Chemtrails: śmierć spadająca z niebios
Jakiś czas temu obiecałem wam notkę o morgellonach, czyli sztucznych włóknach tworzących się ludziom pod skórą. Te obce ciała miały formować się w efekcie spożywania żywności modyfikowanej genetycznie. Chorym na morgellony zazwyczaj polepsza się po kuracji lekami antypsychotycznymi podawanymi w wypadku halucynozy pasożytniczej — nazwa dokładnie oddaje istotę schorzenia. Część pacjentów odmawia kuracji, twierdząc, że taka diagnoza uwłacza ich godności. I tu w zasadzie mógłbym zakończyć wpis o morgellonach, bo temat okazał się wybitnie nierozwojowy, a amerykańskie rządowe Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom wciąż bada to schorzenie — może się więc okazać, że faktycznie coś jest na rzeczy.
Podczas researchu morgellonów trafiłem jednak na fascynujący trop. Okazuje się, że zakażenie toksycznymi genami zawartymi w GMO to tylko jedna z hipotez tłumaczących powstawanie morgellonów. Według innej, morgellony to nanotechnologiczne, zdalnie zasilane i sterowane roboty, które dostają się do organizmu z chemtrailsów. Nie, serio. Nie żartuję. O, proszę.
Chemtrailsy, nazywane też smugami chemicznymi, to przyczynek do mojej prywatnej teorii, że najlepiej rozchodzi się wiedza o spiskach, których działanie można zaobserwować z własnego ganku. Większość z nas ogląda chemtrailsy każdego pogodnego dnia: to smugi kondensacyjne pozostawiane przez samoloty. „Zwykłe” smugi (ang. contrails) tworzą się w wyniku powstawania kryształków lodu wokół drobinek spalin. Dzieje się to na wysokości kilku do kilkunastu kilometrów, w konkretnych warunkach pogodowych. Chemtrailsy zaś udają tylko smugi kondensacyjne, a naprawdę są koktajlem groźnych chemikaliów, którym Rząd Światowy polewa ludzkość. Po co polewa i czy aby na pewno polewa?
Krótka dygresja: imponuje mi szacunek, jakim darzą się wzajemnie spiskoteoretycy różnych wyznań. Jeden wierzy, że Kennedy’ego zamordowała żydowska mafia, drugi obstawia kosmitów, ale zazwyczaj trzymają ze sobą sztamę. Łączy ich walka o Prawdę przeciwko wspólnemu Przeciwnikowi, który tę Prawdę Ukrywa — i nic to, że ich Prawdy wzajemnie się wykluczają! Z jednej strony może to być syndrom polskiej opozycji solidarnościowej, która jednoczyła najróżniejsze nurty polityczne w walce z komuną, przy cichym założeniu, że kiedy komuna padnie, to wtedy sobie pogadamy o całej reszcie. Istnieje też ewentualność, że w przypadku spiskoteoretyków zawsze da się znaleźć wspólną płaszczyznę (w naszym przykładzie o JFK będzie to pozaziemskie pochodzenie Jewriejskiego Plemienia). Zresztą zapewne w wyniku niepotrzebnego dopatrywania się wspólnego mianownika David Icke bywa oskarżany o antysemityzm — jego przeciwnicy twierdzą, że kiedy mówi „jaszczury”, myśli „Żydzi”.
Jakie są więc Prawdy tropicieli chemtrailsów? Hipoteza najbardziej mainstreamowa: chemtrailsy służą do kontroli klimatu. Jedni twierdzą, że zawarty w nich tlenek glinu odbija promieniowanie słoneczne, ochładzając Ziemię. Inni dodają, że oprócz tlenku glinu w smugach znajdują się również sole baru, służące programowi HAARP do wywoływania trzęsień ziemi i aktywizacji wulkanów. Co ciekawe, hipoteza klimatyczna zawiera ziarenko prawdy: cirrusy tworzące się czasem od smug kondensacyjnych mają pewien wpływ na klimat Ziemi. Kiedy po atakach 11 września w USA na trzy dni wstrzymano ruch lotniczy, meteorolodzy zaobserwowali gwałtowny wzrost dobowej różnicy temperatur.
Inne, weselsze hipotezy zakładają, że aluminium i bar opadają na ziemię, dostają się do organizmów ludzkich i służą za anteny do kontroli myśli, ewentualnie do wzmacniania szkodliwego działania niskich częstotliwości, którymi bogobojnych Amerykanów atakuje ich własna armia. Hipoteza o opryskiwaniu obywateli szczepionkami została obalona ze względu na fakt, że po przelocie samolotów ludzie zazwyczaj czują się gorzej — a więc szczepienia odpadają, po nich się polepsza. Osoby, które na tyłach znaków drogowych dostrzegają zakodowane instrukcje dla wojsk okupacyjnych ONZ, faworyzują tezę o kontroli populacji: chemtrailsy trują nieprawomyślnych obywateli, fundując im lekką grypkę, bóle brzucha, głowy i stawów, podskakujące powieki, problemy z oddychaniem i ogólne rozbicie. Lista symptomów wydaje się znajoma? Bingo! To te same objawy, z którymi świetnie radzi sobie większość specyfików i procedur medycyny alternatywnej! Za wyjątkiem tików powiek. Nikt nie radzi sobie z tikami powiek.
Przy pisaniu takich tekstów najfajniejszy jest research. Oto ukochany przeze mnie polski akcent, czyli przełożenie globalnego spisku na przaśną rzeczywistość południowej Polski. Komentator artykułu poświęconego chemtrailsom w witrynie „Otwórz oczy” sugeruje, że górnośląscy farmaceuci też są w zmowie:
Obserwujemy to zjawisko od paru miesięcy w Polsce, Jastrzębie Zdrój. Rekord 5 szt. chemtriali, rano cieniutkie smugi, po południu prawie się łączyły. Zjawisko tzw. ciągłej grypki, krząkanie i uczucie że coś mamy w gardle. Zgadzam się z tematem w 100%, to nie jest teoria, to jest fakt. Poza tym na innej stronie ktoś podał że to jest mycie samolotów. Torpeduje to stwierdzenie prostym wyjaśnieniem, niebo to nie airmyjnia. Rozumien jeden, dwa, trzy samoloty, ale żeby myć nad miastem ? ze 20 samolotów ? Bzdura, a dziwnie po chemtrialach robią się kolejki w aptekach ? Biznes całą gębą…
Oto link do tekstu z 2000 r., którego autorowi wydaje się, że Związek Radziecki wciąż istnieje. Możecie powiedzieć, że się czepiam — odpowiem, że to niby drobiazg, ale świetnie ilustrujący pogardę dla rzeczywistości. Link do pierwotnej lokalizacji tekstu prowadzi do strony Surfing The Apocalypse — zajrzałem tam na chwilę i przyciągnęła mnie hipnotyczna reklama z dziwacznym tekstem i jeszcze dziwniejszą oprawą graficzną. Zaprowadziła mnie do strony eFoodsDirect sprzedającej liofilizowaną i puszkowaną żywność dla świadomych obywateli pragnących uniezależnić się od rządowych dostaw jedzenia (lub dysponujących ograniczoną przestrzenią magazynową w swoim schronie przeciwatomowym). Bestsellery to Freedom Unit i Liberty Unit — zestawy rocznego wyżywienia dla jednego dorosłego z dołączoną książką kucharską.
Dokumentacja zdjęciowa teorii chemtrailsów dzieli się na dwie nierówne kupki. Większy stosik to zdjęcia samych smug, zazwyczaj wykonywane przez tropiciela w jego miejscu zamieszkania. Mniejsza kupka to fotografie narzędzi zbrodni: dziwnych fragmentów kadłuba, dysz, a nawet wnętrz samolotów, z beczkami wypełnionymi tajemniczą substancją.
I tu czas wspomnieć o Contrail Science.
Chemtrails to bardzo popularna teoria spiskowa (to przez widzialność z ganku, mówię wam). Tak popularna, że dorobiła się specjalnej strony poświęconej obalaniu „faktów o chemtrailsach”. Jej autor, kryjący się pod nickiem Uncinus, odnalazł wyjaśnienie zagadki beczek (oraz oryginalne zdjęcie w serwisie airliners.net). Okazuje się, że fotografia pokazuje wnętrze Boeinga służącego m.in. do testów gwałtownych zmian obciążenia pokładu — stąd beczki, będące częścią hydraulicznego układu symulującego takie zmiany. Wersja zdjęcia krążaca po stronach i forach wyznawców teorii chemtrailsów została nieco zmodyfikowana: ktoś dodał w Photoshopie napisy „Sprayer 05” i „Hazmat [hazardous material] Inside”. Świadczy to, że ledwie krok dzieli głupotę od oszustwa.
Dzięki Contral Science dowiedziałem się też, że Poszukiwacze Prawdy biorą za rozpylacze chemtrailsów następujące akcesoria: naukowe przyrządy do pobierania próbek powietrza, do badań nad oblodzeniem kadłubów samolotów, otwory do awaryjnego zrzutu paliwa, umocowania anten ciągniętych za samolotem, generatory dymu (do badania wirów wytwarzanych przez kadłub), urządzenia do zasiewania chmur i tankowania w powietrzu. Za chemtrailsy brano zaś wodę zrzucaną przez samoloty do gaszenia pożarów czy odrzut z rakiet do wspomagania startu. Polecam samodzielną lekturę Contral Science — to kopalnia wiedzy o mitach związanych ze smugami kondensacyjnymi, a jej Szacowny Gospodarz z rozbrajającym i budzącym podziw spokojem odpiera ataki szaleńców w komentarzach.
Birger:
Uncinusie, wyjaśnij mi proszę, w którym roku odkryto utrzymujące się długo smugi? I dlaczego słyszę dźwięki o wysokiej częstotliwości, kiedy widzę chemosamolot albo zorzę polarną??Uncinus:
Odkryto je w 1921 r. Zobacz: http://contrailscience.com/pre-wwii-contrails/Nie wiem, dlaczego słyszysz dźwięki.
Wpis zrobił się długi, wspomnę więc tylko, że wbrew pozorom nie jesteśmy bezbronni wobec zagrożenia. Najlepsza obrona to pozytywna energia orgonowa. Możemy otaczać się nią, kupując w sieci orgonity — piramidki z zatopionymi w żywicy wiórkami metalowymi. Estetów dbających o wystrój wnętrza domu pocieszam, że orgonity występują w wersjach ozdobnych. Osoby gotowe bezinteresownie pomagać sąsiadom powinny zainteresować się działem orgonowym do samodzielnego montażu. Takie działo rozgania chemtrailsy i chmury — może więc przydać się w kwestii zabezpieczenia pogody do grilla. David Icke ma taką armatę w ogródku!
Ech, a miało być o morgellonach…
P.S. Już po opublikowaniu tekstu przypomniało mi się, że miałem wspomnieć o polskiej Wikipedii, którą oprócz UPR-owców redagują również wyznawcy teorii spiskowych! Oto akapit z hasła o smugach kondensacyjnych:
Problem stwarza wytłumaczenie ciągłych, rozpraszających się smug pojawiających się za samolotem. Zjawisko nie występujące do lat 90-tych, zdaje się być ukrywane przed informacją publiczną. Niektóre teorie mówią o specjalnych dodatkach (tlenek glinu, bar), które mają poprawić jakość paliw, dzięki czemu loty będą bardziej ekonomiczne. Inna teoria mówi o tzw. chemtrails (smugach chemicznych), których zadaniem ma być kontrola populacji poprzez opady w postaci włókien wywołujące choroby podobne do grypy lub też globalna modyfikacja pogody (ochrona ziemi przed globalnym ociepleniem). Brak oficjalnych doniesień na ten temat.
Ukrywane przed informacją publiczną? WTF?
Zdjęcie smug: Roo Reynolds, CC.
Gammon No.82 :
Nauczania filozofii,a historyjek o filozofii. Między innymi elementów logiki pragmatycznej tj. o podstawowych błędach w definiowaniu. Błędną definicję (za szeroką Quasi uznaje za teorię (sic!)).
Ależ co to ma do rzeczy? Wiele problemów wałkujemy po kilka razy (flejmy makówkowe).
Odpowiedź nie jest prosta trzeba wprowadzić termin ‘twierdzeń bazowych’ i przedstawić różnice pomiędzy falsyfikacjonizmem dogmatycznym, a hipotetycznym (Poppera).
W skrócie, tak może być stosowalne. Umożliwia on wypowiedzenie się o teorii probabilistycznej. Podaje się pułap odchyleń, po przekroczeniu którego świadectwa statystyczne są niezgodne z teorią.
Meteorologia opisuje i wyjaśnia (i robi to bardzo dobrze) działanie zjawisk pogodowych. Właśnie dlatego, że bazuje na dobrze sformalizowanych teoriach fizycznych.
Niemożnośc dokładnego przewidzenia przyszłej pogody wynika:
– z ogromnej liczby danych
– szczególnie paskudnego charakteru tych praw (są one wyjątkowo nieprzyjemne mianowicie bardzo małe zmiany danych początkowych owocują bardzo dużymi zmianami wyników)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bifurkacja_%28matematyka%29
http://pl.wikipedia.org/wiki/Chaos_%28matematyka%29
http://pl.wikipedia.org/wiki/Uk%C5%82ad_Lorenza
W przypadku biologii problemy wynikają z nieadekwatności mechanizmów neodarwinowskich w wyjaśnianiu zmian makroewolucyjnych. Co jak byk stoi w wielu podręcznikach biologii ogólnej. (Że to ekstrapolacja, choć jest pełno poszlak) Pojawiają się więc nowe hipotezy jak np samoorganizacja (zahaczająca właśnie o chaos deterministyczny). Tym niemniej t. ewolucji działa tylko na polu retrodykcji – przewidywania tego co już było.
Sam, zaś żartowałeś sobie z tłumaczących analityków.
http://blogdebart.hell.pl/2009/07/03/pseudonauka-i-cycki/comment-page-14/#comment-49571
Ja mówię – nie może. Quasi jednak jedzie po mnie za to, że nie majnstrimowo się wypowiadam. Ja, że to Popper. Więc wychodzi, że Popper jest zdyskredytowanym majnstrimowym odszczepieńcem.
Jest naukowa. Co więcej została sfalsyfikowana, dlatego, że jest naukowa. To powszechny błąd, falsyfikowanie to sprawdzanie negatywne, świadczy, że teoria źle działa, a nie, że nie jest naukowa.
Falsyfikacja to kryterium pozytywne teoria musi je przejść, żeby być naukową, muszą istnieć warunki w jakich można orzec o jej fałszywości.
Skądże, gdyby nie był śliski to napierdzielanka w metodologii nauk przyrodniczych nie trwałaby tak długo i nie była tak intensywna.
Pamiętaj, że kryteria demarkacji decydują też kto dostanie pieniądze. ;)
To jeden z niewielu problemów filozoficznych mający przeliczalne konsekwencje.
urbane.abuse :
Trzeba by zrobić risercz, kto użył “cudu” po raz pierwszy – drugi – enty.
A co do tłumaczenia z szyframi, to w jaki sposób przeczytanie w polskiej gazecie o cudach przez niewierzących w cuda bolszewików miałoby ich skłonić do wiary, że szyfr prostego podstawienia był, jest i pozostanie bezpieczny?
nameste :
Twój problem. Jak Ci się nie podoba zastosuj mentalną plonkownice. Nie prowadzę psychoterapii Twoje odczucia mnie nie interesują.
Jaki autorytet? Mówię:
Quasi źle definiuje, popełnia błędy uznając za teorię to co nie jest teorią. Przeczytaj, są konkretne zarzuty. Nigdzie nie ma – tak jest, bo ja tak mówię.
Że co? Napisałem t. ewolucji jest niefalsyfikowalna. Napisałem też, że wiele innych teorii się nie łapie. Jeśli Ci się nie podoba, napisz ‘a np.: wg Paula Feyerabenda t. ewolucji jest naukowa’ – jeśli tak zrobisz przyznam Ci rację. Są też inne kryteria, które jednak mają wady. Czasami takie, że przepuszczają za wiele. O tym byśmy dyskutowali. Ja twierdziłem tylko, że wg kryterium Poppera są trudności z ewolucją. Tylko to. Na podstawie tego zauważałem, że linie podziału naukowe/nienaukowe są mniej oczywiste niż się wydaje. Ty sobie wymyśliłeś to całe ‘Najwyższym Celem [kogoś jest] ocalanie kryterium Poppera’. Może czas na kurs czytania?
Ok, a szklana kula już stoi przy klawiaturze?
1. Definicja (‘0’) za szeroka.
2. Teorie teorii ewolucji (to już samo z siebie głupio brzmi)
3. Poprawność matematyczna modelu jako świadectwo poprawności teorii
4. Wyprowadzenie równanie Price’a jako dowód.
Poza konkursem.
O ‘słowka’ chodzi. To o co ma chodzić? O mamuty? (Jak ktoś źle definiuje to czyja to wina?)
Edit:
Z humbugami to był błąd ortograficzny. Sam to wiem nie mogłem poprawić i nie musisz mi tego wytykać.
mdh :
“Twój problem. Jak Ci się nie podoba zastosuj mentalną plonkownice.” No i interpunkcję też masz pod psem. I pewnie krzywo patrzysz ;)
Co do meritum, poczekam na ripostę Quasiego. Ja tu tylko kibicuję ;).
nameste :
No patrz, a to pech. Nawet przez chwile wydawało mi się, że masz jakieś konkretne zarzuty . Pewnie krzywo spojrzałem. ;)
@ mdh – co sprawiło, że pisząc o nieadekwatności mechanizmów neodarwinowskich do wyjaśniania zmian makroewolucyjnych nie wspomniałeś o symbiogenezie, którą udało się (mimo początkowych oporów) wepchnąć do mainstreamu? Moim zdaniem nie ma dobitniejszego przykładu na to, jak bardzo zakute są łby darwinistów. Ale też nie ma lepszego przykładu na to, że biologia wchłonie nawet najbardziej fantastyczną hipotezę, jeśli tylko łyknąć warto.
Może by tak na dzień do Tomaszowa? Znów halo o pedofilach.
Jako że jestem na spacerze po odczapistych internetach, trafiłem na cudowną stronę. Można się stamtąd dowiedzieć fantastycznych rzeczy o wpływie telefonii komórkowej na zdrowie, znikanie pszczół, jest też trochę o energii atomowej.
mdh :
Pierdolicie towarzyszu. Samo użycie terminu “makroewolucja” ustawia Cię tam, gdzie stało ZOMO.
eli.wurman :
LOLZ, a myslałem, że to o Terliku naszym kochanym!
inz.mruwnica :
Towarzyszu, okulista niezbędny.
Termin powstał przy montowaniu współczesnej syntetycznej teorii ewolucji.
Oto kwity z The Oxford Handbook of Philosophy of Biology
http://books.google.pl/books?id=sSTZKhIBiPYC&lpg=PA214&ots=-CAzyjLpa5&dq=makroevolution%20biology&pg=PA214
mdh :
Są (te moje zarzuty) tylko rewerbalizacją zarzutów wcześniej padających. Z którymi, imo, dotąd sobie nie poradziłeś. Więc, jak już mówiłem, pierwszeństwo należy się Quasiemu ;)
nameste :
O rly? Znaczy, że
– głoszę rzeczy mocą nieposiadanego autorytetu
– i dlaczego (Najwyższym Celem (moim jest) ocalanie kryterium Poppera.
Szok. Ta rewerbalizacja położyła mnie na łopatki.
Szkoda, że w obu przypadkach walisz w chochoła.
Przeczytaj mój post raz jeszcze raz. Potem jeszcze raz, no i jeszcze raz. Potem tu co tu napisałeś.
mdh :
E tam. A pod linkiem “mój post” powyżej jest znamiennie pusto ;>
Może masz wrażenie, że wypowiedź adresowana do “wszystkich” zarzuty Quasiego oddala. Moim zdaniem, jeśli tak — to mylne.
@eli
Słyszałeś, że dorożki mają zakaz wjazdu na Rynek między 12-17? Chociaż nie wiem, czy nie tylko w weekendy.
nameste :
Chyba już czas na ‘kłamiesz’. (Nie myślałem, że kiedyś zacznę rozumieć WO. Jednak chyba nadchodzi ta wiekopomna chwila.)
Nameste, chodzi o Twoją ‘rewerbalizację’. Co Ty mi tu z Quasim wyjeżdżasz? Quasi chyba nie potrzebuje adwokata?
Podniosłeś dwa argumenty. Ja na to, chrzanisz. Zrobisz coś z tym czy będziesz truł o tym jakie masz wrażenia?
Jeśli już o wrażeniach, to ja mam wrażenie, że Ci się nudzi i chcesz sobie pochrzanić dla samego pochrzanienia.
wo :
Może to być kopia jakiegoś bizantyjskiego obrazu. Wikipedyści w ogóle twierdzą, że całun przywędrował stamtąd, ale za długi ten artykuł.
@Lakatos
Warto wspomnieć, że to model konkurencyjnych teorii naukowych, które walczą o przetrwanie. Ostatecznie wygrywa ta, która ma najmniej hipotez ad hoc bądź, najlepiej, nie ma ich wcale, a więc jest najlepiej przystosowana do wyjaśnienia zgromadzonych danych.
My tego nie widzimy, bo znamy dokładnie te teorie, które przetrwały, a szczątkowo te martwe, ale jak historyk pogrzebie w papierach, to widać, że rzeczy dla nas oczywiste dla ówczesnych uczonych mogły być zupełnie wątpliwe i walka między konkurencyjnymi wyjaśnieniami była realna.
mdh :
Wyjeżdżam z Quasim, bo piszę o rewerbalizacji. Chcesz się dowiedzieć, jakie kwestie podnoszone przez Quasiego przywołuję w swoim krótkim i selektywnym komantarzu? To przeczytaj jego post, potem mój, potem jeszcze raz i jeszcze raz. A co do mojego “trucia, jakie mam wrażenia”, to tutaj odpowiadałem Quasiemu na pytanie ws. kibicowania, sameś się podłączył (obecnie: z pretensjami) do tego subwątku. Nie interesują Cię moje wrażenia? Skorzystaj z własnej rady i włącz sobie plonkownicę :)
grzesie2k :
Wreszcie. Teraz jeszcze obowiązkowe szkolenia dla koni oraz – przede wszystkim – trudne do uzyskania zezwolenia dla woźniców, cywilizowany, zadaszony postój poza rynkiem i będę zadowolony.
inz.mruwnica :
Nie, no Tomcia sobie odpuszczam w weekendy, dla zdrowia oczywiście.
mdh :
Nie żartuj, może jeszcze rachunek tensorowy?
A ten pułap to na podstawie czego się przyjmuje?
A w przypadku teorii ewolucji żaden z tych problemów nie występuje?
Bo mnie się wydaje, że owa nieprzewidywalna pogoda może być np. jedną z licznych zmiennych, które trzeba by uwzględnić w predykcjach na podstawie t.e. Choćby dlatego, że pogoda stanowi jakiś czynnik selekcji.
Przewidywanie tego, co było to niekoniecznie to samo, co z dupy wyjęte wyjaśnienia dlaczego akurat tak było. Hempel na ten przykład twierdzi, że przy ocenianiu wiarygodności hipotezy jest w zasadzie obojętne, czy materiał dowodowy pojawił się przed, czy po jej sformułowaniu. On twierdzi mniej więcej, że w sensie psychologicznym robi wrażenie, jak Balmer podaje wzór na długość linii widmowych wodoru na podstawie położenia czterech bodajże linii, a potem kolejne odkrywane linie spełniały ten sam wzór. Ale z punktu widzenia mocy dowodowej zdaniem Hempla nie byłoby różnicy, gdyby wzór ustalić po wykryciu wszystkich linii w serii.
A dlaczego “nic nie może zdyskredytować Poppera”? A inne kryteria demarkacji można zdyskredytować? Czy też nie można zdyskredytować żadnych i wszystkie są równie dobre albo równie złe?
A tym razem nie zrozumiałeś. A ja chyba też wyraziłem się niejasno.
Bo to ty wyjechałeś z: “nie, nie można sobie rozparcelować teorii na pod teorie i udawać, że wszystko działa”.
Na co ja zapytałem, co w takim razie robić z teoriami, które w najpierw wydawały się adekwatne empirycznie “zawsze i wszędzie”, a potem okazało się, że są adekwatne empirycznie nie zawsze, nie wszędzie, tylko z jakimiś ograniczeniami. I czy aby posługiwanie się (choćby czysto instrumentalnie) Newtonem jest tak bardzo strasznie nienaukowe?
urbane.abuse :
W wolnej chwili połaziłem po sieci, “cud” wypuścił z siebie Stanisław Stroński, endek niewątpliwy.
ODPOWIEDŹ NA ZARZUTY
mdh :
Twoje tupanie mnie nie przekonuje.
mdh :
Ale poprawność formalizacji da się sprawdzić, tj. niepoprawność formalizacji jest pokazywalna. Tylko o to mi chodziło.
mdh :
Być może był to jakiś Twój, ukryty, cel. Ale nie mój. Ja zaledwie stwierdziłem, że Twoje butne oświadczenia ex cathedra o niefalsyfikowalności teorii ewolucji i jednoczesnej falsyfikowalności kreacjonizmu jawią mi się jako kontrowersyjne&pozamainstreamowe.
W rozważania nad kryteriami demarkacji nawet nie próbowałem się wdawać.
mdh :
Z “fanbojów” chemii piszących o jonach oksoniowych (i innych pop-uproszczeniach, typu “stopień utlenienia” czy “hybrydyzacja orbitali”), też zdarza Ci się drwić?
Hmm… Zauważyłem pewną prawidłowość: wmawianie innym (rzekomego) naiwnego fanbojostwa (rzekomo) wynikającego ze złudzenie posiadania wiedzy/dobrego smaku (jakoby spowodowanego entuzjastycznym nałykaniem się szkolnych lub pop-naukowych udawaczy wiedzy/obcowaniem jedynie z tanią pop-kulturą, tanimi wzorcami i dobrami nie-luksusowymi), w kontraście do własnego (rzekomego) posiadania “prawdziwej wiedzy”/”prawdziwie dobrego smaku”, połączone z z erupcjami drwiny, to jedno z ulubionych zajęć grasujących tu i ówdzie po internecie “zajebistych gości“.
Ciężko mi się z takimi ludźmi rozmawia, gdyż mam zupełnie odmienne podejście: będąc osobą sceptyczną, z panicznym lękiem przed byciem w błędzie, a jednocześnie otwarcie bardzo wątpiącą we własną “zajebistość”, do wyrabiania poglądów przyjąłem sobie taką heurystykę, by przede wszystkim zdawać się na stanowisko mainstreamu i przede wszystkim z niego czerpać swoją wiedzę. “Zajebiści” aroganci w swoich wywodach zwykle akcent kładą bardziej na drwiny, wywyższanie się i argumenty z (własnego) autorytetu, niż na uzasadnienia i kwity, a przy tym nierzadko mają dość pogardliwe nastawienie do mainstreamu. Stąd w polemikach z nimi zwykle znajduję niewiele tego, czego szukam.
mdh :
Tu chyba robisz jakieś projekcje. Uraziłem Twoje poglądy religijne nie dość gorliwie kolankując przed Twoim majestatem?
mdh :
?
1. Testowalności nie “zacząłem wymyślać”, lecz zapożyczyłem ją wprost z książki Sobera. I Twojej zasługi w tym nie ma żadnej (Sobera podczytywałem wcześniej niż Ciebie).
2. O “właściwym kryterium demarkacji” w ogóle nic nie pisałem.
mdh :
1. Ja nie pisałem o jakichkolwiek zmianach, lecz o zmianach “stopniowych”. Takie zmiany powszechnie nazywa się “ewolucyjnymi”.
2. Przecież napisałem, że formalnie nie jest to naukowa teoria.
mdh :
Ale to nie na poziomie “(0)”, tylko na poziomie “(3)”. Na poziomie “(0)” wystarczy, by – w zapisie kopalnym oraz we współczesnej biosferze – zmiany były i były stopniowe (co od razu implikuje jakąś ich lokalną “kierunkowość”). Przyczyny tych zmian w punkcie “(0)” nie są w ogóle rozważane.
mdh :
No właśnie! Tylko o to chodziło mi w “(0)” – o powolne, stopniowe zmiany w czasie.
mdh :
Nic takiego nie twierdziłem.
“Teoria ewolucji” to nauka interdyscyplinarna, bo jej mechanizmy “(1)” mogą się stosować do różnych obiektów, nie tylko biologicznych, a nie dlatego, że słowo “ewolucja” ma tak ogólne znaczenie. “Teoria ewolucji” nie obejmuje “ewolucji gwiazd” ani “ewolucyjnej” ontogenezy Twojej twarzy.
mdh :
A czy ja gdzieś twierdziłem, że to to samo?
“Proof” w równaniu Price’a to prosty, dedukcyjny, matematyczny dowód wprost pewnej tożsamości nazwanej tam “równaniem Price’a”.
Można też pokazywać fałszywe tożsamości z fałszywymi dowodami – takie, jak te w artykule “Invalid proof”. Chodziło mi o to, że fałszywość takich tożsamości i ich dowodów można pokazać. Gdyby równanie Price’a było taką fałszywą tożsamością (z fałszywym dowodem), to również dałoby się to pokazać.
Tu nie chodziło mi o nic innego niż formalna poprawność formuły nazwanej “równaniem Price’a”.
mdh :
Ale co to ma do rzeczy? Pokazano “założenie” (liczby rzeczywiste, definicja wartości oczekiwanej, definicja kowariancji, definicja fitness…) i zademonstrowano, jak z nich wynika “teza”, jaką jest “równanie Price’a”.
mdh :
? Ale czego mam niby nie rozumieć? Tym bardziej, że ten dowód jest prosty.
mdh :
“Nieadekwatność mechanizmów neodarwinowskich w wyjaśnianiu zmian makroewolucyjnych”, “samoorganizacja”? Czyli co? Gdzie? W podręcznikach?
mdh :
Dlaczego?
mdh :
?
mdh :
Absolutnie nic takiego nie twierdziłem. Twierdziłem jedynie, że teorię można sfalsyfikować pokazując, że jej matematyczny model jest matematycznie niepoprawny.
Pewne teorie wchodzące w skład “teorii ewolucji” zawierają matematyczne modele, więc potencjalnie można je sfalsyfikować nie ruszając się z fotela – demonstrując np., że w tym modelu mamy “invalid proofs”.
Tylko o to chodziło mi w “(1)”.
PODSUMOWANIE
mdh :
Tak, obawiam się, że poza mainstreamem filozofii/metodologii nauki.
Zważ, że – jako osoba z jedynie bardzo powierzchowną wiedzą na temat filozofii/metodologii nauki – w odpowiedzi na Twoje twierdzenia nie oskarżyłem Cię o stanie poza mainstreamem, lecz zapytałem, jaka jest relacja Twoich twierdzeń do mainstreamu, licząc, że albo przyznasz się do odszczepieństwa, albo pokażesz jakieś mainstreamowe kwity potwierdzające akceptację Twojego poglądu. Niestety, doczekałem się tylko kolejnych dawek dość mętnego ględzenia.
Mnie w tej chwili nie interesuje, czy masz rację, czy nie. Bo nawet gdybyś ją miał i tutaj przedstawił na to jakieś rozsądne uzasadnienie, to póki co prawdopodobnie i tak sam nie będę w stanie tego rozpoznać/zweryfikować. Dlatego w tej chwili interesuje mnie tylko to, na ile Twoje poglądy są zgodne ze współczesną meinstreamową filozofią nauki.
mdh :
Nie, raczej nie będziemy dalej dyskutować. Wczytywanie się w Twoje dość jałowe poznawczo wymądrzanie się i walka z Twoimi co raz to nowymi niezrozumieniami mojej pisaniny (a na domiar złego piszesz tak, że ciężko się Ciebie czyta: dość chaotycznie, niechlujnie, rozbijasz jeden wywód na kilka komentarzy itp.), raczej mnie nie bawi i raczej przynosi mi niewiele pożytku. Przypuszczam, że podobnie mogą to postrzegać widzowie/”kibice” tego flejma.
Tak więc myślę, że dla zaspokojenia ciekawości na temat problemu testowalności/falsyfikowalności teorii ewolucji i kreacjonizmu, bardziej niż prywatne poglądy mdh warto poczytać np. ksiązkę Sobera [fragmenty są też dostępne w Google Books], czy wskazaną przez samego mdh książkę Godfrey-Smitha [fragmenty dostępne w Google Books].
A jeśli chodzi o Ciebie, to wolałbym poczytać, co masz do powiedzenia na temat UE, prywatyzacji i biurokracji. Czy taka zmiana tematu Ci odpowiada? Bo w kwestii falsyfikowalności/testowalności teorii ewolucji i kreacjonizmu ja proponuję EOT.
pozdrawiam
Na ‘głosie rydzyka’ nakręca się interesujący flejmiczek na okoliczność nanoprotechnologii. Troll Jerzy wyruszył na wojenkę w obronie npt cytując jako źrodło coś co okazało się artykułem krytycznym. Dostał z glana ale walczy dzielnie. Obecnie flejm jest na etapie Auschwitz:
Smakoszom polecam:
http://glosrydzyka.blox.pl/2009/07/ORydzyk-ujadaja-za-Murzyna.html?pn=2
hlb :
BTW jaki kolor winkli mieli trolle w KLach?
Niestety tutaj nie podają
http://www.zgapa.pl/zgapedia/Oznakowanie_więźniów_nazistowskich_obozów.html
mdh :
No i co niby z tego wynika? Papierek lakmusowy jest taki, że jak ktoś zaczyna chrząkać makroewolucją to zaraz zacznie pierdzieć naukowym kreacjonizmem. Makroewolucja istnieje obecnie w nauce na tych samych zasadach co “grawitacja planetarna”.
inz.mruwnica :
“Zawsze i wszędzie”, czy to tylko taka z grubsza generalizacja historyczna?
Ja może głupi jestem, ale nie widzę w słowie “makroewolucja” nic szczególnie kompromitującego.
Gammon No.82 :
Bo nie ma specjalnie powodu gadać o makroewolucji poza kontekstem: może i się królikowi uszy od tej waszej ewolucji wydłużają, ale psa z ryby to to nie ma prawa zrobić. Ewolucja bezprzedrostkowa + specjacja — end of story.
? :
Jakiś (“naukowy”) kreacjonista z krwi i kości pojawił się na BdB?
1. Pani Margulis ma dość awanturnicze poglądy i z jej pomysłów mainstream zaakceptował jedynie odgrzaną hipotezę endosymbiotycznego pochodzenia mitochondriów i plastydów.
Spekuluje się jeszcze, że być może endosymbiotyczną naturę mogą mieć także peroksysomy, oraz że na bardzo wczesnym etapie ewolucji, jeszcze przed pozyskaniem mitochondriów, doszło do jakiejś wielkiej symbiotycznej fuzji archeana z bakterią, której potomkami są współczesne eukarionty.
2. Jakieś zastrzeżenia do endosymbiotycznej hipotezy pochodzenia mitochondriów i plastydów?
pozdrawiam
inz.mruwnica :
Ja się z tym słowem zetknąłem w kontekście dużych wymierań, kiedy znikają całe rzędy czy gromady. Ewentualnie z pozostawieniem “żywych skamieniałości”.
Gammon No.82 :
Jest tego prosta i logicznie spojna konkluzja: trolle byli w obsludze. Ostatecznie Frau Mutter z Tyrolu też mówiła o swoim synu do sąsiadek: do obozu go posłali.
Na marginesie, czy widział kto MRW? Bo jest w tym flejmie, być może, potencjalny kandydat do copypasty:
EDIT: Bart, czy to mógłby być Expert?
Quasi :
Trzeba było nie dawać linka na “Idź Pod Prąd” :)
@ Gammon No.82 + inz.mruwnica:
Termin “makroewolucja” jako taki jest zupełnie mainstreamowy. Ale światełko ostrzegawcze powinno się zapalać, gdy ktoś pisząc o makroewolucji próbuje ją kontrastować z mikroewolucją.
O “makroewolucji” można poczytać w TTOA:
http://www.talkorigins.org/indexcc/CB/CB902.html
http://www.talkorigins.org/indexcc/CB/CB902_2.html
http://www.talkorigins.org/faqs/macroevolution.html
pozdrawiam
“Tylko zdrowe barany idą pod nóż”
Margulis to ja wyciągnąłem. Może odgrzewane, ale trzeba wiedzieć kiedy i jak odgrzać. Od razu warto wspomnieć, że genetykę mitochondriów ruszył nasz Słonimski (co prawda we Francji). Margulis życzyłaby sobie jeszcze, żeby uznano także bakteryjne pochodzenie mikrotubul, w tym całego aparatu mitotyczno/mejotycznego, ale tu już się jej chyba nie uda. Ale to wielka kobieta i trzeba być Quasim, żeby tak nonszalancko ją olać.
Moze kogos zainteresuja zdjecia cudownych plam z Rosji:
http://fishki.net/comment.php?id=54929
eli.wurman :
Pomijając ciekawą interpunkcję, jak się prowadzi i organizuje osoby skazane za molestowanie małoletnich? Bo byłbym zainteresowany…
kwik :
Nikt Margulis i jej zasług nie olewa. Praktycznie każda publikacja o ewolucji mitochondriów/plastydów, a nawet o samych mitochondriach/plastydach cytuje Margulis.
kwik :
Tzn. Ty jesteś autorem tego?
pozdrawiam
nameste :
Obserwując Twoje sporadyczne flejmy na BdB, odniosłem wrażenie, że wyjątkowo często dochodzą one do takiego (nieprzyjemnego) finału. Miałeś tak już (m.in.?) z WO i z Gammonem. Ale ze mną już nie, choć zdarzało nam się ostro nie zgadzać.
Dlaczego tak się dzieje? Co o tym przesądza?
pozdrawiam
@ Quasi – przecież mówię, że ja. Tylko mi dane wykastrowało, bo Bart zmienił adres albo coś.
Quasi :
He luvz u!
inz.mruwnica :
Czuje respekt.
Dlaczego ludzie są dla siebie niedobrzy? Skąd tyle zła na tym świecie?
Make luv, not flame war.
urbane.abuse :
Bo szatan.
urbane.abuse :
Szatan, szatan.
urbane.abuse :
Rozdmuchując flejma podgrzewasz piekło!
eli.wurman :
Ten z Siemianowic? Zią, jo wiym, że pierońskie hanysy mogom zrobic masakre…
Ale obaj wiemy, że tak na co dzień to łagodni ludzie.
urbane.abuse :
No właśnie… i czemu Stachura umarł i ona mnie nie chce… :.-(
urbane.abuse :
No ale skądinąd wiemy, że przecież Szatanowi (szatanom?) zależy na tym, żeby ludzie przestali wierzyć, że są. Dzięki temu łatwiej będzie im przejąć kontrolę nad światem.
inz.mruwnica :
Bo miał takie życzenie/pierdolca/bo taki jest efekt prób samobójczych (no, kaman, w końcu musi się udać!).
inz.mruwnica :
Bo to zła kobieta?
eli.wurman :
KRK sie ostatnio odżegnuje od szatana, że to metafora czy coś takiego… Już nawet porządnego piekła ze smołą itd. nie ma, niestety. OIDP piekło to taki stan bytowania człowieka, w którym odrzuca on zaofiarowaną mu miłość Boga – znaczy mniej więcej to miejsce, w którym teraz jesteśmy?
inz.mruwnica :
Unia?
Przydałaby się taka książka pt. (lekko “renesansowym”): “Pytania, które zadajesz sobie będąc nastolatkiem, a na które nie ma odpowiedzi tylko dlatego, że byłyby niewarte papieru na którym trzeba by je wydrukować”. Cztery pierwsze już mamy. Odpowiedzi oczywiście się nie przewiduje (Eli!).
urbane.abuse :
Plus życie (to znaczy męki) wieczne? Zmieniłem zdanie, już nie chcę być Żydem jak dorosnę, chcę być satanistą.
urbane.abuse :
Ke?
urbane.abuse :
A o ile ja pamiętam, to są zdobycze soboru watykańskiego II? I że to co zostało po tym soborze to w’ogle jakieś brednie i żaden tam kościół.
urbane.abuse :
Ale tam to jest inaczej – bo tam się ma już pełną świadomość istnienia bozi, taka drobna różnica.
inz.mruwnica :
Ale od rewolucji cyfrowej ten problem jakby zniknął?
inz.mruwnica :
Nie ma nic bardziej niemoralnego niż zadanie pytań i nieudzielenie choćby najdurniejszych odpowiedzi.
urbane.abuse :
“Gdyby wszyscy ludzie życzyli sobie nawzajem dobrze, toby sobie niedługo łby pourywali”
inz.mruwnica :
No, Unia, Nierządnica Europejska – a jak wiemy: prostytutka nie całuje w usta (znaczy, nie ma miłości).
Gammon No.82 :
E, a czemu? Bo ja w’ogle nie widzę dlaczego ma to mieć jakikolwiek sens?
eli.wurman :
No to lepiej: niewarte cashu googla.
eli.wurman :
Etam. Są pytania na które próba odpowiedzi utwierdza pytającego w zasadności pytania, kiedy należałoby odpowiedzieć “weź zajmij się czymś innym”.
eli.wurman :
Fakt, już nie straszą, że Szatan wykocha nas w pupę. To już nie ta jazda.
eli.wurman :
Hm, ja już wolę, żeby nastolatkom nie udzielać durnych odpowiedzi.
inz.mruwnica :
Świerzop i dzięcielina?
eli.wurman :
Podeprę się autorytetem: Haszek tak napisał.
inz.mruwnica :
Alez pytanie “dlaczego ja śmierdze” – kiedyś w referralu Barta – jest bezcenne.
inz.mruwnica :
No to wtedy już nie książki tylko pytania w komciotokach. I muszę Cię zmartwić: takie miejsca są w internetach.
Gammon No.82 :
A JP2 napisał, że w tej całej homeopatii jest coś na rzeczy.
urbane.abuse :
A to nie szło: dlaczego śmierdzę po masturbacji?
eli.wurman :
Ale przecież mieliśmy mówić o autorytetach.
urbane.abuse :
No właśnie, nawet bycie ateistą potrafią uczynić nudnym.
urbane.abuse :
Dziwaczne skojarzenia o trzy na czwartą: ona mnie nie chce, bo choroba weneryczna (świerzop) i krótki penis (dzięcielina pała)?
Gammon No.82 :
Ojej, w takim razie media mnie okłamały: przecież szło jakoś tak, że Jan Paweł 2 autorytet, że młodzież, pokolenie nawet całe miał. Myślałem, że autorytet.
eli.wurman :
I Twoją Matkę też.
Quasi :
Zdziwiłem się. Nie przypominam sobie żadnego nieprzyjemnego finału z WO (a nawet: żadnego finału ;)), raczej przeciwnie, dość merytorycznie się nam rozmawia (pomijając kwestie hm, religijne). Co Ci więc zostaje na “wyjątkowo często”? Jeden przypadek, zresztą przeszły? Bo wobec mdh tylko oddaję, co sam dostałem (sprawdź sobie).
eli.wurman :
Tak, już pisałem, że dla zdolności grepowania — szacun. A chęć drążenia po meritum też, choć niekiedy jest przerażająca i nierewanżowalna. No i można się ostro poniezgadzać ;)
eli.wurman :
Media KŁAMIĄ.
DTV ŁŻE JAK ŁGAŁ.
SŁUCHAJĄC RADIA WOLNA EUROPA OBNIŻASZ WYDAJNOŚĆ PRACY.
nameste :
Chodzi o flejm o istnieniu Boga. A finał był, siłą rzeczy, skoro flejm już się nie toczy.
Czy może moje wrażenie “nieprzyjemnego finału” to tylko iluzja?
nameste :
1. To, że “miniony”, nie ma znaczenia. Mnie nie chodziło o nieprzyjemny finał znajomości z dana osobą, lecz o nieprzyjemny finał flejma (z daną osobą).
2. Jak już podkreśliłem, na BdB we flejmy wdajesz się sporadycznie, a po odliczeniu flejmów ze mną – wyjątkowo sporadycznie. Na tym tle, te 3 “nieprzyjemnie zakończone” flejmy to raczej sporo.
nameste :
Źle mnie zrozumiałeś. Ja nie czynię Ci żadnego zarzutu. Ja tylko chciałem się dowiedzieć, jakie cechy musi posiadać flejm (lub interlokutor) z Twoim udziałem, by dążył do “nieprzyjemnego” zakończenia.
pozdrawiam
inz.mruwnica :
O to to. Choć i tak na wszelki wypadek zapytaj Basińskiego czy też tak uważa.
eli.wurman :
Ja pamiętam samo dlaczego ja śmierdze (bez ogonka) i tak jest dużo lepiej. Oddaje bezradność młodego bytu.
eli.wurman :
Młodzież nie chce się uczyć ani pracować. Albo autorytet nie działa, albo skusił ich do złego.
urbane.abuse :
Kto Ci takich głupot naopowiadał? Skocz sobie do byle marketu i zobacz jakie dzieci siedzą na kasach i wpychają w półki.
eli.wurman :
Maciejowski
Quasi :
Ale czemu w ogóle zajmuje Cię tak marginalny temat, do tego stojący na słabiutko (statystycznie) potwierdzonej tezie?
My nie jesteśmy think-tankiem DKN, my jesteśmy Wirtualnym Opactwem Thelemy, gdzie każdy robi, co kce i nie jesteśmy gorsi od Młun, tylko od załogi Leifa Ericsona. O.
OT (rly? srsly?): w ramach odbywającej się na naukowo-ateistycznych blogach w USA wirtualnej napierdzielanki Nowych Ateistów z Agnostyckimi Akomodacjonistami cipiersi, będąc złośliwymi kutafonami, ogłosili konkurs na jakąś zgrabną nazwę określającą tych drugich – ludzi, którzy “nie zaznali łaski wiary” i którzy próbują znaleźć dla religii miejsce w nauce, a przynajmniej chcą powstrzymać głoszenie poglądów o konflikcie tych dwóch sfer. Sam Dawkins nazywa ich “I am an atheist but’ers”, co, przy szacunku dla Guru, jest mało chwytliwą ksywką. W konkursie znalazła się jej modyfikacja: Butters. Konkurs wygrało określenie “faitheist”. Niestety, fatalnie się przekłada na polski. Dużo łatwiej spolszcza się inny kandydat, skądinąd laureat Nagrody Dodatkowej Dla Najbardziej Pejoratywnej Ksywki: kredofile. Ładne, prawda? Od dziś możecie mnie tak wołać, zamiast wyzywać od kryptokatolików.
bart :
“Czy widzisz tych plejbojów jedzących kredę?” Ładne, ładne. Ale cipiersi również ładni, ja bym używał.
bart :
Aleteiści.
mrw :
Bomba!
jaś skoczowski :
Mun jest obecnie w porządku. Nic nowego nie wytwarza, bo czyta książkę Camusa o zarazie. Tam jest o szczepionkach na świńska grypę i homeopatii, więc zobaczymy co powie, jak przeczyta.
hlb :
O widzisz, a opierając się na jej notkach Twitterowych, można przyjąć, że ma potężny kryzys wiary w naukę i cywilizację: mistyfikacja Apollo 11, szczepionki, geje-pedofile, mit globalnego ocieplenia… Zaraz będzie o jaszczurach i chemtrailsach.
bart :
To nie tak. Mun ma cykle. Ja ci to przedstawie na przykładach. Jest wiosna, Moon pisze notkę: nie mogę spać/jeść/słuchac tych gejów/czytać Lema/whateva. Po czym wyjaśnia, ze to dlatego że ona NIE LUBI WIOSNY.
Potem wiosna mija przychodzi zmiana pory roku i Moon piszę: akurat lLATA NIE ZNOSZĘ, po czym zaczyna nadawać na gejów/internautów/skanowanie portów/whateva.
Pewnie jesteś sobie wstanie dorobic sam co się dzieje, kiedy przychodzi jesień i zima…
bart :
Apateizm was wyzwoli. Kłótnia o to kto bardziej nie wierzy w Boga to jest jednak żena.
urbane.abuse :
Basińskiego znam dość dobrze, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć do którego fragmentu pijesz.
inz.mruwnica :
Ale oni się nie o to kłócą. Jedni mówią drugim “musicie przestać bezcześcić hostię i mówić, że religia jest głupia, bo zniechęcacie wiernych do naukowców”, a drudzy im na to “fuck you, die”.
urbane.abuse :
Kredę jadł Papkiewicz.
hlb :
Pewna znajoma mawia “kobieta jest w ogóle istotą cykliczną”.
inz.mruwnica :
Dla mnie jako die hard walczącego ateisty (w sobotę znalazłem się w sytuacji, że byłem gotów zrobić film Holland z Lambertem irl) jednakoż żenują cidrudzy, bo nawet ja WĄTPIĘ, w jakiś sposób, bo wątpię we wszystko: ale żenujące jest dla mnie podkreślanie tego zwątpienia w wykonaniu cidrugich.
bart :
Whatevah Mariola, to są twoi znajomi, mnie to wogle nie obchodzą takie rzeczy. Frądziarze pewnie też uważają, że dyskutują o najistotowszej istocie istnienia, choć dla nas wygląda to na konkurs o nagrodę Dunsa Szkota. Zupełnie mnie to nie nawilża. Ani Wisła, ani Cracovia.
mrw :
Chciałeś uciąć innemu nieśmiertelnemu głowę mieczem?!
Gammon No.82 :
Nie uczyłem w liceum, wiec nie jestem w stanie powiedzieć jak wygląda obecnie, musiałbym spytać znajomych. Jednak to są absolutne podstawy i zazwyczaj są omawiane w każdym – nawet podstawowym kursie filozoficznym. O ile nie potraktujemy go jako opowiastek o filozofach mieszkających w beczkach, czy biegających nago po ulicy.
W przypadku podejścia historycznego przynajmniej definicję klasyczną (nie trzeba przecież nawiązywać do ‘Analityków wtórych’) + klasyczną teorię prawdy należy omówić przy wprowadzaniu postaci Arystotelesa.
W przypadku problemowego będą to nazwy, definicje, wnioskowania. To nie jest jakaś wyszukana wiedza, ba każdy magister powinien mieć z tym styczność w toku podstawowego kursu filozofii jaki jest/był obowiązkowy.
Kurcze, definiendum, definiens… Nikomu nie zapala się lampka? Dzwoni choć nie wiadomo w którym kościele?
Rada Poppera w tej kwestii jest następująca – nie dowierzać zbyt nieprawdopodobnym zbiegom okoliczności. Nie dobrego rozwiązania. Czego byś oczekiwał, że zadekretuje konkretny poziom?
Problem jest jednak głębszy. W ogóle z hipotezami probabilistycznymi jest kłopot – zawsze i w prawie każdym przypadku. To jednak temat do rozwinięcia. W sumie na takie okazje przydaje się potwierdzenie (korroboracja) ale generalnie to taki wybieg .
Nie, nie o to chodzi. Są przecież środowiska gdzie nie ma wpływu pogody i wcale nie jest lepiej, znaczy trafniej i dokładniej.
Ależ w t. ewolucji to praktycznie wszystkie tłumaczenia są z dupy wyjęte. Mogło być tak i ewolucjonista Ci to wyjaśni, mogło być inaczej i też Ci to wyjaśni.
To z Jodkowskiego – ‘W poszukiwaniu twardego jądra ewolucjonizmu.’ Filozofia Nauki 2001, nr 2 (34), s. 7-18.
Można wskazywać trudności stojące prze tym kryterium i proponować takie, tych trudności pozbawione. Filozofia, to jednak nie nauka tu panują inne zasady, znaczy na dobrą sprawę nie ma czegoś takiego jak zdyskredytowanie.
Ależ Newton był jest i będzie naukowy. Kto powiedział, że jest inaczej? Jest tylko nowe, ‘mocniejsze’ rozwiązanie, za pomocą którego można przewidywać, opisywać, wyjaśniać trafniej i skuteczniej. Zresztą pod względem matematycznym da się zrobić, że teoria Newtona to szczególny przypadek tej ogólniejszej teorii Pana E.
inz.mruwnica :
Oj nie bawmy się tak bez znajomości kontekstu! Sam zacząłeś od Marioli i jej znajomych,a potem myślałem że pojechałeś tym.
Quasi :
Nie chce mi się z Tobą gadać. Z 3 powodów (tzn tego jest więcej ale zostanę przy reprezentatywnych).
I.) Nie myślisz, tylko jedziesz copypastą. Jak Ci coś pasuje do wzorca to wklejasz, jak nie to zaraz ‘puszysz się’, ‘jałowe kwestie’, ‘nudne’. Terminy są bardzo istotne. Nie dopuszczasz, że termin może mieć inne znaczenie niż Ty sobie wcopypastowałeś z majstremowego wg. Ciebie źródła. Tylko albo pasuje albo nudne. Jeśli liczyłeś na flejm typu kto więcej wklei, to ja mówię pas, googla sam umiem obsługiwać.
Więc gdy Twoje definicje są tak pobudowane jak w tym fragmencie poniżej z Goulda to o czym tu gadać. (Jak rozumem dlatego ich termin teoria w oczy kuje.)
II.) Nie moje tylko Poppera, nie butne tylko uzasadnione. Myślisz, że dlaczego darwiniści ciągle tego Poppera tłuką , przy każdym popularyzatorskim tekście o ewolucji? Z nudów? Jak to takie pozamajstremowe&kontrowersyjne to może daliby sobie spokój? Z t. ewolucji jest ten problem, że właśnie musi być sztuczkami przepychana przez kryterium, gdyby to było banalne nikt by na to kryterium nawet nie splunął z ewolucjonistów.
Btw a Ty wiesz, rozumiesz w ogóle na czym polega ten problem czy to tylko copypasta? Jeśli nie masz pojęcia, to po co wklejasz?
III.) Nie wiesz o czym mówisz. Dlatego to jest bez sensu.
Bredzisz, kłamiesz wszystko jedno.
Wymiękłem.
Gammon, mdh,
Skorzystam z pretekstu i wyskoczę z semi-offtopicznnym aczkolwiek szczerze lamerskim zapytaniem: jaka jest wasza opinia o ‘Dialogical Rhetoric’ Woutera Sloba? Babrać się czy nie babrać?
Uuu, brzydko, mdh. Quasi grzecznie pytal, a ty zamiast rownie grzecznie odpowiedziec poszedles w lanie wody i focha. Ladnie sie pan zareprezentowal tutaj w tej chwili słuchaczom, przed milionami słuchaczy…
hlb :
Rzuciłem okiem na googlebooks. Cóż, to zależy od zaawansowania. Jak na początek to może być trochę za suche i zbyt akademickie, na później zresztą też jeśli czytamy dla przyjemności. Dlatego, żeby się nie zniechęcać lepsze są pozycje z serii The Oxford Handbook albo The Routledge companion. Przystępne, dobrze się czyta. Możesz spróbować. Tyle, że nie będzie to takie lekkostrawne.
Slotna :
Z całym szacunkiem, ale to orka na ugorze. Nie jestem w stanie do Quasiego dotrzeć. Wiec kapituluje i otwarcie się do tego przyznaje. Zresztą wobec argumentu majnstrimowego jestem bezradny. Tłumaczyć też po kolei wszystkiego nie będę bo Quasiego to nudzi. Mówi się trudno.
mdh :
nie stresuje mnie przystepnosc. generalnie jestem po kursie logiki, glownie symbolicznej, filozofii, teorii nauki i takich tam. co prawda od jakiegos czasu pisze software, ale kiedy bylem mala dziewczynka to bylem magistrem politologii:). chociaz raczej ze szkoly nazwijmy to, przed-postmodernistycznej. czyli takiej gdzie wyznawano zasade, ze fundament musi byc, a reszte mozna sobie uzupelnic:).
tego sloba znalazlem to jako pozycje polecana w kilku miejscach, glownie w odniesieniu do ksiazeczki rorty’ego i engela – z zastrzezeniem ze to jest najlepsza rekapitualcja stanu obecnego.
stad pytam, czy ktos z szanownych kolegow spotkal sie tym slobem. zastanawiam sie czy wylozyc, x papiera czy nie. ale dzieki za pomoc
urbane.abuse :
A gdzie można mu jebnąć?
inz.mruwnica :
Ale to przecież jest jeszcze bardziej pojechane: siedzę sobie na moim wysokim stołku wyjebania na bozię i lolam. Też przecież lolasz, tylko stawiasz się ponad. Fajne to, fapuśne.
@offt
Ciekawostka dla tych, którzy się pasjonują sporami fundamentalistów i bezbożników w Stanach: http://memory.loc.gov/cgi-bin/ampage?collId=llac2&fileName=009/llac009.db&recNum=341
Dokument przyjęty jednogłośnie przez kongres dawno dawno temu.
@uczucia religijne:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6863455,Rok_w_zawieszeniu_za__Zryj_jak_Maryja_.html
Z tym to już przegięli. Gdyby to było za wandalizm, to ok, może te wszystkie swastyki i szubieniczki itp. by poznikały.
mdh :
He? Jakiego “argumentu mejnstrimowego”? Myslalam, ze zaczelo sie od tego:
Quasi :
Trzeba bylo uczciwie odpowiedziec i nie byloby sprawy.
mdh :
W zasadzie każdy fakt możesz sobie samemu wyguglać czy znaleźć w jakiejś książce/czasopiśmie, więc po cholerę w ogóle bawisz się we flejmy na temat faktów? Żeby poszpanować ich przytaczaniem z pamięci, bo fakt wyguglany+podlinkowany śmierdzi, ale fakt wyrecytowany z pamięci (choćby nasyconej wyguglanymi treściami) to klękajcie narody?
mdh :
1. Terminy są bardzo istotne, ale tylko w tym sensie, że mają służyć komunikacji. Same w sobie nie są żadną świętością.
2. Myślę, że znaczenie w jakim używałem pewnych terminów, nawet gdy nie było ono kanoniczne/słownikowe, to było z grubsza jasne z kontekstu wypowiedzi. Poza tym później doprecyzowywałem.
Robienie z tego problemu – nawet jeśli masz racje, co do moich “błędnych definicji pojęć”, a to wcale nie jest dla mnie oczywiste – to tylko jałowy językowy puryzm.
mdh :
Nie bardzo. (i) Popper swój zarzut postawił nie “teorii ewolucji” jako całości, lecz samej koncepcji “doboru naturalnego”, (ii) a później się ze swojego zarzutu wycofał.
mdh :
(Tylko) Darwiniści tłuką Poppera i to do tego ciągle?
A darwiniści często piszą o problemie falsyfikowalności zapewne z tego samego powodu, dla którego często piszą o “brakujących ogniwach” – to odpowiedź na standardowe zarzuty kreacjonistów.
mdh :
Jaki problem? Z popperowskim kryterium falsyfikacji?
Pewnie jest ich wiele. Ja już za Soberem powtórzyłem jeden – dedukcyjny modus tollendo tollens nie nadaje się do teorii propabilistycznych.
mdh :
?
Skoro Ty wymiękłeś, to może ktoś inny mi wyjaśni, co jest błędnego w stwierdzeniu, że wykazanie formalnych błędów w teorii, tę teorię (w takiej formalnie błędnej postaci) obali?
pozdrawiam
Ej no, zjadło mnie :((
nameste :
Bo:
(1) Interesuje mnie Twoja opinia na temat “jak powinien i jak nie powinien być prowadzony przyjemny&pożyteczny flejm”.
(2) Mając wiedzę na temat tego, co Cię zraża do flejmowania, będę wiedział lepiej, czego mam unikać we flejmach z Tobą (i zapewne nie tylko z Tobą).
pozdrawiam
bart :
A ja się kwalifikuję jako kredofil i aleteista, bo opowiadam się za religią w szkołach publicznych, nauczaniem etyki przez księży/katechetów oraz za grzecznościowym klękaniem w kościele?
pozdrawiam
Quasi :
Na to jest stare określenie: papista :)
Quasi :
No to się zwracasz zapewne pod niewłaściwy adres. Powinieneś pytać mistrzów flejmowania, czyli tych, co
(a) kończą przyjemnie, albo:
(b) nie kończą wcale [znaczy, ich przeciwnikom jakoś się tak milknie], czy może
(c) zawsze kończą [tzn. każda wypowiedź jest potencjalnym knock-outem],
czy wreszcie mistrzów zen-flejmowania, którzy
(d) nawet nie zaczynają.
Alternatywnie: zdefiniuj “flejm”. Wskazówka: czym różni się od dyskusji/rozmowy/czit-czatu. Wskazówka #2: potencjalne pożytki i przyjemności płynące z d/r/cz-cz są jakby oczywiste; z flejmami chyba trudniej.
Quasi :
Ależ już charakteryzowałem generalnie moje z Tobą d/r/f-y. Gdzieś to tu jest, w odmętach komciowych BdB. Czyżbyś nie przeczytał? ;)
EDIT: sam jesteś niewątpliwie mistrzem typu (b)
Quasi :
Ha! Pierwsza odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy: to zależy, czy jest to z twojej strony kompromis, ręka wyciągniętą do zgody z chrześcijanami, czy też uważasz te poglądy za słuszne z sobie tylko znanego, utylitarystyczno-singerowsko-eugenicznego powodu ;)
@ Quasi:
Przyszło mi jeszcze do głowy, że dobrym testem na kredofila byłoby zadanie: dokończ zdanie “Jestem ateistą, ale…” (nie Masaj).