Orion-Srorion
W obliczu zbliżającego się wyjazdu na wakacje oraz braku pomysłu na nową notkę postanowiłem użyć desperackiego zapychacza i streścić dla was pewną dyskusję na forum davidicke.pl. Owszem, mógłbym zastąpić całą pisaninę linkiem do wątku, ale to nie byłoby tak interesujące doświadczenie jak przeczytanie mojego streszczenia, hm?
Zaczęło się od reklamy sympozjum poświęconego końcowi cywilizacji w 2012 r. Mroczny plakat, dzieło osoby nienawidzącej piękna, typografii i języka polskiego, zachęca do wybekania stówy na bilet, kusząc spotkaniem z gwiazdą apokaliptycznego undergroundu Patrickiem Gerylem, autorem „Proroctwa Oriona na rok 2012”.
Organizatorzy twierdzą, że Patrick Geryl jest „wybitnym astrofizykiem belgijskim”. Kwestia formalnego wykształcenia nie jest do końca jasna: według informacji zawartych na stronie Geryla, jest on raczej „literatem i badaczem”, który „od dzieciństwa bardzo interesował się astronomią i przeczytał setki artykułów i książek na jej temat” (wcześniej zajmował się m.in. obalaniem teorii względności — strona nie precyzuje, ogólnej czy szczególnej). W swoich najnowszych publikacjach Geryl zajmuje się nadchodzącą zagładą ludzkości: w roku 2012 wskutek gwałtownej aktywności magnetycznej Słońca dojdzie do przebiegunowania magnetycznego Ziemi, co spowoduje niemal kompletne wyginięcie rodzaju ludzkiego. Nie ma żartów, ostatnie takie przebiegunowanie zatopiło Atlantydę. Informację o zbliżającym się kataklizmie nasz literat i badacz wyczytał w proroctwach Majów i Egipcjan (oczywiście starożytnych; współcześnie żyjący Egipcjanie to jakieś cześki nie kumające Atlantydy). Na szczęście Geryl oprócz apokaliptycznej przepowiedni niesie również nadzieję: ratunek dla Ziemian może znajdować się w Wielkim Labiryncie pod piramidami w Gizie, w formie wypisanych na ścianach obliczeń, wskazówek i porad sporządzonych w obliczu zagłady przez samych Atlantów, którzy najwyraźniej za późno zabrali się do roboty i opracowali tylko część teoretyczną planu ratunkowego.
Geryl wraz z kolegą, „archeo-astronomem” Gino Ratinckx, postanowił odnaleźć ów labirynt. Wspomniałem już, że według „zwyczajnych” archeologów nie ma czegoś takiego jak Wielki Labirynt? Nie? Ach. Taki drobny detal nie zniechęca naszych dzielnych poszukiwaczy, którzy uzbrojeni w GPS wyruszyli na przygodę do Egiptu. Na razie efekt ich poszukiwań to trzy białe kamienie i zdjęcie bohaterów w śmiesznych kapelusikach. Piszę to i sam się wstydzę tej taniej szydery wobec ludzi, którzy próbują uratować świat, nie bacząc na grożące niebezpieczeństwa („jeśli zgubisz się w labiryncie, czeka cię pewna śmierć, bo ŚCIANY SIĘ RUSZAJĄ”).
Na wypadek gdyby nie odnalazł labiryntu, Geryl szykuje plan B polegający na zorganizowaniu grupy przetrwania przebiegunowania. Za pewną ilość pieniędzy (minimum 5000 euro, nastawiać się raczej na dziesięć tysi) można zostać współtowarzyszem Patricka Geryla w zabetonowanej górskiej jaskini, której wilgotny, chłodny klimat powinien zapewnić ochronę przed nieuchronnym kataklizmem. Ciekawe, czy cateringiem zajmuje się wspomniana w tekście o chemtrailsach eFoodsDirect?
Oprócz Geryla na sympozjum wystąpi kilku polskich prelegentów, wśród nich „najbardziej znany hipnotyzer w Polsce” (nie Arnold!), który „wprowadzi w trans kilka osób z sali i przeniesie ich w przyszłość do roku 2013”. Swój wykład wygłosi również gość, który twierdzi, że w 2012 r. nie będzie żadnego przebiegunowania, za to dupnie w nas planeta Nibiru (ciekawe, co na to Geryl). Janusz Zagórski omówi dokumenty programowe i wartości duchowe społeczności postapokaliptycznej, a Wojciech Maćkowiak przedstawi dowód na istnienie Atlantydy.
Pisałem w tekście o chemtrailsach, że tropiciele Ukrytej Prawdy to wyjątkowo tolerancyjna gromada — nie robią afery, że bzdet wyznawany przez jedną grupkę wyklucza prawdziwość bzdetu wyznawanego przez drugą. Stąd nie powinna dziwić obecność pana od Nibiru na jednym sympozjum z panem od przebiegunowania. Okazuje się jednak, że czasami pojawiają się konflikty. Oto w odpowiedzi na reklamę sympozjum odzywa się administrator forum davidicke.pl:
Nie wierzę w ani jedno słowo Geryla, David Icke tez go nie popiera, czyli nie mogę jednocześnie tworzyć dwubiegunowości i rozdwojenia jaźni. Raczej David nie byłby zadowolony widząc że popieramy Geryla reklamując jego imprezę. Geryla zresztą uważam za oszusta. Może i miesza prawdę z fikcją , ale więcej w tym fikcji. Popierał też Projekt Cheops i Lucynę Łobos a to oszuści numer dwa. A projet Chops dla mnie to już absolutne dno. Myślę że wielu ludzi na forum i nie tylko udowodniło oraz wielu fantastycznych mistrzów duchowych, Indian, Mnichów Tybetańskich, Naukowców — udowodnili oni że mydlenie oczu zagładą jest błędem bo zagłady nie będzie. Sam w to nie wierzę i nie widzę powodu aby to propagować. Myślę że i tak będzie pełno ludzi nawet bez naszej skromnej reklamy.
Ałć. Nie dość, że przebiegunowanie to bzdura, to jeszcze nie ma czegoś takiego jak Nibiru:
Planeta X Nibiru TO MIT co odwodnił już Michael S Heiser…i czymkolwiek to jest nie jest na pewno planetą Nibiru. Ten mit rozpowszechnia od lat siedemdziesiątych kolejny oszust Zecharia Sitchin.
Inny uczestnik dyskusji wtrąca się ze swoją hipotezą na temat Planety X:
Każdy kto głosi brednie o zagrożeniu ze strony Nbiru jest albo idiotą albo dezinformatorem. Nibiru proszę Pana była statkiem kosmicznym slużącym do wydobywania złota i zasiewania DNA na różnych planetach — w żaden sposób nie może nam teraz zagrażać bo albo go już nie ma, albo w środku siedzą Ci sami inżynierowie genetyczni którzy babrali się w naszych genach i raczej nierozsądne z ich strony byłoby niszczenie swojego eksperymentu.
Następny dyskutant, twórca strony Vismaya Maitreya (MY EYES, THEY BURN), twierdzi, że Nibiru faktycznie nadlatuje, a zapytany o źródło informacji najpierw zbywa rozmówcę, a potem zaznacza, że stracił już zapał do eksplorowania tajemnicy Planety X:
mam pewne info których nie zdradzam ale wiem że Nibiru leci do nas i tyle -> na pewno nie powiem swojego źródła, oczywiście przez nie podanie źródła staje się mniej wiarygodny ale że tak powiem zwisa mi to (…) ja wiem tylko że leci do nas… w jakim celu? nie analizuje już tego dokładnie…
Internauta radoslaw tłumaczy, co właściwie stanie się w 2012 r.:
Nasze słońce wtedy “beknie”.
Wiatr słoneczny który doleci do Ziemii usmaży wszystkich ktorzy nie potrafią wywołać implozji w DNA.
Przeszkodą w tym procesie jest: strach, żywność GMO, smog w miastach, brak współczucia i parę innych rzeczy.
To jest czysta fizyka, niestety nie nauczana na uniwersytetach.
Życzę zrozumienia i lepszego merytorycznego przygotowania do tematu który jest bardzo istotny dla ludzkoci.
To moja druga ulubiona wypowiedź, zaraz po tej o wydobywaniu złota i zasiewaniu DNA. Widać, że radoslaw to osoba, która potrafi edukować — w kilku zdaniach zawarł treści na co najmniej dwie blogonotki: bekające słońce, implozja w DNA, tajemna fizyka. No i oczywiście brak współczucia i parę innych rzeczy.
Dopiero pod koniec dyskusji dowiadujemy się, jaki problem mają administratorzy strony davidicke.pl z Gerylem — i jest to problem bardzo ciekawy. Jak zapewne wiecie, dla antysemickich tropicieli teorii spiskowych David Icke to szkodliwy wariat, który bajkami o Ludziach-Jaszczurach odsuwa podejrzenia od Rządu Światowego Żydostwa. Czas zstąpić o pięterko niżej. Otóż dla Davida Icke i jego fanów Patrick Geryl to szkodliwy wariat, który bajkami o przebiegunowaniu odwraca uwagę ludzkości od prawdziwych zagrożeń:
Przez dłuższy czas próbowaliśmy wyjaśnić na forum Cheopsa szkodliwość podobnej działalności, bez skutku. GDYBY Geryl mówił o sprawach WAŻNIEJSZYCH jak NWO, smugi chemiczne, Codex Alimentarius, faszystowskie metody rządów mocarstw, zatajanie wiedzy, niszczenie zdrowia, ofiary z ludzi, terroryzm, szczepienia, ….lista nie ma końca. wtedy popierałbym go i myślę że Icke też.
To co tworzy Geryl to kolejna fałszywa flaga… wizja fałszywego jutra. (…)Nie niepokoi mnie to co stanie się w 2012, nie boję się tego i nie wzbudza to we mnie skrajnych emocji, co będzie to będzie, nie dbam o to. Ważne jest co dzieję się teraz…BO SĄ LUDZIE i i INNI 8-) którzy bardzo się tego boją co się stanie, jak np Illumianci czy rasa Draco (cokolwiek o nich myślicie) Chcą zamknąć Nas w elektromagnetycznej pułapce, zniszczyć nasze DNA, zastraszyć, uśpić hipnozą poprzez media, religię i inne opium dla mas. Nie boję się 2012, boję sie tego co się stanie zanim dożyjemy tej daty, na tym staramy się skoncentrować. Będzie Przebudzenie, to jest pewne, ale to teraz jest wojna , a nie w 2012. Trzymajmy się dnia dzisiejszego, bo od tego co robimy TERAZ zależy co będzie w 2012.
Uff, zdążyłem sklecić notkę przed wyjazdem! Blogasek udaje się na urlop do września. Dla aktywnych czytelników proponuję zadanie domowe: ustalić, kto jest szkodliwym wariatem dla Patricka Geryla.
czescjacek :
Bzdura. Może jeszcze patroszenie ryb też jest obrzydliwe?
Pokolenie makdonaldów! Łeeee.
eli.wurman :
A gdzie przeczytałeś, że się zachwycam? Tyle że schabowym zachwycam się juz całkiem mniej, wcale nieomal.
eli.wurman :
No wiem:)
kabotyna :
No więc jesli piepszy sie i soli, to gdzie to ‘różnie’? Zresztą samo siekanie/mielenie/psihuj to tez jest przyrządzanie. Żeby się nie obyło bez analogii: zgodzimy się chyba, że pietruszka posiekana inaczej smakuje niż z liścia.
No więc trzyajmy się ściśle pojęć: pierwotny smak schabu versus pierwotny smak soi.
jaś skoczowski :
Kotów jest od cholery, więc w sumie nic strasznego się nie dzieje (auch: co jakiś czas tablica ogłoszeń w moim osiedlowym sklepiku puchnie od “oddam kotki”).
eli.wurman :
Seks jest z żywym mięskiem i jeśli mam nie grokować w nim nieprawidłowości, to musi odbywać się za zgodą co najmniej obu stron, natomiast pełnie seksu w seksie jest wtedy, gdy obydwie strony mają swój osobisty moment “o tak, taaaaaaaaaaaak!” (choćby na zasadzie, że nie doszedłem, ale była wspaniała).
A-jedzenie-mięsa-wymaga-najpierw-zapierdolenia-świnki.
eli.wurman :
To bardzo złe porównanie, gdyż brudota seksu występuje wtedy, kiedy też największy apetyty na seks i jego zaspokajanie, znaczy w czasie seksu. Brudota mięsa występuje przed jedzeniem, a kiedy się je, to już syfne nie jest.
Iiiii dlatego rzadziej jem mięso niż otherwise.
hlb :
No to jak Ci jest wszystko jedno z okazji soi to czemu mnie gryziesz w sojowe emo?
hlb :
W tym, że nawet jak nie popieprzysz i pososlisz to też smakuje.
hlb :
Posiekaj soję i rozpływaj się nad jej smakiem.hlb :
Ehe, a jak mój chłopak zrobi herbatę to też jest “lepsza”.
hlb :
Wyciągasz jakieś zaprzeszłe spory sprzed 20 komciów.
hlb :
Chuja tam. Napisałem “ewentualnie” i że ja nie solę i nie pieprzę.
Napisałem poza tym, że także carpaccio z Angusa pozostawiam nietknięte. Siekanie zaś ma w tym wypadku inny cel niż zmiana smaku. Dość niewygodnie je się kawałek surowego mięsa w całości, więc kucharz robi to za nas. Rozumiem, że dla Ciebie byłoby analogią prawidłową gdybym sam sobie posiekał na talerzu to mięso a nie zrobił by tego kucharz.
No więc dla mnie soja ma żaden smak bez przypraw albo fermentacji. Obojętnie czy będzie zmielona, posiekana, utłuczona czy przeżuta przez moje ząbki.
jaś skoczowski :
Więc mówię: czekam z utęsknieniem na dzień, kiedy mięsko będzie uprawiane w hitec fabrykach. Póki co świnki i cielaczki są trochę w dupie i jest mi z tego powodu przykro.
czescjacek :
Ale co jest syfnego w przygotowywaniu mięsa?
eli.wurman :
Ech bo nawet wśród osób dokarmiających koty jest dość częste przekonanie, że nie można sterylizować, bo to “nienaturalne” i “kotu się należy”, sob sob.
eli.wurman :
Ale za to jak cię pobudziłem intelektualnie. Przeczytałeś uważnie wszystkie moje komcie, żeby napisać swojego.
EDIT: I nawet nie wytknałes mi ortografa, czym szczerze przyznam zaimponowałęś mi. Od razu wiidac, że popierasz akcję ‘stop chamstwu w internetach’. iLike!
eli.wurman :
No weź, babranie się w trupie przecież. Te wszystkie błony, ścięgna, chrząstki, ble. A potem ręce śmierdzą.
czescjacek :
I oddech! A jak naprawdę ciężkostrawne to i stolec!
hlb :
Flejmy o apple są soooo last century, to trzeba teraz wyciągać tematy z lodówki.
hlb :
Sama, z nudów. I tak czytam wszystkie komcie, chyba że się odetnę na dwa-trzy dni, to potem ciężko.
czescjacek :
W jakim trupie. Kroisz mięso. Jedzenie. Jedzenie to nie trup. Następuje cudowne przemienienie.
czescjacek :
Jezusmaria, gdzie kupujesz takie paści? Auch: nie jedz drobiu, to syfeks.
Pierdolicie jak jakieś wegemamy.
eli.wurman :
Zawsze możemy to połączyć. Masz japko naklejone na lodówce, bo słyszałem, że to jest najnowszy hype w tradycyjnie mięsożernej Polsce?
eli.wurman :
Tja, dopóki się nie natknie na błonę/ścięgno/chrząstkę.
eli.wurman :
No weź, najwspanialsza polędwica jak się kupi więcej niż pińć deko to zawiera coś, co świadczy że to był człowiek.
hlb :
Tradycyjna mięsożerność to jest w sumie dosyć świeża sprawa. Zdaje się że jesteśmy krajem 1001 potraw z kaszy i ziemniaka.
Naklejać coś na lodówkę? Przecież to wiocha a’la końcówka ’80 i początek ’90.
czescjacek :
Jej, a jak wykrawasz jakieś paści z ziemniaka czy obcinasz to zielone od marchewki to też masz takie emo?
czescjacek :
Aaaaaa!
eli.wurman :
Niedobrze, kolega uczestniczy we flejmie którego nie śledzi:
http://blogdebart.hell.pl/2009/08/10/orion-srorion/comment-page-12/#comment-54785
Chociaż raczej obawaim sie, ze zachodzi underage troll tutaj.
eli.wurman :
A ja niedawno widziałem lodówke bosha tak podobną z frontu do eerbuka, że kiedy nakleiliśmy na nią japko, to ludzie podbiegali zapytać czy moga się przejechać kursorem po docku.
hlb :
Pfff, setkę komciów temu, o rzepie, se możesz.
hlb :
Daj spokój Mariola, to są Twoi znajomi.
eli.wurman :
Przecież to wiocha ponadczasowa. Ja mam na lodówce mojego małego kucyka My Little Pony.
eli.wurman :
No chyba, że nie. Dlaczego miałbym? Przecież nie wypieram świadomości, że warzywa były kiedyś warzywami.
eli.wurman :
Pffff?
teentroll
eli.wurman :
Pffff!
hlb :
Ojej, ojej. Skaleczyłem się twoją ciętą ripostą.
hlb :
No ale sam sobie ich dobierałeś, więc idź popffać na nich.
czescjacek :
Ale wypierasz, że były podlewane krowim gównem.
eli.wurman :
▲
▲ ▲
TRIFORCE
SORRY DUDE, U CAN’T
eli.wurman :
No skąd!
Krowie zresztą są zupełnie okej, świńskie i kurze są gorsze.
czescjacek :
No to: warzywa rosną w kupie, a w mięsie są chrząstki. Pokój na świecie przywrócony.
eli.wurman :
Eeeee, taki flejm… to ja już wolę wracać do pracy.
czescjacek :
No przecież właśnie go zakończyłem:
eli.wurman :
OH_RLY?
So I’m rolling nao.
eli.wurman :
No to przecież mówię, że to do dupy.
Od tego waszego gadania zrobiłem się głodny. Idę do domu pp-ii-ee-cc żż-ee-bb-ee-rr-kk-aa!! FTW!
czescjacek :
Mnie ręce śmierdzą po cebuli, a od mięsa poprawia mi się stan naskórka.
W poszukiwaniu źródeł nonsensu:
Igor Janke:
Ja wiem, że błędy ortograficzne dziennikarzom poprawia bezbłędna maszynistka, ale bez jaj… przecinków? skanami? nie mogłem? DO NOT COMPUTE!
Gammon No.82 :
Ale nie jest to smród trupi.
Gammon No.82 :
Doktor Mengele!!!
A oto dewolaj. Taddada:
http://strasznasztuka.blox.pl/resource/Raw_meat_a.jpg
czescjacek :
To kupuj świeże mięso do cholery.
Kto ci każe jeść ptomainy?
Do usług.
hlb :
“So rolling, rolling, rolling Jajco Holenderskie
Rolling left end rajt
Rolling on end rolling bek
Rolling on dzy azer sajd
Rolling on end bek, Niderlend Egg”
http://www.acton.pl/mp3-download/7redHWeFGo2/w466,salon-niezaleznych-jajco-holenderskie-blues.html
inz.mruwnica :
To nie będzie nic dobrego. Kobiety słabiej gotują.
eli.wurman :
Nadejdzie czas, kiedy dzięki inżynierii genetycznej warzywa będą rosły w mięsie, a chrząstki w kupie.
eli.wurman :
Oddam kotkę (chyba dwuletnią aboco).
Jakiś idiota wyrzucił z domu – oswojona, nie umie polować na myszy, nie umie jeść mięsa, wyłącznie karmę, twarożek… Płuckami wzgardziła, ale pierogi nadziewane nimi żre. O ile ktokolwiek rozumie koty, marzy o domu.
My już mamy kocicę z w/w niewspółpracującą (ona albo ja!)
Gammon No.82 :
I będą wystawiać to w galeriach jako sztukę wysoką.
janekr :
Dobry tytuł na powieść o porzuconej dziewczynce wychowanej przez dachowce.
eli.wurman :
janekr :
O ile ktokolwiek rozumie koty, marzy o domu
Dobry tytuł na powieść o porzuconej dziewczynce wychowanej przez dachowce.
A tego nie było na Batmanie?
Gammon No.82 :
Pff. Świeże mięso śmierdzi świeżym trupem.
kabotyna :
Gammon No.82 :
Was normalnie. Nie wzrusza. Los Małych. Króliczków i świnek.
czescjacek :
A żywe mięso śmierdzi żywym trupem.
jaś skoczowski :
Króliczków nie jadam (bo niesmaczne), a przy świnkach mam niewielkie wyrzuty sumienia (ale nie takie, żebym zrezygnował). W ogóle ścierwa jadam niewiele, ale tego niewiele nie zamierzam się wyrzec.
Gammon No.82 :
A żywy trup śmierdzi świeżym mięsem.
czescjacek :
Świeży żywy trup śmierdzi świeżym żywym mięsem.
Nieświeży żywy trup śmierdzi zgnilizną.
Królik jest pyszny. Świniny poza “jamon serano” nie jadam, bo mdła.
I tak! Nie wzrusza nic a nic. Bo niby dlaczego?
edit: “serrano”
Wciąż edit mi na makówie nie funguje.
kabotyna :
Choć jagniątko lepsze.
kabotyna :
Mary had a little lamb…
czescjacek :
A hemoroidy też?
Istnieje podejrzenie, że jeśli nie myte, czy martwe czy żywe śmierdzą gównem. Wszystko ma swoich amatorów. Wiem, że to niesmaczne. błechechecheche.
Kto lubi pieczone, młode kózki?
Wpisujcie miasta!
kabotyna :
Ja z Raciborza. Koniecznie dziewice. Piekę je na moim ogniu Szatana.
kabotyna :
Kędzierzyn-Koźle oleoleoleole!!!!1111oneoneone
Tutennasrali :
A co to za “ogień”? Gaz z dupy? Przyprawiony aromatem hemoroidów?
kabotyna :
Sory zią, ale niestety nie należę do delikatnych i romantycznych kochanków. Wolę wyuzdaną i perwersyjną jazdę z owadem w krtani.
Tutennasrali :
Wszystkim po trochu, ale najbardziej gównem i rozkładającą się krwią.
Gówno z czasem zasycha, wtedy smród maleje.
Kiedyś (jeszcze w latach siedemdziesiątych) jakiś naukowiec zaproponował skalę porównawczą smrodu. Za dwa najbardziej hardkorowe smrody przyjął amoniak i rybę w rozkładzie.
Wszystko co niesmaczne ma swoich amatorów. To łagodzi problem głodu na Ziemi.
kabotyna :
Takie kózki?
http://fotoforum.gazeta.pl/photo/9/ng/dd/adca/6VZfaLZBaFDNqgTW1X.jpg
Gammon No.82 :
A weź. Uważam, że ludzkość powinna powołać specjalny think tank w celu opracowania sposobu wytłuczenia wszystkich skurwysynów stawonogów na planecie.
czescjacek :
Wymordowaliście trylobity, chcecie wymordować i resztę?
Gammon No.82 :
Nie wiem, kto wymordował trylobity, ale ma u mnie piwo.
Gammon No.82 :
Na Brainiacu “testowali” smrody żarcia (chyba skisły nabiał był najbardziej pawiogenny), ale w sieci znalezłem tylko to
What Food Makes The Smelliest Farts http://www.youtube.com/watch?v=fMFOkBpfCgo
ja tam najbardziej lubię proste polskie żarcie (kuchnia patriotyczna)
do talerza głebokiego, bardzo głebokiego, wkładamy solidną przygarść makaronu, może być ugotowany
nalewamy wódki po brzeg talerza, można dodać łyżkę masła qrva osełkowego
jemy łyżką niespiesznie, rozkoszując się każdą łyżką i Bogu dziękując za te hojne dary
otaki :
U DO IT WRONG!
makaron, podobnie jak i talerze to jednak cudzoziemszczyzna. makaron zastąp rzepą, talerz drewnianą miską i będzie gites.
hlb :
to polski makaron Lubella! polskie kolanka ozdobne!
ale drewniania miska to je to
makaron można ostatecznie zastąpić jagłami, ale nie rzepą na miły Bóg!
rzepa z wódką jest niezdrowa
otaki :
Ciekawe czy miałbyś odwagę powiedzieć to Schłopiałej Szlachciance z Kazachstanu!
Żaden makaron nie będzie nigdy prawdziwie polski, choćby się zesrał. I jeszcze ta nazwa: Lubella. To tez jest jakiś, za przeproszeniem, makaronizm.
hlb :
w gacie?
otaki :
Pojedynek mistrzów kuchni
Grillowana kaszanka w hostii vs. Zesrany makaron w gaciach
Gammon No.82 :
to jest kuchnia typu fusion. są miejsca gdzie aby uzyskać prawo do zamówienia takiego czegoś trzeba wywalić 30 papiera za samą wode perrier.
och jaka urocza dyskusją. od bakłażana przez buraka do soi. a przepraszam do srającego makaronu : )
co do soi, to mnięsię zawsze wydawało że jej besmak to w sumie plus. bo bardzo łatwo ją wkomponować w inne składniki. np. klopsiki sojowe w sosie pomidorowym z makaronem są rewelacyjne. (w wersji ze spaghetti to moja ulubiona potrawa a’la animusy – nie wiem czy zwróciliście uwagę ze b. często w filmach animowanych posiłek to wlasnie spaghetti z pomidorowym sosem i klopsikami: )))
hlb :
teraz się mówi cross cooking
blue.berry :
hmmm, chyba jednak nie… chyba że w niemczech. albo chyba że red cross cooking. ale to jest kompletnie inna kuchnia.
blue.berry :
Bo jak to w życiu, wszystko zmierza w stronę anusa
hlb :
true.
jak zwykle najpierw napisałam, potem się zastanowiłam : )
chyba głownie chodziło mi o to że grilowana kaszanka z opłatkiem to bardziej c-c niz fusion. no chyba ze opłatek potraktujemy jak element ze świata deserów.
blue.berry :
Opłatek to ciało Chrystusa, mięsny deser?
blue.berry :
słyszałem taka plotke od zaprzyjaźnionej zakonnicy z watykanu, że najlepsza hostia, dla samego zarządu, wypiekana jest na smalcu.
hlb :
z lukrem i nadzieniem z dzikiej róży
urbane.abuse :
Kiedyś tu wpadłem na pomysł, że do ostatniej wieczerzy przydałaby się zagrycha, np. “oto Ogórek Kiszony Chrystusa, bierzcie i zagryzajcie z niego wszyscy”.
inz.mruwnica :
na ostatnią wieczerzę Miszcz miał rybe i wino, a także pełnosiarnisty chleb bez drożdży. gdyby wszyscy followerzy jego twittera tak zacnie i zdrowo się żywili, to nie mielibyśmy problemu z otyłościa w świecie zachodnim.
inz.mruwnica :
Do wina?? Myślę, że zdecydowanie należałoby to przeformułować – zamienić opłatki na sery, albo też zamienić wino na piwo (a opłatek posypać przyprawą grilową).
inz.mruwnica :
Zbyt falliczne, nie przyjęłoby się w Jerozolimie na dzielni, wtedy chapanie dzidy nie było tak popularne jak teraz. Czy się mylę?
Chcecie cytat? To cytam:
A pytanie było takie: kto tak złoto myśli?
Dobra, będzie telefon do przyjaciela:
blue.berry :
Za takie mówienie można skończyć, jak Nieznalska.
inz.mruwnica :
W pewnych kręgach “białe wino i owoce” oznacza “pół litra i ogórek”.
czescjacek :
Roman Catholic Hot ‘n’ Crispy Chips
Gammon No.82 :
A może Chocolate Salty Balls?
urbane.abuse :
To na katolickiej misji w Kongo. Nie mieszajmy porządków.
urbane.abuse :
U Niziura były czekoladowe pigułki z pieprzem, przygotowywane przez znachorczyków, celem spędzenia włosa z żołądka. Prawie-ontop, he he.
czescjacek :
Elementem tej koncepcji było to, że trzeba by krew przedestylować.
inz.mruwnica :
O rrany, to pasjonujący temat. Szkoda że mam bana u frondziarzy, bo to mogłaby być równie ciekawa dyskusja jak ta o ilości glutenu wymaganej do transsubstancjacji.
inz.mruwnica :
Zamiast spiritus vini – Spiritus Sanguini?
Mam nadzieję, że się nie jebłem z tą łaciną.
Gammon No.82 :
się jebłeś, niestety. spiritus sangrini się pisze. a w obrządku wschodnim: egri bikaver. od razu widac, że nie miałes religii w szkole. buuuu…
czescjacek :
Może chcesz się przyłączyć?
czescjacek :
A! Nie możesz trollować frądy to próbujesz tt-dkn, tak?
@ kabotyna & Bakłażany dla początkujących:
Zrobiłem.
Połowie nie dali odstać 24h, zeżarli po godzinie. reszta stoi i czeka.
Balsamiczny dałem ciemny, pieprz był kolorowy, a zamiast soli trochę teriyaki znaczy się sosu sojowego – czy to bardzo wielki grzech?
Gammon No.82 :
Jeśli w dodatku zamiast w piekarniku upiekłeś w gorącym popiele, to tak.
urbane.abuse :
Skąd gorący popiół w środku miasta? Na blasze z rusztem się tentegowało. Plus maksymalna temperatura przewidziana przez pokrętło.
Gammon No.82 :
Epicki!
Jakbyś samuraja na pizze zaprosił!
Gammon No.82 :
Z dopalającego się powstania, ofkors.
hlb :
Nie żarłby?
urbane.abuse :
Dogasło jakiś czas temu. Na szczęście dla animatorów z muzeum.
Gammon No.82 :
Nie ma grzechu skoro smakuje (a smakowało?). Może być nieco za intensywnie, bo wszelakie sosy sojowe zwykle mają jednak glutaminian sodu a on może zabić maślany smak bakłażana. Spróbuj bez tego kiedyś, to sam zobaczysz. ;-)
Gammon No.82 :
No coś ty! Chyba, że ninja
kabotyna :
We Włoszech na kazdym rogu jest takie antipasto, które jest grilowanym bakłażanem marynowanym w oliwie. O ile wiem to nie wymaga bardzo szczególnych składników, więc można próbowac odtworzyć w innych szerokośćciach geograficznych. A WARTO!
Podałbym urla do przepisu, ale mam zainstalowaną tylko demówkę Googla i właśnie wygasł mi trial. Sorry folks.