Jak pije się naftę
Uwaga: odradzam osobom wrażliwym czytanie poniższego tekstu. Pojawia się w nim męczenie dzieci i różne obrzydliwe praktyki cielesne. Oprócz tego wydzieliny i pasożyty. Mówię serio, można jeszcze zawrócić. Uwaga dla twardzieli: post jest długi, ale warto. W życiu czegoś takiego nie czytaliście.
Intro
Łamy Blog de Bart wypełniają zwykle relacje z moich wizyt w Otchłani. Wbrew nazwie, Otchłań nie jest nieskończoną przestrzenią, wręcz przeciwnie: mimo pozornych różnic, jej mieszkańcy mają do siebie całkiem blisko, zazwyczaj co najwyżej jeden-dwa kliki. Nie wierzycie? Zapraszam na przejażdżkę.
Klik! Oto znany prawicowy komentator, publikujący w prasie bardzo popularnej. Jeszcze niedawno jednym ruchem można było przeskoczyć z jego bloga do siedziby piewcy ludobójstwa — owa norka znajdowała się na liście blogów polecanych przez publicystę. Z fanem masowych mordów sąsiaduje z kolei PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN, udowadniające m.in., że w Biblii podano jednak dokładnie wartość liczby π. Co prawda według Świętych Wersetów kadź odlewna miała dziesięć łokci średnicy, a trzydzieści obwodu, ale oczywiście średnicę wymierzono według krawędzi zewnętrznych, a obwód wedle wewnętrznych, więc uwzględniając grubość brzegu 10 cm wychodzi, że wedle Biblii π=3,14. Skąd PISMO BIBLIJNYCH CHRZEŚCIJAN wie, że średnicę mierzono tak, a obwód siak, to już prywatna tajemnica PISMA.
Od PISMA niedaleko do kreacjonisty Maćka, który na gruzach dawno obalonej teorii ewolucji buduje Nową Teorię Stwarzania. Możemy dowiedzieć się od niego, że tajemniczy neandertalczycy to po prostu ludzie przedpotopowi, w odróżnieniu od nas — ludzi popotopowych, potomków Noego. U Maćka sympatycznego komcia z pozdrowieniami zostawia AstroMaria, człowiek z podtytułem „UWIERZĘ W NAJGŁUPSZY BZDET”. Na swoim blogu udowadnia, że Rząd Światowy truje nas kwaskiem cytrynowym, a Richard Dawkins jest zwolennikiem teorii Inteligentnego Projektu („…okazał się jednak uczciwym naukowcem, który wprawdzie przez lata oszukiwał siebie samego i cały świat wokół, ale w końcu skapitulował i powiedział prawdę”). AstroMaria usłyszała tę sensacyjną informację w kreacjonistycznym filmie propagandowym.
I tak krążymy od jednego blogaska do drugiego. W gruncie rzeczy nie zagłębiamy się zbytnio w Otchłań. Owszem, jedni są bardziej szaleni od drugich, ale różnice nie są znaczne, dwa schodki w górę, jeden w dół. Czasami jednak można spaść o kilka pięter.
Prawdziwa Otchłań
Witajcie na forum.igya.pl. Forum to leży na uboczu, prawie nikt o nim nie wspomina. Ot, jeden link na wegedzieciak.pl, wspomnienie na blogu Grypa666 (notabene konkurującym ostro z AstroMarią o tytuł Blogaska Najbardziej Oderwanego od Rzeczywistości). Krótki post w Kafeterii. Nigdy byśmy go nie znaleźli, gdyby nie jeden ze stałych komentatorów BdB, który z nudów wpisał w Google frazę „Jak pije się naftę”.
Forumowicze z igya.pl rozmawiają o bardzo niekonwencjonalnych terapiach. Nie chce mi się rozpisywać o szczegółach, niech wystarczy krótki zarys. MMS to cud-środek będący 30-procentowym roztworem chlorynu sodu. Zappery to urządzenia elektryczne leczące prądem: leczą poprzez usuwanie pasożytów, które są przyczyną wszystkich chorób świata. Metoda Siemionowej również służy odrobaczaniu, ale za pomocą drakońskiej diety i picia dziwnych nalewek.
Zanim zaprowadzę was w otchłań, chciałbym zwrócić uwagę na pewną kwestię: forumowicze opisują własne doświadczenia. To nie są historie, które wyczytali w książkach czy usłyszeli od znajomych o ich znajomych.
Zacznijmy więc od picia nafty.
Otóż po przeczytaniu informacji u Małachowa kupiłam w sklepie chemicznym zwykłą naftę oświetleniową w półlitrowym opakowaniu. Taką naftą zalałam zielone orzechy włoskie, dodałam też propolisu. Ta cała mikstura stała kilka dni (nabrała zielonkawo-brunatnego koloru). Po tym czasie zlałam do butelki z ciemnego szkła i zaczęłam przyjmować — w pierwszej miesięcznej serii wypijałam rano na czczo (pół godziny przed jedzeniem) łyżeczkę od herbaty. Potem miesiąc przerwy i teraz piję drugą serię — tym razem 2 x dziennie po łyżeczce (rano i wieczorem). Póki co nic groźnego się nie dzieje i myślę, że o takiej zwykłej oświetleniowej nafcie pisał Małachow. Teraz jeśli chodzi o skutki — żadnych (na szczęście) robali nie widziałam.
O co chodzi z robalami? Moim zdaniem część forumowiczów cierpi na chorobę, o której dowiedziałem się, szukając materiałów do tekstu o Morgellonach. Choroba ta nazywa się parazytoza urojona i leczy się ją bardzo łatwo — środkami antypsychotycznymi. Niektórzy chorzy uważają jednak, że taka terapia uwłacza ich godności.
Moja córka jest prawie dorosła i kiedy zaczęłam szukać przyczyn naszych dolegliwości najpirw lekaż sugerowł chorobę psychiczną ,a jak pojechałam do laboratorium chcąc zrobić prywatnie badanie na glistę i toxakoroze pan laborant powidział żebym nie szukała sobie chorób jak moja córka to usłyszła to powidziała że więcej do lekaża i na żadne badania nie pójdzie,poprostu wstydziła się że wszyscy biorą nas za wariatów ale kiedy zobaczyła że żiółka pomagają to pije.
Jak zdiagnozować pasożyty? Najlepiej urządzeniami diagnostycznymi Oberon lub Vega-Test. Jak już się je zdiagnozuje, można zabrać się za leczenie.
Witam wszystkich. Moje doświadczenia związane z kuracją Siemionowej dotyczą leczenia w ten sposób mojego 11-letniego syna. Od 4 lat cały czas miałam problem ze zdrowiem syna, a na oberonie, za pomocą którego diagnozowałam dziecko ciągle pojawiały się pasożyty różnego rodzaju. Dziecko leczone było przez lekarza homeopatę w Warszawie różnymi naturalnymi sposobami, oprócz leków homeopatycznych, między innymi nalewkami (sok z kiszonych ogórków+czosnek, sok z kapusty kiszonej+czosnek, imbir z sokiem z cytryny). Do tego dołączane było leczenie chemicznymi lekarstwami (Zentel, Pyrantelum, Metronidazol,Vermox). Jeśli stan dziecka był zły dawkowanie było zwiększane, ale nie przynosiło to poprawy. Jak udało się wytępić jednego pasożyta “wchodził” na jego miejsce inny (cały czas były 3 lub 4 zdiagnozowane). W 1 roku leczenia było dobrze, pasożyty wydawać by się mogło zostały usunięte. Kolejnego roku było już gorzej, czas leczenia się wydłużył a dziecko było osłabione i coraz bardziej wymęczone ciągłymi dolegliwościami (biegunki, potworne bóle brzucha, bladość, wychudzenie, nerwowość, ciągłe infekcje dróg oddechowych — stała obecność w organizmie glisty ludzkiej). Dodam, że stosowałam nalewkę z łupin orzecha czarnego, Vernicadis, kąpiele ziołowe z późniejszym goleniem pasożytów wychodzących przez górne partie pleców okolice uszu i szyi, stosowałam u syna również Zapper. Pasożyty jednak wydawało mi się że nic sobie z tej ciągłej walki nie robią. Byłam naprawdę załamana, dziecko najzwyczajniej ginęło mi w oczach. Jego zarobaczenie było ogromne bo jak lekarz przepisał mu ponownie Metronidazol wymiotował pasożytami!!! Dużo mogłabym na ten temat jeszcze pisać, w maju tego roku dostał rzutów gorączkowych. Jednego dnia miał stan podgorączkowy następnego 40,5 stopnia gorączki. I tak w kółko, skóra w miejscach najbardziej wrażliwych pokryła się plamami i wypryskami-były to toksyny wyrzucane pod skórę z organizmu, który sobie już nie radził. Szukałam w internecie informacji o pasożytach, leczeniu i trafiłam na książkę Siemionowej. Byłam tak zdesperowana i przerażona tym co się dzieje z moim dzieckiem, że w trakcie tych rzutów gorączki zastosowałam 1 lewatywę (było to wieczorem) a następnego dnia rano gorączki już nie było i nie pojawiła się do dzisiaj. Przeprowadziłam kurację, która trwała 3 tygodnie wszystko zgodnie ze wskazówkami Siemionowej, oczywiście ja również ją stosowałam. Nie patrzyłam czego nie mogę zrobić (bo w książce jest mowa o rozmaitych zabiegach), tylko robiłam co było w mojej mocy. Z każdym dniem syn czuł sie coraz lepiej, 3 dnia pojawiły się u niego na nogach (od kolan do kostek) kreseczki brązowo-czerwone. Z początku wystraszyłam się że to znowu toksyny, ale okazało się że to pasożyty uciekające z przewodu pokarmowego. Ponieważ nie korzystałam z sauny zaczęłam stosować kąpiele z dehelmintykiem 1. Było lepiej, a po dehelmintyzacji zasadniczej plamki zniknęły zupełnie. Dziecko nabrało rumieńców, nic go nie boli, jak nie ten chłopak !
Jak widać, żeby się polepszyło, musi się najpierw pogorszyć. Na szczęście forumowicze nie męczą tylko dzieci, katują również siebie:
Pisałam wcześniej że zrobiła mi się na rękach boląca, piecząca skorupa! Do tego nogi dostały jakiś trupi kolor i łuszczą mi sie okropnie…..może to szalejące po organizmie grzyby — bo z grzybicą mam problem od operacji jajnika! Naprawdę ważne jest aby zgromadzić wszystkie „elementy” kuracji!
Od wczoraj potwornie boli mnie wątroba i mam powiększone węzły chłonne pachowe, szyjne. Sądzę że toksyny?, jakaś infekcja? i organizm wyrzuca to do węzłów. Hmmm, muszę siebie poobserwować. Piję rano do 12 soki warzywno-owocowe z marchwi, jabłek i buraków. Jedzenie rozdzielne, zobaczymy. Bolą mnie mięśnie brzucha od ćwiczeń kręgosłupa, w nocy kręgosłup, czyli działają te ćwiczenia.
Czasem skutki uboczne potrafią nieco wymknąć się spod kontroli.
Znajomy zielarz polecil mi również jedzenie pestek z dyni w „hurtowych” ilościach, oprócz tego naftę oczyszczoną z apteki (łyżkę stołową na szklankę wody) + zioła przepisał mi na odbudowanie przewodu pokarmowego, a szczeólnie wątroby i trzustki. Jak zastosowałem to wszystko (miałem powtarzajace sie biegunki, to był główny powód, z powodu którego zaczałem łazić po lekarzach i szukać przyczyn) to na poczatku sie przeraziłem. Przez 3-4 dni schodziło ze mnie w postaci takiej kaszy różne rzeczy (mysle, ze to byly pasożyty, ale wyglądało to jak jakaś podsmażona papryka (tylko nie czerwona, tylko jasna, jakby wyflaczałe skórki). Jak jadłem pestki to ode mnie tak śmierdziało, ze nawet rodzina uciekała do innych pokojów (z ust). Moja teoria była taka, ze tak smierdza uśmiercane tymi pestkami z dyni i naftą robale. Zielarz to potwierdził.
Popularną metodą terapeutyczną wśród forumowiczów jest spożywanie moczu. Piją z trudem…
Wypiłam rano 4 wielkie łyki uryny i myślałam, że się przekręce ze wstrętu. Ale to wszystko siedzi tylko w głowie i trzeba trochę nad tym popracować
Ja prawie nie mam już śladu po liszaju, pozbyłam się go pijąc zawzięcie urynę, ale nie zaproponuję tego dziecku, bo się nie zgodzi.
…a potem czekają na pełnię, żeby oczyścić wątrobę.
A ja po kuracji urynowej i cytrynowej robię oczyszczanie wątroby 9 lutego wtedy jest pełnia.
Uryna to również znakomity składnik lewatyw.
Próbuję, bo jak na razie udaje mi się wypić rano tylko 5 łyków cieplutkiej uryny :| Nie stosuję żadnej głodówki, bo pewnie zeszłabym już z tego świata. Po oczyszczaniu Siemionową straciłam zbyt dużo kilogramów i zaczynam wyglądać jak anorektyczka i mieć drobne kłopoty.
Ale nie o tym chcę pisać. Otóż ważną sprawą są lewatywy z urynu, które też robię wieczorem i to z zadziwiającym skutkiem. Znowu zaczęłam wypłukiwać dzikich lokatorów
Lewatywy najlepiej robić ze świeżej uryny. Najwyraźniej nie ma potrzeby zagęszczania; odparowywanie może też być kłopotliwe.
Robię ze świeżej-całodziennej. Podobno tym odparowywaniem można sobie okropnie zasmrodzić chałupę. A ja ostatnio miałam dużo gości, więc nie odważyłam sie tego zrobić.
Myślałam nawet aby to robić na balkonie, na palniczku gazowym, turystycznym, ale zrezygnowałam ze względu na pogodę.
Oprócz picia uryny popularne jest także grzebanie w kale…
Dziśiaj wydaliłam coś co po obejżeniu przez lupę wiekością i kształtem przypomina przyrwę (motylica wątrobowa) stąd chyba moje kłopoty z wątrobą. martwię się tylko o córkę i męża bo za nic nie mogę namówić ich do ewatyw .
Co do badań laboratoryjnych, to niestety znam opowieści, że przez 10 badań ludziom nic nie wychodziło aż w końcu wyszło. Znajoma kumpla opowiadała, że specjalnie owsika do kału włożyła (wczesniej go znalazła) i też nie znaleźli.
…choć niektórym włączają się blokady.
A może ktoś z Was słyszał o Srebrnej Tabletce z Rosji, tzw. Sputnik. To taki wewnętrzny zapper. połyka się go i działa przez 100 godzin. Można połknąć kilka razy (oczywiście po umyciu, choć Ja bym nie mogła wyjąć tego z … i jeszcze raz połknąć).
Wśród forumowiczów popularny jest MMS, czyli Miracle Mineral Solution. Jak już wspomniałem, jest to 30-procentowy roztwór chlorynu sodu. Leczy wszystko, przy tym ma obrzydliwy smak oraz powoduje wymioty i sraczkę:
Następnego dnia wzięłam dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny. Po drugiej dawce zaczęło mi się „odbijać” i było mi niedobrze, a po jakichś 2-3 godzinach zaczęłam wymiotować. Wymiotowałam nawet po wypiciu wody, trwało to do godzin popołudniowych. Potem się trochę uspokoiło. Wieczorem wzięłam dawkę 4 kropli i trochę mi się odbijało. Następnego dnia przyjęłam znów dwie dawki po 6 kropli w odstępie godziny i tym razem dopadło mnie rozwolnienie które utrzymywało się jakieś 3-4 godziny.
Można nim też napoić dziecko.
Niedawno moje dziecko miało zapalenie krtani. Po krytycznej nocy kiedy dałem ibuprom+ketotifen, od rana postawiłem na MMS. 1-szy dzień: 1/2 kropli, 1 i 2. 2-gi dzień: 3, po 2ch godz. 4, wymioty dziecka. Byłem jednak spokojny, bo to mogło wystąpić.
Czy MMS leczy raka? Na tak sformułowane pytanie natychmiast odzywa się sprzedawca tego preparatu i z zaraźliwym entuzjazmem informuje: „Nie wiem, czy MMS działa na raka, wiem napewno, że świetnie usuwa przykry zapach z ust”. Sprzedawca jest niedouczony. MMS z powodzeniem zastępuje chemioterapię i naświetlanie.
Oprócz sików i MMS forumowicze piją wodę destylowaną.
Mam pytanie,czy ktos z Was wie gdzie mozna dostac wode destylowana pitna,bo ta do zelazka nie nadaje sie do spozycia-zaznaczono na etykiecie.
Ale destylowana to pikuś, przebojem jest woda utleniona! Na forum poświęcono jej odrębny dział. Forumowicze, wśród nich karmiące matki, piją ją, kąpią się w niej, płuczą nią gardło i zęby (ponoć znakomicie usuwa kamień), zakraplają do nosa, myją twarz, leją do uszu. Robią też z niej — brawo dla domyślnych! — lewatywy. Czasem nie jest lekko:
Hej Adel, w duzej czesci u mnie odruch wymiotny powodowany jest samym posmakiem wody, ktora w tej ilosci daje posmak picia plynu do czyszczenia ubikacji
Na koniec — elektryfikacja, czyli walka z pasożytami za pomocą prądu. Elektryczność to straszliwa broń. Wystarczy bateryjka i dwie elektrody wszyte do tętnicy — i hop siup, prąd obezwładnia wirusy HIV (piszący te słowa forumowicz na wszelki wypadek dodaje: „jeśli założymy, iż istnieją”). Namiętnie używany przez forumowiczów zapper śp. Huldy Clark „posiada 15 opracowanych programów usuwających wszystkie pasożytnicze przyczyny powstawania danego schorzenia w organizmie”. Są też konkurencyjne modele, np. zapper Becka czy Bluttzapper (jeśli chcecie guglać, uwaga — spotykana jest też pisownia przez jedno „t”). Z tym ostatnim wiąże się ciekawa forumowa anegdotka: otóż synka jednej z forumowiczek powaliła bardzo ciężka infekcja bakteryjna, z bardzo wysoką gorączką i ryzykiem sepsy. Pani podłączyła synka do prądu „na różne programy, na gorączke, na bakterie ecoli, na grypę i przeziębienie”, dziecko wylądowało też w szpitalu, ale matka zabroniła stosowania antybiotyków. Na szczęście organizm malca poradził sobie z infekcją, a zadowolona forumowiczka tak skwitowała całą przygodę:
Tak więc teraz z doświadczenia wiem, że Bluttzapper okazuje się bardziej skuteczniejszy w niszczeniu bakterii i wirusów w krwi, po prostu ją czyszcząc.
Elektryczność nadaje się świetnie do walki z tasiemcem. Kiedy zawiodą metody tradycyjne…
A jak już mówimy o tasiemcach, to kiedyś babcia opowiadała mi, że na wsi dziewczyna usiadła nad wiadrem ugotowanych jajek na twardo i wyszedł z niej odbytem tasiemiec do tego zapachu.
…trzeba załatwić drania łukiem elektrycznym!
Należy zaopatrzyć się w m. in. pręty węglowe, np. takie, które są rdzeniem prostych, tanich baterii 4,5 V (możemy z takiej baterii wyciągnąć trzy ok. pięciocentymetrowe rdzenie, potrzebujemy dwa. Można też zakupić gotowe.
Miejscem tej podejrzanej operacji powinno być raczej pomieszczenie z małą ilością materiałów łatwopalnych :) i z możliwością przewietrzenia, będzie troszkę dymu… ja to robiłem w kuchni… inni przeżyli, bo nikogo nie było w domu.
Te pręty, za pośrednictwem jakiegoś włącznika dostosowanego do sieci 230 V oraz (na przykład) kuchenki elektrycznej lub grzałki (stosowane jako ogranicznik prądu — aby zapobiec zwarciu i „wystrzeleniu” bezpieczników) — podłączamy do sieci 230 V, wyłącznik na razie wyłączony. Należy wykombinować sposób utrzymania tych prętów tak, by lekko stykały się ze sobą końcami, pozycja obu — w jednej i tej samej osi. Jeden pręt podłączony drugim końcem do jednego bieguna 230 V, drugi do drugiego bieguna.
Gdy włączymy zasilanie, Rozbłyśnie Słońce. Daruję sobie doradzanie aby mieć na oczach jakieś gogle przeznaczone do obserwacji zaćmień słońca, gdyż prawdę mówiąc nie będziemy w stanie patrzeć w Łuk, a gdyby ktoś jednak był w stanie, zniszczy sobie wzrok. Ja to robiłem bez gogli i bez żadnej asysty.
Przed włączeniem włącznika rozbieramy się jak do jedzenia babcinego rosołu, a nawet bardziej, tzn. brzuch i podbrzusze gołe. Ustawiamy się tak, aby trzymać brzuch na wysokości łuku i w odległości ok 20 cm od łuku. Łuk — w związku z wypalaniem się węgla, trwa kilkadziesiąt sekund — i tyle właśnie potrzebujemy, aby sesję uznać za zakończoną.
Wspomnę o jeszcze jednej kwestii: forum.igya.pl służy klientom sklepu www.igya.pl. Można w nim nabyć książki o dietach omawianych na forum (podręcznik Iwana Nieumywakina poświęcony wodzie utlenionej kosztuje 28 zł, ale jeśli weźmiecie dziesięć egzemplarzy naraz, zapłacicie jedynie 224 zł). W ofercie jest również zapper Huldy Clark (z dodatkami, za 1800 zł) i akcesoria do lewatyw.
Outro
Nigdy chyba jeszcze nie popełniłem tekstu, który tak bardzo oscylowałby między strasznym a śmiesznym (czyli między teh drama a teh lulz). Zdrowy rechot z picia sików więźnie mi w gardle, kiedy pomyślę, że tymi zabiegami rodzice dręczą również dzieci. Warto pomyśleć o bezwględnych oszustach żerujących na ludzkiej krzywdzie, diagnozujących nieistniejące choroby za pomocą bezwartościowych pudełek ze światełkami. Warto pomyśleć o idiotach z forów i blogów, bredzących o „naturalnych metodach leczenia”, odradzających pójście do normalnego lekarza, naganiających hochsztaplerom klientów.
Z tej smutnej historii płynie jednak pewien pożytek. Jeśli ktoś zapyta mnie, czy to prawda, że w Internecie można znaleźć wszystko, nie będę szokował go Goatse czy 2g1c. Zamiast tego powiem: „Chodź, pokażę ci pewną społeczność sieciową. To ludzie, którzy golą dzieciom plecy z robaków, piją naftę, wodę utlenioną i szczyny, zabijają tasiemce łukiem elektrycznym i wtykają owsiki w swoje gówna, żeby spłatać psikusa laborantom”. Nie sądzę, żebym mógł znaleźć lepszy argument.
W PRZYSZŁOŚCI! WSZYSCY BĘDZIEMY MARTWI
@ Marceli Szpak:
Nie myślałeś o wydaniu zbioru przemyśleń?
Gammon No.82 :
Nie wiem czy wiesz, ale biegun północny to nie żaden koniec linijki, tylko pusto i biało, na pierwszy rzut okaz zupełnie jak Zamojszczyzna, ale wyciągasz kompas i kurde nie wiadomo w którą stronę wtorek. Idea jest taka, że czas jako koncepcja jest dobrze określony tylko od czasu do czasu, a czasem jest nie na czasie.
inz.mruwnica :
Jasne, jasne, spokojnie. Tylko jak to próbuję przełożyć na czas, to mi się rozjebuje mózg. I przestaję się dziwić, że ludzie wolą wyobrażać sobie łagodnego staruszka, który uspokaja ich słowami “a po co ci to wiedzieć, syneczku”.
inz.mruwnica :
Poczekaj aż się przejaśni i idź prościutko na Gwiazdę Polarną.
BTW a wogle to czas jest wprawdzie pojęciem względnym, ale czasy mamy bezwzględne.
A GPS?
bart :
Są takie różne substancje chemiczne po kątach (a jak ich nie ma to wystarczy zadzwonić pod taki jeden numer telefonu i zaraz tam są) po których czas płynie w poprzek, bokami, dwa razy na kupę, bardziej jak cytryna z cukrem niż szorstkość Neputna… kwestia odzwyczajenia się.
Blaise :
jakbym miał to przemyslane, to nie chciałoby mi sie tym pisać, bo po co.
taa taa pokaż cycki i idź precz brzydka stara kobieto~!
http://www.youtube.com/watch?v=4iLkZMCZNmc
inz.mruwnica :
Nie, no jasne, znajdujesz odpowiedź na pytanie o życie i wszechświat, przy okazji rozmawiasz z miską śliwek i THE WALLS THEY’RE FUCKING MOVING. Dzięki za radę, wujku.
mrw :
Jednakowoż chodzi raczej o północ magnetyczną. Nawet z GPS-em jest taki obszar na północy, aktualnie chyba gdzieś w Kanadzie, na którym kompas (czyli nasze oczywiste poczucie wczoraj-dziś-jutro) w ogóle nie działa.
ttDKN \o/ cycki
bart :
42.
Ewentualnie jak w tej anegdocie: sąsiad to skurwysyn.
Marceli Szpak :
Marcel, w skrócie, bo usiłuję się pakować przed podróżą: ja sądzę, że to nie jest tak że albo nirvana bez świadomści, albo zapierdalanie pod górkę i nowe levele. Że po prostu jest to coś tak bardzo lepszego, że nie umiemy sobie teraz tego nawet wyobrazić.
inz.mruwnica :
…tylko zajebista metafora, szacun na dzielni. Bonusowe punkty za styl i za zawieszenie mózgu Bartowi.
bart :
Rze mła? ja nie twierdzę, że tak znajdziesz odpowiedź na PoŻiW, tylko, że można nietrudno doprowadzić się do stanu w którym kwestia czas to kurna czas — biegnie od kiedyś do teraz i dalej przez Kutno do przyszłego poniedziałku wcale nie jest taka oczywista. Ja nie twierdzę, że tak można znaleźć Odpowiedź, tylko, że ojeju-czas-istnieje to kwestia przyzwyczajenia i aktualnego stanu ducha i synaps.
Barts :
“A to ci dopiero Nowak jeden”!!! (Zresztą Cześcjacek zna oryginał, jest gdzieś w czeluściach BdB).
Uwielbiam takie mózgotrzepy. Kiedyś w książce Michio Kaku przeczytałem, że jeśli chcemy sobie wyobrazić teserakt, powinniśmy spojrzeć na cień rzucany przez (trójwymiarowy) sześcian na (dwuwymiarowej) kartce, po czym przenieść to wyobrażenie o jeden wymiar w górę i że ogólnie to bardzo łatwe jest. Po tygodniu współpracownicy zaczęli mi zwracać uwagę, że powinienem się wykąpać i zmienić ubranie.
Barts :
A skończy się jak z każdą niespodzianką.
bart :
Cytując klasyka – I hate to advocate drugs, alcohol, (…) or insanity to anyone, but they’ve always worked for me. Naprawdę nic lepiej niż dragi czy ostre łojenie nie udoparnia na wiarę w drugi lepszy świat. Po znaczkach, grzybkach, miksach z apteki masz świadomość, że naprawdę nie ma na świecie takiego psikusa, jakiego by ci własny rozum nie spłatał, wiesz, że dzięki odpowiedniej dawce, odpowiednich środków zaczniesz gadać z udającą dąb okleiną szafy w swoim pokoju i oboje dojdziecie do wniosku, ze jesteście zajebiści, ale ciagle masz świadomość, ze to nie żadna tajemna siła, że nie przeniosłeś się do jakieś cudnej krainy w której szafa jest twoim dobrym ziomem, tylko to jest te sześćdziesiąt psylocybków, które wjebałeś na sucho, bo przeczytałeś, że sie robi od tego fajnie. no i się robi, tyle, że nie ma w tym niczego nadprzyrodzonego, niczego, co brałoby sie z innego miejsca niż twój własny rozum, potraktowany prostymi strukturami chemicznymi, wiesz o tym, że nie ma nic więcej i dlatego to jest takie fajne. A naprawdę szafa na grzybach potrafi skorzystać z takich argumentów, do jakich biblia i inne święte księgi nigdy nie sięgały.
Potem rzygasz, myjesz zeby, robisz mental note, że następnym razem bierzesz połowę, bo i tak wystarczy i wracasz do normalności, której tak właściwie nawet na chwile nie opuściłeś. I takie quick raje są fajne, bo a) są fajna, b) budują dystans do wszystkiego, co komukolwiek chciało się wymyslać o ‘duchowych podrózach do innych wymiarów.” Inny wymiar rośnie przy drodze, na polance obsranej przez owce, po chuj czekać aż do śmierci. O dobrym tripie przynajmniej bedziesz miał anegdotkę dla kumpli, a z zycia wiecznego to tak właściwie zero korzyści.
@ Marceli Szpak:
no chyba, że masz bad tripa,
@autor – tytuł notki
czy nie powinno być raczej ” jak się pije naftę” zamiast “jak piję się naftę”? Jakoś lepiej mi brzmi pierwsza wersja
@wszyscy – dyskusja o życiu pozagrobowym
Przecież to proste: są dwie możliwości – albo jest życie pozagrobowe albo go nie ma. W obu przypadkach fakt wiary w to nie ma znaczenia (w sensie – wierzę czy nie wierzę, i tak będzie tak jak jest). Oczywiście może być przypadek taki, że jest życie pozagrobowe, że zarządza nim jakieś bóstwo, które bierze pod uwagę, kto wierzył za życia, a kto nie i wówczas kara. Ale przecież przeważający argument powinien być taki – nawet jak jest życie pozagrobowe, to gdzie wog’le jakieś info o jego zasadach, poza wyobrażeniami ludzi? (które można zlać).
nameste :
Znowu skarpetki i książka o Powstaniu.
Marceli Szpak :
W swoim najlepszym okresie zjadałem jednego papiera na tydzień, także nie musisz mnie ewangelizować. Najlepiej, jak mi się wydawało, że jestem telewizorem, a koledzy walą mnie po głowie, bo coś przerywa.
Ale konkretnie później nic z tego nie wynika. Przynajmniej dla mnie. Sąsiad to skurwysyn.
mietek_1899 :
Po pierwsze, to zapis oryginalnego wyszukiwania, z którego ktoś via Google trafił do Radkowieckiego. Po drugie, jak to właściwie jest z tym “się”? Nie powinno występować po czasowniku? Jakiś pan tłumacz albo dziennikarz niech coś powie.
Marceli Szpak :
Hmm. To może dlatego, bo ja w sumie ciężkich popijaw do urwania filmu i poza, tudzież tripów różnej proweniencji w ciągu życia zaliczyłem tyle, że na palcach jednej ręki można zliczyć. Normalne picie do zataczania i bratania się ze wszystkimi dookoła wliczając latarnie, to i owszem, okazjonalny zielony dymek rzadko, ale jakieś ekstrema to dosłownie parę razy. Bardzo nie lubię tracić kontroli nad moim mózgiem, a jazdy jakie mam po dziwnych środkach zabierały mnie najczęściej w mocno nieprzyjemne miejsca i nie chciałbym trafić tam ponownie.
Najgorsze zaś jazdy miałem, kiedy byłem bardzo chory i tygodniami miałem podwyższoną gorączkę. Co noc śniły mi się takie koszmary, że od pewnego momentu bez Stilnoksu bałem się zgasić światło. Kilka z nich zapisałem i mam nadzieję przekuć kiedyś w opowieści, będące skrzyżowaniem Dicka, Kinga i Mastertona. W każdym razie na psylocybki, hasz i znaczki kładę kreskę, bo mi fundują rewizytę.
Co nie znaczy, żebym zabraniał entuzjastom tematu.
mietek_1899 :
Ale np. mi nie chodziło kompletnie o to, czy jest Pambuk w niebie (bo wyszedłem z założenia, że nie bardzo) tylko, wiedząc że w związku z tym zasadniczo wszystko wolno – o to ważkie pytanie jak żyć? Bo np. Korczak to chyba, eee, głęboki humanizm? Kotarbiński majstrował kiedyś przy agnostycznej etyce (spolegliwość), ale może jeszcze lepiej, żeby wszyscy leżeli uwaleni po kątach i rozmawiali z szafą? Wtedy trzeba jeszcze skonstruować maszyny, które wykorzystają naszą energię na stworzenie matrixu.
Ta dyskusja zapierdala coraz ciekawszymi torami.
bart :
[Professional opinion START]
Źle ci, kurwa?!!!
[Professional opinion END]
bart :
IMO z rozkładu akcentów w zdaniu wynika, że tu akurat “jak się pije” To drugie się po prostu trudniej wymawia, a wygoda przecież silnie kształtuje język i uzusem zmienia w normę.
bart :
Ja jestem dziennikarzem epizodyczno-dorywczym i dość amatorskim, więc to powyższe to na ucho.
Łup łup! Kto tak puka po nocy…
bart :
He, he. Zaliczyłem coś takiego po złym podaniu ….. penicyliny prokainowej. Ściany i sufit się ruszały, towarzyszyły temu odgłosy jak przy dehermetyzacji bazy księżycowej ALFA, a ekipa medyczna przy użyciu tlenu, kortyzonu i czegoś tam jeszcze usiłowała doprowadzić mnie do ładu.
Od tamtej pory patrzę bardzo podejrzliwie na różne substancje i używam wyłącznie alkoholu. To mogłaby być dobra edukacja, obowiązkowy bad trip pod nadzorem dla każdego i liczba eksperymentów z poszerzaniem świadomości zmaleje.
Mhhm hmmmmm hahaha… to diabolątko kopytkiem wystukiwało rytm.
Nie wiem czy możesz tak sobie po prostu pójść spać :)
Lepiej sprawdź co siedzi pod łóżkiem…. ;) Słodkich snów.
Marceli Szpak :
Kuśwa, mogę sobie ten tekst wytatuować. Ostre /me too.
bart :
’cause it’s a LIVING room, dude
Heh, jak myślicie, jak szybko nasi fani dopiszą “z wyżartymi przez narkotyki mózgami” do zwrotu “loża ateistycznych, wulgarnych trolli”?
@się
mnie uczyli że “się” po swoim czasowniku to rusycyzm, czasem może mieć uzasadnienie w melodii zdania, ale generalnie należy unikać.
@urbane.abuse – jak żyć
No to przecież proste – tak, żeby było moralnie wg przyjętych zasad. Wartości to wartości! Przecież nie trzeba wizji życia pozagrobowego, żeby dokonać czynu moralnie podziwianego (Korczak), wystarczy jakiś system wartości (nawet jeśli będzie jakoś wypływał z systemów, które się opierają na wizji życia pozagrobowego)
RobertP :
W moim przypadku to było kombo Tramal plus Ketonal plus Ibuprofen czy inne małe gówienko przeciwbólowe. Ściany pływały, były powidoki, ale przynajmniej przestało tak kurewsko boleć. To akurat był znośny trip.
Znajoma farmaceutka natomiast zafundowała sobie takie coś rozrywkowo, nie z musu. Some people.
bart :
Poza tym, jak poucza historia wcześniejszych tego typu dociekań: KOWALSKI JEST IDIOTĄ. Więc po co się wysilać?
Marceli Szpak :
Ale przyznaj, to Ci powiedział czajniczek?
fronesis :
THERE IS NO SUCH THING. Okłamali Cię.
Tell us bitch, what so special about you? -> :) ->> :o ->>> )x ->>>> :) <- (: <<- X ????
@ Blaise:
Wiesz co, umówmy się, że ty zaczniesz pisać komcie z sensem i na trzeźwo, a ja cię w zamian nie zbanuję, OK?
bart :
No ale kol. Blaise teraz wyjątkowo ontopicznie.
Veln :
No ale ja go nie rozumiem. On w ogóle mówi irytująco niewyraźnie i stara się chyba wymościć dla siebie niszę Etatowego Bełkotka. A mi się sprzykrzyło tolerowanie gości na etacie, o czym mogą zaświadczyć Etatowy Aspie Eugenik i Etatowy Homofob. Oh wait, nie mogą.
@komcie z sensem i na trzeźwo
To może to?
http://www.wulffmorgenthaler.com/default.aspx?id=64c3850c-dfa9-41b5-87da-d6b9386d5e26
bart :
Like, wszyscy od jakichś 100 komciów?
:-)
Parafrazując: najpierw zbanował Quasiego. Nie reagowałem, potem… itd :D
A, też mnie zbanowałeś. A. Ej, jak tak, to daj spokój, bo:
1) wyjątkowo mnie nie stać, więc jestem trzeźwy
2) pisałem ze sensem. Naprawdę. Listen to my voice: pisałem z zzzzzensssssssssssssem.
3) ej to nie może być, że Eli pisze, żebym coś napisał, Gammon mi to w ramach terapii odmiłosnej proponuje, a Ty mi chlast bana.
[jestem pewien, że to nie ban, tylko się coś jebie i teraz to pójdzie, i wtedy się odcieleśnie ze wstydu]
WIEDZIAŁEM. :D
edit: a w trójce Lucy in the Sky of Diamonds. xD
@ Barts:
“chciałem dorównać Marcelemu, ciekawym czy się udało”
Dobrze jest, w ogóle to chyba najlepszy wątek ontologiczny na BdB ever.
@ jaś skoczowski:
oj chłopie mylisz się i to bardzo, no chyba, że sam się okłamałem, że to bad trip a to chyba też byłby bad trip
Barts :
Ja tak mialam po zoplikonie i cieszylam sie, ze probowalam wczesniej roznych mniej legalnych substancji, bo bym chyba zawalu dostala – lekarz, ktory mi to zapisal nic nie wspominal o takich atrakcjach. Oprocz scian ruszaly sie rowniez sloje na drewnianej szafie, zyrandol, no i hit – widzialam latajace smoki i zlote statki. Sliczne.
fronesis :
As: rzygasz żółcią (w końcu jadłeś ostatnim razem coś 12 godzin temu), choć wydawało Ci się, że jak wciągniesz, to właśnie wstrzyma cofkę z alkoholu, a w dodatku za kilka minut kolega Cię wyprowadza na autobus do zabitej dziury, której nie znasz, bo byłeś tam raz, wysiadasz na przystanku w tej dziurze (przy czym wysiadasz tak, że nieznani ludzie pytają, czy wezwać karetkę) po czym orientujesz się, że wysiadłeś NIE NA TYM PRZYSTANKU, JEST -10, A TU KURWA NIKOGO NIE ZNASZ I W OGÓLE, OD TYGODNIA, PRZECIEŻ NIE BIERZESZ, OBIECAŁEŚ MAMUSI? Pod koniec byłem taki szczęśliwy, że się kończy. Wszystko ma dobre i złe strony, pamiętaj, nie ważne są strony…
@ jaś skoczowski:
na naprawdę fatalnym odlocie błogosławiłbym bym moment gdybym rozumiał obiekt “przystanek” tzn. wiedział do czego służy, pamiętaj ptakom nie można ufać, te ich małe oczka,
ale już kończę, bo nas Bart wywali na zbity pysk za robienie mu “Scanner Darkly” zmiksowanego z “Fear and Loathing in Las Vegas”
fronesis :
Wygrałeś.
edit: as in plujesz wyżej. :D
@Bart
Powiem szczerze: już dawno nie czytałem tekstu na tyle śmiesznego, bym mało co nie zszedł z tego świata ze śmiechu. A tobie się udało.
Marceli Szpak :
Obawiam się, że casus Philipa Dicka pokazuje, że niestety po pewnym czasie tę świadomość się traci.
wo :
Sugerujesz, że dragi wywołują psychozę? Były jakieś badania na temat marychy, że facylituje rozwój schizofrenii u ludzi nią zagrożonych, ale nawet nie wiem, czy wiarygodne.
Marceli Szpak :
“Pomniejsze bóstwa” Pratchetta i teza, że wszyscy prorocy pisali dziwne rzeczy, bo na pustyni mało co było do jedzenia, głównie grzyby. Czyli nie tak do końca…
bart :
Znaczy kto, bo nie kojarzę? No bo przecież nie Tuten? Also, przez jakiś czas mieliśmy też Dyżurną Homeopatkę i Etatowego Frondystę.
fronesis :
I delfinom – “nie można ufać gatunkowi, który ciągle się uśmiecha, na pewno coś knuje”.
urbane.abuse :
A teraz to zabrzmiałeś jak frondysta czy inny hardkorowy katol, który się strasznie dziwi, że ateiści nie kradną, gwałcą i mordują, skoro nie ma odgórnej kontroli.
krystyna.ch :
Dzięks, bo już zaczynałem mieć wrażenie, że zaczynamy cokolwiek bełkotać.
Slotna :
Cholerka, nigdy nie widziałem ruszających się słoi na drewnie i złotych statków. Sad panda.
wo :
+10
A potem Marceli zostanie prorokiem jakiejś mocno odjechanej religii i wtedy dopiero zrobi się śmieszno.
Auch: wodzu, komć w spamołapie.
Barts :
Trudno niebełkotliwie o ontologii, choć oczywiście zawsze możesz zrobić jakiś wykres i tabelkę.
Barts :
Przecież już jest, w zasadzie.
Tomek Łysakowski :
Też uważam, że za mało na BdB żartów z niepełnosprawnych. Cały czas o KRK i prawakach… oh wait
Mój “testymonial” na ten temat jest taki: chociaż z powodu ograniczeń zewnętrznych, jak również pewnego skapcanienia, od dłuższego czasu nie zarzucałem niczego umysłowyginającego, to chyba już na trwałe będę żył z przeświadczeniem, że stany psychiczne w sporej części dają się zredukować do chemii mózgu. Dotyczy to też przeżyć i intuicji religijnych czy mistycznych.
jaś skoczowski :
Niezła jest też wódka Zielonogórska wytrawna (nie produkowana niestety – czy na szczęście? – od dwudziestu lat) zagryziona parówką, z której po pijanemu zapomniałeś zdjąć folię.
http://www.czajkus.friko.pl/Etykiety/Polmos/Filip/ZielWytr.jpg
http://passoa.blox.pl/resource/9141.jpg
Barts :
Skoro Byt jest cokolwiek bełkotliwy, to i prawdy o Bycie muszą być cokolwiek bełkotliwe.
zer00 :
A jeśli to Bóg chciał, żebyś zarzucił kwasa? Hm?
urbane.abuse :
W sensie że sam nie może, bo nie ma mózgu, i jak chce się zabawić, to podłącza się do ludzi na sępa? O tym nie pomyślałem.
bart :
Aj, przeczytałem Nicpoń urynoterapii. Proste połączenie dwóch rwących nurtów dyskusji w ttdkn.
Barts :
No co ty, swietnie sie to czytalo.
mrw :
GPS nie zawodzi. Zawodzi uzywany uklad wspolrzednych. Biegun geograficzny wcale nie jest jakims wyroznionym punktem na kuli ziemskiej, tylko przyjety przez nas uklad wspolrzednych go wyroznia (bo sie tam wysypuje).
Dzieci, nauczcie sie OTW i przestancie pierdolic.
bloody_rabbit :
Próbuję sobie właśnie wyobrazić sposób mierzenia czasu, w którym Big Bang znajduje się gdzieś w środku, a nie na początku. I trudno na trzeźwo.
bloody_rabbit :
Ale wtedy nie będzie nowych dzieci
bart :
To dlatego, ze Inz.Mruwnica wciska Ci teorie Hawkinga. Mozna w nie wierzyc, mozna nie. Na razie to sa wylacznie spekulacje, wiec mowienie o tym ze to tak wlasnie jest, jest naduzyciem.
culure.vulture :
Nicponia chyba zainspirowaliśmy. Ostatnią notkę poświęcił “tzw. racjonalistom”, którzy naśmiewają się z zabobonnych babinek:
Ale to debil jednak :)
urbane.abuse :
Cykliczny Wszechswiat.
bart :
Kompletny debil, bo nie rozumie ze wiecej chorob znanych medycynie jest tylko swiadectwem postepu — wczesniej one tez byly, ale nawet nie bylismy swiadomi ich istnienia.
Ignorance is bliss.
bloody_rabbit :
A jest jakaś taka, od której mi nic się nie wygnie w środku?
urbane.abuse :
Ależ wystarczy, żebyś wziął linijkę i wykreślił przedłużenie osi czasu w lewo. Ja uważam, że linijka wogle jest przyrządem genialnym w swej prostocie i użyteczności, a wy mi nie wierzycie.
bloody_rabbit :
W takim razie to tylko przewężenie klepsydry (i to jedno z wielu), a mi chodziło np. o linię, która ma w 1/3 długości kosmiczny GangBang. Może rozwiązaniem jest linia czasu biegnąca wężykiem? I to trójwymiarowo?
Gammon No.82 :
A jeśli masz specjalną wygiętą linijkę, możesz od razu wykreślić linię na drugiej stronie kartki.
Gammon No.82 :
Lali Cię nią po łapach w szkole?
Gammon No.82 :
Czyżby to ona była legendarnym Ontometrem?
urbane.abuse :
Wsęsie Linijki Möbiusa?
Nie, bo ja chodziłem do szkoły w Mrocznych Czasach Komuny, kiedy światłe i demokratyczne metody wychowawcze jeszcze nie były znane.
bart :
Od wczoraj przedstawiam jej możliwości – wnioski wyciągajcie sami.
Gammon No.82 :
So Newtonian.
bloody_rabbit :
So what?
bloody_rabbit :
Nie zgadzam się – linijki zawsze są, mniej lub bardziej, krzywe, więc raczej ciążą ku Albertowi
bart :
Inżynier bodaj wielbił suwak raczej niż liniał.
A wogle, drogi think tanku, chciałem wam gorąco podziękować za wprowadzenie w moje życie pojęcia heteronormatywności. Dziś mój trzyipółletni synek postanowił, że weźmie do przedszkola magazyn “Świat Barbie”. Moją pierwszą reakcją miało być “Co ty, kurwa, baba jesteś”, ale zamiast tego wybrałem STFU. Drugą reakcją miał być żarcik, że to w sumie dobrze, że interesuje się pismami z dziewczynami, ale też wybrałem STFU. I pomaszerowaliśmy do przedszkola.
Oczywiście wiem, że samo kupowanie “Świata Barbie” dziewczynkom (pożyczył od siostry) jest kwintesencją heteronormatywności. Ale to pojęcie jest dość skomplikowane i ciężko je wytłumaczyć w kiosku pięcioletniej dziewczynce, która wyje i tupie.
bart :
“Stłucz termometr, nie będziesz mieć gorączki”. Wałęsa to jednak mądry bywał.
Gammon No.82 :
W skali kosmologicznej Newton jest juz passe.
urbane.abuse :
Samo istnienie tej linijki jest newtonowskie.
bart :
Spoko spoko, czytanie tego pisemka wspólnie przez ojca, syna i córkę jest kwintesencją subwersji :)
bloody_rabbit :
Ile linijek potrzeba, żeby zrobić jeden stół Eddingtona?
bart :
Dawno temu w Razem, a właściwie w Osobno, przeczytałem prostą teorię, która tłumaczy mi do dzisiaj wszystko: Na początku był chaos. I tak już zostało.
Podwórkowa nauka dla prostaczków bywa czasami bardzo inspirująca.
Barts :
Dokładnie. A przedtem Yabu kazał zrobić sepuku swojemu wujowi czy ojcu.
bart :
TWOJA STARA JEST HETERONORMATYWNA
Ostatnio w supermarkecie widziałem a) chłopaczka wybrechtanego przez familię (na oko LMC->MMC) za chęć nabycia samochodziku Poly Pocket (sam bym kupił, autko z kierowcą jest fajniejsze niż bez) b) dziewczynkę, której ojciec nie kupił jakieś zabawki “bo to dla chłopaków”. A teraz niech Wojtek jeszcze coś powie o różowych kucykach.
RobertP :
Też tak miałem. CZAAD.
Barts :
Umiemy. To jest o tyle lepsze od życia na Ziemi, o ile lepszy jest los dowolnego typka w dowolnym kraju Starej Unii od losu obywatela III RP.
janekr :
Co za bzdury. Np. los homofoba jest lepszy w III RP niz w UK.
janekr :
Khm, ale jeśli miałbym wybrać, to zamiast wyobrażać sobie, jak wygląda niebo i czy Pan Bóg ma brodę, wolałbym, żeby bloody_rabbit usiadł wygodnie i wygłosił wykład o czasie przed Big Bangiem.
mrw :
To nie wszystkie relewantne informacje na ich temat. Określ pls ich pozycję tutaj:
http://tnij.org/luschan
czescjacek :
I znak zodiaku
@ Ned Flanders:
Takie zejścia “nabywałem” bez iniekcyjnego sposobu…ale żadna miarą nie był to powód do spojrzenia łaskawym okiem na wymyślonego przyjaciela… ;)
czescjacek :
jedynka to chyba Vlad Palownik?
janekr :
Nielegalni imigranci się łapią na “typka w Unii”, co nie? Ech, być nielegalnym w Raju i chować się przed anielską policją…
mrw :
A ja chciałem zabawowy zestaw maszyna do szycia + lalka i dostałem.
:-)
urbane.abuse :
Ha, no właśnie jak przykładam dłoń do ekranu, to mi wychodzi gdzieś tak 12. Ale może to trzeba biały tyłek przykładać czy co?
Veln :
A ja pamiętam, że kiedyś kiedyś z upodobaniem się malowałem maminymi szminkami i perfumowałem (zresztą to ponoć powszechne?). Nie pamiętam ile miałem lat, ale pamiętam, że jak byłem trochę starszy, to miałem do mamy żal, że mi na takie rzeczy pozwalała.
Salvia divinorum anyone?
tatamaxa :
A idź.
czescjacek :
Ok, mogłem napisać “nieżury”.
urbane.abuse :
Nikak niet