Chemtrails: śmierć spadająca z niebios
Jakiś czas temu obiecałem wam notkę o morgellonach, czyli sztucznych włóknach tworzących się ludziom pod skórą. Te obce ciała miały formować się w efekcie spożywania żywności modyfikowanej genetycznie. Chorym na morgellony zazwyczaj polepsza się po kuracji lekami antypsychotycznymi podawanymi w wypadku halucynozy pasożytniczej — nazwa dokładnie oddaje istotę schorzenia. Część pacjentów odmawia kuracji, twierdząc, że taka diagnoza uwłacza ich godności. I tu w zasadzie mógłbym zakończyć wpis o morgellonach, bo temat okazał się wybitnie nierozwojowy, a amerykańskie rządowe Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom wciąż bada to schorzenie — może się więc okazać, że faktycznie coś jest na rzeczy.
Podczas researchu morgellonów trafiłem jednak na fascynujący trop. Okazuje się, że zakażenie toksycznymi genami zawartymi w GMO to tylko jedna z hipotez tłumaczących powstawanie morgellonów. Według innej, morgellony to nanotechnologiczne, zdalnie zasilane i sterowane roboty, które dostają się do organizmu z chemtrailsów. Nie, serio. Nie żartuję. O, proszę.
Chemtrailsy, nazywane też smugami chemicznymi, to przyczynek do mojej prywatnej teorii, że najlepiej rozchodzi się wiedza o spiskach, których działanie można zaobserwować z własnego ganku. Większość z nas ogląda chemtrailsy każdego pogodnego dnia: to smugi kondensacyjne pozostawiane przez samoloty. „Zwykłe” smugi (ang. contrails) tworzą się w wyniku powstawania kryształków lodu wokół drobinek spalin. Dzieje się to na wysokości kilku do kilkunastu kilometrów, w konkretnych warunkach pogodowych. Chemtrailsy zaś udają tylko smugi kondensacyjne, a naprawdę są koktajlem groźnych chemikaliów, którym Rząd Światowy polewa ludzkość. Po co polewa i czy aby na pewno polewa?
Krótka dygresja: imponuje mi szacunek, jakim darzą się wzajemnie spiskoteoretycy różnych wyznań. Jeden wierzy, że Kennedy’ego zamordowała żydowska mafia, drugi obstawia kosmitów, ale zazwyczaj trzymają ze sobą sztamę. Łączy ich walka o Prawdę przeciwko wspólnemu Przeciwnikowi, który tę Prawdę Ukrywa — i nic to, że ich Prawdy wzajemnie się wykluczają! Z jednej strony może to być syndrom polskiej opozycji solidarnościowej, która jednoczyła najróżniejsze nurty polityczne w walce z komuną, przy cichym założeniu, że kiedy komuna padnie, to wtedy sobie pogadamy o całej reszcie. Istnieje też ewentualność, że w przypadku spiskoteoretyków zawsze da się znaleźć wspólną płaszczyznę (w naszym przykładzie o JFK będzie to pozaziemskie pochodzenie Jewriejskiego Plemienia). Zresztą zapewne w wyniku niepotrzebnego dopatrywania się wspólnego mianownika David Icke bywa oskarżany o antysemityzm — jego przeciwnicy twierdzą, że kiedy mówi „jaszczury”, myśli „Żydzi”.
Jakie są więc Prawdy tropicieli chemtrailsów? Hipoteza najbardziej mainstreamowa: chemtrailsy służą do kontroli klimatu. Jedni twierdzą, że zawarty w nich tlenek glinu odbija promieniowanie słoneczne, ochładzając Ziemię. Inni dodają, że oprócz tlenku glinu w smugach znajdują się również sole baru, służące programowi HAARP do wywoływania trzęsień ziemi i aktywizacji wulkanów. Co ciekawe, hipoteza klimatyczna zawiera ziarenko prawdy: cirrusy tworzące się czasem od smug kondensacyjnych mają pewien wpływ na klimat Ziemi. Kiedy po atakach 11 września w USA na trzy dni wstrzymano ruch lotniczy, meteorolodzy zaobserwowali gwałtowny wzrost dobowej różnicy temperatur.
Inne, weselsze hipotezy zakładają, że aluminium i bar opadają na ziemię, dostają się do organizmów ludzkich i służą za anteny do kontroli myśli, ewentualnie do wzmacniania szkodliwego działania niskich częstotliwości, którymi bogobojnych Amerykanów atakuje ich własna armia. Hipoteza o opryskiwaniu obywateli szczepionkami została obalona ze względu na fakt, że po przelocie samolotów ludzie zazwyczaj czują się gorzej — a więc szczepienia odpadają, po nich się polepsza. Osoby, które na tyłach znaków drogowych dostrzegają zakodowane instrukcje dla wojsk okupacyjnych ONZ, faworyzują tezę o kontroli populacji: chemtrailsy trują nieprawomyślnych obywateli, fundując im lekką grypkę, bóle brzucha, głowy i stawów, podskakujące powieki, problemy z oddychaniem i ogólne rozbicie. Lista symptomów wydaje się znajoma? Bingo! To te same objawy, z którymi świetnie radzi sobie większość specyfików i procedur medycyny alternatywnej! Za wyjątkiem tików powiek. Nikt nie radzi sobie z tikami powiek.
Przy pisaniu takich tekstów najfajniejszy jest research. Oto ukochany przeze mnie polski akcent, czyli przełożenie globalnego spisku na przaśną rzeczywistość południowej Polski. Komentator artykułu poświęconego chemtrailsom w witrynie „Otwórz oczy” sugeruje, że górnośląscy farmaceuci też są w zmowie:
Obserwujemy to zjawisko od paru miesięcy w Polsce, Jastrzębie Zdrój. Rekord 5 szt. chemtriali, rano cieniutkie smugi, po południu prawie się łączyły. Zjawisko tzw. ciągłej grypki, krząkanie i uczucie że coś mamy w gardle. Zgadzam się z tematem w 100%, to nie jest teoria, to jest fakt. Poza tym na innej stronie ktoś podał że to jest mycie samolotów. Torpeduje to stwierdzenie prostym wyjaśnieniem, niebo to nie airmyjnia. Rozumien jeden, dwa, trzy samoloty, ale żeby myć nad miastem ? ze 20 samolotów ? Bzdura, a dziwnie po chemtrialach robią się kolejki w aptekach ? Biznes całą gębą…
Oto link do tekstu z 2000 r., którego autorowi wydaje się, że Związek Radziecki wciąż istnieje. Możecie powiedzieć, że się czepiam — odpowiem, że to niby drobiazg, ale świetnie ilustrujący pogardę dla rzeczywistości. Link do pierwotnej lokalizacji tekstu prowadzi do strony Surfing The Apocalypse — zajrzałem tam na chwilę i przyciągnęła mnie hipnotyczna reklama z dziwacznym tekstem i jeszcze dziwniejszą oprawą graficzną. Zaprowadziła mnie do strony eFoodsDirect sprzedającej liofilizowaną i puszkowaną żywność dla świadomych obywateli pragnących uniezależnić się od rządowych dostaw jedzenia (lub dysponujących ograniczoną przestrzenią magazynową w swoim schronie przeciwatomowym). Bestsellery to Freedom Unit i Liberty Unit — zestawy rocznego wyżywienia dla jednego dorosłego z dołączoną książką kucharską.
Dokumentacja zdjęciowa teorii chemtrailsów dzieli się na dwie nierówne kupki. Większy stosik to zdjęcia samych smug, zazwyczaj wykonywane przez tropiciela w jego miejscu zamieszkania. Mniejsza kupka to fotografie narzędzi zbrodni: dziwnych fragmentów kadłuba, dysz, a nawet wnętrz samolotów, z beczkami wypełnionymi tajemniczą substancją.
I tu czas wspomnieć o Contrail Science.
Chemtrails to bardzo popularna teoria spiskowa (to przez widzialność z ganku, mówię wam). Tak popularna, że dorobiła się specjalnej strony poświęconej obalaniu „faktów o chemtrailsach”. Jej autor, kryjący się pod nickiem Uncinus, odnalazł wyjaśnienie zagadki beczek (oraz oryginalne zdjęcie w serwisie airliners.net). Okazuje się, że fotografia pokazuje wnętrze Boeinga służącego m.in. do testów gwałtownych zmian obciążenia pokładu — stąd beczki, będące częścią hydraulicznego układu symulującego takie zmiany. Wersja zdjęcia krążaca po stronach i forach wyznawców teorii chemtrailsów została nieco zmodyfikowana: ktoś dodał w Photoshopie napisy „Sprayer 05” i „Hazmat [hazardous material] Inside”. Świadczy to, że ledwie krok dzieli głupotę od oszustwa.
Dzięki Contral Science dowiedziałem się też, że Poszukiwacze Prawdy biorą za rozpylacze chemtrailsów następujące akcesoria: naukowe przyrządy do pobierania próbek powietrza, do badań nad oblodzeniem kadłubów samolotów, otwory do awaryjnego zrzutu paliwa, umocowania anten ciągniętych za samolotem, generatory dymu (do badania wirów wytwarzanych przez kadłub), urządzenia do zasiewania chmur i tankowania w powietrzu. Za chemtrailsy brano zaś wodę zrzucaną przez samoloty do gaszenia pożarów czy odrzut z rakiet do wspomagania startu. Polecam samodzielną lekturę Contral Science — to kopalnia wiedzy o mitach związanych ze smugami kondensacyjnymi, a jej Szacowny Gospodarz z rozbrajającym i budzącym podziw spokojem odpiera ataki szaleńców w komentarzach.
Birger:
Uncinusie, wyjaśnij mi proszę, w którym roku odkryto utrzymujące się długo smugi? I dlaczego słyszę dźwięki o wysokiej częstotliwości, kiedy widzę chemosamolot albo zorzę polarną??Uncinus:
Odkryto je w 1921 r. Zobacz: http://contrailscience.com/pre-wwii-contrails/Nie wiem, dlaczego słyszysz dźwięki.
Wpis zrobił się długi, wspomnę więc tylko, że wbrew pozorom nie jesteśmy bezbronni wobec zagrożenia. Najlepsza obrona to pozytywna energia orgonowa. Możemy otaczać się nią, kupując w sieci orgonity — piramidki z zatopionymi w żywicy wiórkami metalowymi. Estetów dbających o wystrój wnętrza domu pocieszam, że orgonity występują w wersjach ozdobnych. Osoby gotowe bezinteresownie pomagać sąsiadom powinny zainteresować się działem orgonowym do samodzielnego montażu. Takie działo rozgania chemtrailsy i chmury — może więc przydać się w kwestii zabezpieczenia pogody do grilla. David Icke ma taką armatę w ogródku!
Ech, a miało być o morgellonach…
P.S. Już po opublikowaniu tekstu przypomniało mi się, że miałem wspomnieć o polskiej Wikipedii, którą oprócz UPR-owców redagują również wyznawcy teorii spiskowych! Oto akapit z hasła o smugach kondensacyjnych:
Problem stwarza wytłumaczenie ciągłych, rozpraszających się smug pojawiających się za samolotem. Zjawisko nie występujące do lat 90-tych, zdaje się być ukrywane przed informacją publiczną. Niektóre teorie mówią o specjalnych dodatkach (tlenek glinu, bar), które mają poprawić jakość paliw, dzięki czemu loty będą bardziej ekonomiczne. Inna teoria mówi o tzw. chemtrails (smugach chemicznych), których zadaniem ma być kontrola populacji poprzez opady w postaci włókien wywołujące choroby podobne do grypy lub też globalna modyfikacja pogody (ochrona ziemi przed globalnym ociepleniem). Brak oficjalnych doniesień na ten temat.
Ukrywane przed informacją publiczną? WTF?
Zdjęcie smug: Roo Reynolds, CC.
Gammon No.82 :
W sensie wszystkiego. Przeciez ja tez mam wiecej wspolnego z kolega quantem z Anglii czy Niemiec, niz z polskim dresiarzem po zawodowce.
wo :
No wiesz, ale to jednak oni rzadza polska polityka, a nie ci sprawni i przebojowi lewacy — mimo ci ostatni bardzo by chcieli, zeby bylo inaczej.
bloody_rabbit :
No i pudło. Istniała zbliżona przepaść cywilizacyjna między zapijaczonym psychopatą Radziwiłłem (szczegóły o nim np. u Kitowicza) i angielskim lordem, jak między tymże Radziwiłłem i angielskim farmerem z Norfolk. Naprawdę przeceniasz kryterium klasowe (zwłaszcza w wydaniu “upper – middle – lower class”).
Gammon No.82 :
Ej, ale ja pisalem o angielskim i *francuskim* arystokracie.
bloody_rabbit :
Bzdura.
bloody_rabbit :
O, właśnie. Produkuje mi się materiał na notkę o kosztach zarejestrowania i funkcjonowania firmy w jednym z “rajów podatkowych”. Choć oczywiście – kanoniczni korwiniści zaraz zaczną wyrzucać, że to nie jest “prawdziwie wolny rynek”.
bloody_rabbit :
Uwłaszczyli się! Przejęli media, służby specjalne, policję, wojsko, szkoły, rozkradli majątek narodowy, tworzą nieformalną sieć połączeń towarzysko-biznesowo-politycznych. To rządzą, proste.
bloody_rabbit :
Ziom, sprawni i przebojowi lewacy czują wstręt&obrzydzenie.
Gammon No.82 :
Co to jest “hodowla długów”? Umyślne nieinformowanie do ostatniej chwili nieświadomego dłużnika o tym, że zalega z jakąś należnością, po to, aby jak najwięcej zarobić na odsetkach?
[Po jakim czasie takie przewinienie się przedawnia?]
Gammon No.82 :
A co można by jej doradzić? Że pieniaczenie (“szukanie porady prawnej”) się o 109zł to groteska? Że znaki oznaczające “strefy” nie stosują się tylko do jednej strony drogi? Że konfabulowanie “przez mgłę” to kiepska podstawa do podważania zasadności nałożonej kary? Że mandaty lepiej płacić przelewami przez internet (wtedy nie trzeba gromadzić kwitów)?
pozdrawiam
eli.wurman :
Fachowy czy popowy? Bo taki popowy to niedawno był.
wo :
PO, PiS. Twoi “lewaccy szydercy” siedza w saloniku Krytyki Politycznej.
eli.wurman :
Racjonalizacja porazki.
Quasi :
Właśnie tak.
Znaczy się po jakim czasie przedawnia się roszczenie o zapłatę? Nie mam pojęcia; jeśli się nie mylę, typowe terminy przedawnienia roszczeń majątkowych to co do zasady 10 lat, ale jeśli roszczenie powstało w związku z prowadzeniem działalności gospodarczej po trzech, a co do parkomatów mogą być jakieś cholerne przepisy szczególne, których nie chce mi się szukać. Jako niezmotoryzowany mało się podniecam parkowaniem.
Zastanawiałem się, czy nie wymyślić jakiejś troll-porady, po zrealizowaniu której wkopałaby się jeszcze bardziej. Ale nic konstruktywnego nie przyszło mi do łba :-(
Quasi :
Na podbudowie praktycznej. No i jedank okoliczności będą nieco inne bo akurat nie o ucieczkę od podatków chodzi.
bloody_rabbit :
Zracjonalizuj sobie co masz za majtami. Nowa lewica, wychowana w dobrobycie, wykształcona w prywatnych szkołach to świeża sprawa, albo dopiero wchodzi na rynek pracy, albo jeszcze rośnie: póki co ma napakowany łeb ideałami i nie chce się babrać w politykę z dwóch powodów: a) bo stać ich na to, żeby mieć wyjebane, b) nie widzi dla siebie miejsca w takim cyrku.
A teraz dla odmiany: sąd odebrał rodzicom prawa rodzicielske, rodzice zrobili z tego emo, że to dlatego, że są pobożni. Klik-link
eli.wurman :
“Bóg nauczył mnie modlić się za moich nieprzyjaciół i ja ich kocham! I jeszcze za nich się modlę i myślę, że kogo sobie Bóg z nich wybierze tego nawróci a reszta pójdzie do piekła.”
Dla mnie bomba.
bart :
Wow pokolenie teletubisiów. Czy to ten zadenuncjowany jako gej (czy transwestyta), pinki łinki czy jakoś tak?
eli.wurman :
Zetrze sie z nowa prawica, wychowana w dobrobycie, wyksztalcona w prywatnych szkolach. Track record polskiej lewicy pokazuje wyraznie, kto wygra.
bloody_rabbit :
I uważasz, że zawodowi politycy z PO i PiS bezradnie szukają “porady prawnej” bo nie wiedzą, jak zapłacić mandat?
urbane.abuse :
Eee, toż to teza JKM sprzed tak circa 15 lat (wiem, bo kumpel z liceum kupował Najwyższy Czas): to dobrze, że polski jest trudny, bo pracodawcy łatwiej odsiać debili spośród kandydatów na podstawie samych CV.
Gammon No.82 :
Żeby nie odbierała od nich więcej poleconych, bo jeśli nie mają dowodu na to, że dotarło wezwanie do zapłaty – to tak jakby go nie było. A po 10 latach kara się przedawni. Proponuję tak jej poradzić komuś, kto ma konto w Psychiatryku, myślę że to brzmi na tyle realistycznie, że uwierzy :-)
wo :
Metoda stosowana przez uchylających się od zaszczytnej, aż w końcu przychodzili panowie w niebieskim.
inz.mruwnica :
Mieszkam na wsi, więc kiedy odbieram na poczcie przesyłkę awizowaną, zdarza mi się że osoba przede mną pyta “a od kogo to” i na wiadomość, np., “z prokuratury rejonowej” odpowiada “a to nie odbieram”.
bloody_rabbit :
Ehe, ehe, dodam jeszcze, że z żadnych szkół nie wychodzi tyle spedalonego lewactwa co z prywatnych katolickich. Więc i tak będzie ich mniej. No i wpłynie to pozytywnie na podniesienie ogólnego poziomu.
bloody_rabbit :
Krwawapieprzona stara? Oczywiście, że w ogólnym rozrachunku wygrywają jednak postulaty “lewicowe”. (Nobo w końcu małżeństwa homoseksualne, ochrona środowiska, równouprawnienie, ograniczanie wpływu ruchów religijnych).wo :
Czasami nie maja nawet konta bankowego.
eli.wurman :
Ochrona srodowiska to nie jest postulat specyficzny dla lewicy, nawet jesli sprawa Rospudy sugeruje co innego. Ograniczania wplywu, rownuprawnienia gejow nie widze. Na razeie to Twoje “w ogolnym rozrachunku” to jest takie pocieszanie sie a’la “when the revolution comes”.
eli.wurman :
HA, ZACZĘŁO SIĘ. DRŻYJ, TERLIKOWSKI!
bart :
1. Do czego w pytkę? Do tego by się dowartościowywać cudzymi osiągnięciami i by się kreować na męczennika cudzymi krzywdami?
2. A po co w ogóle się tak dowartościowywać/kreować?
3. Czy w pytkę czy nie w pytkę – kwestia subiektywna. A decyzja i tak arbitralna.
bart :
Wyliczenie takiej statystyki jest chyba mocno nietrywialne. Zwłaszcza w USA.
bart :
No pewnie. Jaki sens ma bratanie się z ludźmi, których się nie zna?
bart :
Ja tak nie mam. Nie czuję z Savagem żadnej szczególnej “więzi”. Zaledwie doceniam jego rozrywkowy program i jego w nim wygłupy. A już w żadnym razie nie jestem dumny z jego dokonań, ani nie czułbym się skrzywdzony jego krzywdą.
bart :
No ale istnienie jakichś podobieństw nie jest żadnym – nie-arbitralnym – powodem do czucia dumy z osiągnięć osób podobnych do nas, ani do czucia się skrzywdzonym gdy krzywdzeni są oni.
inz.mruwnica :
Nie widzę związku.
bloody_rabbit :
Ale dlaczego szanujesz tylko morderców z jednej strony? Mordercom z Wehrmachtu i SS nie należy się analogiczny szacunek? A obrońcom i oblegającym Stalingrad, a rozstrzeliwanym (i rozstrzeliwującym) na klifach Gallipoli? A siepaczom Czyngis Chana czy Aleksandra Wielkiego?
Ja też lubię wojenki jako historyczno-polityczno-psychologiczno-strategiczno-technologiczne ciekawostki. Ale wojna to nie tylko zabawa…
Gammon No.82 :
Ja nie wiem jak było wtedy. Ale domyślam się, że ich mentalności miały więcej wspólnego ze sobą, niż z mentalnościami ich rodaków z niższych klas. Myślę, że głównym czynnikiem kształtującym mentalność jest jednak samoocena, wykształcenie/wiedza o świecie, pozycja w hierarchii społecznej i piętro piramidy Masłowa, na którym najbardziej się koncentruje.
pozdrawiam
Quasi :
Właśnie to napisałem. Nie widzisz związku.
inz.mruwnica :
Miałem na myśli to, że nie widzę związku między moim brakiem ochoty do szukania pomsty na bandytach, którzy mnie skrzywdzili, a moim apatriotyzmem.
eli.wurman :
Znaczy, robisz jakieś interesy w rajach?
bloody_rabbit :
Europejczycy mają niechęć do bijatyk? Czy którykolwiek z (sub)kontynentów doświadczył tylu i tak krwawych bijatyk między sąsiadami co Europa? W Europie od 2,5tys. lat było choć 50 lat nieprzerwanego pokoju?
Niestety, wypadam z rozmowy, bo do końca weekendu nadaję przez telefon :(
bart :
Now, here he comes, the unbeliever
Fajne zaczyna się po ok. minucie.
bloody_rabbit :
To nie to samo.
bart :
Prawdę mówiąc, jako człowiek słabych zasad, załamałem się i zainstalowałem 3.0 na iPhonie – i nie zliczę już ile blogokomciów walnąłem dzięki temu.
Witam szanowne kółko dyskusyjne
Ostatnio piszę sobie na Frondzie, pod nickiem jak wyżej, w ostatnich dniach głównie o ewolucji. Zadano mi pytanie czy jestem Quasim z Blogdebartowa. Po przeczytaniu paruset komentarzy, sam zacząłem się nad tym zastanawiać :-D
Po zsynchronizowaniu zegarków doszedłem jednak do wniosku, że nie. Ale wolałbym się upewnić: w rozpoznaniu bojem. OK? Jest miejsce na jednego empatocentrycznego transabsolutystę?
Xeper :
Ja z kolei jak czytałem “Slepowidzenie” Petera Wattsa, to też miałem takie deżawi, że łojejku, powieść o Quasim. Ale tak naprawdę chodzi o to, że Asperger nie jest taki strasznie rzadki.
Xeper :
Noworodki z zespołem Downa: zostawiać przy życiu czy eksterminować?
bart :
Idziesz przez piaszczystą pustynię. Widzisz przewróconą żółwicę.
(a) co to jest żółwica?
(b) opowiesz mi o swojej matce
(c) uciekasz przed Masajami
wo :
Nie ma w Tobie miłości… Nie no, nie mam Aspergera – trudno by było, jestem psychologiem (psychometrą co prawda, więc walczę z materią via statystyka, bazy danych itd.).
bart :
Noworodki? A to są tu jakieś poważne głosy przeciw? Hm… Nie no: oczywiście zostawiać, w ogóle nie wyobrażam sobie takiego dylematu wobec dzieci. Swoją drogą, radykalizm sądów, głowni tych socjobiologicznych mi wyraźnie zjechał odkąd mam dzieci. Niegdyś znany skądinąd chyba Wam dr Pawłowski z UWr stwierdził, że jestem najbardziej zaciekłym biologistą jakiego spotkał ~:-‘)
wo :
(d) na pocieszenie cytuję jej Diunę: “Nie błaga się słońca o litość”
Xeper :
W takim razie żaden z ciebie Quasi, ale serdecznie witamy :) Also, WO, wsiadłeś mi na ambicję z blogokomciami.
Xeper :
To nie jest prawdziwy empatocentryzm!
No to tylko zdawkowo widać zgłębiłem TrueEmpatocentrism (TM). Zapewne wyekstrapolował mi się pochopnie z mojej prywatnej mutacji nietzcheanizmu, która stawia uczucia i odczucia pod umysłem i innymi aspektami życia. Nic to: wiele studiów jeszcze przede mną, a materiał powstaje na bieżąco…
Gammon No.82 :
Bywa np. http://wyborcza.pl/1,75248,6874512,Wegierski_hydraulik_z_wizyta_w_Strasburgu.html
Według dziennika “Magyar Hirlap” sympatyzującego z konserwatywną opozycją węgierską eurodeputowani z innych krajów nie zrozumieli tego gestu. Byli pewni, że kamizelka z przedwojennymi węgierskimi insygniami to strój roboczy francuskiego elektryka bądź hydraulika zajmującego się konserwacją budynku. Węgierski deputowany Tamás Deutsch z prawicowego Fideszu przyznał w wywiadzie telewizyjnym, że Szegedi wyglądał jak technik.
@quasi
“Ludzie mają jakąś przedziwną skłonność do odczuwania dumy z dokonań innych ludzi, pod warunkiem, że postrzegają się jako osoby należące do tej samej – arbitralnej – kategorii co ci ludzi. Ową kategorią może być wszystko: naród, rasa, płeć, ród, religia, poglądy polityczne, orientacja seksualna, miasto, pochodzenie (miasto vs. wieś, “prawdziwy Warszawiak od n pokoleń” itp.)…
Stąd te kuriozalne spory o narodowość Kopernika, Centrum Wypędzonych, nazwy pierwiastków, pomniki/uczczenie pomordowanych (Katyń, okręg woliński, Orlęta lwowskie, Jedwabne…) itd. oraz kuriozum w postaci kibicowania drużynom narodowym”
I w tym wpisie i w odpowiedziach komentatorów, mam wrażenie, że nie doceniasz Quasi, i nie doceniacie komentujący, roli języka “jako takiego”. To każdego z nas bardziej wiąże z dresiarzem spod Mławy, niż z przedstawicielem naszej grupy lub kategorii społecznej z UK, czy skądkolwiek. Jak wysokie mniemanie byśmy nie mieli o swoim ingliszu to dla nich zawsze będziemy niukamerami z Polszy. I chociaż w niektórych branżach to w niczym nie przeszkadza, to pozbycie się tej etykietki jest IMHO niemożliwe.
Quasi :
A dlaczego tak myslisz?
Nigga plz.
Jestem taki zasciankowy i subiektywny, ze w sytuacji “nazisci nieproszeni pakuja sie kraju osciennego, rabujac i mordujac”, moje sympatie do umundurowanych mordercow nazistowskich i umundurowanych mordercow wypraszajacych nazistow z w/w kraju osciennego nie rozkladaja sie 50/50%. Zwlaszcza kiedy mowimy o SS.
Ojej, serio?
Im wiecej sie dowiaduje o historii innych kontynentow, tym mniej widze roznic w tym wzgledzie. Np. Japonczycy sie szlachtowali az milo, Indianie w epoce prekolumbijskiej – takze.
Gdziekolwiek na swiecie od 2,5tys. lat było choć 50 lat nieprzerwanego pokoju, poza Arktyka?
Fin1978 :
Ale co to ma do rzeczy w kontekście tego, co ja pisałem?
To, że dzielę język z jakąś grupą ludzi – współczesnych i wymarłych – oraz, że z powodu tego języka&pochodzenia jestem postrzegany jako członek tej grupy, nie oznacza, że mam być dumny z osiągnięć innych członków tej grupy, cierpieć z powodu ich krzywdy i przejmować się ich losem bardziej, niż losem członków dowolnych innych grup.
Analogicznie – nie widzę powodu, by być dumnym (i zatroskanym losem) z mężczyzn, białych, szatynów, ludzi o wzroście 171cm i z członków pierdyliarda innych arbitralnych grup, do których można mnie zaklasyfikować.
bloody_rabbit :
Bo napisałeś:
Napisałeś, że szanujesz (“me too”) ludzi mordujących (“walczących”) w Powstaniu. A że pisałeś to w kontekście “patriotyzmu”, zrozumiałem, że masz na myśli szanowanie tylko jednej strony konfliktu.
bloody_rabbit :
1. Mordercy ze wszystkich stron ówczesnego konfliktu mordowali przede wszystkim z jednego, uniwersalnego powodu: bo przywódcy/politycy przymusowo powołali ich pod broń i rozkazali mordować.
2. Wojna to de facto konflikt interesów i ideologii. Żadna z tych ideologii nie była (w pełni) moją ideologią, a mój hipotetyczny ówczesny interes zależałby od mojego punktu siedzenia. Nie widzę powodu, abym miał być dumny z którychkolwiek z tych morderców, tym bardziej, że żaden z nich nie mordował w imię mojej ideologii (a o moim interesie w ogóle nie można mówić, wszak ja wówczas nie istniałem).
3. Najeźdźców nie trzeba było mordować. Można było im ustąpić, poddać się i spełnić ich żądania. Wybór defensywnego mordowania to wybór ideologiczny, tak jak i wybór mordowania ofensywnego.
bloody_rabbit :
Nie znam się na historii, dlatego zapytałem.
Nie wiem czy nie ściemniam, ale zdaje się, że przed upadkiem szogunatu Japończycy ostro i względnie nieprzerwanie rżnęli się tylko w okresie “Sengoku jidai”, a z sąsiadami mieli jedynie sporadyczne konflikty (2 nieudane próby inwazji Mongołów, inwazja na Koreę).
Nie wiem jak było z Chińczykami od zjednoczenia (3. w.p.n.e.?) i zajęcia Wietnamu, do podbojów mongolskich i później po nich.
O historii Indii, Bliskiego Wschodu i Afryki nie wiem prawie nic.
Ale to mało istotne – zdziwiło mnie Twoje stwierdzenie, że Europejczycy stronią od bicia się z sąsiadami.
pozdrawiam
bart :
To nie dzwonię,” Bartek jesteś w pracy?”. “A kto mówi?” “Sorry Bart…”. :)
bloody_rabbit :
Sa teraz takie zabawne obchody w Muzeum Powstania Warszawskiego. Radośnie przygrywa tam ansmbl “Antigama”. Tu powstaje pytanie. Czy sześcioletnia dziewczynka zamdlała wczoraj od poetyckiego opisu rozcinania pochwy bagnetem, od łomotu “Antigamy” czy od tego, że nasiusiałem do plastikowego “Lancastera”, a śpiewałem w czasie “No sleep till…” .
Quasi :
Z jednej strony masz rację (cholera, jestem tym razem jedyną osobą, która przyznaje ci rację).
Z drugiej strony oczywiście rozumiesz, że w większości ludzi tkwi to paleolityczne przywiązanie do plemienia, które z pewnością przez tysiąclecia dawało jakieś ewo-przewagi “Mości Panowie do kupy, kupy nikt nie ruszy”. Jak nie ma plemienia, to zaczyna się szukać jakiegoś plemienia zastępczego (Wisła / Cracovia / Windows / Linux / Mac OS / biali / zieloni / fioletowi itp.).
Z trzeciej strony ludzie to takie stwory, co albo w ogóle nie przejmują się losem innych, albo najwyżej tych innych, którzy znajdują się w ich najbliższym otoczeniu. Biednym dzieciom w Etiopii / na Księżycu / w innych podobnych miejscach można pomagać pod wpływem ukąszenia kantowskiego, ale nie ze współczucia, bo takiego nie ma.
Quasi :
Najstarsze odnajdywane w Japonii szkielety osób, które zginęły w walce, pochodzą z okresu Yayoi (ok V w. p.n.e. – III w. n.e.).
http://en.wikipedia.org/wiki/Yayoi_period
W latach 1180 – 1185 rozegrała się tzw. Wojna Gempei, między walczącymi o wpływy na dworze cesarskim rodami Taira i Minamoto :
http://en.wikipedia.org/wiki/Genpei_War
Okres względnej stabilizacji okresu Kamakura (1192 – 1333) zakończył się obaleniem siogunatu Kamakura przez Ashikagę Takaujiego, sprzymierzonego z cesarzem Godaigo. Następnie Godaigo sam poprztykał się z Takaujim i skończyło się okresem rozłamu na Dwory Północny i Południowy (1336 – 1392).
http://en.wikipedia.org/wiki/Kamakura_period
http://en.wikipedia.org/wiki/Nanboku-ch%C5%8D_period
Po względnej stabilizacji w latach 1392 – 1467 miała miejsce Wojna Ōnin (1467 – 1477).
http://en.wikipedia.org/wiki/%C5%8Cnin_War
I dopiero potem następuje Sengoku jidai, czyli po prostu okres Sengoku. Po drodze były pomniejsze starcia zbrojne między przeciwnymi frakcjami na dworze cesarskim, bunty przeciwko władzy cesarskiej/ władzy sioguna, walki wojsk władzy centralnej z nieuznającymi zwierzchnictwa cesarza plemionami na północnym wschodzie Honsiu itd.
Może nie ostro i nieprzerwanie, ale prali się jednak dość konsekwentnie.
Tutennasrali :
Nie no, arbitralnie, z takim wzrostem to byście mogli jakieś stowarzyszenie niepełnosprawnych założyć.
bloody_rabbit :
Kostaryka? ;)
Quasi :
Zwłaszcza żołnierze AK. Przecież oni z poboru byli.
Słyszałem, że polscy Żydzi świetnie na tym wyszli.
wo :
Jak sobie to przypomnę…
Quasi :
Nie wiem, kim jesteś z zawodu – to dziwne, że pochwaliłeś się Aspergerem a nie piszesz tak podstawowych rzeczy – ale bardzo wątpię w to, żebyś w swoim zawodzie w żaden sposób nie odwoływał się do polskiej memosfery (tzn. obojętne było wykształcenie z polskiej szkoły, porozumiewanie się po polsku z klientami itd.). To jest teoretycznie możliwe (samotny poszukiwacz złota w afrykańskich górach etc.), ale bardzo mało prawdopodobne. Ja w każdym razie zawodowo w polskiej memosferze siedzę po uszy, a więc to dla mnie naturalne, że jestem dumny z osiągnęć polskiej memosfery i jest mi wstyd za to, że polska memosfera kogoś spaliła w stodole. Ty też _powinieneś być_, bo albo jesteś nolajfem na zasiłku, albo w jakiś sposób od tej memosfery jesteś uzależniony.
@ wo:
Oczywiście fajnie jest być świadkiem podpalania ,a twój obietywizm znalazł się w posiadanym jelicie grubym, na tzw. “własne schorowane zawodowo życzenie”. Nawet mi się na was, nędznych pismaków nie chce z nosa zielonej pociągnąć, a gazety teraz lakierują, albo farba drukarska smugę w rowie zostawia. Gdybym był nie potrafił absolutnie nic, zostałbym pismakiem.
wo :
Nie pochwaliłem się Aspergerem.
Kiedyś w usenecie jakaś dziewczynka napisała, że zdiagnozowano jej AS. Wtedy w rozmowie ja też się tam jej przyznałem.
Znalazł to jeden znający mnie z usenetu korwinista (elGuapo) i (pospołu z Nicponiem) rozniósł tę informację po internecie, zwłaszcza po psychiatryku24, jako obelgę przeciwko mnie, jako argument dyskwalifikujący mnie jako polemistę (patrz np. tu). Innymi słowy – zapłaciłem cenę za nadmierną szczerość.
A skoro mleko już się rozlało, gówno się przykleiło, to przestałem z tego robić tajemnicę. Ale teraz tym bardziej zależy mi na (względnej) anonimowości, więc na temat swojego wykształcenia/zawodu/pracy/miejsca zamieszkania/rodziny itp. nic konkretnego nie napiszę.
wo :
Znaczy, odwołuję się do niej w tym sensie, że pracuję i mieszkam w Polsce, stosuję się do modnych w Polsce obyczajów/savoir vivre, współpracuje głównie z Polakami, jeśli rozmawiam z Polakami, to rozmawiam po polsku i bazuję na wykształceniu odebranym na polskim uniwersytecie. To jest odwoływanie się do polskiej memosfery?
wo :
Tu jest clou problemu. Ja tu nie widzę żadnego wynikania. Siedzenie w jakiejś memosferze po uszy nie implikuje ani dumy, ani wstydu z dokonań innych ludzi, którzy w tej samej memosferze siedzą albo siedzieli (po uszy).
Ja po prostu nie pojmuję, jak można w ten sposób (emocjonalnie) przypisywać sobie cudze dokonania i cudze przewiny. Myślenie kategoriami takiej odpowiedzialności zbiorowej jest totalnie obce mojej intuicji.
Ja się nie czuję dumny/zawstydzony z powodu dokonań członków najbliższej rodziny, a co dopiero mówić o ludziach, z którymi łączy mnie jedynie współużytkowanie czegoś tam – czy to linii autobusowej, czy to sklepu, czy to kamienicy, czy to miejsca pracy, czy to memosfery (nie czuję dumy z powodu piękna współpasażerki z metra, ani wstydu z powodu ostentacyjnie puszczanych przez nią wiatrów).
pozdrawiam
bloody_rabbit :
Ale rozkazów też musieli słuchać, pod groźbą surowej kary, prawda?
bloody_rabbit :
Czy walkę z III Rzeszą podjęto w celu obrony biologicznej egzystencji Żydów? Czy obrońcy spodziewali się, że ta egzystencja będzie zagrożona? Czy nie lepszym sposobem obrony byłaby w tym wypadku ucieczka/emigracja Żydów? Czy ta rozpaczliwa polska obrona przyczyniła się do zachowania egzystencji większej liczby ludzi, niż potencjalnie przyczyniłaby się pokorna kapitulacja?
babcia klozetowa z dworca Shinjuku :
Ok. Ale jak to wygląda w porównaniu z częstością&natężeniem wojen&wojenek w Europie?
A jak wyglądała częstość&natężenie wojen&wojenek w Chinach (i okolicach), w Indiach, na Bliskim Wschodzie i w okolicach, w Afryce, w Australii&Oceanii, w Nowym Świecie? W porównaniu do Europy.
pozdrawiam
Quasi :
, ani wstydu z powodu ostentacyjnie puszczanych przez nią wiatrów).
pozdrawiam
O, że motyla noga. Ostentacyjnie robi taki numer? Chcę ją za żonę.
Quasi :
Już się zdemaskował, że Warszauer.
RobertP :
Są chyba jakieś zasady co do umundurowania? Czy wystarczą stringi moro?
Blofeld :
Zdarzyło mi się w różnych firmach/ pracowniach sznupać w CV i portfolio chętnych do pracy (czasem z wścibstwa kiedy leżały w sekretariacie albo częściej w ramach obowiązków, kiedy szef się mnie radził czy któryś by się nadawał). I powiadam wam – a moja branża wymaga przecież studiów) – humor zeszytów to jest nic w porównaniu z tym co widziałem.
Blofeld :
1. Ciekawe, czy JKM dołączałby do CV wyjaśnienie, dlaczego stosuje taką ortografię, jaką stosuje. Co za tym idzie, ciekawe, czy jak JKM był młodym, startującym w życiu zawodowym człowiekiem, to już wtedy stosował te swoje zasady ortografii.
2. Czy tego nie da się powiedzieć o każdym języku, w którym występują CV itd.? To właściwie nie falsyfikuje tezy JKM, tylko czyni ją mało ciekawą, a może nawet troszeczkę nieuczciwą.
AJ :
To on ma jakąś swoją ortografię?
grzesie2k :
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Spisek-Piskorza-i-jeszcze-o-or,2,ID383974582,n
@ babcia klozetowa z dworca Shinjuku:
+1 Man (10000) punktów za ksywkę
AJ :
Łał.
A to budz.
bart :
Ale oszczędny!
W lipcu na swoim blogu użył tego słowa 13 razy (+ raz cytował kogoś innego, ale to się nie liczy), to się naoszczędzał.
Osochozi mu z tymi Żydami na końcu każdej notki?
Veln :
To taki wybieg w stylu Stirlitza – pisze na końcu o Żydach, żeby wszyscy o nich pytali i nie zastanawiali się już, o co mu chodzi w ogóle.
bart :
Dotarły do mnie kiedyś plotki, że RAZ nauczając dziatwę & młodzież (chyba w ramach praktyk studenckich na polonistyce) wmawiał im, że pisze się chÓj, albowiem wymienia się na chOje. Może oni tak muszą?
Gammon No.82 :
RAZ ma co najwyżej chojinkę.
grzesie2k :
I lustrzycę.
@polszczyzna i JKM
E, to przecież JKM więc chyba nie oczekujecie stałości poglądów czy uczciwości argumentów. To chyba było a propos jakieś reformy pisowni (nie z imiesłowami?).
A z lewej strony, to odmianę rzeczownika ‘kij’ itp. wtłoczyła mi do głowy przez zaprzeczenie jakaś punkowa piosenka z tekstem “Nie ma litości dla faszystowskich chuji!”
Veln :
Mniemam, że o kłamstwo oświęcimskie – co notkę zmniejsza numer bodaj o 1. Ile będzie musiał jeszcze napisać notek, żeby można go było oskarżyć?
Zastanawiam się, czy to przemawia umiłowanie wolności, czy chęć przypodobania się targetowi.
Tutennasrali :
Zostać to jest akurat najłatwiej – trudność polega na znalezieniu sobie redakcji, która by za Twoje pisanie płaciła tyle, żeby wystarczyło na jakie-takie utrzymanie. Mam nadzieję, że nie robisz sobie na to nadziei, bo czekałoby Cię przykre rozczarowanie.
Quasi :
Nie widzisz wynikania, bo nie odnosisz się do tego, co napisałem – ostatni raz to wytłumaczę. Siedzenie w memosferze po uszy implikuje to, że Twoje osiągnięcia życiowe nie są tylko Twoimi osiągnięciami życiowymi, są także osiągnięciami memosfery. Tylko bardzo przygłupiasty korwinista postrzega siebie w taki sposób, że jego osiągnięcia to jego osiągnięcia, a społeczeństwu od tego wara. W rzeczywistości wszyscy jesteśmy elementem memosfery (nie chce mi się to zaznaczać przy każdym użyciu tego słowa, więc losowo zaznaczę akurat teraz, że traktuję to pojęcie metaforycznie). Nasze sukcesy jako jednostek to także sukcesy memosfery jako całości.
Quasi :
Uniemożliwiając mi dokładniejsze poznanie Twojego wykształcenia i zawodu, uniemożlwiiasz mi też dokładniejszą odpowiedź na to pytanie. O ile nie prowadzisz jakiegoś bardzo oryginalnego życia w stylu samotnego poszukiwacza złota w Afryce, na pewno związki są znacznie bliższe.
Quasi :
Po tym jak się dobrowolnie zaciągnęli do AK.
M.in. Żydów.
Spodziewali się złych rzeczy po Niemcach, ale nie docenili przeciwnika.
Próbowano i tego.
Nie wiem, może tak, a może nie.
Zrób risercz i napisz.
wo :
wo :
1. Memosfera jest globalna. Nawet jeśliby memosferę podzielić arbitralnie na submemosfery narodowe, to:
(i) owe summemosfery tramsferują memy między sobą, jedne odpączkowują od drugich, jedne ewoluują w drugie; nie sposób wskazać ostre granice między submemosferami, ani ustalić pierwotne pochodzenie wszystkich memów, które przyczyniły się do danego indywidualnego osiągnięcia;
(ii) submemosferę narodową można dalej arbitralnie dzielić na sub-submemosfery, sub-sub-submemosfery itd.; ludzie są zanurzeni w submemosferze narodowej, są także zanurzeni w sub-sub-…-submemosferach regionalnych, klasowych, środowiskowych, specjalistycznych, rodowych itd. (które wcale nie zawierają się całkowicie w submemosferze narodowej), a sub-…-submemosfery się na siebie nakladają; dlaczego zatem mają wyróżniać akurat submemosferę narodową?
2. Memosfera to otwarty zasób, podobnie jak (wolny)rynek, powietrze, żywność/energia etc. z którego potencjalnie każdy może korzystać. To, jak kto ten ogólnie dostępny zasób wykorzysta (przekuwając go w osobiste osiągnięcia/hańby), zależy od przypadku oraz od jego wrodzonych&nabytych przymiotów/potencjałów indywidualnych. I to właśnie one, te wrodzone&nabyte przymioty, zwykle są przedmiotem ludzkiej dumy/wstydu.
3. Osiągnięcia indywidualnych jednostek są “osiągnięciami” memosfery podobnie jak są osiągnięciami “genosfery”. Uposażenia genetycznego nikt sobie sam świadomie nie tworzy de novo, lecz siłą rzeczy je bezwolnie dziedziczy z globalnej puli genowej.
Czy to oznacza, że potępiasz dumę (i wstyd) indywidualną jako taką, wszak indywidualne osiągnięcia są de facto osiągnięciami genosfery+memosfery+przypadku?
4. Najważniejsze: Piszesz nie na temat (błąd ignoratio elenchi). Z Twoich rozważań wynika co najwyżej, że moja duma/wstyd z powodu indywidualnych osiągnięć jest nieuzasadniona (a przecież ja z tym nie dyskutuję), a nie to, że powinienem być dumny/zawstydzony z powodu osiągnięć innych ludzi, tylko z tego powodu, że ktoś arbitralnie zalicza ich do tej samej kategorii (np. submemosfery narodowej) co mnie. Dumny/zawstydzony bardziej, niż z powodu dokonań innych ludzi należących do innych arbitralnie wyróżnionych kategorii.
Innymi słowy: nie widzę żadnego powodu, żeby być dumnym z Chopina/Kopernika/Powstania warszawskiego, a zwłaszcza dumnym bardziej, niż z np. Beethovena/Feynmana/Holocaustu. To samo odnośnie wstydu za Jedwabne/Akcję “Wisła”/Dzierżyńskiego…
Ja się cieszę z istnienia w memosferze pewnych (moim zdaniem) fajnych memów, ale natężenie mojej radości z ich powodu nie ma najmniejszego związku z ich rodowodem (np. narodowym, rasowym, płciowym, klasowym…). I moje cieszenie się z powodu istnienia fajnych memów nie ma nic wspólnego z dumą.
pozdrawiam
Wojtek, ale gadasz właśnie z kimś kto nie rozumie więzi między ojcem i dzieckiem (to tylko geny).
mrw :
Heh, to nigdy są “tylko geny”, nawet jak ojca nie ma.
bloody_rabbit :
Żołnierze poborowi dobrowolnie mieszkali w kraju, w którym obowiązuje pobór i dobrowolnie wybierali do władzy polityków, którzy za istnieniem poboru się opowiadali.
bloody_rabbit :
To znaczy, że zdawali sobie sprawę, że nawet w razie kapitulacji dojdzie do eksterminacji Żydów?
bloody_rabbit :
Przekracza to moje kompetencje i możliwości.
pozdrawiam
Quasi :
Przeceniasz łatwość emigracji w tamtych czasach. Wpływ mieszkańców Polski na wybór władzy również.
Gammon No.82 :
Nie przeceniam. Nawet dzisiaj jej nie przeceniam.
Ale obawiam się, że w obliczu propagandy i presji społeczno-obyczajowej nie można też przeceniać dobrowolności partycypacji w AK i w powstańczych zrywach.
Gammon No.82 :
Przyznam szczerze, że jestem ogromnie zaskoczony powszechnym brakiem zgody na tym blogu z akurat tym moim poglądem. W historii wzbudzanych przeze mnie kontrowersji, to chyba zaskoczyło mnie najbardziej. Naprawdę, nie spodziewałem się spotkać tu z nacjonalizmem&patriotyzmem “symbolicznym” (w odróżnieniu od “patriotyzmu obywatelskiego”, z którego spotkaniem tutaj się liczyłem). Nie zdawałem sobie sprawy, że jestem aż tak bardzo na “lewo” i tak bardzo osamotniony w “lewackich” poglądach…
bart :
Przecież ten facet jest już totalnie odspojony od rzeczywistości – mało że nie dożyje do końca wyliczanki w tym tempie, to nawet znacząco nie naruszy tych sześciu milionów. Jest to jakaś piramidalna głupota w skali której nie ogarniam.
bart :
Kwestionowanie “dogmatu 6 milionów” kwalifikuje się jako “klamstwo oświęcimskie”? Mój nauczyciel historii w LO go kwestionował, oficjalnie, na lekcjach.
Quasi :
Nie sądzę, żeby to miało cokolwiek wspólnego z lewackością, bardziej ze Stanem zwanym Lorettą krytykującym współtowarzyszy za niewystarczający rewolucjonizm w kwestii jego ciąży.
@6000000:
JKM chce pewnie sprawdzić od jakiego poziomu kończy się dyskusja historyczna, a zaczyna negacjonizm. Then again, HGW.
Barts :
Jeżeli celem tych dopisków jest podważanie zasadności karania za “kłamstwo oświęcimskie”, to ja ten cel popieram, choć nie pochwalam środków jakie JKM stosuje.
bart :
ChGW? może byc przez ó :)
Quasi :
Jej, to już naprawdę straszne brednie są. Wybierali też polityków, którzy uważali, że należy bić dzieci. Byli wogle jacyś politycy nie należący do tego zbioru wtedy?
bloody_rabbit :
Przecież cel jego obskurny i to tylko jedna z możliwych interpretacji. Może chciałby jak Opałka, tylko nie umie malować i liczy po swojemu, od dupy strony (czyli – tez po swojemu).
urbane.abuse :
A jaki to ma związek z czymkolwiek?
bart :
A co moje poglądy mają wspólnego z (i) rewolucjonizmem i (ii) brakiem realizmu (a la prawo mężczyzn do zachodzenia w ciążę)?
Quasi :
Ma duży związek z Twoim poglądem, że poborowi (prawie WSZYSCY
obywatele danego kraju w pewnym wieku) mieszkali sobie tam, gdzie chcieli i wybierali kogo chcieli. Jak wybierzesz polityka przeciwnego poborowi kiedy taki nie kandyduje?
Ale masz rację, Twój sąd nie ma związku z czymkolwiek.
urbane.abuse :
Ale dlaczego nie kandyduje? Bo żadna grupa politycznie istotna (ze względu na liczebność lub wpływowość) takich polityków nie chce.
urbane.abuse :
Quasi zaraz Ci powie, że mogli pojechać do USA, gdzie pobór do wojska był niepopularny.
bloody_rabbit :
Ale ja nie zamierzam ciągnąć tej pogawędki; żydowska część moich przodków w większości nie przetrwała wojny a ci, którym się udało, nie wyszli z traumy do końca życia. Więc na takie tam pierdolenie o tym co kto mógł zrobić, nie zrobił więc jest sam sobie winien mogę reagować zbyt emocjonalnie.
urbane.abuse :
Oj… jak mi ich szkoda…
Quasi :
Są ludzie, którzy zrozumieją do czego aluzją jest “siemibozgubiło es na koszulce”. Są ludzie, na język ktorych nie wiadomo jak to przełożyć. A więc jeśli jest globalna, to tylko w takim sensie, w jakim jest nim klimat – z jednej strony globalny, z drugiej strony oferujący nisze typu “jesteśmy w Polsce nad morzem, a więc jest zimno i deszczowo”.
Quasi :
Nie muszą być ostre. Między strefami klimatycznymi też są nieostre, to przecież nie jest tak, że mijasz słupki graniczne “You are leaving subtropical weather”.
Quasi :
Tylko w teorii, bo w praktyce Twoja możliwość do skorzystania z memosfery portorykańskiej jest bardzo poważnie ograniczona. Musiałbyś spędzić na to całe życie i skończyć i tak jako człowiek związany bardziej z polską (bo zapewne bylbyś wybitnym polskim znawcą Puerto Rico).
Quasi :
Nie, bo uważam, że są de facto osiągnięciami indywidualnymi + genetycznymi + memicznymi + przypadkowymi.
Quasi :
Jeśli szczerze uważasz, że to jest “arbitralne”, bo od jutra możesz zadeklarować, że należysz do memosfery portorykańskiej, to Asperger jest najmniejszym z Twoich problemów. To nie jest arbitralne, bo wyrosłeś w tej memosferze i nie uciekniesz przed tym tak samo jak nie uciekniesz przed tym, co Ci dały geny.
Quasi :
To nie jest na lewo, to jest na infantylno. To jest dokładnie ta sama dziecinada, jaką się obserwuje u Gniewomirów, czyli korwinistów z upośledzoną socjalizacją.
Quasi :
Ja takiego patriotyzmu nie kultywuje, nie odczuwam tej dumy/ wstydu, ale _rozumiem_ kiedy ludzie odczuwaja. Ot, chocby moja matka tak ma (histeria malyszowa itp.), co zreszta nie przeszkadza jej bujac sie na emigracji.
Quasi :
Porównywanie multikulturowego kontynentu z archipelagiem o powierzchni niewiele większej od Polski to dość ciekawy pomysł, ale na potrzeby tej dyskusji zaryzykuję stwierdzenie, że Japończycy nie są ani mniej, ani bardziej skorzy do prowadzenia wojen od mieszkańców państw europejskich. Po prostu ze względu na sytuację geopolityczną (morze, pełniące funkcję naturalnej bariery) przez większość swoich dziejów ograniczali się głównie do wojen domowych.
Gdybyś mimo wszystko pokusił się o zrobienie tego riserczu, to zapewne zauważyłbyś, że konflikty w dowolnej części świata trudno jest wytłumaczyć skłonnością do prowadzenia wojen, ponieważ ich przyczyny są nieco bardziej złożone.
wo :
1. Oczywiście, że w memosferze są lokalne nisze. Mniej lub bardziej hermetyczne. Ale to nie jest tak jak z klimatem: memy mogą stosunkowo szybko i efektywnie, a ponadto selektywnie, transferować się między submemosferami i się w nich rozprzestrzeniać, a submemosfery mogą się dość gwałtownie i mocno zmieniać. Vide choćby westernizacja Japonii, chrystianizacja ziem pogańskich, hellenizacja Italii, eredykacja memosfery prekolumbijskiej z Nowego Świata.
2. Globalność memosfery sprawia, że:
(i) ludzie korzystają z memów z różnych submemosfer (narodowych);
(ii) trudno wskazać submemosferowe pochodzenie memów, które przyczyniły się do konkretnego ludzkiego osiągnięcia, a więc – wskazać submemosfery, którym należy się “wdzięczność”;
(iii) sąsiadujące submemosfery kształtują się wzajemnie (np. Cywilizacja Zachodnia część matematyki i filozoficznych podstaw metody naukowej przejęła z Cywilizacji Islamskiej/Bliskowschodniej, a ta z kolei – z Indyjskiej i Chińskiej), stąd w pełni uprawnione jest zgrupowywanie tych submemosfer w większe “meta-submemosfery”, “meta-meta-submemosfery” itd.;
(iv) arbitralnie powydzielane submemosfery (np. narodowe) zwykle są bardzo niejednorodne, a poszczególne jednostki korzystają zaledwie z drobnej części obecnych w nich memów – dlaczego zatem mają się uważać za reprezentantów całej submemosfery i szczególną wartość przywiązywać do wszystkich członków należących do tej submemosfery?
wo :
Wyrwałeś z kontekstu. Mnie tu o co innego chodziło, mianowicie o to, że sam fakt zależności od memosfery nie unieważnia indywidualności osiągnięć (a więc i związanego z nimi powodu do dumy/wstydu), bo one decydują np. o tym, jak się wykorzysta zasób jakim jest otwarta memosfera.
wo :
A no właśnie. [abstrahuję w tej chwili od stopnia przyczynowej zależności “indywidualności” od genów, memów i przypadku]
wo :
Nie o to mi chodziło z arbitralnością submemosfer. Arbitralny jest podział (kryteria podziału) globalnej memosfery na submemosfery i w hierarchiczno-nakładającym się układzie sub-…-submemosfer wyróżnianie tej, która staje się obiektem “kultu”. Przynależność jednostek do tak arbitralnie wykombinowanych submemosfer już oczywiście arbitralna nie jest.
Dla ilustracji:
Uważasz, że swoje osiagniecia zawdzięczasz “submemosferze polskiej” i dlatego czujesz dumę/wstyd z powodu osiągnięć innych osób należących do tej submemosfery, tak?
Ale dlaczego wyróżniłeś (arbitralnie) akurat submemosferę “polską”, a nie np. “słowiańską”, “europejską”, “kaukazoidalną”, “(post)judeochrześcijańską”, “(post)abrahamiczną”, “eurazjatycką”, “Cywilizacji Zachodniej”, “holoceńską”, “ludzką”, “ziemską”? Albo w drugą stronę: “mazowiecką”, “warszawską”, “uppermidleclassową”, “końca drugiej połowy dwudziestego wieku”, “akademicko-chemiczną”, “dziennikarską”, “lewicową”, “orlińską (rodową)”?
Japoński odkrywca adrenaliny swoje osiągnięcia zawdzięcza której submemosferze? Azjatyckiej? Japońskiej? Zachodniej? Medycznej? Biochemicznej? Dwudziestowiecznej? Holoceńskiej? …
Ale to wszystko to (tj. globalność/lokalność memosfery, arbitralność tworzenia i wyróżniania submemosfet itp.) tylko temat poboczny, bo od sedna ciągle uciekasz: nie wyjaśniłeś, dlaczego moja przynależność do danej submemosfery – i zawdzięczanie jej mojej egzystencji – ma dawać mi powód do szczególnej (na tle pozostałych submemosfer) dumy, troski lub wstydu z powodu dokonań/losów innych osób, należących do tej submemosfery.
Dlaczego mam być dumny z osiągnięć i sławy Lema/Banacha/Skłodowskiej/Chopina/Kopernika? Dlaczego mam się wstydzić za Jedwabne? Dlaczego mam czcić “bohaterów” Powstania warszawskiego? Dlaczego mam opłakiwać ofiary Katynia?
wo :
Ale co jest infantylnego w braku nacjonalistyczno-patriotycznych namiętności?
pozdrawiam