścić poręczy? Jeszcze bardziej?! To przejdźmy do wypowiedzi pana doktora ukrytych głęboko w necie, cytowanych na grupach dyskusyjnych czy zarchiwizowanych na Yahoo. Oto ktoś przedstawiający się jako Jerzy Jaskowski, podpisujący się „jj” (tak jak często podpisuje się pan doktor) i używający adresu zaczynającego się od jjaskow (jak większość adresów pana doktora) publikuje na liście dyskusyjnej poświęconej Czeczenii następującą wypowiedź:

Juz wielokrotnie pisano na tej stronie , ze jdiusz cajtung nie jest zródlem na które mozna czy nawet wypada sie powolywac. Podaje przyklad ostatnich lat wg jdisz cajtung podobno w WTC zginelo 50 000 ludzi . tak trabili przez kilka miesiecy stopniowo zmniejszajac liczbe ofiar. A potem okazalo sie, ze znaleziono tylko nieco ponad 500 zwlok z tego ok. 400 to strazacy a rannych hospitalizowanych przynajmniej jeden dzien bylo 128 osób we wszystkich szpitalach N.Jorku.

Czy to pan doktor? Nie dowiemy się nigdy. Wydaje się, że tak, zwłaszcza że doktor Jaśkowski o WTC wypowiadał się też gdzie indziej, zresztą równie kompetentnie:

Stwierdzam coraz bardziej, że żyjemy w wirtualnym świecie. Wszystko zaczęło się w czasie sławetnego zburzenia budynków WTC w Nowym Jorku. To nic, że samolot zbudowany z aluminium nie może rozbić żelbetonowego słupa (wystarczy wziąć aluminiową puszkę po piwie i spróbować nią rozbić zwykły pręt zbrojeniowy — jeszcze nikomu to się nie udało). To nic, że samolot ma zbiorniki paliwa w skrzydłach, a skrzydła musiałyby odpaść po zderzeniu z murem (vide: balony zaporowe podczas II wojny światowej). To nic, że jest cała masa dokładnych analiz tego wypadku np. na You Toube, pokazujących absurd oficjalnej, politycznie poprawnej, wersji o rzekomym ataku terrorystów arabskich, co było potem bezpośrednim powodem wymordowania kilkuset tysięcy Arabów, w tym samych dzieci ok. 200 tys., co potwierdziła Wysoka Komisarz ONZ do Spraw Dzieci. A wszystko to odbyło się w 5 dni po tym jak konferencja ONZ w Johanseburgu, uznała Izrael za jedyne rasistowskie państwo na świecie i wezwała do bojkotu towarów izraelskich.

At first I was like WTF?! But then I lol’d. But then I was like WTF?!

Na koniec zostawiłem wypowiedź doktora, której oryginał zaginął, ale którą ktoś zarchiwizował dla potomności we fragmentach na grupie dyskusyjnej pl.sci.biologia, wykonując przy tym wielkie o_O (całość tekstu doktora można przeczytać dzięki błogosławionej Internet Wayback Machine). Nasz bohater okazuje się być… antysemickim kreacjonistą:

Natomiast wg cywilizacji żydowskiej istnieje jedna etyka i moralność żyda w stosunku do żyda, a zupełnie inna żyda w stosunku do niewiernego, czyli goja. Otóż chęć przejęcia tzw. rządu dusz wymagała wprowadzenia zmiany pojęć. Innymi słowy należało stwierdzić, że nie Bóg stworzył Ziemię ale, że powstała w inny sposób. W połowie 19-go wieku Darwin opublikował swoją pracę o ewolucji. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, bowiem teorii takich o powstawaniu życia, powstawało w tym wieku sporo ale ta była bardzo wygodna jako tzw. naukowe podejście do życia w odróżnieniu od średniowiecznej wiary w Boga. Jak wynika z historii, książka Darwina w jednym dniu zniknęła z półek księgarskich i stała się bestsellerem wydawniczym. Wszystko byłoby jasne w dobie radia i telewizji, ale jest zupełnie zagadkowe tak błyskawiczne rozejście się tej pracy 150 lat temu. Zagadkowe do chwili kiedy okazało się, że żoną Darwina była córka Marksa. Marks to był taki żydowski komunista, 19-to wieczny o bardzo złej reputacji moralnej. Własnego ojca doprowadził do bankructwa. Marksa finansował inny żydowski kapitalista Engels. Engels z prywatnej szkatuły wypłacał Marksowi stypendium w wysokości 350 funtów rocznie. Dla porównania profesor Oxfordu w tym czasie otrzymywał 300 funtów pensji rocznie.

Tak więc taki wykup przez podstawionego Engelsa i rozesłanie tej książki do ośrodków zajmujących się biologią jest ewidentnym przykładem współczesnego marketingu. Zresztą Żydzi w handlu zawsze przodowali.

Pragnę tutaj zauważyć, że najwięcej „ogniw” potwierdzających ewolucję odkrywa się w krajach, które stosunkowo niedawno dołączyły do krajów uniwersyteckich. Tam gdzie obowiązywał krytycyzm i istniały uniwersytety żadna hipoteza nie była kolportowana bez naukowych dowodów potwierdzających jej słuszność. Innymi słowy ewolucjonizm rozwijał się głównie w krajach, które mają stosunkowo świeżej daty naukę i naukowców w naszym zrozumieniu , np w Chinach, czy też Rosji lub też w kręgach cywilizacji żydowskiej albo przez nią finansowanych.

Innym takim przypadkiem, który wywracał całą wiarę ewolucjonistów, był odkopany dinozaur w lesie, w pobliżu wulkanu. Otóż wiadomo było na podstawie obliczeń słojów pni drzew zalanych przez lawę, że wulkan wybuchł przed około 6000 lat. Jak natomiast wiadomo wg geologów i paleontologów ewolucjonistów, dinozaury żyły sobie te 150 000 000 lat temu. Szczególnie lansował to Żyd Spilberg w swoim słynnym filmie, Parku Jurajskim. Tylko co zrobić z tym głupim dinozaurem, który dał się przysypać lawą 6000 lat temu.? A takie wykopalisko odkryto!!!.

Tak więc nasuwa się kilka wniosków:

Po pierwsze: brak jakichkolwiek dowodów, że Ziemia ma miliony czy też więcej lat. Wszystko wskazuje, że jest to twór stosunkowo młody kilkudziesięcio — kilkuset tysięcznoletni.

Po drugie: wszelkie dywagacje o czasie istnienia ludzkości jako gatunku określanego na setki milionów lat są pozbawione podstaw naukowych.

Po trzecie: nie ma mowy o żadnej adaptacji człowieka do środowiska. Na wszelkie skażenie środowiska reaguje on chorobami, np. nowotworowymi lub nawet skróceniem czasu życia. I o tym musimy pamiętać!!!

Tu powinna być pointa, ale wybaczcie, po tak mocnym akcencie nie wiem, co napisać. Po pustym łbie kołacze mi się tylko pytanie do antyszczepionkowców: ludzie, skąd wy wygrzebujecie takich gości?!

Tags:
  1. October 20th, 2009 at 10:50 | #1

    Blackops :

    Nie wiem jak na jabłku, na pececie aktywacja (bez uprzedniej dezaktywacji) chwyciła bezboleśnie i bez pytań jakoś 2 tygodnie temu. Na macu faktycznie taki zamordyzm jest?

    Nie na maku. Aplikacje Adobe można mieć zainstalowane na komputerze służbowym i domowym. Dlatego Adobe dopuszcza dwie aktywacje tego samego oprogramowania. Trzeciej już nie.

  2. Gammon No.82
    October 20th, 2009 at 10:52 | #2

    nameste :

    OK, zbędnie łopatologiczne; przecież mówiąc o “swoim przypadku” mam na myśli podklasę własności, a nie siebie-jako-wyróżnioną-jednostkę.

    Ale podklasa własności, która interesuje zakładatora np. budki z obwarzankami jest “zakładam budkę, do czego mam się zastosować?”. Rzecz jasna on nie wie a priori, czy są jakieś przepisy dla gastronomii – “małej” gastronomii – budek – obwarzanków – łysych właścicieli budek – itepede. I faktycznie może się zdarzyć, że te przepisy są rozpaprane po siedemnastu ustawach, a do każdej jest sto siedemnaście rozporządzeń (z których – na szczęście – większość nie dotyczy łysych właścicieli budek z obwarzankami, noale on biedak o tym nie wie z góry).
    Tylko, że nie da się inaczej zrobić systemu prawnego. Chyba, że na zasadzie “ustawa o prowadzeniu zielonych budek z pszenicznymi obwarzankami przez łysych właścicieli poniżej 36 roku życia, o ile budka ma być czynna tylko w dni powszednie, a stoi pod numerem nieparzystym” itepede.

    No i, po drugie, przyznam się, że odwoływałem się do własnych doświadczeń z prawem podatkowym; mówicie, że to ono jest jakoś specjalne

    Tajemnica poliszynela/poliprochowca głosi, że w MF specjalnie tworzy się prawo podatkowe niezrozumiale, żeby po wejściu przepisów w życie urzędnicy MF mogli sobie dorabiać po godzinach wykładami “jakie są możliwe interpretacje ustawy X, i która z nich jest Jedynie Prawidłową?”.
    Być może to urban legend albo czarny PR, ale takie głosy od 20 lat chodzą po Polsce.

    a reszta jest prosta & zrozumiała

    Mało co w dzisiejszym świecie jest proste & zrozumiałe (poza wenezuelskimi serialami).
    Ale nie lubię, jak ktoś histeryzuje nad Niemożliwą do Ustalenia Wysokością Minimalną Sufitu.

    EDIT:
    nameste :

    E tam, tak by było

    Noale tak jest, tylko teraz nie mam czasu na pisanie teeldeerów. Albo zrozumiałość, albo precyzja.

  3. ojap
    October 20th, 2009 at 10:52 | #3

    urbane.abuse :

    Gorzej z normami, te są często dostępne dopiero po zabuleniu.

    O ile pamiętam normy nie są obowiązującym prawem. Znaczy, lepiej budować w zgodzie, ale to tylko norma (chyba, ze ktoś wymaga zgodności). Normy do przeglądnięcia na uczelniach technicznych za darmo (tzn trzeba się zarejestrować w bibliotece).

    Toalety dla niepełnosprawnych są problematyczne tylko ze względu na wymaganą przestrzeń kółka o srednicy 150cm przed kiblem. Ale można zrobić myk i kibel damski zrobić jak dla niepełnosprawnych (wielkościowo i wyposażeniowo). No i fakt, te brakujące milimetry w budynkach istniejących to koszmar.

    janekr :

    Ale napisałeś “zapoznać się ze *wszystkimi* przepisami”. Akurat wysokość sufitu łatwo sprawdzić, trudniej sprawdzić, *jakie* wysokości czego są niezbędne.

    I wtedy idzie się do architekta, który sie orientuje.
    tarhim :

    tarhim : Zdaje się że póki się konstrukcji nośnej nie rusza to nawet dyplomowany architekt niepotrzebny.

    Dyplom nic nie daje. Uprawnienia trzeba mieć (i bulić regularnie Izbie). Podpisu archmożesz chyba nie miec, ale branżowców chyba musisz.

  4. janekr
    October 20th, 2009 at 11:05 | #4

    Gammon No.82 :

    Albo zrozumiałość, albo precyzja.

    Być może dany stopień precyzji determinuje maksymalny stopien zrozumiałości. Może.
    Ale zgodzisz się zapewne ze stwierdzeniem, że dane przepisy, o danym stopniu precyzji można sformułować na sposób mniej i bardziej zrozumiały.
    U nas stosuje się ten na ogół ten pierwszy.

    ojap :

    I wtedy idzie się do architekta, który sie orientuje.

    Owszem, architekt orientuje się w wymogach architektonicznych (a przynajmniej powinien), ale miałem raczej na myśli to, że na wstępie nie wiesz, do kogo iść.
    Znaczy w jakiej specjalności istnieją precyzyjne przepisy, których istnienia nawet nie podejrzewasz…
    Owszem, pewnym rozwiązaniem jest rozpoczęcie dowolnej działalności od wizyty u prawnika. I maniakalnie powtarzane pytanie – gdzie jeszcze mogą być pułapki i haczyki?

  5. October 20th, 2009 at 11:07 | #5

    Gammon No.82 :

    Tajemnica poliszynela/poliprochowca głosi, że w MF specjalnie tworzy się prawo podatkowe niezrozumiale, żeby po wejściu przepisów w życie urzędnicy MF mogli sobie dorabiać po godzinach wykładami “jakie są możliwe interpretacje ustawy X, i która z nich jest Jedynie Prawidłową?”.

    Gdy stoję na Świętokrzyskiej przed gmachem i nie mam ze sobą mojego kapelusika z folii aluminiowej, to SŁYSZĘ, JAK SZEPCZĄ.

  6. October 20th, 2009 at 11:15 | #6

    Gammon No.82 :

    Albo zrozumiałość, albo precyzja.

    Nie wiem. W prawie podatkowym istnieją raptem pięć klas[*] sposobów opodatkowania osobistego, mnożone przez współopodatkowanie i VAT. Nie możesz być naraz i ryczałtowcem i “liniowcem”. Wystarczy(łoby) przeorganizować konstrukcję przepisów, gromadząc odp. szczegóły w odp. klasach. Teraz masz jeden potężny ciurek zdań warunkowych (“if jesteś ryczałtowcem, then… elseif etc.”) Ale nie będę się upierać, tzn. milknę w punkcie “przykład anegdotyczny, jednostkowy”; mogę się bardzo mylić.

    [*] full, liniowy, ryczałt, ryczałt od wynajmu itp., karta

  7. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 11:20 | #7

    tarhim :

    Zdaje się że póki się konstrukcji nośnej nie rusza to nawet dyplomowany architekt niepotrzebny

    Zdaje się. Przy zmianie sposobu użytkowania niestety trzeba (masa biur działa zresztą na lewo po mieszkaniach).
    tarhim :

    Bo już jak adaptujesz np. magazyn to to nie jest większa filozofia – ścianki z regipsu i już

    Ba, ale nie wszyscy adaptują stary magazyn. Niektórzy się upierają przy zabytkowej kamienicy z 1891 w śródmieściu (BTST).

  8. October 20th, 2009 at 11:25 | #8

    urbane.abuse :

    Niektórzy się upierają przy zabytkowej kamienicy z 1891 w śródmieściu (BTST).

    …żeby parę lat później, podczas wyprowadzki do nowoczesnego biurowca z podziemnym parkingiem mantrować “Thank you Jesus, thank you Lord”, niezależnie od wyznania. Słyszałem opowieści. To niesamowite, ile radości daje człowiekowi szczelne okno w zimie.

  9. bloody_rabbit
    October 20th, 2009 at 11:36 | #9

    bart :

    To niesamowite, ile radości daje człowiekowi szczelne okno w zimie.

    I brak robactwa pod podloga.

  10. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 11:37 | #10

    ojap :

    O ile pamiętam normy nie są obowiązującym prawem. Znaczy, lepiej budować w zgodzie, ale to tylko norma (chyba, ze ktoś wymaga zgodności).

    Wogle wszystko lepiej robić w zgodzie, niezgoda rujnuje.
    Każdy większy inwestor wymaga zgodności z normami, bo na podstawie zgodności z PN/ EN / ENh materiały uzyskują certyfikat CE, a bank kredytując budowę (dużą budowę) kontroluje jakość materiałów.
    ojap :

    Dyplom nic nie daje. Uprawnienia trzeba mieć (i bulić regularnie Izbie). Podpisu archmożesz chyba nie miec, ale branżowców chyba musisz.

    A widziałeś uprawnionego architekta bez dyplomu? Podpis branżowca- na projekcie branżowym, architekta – na architektonicznym.

  11. October 20th, 2009 at 11:37 | #11

    urbane.abuse :

    Ech, gdyby życie było tak proste. Często lokal się nie daje przebudować z dużym marginesem błędu, ale na napięty styk – np. po wykończeniu terakotą kibel w biurze ma 99cm szerokości w świetle (a ma mieć min.100), no i teraz kontroler Może, Ale Nie Musi.

    Wiesz, mam znajomych, którzy na klub i/lub restaurację przerabiali budynki, które budowano w innej epoce z myślą o czymś zupełnie innym. Nie mogę niestety bardziej precyzyjnie, bo wtedy od razu będzie wiadomo, kogo obgaduję w Internecie. I oczywiście oni też mieli do przegryzienia się rożne problemy typu projektowanie zupełnie od zera instalacji wodno-sanitarnej i dużo się tego nasłuchałem. Na początku ogląda się lokal i podejmuje się decyzję – nadaje się albo i się nie nadaje, więc szukamy innego. Nigdy przecież nie jest tak, że masz do czynienia z jednym jedynym budynkiem w mieście (bo jeśli rzeczywiście chodzi o wyludniony ghost town w Bieszczadach, to i raczej ekonomiczny sens uruchamiania restauracji jest wątpliwy).

    janekr :

    Zajrzyj na pl.soc.prawo i pl.soc.podatki, to pozbędziesz się złudzeń.

    Zajrzyj na pl.soc.dzieci to się dowiesz, że na wszystko najlepszym lekarstwem jest lewatywa z podchlorynu.

    janekr :

    Akurat wysokość sufitu łatwo sprawdzić, trudniej sprawdzić, *jakie* wysokości czego są niezbędne.

    Jeśli to nie przerasta przeciętnego dziennikarza, to chyba nie może być bardzo trudne? W każdym razie, mam i znajomych, którzy w biznes gastronomiczny uciekli przed kryzysem w mediach.

  12. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 11:41 | #12

    bart :

    To niesamowite, ile radości daje człowiekowi szczelne okno w zimie.

    bloody_rabbit :

    I brak robactwa pod podloga.

    Chyba się wam pomerdała kamienica, której fasady i np. hol są pod ochroną konserwatorską z jakąś wawelską rotundą. To nie archeologia. Można i podłogę wymienić, i okna (te ostatnie mają odtwarzać podziały, kulturalny inwestor wstawi dobre drewniane). Ściany można ocieplić od środka.

  13. October 20th, 2009 at 11:42 | #13

    eli.wurman :

    Ktoś z was wie w’ogle ile kosztuje cukier, mleko?

    Spierdalaj, ja wiem.

  14. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 11:44 | #14

    wo :

    Wiesz, mam znajomych, którzy na klub i/lub restaurację przerabiali budynki, które budowano w innej epoce z myślą o czymś zupełnie innym.

    W tym cały fun. Ile znacie knajp budowanych od zera jako knajpy?

  15. October 20th, 2009 at 11:46 | #15

    urbane.abuse :

    Chyba się wam pomerdała kamienica, której fasady i np. hol są pod ochroną konserwatorską z jakąś wawelską rotundą.

    Mi się pomerdała z pałacykiem. To nie to samo?

    January :

    Spierdalaj, ja wiem.

    Właśnie, zawsze się zastanawiałem, dlaczego powinienem wiedzieć, ile kosztuje mleko albo jajka. Żeby mnie nieuczciwy sprzedawca nie ojebał na 50 groszy?

  16. tarhim
    October 20th, 2009 at 11:46 | #16

    urbane.abuse :

    Ba, ale nie wszyscy adaptują stary magazyn. Niektórzy się upierają przy zabytkowej kamienicy z 1891 w śródmieściu (BTST).

    Ale to już raczej nie mówimy o tych bezrobotnych co właśnie wyściubolili na własny interes, nie?

    Ja znam ludzi którzy się upierali żeby prowadzić knajpę w budynku bez dostępu do kolektora ściekowego…

  17. October 20th, 2009 at 11:48 | #17

    nameste :

    . Nie możesz być naraz i ryczałtowcem i “liniowcem”.

    I to było dla Ciebie jakimś zaskakującym odkryciem? Przecież cała idea ryczałtu to niebycienikimiinnym.

  18. October 20th, 2009 at 11:49 | #18

    tarhim :

    Ale to już raczej nie mówimy o tych bezrobotnych co właśnie wyściubolili na własny interes, nie?

    Już dawno nie mówimy. W ogóle ta cała dyskusja została rozpętana przez kol. kravtza jako smętna opowieść o bezrobotnym panu Staszku, który chce otworzyć budę z obwarzankami, ale nie ma 140 tysięcy na rozruch, also Sanepid wants him dead. I przez cały jej czas trwania (oczywiście z wyłączeniem wczorajszego wieczora, kiedy to mantrowałem SKOPIUJ SIĘ SKOPIUJ SIĘ SKOPIUJ SIĘ) grało mi pod czaszką, że rozmawianie o gąszczu przepisów na przykładzie bezrobotnego dekarza, który bez żadnego przygotowania postanowił wejść w małą gastronomię, jest troszkę nieuczciwe, bo to przykład ekstremalny.

  19. October 20th, 2009 at 11:57 | #19

    bart :

    Właśnie, zawsze się zastanawiałem, dlaczego powinienem wiedzieć, ile kosztuje mleko albo jajka. Żeby mnie nieuczciwy sprzedawca nie ojebał na 50 groszy?

    To jest wiedza, która przychodzi jakby mimochodem podczas lektury rachunku. Pani w kasie mówi jakąś dwucyfrową sumę w euro, robisz wielkie oczy i płacisz. A potem bierzesz do ręki świstek i zastanawiasz się, dlaczego wyszło tyle, przecież kupiłeś tylko parę potrzebnych rzeczy. Nie będę kontynuował tego wątku. Tylko, że od tygodnia już moje rachunki stały się znacząco niższe :-))))))

  20. Gammon No.82
    October 20th, 2009 at 12:03 | #20

    janekr :

    Ale zgodzisz się zapewne ze stwierdzeniem, że dane przepisy, o danym stopniu precyzji można sformułować na sposób mniej i bardziej zrozumiały.

    Zapewne się zgodzę.

    U nas stosuje się ten na ogół ten pierwszy.

    A tego to ja nie wiem. Zrób jakieś badania czyco?

    bart :

    SZEPCZĄ

    Szepczą, bo się lękają cebea. :-D
    O tym, że panowie/panie z MF urządzają takie wykłady, było swego czasu w prasie. Także lewackiej. To, że specjalnie tak projektują ustawy, to już (być może) podłe, oszczercze insynuacje.

    nameste :

    Ale nie będę się upierać

    Ale ja też się nie upieram, a nawet mogę podejrzewać to, co janekr. Że zazwyczaj “dla danej precyzji dałoby się napisać bardziej zrozumiale”.

    urbane.abuse :

    adaptują stary magazyn

    Prawdziwy Stary Opuszczony Magazyn.
    Gdzie to było?

  21. janekr
    October 20th, 2009 at 12:09 | #21

    January :

    Pani w kasie mówi jakąś dwucyfrową sumę w euro, robisz wielkie oczy i płacisz. A potem bierzesz do ręki świstek i zastanawiasz się, dlaczego wyszło tyle, przecież kupiłeś tylko parę potrzebnych rzeczy.

    Euroszczęściarz. Zawiść bucha ze mnie wszystkimi otworami aż świszcze.

    A na rachunkach z oszołomów czy innych tesko dokładnie sprawdzam tylko pozycje powyżej 10 zł., resztę pobieżnie.
    Inna sprawa, że potrafimy zapłacić ponad 200 zł, mając np. 3 pozycje powyżej 10 zł, i z 5 powyżej 5 zł. Reszta to drobnica…

  22. bloody_rabbit
    October 20th, 2009 at 12:11 | #22

    urbane.abuse :

    Chyba się wam pomerdała kamienica, której fasady i np. hol są pod ochroną konserwatorską z jakąś wawelską rotundą. To nie archeologia. Można i podłogę wymienić, i okna (te ostatnie mają odtwarzać podziały, kulturalny inwestor wstawi dobre drewniane).

    Mozna, ale jezeli chodzi o robactwo, to wymiana podlogi nic nie daje. Mozesz wytruc je u siebie, ale za jakis czas przyleza z powrotem z innych mieszkan. Been there, got the scars (literally).

  23. janekr
    October 20th, 2009 at 12:13 | #23

    Gammon No.82 :

    Zrób jakieś badania czyco?

    kodeks drogowy, przepisy o wyprzedzaniu ze szczególnym uwzględnieniem wyprzedzania z prawej strony.

  24. Blackops
    October 20th, 2009 at 12:23 | #24

    bart :

    Nie na maku. Aplikacje Adobe można mieć zainstalowane na komputerze służbowym i domowym. Dlatego Adobe dopuszcza dwie aktywacje tego samego oprogramowania. Trzeciej już nie.

    Hmm, patrz pan, widać nie doczytałem. Posiadanie admina-control freaka pozbawia człowieka naturalnych odruchów czytania licencji.

  25. dink
    October 20th, 2009 at 12:24 | #25

    janekr :

    January :
    A na rachunkach z oszołomów czy innych tesko dokładnie sprawdzam tylko pozycje powyżej 10 zł., resztę pobieżnie.

    i to błąd – od miesiąca prowadzę werbalną krucjatę z okolicznym Carrefourem w sprawie batoników HIPP w promocji za 2,19 i przy kasie za 2,55. Ponieważ kupuję batoników dużo, ale z niewiadomych przyczyn pani-na-kasie nie chce się ich policzyć więc laseruje je po sztuce. Twoja metoda nie chroni przed takim oszustwem. Istotnym usprawnieniem jest więc wnikliwa kontrola “promocji” :-)

  26. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 12:24 | #26

    bart :

    Mi się pomerdała z pałacykiem. To nie to samo?

    Ano nie. Pałacyk zazwyczaj ma większą ochronę, jest też bardziej zdobiony (sztukaterie, freski, jakieś eliptyczne okna z kutasami etc.) Ergo – trudniej jest tam coś sobie wymienić. Czasem jest to możliwe, ale kompletnie nieopłacalne.

  27. October 20th, 2009 at 12:26 | #27

    wo :

    I to było dla Ciebie jakimś zaskakującym odkryciem? Przecież cała idea ryczałtu to niebycienikiminnym.

    Szło mi tylko o to, że kombinatoryczna złożoność tych akurat przepisów podatkowych jest żadna, co nie przeszkodziło legislatorom w max. splątaniu tych pięciu klas w jednym ciurku/spaghetti szczegółów. Oczywiście, post factum sprawa robi się względnie prosta (jak się już odrzuci to wszystko, co jest irrelevant), ale… rosa oczy wyjada.

  28. October 20th, 2009 at 12:28 | #28

    dink :

    w promocji za 2,19 i przy kasie za 2,55

    Ja w takiej sytuacji przeprowadzam rachunek strat i zysków. Czy dana kwota warta jest mojego czasu T, który potrzebny jest do przestudiowania paragonu, ewentualnie pomnożonego przez wykurw W podczas kłótni z panią kasjerką.

  29. Gammon No.82
    October 20th, 2009 at 12:33 | #29

    janekr :

    kodeks drogowy, przepisy o wyprzedzaniu ze szczególnym uwzględnieniem wyprzedzania z prawej strony.

    Aha, i to jest dowód na “na ogół”?
    A na Mooniowatą działa homełko na ogół.

  30. dink
    October 20th, 2009 at 12:35 | #30

    bart :

    dink :
    Ja w takiej sytuacji przeprowadzam rachunek strat i zysków. Czy dana kwota warta jest mojego czasu T (…)

    dlatego tez kupuję gdy nie ma kolejki w POK – pani już mnie zna i wie, że idę z batonikami :-) swoją drogą, jeśli w tym tygodniu nie zmienią ceny, wstawię im na półkę informację, że w tym sklepie próbują wyleszczyć klientów, przynajmniej na tym konkretnym batoniku

  31. janekr
    October 20th, 2009 at 12:38 | #31

    Gammon No.82 :

    Aha, i to jest dowód na “na ogół”?

    Nie, przykład na zasadzie “pars pro toto”.
    Zresztą – z kwantyfikatorem się zapędziłem. Zamień “na ogół” na “zbyt często, żebyśmy to chcieli aprobować, dostatecznie często, żeby zmylić wannabe przedsiębiorcę, a nawet prawnika”.

  32. ojap
    October 20th, 2009 at 12:39 | #32

    urbane.abuse :

    A widziałeś uprawnionego architekta bez dyplomu? Podpis branżowca- na projekcie branżowym, architekta – na architektonicznym.

    -łaś. Wiem wiem. Właśnie jestem tym arch z dyplomem (stosunkowo świeżo upieczonym) i czuję ból istnienia. I to że niektórym się wydaje, ze ja teraz to bogwiecomogę (familia zawsze cię chętnie wykorzysta za darmochę). Moze już mam uczulenie na to…

  33. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 12:46 | #33

    dink :

    dlatego tez kupuję gdy nie ma kolejki w POK – pani już mnie zna i wie, że idę z batonikami :-) swoją drogą, jeśli w tym tygodniu nie zmienią ceny, wstawię im na półkę informację, że w tym sklepie próbują wyleszczyć klientów, przynajmniej na tym konkretnym batoniku

    Ja kiedyś w Tesco dałem się skusić na jakąś ilość snickersów/marsów/lionów – na pierwszy rzut oka na paragon kantowali, ale na samym końcu był odliczony sumaryczny rabat.
    ojap :

    I to że niektórym się wydaje, ze ja teraz to bogwiecomogę

    A mi jako studentowi się podobało to, że studiowanie ARCHITEKTURY robi wrażenie na dziewczynach.

  34. October 20th, 2009 at 12:47 | #34

    dink :

    pani już mnie zna i wie, że idę z batonikami

    NADCHODZI BATONIKOWY POTWÓR.

  35. October 20th, 2009 at 12:52 | #35

    January :

    A potem bierzesz do ręki świstek i zastanawiasz się, dlaczego wyszło tyle, przecież kupiłeś tylko parę potrzebnych rzeczy. Nie będę kontynuował tego wątku.

    No ale nie zostawiaj tego w takim zawieszeniu, bo teraz nie wiem, czy przyłapałeś ich na kradzieży czy po prostu przypadkowo wybrałeś audiofilskie mleko zbierane w złotych wiaderkach.

  36. October 20th, 2009 at 12:55 | #36

    wo :

    No ale nie zostawiaj tego w takim zawieszeniu, bo teraz nie wiem, czy przyłapałeś ich na kradzieży czy po prostu przypadkowo wybrałeś audiofilskie mleko zbierane w złotych wiaderkach.

    Weder noch. Kosztuje ile kosztuje. Jak się doda wszystko, to wychodzi co zapłacono, niestety. Ale czasem ciężko uwierzyć.

  37. tarhim
    October 20th, 2009 at 13:00 | #37

    @ janekr:

    A co z tym przepisem dotyczącym wyprzedzania jest nie tak twoim zdaniem?

  38. ojap
    October 20th, 2009 at 13:02 | #38

    urbane.abuse :

    A mi jako studentowi się podobało to, że studiowanie ARCHITEKTURY robi wrażenie na dziewczynach.

    Kurde no. Świat jest niesprawiedliwy.
    PS. Na mnie nie robi wrażenia! HAHA!

  39. October 20th, 2009 at 13:05 | #39

    January :

    Weder noch. Kosztuje ile kosztuje. Jak się doda wszystko, to wychodzi co zapłacono, niestety. Ale czasem ciężko uwierzyć.

    Aaaa, to dlatego mi się nie chce sprawdzać. Ja zawsze difoltowo zakładam, że złe wiadomości są prawdziwe, tzn. to wszystko naprawdę tyle kosztuje, ja naprawdę jestem już taki stary, obiekt w lusterku naprawdę jest tak bliski, naprawdę jadę za szybko, zarabiam naprawdę tak mało itd.

  40. janekr
    October 20th, 2009 at 13:09 | #40

    tarhim :

    A co z tym przepisem dotyczącym wyprzedzania jest nie tak twoim zdaniem?

    Art. 24 ust. 10 odwołuje się do ust 7.
    ust. 8 w pewnych sytuacjach unieważnia ust. 7.

    *Czy* ust. 8 odnosi się do wystąpienia ust. 7 w ust. 10?

  41. October 20th, 2009 at 13:16 | #41

    wo :

    Aaaa, to dlatego mi się nie chce sprawdzać. Ja zawsze difoltowo zakładam, że złe wiadomości są prawdziwe, tzn. to wszystko naprawdę tyle kosztuje, ja naprawdę jestem już taki stary, obiekt w lusterku naprawdę jest tak bliski, naprawdę jadę za szybko, zarabiam naprawdę tak mało itd.

    Well. Pewne rzeczy można zmienić. Ja generalnie jestem strasznie nieporządny jeśli chodzi o finanse. Czasem mnie napada żeby sprawdzać i wychodzą różności — jakieś gigantyczne rachunki za Internet (bo trzeba było dawno zmienić umowę), jakieś dwukrotne różnice w cenie tego czy tamtego (chociaż pozornie jeden pies) i tak dalej. Tak że owszem, wiem ile kosztuje mleko i parę innych produktów.

  42. janekr
    October 20th, 2009 at 13:20 | #42

    January :

    Ja generalnie jestem strasznie nieporządny jeśli chodzi o finanse.

    Czy trzymasz kwitki z kart płatniczych i pracowicie wklepujesz do komputera po każdym użyciu?

  43. October 20th, 2009 at 13:29 | #43

    janekr :

    Czy trzymasz kwitki z kart płatniczych i pracowicie wklepujesz do komputera po każdym użyciu?

    Prawdziwy linuksiarz robi takie coś onelinerem w perlu (zasysającym rachunki z przeglądarki HTML).

  44. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 13:33 | #44

    wo :

    Prawdziwy linuksiarz robi takie coś onelinerem w perlu

    Prawdziwy linuksiarz płaci rachunki na poczcie

  45. tarhim
    October 20th, 2009 at 13:34 | #45

    janekr :

    tarhim :
    A co z tym przepisem dotyczącym wyprzedzania jest nie tak twoim zdaniem?
    Art. 24 ust. 10 odwołuje się do ust 7.
    ust. 8 w pewnych sytuacjach unieważnia ust. 7.
    *Czy* ust. 8 odnosi się do wystąpienia ust. 7 w ust. 10?

    Rzeczywiście, zamieszane to trochę. W zasadzie nie powinno, skoro odwołuje się wprost do warunków ust. 7.

  46. October 20th, 2009 at 13:35 | #46

    janekr :

    Czy trzymasz kwitki z kart płatniczych i pracowicie wklepujesz do komputera po każdym użyciu?

    Pomięte kwitki napełniają mi portfel i kieszenie, z wyjątkiem tych koniecznych do napraw gwarancyjnych — te wyrzucam od razu. Ogólnie im mniejsza suma, tym większe prawdopodobieństwo, że po miesiącu gdzieś będzie jeszcze kwitek tkwił. Kwitki od rzeczy drogich giną od razu. To znaczy nie mam na myśli tych kwitków z kart płatniczych, bo te i tak od razu wyrzucam albo w ogóle ich nie biorę, tylko te inne kwitki, które się dostaje przy kasie niezależnie od formy zapłaty.

  47. janekr
    October 20th, 2009 at 13:39 | #47

    tarhim :

    Rzeczywiście, zamieszane to trochę. W zasadzie nie powinno…

    W zasadzie, w zasadzie…
    A łamigłówka spreparowana na podstawie tych trzech ustępów jest elementów testu na prawo jazdy.

  48. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 13:41 | #48

    tarhim :

    Rzeczywiście, zamieszane to trochę. W zasadzie nie powinno, skoro odwołuje się wprost do warunków ust. 7.

    To może na razie wyprzedzajcie lewym.

  49. tarhim
    October 20th, 2009 at 13:48 | #49

    janekr

    W zasadzie, w zasadzie…
    A łamigłówka spreparowana na podstawie tych trzech ustępów jest elementów testu na prawo jazdy.

    Trzech czy dwóch? Robiłem parę miesięcy temu jakieś testy online, tak dla odświeżenia, i nie spotkałem.
    Natomiast często spotykam się w praktyce z niezrozumieniem pojęcia “jezdnia jednokierunkowa”.

  50. janekr
    October 20th, 2009 at 13:53 | #50

    tarhim :

    Trzech czy dwóch?

    OK. dwóch: 10 i 7.

  51. October 20th, 2009 at 13:57 | #51

    urbane.abuse :

    Prawdziwy linuksiarz płaci rachunki na poczcie

    To był jednak najlepszy tekst Gniewomira ever – “stałem w kolejce na poczcie by zapłacić za Internet…”.

  52. jezykwkosmosie2
    October 20th, 2009 at 14:06 | #52

    wo :

    To był jednak najlepszy tekst Gniewomira ever – “stałem w kolejce na poczcie by zapłacić za Internet…”.

    Przepraszam, że się wtrącam, ale Gniewomir (ten z Salonu24, chyba) tak na_poważnie? Znaczy, nie ma konta i pieniądze pod materacem trzyma, czy jak?

  53. dink
    October 20th, 2009 at 14:15 | #53

    January :

    Pomięte kwitki napełniają mi portfel i kieszenie, z wyjątkiem tych koniecznych do napraw gwarancyjnych — te wyrzucam od razu. (…) tylko te inne kwitki, które się dostaje przy kasie niezależnie od formy zapłaty.

    a widzisz, ja kwitki, czyli fachowo paragony, >100 zł wrzucam do starego pudełka po telefonie. jak coś trzeba zareklamować to wyciągam paragon ze środka kupki i patrzę na datę – jak jest starsza niż zapamiętana data kupna bubla to szukam na wierzchu pudełka, jak nowsza – to w głębi pudełka. raz na jakiś czas, jak już pudełko się przepełnia, otwieram je od spodu i wywalam kwitki starsze niż 2 lata. i kto powie, że się wykształcenie informatyczne nie przydaje w życiu? :-)

    jezykwkosmosie2 :

    Przepraszam, że się wtrącam, ale Gniewomir (ten z Salonu24, chyba) tak na_poważnie? Znaczy, nie ma konta i pieniądze pod materacem trzyma, czy jak?

    Byli już tacy i popatrz jak daleko zaszli!

  54. October 20th, 2009 at 14:17 | #54

    dink :

    a widzisz, ja kwitki, czyli fachowo paragony, >100 zł wrzucam do starego pudełka

    Taka jest teoria. Ale spisek jaszczurów powoduje zniekształcenie rzeczywistości i transformację kwitków jeszcze w drodze ze sklepu do domu.

  55. Gammon No.82
    October 20th, 2009 at 14:23 | #55

    January :

    Taka jest teoria. Ale spisek jaszczurów powoduje zniekształcenie rzeczywistości i transformację kwitków jeszcze w drodze ze sklepu do domu.

    Są drukowane specjalnym tuszem, który utlenia się po 20 minutach, a spod spodu wychodzi co innego.
    Udowodnić się tego nie da, bo ten tusz nie wychodzi na fotografiach.

  56. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 14:26 | #56

    Gammon No.82 :

    Są drukowane specjalnym tuszem, który utlenia się po 20 minutach, a spod spodu wychodzi co innego.
    Udowodnić się tego nie da, bo ten tusz nie wychodzi na fotografiach.

    W dodatku głosy Ci mówią, że wcale tego nie kupowałeś.

  57. adegie
    October 20th, 2009 at 14:35 | #57

    @nameste
    “gromadząc odp. szczegóły w odp. klasach. Teraz masz jeden potężny ciurek zdań warunkowych (”if jesteś ryczałtowcem, then… elseif etc.”)”

    Hehe, chcesz pierdzistolki w MinFinie myslenia obiektowego nauczyc? Refaktoring prawa podatkowego? :)

  58. October 20th, 2009 at 14:37 | #58

    adegie :

    Hehe, chcesz pierdzistolki w MinFinie myslenia obiektowego nauczyc? Refaktoring prawa podatkowego? :)

    Tak, coś w tym stylu :)

  59. jezykwkosmosie2
    October 20th, 2009 at 14:39 | #59

    dink :

    Byli już tacy i popatrz jak daleko zaszli!

    Daleko może i tak, ale na wyjątkowo niewygodny sposób.

  60. October 20th, 2009 at 14:48 | #60

    dink :

    a widzisz, ja kwitki, czyli fachowo paragony, >100 zł wrzucam do starego pudełka po telefonie. jak coś trzeba zareklamować to wyciągam paragon ze środka kupki i patrzę na datę – jak jest starsza niż zapamiętana data kupna bubla to szukam na wierzchu pudełka, jak nowsza – to w głębi pudełka. raz na jakiś czas, jak już pudełko się przepełnia, otwieram je od spodu i wywalam kwitki starsze niż 2 lata. i kto powie, że się wykształcenie informatyczne nie przydaje w życiu? :-)

    Też tak robię, mimo wykształcenia nieinformatycznego – stosik wszystkich papierków i rachunków rośnie. Do tego trzymane są paragony ze sklepów, które jako gwarancja zakupów są trzymane do oporu. Mam nadal gwarancje sprzętów, które już dawno padły :D Ponadto – to moje jedno odchylenie po przeczytaniu przerażającego artykułu w Guardianie o identity fraud – wszystkie świstki (nawet naklejki z paczek, koperty), na których pojawia się moje nazwisko, adres, fragment numeru karty, adres mailowy, itd trafiają na osobny stosik, który ma przeznaczenie “do zniszczenia”. Co parę miesięcy biorę teczkę z tymi świstkami do pracy i wszystko pieczołowicie jest mielone na drobno.

  61. October 20th, 2009 at 14:49 | #61

    urbane.abuse :

    W dodatku głosy Ci mówią, że wcale tego nie kupowałeś.

    Nie! Inaczej. Przy wychodzeniu ze sklepu aparaty hipnotyczne sprawiają, że zapominasz o wszystkich kwitkach… a jeśli ręka natrafi przypadkiem na jakiś w kieszeni, to automatycznie myślisz “to jest ten za mleko i pizzę” i wyrzucasz bez sprawdzania.

  62. adegie
    October 20th, 2009 at 14:50 | #62

    @refaktoring prawa
    To w ogole jest oczywiste, ze formulowaniem zapisow prawa powinni zajmowac sie informatycy (jako naukowcy od zapisu i przetwarzania informacji).

    Okreslaniem norm prawa nadal zajmowalby sie ustawodawca, ale jego sformulowaniem w taki sposob, zeby bylo logiczne i latwe w przetwarzaniu zajmowaliby sie informatycy. Przy okazji zrobiloby sie to tak, zeby prawdo bylo od razu pisanie w formie, ktora umozliwialaby jednoznaczne odwzorowanie w formacie machine-readable. W takim ukladzie z zawodow prawniczych zostaja tylko sedziowie.

    Oczywiscie w praktyce, po pierwsze primo informatycy nie maja korporacji, po drugie primo przetarg na refaktoring obecnego systemu prawnego wygralby Prokom ;)

  63. janekr
    October 20th, 2009 at 14:52 | #63

    Lukasz :

    to moje jedno odchylenie po przeczytaniu przerażającego artykułu w Guardianie o identity fraud – wszystkie świstki (nawet naklejki z paczek, koperty), na których pojawia się moje nazwisko, adres, fragment numeru karty, adres mailowy, itd trafiają na osobny stosik, który ma przeznaczenie “do zniszczenia”. Co parę miesięcy biorę teczkę z tymi świstkami do pracy i wszystko pieczołowicie jest mielone na drobno.

    Ja też tak robię, chociaż nie czytałem wspomnianego artykułu.
    Znaczy w zimie tak robię, bo w lecie palę w ognisku.

  64. October 20th, 2009 at 14:52 | #64

    jezykwkosmosie2 :

    Przepraszam, że się wtrącam, ale Gniewomir (ten z Salonu24, chyba) tak na_poważnie? Znaczy, nie ma konta i pieniądze pod materacem trzyma, czy jak?

    Jego bardzo trafnie zdiagnozował MRW, to jest także zapewne problem znajomej Kravietza (a może i samego Kravietza). Polska prawica – zwłaszcza ta o odchyleniu korwinistycznym – jest pełna ludzi zaskakująco nieporadnych życiowo. Właśnie takich, co to najpierw zainwestują w knajpę, a potem zomg zomg wtf istnieją jakieś sanepidy? Albo takich, co to nie chcą mieć konta w banku, bo banki to złodzieje. Ci ludzie najczęściej uważają, że za generalną penisowość ich beznadziejnego życia odpowiada System. Najczęściej tłamszący ich Podatkami i Biurokracją. I chętnie piszą długie blogonotki o tym, jak to ostatnio tłamsił ich System. W przypadku Gniewomira akurat ta najidiotyczniejsza jest o staniu w kolejce na poczcie…

    O! Jeszcze się da wyguglać:
    http://amyniechcemy.salon24.pl/28261,brutalna-prawda-uratuje-nas-biologia

  65. janekr
    October 20th, 2009 at 15:03 | #65

    wo :

    Ci ludzie najczęściej uważają, że za generalną penisowość ich beznadziejnego życia odpowiada System.

    KTOŚ musi być winien, nie?

  66. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 15:11 | #67

    wo :

    O! Jeszcze się da wyguglać:
    http://amyniechcemy.salon24.pl/28261,brutalna-prawda-uratuje-nas-biologia

    Komórkowy! Internet! Gdyby chciał szerzyć zuo to mógłby stanąć w kolejce na poczcie i wtedy zapłacić przez komórkę – a potem wypiąć się na wszystkich zgromadzonych, że on już nie musi czekać.
    janekr :

    Ja też tak robię, chociaż nie czytałem wspomnianego artykułu.
    Znaczy w zimie tak robię, bo w lecie palę w ognisku.

    Pamiętaj, żeby zacząć od spalenia dowodu.

  67. Z.
    October 20th, 2009 at 15:14 | #68

    Lukasz :

    Ponadto – to moje jedno odchylenie po przeczytaniu przerażającego artykułu w Guardianie o identity fraud – wszystkie świstki (nawet naklejki z paczek, koperty), na których pojawia się moje nazwisko, adres, fragment numeru karty, adres mailowy, itd trafiają na osobny stosik, który ma przeznaczenie “do zniszczenia”. Co parę miesięcy biorę teczkę z tymi świstkami do pracy i wszystko pieczołowicie jest mielone na drobno.

    E zaraz odchylenie – odchylenie to by było jakbyś sobie specjalnie w tym celu kupił niszczarkę. Jak ja.
    Oh, wait.
    No dobra, nie kupiłem, zamówiłem jako prezent na urodziny bo chciałem, ale samemu mi było szkoda kasy :>

  68. janekr
    October 20th, 2009 at 15:21 | #69

    urbane.abuse :

    Pamiętaj, żeby zacząć od spalenia dowodu.

    Brak dowodu największym dowodem, nie zapominaj o tym.

    Lukasz :

    ROTFL:
    http://www.fronda.pl/news/czytaj/seminaria_fronda_pl_znow_przetaczamy_elitom_krew

    “Polskiemu życiu intelektualnemu brakuje świeżej krwi.”

    “filozof i publicysta Rafał Tichy poprowadzi spotkania o mistykach chrześcijańskich.”

    Przypomnę, że Rafał Tichy to ten od kerygmatu i zachwytu nad zapachem apokalipsy o poranku. Gdyby wprowadził w czyn swoje marzenia, krwi by nie zabrakło.

  69. Gammon No.82
    October 20th, 2009 at 15:22 | #70

    adegie :

    @refaktoring prawa

    To w ogole jest oczywiste, ze formulowaniem zapisow prawa powinni zajmowac sie informatycy (jako naukowcy od zapisu i przetwarzania informacji).
    Okreslaniem norm prawa nadal zajmowalby sie ustawodawca, ale jego sformulowaniem w taki sposob, zeby bylo logiczne i latwe w przetwarzaniu zajmowaliby sie informatycy. Przy okazji zrobiloby sie to tak, zeby prawdo bylo od razu pisanie w formie, ktora umozliwialaby jednoznaczne odwzorowanie w formacie machine-readable. W takim ukladzie z zawodow prawniczych zostaja tylko sedziowie.
    Oczywiscie w praktyce, po pierwsze primo informatycy nie maja korporacji, po drugie primo przetarg na refaktoring obecnego systemu prawnego wygralby Prokom ;)

    Po trzecie primo wkrótce ktoś by powiedział: okazało się, że jesteśmy w łapach informatyków.

  70. bloody_rabbit
    October 20th, 2009 at 15:23 | #71

    adegie :

    To w ogole jest oczywiste, ze formulowaniem zapisow prawa powinni zajmowac sie informatycy (jako naukowcy od zapisu i przetwarzania informacji).

    To zabawne, jak czesto programisci uwazaja sie za znawcow wszystkiego, bo prawie wszystko polega w koncu na przetwarzaniu informacji :D

  71. October 20th, 2009 at 15:24 | #72

    Lukasz :

    http://www.fronda.pl/news/czytaj/seminaria_fronda_pl_znow_przetaczamy_elitom_krew

    Och, widzę, że uczestniczy w tym mój ulubiony prawicowy think tank, Instytut Sobieskiego! Pozwolę sobie zareklamować swoją starą (notkę):

    http://wo.blox.pl/2007/04/Prawica-w-cienkim-czolgu.html

  72. October 20th, 2009 at 15:25 | #73

    Gammon No.82 :

    Po trzecie primo wkrótce ktoś by powiedział: okazało się, że jesteśmy w łapach informatyków.

    Ja w’ogle uważam, że informatykom należy się korporacja i stworzenie jakichś ścisłych wymogów, jasnych kryteriów, wysokich wymagań i wtłoczenia ich w jakieś moralno-etyczne mambodżambo.

  73. AJ
    October 20th, 2009 at 15:34 | #74

    Lukasz :

    Co parę miesięcy biorę teczkę z tymi świstkami do pracy i wszystko pieczołowicie jest mielone na drobno.

    Ja pieczołowicie drę wszystko na kawałeczki i wyrzucam po trochu w różnych miejscach

  74. adegie
    October 20th, 2009 at 15:35 | #75

    @bloody_rabbit
    “To zabawne, jak czesto programisci uwazaja sie za znawcow wszystkiego”
    megalomania obok aspergera jest w tej branzy choroba zawodowa

    “bo prawie wszystko polega w koncu na przetwarzaniu informacji :D”
    ale uzasadniona :)

  75. Gammon No.82
    October 20th, 2009 at 15:37 | #76

    eli.wurman :

    Ja w’ogle uważam, że informatykom należy się korporacja i stworzenie jakichś ścisłych wymogów, jasnych kryteriów, wysokich wymagań i wtłoczenia ich w jakieś moralno-etyczne mambodżambo.

    Co najmniej 176 centymetrów wzrostu. Czysty aryjczyk, typ nordycki lub zbliżony do nordyckiego. Bezwzględny dla wrogów Rzeszy. Koleżeński. Znakomity sportowiec. Kontaktów kompromitujących nie stwierdzono.
    No i Kodeks Etyki Informatyczej.

  76. dink
    October 20th, 2009 at 15:39 | #77

    janekr :

    Znaczy w zimie tak robię, bo w lecie palę w ognisku.

    ja całkiem na odwrót – latem w niszczarce, zimą w kominku. ciekawe kto bardziej pomaga efektowi cieplarnianemu :-)

    ps. pewna piękna romanistka objechała mnie, że nie mówi się “w zimie/w lecie”, lecz “zimą” i “latem”.

  77. adegie
    October 20th, 2009 at 15:41 | #78

    @eli.wurman
    Maly disclaimer: informatyka okresla sie bardzo wiele roznych rzeczy. Dla niektorych pewnie ciekawostka bedzie, ze w branzy okreslanej przez swiat jako IT, okreslenie IT od pewnego czasu zerezerwowane jest dla dosc podrzednych zadan zwiazanych z kladzeniem kabli, supportowaniem serwerowni czy konfiguracji telefonow. I tak firmy IT (w potocznym rozumieniu) maja dzialy IT (w rozumienu branzy), ktore sa z punktu widzenia firmy IT (w potocznym rozumieniu) nie sa rdzeniem ich biznesu.

    “Ja w’ogle uważam, że informatykom należy się korporacja i stworzenie jakichś ścisłych wymogów, jasnych kryteriów, wysokich wymagań i wtłoczenia ich w jakieś moralno-etyczne mambodżambo.”
    Ale po co, skoro i bez tego dobrze zarabiaja? Oczywiscie problemem by bylo gdyby nagle pojawilo sie ich zbyt wielu, ale to w najblizszej przyszlosci nie nastapi (patrz disclaimer u gory).

  78. October 20th, 2009 at 15:42 | #79

    AJ :

    Ja pieczołowicie drę wszystko na kawałeczki i wyrzucam po trochu w różnych miejscach

    Paranoicy. Ja wyrzucam do śmietasa, tak-od-oka podarte, razem z resztkami z obiadu, filtrami po kawie, płatkami kosmetycznymi i różnym innym świństwem. Poza tym – mam sąsiadów których śmieci są dużo bardziej interesujące.

    adegie :

    megalomania

    Megalomania jest wtedy, kiedy uważasz, że jesteś zajebisty – nie wtedy, kiedy wypierasz swoje zahukanie udawaniem zajebistego.

    A zerowe social-skille niekoniecznie oznaczają aspergera; można powiedzieć: nie spodziewaj się aspergera tam, gdzie dostatecznym wytłumaczeniem jest to, że ktoś jest ciulem

    Gammon No.82 :

    Co najmniej 176 centymetrów wzrostu. Czysty aryjczyk, typ nordycki lub zbliżony do nordyckiego. Bezwzględny dla wrogów Rzeszy. Koleżeński. Znakomity sportowiec. Kontaktów kompromitujących nie stwierdzono.
    No i Kodeks Etyki Informatyczej.

    No widzisz, jak prosto?

  79. October 20th, 2009 at 15:44 | #80

    adegie :

    Ale po co, skoro i bez tego dobrze zarabiaja? Oczywiscie problemem by bylo gdyby nagle pojawilo sie ich zbyt wielu, ale to w najblizszej przyszlosci nie nastapi (patrz disclaimer u gory).

    Żeby każdemu kto chce po kryjomu i bez płacenia podatków praktykować pehapa czy webdizajneryzm na jumanym fotoszopie w piwnicy u starej móc przyjebać zakaz wykonywania zawodu.

  80. AJ
    October 20th, 2009 at 15:50 | #81

    dink :

    ps. pewna piękna romanistka objechała mnie, że nie mówi się “w zimie/w lecie”, lecz “zimą” i “latem”.

    Coś się jej pogibało. Nie mówi się “w wiośnie/w jesieni”.

  81. Gammon No.82
    October 20th, 2009 at 15:53 | #82

    eli.wurman :

    webdizajneryzm na jumanym fotoszopie w piwnicy

    W slangu przestępczym tzw. “fotoszopenfeldziarz”.

  82. adegie
    October 20th, 2009 at 15:53 | #83

    @eli.wurman
    “A zerowe social-skille niekoniecznie oznaczają aspergera”
    Przynajmniej nie takiego jakiego ostatnimi czasy zwyklo sie uzywac skracajac w blogodyskusjach mysli.

  83. adegie
    October 20th, 2009 at 15:55 | #84

    @eli.wurman
    “Żeby każdemu kto chce po kryjomu i bez płacenia podatków praktykować pehapa czy webdizajneryzm na jumanym fotoszopie w piwnicy u starej móc przyjebać zakaz wykonywania zawodu.”
    Ale widzisz po to wlasnie byl ten disklajmer, bo taka korporacja to by bylo jednak cos na miare Stowarzyszenia Ksiegowych w Polsce a nie sexy samorzad adwokacki.

  84. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 15:55 | #85

    dink :

    pewna piękna romanistka objechała mnie, że nie mówi się “w zimie/w lecie”, lecz “zimą” i “latem”.

    Myślałem, że się raczej przyczepi do batonów

  85. zer00
    October 20th, 2009 at 15:58 | #86

    Seminaria Frądzi :

    W przypadku dużego zainteresowania prowadzący pozostawiają sobie prawo wyboru seminarzystów na podstawie aplikacji.

    Takiej naszywki na ubranie, znaczy? Przekreślona miska zupy z dzieci nienarodzonych chyba dałaby radę.

    dink :

    piękna romanistka objechała mnie, że nie mówi się “w zimie/w lecie”, lecz “zimą” i “latem”

    E, być może w romani.

  86. Velna
    October 20th, 2009 at 15:59 | #87

    janekr :

    Ja też tak robię, chociaż nie czytałem wspomnianego artykułu.
    Znaczy w zimie tak robię, bo w lecie palę w ognisku.

    dink :

    ja całkiem na odwrót – latem w niszczarce, zimą w kominku. ciekawe kto bardziej pomaga efektowi cieplarnianemu :-)

    Och. Przez parę minut myślałem, że mówicie w temacie tej biomasy z króliczków ze Szwecji.

  87. adegie
    October 20th, 2009 at 16:05 | #88

    @”E, być może w romani.”
    Ale za to piekna byla!

  88. bloody_rabbit
    October 20th, 2009 at 16:06 | #89

    eli.wurman :

    Ja w’ogle uważam, że informatykom należy się korporacja i stworzenie jakichś ścisłych wymogów, jasnych kryteriów, wysokich wymagań i wtłoczenia ich w jakieś moralno-etyczne mambodżambo.

    B. popularny mem na niektorych forach programistycznych.adegie :

    ale uzasadniona :)

    Bo pojecie “domain knowledge” wymyslily zlosliwe krasnoludki.

  89. October 20th, 2009 at 16:11 | #90

    eli.wurman :

    Żeby każdemu kto chce po kryjomu i bez płacenia podatków praktykować pehapa czy webdizajneryzm na jumanym fotoszopie w piwnicy u starej móc przyjebać zakaz wykonywania zawodu.

    No! I problem Linuksa z głowy, ani nawet nie piśnie.

    A co zrobicie z bioinformatykami? Bo z nich tacy informatycy jak z gimpa fotoszop. I jeszcze nie lubią mówić “bioinformatycy”, tylko kąputejszonal bajolożist.

  90. bloody_rabbit
    October 20th, 2009 at 16:13 | #91

    January :

    A co zrobicie z bioinformatykami?

    A z quantami? (No tak, nas to wszyscy chca wykonczyc, ciekawe dlaczego :O)

  91. dink
    October 20th, 2009 at 16:14 | #92

    adegie :

    @”E, być może w romani.”
    Ale za to piekna byla!

    owszem, ale dotarło do mnie, że być może coś przekręciłem :-)
    jak to podlinkował zer00 nie mówi się “w zimę”, “w lato”, natomiast “w zimie”, “w lecie” są poprawne. mea kupa

  92. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 16:15 | #93

    January :

    kąputejszonal bajolożist.

    Misięto trochę z balejażem kojarzy. Miewają?
    A tipsy?

  93. urbane.abuse
    October 20th, 2009 at 16:17 | #94

    zer00 :

    E, być może w romani.

    “W miejsce pyjaników można wstawić formę na jesieni.”
    A zimą po maluchu na rozgrzewkę

  94. b_sk
    October 20th, 2009 at 16:31 | #95

    eli.wurman :

    Gammon No.82 :
    Po trzecie primo wkrótce ktoś by powiedział: okazało się, że jesteśmy w łapach informatyków.
    Ja w’ogle uważam, że informatykom należy się korporacja i stworzenie jakichś ścisłych wymogów, jasnych kryteriów, wysokich wymagań i wtłoczenia ich w jakieś moralno-etyczne mambodżambo.

    Chodzi o to, żeby raz na zawsze rozstrzygnąć kwestię czy “\n” występuje tylko po, czy także przed “{” i czy nazwy funkcji powinny być pisane małą , czy wielka literą? No bo na zdelegalizowanie grepowania gzipa bez odpowiednich papierów to chyba nie ma co liczyć.

  95. bloody_rabbit
    October 20th, 2009 at 16:32 | #96

    @ b_sk:

    Przede wszystkim: spacje czy tabulatory.

  96. adegie
    October 20th, 2009 at 16:39 | #97

    @bloody_rabbit
    “Bo pojecie “domain knowledge” wymyslily zlosliwe krasnoludki.”
    Nie, tez informatycy.
    O to wlasnie chodzi – to informatyka potrafi tak wyizolowac klocki, ze potrafi abstrahowac od kazdej mozliwej dziedziny okreslajac to wspolnym pojeciem “domain knowledge”. Informatyka pozwala stosowac ten sam aparat do modelowania zarowno otoczenia prawnego systemu ubezpieczen spolecznych (to lekko ironiczny przyklad) jak i hodowli tucznika.
    Oczywiscie przypominam o disklajmerze, bo w php’ie nie ma bibliotek do tucznika.

  97. jezykwkosmosie2
    October 20th, 2009 at 16:40 | #98

    wo :

    Jego bardzo trafnie zdiagnozował MRW, to jest także zapewne problem znajomej Kravietza (a może i samego Kravietza). Polska prawica – zwłaszcza ta o odchyleniu korwinistycznym – jest pełna ludzi zaskakująco nieporadnych życiowo. Właśnie takich, co to najpierw zainwestują w knajpę, a potem zomg zomg wtf istnieją jakieś sanepidy? Albo takich, co to nie chcą mieć konta w banku, bo banki to złodzieje. Ci ludzie najczęściej uważają, że za generalną penisowość ich beznadziejnego życia odpowiada System. Najczęściej tłamszący ich Podatkami i Biurokracją. I chętnie piszą długie blogonotki o tym, jak to ostatnio tłamsił ich System. W przypadku Gniewomira akurat ta najidiotyczniejsza jest o staniu w kolejce na poczcie…
    O! Jeszcze się da wyguglać:

    http://amyniechcemy.salon24.pl/28261,brutalna-prawda-uratuje-nas-biologia

    Przeczytałem i nie ukrywam, ze jestem trochę zaskoczony. Tym tekstem z Salonu oczywiście.

    Znaczy, ja też kiedyś uważałem, że mnie System co najmniej Prześladuje (przez duże P), ale w okolicy dwudziestego roku życia mi przeszło. A on narzeka na coś innego. Na mityczną PRL-owską mentalność, która była owszem nie taka jak trzeba, ale odnoszę wrażenie, że w większości wypadków zniknęła pod naciskiem faktów. Może w kilku sztucznie podtrzymywanych Muzeach Czynu Patriotycznego a’la Stocznia, mogła przetrwać. Ale przecież dopiero co był u mnie hydraulik, wiekiem starszy, który zabrał się do pracy profesjonalnie, wykonał ją szybko i cholera, przyniósł własne detergenty i szmaty by po sobie posprzątać. Zainkasował pieniądze i gdziewogólejakiPRL? Nie wykluczam, że w parę lat po ’89-tym niektórzy mogli w sobie coś takiego nosić, ale nawyki się przecież zmieniają. I ludzkie myślenie też. Ja kiedyś przecież byłem Bardzo Religijnym Prawicowcem. Też przed dwudziestym rokiem życia.

  98. naturalucka
    October 20th, 2009 at 16:43 | #99

    @ bloody_rabbit:

    Przede wszystkim: spacje czy tabulatory.

    średniki.

    EDIT: sorki, nie kumam ginu, ciul jestem.
    ..i kumam.

  99. October 20th, 2009 at 16:48 | #100

    bart :

    Ja w takiej sytuacji przeprowadzam rachunek strat i zysków. Czy dana kwota warta jest mojego czasu T, który potrzebny jest do przestudiowania paragonu, ewentualnie pomnożonego przez wykurw W podczas kłótni z panią kasjerką.

    Chciałbym tylko zauważyć, że difoltowym rozwiązaniem tego równania, jest w 100 przypadkach na 100 – aaaaaaaaaaa, jebać to. anegdotka o tym, że cię wyruchali w markecie może przynajmniej ubarwić jakiś nudny wieczorek zapoznawczy, a starcie z obsługą, zawsze pozostawia wewnętrzne wrażenie, no tak, to ja jestem tym ciulem co przeszkadza ludziom stać w kolejce. stąd do akcji pierdol reklamówki, dorzuciłem prywatną akcję pierdol paragon – nerwów jakby mniej, kasjerki nieco szczęśliwsze, no i nie ma zbędnych śmieci, więc nie trzeba inwestować w niszczarkę/kominek.

Comment pages
1 13 14 15 16 17 27 2590
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)