Orion-Srorion
W obliczu zbliżającego się wyjazdu na wakacje oraz braku pomysłu na nową notkę postanowiłem użyć desperackiego zapychacza i streścić dla was pewną dyskusję na forum davidicke.pl. Owszem, mógłbym zastąpić całą pisaninę linkiem do wątku, ale to nie byłoby tak interesujące doświadczenie jak przeczytanie mojego streszczenia, hm?
Zaczęło się od reklamy sympozjum poświęconego końcowi cywilizacji w 2012 r. Mroczny plakat, dzieło osoby nienawidzącej piękna, typografii i języka polskiego, zachęca do wybekania stówy na bilet, kusząc spotkaniem z gwiazdą apokaliptycznego undergroundu Patrickiem Gerylem, autorem „Proroctwa Oriona na rok 2012”.
Organizatorzy twierdzą, że Patrick Geryl jest „wybitnym astrofizykiem belgijskim”. Kwestia formalnego wykształcenia nie jest do końca jasna: według informacji zawartych na stronie Geryla, jest on raczej „literatem i badaczem”, który „od dzieciństwa bardzo interesował się astronomią i przeczytał setki artykułów i książek na jej temat” (wcześniej zajmował się m.in. obalaniem teorii względności — strona nie precyzuje, ogólnej czy szczególnej). W swoich najnowszych publikacjach Geryl zajmuje się nadchodzącą zagładą ludzkości: w roku 2012 wskutek gwałtownej aktywności magnetycznej Słońca dojdzie do przebiegunowania magnetycznego Ziemi, co spowoduje niemal kompletne wyginięcie rodzaju ludzkiego. Nie ma żartów, ostatnie takie przebiegunowanie zatopiło Atlantydę. Informację o zbliżającym się kataklizmie nasz literat i badacz wyczytał w proroctwach Majów i Egipcjan (oczywiście starożytnych; współcześnie żyjący Egipcjanie to jakieś cześki nie kumające Atlantydy). Na szczęście Geryl oprócz apokaliptycznej przepowiedni niesie również nadzieję: ratunek dla Ziemian może znajdować się w Wielkim Labiryncie pod piramidami w Gizie, w formie wypisanych na ścianach obliczeń, wskazówek i porad sporządzonych w obliczu zagłady przez samych Atlantów, którzy najwyraźniej za późno zabrali się do roboty i opracowali tylko część teoretyczną planu ratunkowego.
Geryl wraz z kolegą, „archeo-astronomem” Gino Ratinckx, postanowił odnaleźć ów labirynt. Wspomniałem już, że według „zwyczajnych” archeologów nie ma czegoś takiego jak Wielki Labirynt? Nie? Ach. Taki drobny detal nie zniechęca naszych dzielnych poszukiwaczy, którzy uzbrojeni w GPS wyruszyli na przygodę do Egiptu. Na razie efekt ich poszukiwań to trzy białe kamienie i zdjęcie bohaterów w śmiesznych kapelusikach. Piszę to i sam się wstydzę tej taniej szydery wobec ludzi, którzy próbują uratować świat, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwa („jeśli zgubisz się w labiryncie, czeka cię pewna śmierć, bo ŚCIANY SIĘ RUSZAJĄ”).
Na wypadek gdyby nie odnalazł labiryntu, Geryl szykuje plan B polegający na zorganizowaniu grupy przetrwania przebiegunowania. Za pewną ilość pieniędzy (minimum 5000 euro, nastawiać się raczej na dziesięć tysi) można zostać współtowarzyszem Patricka Geryla w zabetonowanej górskiej jaskini, której wilgotny, chłodny klimat powinien zapewnić ochronę przed nieuchronnym kataklizmem. Ciekawe, czy cateringiem zajmuje się wspomniana w tekście o chemtrailsach eFoodsDirect?
Oprócz Geryla na sympozjum wystąpi kilku polskich prelegentów, wśród nich „najbardziej znany hipnotyzer w Polsce” (nie Arnold!), który „wprowadzi w trans kilka osób z sali i przeniesie ich w przyszłość do roku 2013”. Swój wykład wygłosi również gość, który twierdzi, że w 2012 r. nie będzie żadnego przebiegunowania, za to dupnie w nas planeta Nibiru (ciekawe, co na to Geryl). Janusz Zagórski omówi dokumenty programowe i wartości duchowe społeczności postapokaliptycznej, a Wojciech Maćkowiak przedstawi dowód na istnienie Atlantydy.
Pisałem w tekście o chemtrailsach, że tropiciele Ukrytej Prawdy to wyjątkowo tolerancyjna gromada — nie robią afery, że bzdet wyznawany przez jedną grupkę wyklucza prawdziwość bzdetu wyznawanego przez drugą. Stąd nie powinna dziwić obecność pana od Nibiru na jednym sympozjum z panem od przebiegunowania. Okazuje się jednak, że czasami pojawiają się konflikty. Oto w odpowiedzi na reklamę sympozjum odzywa się administrator forum davidicke.pl:
Nie wierzę w ani jedno słowo Geryla, David Icke tez go nie popiera, czyli nie mogę jednocześnie tworzyć dwubiegunowości i rozdwojenia jaźni. Raczej David nie byłby zadowolony widząc że popieramy Geryla reklamując jego imprezę. Geryla zresztą uważam za oszusta. Może i miesza prawdę z fikcją , ale więcej w tym fikcji. Popierał też Projekt Cheops i Lucynę Łobos a to oszuści numer dwa. A projet Chops dla mnie to już absolutne dno. Myślę że wielu ludzi na forum i nie tylko udowodniło oraz wielu fantastycznych mistrzów duchowych, Indian, Mnichów Tybetańskich, Naukowców — udowodnili oni że mydlenie oczu zagładą jest błędem bo zagłady nie będzie. Sam w to nie wierzę i nie widzę powodu aby to propagować. Myślę że i tak będzie pełno ludzi nawet bez naszej skromnej reklamy.
Ałć. Nie dość, że przebiegunowanie to bzdura, to jeszcze nie ma czegoś takiego jak Nibiru:
Planeta X Nibiru TO MIT co odwodnił już Michael S Heiser…i czymkolwiek to jest nie jest na pewno planetą Nibiru. Ten mit rozpowszechnia od lat siedemdziesiątych kolejny oszust Zecharia Sitchin.
Inny uczestnik dyskusji wtrąca się ze swoją hipotezą na temat Planety X:
Każdy kto głosi brednie o zagrożeniu ze strony Nbiru jest albo idiotą albo dezinformatorem. Nibiru proszę Pana była statkiem kosmicznym slużącym do wydobywania złota i zasiewania DNA na różnych planetach — w żaden sposób nie może nam teraz zagrażać bo albo go już nie ma, albo w środku siedzą Ci sami inżynierowie genetyczni którzy babrali się w naszych genach i raczej nierozsądne z ich strony byłoby niszczenie swojego eksperymentu.
Następny dyskutant, twórca strony Vismaya Maitreya (MY EYES, THEY BURN), twierdzi, że Nibiru faktycznie nadlatuje, a zapytany o źródło informacji najpierw zbywa rozmówcę, a potem zaznacza, że stracił już zapał do eksplorowania tajemnicy Planety X:
mam pewne info których nie zdradzam ale wiem że Nibiru leci do nas i tyle -> na pewno nie powiem swojego źródła, oczywiście przez nie podanie źródła staje się mniej wiarygodny ale że tak powiem zwisa mi to (…) ja wiem tylko że leci do nas… w jakim celu? nie analizuje już tego dokładnie…
Internauta radoslaw tłumaczy, co właściwie stanie się w 2012 r.:
Nasze słońce wtedy “beknie”.
Wiatr słoneczny który doleci do Ziemii usmaży wszystkich ktorzy nie potrafią wywołać implozji w DNA.
Przeszkodą w tym procesie jest: strach, żywność GMO, smog w miastach, brak współczucia i parę innych rzeczy.
To jest czysta fizyka, niestety nie nauczana na uniwersytetach.
Życzę zrozumienia i lepszego merytorycznego przygotowania do tematu który jest bardzo istotny dla ludzkoci.
To moja druga ulubiona wypowiedź, zaraz po tej o wydobywaniu złota i zasiewaniu DNA. Widać, że radoslaw to osoba, która potrafi edukować — w kilku zdaniach zawarł treści na co najmniej dwie blogonotki: bekające słońce, implozja w DNA, tajemna fizyka. No i oczywiście brak współczucia i parę innych rzeczy.
Dopiero pod koniec dyskusji dowiadujemy się, jaki problem mają administratorzy strony davidicke.pl z Gerylem — i jest to problem bardzo ciekawy. Jak zapewne wiecie, dla antysemickich tropicieli teorii spiskowych David Icke to szkodliwy wariat, który bajkami o Ludziach-Jaszczurach odsuwa podejrzenia od Rządu Światowego Żydostwa. Czas zstąpić o pięterko niżej. Otóż dla Davida Icke i jego fanów Patrick Geryl to szkodliwy wariat, który bajkami o przebiegunowaniu odwraca uwagę ludzkości od prawdziwych zagrożeń:
Przez dłuższy czas próbowaliśmy wyjaśnić na forum Cheopsa szkodliwość podobnej działalności, bez skutku. GDYBY Geryl mówił o sprawach WAŻNIEJSZYCH jak NWO, smugi chemiczne, Codex Alimentarius, faszystowskie metody rządów mocarstw, zatajanie wiedzy, niszczenie zdrowia, ofiary z ludzi, terroryzm, szczepienia, ….lista nie ma końca. wtedy popierałbym go i myślę że Icke też.
To co tworzy Geryl to kolejna fałszywa flaga… wizja fałszywego jutra. (…)Nie niepokoi mnie to co stanie się w 2012, nie boję się tego i nie wzbudza to we mnie skrajnych emocji, co będzie to będzie, nie dbam o to. Ważne jest co dzieję się teraz…BO SĄ LUDZIE i i INNI 8-) którzy bardzo się tego boją co się stanie, jak np Illumianci czy rasa Draco (cokolwiek o nich myślicie) Chcą zamknąć Nas w elektromagnetycznej pułapce, zniszczyć nasze DNA, zastraszyć, uśpić hipnozą poprzez media, religię i inne opium dla mas. Nie boję się 2012, boję sie tego co się stanie zanim dożyjemy tej daty, na tym staramy się skoncentrować. Będzie Przebudzenie, to jest pewne, ale to teraz jest wojna , a nie w 2012. Trzymajmy się dnia dzisiejszego, bo od tego co robimy TERAZ zależy co będzie w 2012.
Uff, zdążyłem sklecić notkę przed wyjazdem! Blogasek udaje się na urlop do września. Dla aktywnych czytelników proponuję zadanie domowe: ustalić, kto jest szkodliwym wariatem dla Patricka Geryla.
Gammon No.82 :
Ty kłamczuszku! Orioniści są przy Barskiej. Nie można do nich wleźć od pl. Narutowicza. A “Galaxy” od lat z lubością opisuję znajomym, jak tylko jest pretekst.
bart :
Współforumowiczka Achika znalazła też tam coś takiego:
Nie umiem wytłuścić co fajniejszych kawałków, soraski.
OMFG, coś lepszego znalazłem:
nosiwoda :
Tablice są na tym samym budynku (w każdym razie były niecałe pół roku temu), a za pokręcone adresy nie odpowiadam. Barska ma wylot na plac Narutowicza, przynajmniej wylot pieszy.
bloody_rabbit :
z wódką! i to jest bardzo ambiwalentne, wcale nie takie proste do rozczytania ani obraxliwe. mianowicie wódka jednak uchodzi za napitek bardziej funky niż uyskacz (dla wyobrażenia sobie co mam na mysli można zrobić taki eksperyment i popatrzeć na oba trunku z polskiej, krajowej prespektywy tylko zamienic je miejscami).
no więc polska to jest taki kraj, gdzie robi sie i konsumuje wodke. i dla anglika jest w tym pewna mitologia, pewien urok tajemniczych ludzi ktorzy umieja zrobic duzo wodki i umieja duzo wodki wypic. a ktos kto umie wypic duzo wodki to jest gosc, a nie jakas pussy:)
Gammon No.82 :
Sapkowski Cię ubiegł.
kabotyna :
oryginalna lepsza, ja tam cenie prostotę…
poza tym mój edit adresowałem do tych którzy jeszcze nie widzieli. do tych co widzieli adresowałem resztę:).
mrw :
no to teraz wyzwoliłes we mnie totalna ciekawośc i niepohamowany pęd do wiedzy: how come?
Bo polska fantastyka ma prawą nóżkę bardziej.
bloody_rabbit :
Przez was se właśnie kupiłem na Allegrze “Wracajcie szczęśliwie do bazy” Neugebauera. Podobno pod koniec epoki Gomułki ta książka (I wydanie) wywołała jakiś drobny skandal. Autor pisał o wojnie (co było dopuszczalne) ale pisał śmiesznie (co było niedopuszczalne).
hlb :
http://mrw.blox.pl/2008/09/Metoda-Parowskiego-i-glupi-mangowcy.html
Oczywiście nie tak, że każdy jeden, ale prawica w s-f jest nadreprezentowana.
nosiwoda :
Chwilami odnoszę wrażenie, że ma prawą nóżkę wyłącznie. Przez to chłopaki nie mogą pić w sposób zbalansowany.
mrw :
No to teraz jestes dla mie jak ten Robin Williams w Stowarzyszeniu Umarłych Poetów – pokazałeś mi całkiem nowy świat cudów i magii. A ja głupi myślałem, że polskiej pyskówy politycznej nie dałoby sie przenieśc w świat sf?
A czy jest tez taki podział w biznesie erotycznym? Na przykład,widzę to tak: goście związani z Frądzią nadreprezentowani są w klubach BDSM i nie dopuszczają lewaków do spankingu, chyba że straszne kaszaloty aby unaocznić, że dupa leawaka jest zawsze pryszczata:D?
nosiwoda :
Tutaj pisał o tym Dukaj:
http://ksiazki.wp.pl/felietony/id,35723,kat,0,s,3,felieton.html
http://ksiazki.wp.pl/felietony/id,35903,felieton.html
http://ksiazki.wp.pl/felietony/id,36207,kat,0,s,4,felieton.html
hlb :
Rafał Ziemkiewicz “Ciało Obce”
hlb :
Ale naprawde myslisz (ja tak duzo nie chodze pic z miejscowymi, wiec w sumie nie wiem), ze oni kojarza polska wodke, czy po prostu pija Smirnoffa?
Then again, w barze japonskim na honorowym miejscu widzialem butelke zubrowki…
hlb :
Fantastyka, jeśli już, to tylko ułatwia takie zabiegi. Przy pomocy technologii lub magii możesz sobie stworzyć taką utopię/dystopię, jaka ci się żywnie podoba. Dlatego w fantastyce jest pełno utworów, które praktycznie są manifestacją poglądów politycznych autora (np. “Sword of Truth” Terry’ego Goodkinda).
mrw :
Nieeee no wymiekłem. Obiecuje przeczytać wszystko wieczorem, bo to jest fascynujące!
Kurcze jeszcze nie przeczytałem a juz mam wypieki… Fuck, gdybym był Eryka Sztajnbach to bym sie domagał, aby bombardowac Polskę bombami rozpryskowymi wypełnionymi szamponem i detergentami.
No, po prostu chciałoby sie rzec: “Higiena Głupcze!”
Umysłowa i inna taka!
EDIT: TO I ROMAN TEŻ?????
bloody_rabbit:
http://myanimelist.net/clubs.php?action=view&t=pic&id=756&pid=23477
http://myanimelist.net/clubs.php?action=view&t=pic&id=756&pid=8537
bloody_rabbit :
Według 007 tylko wódka polska lub rosyjska jest autentyczna.
Fusion cuisine attacks Tokyo. Godzilla defends.
mrw :
Lata ptaszek po ulicy
Obce ciało ma w tchawicy
Elektryfikacja
bart :
I telewizorem. W jakiejś kawie czy innej herbacie, stwierdził że się mylił i że w związku z tym, że pole magnetyczne słabnie, niewykluczone jest, że w 2012 akurat się odwróci. Później gitarę mu zawracał Weiss, czemu straszy ludzi a popołudniu poszło wcześniej nagrane sprostowanie.
gantolandon :
Ejże no to się rozumie samo przez się, że fantastyka ułatwia – to jest oczywista oczywistościa od czasów “Utopii”. Mnie szło o cos innego. Że junta prawicowych frądzików może robic zamach na segment rynku w którym fantastyka siedzi.
hlb :
Proponuję zajrzeć na jakiekolwiek forum związane z fantastyką (albo hobby pokrewnymi, RPG na przykład). Wtedy zobaczysz, że przeciwnik nie tylko przeprowadził udany desant, ale jeszcze okopał się i wybudował sieć bunkrów. W “Magazynie Fantastycznym” Pilipiuk publikuje swoje przypuszczenia o sztuce w UE opętanej przez szatana, a w “Nowej Fantastyce” co najmniej dwa razy widziałem opowiadanie w stylu “Operacji Chusta”.
gantolandon :
Kurcze, no chciałbym. Ale bedzie musiało poczekać, bo właśnie zajęty jestem ‘rozmową’ z Naszą Starą Dobra Znajomą. Món wykłada mi jak działa AdSense i że jest to usługa firmy z Wrocławia. Wyjaśnia mi tez zależnośc między wysokościa zasiłków w Danii a ilościa reklam na bloxie.
EDIT: mam kilka punktów do niesmiertelności, w tej chwili od bełkotu o AdSense, Món przeszła do ataku w obronie nienarodzonych!
Zareklamowała też, że nadal czyta BdB. Bart – respekty!
gantolandon :
Bycie Revolting Peasantem z widłami/cepem nie jest tak atrakcyjne i podniecające, jak bycie Freiherrem Wasserklosetem von Sack und Eier, wyposażonym w posrebrzysty miecz z elfiego mithrilu. To przecież na Wasserkloseta czeka szeroko rozkraczona księżniczka Viola da Gamba, więc nawet z punktu widzenia trzepania prawicowość w literaturze fantastycznej jest bardziej obiecująca.
hlb :
O, a gdzie sobie tak miło konwersujecie?
bart :
A sorry zapomniałem podlinkować.
http://proces.wordpress.com/2009/08/05/nie-klikam-w-reklamy-na-blogach/
Na marginesie, jest to na blogu procesa, więc istnieje szansa, iz powróci flejmik o tym, ze Proces to ja.
hlb :
Po co, ach po co to uczyniłeś?
Mooniowata Na Wychodźstwie jest gorsza od Mooniowatej W Mooniowatych Pieleszach (z płynem do fug).
Miesię najbardziej podoba, jak ona mówi “Kończę już, dłużej nie dam rady z tym idiotą”, a potem nie kończy.
bart :
Prawdziwą Moon poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale po tym, jak nie kończy.
Cześć Moon, fajnie, że nas uważnie czytasz.
Gammon No.82 :
Tylko w heroic fantasy, a i to nie każdej :P W wersji dark, to standardem jest żołnierz lub najemnik, z twarzą wyglądającą jak dynia, na której eksperymentował pijany kucharz. Nosi przy sobie zardzewiały miecz, uwalany od krwi, a chodzi do burdelu.
bart :
Ale zwróć uwage, że cie nie wymienia z nazwy:
Leci reklama porównawczą, a ty jesteś innym znanym proszkiem…
gantolandon :
(1) W wersji real żołnierz lub najemnik bywał jednym facetem w swoim pokoleniu, który opuścił rodzinną wieś.
(2) Oczywiście wiem, że pewne wizje typowo prawicowe niesprawiedliwie sprowadziłem do karykatury. Wiem też, że jestem wtórny.
Ot jak patrzę na niektórych prawicowych, ultratłustych autorów, to zaraz sobie wyobrażam, jak w sympatii miotają kształty swego cielska. Tylko pcia się nie zgadza.
hlb :
Przypomnij sobie Zajdli, Snergów, Hollanków, Dębskich. Ten rynek od ‘zafsze’ był mocno pro prawo y patria. W związku z czym skończył w niszowych nakładach.
Gammon No.82 :
Ja widziałem w bardze na honorowym miejscu polski Spirytus Rektyfikowany (and I have photos to prove it).
Marceli Szpak :
Trochę się pogubiłem. Wspominam Zajdla raczej dobrze.
Do pewnego stopnia olewam poglądy pisarza jak długo nie przeszkadzają mu produkowac intersująca prozę. Natomiast kiedy szłysze że nawet Romek Gie atakuje fantastyka, to mamy do czynienia z czymś wręcz przeciwnym albo i odwrotnym. Frądziki grupują sie pod płaszczykiem.
Sorry, z racji połoenia geograficznego nie żyje tym na co dzień, więc próbuje się podzielić moim spojrzeniem z zewnąrtrz. No i moja agenda jest taka: ale czyz to nie jest komiczne, panowie?
EDIT:
W dyskusji z Ciotką padł z mojej strony taki pomysł, abym powołał do życia Księge Cytatów z Moon, coś jak legendarny Expert.
Pomysł spotkał się z cicha aprobatą Królowej Internetowego Rodeo, więc jest szansa że będzie w przyszłości produkowac duzo kontentu do cytowania.
A co sądzą o tym pomysle Szanowni Blogdebartowicze?
A tymczasem na salonach dalszy ciąg afery z Panią Anią…
Anna Walentynowicz na początku grudnia 2008 w “swoim” blogu oraz w blogaskach jednej z pań organizatorek na salon24 i blogmedia24 publikuje “List do blogerów”, w którym dziękuje, pozdrawia, przypomina o zbrodniach, konieczności walki o IPN i innych takich. Na końcu jedzie z personalów:
Anna Walentynowicz na początku sierpnia 2009 pisze list do Igora Janke, w którym skarży się, że ktoś podpisuje jej nazwiskiem teksty, których nie napisała:
Ci ludzie nie znają granic obciachu. Co jakąś ustawią, to zaraz ją przeskoczą.
Barts :
Ale do czego im służył? Do walenia z gwinta? Na podpałkę?
hlb :
A ja też się pogubiłem, bo (1) Zajdel do pewnego punktu (Cała prawda… była już znacznie poza tym punktem) faktycznie był dobry. (2) Poglądy pisarza faktycznie są mało istotne (w przeciwnym razie cóż byśmy zrobili z Dostojewskim?). (3) Snerg się skończył po jednej, niezbyt politycznej powieści. (4) Hollanek nigdy się nie zaczął (jako powieściopisarz, jego “Skórę jaszczurczą” wspominam o.k.) (5) Whois Dębski? Ktoś taki w latach osiemdziesiątych był, ale poza tym nie kojarzę.
Ja za.
bart :
Siergiej Bubka też miał ten problem, tylko był lepszy z wuefu, więc mu sie dobrze skanalizowało…
bart :
To się podobno nazywa: TRANSGRESJA czy jakoś podobnie.
EDIT: A pod spodem odbywa się METATRANSGRESJA.
Gammon No.82 :
Już nie mam szans. Rzuciła we mnie “ciotą” i tym sposobem załatwiła mnie całkiem. Leżę i wstydzę się, że mam inne poglądy na zarodki niz ona.
Stamina: zero. Energy: zero. Totalny gejmower.
EDIT: rozlazłą ciotą… ‘zwartą ciotę’ może bym jeszcze przeżył.
Gammon No.82 :
Mieszają z sokiem cytrynowym pół na pół. ZŁO.
hlb & Gammon
Ale to nie chozzi o to, że mam coś do Zajdla, wręcz przeciwnie – lubię, Całą Prawdę o Planecie Ksi mam nawet za jakiegoś wzorca w polskiej fantastyce, ale to on jakby chyba najmocniej pisał z pozycji oblężonej twierdzy (takie czasy, panie), to on został namaszczony przez F na guru i model do naśladowania, to jego pomysły wracają najmocniej w tej prawicowej fantastyce (tej co znam, a nie ma tego dużo). Jego ustawili na pozycji patrona political fiction mejd in RP, a samo political fictionowanie stało się, przynajmniej wedle różnych tekstów ogłaszanych w F, a potem NF, powinnością polskiej fantastyki, bo ponoć to nam zawsze najlepiej wychodziło. Dzięki czemu wszystkie nadające się do czytania teksty z tamtej epoki wyszły w Fenixie. 90-te to tez kult Snerga jako męczennika za sprawę, który kompletnie przysłonił, to co koleś pisał (i chwała panu, bo się można z nudów porzygać nad jego tekstami), opowieści redachtórów, jak to gibnęli komuchów pisząc o ufokach i tym podobne klimaty. Hollanek to przede wszystkim felietony w F, gdzie łojczyzna królowała na miliard sposobów, a Dębskiego faktycznie być nie powinno w tym zestawieniu, bo mi się poryrał z Wnukiem – Lipińskim i Mordem Założycielskim, do którego też wielu prawaków się przyznaje, że to był właśnie The Text. Sam Wnuk-Lipiński chyba zresztą dziś robi w jakimś prawomyślnym think tanku, tak mi coś przynajmniej w mediach migło.
Marceli Szpak :
Nie chcę sie wdawać w polemike na temat Zajdla, bo ostatni raz cokolwiek tego autora czytałem chyba z 20 lat temu. Ale jeśli dresy noszą dresy to czy to jest wina Adidasa?
Mnie interesuje ciągle coś innego. Coś co w istocie nie ma związku z fantastyką wcale. Co ONI tam, w niej, kurwa robią z tymi swoimi małymi fiutami, które notorycznie obnażają wystarczająco dosadnie w publicystyce politycznej? Co takiego ich skłania żeby sie gromadzić w fantastyce? No psychiatria musi miec na to jakies uzasadnienie.
Odnosze się na przykład do tego co wyczytałem w felietonie Dukaja podrzuconym przez mrw:
Dla mnie jest to naprawde zastanawiające odkrycie z tak zwanego Starego Kraju.
EDIT: Moon pozdrawia i nazywa was >>“cioty” (homoseksualne i heteroseksualne) na blogu Barta. <<. Próbuje sie dowiedziec co ona rozumie przez cioty heteroseksualne, bo to jest fikusny koncept.
nameste :
Na dobrą sprawę, to się nie nieprzyjemnie skończyło, tylko się nieprzyjemnie zaczęło.
Dyżurny blogdebartowy mądrala wciął się nagle w ciągnącą się od bodaj 200 komentarzy dyskusję – na temat korwinujących, nicponiujących i “wolnościujących” mentalnych szczylików – z wygłoszonym mentorskim tonem przesłaniem o treści mniej-więcej: “a ja wiem więcej niż Quasi o wolności, libertarianizmie i jego relacjach z teoriami antropologicznymi, więc Quasim protekcjonalnie gardzę; wiem ale nie powiem, bo ja tu występuję nie po to, aby pokazać co wiem (i wyprowadzać ludzi z błędów), tylko po to, aby powiedzieć, że wiem i powiedzieć, że protekcjonalnie gardzę”.
Problemu może by nie było, gdyby ów paroksyzm był bardziej niż luźno związany z tym czego dotyczyła tocząca się dyskusja, a zwłaszcza moje w niej wypowiedzi. Jednak ten trwający uporczywie – mimo moich wyjaśnień – luźny związek świadczy o upartym ignorowaniu tego co pisałem, co może być przejawem albo jakiegoś szaleństwa, albo złej woli.
Przynajmniej ja tak to odbierałem. Ty odbierałeś inaczej?
jaś skoczowski :
No ale w czym problem?
1. W tym, że błędnie relacjonuję poglądy samozwańczych (para)libertariańskich szczylików: psychiatrykowych “wolnościowców”, nicponistów i sKorwinsynów?
To bardzo możliwe, zważywszy, że (i) czytałem zaledwie ułamek treści, które z siebie wypluwali,; (ii) wypluwane przez nich treści z reguły są dość niechlujne, choćby dlatego, że trudno powiedzieć czy pisane serio, czy jedynie dla zgrywy; oraz (iii) bardzo trudno jest wymusić na autorach tych treści wyplucie jakichś konkretów na temat modelu świata, o którym marzą i sposobu przekształcania świata zastanego w ich świat wymarzony.
Jeśli tak, to proszę: sprostuj moje błędne rekonstrukcje, najlepiej powołując się na ich oryginalne wypowiedzi.
2. W tym, że (błędnie) uznałeś, że wchodzę w polemikę z oficjalnymi/mainstreamowymi filozofami libertarianizmu, tudzież z “ojcami założycielami” libertarianizmu?
Być może szczyliki, o których tu rozmawiamy, mają najwyżej luźny związek z ideami, które sobie przypisują. W takim razie może wyjaśnij w czym jest problem i przedstaw jakąś cywilizowaną wersję korwinizmu/wolnościowstwa, za którą – jak rozumiem – osobiście obstajesz. Oczywiście nie w całości – bo to wymagałoby zapewne cytowania całych ksiąg – lecz w kontekście problemów tutaj zgłaszanych, np. wyjaśnij, dlaczego współczesna Somalia (oraz paleolityczne hordy) nie pasują do wzorca wymarzonej anarchokapitalistycznej katalaksji; jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie służby zdrowia w warunkach anarchokapitalizmu/minarchizmu.
Myślę, że to mogłoby zainteresować ciętych na korwinizm itp. czytelników BdB.
pozdrawiam
hlb :
W realu na takie coś odpowiada się: “E! A UMIESZ TAK ZROBIĆ? bdrum bdrum [palmując po warach]”
W sieci faktycznie cios jest zabójczy. Pchnięcie księcia de Nevers. Gwiazda Śmierci niszczy Układ Słoneczny.
Barts :
Bez lodu?
Nieboszczyk Uislou Górnicki podawał kiedyś dwa przepisy na Bloody Mary:
(1) zachodni: 50% spirytusu – 50% soku pomidorowego
(2) wschodni: 50% spirytusu – 50% spirytusu.
Marceli Szpak :
Ta je, a porucznik Zubek to była mordercza szydera z ubeków.
hlb :
Ciepłe pozdrowienia dla Ciotki od Ciot Heteroseksualnych. Jeśli zgłosi taką potrzebę, możemy jej wylizać papierem ściernym. Czego się nie robi dla bliźnich?
hlb :
Hehehehe, przypomniało mi się opowiadanie Korwina z F. Jak odgrzebie, to gdzieś wrzucę skana. A wytłumaczenie mam takie, że nie wiem, ale może to im się tak równo w mózgach zlało, że skoro ich idee znajdują klienta w miesięczniku literackim, to czas sprawdzić, czy nie da się niektórych, to teraz czas się wziąć za bary z rzeczywista rzeczywistością i sprawdzić, jak to działa for real. Wrażenie, że program PISu pisał Regalica jest nie do odparcia.
Gammon No.82 :
Być może jest kandydat do księgi cytatów (jutro piątek więc się tym chyba zajmę):
Nie każdy homoseksualista musi być ciotą. A cioty zdarzają się często wśród mężczyzn heteroseksualnych.
Są to osobniki mężczyzno-podobne. Są nijacy, obojnaczy, mniej męscy niż niejeden gej. Dokuczają często kobietom wobec, których czują niepełnowartościowi jako mężczyźni, albo w ogóle wszelkim kobietom poza swoją domową niunią, która ich zechciała, bo nikt inny jej nie chciał.
Marceli Szpak :
Poprosze bardzo o ten skan!
A moja koncepcja jest taka, że fantastyka to dla nich takie fantazjowanie. A jak pouczał Kazik gruche można walić pod obraz albo i z pamięci. No i tu sie u nich łączy polityka z fantastyka, że lubia sobie gruchę zwalić pod obraz…
mdh :
Jak ci mało, to masz kalwińskich monarchomachów we Francji. Potęzne, wpływowe środowisko.
Quasi :
Tak na marginesie. Byc może twoje ólóbione szczyliki mają jakąś wizję Wolnościowego Złotego Wieku Ludzkości, która nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek empirią, tylko zwyczajnie kotłuje im się w czaszce.
hlb :
Ale to lepsze, czy gorsze od samca alfa z maczugą?
hlb :
W tym miejscu robi się smutno…
inz.mruwnica :
I trzy czwarte psycho-ewo i socjo-ewo zaczyna się chwiać.
Dominującą odmianą homosapiensów stają się Potomkowie Partnerów, Którzy Się Zeszli Z Braku Alternatywy.
Gammon No.82 :
To już jest nieaktualne. Obecnie Moon wykłada mi iz jest niepoczytalna bo jest normalna kobieta z prolaktyną. O mój niewierzący boże, w którym dniu stworzenia ty ja ulepiłeś i z czego?
inz.mruwnica :
Hehe, absolutnie nie podejmuję wątku osobistego, staropanieńskiego w kwestii Moon.
Uważam, że idiota ma prawo być idiotą bez względu na płeć, orientacje i wiek. Grzebanie w jego prywatnym begraundzie jest niesportowe.
hlb :
A to coś złego…? ;)
hlb :
Dokuczanie jest warunkiem koniecznym do bycia “ciotą” czy też to jest tylko zachowanie tylko niektórych?
Czy wiecie, że… Món po przetłumaczeniu jest jeszcze zabawniejsza:
EDIT: hlb :
Ale ja serio, że to smutne.
hlb :
Miałem już znowu coś wrednego o niej do napisania, ale ugryzłem się w klawiaturę. No dobra, jest jaka jest, bez niej świat byłby mniej kolorowy. Tak sobie będę teraz powtarzał.
M :
To jest interesujący wątek. W świetle definicji Moon bycie ciota nie jest zdefiniowane przez orientację seksualną, ale właśnie przez dokuczanie i niedokuczanie kobietom. Tak więc teraz usiłuje z nia uzgodnić własnie gdzie leży granica między dokuczaniem a niedokuczaniem.
inz.mruwnica :
A nie, w takim razie to co innego. Tylko pytanie pozostaje czy to jest tak smutne dla ciebie (obserwatora) jak i dla niej. Żeby daleko nie szukać, Dziwisz też technicznie jest ‘starą panną’, a taki wesołek z niego, że hoho!
hlb
http://rs745.rapidshare.com/files/266991135/JKM_Protok___322__z_posiedzenia.bmp
trochę duże wyszło (7mb)), wiec tak. jest na moim koncie, czyli dowolna ilość pobrań
@prawicowa fantastyka
Ale wlasnie najwiekszy odjazd teraz jest teraz! U Zajdla nie bylo w zasadzie zadnych pogladow politycznych w dzisiejszym sensie (bylo precz sko munom! ale to co innego), to ze Debski pisal i pisze rzeczy dziejace sie w wyimaginowanej Ameryce nie wynikalo z jego schiz politycznych tylko z tego ze cenzura bardzo zle patrzyla na cokolwiek dziejacego sie w Polsce (z tego samego powodu Apostezjon Wnuka-Lipinskiego dzieje sie na Wyspie, mimo ze w Warszawie).
To nie Zajdel wykreowal mode na prawo tylko Maciek Parowski wymachujacy trupem Zajdla i puszczajacy kawalki Barnima Regalicy (w odroznieniu od Operacji Chusta to jest niezle napisane i czyta sie z przyjemnoscia) i innych prawicowych potworkow.
Ze wzgledu na aspekt eskapistyczny fantastyka trafila do rozmaitych zyciowych prawicowych nieudacznikow, a jak sie okazalo ze jest rynek, to wydawcy zaczeli to wydawac. Z kolei lewica byla lepsza w lapaniu sie na dotacje, stad krytyka polityczna, lampa i ha-art.
Marceli Szpak :
danke. duże wyszło bo jest w bitmapie. ale nie będę ci objaśniał jak z tego zrobic letkiego gifa. przez takie objaśnienia mam w WO dozgonnego wroga i zakaz wstępu na jego bloga. drugi raz się tak nie wygłupię…
EDIT:
Przeczytałem. I pewnie zaraz ktos znowu wypłaci mi z małego krowiniątka, ale przyznam że mnie to nawet ubawiło kiedy pierwotnie cytowany przeze mnie dude z Gazety Polskiej mnie silnie zażenował.
Marceli Szpak :
No jak bmp zapakowałeś…
Alex :
Artysta głodny jest bardziej płodny?
Spoko, odgrzebię sobie watek u WO. Ewentualne następne będzie mniejsze, a nastepnym tak własciwie mogłaby byc próba pana Janusza na poletku tłumaczenia poezji (już nie pamiętam co to był za poem), w każdym razie wystartował od napisanej z pozycji czytelnika zjebki wobec tłumaczenia Roberta Stillera, opublikowanego w Literaturze na świecie i zaproponowania swojego przekładu (pan Janusz do dziś nie włada angielskim zbyt) i odpowiedzi, jaką mu Stiller zgotował. Kilkanaście stron tekstu, który może robić za wzorcowy odstraszacz dla wszystkich wannabe tłumaczy literackich, w formie pojedynku buca (Stiller) z nieukiem (Korwin) i tak właściwie jeden z lepszych poradników, czego unikać przy tłumaczeniu. Ale tego już nie znajdę, bo gdzieś mi wjumało spisy treści Literatur na Świecie. Tak czy tak, czasem aż żal, że pan Janusz na obu poletkach popróbował tylko raz.
Iis iligal aj noł
Marceli Szpak :
na gif to może byc zbyt wielkie, ale próbuj. przed konwersja do czegkolwiek innego uzyj takiej funkcji, która sposteryzuje ci ten skan do max 4-6 kolorów. jak pokręcisz tym, to zniknie ci cały ten syf na tle (już się boje, ze i u ciebie dostane bana, szczególnie jeśli drażnią cię pecety).
EDIT: …a znakomitą posteryzację zaprezentował w międzyczasie inż. mruwnica :)
Inżynier mnie fachowo wyręczył Dzięki.
Za poradę również.
A do pecetów, jak i innych marek mam stosunek obojętny. W teście WO wyszło mi 2 pkt windows, 1 linux, ale zasadniczo mam w głębokiej rzyci na czym mi hula word i winamp, byle hulało poprawnie.
O jeżu jakie to jest czerstwe… Taki dowcip brydżysty. Trzyma tylko w napięciu, czy pojawi się brydż właśnie i, i… mordercą okazuje się kamerdyner.
Marceli Szpak :
A nie nie, nic nie odpowiem. Obiecałem Bartowi, że nie będzie więcej flejmów z japkiem. Tym bardziej, że na końcu wychodzi tak, że ja pluje na japkowe, będąc (czasem ciężko) doświadczonym użytkownieiem, a od pececiarzy wyzywają mnie różńe mietki_1066, które japkowe widziały tylko na youtubie.
inz.mruwnica :
no brydzysta jest bez sensu… ale po lekturze wyrzygu Isakiewicza na poważnie spodziewałem się wiekszego szoku.
I bardzo dobrze, bo partner do rozmów o zaletach różnych kompów ze mnie żaden, zwłaszcza że od początku mam bezawaryjną współpracę z wszystkimi pecetami, więc nigdy nie miałem powodu, żeby się za czym innym oglądać, stąd o Macach wiem tyle, co WO napisze :)
Marceli Szpak :
Chyba na pececie.
Quasi :
Przypomniałem Ci Twoje recenzje mojego “złego/nieprzyjemnego kończenia”, żeby pokazać (obrazek dołączony), że w przypadku niniejszego złego końca (a może początku) nie widzisz problemu w sobie, a raczej w swym [niepożądanym] rozmówcy. No więc — i zgodzisz się może teraz — ja miałem podobnie. Co jest, oczywiście, prawidłowością psychologiczną: z odwewnątrz postrzega się inaczej ;)
nameste :
Ale w mojej recenzji Twojego “złego/nieprzyjemnego kończenia” ja nie stawiałem zarzutów Tobie; w ogóle nie rozstrzygałem o tym kto jest “odpowiedzialny” za takie a nie inne kończenie. Ja wtedy chciałem się od Ciebie dowiedzieć gdzie Ty się tej “odpowiedzialności” dopatrujesz.
A co do mojej roli w rozważanym “nieprzyjemnym końcu/początku” to jest dość oczywiste, że jej nie dostrzegam, bo gdybym ją dostrzegał, nie dopuściłbym do takiego końca/początku.
Problem jest w tym, że nawet mój rozmówca tej mojej roli nie wskazuje, gdyż wszystko co on na ten temat pisze jest zaskakująco irrelewantne. W zasadzie jego zarzuty pod moim adresem sprowadzają się do pretensji, że w dyskusji o szczylikach piszę o szczylikach i ich poglądach – miast o oficjalnej politologii&filozofii&etyce&antropologii wolności – w dodatku używając (oznaczonego cudzysłowem) szczylikowego języka.
Tak więc, nie mam pojęcia czego on ode mnie chce i po co on w ogóle do mnie rozmawia. Po to żeby wymusić na mnie przyznanie się do usytuowania w niższej lidze niż liga w której on widzi pozycję swoją (i WO)?
pozdrawiam
Quasi :
Quasi, w tym problem, że klasyczny libertarianizm wychodzi od koncepcji praw naturalnych, a jeśli tak, to Nicpoń, twierdzący, że własność należy się temu, kto potrafi sobie ją zdobyć i siłą utrzymać brzmi jak Stirner, a nie libertarianin, taki typowy, tzw. right-libertarian czy propertarian. Jak słusznie zauważył Nameste, to nie musi być zbyt praktyczny pomysł, ale nie ma ani koniecznego związku między socdarwinizmem (A kiedyś coś takiego chyba Ci się zdarzyło powiedzieć), ani zasadą, że to jest czyjeś, co jest w czyjejś mocy.
Ja nawet nie obstaję za “cywilizowaną” wersją, ba, podejrzewam, że moja “wersja” libertarianizmu rozczarowałaby Cię mocniej, niż korwiństwo czy libertarianizm Rothbarda, bo jest sporo mniej w niej treści. Ale tu nie chodzi o to, że ja jestem “lepszym” libkiem od Nicponia, Korwina, Smootnego czy Qatryka. Chodzi o to, że nawet jeśli oni są libertariańskimi dewiantami, to jednak twardy trzon takiego klasycznego libertarianizmu, jaki zawiązał się koło lat 60tych w Stanach, jest inny, niż Ty przedstawiasz. Rozumiem, że pewne dedukcje z niego Ci się nie podobają – i czasem mnie też się nie podobają, ale cholera, nie jest dla mnie atrakcyjna krytyka czegoś, która opiera się na nieporozumieniu. A na przykład w przypadku nazwania tego, co przypisałeś Nicponiowi, libertarianizmem, coś takiego właśnie zachodzi. Większość libertarianizmów/libertarianizmu to myśl moralistyczna, a nie amoralistyczna i to jest myśl daleka od postulowania moralności silniejszego. Libertarianizm co najwyżej mógłby mieć takie skutki, gdyby został wprowadzony, ale nikt z klasyków nie twierdził, może poza Spencerem, że słabi mają zdechnąć, ze to jest dobre. I min. dlatego libertarianie stają się nielibertariańskimi anarchistami – bo to nie jest ideologia wysoko ceniąca brak współczucia, jest tylko z nim nie do pogodzenia czasami.
Teraz o tym, jaki ja mam mniej więcej pogląd na to, jak w zgodzie z libertarianizmem (tym takim wspomnianym right lib. itd) musiałoby zostać uregulowane świadczenie usług medycznych: w pełni wprowadzony reżim anarchokapitalistyczny dopuszcza tylko dwie formy opieki medycznej – prywatną i pochodzącą z datków dobroczynnych. Ale chodzi o to, że takie rozwiązanie zazwyczaj nie jest usprawiedliwiane tym, że słabsi mają zdechnąć. Libertarianie bardzo często twierdzą, że medycyna publiczna, ale oparta o dobrowolne datki (czyli dobroczynność, czy działalność charytatywną) bardzo zadowalająco obsługiwałaby tych, których na to nie stać. Mogą się mylić, ale nie mylą się DKN! w kwestii tego, że słabi powinni zdechnąć, tylko – czy zdechną. A to cholera istotna różnica i inaczej się polemizuje z jednym, a inaczej z drugim.
Co do Somalii – no tam ziemia posiadana jest przez plemiona i trudno byłoby tę formę własności zredukować do współwłasności poszczególnych członków plemienia opartej o kryteria locke’ańskie. Poza tym, w zasadzie interweniowało tam często państwo, nie kierujące się tylko obroną słusznie nabytej własności (słusznie nabyta to taka, która jest nabyta w sposób podany przez Locke’a). Poza tym, anarchokapitalista by Ci mógł napisać, że watażkowie są monopolistami przemocy, więc pełnią rolę państwa, a jak jest państwo, to jest be.
Wcale nie twierdzę, że to jest “cywilizowane” i jebie mnie to. Chodzi o to, że po prostu ja widzę istotne niedokładności.
@ jaś skoczowski
1. Ja nigdy nie interesowałem się skrajnym liberalizmem i libertarianizmem. Ot, jak byłem mały to tata mi o tym trochę opowiadał, o Friedmanie, o Hayekach itp., o bonach edukacyjnych, o prywatyzacji wszystkiego. W ramach ciekawostki i wyjaśnienia czego chce ten ekscentryczny pan poseł w muszce.
Wiele lat później, jak pojawiły się portale internetowe typu ZłOnet i WP, to dostrzegłem ich infastację przez plagę zwolenników pana w muszce. Traktowałem to jako folklor i nadal się tym nie interesowałem.
Jednak wkrótce ta plaga przykleiła się do mnie w tak niespodziewanych miejscach, jak usenetowe grupy poświęcone biologii czy psychologii. I swoje libertariańskie – jak ja je wówczas nazywałem – hasła rzucała we mnie przy każdej okazji (“jakie to lewackie, te 3 zawory na cylinder”). A po migracji do psychiatryka24 wdepnąłem w ową lepką&chlapiącą na około plagę po kolana, albo i głębiej. No i siłą rzeczy myśli plagi zaczęły się przesączać do mojej uwagi, choć tych myśli nie próbowałem w żaden sposób weryfikować żadną fachową literaturą.
2. Sam Nicpoń ostatnio odżegnuje się od liberalizmu/libertarianizmu, choć ultrakapitalistyczny i antysocjalny model państwa za którym się opowiada on i jego przydupasy to “państwo minimum”/”nightwatchman state”, a więc model minarchistyczny. A minarchizm uchodzi za odłam libertarianizmu, stąd pisząc o samozwańczych libertarianach mam na myśli także wszystkich tych, którzy opowiadają się za “państwem minimum”, a więc i o korwinistach, i o kapitalistach-monarchistach, i o nicponistach.
Nicpoń i Korwin są jawnymi socjaldarwinistami, bo chcą aby “wolność&odpowiedzialność” działały jako czynnik selekcji biologicznej, na której wprost im zależy.
3. Psychiatrykowi “wolnościowcy” wprawdzie nie są fanami socjaldarwinizmu, w sensie, że nie jest on dla nich celem samym w sobie. Jednak realia socjaldarwinowskie są realiami, które oni są skłonni tolerować. Im zależy tylko na tym, by “się od nich i od ich kasy odpierdolili”, a więc na likwidacji państwa. Za wszelką cenę. Być może wyobrażają sobie, że po likwidacji państwa, w anarchokapitalistycznej katalaksji miód i mleko popłyną dla wszystkich, ale ewentualna groźba zaistnienia socjaldarwinowskiej mordęgi ani odrobinę nie zniechęca ich do antypaństwowych roszczeń.
Dlatego im też przypisuję ten socjaldarwinizm, choć łączę go z nimi inaczej (via tolerancja/przyzwolenie) niż z Nicponiem i Korwinem (via cel).
4. Skoro w katalaktycznym anarchistanie nie będzie państwa, to co w takim razie ma zapobiec (i) zaistnieniu socjaldarwinowskiej presji i (ii) wyłanianiu się lokalnych watażków, którzy słabszych od siebie będą brali za mordy, zaskarbiając sobie (lokalny)monopol na przemoc? Rozumiem, że zdaniem libertarian – a może tylko zasmarkanych “wolnościowców” – problem tych patologii jakoś rozwiąże się sam, bo bez państwowego lewactwo idealna wolnościowa katalaksja się spontanicznie samoorganizuje, jak płatki śniegu.
W Somalii “lewackie” państwo upadło, dlaczego więc nie uformowały się tam realia, o których śnią “wolnościowcy”?
pozdrawiam
Quasi
sorki za wtręta, ale puść po guglu zbitkę anarcho-capitalism somali pirates. Analiz nie ma jeszcze zbyt wielu, ale właśnie ta ekipa, zorganizowana praktycznie ad hoc, wychodzi w kilku z nich (tych analiz) na jeden z lepszych przykładów anarcho-kapitalizmu w działaniu, dzieki któremu u wybrzeży Somalii istnieje jakakolwiek forma gospodarki. Co zresztą nie jest niczym nowym, w którymś z pingpongów na blogu MRW, już się kiedyś odwoływałem do szesnasto i siedemnastowiecznych utopii pirackich, które potrafiły funkcjonować przez kilka dekad jako doskonałe przykłady wcielania a-k w życie. Also: http://thepiratesdilemma.com/download-the-book – choć tutaj akurat to, co ciekawe i sprawdzalne według badań historycznych, jest utopione w monstrualnie dużej i praktycznie nieprzyswajalnej dawce freetardzkiego bredzenia.
Nie Arnold. Nie Geryl. Sławek. Pan Sławek. Duuuh!
Marceli Szpak :
I AFAIR wniosek z tej dyskusji był taki, że a-k funkcjonuje sprawnie o ile masz jakiś potężny zasób pod ręką do jebania: cudzą flotę, niewolników (w tym żony) itp. Więc może za Drexleya, albo na Chironie się uda.
Miś uszatek. Był bardzo asertywny i nawet najbardziej zaaferowanym zwierzaczkom wykładał spokojnie kawę na ławę. A ta charyzma… Proszę Was…
inz.mruwnica :
Albo dostatek zasobów niczyich, nie zawłaszczonych; by się powiedziało: ech, pionierskie czasy Dzikiego Zachodu, wozy osadników, własność dla przedsiębiorczych (i mnóstwo jeszcze good enough [Locke] dla reszty), praca-własność, wolność-dostatek. Wystarczy tylko zapomnieć o Czerwonych. I różnych Dodge Cities.
hlb :
Google pegging.
mrw :
Nie wolno mówić “mama” i “tata” au rebours w drugim wyniku:
Fajna odpowiedź “w Amsterdamie to nawet krowy sa walone”
O rety, Les Paul umarł. Nie to, że się nie spodziewalim, miał 94 lata. Twórca najzajebistszego wiesła w mieście.
On the bright side, wartość mojej gitary właśnie skoczyła o 10%.
mrw :
Eee no nie. Jak każdy kulturalny inteligent mam w internetowym pakiecie juporna. Mam na myśli aparat pojęciowy, który Món własnie wówczas prezentowała na żywo…
@pegging:
Po namyśle DON’T WANT
bart :
bart :
R.I.P.
Może się mylę, ale chyba on nic poza nazwiskiem nie dał. Czytałem, że Ted McCarty to zmajstrował.
Ja osobiście nie wiem jak na tym się wiesłuje, bo krótka przygoda z tematem i tak była na precelu, ale ze splitcoilem a nie klasycznym humbuckerem.
kabotyna :
Who cares, to nie z jego imieniem na ustach robiłem fap fap fap.
bart :
To luz. To szanuję i rozumiem.
mrw :
LOL. Stapon buttsecks? — no…
Szukałem czegoś innego, ale przypadkiem odkryłem istnienie marki butów “Ask the Missus”, co w niespiesznym tłumaczeniu może być: spytaj swojej starej. Czyż nie daje to nowego spojrzenia na starego mema?
http://www.amazon.co.uk/Ask-Missus-Sarcastic-Brown-Leather/dp/B000Z77KPQ/ref=sr_1_11?ie=UTF8&s=apparel&qid=1250204342&sr=1-11
bart :
… zaraz po stratocasterze.
Marceli Szpak :
Był to oczywiście “Jabberwocky“.
inz.mruwnica:
Ja miałem nadzieję, że pojawi się Funky Koval z ilustracji.
bart :
W sensie?
hlb :
Bardzo niespiesznym, a to nie może / mogło by być “spytaj swojej laski”?
mrw :
W sensie, jeśli o mnie chodzi, to nie jestem zainteresowany taką zabawą towarzyską…
tatamaxa :
…ale tatamaxa chętnie mnie zastąpi.
bart :
Nie odpowiada Ci zimny dotyk fantomu i wolisz teh real thing?
Okej, nie drążę sprawy.
Barts :
MSZ raczej spytaj *mojej* starej – w sensie że ja tobie każę się spytać mojej, a nie ty mnie mojej.
Miałem kolejną wizję i na drugim końcu spektrum “geje w burkach” będzie “homofobia – irracjonalna niechęć do peggingu”.