Jak pije się naftę
Uwaga: odradzam osobom wrażliwym czytanie poniższego tekstu. Pojawia się w nim męczenie dzieci i różne obrzydliwe praktyki cielesne. Oprócz tego wydzieliny i pasożyty. Mówię serio, można jeszcze zawrócić. Uwaga dla twardzieli: post jest długi, ale warto. W życiu czegoś takiego nie czytaliście.
Intro
Łamy Blog de Bart wypełniają zwykle relacje z moich wizyt w Otchłani. Wbrew nazwie, Otchłań nie jest nieskończoną przestrzenią, wręcz przeciwnie: mimo pozornych różnic, jej mieszkańcy mają do siebie całkiem blisko, zazwyczaj co najwyżej jeden-dwa kliki. Nie wierzycie? Zapraszam na przejażdżkę.
Klik! Oto znany prawicowy komentator, publikujący w prasie bardzo popularnej. Jeszcze niedawno jednym ruchem można było przeskoczyć z jego bloga do siedziby piewcy ludobójstwa — owa norka znajdowała się na liście blogów polecanych przez publicystę. Z fanem masowych mordów sąsiaduje z kolei PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN, udowadniające m.in., że w Biblii podano jednak dokładnie wartość liczby π. Co prawda według Świętych Wersetów kadź odlewna miała dziesięć łokci średnicy, a trzydzieści obwodu, ale oczywiście średnicę wymierzono według krawędzi zewnętrznych, a obwód wedle wewnętrznych, więc uwzględniając grubość brzegu 10 cm wychodzi, że wedle Biblii π=3,14. Skąd PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN wie, że średnicę mierzono tak, a obwód siak, to już prywatna tajemnica PISMA.
Od PISMA niedaleko do kreacjonisty Maćka, który na gruzach dawno obalonej teorii ewolucji buduje Nową Teorię Stwarzania. Możemy dowiedzieć się od niego, że tajemniczy neandertalczycy to po prostu ludzie przedpotopowi, w odróżnieniu od nas — ludzi popotopowych, potomków Noego. U Maćka sympatycznego komcia z pozdrowieniami zostawia AstroMaria, człowiek z podtytułem „UWIERZĘ W NAJGŁUPSZY BZDET”. Na swoim blogu udowadnia, że Rząd Światowy truje nas kwaskiem cytrynowym, a Richard Dawkins jest zwolennikiem teorii Inteligentnego Projektu („…okazał się jednak uczciwym naukowcem, który wprawdzie przez lata oszukiwał siebie samego i cały świat wokół, ale w końcu skapitulował i powiedział prawdę”). AstroMaria usłyszała tę sensacyjną informację w kreacjonistycznym filmie propagandowym.
I tak krążymy od jednego blogaska do drugiego. W gruncie rzeczy nie zagłębiamy się zbytnio w Otchłań. Owszem, jedni są bardziej szaleni od drugich, ale różnice nie są znaczne, dwa schodki w górę, jeden w dół. Czasami jednak można spaść o kilka pięter.
Prawdziwa Otchłań
Witajcie na forum.igya.pl. Forum to leży na uboczu, prawie nikt o nim nie wspomina. Ot, jeden link na wegedzieciak.pl, wspomnienie na blogu Grypa666 (notabene konkurującym ostro z AstroMarią o tytuł Blogaska Najbardziej Oderwanego od Rzeczywistości). Krótki post w Kafeterii. Nigdy byśmy go nie znaleźli, gdyby nie jeden ze stałych komentatorów BdB, który z nudów wpisał w Google frazę „Jak pije się naftę”.
Forumowicze z igya.pl rozmawiają o bardzo niekonwencjonalnych terapiach. Nie chce mi się rozpisywać o szczegółach, niech wystarczy krótki zarys. MMS to cud-środek będący 30-procentowym roztworem chlorynu sodu. Zappery to urządzenia elektryczne leczące prądem: leczą poprzez usuwanie pasożytów, które są przyczyną wszystkich chorób świata. Metoda Siemionowej również służy odrobaczaniu, ale za pomocą drakońskiej diety i picia dziwnych nalewek.
Zanim zaprowadzę was w otchłań, chciałbym zwrócić uwagę na pewną kwestię: forumowicze opisują własne doświadczenia. To nie są historie, które wyczytali w książkach czy usłyszeli od znajomych o ich znajomych.
Zacznijmy więc od picia nafty.
Otóż po przeczytaniu informacji u Małachowa kupiłam w sklepie chemicznym zwykłą naftę oświetleniową w półlitrowym opakowaniu. Taką naftą zalałam zielone orzechy włoskie, dodałam też propolisu. Ta cała mikstura stała kilka dni (nabrała zielonkawo-brunatnego koloru). Po tym czasie zlałam do butelki z ciemnego szkła i zaczęłam przyjmować — w pierwszej miesięcznej serii wypijałam rano na czczo (pół godziny przed jedzeniem) łyżeczkę od herbaty. Potem miesiąc przerwy i teraz piję drugą serię — tym razem 2 x dziennie po łyżeczce (rano i wieczorem). Póki co nic groźnego się nie dzieje i myślę, że o takiej zwykłej oświetleniowej nafcie pisał Małachow. Teraz jeśli chodzi o skutki — żadnych (na szczęście) robali nie widziałam.
O co chodzi z robalami? Moim zdaniem część forumowiczów cierpi na chorobę, o której dowiedziałem się, szukając materiałów do tekstu o Morgellonach. Choroba ta nazywa się parazytoza urojona i leczy się ją bardzo łatwo — środkami antypsychotycznymi. Niektórzy chorzy uważają jednak, że taka terapia uwłacza ich godności.
Moja córka jest prawie dorosła i kiedy zaczęłam szukać przyczyn naszych dolegliwości najpirw lekaż sugerowł chorobę psychiczną ,a jak pojechałam do laboratorium chcąc zrobić prywatnie badanie na glistę i toxakoroze pan laborant powidział żebym nie szukała sobie chorób jak moja córka to usłyszła to powidziała że więcej do lekaża i na żadne badania nie pójdzie,poprostu wstydziła się że wszyscy biorą nas za wariatów ale kiedy zobaczyła że żiółka pomagają to pije.
Jak zdiagnozować pasożyty? Najlepiej urządzeniami diagnostycznymi Oberon lub Vega-Test. Jak już się je zdiagnozuje, można zabrać się za leczenie.
Witam wszystkich. Moje doświadczenia związane z kuracją Siemionowej dotyczą leczenia w ten sposób mojego 11-letniego syna. Od 4 lat cały czas miałam problem ze zdrowiem syna, a na oberonie, za pomocą którego diagnozowałam dziecko ciągle pojawiały się pasożyty różnego rodzaju. Dziecko leczone było przez lekarza homeopatę w Warszawie różnymi naturalnymi sposobami, oprócz leków homeopatycznych, między innymi nalewkami (sok z kiszonych ogórków+czosnek, sok z kapusty kiszonej+czosnek, imbir z sokiem z cytryny). Do tego dołączane było leczenie chemicznymi lekarstwami (Zentel, Pyrantelum, Metronidazol,Vermox). Jeśli stan dziecka był zły dawkowanie było zwiększane, ale nie przynosiło to poprawy. Jak udało się wytępić jednego pasożyta “wchodził” na jego miejsce inny (cały czas były 3 lub 4 zdiagnozowane). W 1 roku leczenia było dobrze, pasożyty wydawać by się mogło zostały usunięte. Kolejnego roku było już gorzej, czas leczenia się wydłużył a dziecko było osłabione i coraz bardziej wymęczone ciągłymi dolegliwościami (biegunki, potworne bóle brzucha, bladość, wychudzenie, nerwowość, ciągłe infekcje dróg oddechowych — stała obecność w organizmie glisty ludzkiej). Dodam, że stosowałam nalewkę z łupin orzecha czarnego, Vernicadis, kąpiele ziołowe z późniejszym goleniem pasożytów wychodzących przez górne partie pleców okolice uszu i szyi, stosowałam u syna również Zapper. Pasożyty jednak wydawało mi się że nic sobie z tej ciągłej walki nie robią. Byłam naprawdę załamana, dziecko najzwyczajniej ginęło mi w oczach. Jego zarobaczenie było ogromne bo jak lekarz przepisał mu ponownie Metronidazol wymiotował pasożytami!!! Dużo mogłabym na ten temat jeszcze pisać, w maju tego roku dostał rzutów gorączkowych. Jednego dnia miał stan podgorączkowy następnego 40,5 stopnia gorączki. I tak w kółko, skóra w miejscach najbardziej wrażliwych pokryła się plamami i wypryskami-były to toksyny wyrzucane pod skórę z organizmu, który sobie już nie radził. Szukałam w internecie informacji o pasożytach, leczeniu i trafiłam na książkę Siemionowej. Byłam tak zdesperowana i przerażona tym co się dzieje z moim dzieckiem, że w trakcie tych rzutów gorączki zastosowałam 1 lewatywę (było to wieczorem) a następnego dnia rano gorączki już nie było i nie pojawiła się do dzisiaj. Przeprowadziłam kurację, która trwała 3 tygodnie wszystko zgodnie ze wskazówkami Siemionowej, oczywiście ja również ją stosowałam. Nie patrzyłam czego nie mogę zrobić (bo w książce jest mowa o rozmaitych zabiegach), tylko robiłam co było w mojej mocy. Z każdym dniem syn czuł sie coraz lepiej, 3 dnia pojawiły się u niego na nogach (od kolan do kostek) kreseczki brązowo-czerwone. Z początku wystraszyłam się że to znowu toksyny, ale okazało się że to pasożyty uciekające z przewodu pokarmowego. Ponieważ nie korzystałam z sauny zaczęłam stosować kąpiele z dehelmintykiem 1. Było lepiej, a po dehelmintyzacji zasadniczej plamki zniknęły zupełnie. Dziecko nabrało rumieńców, nic go nie boli, jak nie ten chłopak !
Jak widać, żeby się polepszyło, musi się najpierw pogorszyć. Na szczęście forumowicze nie męczą tylko dzieci, katują również siebie:
Pisałam wcześniej że zrobiła mi się na rękach boląca, piecząca skorupa! Do tego nogi dostały jakiś trupi kolor i łuszczą mi sie okropnie…..może to szalejące po organizmie grzyby — bo z grzybicą mam problem od operacji jajnika! Naprawdę ważne jest aby zgromadzić wszystkie „elementy” kuracji!
Od wczoraj potwornie boli mnie wątroba i mam powiększone węzły chłonne pachowe, szyjne. Sądzę że toksyny?, jakaś infekcja? i organizm wyrzuca to do węzłów. Hmmm, muszę siebie poobserwować. Piję rano do 12 soki warzywno-owocowe z marchwi, jabłek i buraków. Jedzenie rozdzielne, zobaczymy. Bolą mnie mięśnie brzucha od ćwiczeń kręgosłupa, w nocy kręgosłup, czyli działają te ćwiczenia.
Czasem skutki uboczne potrafią nieco wymknąć się spod kontroli.
Znajomy zielarz polecil mi również jedzenie pestek z dyni w „hurtowych” ilościach, oprócz tego naftę oczyszczoną z apteki (łyżkę stołową na szklankę wody) + zioła przepisał mi na odbudowanie przewodu pokarmowego, a szczeólnie wątroby i trzustki. Jak zastosowałem to wszystko (miałem powtarzajace sie biegunki, to był główny powód, z powodu którego zaczałem łazić po lekarzach i szukać przyczyn) to na poczatku sie przeraziłem. Przez 3-4 dni schodziło ze mnie w postaci takiej kaszy różne rzeczy (mysle, ze to byly pasożyty, ale wyglądało to jak jakaś podsmażona papryka (tylko nie czerwona, tylko jasna, jakby wyflaczałe skórki). Jak jadłem pestki to ode mnie tak śmierdziało, ze nawet rodzina uciekała do innych pokojów (z ust). Moja teoria była taka, ze tak smierdza uśmiercane tymi pestkami z dyni i naftą robale. Zielarz to potwierdził.
Popularną metodą terapeutyczną wśród forumowiczów jest spożywanie moczu. Piją z trudem…
Wypiłam rano 4 wielkie łyki uryny i myślałam, że się przekręce ze wstrętu. Ale to wszystko siedzi tylko w głowie i trzeba trochę nad tym popracować
Ja prawie nie mam już śladu po liszaju, pozbyłam się go pijąc zawzięcie urynę, ale nie zaproponuję tego dziecku, bo się nie zgodzi.
…a potem czekają na pełnię, żeby oczyścić wątrobę.
A ja po kuracji urynowej i cytrynowej robię oczyszczanie wątroby 9 lutego wtedy jest pełnia.
Uryna to również znakomity składnik lewatyw.
Próbuję, bo jak na razie udaje mi się wypić rano tylko 5 łyków cieplutkiej uryny :| Nie stosuję żadnej głodówki, bo pewnie zeszłabym już z tego świata. Po oczyszczaniu Siemionową straciłam zbyt dużo kilogramów i zaczynam wyglądać jak anorektyczka i mieć drobne kłopoty.
Ale nie o tym chcę pisać. Otóż ważną sprawą są lewatywy z urynu, które też robię wieczorem i to z zadziwiającym skutkiem. Znowu zaczęłam wypłukiwać dzikich lokatorów
Lewatywy najlepiej robić ze świeżej uryny. Najwyraźniej nie ma potrzeby zagęszczania; odparowywanie może też być kłopotliwe.
Robię ze świeżej-całodziennej. Podobno tym odparowywaniem można sobie okropnie zasmrodzić chałupę. A ja ostatnio miałam dużo gości, więc nie odważyłam sie tego zrobić.
Myślałam nawet aby to robić na balkonie, na palniczku gazowym, turystycznym, ale zrezygnowałam ze względu na pogodę.
Oprócz picia uryny popularne jest także grzebanie w kale…
Dziśiaj wydaliłam coś co po obejżeniu przez lupę wiekością i kształtem przypomina przyrwę (motylica wątrobowa) stąd chyba moje kłopoty z wątrobą. martwię się tylko o córkę i męża bo za nic nie mogę namówić ich do ewatyw .
Co do badań laboratoryjnych, to niestety znam opowieści, że przez 10 badań ludziom nic nie wychodziło aż w końcu wyszło. Znajoma kumpla opowiadała, że specjalnie owsika do kału włożyła (wczesniej go znalazła) i też nie znaleźli.
…choć niektórym włączają się blokady.
A może ktoś z Was słyszał o Srebrnej Tabletce z Rosji, tzw. Sputnik. To taki wewnętrzny zapper. połyka się go i działa przez 100 godzin. Można połknąć kilka razy (oczywiście po umyciu, choć Ja bym nie mogła wyjąć tego z … i jeszcze raz połknąć).
Wśród forumowiczów popularny jest MMS, czyli Miracle Mineral Solution. Jak już wspomniałem, jest to 30-procentowy roztwór chlorynu sodu. Leczy wszystko, przy tym ma obrzydliwy smak oraz powoduje wymioty i sraczkę:
Następnego dnia wzięłam dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny. Po drugiej dawce zaczęło mi się „odbijać” i było mi niedobrze, a po jakichś 2-3 godzinach zaczęłam wymiotować. Wymiotowałam nawet po wypiciu wody, trwało to do godzin popołudniowych. Potem się trochę uspokoiło. Wieczorem wzięłam dawkę 4 kropli i trochę mi się odbijało. Następnego dnia przyjęłam znów dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny i tym razem dopadło mnie rozwolnienie które utrzymywało się jakieś 3-4 godziny.
Można nim też napoić dziecko.
Niedawno moje dziecko miało zapalenie krtani. Po krytycznej nocy kiedy dałem ibuprom+ketotifen, od rana postawiłem na MMS. 1-szy dzień: 1/2 kropli, 1 i 2. 2-gi dzień: 3, po 2ch godz. 4, wymioty dziecka. Byłem jednak spokojny, bo to mogło wystąpić.
Czy MMS leczy raka? Na tak sformułowane pytanie natychmiast odzywa się sprzedawca tego preparatu i z zaraźliwym entuzjazmem informuje: „Nie wiem, czy MMS działa na raka, wiem napewno, że świetnie usuwa przykry zapach z ust”. Sprzedawca jest niedouczony. MMS z powodzeniem zastępuje chemioterapię i naświetlanie.
Oprócz sików i MMS forumowicze piją wodę destylowaną.
Mam pytanie,czy ktos z Was wie gdzie mozna dostac wode destylowana pitna,bo ta do zelazka nie nadaje sie do spozycia-zaznaczono na etykiecie.
Ale destylowana to pikuś, przebojem jest woda utleniona! Na forum poświęcono jej odrębny dział. Forumowicze, wśród nich karmiące matki, piją ją, kąpią się w niej, płuczą nią gardło i zęby (ponoć znakomicie usuwa kamień), zakraplają do nosa, myją twarz, leją do uszu. Robią też z niej — brawo dla domyślnych! — lewatywy. Czasem nie jest lekko:
Hej Adel, w duzej czesci u mnie odruch wymiotny powodowany jest samym posmakiem wody, ktora w tej ilosci daje posmak picia plynu do czyszczenia ubikacji
Na koniec — elektryfikacja, czyli walka z pasożytami za pomocą prądu. Elektryczność to straszliwa broń. Wystarczy bateryjka i dwie elektrody wszyte do tętnicy — i hop siup, prąd obezwładnia wirusy HIV (piszący te słowa forumowicz na wszelki wypadek dodaje: „jeśli założymy, iż istnieją”). Namiętnie używany przez forumowiczów zapper śp. Huldy Clark „posiada 15 opracowanych programów usuwających wszystkie pasożytnicze przyczyny powstawania danego schorzenia w organizmie”. Są też konkurencyjne modele, np. zapper Becka czy Bluttzapper (jeśli chcecie guglać, uwaga — spotykana jest też pisownia przez jedno „t”). Z tym ostatnim wiąże się ciekawa forumowa anegdotka: otóż synka jednej z forumowiczek powaliła bardzo ciężka infekcja bakteryjna, z bardzo wysoką gorączką i ryzykiem sepsy. Pani podłączyła synka do prądu „na różne programy, na gorączke, na bakterie ecoli, na grypę i przeziębienie”, dziecko wylądowało też w szpitalu, ale matka zabroniła stosowania antybiotyków. Na szczęście organizm malca poradził sobie z infekcją, a zadowolona forumowiczka tak skwitowała całą przygodę:
Tak więc teraz z doświadczenia wiem, że Bluttzapper okazuje się bardziej skuteczniejszy w niszczeniu bakterii i wirusów w krwi, po prostu ją czyszcząc.
Elektryczność nadaje się świetnie do walki z tasiemcem. Kiedy zawiodą metody tradycyjne…
A jak już mówimy o tasiemcach, to kiedyś babcia opowiadała mi, że na wsi dziewczyna usiadła nad wiadrem ugotowanych jajek na twardo i wyszedł z niej odbytem tasiemiec do tego zapachu.
…trzeba załatwić drania łukiem elektrycznym!
Należy zaopatrzyć się w m. in. pręty węglowe, np. takie, które są rdzeniem prostych, tanich baterii 4,5 V (możemy z takiej baterii wyciągnąć trzy ok. pięciocentymetrowe rdzenie, potrzebujemy dwa. Można też zakupić gotowe.
Miejscem tej podejrzanej operacji powinno być raczej pomieszczenie z małą ilością materiałów łatwopalnych :) i z możliwością przewietrzenia, będzie troszkę dymu… ja to robiłem w kuchni… inni przeżyli, bo nikogo nie było w domu.
Te pręty, za pośrednictwem jakiegoś włącznika dostosowanego do sieci 230 V oraz (na przykład) kuchenki elektrycznej lub grzałki (stosowane jako ogranicznik prądu — aby zapobiec zwarciu i „wystrzeleniu” bezpieczników) — podłączamy do sieci 230 V, wyłącznik na razie wyłączony. Należy wykombinować sposób utrzymania tych prętów tak, by lekko stykały się ze sobą końcami, pozycja obu — w jednej i tej samej osi. Jeden pręt podłączony drugim końcem do jednego bieguna 230 V, drugi do drugiego bieguna.
Gdy włączymy zasilanie, Rozbłyśnie Słońce. Daruję sobie doradzanie aby mieć na oczach jakieś gogle przeznaczone do obserwacji zaćmień słońca, gdyż prawdę mówiąc nie będziemy w stanie patrzeć w Łuk, a gdyby ktoś jednak był w stanie, zniszczy sobie wzrok. Ja to robiłem bez gogli i bez żadnej asysty.
Przed włączeniem włącznika rozbieramy się jak do jedzenia babcinego rosołu, a nawet bardziej, tzn. brzuch i podbrzusze gołe. Ustawiamy się tak, aby trzymać brzuch na wysokości łuku i w odległości ok 20 cm od łuku. Łuk — w związku z wypalaniem się węgla, trwa kilkadziesiąt sekund — i tyle właśnie potrzebujemy, aby sesję uznać za zakończoną.
Wspomnę o jeszcze jednej kwestii: forum.igya.pl służy klientom sklepu www.igya.pl. Można w nim nabyć książki o dietach omawianych na forum (podręcznik Iwana Nieumywakina poświęcony wodzie utlenionej kosztuje 28 zł, ale jeśli weźmiecie dziesięć egzemplarzy naraz, zapłacicie jedynie 224 zł). W ofercie jest również zapper Huldy Clark (z dodatkami, za 1800 zł) i akcesoria do lewatyw.
Outro
Nigdy chyba jeszcze nie popełniłem tekstu, który tak bardzo oscylowałby między strasznym a śmiesznym (czyli między teh drama a teh lulz). Zdrowy rechot z picia sików więźnie mi w gardle, kiedy pomyślę, że tymi zabiegami rodzice dręczą również dzieci. Warto pomyśleć o bezwględnych oszustach żerujących na ludzkiej krzywdzie, diagnozujących nieistniejące choroby za pomocą bezwartościowych pudełek ze światełkami. Warto pomyśleć o idiotach z forów i blogów, bredzących o „naturalnych metodach leczenia”, odradzających pójście do normalnego lekarza, naganiających hochsztaplerom klientów.
Z tej smutnej historii płynie jednak pewien pożytek. Jeśli ktoś zapyta mnie, czy to prawda, że w Internecie można znaleźć wszystko, nie będę szokował go Goatse czy 2g1c. Zamiast tego powiem: „Chodź, pokażę ci pewną społeczność sieciową. To ludzie, którzy golą dzieciom plecy z robaków, piją naftę, wodę utlenioną i szczyny, zabijają tasiemce łukiem elektrycznym i wtykają owsiki w swoje gówna, żeby spłatać psikusa laborantom”. Nie sądzę, żebym mógł znaleźć lepszy argument.
czescjacek :
ONI TAM NIE MAJĄ IMIENIN.
bart :
Ejno, nie świrujcie, serio w pozostałych prowincjach nie ma cmentarzy utrzymywanych przez miasto, gminę etc?
EDIT
mrw
Bo każdy może nazywać się Burek i żaden to powód do święta, a geburstag jest trochę bardziej spersonalizowany.
Marceli Szpak :
Zajrzałem z ciekawości do netu, jak to jest w okolicach miejscowości, w której spędzałem weekend. Mają tam niedaleko (10 km) Katolicki Cmentarz Komunalny. WTF?
A jeśli na KCK nie grzebią niewiernych, to chyba trzeba by zapierdalać do Radomia.
mrw :
Żydy.
Marceli Szpak :
No właśnie zguglałem, że cmentarze kieleckie też się nazywają, że są komunalne. Ale nie wiem, jak to wygląda realnie; na wiochach i prawdopodobnie w pipidówach też samodzierżcą cmentarnym pozostaje ksiądz.
EDIT:
Ha, właśnie: http://katalog.pf.pl/Pi%C5%84cz%C3%B3w/Zarz%C4%85dy-Cmentarzy-i-Cmentarze-W13G6B10037P0R10C-m14.html
mrw :
A po co, mamy geburtstag, co jest zdaje się ważniejszą okazją do świętowania (o, i zrobiło mi się w mózgu teraz “patrz czym jesteś skażony”).
Marceli Szpak :
A znasz świętego Burka? Nie bluźnij!
Marceli Szpak :
Nie broń tego, to chore.
eli.wurman :
Pff, a dlaczego nie świętować 2 RAZY.
Also, WTF Barbórka.
Also, WTF geburtstag?
czescjacek :
Masz grzech. chciałem znaleźć św. burka i zaatakowały mnie Grupy Apostolskie: http://img59.imageshack.us/img59/5269/grupyu.jpg
mrw :
A bo ja wiem? Ja tam nie świętuję imienin/urodzin (ale że ilość dramy na ten miesiąc już wykorzystałem to nie będę mówił czemu).
mrw :
No że patronka górników, auch: przed świętami, dobra okazja do wódki, nie ma tu żadnej ideologii.
Marceli Szpak :
Sam we Wrocku byłem na świeckim pogrzebie z mistrzem ceremonii (wujek mój – zatwardziały ateista sobie zażyczył), trochę śmiesznie gadał.
bart :
Urodziny.
Marceli Szpak :
Nic ciekawego, jakieś tam galerie, forum, niusy – archidiecezja KRAKÓW, ofkorz.
mrw :
Also WTF Dni Morza?
bart :
Bikoz of łaj? Normalnie wiem, że 25 luty is speszial, a 11 listopada to bym się musiał dzielić radością z pojebami od jedzenia gęsi i patriotami. A to jest MOJE święto :P
bart :
Geburstag. Normalnie dzień, kiedy sie geboren.
bart :
cum gebyrstak fik glik, cum gebyrstak fil glyk, cum gebyrstak cum gebyrstak, cum gebyrstak fik glik
Marceli Szpak :
Pojęcia nie mam, całe życie mieszkałem nad rzeką. Tzn. mam podejrzenie, że to nawiązanie do piwa Bosman.
eli.wurman :
przede wszystkim ekstra pensja i queer party w pióropuszach
bart :
pierunie, nie godosz?
eli.wurman :
To czemu mówicie o nich tak, jakby Polska kontynentalna nie obchodziła? My mamy i to, i to!
eli.wurman :
Czekaj, bo to lepsze niż myślałem. Jehowi nie mają namentagów, bo nie mają świntych, a wy nie macie namentagów, ale macie świntych? O_O’
bart :
A ty jak nazywasz swoją wekę/bułkę paryską/wrocławską/angielkę?
mrw :
Ja nie wiem, czy to jest tak, że w’ogle nie ma.
eli.wurman :
Ale mi nie o to chodzi (a o co ci chodzi z bułką?), tylko my wam “WY NIE MACIE IMIENIN”, a wy nam “ALE MAMY GEBURTSTAG”. ALE MY TEŻ MAMY, A WY NIE MACIE IMIENIN.
Jedyna korzyść to to, że nie dotyczą was akcje Trzeźwość na drogach “w popularne imieniny”.
bart :
Za to 3 dniowy oktoberfest załatwia tę różnicę hurtem.
bart
Konformiści. Tu jak sie trzeba było opowiedzieć za polskimi katolickimi świętymi, albo niemieckim porzadkiem w rejestrach, wygrało to drugie.
Ale imieniny to porażka, bo wszyscy w robocie wiedzą i się wpraszają na ciacha.
Ponadto
No, nie daj się prosić. Tak ładnie zagaiłeś.
Marceli Szpak :
Jedź do Bielska i spróbuj kupić angielkę, gryzkę, czy jak to się u Ciebie nazywa. Chodzi o to, że się rzeczy różnie nazywają.
bart :
Ale mamy imieniny, tylko nie obchodzimy w taki sposób jak wy? Ja w’ogle nie rozumiem co jest radosnego w tym, że się dostało takie a nie inne imię.
Swoją drogą, ciekawe, czy z tymi popularnymi imieninami to prawda. To może być kombinacja efektu potwierdzania (“tylu pijanych, bo dziś Staszka”) i efektu wzmożonych kontroli policyjnych nakierowanych na wyłapywanie nietrzeźwych kierowców (bo popularne imieniny).
eli.wurman :
Ale co ma być radosnego? Chodzi przecież o toast za świętego, żeby nie przyjebał.
eli.wurman :
No co ty. Imię i znak Zodiaku to dwie najpotężniejsze siły kształtujące twoje życie już od kołyski.
eli.wurman :
Bo reszta Polski, to jak u Apaczów albo u LeGuin. Musisz mieć imię, co cię chroni przed złem i składać ofiary wotywne przed totemem swego patrona, albo przynajmniej wypić w ten dzień. To nawet nie jest ich święto, tylko ogólna orgia ku czci jakiegoś biedoka, co kopnął w kalendarz przed wiekami i teraz wszyscy z tego powodu nazywają się Bartek (bez złośliwości, najpopularniejsze imię jakie znam, jakby Hanysy obchodziły imieniny to w Bartosza/Bartłomieja nie trzeźwiałoby pół Śląska.)
Patroni imion to jest w ogóle depresyjna akcja. Mojego patrona żywcem obdarto ze skóry i ukrzyżowano, a potem ścięto. Jak to, kurwa, potem ścięto?!
Co najmniej dwa moje wpisy poszły i znikły, chyba. Co jest? No ja wiem, mogło mi się wydawać tylko, że wysłałem, ale pytam, czy się jednak nie mylę?
Eli – pomijając, że przypierdolenie jakiegoś wysokiego podatku do papierosów jest bardziej “ludzkie” niż zakaz ich spożywania, ale skoro przewidywany przeze mnie (i chyba Ciebie?) efekt byłby podobny, to czy trochę nie przeginasz? Ej, no, kurwa, bierne palenie w moim systemie odniesienia to jednak nie tak tragiczne zuo (a mówię to jako głównie bierny).
bart :
Tej, rozumisz, ale może my mamy urodziny, a oni maja, urodziny i GEBURSTAG.
eli.wurman :
Ja na wekę mówię weka, ale jakby to coś miało z bułką wspólnego to by była grubsza perwersja, bo to jest coś co u was nazywa się “krałza” (pewnie pisze się “k’®aüζa” po šluñskü)
jaś skoczowski :
Nie bardzo widzę taką możliwość.
inz.mruwnica :
języki ci się mieszają, inżynierze. Krałza/Krauza to słoik. Wek też. Weka już nie.
jaś skoczowski :
Zwłaszcza że nie widzę np. odpowiedzi na twoje wpisy, których nie ma.
eli.wurman :
I do tego w tym, że w tym a tym dniu niby zmarł czy się urodził jakiś katolski święty.
bart :
No mój miał nieco lżej ale też fajnie – najpierw go ukamieniowali, a potem zabili toporem. Ale twój zaiste twardszy.
bart :
Uderz w klawiaturę a Fronda odpowie: http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2909380
bart :
Obawiam się, że co dzień drogami Polszy pomykają tysiące najebanych i każdy powód do kontroli jest dobry
inz.mruwnica :
Co to wogle za dziwne zasady pisowni mają wprowadzać? Już zatwierdzone, gdzies do pobrania?
inz.mruwnica :
urodziny mają gorole i ew. krojcoki, zresztą imieniny czasem też mają (zabór rosyjski czuć nawet po stuleciu)
urbane.abuse :
Standardy pewnie ustala Śląska Wikipedia.
urbane.abuse :
Bo te “swieckie wersje”, ktore podswiadomie chca miec “to samo co katolicy ale bez ksiedza”, zawsze wypadna w polskich klimatach smiesznie.
Mnie tam moga grzebac z ksiedzem, rabinem, imamem, co im sie podoba. Pogrzeb jest dla zyjacych, nie dla nieboszczyka.
Ausir :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Alfabet_%C5%9Bl%C4%85ski_Steuera
Ausir :
Warto zauważyć, że dwa pierwsze dwuznaki to AU i CH (tribute to Eli?)
Poza tym właśnie w Trójce Mruwnica!
eli.wurman :
Ten ledwie błogosławiony; ja mówiłem o Bartłomieju Apostole, Jednym z Dwunastu. Basically, jak się już kogoś ukrzyżuje, to późniejsze ścięcie jest… nie mogę się zdecydować: a) drobnostką (dla ofiary) czy b) sadystyczną zabawą (dla kata)? As in:
– No, powisieliście na krzyżu, dziadku, to teraz was zdejmiemy i utniemy wam łeb.
– Phi! Wakacje.
bloody_rabbit :
Nope, akurat mam od roku jakieś hurtowe zgony wujów, ciotek i dalszych krewnych, genetycznych komuchów, jak jeden i mam okazję się zachwycać perfekcyjnymi pogrzebami przy krematorium w Rudzie Śląskiej. Oprócz tego, że cała ceremonia jest full profi odyseja kosmiczna – (niebieskie światła, nastrojowa muza, slideshow z fotami dostarczonymi przez rodzinę, wygodne, klimatyzowane salki z kinowym klimatem), to jeszcze MC (a jest ich kilku na wymianę) naprawdę potrafi składać dobre mowy. Nawet przez chwilę się zastanawiałem, czy się nie wkręcić na ghostwritera, bo to fajna fucha, ułożyć dobry tekst z kilku zdań przekazanych przez wdowę.
Marceli Szpak :
To może przestań walcem jeździć.
Z. :
Skoro jesteśmy TT, DKN, to stosujmy się do Zasad Języka Polskiego:
ukamieNOwali
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=927
Sam się zdziwiłem, gdy się o tym dowiedziałem.
bart :
Nie do końca. Te takie tradycyjne ukrzyżowanie obywało się bez gwoździ i piki wsadzonej pod ziobro, można było na tym krzyżu wisieć całkiem długo, czekając na śmierć z głodu i rozdzióbią kruki, wrony, więc takie ścięcie po paru dniach, to da się nawet odebrać jako litosierdzie. Może ten twój w końcu zaczął sypać…
Marceli Szpak :
OIMW na krzyżu przede wszystkim umierało się przez uduszenie (trudno oddychać wisząc), no ale może były jakieś opcje wydłużające imprezę.
bart :
Kamon. Ukrzyżuje? OBDARCIE ZE SKÓRY, kurde, jeśli gościowi się to zafunduje i potem przeżywa powieszenie na krzyżu to solidny z niego superhero. Notabene skojarzyło mi się to:
http://plif.courageunfettered.com/archive/wc023.gif
A skoro już przy tym jestem to jest to webcomic idealny dla ttdknu, sporo tematów poruszanych w dyskusjach.
Aczkolwiek osobom o delikatnej wrażliwości nie polecam.
tak apropo teorii spiskowych:
http://plif.courageunfettered.com/archive/wc108.gif
Marceli Szpak :
W zakończeniu “Cyklu Barokowego” gość (Jack Półkuśka) został skazany na powieszonie, a potem patroszenie.
Odbito go po pierwszym etapie i potem tylko narzekał na bóle karku – nawet mu Król Francji radził, żeby przez jakiś czas starał się unikać wieszania.
Z. :
Żeby wrócić do tematyki medycznej – podobno kuracja przy białaczce (znaczy przeszczep szpiku) jest tak nieprzyjemna dla pacjenta, że ukrzyżowanie jest w porównaniu niegodną wzmianki błahostką. Prawda to?
janekr :
A tak konkretnie to z czego leczy się ukrzyżowaniem?
janekr :
http://tinyurl.com/ye9kslj
Also: trzeba spytać kogoś, kto przeżył jedno i drugie.
A najlepiej reprezentatywną grupę, za pomocą ankietki z którąś ze skal bolesności. Tylko skąd wziąć tylu po przeszczepie szpiku?
urbane.abuse :
z bolawego krzyża, krzywego kręgosłupa i za małego rozstawu ramion (to ostatnie szczególnie dla wędkarzy). Na buntownicze poglady ponoć też taka kuracja pomaga.
bart :
“Boli? Mhm. A teraz?”
janekr :
Trzeba spytać kolesia któremu przeszczepiali szpik po ukrzyżowaniu albo takiego, którego krzyżowali po przeszczepie szpiku.
Jak by się rozpytać w okolicach Sokółki, to może się paru znajdzie.
A skorośmy juz orzy medycynie: wot odkrycie.
why sokółki?
Nietoperz :
Cud eucharystyczny.
urbane.abuse :
Co za gówno. Kiedyś hałsłajfy stosowały barbiturany i wszystko było ok:
Kids are different today, I hear ev’ry mother say
Mother needs something today to calm her down
And though she’s not really ill, there’s a little yellow pill
She goes running for the shelter of a mother’s little helper
And it helps her on her way, gets her through her busy day
Czasy są do dupy :( i banda baranów ograniczyła bezmyślnie mnóstwo atrakcji.
eli.wurman :
A tu o katolickim peer review, hehe:
http://fronda.pl/news/czytaj/co_trzeba_sprawdzic_zeby_mozna_bylo_uznac_cud_w_sokolce
Tutensięzałatwili :
Mam mindfuck jak z jednej strony TY piszesz, że “do dupy”, a z drugiej dajesz smutną minkę :(
Veln :
Nie prowokuj go. Komcie Tutena poświęcone odbytom i kałowi nie przechodzą przez sitko cenzury.
Veln :
Bo gówno wiesz o narkotykach.
bart :
Nie prowokuj go. Komcie Tutena poświęcone odbytom i kałowi nie przechodzą przez sitko cenzury.
Na frondzie też nie przechodzą.
A tu o odpowiedzi Cywilizacji Śmierci:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7113582,Cud_w_Sokolce_trafil_do_prokuratury.html?skad=rss
Fronda też o tym pisze. Moje serce zdobyła komentatorka DOROTA BASIA:
Infinitezymalnie. Piździelczo trudne słowo.
Also this:
@Quasi
at first i was like wtf but then i lold
@ bart:
Swoją turniową ścieżką: Quasi gdzie kupiłeś takiego ładnego Owczarka Podhalańskiego? Też jestem fanką tej rasy. Może będzie miał szczeniaczki?
Na razie zostawił jednego krótkiego komcia. Rozgrzewa się.
Heh.
Z awatarem nadzieja na przyszłość.
Edit: Jak oni rozpoznali, że krzyże są odwrócone?
bart :
Zazdrościsz.
http://moon5.wordpress.com/
O qurcze. Jakież to piękne. Na krótką chwilę zapomniałem o pięknych, wirujących w miłosnym tańcu hemoroidach…
Tutensięzałatwili :
Poszukaj, tłumaczył kiedyś skąd to wziął. Filmik chyba nawet dawał.
@Ślunsk
http://wyborcza.pl/1,75248,7110399,Sikanie_pod_prysznicem_spodoba_sie_Slazakom.html
OK, kończę spam.
bart :
Tak zaczeła się moja znajomość z fizyką na politechnice. Prowadzący wziął kredę i powiedział
“Weźmy, proszę państwa, infitezymalny przedział czasu ……” i zapisał dwie tablice wzorów, przy których to słowo to był mały pikuś.
Veln :
A jaki pan stylowy
fan-terlika :
ja, ja, ja, omy se mogły godać, a lokalny pan od montażu, nawet jak dzisiaj przyjdzie, to się pyta, czy umywalki i zlew montować pod fiuta, czy wyżej.
Tutensięzałatwili :
Hm, nieopatrznie kliknąłem i szczęka mi troszkę spadła.
Moon :
No właśnie, skąd pan wie, że klimat Ziemi dobrze toleruje zmniejszanie się liczby piratów (nie licząc okolic Somalii)? Właśnie nie. Stąd taki wzrost średnich temperatur w ostatnich latach.
Swoją drogą to lol, w polskiej wiki są 2 konkurencyjne artykuły:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dialekt_%C5%9Bl%C4%85ski
http://pl.wikipedia.org/wiki/Język_śląski
RobertP :
O, u nasz też był jeden pan wykładowca, który z lubością wypowiadał te słowo. Tak się wręcz napawał. I ja na politechnice poniosłem tę tradycję dalej, ale już jako meta-żart: powiedziałem: “a mieliśmy takiego wykładowcę…”.
Ale z tym to i tak jeszcze był luz. Inny odróżniał ‘g’ gotyckie od ‘g’ łacińskiego i w dodatku używał ich w tym samym wzorze.
bart :
To spróbuj powiedzieć postpotopowy (mi łatwiej powiedzieć i… coś tam)
:
Może nie znał innych literek?
urbane.abuse :
Ale czemu, przecież to banalne, chyba że masz rozcapierzony język?
Ausir :
Spór jest, a prawda leży po środku. Nasz dialekt.
Śląski nie spełnia najważniejszej, czyli militarnej definicji języka.
fan-terlika :
Była nasza-gwara.pl ale zdjęli.
fan-terlika :
E, co? Przecież to jest kwestia zupełnie uznaniowa więc nie ma żadnej prawdy.
eli.wurman :
Jak to pierwszy raz czytałem i dałem się wziąć z zaskoczenia i się zaciąłem. A powiedz wyindywidualizować.
urbane.abuse :
Lekarz którego szukasz to logopeda.
urbane.abuse :
Luz – ale co mam, wysłać nagranie jako dowód?
eli.wurman :
Albo tzw. zdrowego rozsądku http://sbradzieckich.blox.pl/2009/09/Gej-praja.html
eli.wurman :
Interlokutor, którego szukasz to Mistrz Ciętej Riposty
urbane.abuse :
Właśnie chciałem Ci napisać że logopeda to niekoniecznie lekarz i wrzuciłem w google “lekarz logopeda” a tam w pierwszym linku: lekarz logopeda, irydolog. FFFFFFFFFFU-
Do tego Ziemkiewicza w TVP Info z Dornem, Pospieszalskiego w TVP 2 oraz teksty z Gościa Niedzielnego. Niniejszym inauguruję swój jednoosobowy, międzynarodowy emo-day.
urbane.abuse :
To o popotopowy chodziło chyba.
eli.wurman :
Zajrzałem panu w oczko i wyszło mi, że nie dyga panu, bo pan się jąka. Proszę się nie martwić, mam ziółka na jąkanie.
Ktoś do mnie zajrzał, bo wpisał w wyszukiwarkę “nafta homeopatyczna bioterapia”. Anonimowy internauto, nie idź tą drogą!
mrw :
Zgodziłbym się, gdybym nie mieszkał przez chwilę w Szwajcarii, gdzie wszyscy szprechają w Schwyzerdutsch (z odmianami kantonalnymi) i to na każdy temat (również na uczelniach, nie tylko co kto zjadł wieczorem) za to zasadniczo pisze się jedynie w Hochdeutsch. Taka schizofrenia. Transkrypcję Schwyzerdutsch widziuałem bodaj tylko w reklamach.
bart :
…i chelatację antyjąkaniową.
Ale jak homeopatycznie rozcieńcza się naftę???
urbane.abuse :
No np. jedna z tych odmian nazywa się Rätischdeutsch? :-D
mrw :
Ale to bucówa. Polski imperializm, lol, z tego samego brudu ulepiony, co: “Naród słowacki nie istnieje, to wymysł węgierskiej propagandy”, “Naród palestyński nie istnieje, są tylko Arabowie mieszkający w Palestynie” itede.
czescjacek :
Tam coś jest o istnieniu narodu?? Bo ja myślałem, że o języku.
urbane.abuse :
Mają w nim wiki?
mrw :
Jeden ćulik. Warto zajrzeć w swe serdce i odpowiedzieć sobie na pytanie: czemu właściwie usiłowanie standaryzacji śląskiego nas drażnią.