Pan doktor pisze list
Wróciłem z urlopu. Było ciężko.
Jeżdżę na wakacje do miejsca popularnego wśród frondziarzy i niuejdżowców. Dlaczego tam jeżdżę? Bo świetnie karmią (potrafią zachwycić nawet pierogami z wkładką mięsną), pokoje są przestronne, a dzieci się świetnie bawią — i zarażają katolickie dzieci świeckimi memami, fuck yeah! Poza tym gospodarstwo jest położone daleko od szosy i spokój zakłóca jedynie kilku rolników, którzy nie chcą się pogodzić z zamknięciem PGR i dalej orzą pola służbowymi traktorami. Wracam stamtąd tak wyciszony, że aż płaczę ze strachu w metrze.
Podczas moich poprzednich pobytów napotykałem i Ciasnych, i Kosmitów, ale nigdy w takiej sile jak teraz. Można było narysować linię dzielącą jadalnię na pół. Lewą połowę zapełniali goście w t-shirtach ze sklepu o ironicznej nazwie Księgarnia Ludzi Myślących, narzekający na proboszcza nadmiernie ulegającego wpływowi Rady Parafialnej (bracia i siostry, ale nas dramaty omijają!), spierający się o rolę okultyzmu w treningach karate i twierdzący, że w przedszkolach steinerowskich adwent jest na odwrót (cokolwiek to znaczy), a dzieci śpiewają hymny do Szatana. Po prawej siedzieli nieszczepiący dzieci pacjenci doktora Romanowskiego, wierzący, że choroby biorą się z brudu i kontaktu z glebą, na co dowodem jest rzeczony doktor, któren w dwudziestoletniej karierze chirurga nigdy się niczym nie zaraził od chorego. Ich dzieci zaczynają dzień od kaszy jaglanej, która jest ponoć naturalnym antybiotykiem, lepszym od antybiotyków nienaturalnych, których nienawidzą, a które lekarze, do których nie chodzą, namiętnie przepisują im na infekcje wirusowe. Poddanie w wątpliwość leczenia antybiotykiem wirusa kwitują okrzykiem „Byś się zdziwił! Dają osłonowo!”. Po takiej ripoście odechciewa się pytać, w czym bakteriobójczość kaszy jaglanej jest lepsza od bakteriobójczości antybiotyku z apteki, czy właściwości bakteriobójcze kaszy jaglanej zostały potwierdzone badaniami klinicznymi, czy to aby na pewno dobra rzecz, że kasza jaglana takie właściwości posiada i czy w związku z tym nie należałoby jej podawać pod nadzorem lekarza.
W czasie jednej z dyskusji, w której jako argumentu użyto wieloletniego doświadczenia medycznego doktora R. (gdzie jesteś, Naczelny Sądzie Lekarski?), przez moment rozmowa zboczyła na temat doświadczenia innego lekarza, autora listu do Gazety Wyborczej. List ów opublikowano w Internecie w lipcu, a w papierowym wydaniu ukazał się chyba dopiero w drugiej połowie sierpnia. Mam nadzieję, że jakiś redaktor działu naukowego przez miesiąc leżał Rejtanem między boksami w newsroomie i nie pozwalał na druk. Może chciał się zrehabilitować za puszczenie kuriozalnego tekstu doktora Kokoszczyńskiego o homeopatii bez opatrzenia go komentarzem lub przynajmniej dużym czerwonym napisem „UWAGA, BZDET”?
List odbił się lekkim echem w Internetach — na różnych Blipach link pojawiał się z komentarzami w stylu „Nareszcie ktoś napisał prawdę”. Na stronie Wyborczej oceniło go ponad tysiąc osób (średnia ocena: 4,5/5), pod artykułem rozpętała się też słusznych rozmiarów dyskusja. List napisany jest z pasją i gniewem, a jego autor, Janusz Osadziński, chirurg pracujący na oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali, stawia w nim następującą tezę (podkreślenia moje, interpunkcja autora):
Z moich dwudziestoletnich obserwacji, popartych zresztą prowadzonymi przeze mnie statystykami, wynika prosta odpowiedź: oni zginęli nie tam gdzie stali policjanci, i zginęli nie z takich przyczyn, o jakich wszyscy opowiadają . I nie chodzi tu o tak banalny fakt, że policjanci stali na siedemdziesiątym kilometrze „gierkówki” a ktoś zginął na siedemdziesiątym piątym.
Chodzi o to, że w Polsce zdecydowana większość ludzi na drodze ginie w zupełnie innych okolicznościach niż wynika to z obrazu kreowanego przez media, policję i polityków.
Z moich statystyk wynika: małolat w czarnej beemce z ciemnymi szybami pod wpływem amfetaminy lub alkoholu trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub próbował zabić, trafia do nas dwa razy w tygodniu.
A wiecie Państwo kto jest, też w moich statystykach, absolutnym numerem jeden jeśli chodzi o liczbę ofiar? Jest to pani lat 30-40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To się zdarza CODZIENNIE, i to kilka – kilkanaście razy dziennie. (…)
Proponuję Państwu redaktorom „Gazety Wyborczej”, zwykle bardzo rzetelnie przygotowującej materiały do publikacji: sprawdźcie ogólnopolskie statystyki we własnym zakresie. Ale krytycznie, nie na zasadzie, że patrol policji wpisał w rubryce przyczyna wypadku: szybkość, brawura itp. Po każdych wyborach publikujecie bardzo dokładne statystyki kto gdzie na kogo głosował, w podziale na kategorie wiekowe, materialne, miejsce zamieszkania, wykształcenie itd. Opublikujcie, proszę, podobne statystyki w odniesieniu do wypadków komunikacyjnych.
Jeśli najwięcej ludzi zabija 20-letni młodzieniec, to zakażmy wydawania mu prawa jazdy przed 25. rokiem życia. Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat, trzeźwych, którzy nigdy w życiu nie przekroczyli 120 km/h, prawo jazdy mają od co najmniej kilku lat (a tak właśnie jest !) — to mamy problem.
Sprawdzić statystyki? To się da zrobić! Tak się składa, że Komenda Główna Policji publikuje je, elegancko opracowane i w wygodnym formacie PDF. Ile zatem wypadków spowodowały w naszym kraju w 2008 r. panie w wieku 30-40 lat?
Kierujące pojazdami kobiety spowodowały 17,4% wypadków (str. 29 powyższego dokumentu). Osoby w wieku 30-39 lat — ok. 18% wypadków (str. 30; przy okazji pragnę wyrazić ogólny szacun dla grupy 38 kierowców-sprawców wypadków w wieku 0-6 lat). Jeśli przyjmiemy dla wygody, że kobiety popełniają podobną ilość wypadków niezależnie od wieku, wyjdzie nam, że owe drogowe morderczynie były sprawcami ok. trzech procent wypadków drogowych.
Pan doktor jest z Warszawy, może więc Warszawa jest specjalna? Trudno powiedzieć: nie udało mi się znaleźć statystyk warszawskich z uwzględnieniem podziału na płeć sprawcy. Z ogólnopolskiego dokumentu wynika jednak, że stolica nie wyróżnia się na tle reszty kraju, ani pod względem liczby wypadków, ani liczby ofiar. Istnieje oczywiście możliwość wystąpienia jakiejś niezwykłej anomalii, np. że jeśli kobieta powoduje wypadek, to jest to najechanie na pieszego. To 30% wypadków (str. 24), więc kobiety z ich 17-procentowym sprawstwem rozjeżdżałyby ledwie połowę ofiar. Można założyć, że w poprzednich latach kobiety powodowały więcej wypadków — to też da się sprawdzić! 1999: 11,8% wypadków, 6,7% ofiar śmiertelnych; 2000-2004: brak danych; 2005: 15,9% wypadków; 2006: 16,1%; 2007: 16,6%. Jest trend wzrostowy, obywatelu doktorze!
Można próbować jeszcze torturować te statystyki na wiele sposobów, zakładając na przykład, że kobiety jeżdżą tylko po terenie zabudowanym, że tylko osobówkami — ale cały czas nie zbliżymy się do potwierdzenia tezy pana doktora, że to one są głównymi sprawcami wypadków. Ze statystyk wynika, że obraz młodego faceta prującego po mieście jako najczęstszego sprawcy jest niedaleki od prawdy. Skąd zatem u pana doktora taki radykalny wniosek?
Moim zdaniem najbardziej prawdopodobna jest następująca diagnoza: pan doktor cierpi na przewlekły zespół efektu potwierdzania wywołany przez ostrą mizoginię. O efekcie potwierdzania pisałem już kiedyś, używając zresztą przykładu medycznego: jeśli pielęgniarka wierzy, że podczas pełni księżyca jest większy ruch na ostrym dyżurze, będzie zapamiętywać tylko te pełnie, w czasie których faktycznie na erce jest tłoczno, a nie odnotuje tych, w czasie których panuje spokój. Efekt potwierdzania odnotowałem u siebie podczas drogi powrotnej z gór. Jestem święcie przekonany, że wszyscy warszawiacy to piraci drogowi i szaleńcy, więc kiedy przez podwójną ciągłą i przejście dla pieszych wyprzedzał mnie samochód na stołecznych blachach, mruczałem pod nosem „Wiadomo, pan ode mnie z miasta”. Kiedy podobny manewr wykonywał np. ostrowianin świętokrzyski, nie mruczałem nic.
Pan doktor najwyraźniej ma ugruntowany pogląd na temat kobiet za kierownicą — i sądząc po reakcji na jego tekst, ten pogląd podziela wielu Polaków. Moi współbiesiadnicy wakacyjni kiwali głowami i opowiadali anegdotki, jak to baba ich gdzieś wiezła i mało brakowało, a skończyliby w rowie, albo jak inne babiszcze prawie ich przejechało. Jak widać, owe historyjki nawet nie są dowodami anegdotycznymi na tezę o kobietach-morderczyniach (bo mało brakowało, bo prawie), za to mówią to samo, co pan doktor: baby źle jeżdżą i nie uważają. Co było do udowodnienia. Tylko czemu Gazeta Wyborcza drukuje pokarm dla buców?
—
P.S. Blogokomentator Veln znalazł w sieci jeszcze trochę statystyk, z których wynika, że statystyczna kobieta-kierowca powoduje wypadki rzadziej niż statystyczny kierowca płci męskiej:
Dane Instytutu Transportu Samochodowego mówią, że kobiety powodują jeden wypadek na 6,7 mln przejechanych samochodem km, a mężczyźni raz na 4,7 mln km, czyli częściej. Według danych ITS 32 proc. dorosłych kobiet ma w Polsce prawo jazdy kategorii B, co stanowi 35 proc. kierowców aut osobowych.
P.P.S. Wydało się, że autor tekstu zapomniał wspomnieć o swoim hobby. Ta informacja miałaby zapewne wpływ na społeczny odbiór tekstu. Doktor Osadziński lubi sobie bowiem w czasie wolnym od pracy pojeździć na motorze.
Quasi :
Tak!
Jak moge sobie zrobic obrazek przy nicku?
bloody_rabbit :
Ło, się obudził! Gravatar.com
bart :
No to jest kwestia odpowiedniego rozegrania i momentu, jak bym był “Dziennikiem” to bym wyciągnął walenie w ślinę Igora i Nicponia zaraz po “wy chuje urwaliście nam Katarynę od internetu”.
Przecież Michnik mu kazał.
bart :
Misiaczek i redwatch prowadzili sobie ciche stronki, które ktoś w końcu odkrył. Nigdzie nie musieli się znajdować.
O zainteresowaniu mediów Nicponiem pisałem w trybie warunkowym: jeśli zacznie wydawać te filmy, książki i prowadzić szkoły. Wtedy Twoim zdaniem już będzie kimś więcej niż różowa dwunastolatka z “focią” z krematorium czy jeszcze nie?
@ bloody_rabbit:
Tak, zapalą aż jeden znicz w słusznym gniewie. Zaglądam sobie na internety od dłuuugiego czasu. Najgroźniejsze to co mnie spotkało to 1 słownie: jeden DDOS w dawnych ircowych czasach + jakieś nieudane próby mailbombingu. No i doliczyć można jeszcze na silę groźby niejakiego Arnolda pod adresem mojego znajomego. To wszystko na jakieś 15 lat obecności w sieci. Internety nie wydają mi się jakąś szczególnie groźna wylęgarnią zamachowców.
@ mrw:
Treść może Ci się nie podobać, ale warsztatowo jest naprawdę dobrze napisane i IMHO jest jednym z lepszych jego opowiadań.
eli.wurman :
Takoż z redwatchem, “Misiaczkiem”, Trytkiem i potencjalnie z Nicponiem…
eli.wurman :
No, np. mem JP2 czy 11.09. trzymają się nieźle.
mdh :
Nie, nie jest. I nie chodzi o aborcję, tylko pojebaną nienawiść do kobiet. Jeśli ktoś to czyta z przyjemnością, musi być równie pojebany.
Quasi :
Ty pytałeś o Trytka i Redwatch. Misiaczek zrobił głupstwo, które przypadkowo zażarło. Trytek znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, a Redwatche wykonały mistrzowski ruch, grożąc bezpośrednio konkretnym osobom. O czym powinni pamiętać bojownicy grożący całym grupom społecznym lub politycznym.
Quasi, Nicpoń naprawdę jest nikim. Tobie się tylko wydaje.
@ mrw:
Ależ taka jest konwencja tej antyutopii. Zresztą podobną niechęć u Ciebie musi wywoływać także choćby “Nowy wspaniały świat” Huxleya.
mrw :
Ja pamiętam, jak będąc młodzieżą, że bardzo mnie to trzepnęło. Byłem bardzo nieprzygotowany i rzeczywiście oczekiwałem, że moment powstania człowieka da się określić suwmiarką, że to kwesta czasu aż to naukowcy ustalą.
mdh :
Sronwencja srutopi. Masz tam kolesia, który aborcję uważa za przedłużenie kastracji, as in obcięcie całego mężczyzny. Przezajebiście zabawne w kontekście gendercidu w Chinach.
bart :
Nie, pytałem o Trytka, redwatch i o “Misiaczka”.
bart :
To dziennikarze kreują takie “miejsca i czasy”. Dla Nicponia też mogą coś wykreować.
bart :
Nicpoń też groził konkretnym osobom. Groził m.in. wieszaniem Kazimierzowi Kutzowi i Wojciechowi Sadurskiemu, a terapeutycznym gwałtem Magdalenie Środzie (i chyba Kazimierze Szczuce). Że o grożeniu anonimom i całym grupom społecznym (“lewakom”) nie wspomnę.
bart :
Nicpoń jest wrocławskim biznesmenem, właścicielem kilku firm i sporego majątku. Niestety, nie wiem czy obraca milionami czy dziesiątkami milionów euro. Jest jawnym przyjacielem takich poniekąd publicznych postaci jak Igor Janke i Robert Gonera.
Żeby dla Ciebie był “kimś” musi być na liście 50k, 10k, 1k, 100 czy 10 najbogatszych Polaków?
W każdych wyborach prezydenckich pojawia się kilku takich nicponiów (przyjmijmy, że tacy planktonowi kandydaci jak Marek Markiewicz, Leszek Bubel, Daniel Podrzycki, Piotr Ikonowicz i Stan Tymiński to mimo wszystko wyższa liga):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Ko%C5%BAluk
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bogdan_Paw%C5%82owski_%28przedsi%C4%99biorca%29
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Piotrowicz
http://pl.wikipedia.org/wiki/Liwiusz_Ilasz
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Pyszko
Sęk w tym, że Nicpoń nic chce jednorazowo śmieszyć/nudzić jako egzotyczny kandydat w jakichś wyborach, lecz działać u podstaw. Jeśli już zacznie działać wraz z grupą sobie podobnych – robiąc filmy, szkoły czy co on tam jeszcze zapowiada – to Twoim zdaniem zasłuży na medialną wzmiankę?
Quasi :
Jest wrocławską twoją starą. Zwykły kombinator który się dorobił na jumie. Zero szacunu.
Quasi :
A która to taka akcja ogłaszana przez niego? Mnie się widzi, że koleś po prostu cierpi na afektywną dwubiegunową i raz ma taki innym razem siaki odlot.
eli.wurman :
Do bani, nie mozna dac animowanego gifa :(
@ mrw:
Twoja stara.
Bawisz się w jakąś dziwną koncepcję działa otwartego. To opowiadanie ma konkretny kontekst i wpieprzanie się w Chiny czy Indie to jak posrywanie się z nieprzystawalności opowiadań Gibsona i całego wczesnego cyberpanku do współczesnych realiów.
Nawet jeśli już się bawić w takie kombinacje, to i tak przesłanie jest DKN tak wyartykułowane, że pisanie o Chinach jest jak ‘kulą w płot’. Aborcja jako kastracja zresztą jest u Dicka na dalszym planie i zarzucanie mu mizoginizmu, zwłaszcza np w kontekście poźniejszej trylogii VALIS, jest IMHO sraniem w banie.
Quasi :
A, Misiaczka przeoczyłem. Nieważne. W ogóle nie bardzo wiem, o kim mowa, więc pewnie skandal był na cztery fajerki, tylko akurat patrzyłem w inną stronę.
Quasi :
Fakt, że jakoś nie mogą się na to zdecydować, powinien ci dać do myślenia, że nie wszyscy uwielbiają twoją cichą sympatię.
Quasi :
Oj tam, groził, popierdywał sobie w blogasku prowadzonym na platformie, która ma od świata carte blanche na stuprocentowe wyjebanie w kosmos i której zawartości nikt nie traktuje poważnie. To zgłoszenie Nicponia do prokuratury? Nie wiem, kto to zrobił, ale gotów jestem założyć się o dychę, że współsalonowicz. What happens in salon24, stays in salon24. Except for Anna Walentynowicz’s birthday, that shit’ll come back with you.
A jego penis ma sześć tysięcy lat świetlnych, z czego większość w czwartym wymiarze. I cały czas Nicpoń jest nikim, jest jakimś posiadającym wiatrówkę właścicielem pensjonatu czy stadniny, który w jakimś zapyziałym wariatkowie prowadzi blogaska. Tylko tobie się wydaje, że to jakiś olbrzym, któremu z kieszeni bokserskiego szlafroka wystają pliki studolarówek.
@ Quasi:
Weź Ty się zdecyduj czy Ty byś chciał, żeby Nicponiowi się udało*, czy nie.
*) O ile w zakresie działań jakie on próbuje prowadzić istnieje kategoria “udało”.
bloody_rabbit :
I może jeszcze frytki?
bloody_rabbit :
Bo to niebezpieczny format; ostatnim piątkiem przez dwie godziny wpatrywałem się w to, aż mi kawa wystygła.
eli.wurman :
1. Zanim się dorobił na jumie już był ustawiony (prowadził firmę produkującą elementy metalowe i eksportującą je do Niemiec).*
2. Dorobić się na tej jumie nie jest łatwo. W podobnych okolicznościach próbowało się dorobić tysiące (sam Nicpoń ponoć był 6k. osoba w tej piramidzie) – a później setki tysięcy – osób. Udało się nielicznym. Twoim zdaniem dokonanie tego w wieku dwudziestu kilku lat nie świadczy o posiadaniu inteligencji, pomysłowości, talentu, pracowitości, zaradności i odpowiedniej reputacji zasługujących na szacun?
3. Dorobił się w bodajże w 95r.. Od tego czasu prowadzi i rozwija biznes, a nie przejada tamten dorobek.* Szacun czy nieszacun?
eli.wurman :
Toż donosiłem: seria filmów dokumentalnych, książek, sieć szkół i jeszcze cały front innych działań, których na razie nie chce ujawniać.*
eli.wurman :
To bardzo możliwe – sam takie podejrzenia wielokrotnie zgłaszałem. Tylko co z tego? Stany maniakalne mogą nawet pomagać w tego rodzaju działalności.
Ludzie kochają przebojowych, ambitnych, pewnych siebie ekstrawertyków, choćby ci byli nawet maniakami. Mania to świetny motywator działania&kreatywności, dodawacz odwagi przy podejmowaniu ryzyka oraz narzędzie do urzekania ludzi i zdobywania ich przychylności (~charyzma).
pozdrawiam
* – Jak sam twierdzi.
Quasi :
Jedyną osobą kochającą Nicponia w tym kręgu jesteś Ty, Quasi. A też mówisz, że nie.
O ja pierdolę, jak moi ludzie dojdą do władzy, to przebojowy, ambitny ekstrawertyzm będzie zakazany.
mdh :
Chuja otwartego. To opowiadanie ma taki kontekst, że napisał je kolo, który ma poważne problemy z kobietami i chociaż usiłuje być o aborcji, to jest naprawdę o nienawiści Dicka do kobiet i urojonej nienawiści kobiet do mężczyzn.
A Gibson właśnie celnie – choć metaforycznie – uchwycił sens tych czasów.
mdh :
To opowiadane jest wciąż przytaczane przez antyabortersów w dyskusjach o dostępności i trzeba być naprawdę tępym skurwysynem, żeby je czytać w dzisiejszych czasach, w dzisiejszym kontekście i udawać, że wszystko jest ok.
http://mrw.blox.pl/2008/06/Dick-przeprosil-za-Przedludzi.html
Quasi :
Aha, aha. Raczej jego stary.
Quasi :
Absolutnie nie. Im większy buc, skręt, kłamca i kawał gnoja tym lepiej. Auch: znam, widziałem. Oraz: trzeba było mieć kogoś, kto Cię wkręcił w odpowiednim momencie, więc to tylko koledzy jego ojca a nie jego własne umiejętności.
Quasi :
I jeździ takim sztruclem? No to nieszacun.
Quasi, kiedy wreszcie zrozumiesz, że on się kreuje?
Quasi :
Pfff, ale ile % z tego zrealizuje? Ilu ludzi się nabierze na jego pierdoły? Ilu wtopi kasę w jego zabawy? I jak mu podziękują?
bart :
Smutne, myślałem, że sobie przynajmniej The Interview zobaczycie, jakby co, bo dobry i warto. Głębsze szukanie po znajomych wariatach od polskiego kina, którego nikt nie widział zapodane, ale nie obiecuję satysfakcjonujących rezultatów. Chyba, że jakiś Gość Niedzielny dorzucił to jako bonus devede.
eli.wurman :
Chodzi o te piramide jakas?
bloody_rabbit :
tak
bart :
Ale ja to wiem, tylko nie rozumiem dlaczego. Interesują się “focią” dwunastolatki z krematorium czy bananem rzuconym w czarnucha przez kibola, a nie zechcą zainteresować się chorymi poglądami&celami producenta ideologicznych filmów dokumentalnych i współwłaściciela ideologicznie ukierunkowanej sieci szkół?
bart :
Jak redwatch, “Misiaczek” czy nawet Palikot.
bart :
Owszem. Gość nawet się przyznał (przy założeniu, że mówił prawdę). To był jakiś koleś nikomu tam nie znany, w psychiatryku jedynie przelotnie.
bart :
I nie ma tych firm, tych milionów i żadnego prawdziwego Remingtona? A to wiesz skąd?
bart :
Dlaczego Twoje oparte na dojeniu z palca umniejszanie wartości tego człowieka ma być bardziej prawdopodobne niż jego własne słowa?
Quasi :
Próbowałem ci coś odpisać, ale zamiast tego wolę zadać pytanie, które dręczy mnie od jakiegoś czasu:
Jak to jest onanizować się odwrotnie?
Quasi :
Kalarepka ode mnie.
bart :
Słowo, które niedawno poznałem dzięki Kazimierze Szczuce: abjekcja. Trochę trudne do wyczajenia (bo właśnie odnosi się do rzeczy, które wymykają się nam w kulturowym czajeniu), ale rozpoznane teoretycznie już jakiś czas temu.
Quasi :
No to jedziesz, wyszukiwarka krs – wykazuj interesy Nicponia.
Quasi :
Czy jak zrobię sobie zdjęcie w wynajętym Lambo to zaczniesz wierzyć, że mam od pyty kasy? Słowo którego nie dopuszczasz to “kreacja”.
inz.mruwnica :
Nie mam pojęcia, co chciałeś powiedzieć. To słowo niedopuszczalne w grach, więc go nie znam.
bart :
http://abiekt.blogspot.com/2007/08/czym-jest-abiekt-mae-wyjanienie.html
Quasi :
Dorobić się na tej rulecie nie jest łatwo. W podobnych okolicznościach próbowało się dorobić tysiące – a później setki tysięcy – osób. Udało się nielicznym. Twoim zdaniem dokonanie tego w wieku dwudziestu kilku lat nie świadczy o posiadaniu inteligencji, pomysłowości, talentu, pracowitości, zaradności i odpowiedniej reputacji zasługujących na szacun?
bart :
No bo jeszcze nic nie zdążyłem powiedzieć, tylko nadmieniłem, że “onanizowanie się do tyłu” tak się mniej więcej nazywa. Słowo jest mało znane, jest w angielskiej wiki pod “abjection”. Tak w skrócie i uproszczeniu to jest ten rodzaj pogibania, który każe artystom malować obrazy gównem. No i Quasi właśnie coś takiego nam tu robi. Stan abjekcji człowiek żywi do osób/rzeczy które wymykają się kulturowemu zaszufladkowaniu i taki stan ma właśnie Quasi na Nicponia — nie może zgrepować jak coś takiego* może istnieć. Idąc do kina na horror idziemy w gruncie rzeczy na abjekcję i po to też Quasi (i Wy salonowi nurkowie też!) wyprawia się do Salonu24.
*) Ten stan pośredni coś/ktoś jest tu bardzo istotny.
eli.wurman :
Ponoć mieli spółkę, ale to on rządził.
eli.wurman :
Pudło.
1. O piramidzie powiedział mu jego własny kolega. A w samą piramidę wkręcił się sam, jak standardowy jej członek, początkowo traktując to jako zabawę (jak poker czy ruletka). Zaczynał bez żadnych przywilejów.
2. Ojca to on wkręcił w piramidę, a nie ojciec jego.
eli.wurman :
Już to przecież tłumaczyłem. Będziesz jak wo zatykał uszy i zaklinał rzeczywistość?
1. Ten Ford Explorer ze zdjęcia nie jest jego, tylko jego ojca. On go kupił ojcu. Zresztą, ojciec już go rozbił, a Arturek w zamian kupił mu hummera.
2. Arturek chwali się, że ma wiele samochodów, w tym kolekcję odnowionych “amerykańskich klasyków” (bodajże Fordy Mustangi, Dodge Charger, Dodge Challenger).
eli.wurman :
A Ty skąd możesz wiedzieć co z tych jego opowiadań jest prawdą a co fikcją-czystą kreacją? Jasnowidz?
eli.wurman :
Zobaczymy. Z góry zakładasz, że mu się nie uda? Bo?
pozdrawiam
czescjacek :
Dalej nie kumam. Jest późno, alkohol.
bart :
Czuję się, jakbym tłumaczył dowcip, ale “abiekt” jest abiektem.
Najgorsze jest to, że ten wyćwiczony w bojach dyskusyjnych Quasi zaraz mnie przekona, że Nicpoń faktycznie nosi w bokserskim szlafroku studolarówki i jest capo di tutti capi w południowej Polsce. I ja zaraz też zacznę go wielbić. I wtedy poczuję, czym jest abiekcja i jak to jest onanizować się odwrotnie.
mrw :
Otototo. Słowo “abiekt” ma ładne tłumaczenie na staropolszczyznę: “chujwico”.
mrw :
A pewnie, że chuja otwartego. Pieprzenie o czym jest ‘tak naprawdę’ to opowiadanie to Twoja i wyłącznie Twoja ocena i to dokonana trzydzieści coś lat po jego wydaniu. Przy czym Ty wiesz lepiej ‘co autor miał na myśli’. Sam nie dokonujesz żadnej analizy tego opowiadania, ani nie podajesz żadnych argumentów. Ja na to tylko: „Twoja stara”.
mdh :
I gówno mnie obchodzi kto i jak je wykorzystuje. Co to ma do rzeczy? Mogą sobie z kartek robić i orgiami lolkotki.
A u siebie na blogasku takie bzdury piszesz, że aż się zdrowo uśmiałem. Nawet dałeś ten fragment z P. K. Dicka:
Sorry, people. But for the pre-persons’ sake I am not sorry. I stand where I stand: “Hier steh’ Ich; Ich kann nicht anders,” as Martin Luther is supposed to have said.
Piękne. Tak to jednak jest jak się człowiek z tą ideologią zagalopuje.
Edit: mizoginizm – właśnie dlatego o całej trylogii napisałem. O ile wiem ‘Transmigracja’ do niej należy.
Quasi :
Ehe, ehe.
Quasi :
O’rly? W takim razie znalibyśmy więcej przypadków ludzi, którzy swoimi zdolnościami dorobiliby się na piramidach. Znamy? Słyszeliśmy? Niebaudzo. Każdy kto nie siedział na górze stracił. Bo na tym polega ten “biznes” (dziś sprzedawany w opakowaniu MLM).
Quasi :
Tak długo, jak długo będziesz się onanizował na odwrót.
Quasi :
I widział to ktoś?
Quasi :
I widział to ktoś? I jakoś nie chwali się tym, że jeździ na jakieś zloty czy inne duperele?
Quasi :
Widzisz, odrzuca się to, co brzmi jak bajania nastolatka. Nawet jeśli ma kasę: to nie taką, o jakiej mówi; zdobytą przy znacznym współudziale ludzi, którzy mu jakośtam pomogli, ukierunkowali.
Quasi :
A wyszło mu coś w życiu? Doprowadził jakąś sprawę do końca? Ja wiem, wprowadził którąś ze swoich rozlicznych przecież spółek na giełdę?
O jakie ładne brednie
http://www.illinoischiropractors.org/files/vaccination_myths.pdf
Gammon No.82 :
Dotrwałem z czytaniem do pierwszej weryfikowalnej informacji:
Co to znaczy w tym przypadku “non-preventable”? Najwyraźniej to te przypadki, którym nie można było zapobiec przez szczepienie…
Tak czy owak, w tym samym roku zarejestrowano 2813 przypadków odry, z czego prawie dokładnie połowa dotknęła osób niezaszczepionych. Rok później proporcje były podobne. W raporcie dla roku 1985 przypomina się, że przed wprowadzeniem szczepionki w USA odnotowywano ok. 500000 przypadków odry rocznie.
inz.mruwnica :
Udało? Tak, chciałbym, żeby udało mu się na tyle, żeby zainteresowały nim się mainstreamowe media. Niech generuje te filmy, książki, szkoły.
czescjacek :
1. Nicpoń nie chce żebyśmy go kochali. Kochają go ci, których on sobie sam wybierze.
2. Znamy go tylko z internetu, w którym on prowadzi z nami “wojnę”. Takich ludzi się kocha/szanuje gdy się ich poznaje w ramach życia towarzyskiego, sąsiedzkiego czy interesów. Nie wątpię, że rodzina, znajomi, sąsiedzi, pracownicy, partnerzy i kontrahenci go kochają/szanują.
eli.wurman :
On twierdził, że swoje interesy rejestruje w USA i w rajach podatkowych, żeby nie dać się za nadto okradać lewactwu. Tak więc, z wytropieniem jego biznesów może nie być łatwo.
[W krs i w panoramie firm nic nie znalazłem.]
eli.wurman :
Ale ja dopuszczam możliwość, że jest to mniejszy-lub-większy pozer z tożsamością mnie-lub-bardziej wirtualną/zmyśloną. Choć raczej nie do końca, wszak są w necie ślady jego piramidy, filmu wyprodukowanego dla jaj i jego 140ha folwarku (Lesieniec) ze stadniną koni arabskich (co ma być dla niego jedynie samozarabiajacym na siebie hobby, a nie działalnością zarobkową).
Sęk w tym, że Wy przeciwko jego słowom nie macie nic poza jawnym udojem z palców. Dlatego nie mam powodu by Wam bardziej wierzyć niż jemu.
Barts :
Źle zrozumiałeś. Chodziło mi tylko o oddanie motywów rzucającego.
Gammon No.82 :
Ta piramida to dużo więcej niż hazard. Tam trzeba aktywnie działać. Nicpoń np. zakładał i prowadził sieć biur. A później wykombinował machlojkę aby uniknąć zapłacenia podatku (ponoć nawet nie dość, że nic nie zapłacił, to i wyłudził od fiskusa jakieś pieniądze).
Quasi :
Ale to nie chodzi o dowody i miliony, chodzi o to, że masz na jego punkcie ob-ses-ję. I będziesz o nim smętnie pierdolił tl;dr, a my będziemy cię smętnie słuchać jeszcze długo. I tylko blogaska szkoda. Weź se załóż jakiś NicpońWatch.org czy coś. Dorzucę ci do domeny.
Quasi :
Idź się zapytaj pierwszego z brzegu księgowego dlaczego to jest piramidalna bzdura.
Pozwolę sobie pozostać nienawilżony Twoją wiarą w potęgę Nicponia.
mdh :
Mendo internetowa, zbijasz argumenty twierdząc, że “aborcja jako kastracja” są na dalszym planie, a potem mówisz, że nie ma argumentów? Spierdalaj (metaforycznie, to blog Barta, nikogo nie wyganiam).
To ma do rzeczy, że jako głos w sprawie aborcji “Przedludzie” są do dupy.
Ty jesteś analfabetą i masz problem ze zrozumieniem dwóch akapitów?
I o tym zrobiłem notkę. Dick na starość zrozumiał, jakim był bucem, nie musisz więc go bronić.
Quasi :
To jesteś normalnie, po ludzku głupi.
Hehe, czy ktoś z państwa mógłby się udać pod ten adres i streścić mi, co tam paranormalni o mnie wygadują? Applet czatu nie bangla na maku…
Quasi :
Aha.
http://www.usa-federal-state-company-tax.com/taxation_c_corporation.asp
“Taxation is at the following rates (US$):
Corporate taxes
Income Tax rate
US$0–50,000 15%
US$50,001–75,000 US$7,500 + 25% of the excess amount
US$75,001–100,000 US$13,750 + 34% of the excess amount
US$100,001–335,000 US$22,250 + 39% of the excess amount
US$335,001–10,000,000 US$113,900 +34% of the excess amount
US$10,000,001–15,000,000 US$3,400,000 + 35% of the excess amount
US$15,000,001–18,333,333 US$5,150,000 + 38% of the excess amount
US$18,333,334 and above 35%”
I to jest tylko podatek federalny. Raj podatkowy, jak w mordę strzelił.
czescjacek:
A’propos wędkarskich opowiesci Nicponia o podrywie, to na blogu WO też takie opowieści kiedyś odchodziły: http://wo.blox.pl/2007/06/Sobecka-i-seks.html
O rety, pamiętacie gościa, który przyszedł tu spamować o swojej książce o pokonaniu raka w 90 dni? Przeedytowałem mu linka na taki:
http://bzybzybzybzy.pl/pub/288/Jak-bzybzybzybzy-pokonalem-bzybzy.html
Mimo to dwadzieścia osób w niego wczoraj kliknęło. Zuchy!
Quasi :
Tak w ogóle, to stadninę prowadzą jego rodzice: http://www.konski-targ.pl/index.html?strona=artykuly&jezyk=pl&p1=7&dok=136
Polecam również zerknać tutaj: http://www.mf.gov.pl/_files_/informatory/wykaz_osob/wykaz_umorzen020630.doc?PortalMF=
Oni faktycznie nie lubią podatków :)
Mam wrażenie, że kazus Arturo Nicponia to po prostu synalek który ma ileś kasy bo rodzice go pokierowali, a rżnie bohatera.
bart :
Siedzi jakiś dwóch i gada o grze jenga.
mrw :
Jakim ciężkim pojebem trzeba być, żeby całe opowiadanie sprowadzić do parozdaniowego dialogu. Porównywałeś rozłożenie akcentów w wątku. Jego znaczenie dla akcji? Znaczenie Cynthii dla całej akcji opowiadania. Jeśli nie – to pierdolisz głupoty.
Jak wyjeżdżasz z taką popierdoloną interpretacją to proszę o argumenty – nie zaś, że Tobie się wydaje.
A gdzie ja twierdziłem co innego. Wyprowadź swoje ideolo na spacer, to nie marksistowska interpretacja literatury.
Ty zaś tak dobrze rozumiesz wszystkie akapity, że wiesz lepiej od autora co napisał. To ja jednak wole być analfabetą.
Twierdzę, że sam nie wiesz o czym zrobiłeś notkę. (Albo wydaje mi się, że wiesz tylko Ci nie wyszlo.)
RobertP :
A, dzięki. Fajna gra.
bart :
I ja byłem w tej dwudziestce, bo jak klikłem za pierwszym razem to działało, ale zamknąłem taba, a chciałem zerknąć raz jeszcze, ale nie zauważyłem, że się już zmieniło. Dopiero potem zauważyłem, że bzybzy. No.
eli.wurman :
A jak i gdzie Ty chciałbyś o tym słyszeć?
eli.wurman :
Nicpoń nie siedział na górze – ponoć wszedł jako osoba ok. 6k. – a zarobił. Nie jest istotne ilu masz nad sobą, ale ilu wygenerujesz pod sobą. Nicpoń widocznie generował na tyle sprawnie, żeby zarobić kilka milionów marek.
eli.wurman :
Co jest “piramidalną bzdurą”? Na temat rzekomych interesów Nicponia nie mamy danych na tyle kompletnych i szczegółowych żeby oceniać co jest bzdurą, a co nie jest.
eli.wurman :
Z tego co widziałem, chwalił się jedynie popisami Subaru Imprezą.
eli.wurman :
Jakie “bajanie nastolatka”? Jakby mało było ludzi z kasą, jaką on się chwali. I jakby mało było ludzi z kasą, jaką on się chwali będących jednocześnie pojebańcami – wystarczy sobie obejrzeć galerię egzotycznych kandydatów w wyborach prezydenckich czy listę (zwłaszcza polonijnych) sponsorów ojca Rydzyka.
bart :
Tl;drami to ja go najwyżej cytuję, a nie o nim pierdolę.
Temat Nicponia ciągnie się, bo sami go podsycacie rzucając nierzetelne oskarżenia pod jego adresem. Ja jedynie staram się na te oskarżenia odpowiadać.
bart :
Na smętne pierdolenie o jappkach i skarpetach do sandałów nie szkoda, a na Nicponia szkoda?
inz.mruwnica :
Dlaczego?
W analogiczny sposób cieszyły mnie zamachy 11.09. – ot, dzięki temu, że coś się jakimś pojebańcom udało, ja miałem atrakcje w mediach.
pozdrawiam
mdh :
A w jakiej parafii chrzczą pojebów, którzy będą takie dialogi wypierać? Normalny (sorry Królik) człowiek w tym momencie by pierdolnął książkę za szafę, a nie nazywał ten tekst najlepszym opowiadaniem Dicka. Debilu.
Ten dialog jest kluczowy, bo Dick się odsłania ze swoją bucówą, weź to sobie rozpatrz kontekście jego biografii i innych książek.
Quasi :
Wymienione przez ciebie smętne pierdolenia radują więcej niż jednego uczestnika dyskusji.
Quasi :
Bart, uważam, że już czas.
mrw :
Nowa sonda?
Mam potężne uczucie deja vu.
mrw :
Idźmy dalej: normalny człowiek by przestał czytać Dicka w ogóle i spalił wszystkie jego książki.
Quasi :
Chodziłyby newsy po znajomych, rodzinach, ziomach, internetsach.
Quasi :
Możesz spokojnie pominąć próbę uczenia mnie o mechanizmach piramid finansowych.
Quasi :
Np. ukrywanie dochodów przez rejestrowanie firmy w USA, na co wyraźnie wskazał królik. A dalej: koszty zorganizowania i obsługi raju podatkowego, oraz to, jak trudno prowadzić cokolwiek nie mając jakiejś cywilizowanej działalności/spółki zarejestrowanej w Polsce.
Quasi :
Ale o czym to świadczy? Tylko o tym, że jego chwalenie się wygląda na mocno przesadzone. Powtarzam raz jeszcze: nawet jeśli ma dostęp do większego hajsu – to nie jest do tego hajsu sam, nie jest tak, że sam sobie swoim sprytem i zdolnościami zrobił. Takie pierdolenie to może Jankemu robić.
Quasi :
Masz wpierdol. Oczywiście – mam nadzieję, że będzie Ci wstyd i nie zgłosisz na policję.
eli.wurman :
Jasne…
eli.wurman :
Ale zrozum, że nie mamy żadnych danych na temat tego, jak on miał to robić oraz co, kiedy i jako kto sobie w Polsce czy gdziekolwiek indziej rejestrował.
eli.wurman :
No ale co powtarzasz? Udój z palca.
pozdrawiam
Mam zlewę.
Quasi :
To wbrew pozorom jest bardzo mały kraj.
Quasi :
Są pewne patterny. On po prostu do nich nie przystaje.
Quasi :
Twoja stara udoiła skisłe mleko.
mrw :
Brzydkie, ale pewnie się przyjmie na jakiś czas.
FACEPALM.JPG
Igor kocha Nicponia, bo ten mu potajemnie sponsoruje ten folwark!
eli.wurman :
Za majtami.
eli.wurman :
Tego zupełnie nie wiadomo.
eli.wurman :
Jakoś mi nie zależy. Tzn. mam zlewę.
Quasi :
Chyba za Twoimi.
Quasi :
Ależ wiadomo. Tylko wypierasz.
Quasi, ale dlaczego po prostu nie wypudrujesz dupy, nie pojedziesz do niego i nie dasz się zerżnąć jak podmiot liryczny w pierwszym hicie Madonny? Ukorz się przed swoim samcem alfa i daj wreszcie rozładować to napięcie seksualne, dla dobra nas wszystkich.
eli.wurman :
Ale co Ci wiadomo? Co do czego Ci nie pasuje?
Quasi :
Quasi, ile razy mam ci jeszcze wyjaśniać? Zastosuj się do rady mrwisniewskiego, zrobi się nam wszystkim lepiej.
eli.wurman :
live streaming please
mrw :
Ja nie mam wrażliwości pensjonarki, żeby rozpierdalać książki. Nigdy nie twierdziłem też, że jestem ‘normalny’.
Tak, od strony warsztatowej to jedno z lepszych jego opowiadań. Ja wiem, że trzeba mieć odrobinę rozeznania, żeby odróżniać formę od treści, ale cóż skoro nie potrafisz to nie mój problem.
Kluczowy dla kogo/czego? Całego opowiadania? Raczej nie. Zauważ, że można wyróżnić tam kilka niezależnych od siebie warstw. Cynthia, ani w ogóle stosunek Dicka do kobiet nie ma znaczenia dla warstwy antropologiczno-filozoficznej związanej z wystawieniem cezury bycia człowiekiem przez ustawę.
Nie ma też znaczenia dla całego wątku antysystemowego, charakterystycznego dla Dicka. Zwróć uwagę na Oscara Ferrisa będącego jedynie bezmyślnym narzędziem systemu. Zauważyłeś tę opozycję – dzieci, które rzekomo nie posiadają duszy, są bardziej świadome swego istnienia niż ‘hycel’. Tak samo interesujący jest jego szef Sam B. Carpenter cały czas wietrzący spisek i dbający tylko o swój tyłek.
Dziwię się także, że nie zastanowiła Cię także bierna postawa mężczyzn w samym zakończeniu, które zresztą zdaje się przeczyć Twojej, łopatologicznej metodzie interpretacyjnej.
mdh :
To nie rozeznanie, to autyzm.
Quasi :
Pewnie płacze gorącymi łzami nad takim adwokatem.
Quasi :
Już Ci to kiedyś pisałem: kiedyś dojdziesz do logicznego wniosku, że należy sobie wsadzić widelec w oko i to zrobisz.
mrw :
Wiesz, że podobno podczas rewolucji francuskiej, plebs zdzierał ze ścian obrazy kobiet i próbował je gwałcić. Oni też nie rozróżniali.
Dorzucić Ci się do ‘świerszczyka’?
mdh :
Znajdź wehikuł czasu i dorzuć się starej do kondoma.
mrw :
Jak rozumiem Twojej Starej, bo nie określiłeś. Wiesz, szkoda za dobrze trolujesz. Sądzę, że jak sobie ulżysz przy ‘swierszczyku’ wystarczająco załagodzi to Twój ból istnienia.
Do następnego razu mrw.
Nie chcę Wam wkraczać w urocze obrzucanie się wydzielinami ciała, ale tu:
mdh :
Chyba sam mylisz formę i styl. Coś mi w każdym razie w tej analogii nie pasuje.
mdh :
Och, już tęsknie za twymi komciami, bogatymi w sensowną treść jak blogroll Radkowieckiego.
inz.mruwnica :
Ja nie tyle bronię Nicponia, co własnych przekonań (na temat rzetelności oskarżeń).
inz.mruwnica :
Ale w mojej radości z powodu zamachów 11.09. nie ma wnioskowania. To czyste, subiektywne emocje. Moje poglądy polityczne są oczywiście przeciwko islamskiemu terroryzmowi.
Quasi :
Najpierw jednak podrzucając nam powód, żebyśmy mogli go nierzetelnie oskarżyć. Co zrobimy na pewno, bo jesteśmy tylko ludźmi, którym Ty zawsze będziesz mógł jakąś nierzetelność udowodnić. Logicznie tl;dr-ycznie, ale zawsze. Do you see a pattern here?
Quasi :
Spróbujmy zatem odrobiny majeutyki: i nic a nic Ci nie szkoda tych ludzi, którzy wyskakiwali z płonących wieżowców?
inz.mruwnica :
No ale oni im wyświadczyli przysługę, oszczędzili im cierpienia dalszego życia.
Ups, sorry, nie tak. Quasi atomówkę chciał spuszczać na głodujących mieszkańców Afryki.
inz.mruwnica :
Nic. Zupełnie. Podobnie jak nie jest mi szkoda tych tysięcy anonimów – należących do różnych gatunków – którzy cierpią i umierają nieustannie, w każdej minucie. Po prostu: pisząc te słowa, myśląc o nich, nie czuję żadnego smutku ani nic podobnego.
I niespecjalnie wierzę tym, którzy twierdzą, że im tych anonimów jest szkoda. Widzę tu bardziej kurtuazję i polityczną poprawność niż autentyczne uczucia.
A Tobie, cynicznemu aparealiście – który ma w dupie nawet to, czy oni naprawdę istnieli – było ich szkoda?
@ inz.mruwnica:
Bo to nie miała być analogia. Po “To nie rozeznanie, to autyzm.” nic już sensownego nie można było rzec. Dla żartu wrzuciłem zgrabnego red herringa okraszonego nawiązaniem do do komcia Barta z sąsiedniego wątku i takiego samego komcia mrw.
Skoro jednak muszę to tłumaczyć, to kiepski żart był. Niestety nie można mieć wszystkiego.
@ mrw:
A co wrzuciłeś już za szafę swoje wydania P. K. Dicka? ;)
bart :
Nie chodzi o “znajomość”, a o picie sobie z dziubków z faszyzującym bałwanem. No i nie chodzi zaraz o “skandal”, tylko o imydż.
Otóż Janke kręci swoje lody w mediach (Rzepa, Tok FM, inne), wykorzystując (1) swoje koneksje z czasów, gdy był pampersem drugiego rzutu ;), (2) ogólny imydż sympatycznego kolesia, którego wszyscy znają, choć nie muszą się zgadzać z poglądami [których zresztą specjalnie nie ma, poza dyżurnymi i “obrotowymi”] i (3) swoje samomianowanie na “rzecznika blogerów”, neutralnego gościa, u którego “piszą wszyscy, od prawa do lewa, od Wielomskiego do Krytyki Politycznej”. No i jest dość skuteczny we wszystkich trzech dziedzinach, bo ciągle jest (w mediach) traktowany jako rodzaj mejnstrimu, a nie osobliwość z marginesu, towarzysko zaś nadal podaje mu się rękę, zamiast otrząsać się ze wstrętem (na co, imo, zasługuje).
Właściwie to nie wiem, czemu nikt jeszcze nie zajął się Jankem i ciągle nie uchodzi on za gościa niegodnego szacunku. Czy picie sobie z dziubków z faszyzującym bałwanem to polska norma AD 2009?
Quasi :
I jeszcze wciskaj kiedyś kity o swojej “empatii”.
mdh :
Zawsze mogłeś napisać, że czytasz Mein Kampf dla walorów literackich.
nameste :
Itd., dokładnie tak, +10.
mrw :
Nie można nic sensownego rzec z dwóch powodów.
1) Użycie nazw chorób i zaburzeń w znaczeniu pejoratywnym uważam za bucerię do entej potęgi.
2) Jesteś pewien, że Quasi to jedyny człowiek z Aspergerem w wiosce?
Zaś jako bonus:
‘Buca należy tłuc, bo jak nie tłuczesz toś sam buc’.
Edit:
A żebyś nie czuł się samotny. Skoro lubisz panów w brunatnym, to oni właśnie tak ładnie i prosto interpretowali sobie Nietzschego (przewracał się w grobie), i Spenglera (ku jego przerażeniu zanim mu się zmarło).
Ba idąc Twoją prostą (żeby nie rzec prostacką) drogą interpretacyjną musiałbym wyrzucić wszystko Dostojewskiego za szafę. U Dostojewskiego, bowiem wszyscy Polacy to świnie bez zasad. Na dobrą sprawę prawie całą bibliotekę musiałbym za szafę wrzucić. Wychodzi na to, że normalny człowiek to w ogóle niczego nie powinien czytać.
mrw :
To po prostu niepodzielanie Twojego emo, nad czym widzę nie potrafisz przejść do porządku dziennego.
nameste :
A kto został szefem TVP? No kto?
mdh :
Dlaczego pejoratywnym? To tylko stwierdzenie faktu. Uważam, że tak profesjonalnie oddzielać formę od treści może tylko jednostka autystyczna, zdolna docenić hipotetyczne literackie walory Mein Kampf.
mdh :
Jestem głęboko przekonany, że nie.
mdh :
Jest różnica między paleniem książek, a zrozumieniem, że komuś opowiadanie wyszło na zbiegu jego nieprzyjemnych emo i nie mówić o nim jak o jego “najlepszym dziele”.
bloody_rabbit :
Co mam poradzić, że argumentu z “warsztatu” zawsze używają miłośnicy różnych agitek (np. fani Łysiaka “można się nie zgadzać z treścią ‘Salonu…’, ale jak to jest napisane!”). A ja mam szczerze wyjebane na to, jakim językiem, stylem i warsztatem pisane są antysemickie paszkwile.
Czy mówisz o moim emo, że Dick miał za uszami jeśli chodzi o kobiety? Przecież to jest emo, które podzielał sam Dick, więc nie czuję się jakoś osamotniony.
bloody_rabbit :
Nikt sobie z nim z dziubków. I imydż ma jednoznaczny, żaden z niego swójchłop czy miłygość.
nameste :
To się zmieni i bromance Igora i Nicponia jest jaskółką backslasha – po modzie na gay friednsów przyjdzie moda na nazifriendów.
mrw :
A była taka moda gdziekolwiek poza backlashową propagandą?
czescjacek :
Coś się przewinęło w gorących i boleśnie prawdziwych dyskusjach na forach chyba.
@ mrw:
Bredzisz. W takim razie Hłasce też wszystko właściwie wyszło na zbiegu jego nieprzyjemnych emo. Albo z grubej rury czemu się ograniczać. Takiemu de Sade też wszystko wyszło na zbiegu nieprzyjemnych emo. Jak zaś wychodzi na zbiegu nieprzyjemnych emo to oczywiście złe musi być.
Więc może tak to załapiesz. To nie jest po to żeby Tobie mrwowi było miło i przyjemnie. To wszystko w ogóle nie jest dla Twojego lepszego samopoczucia. Jak szukasz czegoś takiego to Harlequina sobie poczytaj.