Jak pije się naftę
Uwaga: odradzam osobom wrażliwym czytanie poniższego tekstu. Pojawia się w nim męczenie dzieci i różne obrzydliwe praktyki cielesne. Oprócz tego wydzieliny i pasożyty. Mówię serio, można jeszcze zawrócić. Uwaga dla twardzieli: post jest długi, ale warto. W życiu czegoś takiego nie czytaliście.
Intro
Łamy Blog de Bart wypełniają zwykle relacje z moich wizyt w Otchłani. Wbrew nazwie, Otchłań nie jest nieskończoną przestrzenią, wręcz przeciwnie: mimo pozornych różnic, jej mieszkańcy mają do siebie całkiem blisko, zazwyczaj co najwyżej jeden-dwa kliki. Nie wierzycie? Zapraszam na przejażdżkę.
Klik! Oto znany prawicowy komentator, publikujący w prasie bardzo popularnej. Jeszcze niedawno jednym ruchem można było przeskoczyć z jego bloga do siedziby piewcy ludobójstwa — owa norka znajdowała się na liście blogów polecanych przez publicystę. Z fanem masowych mordów sąsiaduje z kolei PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN, udowadniające m.in., że w Biblii podano jednak dokładnie wartość liczby π. Co prawda według Świętych Wersetów kadź odlewna miała dziesięć łokci średnicy, a trzydzieści obwodu, ale oczywiście średnicę wymierzono według krawędzi zewnętrznych, a obwód wedle wewnętrznych, więc uwzględniając grubość brzegu 10 cm wychodzi, że wedle Biblii π=3,14. Skąd PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN wie, że średnicę mierzono tak, a obwód siak, to już prywatna tajemnica PISMA.
Od PISMA niedaleko do kreacjonisty Maćka, który na gruzach dawno obalonej teorii ewolucji buduje Nową Teorię Stwarzania. Możemy dowiedzieć się od niego, że tajemniczy neandertalczycy to po prostu ludzie przedpotopowi, w odróżnieniu od nas — ludzi popotopowych, potomków Noego. U Maćka sympatycznego komcia z pozdrowieniami zostawia AstroMaria, człowiek z podtytułem „UWIERZĘ W NAJGŁUPSZY BZDET”. Na swoim blogu udowadnia, że Rząd Światowy truje nas kwaskiem cytrynowym, a Richard Dawkins jest zwolennikiem teorii Inteligentnego Projektu („…okazał się jednak uczciwym naukowcem, który wprawdzie przez lata oszukiwał siebie samego i cały świat wokół, ale w końcu skapitulował i powiedział prawdę”). AstroMaria usłyszała tę sensacyjną informację w kreacjonistycznym filmie propagandowym.
I tak krążymy od jednego blogaska do drugiego. W gruncie rzeczy nie zagłębiamy się zbytnio w Otchłań. Owszem, jedni są bardziej szaleni od drugich, ale różnice nie są znaczne, dwa schodki w górę, jeden w dół. Czasami jednak można spaść o kilka pięter.
Prawdziwa Otchłań
Witajcie na forum.igya.pl. Forum to leży na uboczu, prawie nikt o nim nie wspomina. Ot, jeden link na wegedzieciak.pl, wspomnienie na blogu Grypa666 (notabene konkurującym ostro z AstroMarią o tytuł Blogaska Najbardziej Oderwanego od Rzeczywistości). Krótki post w Kafeterii. Nigdy byśmy go nie znaleźli, gdyby nie jeden ze stałych komentatorów BdB, który z nudów wpisał w Google frazę „Jak pije się naftę”.
Forumowicze z igya.pl rozmawiają o bardzo niekonwencjonalnych terapiach. Nie chce mi się rozpisywać o szczegółach, niech wystarczy krótki zarys. MMS to cud-środek będący 30-procentowym roztworem chlorynu sodu. Zappery to urządzenia elektryczne leczące prądem: leczą poprzez usuwanie pasożytów, które są przyczyną wszystkich chorób świata. Metoda Siemionowej również służy odrobaczaniu, ale za pomocą drakońskiej diety i picia dziwnych nalewek.
Zanim zaprowadzę was w otchłań, chciałbym zwrócić uwagę na pewną kwestię: forumowicze opisują własne doświadczenia. To nie są historie, które wyczytali w książkach czy usłyszeli od znajomych o ich znajomych.
Zacznijmy więc od picia nafty.
Otóż po przeczytaniu informacji u Małachowa kupiłam w sklepie chemicznym zwykłą naftę oświetleniową w półlitrowym opakowaniu. Taką naftą zalałam zielone orzechy włoskie, dodałam też propolisu. Ta cała mikstura stała kilka dni (nabrała zielonkawo-brunatnego koloru). Po tym czasie zlałam do butelki z ciemnego szkła i zaczęłam przyjmować — w pierwszej miesięcznej serii wypijałam rano na czczo (pół godziny przed jedzeniem) łyżeczkę od herbaty. Potem miesiąc przerwy i teraz piję drugą serię — tym razem 2 x dziennie po łyżeczce (rano i wieczorem). Póki co nic groźnego się nie dzieje i myślę, że o takiej zwykłej oświetleniowej nafcie pisał Małachow. Teraz jeśli chodzi o skutki — żadnych (na szczęście) robali nie widziałam.
O co chodzi z robalami? Moim zdaniem część forumowiczów cierpi na chorobę, o której dowiedziałem się, szukając materiałów do tekstu o Morgellonach. Choroba ta nazywa się parazytoza urojona i leczy się ją bardzo łatwo — środkami antypsychotycznymi. Niektórzy chorzy uważają jednak, że taka terapia uwłacza ich godności.
Moja córka jest prawie dorosła i kiedy zaczęłam szukać przyczyn naszych dolegliwości najpirw lekaż sugerowł chorobę psychiczną ,a jak pojechałam do laboratorium chcąc zrobić prywatnie badanie na glistę i toxakoroze pan laborant powidział żebym nie szukała sobie chorób jak moja córka to usłyszła to powidziała że więcej do lekaża i na żadne badania nie pójdzie,poprostu wstydziła się że wszyscy biorą nas za wariatów ale kiedy zobaczyła że żiółka pomagają to pije.
Jak zdiagnozować pasożyty? Najlepiej urządzeniami diagnostycznymi Oberon lub Vega-Test. Jak już się je zdiagnozuje, można zabrać się za leczenie.
Witam wszystkich. Moje doświadczenia związane z kuracją Siemionowej dotyczą leczenia w ten sposób mojego 11-letniego syna. Od 4 lat cały czas miałam problem ze zdrowiem syna, a na oberonie, za pomocą którego diagnozowałam dziecko ciągle pojawiały się pasożyty różnego rodzaju. Dziecko leczone było przez lekarza homeopatę w Warszawie różnymi naturalnymi sposobami, oprócz leków homeopatycznych, między innymi nalewkami (sok z kiszonych ogórków+czosnek, sok z kapusty kiszonej+czosnek, imbir z sokiem z cytryny). Do tego dołączane było leczenie chemicznymi lekarstwami (Zentel, Pyrantelum, Metronidazol,Vermox). Jeśli stan dziecka był zły dawkowanie było zwiększane, ale nie przynosiło to poprawy. Jak udało się wytępić jednego pasożyta “wchodził” na jego miejsce inny (cały czas były 3 lub 4 zdiagnozowane). W 1 roku leczenia było dobrze, pasożyty wydawać by się mogło zostały usunięte. Kolejnego roku było już gorzej, czas leczenia się wydłużył a dziecko było osłabione i coraz bardziej wymęczone ciągłymi dolegliwościami (biegunki, potworne bóle brzucha, bladość, wychudzenie, nerwowość, ciągłe infekcje dróg oddechowych — stała obecność w organizmie glisty ludzkiej). Dodam, że stosowałam nalewkę z łupin orzecha czarnego, Vernicadis, kąpiele ziołowe z późniejszym goleniem pasożytów wychodzących przez górne partie pleców okolice uszu i szyi, stosowałam u syna również Zapper. Pasożyty jednak wydawało mi się że nic sobie z tej ciągłej walki nie robią. Byłam naprawdę załamana, dziecko najzwyczajniej ginęło mi w oczach. Jego zarobaczenie było ogromne bo jak lekarz przepisał mu ponownie Metronidazol wymiotował pasożytami!!! Dużo mogłabym na ten temat jeszcze pisać, w maju tego roku dostał rzutów gorączkowych. Jednego dnia miał stan podgorączkowy następnego 40,5 stopnia gorączki. I tak w kółko, skóra w miejscach najbardziej wrażliwych pokryła się plamami i wypryskami-były to toksyny wyrzucane pod skórę z organizmu, który sobie już nie radził. Szukałam w internecie informacji o pasożytach, leczeniu i trafiłam na książkę Siemionowej. Byłam tak zdesperowana i przerażona tym co się dzieje z moim dzieckiem, że w trakcie tych rzutów gorączki zastosowałam 1 lewatywę (było to wieczorem) a następnego dnia rano gorączki już nie było i nie pojawiła się do dzisiaj. Przeprowadziłam kurację, która trwała 3 tygodnie wszystko zgodnie ze wskazówkami Siemionowej, oczywiście ja również ją stosowałam. Nie patrzyłam czego nie mogę zrobić (bo w książce jest mowa o rozmaitych zabiegach), tylko robiłam co było w mojej mocy. Z każdym dniem syn czuł sie coraz lepiej, 3 dnia pojawiły się u niego na nogach (od kolan do kostek) kreseczki brązowo-czerwone. Z początku wystraszyłam się że to znowu toksyny, ale okazało się że to pasożyty uciekające z przewodu pokarmowego. Ponieważ nie korzystałam z sauny zaczęłam stosować kąpiele z dehelmintykiem 1. Było lepiej, a po dehelmintyzacji zasadniczej plamki zniknęły zupełnie. Dziecko nabrało rumieńców, nic go nie boli, jak nie ten chłopak !
Jak widać, żeby się polepszyło, musi się najpierw pogorszyć. Na szczęście forumowicze nie męczą tylko dzieci, katują również siebie:
Pisałam wcześniej że zrobiła mi się na rękach boląca, piecząca skorupa! Do tego nogi dostały jakiś trupi kolor i łuszczą mi sie okropnie…..może to szalejące po organizmie grzyby — bo z grzybicą mam problem od operacji jajnika! Naprawdę ważne jest aby zgromadzić wszystkie „elementy” kuracji!
Od wczoraj potwornie boli mnie wątroba i mam powiększone węzły chłonne pachowe, szyjne. Sądzę że toksyny?, jakaś infekcja? i organizm wyrzuca to do węzłów. Hmmm, muszę siebie poobserwować. Piję rano do 12 soki warzywno-owocowe z marchwi, jabłek i buraków. Jedzenie rozdzielne, zobaczymy. Bolą mnie mięśnie brzucha od ćwiczeń kręgosłupa, w nocy kręgosłup, czyli działają te ćwiczenia.
Czasem skutki uboczne potrafią nieco wymknąć się spod kontroli.
Znajomy zielarz polecil mi również jedzenie pestek z dyni w „hurtowych” ilościach, oprócz tego naftę oczyszczoną z apteki (łyżkę stołową na szklankę wody) + zioła przepisał mi na odbudowanie przewodu pokarmowego, a szczeólnie wątroby i trzustki. Jak zastosowałem to wszystko (miałem powtarzajace sie biegunki, to był główny powód, z powodu którego zaczałem łazić po lekarzach i szukać przyczyn) to na poczatku sie przeraziłem. Przez 3-4 dni schodziło ze mnie w postaci takiej kaszy różne rzeczy (mysle, ze to byly pasożyty, ale wyglądało to jak jakaś podsmażona papryka (tylko nie czerwona, tylko jasna, jakby wyflaczałe skórki). Jak jadłem pestki to ode mnie tak śmierdziało, ze nawet rodzina uciekała do innych pokojów (z ust). Moja teoria była taka, ze tak smierdza uśmiercane tymi pestkami z dyni i naftą robale. Zielarz to potwierdził.
Popularną metodą terapeutyczną wśród forumowiczów jest spożywanie moczu. Piją z trudem…
Wypiłam rano 4 wielkie łyki uryny i myślałam, że się przekręce ze wstrętu. Ale to wszystko siedzi tylko w głowie i trzeba trochę nad tym popracować
Ja prawie nie mam już śladu po liszaju, pozbyłam się go pijąc zawzięcie urynę, ale nie zaproponuję tego dziecku, bo się nie zgodzi.
…a potem czekają na pełnię, żeby oczyścić wątrobę.
A ja po kuracji urynowej i cytrynowej robię oczyszczanie wątroby 9 lutego wtedy jest pełnia.
Uryna to również znakomity składnik lewatyw.
Próbuję, bo jak na razie udaje mi się wypić rano tylko 5 łyków cieplutkiej uryny :| Nie stosuję żadnej głodówki, bo pewnie zeszłabym już z tego świata. Po oczyszczaniu Siemionową straciłam zbyt dużo kilogramów i zaczynam wyglądać jak anorektyczka i mieć drobne kłopoty.
Ale nie o tym chcę pisać. Otóż ważną sprawą są lewatywy z urynu, które też robię wieczorem i to z zadziwiającym skutkiem. Znowu zaczęłam wypłukiwać dzikich lokatorów
Lewatywy najlepiej robić ze świeżej uryny. Najwyraźniej nie ma potrzeby zagęszczania; odparowywanie może też być kłopotliwe.
Robię ze świeżej-całodziennej. Podobno tym odparowywaniem można sobie okropnie zasmrodzić chałupę. A ja ostatnio miałam dużo gości, więc nie odważyłam sie tego zrobić.
Myślałam nawet aby to robić na balkonie, na palniczku gazowym, turystycznym, ale zrezygnowałam ze względu na pogodę.
Oprócz picia uryny popularne jest także grzebanie w kale…
Dziśiaj wydaliłam coś co po obejżeniu przez lupę wiekością i kształtem przypomina przyrwę (motylica wątrobowa) stąd chyba moje kłopoty z wątrobą. martwię się tylko o córkę i męża bo za nic nie mogę namówić ich do ewatyw .
Co do badań laboratoryjnych, to niestety znam opowieści, że przez 10 badań ludziom nic nie wychodziło aż w końcu wyszło. Znajoma kumpla opowiadała, że specjalnie owsika do kału włożyła (wczesniej go znalazła) i też nie znaleźli.
…choć niektórym włączają się blokady.
A może ktoś z Was słyszał o Srebrnej Tabletce z Rosji, tzw. Sputnik. To taki wewnętrzny zapper. połyka się go i działa przez 100 godzin. Można połknąć kilka razy (oczywiście po umyciu, choć Ja bym nie mogła wyjąć tego z … i jeszcze raz połknąć).
Wśród forumowiczów popularny jest MMS, czyli Miracle Mineral Solution. Jak już wspomniałem, jest to 30-procentowy roztwór chlorynu sodu. Leczy wszystko, przy tym ma obrzydliwy smak oraz powoduje wymioty i sraczkę:
Następnego dnia wzięłam dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny. Po drugiej dawce zaczęło mi się „odbijać” i było mi niedobrze, a po jakichś 2-3 godzinach zaczęłam wymiotować. Wymiotowałam nawet po wypiciu wody, trwało to do godzin popołudniowych. Potem się trochę uspokoiło. Wieczorem wzięłam dawkę 4 kropli i trochę mi się odbijało. Następnego dnia przyjęłam znów dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny i tym razem dopadło mnie rozwolnienie które utrzymywało się jakieś 3-4 godziny.
Można nim też napoić dziecko.
Niedawno moje dziecko miało zapalenie krtani. Po krytycznej nocy kiedy dałem ibuprom+ketotifen, od rana postawiłem na MMS. 1-szy dzień: 1/2 kropli, 1 i 2. 2-gi dzień: 3, po 2ch godz. 4, wymioty dziecka. Byłem jednak spokojny, bo to mogło wystąpić.
Czy MMS leczy raka? Na tak sformułowane pytanie natychmiast odzywa się sprzedawca tego preparatu i z zaraźliwym entuzjazmem informuje: „Nie wiem, czy MMS działa na raka, wiem napewno, że świetnie usuwa przykry zapach z ust”. Sprzedawca jest niedouczony. MMS z powodzeniem zastępuje chemioterapię i naświetlanie.
Oprócz sików i MMS forumowicze piją wodę destylowaną.
Mam pytanie,czy ktos z Was wie gdzie mozna dostac wode destylowana pitna,bo ta do zelazka nie nadaje sie do spozycia-zaznaczono na etykiecie.
Ale destylowana to pikuś, przebojem jest woda utleniona! Na forum poświęcono jej odrębny dział. Forumowicze, wśród nich karmiące matki, piją ją, kąpią się w niej, płuczą nią gardło i zęby (ponoć znakomicie usuwa kamień), zakraplają do nosa, myją twarz, leją do uszu. Robią też z niej — brawo dla domyślnych! — lewatywy. Czasem nie jest lekko:
Hej Adel, w duzej czesci u mnie odruch wymiotny powodowany jest samym posmakiem wody, ktora w tej ilosci daje posmak picia plynu do czyszczenia ubikacji
Na koniec — elektryfikacja, czyli walka z pasożytami za pomocą prądu. Elektryczność to straszliwa broń. Wystarczy bateryjka i dwie elektrody wszyte do tętnicy — i hop siup, prąd obezwładnia wirusy HIV (piszący te słowa forumowicz na wszelki wypadek dodaje: „jeśli założymy, iż istnieją”). Namiętnie używany przez forumowiczów zapper śp. Huldy Clark „posiada 15 opracowanych programów usuwających wszystkie pasożytnicze przyczyny powstawania danego schorzenia w organizmie”. Są też konkurencyjne modele, np. zapper Becka czy Bluttzapper (jeśli chcecie guglać, uwaga — spotykana jest też pisownia przez jedno „t”). Z tym ostatnim wiąże się ciekawa forumowa anegdotka: otóż synka jednej z forumowiczek powaliła bardzo ciężka infekcja bakteryjna, z bardzo wysoką gorączką i ryzykiem sepsy. Pani podłączyła synka do prądu „na różne programy, na gorączke, na bakterie ecoli, na grypę i przeziębienie”, dziecko wylądowało też w szpitalu, ale matka zabroniła stosowania antybiotyków. Na szczęście organizm malca poradził sobie z infekcją, a zadowolona forumowiczka tak skwitowała całą przygodę:
Tak więc teraz z doświadczenia wiem, że Bluttzapper okazuje się bardziej skuteczniejszy w niszczeniu bakterii i wirusów w krwi, po prostu ją czyszcząc.
Elektryczność nadaje się świetnie do walki z tasiemcem. Kiedy zawiodą metody tradycyjne…
A jak już mówimy o tasiemcach, to kiedyś babcia opowiadała mi, że na wsi dziewczyna usiadła nad wiadrem ugotowanych jajek na twardo i wyszedł z niej odbytem tasiemiec do tego zapachu.
…trzeba załatwić drania łukiem elektrycznym!
Należy zaopatrzyć się w m. in. pręty węglowe, np. takie, które są rdzeniem prostych, tanich baterii 4,5 V (możemy z takiej baterii wyciągnąć trzy ok. pięciocentymetrowe rdzenie, potrzebujemy dwa. Można też zakupić gotowe.
Miejscem tej podejrzanej operacji powinno być raczej pomieszczenie z małą ilością materiałów łatwopalnych :) i z możliwością przewietrzenia, będzie troszkę dymu… ja to robiłem w kuchni… inni przeżyli, bo nikogo nie było w domu.
Te pręty, za pośrednictwem jakiegoś włącznika dostosowanego do sieci 230 V oraz (na przykład) kuchenki elektrycznej lub grzałki (stosowane jako ogranicznik prądu — aby zapobiec zwarciu i „wystrzeleniu” bezpieczników) — podłączamy do sieci 230 V, wyłącznik na razie wyłączony. Należy wykombinować sposób utrzymania tych prętów tak, by lekko stykały się ze sobą końcami, pozycja obu — w jednej i tej samej osi. Jeden pręt podłączony drugim końcem do jednego bieguna 230 V, drugi do drugiego bieguna.
Gdy włączymy zasilanie, Rozbłyśnie Słońce. Daruję sobie doradzanie aby mieć na oczach jakieś gogle przeznaczone do obserwacji zaćmień słońca, gdyż prawdę mówiąc nie będziemy w stanie patrzeć w Łuk, a gdyby ktoś jednak był w stanie, zniszczy sobie wzrok. Ja to robiłem bez gogli i bez żadnej asysty.
Przed włączeniem włącznika rozbieramy się jak do jedzenia babcinego rosołu, a nawet bardziej, tzn. brzuch i podbrzusze gołe. Ustawiamy się tak, aby trzymać brzuch na wysokości łuku i w odległości ok 20 cm od łuku. Łuk — w związku z wypalaniem się węgla, trwa kilkadziesiąt sekund — i tyle właśnie potrzebujemy, aby sesję uznać za zakończoną.
Wspomnę o jeszcze jednej kwestii: forum.igya.pl służy klientom sklepu www.igya.pl. Można w nim nabyć książki o dietach omawianych na forum (podręcznik Iwana Nieumywakina poświęcony wodzie utlenionej kosztuje 28 zł, ale jeśli weźmiecie dziesięć egzemplarzy naraz, zapłacicie jedynie 224 zł). W ofercie jest również zapper Huldy Clark (z dodatkami, za 1800 zł) i akcesoria do lewatyw.
Outro
Nigdy chyba jeszcze nie popełniłem tekstu, który tak bardzo oscylowałby między strasznym a śmiesznym (czyli między teh drama a teh lulz). Zdrowy rechot z picia sików więźnie mi w gardle, kiedy pomyślę, że tymi zabiegami rodzice dręczą również dzieci. Warto pomyśleć o bezwględnych oszustach żerujących na ludzkiej krzywdzie, diagnozujących nieistniejące choroby za pomocą bezwartościowych pudełek ze światełkami. Warto pomyśleć o idiotach z forów i blogów, bredzących o „naturalnych metodach leczenia”, odradzających pójście do normalnego lekarza, naganiających hochsztaplerom klientów.
Z tej smutnej historii płynie jednak pewien pożytek. Jeśli ktoś zapyta mnie, czy to prawda, że w Internecie można znaleźć wszystko, nie będę szokował go Goatse czy 2g1c. Zamiast tego powiem: „Chodź, pokażę ci pewną społeczność sieciową. To ludzie, którzy golą dzieciom plecy z robaków, piją naftę, wodę utlenioną i szczyny, zabijają tasiemce łukiem elektrycznym i wtykają owsiki w swoje gówna, żeby spłatać psikusa laborantom”. Nie sądzę, żebym mógł znaleźć lepszy argument.
mrw :
Nie wiem, może i mają – ale oni nie dostawali za swój język/dialekt w dupę przez większość XX wieku, więc są bardziej cool about it.
mrw :
Przedmówca zauważył, że
Może mają w wersji oralnej.
czescjacek :
Bo to jak standaryzacja ogórków.
EDIT: i raczej śmieszy, niż drażni. Standaryzacja dialektu ze Szmulek.
czescjacek :
Bo im więcej Kaszubów i Ślązaków, tym mniej Polaków – tych Prawdziwych. A jak ich będzie już całkiem mało, to każdy będzie mógł przyjść i im wpierdolić, nawet Pepiki.
Narodowcy lubią występować w możliwie dużym tłumie (a najlepiej na jego czele).
mrw :
W szwicerduczu akurat nie, ale: http://en.wikipedia.org/wiki/German_Wikipedia#Language_and_dialects
Also: nie do końca jest analogia, w krajach niemieckojęzycznych dialekty są obecne w sferze publicznej, a nie zamykane w familoku nad wodzionką.
Gammon No.82 :
Znaczy uważasz że fajnie byłoby wbić się na forum hodowców ogórków, a potem się pośmiać z ichniego hobby?
urbane.abuse :
Zawsze możemy Ukraińców i Białorusinów przekonać do powrotu do polskości :)
czescjacek :
You forgot Litwa
http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C4%99zyk_litewski#Historia
czescjacek :
Taaak, był taki rodzaj ludowego plebiscytu na Wołyniu w 1943 i wyglądało na to, że nie chcą
urbane.abuse :
Był też taki wątek na forum frondy, z którego wynikało, że to całkiem możliwe. Ale nie mogę go teraz wyguglać :(
czescjacek :
Bo ogólnie jest to ciulowy język, w którym na “mieszkańca pomorza” mówi się “goral”.
mrw :
Jedyny nieciulowy język to niemiecki, który jest prosty i logiczny, a nie to co te słowiańskie szczsz.
czescjacek :
Raczej na Forum Standaryzatorów Ogórów.
urbane.abuse :
Znajomy jest z pochodzenia czarnopodniebiennym Ukraińcem i twierdzi, że w kręgach ounowsko-upowskich po dużych dawkach wódki krąży pomysł oderwania Zachodniej Ukrainy od Krymu i Donbasu, i zaproponowania Polsce federacji, co traktują jako ostatnią dechę ratunku przed Moskalami. Noale są to jednak kręgi dość ekskluzywne i ezoteryczne.
mrw :
Wygląda na to, że przekraczasz granicę swoich kompetencji językowych. I gorol, nie goral.
urbane.abuse :
To dlaczego Goralenvolk, a nie Gorolenvolk? Chłe chłe.
Gammon No.82 :
A to była naprawdę zryta idea, nie wiem kto na to wpadł. Teutońska słabość do turni?
urbane.abuse :
Bo?
Ogólnie Czescjacku nie gadaj o nacjonalizmie, bo Polakiem może właściwie zostać każdy, a Ślązakiem nikt.
mrw :
Bo jakieś ciule uważają, że Ślązakiem to się trzeba urodzić. Ja dorosłem do tego, żeby zauważyć, że mi się “Ślązak” pokrywa z “Europejczyk”.
mrw :
Bo 1) nie mówi się ciulowy ale a ciulaty i nie goral ale gorol, czyli lolasz nie znając tematu
2) logika każdego języka krętymi ścieżkami chodzi, patrz staropolskie “góra”=”kopalnia” (pewnie z niemieckiego Berg)
mrw :
Ale co ci właściwie zależy, żeby zostawać Ślązakiem?
Znaczy wiem, że ci nie zależy, ale idzie mi o to, że właściwie nie ma powodu, żeby ci zależało, czy Ślązacy to naród buców, czy też kosmopolitów, tak jak (zapewne) niezbyt ci zależy na Hiszpanach albo Katalończykach.
urbane.abuse :
U nas na kwadracie odkąd pamiętam mówi się “ciulowy”.
Albo! mam wyjebane na szczegóły moonspeaku?
Co ma logika do pielęgnowania ciulowatego słowa?
czescjacek :
Generalnie mam emo na ekskluzywność vs. inkluzywność.
mrw :
Wszystkie dzieci nasze są
eli.wurman :
Możesz rozwinąć?
urbane.abuse :
Oj uwierz mi… znał. Kiedyś podliczyliśmy mu ile mógłby użyć znaków typograficznych saute i wyszło coś koło 500. Można to jeszcze przemnożyć przez daszki, falki, kropki, dwie kropki, kółka – wszystko u dołu lub u góry. Wychodzą miliony. Po prostu u niego absolutnie wszystko musiało mieć niepowtarzalne oznaczenie w skali całej teorii sprężystości a używał wyłącznie einsteinowskiego zapisu tensorowego z rozdziałem kowariantny/kontrawariantny więc indeksów używać nie mógł swobodnie (czasem robił indeks w kółku). Jakby chciał to wydać drukiem to by się składacz powiesił na własnych kiszkach.
A ja jeszcze umiem powiedzieć: “wyidndywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu”. Kto chce mnie dotknąć?
inz.mruwnica :
Tak naprawdę to chciałem Eliego zapytać o całą tę frazę, ale mi się tyle pisać nie chciało
NB wymawiasz z literówką jak wyżej?
inz.mruwnica :
A jakby dodał jeszcze chiński+koreański+japoński…
mrw :
Śląskość jest w dużej mierze ortogonalna wobec kwestii Polak/nie-Polak. Ślązacy byli tutejsi, niezależnie od tego, czy akurat rządził król polski, czeski, cysorz z Berlina, kajzer Josef czy wojewoda Grażyński. I świadomość bycia Polakami mieli taką sobie.
mrw :
To idź na całość i miej wyjebane na cały moonspeak.
urbane.abuse :
Idea powstała w środowisku Ozonistów.
“Po zajęciu przez Niemców we wrześniu 1939 Podhala przedwojenny działacz OZN-u – dr Henryk Szatkowski zaczął przy wsparciu okupanta propagować ideę jakoby górale byli pochodzenia niemieckiego – Goralenvolk – naród (lud) góralski.”
http://pl.wikipedia.org/wiki/Goralenvolk
eli.wurman :
Nie bądź wulgarny. Pokrywa się lochy, jałówki itp. Ludzie się nie pokrywają tylko ciupciają.
urbane.abuse :
OIDP jedyna w dziejach partyzantka na Śląsku działała przez kilka lat po 1741 roku na rzecz Austrii, a przeciwko Prusakom.
czescjacek :
Przecież mam.
urbane.abuse :
Ach, więc “ślązactwo” to taka zakonserwowana wersja “naszej wioski”. Fascynujące.
mrw :
No to co linkujesz linki w których ludzie udający że mają wyjebane napierdalają ludzi niemających wyjebane.
Co do http://sbradzieckich.blox.pl/2009/09/Gej-praja.html:
grzesie2k :
Nie zgadzam się. Kontrprzykład: słoweński. Przed XIX w. faktycznie można było pewnie porozmawiać o prostych daniach obiadowych albo o krowie na rowie, ale z biegiem czasu pojawiły się “gledališče” (dosł. “oglądalnia”, czyli teatr), “eksistencializem” i inne (“penis, tudi falus ali falos, oziroma moški spolni ud” – oczywiście też) i co? daje radę. Język urzędowy UE. Jeśli chodzi o o rozbieżność postulowanego języka śląskiego i gwar śląskich, na co grzesie2k też wskazuje jako na problem – spora część użytkowników słoweńskiego funkcjonuje w stanie diglosji, tzn. pisze “nogavice”, mówi “štumfi” i jest git.
Podsumowując: powstanie “pełnowymiarowego” języka śląskiego wydaje mi się jak najbardziej możliwe, jeśli pojawi się wystarczająca liczba ludzi, którym taki język będzie potrzebny i jeśli będą mieli dostęp do tego, co odróżnia język od gwary (dawniej mówiło się na to: “an armej un flot“, na dzisiejsze to jest “kasa, kasa, kasa”, czyli swoją drogą też flota, bodajże po warszawsku).
:
Noale dzieje hebrajskiego wskazują, że wszystko można, zwłaszcza przy odpowiednim nakładzie kosztów i wysiłków, tylko co z tego?
Gammon No.82 :
To z tego, że “[język śląski] stał będzie zawsze na tej samej półce, co esperanto” niekoniecznie musi być prawdziwe.
:
To se poczekaj na tego, kto poniesie te koszty+wysiłki, co przy hebrajskim.
Gammon No.82 :
To z tego, że wbijanie się na śląską wikipedię żeby powiedzieć “wy ćule, nigdy wam się nie uda! a “gorol” to gupie słowo!!!” to bucówa. Imperialistyczna.
:
inny kontrprzykład: czeski. Od kiedy Habsburgowie zrobili Czechom po bitwie pod Białą Górą elite delete i zastąpili czeską szlachtę niemiecką, przez 200 lat po czesku mówili tylko chłopi, właśnie o krowie w rowie. Dopiero w późnym XIXw. czeski się odrodził jako język literacki.
Gammon No.82 :
Kto?
(ten Anonymous trochę u góry to ja, znaczy się)
Gammon No.82 :
No jak to kto, Niemcy.
czescjacek :
Ale jaki ma związek to co napisałem z ew. bucuwą?
NIKT poza grupą hobbystów. Co sugeruje, że w dającej się przewidzieć przyszłości status “języka śląskiego” nie będzie się różnił od statusu esperanto.
Veln :
PRAWDZIWI Niemcy nie będą inwestować w Wasserpolnisch.
urbane.abuse :
Etam, pod Białą Górą szlag trafił swojską, protestancką, niemieckojęzyczną szlachtę z Czech sprowadzoną przez Przemyślidów (często niemieckojęzycznych Czechów), po Ferdynand II sprowadził obcą, katolicką, niemieckojęzyczną szlachtę z Austrii i południowych Niemiec.
W Czechach przed 1620 rokiem żyli tacy sami “Niemcy”, jak w Prusach Wschodnich.
Gammon No.82 :
Och, a w prapolskim Krakowie w XIIIw rada miejska szprechała po niemiecku. Oni są wszędzie, nawet Rokicie żonę wcisnęli.
Gammon No.82 :
wogle w Mitteleuropie w tamtych czasach narodowość nie była przesadnie wpisywana do paszportów. A w Polsce masa tekstów powstawała wciąż po łacinie.
Gammon No.82 :
Eeee, a polską Wikipedię to redaguje Wikipedia Polska S.A., świeżo po debiucie giełdowym?
urbane.abuse :
Ja ja, boleśnie wcisnęli mu w otwór.
Tak czy inaczej pod Białą Górą jakaś tam grupa Hitlerowsko-Nazistowskich Niemieckich Nazistów została wyrżnięta przez inną grupę Hitlerowsko-Nazistowskich Niemieckich Nazistów, a tylko pańszczyźniani cały czas nawijali w języku Haszka.
Ale czy próbujesz w ten sposób udowodnić w XVI wieku istnienie/nieistnienie języka niemieckiego, polskiego, łacińskiego, czeskiego, pruskiego, czy jakiegoś jeszcze innego? Bo przed chwilą pisałeś o zastąpieniu czeskiej szlachty mówiącej po niemiecku – niemiecką szlachtą mówiącą po niemiecku.
Porównaj liczebność grup redagujących obie Wikipedie.
Gammon No.82 :
No bo ludkowie mają takie hobby, że chcą zestandaryzować język/dialekt śląski i podnieść jego prestiż, a ty im zaglądasz na spotkania hobbystyczne i mówisz, że som gupi i im się nie uda.
Gammon No.82 :
No właśnie, więc się ich nie ma co czepiać.
Gammon No.82 :
Nope, bo tu masz do czynienia z językiem mówionym, obecnym w codziennym użyciu, takim, który sobie mniej lub bardziej spokojnie ewoluuje od dobrych paru wieków, jest wciąż żywy i elastyczny, zmienia się pokoleniowo pod kątem słownictwa, zapomina stare słowa, wciela (ale mnie korci coby napisać inkorporuje) nowe, okrzepł w swoich zasadach gramatycznych i stylistycznych, od stuleci pozostaje przy tym samym akcentowaniu, jest pierwszym językiem, który poznają lokalsi, a każdy następny już nie jest tak naturalny. Jedyny problem z wprowadzeniem zapisu polega tak właściwie na przyzwyczajeniu ludzi, ze słowa, które znają od zawsze i wiedzą, jak wymawiać, rozumieją znaczenia, też mają swój zapis, choć wcześniej go nie miały. Tyle, że zabieranie się do tego od strony mnożenia diakrytyków jest cokolwiek debilne, zwłaszcza, że normalny alfabet łaciński + ‘ załatwiają cała odmienność śląszczyzny.
@narody a języki
Przykład Irlandii pokazuje, że naród może stracić język, ale zachować tożsamość. BTW – ciekawe co by było, gdyby rozbiór Najjaśniejszej Rzplitej potrwał jeszcze ze sto lat?
tatamaxa :
No przecież właśnie trwa – przynajmniej tak twierdzą niektórzy frondziarze…
urbane.abuse :
Na angielskiej wikipedii w dyskusji o artykule o Krakówie był fajny flejm z jakimś Niemcem co na podstawie przynależności Krakowa do Austrii/Austro-Węgier w latach 1846-1918 wyciągał ciekawe wnioski.
urbane.abuse :
Copypasta wiki trzeba kiedyś wrzucić na giełdę.
czescjacek :
Na nic im nie zaglądam, tylko uważam, że to jak standaryzacja dialektu ze Szmulek i nazywanie tego Językiem Szmulkowskim.
Ktoś się ich czepia? A kto końkretnie?
czescjacek :
żeby mieć jeszcze lepsze podstawy do wyzywania ludzi od “górali” i tym samym zwiększać poziom zła na świecie.
BOOOORIIIINGGGG
Odbanuj Kłazimierza.
Marceli Szpak :
To są dwie rzeczy: “język” i “ten sam/inny język”.
W Warszawie, Wrocławiu, Krakowie, a nawet w Karakas używają na co dzień języka. A czy “tego samego”, czy “innego”, to inny problem.
mrw :
On żyje?
mrw :
Ech no nie wiem. No dobra, powiem skąd się wziął mój generalny prośląskizm: bo jak byłem w wakacje we Włoszech, to tam jest region Friuli i mają bardzo często różne rzeczy ponazywane dwujęzycznie, po friulańsku i po włosku. I nie wiem, czy z walką o emancypację friulańskiego się wiązały jakieś dramy, ani czy mają własną wikipedię, ani nawet czy uważają go za inny język, czy tylko za dialekt, ale jajako turysta zobaczyłem dwujęzyczną tablicę, czeknąłem o co chodzi w przewodniku i pomyślałem sobie “o, friulański! niemiałempojęcia! ale fajne!”. I komu to szkodzi? Zdaje się, że nikomu: jak są od tego szczęśliwsi, to niech mają, a rozmawia się z nimi i tak mieszanką niemieckiego, angielskiego i migowego.
Also: Bart ma rację, porozmawiajmy o czym innym.
Jak się wpisze w Google “cycki paliwody” to na drugim miejscu wychodzi WO, a na trzecim Blog de Bart.
Gammon No.82 :
W naszych sercach i gdzie indziej.
czescjacek :
Może o upadku ostatecznego dowodu na istnienie Boga? Sztos, sztos.
Jasne, że nie jest tak, że do wczoraj wierzyłem, że to Jezus. Ale zawsze miło porechotać z frądziarskich łez.
bart :
Oj tam ostatecznego. W artykule na onecie postawiono dramatyczne pytanie: “Czy można również wyjaśnić “eucharystyczny cud” w Sokółce?”
Also: Your argument is invalid, moon landing was a hoax:
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2910966
mrw :
W gruncie rzeczy to jest to, co pisałem w komciach u WO – moje rozumienie bycia Ślązakiem to zupełnie inne rozumienie niż szczepanotwardochowe. I właśnie u mnie z rodzinnych, śląskich tradycji wynika to, że jestem otwarty na takie rzeczy jak UE (czy w’ogle rząd światowy – czemu by nie), jakieś zasady tolerancji, feminizmu, że mam luźne poślady. Ciągle wszyscy zarzucają “postępowcom” że tolerancja/feminizm/porzucenie idei narodowych wynika z zanegowania jakiejś tradycji. No więc dla mnie chuja tam, wywodzę sobie to z tradycji rodzinno/ziomalskich.
czescjacek :
Daj spokój, wymyśliłeś jakieś egzotyczne friu-bździu. Wakacje, phi. Michałowi tu we własnym kraju jakieś wieśniackie czarnuchy z dziur w ziemi wychodzą i chcą mówić po swojemu. Kto to widział?
AJ :
I ktoś im przeszkadza?
Gammon No.82 :
Owszem, sytuacja ogólnosystemowa, w której żeby być traktowanym poważnie, trzeba mówić hochpolniszem.
Gammon No.82 :
A musi?
czescjacek :
AJ :
Ależ Meine Damen und Herren uzgodnijcie jakieś stanowisko.
A co do bytu “języka śląskiego” wszystko to jakby nie na temat jest. Niezależnie od tego, czy ktoś śląskojęzycznym przeszkadza w śląskojęzycznieniu, czy nie.
EDIT:
czescjacek :
(1) W jakim kontekście “żeby być traktowanym poważnie, trzeba mówić hochpolniszem”?
(2) Dlaczego tak jest źle?
(3) Jak powinno być, żeby było nie źle?
Gammon No.82 :
E?
Gammon No.82 :
E?
Gammon No.82 :
Widzisz w tym jakąś sprzeczność?
czescjacek :
E!
AJ :
Praktycznie widzę.
EDIT:
Wniosek: przeszkadza
Wniosek implicite: nie przeszkadza, ale czy musi?
Gammon No.82 :
Np. żeby dostać piątkę w szkole.
czescjacek :
W Katowicach biją uczniów [EDIT /traktują niepoważnie] za używanie dialektu? 8-|
Dwója z fizyki za Principia Mathematica wew dialekcie?
EDIT II: tudzież dialektycznie katują śląskie dzieciątka w przeciwieństwie do innych okolic?
Gammon No.82 :
Już jakieś dwadzieścia lat podobno nie, ale podobno wciąż można usłyszeć że się jest debilem bo się nie umie (chce?) mówić/pisać normalnie.
eli.wurman :
Tej no, ale bez znajomości hochpolnisz to nawet TVS się nie da oglądać, już nie mówiąc o czytaniu książek śląskich pisarzy.
AJ :
wyzywają od górali!
eli.wurman :
Ok, ale kogo jest więcej?
eli.wurman :
Za mówienie to faktycznie bessęsu. Ale jak ktoś pisze śląskim dialektem polskiego języka pseudoczeską transliteracją, to nie jest debilem tylko ekscentrykiem. A los ekscentryka nigdy nie był lekki.
mrw :
Podobno nie od górali, tylko od goroli? Może umyj uszy.
mrw :
No i dlatego oraz dlatego, że Autonomia Śląska jest finansowo nieopłacalna należy sobie powiedzieć, że to głupi pomysł.
Co do języka: jak ktoś sobie chce stworzyć język to niech mu będzie jego porno. Zaznaczę tylko że dodawanie znaczków i wymyślanie słów na siłę jest durne.
Gammon No.82 :
No ale tak działa – mówisz po śląsku to jesteś z wieśniackiej rodziny.
AJ :
To w końcu jaka jest różnica między Goralenvolkiem i Gorolenvolkiem, bo nie nadążam?
Gammon No.82 :
Ale na Michała to które z tych dwóch mówią?
eli.wurman :
Jak ktoś u mnie w szkole mówił “łałunia chono za budkie, skrziżujem oddechi”, to raczej nie rzutowało na wyniki. Chyba, że nic innego nie miał do powiedzenia.
No i to, że kogoś tępią w szkole za wymowę to nie jest żaden dowód, że on biedny nawija Językiem Prześladowanego Narodu. Nie róbcie kurwa Żeromskiego.
Niech se ludziska wymyślają co chcą, włącznie z esperanto, aurebeszem i klingońskim. Tylko ostrożnie z wyciąganiem wniosków.
BTW Jak dla mnie nie ma żadnego logicznego związku między istnieniem/nieistnieniem Języka Śląskiego, a autonomią Śląska względnie powrotem tegoż do Prastarej Niemieckiej Macierzy Dwuwskaźnikowej.
AJ :
Nie wiem, nie byłem przy tym.
Teh drama, teh lulz.
Chceta hary? Mata hary.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wenedyk
AJ :
“Określenie powstało w śląskich miastach, natomiast samo słowo gorol oznaczało po prostu mieszkańca gór, czyli górala”
Gammon No.82 :
Ale przecież nikt (ja) nie mówi o narodzie prześladowanym. Z tego jak odebrałem lekcję śląskiej tożsamości polega to na tym, że się ją ma niezależnie jakim językiem się mówi i gdzie się jest i dodatkowo ta tożsamość zgadza się z całym postępowym fiubździu co do którego jesteśmy tu w miarę zgodni. Ale jak już wcześniej detektyw Wiśniewski ustalił: jestem w tym osamotniony bo więcej jest Twardochów z ich pojebany nacjonalistycznym podejściem i dzieleniem ludzi na swoich i “tych głupich goroli”.
eli.wurman :
He, może, ale to już Wielka Magia…
U nas na dennomorenowych mazowieckich równinach tego ni ma. Kto przyjdzie to tutejszy.
Gammon No.82 :
Oj tam. WO nie tak dawno się żalił, jak to obcy niszczo Warszawę.
Żeby nie zapomnieć:
Gammon No.82 :
No więc do lolania z antyśląskich Michałów nie potrzeba mi, żeby kogoś prześladowali.
A że Jacek przy okazji zauważył, że owszem, czasem ktoś jest prześladowany, to osobna sprawa.
mrw :
To ty jesteś z połowy XIX wieku? Szacun!
czescjacek :
Ni moja wina. Ja jestem mieszańcem Warszawy, Bytomia, Skarżyska Kamiennej i okolic Wysokiego Mazowieckiego. EDIT: podkreślam mieszańcem
W ogóle obarczać mnie odpowiedzialnością za WO to lekka perwersja.
AJ :
Czym są antyśląskie Michały i na czym polega ich antyśląskość (poza kwestionowaniem Języka Śląskiego)?
No w szkole każdy z definicji jest prześladowany. Po to jest szkoła. Więc bez histerii.
Gammon No.82 :
Ależ! Powiedziałeś, że u was na Mazowszu tego ni ma. A jest.
Gammon No.82 :
Eche, wszystkie te “warszawiak z dziada pradziada”, “przyjezdni niszczą miasto”, albo krakowska segregacja.
czescjacek :
Nobo tutaj ni ma “tożsamości, którą się ma niezależnie jakim językiem się mówi”. WO może sobie płakać na Obcych, ale kto to są te Obce? Tu ni ma Obcych. Tu są gliny, piaski i iły. Morena denna.
eli.wurman :
Skuśbabanadziada. Figury retoryczne.
Nie ten adres.
Gammon No.82 :
Po prostu wskazuję na powszechność.
Gammon No.82 :
To może zrobimy tak: Eli i Gammon są ludźmi, którzy lubią przyjezdnych i nie dzielą ich na ziomów i nieziomów zależnie od miejsca urodzenia. A potem się zasmucimy, że wszędzie pełno Twardochów.
Gammon No.82 :
Albo: tu są same Obce. Still, jeśli są tacy, którzy płaczą na Obcych, to muszą też uważać, że są jacyś Swoi. Że to bucówa, to inna rzecz.
Gammon No.82 :
Ej, skoro nie wiesz, czym są antyśląskie Michały, to skąd wiesz, że ich antyśląskość polega na kwestionowaniu “Języka Śląskiego”?
bart :
Te zniknięte parówki jeszcze bardziej zewrą nasze szeregi. Serio, nie wiem jak to zrobią ale jestem pewien, że po tym całun będzie jeszcze cudowniejszy.
Gammon No.82 :
Paris Hilton?
eli.wurman :
Ba! ale w Krakowie może być wszystko. Tożsamość, papieskie okna i Barbara Ubryk.
Oj weź przestań, bo sobie przyswoję, uwierzę i mi się depresja pogłębi.
A tu jest Mazowsze. Dzikie, prymitywne ale płaskie, równe i dużo miejsca dla każdego.
czescjacek :
Po prostu są w w błędzie. Błądzenie, ludzka rzecz.
EDIT: a tak na serio, to w Warszawie trudno brać na serio kogoś, kto się napawa swoją Prehistorycznością.
AJ :
O Języku Śląskim i Jego Kwestionowaniu było sporo powyżej, więc myślałem, że może jest jakiś związek.
Natomiast Antyśląskich Michałów nie zauważyłem, więc może źle obserwuję? I se pomyślałem, że poproszę o pomoc w obserwacji.
inz.mruwnica :
Ż… że co?
Nie chce mi się quotować, jedziemy po całości.
Więcej jest Elich niż Twardochów, tyle, że spora grupa z tych tolerancyjnych Hanysów działa na zasadzie wzajemności – ty uszanujesz moja kulturę/język, nie ma sprawy z szanowaniem twojej. Nie chcesz się uczyć moonspiku, nie ma sprawy, ale się z niego nie nabijaj, nie rób sobie stereotypu, bo z mety oberwiesz ciulem z nadmorza i gupim Polokiem. 1:1.
Co do języka, to szkoła na Śląsku go wykorzenia. Ale tak samo robią to media, więc nie ma się co czepiać zbyt. Prześladowań nie ma, choć nie wyobrażam sobie, że ktoś zdaje maturę posługując się tylko językiem śląskim, musi chcąc nie chcąc ogarnąć ten hochpolnisch. W urzędzie też nie załatwisz niczego używając swojego naturalnego języka, co jakby jest zupełnie normalną sytuacja w niemieckich landach. Więc mając media, urzędy, szkoły, kościół (a tym ciulom w kieckach zawdzięczamy najostrzejsze akcje polonizacyjne) jesteś w stanie zepchnąć pierwotny język jakiegokolwiek regionu na margines. No chyba, że potrzebna ci teza o bogactwie i różnorodności gwar, to wtedy lansujesz górali i kręcisz Świętą Wojnę, ale zawsze będziesz bronił stanowiska, że to sa tylko jakieś tam poboczne mutacje polszczyzny w tym wypadku. A roczniki pamiętające jeszcze całkiem dosłowne prześladowania językowe, narzuconą odgórnie zmianę imion i nazwisk, żeby były polskie, wyrzucanie ze szkół za posługiwanie się językiem śląskim na przerwach, to nie jest wcale tak odległa sprawa – to są moi dziadkowie, to są moi rodzice
czescjacek :
Bo WO chodziło pewnie o to, że niszczą ekonomicznie, moimi autobusami jeżdżą, w moich drogach koleiny robią a podatki płacą w pipidówie. Szwagier szkoły na osiedlu od gminy się doprosić nie może, bo tam oficjalnie prawie nikt nie mieszka, a dzieci to jak na lekarstwo – w ewidencji.
AJ :
Ej, ja też nie wiem. Oświeć.
RobertP :
To co oni z nimi robią poza ewidencją? Wiadomo coś?
mrw :
Ale czego?
Antyśląskość antyśląskich Michałów polega na kwestionowaniu języka śląskiego.