Pan doktor pisze list
Wróciłem z urlopu. Było ciężko.
Jeżdżę na wakacje do miejsca popularnego wśród frondziarzy i niuejdżowców. Dlaczego tam jeżdżę? Bo świetnie karmią (potrafią zachwycić nawet pierogami z wkładką mięsną), pokoje są przestronne, a dzieci się świetnie bawią — i zarażają katolickie dzieci świeckimi memami, fuck yeah! Poza tym gospodarstwo jest położone daleko od szosy i spokój zakłóca jedynie kilku rolników, którzy nie chcą się pogodzić z zamknięciem PGR i dalej orzą pola służbowymi traktorami. Wracam stamtąd tak wyciszony, że aż płaczę ze strachu w metrze.
Podczas moich poprzednich pobytów napotykałem i Ciasnych, i Kosmitów, ale nigdy w takiej sile jak teraz. Można było narysować linię dzielącą jadalnię na pół. Lewą połowę zapełniali goście w t-shirtach ze sklepu o ironicznej nazwie Księgarnia Ludzi Myślących, narzekający na proboszcza nadmiernie ulegającego wpływowi Rady Parafialnej (bracia i siostry, ale nas dramaty omijają!), spierający się o rolę okultyzmu w treningach karate i twierdzący, że w przedszkolach steinerowskich adwent jest na odwrót (cokolwiek to znaczy), a dzieci śpiewają hymny do Szatana. Po prawej siedzieli nieszczepiący dzieci pacjenci doktora Romanowskiego, wierzący, że choroby biorą się z brudu i kontaktu z glebą, na co dowodem jest rzeczony doktor, któren w dwudziestoletniej karierze chirurga nigdy się niczym nie zaraził od chorego. Ich dzieci zaczynają dzień od kaszy jaglanej, która jest ponoć naturalnym antybiotykiem, lepszym od antybiotyków nienaturalnych, których nienawidzą, a które lekarze, do których nie chodzą, namiętnie przepisują im na infekcje wirusowe. Poddanie w wątpliwość leczenia antybiotykiem wirusa kwitują okrzykiem „Byś się zdziwił! Dają osłonowo!”. Po takiej ripoście odechciewa się pytać, w czym bakteriobójczość kaszy jaglanej jest lepsza od bakteriobójczości antybiotyku z apteki, czy właściwości bakteriobójcze kaszy jaglanej zostały potwierdzone badaniami klinicznymi, czy to aby na pewno dobra rzecz, że kasza jaglana takie właściwości posiada i czy w związku z tym nie należałoby jej podawać pod nadzorem lekarza.
W czasie jednej z dyskusji, w której jako argumentu użyto wieloletniego doświadczenia medycznego doktora R. (gdzie jesteś, Naczelny Sądzie Lekarski?), przez moment rozmowa zboczyła na temat doświadczenia innego lekarza, autora listu do Gazety Wyborczej. List ów opublikowano w Internecie w lipcu, a w papierowym wydaniu ukazał się chyba dopiero w drugiej połowie sierpnia. Mam nadzieję, że jakiś redaktor działu naukowego przez miesiąc leżał Rejtanem między boksami w newsroomie i nie pozwalał na druk. Może chciał się zrehabilitować za puszczenie kuriozalnego tekstu doktora Kokoszczyńskiego o homeopatii bez opatrzenia go komentarzem lub przynajmniej dużym czerwonym napisem „UWAGA, BZDET”?
List odbił się lekkim echem w Internetach — na różnych Blipach link pojawiał się z komentarzami w stylu „Nareszcie ktoś napisał prawdę”. Na stronie Wyborczej oceniło go ponad tysiąc osób (średnia ocena: 4,5/5), pod artykułem rozpętała się też słusznych rozmiarów dyskusja. List napisany jest z pasją i gniewem, a jego autor, Janusz Osadziński, chirurg pracujący na oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali, stawia w nim następującą tezę (podkreślenia moje, interpunkcja autora):
Z moich dwudziestoletnich obserwacji, popartych zresztą prowadzonymi przeze mnie statystykami, wynika prosta odpowiedź: oni zginęli nie tam gdzie stali policjanci, i zginęli nie z takich przyczyn, o jakich wszyscy opowiadają . I nie chodzi tu o tak banalny fakt, że policjanci stali na siedemdziesiątym kilometrze „gierkówki” a ktoś zginął na siedemdziesiątym piątym.
Chodzi o to, że w Polsce zdecydowana większość ludzi na drodze ginie w zupełnie innych okolicznościach niż wynika to z obrazu kreowanego przez media, policję i polityków.
Z moich statystyk wynika: małolat w czarnej beemce z ciemnymi szybami pod wpływem amfetaminy lub alkoholu trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub próbował zabić, trafia do nas dwa razy w tygodniu.
A wiecie Państwo kto jest, też w moich statystykach, absolutnym numerem jeden jeśli chodzi o liczbę ofiar? Jest to pani lat 30-40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To się zdarza CODZIENNIE, i to kilka – kilkanaście razy dziennie. (…)
Proponuję Państwu redaktorom „Gazety Wyborczej”, zwykle bardzo rzetelnie przygotowującej materiały do publikacji: sprawdźcie ogólnopolskie statystyki we własnym zakresie. Ale krytycznie, nie na zasadzie, że patrol policji wpisał w rubryce przyczyna wypadku: szybkość, brawura itp. Po każdych wyborach publikujecie bardzo dokładne statystyki kto gdzie na kogo głosował, w podziale na kategorie wiekowe, materialne, miejsce zamieszkania, wykształcenie itd. Opublikujcie, proszę, podobne statystyki w odniesieniu do wypadków komunikacyjnych.
Jeśli najwięcej ludzi zabija 20-letni młodzieniec, to zakażmy wydawania mu prawa jazdy przed 25. rokiem życia. Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat, trzeźwych, którzy nigdy w życiu nie przekroczyli 120 km/h, prawo jazdy mają od co najmniej kilku lat (a tak właśnie jest !) — to mamy problem.
Sprawdzić statystyki? To się da zrobić! Tak się składa, że Komenda Główna Policji publikuje je, elegancko opracowane i w wygodnym formacie PDF. Ile zatem wypadków spowodowały w naszym kraju w 2008 r. panie w wieku 30-40 lat?
Kierujące pojazdami kobiety spowodowały 17,4% wypadków (str. 29 powyższego dokumentu). Osoby w wieku 30-39 lat — ok. 18% wypadków (str. 30; przy okazji pragnę wyrazić ogólny szacun dla grupy 38 kierowców-sprawców wypadków w wieku 0-6 lat). Jeśli przyjmiemy dla wygody, że kobiety popełniają podobną ilość wypadków niezależnie od wieku, wyjdzie nam, że owe drogowe morderczynie były sprawcami ok. trzech procent wypadków drogowych.
Pan doktor jest z Warszawy, może więc Warszawa jest specjalna? Trudno powiedzieć: nie udało mi się znaleźć statystyk warszawskich z uwzględnieniem podziału na płeć sprawcy. Z ogólnopolskiego dokumentu wynika jednak, że stolica nie wyróżnia się na tle reszty kraju, ani pod względem liczby wypadków, ani liczby ofiar. Istnieje oczywiście możliwość wystąpienia jakiejś niezwykłej anomalii, np. że jeśli kobieta powoduje wypadek, to jest to najechanie na pieszego. To 30% wypadków (str. 24), więc kobiety z ich 17-procentowym sprawstwem rozjeżdżałyby ledwie połowę ofiar. Można założyć, że w poprzednich latach kobiety powodowały więcej wypadków — to też da się sprawdzić! 1999: 11,8% wypadków, 6,7% ofiar śmiertelnych; 2000-2004: brak danych; 2005: 15,9% wypadków; 2006: 16,1%; 2007: 16,6%. Jest trend wzrostowy, obywatelu doktorze!
Można próbować jeszcze torturować te statystyki na wiele sposobów, zakładając na przykład, że kobiety jeżdżą tylko po terenie zabudowanym, że tylko osobówkami — ale cały czas nie zbliżymy się do potwierdzenia tezy pana doktora, że to one są głównymi sprawcami wypadków. Ze statystyk wynika, że obraz młodego faceta prującego po mieście jako najczęstszego sprawcy jest niedaleki od prawdy. Skąd zatem u pana doktora taki radykalny wniosek?
Moim zdaniem najbardziej prawdopodobna jest następująca diagnoza: pan doktor cierpi na przewlekły zespół efektu potwierdzania wywołany przez ostrą mizoginię. O efekcie potwierdzania pisałem już kiedyś, używając zresztą przykładu medycznego: jeśli pielęgniarka wierzy, że podczas pełni księżyca jest większy ruch na ostrym dyżurze, będzie zapamiętywać tylko te pełnie, w czasie których faktycznie na erce jest tłoczno, a nie odnotuje tych, w czasie których panuje spokój. Efekt potwierdzania odnotowałem u siebie podczas drogi powrotnej z gór. Jestem święcie przekonany, że wszyscy warszawiacy to piraci drogowi i szaleńcy, więc kiedy przez podwójną ciągłą i przejście dla pieszych wyprzedzał mnie samochód na stołecznych blachach, mruczałem pod nosem „Wiadomo, pan ode mnie z miasta”. Kiedy podobny manewr wykonywał np. ostrowianin świętokrzyski, nie mruczałem nic.
Pan doktor najwyraźniej ma ugruntowany pogląd na temat kobiet za kierownicą — i sądząc po reakcji na jego tekst, ten pogląd podziela wielu Polaków. Moi współbiesiadnicy wakacyjni kiwali głowami i opowiadali anegdotki, jak to baba ich gdzieś wiezła i mało brakowało, a skończyliby w rowie, albo jak inne babiszcze prawie ich przejechało. Jak widać, owe historyjki nawet nie są dowodami anegdotycznymi na tezę o kobietach-morderczyniach (bo mało brakowało, bo prawie), za to mówią to samo, co pan doktor: baby źle jeżdżą i nie uważają. Co było do udowodnienia. Tylko czemu Gazeta Wyborcza drukuje pokarm dla buców?
—
P.S. Blogokomentator Veln znalazł w sieci jeszcze trochę statystyk, z których wynika, że statystyczna kobieta-kierowca powoduje wypadki rzadziej niż statystyczny kierowca płci męskiej:
Dane Instytutu Transportu Samochodowego mówią, że kobiety powodują jeden wypadek na 6,7 mln przejechanych samochodem km, a mężczyźni raz na 4,7 mln km, czyli częściej. Według danych ITS 32 proc. dorosłych kobiet ma w Polsce prawo jazdy kategorii B, co stanowi 35 proc. kierowców aut osobowych.
P.P.S. Wydało się, że autor tekstu zapomniał wspomnieć o swoim hobby. Ta informacja miałaby zapewne wpływ na społeczny odbiór tekstu. Doktor Osadziński lubi sobie bowiem w czasie wolnym od pracy pojeździć na motorze.
bloody_rabbit :
Ale dziwnym trafem to najczęściej prawicowcy wychwalają homeschooling. Dokładnie takim samym tekstem jak Nicpoń mógłby rzucić Sierakowski.
amatil :
No chyba, że jesteś magiem. Tylko, że to z Pratchetta. Jest zaś coś lepszego. W 1054 w pojawiła się SN 1054. Supernowa i to widowiskowa wg. współczesnych szacunków i źródeł historycznych była widoczna w świetle dziennym przez 23 dni zaś w nocy przez 653 dni. Była tak jasna, że w nocy można było czytać przy jej świetle. Jednym słowem trudna do przeoczenia. Jednakże zapiski historyczne pochodzą tylko ze źródeł nieeuropejskich, tj chińskich, japońskich i arabskich. Samotna wzmianka o tym zjawisku pojawiła się (prawdopodobnie) tylko w irlandzkich zapiskach klasztornych (McCarthy, D.; Breen, A., An Evaluation of Astronomical Observations in the Irish Annals, Vistas in Astronomy, 1997, R. 41, nr. 1, s. 117–138.
http://dx.doi.org/10.1016/S0083-6656(96)00052-9 )
i to bardzo zniekształcona jako alegoryczna opowieść o Antychryście. Prawdopodobnie z powodów religijnych dalszych nawiązań w historycznych źródłach europejskich brak. To jest dopiero fajne, prawda? ;)
bloody :
Ale przed którym* i co to ma wspólnego z Nicponiem?
*) Jakby na przykład przed takim reprezentowanym przez Szostkiewicza to bym zacierał ręce śmiejąc się sardonicznie.
inz.mruwnica :
Appeasers!
PS: Wysłuchałem “Special olympics”. Przez was pojde do piekla, dranie.
bloody_rabbit :
Ale kto? Czytałeś Szostkiewicza w ostatniej “Polityce” jak ubolewa nad niechęcią Polaków do związków jednopłciowych? Ja chcę takich katolików — jak go opisałem w mojej blogrollce “wewnętrznych wrogów kościoła”.
bart :
Jak słyszę ten tekst, to mi się przypomina historia opowiedziana przez jednego łapiducha.
Czas jakiś temu…
Kolega był już karetką “na miescie” jakieś pierdoły pozałatwiał, nikogo wieżć nie musiał , to mu dołożyli zlecenie:
“Zespół 4 : pacjentka XY ,ul.Z nr. xx ,powód wezwania- bóle krzyża…”
Podjechali.
Włażą do chałupy.
Leży w łóżku malutka, zasuszona prawie babuleńka,cała rodzina zgromadzona wokół…
Doktor pyta: ” A co to was babciu boli ” ?
” A krzyż mnie boli panie doktorze !” – odpowiada babcia.
“A ile babciu macie lat ?” – pyta dociekliwy jak zwykle kolega…
“No 89-ty idzie ” pada odpowiedz…
Cała rodzina energicznie potakuje….
Kolega pomilczał…i rzecze…:
“89 …. hmmm…Wiecie babciu…
W KRZYŻU CIERPIENIE…W KRZYŻU ZBAWIENIE !!!!”
Wsiadł w karetkę i wrócił do bazy…
Afera była nieziemska..
Tomek Torquemada jest lepiej odspojony od rzeczywistości niż myślałem:
“chrzanisz głupoty. Substancja alkoholu znika razem z substancją wina. Pozostają tylko przypadłości zaczepione w próżni.”
Wow.
Barts :
Sam TT cierpi na przypadłości zawieszone w próżni. Ot co.
mdh :
Powszechnie tłumaczą to tym, że pewnie wzięli supernową za prozaiczne i nieciekawe zjawisko podksiężycowe, nobo panie niebo niezmienne jest.
A może wyjaśnienie jest prostsze? – rok 1054 był w Europie wyjątkowo pochmurny :-D
Nikt nie przeżuł w sobie jeszcze nowego odcinka?
http://fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/operacja_chusta_15
Mądrości z pl.sci.fizyka ciąg dalszy:
Veln :
“Byliśmy tacy niewinni, tacy zdecydowani i radykalni – uśmiechała się spoglądając na Tadeusza w ciemnym garniturze i z bordową muchą do białej koszuli.”
bloody_rabbit :
Fap fap fap. Oh wait.
Barts :
@ Gammon No.82:
Ależ Tomek Torquemada nie jest odspojony od rzeczywistości. Jedynie powtarza i wierzy w to co zostało przyjęte na Soborze Laterańskim IV w 1215, czyli w Eucharystii chleb i wino zamieniają się w rzeczywiste Ciało i Krew Jezusa Chrystusa. To jest potem ładnie tłumaczone na arystotelesowski sposób. Cóż takie dogmaty.
mdh :
Jeśli FIZYCZNE (a nie tylko pojęciowe) odrywanie “substancji” od “formy” nie jest odspojeniem od rzeczywistości, to co jest?
A w ogóle TT to jest BLUŹNIERCA, gdyż nazwał Ciało i Krew Chrystusa “próżnią”. I w dodatku HERETYK, gdyż według dogmatu substancja pieczywka i alkoholu przekształca się w substancję Ciała i Krwi Pana Naszego, z zachowaniem formy [akcydensów] pieczywka i alkoholu. A więc mamy Ciało smakujące Pieczywkiem i Krew smakującą Wineczkiem i czapiącą jak ono samo. Akcydensy zostają powiązane z nową substancją, a nie “zawieszone w próżni”.
Wniosek jest prosty. Na stos go.
Gammon No.82 :
Nie za bardzo wiem, o czym mówisz, ale myślę, że powinieneś zatrolować.
Nicpoń u siebie ujawnia więcej faktów na temat kulturkampfu:
Quasi :
Zaraz zaraz. Zebrali 25 tys. zł, nakręcili za tę kasę film, oddali pieniądze, opłacili ludzi, którzy przy nim pracowali – a to wszystko jeszcze przed premierą filmu? WOW!
czescjacek :
W tym Roberta Gonerę (w roli narratora), ponoć kumpla Nicponia, zaprzyjaźnionego z nim od czasu wykonania głównej roli w nicponiowym filmie s-f.
Ciekaw jestem, czy przypadkiem to prawicowe przedsięwzięcie nie jest kolejnym sposobem Nicponia by pożywić się na jakichś frajerach. Jak wcześniej piramidka.
A tak przy okazji: jeśli oni naprawdę coś zrealizują (filmy, szkoły etc.), to może warto byłoby przybliżyć światu sylwetkę – oraz poglądy&deklarowane cele – osoby, która za tym stoi. Ciekawe czy po ujawnieniu tych faktów grunt nie stałby się nieco mniej podatny na odwojowywanie pamięci i świadomości społecznej? Może pewien dziennikarz z działu kulturalnego pewnej gazety by się tym zainteresował?
Quasi :
O daj spokój, za 25 tys. to se mogą co najwyżej nakręcić pornola o tym, jak się masturbują.
Quasi :
Wyniki 1 – 10 spośród około 92 dla zapytania “13 cegieł” film.
Alleluja i do przodu! Do 100 wyników brakuje tylko ośmiu! Czuwaj!
bart :
“Ta barbarzyńska wojna zaczęła się w sposób… barbarzyński właśnie tu.”
To mi przypomina o kultowym wśród frądziarzy filmie “Wywiad”, który pochlebną recenzją zaszczycił sam Janek Bodakowski (“Katolicki Hollywood znad Wisły”). To dzieło też miało rozjebać system – a ja do dziś nie mogę znaleźć choćby obsranego trailera w sieci.
bart :
Masz grzech, teraz będę chciał to obejrzeć. Chodzi to może na jakichś torrentach? Gdzie to dostać?
eli.wurman :
Nie wiem, ale jak się dowiesz, to powiedz koniecznie :)
eli.wurman :
Spróbuj szukać tutaj:
http://www.festiwalniepokalanow.pl/
Obczaiłem, że brał udział w tegorocznym festiwalu, jest jakiś link do zwiastunów w jutubie, ale woła mi, że nie mogę otworzyć, bo to prywatny kanał. A dalej nie mam czasu szukać i oczy bolą od tej witryny .
Quasi :
No ale co w tym antylewackiego. Przecież Hitler to prawak był i to bogoojczyźniany.
Quasi :
A to ja się bardzo cieszę, skoro prawdziwy, tylko to chyba znowu po myśli lewactwa, żeby pokazywać, że niektórzy Polacy palili Żydów w stodołach.
Quasi :
Znowu lewacka mentalność. Typowa dla komuchów pogarda dla zwykłego człowieka o chłopskim rozumie, że niby by się nabrał na prowokację nieudolnych UBeków i zaczął gromić Żydów?
Quasi :
Liek, powszechna ochrona zdrowia, 8-godzinny dzień pracy? Super!
Keep up the good work, Herr Nicpoń!
Veln :
Z choinki się urwałeś? Hitler to wzorcowy lewak, a narodowy SOCJALIZM jest lewacki z definicji.
Veln :
Nie Polacy, tylko bandyci. I to z inspiracji gestapo. A tak w ogóle, to ci Żydzi zasłużyli na spalenie, bo kolaborowali z sowietami.
Veln :
Toż nie zwykłe człowieki tylko fanatyczni moczarowcy.
Veln :
Tak, sponsorowanie nierobów kosztem kasy zagrabionej ciężko pracującym porządnym ludziom oraz wdowom i sierotom po nich (via podatek spadkowy), a przy okazji dokarmianie biurew-pasożytów oraz sprowadzanie ludzi do roli pozbawionego wolności i odpowiedzialności bydła a także destrukcja rodziny, tradycji, więzi narodowych i moralności.
Quasi :
“W 2007 r. spędził noc w szpitalu psychiatrycznym w Lublinie, po tym jak podczas zdjęć do serialu Determinator znaleziono go w lesie 20 km od miasta i wmawiał policji, że ukradziono samochód jego koledze – Robertowi Gonerze.”
Niezły koleś.
NICPOŃ O WYCHOWYWANIU CÓRECZEK
U Majora:
Ech…
Eumenes ciekawie skomentował to seksistowskie podejście:
Jestem tylko ciekawy co te córeczki w przyszłości będą myślały o tatusiu i jego wychowaniu.
@ Quasi:
Czy masz jakieś tabletki antynicponiofobiczne? To chyba teraz czas zażyć.
@ Quasi:
Jezusmaria, Quasi: przecież ten koleś bredzi jak potłuczony. Czemu dajesz wiarę kolesiowi, który jest jedną wielką racjonalizacją swoich kłamstw, błędów, wypaczeń i czystego skurwysyństwa?
Bardzo przepraszam, ale mi Nicponia, jego żony, całej jego rodziny szkoda. Jest mi bardzo przykro. I po ludzku współczuję.
bart :
Ale o co chodzi? Sami z lubością cytujecie tu jakieś Magdalenki, Torqmenadów, Bodakowskich, “Chusty” i inne frondziarstwa, podczas gdy Nicpoń ich wszystkich dupą wsysa. I co – Nicpoń was nie bawi&brzydzi?
Nicpoń zanikł na kilka miesięcy i teraz ponownie się odezwał, no to zbieram to co wypluł.
Quasi :
Chyba kwestia w stosunku bawienia do brzydzenia.
——
Chwila szczerości: chodzi też pewnie o to, że Nicpoń odwołuje się do motywów znanych przynajmniej mnie z autopsji, w sensie: też tak kiedyś myślałem (może nie aż tak bardzo, ale takimi kategoriami); potem dorosłem, zmądrzałem, przemyślałem i sklasyfikowałem to jako iiiwil; ale tkwi to ciągle niczem zadra w serdcu.
czescjacek :
No, mnie zdecydowanie bardziej brzydzi niż bawi. Do (przekroczenia) granic nienawiści.
czescjacek :
Hmm… To ciekawa. “Tak” (“takimi kategoriami”) czyli jak (jakimi kategoriami)? Rozwiń, proszę.
Quasi :
Chyba dlatego większość think tanku się, jak sądzę, zgodzi, że Twoja fascynacja Nicponiem jest nieco niezdrowa :)
Quasi :
Seksistowskimi.
Quasi :
Oj, chyba ktoś znacznie bliżej z Tobą spokrewniony… Przecież to jest nudne (EDIT: gorące i boleśnie prawdziwe).
inz.mruwnica :
Nie rozumiem.
czescjacek :
A konkretnie?
Quasi :
No i sam sobie odpowiedziałeś na pytanie, czemu się Gospodarz czepia.
Quasi :
No ale co konkretnie. Przeczytaj swoją wklejkę z Nicponia, zidentyfikuj tam wątki seksistowskie, to będziesz wiedział.
eli.wurman :
Internet mówi – nie ma. Z cieniem szansy, że tu:
http://filespump.com/download_file.php?file=12929040&desc=wywiad.cd1+up+by+maron.part8.rar
i tu: http://filespump.com/download_file.php?file=12929032&desc=wywiad.cd2+up+by+maron.part8.rar
ale po ściągnięciu tych 16 kawałków może się okazać, że ktoś np sobie po prostu dla wygody przetłumaczył The Interview z genialnym Buscemim, a to już mam, więc nie chce mi się sprawdzać dla sportu.
bart :
No ale ja nie uzewnętrzniam teraz szczegółów swoich odczuć do nicponiowych poglądów, lecz nicponiowe poglądy, które – jak rozumiem – Was bawią (bardziej niż brzydzą), więc wszyscy powinniśmy być zadowoleni. To dlaczego nie jesteśmy?
A propos uwagi inz.mruwnicy: określenie “twoja stara” w końcu odnosi się do żony czy do matki?
Quasi :
Twoja Stara uważa, że Nicpoń dupą wsysa. On był zabawny kiedyś, kiedyś na jeden raz jak go odkryliśmy (każdy w innym czasie). Jego pojebaństwo zostało zidentyfikowane i teraz już trudno wykrzesać z tego jakieś lulzy. A jak pisałem na blipie “My stoimy tam gdzie stało ZOMGLOL” i nie był to tylko ot taki sobie kalambur. LULZ or GTFO.
Quasi :
Bo wysłuchiwanie owoców twojego obsesyjno-nienawistnego emo jest żenujące. Jak to dziś młodzież mawia: to nie lulz, tylko facepalm.
Przede wszystkim odnosi się do Twojej starej.
Marceli Szpak :
Zaryzykuję.
Quasi :
Czuję, że będziesz cierpiał jeśli tego raz na zawsze nie ustalimy, więc: do matki (patrz: “your mum!”)
Quasi :
A partia Żyrynowskiego jest demokratyczna i liberalna, bo nazywa się demokratyczna i liberalna.
czescjacek :
Znaczy, ruchałeś “puszczalskie” panny jednocześnie nimi gardząc, a za żonę wziąłeś dziewicę? I wierzyłeś, że “prawdziwa kobieta” powinna “się szanować” (zachowując cnotę dla męża; a zachowana cnota == seksualna dzikość), za to “prawdziwy mężczyzna z jajami” powinien być łobuzem, wyrywać puszczalskie panny na hektary, napierdalać się, tłuc kufle na łbach, walczyć na noże – ale także w czynie społecznym glanować takich, co napadają staruszki czy macają dzieci – chlać i ćpać? Znaczy, możesz się poszczycić 100kg wagi, bliznami po nożach i odłamkami zębów tkwiącymi w pięściach i ciężkich butach, a liczba suczek, których twarze nakierowałeś tam, gdzie ich miejsce (czyli na swojego sęka) jest trzycyfrowa?
czescjacek :
Siły nie mam. Wiek nie ten, potencja nie ta.
@ Quasi:
Quasi, ale to jest tylko wyobraźnia Nicponia. Spoko: parę bójek, ileśtam panien – dopiero w opowieściach urasta do takich gigantycznych rozmiarów. A takie seksistowsko-maczowskie fantazje to się ma w wieku lat nastu.
Quasi :
Nie, może dlatego, że miałem wtedy jakieś 15 lat. Ale myślałem, że to fajne.
Also: cały fragment “napierdalać się, tłuc kufle na łbach, walczyć na noże – ale także w czynie społecznym glanować takich, co napadają staruszki czy macają dzieci – chlać i ćpać? Znaczy, możesz się poszczycić 100kg wagi, bliznami po nożach i odłamkami zębów tkwiącymi w pięściach i ciężkich butach” jest niezanadto powiązany z seksizmem.
bart :
Ale jakich “owoców”? Ja swoje komentarze ograniczam do minimum (jakieś westchnienia i tyle). Gross to surowe cytaty z Nicponia.
czescjacek :
Jest mocno powiązany, bo ujawnia drastycznie różne standardy moralne wg których ocenia się poszczególne płci: “prawdziwa kobieta” ma być eteryczną, ascetycznie skromną madonną, a “prawdziwy mężczyzna” to powinien być maczo z jajami jak arbuzy, praktykujący twardzielsko-więzienny minimalizm etyczny, który Dekalog zastąpił sobie Siedmioma Grzechami Głównymi.
Quasi :
To z Nicponia czy twórczość własna?
Quasi :
Jak sobie chcesz.
Veln :
Własna (w sensie, że nie cytat), ale wprost inspirowana opowieściami Nicponia na temat jego biogafii.
Quasi :
No i co z tego? Jakby hlb cytował cudze recenzje iPodów, to by nie było mniej głupio niesmaczne, niż gdyby wyrażał własne zdanie.
Do żadnego z obsrywanych regularnie na tym blogu osobników nie mam obsesyjnego nastawienia (może kiedyś trochę przeginałem z Masinem czy Wierzejskim, wynikało to głównie z faktu, że frustrowało mnie dokładanie się do ich pensji). Ty Nicponia nienawidzisz, boisz się i podziwiasz, dlatego jak go cytujesz, to przechodzi mnie dreszcz żenady.
Quasi :
Ale Ty to tak napisałeś jakbyś nad tym fapował. Znaczy takie moje wrażenie.
bart :
Nie rozumiem. Hlb jest do iPodów nastawiony pozytywnie (ponoć ma nawet dłuższego niż Wy i to nie jednego), więc nie podeptałby świętości.
bart :
Dlaczego?
Zresztą, powinieneś raczej śmiać się z poglądów i pozerstwa Nicponia, a nie przeżywać wyobrażenia na temat moich odczuć względem tych poglądów i tego pozerstwa.
Veln :
“Nad tym” czyli nad czym? Nad swoim obrzydzeniem&nienawiścią wobec opisanej tam postawy mentalno-światopoglądowo-moralnej?
Quasi :
Nie mogę. Podczas ich czytania prześladuje mnie widok Quasiego w trzęsiawce.
O, ja mam jeszcze jedno. Bo zapodajesz tam też cytaty z bodajże Galopującego Majora, który zdaje się usiłuje podejmować z Nicponiem dyskusję jak z równym. A to smutne, bo jakby sobie nie zdawał sprawy, że w walce na obrzucanie gównem, żeby wygrać, też trzeba się gównem ujebać.
Większy lol jest teraz z tego wątku niż z salonu24 :)
Quasi :
Bardziej love-hate relationship.
Veln :
Już mi to kiedyś przypisywał nameste. Ale to pudło.
Owszem, darzę uznaniem (rzekomą) siłę, charyzmę i zaradność Nicponia, ale na tej samej zasadzie szanuję siłę, charyzmę i zaradność Czyngis Chana, Waffen SS czy tych gangsterów, co się tak dzielnie bronili przed policją w Magdalence. Uznanie to nie miłość, to pokora.
Marceli Szpak :
I’m on it.
Quasi :
Jednochujstwienno. No to masz “pogarda-uznanie” syndrome [nie chce mi się szukać najwłaściwszych odpowiedników po angielsku]. Twoja obsesja jest żenująca i nudna. Na czym polega obsesja? Że słyszysz od dawna (a tu i teraz w stopniu nie pozostawiający wątpliwości): wszystkich to nudzi&brzydzi. Ale Ciebie brzydzi&kręci.
Marceli Szpak :
No niestety, to “Wywiad z wampirem”, w dodatku archiwum jest uszkodzone.
No ale serio mówiąc, to ja bym tych Nicponiów nie zbywał lolem. Zauważcie, że Terlikowski w swojej opowieści o chuście też doszedł do etapu zbrojnego oporu przeciw ateistycznemu terrorowi. Nicponiowi marzy się Pinochet, Terlikowskiemu chyba Wandea (ciekaw jestem, czy wziął pod uwagę jak Wandea ostatecznie wyszła na swojej rebelii). Mnie to ciut przeraża, nie dlatego, że bym się obawiał prawicowej rewolucji zbrojnej, ale że oni w końcu wyhodują kolejnego Eligiusza Niewiadomskiego, który zastrzeli Biedronia albo Michnika.
Fajnie by było, gdyby jakiś dziennikarz mainstreamowy wysmażył takie podsumowanie prawicowej fascynacji przemocą polityczną. Tak napiętnować na wszelki wypadek.
nameste :
Ale również – co wnioskuję z notek wo – wszystkich interesują losy tworów plugawych, które odpączkowują od psychiatryka. Ja tu przyniosłem newsy na temat tworu, który odpączkował za sprawą Nicponia.
Kręcenie filmów “dokumentalnych” z alternatywną, ultraprawicową, wersją historii i antylewackim przesłaniem – a także zapowiedź uruchamiania ultraprawicowo-antylewackich szkół – nie jest ciekawostką na tyle nie-nudną, by być godną łam BdB?
Quasi :
Ależ! To był wartościowy donos! Zniesmaczyły zdaje się dopiero wynurzenia o gwałceniu córek or sth.
bart :
No niestety, to “Wywiad z wampirem”, w dodatku archiwum jest uszkodzone.
Chciałeś podróbki, a dostałbyś oryginał :)
@ bloody_rabbit:
Myślisz, że to w ogóle ma sens. Szczerze, jaki zasięg ma ta prawicowa publicystyka? Toż to jakiś margines marginesu. Ja bardziej obawiałbym się, gdyby Tomek Terlikowski pisał tak jak P. K. Dick. Żeby to było jak “The Pre-persons” czyli reakcja wyżej wymienionego na wyrok w sprawie Roe vs. Wade.
To polskie prawicowstwo zazwyczaj jest nudne, toporne i ocierające się o grafomaństwo i śmieszność. Po co takim zakalcom robić dodatkową reklamę?
@mdh
“Main Kampf” też było grafomańskie, a Hitler bełkotał w wywiadach.
Jej, religia faktycznie uszkadza mózg: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7007802.html
bloody_rabbit :
Głupim redwatchem czy “pozytywnym pedofilem – Misiaczkiem”, a nawet “focią” różowej gimnazjalistki w piecu krematoryjnym, mainstreamowe media się zachłysnęły, a przyjaciel pana Janke i Gonery jakoś ich nie interesuje. Dlaczego? Po Nicponiu spodziewają się mniejszego impactu i potencjalnej destruktywności niż po tamtych ultra-niszowych kuriozach?
mdh :
Nie ma czegoś takiego, mam opowiadania zebrane Dicka i TEGO TAM NIE MA.
czescjacek :
?
mrw :
http://skotniczny.salon24.pl/8313,philip-k-dick-przed-ludzie-subiektywne-nawiazanie-do-sprawy
Quasi :
Hiperbola
czescjacek :
http://mrw.blox.pl/2008/12/Redakcja-coraz-bardziej-wali-w-chuja.html
czescjacek :
Ale odnośnie czego? Tego wychowania córek?
Quasi :
Aaaaa!!! Bo on nie pisał o gwałceniu córek tylko osobno o córkach i osobno o abusive relacjach z kobietami, nie? To podkręciłem trochę i skróciłem, tak?
Quasi :
Z tego samego powodu, dla którego nie podniecają się Tomkiem Torquemadą tęskniącym do zwyczaju palenia heretyków. Bo Nicpoń jest nikim i nikt się nim nie interesuje.
@ bloody_rabbit:
Aleś z grubej rury walnął. W internetach to może się wydawać, że prawicowcy coś mogą i to jakaś wielka, i groźna siła. Jak jednak przejdziesz się po ulicy, masz kontakt z ludźmi, rozmawiasz z nimi. W ogóle masz kontakt z rzeczywistością pozainternetową, to proporcje zaraz wracają, a Ty zaczynasz łapać, że Ci grzmiący prawicowcy to jakiś marginalny margines. Więc w 99% przypadków da się to zbyć machnięciem ręką (vide ostatnia ‘tłumna’ demonstracja pod siedzibą Wyborczej w obronie życia poczętego).
Ot znaj proporcjum mocium panie.
Zaś gdyby “Chusta” była dobrze napisana z przyjemnością bym ją sobie poczytał, tak samo jak P. K. Dicka. Niestety nie da się, to ja już wolę Mniszkównę poczytać, bo warsztatowo jest na o niebo wyższym poziomie.
@ mrw:
Philip K Dick: Ostatni pan i władca. Poznań: Amber, 1990. ISBN 83-85079-43-2.
mdh :
Zwana również Akcją “Jeden Znicz”.
bart :
A działacze redwatch, a “Misiaczek”, a ks. Rafał Trytek są kimś?
Quasi :
A ktoś o nich jeszcze pamięta?
bart :
Ale Janke już jest i zgadzam się, że można z tego ulepić ładną dosrywkę. Bo Nicpoń to jedno, a to co odpierdala redaktor Igor to inna para kaloszy.
@mdh
Dlatego napisałem, że nie obawiam się przewrotu, zamachu stanu, obalenia siłą rządu itp. Obawiam się, że marginalny margines będzie się nakręcał tak długo, aż ktoś stanie się zamachowcem. Precedens już był (atak nożowników z Redwatch).
eli.wurman :
Dowhyluk pewnie pamięta.
mdh :
Kurwa, jak ktoś z przyjemnością czyta “Przedludzi”, to się powinien leczyć. To opowiadanie jest obrzydliwe i wciąż dziękuję bezimiennemu bohaterowi, który wypuścił z drukarni uszkodzony egzemplarz.
eli.wurman :
A ktoś jeszcze pamięta o Lepperze, Tymińskim, Rydzyku & moherowych beretach, Milerze i Oleksym, “taśmach prawdy”, pseudo-zgwałconej Ani, co się powiesiła, Anecie K., “polskim Fritzlu”, “łowcach skór”, “Jozinie z bazin” etc.?
Jaka jest dziś żywotność dowolnego memu?
Quasi :
To zależy, kto go propaguje.
Quasi :
Przynajmniej znaleźli się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Nicponia pies z kulawym chujem nie czyta.
mrw :
Igor Janke, z tego co wiem, nie jest nawet szefem działu sportowego “Rzepy”. Skandal, jaki wybuchłby po wyciągnięciu jego znajomości z Nicponiem, byłby porównywalny do głośnej sprawy dziennikarza “Gazety Wyborczej”, który ze swojego prywatnego blogaska linkuje do organizacji aktywistów aborcyjnych.
czescjacek :
Tak?
mrw :
LEM i KGB to zmyśliły, żeby pogrążyć Dicka głębiej w otchłań.
Quasi :
Znaczy na co dzień? Na co dzień to ludzie mają życie i są zajęci jakimiś duperelami. Ale jeśli tylko jest okazja, żeby wspomnieć, to się pamięta.
Quasi :
Różna.