Jak pije się naftę
Uwaga: odradzam osobom wrażliwym czytanie poniższego tekstu. Pojawia się w nim męczenie dzieci i różne obrzydliwe praktyki cielesne. Oprócz tego wydzieliny i pasożyty. Mówię serio, można jeszcze zawrócić. Uwaga dla twardzieli: post jest długi, ale warto. W życiu czegoś takiego nie czytaliście.
Intro
Łamy Blog de Bart wypełniają zwykle relacje z moich wizyt w Otchłani. Wbrew nazwie, Otchłań nie jest nieskończoną przestrzenią, wręcz przeciwnie: mimo pozornych różnic, jej mieszkańcy mają do siebie całkiem blisko, zazwyczaj co najwyżej jeden-dwa kliki. Nie wierzycie? Zapraszam na przejażdżkę.
Klik! Oto znany prawicowy komentator, publikujący w prasie bardzo popularnej. Jeszcze niedawno jednym ruchem można było przeskoczyć z jego bloga do siedziby piewcy ludobójstwa — owa norka znajdowała się na liście blogów polecanych przez publicystę. Z fanem masowych mordów sąsiaduje z kolei PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN, udowadniające m.in., że w Biblii podano jednak dokładnie wartość liczby π. Co prawda według Świętych Wersetów kadź odlewna miała dziesięć łokci średnicy, a trzydzieści obwodu, ale oczywiście średnicę wymierzono według krawędzi zewnętrznych, a obwód wedle wewnętrznych, więc uwzględniając grubość brzegu 10 cm wychodzi, że wedle Biblii π=3,14. Skąd PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN wie, że średnicę mierzono tak, a obwód siak, to już prywatna tajemnica PISMA.
Od PISMA niedaleko do kreacjonisty Maćka, który na gruzach dawno obalonej teorii ewolucji buduje Nową Teorię Stwarzania. Możemy dowiedzieć się od niego, że tajemniczy neandertalczycy to po prostu ludzie przedpotopowi, w odróżnieniu od nas — ludzi popotopowych, potomków Noego. U Maćka sympatycznego komcia z pozdrowieniami zostawia AstroMaria, człowiek z podtytułem „UWIERZĘ W NAJGŁUPSZY BZDET”. Na swoim blogu udowadnia, że Rząd Światowy truje nas kwaskiem cytrynowym, a Richard Dawkins jest zwolennikiem teorii Inteligentnego Projektu („…okazał się jednak uczciwym naukowcem, który wprawdzie przez lata oszukiwał siebie samego i cały świat wokół, ale w końcu skapitulował i powiedział prawdę”). AstroMaria usłyszała tę sensacyjną informację w kreacjonistycznym filmie propagandowym.
I tak krążymy od jednego blogaska do drugiego. W gruncie rzeczy nie zagłębiamy się zbytnio w Otchłań. Owszem, jedni są bardziej szaleni od drugich, ale różnice nie są znaczne, dwa schodki w górę, jeden w dół. Czasami jednak można spaść o kilka pięter.
Prawdziwa Otchłań
Witajcie na forum.igya.pl. Forum to leży na uboczu, prawie nikt o nim nie wspomina. Ot, jeden link na wegedzieciak.pl, wspomnienie na blogu Grypa666 (notabene konkurującym ostro z AstroMarią o tytuł Blogaska Najbardziej Oderwanego od Rzeczywistości). Krótki post w Kafeterii. Nigdy byśmy go nie znaleźli, gdyby nie jeden ze stałych komentatorów BdB, który z nudów wpisał w Google frazę „Jak pije się naftę”.
Forumowicze z igya.pl rozmawiają o bardzo niekonwencjonalnych terapiach. Nie chce mi się rozpisywać o szczegółach, niech wystarczy krótki zarys. MMS to cud-środek będący 30-procentowym roztworem chlorynu sodu. Zappery to urządzenia elektryczne leczące prądem: leczą poprzez usuwanie pasożytów, które są przyczyną wszystkich chorób świata. Metoda Siemionowej również służy odrobaczaniu, ale za pomocą drakońskiej diety i picia dziwnych nalewek.
Zanim zaprowadzę was w otchłań, chciałbym zwrócić uwagę na pewną kwestię: forumowicze opisują własne doświadczenia. To nie są historie, które wyczytali w książkach czy usłyszeli od znajomych o ich znajomych.
Zacznijmy więc od picia nafty.
Otóż po przeczytaniu informacji u Małachowa kupiłam w sklepie chemicznym zwykłą naftę oświetleniową w półlitrowym opakowaniu. Taką naftą zalałam zielone orzechy włoskie, dodałam też propolisu. Ta cała mikstura stała kilka dni (nabrała zielonkawo-brunatnego koloru). Po tym czasie zlałam do butelki z ciemnego szkła i zaczęłam przyjmować — w pierwszej miesięcznej serii wypijałam rano na czczo (pół godziny przed jedzeniem) łyżeczkę od herbaty. Potem miesiąc przerwy i teraz piję drugą serię — tym razem 2 x dziennie po łyżeczce (rano i wieczorem). Póki co nic groźnego się nie dzieje i myślę, że o takiej zwykłej oświetleniowej nafcie pisał Małachow. Teraz jeśli chodzi o skutki — żadnych (na szczęście) robali nie widziałam.
O co chodzi z robalami? Moim zdaniem część forumowiczów cierpi na chorobę, o której dowiedziałem się, szukając materiałów do tekstu o Morgellonach. Choroba ta nazywa się parazytoza urojona i leczy się ją bardzo łatwo — środkami antypsychotycznymi. Niektórzy chorzy uważają jednak, że taka terapia uwłacza ich godności.
Moja córka jest prawie dorosła i kiedy zaczęłam szukać przyczyn naszych dolegliwości najpirw lekaż sugerowł chorobę psychiczną ,a jak pojechałam do laboratorium chcąc zrobić prywatnie badanie na glistę i toxakoroze pan laborant powidział żebym nie szukała sobie chorób jak moja córka to usłyszła to powidziała że więcej do lekaża i na żadne badania nie pójdzie,poprostu wstydziła się że wszyscy biorą nas za wariatów ale kiedy zobaczyła że żiółka pomagają to pije.
Jak zdiagnozować pasożyty? Najlepiej urządzeniami diagnostycznymi Oberon lub Vega-Test. Jak już się je zdiagnozuje, można zabrać się za leczenie.
Witam wszystkich. Moje doświadczenia związane z kuracją Siemionowej dotyczą leczenia w ten sposób mojego 11-letniego syna. Od 4 lat cały czas miałam problem ze zdrowiem syna, a na oberonie, za pomocą którego diagnozowałam dziecko ciągle pojawiały się pasożyty różnego rodzaju. Dziecko leczone było przez lekarza homeopatę w Warszawie różnymi naturalnymi sposobami, oprócz leków homeopatycznych, między innymi nalewkami (sok z kiszonych ogórków+czosnek, sok z kapusty kiszonej+czosnek, imbir z sokiem z cytryny). Do tego dołączane było leczenie chemicznymi lekarstwami (Zentel, Pyrantelum, Metronidazol,Vermox). Jeśli stan dziecka był zły dawkowanie było zwiększane, ale nie przynosiło to poprawy. Jak udało się wytępić jednego pasożyta “wchodził” na jego miejsce inny (cały czas były 3 lub 4 zdiagnozowane). W 1 roku leczenia było dobrze, pasożyty wydawać by się mogło zostały usunięte. Kolejnego roku było już gorzej, czas leczenia się wydłużył a dziecko było osłabione i coraz bardziej wymęczone ciągłymi dolegliwościami (biegunki, potworne bóle brzucha, bladość, wychudzenie, nerwowość, ciągłe infekcje dróg oddechowych — stała obecność w organizmie glisty ludzkiej). Dodam, że stosowałam nalewkę z łupin orzecha czarnego, Vernicadis, kąpiele ziołowe z późniejszym goleniem pasożytów wychodzących przez górne partie pleców okolice uszu i szyi, stosowałam u syna również Zapper. Pasożyty jednak wydawało mi się że nic sobie z tej ciągłej walki nie robią. Byłam naprawdę załamana, dziecko najzwyczajniej ginęło mi w oczach. Jego zarobaczenie było ogromne bo jak lekarz przepisał mu ponownie Metronidazol wymiotował pasożytami!!! Dużo mogłabym na ten temat jeszcze pisać, w maju tego roku dostał rzutów gorączkowych. Jednego dnia miał stan podgorączkowy następnego 40,5 stopnia gorączki. I tak w kółko, skóra w miejscach najbardziej wrażliwych pokryła się plamami i wypryskami-były to toksyny wyrzucane pod skórę z organizmu, który sobie już nie radził. Szukałam w internecie informacji o pasożytach, leczeniu i trafiłam na książkę Siemionowej. Byłam tak zdesperowana i przerażona tym co się dzieje z moim dzieckiem, że w trakcie tych rzutów gorączki zastosowałam 1 lewatywę (było to wieczorem) a następnego dnia rano gorączki już nie było i nie pojawiła się do dzisiaj. Przeprowadziłam kurację, która trwała 3 tygodnie wszystko zgodnie ze wskazówkami Siemionowej, oczywiście ja również ją stosowałam. Nie patrzyłam czego nie mogę zrobić (bo w książce jest mowa o rozmaitych zabiegach), tylko robiłam co było w mojej mocy. Z każdym dniem syn czuł sie coraz lepiej, 3 dnia pojawiły się u niego na nogach (od kolan do kostek) kreseczki brązowo-czerwone. Z początku wystraszyłam się że to znowu toksyny, ale okazało się że to pasożyty uciekające z przewodu pokarmowego. Ponieważ nie korzystałam z sauny zaczęłam stosować kąpiele z dehelmintykiem 1. Było lepiej, a po dehelmintyzacji zasadniczej plamki zniknęły zupełnie. Dziecko nabrało rumieńców, nic go nie boli, jak nie ten chłopak !
Jak widać, żeby się polepszyło, musi się najpierw pogorszyć. Na szczęście forumowicze nie męczą tylko dzieci, katują również siebie:
Pisałam wcześniej że zrobiła mi się na rękach boląca, piecząca skorupa! Do tego nogi dostały jakiś trupi kolor i łuszczą mi sie okropnie…..może to szalejące po organizmie grzyby — bo z grzybicą mam problem od operacji jajnika! Naprawdę ważne jest aby zgromadzić wszystkie „elementy” kuracji!
Od wczoraj potwornie boli mnie wątroba i mam powiększone węzły chłonne pachowe, szyjne. Sądzę że toksyny?, jakaś infekcja? i organizm wyrzuca to do węzłów. Hmmm, muszę siebie poobserwować. Piję rano do 12 soki warzywno-owocowe z marchwi, jabłek i buraków. Jedzenie rozdzielne, zobaczymy. Bolą mnie mięśnie brzucha od ćwiczeń kręgosłupa, w nocy kręgosłup, czyli działają te ćwiczenia.
Czasem skutki uboczne potrafią nieco wymknąć się spod kontroli.
Znajomy zielarz polecil mi również jedzenie pestek z dyni w „hurtowych” ilościach, oprócz tego naftę oczyszczoną z apteki (łyżkę stołową na szklankę wody) + zioła przepisał mi na odbudowanie przewodu pokarmowego, a szczeólnie wątroby i trzustki. Jak zastosowałem to wszystko (miałem powtarzajace sie biegunki, to był główny powód, z powodu którego zaczałem łazić po lekarzach i szukać przyczyn) to na poczatku sie przeraziłem. Przez 3-4 dni schodziło ze mnie w postaci takiej kaszy różne rzeczy (mysle, ze to byly pasożyty, ale wyglądało to jak jakaś podsmażona papryka (tylko nie czerwona, tylko jasna, jakby wyflaczałe skórki). Jak jadłem pestki to ode mnie tak śmierdziało, ze nawet rodzina uciekała do innych pokojów (z ust). Moja teoria była taka, ze tak smierdza uśmiercane tymi pestkami z dyni i naftą robale. Zielarz to potwierdził.
Popularną metodą terapeutyczną wśród forumowiczów jest spożywanie moczu. Piją z trudem…
Wypiłam rano 4 wielkie łyki uryny i myślałam, że się przekręce ze wstrętu. Ale to wszystko siedzi tylko w głowie i trzeba trochę nad tym popracować
Ja prawie nie mam już śladu po liszaju, pozbyłam się go pijąc zawzięcie urynę, ale nie zaproponuję tego dziecku, bo się nie zgodzi.
…a potem czekają na pełnię, żeby oczyścić wątrobę.
A ja po kuracji urynowej i cytrynowej robię oczyszczanie wątroby 9 lutego wtedy jest pełnia.
Uryna to również znakomity składnik lewatyw.
Próbuję, bo jak na razie udaje mi się wypić rano tylko 5 łyków cieplutkiej uryny :| Nie stosuję żadnej głodówki, bo pewnie zeszłabym już z tego świata. Po oczyszczaniu Siemionową straciłam zbyt dużo kilogramów i zaczynam wyglądać jak anorektyczka i mieć drobne kłopoty.
Ale nie o tym chcę pisać. Otóż ważną sprawą są lewatywy z urynu, które też robię wieczorem i to z zadziwiającym skutkiem. Znowu zaczęłam wypłukiwać dzikich lokatorów
Lewatywy najlepiej robić ze świeżej uryny. Najwyraźniej nie ma potrzeby zagęszczania; odparowywanie może też być kłopotliwe.
Robię ze świeżej-całodziennej. Podobno tym odparowywaniem można sobie okropnie zasmrodzić chałupę. A ja ostatnio miałam dużo gości, więc nie odważyłam sie tego zrobić.
Myślałam nawet aby to robić na balkonie, na palniczku gazowym, turystycznym, ale zrezygnowałam ze względu na pogodę.
Oprócz picia uryny popularne jest także grzebanie w kale…
Dziśiaj wydaliłam coś co po obejżeniu przez lupę wiekością i kształtem przypomina przyrwę (motylica wątrobowa) stąd chyba moje kłopoty z wątrobą. martwię się tylko o córkę i męża bo za nic nie mogę namówić ich do ewatyw .
Co do badań laboratoryjnych, to niestety znam opowieści, że przez 10 badań ludziom nic nie wychodziło aż w końcu wyszło. Znajoma kumpla opowiadała, że specjalnie owsika do kału włożyła (wczesniej go znalazła) i też nie znaleźli.
…choć niektórym włączają się blokady.
A może ktoś z Was słyszał o Srebrnej Tabletce z Rosji, tzw. Sputnik. To taki wewnętrzny zapper. połyka się go i działa przez 100 godzin. Można połknąć kilka razy (oczywiście po umyciu, choć Ja bym nie mogła wyjąć tego z … i jeszcze raz połknąć).
Wśród forumowiczów popularny jest MMS, czyli Miracle Mineral Solution. Jak już wspomniałem, jest to 30-procentowy roztwór chlorynu sodu. Leczy wszystko, przy tym ma obrzydliwy smak oraz powoduje wymioty i sraczkę:
Następnego dnia wzięłam dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny. Po drugiej dawce zaczęło mi się „odbijać” i było mi niedobrze, a po jakichś 2-3 godzinach zaczęłam wymiotować. Wymiotowałam nawet po wypiciu wody, trwało to do godzin popołudniowych. Potem się trochę uspokoiło. Wieczorem wzięłam dawkę 4 kropli i trochę mi się odbijało. Następnego dnia przyjęłam znów dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny i tym razem dopadło mnie rozwolnienie które utrzymywało się jakieś 3-4 godziny.
Można nim też napoić dziecko.
Niedawno moje dziecko miało zapalenie krtani. Po krytycznej nocy kiedy dałem ibuprom+ketotifen, od rana postawiłem na MMS. 1-szy dzień: 1/2 kropli, 1 i 2. 2-gi dzień: 3, po 2ch godz. 4, wymioty dziecka. Byłem jednak spokojny, bo to mogło wystąpić.
Czy MMS leczy raka? Na tak sformułowane pytanie natychmiast odzywa się sprzedawca tego preparatu i z zaraźliwym entuzjazmem informuje: „Nie wiem, czy MMS działa na raka, wiem napewno, że świetnie usuwa przykry zapach z ust”. Sprzedawca jest niedouczony. MMS z powodzeniem zastępuje chemioterapię i naświetlanie.
Oprócz sików i MMS forumowicze piją wodę destylowaną.
Mam pytanie,czy ktos z Was wie gdzie mozna dostac wode destylowana pitna,bo ta do zelazka nie nadaje sie do spozycia-zaznaczono na etykiecie.
Ale destylowana to pikuś, przebojem jest woda utleniona! Na forum poświęcono jej odrębny dział. Forumowicze, wśród nich karmiące matki, piją ją, kąpią się w niej, płuczą nią gardło i zęby (ponoć znakomicie usuwa kamień), zakraplają do nosa, myją twarz, leją do uszu. Robią też z niej — brawo dla domyślnych! — lewatywy. Czasem nie jest lekko:
Hej Adel, w duzej czesci u mnie odruch wymiotny powodowany jest samym posmakiem wody, ktora w tej ilosci daje posmak picia plynu do czyszczenia ubikacji
Na koniec — elektryfikacja, czyli walka z pasożytami za pomocą prądu. Elektryczność to straszliwa broń. Wystarczy bateryjka i dwie elektrody wszyte do tętnicy — i hop siup, prąd obezwładnia wirusy HIV (piszący te słowa forumowicz na wszelki wypadek dodaje: „jeśli założymy, iż istnieją”). Namiętnie używany przez forumowiczów zapper śp. Huldy Clark „posiada 15 opracowanych programów usuwających wszystkie pasożytnicze przyczyny powstawania danego schorzenia w organizmie”. Są też konkurencyjne modele, np. zapper Becka czy Bluttzapper (jeśli chcecie guglać, uwaga — spotykana jest też pisownia przez jedno „t”). Z tym ostatnim wiąże się ciekawa forumowa anegdotka: otóż synka jednej z forumowiczek powaliła bardzo ciężka infekcja bakteryjna, z bardzo wysoką gorączką i ryzykiem sepsy. Pani podłączyła synka do prądu „na różne programy, na gorączke, na bakterie ecoli, na grypę i przeziębienie”, dziecko wylądowało też w szpitalu, ale matka zabroniła stosowania antybiotyków. Na szczęście organizm malca poradził sobie z infekcją, a zadowolona forumowiczka tak skwitowała całą przygodę:
Tak więc teraz z doświadczenia wiem, że Bluttzapper okazuje się bardziej skuteczniejszy w niszczeniu bakterii i wirusów w krwi, po prostu ją czyszcząc.
Elektryczność nadaje się świetnie do walki z tasiemcem. Kiedy zawiodą metody tradycyjne…
A jak już mówimy o tasiemcach, to kiedyś babcia opowiadała mi, że na wsi dziewczyna usiadła nad wiadrem ugotowanych jajek na twardo i wyszedł z niej odbytem tasiemiec do tego zapachu.
…trzeba załatwić drania łukiem elektrycznym!
Należy zaopatrzyć się w m. in. pręty węglowe, np. takie, które są rdzeniem prostych, tanich baterii 4,5 V (możemy z takiej baterii wyciągnąć trzy ok. pięciocentymetrowe rdzenie, potrzebujemy dwa. Można też zakupić gotowe.
Miejscem tej podejrzanej operacji powinno być raczej pomieszczenie z małą ilością materiałów łatwopalnych :) i z możliwością przewietrzenia, będzie troszkę dymu… ja to robiłem w kuchni… inni przeżyli, bo nikogo nie było w domu.
Te pręty, za pośrednictwem jakiegoś włącznika dostosowanego do sieci 230 V oraz (na przykład) kuchenki elektrycznej lub grzałki (stosowane jako ogranicznik prądu — aby zapobiec zwarciu i „wystrzeleniu” bezpieczników) — podłączamy do sieci 230 V, wyłącznik na razie wyłączony. Należy wykombinować sposób utrzymania tych prętów tak, by lekko stykały się ze sobą końcami, pozycja obu — w jednej i tej samej osi. Jeden pręt podłączony drugim końcem do jednego bieguna 230 V, drugi do drugiego bieguna.
Gdy włączymy zasilanie, Rozbłyśnie Słońce. Daruję sobie doradzanie aby mieć na oczach jakieś gogle przeznaczone do obserwacji zaćmień słońca, gdyż prawdę mówiąc nie będziemy w stanie patrzeć w Łuk, a gdyby ktoś jednak był w stanie, zniszczy sobie wzrok. Ja to robiłem bez gogli i bez żadnej asysty.
Przed włączeniem włącznika rozbieramy się jak do jedzenia babcinego rosołu, a nawet bardziej, tzn. brzuch i podbrzusze gołe. Ustawiamy się tak, aby trzymać brzuch na wysokości łuku i w odległości ok 20 cm od łuku. Łuk — w związku z wypalaniem się węgla, trwa kilkadziesiąt sekund — i tyle właśnie potrzebujemy, aby sesję uznać za zakończoną.
Wspomnę o jeszcze jednej kwestii: forum.igya.pl służy klientom sklepu www.igya.pl. Można w nim nabyć książki o dietach omawianych na forum (podręcznik Iwana Nieumywakina poświęcony wodzie utlenionej kosztuje 28 zł, ale jeśli weźmiecie dziesięć egzemplarzy naraz, zapłacicie jedynie 224 zł). W ofercie jest również zapper Huldy Clark (z dodatkami, za 1800 zł) i akcesoria do lewatyw.
Outro
Nigdy chyba jeszcze nie popełniłem tekstu, który tak bardzo oscylowałby między strasznym a śmiesznym (czyli między teh drama a teh lulz). Zdrowy rechot z picia sików więźnie mi w gardle, kiedy pomyślę, że tymi zabiegami rodzice dręczą również dzieci. Warto pomyśleć o bezwględnych oszustach żerujących na ludzkiej krzywdzie, diagnozujących nieistniejące choroby za pomocą bezwartościowych pudełek ze światełkami. Warto pomyśleć o idiotach z forów i blogów, bredzących o „naturalnych metodach leczenia”, odradzających pójście do normalnego lekarza, naganiających hochsztaplerom klientów.
Z tej smutnej historii płynie jednak pewien pożytek. Jeśli ktoś zapyta mnie, czy to prawda, że w Internecie można znaleźć wszystko, nie będę szokował go Goatse czy 2g1c. Zamiast tego powiem: „Chodź, pokażę ci pewną społeczność sieciową. To ludzie, którzy golą dzieciom plecy z robaków, piją naftę, wodę utlenioną i szczyny, zabijają tasiemce łukiem elektrycznym i wtykają owsiki w swoje gówna, żeby spłatać psikusa laborantom”. Nie sądzę, żebym mógł znaleźć lepszy argument.
(huh, zjadło mi komentarz – co zrobiłem źle?)
Nie wiem, czy pojawił się już ten link:
http://www.wykop.pl/ramka/239794/opowiesci-o-przekrecie-z-lampa-bio-v-ciag-dalszy
No i proszę – salki katechetyczne, salki przy przychodniach…
January :
Niby wszystko prawda, ale jest z tym podstawowy problem, o którym wspominał bart. Wrzucenie homeopatii do jednego worka z medycyną legitymizuje też szamanów i oszustów. Skoro homeopatią może zajmować się “prawdziwy” lekarz z dyplomem (a preparaty homeo kupuje się w normalnej aptece), to dla przeciętnego człowieka będzie to oznaczać zrównanie medycyny z pseudonauką, a to otworzy drzwi szarlatanom, którzy skrzętnie z tego skorzystają. I ludzie mogą trafić do kogoś, kto im zaszkodzi, bo skąd mają wiedzieć, że homeopatia nie jest panaceum, skoro nawet dyplomowani lekarze ją stosują.
amatil :
Musi być dowiedzione narażenie in concreto (“po i wskutek podania wody utlenionej mało nie umarł”, a nie “po podaniu wody utlenionej zdarzało się, że co poniektórzy umierali”).
January :
Nie zjadło, bo już go przeczytałem parę minut temu.
Czasem coś zje, dziś duży ruch.
Gammon No.82 :
Abstrahując od tematu dyskusji – to jest bardzo zła analogia. Bo dobra kopia (czyli “fałszerstwo”) kosztuje dużo i naprawdę jest tyle warta, w przeciwieństwie do tandetnej reprodukcji. Wystarczy sobie porównać tandetne kopie obrazów z oryginałami, żeby dostrzec różnicę. Jakbym miał dość kasy, to owszem, zapełniłbym mieszkanie takimi fałszerstwami — bo akurat mi lata, czy to jest to samo płótno, czy płótno nie do odróżnienia od oryginału. A jest parę obrazów, które naprawdę chciałbym mieć u siebie w domu.
Na forum Igya przebywa obecnie 30 niezarejestrowanych użytkowników.
Zajrzałem na igya, bo pomyślałem, że znajdę wyjaśnienie, dlaczego laser medyczny jest evil.
Nie znalazłem, przeciwnie – znalazłem pochwałę lasera:
“Po takim badaniu przygotowywane są też pod kątem danego pacjenta kulki cukrowe (takie jak homeopatyczne), na których zapisywane są, poprzez laser, częstotliwości odpowiadające obciążeniom występującym u tego pacjenta.”
Proste, szybkie, eleganckie i NOWOCZESNE – nie to, co chińskie ziółka, przy których trzeba jednak się namęczyć.
January :
W sensie, że cukier, woda i dynamizacja kosztują tak dużo, czy tak mało?
A teraz:
tadam!
jak sądzicie, o jakie urządzenie chodzi?
http://www.drkrzesniak.pl/
jest jednak niepoprawny
Gammon No.82 :
Tam jest jeszcze (pisownia oryginalna):
A głód nikotynowy i objawy klimakterium likwiduje “prądem elektrycznym o małym natężeniu” (czyżby zapper?). Niezły gość. Próbowałem wyszukać w googlu, gdzie zrobił doktorat, ale nie wychodzi (w bazie na nauka-polska.pl też go nie ma). Poza własnymi książkami publikuje głównie w renomowanym czasopiśmie naukowym “Echa leśne” (+ 4 artykuły w Polskim Tygodniku Lekarskim w latach 1979-1985, jeżeli to ten sam).
PGolik :
Tam jest DKN wszystko. Pełen zakres hochsztaplerstwa, włącznie z irydologią i odchudzaniem światłem.
PGolik :
Jest (mniej więcej) sprawdzone, że zrobił: z medycyny przemysłowej, w czasach (mniej więcej) późnego Gomułki. EDIT najpóźniej wczesnego Edwarda.
Te opowieści o synach zrobiły mi bardzo smutno. Do tego przypomniało mi spychaną w wyparcie moją historię z dzieciństwa, że włącza mi się prawdziwa empatia.
I to wcale nie tak, że to zawsze wina psychomam i że one są z rodzaju mooniowatych i zabrać dzieci. Gdzie wasza lewicowa wrażliwość? Co z przypadkiem, że one są w, like, desperacji i mają, like, sprane mózgi? Naturalna selekcja? wut? Ostatnio o tym słyszałem podczas dyskusji na wosie w gimnazjum.
Banał, że trzeba tłuc oszustów i szamanów, ale to jak ściganie nigeryjskiego księcia. Bez ciągłego mówienia o tym, informowania, że to bzdura, inflitracji popkultury, and so on, and so on, to tak bez końca można. Nie każdy jest stalowym orłem średniej klasy i bardzo dużo czytał i jest jak brzytwa.
fan-terlika :
No ale nie dośpiewuj sobie, o tej selekcji to jakiś turysta wspomniał, a ja jadę emo na wszystkich pokrzywdzonych, nie tylko na dzieci, np. tutaj.
Zapper to ja chyba mam w domu u rodziców po dziadku. Będę w weekend to wygrzebię i dam fotę. Rzecz jest zabytkowa, być może jeszcze XIX-sto wieczna z całą pewnością przedwojenna. Ogólnie z czasów w których prąd elektryczny to jeszcze było coś pomiędzy Internetem a antygrawitacją.
O robakach z pleców też słyszałem taką historię mianowicie, że imprezę wykonywało się na wsi ciemnej przy pomocy świeżej tuszy wieprzowej w którą jak w szafeczkę zamykano dzieciaczka. Robale ponoć wyłaziły przez skórę do świeżyzny.
O kołtunie chyba wszyscy słyszeli — mam szczęście pochodzić z miasta, które pod koniec XX-go wieku zasłynęło rodziną praktykującą tę prewencyjną medycynę alternatywną.
Wniosek mój jest ogólnie taki: wszystkie te czary-mary są n-tą mutacją prastarych legend miejskich i przede wszystkim wiejskich (a wszyscyśmy przeca ze wsia). Tylko Oberon wygląda mi na nową jakość — diagnostyka komputerem — whoa, woo, panie cud.
Myślę, że siedzenie nad wiadrem jajek na twardo ma kolosalną przyszłość.
siwa :
To są zabobony, elektryczność to przyszłość! Bierzesz, rozumiesz, bateryjkę 4,5 V…
fan-terlika :
A czyją jest winą, że się identyfikuje kluchy ze złuszczonego naskórka jako Pasożyty Kosmiczne?
fan-terlika :
Nie od dziś wiadomo, że dużym problemem polskiej edukacji jest to, że kompletnie nie uczy o tym, na czym polega nauka i metoda naukowa. W zadaniach na wiedzę z pamięci nasi uczniowie wypadają dobrze, ale jak trzeba zinterpretować jakieś doświadczenie, to klapa kompletna. Żeby było zabawniej – pojawiła się propozycja wprowadzenia do programu szkolnego lekcji na temat, w uproszczeniu, odróżniania nauki od pseudonauki, na przykładach. I wtedy aferę zrobiło paru ludzi ze środowiska naukowego (fizyków głównie), że jak to, marnować w szkole cenny czas na lekcje o pseudonaukach, tak się nie godzi. A dobrze przeprowadzone tego typu lekcje może by coś w głowach zostawiły.
Ale i tak nie ma się co łudzić – jaka by ta edukacja nie była, zawsze znajdzie się spora grupa, do której nic kompletnie nie trafi. I takich ludzi (jak wszystkich słabszych) trzeba chronić przed skurwielami pokroju dr n med. LMK (jakoś mam wrażenie, że to cyniczny s-syn, który trzepie kasę na bzdurach, w które sam nie wierzy), pan Ogorodnik i paru innych wymienionych w tym wątku z nazwiska. A kolesiowi, który to firmuje dyplomem lekarskim trzeba robić z dupy jesień średniowiecza po dwakroć.
inz.mruwnica :
Jakim k… komputrem?
Komputr ma tu znaczenie marginesowe. To jest Wyższa Nieliniowa Magia Kwantowa wspomagana komputrem.
Całość podlinkowana u Młodego Fizyka.
Gammon No.82 :
No przecież to jest tak jak z interpretowaniem, dajmy na to, smarków z nosa jako wydzieliny organizmu a nie robali nosowych – taka sama abstrakcja. Gdyby nam na lekcjach biologii mówili, że w nosie siedzą takie bakterie i one produkują smarki, to przecież byśmy uwierzyli.
PGolik :
Podkreśliłem ci najważniejsze.
Jak usłyszałem o tym pomyśle, to w pierwszej chwili uznałem go za znakomity. A potem wyobraziłem go sobie w polskich realiach. Moim zdaniem skończyłoby się tak, że w łagodnej wersji uczniowie zarzuciliby nauczyciela przytłaczającą ilością opowieści o sąsiedzie, któremu wróżka wywróżyła egzemę, którą później zaleczył homeopata. W wersji hardkor nauczyciel sam by powiedział, że nauka nauką, a jego ciotka klątwę jajkiem zdejmuje i dobrze jest.
Zazwyczaj jestem przeciwnikiem stanowiska “panie, teoria swoje, a w praktyce i tak się zjebie”, ale panie, teoria swoje, a w praktyce i tak się zjebie.
bart :
No ale też nie przypisałem selekcji żadnemu ze stałych, czy tobie. To jakby oddzielny akapit, kwestia.
@robale
O tym już był w komciach o Candidii, tylko jakoś dyskusja nie wypaliła
http://blogdebart.hell.pl/2009/06/02/choroby-urojone-candida/comment-page-2/#comment-41916
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=577&w=31128950&v=2&wv.x=1
czescjacek :
To gdzie te mamuśki chodziły na lekcje biologii?
fan-terlika :
Jedna zdebunkowała.
Tyle ciasta się zmarnowało.
Aaaaaaaaaaaaa!
EDIT: jakaś “dr Mikołajewicz” im poleciła te kąpiele w papie – należy zapamiętać.
EDIT II:
Kurnato bym nie wpadł
Gammon No.82 :
Do szarlatanów przecież.
bart :
Dobre stanowisko, bo zawsze wychodzi na Twoje, no bo i tak się zjebie w końcu. Pytanie, co grozi większym zjebem – ta propozycja w naszych warunkach, czy zostawienie jak jest.
To samo zresztą z kablowaniem do Izby Lekarskiej – mam dosyć niskie mniemanie o tym gremium. Ale jednakowoż, tłuc buców trzeba, kiedy tylko nadarzy się okazja. Ale na razie to dr n. med. LMK ma audycje w Polskim Radio.
To mnie rozbawiło
To leciutko zaniepokoiło
bart :
W tym samym klimacie są 2 ostatnie wpisy na stwarzaniu i tak samo by wyglądało w szkole ostrzeganie przez bzdurnym kreacjonizmem. W książce i w filmie Steina mowa o nauczycielach, którzy uznali że ewo to religia i będą uczyć jedynej prawdy/że alternatywa uczona przez kreacjonistę na lekcjach biologii do dobry pomysł. Powylatywali ze szkół i teraz robią za kreemo.
A ja wodą utlenioną płukałem gardło. Ktoś chce mnie dotknąć?
Przepis mi dali w laboratorium, gdzie brali posiew z gardła i poratowali jak przetrwać do ustalenia, który antybiotyk wybije to kopulujące mi gardzieli świństwo.
Jestem fanem tej mieszanki (choć od czasu jak przestałem być belfrem, problemy z infekcjami znikneły), ale dzieciom nie dałem.
Dam wam przepis
Szklanka gorącej wody + łyżka herb. soli kuchennej
Zamieszać, rozpuścić
Dodać do ciepłego 35 kropli płynnej gliceryny.
Po ostudzeniu do temp. znośnej dla gardła
dodać 10-15 kropli jodyny
Bezpośrednio przed płukaniem 50 kropli wody utlenionej.
P.S. Smakuje jak Domestos. ;-)
PGolik :
Racja, może moja reakcja była zbyt emocjonalna.
RobertP :
ALE TAMCI TO ROBIĄ Z POŁYKIEM.
Zaraz, dopiero teraz zatrybiłem.
Byłoby fajnie namierzyć tego lekarza. I to nie z powodu homeopatii.
Gammon No.82 :
Znaczy tego, co przepisał?
Gammon No.82 :
Sorry nie chce mi się czytać całego cytata, ale tu:
Jest o tym, że jednak dobrze zapamiętałem. To nie jest urządzenie diagnostyczno-pomiarowe, którego elementem jest komputer (kurde, w mikrofalówce jest komputer) obrabiający dane; ale centralnie “diagnostyka komputerem”. Coś jak biorytmy (że też na tym gównie się uczy programowania grafiki zawsze — taki “hello world” — się powinny nerdy w bańkę jebnąć).
bart :
Jeżelijuż to to byłby dobry moment na puszczenie dzieciakom filmu w szkole. Tylko nie jakieś smutne smędzenie docenta Starewicza-Meczyńskiego, ale fajny film z jajem w typie Discovery. Bo w tym temacie jest dużo do pokazania (laboratoria). Poza tym pokazy fizyczne na uniwersytetach powinny być w miarę obowiązkowe — nasza fizyczka KAZAŁA być wszystkim swoim uczniom zawsze.
bart :
Zdiagnozował i przepisał, a potem dalej diagnozował. I w miejsce tasiemca wykrywał motylicę, a jak owsiki sobie poszły, to na ich miejsce przyszedł alien.
inz.mruwnica :
I właśnie na tym polega problem, że ci się nie chce.
No właśnie centralnie są biopola auryczne, które emituje pacjent rezonujący w wyniku piszczenia w słuchawkach.
EDIT: a wogle to od diagnostyki komputerowej lepsze są przestępstwa komputerowe.
Zatłuczenie klawiaturą, uduszenie kabelkiem, zgwałcenie dżojstikiem itd.
Gammon No.82 :
Tylko że mogło ich być trzech. Diagnosta, homeopata i przepisujący.
bart :
A nas jest trzynastu: ja i moja dwunastnica.
Mamuśka konsekwentnie pisze o lekarzu w l.poj.
EDIT: jakoś nie wierzę w Przewlekłą Robaczycę Rotacyjną. Podejrzewam, że to zełgał albo skonfabulował.
A wiecie, że “medycyna alternatywna” atakowała nasze niewinne mózgi od dzieciństwa?
Srebro koloidalne (“Some in vitro studies demonstrate an anti-bacterial effect of electrically generated silver ions, although a study of a colloidal silver solution marketed on the Internet showed no such antimicrobial activity.” wiki.en) to inaczej…
KOLARGOL.
nosiwoda :
Wiem. Też byłem wstrząśnięty.
what
Och.
@ bart:
Bart zapłodniłeś mnie, myślę nad zrobieniem jakiejś konferencji, seminarium z socjologii wiedzy na temat opisywanych przez historii,
wiesz, żeby pobawić się w pokazanie mechanizmów powstawania takich zjawisk,
a przy okazji robienie frontu po “dobrej” stronie
jeśli zacznie się krystalizować, dam znak, i oczywiście zaproszę
fronesis :
This can’t be good.
RobertP :
Czas na anegdotkę – jak pocięli mi kiedyś gardło i się nie chciało goić i ciągle krwawiło, pielęgniarka w szpitalu zasugerowała za plecami lekarza płukanie gardła w lekko rozwodnionej wodzie utlenionej. Pomogło i rany przestały krwawić. Nie spodziewałem się, że kiedyś mi się to przyda – a jednak.
Jakiś czas później dosyć ostro całowałem się z fajną dziewczyną i (nie śmiejcie się) naderwałem jej wiązadełko pod językiem (don’t ask… i mówiłem żebyście się nie śmiali). Minimalnie, ale krew się pojawiła. Lekka panika, na szczęście miałem wodę utlenioną w łazience, więc z kamienną miną zrobiłem koktail i dałem jej do przepłukania. Pomogło jak ręką odjął i za jakąś chwilę mogliśmy wrócić do rozrywek, już na spokojniej.
inz.mruwnica :
Seconded! Właśnie uświadomiłem sobie, że moja fizyczka w liceum też nas ganiała na politechnikę na laborki z fizyki, pokazy i wykłady (w wersji dla licealistów, of kors). Potem sam poszedłem na politechnikę, skończyłem m.in. Wydział Elektroniki i Elektrotechniki. Pochodną tego wszystkiego jest to, że teraz zamiast pić mocz i naświetlać Oberonem lolam sobie w towarzystwie internetowych lewaków. Powinienem tej kobiecie kwiaty posłać albo co. Człowiek sobie nie zdaje do jakiego stopnia takie rzeczy go kształtują.
Gammon No.82 :
http://gaygamer.net/
For boys who like boys who like joysticks!
bart :
Brzmi jak początek dowcipu: wchodzi diagnosta, homeopata i przepisujący do baru… Dołączcie motyw picia moczu i siedzenia na jajach tasiemca i mamy mema.
bart :
edytować?
fronesis :
Abortować.
fronesis :
Ale czy to aby legalne?
“Mona, Pan Igor mówił mi, że po pierwszym wykryciu pasożytów i wybiciu ich mogą ujawnić się te następne, które zadomowiły się głębiej w jelitach i innych organach. Po ich wybiciu, mogą pojawić się niestety następne , które żyją jeszcze głębiej…….”
Tak się robi biznesy. Uczta się, chłopy i babeczki.
“Uwaga dla twardzieli: post jest długi, ale warto. W życiu czegoś takiego nie czytaliście.”
zdecydowanie warto!
wydrukuję, oprawię i wnukom będę pokazywał.
wielki szacun ;-)
Barts :
can’t stop.
zwłaszcza, że mi wycinali to więzadełko :P
Barts :
No więc usiadł na wiadrze pełnym jaj tasiemca, wypił dużą szklankę moczu, i wtedy dupą wyszła mu kura na twardo. Wiem, że gupie.
Gammon No.82 :
Gupie, ale zarechotałem.
Also: dowcip o tasiemcu, szklance mleka i ciachu.
Lukasz :
Haha, właśnie, a jak chodziłem do przedszkola, to mi pani logopeda powiedziała, że to przez to wiązadełko nie mówię “rrrr” i że mogę iść na taką operację, że mi je przetną takimi specjalnymi nożyczkami, na co ja jej odrzekłem “bez ułazy, ale chyba panią popiełdoliło” i wyszedłem oburzony.
nosiwoda :
…i żółwie, żółwie aż do końca!
(Dziękuję Bartowi za tę lekturę, i śmieszną, i straszną).
he, a tak na serio, jak coś rozkręcę dam znak,
a przy okazji polecam książkę Latoura “The Pasteurization of France”, świetnie odtwarza sposób powstawania konsensusu wokół odkrycia naukowego (w tym wypadku chodziło o wąglika), świetne przydaje się do oglądania tego, jak rózne oszołomy chcą “rozmontować” ten konsensus,
mogę wysłać artykuł na priv
nosiwoda :
“Big fleas have little fleas upon their backs to bite them,
and little fleas have lesser fleas, and so ad infinitum”
Barts :
I wierszyk z mrocznych czasów komuny:
bart :
damn, ja się dałem namówić ale i tak się nie nauczyłem “errre”. Wiesz jaka to masakra w hiszpańskim? Wymów sombrero podkreślając ‘r’ :/
Barts :
http://moronail.net/img/767_At_first_I_was_like_but_then_I_lold_animals
fronesis :
Poproszę, byleco małpa blogdebart.hell.pl
Moje lepsza połówa, przy okazji tępiąc na jednym portaliku społecznościowym grype666 (zaplątał się tam jakiś pajac krzyczący o CA, szczepieniach i intensywnie linkował do grypy) wyrzuciła z siebie taki pomysł:
OFC, było to porannej lekturze nowego posta.
Adam Gliniany :
Chciałbym zaprotestować – ja bardzo lubię mniszki lekarskie…
Na forum Igya przebywa obecnie 76 niezarejestrowanych gości. Pewnie państwo sklepikarstwo cieszą się z reklamy.
To może jednak założyć zoltekwiatkitosmierc.com?
Doskonaly przyklad opisanej parazytozy urojonej mozna znalezc na pierwszych stronach swietnej powiesci P.K. Dicka pt. “Przez ciemne zwierciadło”. Polecam. Totalny odjazd.
Lukasz :
Przynajmniej wiadomo żeś się z Bartsem nie całował.
No dobra. A co ma tzw. “zwykły człowiek” bez dyplomów powiedzieć na leczenie głodem,
http://www.dieta-dabrowska.pl/dr.html
http://www.addsoft.com.pl/lecz_glodem/rekomendacja.htm
propagowane przez osoby z autentycznymi doktoratami z medycyny?
Jak pisze autorka:
“książka ta – pisana dla lekarzy – ukazała się (wraz z rozdziałami o głodówkach) w pozańskim wydawnictwie “Różdżkarz”. Inna moja książka pt. “Głodówka jako metoda lecznicza” została wydana w stowarzyszeniu radiestezyjnym w Bydgoszczy w 1992r., a w 1998r. wydawnictwo “Spar” w Warszawie wydało kolejną moją pracę na ten temat pt. “Leczenie głodówka i dietą surówkowo-jarską”.
Muszę tu zaznaczyć, że z rożdżkarstwem i radiestezją nie mam nic wspólnego, podobnie zresztą jak i leczenie głodem nie ma nic wspólnego z metodami tzw. medycyny alternatywnej, jak np. bioenergoterapia i inne praktyki, w których ogromną rolę odgrywa sugestia.”
Ofiara ciasnoty umysłowej lekarzy, czy kolejny dziwoląg?
Moja mama dostała kiedyś od znajomej książkę polecającą może nie aż tak drastyczne, ale podobnie durne kuracje – “Droga do zdrowia” Michała Tombaka. Pan ten jest przeciwnikiem mąki, mleka, lekarstw, oraz wielkim zwolennikiem “strukturowanej wody” (znaczy, wody z roztopionego lodu, która na przykład zapewnia długowieczność Jakutom) oraz wszelkiego rodzaju lewatyw.
Pozwolę sobie zacytować mój ulubiony fragment tej zabawnej książki, o niemal biblijnym potwierdzeniu skuteczności lewatyw: “W manuskrypcie “Ewangelia Świata Jezusa Chrystusa” według św. Jana uzdrawiacz tak zwraca się do chorych: “Synowie człowieczy, wy zapomnieliście, czyimi jesteście dziećmi. Waszą matką jest Ziemia. I wszyscy, którzy żyją na Ziemi muszą żyć według praw natury. Zdrowie – to naturalny stan człowieka. Choroba – to odpowiedź Natury na nierozumne zachowanie człowieka. Żeby staną na drodze zdrowia, poproście Matkę-Ziemię, trzech sprzymierzeńców: Anioła-Wodę, Anioła-Powietrze, Anioła-Światło. Jako pierwszy przyjdzie z pomocą Anioł-Woda. Znajdźcie dużą dynię z wydrążoną łodygą o wzroście człowieka, oczyśćcie ją wewnątrz, napełnijcie wodą z rzeki ogrzanej Słońcem. Powieście dynię na drzewie, a chylcie głowię nisko do ziemi. Módlcie się do Matki-Ziemi, żeby wybawiła was od grzechów, które popełniliście z obżarstwa. Kiedy woda, opłukawszy jelita, z was wyjdzie, zobaczycie na własne oczy, poczujecie własnym nosem, będziecie mogli spróbować własnymi palcami, jakie ohydne kamienie nosiliście w sobie. Jak może być wasze ciało zdrowym, a rozum nieotumanionym? I tak postępujcie cały tydzień, powstrzymując się przed sytym jadłem. Dopiero wtedy poznacie, jakie to jest szczęście żyć w czystym ciele. I wyciągnijcie jeden, jedynie możliwy dla człowieka rozumnego wniosek: człowiek omywający siebie tylko z zewnątrz jest podobny do grobowca, wypełnionego cuchnącymi kamieniami i przyozdobionego drogimi szatami.””
janekr :
Ziarnem prawdy w tych zalinkowanych opowieściach niesamowitych jest fakt, że o ile wiem, wśród naukowców toczy się wciąż spór o wpływ drastycznego obniżenia spożywanych kalorii na długowieczność. Są wyniki badań, które potwierdzają, że niskokaloryczna dieta wydłuża życie o kilka lat. Są też takie badania, które mówią, że osoby z lekką nadwagą żyją dłużej – przypuszczalnie ma to związek z gwałtownym traceniem wagi przez staruszków, ci z lekką nadwagą mają po prostu z czego tracić. Serio!
Ale głodówki oczyszczające to chyba jednak między bajki.
Barts :
Udało mi się w końcu obejrzeć. Wesołe.
bart :
A oczywiście nikt nie ma ochoty wziąć udziału w takim sporze w charakterze argumentu, lub co gorsza wypchanego eksponatu…
bart :
Zwłaszcza u wypławków i stawonogów. O ile dobrze kojarzę materiał empiryczny stanowiły głównie jakieś muszki.
bart :
To ja poproszę o przekierowanie.
janekr :
Z tego co pamiętam, to raczej badania kohortowe, czyli post factum. Gammon mnie zmusza do szukania linków, na razie się nie poddaję szantażowi…
Gammon No.82 :
Najbardziej klarowne wyniki o wydłużaniu życia przez CR (caloric restriction) są na muszkach Drosophila, nicieniach i drożdżach, dosyć przekonujące też na myszach i szczurach. Co do ludzi, zdania są podzielone – akurat starzenie jest tą dziedziną, przy której prosta ekstrapolacja wyników z modeli zwierzęcych może być nieuzasadniona – my i tak żyjemy bardzo długo, tak długie życie po ustaniu funkcji reprodukcyjnej to ewenement. Oczywiste jest, że nadmiar pożywienia (i nadwaga) są szkodliwe, ale na ile realne są korzyści z głodzenia się w porównaniu z po prostu utrzymywaniem prawidłowej wagi – nie wiadomo.
Te laboratoryjne myszy i szczury (i muchy itp.), które służyły jako kontrole w tych doświadczeniach, dostawały standardową dietę laboratoryjną, a ona jest już zdecydowanie bogatsza, niż to, co takie zwierzę spotyka w naturze.
Jedno jest pewne – jak się ktoś chce bawić w CR, to musi bardzo pilnować prawidłowego poziomu witamin i minerałów, i żeby nie przegiąć (bo przestawienie organizmu w tryb kataboliczny zdrowe nie jest). Do tego CR może wpłynąć na układ odpornościowy, i to w niezbyt łatwy do przewidzenia sposób – były badania na muszkach, którym od głodzenia wzrastała odporność na jedne bakterie, ale spadała na inne.
W sumie, żeby sobie w ten sposób nie zaszkodzić, to trzeba by być pod ciągłą kontrolą dobrego fizjologa – mało praktyczne. Wydłużyć sobie życie o te kilka lat (a i to niepewne) kosztem ciągłej szajby na temat jedzenia, liczenia kalorii itp. – dziękuję, postoję.
Gammon No.82 :
Żaden z nas dobrze nie kojarzył (EDIT: a jednak Gammon dobrze kojarzył). A było to tak…
http://www.theness.com/neurologicablog/?p=385
Głodzone myszy żyły dużo dłużej od grupy kontrolnej (20-40%). Jednak może chodzić nie o niską zawartość kalorii, ale o coś innego. Myszy z obniżonym poziomem hormonu IGF-1 też żyły dłużej. Obniżenie ilości spożywanych kalorii nie wpływa na poziom IGF-1, za to ma na niego wpływ obniżenie ilości spożywanego białka.
PGolik :
To się tak mówi, dopóki te “kilka lat” nie staje się całkiem sporą częścią tego, co jeszcze zostało.
Tylko zdrowy tryb życia trzeba prowadzić od dzieciństwa. Żeby jeszcze było wiadomo, jaki.
@ bart:
w sobotę jak wrócę do domu i będę miał dostęp do scjonarnego
janekr :
Złe życia kończą się śmiercią.
Urban napisał dawno, że nie rozumie ludzi, którzy się strasznie męczą po to, żeby dłużej się męczyć. Da się sporządzić jakiś bilans?
A teraz na trzy wszyscy mówią: popotopowy. I od razu robi się weselej po tej bardzo smutnej (męczenie dzieci swoją drogą, ale psychozy tez mnie zupełnie nie śmieszą) notce.
bart :
Bałt, żałtujesz? Ja też mam ten płoblem, i stRasznie się muszę wysilić, żeby sobie dobrze pokuRwować.
j.
Załapałem doła po lekturze tego forum igya. Na razie nie mam ochoty więcej na nie spoglądać, a co mówić o interweniowaniu. Zobaczy się po weekendzie.
bart :
Na myszach były pierwsze badania, jeszcze z lat 30. A teraz jest tego od cholery, i nawet w prostych organizmach modelowych nie ma zgody. Tu jest przykładowy artykuł.
Może to wcale nie chodzi o kalorie, tylko o skład pokarmu, a u nicienia o jeszcze co innego. To nie moja działka, ale wystarczy wpisać “caloric restriction longevity” w PubMed – wychodzą tysiące artykułów, ale brak wyraźnych konkluzji, zwłaszcza w odniesieniu do ludzi. Z pewnością za wcześnie jest by rekomendować CR ludziom jako sposób na długowieczność.
Nadrabiam tygodniowe zaległości i się pytam – gdzie ty masz ten pentagram na blogu? Bo chyba nie chodzi im o to małe coś, co się na zakładce wyświetla? Chociaż jak znam życie, to pewnie o to.
radkowiecki :
Właśnie o to. Przez to, że jest takie małe, nie widać, że w środku jest łeb Koziołka Matołka.
January :
A ja difolotowo mówię takie niemieckie chrypiące chrrr, a jak się wysilę, to mogę francuskie powiedzieć :)
janekr :
Tyle, że tu nie chodzi o “zdrowy tryb życia”, tylko o ciągłą obsesję liczenia kalorii, kontrolowanie ilości przyjmowanych witamin i minerałów, każdy posiłek z tabelkami i kalkulatorem w dłoni. Zobacz sobie np. na stronę http://www.crsociety.org/ – oni są jeszcze w miarę normalni i rozsądni i uczciwie piszą o skutkach negatywnych. Nie tylko zresztą zdrowotnych – choćby wykluczenie z socjalizacji przy posiłkach (nawet z własną rodziną). Zobacz np. tę prezentację – chciałbyś tak żyć?
@głodówka
Tutaj jest szczegółowa relacja gościa, który poza tym, że nie je przez półtora miesiąca i używa Maca sprawia wrażenie normalnego.
Tyle, że w relacji pada nazwisko Małachow, które jakoś kojarzę z forumów dla nawiedzeńców.
radkowiecki :
Ale wiesz, że picie nafty to z twojego powodu?
amatil :
To znany rosyjski literat, twórca m.in “Urynoterapii” i “Życia bez pasożytów”.
bart – wytnij tego “gracza” powyżej – kolejny spamer od menelgame/mybrute co zaśmiecają tym gównem cały internet. przylazł pewnie z wykopu.EDIT dzięnks
Już. Właśnie się zastanawiałem WTF.
bart :
Na jego cześć usypano Kurhan Małachowski, pamiętny z czasów wojny krymskiej.
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Батарея_на_Малаховом_кургане.jpg
Zerkam co jakiś czas na bloga Moon, czekam, kiedy napisze coś sympatycznego o oczyszczaniu z pasożytów.
bart :
Mooniowata jest już oczyszczona z pasożytów. Zostały po nich tylko kratery.
Byłeś w otchłani – tylko po co? Żeby się z tych nieszczęśników ponaśmiewać? – bo widzę, że dalej nie rozumiesz dlaczego oni to robią. To są desperados.
Oni po prostu szukają przyczyn chorób!
Oficjalna medycyna leczy objawowo i na ogół dożywotnio. A zdesperowani ludzie wolą wierzyć hohsztaplerom, że wszystkie “atopowe” choroby są spowodowane przez pasożyty i nadmiar toksyn w organiźmie i tłuc te “przyczyny” prądem, naftą itp. niż dalej chodzić po specjalistach od nieuleczalnych chorób, którzy nie mają już nic do zaoferowania. Hohszaplerzy mają w swej ofercie i przyczynę choroby i lekarstwo na nią.
Gammon No.82 :
Znaczy któryś z was, psychopatów, wzorem moich gości z przypadkowego gugla, szukał odpowiedzi na pytanie ‘jak pije się naftę’? A zdawałoby się, że poważni z was ludzie.
Dziwny czyli Atopowy :
Objawowo to paracetamol ewentualnie Twoja stara.