Jak pije się naftę
Uwaga: odradzam osobom wrażliwym czytanie poniższego tekstu. Pojawia się w nim męczenie dzieci i różne obrzydliwe praktyki cielesne. Oprócz tego wydzieliny i pasożyty. Mówię serio, można jeszcze zawrócić. Uwaga dla twardzieli: post jest długi, ale warto. W życiu czegoś takiego nie czytaliście.
Intro
Łamy Blog de Bart wypełniają zwykle relacje z moich wizyt w Otchłani. Wbrew nazwie, Otchłań nie jest nieskończoną przestrzenią, wręcz przeciwnie: mimo pozornych różnic, jej mieszkańcy mają do siebie całkiem blisko, zazwyczaj co najwyżej jeden-dwa kliki. Nie wierzycie? Zapraszam na przejażdżkę.
Klik! Oto znany prawicowy komentator, publikujący w prasie bardzo popularnej. Jeszcze niedawno jednym ruchem można było przeskoczyć z jego bloga do siedziby piewcy ludobójstwa — owa norka znajdowała się na liście blogów polecanych przez publicystę. Z fanem masowych mordów sąsiaduje z kolei PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN, udowadniające m.in., że w Biblii podano jednak dokładnie wartość liczby π. Co prawda według Świętych Wersetów kadź odlewna miała dziesięć łokci średnicy, a trzydzieści obwodu, ale oczywiście średnicę wymierzono według krawędzi zewnętrznych, a obwód wedle wewnętrznych, więc uwzględniając grubość brzegu 10 cm wychodzi, że wedle Biblii π=3,14. Skąd PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN wie, że średnicę mierzono tak, a obwód siak, to już prywatna tajemnica PISMA.
Od PISMA niedaleko do kreacjonisty Maćka, który na gruzach dawno obalonej teorii ewolucji buduje Nową Teorię Stwarzania. Możemy dowiedzieć się od niego, że tajemniczy neandertalczycy to po prostu ludzie przedpotopowi, w odróżnieniu od nas — ludzi popotopowych, potomków Noego. U Maćka sympatycznego komcia z pozdrowieniami zostawia AstroMaria, człowiek z podtytułem „UWIERZĘ W NAJGŁUPSZY BZDET”. Na swoim blogu udowadnia, że Rząd Światowy truje nas kwaskiem cytrynowym, a Richard Dawkins jest zwolennikiem teorii Inteligentnego Projektu („…okazał się jednak uczciwym naukowcem, który wprawdzie przez lata oszukiwał siebie samego i cały świat wokół, ale w końcu skapitulował i powiedział prawdę”). AstroMaria usłyszała tę sensacyjną informację w kreacjonistycznym filmie propagandowym.
I tak krążymy od jednego blogaska do drugiego. W gruncie rzeczy nie zagłębiamy się zbytnio w Otchłań. Owszem, jedni są bardziej szaleni od drugich, ale różnice nie są znaczne, dwa schodki w górę, jeden w dół. Czasami jednak można spaść o kilka pięter.
Prawdziwa Otchłań
Witajcie na forum.igya.pl. Forum to leży na uboczu, prawie nikt o nim nie wspomina. Ot, jeden link na wegedzieciak.pl, wspomnienie na blogu Grypa666 (notabene konkurującym ostro z AstroMarią o tytuł Blogaska Najbardziej Oderwanego od Rzeczywistości). Krótki post w Kafeterii. Nigdy byśmy go nie znaleźli, gdyby nie jeden ze stałych komentatorów BdB, który z nudów wpisał w Google frazę „Jak pije się naftę”.
Forumowicze z igya.pl rozmawiają o bardzo niekonwencjonalnych terapiach. Nie chce mi się rozpisywać o szczegółach, niech wystarczy krótki zarys. MMS to cud-środek będący 30-procentowym roztworem chlorynu sodu. Zappery to urządzenia elektryczne leczące prądem: leczą poprzez usuwanie pasożytów, które są przyczyną wszystkich chorób świata. Metoda Siemionowej również służy odrobaczaniu, ale za pomocą drakońskiej diety i picia dziwnych nalewek.
Zanim zaprowadzę was w otchłań, chciałbym zwrócić uwagę na pewną kwestię: forumowicze opisują własne doświadczenia. To nie są historie, które wyczytali w książkach czy usłyszeli od znajomych o ich znajomych.
Zacznijmy więc od picia nafty.
Otóż po przeczytaniu informacji u Małachowa kupiłam w sklepie chemicznym zwykłą naftę oświetleniową w półlitrowym opakowaniu. Taką naftą zalałam zielone orzechy włoskie, dodałam też propolisu. Ta cała mikstura stała kilka dni (nabrała zielonkawo-brunatnego koloru). Po tym czasie zlałam do butelki z ciemnego szkła i zaczęłam przyjmować — w pierwszej miesięcznej serii wypijałam rano na czczo (pół godziny przed jedzeniem) łyżeczkę od herbaty. Potem miesiąc przerwy i teraz piję drugą serię — tym razem 2 x dziennie po łyżeczce (rano i wieczorem). Póki co nic groźnego się nie dzieje i myślę, że o takiej zwykłej oświetleniowej nafcie pisał Małachow. Teraz jeśli chodzi o skutki — żadnych (na szczęście) robali nie widziałam.
O co chodzi z robalami? Moim zdaniem część forumowiczów cierpi na chorobę, o której dowiedziałem się, szukając materiałów do tekstu o Morgellonach. Choroba ta nazywa się parazytoza urojona i leczy się ją bardzo łatwo — środkami antypsychotycznymi. Niektórzy chorzy uważają jednak, że taka terapia uwłacza ich godności.
Moja córka jest prawie dorosła i kiedy zaczęłam szukać przyczyn naszych dolegliwości najpirw lekaż sugerowł chorobę psychiczną ,a jak pojechałam do laboratorium chcąc zrobić prywatnie badanie na glistę i toxakoroze pan laborant powidział żebym nie szukała sobie chorób jak moja córka to usłyszła to powidziała że więcej do lekaża i na żadne badania nie pójdzie,poprostu wstydziła się że wszyscy biorą nas za wariatów ale kiedy zobaczyła że żiółka pomagają to pije.
Jak zdiagnozować pasożyty? Najlepiej urządzeniami diagnostycznymi Oberon lub Vega-Test. Jak już się je zdiagnozuje, można zabrać się za leczenie.
Witam wszystkich. Moje doświadczenia związane z kuracją Siemionowej dotyczą leczenia w ten sposób mojego 11-letniego syna. Od 4 lat cały czas miałam problem ze zdrowiem syna, a na oberonie, za pomocą którego diagnozowałam dziecko ciągle pojawiały się pasożyty różnego rodzaju. Dziecko leczone było przez lekarza homeopatę w Warszawie różnymi naturalnymi sposobami, oprócz leków homeopatycznych, między innymi nalewkami (sok z kiszonych ogórków+czosnek, sok z kapusty kiszonej+czosnek, imbir z sokiem z cytryny). Do tego dołączane było leczenie chemicznymi lekarstwami (Zentel, Pyrantelum, Metronidazol,Vermox). Jeśli stan dziecka był zły dawkowanie było zwiększane, ale nie przynosiło to poprawy. Jak udało się wytępić jednego pasożyta “wchodził” na jego miejsce inny (cały czas były 3 lub 4 zdiagnozowane). W 1 roku leczenia było dobrze, pasożyty wydawać by się mogło zostały usunięte. Kolejnego roku było już gorzej, czas leczenia się wydłużył a dziecko było osłabione i coraz bardziej wymęczone ciągłymi dolegliwościami (biegunki, potworne bóle brzucha, bladość, wychudzenie, nerwowość, ciągłe infekcje dróg oddechowych — stała obecność w organizmie glisty ludzkiej). Dodam, że stosowałam nalewkę z łupin orzecha czarnego, Vernicadis, kąpiele ziołowe z późniejszym goleniem pasożytów wychodzących przez górne partie pleców okolice uszu i szyi, stosowałam u syna również Zapper. Pasożyty jednak wydawało mi się że nic sobie z tej ciągłej walki nie robią. Byłam naprawdę załamana, dziecko najzwyczajniej ginęło mi w oczach. Jego zarobaczenie było ogromne bo jak lekarz przepisał mu ponownie Metronidazol wymiotował pasożytami!!! Dużo mogłabym na ten temat jeszcze pisać, w maju tego roku dostał rzutów gorączkowych. Jednego dnia miał stan podgorączkowy następnego 40,5 stopnia gorączki. I tak w kółko, skóra w miejscach najbardziej wrażliwych pokryła się plamami i wypryskami-były to toksyny wyrzucane pod skórę z organizmu, który sobie już nie radził. Szukałam w internecie informacji o pasożytach, leczeniu i trafiłam na książkę Siemionowej. Byłam tak zdesperowana i przerażona tym co się dzieje z moim dzieckiem, że w trakcie tych rzutów gorączki zastosowałam 1 lewatywę (było to wieczorem) a następnego dnia rano gorączki już nie było i nie pojawiła się do dzisiaj. Przeprowadziłam kurację, która trwała 3 tygodnie wszystko zgodnie ze wskazówkami Siemionowej, oczywiście ja również ją stosowałam. Nie patrzyłam czego nie mogę zrobić (bo w książce jest mowa o rozmaitych zabiegach), tylko robiłam co było w mojej mocy. Z każdym dniem syn czuł sie coraz lepiej, 3 dnia pojawiły się u niego na nogach (od kolan do kostek) kreseczki brązowo-czerwone. Z początku wystraszyłam się że to znowu toksyny, ale okazało się że to pasożyty uciekające z przewodu pokarmowego. Ponieważ nie korzystałam z sauny zaczęłam stosować kąpiele z dehelmintykiem 1. Było lepiej, a po dehelmintyzacji zasadniczej plamki zniknęły zupełnie. Dziecko nabrało rumieńców, nic go nie boli, jak nie ten chłopak !
Jak widać, żeby się polepszyło, musi się najpierw pogorszyć. Na szczęście forumowicze nie męczą tylko dzieci, katują również siebie:
Pisałam wcześniej że zrobiła mi się na rękach boląca, piecząca skorupa! Do tego nogi dostały jakiś trupi kolor i łuszczą mi sie okropnie…..może to szalejące po organizmie grzyby — bo z grzybicą mam problem od operacji jajnika! Naprawdę ważne jest aby zgromadzić wszystkie „elementy” kuracji!
Od wczoraj potwornie boli mnie wątroba i mam powiększone węzły chłonne pachowe, szyjne. Sądzę że toksyny?, jakaś infekcja? i organizm wyrzuca to do węzłów. Hmmm, muszę siebie poobserwować. Piję rano do 12 soki warzywno-owocowe z marchwi, jabłek i buraków. Jedzenie rozdzielne, zobaczymy. Bolą mnie mięśnie brzucha od ćwiczeń kręgosłupa, w nocy kręgosłup, czyli działają te ćwiczenia.
Czasem skutki uboczne potrafią nieco wymknąć się spod kontroli.
Znajomy zielarz polecil mi również jedzenie pestek z dyni w „hurtowych” ilościach, oprócz tego naftę oczyszczoną z apteki (łyżkę stołową na szklankę wody) + zioła przepisał mi na odbudowanie przewodu pokarmowego, a szczeólnie wątroby i trzustki. Jak zastosowałem to wszystko (miałem powtarzajace sie biegunki, to był główny powód, z powodu którego zaczałem łazić po lekarzach i szukać przyczyn) to na poczatku sie przeraziłem. Przez 3-4 dni schodziło ze mnie w postaci takiej kaszy różne rzeczy (mysle, ze to byly pasożyty, ale wyglądało to jak jakaś podsmażona papryka (tylko nie czerwona, tylko jasna, jakby wyflaczałe skórki). Jak jadłem pestki to ode mnie tak śmierdziało, ze nawet rodzina uciekała do innych pokojów (z ust). Moja teoria była taka, ze tak smierdza uśmiercane tymi pestkami z dyni i naftą robale. Zielarz to potwierdził.
Popularną metodą terapeutyczną wśród forumowiczów jest spożywanie moczu. Piją z trudem…
Wypiłam rano 4 wielkie łyki uryny i myślałam, że się przekręce ze wstrętu. Ale to wszystko siedzi tylko w głowie i trzeba trochę nad tym popracować
Ja prawie nie mam już śladu po liszaju, pozbyłam się go pijąc zawzięcie urynę, ale nie zaproponuję tego dziecku, bo się nie zgodzi.
…a potem czekają na pełnię, żeby oczyścić wątrobę.
A ja po kuracji urynowej i cytrynowej robię oczyszczanie wątroby 9 lutego wtedy jest pełnia.
Uryna to również znakomity składnik lewatyw.
Próbuję, bo jak na razie udaje mi się wypić rano tylko 5 łyków cieplutkiej uryny :| Nie stosuję żadnej głodówki, bo pewnie zeszłabym już z tego świata. Po oczyszczaniu Siemionową straciłam zbyt dużo kilogramów i zaczynam wyglądać jak anorektyczka i mieć drobne kłopoty.
Ale nie o tym chcę pisać. Otóż ważną sprawą są lewatywy z urynu, które też robię wieczorem i to z zadziwiającym skutkiem. Znowu zaczęłam wypłukiwać dzikich lokatorów
Lewatywy najlepiej robić ze świeżej uryny. Najwyraźniej nie ma potrzeby zagęszczania; odparowywanie może też być kłopotliwe.
Robię ze świeżej-całodziennej. Podobno tym odparowywaniem można sobie okropnie zasmrodzić chałupę. A ja ostatnio miałam dużo gości, więc nie odważyłam sie tego zrobić.
Myślałam nawet aby to robić na balkonie, na palniczku gazowym, turystycznym, ale zrezygnowałam ze względu na pogodę.
Oprócz picia uryny popularne jest także grzebanie w kale…
Dziśiaj wydaliłam coś co po obejżeniu przez lupę wiekością i kształtem przypomina przyrwę (motylica wątrobowa) stąd chyba moje kłopoty z wątrobą. martwię się tylko o córkę i męża bo za nic nie mogę namówić ich do ewatyw .
Co do badań laboratoryjnych, to niestety znam opowieści, że przez 10 badań ludziom nic nie wychodziło aż w końcu wyszło. Znajoma kumpla opowiadała, że specjalnie owsika do kału włożyła (wczesniej go znalazła) i też nie znaleźli.
…choć niektórym włączają się blokady.
A może ktoś z Was słyszał o Srebrnej Tabletce z Rosji, tzw. Sputnik. To taki wewnętrzny zapper. połyka się go i działa przez 100 godzin. Można połknąć kilka razy (oczywiście po umyciu, choć Ja bym nie mogła wyjąć tego z … i jeszcze raz połknąć).
Wśród forumowiczów popularny jest MMS, czyli Miracle Mineral Solution. Jak już wspomniałem, jest to 30-procentowy roztwór chlorynu sodu. Leczy wszystko, przy tym ma obrzydliwy smak oraz powoduje wymioty i sraczkę:
Następnego dnia wzięłam dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny. Po drugiej dawce zaczęło mi się „odbijać” i było mi niedobrze, a po jakichś 2-3 godzinach zaczęłam wymiotować. Wymiotowałam nawet po wypiciu wody, trwało to do godzin popołudniowych. Potem się trochę uspokoiło. Wieczorem wzięłam dawkę 4 kropli i trochę mi się odbijało. Następnego dnia przyjęłam znów dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny i tym razem dopadło mnie rozwolnienie które utrzymywało się jakieś 3-4 godziny.
Można nim też napoić dziecko.
Niedawno moje dziecko miało zapalenie krtani. Po krytycznej nocy kiedy dałem ibuprom+ketotifen, od rana postawiłem na MMS. 1-szy dzień: 1/2 kropli, 1 i 2. 2-gi dzień: 3, po 2ch godz. 4, wymioty dziecka. Byłem jednak spokojny, bo to mogło wystąpić.
Czy MMS leczy raka? Na tak sformułowane pytanie natychmiast odzywa się sprzedawca tego preparatu i z zaraźliwym entuzjazmem informuje: „Nie wiem, czy MMS działa na raka, wiem napewno, że świetnie usuwa przykry zapach z ust”. Sprzedawca jest niedouczony. MMS z powodzeniem zastępuje chemioterapię i naświetlanie.
Oprócz sików i MMS forumowicze piją wodę destylowaną.
Mam pytanie,czy ktos z Was wie gdzie mozna dostac wode destylowana pitna,bo ta do zelazka nie nadaje sie do spozycia-zaznaczono na etykiecie.
Ale destylowana to pikuś, przebojem jest woda utleniona! Na forum poświęcono jej odrębny dział. Forumowicze, wśród nich karmiące matki, piją ją, kąpią się w niej, płuczą nią gardło i zęby (ponoć znakomicie usuwa kamień), zakraplają do nosa, myją twarz, leją do uszu. Robią też z niej — brawo dla domyślnych! — lewatywy. Czasem nie jest lekko:
Hej Adel, w duzej czesci u mnie odruch wymiotny powodowany jest samym posmakiem wody, ktora w tej ilosci daje posmak picia plynu do czyszczenia ubikacji
Na koniec — elektryfikacja, czyli walka z pasożytami za pomocą prądu. Elektryczność to straszliwa broń. Wystarczy bateryjka i dwie elektrody wszyte do tętnicy — i hop siup, prąd obezwładnia wirusy HIV (piszący te słowa forumowicz na wszelki wypadek dodaje: „jeśli założymy, iż istnieją”). Namiętnie używany przez forumowiczów zapper śp. Huldy Clark „posiada 15 opracowanych programów usuwających wszystkie pasożytnicze przyczyny powstawania danego schorzenia w organizmie”. Są też konkurencyjne modele, np. zapper Becka czy Bluttzapper (jeśli chcecie guglać, uwaga — spotykana jest też pisownia przez jedno „t”). Z tym ostatnim wiąże się ciekawa forumowa anegdotka: otóż synka jednej z forumowiczek powaliła bardzo ciężka infekcja bakteryjna, z bardzo wysoką gorączką i ryzykiem sepsy. Pani podłączyła synka do prądu „na różne programy, na gorączke, na bakterie ecoli, na grypę i przeziębienie”, dziecko wylądowało też w szpitalu, ale matka zabroniła stosowania antybiotyków. Na szczęście organizm malca poradził sobie z infekcją, a zadowolona forumowiczka tak skwitowała całą przygodę:
Tak więc teraz z doświadczenia wiem, że Bluttzapper okazuje się bardziej skuteczniejszy w niszczeniu bakterii i wirusów w krwi, po prostu ją czyszcząc.
Elektryczność nadaje się świetnie do walki z tasiemcem. Kiedy zawiodą metody tradycyjne…
A jak już mówimy o tasiemcach, to kiedyś babcia opowiadała mi, że na wsi dziewczyna usiadła nad wiadrem ugotowanych jajek na twardo i wyszedł z niej odbytem tasiemiec do tego zapachu.
…trzeba załatwić drania łukiem elektrycznym!
Należy zaopatrzyć się w m. in. pręty węglowe, np. takie, które są rdzeniem prostych, tanich baterii 4,5 V (możemy z takiej baterii wyciągnąć trzy ok. pięciocentymetrowe rdzenie, potrzebujemy dwa. Można też zakupić gotowe.
Miejscem tej podejrzanej operacji powinno być raczej pomieszczenie z małą ilością materiałów łatwopalnych :) i z możliwością przewietrzenia, będzie troszkę dymu… ja to robiłem w kuchni… inni przeżyli, bo nikogo nie było w domu.
Te pręty, za pośrednictwem jakiegoś włącznika dostosowanego do sieci 230 V oraz (na przykład) kuchenki elektrycznej lub grzałki (stosowane jako ogranicznik prądu — aby zapobiec zwarciu i „wystrzeleniu” bezpieczników) — podłączamy do sieci 230 V, wyłącznik na razie wyłączony. Należy wykombinować sposób utrzymania tych prętów tak, by lekko stykały się ze sobą końcami, pozycja obu — w jednej i tej samej osi. Jeden pręt podłączony drugim końcem do jednego bieguna 230 V, drugi do drugiego bieguna.
Gdy włączymy zasilanie, Rozbłyśnie Słońce. Daruję sobie doradzanie aby mieć na oczach jakieś gogle przeznaczone do obserwacji zaćmień słońca, gdyż prawdę mówiąc nie będziemy w stanie patrzeć w Łuk, a gdyby ktoś jednak był w stanie, zniszczy sobie wzrok. Ja to robiłem bez gogli i bez żadnej asysty.
Przed włączeniem włącznika rozbieramy się jak do jedzenia babcinego rosołu, a nawet bardziej, tzn. brzuch i podbrzusze gołe. Ustawiamy się tak, aby trzymać brzuch na wysokości łuku i w odległości ok 20 cm od łuku. Łuk — w związku z wypalaniem się węgla, trwa kilkadziesiąt sekund — i tyle właśnie potrzebujemy, aby sesję uznać za zakończoną.
Wspomnę o jeszcze jednej kwestii: forum.igya.pl służy klientom sklepu www.igya.pl. Można w nim nabyć książki o dietach omawianych na forum (podręcznik Iwana Nieumywakina poświęcony wodzie utlenionej kosztuje 28 zł, ale jeśli weźmiecie dziesięć egzemplarzy naraz, zapłacicie jedynie 224 zł). W ofercie jest również zapper Huldy Clark (z dodatkami, za 1800 zł) i akcesoria do lewatyw.
Outro
Nigdy chyba jeszcze nie popełniłem tekstu, który tak bardzo oscylowałby między strasznym a śmiesznym (czyli między teh drama a teh lulz). Zdrowy rechot z picia sików więźnie mi w gardle, kiedy pomyślę, że tymi zabiegami rodzice dręczą również dzieci. Warto pomyśleć o bezwględnych oszustach żerujących na ludzkiej krzywdzie, diagnozujących nieistniejące choroby za pomocą bezwartościowych pudełek ze światełkami. Warto pomyśleć o idiotach z forów i blogów, bredzących o „naturalnych metodach leczenia”, odradzających pójście do normalnego lekarza, naganiających hochsztaplerom klientów.
Z tej smutnej historii płynie jednak pewien pożytek. Jeśli ktoś zapyta mnie, czy to prawda, że w Internecie można znaleźć wszystko, nie będę szokował go Goatse czy 2g1c. Zamiast tego powiem: „Chodź, pokażę ci pewną społeczność sieciową. To ludzie, którzy golą dzieciom plecy z robaków, piją naftę, wodę utlenioną i szczyny, zabijają tasiemce łukiem elektrycznym i wtykają owsiki w swoje gówna, żeby spłatać psikusa laborantom”. Nie sądzę, żebym mógł znaleźć lepszy argument.
czescjacek :
Przed przyłożeniem koniecznie włącz kamerę i nas zawołaj, ocenimy.
czescjacek :
Same here, tylko że babcinymi (bo na wakacjach). Była uradowana. Chyba też zakładałem buty. A jak dostałem nową piżamę w pingwiny, to chodziłem cały dzień jak modelka, że pokaz na catwalku robię.
A barbie też się bawiłem (daleka kuzynka miała wypasiony domek), tylko wstydziłem się do tego przyznać, że mi się podoba, bo brat, kuzynki i cała reszta mnie wyśmiewali (starszyzna raczej nie).
Miałem potem kucyki pony, ale to chyba było tylko takie odreagowanie po barbie, bo mi się nie podobały i szybko się pozbyłem.
Loża ateistycznych, wulgarnych, trolli-transwestytów z mózgami wyżartymi od narkotyków.
Mów mi jarek…buahhahaha
mrw :
Boże, jak dobrze już nie być dzieckiem. Także: boże, jak bardzo przejebane musi być dziewczynką zamiast chłopcem.
Ehh… facepalm
wo :
Obawiam się, że casus Dicka pokazuje, że on taki był bez grzybków, kfasu, zielska i czegokolwiek innego, bo chłopak był dziwny od zawsze, a nie od pierwszego skręta.
bart :
Wydaje mi się że transwestyta może być zbyt skomplikowanym słowem dla prawicowego intelektualisty. Sprowadzą albo do zboczeniec albo pederasta :>
jaś skoczowski :
Zależy czy wolisz lalki czy samochody. Przynajmniej klocki lego są w miarę ogólne – chociaż pewnie dziewczynka nie może liczyć na żadne bardziej ‘bojowe’ zestawy.
Nachasz :
Ale ostrzegaj przed layoutem-muchomorem. Tfu.
bart :
Ja sobie kiedyś kupiłem damski sweter, choć mnie pani ostrzegała że on taki. Ale po wyjściu ze sklepu już nie było widać.
bart :
Tez bym wolal, ale robota wzywa.
janekr :
Jak to nie, niektorzy tam siedza b. dlugo.
Z. :
A R-311 się kisi.
Nachasz :
“zapadają na wirusa”
bart :
MAJ HIRO!
Z. :
Nie, ja piłem do czegoś innego – pamiętam skądśgdzieś wyczytane, że jakoby dziewczynki za to samo karane są częściej i surowiej, w przedszkolach. I się tak się skojarzyło mi.
jaś skoczowski :
Dziękuję! A najciekawsze było to, że najbardziej obawiałem się, co inni rodzice pomyślą.
bloody_rabbit :
Oj tam, kryzys jest. Nie kryguj się.
Nachasz :
Pomijając zawartość: cytowany przez blogaska Mike Adams z naturalnews.com to czystej wody kutasina. Specjalizuje się w pouczaniu martwych celebrytów, np.: widzisz, Patricku Swayze, byłbyś dzisiaj z nami, gdybyś sięgnął po naturalne metody leczenia raka, zamiast truć się chemioterapią.
jaś skoczowski :
Ale za to są z natury grzeczniejsze, więc koniec końców kar jest tyle samo!!!!!!!111
bloody_rabbit :
OK. Więc doprecyzuję.
Różnica między rajem a życiem doczesnym jest taka, jak różnica między życiem pełnoprawnego obywatela kraju ze Starej Unii ze środkowych centyli poziomu zamożności w porównaniu z życiem podobnego obywatela RP.
czescjacek :
A poza tym ich wrodzona posłuszność każe im odbierać to jako wręcz-pieszczotę!
wo :
Istnieje takie niebezpieczeństwo, pewnie, tylko jak czytałem Sutina i jeszcze paru, co sie PKD zajmowali od strony nałogu, to naprawdę w pale mi się nie mieściło ile on tych syfów w siebie wrzucał – i to nie tylko przecież środki sprawdzone przez ulicę, ale też domowym sposobem robione mieszanki, z których pewnie chętnie skorzystaliby bohaterowie notki Barta. Właściwie z jednej strony nie da się stwierdzić, że PKD nie miał wcześniej już coś z głową, jak pisze Urbane, a samego przejścia po różowym promieniu też się nie da przypisać jakimś określonym dragom.
Lepiej do straszenia anty-narko zdecydowanie nadaje się Modigliani, bo ten przeszedł klasyczną ściezkę monaru, od chłopca któremu ktoś podał haszysz, do totalnej degenery
Barts :
I znowu się zawiesiłem, ale może to dlatego, że wstałem 15 minut temu i kawa jeszcze nie działa. X tysięcy lat temu, grupka kolesi z prymitywnych społeczności – odwodnionych, zapewno częściej głodnych niż nie, nie mających żadnego pojęcia o neurochemii mózgu, dotkniętych różnymi chorobami, mogącymi wywoływać wysokie gorączki i jedzących tak właściwie wszystko, co dało się przeżuć, a część z tych roślin mogła/musiała mieć jakieś psychoaktywne działanie – zaczyna wypuszczać w świat swoje wizje życia po życiu – Pięcioksiąg, Biblię, Koran, teksty buddystów, hinduistów i całej reszty pomniejszych religii. Spora część tych wyśnionych krain, jeśli zostajemy przy samym opisie, wygląda jak relacja z tripa, zresztą nie bez powodu spora grupa ćpunów z lat 60-tych uznawała Tybetańską Księgę Umarłych za najbardziej psycho-text jaki powstał (między innymi Burroghs, Ginsberg, Keruac, Ferllingheti – żeby zostać tylko przy tych rozpoznawalnych), a i dzisiaj ćpuny z odlotem mistycznym też mnożą się na pęczki, wierząc, że droga do boga jest wyłożona dragami, bo zbyt wiele cech wspólnych ma to, co przez całe życie słyszeli w swoich kościołach, czytali u mistyków, z tym, co oferuje dobrze nasączony znaczek, garść grzybków, czy haszysz jedzony na wejściu do komory deprywacyjnej (przy okazji, gdyby ktoś miał dostęp do w/w urządzenia, to ja chętnie na królika).
I teraz jest tak – sam piszesz, że trzymasz się od ćpania z daleka i ja to rozumiem, twój świadomy wybór i niechęć do tracenia kontroli, ale z drugiej strony, próbujesz przekonać i mnie i resztę w tym wątku, że warto czekać na tripa, jakiego zafunduje nam nasza własna świadomość, po tym, jak już się wyzwoli z cielesności. Co ciekawsze – czekasz na tego tripa z nadzieją, twierdzisz nawet, że jakoś tam pozwala zapomnieć o strachu przed śmiercią, wygasza go choć odrobinkę, z automatu jakby eliminujesz bad tripy opisane przez lit. religijną (Apokalipsa Jana powstająca na Patmos, na którą to wyspę do dziś jeżdżą wycieczki greckich ćpunów, zbierać ponoć najostrzejsze grzybki w całej Grecji – dowód anegdotyczny, plus jakaś literatura, ale nie pamiętam jaka), a z drugiej strony, świadomie stronisz od środków, dzięki którym powstawały takie a nie inne wizje życia pozagrobowego, a doświadczenie gorączki z lekkimi halOOnami, opisujesz jako mocno nieprzyjemne.
To sorry, ale ja tu widzę jakąś mocno fundamentalną sprzeczność i mimo, że cię lubię, muszę cię traktować, jak każdego dilera, który nie bierze, od startu masz niższą wiarygodność, bo gdyby już kompletnie podmienić “słowo” religia na słowo “dragi” to sytuacja jest taka: chcesz mi sprzedać tripa, ale nie wiesz na czym on polega, znasz literaturę, ale nigdy go nie doświadczyłeś bo (suprajz, suprajz) oferowany przez ciebie trip jest jednorazowy, po odejściu od kasy, nie zwraca się. Opierając się na literaturze, budujesz mi jakis obraz tego odlotu – i owszem sympatyczny – 40 lasek w haremie, nektar ambrozja, kastraci z lutniami, choose your poison – ale nie możesz mi powiedzieć zwykłego – stary, normalnie jak to wrzuciłem, to mnie pojebało na 12h i łaziłem po suficie, wiem też, że nie zapodasz sobie ze mną dla towarzystwa, bo stronisz od takich wycieczek. I ja mogę ci wierzyć, że robisz to z dobrej woli, że naprawdę wierzysz, ze ten odlot będzie dla mnie fajny, zbawienny, cokolwiek, ale i tak pójdę do gościa, który sprzedając tripa, uczciwie powie, że tym razem pigułki są na pół przeżenione ze spidem, wódka pędzona na paliwie samolotowym, do zioła ktoś dosypał estragon, żeby zrobić większe porcje, a znaczek oblizały już wcześniej trzy osoby. Przynajmniej wiem, że robię dil z kimś, kto nie sprzedaje mi mistycyzmu, nie próbuje wmówić, ze potem będzie fajnie, tylko po prostu – chcesz ćpać, ćpaj, tu masz tyle syfu, a tam tyle, sam wybierasz, mnie kopie to i to. Ty nie możesz tego powiedzieć, żadna religia nie daje gwarancji na swojego pozagrobowego tripa, więc ja na tym etapie mówię pas. Jak już coś biorę, to naprawdę staram się wiedzieć wcześniej, w którą stronę może mnie pokurwić i czy aby na pewno mam na to ochotę. A ty mi oferujesz niesprawdzony środek z nieznanych fabryk, przemycany w wąskich odbytach ministrantów, prowadzących pielgrzymkę przez wszystkie święte miejsca ziemi i w dodatku nie możesz mi nawet pokazać ostrzegawczych grafik – temu od naszego środka zepsuło się to, a ten został gwiazdą rocka. Jedyne, co masz, to odloty starożytnych, którzy tylko próbowali sobie tłumaczyć, co im chemia w głowę robi.
jaś skoczowski :
THEY ASKED FOR IT
urbane.abuse :
Spodziewałeś się lepszego po onetowym blogu?
Czy ten tytuł nie brzmi makabrycznie?
“Palenie ciężarnych sprzyja psychozom u dzieci”
Marceli Szpak :
To jest taka teoria spiskowa, która twierdzi, że wszystkie (lub prawie wszystkie) teorie mistyczne powstały w wyniku odjazdu po narkotykach różnego rodzaju. Moim skromnym zdaniem teoria ta istnieje dzięki utrzymującej się popularności narkotyków wśród młodzieży. Człowiek trzeźwy puka się w czoło, jak ją słyszy.
Gammon No.82 :
I topnieniu lodowców
bart :
Tym bardziej!
Gammon No.82 :
Tegorocznego Ig-Nobla z fizyki dostali badacze zajmujący się analizą, dlaczego ciężarne nie przewracają się ciągle do przodu.
Marceli Szpak :
A ja myślę,że ludzie odkąd się pokapowali, że istnieją, próbowali sobie ten fakt jakoś wytłumaczyć, a odpowiedź uzasadnić. Coś jak z medycyną – kiedyś ludzie wierzyli w humory, potem w morowe powietrze. Teraz wiemy więcej i tu, i tu. Ale zawsze to co wiesz, tak naprawdę przyjmujesz na wiarę, kiedyś od kolesia w masce przy ognisku, potem w sutannie, teraz w kitlu.
bart :
Noale palenie ciężarnych jest bardziej drastyczne od przewracania ciężarnych.
bart :
To nie muszą być Bartu narkotyki, wystarczy asceza, głodówka, gorączka, choroba psychiczna, długotrwała medytacja, ostre skupienie, brak snu – mózg produkujący dziwolągi może się uruchomić tak właściwie od czegokolwiek, dragi są w tym tekście, bo Barts chce wyraźnego rozgraniczenia, ale te same objawy, co w tekstach mistycznych, pojawiają się we wspomnieniach z kacetów, więzień, w tekstach jakiś wielkich samotników typu Thoreau, w pracach schizofrenicznego Blake’a, który zaczynał dzień od herbatki z archaniołem. Ale niezależnie od metod osiągnięcia takiego stanu, to cały czas nie wykracza poza chemię i biologię ludzkiego organizmu.
Marceli Szpak :
Jasne, ale zabrzmiałeś, jakby chodziło wyłącznie o stany indukowane.
Gammon No.82 :
Ale przewracanie jest śmieszniejsze. Dziś piątek.
bart :
A widzisz mnie stary, jak szukam tripa w ascezie? :)
wo :
Obawiam się, że casus Philipa Dicka pokazuje, że niestety po pewnym czasie tę świadomość się traci.
pod zasadniczym warunkiem ze kiedykolwiek sie ja posiadało… przypadek PKD może wskazywac ze istnieja jednostki wybitnie pozbawione normalnej (by usystematyzować) swiadomości od wczesnych etapów dzieciństwa. wszytstkie poxniejsze okoliczności nastepujące w ich zyciu tylko wzmacniaja odrealnienie. PKD podejrzewam że własnie byl taka jednostką, i cieszyc sie pozostaje z tego. Możemy czytac Valis…a to pozycja zajekurwabista, nawet dla ateisty. :)
Łoł. Łoł.
bart :
JASZCZUR?!
czescjacek :
36 to ten koles: http://tnij.org/eg4c
@ Marceli Szpak:
Ale Ty to próbujesz wszystko sprowadzić do tripa, jakbym ja był dilerem na dodatek, od czego przykro mi się robi. Ja Ci mówię jak sobie wyobrażam afterlife i tłumaczę Ci, że tak naprawdę to nawet nie wiem jak to sobie wyobrazić, bo zapewne będzie to zupełnie inne od wszystkiego co znamy i do tego drastycznie lepsze, a Ty mi o grzybkach i odbytach ministrantów. No człowieku man, z czym do gościa.
Apokralipsy nawet nie próbuję analizować, bo jak dla mnie, to albo to są brednie po grzybkach, albo powieść z kluczem (nierządnica = cesarstwo rzymskie?) który się dawno zgubił. Tybetańskich ksiąg nie czytałem. Cztery Ewangelie nie mają jak dla mnie posmaku tripa. Nie wiem skąd Ci się ta daleko posunięta analogia wzięła w ogóle. I jeszcze to, że jakbym regularnie sobie fundował stany odmienne, to bym był wiarygodniejszy, no ej.
Afterlajf dla mnie to nie majaczenia o tunelu wyświetlające się w umierającym mózgu, tylko coś dalej, gdzie twój mózg już nie zawadza, bo razem z całą resztą mięsa leży u koronera na katafalku.
A poza tym, to ja Cię nie próbuję nawracać, tak na marginesie, nie ma się co jeżyć.
O rety. W temacie dragów:
http://www.neave.com/strobe/
EDIT: Jeśli jesteś epileptykiem, nie powinieneś klikać w linki zawierające słowo “strobe”, zwłaszcza jeśli występują w kontekście rozmowy o niezłych tripach.
Barts :
Z analiz Junga (uznał Księgę Umarłych za odwrócony proces indywiduacji, czytałem też jego książeczkę o rytuale transsubstancjacji w mszy) może?
Barts :
To ja ci powiem, co tam jest: nie masz już ciała, nie masz intelektu, pamięci, emocji, postrzegania. Została tylko Dusza Nieśmiertelna. Toczka w toczkę, jak dusza od żelazka, tyle że ciut lżejsza i nieśmiertelna. I w Niebie są takie półki, całe Niebo wypełnione półłkami. Toczka w toczkę, jak półki z teczkami w IPN, tyle że sporo dłuższe, może nawet nieskończenie długie. I każdą duszę ustawiają na takiej półce i ona tam sobie dalej leży. Całą nieskończoność, a może nawet trochę dłużej.
bart :
Moglbys dac jakis disclaimer dla ludzi z epilepsja.
softmatsg :
W nazwie ma “strobe”, zanim świat zamieni się w migotkę, pojawia się też ostrzeżenie. Ale OK. Epileptycy, nie klikać!
softmatsg :
Tam JEST disclaimer dla ludzi z epilepsją.
bart :
Jasne i potem wraca do kontemplacji Drogi Krzyża Pana Swego, doznając ekstazy mistycznej przy okazji.
Marceli Szpak :
Jak powtarzasz to często, to pomaga? :P
Gammon No.82 :
A między półeczkami są takie mostki ze sznureczków, żebyś mógł pójść odwiedzić ciocię czasem.
@ Gammon No.82:
Faktycznie jest. Zbyt click happy dzis.
jaś skoczowski :
Czy od czasu, kiedy nie dodałem cię do przyjaciół na Facebooku, postanowiłeś czytać co trzecie moje słowo?
jaś skoczowski :
A ty często wykraczasz poza chemię i biologię ludzkiego organizmu?
bart :
No ale i jedno, i drugie to są stany jak najbardziej indukowane, co najwyżej w jednym wypadku nie wszystko odbywa się w granicach jednego organizmu. Dalej masz dziwnie-dziwny proces i to zazwyczaj wywoływany przez jakieś celowa działanie (nie zawsze mające na celu tripa, jak zauważył Marceli).
bart :
Błeee. Obejrzałem, zjadłem śliwkę, a teraz chce mi się rzygać. Dopisz do disclaimera żeby po kliknięciu nie jeść śliwek.
bart :
No dobsz, dobsz, się sam już zreflektowałem. Poza tym trudno mi jakoś tak stwierdzić, że trip z głodówki czy hiperwentylacji jest tak inny od tripa z kwadratu sld, więc dalej uwaga jest szczypiąca i celna. Jeśli ktoś w ogóle mistycyzuje, to jego trzeźwość umysłu jest wątpliwa. Przynajumniej jeśli mistycyzuje.
czescjacek :
Czy aby świeża była?
Gammon No.82 :
Przy każdym wdechu i obiedzie. Podobnie jak others, nie?
@ bart:
bart :
Ostatnio u mnie w pracy jakiś typ firmowym mailem @all siał antyszczepionkowy bełkot, reagując na firmowe ogłoszenie @all o szczepieniach przeciw grypie. Powoływał się właśnie na naturalnews.com (konkretnie to – thimerosal, trust the nature etc.), dzięki czemu sporo tego przejrzałem, montując mu publiczną odpowiedź. Motyw ze Swayzem też mi ich wyjątkowo obrzydził.
Nie wdałem się w dłuższego flejma, bo głupio mi było to ciągnąc na firmowym forum, ale przez to tym bardziej zdumiała mnie bezczelność, z jaką ci kolesie propagują te rojenia. A chwilę potem – ilu jednak ludzi w nie wierzy. A jeszcze dłuższą chwilę potem zdumienie mi przeszło jak obejrzałem materiał w “Faktach” o zmarłej “po szczepionce” Brytyjce.
Gammon No.82 :
Świeża jak lico dwudziestolatki, jędrna jak jej pośladki i pyszna jak świeżo złowiona rybka!
Czy dyskusja nie zmierza aby w kierunku dupy?
Pambuk spokojnie może działać przez chemię i biologię, bo jeśli już jest, to przecież sam je zrobił, nie? Tego typu rozważania są zatem mało odkrywcze, więc proponuję się skoncentrować na a) lulzowatych tłumaczeniach bądź b) interesujących próbach prozatorskich, Czyli po Marcelowemu – żeby było miło.
jaś skoczowski :
Ja się nie poczuwam.
Oddycham tlenem, jak to jest typowe dla ludzkich organizmów. Nie oddycham neonem ani siarkowodorem.
Jeśli nawet są w otoczeniu, to mój organizm je ignoruje albo się zatruwa.
Na obiad zwykle jadam jakieś ludzkie żarło, w każdym razie nie są to szklane kulki. Trawię skrobię, nie trawię celulozy.
czescjacek :
Zatem, skoro wraca – masz okazję zjeść ją jeszcze raz.
czescjacek :
Dobrze, że nie na odwrót.
W takim razie wina musi leżeć po stronie sajta, nie śliweczki.
Z. :
Ja nie moglam liczyc na lalkowe, bo glupie, brzydkie, tandetne i mama sie nie chciala nimi bawic ;)
Gammon No.82 :
Najbardziej popularna używka nielegalna też podobno jest wyjątkowo mało szkodliwa (edit: czyli nie zaburza tych procesów, która Są Jakże Ważne, np. bardzo trudno zaćpać się zielskiem na śmierć), na pewno mniej od wymienionych. W dodatku łudząco przypomina w działaniu anandamid, który samo ciało ludzie potrafi sfabrykować.
jaś skoczowski :
Wódka, czy czyfir?
EDIT:
jaś skoczowski :
Czyli piszesz inną słową to samo, co Marceli. Że walnięcie się czynnikiem X nie wykracza poza chemię i biologię ludzkiego organizmu. Grzybki, srybki, czy trawka czy głodówka.
jaś skoczowski :
Ludzkie ciało potrafi sfabrykować również opioidy. Mimo to nie polecam.
Gammon No.82 :
Wódka jest nielegalna i WTF czyfir?
jaś skoczowski :
To samo, co radkowiecki nazywa czajurą, a za moich młodych lat nazywano po prostu czajem.
bart :
Zasadniczo nie wiem, czy polecałbym nawet kanabidole. A przynajmniej nie komuś takiemu jak ja, co i tak jest daremny trudem, bo akurat takich jak ja ciągnie do odjazdów.
Co nie zmienia faktu, że nie dlatego, że to są środki które “wykraczają poza ludzką chemię i biologię”. Po prostu uważam, że to niejasne kryterium wartościowania, oraz dziwnie mnie nie przekonujące. Okulary tez wykraczają poza ludzką biologię.
Gammon No.82 :
A-aaaaaa-aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa to tak.
jaś skoczowski :
Ale my tu nie o tym, co “naturalne/nienaturalne” względnie “zakazane/niezakazane”.
My tu o tym, że odloty mistyczne mieszczą się w granicach wyznaczonych przez możliwości receptorów komórkowych homosapiensa.
Gammon No.82 :
A-aaaaaaaaaaaaaaaaa-aaaaaaaaaaa to tak.
Gammon No.82 :
Si. Co nie zmienia faktu, że bezdyskusyjnie do tego dadzą się sprowadzić.
jaś skoczowski :
“Dadzą się”, czy “nie” ci uciekło?
OT: Dlaczego angielski nie jest potrzebny?
http://static3.demotywatory.pl/uploads/1872.jpg
oraz
http://tiny.pl/hq1jl
Gammon No.82 :
Nie, nigdzie nie uciekło nie. Zapewne doznaje odloty receptorami (rozumianymi tutaj jako cośtamcośtam edit: do tripowania, nie znam się na neurologii). A czytam oczami (edit:rozumianymi jako cośtamcośtam do czytania). Jednak struktura gramatyczna czy logiczna zdania niekoniecznie musi być rozumiana tylko jako albo układ literek, albo czyjeś wyobrażenie. I tak samo trip nie musi być tylko jakimś tam procesem dotyczącym receptorów.
Ned Flanders :
http://www.lawriecape.co.uk/kaff/homepage.cfm
jaś skoczowski :
Nie tylko nie musi, ale wręcz inaczej nie może. Do tripowania [EDIT: poza stymulatorem] potrzebne jest paliwo w postaci wcześniejszych doznań. Bez wcześniejszej empirii z żabami nie zobaczysz latających, tęczowych żab; bez empirii ze strachem przed Złym Ludem w Szafie nie doznasz tripowego Megastrachu itd.
Cały czas nie wykraczamy poza stwierdzenia Marcelego (który zresztą nie wiem, czy ma rację).
czescjacek :
Czyli nikt się nie nabrał…
Slotna :
Są rzeczy, któych dziecku kupować nie wolno. Niezależnie od jego pci.
http://arvuti24.eu/pood/images/Little-Pony-.jpg
http://www.osceola.org/Files/Department/OsceolaOrg%5CMyLittlePony.JPG
http://images.buycostumes.com/mgen/merchandiser/28688.jpg
Gammon No.82 :
Plizelaborejt.
czescjacek :
A mnie po tym zjadła ale wyrzygała.
Gammon No.82 :
Wykraczamy. Chyba, że źle zrozumiałem i Marceli nie twierdzi, że “to tylko biologia i chemia” cokolwiek zmniejsza wagę doznania? Albo w ogóle określa jego jakość? Bo dla mnie nie. Nie czyni też halucynacji nieprawdziwymi fakt, że jakoś powstają. Nie przekreśla też realności przedmiotów halucynacji.
Gammon No.82 :
To jak widzi się Pierwsze Tęczowe Żaby W Życiu? Znaczy ja mam odpowiedź, ale na pewno nie ma to w mojej wersji nic wspólnego z doznawaniem przedmiotu. Jak wiemy, jasio realistą nie jest zbytnio. EDIT: Za to wierzy, że schemat poznawczy formatuje doznania, czyli empirię.
Moje córy mają gdzieś Barbie, za to na widok “Kucyków Kucyków” zaczyna się ślinotok. Nie widzę powodów do STFU póki wydatki mieszczą się w granicach rozsądku i nie jest to jedyna rzecz którą się interesują.
zara2stra :
U mnie w rodzinie podobnie, dlatego czekam, aż Gammon wytłumaczy mi, jakiż to straszny błąd wychowawczy popełniłem.
Barts :
Buziaki. Walę w Ciebie jak w bęben, bo jesteś pod ręką i dzięki Tobie mam okazje sobie to poukładać pisemnie. Nie ma to nic wspólnego z jednostką Barts, ani nie zmienia pozytywnego stosunku wobec ciebie. A teraz jedziemy dalej:)
Barts :
No więc – nie mówisz. Wyrażasz swoje życzenie, dzielisz się własnym wyobrażeniem afterlajfa, utrzymujesz, że będzie _drastycznie_lepsze i nawet jeśli ci dobrze życzę, nie mogę nie zauważać, że jest to tylko twoja wyobraźnia i pobożne życzenia. Gdybyś mi to zapodał, jako powieść, to stoję w pierwszym rzędzie po autograf i chwalę się wszystkim, że znam takiego gościa, który z głowy wyciąga cudowne krainy. Ale ty się nie chcesz tutaj zatrzymać – zmuszasz mnie do wiary, ze te fantastyczne krainy, który wyciągnąłeś ze swojej głowy istnieją naprawdę i że kiedyś serio będziemy w nich mieszkać. I mnie się wtedy przypomina np Lewis Caroll i zaczynam się zastanawiać, a co jak nie tylko Ty masz rację, a cała wieczność wygląda, jak herbatka u Szalonego Kapelusznika. A potem przypominają mi się jeszcze inni, wszystkie Shangri-La, raje, Narnie, Gromenghasty, czy nawet wspomniani przez ciebie Bracia Lwie Serce (książka odpowiedzialna za najwięcej traum religijnych na świecie) i serio zaczynam się bać, bo żadna z tych wizji życia wiecznego mnie nie kręci, nie wzrusza, nie wzbudza we mnie reisefieber, wręcz przeciwnie, wszystkie hurtem zdają się twierdzić, że nie ma szans, żebym doczekał napisu ‘koniec’.
Twoja perspektywa stawia mnie trochę przed faktem dokonanym – według niej świadomość jest czymś niezależnym ode mnie, podlega różnym procesom, przekształca się, zmienia w jakiś absolutnie autonomiczny byt, z którym dzieje się bógwico, na co nie mam wpływu. To ja przepraszam, ale muszę zapytać – na chuj mi taka świadomość i niby czemu mówię o niej ‘moja?’
Barts :
I o to się chyba rozbijamy najbardziej – dla mnie świadomość, to funkcja mózgu i układu nerwowego, to całe byt to postrzeganie i interakcja z bodźcami, a ty próbujesz temat ustawić tak, jakby istniała ona poza mną. Nic z mojego doświadczenia i lektur różnych tego nie potwierdza, wszystkie out of body experiences, w ostateczności sprowadzają się do reakcji mózgu na bodźce, wszystkie tripy, jak ci usiłuję wytłumaczyć, odbywają się też tylko pod czaszką i da się je rozpisać normalnym, naukowym żargonem, bez uciekania się poetyckie opisy, choć te drugie czasem dają dobrą literaturę.
Barts :
Od końca – nie zrozumieliśmy się. Byłbyś wiarygodniejszy, gdybyś regularnie fundował sobie afterlajfa, albo znał choć jedną żywą osobę, zdolną potwierdzić twoje przypuszczenia na temat tego, co jest po.
Daleko posunięta analogia na pewno nie jest moja, ale ja nie pamiętam 9 na10 książek i tekstów które czytam, więc dla bezpieczeństwa i wygody, przyjmuję znalezione w nich pomysły za takie, które sam wymyśliłem. Bibliografia tripujących mistyków jest naprawdę obszerna, mogę wejść w tryb Q i znaleźć milion linków, ale tak naprawdę to wystarczy klasyka literatury, wyraźnie wskazująca na to, ze ludzie maja potrzebę wymyślania sobie lepszych światów, innych światów, dziwnych światów, a niektórzy lubią je zażywać doustnie lub dożylnie, spora grupa zaś lubi łączyć jedno i drugie i pisać potem Les Paradis Artificiels, czy innego Kublai -Khana. Tak naprawdę to, czy sobie swoją wizję autonomicznego życia świadomości nazwiesz Alicją po Drugiej stronie, Biblią, czy Nagim Lunchem to tylko kwestia wyboru.
Ned Flanders :
A to nie praca magisterska?
Marceli Szpak :
Z widowni: nie kurwa nie da się, nienienie, bo nie da się choćby porządnie opisać indywidualnego doświadczenia zbytnio, w sposób naukowy. Same kryteria naukowości wykluczają to, że zostanie opisane dokładnie doświadczenie Janka K. Dziękuję za uwagę.
Marceli Szpak :
No ja myślę, że można bez trudu wyguglać forumy pełne ludków opowiadających o swoich przeszłych życiach, ale wątpię, żeby znajomości w takich kręgach przydawały wiarygodności.
bart :
A co?
jaś skoczowski :
Samo doświadczenie ok – nie, za dużo w tripach zależy od tego, jak masz przez siebie samego umeblowany mózg, więc tu zgoda. Ale da się je uchwycić w rozpisce molekuła a oddziałuje na receptor z, który wysyła sygnał do d, w związku z czym pojawia się szansa na uruchomienie lub zmianę działania obszaru mózgu odpowiedzialnego za to, że odbierzesz wrażenia takiego lub innego typu. Indywidualne jest w nich tylko nasilenie i to, co dzięki wyobraźni z nich wyciągniesz. To samo z doświadczeniem mistycznym, wywoływanym przez inne metody.
Marceli Szpak :
No ok, chyba były trzaski na łączach w takim razie, bo nie widze jednak powodu do sporu. Znaczy może jeden malutki – ale w takim razie jak uspokaja sama wiedza, że to tylko receptor zet wysyła do de, skoro to nie kłóci się z tym, że jednocześnie możesz naprawdę miętolić jaja boga wzniesioną w stronę nieba dłonią? Dalej – skąd wiemy, jeśli nasze indywidualne doświadczenie jest nie bardzo uchwytne przez narzędzia tzw. nauki, że nie trwa po śmierci np. ciała? Że to na chuja mi potrzebne to wiem i z tą częścią odpowiedzi zgadzam się po całości. Ale co do tego ma wiedza o tym, jakie podłoże mają tripy? Coś źle zrozumiałem, pokręciłem?
tatamaxa :
OBCY KROJĄ CZASOPRZESTRZEŃ NA PLASTRY I SPRZEDAJĄ JAKO BALERON
bart :
Wolę salami. Mają salami?
jaś skoczowski :
Bardzo prosto – mierzeniem, ważeniem, sprawdzaniem działania naszego mózgu zajmuje się poważna ekipa kolesi w kitlach, którzy publikują i mają peer reviews. O jajach boga mówią goście, próbujący ci przekazać swoje indywidualne doświadczenie, które jak sam wyżej napisałeś, jest nieprzekazywalne, najwyżej da się zbudować z niego zgrabną anegdotkę. I nigdzie chyba nie napisałem jeszcze, że jedno się z drugim kłóci – mnie po prostu wystarcza, że do wytłumaczenia sobie gadającej szafy styknie, jak sięgnę po w miarę proste równania chemiczne i Neurophysiology 101, ale staram się rozumieć też tych, którzy wolą widzieć w tym działanie różowego promienia z Saturna. W obu wypadkach cel jest jakby ten sam – zaglądasz pod jakąś tam podszewkę – różnica polega na tym, czy wierzysz, że jest to podszewka twojego własnego mózgu, czy od razu lecisz w twierdzenie – widziałem lepszy świat, imadżin al de pipol.
jaś skoczowski :
Na YouTube jest trochę filmików pt. “Zosia bierze maszka szałwii i spada z kanapy”. Są bardzo śmieszne.
Gammon No.82 :
E tam. Fazy mijają. Poza tym może chodzić o zabawkę jako symbol statusu -to chyba jest trochę tak jak z chrztem. Z tym, że ja wolę kupić kucyka niż ochrzcić.
Marceli Szpak :
No ja jednak wolę potem usiąść i się pośmiać, co też ten szary budyń mi w głowie wyprodukował.
BTW. masz rację w prawie całej rozciągłości.
bart :
No majlitleponis na ten przykład jak wyżej. Albo BRZYDKIE lalki.
jaś skoczowski :
W sensie subiektywnym zapewne odbiorca. Nobo któż inny?
Ale ale, nie zapominaj się. To ja jestem prymitywnym Hylasem realistą. Ty udowodniłeś nierealność Fszystkiego, więc a fortiori nierealność halucynacji.
Żaby Nietęczowe, a odrębnie Teczę Nieżabową. Potem se kompilujesz, czy tam kontaminujesz, bo te trudne słowa zawsze mnie przerastały.
Dyćżem o tym gadał.
Ale co ci co formatuje? Co i jakie doznania? Według twoich własnej koncepcji, nie doznajesz ani przedmiotów, ani doznań, tylko chujwieczego sformatowanego przez chujwieco.
bart :
No taki, że potem dzieci lubią różowe. Rozumiesz? RÓŻOWE. W mordę bij róż.
jaś skoczowski :
Da się, bo jakoś jeden doc od histopatologii potrafi wytrenować innego doca od histopatologii, ale nigdy via podręcznik tylko via końtakt osobisty. Po czym dajesz dwu grupom doców te same szkiełka, i ci wytrenowani zidentyfikują ci to samo raczysko.
jaś skoczowski :
Myślałech, że cały cymes religii polega na obietnicy, że będzie na odwrót.
Marceli Szpak :
Oooo! Właśnie tak mi się zdawało, że do tego zmierzasz.
bart :
Pffffffffffffff jutup.
Gammon No.82 :
Ja tylko dowodziłem, że dowiedzenie realności czegokolwiek wydaje mi się jakoć mało możliwe. Co nie znaczy, że z nierealnością jest łatwiej. Ale zawsze jest dużo dobrej zabawy.
Gammon No.82 :
No właśnie o to chodzi, że tak formatuje, że już nie ważne co, bo co, określa format.
Gammon No.82 :
Mylisz to, co ktoś czuje z tym, co robi. Dla mnie jeden chuj (praktycznie biorąc sprawę), ale niektórzy kłócą się, czy mentalizm jest dobry, czy behawioryzm jest.
Gammon No.82 :
E nie, przynajmniej nie judeochrześcijańskiej, Przecież najpierw jesteś grzeczny i posłuszny, i potem Ci dobrze. Co z tego, że trochę się krztusisz, co z tego, że na kolanach.
Marceli Szpak :
No dobsz, ale jest jeszcze trzecia odpowiedź, która brzmi mu lub szat de fak ap end licz, czyli można zawiesić sąd.
Gammon No.82 :
Nowaśnie.
jaś skoczowski :
Niniejszym przepraszam za spiertentegowane formatowanie powyższego. Niestety! ClickToEdit się nie pojawia.
Gammon No.82 :
Było, jeśli argument, który nazywam “bo to tylko chemia i biologia” ma być przekonujący w jakimkolwiek stopniu edit: innym niż “o rety, doskonale rozumiem, co czujesz, weźmy się za ręce, zróbmy kółeczko i zapłaczmy”.
Gammon No.82 :
Przywitaj się z Ciotką Wiki.
Gammon No.82 :
No ale, tak misie zdaje, to nawet w Niebiesiech jesteś w pozycji Na Kolanach i z twrtym sercem wobec Najwyższego?
Gammon No.82 :
Dopóki nie łyknę czegoś ciekawszego albo nie mam akurat ochoty powkurwiać jakiegoś realisty, to realistą instrumentalnym jestem as fuck. Ba, moim zdaniem mam lepsze podstawy, niż Realista Metafizyczny do bycia realistą. Dla mnie coś może być nienaprawdęrealne, a ja i tak się będę cieszył. Ba, ja mogę nawet bardzo liberalnie określać sobie to, co do zbioru rzeczy się zalicza. Też zresztą zazwyczaj przydaje się to w trakcie spożywania, dodaje klimatu.