Operacja „Rzepa w chuście”
Pamiętacie „Operację Chusta”, odcinkowe futurystyczne science fiction przedstawiające wyobrażenia Tomka Terlikowskiego, jak będzie wyglądał niebawem świat, jeśli ktoś nie powstrzyma oszalałych aborcyjnych pederastów przed sianiem laicyzacji na terenie totalitarnej Unii Europejskiej? Na pewno pamiętacie! Przywołuję tutaj tę epopeję o dzielnym księdzu spieprzającym z Warszawy do Afryki z chustą „nie ludzką ręką uczynioną” pod pachą, bo twierdzę, że nie zna Tomasza Terlikowskiego ten, kto nie zapozna się z jego odcinkową wyprawą na terytoria literatury pięknej. „Operacja Chusta” daje niezwykłą szansę zapuszczenia sępiego spojrzenia źrenic w duszę katolickiego publicysty, przyłapania go w momencie absolutnej szczerości. Oto jak mały Tomek postrzega świat, oto jego wykrzywiona, schizofreniczna rzeczywistość, której musi stawiać czoła co dzień. Z taką wiedzą łatwiej mi powstrzymać się przed wykrzykiwaniem wulgaryzmów podczas czytania „poważnych” artykułów Terlikowskiego drukowanych w prasie codziennej. Ot, choćby przy lekturze „Rewolucji homoseksualnej” opublikowanej w Rzepie. Wystarczy po prostu pamiętać, że najwyraźniej redaktor Terlikowski nie kojarzy już, kiedy pisze kolejną część swojej powieści, a kiedy kleci artykuł do prasy. I już szklanka nie trzaska o ścianę.
Terlikowski zaczyna z grubej rury: jego zdaniem działacze gejowscy nie mają na celu wywalczenia równych praw. Chcą czegoś więcej:
Analiza sposobu działania organizacji gejowskich i ich radykalizujących się postulatów musi prowadzić do wniosku, że celem jest zburzenie cywilizacji zachodniej zbudowanej na normach i wartościach judeochrześcijańskich, a także na pełnej akceptacji i ochronie rodziny.
Bicie w takie dramatyczne dzwony nieodmiennie mnie fascynuje. Wychylam się z okna, nasłuchuję, a między świergot ptaszków i pokrzykiwania pijaczków wkrada się odległy grzmot: to pod ciosami pederastów rozpada się cywilizacja zachodnia. A dokładniej: taka cywilizacja, w jakiej chciałby żyć Terlikowski, nie mająca wiele wspólnego z rzeczywistą współczesną cywilizacją zachodnią, laicką i szanującą mniejszości. To pierwsze z wielu zderzeń świata urojonego z prawdziwym w tekście Terlikowskiego.
Nie wiadomo, w jaki sposób pan redaktor przeprowadził swoją analizę. Jej wynik dziwnym trafem zgadza się z hasłem głoszonym przez Terlikowskiego i — używając języka stosowanego w artykule — jego popleczników: pedały idą po wszystko, chcą rządzić normalnymi, tak nie może być, musimy się przed tym bronić. Walka o ochronę praw mniejszości jest w krzywym zwierciadle prozy Terlikowskiego przedstawiona jako próba przejęcia przez tę mniejszość władzy nad światem. W takiej pokracznej rzeczywistości okrzyk „Żadnych praw dla sodomitów!” nie jest wyrazem prymitywnej homofobii, tylko troski o przyszłość naszego wspólnego europejskiego domu.
Pierwszy krok rewolucji homoseksualnej to walka z językiem:
I wcale nie chodzi tu o zastąpienie mało sympatycznego słowa „pedał” czy bardziej fachowego określenia „pederasta” infantylnym terminem „gej” (angielskie słowo „gay” oznaczało wesołka), ale o wprowadzenie do debaty publicznej, a nawet do języka ludzi Kościoła terminu „orientacja seksualna”.
Fachowe określenie „pederasta” akurat nie jest znaczeniowo równoważne z mało sympatycznym słowem „pedał”. Dużo lepiej pasuje termin „sodomita”, ale oczywiście nie każdy musi się orientować w zawiłościach definicyjnych. Nie można takiej orientacji wymagać zwłaszcza od osoby tęsknącej najwyraźniej za dawnymi dobrymi czasami, w których opóźnionych psychicznie dzielono fachowo — w zależności od stopnia upośledzenia — na debili, imbecyli i idiotów. Proste, jednoznaczne, nierozmydlone przez polityczną poprawność, odarte z szacunku terminy. Panie, komu to przeszkadzało, panie.
Drugi krok rewolucji homoseksualnej to zamknięcie ust niepokornym. Terlikowski zaczyna od postawienia tezy, że dowody naukowe przeczą hasłom pederastów:
Takiego wniosku [o równości orientacji seksualnych] nie da się zaś oprzeć na wynikach nauk empirycznych. Z faktu bowiem, że relacje homoseksualne występują niekiedy w przyrodzie (czego dowodem ma być wielbiona przez gejowskich lobbystów para homoseksualnych pingwinów w niemieckim Bremerhaven) nijak nie wynika, że takie zachowanie jest normalne czy moralnie akceptowalne.
Być może nie jestem na bieżąco z retoryką „lobby homoseksualnego”, ale wydaje mi się, że teksty o dupczących się pingwinach nie stanowią sztandarowego argumentu na rzecz równouprawnienia gejów. Ja jednak nie przeprowadzam „analiz sposobu działania organizacji gejowskich i ich radykalizujących się postulatów”. Ale ma pan rację, jedno nie wynika z drugiego! Pingwiny-geje nie mają wpływu na mój osąd etyczny. Ważny jest za to dla mnie fakt, że pewien niewielki procent ludzi, w zasadzie taki sam dla każdej społeczności czy kultury, rodzi się homoseksualistami. Według mojej wiedzy i wbrew nachalnej religianckiej propagandzie, ludzie ci nie wybierają swojej orientacji, nie szkodzą w żaden sposób społeczeństwu, uprawiają ze sobą seks za obopólną zgodą dorosłych partnerów, nie łamią prawa (chyba że jesteśmy w Iranie). Nie rozumiem więc, dlaczego mam ich uważać za osobników nienormalnych czy niemoralnych.
Jeśli już rozmawiamy o naukach empirycznych, badania psychologiczne dowodzą, że homoseksualiści nie różnią się zbytnio od heteroseksualistów. Owszem, częściej nadużywają alkoholu, chorują na depresję czy popełniają samobójstwa. Tak się składa, że są to typowe reakcje na wykluczenie z życia społecznego. Jedyne różnice między nimi a nami wynikają więc ze stygmatyzującej ich homofobii. Ponieważ te patologie nie są efektem homoseksualizmu, ale reakcji społeczeństwa na homoseksualizm, nie ma powodu, żeby traktować gejów jako ludzi chorych. Ale pan redaktor wie lepiej:
Wymuszone na Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym czy Światowej Organizacji Zdrowia decyzje o wykreśleniu homoseksualizmu z listy chorób traktowane są jak objawienie, którego nikomu nie wolno podważać.
Ech… Problem z wami, drodzy fundamentaliści, wynika z faktu, że naginacie rzeczywistość, aż ta jęczy niczym diakon od buttseksu. Miałem z tym gięciem ostatnio dużo uciechy, czytając wasze teksty o rocznicy „sprawy Agaty”. Za pytanie o jej obecność na pikiecie pod redakcją „Gazety Wyborczej” dostałem dożywotniego bana na portalu „Fronda”. Wy zaś, komentując jej zachowanie, ze smutnym niedowierzaniem w głosie stwierdzaliście, że na najnowszych zdjęciach w swoim fotoblogu „zaczyna się nawet uśmiechać”, a spotkana ostatnio przez księdza Podstawkę (głównego animatora Pierwszego Katolickiego Biegu Przełajowego Po Szpitalach Lublin-Warszawa-Gdańsk 2008) „sprawiała wrażenie, jakby się nic się nie stało. I trudno jej się dziwić, po tym, co przeszła”. Jakby się wam w głowach nie mogło pomieścić, że ona może normalnie funkcjonować, że nie żyje w permanentnej traumie. Tak samo najwyraźniej lepiej wiecie, co czuje Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, niż samo Towarzystwo (które zaprzecza istnieniu jakichkolwiek nacisków), a choć WHO usunęła homoseksualizm z listy chorób, bo nie mieścił się w definicji choroby, to przecież wam doskonale wiadomo, czyje naciski stały za tą decyzją.
Psycholog, socjolog czy choćby polityk, który odważy się zasugerować, że homoseksualizm jest odstępstwem od normy, zostanie skazany na wieczną infamię, a próba zorganizowania z nim spotkania (o czym przekonali się w Polsce studenci z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, którzy chcieli się spotkać z doktorem Paulem Cameronem) kończy się nieodmiennie histerią i wzywaniem do zaangażowania policji czy prokuratury do walki z nienawiścią.
Pan pozwoli, panie Tomku, że zwrócę się do pana bezpośrednio i powiem tak: po pierwsze, w Polsce psycholog, socjolog czy choćby polityk twierdzący, że homoseksualizm jest odstępstwem od normy, nie spotyka się z żadnym ostracyzmem — choć taki ostracyzm mu się należy. Niektórzy tacy politycy zostają ministrami. Po drugie, doktor Cameron, o czym obaj wiemy, nie jest naukowcem, tylko wściekłym chrześcijańskim homofobem, który dawniej chciał gejów eksterminować, a dziś zmądrzał i chce ich już tylko izolować od społeczeństwa. Takie poglądy wykraczają chyba poza „sugerowanie, że homoseksualizm jest odstępstwem od normy”, zgoda?
Dalej Terlikowski opowiada o Europie: wspomina o grantach naukowych przyznawanych wyłącznie na badania stawiające homoseksualizm w pozytywnym świetle (w jego świecie najwyraźniej wyniki badań da się przewidzieć przed ich przeprowadzeniem), wspomina francuskiego deputowanego skazanego na grzywnę za homofobiczne wystąpienie (rozbrajająco myląc przy tym jego narodowość i kwotę grzywny), żali się, że holenderski rząd już nie dotuje chrześcijańskich ośrodków „leczących” z homoseksualizmu — a na końcu wkracza w paszczę szaleństwa, opowiadając dyrdymały o „oddziałach reedukacji z homofobii”, na które trafia się ponoć za badania próbujące ustalić, czy można oduczyć człowieka zachowań homoseksualnych.
I to jest kolejna sprawa, która mnie u religijnych homofobów zadziwia. Panie Tomaszu, czy naprawdę tak trudno panu podstawić katolików zamiast homoseksualistów? Niech pan zamknie oczy i wyobrazi sobie świat, w którym amerykański dochtur-wariatuńcio jeździ po świecie i wspomagając się PowerPointową prezentacją opowiada studentom, że w wyniku pseudonaukowych analiz wyszło mu, że chrześcijanie częściej się upijają i gwałcą swoje koty. Niech pan wyobrazi sobie ośrodki leczące z katolicyzmu. Niech pan wyobrazi sobie świat, w którym katolicy są obywatelami drugiej kategorii. Oh wait. Pan już sobie to wyobraził i napisał „Operację Chusta”. Soraski.
Było już o wkroczeniu w paszczę szaleństwa? To zróbmy krok głębiej: geje chcą wymusić akceptację. Co tam akceptację:
Oni chcą wymusić nie tylko milczenie, ale i pełną akceptację czy nawet zachwyt dla swojego stylu życia.
Pierwsza wymieniona przez Terlikowskiego ofiara wymuszania zachwytu to pewien hiszpański sędzia:
Hiszpański sędzia Fernando Ferrin Calamita za to, że odwlekał przyznanie parze homoseksualnej dziecka — czyli za „jawną homofobię”, jak orzekł sąd w Murcii — stracił prawo wykonywania zawodu na dwa lata. Nakazano mu też wypłacenie owej parze 6 tysięcy euro zadośćuczynienia.
O rany. To się dopiero dzieje w tej lewackiej Hiszpanii, generała Franco im chyba trzeba, żeby wlał narodowi trochę pasów na gołą pupę… Ale zaraz, zweryfikujmy tę ckliwą historię. Ów sędzia nie odwlekał przyznania parze lesbijek dziecka, tylko próbował odebrać jednej z nich prawa rodzicielskie, kazał odesłać jej dzieci do ojca, dopóki matka nie przestanie żyć w związku z kobietą, określił dzieci wychowywane przez lesbijki jako „ludzkie świnki morskie”, a na koniec cisnął bon mocikiem:
Jest zrozumiałe, że uzależnienie [rodzica] od narkotyków, pedofilia, przynależność do sekty satanistycznej lub pozamałżeński romans heteroseksualny mają zły wpływ na dziecko i są powodem przekazania praw rodzicielskich [eks-małżonkowi]. To samo dotyczy homoseksualizmu. (…) Homoseksualna atmosfera wyrządza krzywdę nieletnim i poważnie zwiększa ryzyko, że i oni pójdą tą drogą”.
No faktycznie, panie Tomku, niezłe odwlekanie. A toście sobie męczennika znaleźli.
Następne akapity to standardowe opowieści o brytyjskiej opiece społecznej przekazującej dzieci pod opiekę homoseksualnym parom, wbrew woli ich rodziców, którzy woleliby heteroseksualnych chrześcijan zamiast straszliwych rozwiązłych pederastów. O podobnym przypadku już kiedyś pisałem, dalej twierdzę, że problemem jest raczej homofobia rodziców biologicznych niż homoseksualizm rodziców zastępczych.
Przeciwko homoseksualnej ofensywie staje samotnie Kościół. Dlatego geje profanują świętość. Kolejny kroczek w paszczę.
Coraz częściej zdarzają się także prowokacyjne ataki na miejsca święte czy ważne dla chrześcijan symbole. Grupy działaczy homoseksualnych celowo profanują msze święte, przerywają kazania biskupów czy inspirują władze państwowe do potępiania Kościoła katolickiego.
Czy słyszycie ten jęk? To rzeczywistość, naginana do tezy. Ale poczekajcie, Terlikowski pisze o pierwszych ofiarach w szeregach kościoła. Jeżeli chodzi o przemoc, wciąż niestety facetowi łatwiej dostać w mordę za trzymanie na ulicy ręki swojego chłopaka niż za krzyżyk na szyi. Geje za to przodują w piętnowaniu myślozbrodni:
A czasem nawet wymuszają administracyjne zakazy głoszenia Ewangelii. Jak potrafią być skuteczni, przekonał się szwedzki pastor Ake Green, zielonoświątkowiec, którego skazano (wyrok ostatecznie uchylił Sąd Najwyższy) za przypominanie, co o aktach seksualnych między mężczyznami mówi Stary Testament.
Blog de Bart supports Unicode characters, więc napiszę imię pastora poprawnie: Åke. Sięgnijmy do Wikipedii:
20 lipca 2003 Åke Green wygłosił publicznie w mieście Borgholm na Olandii kazanie, w którym przedstawił interpretację tekstu z Biblii dotyczącą homoseksualizmu. Opatrzył ją komentarzem, w którym stwierdził, że akceptacja homoseksualizmu otwiera drogę do dewiacji takich jak pedofilia i zoofilia. Jego zdaniem „Biblia jednoznacznie opisuje wszelkie zboczenia seksualne. Jest to rak na ciele społeczeństwa.” Pastor ostrzegł, że uznanie perwersji za normę może zesłać na Szwecję gniew Boga i klęski żywiołowe na podobieństwo biblijnej Sodomy. Osoby o orientacji homoseksualnej nazwał „zboczeńcami” twierdząc, że nie mogą być jednocześnie chrześcijanami. Stwierdził też, że homoseksualność jest kwestią wolnego wyboru człowieka i nie jest uwarunkowana genetycznie. Zadeklarował także, że „każdy może być wyswobodzony i uwolniony”.
Konkretny chrześcijański przekaz miłości bliźniego, pod którym, jak mi się zdaje, redaktor Terlikowski mógłby się spokojnie podpisać.
W pierwszej chwili artykuł Terlikowskiego wywołał we mnie bezradną agresję. Normalnie najchętniej wysadziłbym się w powietrze w redakcji Rzepy. Po chwili złości naszła mnie jednak refleksja (którą podzieliłem się ze społecznością BdB, a ta mnie za nią zjadła): strasznie jest żyć w takim urojeniu. Tekst ten pokazuje świat widziany przez człowieka stojącego na głowie, z krwią zalewającą mózg. Wszystko jest na odwrót: mniejszość domagająca się szacunku to agresorzy. Religijnie motywowani betonowi nienawistnicy to ostatni obrońcy cywilizacji. W tym świecie do góry nogami wiara jest notorycznie atakowana, kościoły profanowane, za to najwyraźniej nie bije się gejów. Terlikowski kończy dramatycznie:
Czy rzeczywiście chcemy takiego świata?
Ekhm, a może pan redaktor by się obrócił nogami w dół?
Quasi :
Właściwie, przyparty do muru, muszę zeznać, że nie twierdzę. Zebrało mi się na kpinki, a teraz to już nawet nie wiem z kogo/czego.
inz.mruwnica :
Prawdopodobnie odpowiedziałbym “to jest neutralne, ale jak sobie życzysz”. Ale nie zamierzam rezygnować z tego słowa a priori “bo może kogoś urazić”.
Quasi :
Wyluzować poślady na czas bana. Jeżeli już byś musiał na coś odpisać to stworzyć sobie odpowiedź w okienku na dole, a potem skopypastować do pliku *.txt do wykorzystania po banie. Bo widzisz… ban to nie jest techniczne utrudnienie korzystania z htttp://blogdebart.hell.pl/ wystawione przez robota-administratora; ale odpowiedź Bartłomieja K. “Nie chce mi się z tobą gadać”. A Ty wysyłając posty w kierunku spamołapu dalej próbowałeś z nim gadać, a on nie chciał, a Ty próbowałaś. Chwytasz? Czaisz? Kąsasz? Trybisz? Oblicza to Twój moduł empatii?
Quasi :
Dobrowolnej? Jesteś pewien, że rozumiesz ideę bana? I znasz jakieś interwały poza 0, 100 dni i ∞? A znasz interwały, które ustala ktoś inny niż Ty?
Quasi :
Tak. Polecam w szczególności “100% racji, panie redaktorze”.
Quasi :
Hell yeah!
Quasi :
Bo wkurwiasz.
nameste :
Ok, ja też nie wiem. Chodzi o to, że wszystkie ich wypowiedzi na ten temat, które dane mi było zarejestrować, rozumiałem właśnie w ten sposób.
nameste :
Rozstrzygająco – zapewne nie. Ale pewne przesłanki można uzyskać, choćby z (i) ich wypowiedzi, zwłaszcza w rozmowach we własnym gronie; z (ii) ich “profilu psychologicznego”; z (iii) heurystyk takich jak Brzytwa Hanlona.
nameste :
Na czym owo odczucie opierasz? I jak radzisz sobie z brzytwą Hanlona?
nameste :
Tyle, że pan ksiądz Ślipko to nie jest ichni mainstream.
Owszem, wśród katoprawicowców kwitnie mem – skądinąd nie bezpodstawny – że wśród sprawców seksualnego molestowania nieletnich mamy nadreprezentację gejów (i w drugą stronę: wśród gejów mamy nadreprezentację sprawców CSA, a co za tym idzie – pedofilów/hebefilów/efebofilów). Tyle, że nie zauważyłem nigdy żadnych przesłanek, które by wskazywały na znaczenie tego memu w parciu na obronę i rozpowszechnianie etykietowania gejów terminem “pederasta”.
inz.mruwnica :
[Czyli “bzdura” znaczyło “chcę obrażać”. Ok.]
A mnie się wydaje, ze to fałszywa dychotomia. Pasuje tylko do 2 sytuacji:
1. Ideologiczna debata z przeciwnikiem, którego chcę obrazić.
2. Życzliwa rozmowa z człowiekiem o innych poglądach/o innej wrażliwości, na którego dobrym samopoczuciu mi zależy.
A w rzeczywistości opcji jest więcej, chociażby:
3. Rozmowa ze stronnikami ideologicznymi, której z boku potencjalnie mogą się przysłuchiwać ludzie o innych poglądach/o innej wrażliwości, których stosowane w tej rozmowie słownictwo potencjalnie może urazić.
W tym wypadku mówiąc o “płodach”, “papieżach”, “homofobach” i wspaniałych niedzielnych zakupach zachowujesz się jak “bzdura” czy jak “kompletny debil”?
4. Terminologia oficjalna, pojawiająca się w języku prawnym, naukowym, medycznym, w treści podręczników szkolnych, w wypowiedziach spikerów programów informacyjnych, w depeszach prasowych, w oficjalnych przemówieniach władz itp..
“Bzdury” czy “kompletny debilizm”?
inz.mruwnica :
Nawet jeśli owa kobieta jest gorliwie proczojserską lewaczką? No to chyba wtedy ja obrazisz, czyż nie?
inz.mruwnica :
Zgadzam się w zupełności. Identyczne podejście praktykuję w życiu codziennym – dla przykładu: gdy bliskie mi osoby prosiły, żebym nie krytykował przy nich papieża lub nie używał zwrotu “dżizus kurwa ja pierdolę”, to bez szemrania się do tego stosowałem; gdy byłem zapraszany na katolickie kościelne śluby, zachowywałem się tak, jak wymaga liturgia/konwencja i nawet rzucałem na tacę (choć nie wszyscy znajomi ateiści/żydzi tak się zachowywali).
Nie mam najmniejszych oporów, by mówić “dziecko nienarodzone”, “Ojciec Święty”, “Stoltzman” (o Kwaśniewskim), śmiać się z homofobicznych, rasistowskich, antysemickich czy seksistowskich/mizoginicznych dowcipów (np. u fryzjera) lub nazywać gejów “zboczeńcami”, “pedałami”, “ciotami”, “pederastami” itp.. Nie przeszkadza mi także przyznawanie się do “zdemoralizowania”, “obrony zboczeńców”/”homofilii”, “wielbienia Cywilizacji Śmierci”, bycia “aborcjuszem”/”chwalcą mordowania życia nienarodzonego” itp..
No ale powyższe dotyczy sytuacji “2.” – jak miałbym się zachowywać w sytuacji “3.” lub “4.”?
inz.mruwnica :
Ależ ja wcale nie sugerowałem, byś empatią oceniał trafność analogii, tylko chciałem analogiami naprowadzić Twoją empatię na cel.
inz.mruwnica :
Ale Twoim zdaniem tutaj tej (emocjonalnej) symetrii nie ma?
pozdrawiam
inz.mruwnica :
No i tak właśnie zrobiłem. Ale też mi się za to dostało, więc nie rozumiem.
inz.mruwnica :
Jasne, nie twierdziłem inaczej.
inz.mruwnica :
Nieprawda. Wysłanie komentarzy do spamołapa to była alternatywa do archiwizowania ich w *.txt. Wcale nie liczyłem, że Bart je w czasie wkurwu będzie czytał. A wysłałem je, bo liczyłem, że ich upublicznienie ujawni mi zdjęcie bana.
inz.mruwnica :
Dobrowolnej, bo formalny ban trwał mniej niż dobę, a gdy zaraz po jego wygaśnięciu powróciłem, to mnie opierd*, że za wcześnie. Stąd zrozumiałem, że bana powinienem sam sobie przedłużyć.
inz.mruwnica :
No ale jak dostosowałem się do interwału formalnego bana, to mnie opierd*.
inz.mruwnica :
A jak mam poznać, ile czasu te restrykcje powinny mnie obowiązywać?
inz.mruwnica :
Czym?
– Treścią?
– Formą?
– Ilością?
– Długością?
pozdrawiam
Quasi :
dżizas kurwa ja pierdolę, klękałeś i się przeżegnywałeś? 0_o
i podawałeś sobie znak pokoju? (dla mnie to zawsze moment największej obcości, kiedy już mi się zdarzy się znaleźć na mszy, bo nagle zostaję nie tylko sam skonfrontowany z faktem, że nie wiem, jak się zachować, ale i staje się to widoczne dla otoczenia, pragnącego się ze mną – choćby symbolicznie przez umownie – zbratać)
Quasi :
No ale czy Ty nie mylisz uniwersalnego zastosowania brzytwy Hanlona z własną, hm, prostolinijnością?
Na działaniu kontekstu. Dokładnie w ten sam sposób działało Wałęsowskie “niech się ujawnią [Żydzi]”. Prostolinijnie rozumując, owszem, czego tu się wstydzić? Realnie, było to odwołanie do antysemickiego odruchu. Tu analogicznie, możność przemycenia aż (domniemanej) pedofilii skojarzeniem pod- czy wręcz nadprogowym (pan ksiądz), jest zbyt przydatnym chwytem, by z niego rezygnować. Dokładnie, już nadprogowo, to samo działa w przypadku argumentu z “bezlitośnie zerżną” przeciw homoadopcji. Jak chcesz wierzyć w niewinność (co to im odrasta mimo powtarzanych i ignorowanych tłumaczeń, jak to jest z pederastią), to se wierz, ale czemu próbujesz zmusić do tego resztę świata?
To, że Ty coś zauważasz albo i nie, to nawet nie jest dowód anegdotyczny. Radzę Ci przemyśleć strukturę Wałęsowskiego [et al] wjazdu z “niech się Żydzi nie wstydzą” i złapać analogię.
HINT: to wezwanie (co prawda nie adresowane baaardzo imiennie, ale Mazowieckiego ruszyło ;p) dotyczyło Polaków.
Quasi :
no nie. ban to było takie “nie wpierdalaj mi się w zagnojonych gumiakach na pokoje”. a Ty odczekałeś z pół dnia (czy ile tam), po czym wyskoczyłeś z niewinnym pytaniem: “słuchaj, to jak z tymi zagnojonymi gumiakami, mogę ci się już na pokoje wpierdolić?”
Quasi :
Spowiadam się Panu Wszechmogącemu…, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina!
Quasi :
Ale to przecież nie o czas chodzi a o formę w jakiej podajesz rzeczy których nikt już tu nie chce czytać, bo wszyscy doskonale wiemy. Możesz dorzucić jako delikatny żarcik, napomknąć i wszyscy zrobimy haha.
Nie no, ale serio z tymi murzynami i afrykaninami, to ja nie wiem, jak nazywać. Murzyn nawet dla mnie brzmi be i dlatego nie używam (por. “sto lat za Murzynami” czy patronizujące “Murzynek Bambo”), ale Afrykanin raz, że narzuca pochodzenie i niejako wyciaga ten “brud” (brzydki żarcik punowy, ale przypadek), a dwa, że czarni nie są tylko z Afryki.
Poza tym, jeżeli jakiś Żyd już milionowe pokolenie mieszka w Warsau, no to dla mnie z dupy go nazywać Izraelitą, i brzmi to dla mnie właśnie jak ‘przypominanie’ skąd jest.
Gdybym musiał wybierać, to bym użył “czarnoskóry” (to jest chyba oficjalne w ogóle w Polsce, as in “czarnoskóry napastnik, wiek ok. 40, płeć mężczyzna”, czy mówią jakoś inaczej? [poza tym, ze pewnie w rzeczywistości w ogóle nie mówią taką ładna poprawna formułką]), ale dla mnie brzmi to analogicznie do ‘homoseksualisty’ (którego ja, jako ten, nie lubię, bo brzmi właśnie oficjalnie/medycznie/śmiesznie)
czescjacek :
Jako weteran podobnych sytuacji mam przyjacielską poradę, jaką jest wyobrażenie sobie, że jesteś dyplomatą wśród dzikusów – który, owszem, może uczestniczyć w rytuale na cześć Wielkiego Ubunga-Mubunga, ale zachowując pewną levi-straussowską obcość (którą potem zdekonstruuje Derrida). Czyli ja się zawsze zachowuję z szacunkiem dla wyznawców kultu Mzimu Dżejpitu, ale nie uczestniczę w ich obrzędach, czyli po prostu kiedy oni klęczą albo coś zawodzą, to ja sobie z boku stoję z godnością (ale na przykład zwalczam pokusę, żeby wyjąć z kieszeni Ajfona i sprawdzić, co ciekawego na blogu – bo to już byłoby zwyczajnie niegrzeczne i wbrew pozorom, not cool).
Na “przekażcie sobie znak pokoju” reaguję podobnie, to znaczy spoglądam na otoczenie z Wymijającym Uśmiechem (typu “moja mieć dla twoja perkal i paciorki, a twoja tutaj podpisać zrzeczenie się praw do wyspy Manhattan”).
fan-terlika :
Pobieżny gugiel wykazuje, że faktycznie, wielu czarnoskórych nie lubi określenia “Murzyn” i uważa je za obraźliwe. Ale wytłumaczenie tego to mają, panie, takie, że ręce opadają. Wspólne pochodzenie z “nigger” – nieprawda, pochodzenie od słowa “murzać” (brudzić) – też nieprawda, negatywne konotacje – wynikające jednak z naszej niechęci do Czarnych, nie z zabarwienia słowa. Określenia “sto lat za Murzynami” czy “wali jak z murzyńskiej chatki” są obraźliwe, ale nie z powodu użycia słowa “murzyn”.
BTW, w jednym tekście znalazłem ciekawy test na sprawdzenie ewentualnego nacechowania słowa. Wystarczy zestawić je z jakimś pozytywnym określeniem i posłuchać, jak brzmi: np. piękna Murzynka nie tworzy dysonansu. W przeciwieństwie, że rzucę innym przykładem, do czarującego pederasty.
bart :
No ja sobie w pierwszej kolejności wyobraziłem przegiętą ciotkę która trzymając papierosa wetkniętego w lufkę mówi o kolesiu z którym wczoraj był na randce jako o czarującym pederaście.
Soł: powtórzę raz jeszcze: używać w neutralnych kontekstach i odbijać słowa. Tak będzie szybciej i taniej niż ścigać hejtspicz.
wo :
Ciekawe, czy otoczenie odczytuje to zgodnie z intencją (o, dyplomata, obcy, dystansuje się, lepiej zostawić go samemu sobie). Pewnie zależy to od poziomu wykonania; mnie (obawiam się) w podobnej sytuacji wypełzłby na twarz grymas biernej agresji (dlatego omijam podobne sytuacje, a do tych, których nie mogę ominąć [pogrzeby], grymas pasuje).
eli.wurman :
Mój przyjaciel, który jest pedałem (i nienawidzi słowa “gej”) dostał od znajomych na któreś tam urodziny paczkę wizytówek, których treść sprowadzała się do [tu imię i nazwisko mojego przyjaciela], potem tylko jedno słowo: pederasta, i potem jego komorka. Był nimi zachwycony.
Tylko że to jest oczywiście przykład homoseksualisty, który sobie z pewnością da radę nawet w bardzo homofobicznym społeczeństwie, bo wszystkie Terlikowskie tego kraju mogą go cmoknąć w pompkę. On na jedne swoje urodziny za wynajęcie czołowej warszawskiej knajpy wydaje tyle, ile idola Quasiego kosztował cały jego “wypasiony samochód”. Ale ja jednak uważam, że właściwa strategia to odbijanie słow, a nie jakieś napinanie się w homonormatywności (on powiedział pederasta! ścigać go z paragrafu!).
wo :
jasne, ale właśnie znak pokoju to już nie jest kapitan Cook czekający cierpliwie aż go namaszczą, tylko kapitan Cook od którego się wymaga aktywnego uczestnictwa w rytuale, który za złamanie jakiegoś tabu może dostać pałą w łeb (tzn.: jakaś babcia się poczuje urażona) (no wiem że z Cookiem to nie tak było: http://www.wuj.pl/page,produkt,prodid,774,strona,Apoteoza_Kapitana_Cooka,katid,0.html )
bart :
jedno się z drugim bardzo ściśle wiąże.
nameste :
A mnie to akurat kompletnie nie interesuje. Rodzina lub znajomi, za sprawą których się tutaj znalazłem, raczej to docenia (inaczej by mi powiedzieli “wiesz co, lepiej jednak nie przychodź”). A dlaczego miałby mnie obchodzić ktokolwiek poza tym?
nameste :
Ale dlaczego w ogóle? Ja tak w ogólności nie mam przecież nic przeciwko tym wszystkim ludziom.
czescjacek :
Po prostu naśladowałem innych.
czescjacek :
Tego nie pamiętam. Zapewne zrobiłem to co wszyscy dookoła.
wo :
No ale ta “obcość” nie będzie odczytana jako arogancka zniewaga, postawa wyższościowa?
Ja rozmawiałem na ten temat ze znajomymi katolikami i oni twierdzili, że właśnie tak by to odebrali. “Jeśli już włazisz do środka – a przecież nikt cie siła nie ciągnie – to zachowuj się tak, jak trzeba, alby won za drzwi.”
W meczecie też byś się dyplomatycznie dystansował włażąc w butach?
czescjacek :
Newsflash: no właśnie nie może. Słuchajcie, im dłużej czytam Blog de Bart tym bardziej mam wrażenie, że to jest blog jakiś wystraszonych wypłoszów, którzy się autentycznie _boją_ tych wszystkich idoli Quasiego (akurat Quasi ze swoimi lękami wydaje mi się najradykalniejszym wcieleniem tej postawy; niech mi wybaczy robieniem z niego tej personifikacji).
czescjacek :
Jej problem.
dyskryminacja w języku :
“jako językoznawca stwierdzam, że nie można zapobiegać dyskryminacji w języku, bo prowadzi to do jeszcze większej dyskryminacji. wiem, bo piszę doktorat m.in. o imigrantach i rasizmie.”
(komentarz pewnego językoznawcy płci żeńskiej pod ogłoszeniem o warsztatach nt. zapobiegania dyskryminacji w języku)
Quasi :
A nie wiem, zapytam swojego znajomego Łajdefaka Szudajgiwedamna.
Quasi :
Ale ja nie włażę w butach w sensie, w nakryciu głowy. W kościele katolickim pamiętam, żeby je zdjąć a w synagodze, żeby założyć. Ale to jeszcze nie znaczy, że mam klękać, śpiewać pieśni religijne czy udawać, że się żegnam.
wo :
znów masz problem z pojęciem hiperboli.
wo :
Ja też. Ale nie jestem dyplomatą ;)
czescjacek :
Cicho bo ci pałą przyładuję.
nameste :
Ale po jaką cholerę. Agresja przydaje się w sytuacjach, kiedy daje nam dodatkową motywację i odsuwa od nas moralne ograniczenia lub usprawiedliwia nasze nieetyczne zachowanie. A w sytuacji, kiedy jesteś w kościele to możesz się pogapić na ludzi, na ich rytuały, odczytać na nowo/inaczej/po raz pierwszy pieśni kościelne i kościelną muzykę (ogólnie syf, szału nie ma). I luz.
@przekażcie sobie znak pokoju
Wystarczy drobny ruch głową, uśmiech. Uważam, że “znak pokoju” (choć jeszcze nie zgrepowałem jego pochodzenia i ideologii) to chyba najfajniejszy i najbardziej uniwersalny motyw podczas mszy.
wo :
Tak naprawdę to wszystkich nas, nie tylko tych, którzy żyją za wygodnym murem gejkorwinizmu. Po prostu posiadanie emocjonalnego stosunku do tego, że Terlikowski bredzi w gazecie do niczego nie prowadzi. Natomiast bycie
gejempedałem/pedrylem/pederastą/sodomitą/ciotą/ciotką w sytuacjach codziennych jak najbardziej przekłada się na zmniejszanie się homofobii.wo :
pałą to Cię robili.
eli.wurman :
mnie osobiście rusza “w górę serca – wznosimy je do Pana”
czescjacek :
Nie bardzo rozumiem. “Sto lat za Murzynami” nie jest obraźliwe, bo powiedziałem “Murzyn”, tylko jest obraźliwe, bo powiedziałem “banda zacofanych baranów”.
czescjacek :
Pałę to kapitan Cook włożył twojej starej za majty.
wo :
“Twojej”, plizzz
eli.wurman :
W rzeczy samej. Ja nie zalecam własnego typu reakcji (nawet sobie). Ale jako osobnik wycofany i nieskłonny do przekraczania domyślnych [po mojemu, ofc] granic prywatności, boję się, że się we mnie wpije jakiś znakopokojodawca, korzystając z defaultowego przyzwolenia katonormy. Wy z WO pewnie umiecie nieznacznym machnięciem brwi powiedzieć ewentualnemu znakodawcy “spierdalaj, nothing personal, po prostu chroni mnie CD”, ja nie umiem: brak social skills.
eli.wurman :
O to, to. Już to mówiłem, ale zignorowano. Pewnie dlatego, że temat oburzania się na nienawistnego palanta jest nośny.
wo :
Śpiewać oczywiście nie, ale ostentacyjne nie_klękanie czy nie_żegnanie (to rzuca się w oczy na tle klęczącego/żegnającego się tłumu) to chyba zbliżona potwarz jak czapa na głowie. Znajomy właśnie porównywał to do włażenia w butach do meczetu.
Oczywiście, możesz se praktykować bucerię (tak jak możesz np. publicznie głośno puszczać wiatry czy charkać na chodnik), ale rozmowa się zaczęła od tematu “jak się zachowywać, by nie urażać innych”. I tego chciałem się trzymać.
bart :
…a jako synonim zwrotu “banda zacofanych baranów” występuje słowo “Murzyni”. więc słowo “Murzyn” jest obraźliwe, bo często występuje jako synonim kogoś głupiego or sth.
Quasi :
Bredzisz. Z tego, co piszesz, każde nieklękanie itd. jest ostentacyjne. Nieczęsto bywam na takich imprezach, ale zauważyłem, że (1) czasem nie bywam jedyny, co się powstrzymuje (2) wierni jakoś to olewają (co innego, gdybym zaczął z Ajfonem albo czytać gazetę).
nameste :
1. Pewnie zależy od momentu/okoliczności – w niektórych dozwolone (wymogami liturgii lub obyczaju) są różne pozycje, w innych tylko na kolanach.
2. Nie “bredzę” tylko powtarzam instruktażem znajomego katolika. Być może jego opinia nie jest reprezentatywna, ale innej nie znam.
czescjacek :
A to dobre jest, ale nie wiem czy na ślubach też to mają, bo słabo daję faka, siedzę w tylnej ławce i zastanawiam się, czy znów dostanę do jedzenia zestaw obrzydliwy, czyli rosół, kotlet, itd. czy może coś ciekawszego zaserwują.
nameste :
Co więcej – różnica pomiędzy parafiami w jednym mieście jest zauważalna (kiedy się klęka, kiedy się stoi, kiedy można siedzieć), a już między miastami (a zwłaszcza miasto-wieś) to już hardkor (ztcw: siostra mi mówiła).
czescjacek :
więc słowo “Mongoł” jest obraźliwe, bo często występuje jako synonim kogoś głupiego or sth.
więc słowo “Amerykanin” jest obraźliwe, bo często występuje jako synonim kogoś grubego or sth.
więc słowo “Brytol” jest obraźliwe, bo często występuje jako synonim kogoś pijanego i durnego or sth.
więc słowo “Azjata” jest obraźliwe, bo często występuje jako synonim kogoś z małym pyrtkiem or sth.
Quasi :
No chyba z kontekstu jasno wynika, że wchodzę do miejsc kultu albo turystycznie (wtedy raczej nie ma obrządków), albo na “ogólnoludzkie ceremonie”, typu śluby/pogrzeby. Gdybym chadzał na msze, pewnie uznałbym słuszność instrukcji Twojego znajomego [edit:] ale, cholera, nawet się nad tym nie zastanawiałem [/edit].
anuszka :
Jesteś pewna, że nie Świat Motocykli?
eli.wurman :
You forgot Polak.
nameste :
No ale jego instruktaż dotyczył akurat ślubu. Podczas ślubu chyba masz całą, standardową liturgię mszalną.
eli.wurman :
True, true.
Quasi :
Na pewno nie (choćby z powodów ortopedycznych – nie każdy ma ten luksus, że może klęknąć).
nameste :
Stary, zlituj się, to nie wymaga żadnego social skills. Jak już w ogóle do mnie ktoś się odezwie z jakimś Znakiem Pokoju, to nawet moj uśmiech z wymijającego zmieni się w szczerze serdecznym, bo to w końcu miły gest, to niby dlaczego miałbym reagować agresją.
Quasi :
A to przepraszam. Znaczy, niech spada ze swoim instruktażem.
bart :
no przecież “Polack” jest obraźliwe.
wo :
Bierną. Ten autystyczny rys w osobowości, khe, khe. (Mówię o sobie, ofc.)
wo :
Tak jak nie każdy może zdjąć z głowy opatrunek czy gips ze stóp. Rygory obowiązują tych, którzy praktycznie mogą się im podporządkować.
czescjacek :
Soraski, błysnąłem bon mocikiem zamiast doprecyzować. Jest chyba takie niemieckie powiedzenie “polski porządek”? Albo “pijany jak Polak”? Czy od takich słów neutralny “Polak” nabiera negatywnych konotacji?
bart :
nie wiem, pewnie byś się musiał spytać Niemców mających do czynienia z Polakami albo Polaków mieszkających w Niemczech.
ale generalnie to chyba raczej pejoratywizacja zachodzi tak, że się słowa zaczyna używać w pejoratywnych kontekstach, aż konteksty się “przylepiają” do słowa, a nie tak, że niektóre słowa są pejoratywne bo tak bo tak.
(no i sobie właśnie pomyślałem, że pejoratywizacja niemieckiego “Pole” byłaby takim hijacknięciem słowa, tylko że przez siły zła a nie przez naszych.
bart :
A u nas będzie “pijany jak anglik w Krakowie”.
Also:
Marcin :
Ja bym był za uznaniem słowa murzyn i wydarciu go rasistom (chociaż oni używają raczej czarnuch, bambus – murzyn u nich chyba jest za słabe) oraz przekonaniem czarnoskórych do adopcji tego określenia.
powiedzcie mi, kto tutaj kogo trolluje:
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2662368
@czarnoskórzy
Jakiś językoznawca w TOKu kiedyś sugerował to określenie, wskazując na “zbyt proste określenie cechy” czarnego i “wytykanie” bardzo dawnego pochodzenia w Afroamerykaninie (abstrahując od tego, że nie pasuje do np. czarnoskórych Polaków).
@klękanie w kościele
Na szczęście bywam bardzo rzadko ale zbudowałem sobie prostą ideologię: szacunek – tak, poniżanie – nie. I tak wyrazem szacunku jest zdjęcie czapki (gdybym nosił), a klękanie jest wyrazem poniżenia przed Mzimu. A wymaganie od ateisty, żeby się modlił to już totalne pojebstwo, so I’m not talkin to you, chuju.
nameste :
Może. Ale jak się o tym przekonać?
nameste :
No ale sęk w tym, że nie widziałem nigdy takiej funkcji “pederasty” w działaniu. W ogóle wydaje mi się, że rzadko który katoprawicowiec pospolity – publicystów pewnie to nie dotyczy – zdawał sobie sprawę ze całościowego znaczenia terminu “pederasta”. Widocznie dlatego Twojego odczucia nie podzielam.
nameste :
1. Już mówiłem, że moim zdaniem ta niewrażliwość na tłumaczenia wynika stąd, że oni je postrzegają jako atak.
2. Zmusić nikogo do niczego nie mogę, jeno staram się przekonać, jednocześnie samemu otwierając się na opcje bycia przekonanym.
nameste :
Ale ja nie mówię, że to dowód. Jeno przesłanka wzbudzająca we mnie takie a nie inne odczucia.
pozdrawiam
eli.wurman :
Nie odróżniasz słów murzyn i Murzyn.
Quasi :
Nie pokazywać się innym na oczy: zatrzasnąć się w wysokiej wieży i zerwać wszelkie kontakty ze światem. Każda interakcja z drugim człowiekiem rodzi całe morze problemów:.
No ale na wiejskim zacznie się jakimiś pieśniami i duperelami, z rozbudowanym kazaniem, a w mieście, zwłaszcza jeśli hajtają się osoby słabo wierzące to ksiądz zrobi wszystko szybko, a kazanie będzie tak ogólnikowe, żeby nikogo z potencjalnych gości państwa młodych nie urazić (byłem ostatnio na takim ślubie).
@ czescjacek :
Fe, ble, syf, masz grzech.
grzesie2k :
Jeśli nie chcesz się poniżać – a jednocześnie nie chcesz też urażać wierzących – to nie przychodź na mszę. W przeciwnym razie: albo (samo)poniżenie, albo urażenie. Tak to widzę (choć mnie wykonywanie jakichś rytualnych gestów nie poniża, więc Twojego dylematu nie mam).
eli.wurman :
zgadzam się, dlatego (że) jestem tłumaczem :)
grzesie2k :
Zupełnie. Tak jak nie odróżniam pedał i Pedał. Also: jest mi z tego powodu bardzo wszystko jedno :)
Quasi :
Soraski, misiu, ale pierdolisz jak potłuczony. Kiedy przychodzisz na mszę bo ślub czy pogrzeb to przychodzisz wyrazić swój szacunek/więź z osobą/osobami które są powodem tej mszy. I każdy, kto w takiej mszy uczestniczy czy prowadzi jakoś to grepuje. Jak nie grepuje, niech spierdala, to jest jego, bardzo wąskie emo.
Quasi :
To jest taki (bardzo charakterystyczny dla Ciebie) bzdurny maksymalizm. Ceremonie religijne splatają się z ceremoniami towarzysko-rodzinnymi. Są różni ludzie, którym wyrządziłbyś przykrość odrzucając zaproszenie na ślub czy komunię dziecka (nie mówiąc już o smutnych sytuacjach, w których trafiamy na pogrzeby). Ze względu na nich – pojawiasz się i zachowujesz się z powagą i szacunkiem, ale nie musisz udawać, że podzielasz czyjąkolwiek wiarę.
Quasi :
A skąd możesz wiedzieć, kto się może podporządkować, a kto nie może? To nie jest parking dla niepełnosprawnych, gdzie wykładasz dokument uprawniający na deske rozdzielczą.
Quasi :
Jak “bzdura”.
Quasi :
“Bzdura” — kiedy terminologia naukowa/państwowa jest narzędziem walki ideologicznej.
“kompletny debilizm” — kiedy terminologia oficjalna/medyczna i tak traktuje osobę przedmiotowo, więc nic dziwnego, że olewa uczucia tych osób.
Quasi :
Chyba nie. No chyba, że jest też z Marsa i ma trzy głowy, wtedy się zawsze muszę zastanowić.
Quasi :
Powtórzę: tak aby uzyskać skutek komunikacyjny. I wcale nie masz identycznego podejścia jak ja, bo ja nie napisałem, że śmieję się z antysemickich dowcipów, bo nie zawsze moją intencją komunikacyjną jest “lubię cię, jesteś zabawny”.
Quasi :
Wiem o tym doskonale. Dlatego proponowałem, abyś powstrzymywał się przed używaniem słowa “empatia”.
Quasi :
Nie wiem co to jest “emocjonalna symetria” i nie zamierzam się dowiadywać. Może jest, może nie ma, nie zamierzam sprowadzać poziomu dyskursu do wytyczonego przez “Operację chusta”, bo to samo by już było zwycięstwem Terlikowskiego.
Gammon No.82 :
A priori to Cię robili :-) Jeżeli spotkasz 10 ciemnoskórych obcokrajowców i 9 z nich będzie niezadowolonych, to użyjesz tego słowa wobec 11, bo nie będziesz a priori rezygnował? OK. Można za każdym razem wchodząc do restauracji najpierw kontrolnie pierdnąć i zorientować się, czy tutaj też się to nie podoba. Szacunek polega jednak też na pewnym wybieganiu wobec oczekiwań innych. Przy czym nie twierdzę, że użycie słowa “Murzyn” jest tak samo jednoznacznie nieeleganckie jak pierdzenie w restauracji. Mam zresztą wrażenie, że najczęściej się go używa w dyskusjach nad tym, czy wolno go używać.
fan-terlika :
Ale znowu: jak często potrzebujesz powiedzieć o kimś, że jest Murzynem poza kontekstem podawania rysopisu (czyli właśnie koloru skóry)?
wo :
Otototo! To samo miałem napisać, tylko, że ja niekoniecznie zachowuję tę obcość. To znaczy pozwalam się wciągnąć w taniec wokół ogniska i wymazać błockiem. Robię wszystkie taneczne ruchy (raczej siadam/kucam niż klękam, bo to niewygodne jest), tylko nic nie gadam, czasem nawet zaśpiewam jak leci coś fajnego i znam słowa. A “przekażcie znak” to już w ogóle git zabawa jak się stoi w gronie znajomych na ślubie. Otoczenie pewnie przyjmuje to jako naigrywanie się, ale my naprawdę przekazujemy sobie znak pokoju.
bart :
Mnie jako jedyne wytłumaczenie wystarcza “nie podoba mnie się”. Wiesz… dla nas to jest tylko opis rysopisowy (as in: kategoria naoczności), a dla nich kwestia samotożsamości (as in: kastracja symboliczna). Tu nie ma symetrii. To jest tak jak powiedzieć komuś, że jest stary. OK. może i jest (ekhem) obiektywnie stary i pewnie nawet to wie, ale to trochę taki autyzm mówić “no co, przecież jest stary, dlaczego macie pretensję o to, że powiedziałem prawdę” nie zważając na to, że ta osoba może poczuć się zaszufladkowana (odpodmiotowiona — już nie jako człowiek, ale jako obiekt typu “stary”).
eli.wurman :
No nie bardzo. Bart po zbanowaniu mnie nadal katował tego samego słomianego luda.
eli.wurman :
Gdybym miał poczucie humoru i potrafił generować żarciki, to bym miał wyższe IQ (i lepszą reputację)…
czescjacek :
A skąd. Z miejsca pozbyłem się tego, co rozpoznałem jako “zagnojone gumiaki” (wulgaryzmy i personalne uwagi do Barta).
pozdrawiam
Quasi :
Kłamiesz.
Odwracając to zdanie: gdybym miał wyższe IQ ( i lepszą reputację) to potrafiłbym generować żarciki i miał poczucie humoru – jak widzisz, brzmi bez sensu. Poczucie humoru to nie jest funkcja inteligencji. Inteligentny żart wymaga inteligencji. Czasem można wstawić durny, i (o dziwo) takie żarty też robią.
Quasi :
I rozpoznałeś je jako swoje cuchnące soksy, zdjąłeś je i wpieprzyłeś się w gumiakach, zamiast włożyć papućki przygotowane przez gospodarza.
inz.mruwnica :
no to jest tak samo jak z płcią – jak się zastanowić, to istotnie często nie ma powodu podawać informacji o płci lub kolorze skóry, ale przeważnie informator się nie powstrzymuje. bo tak się przyjęło.
Quasi
a to przepraszam.
eli.wurman :
Cmok.
fajne elementy mszy :
na nabożeństwach postkalwińskiego kościoła, z którego się wywodzi rodzina mej lubej, pada tekst “wszystkie wasze grzechy zostały odpuszczone”. beat this.
——
come to think about it, kościół istotnie musi być bardzo postkalwiński, skoro mają odpuszczenie grzechów. no ale tak jest.
fan-terlika :
To podstaw do wiersza cokolwiek zastępczego zamiast Murzynka. I co? Wierszyk się poprawi?
Pojawia się jeszcze problem upieczenia Murzynka oraz skręcenia Murzynka.
Niby można, ale są Murzyni nieczarnoskórzy i czarnoskórzy nieMurzyni.
inz.mruwnica :
Ależ jasne. Pisałem o różnych tłumaczeniach źródła niechęci. Za to teraz znalazłem to – i mnie przekonało. Faktycznie, miesza się murzyn z Murzynem, ten pierwszy ostro nacechowany z tym drugim neutralnym.
Quasi :
Zależy czy to ślub zwykły czy tzw rzymski (w czasie mszy). Jeśli chodzi o mniejsze miejscowości to jednak ostentacyjne nie_klękanie równa się daniu faka. O ile w ogóle kogoś obchodzi zdanie autochtonów ;) Cóż te ‘wymowne’ spojrzenia może i kogoś bawią. W dużych miastach? Zdarzyło mi się bywać – nikt nie robi problemów. Zresztą ja w takich sytuacjach obieram kurs na okolice przedsionka/tylne ławki.
@ WO to raczej obserwacja uczestnicząca ;)
grzesie2k :
Ja też nie. Bo np., na ile rozumiem, Żyd to nacja, a żyd to wyznania mojżeszowego. Ale ci tam tentego Murzyni/murzyni nie trybię.
Gammon No.82 :
Przykład z linkowanego przeze mnie wyżej tekstu: murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść. Also biały murzyn. Pracę magisterską może ci napisać murzyn.
wo :
Ale czasami naprawdę trudno wytrzymać. Kościelny pogrzeb starego ateisty jeszcze można przeżyć, ale jak do tego czarnodziej bredzi straszliwie to nie wiem, gdzie oczy podziać.
Gammon No.82 :
No pogrzeb to w ogóle ciężka historia i raczej dla własnej przyjemności się tam nie chadza.
czescjacek :
Nie tak całkiem samo, bo płeć wyłazi zaraz we fleksji; ale faktycznie ludzie zaraz się czują w obowiązku poinformować, że do tramwaju wsiadł Murzyn, a nie po prostu, że koleś, nawet jeśli to nie ma znaczenia dla dalszego rozwoju wydarzeń. To jest chyba wyłącznie funkcja nieczęstości Murzyna w przyrodzie polskiej.
inz.mruwnica :
Skąd wiesz? Chyba nie byłeś przy tym? :-D
No to wyobraź sobie, że ja neutralnie pierdzę i stepuję, a jakiś Murzyn się gorszy. i co ja na to poradzę?
Nie wszelkich oczekiwań.
Gammon No.82 :
Elektryfikator Bambo w Elektrowni mieszka,
elektryzującą skórę ma nasz koleżka.
Uczy się pilnie przez całe ranki,
ze swej elektrycznej pierwszej czytanki.
A gdy do domu ze szkoły wraca,
psoci figluje – to jego praca.
Aż mama krzyczy: – Bambo, łobuzie,
A bambo elektryfikacyjną nadyma buzię.
Mama powiada: – Napij się mleka,
A Bambo w instalację elektryczną mamie ucieka.
Mama powiada: – Chodź do kąpieli,
A on się boi że się uziemi.
Lecz mama kocha swojego synka,
bo dobry chłopak z tego elektryfika.
Szkoda że Bambo, elektryczny, wesoły,
nie chodzi razem z nami do szkoły.
wo :
Pogodzę was: pałę kapitana Cooka zjedli aborygeni.
Gammon No.82 :
Ale zanim włożył, czy przed? Bo mnie się zdaje, że to może być ważny wątek.
eli.wurman :
Ale zakładam, że elektryfikator nie został tutaj użyty jako synonim Czarnoskórego Afrykanina? A w ogóle powinien być zdrobniały elektryfikatorek.
inz.mruwnica :
Ale czarnodzieje zazwyczaj dociążają sytuację, jakby nie była bez nich dostatecznie ciężka.
jaś skoczowski :
Nie wiem, Wysocki o tym nie śpiewał.
eli.wurman :
Chodziło o to, że gdybym miał wyższe IQ to bym miał poczucie humoru i potrafiłbym generować żarciki (które śmieszą innych), a to by pomogło w uzyskaniu lepszej reputacji.
Ergo: Uważam, że wiedza o moim stosunkowo niskim IQ i fatalna reputacja powinna Ciebie/Was powstrzymać od oczekiwania ode mnie poczucia humoru i zdolności do generowania (udanych) żarcików. Czy np. od takiego Terlikowskiego oczekiwałbyś błyszczenia humorem (jego przykład podałem, bo on się często na humor/ironię sili, ale powszechnie wiadomo, że mu wybitnie nie wychodzi)?
eli.wurman :
Mnie się inaczej wydaje.
eli.wurman :
Zapewne. Ale Ty oczekiwałeś ode mnie żartu autentycznie zabawnego, czyli inteligentnego (“Możesz dorzucić jako delikatny żarcik, napomknąć i wszyscy zrobimy haha.“).
eli.wurman :
To co Twoim zdaniem było owymi “zagnojonymi gumiakami”? Zapytam o Cię to to samo, o co zapytałem nameste.
eli.wurman :
No i dlaczego miałoby mnie to zwalniać od stosowania się do lokalnej etykiety jaką stanowi konkretny wzorzec zachowania podczas liturgii?
wo :
Dostosowanie się do etykiety miejsca&okoliczności nie jest udawaniem podzielania wiary. Takoż nie jest nim, bo ja wiem, powstrzymanie się od publicznego upijania w krajach islamskich, czy od spożywanie wołowiny w Indiach.
wo :
Jeśli nie masz wyraźnych zewnętrznych objawów kalectwa, to działa to tylko przeciw Tobie. Przypomnę, że rozmawiamy to o odbiorze Twojego zachowania przez otoczenie – jeśli otoczenie nie widzi wyraźnego obiektywnego usprawiedliwienia dla Twojego nieklękania, to w jego oczach jesteś buc.
pozdrawiam
Gammon No.82 :
Ale ma to jakieś znaczenie? To jest poezja, mam tu licencję moonpoetyczną
Gammon No.82 :
A wewogle to kanoniczny lolsławek powinien…
grzesie2k :
Swoją drogą właściwie czemu inaczej powinno się stosować “Murzyn” i “blondyn”?
mdh :
Ja bywam głównie w mniejszych miejscowościach (sam mieszkam przecież na wsi), zdarza mi się też jechać do jakiejś dalszej rodziny na totalnej wsi – w ogóle jeszcze nigdy się nie zetknąłem z tym, żeby to było jakimś problemem. Zawsze są też inni, którzy nie klękają – i nigdy nawet nie wiadomo, czy dlatego, że nie mogą czy dlatego, że nie wierzą. Do tego dochodzi taka kwestia, że jeśli już zupełnie wychodzisz poza swoją niszę społeczną, to i tak postulat “wtopienia się w tłum” jest nierealizowalny. I tak będę wyglądał inaczej choćby dlatego, że raczej nie chciałbym założyć takiego garnituru, jaki rolnik zakłada w niedzielę.
To przecież też nie jest tak, że jak do kościoła wchodzi głęboko wierzący katolik, to nie będzie przyciągał gniewnych spojrzeń jakichś babinek – stare babcie kościelne potrafią na kogoś patrzeć z nienawiścią choćby ze względu na strój, fryzurę, urodę wreszcie. To równie naturalne jak czerwcowe burze.
Quasi :
Modlitwa, żegnanie się czy klękanie jest udawaniem podzielania wiary.
Quasi :
Jeśli ktoś rozumuje w taki sposób, to oczywiście w moich oczach jest bucem. Więc jesteśmy kwita i możemy nad tym przejść do porządku dziennego.
eli.wurman :
Ależ nie ma ani trochę. BTW Chichotałem nad tym elektryfikatorem całkiem długo.
wo :
Parafrazując Chandlera: WO w wiejskim kościele wygląda, jak tarantula na ślubnym torcie. :-P
wo :
O modlitwie nie pisałem. Chodziło mi tylko o gesty, czyli klękanie, wstawanie, żegnanie się, rzucanie na tacę, odpowiedni strój. To jest na pewno dostosowanie się do etykiety miejsca&okoliczności – okazywaniem respektu dla otoczenia – ale nie widzę powodu, by koniecznie uznawać to za udawanie wiary.
wo :
No ale rozmowa tyczyła się tego, jak się zachowywać, by nie urażać innych. Bez względu na to, czy są (w naszym mniemaniu) bucami, czy nie.
A tak abstrahując od gejów czy modlitwy…
Wg Gazety Wyborczej “100- kilometrowy kanał połączy Morze Czerwone z Morzem Czarnym” :)
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6765000,100__kilometrowy_kanal_polaczy_Morze_Czerwone_z_Morzem.html
Gammon No.82 :
To znaczy tlenem i azotem w proporcji 1/4? Jestem fanem Twojego układu trawiennego.
Gammon No.82 :
Zgoda. Ale ja bym zaliczył kwestię która dla Ciebie jest tylko sprawą opisu koloru skóry, a dla podmiotu kwestią społecznej tożsamości jako oczekiwanie, które należy zawsze spełniać.
Gammon No.82 :
Ano. Na ślubach też pierdzą.
Quasi :
AAAAAAaaaaaaa!!! Czuję. Jak. Włosy. Rosną. Mi. Na. Mózgu.
Ausir :
Bo Murzyni częściej zwracają uwagę, że nie lubią.
liliac :
Brawo! Właśnie wygrałeś nagrodę im. Wojtka Orlińskiego. :-)
Quasi :
Twoja “zła” reputacja jest wynikiem Twojego ~wyobrażenia.
Quasi :
Co to jest stosunkowo niskie IQ? Obstawiam, że gdybyśmy się zmierzyli na IQ (to coś jak: który z nas ma dłuższe siusiu?) to okazałoby się, że to, że radzę sobie z tym, że jednocześnie idę i rozmawiam przez telefon byłoby cudem. Dlatego: IQ nie ma nic do poczucia humoru, choć rodzaj poczucia humoru jaki prezentujemy zależy od naszej inteligencji, kontekstu, doświadczeń, okoliczności kulturowych. I nawet zajebiście inteligentny koleś może śmiać się z żartów typu puszczanie bąków.
Quasi :
Bo co? Po prostu głupio se utożsamiasz jedno z drugim.
Quasi :
Nie, mogłeś wrzucić coś nieśmiesznego, suchego, itd. Żart autentycznie zabawny to jest taki żart, który śmieszy. Nie ma przepisu na dobry żart. Also: żart zabawny to niekoniecznie jest żart inteligentny.
Quasi :
Jak już wcześniej pisałem: mam opóźnienie już nie tylko w tl;dr-ach, ale w tym co tu się przewijało przez ostatnie dni i nie wiem za co był ban. Jednak mam jakieś uczucie, że po prostu nie uznałeś swojego prawa do zostawienia swojego emo na potem, lub podzielenia na porcje i wrzucenia go w formie anegdotek czy żarcików.
Quasi :
Ponieważ ten wzorzec jest różny i wygląda różnie. Nawet sposób śpiewania pieśni pomiędzy poszczególnymi parafiami się różni, więc jak jest okazja typu msza bo ślub/pogrzeb, to nikt nie daje faka, bo nie o stosowanie lokalnej etykiety się rozchodzi, tylko o stosowanie etykiety jako takiej, ogólnoludzkiej, tej, która każe nam nie pierdzieć i nie bekać. Generalnie: ludzie uznają, że jeśli nie wiesz jak się zachować dobrze jest stać spokojnie i nie wykonywać żadnych gestów, które będą sztuczne, przesadzone, wymuszone. I to się sprawdza.
liliac :
GW kupiła IAR? No co też Pani mówi, niby taki kryzys a oni takie wydatki. A Poradnik Domowy mówił, że i tak wszystko na kredyt.
inz.mruwnica :
Wpadają pod stoły, rzygają, kłócą się i napierdalają jak na ringu. Dla mnie bomba.
inz.mruwnica :
Ja to kumam, ale właśnie polecam im adopcję, zamiast uznania że jest be. Ale skoro nie lubią – to fajnie by było, żeby se zrobili ankietę i wybrali jak chcą być określani, jeśli już trzeba jakoś zaznaczyć ich inny kolor skóry – np. i wyobraź sobie, że te durne łysole gonili tego Krzysia całą Paderewę, bo jest czarnoskóry.
inz.mruwnica :
Problem pierdzenia i stepowania był już chyba obrabiany.
Quasi :
Żegnanie się to jest udawanie wiary.
Quasi :
A to już w ogóle respektuję bez żadnego oporu. Kiedy zwiedzam Włochy czy Hiszpanię, zdarza mi się, że chcę zwiedzić jakiś zabytkowy kościółek – no i oczywiście nie będę się do niego wpierniczał w szortach.
Quasi :
Nie przypominam sobie takiego sformułowania tematu. Jeśli tak, to ja się od razu wypisuję, no bo przecież nie istnieje żaden sposób mogący Ci zapewnić stuprocentową gwarancję nieurażania Nikogo Ale To Naprawdę Nikogo. Zawsze będzie jakiś tępy buc, który się obrazi wyłącznie z powodu swojej tępej bucowatości. Mówi sie trudno i się idzie dalej.
inz.mruwnica :
Niech będzie.
Chociaż obawiam się, że częściej w takich sytuacjach ludzie w ogóle się nie zastanawiają nad samopoczuciem postronnych obserwatorów, co chyba kwalifikowałoby ich bliżej “kompletnych debili”, czyż nie?
Poza tym tu może się pojawić sytuacja bez wyjścia: albo zastosowanym językiem urazisz rozmówców, albo ewentualnych postronnych słuchaczy. Czy jeśli w takiej sytuacji – z dwojga złego – wybierzesz interes rozmówców, to nadal będzie liczyło się jako “bzdura”, choć obrażasz nie dlatego, że chcesz, lecz dlatego, że to “mniejsze zło”? [Chyba, że powiemy iż “chce” wybrać mniejsze zło i to podciągniemy pod “bzdurę”]
inz.mruwnica :
Ale z zasady nie jest. Czyli nie pasuje.
inz.mruwnica :
To nieprawda. Przecież z jakiegoś powodu pozbyto się tych mongołów, matołów, kretynów, idiotów, debili, kalek, inwalidów, pederastów itp..
inz.mruwnica :
Tyle, że w przypadku 3., a zwłaszcza 4., obok pożądanego skutku komunikacyjnego dostaje się także niepożądany komunikacyjny skutek uboczny.
inz.mruwnica :
Jasne. Ale z kontekstu wynikało, że rozmawiamy o tym, jak się komunikować, by nie urażać.
inz.mruwnica :
Nie rozumiem.
inz.mruwnica :
Jak chcesz.
pozdrawiam
inz.mruwnica :
Którą jest roczna prenumerata pisma “Świat skuterów” :-)
wo :
Eeej, świat skuterów wychodzi raz do roku :>
eli.wurman :
Ygzaktly :-)
eli.wurman :
Ale mnie chodzi tu tylko o kapitalizację. Dla mnie ciemna skóra to taki sam wyróżnik, jak choćby blond włosy, więc nie bardzo rozumiem, dlaczego “Murzyn” ma być pisany wielką literą, a “blondyn” już nie. Przecież tak naprawdę czarna skóra wcale nie określa czyjegoś pochodzenia czy narodowości. A różnice genetyczne między czarnymi bywają większe niż między czarnymi a białymi, czy białymi a… (i tu, cholera, kolejna zagwozdka – “żółty” chyba jest uznawane za pejoratywne? A za używaniem “Azjata” czy “Afrykańczyk” wobec kogoś, kto żadnego z tych kontynentów nie widział na oczy jakoś mi nie pasi).
Quasi :
A ciasteczka zżerasz?
invinoveritas :
Cookie monster!
Also: przed takim zeżarciem ciasteczka trzeba się iść wyspowiadać. I wyrazić żal za grzechy. I przyjąć dogmaty, bo inaczej to się nie ma grzechu, ani się nie można wyspowiadać, ani zeżreć ciasteczka. Także: Quasi, stawiasz swój punkt pomiędzy etykietą i małpowaniem gestów zupełnie w środku dupy.
Quasi :
I co kurwa jeszcze. W czasie ślubów i pogrzebów ostentacyjnie nie rzucam, bo msza jest już opłacona i wtedy tacę puszczają tylko zwykłe chujki.