Chemtrails: śmierć spadająca z niebios
Jakiś czas temu obiecałem wam notkę o morgellonach, czyli sztucznych włóknach tworzących się ludziom pod skórą. Te obce ciała miały formować się w efekcie spożywania żywności modyfikowanej genetycznie. Chorym na morgellony zazwyczaj polepsza się po kuracji lekami antypsychotycznymi podawanymi w wypadku halucynozy pasożytniczej — nazwa dokładnie oddaje istotę schorzenia. Część pacjentów odmawia kuracji, twierdząc, że taka diagnoza uwłacza ich godności. I tu w zasadzie mógłbym zakończyć wpis o morgellonach, bo temat okazał się wybitnie nierozwojowy, a amerykańskie rządowe Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom wciąż bada to schorzenie — może się więc okazać, że faktycznie coś jest na rzeczy.
Podczas researchu morgellonów trafiłem jednak na fascynujący trop. Okazuje się, że zakażenie toksycznymi genami zawartymi w GMO to tylko jedna z hipotez tłumaczących powstawanie morgellonów. Według innej, morgellony to nanotechnologiczne, zdalnie zasilane i sterowane roboty, które dostają się do organizmu z chemtrailsów. Nie, serio. Nie żartuję. O, proszę.
Chemtrailsy, nazywane też smugami chemicznymi, to przyczynek do mojej prywatnej teorii, że najlepiej rozchodzi się wiedza o spiskach, których działanie można zaobserwować z własnego ganku. Większość z nas ogląda chemtrailsy każdego pogodnego dnia: to smugi kondensacyjne pozostawiane przez samoloty. „Zwykłe” smugi (ang. contrails) tworzą się w wyniku powstawania kryształków lodu wokół drobinek spalin. Dzieje się to na wysokości kilku do kilkunastu kilometrów, w konkretnych warunkach pogodowych. Chemtrailsy zaś udają tylko smugi kondensacyjne, a naprawdę są koktajlem groźnych chemikaliów, którym Rząd Światowy polewa ludzkość. Po co polewa i czy aby na pewno polewa?
Krótka dygresja: imponuje mi szacunek, jakim darzą się wzajemnie spiskoteoretycy różnych wyznań. Jeden wierzy, że Kennedy’ego zamordowała żydowska mafia, drugi obstawia kosmitów, ale zazwyczaj trzymają ze sobą sztamę. Łączy ich walka o Prawdę przeciwko wspólnemu Przeciwnikowi, który tę Prawdę Ukrywa — i nic to, że ich Prawdy wzajemnie się wykluczają! Z jednej strony może to być syndrom polskiej opozycji solidarnościowej, która jednoczyła najróżniejsze nurty polityczne w walce z komuną, przy cichym założeniu, że kiedy komuna padnie, to wtedy sobie pogadamy o całej reszcie. Istnieje też ewentualność, że w przypadku spiskoteoretyków zawsze da się znaleźć wspólną płaszczyznę (w naszym przykładzie o JFK będzie to pozaziemskie pochodzenie Jewriejskiego Plemienia). Zresztą zapewne w wyniku niepotrzebnego dopatrywania się wspólnego mianownika David Icke bywa oskarżany o antysemityzm — jego przeciwnicy twierdzą, że kiedy mówi „jaszczury”, myśli „Żydzi”.
Jakie są więc Prawdy tropicieli chemtrailsów? Hipoteza najbardziej mainstreamowa: chemtrailsy służą do kontroli klimatu. Jedni twierdzą, że zawarty w nich tlenek glinu odbija promieniowanie słoneczne, ochładzając Ziemię. Inni dodają, że oprócz tlenku glinu w smugach znajdują się również sole baru, służące programowi HAARP do wywoływania trzęsień ziemi i aktywizacji wulkanów. Co ciekawe, hipoteza klimatyczna zawiera ziarenko prawdy: cirrusy tworzące się czasem od smug kondensacyjnych mają pewien wpływ na klimat Ziemi. Kiedy po atakach 11 września w USA na trzy dni wstrzymano ruch lotniczy, meteorolodzy zaobserwowali gwałtowny wzrost dobowej różnicy temperatur.
Inne, weselsze hipotezy zakładają, że aluminium i bar opadają na ziemię, dostają się do organizmów ludzkich i służą za anteny do kontroli myśli, ewentualnie do wzmacniania szkodliwego działania niskich częstotliwości, którymi bogobojnych Amerykanów atakuje ich własna armia. Hipoteza o opryskiwaniu obywateli szczepionkami została obalona ze względu na fakt, że po przelocie samolotów ludzie zazwyczaj czują się gorzej — a więc szczepienia odpadają, po nich się polepsza. Osoby, które na tyłach znaków drogowych dostrzegają zakodowane instrukcje dla wojsk okupacyjnych ONZ, faworyzują tezę o kontroli populacji: chemtrailsy trują nieprawomyślnych obywateli, fundując im lekką grypkę, bóle brzucha, głowy i stawów, podskakujące powieki, problemy z oddychaniem i ogólne rozbicie. Lista symptomów wydaje się znajoma? Bingo! To te same objawy, z którymi świetnie radzi sobie większość specyfików i procedur medycyny alternatywnej! Za wyjątkiem tików powiek. Nikt nie radzi sobie z tikami powiek.
Przy pisaniu takich tekstów najfajniejszy jest research. Oto ukochany przeze mnie polski akcent, czyli przełożenie globalnego spisku na przaśną rzeczywistość południowej Polski. Komentator artykułu poświęconego chemtrailsom w witrynie „Otwórz oczy” sugeruje, że górnośląscy farmaceuci też są w zmowie:
Obserwujemy to zjawisko od paru miesięcy w Polsce, Jastrzębie Zdrój. Rekord 5 szt. chemtriali, rano cieniutkie smugi, po południu prawie się łączyły. Zjawisko tzw. ciągłej grypki, krząkanie i uczucie że coś mamy w gardle. Zgadzam się z tematem w 100%, to nie jest teoria, to jest fakt. Poza tym na innej stronie ktoś podał że to jest mycie samolotów. Torpeduje to stwierdzenie prostym wyjaśnieniem, niebo to nie airmyjnia. Rozumien jeden, dwa, trzy samoloty, ale żeby myć nad miastem ? ze 20 samolotów ? Bzdura, a dziwnie po chemtrialach robią się kolejki w aptekach ? Biznes całą gębą…
Oto link do tekstu z 2000 r., którego autorowi wydaje się, że Związek Radziecki wciąż istnieje. Możecie powiedzieć, że się czepiam — odpowiem, że to niby drobiazg, ale świetnie ilustrujący pogardę dla rzeczywistości. Link do pierwotnej lokalizacji tekstu prowadzi do strony Surfing The Apocalypse — zajrzałem tam na chwilę i przyciągnęła mnie hipnotyczna reklama z dziwacznym tekstem i jeszcze dziwniejszą oprawą graficzną. Zaprowadziła mnie do strony eFoodsDirect sprzedającej liofilizowaną i puszkowaną żywność dla świadomych obywateli pragnących uniezależnić się od rządowych dostaw jedzenia (lub dysponujących ograniczoną przestrzenią magazynową w swoim schronie przeciwatomowym). Bestsellery to Freedom Unit i Liberty Unit — zestawy rocznego wyżywienia dla jednego dorosłego z dołączoną książką kucharską.
Dokumentacja zdjęciowa teorii chemtrailsów dzieli się na dwie nierówne kupki. Większy stosik to zdjęcia samych smug, zazwyczaj wykonywane przez tropiciela w jego miejscu zamieszkania. Mniejsza kupka to fotografie narzędzi zbrodni: dziwnych fragmentów kadłuba, dysz, a nawet wnętrz samolotów, z beczkami wypełnionymi tajemniczą substancją.
I tu czas wspomnieć o Contrail Science.
Chemtrails to bardzo popularna teoria spiskowa (to przez widzialność z ganku, mówię wam). Tak popularna, że dorobiła się specjalnej strony poświęconej obalaniu „faktów o chemtrailsach”. Jej autor, kryjący się pod nickiem Uncinus, odnalazł wyjaśnienie zagadki beczek (oraz oryginalne zdjęcie w serwisie airliners.net). Okazuje się, że fotografia pokazuje wnętrze Boeinga służącego m.in. do testów gwałtownych zmian obciążenia pokładu — stąd beczki, będące częścią hydraulicznego układu symulującego takie zmiany. Wersja zdjęcia krążaca po stronach i forach wyznawców teorii chemtrailsów została nieco zmodyfikowana: ktoś dodał w Photoshopie napisy „Sprayer 05” i „Hazmat [hazardous material] Inside”. Świadczy to, że ledwie krok dzieli głupotę od oszustwa.
Dzięki Contral Science dowiedziałem się też, że Poszukiwacze Prawdy biorą za rozpylacze chemtrailsów następujące akcesoria: naukowe przyrządy do pobierania próbek powietrza, do badań nad oblodzeniem kadłubów samolotów, otwory do awaryjnego zrzutu paliwa, umocowania anten ciągniętych za samolotem, generatory dymu (do badania wirów wytwarzanych przez kadłub), urządzenia do zasiewania chmur i tankowania w powietrzu. Za chemtrailsy brano zaś wodę zrzucaną przez samoloty do gaszenia pożarów czy odrzut z rakiet do wspomagania startu. Polecam samodzielną lekturę Contral Science — to kopalnia wiedzy o mitach związanych ze smugami kondensacyjnymi, a jej Szacowny Gospodarz z rozbrajającym i budzącym podziw spokojem odpiera ataki szaleńców w komentarzach.
Birger:
Uncinusie, wyjaśnij mi proszę, w którym roku odkryto utrzymujące się długo smugi? I dlaczego słyszę dźwięki o wysokiej częstotliwości, kiedy widzę chemosamolot albo zorzę polarną??Uncinus:
Odkryto je w 1921 r. Zobacz: http://contrailscience.com/pre-wwii-contrails/Nie wiem, dlaczego słyszysz dźwięki.
Wpis zrobił się długi, wspomnę więc tylko, że wbrew pozorom nie jesteśmy bezbronni wobec zagrożenia. Najlepsza obrona to pozytywna energia orgonowa. Możemy otaczać się nią, kupując w sieci orgonity — piramidki z zatopionymi w żywicy wiórkami metalowymi. Estetów dbających o wystrój wnętrza domu pocieszam, że orgonity występują w wersjach ozdobnych. Osoby gotowe bezinteresownie pomagać sąsiadom powinny zainteresować się działem orgonowym do samodzielnego montażu. Takie działo rozgania chemtrailsy i chmury — może więc przydać się w kwestii zabezpieczenia pogody do grilla. David Icke ma taką armatę w ogródku!
Ech, a miało być o morgellonach…
P.S. Już po opublikowaniu tekstu przypomniało mi się, że miałem wspomnieć o polskiej Wikipedii, którą oprócz UPR-owców redagują również wyznawcy teorii spiskowych! Oto akapit z hasła o smugach kondensacyjnych:
Problem stwarza wytłumaczenie ciągłych, rozpraszających się smug pojawiających się za samolotem. Zjawisko nie występujące do lat 90-tych, zdaje się być ukrywane przed informacją publiczną. Niektóre teorie mówią o specjalnych dodatkach (tlenek glinu, bar), które mają poprawić jakość paliw, dzięki czemu loty będą bardziej ekonomiczne. Inna teoria mówi o tzw. chemtrails (smugach chemicznych), których zadaniem ma być kontrola populacji poprzez opady w postaci włókien wywołujące choroby podobne do grypy lub też globalna modyfikacja pogody (ochrona ziemi przed globalnym ociepleniem). Brak oficjalnych doniesień na ten temat.
Ukrywane przed informacją publiczną? WTF?
Zdjęcie smug: Roo Reynolds, CC.
czescjacek :
si, senor. a właśnie nie kradno, tylko inwestujo!
oficjalnie gardłuja, że pigułka nie bene, ale na spokojnie widzą w tym dobrą inwestycję. to przeca tak jakby Kaczyński chciał rozliczyc agentów, ale na wszelki wypadek zapisał się do żoliborskiego koła emerytowanych esbeków, bo nieźle w makao ciupią, hehe.
czescjacek :
Przeczytałem. Nudne. Do tego to żadna nowość. Pamiętam, że Banco Ambrosiano to jeszcze jakieś wrażenie na mnie zrobiło, gdzieś tam na początku 80’… Ale to? Phi. Normalka.
kabotyna :
no to o co cały fuss z imperium rydzyka? to też nic nowego.
mrw :
Przyjdzie pierwszy mecz i znowu się będziecie napierdalać.
hlb :
Jaki fuss? Ambrosiano się od tego wyjebał, no to było coś. A Rydzykowi w Bolandzie to najwyżej jakaś lewacka gazeta/tygodnik może nasmarkać.
kabotyna :
Nie tylko ty. Nic nie mowilam, bo oczywiscie myslalam, ze sama cos kliknelam i zepsulam…
AAA Jan Maria… dofinansowuje Niemców: http://wyborcza.pl/1,75248,6906333,Jan_Rokita_musi_zaplacic_trzy_tysiace_euro_za_awanture.html
hlb :
http://wyborcza.pl/1,75248,6902457,Ciemne_interesy_banku_Watykanu.html
“Książka Nuzziego sugeruje też, że bank Watykanu nawet po odejściu abp. Marcinkusa w 1989 r. prowadził zakamuflowane rachunki kilku mafiosów.”
edit. Ten biały neofaszyta i korwiniści to dla mnie same thing.
kabotyna :
O rety. A teraz?
Jeśli ktoś doświadcza tego efektu właśnie teraz, uprzejmie proszę o skopiowanie źródła strony do edytora i podesłanie mi, piękne dzięki.
kabotyna :
Tak się czasami dzieje, zwłaszcza kiedy zaznaczasz tekst w jednym komciu, a klikasz w “Cytuj” w drugim.
bart :
Akurat teraz jest gut.
bart :
Sorasy. Mogłem tak właśnie przypadkiem zrobić przewijając za szybko.
bart :
pod xp na FF2 i 3 jesteś ładny, na safari 4 jesteś ładny, na IE6,7,8 tyż.
może się css nie dociąga komuś?
bantus :
Czy ktoś bardziej oblatany mógłby zeznać, czy kiedyś też w samolotach Luftwaffe, czy ogólnie staraljansów lecących z/do Polski po gadce kapitańskiej po dojczlandzku i angielsku puszczali też nagranie po polsku (już podczas kołowania)? Takie bardzo wyraźne, sto razy lepsze niż te skrzeki live przez mikrofon.
inz.mruwnica :
leciałem raz z frankfurtu. o ile pamietam, tak. a BA też zawsze daje
inz.mruwnica :
Ja właściwie tylko nimi latam (5-6 razy do roku od ponad 8 lat) i to raczej losowo jakoś jest. Czasem jest polski tekst z taśmy, czasem nie. Choć jakoś szczególnie nie zwracałem na to uwagi.
mdh :
Ależ właśnie tak. Zasada jest “co do zasady” (brrr) dobrze uzasadniona. Ale “zasada jako taka”, w oderwaniu, jest niestosowalna póki się jej nie doprecyzuje, a możliwych doprecyzowań jest wiele i żadne z nich nie da się już określić jako “dobrze uzasadnione”.
Tak, zmienia, bo w tym wypadku kwestia ustawienia granicy “nachlany/nienachlany” przestaje być czysto umowna; jest to całkiem dobry powód żeby uznać “lekkie nachlanie” za rzecz strawną, a może nawet dobrą? Innymi słowy dobry powód, żeby zakwestionować wszelkie zasady typu “zero tolerancji dla powyżej zera”.
U mnie teraz ok. Rano tez bylo ok, brzydko bylo wczoraj i z godzine temu, ale dokladnie nie wiem, bo raczej odswiezam strone z komentarzami, ta wygladala normalnie.
hlb :
Ja jestem permanentnie oburzony, tak jak tym, że na Pradze kradną komórki. Ale to nie znaczy, że się podekscytuje newsem, jak to na Pradze kradną komórki.
Gammon No.82 :
Tylko, że to już jest inna kwestia związana z legislacją. Więc to robota ostatecznie dla filozofii prawa. Ja się na prawie nie znam.
Dla Ciebie filozofia społeczna, etyka, estetyka, epistemologia, itd to scholastyka (w tym negatywnym sensie)?
Przecież to się tyczy tylko nałogowych alkoholików, którzy bardzo źle reagują na odstawienie alkoholu. Nie jesteś w stanie udowodnić pozytywnego wpływu alkoholu, lub nawet neutralnego na zdolności psychomotoryczne typowego kierowcy, a prawo działa o ile wiem ogólnie. Co więcej praktycznie każdy nakaz da się dzięki wystarczająco zmyślnej racjonalizacji zakwestionować. Tylko to nie jest argument, za nieodpowiedniością danego prawa, a tym, że nie powinno być rozpatrywane w oderwaniu od swojej ogólnej wymowy. (Przynajmniej kiedyś tak słyszałem na wykładach o prawie dla laików. Może czegoś nie załapałem.) Ja biorę też pod uwagę jeszcze jeden powód. Otóż niewielka dawka alkoholu łagodzi skutki odstawienia. Tylko czy w przypadku alkoholika na jednym się skończy?
Czy to nie sprawia, że kwestionowanie zasady jest wątpliwe?
Pytam bo nie jestem specjalistą i trochę trudno mi zrozumieć jak daną zasadę można w praktyce na gruncie prawa tak ując, że można uzyskać dowolny efekt.
kabotyna :
Koszty pogrzebu?
Pewnie jesteś również za całkowitą prohibicją na alkohol i papierochy, delegalizacją fast-foodów i obowiązkową przynależnością do dzielnicowego fitnes klubu.
hlb :
Zwyczajnie nie masz już nic do powiedzenia.
hlb :
Po prostu go obaliłeś, mój światopogląd runął w gruzy.
hlb :
Katoalkoholik – sado, broniąca go latami żona maso.
hlb :
twoja stara
mdh :
A skądże? Schlastyką [EDIT: frojdowskie?] nazwałem (być może nieprawidłowo) rozważanie zasady w oderwaniu od granic jej stosowania.
Niektóre czynności wymagające precyzji są jakoby wykonywane przeciętnie lepiej przez ludzi po jakiejś – bardzo ograniczonej – dawce alkoholu konwencjonalnego, niż bez jakiejkolwiek dawki. Na przykład strzelanie. Stąd podejrzewam, że także klasyczna chirurgia. Być może nie dotyczy to np. mikrochirurgii. Być może nie dotyczy prowadzenia samochodu. Ale twierdzenie “alkohol absolutnie upośledza” jest fałszywe.
Nie jestem też w stanie udowodnić pozytywnego (a nawet neutralnego) wpływu zupy pomidorowej. Ale w cywilizowanych ustrojach to zdaje się na ustawodawcy ciąży dowód?
No ale co z tego?
Chyba nie należy rozumować “skoro i tak każdy zakaz/nakaz da się zakwestionować, to można tworzyć jakiekolwiek zakazy/nakazy i będzie świetnie”.
Nie jestem nihilistą prawnym, słowo.
A ja tu w ogóle nie rozumiem.
W przypadku strzelca niepoprzestanie na jednym pogorszy mu celność w porównaniu z trzeźwym.
A w ogóle to czemu cały czas o alkoholikach, i w dodatku nie o tych “high functioning”?
Przepraszam, chyba znowu nie kumam.
Technicznie rzecz biorąc można tworzyć dowolne przepisy – jedyną granicą jest język (a patrząc na niektóre płody legislacji, to może i takiej granicy nie ma?).
Natomiast gdy chodzi o “zasady ostrożności”, jak to nazywają niektórzy, czyli reguły relatywnie bezpiecznego i relatywnie skutecznego wykonywania rozmaitych czynności, to zawsze stanowią one zgniły kompromis między jakimś tam akceptowalnym poziomem bezpieczeństwa, a tym, żeby dana praktyka nie stała się “formalnie dopuszczalna, ale faktycznie niewykonalna ze względu na upierdliwość zasad ostrożności”. Ten kompromis odbywa się z uwzględnieniem jakiejś tam wiedzy przyrodniczej (np. o korelacji między liczbą stłuczek i rozmiarami szkód a prędkością), ale żadna wiedza przyrodnicza nie wskazuje, na jakim konkretnie poziomie ustanowić ograniczenie promili albo ograniczenie prędkości.
bantus :
Przypomniał mi się prastary cytat z Uisloła Górnickiego:
“Tak to już jest z tymi ideowcami ze skrajnej prawicy. Albo biją, albo kradną. A najczęściej i jedno i drugie.”
Bart, mam dla Ciebie źródło rozjechanej strony i zrzut ekranu, tylko nie mam aktualnego adresu mailowego (tylko ten stary, bartATlicorea), więc jak mi poślesz maila, to Ci podrzucę te dwie rzeczy do analizy.
Barts :
A to cały czas się źle wyświetla? Adres jest aktualny.
bart :
Mnie się wczoraj jeden raz źle wyświetliła cała strona, i dziś raz jeden akapit mojego własnego tekstu po edycji. Wczoraj litery były powiększone, dzisiaj zamieniły się w coś nieczytelnego. Po przeładowaniu strony efekt znika.
mdh :
Ale przecież tak samo jest z Arabią Saudyjską. Co do zasady, że osoby niezdolne do prowadzenia pojazdów nie powinny prowadzić pojazdów, wszyscy są zgodni. Co do zasady nikt nie ma wątpliwości. Co najwyżej do jej interpretacji.
Czy zakaz ustawisz na 0,0, czy na 0,2, czy na 0,5 czy na 0,8, za każdym razem jest to akt pewnej arbitralnej aksjologii (od “zero tolerancji bez względu czy to ma sens”, poprzez permisywne “a pozwólmy ludziom na ten kieliszeczek chablis do obiadu”, aż po anglosaskie “so sue me”).
wo :
Arbitralnej, ale chyba nie zawsze aksjologii. To może być decyzja estetyczna, np. “pół promila, bo ładne i okrągłe”, pragmatyczna “pół promila, bo łatwe do zapamiętania”, bezmyślne skopiowanie “pół promila, bo w Zanzibarze tak mają”, dla świętego spokoju “pół promila, bo partia A postulowała 0,3 a partia B 0,7” itepede. Można nawet rzucić kostką, a potem dorobić aksjologię, żeby ładnie wyglądała.
Gammon No.82 :
Tutaj chodzi mi o inną ogólną zasadę. Jeśli ktoś twierdzi, że nasz system prawny (w odróżnieniu od systemu prawnego Arabii Saudyjskiej) nie służy dyskryminacji, tylko zawiera same bardzo racjonalne zakazy, to jest bucem. A ogólna zasada mówi, że buców trzeba tłuc, kto nie tłucze sam jest buc. Nasze przepisy prawne – na przykład prawo o ruchu drogowym – pełne są założeń motywowanych ideologicznie (niekoniecznie chodzi o religię, choć w USA to się zawsze nakładało na ogólny prohibicjonizm), dodatkowo pełne klasizmu. Dobrze jest być świadomym tego, że my jesteśmy tak samo motywowani ideologicznie, jak oni.
wo :
Ja czasem jednak podejrzewam, że niektóre przepisy lub ich fragmenty brzmią jak brzmią ze względów pozaideologicznych – czasem po prostu “bo tak wyszły w kroju”. I wtedy jest zabawne, kiedy ktoś chce je interpretować wsadzając w to swoją własną ideologię albo domniemaną ideologię Racjonalnego Ustawodawcego. Na przykład zdarza się, że ustawa jakaśtam zawiera długą wyliczankę czegośtam. No wyliczanka, to wyliczanka, widać była potrzebna. Ale przychodzi koleś i zaczyna wykładnię: “skoro ustawodawca polski wyliczył wichajstry przed glugluterami, to dowód, że z punktu widzenia aksjologii ustawodawcy polskiego wichajstry są cenniejsze od glugluterów”. Może są, a może nie są, ale dla mnie to cieńki dowód.
Gammon No.82 :
W praktyce w tym wypadku raczej wyłącznie. 0,0 to aksjologia “zero tolerancji bez względu na cokolwiek!!!!!!”, 0,2 to aksjologia “zero tolerancji w granicach zdrowego rozsądku”, 0,5 to starounijna mikstura permisywności z “państwo wie lepiej, ale też państwo nie chce obywatelom odbierać radości życia”, 0,8 to anglosaskie “jeśli dorosły człowiek tak chce ryzykować, to niech ryzykuje”.
Gammon No.82 :
Nie teoryzuj, docent. W praktyce tak to nigdy nie wyglądało. W praktyce to są podobne dysputy jak np. przy polityce narkotykowej.
wo :
Być może. Ja nie mam pewności.
Se wypraszam dokentów.
Naprawdę myślisz, że są jakieś dysputy? Równie dobrze może być tak: siedzi w Sejmie znudzona komisja, pytają zaproszonych ekspertów, ich odpowiedzi nikt nie słucha, poseł X zgłasza poprawkę żeby zamiast 0,2745 dać 0,5472 promila, zbliża się pora obiadowa, no to co koledzy, głosujemy… ZIEW.
wo :
Bzdurzysz. W Arabii Saudyjskiej nie ma to nic wspólnego ze zdolnością do kobiet do prowadzenia pojazdów czy nawet wykładnią ich prawa religijnego tu chodzi tylko i wyłącznie o ich obyczajowość. Sprawdziłbyś zanim zaczniesz robić z siebie buca.
Nie jest to taka arbitralna decyzja jak myślisz. Wpływ alkoholu na organizm ludzki był dokładnie i wielokrotnie badany. Wiadomo też, że nie ma czegoś takiego jak ‘bezpieczna’ dawka alkoholu, gdyż nawet niewielkie dawki (0,2‰) są już do wychwycenia w testach psychomotorycznych. Ustalenie dawki jest tylko kwestią tego jak bardzo ustawodawca lubi ‘ten kieliszeczek chablis do obiadu’. Nie zaś ustalaniem tego czy opóźnienie reakcji o 0,5 sekundy jest duże czy małe. Gdyby to tylko brać pod uwagę to nie byłoby o czym dyskutować.
btw czy mi się wydaje czy właśnie zakładasz korwinistyczną kamizelkę.
Edit:
Ryzykować to sobie może jak jedzie sam po własnej drodze. Dowcip polega na tym, że ryzykuje nie tylko własnym życiem i zdrowiem.
mdh :
Zaraz, ale czy w takim razie wasze stanowiska czymś się różnią?
@ Gammon No.82:
Różnią się. WO twierdzi, że:
Ja twierdze, że nasz system prawny przede wszystkim zawiera racjonalne zakazy, które są jak każde praktyczne świństwa umoczone w różne nie-do-końca-fajne rzeczy. Ogólnie jednak system służy temu, żeby Jaś nie wybijał zębów Stasiowi i na odwrót.
WO tłucze w chochoła wyciągając z kontekstu sprawę kodeksu drogowego traktowanego jako racjonalnego regulatora zachowań, aby ludzie sobie krzywdy nie robili i udaje, że to przede wszystkim dyskryminacja.
Komć Tygodnia z naszego zaprzyjaźnionego blogaska:
Rety, istna kopalnia cytatów:
bart :
Hesus Krystos, byłem, widziałem. To mnie nawet bardziej pasjonuje niż fakt, że autorzyca na jednym ze swoich pseudotwitterów należy do grupy Ubuntu. Żona mnie zabije, miałem z nią film oglądac, ale się oderwać nie mogę…
Gammon No.82 :
Gammon No.82 :
Trzeba by przyjąć, że czynniki przypadkowe przeważają nad celowymi działaniami, pomijając wiatr historii, sympatię bogów oraz oko opatrzności oczywiście. Wnioskowanie o aksjologii na podstawie jednego czy dwóch przepisów może być faktycznie błędne. W końcu ktoś utknie w klopie i nagle opcja polityczna zmieni się na przeciwną. Ale patrząc na trendy ustawodawcze powiedzmy na przestrzeni dekady można sensownie wnioskować o jakieś aksjologii, czy no nie wiem ideologii, która za tym stoi.
mdh :
Odpierdólcie się od Jasia. Dziękuję.
bantus :
Ależ chwilami odnoszę takie wrażenie, że przeważają.
A tu się nie rozumiemy.
Nie chodzi o aksjologię 460 osłów, 100 sanatorów, jednego prezydęta, 15 sędziów TK, bliżej nieokreślonej liczby ekspertów, pseudoekspertów, lobbistów, gruponaciskowców itp. ludzieńków, uczestniczących de facto w procesie legislacyjnym. Oczywiście, każdy z nich ma (w każdym razie deklaruje) jakąś aksjologię, która wpływa albo i nie wpływa na kształt przepisów.
Ta aksjologia może być (niekiedy nawet trafnie) rekonstruowana na podstawie przepisów i podlegać normalnemu badaniu socjologicznemu. Wówczas okaże się, że jest ona niespójna (bo niby czemu miałaby być spójna?), zmienna w czasie (“trendy ustawodawcze na przestrzeni dekady”) itepede.
Natomiast przy interpretacji przepisów stosuje się taki oto myk: zakłada się (idealizująco), że wszystkie przepisy obowiązujące “tu i teraz”, nawet takie sprzed 80 lat, pochodzą od jednej osoby (“racjonalnego ustawodawcy”), dysponującej jednym, spójnym systemem wartości (a poza tym najlepszą wiedzą dostępną w danym momencie, doskonałą umiejętnością posługiwania się językiem polskim itp. przymiotami). I prawnicy zajmują się rekonstrukcjami fikcyjnej aksjologii tego fikcyjnego kogoś, stosując niekiedy metodę Pierwszeństwa Wichajstra Przed Glugluterem i inne podobne.
@ Gammon No.82:
Ok, myślałem, że chodzi ci o sytuację, gdy np o Szkotach czy Szwedach mówimy, że są tacy a tacy na podstawie przepisów, bo ustawodawstwo jest niejako emanacją ich aksjologicznych przekonań.
Ten zabieg prawniczy konstruowania “racjonalnego ustawodawcy” rozumiem w sensie pragmatycznym. Przepisy są nie spójne i trzeba je tak zinterpretować, a tym się m.in. zajmują sądy, żeby były jako tako racjonalne. Myślimy sobie więc, “gdyby ustawodawca był racjonalny, to miałby na myśli to a nie to”, czy “jego (zawsze dobrą) intencją musiało być to”. Masz rację, że taka racjonalizacja ewidentnych idiotyzmów może być komiczna.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6906838,Co_amerykanscy_psycholodzy_zalecaja_gejom.html – co uważacie?
mdh :
Ja uważam, że ogólnie system służy temu, żeby Jaś mógł Stasia wykorzystywać ekonomicznie (chować do kieszeni tak zwaną wartość dodatkową wypracowaną przez Stasia). Cała reszta to opcjonalne dodatki, z których ten system zawsze jest skłonny zrezygnować w imię lepszego wykorzystania ekonomicznego (stąd nazizm czy wyjęcie spod prawa firmy Blackwater).
mdh :
Przepraszam, w jaki sposób się sprawdza o co tak naprawdę naprawdę naprawdę chodzi ustawodawcy? Jeśli masz na to jakąś genialną Metodę MHD, to ona bardzo by się mogła przydać w Polsce, nie kitraj skręta tylko ujawnij.
mdh :
Dlatego napisałem, że nasz limit (0,2) ma jakieś tam pragmatyczne uzasadnienie. Limit 0,0 nie ma żadnego, jest czysto religijny.
mdh :
Gdybym tak dostał jedno euro za każdego anonimowego łosia, któremu coś się wydaje na mój temat!
bantus :
Czyli jednak jesteś zwyczajnie głupi a nie korwinistycznie głupi.
Wytłumaczę Ci: Koszty leczenia i często wypłacanie renty inwalidzkiej obciążają w równym stopniu wszystkich podatników. Gro ofiar wypadków nie kończy taniutkim pogrzebem. Kupujący alkohol i fajki skutecznie zasilają kasę państwową dużym zastrzykiem pieniążków, których abstynenci nie wnoszą.
Więc nie pierdol mi tu farmazonów korwinistycznych z łaski swojej, bo na razie nie znam ubezpieczyciela który oferuje pokrycie kosztów leczenia i wypłacanie renty do końca życia jakiemuś Ziutkowi co to zapinanie pasów traktuje jako “ograniczanie jego wolności obywatelskich”.
grzesie2k :
A co tu jest do uważania. Powinni ich leczyć z religii, nie z gejostwa.
mrw :
O tak, Terlik już nawet w Chuście opisał jak to robić.
mrw :
Ototo!
mrw :
grzesie2k :
Skrajni progresiści!
wo :
Mowa była o Arabii Saudyjskiej. Tam nie ma problemu z zapytaniem ustawodawcy (rodziny królewskiej) o co mu chodzi.
Więc nie pitol, że:
bo ponieważ albowiem chodzi nie o zdolność do prowadzenia pojazdów ale o:
wo :
Ma aspekt praktyczny. Otóż więcej niż jednemu bucowi wydaje się, że wypije trzy piwa i nadal ma poniżej 0,2‰. Gdzieś widziałem nawet taki ranking tłumaczeń ludzi złapanych po pijaku. „Panie władzo ja tylko jedno piwko” było na pierwszym albo drugim miejscu. To chyba łapie się na aspekt praktyczny.
Gdybym tak dostał choć jeden grosz za każdego łosia, któremu wierzy w podstępny skierowany przeciwko jednostkom charakter systemu.
bart :
No więc ja doświadczyłem przed chwilą. Niestety nie wiem gdzie szukać źródła strony i tym bardziej jak ją skopiować, skoro nie wiem gdzie ono źródło jest.
Przeczytałem, że Barts już podesłał chyba, więc nie wiem czy mam kombinować z poszukiwaniem tego źródła-krynicy wiedzy.
Krytyka P. kradnie nam memy ręcami ex-zioma Cześćjacka: http://www.krytykapolityczna.pl/Jas-Kapela/Najcnotliwsza-w-klasie/menu-id-192.html
Veln :
Dziękuję :*
mrw :
Ale on całe dwa komcie u Ciebie zostawił, więc chyba też jest nasz. Chociaż ja sam nie wiem, czy jestem nasz :/
Przylazł, zostawił dwa komcie i ukradł mema. U mnie na kwadracie na takich mówią słowem zaczynającym się na “c” i kończącym na “k”, a po drodze są jeszcze “e”, “h”, “j” i “u”.
mrw :
Niejednego. Już sie lolsławki przewinęły parę razy i parę odpryskowych tematów od dyskusji tu i ówdzie. Czytać bloga regularnie i tępić, jak boli :)
http://www.dailymotion.com/video/x8fkrq_creedocide_fun
grzesie2k :
Ależ nie ma za co. Swoją drogą, nie rozumiem czemu nie napisał normalnie “skrajni postępowcy”. No ok, w Bolandzie to jest chyba skrajna obelga (co samo w sobie jest zabawne) ale skoro i tak mu chodziło o coś negatywnego?
bloody_rabbit :
Demetri Martin!
Marceli Szpak :
Ja bym nic nie miał, ale on to tak nieciekawie napisał. Poeta jego mać.
@Problemy z blogaskiem:
Dobrze, to ja powiem, z czego one najprawdopodobniej wynikają, trochę po to, żebyście wiedzieli, że TO WASZA WINA, a trochę z nadzieją, że odezwie się jakiś mistrzu klawiatury i rzuci prostą radą w stylu “załatw to emacsem przez sendmail”. Otóż dział “komentarze” w bazie danych BdB urósł najwyraźniej do nieakceptowalnych rozmiarów i co jakiś czas serwer dławi się, próbując te komentarze z bazy zassać, co powoduje brzydki font i dodatkowo teksty o “błędzie wewnętrznym serwera”. Czasem automat keszujący keszuje akurat tę stronę, w której wystąpił błąd, i potem przez pięć minut wszyscy taką skeszowaną błędną stronę oglądają. Żeby było weselej, mnie się nigdy tak brzydko blog nie wyświetla, natomiast nagminnie mam problem z dostaniem się na stronę z edycją komentarzy na zapleczu bloga (w FF wyrzuca hasło o złym kodowaniu albo od połowy strony stawia chińskie znaczki, Safari mówi coś o “raw data” i odmawia wyświetlenia strony). Radzę z tym sobie, odświeżając stronę do skutku.
Taka moja hipoteza. Być może nie jest to kwestia łącza z bazą danych, ale np. słabości WordPressa. Nie wiem. Mam nadzieję, że da się z tym żyć.
Serio kapela wpadł na mrw.blox? Chiba mi umknęło. Ja dzisiaj chciałbym pokazać tylko coś co znalazłem i czego nie rozumiem: cssng.blip.pl/
Witam i ujawniam swoje dwuletnie lurkerstwo :)
@Bart
Proponuję przeniesienie bloga na Bloxa. Wtedy a) problemy z serwerem, bazą itd. będą problemami Michnika i Olszewskiego b) w systemie komentarzy bloxa bywalcom odechce się robić forum z blogaska.
No właśnie, a może gdzieś założyć foruma dla “bartowców”?
bart :
No ale to co, ten super-kozacki wordpress nie wydala (w sensie nie daje rady, a nie defekuje)? A ja chciałem na niego moje blogaski-cmokaski przenosić, ten o grach i ten o książkach… :(
Na safari bdb śmiga aż ciepło.
Tak przy okazji – chciałbym się podzielić czymś co znalazłem a czego nie rozumiem: http://static1.blip.pl/user_generated/update_pictures/439440.jpg?1249751868
A przy okazji witam i ujawniam siebie i swoje dwuletnie lurkerstwo :)
Barts :
Wydala bez bóla, jak masz ludzka ilość komentów ale akurat z blogspota się nie ma co wynosić, bo fajny jest, prosty i nie ma pier$%%$dolonego edytora WYSIWYG, który najgorszą zmorą jest wordpressa
mrw
bleh. forum = martwa forma komunikacji.
cssng :
Jeśli to ty zrobiłeś zdjęcie, to pozdrawiam sąsiada :)
Barts :
Ciężko powiedzieć. Na licorea.pl nie było takich hocków, a choć blogdebart.hell.pl jest niby u tego samego providera, to wiem z doświadczenia, że akurat w tej firmie co serwer, to inne problemy. Ale WordPress czasami faktycznie nie wydala – np. nie obsługuje długich postów. Jeśli chcesz zobaczyć, co rozumiem przez długi post, zajrzyj do mojego tutka o HDR – on właśnie okazał się za długi i trzeba było włączać jakieś hakerskie sztuczki, żeby WP go obsłużył.
Marceli Szpak :
Ale można go wyłączyć. Przy czym opcja “wyłącz WYSIWYG” jest ukryta w tak absurdalnym miejscu, że jej odnalezienie zajmuje kilkanaście minut :)
bart :
Mam wyłączony od samego początku, ale czasem chciałbym mieć np wyśrodkowane grafy i wyjustowany tekst bez kombinowania z kodami. A umieszczenie wyłączarki pod twój profil jest przecież oczywiste :)
kabotyna :
Czyli co, jeśli nałożyć podatek na jeżdżących bez pasów, to czemu nie, tak? Dostaje delikwent nalepkę na przednią szybę, a policjant mówi – do widzenia, proszę jechać dalej.
Prawdopodobieństwo przeżycia czołówki bez pasów przy 50km/h jest raczej niewielkie. Europejskie poduszki w odróżnieniu od amerykańskich są projektowane z myślą o zapiętych w pasy i jeśli ktoś ich nie zapnie, poduszka może zabić nawet podczas stłuczki. Przy 50 samochody nie wypadają z zakrętu na drzewo, a czołówka jest możliwa chyba na osiedlu, gdy samochody jadą 25km/h. Tak więc typowe wypadki przeżywają pojedyncze osoby.
Swoją drogą jestem ciekaw, czy płacąc za alko płacę również za leczenie ofiar wypadków pijanych kierowców, choroby pośrednio związane z piciem czy paleniem (czy to nie idzie tylko na leczenie uzależnionych?), na pomoc ofiarom przemocy domowej? Nie wiem, ale wydaje mi się, że raczej nie.
Tak czy inaczej, twój argument ma pewien sens i może dobrze byłoby opodatkować inne używki (marihuanę, ekstazy..), żeby mieć fundusze na leczenie uzależnionych, zamiast tworzyć czarny rynek dla mafii, a potem wydawać kasę na jej zwalczanie.
mdh :
Pisząc o “wpływowości” miałem na myśli także coś takiego. Tak więc, nie możesz sobie “uprzedzać”.
Zwolennicy mordowania dzieci nienarodzonych są w Polsce na tyle silni – liczni i wpływowi – że z ich poglądami mimo wszystko się liczono, więc zawarto z nimi kompromis. Ze słabszymi – mniej licznymi i mniej wpływowymi (np. mającymi gorszy medialny PR i wyznającymi poglądy wzbudzającymi silną antypatię i ani cienia zrozumienia) – neonazistami, “pozytywnymi pedofilami”, hinduskimi czcicielami świętych krów i zwolennikami “wyzwolenia zwierząt”, przeciwnikami transfuzji itp. nikt nawet nie pomyślał o szukaniu kompromisów.
Podobnie w oczach świata bardziej wpływową mniejszością w ChRL są Tybetańczycy, nie Ujgurzy. Dlatego na Zachodzie mamy wręcz modę na “wolny Tybet”, podczas gdy Ujgurami pies z kulawą nogą się nie interesuje.
mdh :
Oczywiście w przeciwieństwie do cudzych poglądów, które – z definicji – przemyślane być nie mogą. Daj spokój…
mdh :
Dokładnie tak samo można powiedzieć o (selektywnej) cenzurze: jej istotą nie jest dyskryminacja, ona służy czemuś innemu (np. ochronie dobrego samopoczucia i wizji państwa/społeczeństwa/obyczajów/moralności odpowiednio silnych grup światopoglądowych).
mdh :
Przekonanie, że państwo powinno dążyć do minimalizowania wypadków drogowych do pewnego określonego poziomu, oraz do jakiejś określonej wygody korzystania z dróg, jest arbitralnym widzimisię ustawodawcy.
mdh :
To nieprawda.
Dopóki ludzie nie mają dostępu do nieskończonej ilości zasobów i dopóki mogą siebie nawzajem traktować jako zasoby, dopóty będą między nimi konflikty interesów, czyli innymi słowy – ludzie będą sobie wzajemnie ograniczać wolność. W ogóle ta modna sentencja jest wewnętrznie sprzeczna: zakaz naruszania czyjejś wolności z definicji sam jest naruszeniem wolności.
Szerzej pisałem o tym tutaj.
Jedyne wyjście z tej sytuacji jakie Ci pozostaje – wyjście z którego korzystają rożnie sKorwinsyni i libertariańscy “wolnościowcy” – to oświadczyć ex cathedra, że tylko Twój system ograniczeń nakładanych/tolerowanych na wolność absolutną to ta “prawdziwa wolność“, podczas gdy wszelkie konkurencyjne systemy ograniczeń to oczywiście “wolności nieprawdziwe”. Jedyny problem to znaleźć kogoś, kto Twoje wypowiedzi ex cathedra traktuje jak objawienia…
mdh :
I to – tj. ograniczanie wolności na drodze w celu zapewnienia pewnego bezpieczeństwa jej użytkownikom – jest aksjologiczna fanaberia, arbitralna decyzja ustawodawcy. Identycznie jest z ograniczeniami wolności wypowiedzi, z podżeganiem do morderstwa włącznie.
mdh :
1. Już przecież pisałem kto i na jakiej podstawie:
– ci, którzy mają wystarczającą siłę, aby zapewnić sobie możliwość (współ)decydowania;
– na podstawie swoich fanaberii/widzimisię/arbitralności.
2. Problem “kto komu co i na jakiej podstawie” będzie ograniczał jest nieunikniony i ma miejsce zawsze w dowolnym układzie społecznym. Dopóki ilość dostępnych ludziom zasobów nie jest nieskończona i dopóki ludzie mogą siebie nawzajem traktować jako zasoby…
mdh :
Oczywiście, jest możliwe, że ktoś odpowiednio silny zdecyduje żeby zrobić ze mną dowolną rzecz. I nie, nie jest to żadna strata. A przynajmniej nie większa niż ta wynikająca ze świadomości, że w każdej chwili mogę zginąć w wyniku morderstwa, wojny jądrowej, upadku meteorytu, udławienia etc..
Tak czy inaczej, nawet nie zbliżyłeś się do próby uzasadnienia swojej dziwacznej tezy, jakoby fakt, że ja ograniczam czyjąś wolność wypowiedzi przynosiło mnie (mojej wolności wypowiedzi) jakąkolwiek stratę.
mdh :
Skąd ta pewność?
Można wszakże zasadnie argumentować, że swoboda propagowania groźnych dla Ciebie ideologii powoduje, że owe ideologie znajdują więcej zwolenników, konsoliduje ich i pobudza do aktywności. Czyli Twój permisywizm może się okazać kręceniem bata na Twoją dupę.
W jaki niby sposób kręcą sobie bat ci mniej permisywni?
mdh :
Równią pochyłą to możesz straszyć… swoją starą. A nie używać jako argumentu w dyskusji.
mdh :
1. Postulowanie braku ograniczania wolności nie gwarantuje, że ograniczenia nie dotknął autorów postulatu.
2. Najwyraźniej Twój sposób myślenia sprowadza się do obawy, że być może Twoi wrogowie kiedyś urosną w siłę na tyle, by potencjalnie móc ograniczać Ci wolność, ale jeśli wcześniej Ty – będąc silniejszym – im nie będziesz ograniczał ich wolności, to oni nie ograniczą jej Tobie. Bo jedynym motywem ich działanie przeciwko Twojej wolności może być chęć odwetu.
No cóż – wg mnie: bzdura. Nie, nie tylko chęć odwetu może skłonić Twoich wrogów do wzięcia Cię za mordę, gdy tylko będą w stanie to uczynić. Więcej: myślę, że w przypadku katoprawicowców czy islamskich fundamentalistów żądza zemsty jest jednym ze słabszych czynników motywujących do wprowadzenia zamordyzmu.
mdh :
Jeśli rozmawiamy o stanowieniu prawa, to musimy założyć, że to my jesteśmy na tyle silni, by to prawo stanowić.
mdh :
Ale tu wyjeżdżasz z jakimiś swoimi nieskonkretyzowanymi fobiami, że jeśli Ty chwycisz za mordę, to prędzej czy później chwycony przez Ciebie urośnie w siłę, odwinie się i w zemście chwyci Ciebie. A ja mówię:
– wraży zamordysta do chwytania za mordę wcale nie potrzebuje motywu/pretekstu w postaci chęci zemsty;
– nie masz żadnej gwarancji, że to właśnie swoim permisywizmem – pozwalającym na propagowanie wrogich Tobie memów, na konsolidację ich wyznawców i stymulację ich aktywności – nie wystawiasz tyłka do kopania.
mdh :
Błędne koło jest w Twojej wypowiedzi, w której de facto na pytanie o to, jakie należy wprowadzić przepisy cenzorskie, odpowiedziałeś że takie, które nakazują cenzurować tylko to, co łamie przepisy cenzorskie [“Dlatego opowiadanie się za usunięciem czegoś, co przepisów nie łamie (…)“].
mdh :
O czym Ty mówisz? Nikt tu nie opowiadał się za krytyką polegającą na biciu autora dzieła, a jedynie za krytyką polegającą na biciu samego dzieła (w dodatku tym kimś nie byłem ja). Czy i tu widzisz równię pochyłą?
mdh :
1. No właśnie. Zaledwie (Twoja) fanaberia.
2. Dopóki ludzie nie mają dostępu do nieskończonej ilości zasobów i dopóki ludzie mogą traktować się nawzajem jako zasoby, dopóty próbując moderować powstające między nimi konflikty interesów nie unikniesz zasadnych zarzutów hipokryzji.
mdh :
Hipokryzja jest to postępowanie wbrew zasadom, które się głosi i których przestrzegania wymaga się o innych. W tym sensie użyłem tego słowa.
mdh :
“Każdy ma prawo uprawiać dobrowolny seks z kim zechce. Z wyjątkiem tych, którzy chcą go uprawiać z nieletnimi poniżej 15 roku życia.”
Wprowadzenie dyskryminującego wyjątku od szczytnej reguły czyni zasadnymi ewentualne zarzuty hipokryzji.
mdh :
“Nie zabijaj. Chyba, że zwierzęta z innych gatunków.”
Wyjątek czyniący równych i równiejszych uzasadnia ewentualny zarzut hipokryzji.
mdh :
Ale my dyskutujemy nie o tym, co dziś mamy w Cywilizacji Zachodniej, lecz o tym, co (i dlaczego) wg nas powinniśmy mieć w Cywilizacji (niekoniecznie Zachodniej). Tak więc, to co teraz jest, nie jest w naszej dyskusji żadną wykładnią. Chyba, że cały czas obaj mówiliśmy zupełnie o czymś innym – jak gęś z prosięciem.
mdh :
A co to ma do rzeczy?
mdh :
Chyba próbujesz ekwiwokacji.
“Zajebisty” != “silny”.
Obecnie w systemach demokratycznych mamy tak, że silni są ci niespecjalnie zajebiści, podczas gdy ci najbardziej zajebiści są dość słabi, bo bardzo nieliczni. Ponadto dominujące systemy wartości są stosunkowo bliższe trosce o nie-zajebistych niż samowoli zajebistych.
pozdrawiam
PS: Niestety, teraz przez około tydzień będę miał trudności z systematycznym generowaniem dłuższych odpowiedzi, dlatego jestem zmuszony zakończyć tę dyskusję [i zrezygnować z zaległej odpowiedzi w wątku o Molu].
Ale to chyba nie powinien być dla Ciebie problem, wszak ja tu nie broniłem swojego poglądu, lecz – jako adwokat diabła – poglądu Barta i jego bandy. A właściwie nie tyle go broniłem, co wyrażałem swój aksjologiczny relatywizm/sceptycyzm (przekonując, że mój – a co za tym idzie, także Twój – sprzeciw wobec przychylnego antyantyaborcyjnym wandalom stanowiska bartów jest niczym innym niż tylko fanaberią).
O niszczenie wystaw antyaborcyjnych lepiej kłóć się z tymi, którzy takie metody autentycznie popierają.
bart :
Dajcie już spokój, ja tam nawet nie zaglądam, bo mi żena idzie nosem, jak to ładnie ujmuje inżynier. Szkoda prądu. A ona nadal jeszcze walczy ze spamołapem, że tak zapytam?
mrw :
Komputer mówi nie.
Marceli Szpak :
No ale zaraz, zaraz, jak się bloga prowadzi X lat, to nawet jeśli pod pojedynczym postem będzie setka komentarzy, to z czasem się uzbiera też dużo, i co, też rzeźnia jak tutaj? Bo na BdB sytuacja jest specyficzna, owszem, ale to pokazuje, że jak to zwykle bywa, open source jest fajny do czasu. :/
A co Ci się nie podoba w WYSIWYG WordPressowym, dla mnie ładniutki i funkcjonalny, powiedziałbym ze bardziej niż Blogspotowy WYSIWYG?…
Barts :
Najlepiej, jak już powprowadzam wszystkie niełamliwe spacje (dbam o typografię blogaska) i na chwilę przełączę się na wysiwyg, a potem z powrotem do źródła. Karamba, wszystko zniknęło!
Marceli Szpak :
A tak BTW, zauważyliście, że niedługo po dyskusji o słaniu listów o prospekty na Zachód motyw DEAR SIRS pojawił się w felietonie WO? Jako człowiek wierzący w magię druku miałem dużo uciechy :)
Pozwólcie, że pochwalę się co dzisiaj zrobiłem na obiad. (EDIT: zmieniłem podpis na bardziej oczojebny, szczególnie, że było miejsce)
Barts :
Rozfakuje mi wszystkie jutubki, kompletnie się wypieprza na dailymotion, gubi się przy vimeo, żre się z tudou i resztą azjatów, z google vids robi kaszanę, przy ruskich hostach video dostaje spazmów. A przy blogu, gdzie trzy klipy to przeciętna w jednej wrzucie, to jednak wada jest fest. A już kombinacjach tekst+vid+grafa+krój fontów, to najlepiej mieć zaraz obok ścianę do walenia łbem.
inz.mruwnica :
To po prawej poznaję, a to po lewej?
bart :
A to całkiem po lewej i podpis (EDIT: który wcześniej było słabo widać)?
Marceli Szpak :
Ty, znalazłeś gdzie on ma emdeba? Bo mi się tylko udało wygrzebać jak wygląda bezpośredni link do streamu, który wstawiam bloxowym “wstaw film”, ale może jest jakaś pasta do copnięcia.
Aaaa, silly me.
mrw :
http://img193.imageshack.us/i/tudo.jpg/
Ale nie zawsze, a nawet częściej nie niż tak. W ramach rewanżu możesz mi powiedzieć, jak wyświetlać krzaczki pod FF 3 coś tam, bo po ostatnim apgrejdzie wywaliły mi się na jednym kompie i mnie to drzaźni.
Barts :
Ostatnio nie walczy. Ale za to notice, przyszedł do niej koleś od kreacjonistycznego blogaska stwarzanie.wordpress.com i się polubili!
@ inz.mruwnica:
inz.mruwnica :
A co to za mięsko? Fasola wygląda ponętnie; wszystkie ciężkie czasy mazurskich rejsów mi się przypomniały.
bart :
Zdjęcie dzisiaj zrobiłem na ulicy na której pracowałem, czyli – Lisowska na bielanach. Nie miałem pojęcia, że mieszkam na jednej dzielni z autorem napoczytniejszego blogaska w tej części internetu :)
cssng :
Fasola to zło.
A jak już się chwaliłem na moim blipasku – widziałem Pana Janusza w bezrękawniku! Dodam tylko, że był to bezrękawnik jakościowo i estetycznie dużo lepszy niż bezrękawnik Pana Felicjana.
Auch: Bart, sprawdź w logach czy Cię Fakty i Mity nie czytają, bo – ożenili mi dziś do łapy numer z 23 lipca – i tam ładny tekst o Codex A.
@problemy z blogaskiem:
U mnie to występowało jakiś czas temu, odessanie lokalnego cache’u pomagało (albo mi się wydawało, że pomaga).
eli.wurman :
Mówisz tak tylko dlatego, bo masz po niej wzdęcia.
cssng :
Nie. Mówię tak dlatego że inni mają po niej wzdęcia.
Ponieważ w think tanku Dyskurs-Kultura-Nauka panują wysokie standardy intelektualne, chciałem zauważyć, że wzdęcia nie są jednoznaczne z wiatrami. I gdy nie są to wtedy to jest naprawdę zło.
Proponuję założyć fundację “Dyskurs-Kultura-Nauka”, bloga na salonie, komentować dla mediów i ciągnąć kasę z Unii.
Pomysł dobry, ale niestety na lewicy trzeba się na czymś porządnie znać, żeby komentować i nie wystarczy pierdzielenie o tym, że podatki okradają aborcję taty i mamy.
inz.mruwnica :
Ale ponieważ zła moneta wypiera dobrą, to ja przychylam się do pomysłu kolegi Michała Radomiła.
Marceli Szpak :
Zło. No to mój pomysł transferu blogaska o grach z Blogspota na WordPressa hostowanego prywatnie właśnie upadł. I jak tu teraz żyć?
inz.mruwnica :
Ja się znam na Batmanie (kultura). Wy na nauce (nauka). WO na dyskursie (dyskurs). Czego więcej trzeba?
mrw :
ja mogę o kreskówkach, Barts o grach, trzeba by było jeszcze kogoś do kącika szachowego i szarad brydżowych.
Marceli Szpak :
O ile “k” w DKN znaczyłoby “Korwin”.
Nonieno, to że Korwin brydżysta i że w życiu nie spotkałem normalnego brydżysty, to jeszcze przecież nie dowód na to, że brydż to zło.
inz.mruwnica :
No ale na tyle często, że można założyć, że jak żrą fasole, to potem potrafią sobie ludzie w miejscu publicznym, na chodniku, metr przed Tobą, albo ordynarnie, przechodząc koło ogródka w knajpie, kiedy w najlepsze wcinasz sobie krem z groszku.
inz.mruwnica :
No ale możemy sobie zawsze stworzyć jakieś obszary i dopiero je badać?
mrw :
Dyplomowanego badacza obciachu?
Marceli Szpak :
Ja spotkałem sympatycznych od których (mimo młodego wieku) nie jechało korwinizmem. No ale byli mocno odleciani.
Mam taki dowód na upadek kultury, że nam pani od geometrii wykreślnej opowiadała jak za studentki namiętnie rypali w brydża, my na studiach namiętnie rypaliśmy w tysiąca, a jak jakiś czas temu przyszedłem na zajęcia to zastałem studentów (jeszcze na przerwie) namiętnie rypiących w pana. Za dziesięć lat będą grali w wojnę, potem w kółko i krzyżyk, salonowca i taką łamigłówkę: wsadź klocek do otworu o odpowiednim kształcie.
inz.mruwnica :
Ja w pana namiętnie w liceum, i w sumie w nic innego nie umiem. No, w 21 i pokera na automacie.
inz.mruwnica :
Mam taki dowód na postęp technologiczny i wzrost zamożności społeczeństwa oraz znaczący wzrost wymagań co do jakości rozrywki, że teraz ludzie sobie popieprzają na PSP w jakieś odjechane gry zamiast nudzić się przy kartach.
eli.wurman :
QED
eli.wurman :
Pffff. Takiego od PSP też miałem w grupie: siadał tyłem do sali na konsultacjach i udawał dziurę w czasoprzestrzeni. Karty to gra towarzyska — poznaje się ludzkie charaktery, skłonność do ryzyka, przebiegłość, uczciwość, inteligencję i milion innych rzeczy, a przede wszystkim się przy tym gada.
Eli, kryptokorwinisto, ten kolo mnie bardziej przekonał: http://wyborcza.pl/1,75515,6909489,Znizka_na_bilet_do_getta_biedy.html
inz.mruwnica :
Byle Lan Party: Doom, Star Craft, Blood to gry towarzyskie – poznaje się ludzkie charaktery, skłonność do ryzyka, przebiegłość, uczciwość, inteligencję i milion innych rzeczy, a przede wszystkim się przy tym gada.
mrw :
Spoko, mnie też. O ile sobie przypominam: nigdy nie byłem zwolennikiem forsowania ujebania zniżek bogatym studentom, tylko sugerowałem żeby nie odstawiać bucery i jak kogoś stać, niech kupi pełnopłatny bilet. Nawet notkę o tym miałem.