Home > Politiko > Operacja „Rzepa w chuście”

Operacja „Rzepa w chuście”

Pamiętacie „Operację Chusta”, odcinkowe futurystyczne science fiction przedstawiające wyobrażenia Tomka Terlikowskiego, jak będzie wyglądał niebawem świat, jeśli ktoś nie powstrzyma oszalałych aborcyjnych pederastów przed sianiem laicyzacji na terenie totalitarnej Unii Europejskiej? Na pewno pamiętacie! Przywołuję tutaj tę epopeję o dzielnym księdzu spieprzającym z Warszawy do Afryki z chustą „nie ludzką ręką uczynioną” pod pachą, bo twierdzę, że nie zna Tomasza Terlikowskiego ten, kto nie zapozna się z jego odcinkową wyprawą na terytoria literatury pięknej. „Operacja Chusta” daje niezwykłą szansę zapuszczenia sępiego spojrzenia źrenic w duszę katolickiego publicysty, przyłapania go w momencie absolutnej szczerości. Oto jak mały Tomek postrzega świat, oto jego wykrzywiona, schizofreniczna rzeczywistość, której musi stawiać czoła co dzień. Z taką wiedzą łatwiej mi powstrzymać się przed wykrzykiwaniem wulgaryzmów podczas czytania „poważnych” artykułów Terlikowskiego drukowanych w prasie codziennej. Ot, choćby przy lekturze „Rewolucji homoseksualnej” opublikowanej w Rzepie. Wystarczy po prostu pamiętać, że najwyraźniej redaktor Terlikowski nie kojarzy już, kiedy pisze kolejną część swojej powieści, a kiedy kleci artykuł do prasy. I już szklanka nie trzaska o ścianę.

Terlikowski zaczyna z grubej rury: jego zdaniem działacze gejowscy nie mają na celu wywalczenia równych praw. Chcą czegoś więcej:

Analiza sposobu działania organizacji gejowskich i ich radykalizujących się postulatów musi prowadzić do wniosku, że celem jest zburzenie cywilizacji zachodniej zbudowanej na normach i wartościach judeochrześcijańskich, a także na pełnej akceptacji i ochronie rodziny.

Bicie w takie dramatyczne dzwony nieodmiennie mnie fascynuje. Wychylam się z okna, nasłuchuję, a między świergot ptaszków i pokrzykiwania pijaczków wkrada się odległy grzmot: to pod ciosami pederastów rozpada się cywilizacja zachodnia. A dokładniej: taka cywilizacja, w jakiej chciałby żyć Terlikowski, nie mająca wiele wspólnego z rzeczywistą współczesną cywilizacją zachodnią, laicką i szanującą mniejszości. To pierwsze z wielu zderzeń świata urojonego z prawdziwym w tekście Terlikowskiego.

Nie wiadomo, w jaki sposób pan redaktor przeprowadził swoją analizę. Jej wynik dziwnym trafem zgadza się z hasłem głoszonym przez Terlikowskiego i — używając języka stosowanego w artykule — jego popleczników: pedały idą po wszystko, chcą rządzić normalnymi, tak nie może być, musimy się przed tym bronić. Walka o ochronę praw mniejszości jest w krzywym zwierciadle prozy Terlikowskiego przedstawiona jako próba przejęcia przez tę mniejszość władzy nad światem. W takiej pokracznej rzeczywistości okrzyk „Żadnych praw dla sodomitów!” nie jest wyrazem prymitywnej homofobii, tylko troski o przyszłość naszego wspólnego europejskiego domu.

Pierwszy krok rewolucji homoseksualnej to walka z językiem:

I wcale nie chodzi tu o zastąpienie mało sympatycznego słowa „pedał” czy bardziej fachowego określenia „pederasta” infantylnym terminem „gej” (angielskie słowo „gay” oznaczało wesołka), ale o wprowadzenie do debaty publicznej, a nawet do języka ludzi Kościoła terminu „orientacja seksualna”.

Fachowe określenie „pederasta” akurat nie jest znaczeniowo równoważne z mało sympatycznym słowem „pedał”. Dużo lepiej pasuje termin „sodomita”, ale oczywiście nie każdy musi się orientować w zawiłościach definicyjnych. Nie można takiej orientacji wymagać zwłaszcza od osoby tęsknącej najwyraźniej za dawnymi dobrymi czasami, w których opóźnionych psychicznie dzielono fachowo — w zależności od stopnia upośledzenia — na debili, imbecyli i idiotów. Proste, jednoznaczne, nierozmydlone przez polityczną poprawność, odarte z szacunku terminy. Panie, komu to przeszkadzało, panie.

Drugi krok rewolucji homoseksualnej to zamknięcie ust niepokornym. Terlikowski zaczyna od postawienia tezy, że dowody naukowe przeczą hasłom pederastów:

Takiego wniosku [o równości orientacji seksualnych] nie da się zaś oprzeć na wynikach nauk empirycznych. Z faktu bowiem, że relacje homoseksualne występują niekiedy w przyrodzie (czego dowodem ma być wielbiona przez gejowskich lobbystów para homoseksualnych pingwinów w niemieckim Bremerhaven) nijak nie wynika, że takie zachowanie jest normalne czy moralnie akceptowalne.

Być może nie jestem na bieżąco z retoryką „lobby homoseksualnego”, ale wydaje mi się, że teksty o dupczących się pingwinach nie stanowią sztandarowego argumentu na rzecz równouprawnienia gejów. Ja jednak nie przeprowadzam „analiz sposobu działania organizacji gejowskich i ich radykalizujących się postulatów”. Ale ma pan rację, jedno nie wynika z drugiego! Pingwiny-geje nie mają wpływu na mój osąd etyczny. Ważny jest za to dla mnie fakt, że pewien niewielki procent ludzi, w zasadzie taki sam dla każdej społeczności czy kultury, rodzi się homoseksualistami. Według mojej wiedzy i wbrew nachalnej religianckiej propagandzie, ludzie ci nie wybierają swojej orientacji, nie szkodzą w żaden sposób społeczeństwu, uprawiają ze sobą seks za obopólną zgodą dorosłych partnerów, nie łamią prawa (chyba że jesteśmy w Iranie). Nie rozumiem więc, dlaczego mam ich uważać za osobników nienormalnych czy niemoralnych.

Jeśli już rozmawiamy o naukach empirycznych, badania psychologiczne dowodzą, że homoseksualiści nie różnią się zbytnio od heteroseksualistów. Owszem, częściej nadużywają alkoholu, chorują na depresję czy popełniają samobójstwa. Tak się składa, że są to typowe reakcje na wykluczenie z życia społecznego. Jedyne różnice między nimi a nami wynikają więc ze stygmatyzującej ich homofobii. Ponieważ te patologie nie są efektem homoseksualizmu, ale reakcji społeczeństwa na homoseksualizm, nie ma powodu, żeby traktować gejów jako ludzi chorych. Ale pan redaktor wie lepiej:

Wymuszone na Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym czy Światowej Organizacji Zdrowia decyzje o wykreśleniu homoseksualizmu z listy chorób traktowane są jak objawienie, którego nikomu nie wolno podważać.

Ech… Problem z wami, drodzy fundamentaliści, wynika z faktu, że naginacie rzeczywistość, aż ta jęczy niczym diakon od buttseksu. Miałem z tym gięciem ostatnio dużo uciechy, czytając wasze teksty o rocznicy „sprawy Agaty”. Za pytanie o jej obecność na pikiecie pod redakcją „Gazety Wyborczej” dostałem dożywotniego bana na portalu „Fronda”. Wy zaś, komentując jej zachowanie, ze smutnym niedowierzaniem w głosie stwierdzaliście, że na najnowszych zdjęciach w swoim fotoblogu „zaczyna się nawet uśmiechać”, a spotkana ostatnio przez księdza Podstawkę (głównego animatora Pierwszego Katolickiego Biegu Przełajowego Po Szpitalach Lublin-Warszawa-Gdańsk 2008) „sprawiała wrażenie, jakby się nic się nie stało. I trudno jej się dziwić, po tym, co przeszła”. Jakby się wam w głowach nie mogło pomieścić, że ona może normalnie funkcjonować, że nie żyje w permanentnej traumie. Tak samo najwyraźniej lepiej wiecie, co czuje Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, niż samo Towarzystwo (które zaprzecza istnieniu jakichkolwiek nacisków), a choć WHO usunęła homoseksualizm z listy chorób, bo nie mieścił się w definicji choroby, to przecież wam doskonale wiadomo, czyje naciski stały za tą decyzją.

Psycholog, socjolog czy choćby polityk, który odważy się zasugerować, że homoseksualizm jest odstępstwem od normy, zostanie skazany na wieczną infamię, a próba zorganizowania z nim spotkania (o czym przekonali się w Polsce studenci z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, którzy chcieli się spotkać z doktorem Paulem Cameronem) kończy się nieodmiennie histerią i wzywaniem do zaangażowania policji czy prokuratury do walki z nienawiścią.

Pan pozwoli, panie Tomku, że zwrócę się do pana bezpośrednio i powiem tak: po pierwsze, w Polsce psycholog, socjolog czy choćby polityk twierdzący, że homoseksualizm jest odstępstwem od normy, nie spotyka się z żadnym ostracyzmem — choć taki ostracyzm mu się należy. Niektórzy tacy politycy zostają ministrami. Po drugie, doktor Cameron, o czym obaj wiemy, nie jest naukowcem, tylko wściekłym chrześcijańskim homofobem, który dawniej chciał gejów eksterminować, a dziś zmądrzał i chce ich już tylko izolować od społeczeństwa. Takie poglądy wykraczają chyba poza „sugerowanie, że homoseksualizm jest odstępstwem od normy”, zgoda?

Dalej Terlikowski opowiada o Europie: wspomina o grantach naukowych przyznawanych wyłącznie na badania stawiające homoseksualizm w pozytywnym świetle (w jego świecie najwyraźniej wyniki badań da się przewidzieć przed ich przeprowadzeniem), wspomina francuskiego deputowanego skazanego na grzywnę za homofobiczne wystąpienie (rozbrajająco myląc przy tym jego narodowość i kwotę grzywny), żali się, że holenderski rząd już nie dotuje chrześcijańskich ośrodków „leczących” z homoseksualizmu — a na końcu wkracza w paszczę szaleństwa, opowiadając dyrdymały o „oddziałach reedukacji z homofobii”, na które trafia się ponoć za badania próbujące ustalić, czy można oduczyć człowieka zachowań homoseksualnych.

I to jest kolejna sprawa, która mnie u religijnych homofobów zadziwia. Panie Tomaszu, czy naprawdę tak trudno panu podstawić katolików zamiast homoseksualistów? Niech pan zamknie oczy i wyobrazi sobie świat, w którym amerykański dochtur-wariatuńcio jeździ po świecie i wspomagając się PowerPointową prezentacją opowiada studentom, że w wyniku pseudonaukowych analiz wyszło mu, że chrześcijanie częściej się upijają i gwałcą swoje koty. Niech pan wyobrazi sobie ośrodki leczące z katolicyzmu. Niech pan wyobrazi sobie świat, w którym katolicy są obywatelami drugiej kategorii. Oh wait. Pan już sobie to wyobraził i napisał „Operację Chusta”. Soraski.

Było już o wkroczeniu w paszczę szaleństwa? To zróbmy krok głębiej: geje chcą wymusić akceptację. Co tam akceptację:

Oni chcą wymusić nie tylko milczenie, ale i pełną akceptację czy nawet zachwyt dla swojego stylu życia.

Pierwsza wymieniona przez Terlikowskiego ofiara wymuszania zachwytu to pewien hiszpański sędzia:

Hiszpański sędzia Fernando Ferrin Calamita za to, że odwlekał przyznanie parze homoseksualnej dziecka — czyli za „jawną homofobię”, jak orzekł sąd w Murcii — stracił prawo wykonywania zawodu na dwa lata. Nakazano mu też wypłacenie owej parze 6 tysięcy euro zadośćuczynienia.

O rany. To się dopiero dzieje w tej lewackiej Hiszpanii, generała Franco im chyba trzeba, żeby wlał narodowi trochę pasów na gołą pupę… Ale zaraz, zweryfikujmy tę ckliwą historię. Ów sędzia nie odwlekał przyznania parze lesbijek dziecka, tylko próbował odebrać jednej z nich prawa rodzicielskie, kazał odesłać jej dzieci do ojca, dopóki matka nie przestanie żyć w związku z kobietą, określił dzieci wychowywane przez lesbijki jako „ludzkie świnki morskie”, a na koniec cisnął bon mocikiem:

Jest zrozumiałe, że uzależnienie [rodzica] od narkotyków, pedofilia, przynależność do sekty satanistycznej lub pozamałżeński romans heteroseksualny mają zły wpływ na dziecko i są powodem przekazania praw rodzicielskich [eks-małżonkowi]. To samo dotyczy homoseksualizmu. (…) Homoseksualna atmosfera wyrządza krzywdę nieletnim i poważnie zwiększa ryzyko, że i oni pójdą tą drogą”.

No faktycznie, panie Tomku, niezłe odwlekanie. A toście sobie męczennika znaleźli.

Następne akapity to standardowe opowieści o brytyjskiej opiece społecznej przekazującej dzieci pod opiekę homoseksualnym parom, wbrew woli ich rodziców, którzy woleliby heteroseksualnych chrześcijan zamiast straszliwych rozwiązłych pederastów. O podobnym przypadku już kiedyś pisałem, dalej twierdzę, że problemem jest raczej homofobia rodziców biologicznych niż homoseksualizm rodziców zastępczych.

Przeciwko homoseksualnej ofensywie staje samotnie Kościół. Dlatego geje profanują świętość. Kolejny kroczek w paszczę.

Coraz częściej zdarzają się także prowokacyjne ataki na miejsca święte czy ważne dla chrześcijan symbole. Grupy działaczy homoseksualnych celowo profanują msze święte, przerywają kazania biskupów czy inspirują władze państwowe do potępiania Kościoła katolickiego.

Czy słyszycie ten jęk? To rzeczywistość, naginana do tezy. Ale poczekajcie, Terlikowski pisze o pierwszych ofiarach w szeregach kościoła. Jeżeli chodzi o przemoc, wciąż niestety facetowi łatwiej dostać w mordę za trzymanie na ulicy ręki swojego chłopaka niż za krzyżyk na szyi. Geje za to przodują w piętnowaniu myślozbrodni:

A czasem nawet wymuszają administracyjne zakazy głoszenia Ewangelii. Jak potrafią być skuteczni, przekonał się szwedzki pastor Ake Green, zielonoświątkowiec, którego skazano (wyrok ostatecznie uchylił Sąd Najwyższy) za przypominanie, co o aktach seksualnych między mężczyznami mówi Stary Testament.

Blog de Bart supports Unicode characters, więc napiszę imię pastora poprawnie: Åke. Sięgnijmy do Wikipedii:

20 lipca 2003 Åke Green wygłosił publicznie w mieście Borgholm na Olandii kazanie, w którym przedstawił interpretację tekstu z Biblii dotyczącą homoseksualizmu. Opatrzył ją komentarzem, w którym stwierdził, że akceptacja homoseksualizmu otwiera drogę do dewiacji takich jak pedofilia i zoofilia. Jego zdaniem „Biblia jednoznacznie opisuje wszelkie zboczenia seksualne. Jest to rak na ciele społeczeństwa.” Pastor ostrzegł, że uznanie perwersji za normę może zesłać na Szwecję gniew Boga i klęski żywiołowe na podobieństwo biblijnej Sodomy. Osoby o orientacji homoseksualnej nazwał „zboczeńcami” twierdząc, że nie mogą być jednocześnie chrześcijanami. Stwierdził też, że homoseksualność jest kwestią wolnego wyboru człowieka i nie jest uwarunkowana genetycznie. Zadeklarował także, że „każdy może być wyswobodzony i uwolniony”.

Konkretny chrześcijański przekaz miłości bliźniego, pod którym, jak mi się zdaje, redaktor Terlikowski mógłby się spokojnie podpisać.

W pierwszej chwili artykuł Terlikowskiego wywołał we mnie bezradną agresję. Normalnie najchętniej wysadziłbym się w powietrze w redakcji Rzepy. Po chwili złości naszła mnie jednak refleksja (którą podzieliłem się ze społecznością BdB, a ta mnie za nią zjadła): strasznie jest żyć w takim urojeniu. Tekst ten pokazuje świat widziany przez człowieka stojącego na głowie, z krwią zalewającą mózg. Wszystko jest na odwrót: mniejszość domagająca się szacunku to agresorzy. Religijnie motywowani betonowi nienawistnicy to ostatni obrońcy cywilizacji. W tym świecie do góry nogami wiara jest notorycznie atakowana, kościoły profanowane, za to najwyraźniej nie bije się gejów. Terlikowski kończy dramatycznie:

Czy rzeczywiście chcemy takiego świata?

Ekhm, a może pan redaktor by się obrócił nogami w dół?

  1. June 26th, 2009 at 00:50 | #1
  2. Veln
    June 26th, 2009 at 01:19 | #2

    LOL@Hiszpański sędzia

  3. Blaise
    June 26th, 2009 at 01:21 | #3

    Piąty! Legenda nie żyje.

  4. Blackops
    June 26th, 2009 at 01:28 | #4

    Ten od molestowania szympansa?

  5. Blaise
    June 26th, 2009 at 01:32 | #5

    Nie został skazany żadnym wyrokiem sądu. Że był porysowany wiadomo.
    Chuj po prostu wie.
    Mi żal i szkoda i smutno też.

  6. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 01:35 | #6

    bart :

    Drugi!

    Eeee, na pewno przeczytali o tym u Ciebie.
    Ciekaw jestem, czy TT dostanie teraz bana w Tok FM. Bo w rzepie będzie sie dalej produkował – właśnie ministerstwo się wycofało z negocjacji w sprawie zakupu Rzepy przez ZPR.

  7. Nonchallance
    June 26th, 2009 at 01:41 | #7

    @Black Ops

    Weź, ludziom wspomnień z młodości nie zbrzydzaj akurat teraz. Mnie też żal, bo to i mój kawałek życia był.

  8. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 01:52 | #8

    Blaise :

    Legenda nie żyje.

    Jak to uczcić? LOLSławkiem?

  9. Blaise
    June 26th, 2009 at 01:56 | #9

    Myślę że Sławek gdzieś z tyłu Michaśki, patrząc się sławkowym wzrokiem, mógłby ulżyć mi w tej ciężkiej chwili. Sławku czemu zapomniałeś o Jacko?

  10. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 02:06 | #10

    Blaise :

    Sławku czemu zapomniałeś o Jacko?

    W dobie PS nigdy nie jest za późno. Go for it, boy.

  11. Slotna
    June 26th, 2009 at 02:12 | #11

    Z jednej strony w glowie mi sie nie miesci, ze takie teksty przechodza. Z drugiej: i tak wygramy ;)) Z trzeciej: mam dola. Napiszcie wreszcie cos wesolego…

  12. Blaise
    June 26th, 2009 at 03:25 | #12

    Mnie to juz szlak trafia, jak patrzę na to wasze lewackie zepsucie. Nie wiem, nie wiem, nie wiem co mam powiedziec? Rece mi opadaja. Nie wiem, uczcie sie chociaz sadzic salvie albo modlic sie do Boga. Ja nie wiem.
    http://www.youtube.com/watch?v=EVllL4tNZsI
    Jaaaaaa EVIIL w youtubowym haszu. We all gonna die!!!!!!!!!!!
    Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa…..!!!!!!
    Ja już nie żyję.

  13. Blaise
    June 26th, 2009 at 04:09 | #13

    Wiem, wiem… Wiem!
    KURWA WIEM!
    Santo subito. Dłoń i biała rękawiczka na Wawelu. Razem z sercem Wielkiego Polaka.

  14. June 26th, 2009 at 08:10 | #14

    mudkipz84, Ausir:

    Widzę, co robicie.

  15. mudkipz84
  16. mtwapa
    June 26th, 2009 at 08:25 | #16

    TT tylko gromami rzucac potrafi. Kudy mu tam do twardo stapajacych po ziemi praktykow z USA:

    http://www.cnn.com/2009/US/06/25/connecticut.gay.exorcism/index.html

    “You homosexual demon, get up on outta here!” they say. “You demon, loose yourself!” “You sex demon … you snake!”

  17. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 08:50 | #17

    mtwapa :

    “You sex demon … you snake!”

    Mmmmh, how sexy.
    mudkipz84 :

    nie mogłem się powstrzymać;p Sorry

    protestuję przeciw nazywaniu TT żydem – oni bywają czasem głupi, niektórzy bardzo, ale nie aż tak.

  18. June 26th, 2009 at 09:00 | #18

    Bart

    Ale ma pan rację, jedno nie wynika z drugiego! Pingwiny-geje nie mają wpływu na mój osąd etyczny. Ważny jest za to dla mnie fakt, że pewien niewielki procent ludzi, w zasadzie taki sam dla każdej społeczności czy kultury, rodzi się homoseksualistami. Według mojej wiedzy i wbrew nachalnej religianckiej propagandzie, ludzie ci nie wybierają swojej orientacji, nie szkodzą w żaden sposób społeczeństwu, uprawiają ze sobą seks za obopólną zgodą dorosłych partnerów, nie łamią prawa (chyba że jesteśmy w Iranie). Nie rozumiem więc, dlaczego mam ich uważać za osobników nienormalnych czy niemoralnych.

    Sobą bym nie był, gdybym nie ponarzekał. Nawet gdyby homoseksualiści wybierali swoją orientację to nie widzę powodu, by to ich jakkolwiek obciążało. No i poza tym przy podejściu “oni nic nie winni, bo nie chcieli” zawsze można stwierdzić, że może, ale na przykłąd tacy biseksualiści to wredne zboczuchy, bo mogliby se odpuścić, nie?

    Dziękuję za uwagę. :)

  19. June 26th, 2009 at 09:01 | #19

    Blaise :

    Rece mi opadaja.

    Mnie by opadły cyce normalnie, ale opieram je o blat.

  20. June 26th, 2009 at 09:06 | #20

    @egzorcyzmy

    Damn, spóźniłem się z linkiem.

    @Terlikowski na głowie

    Może nie tyle TT stoi na głowie, co na normalne rzeczy patrzy przez przyspawane mu w dzieciństwie i młodości, odwracające gogle marki JCCC Fashion. Bo jakby nie patrzeć to laicyzacja chyba jednak postępuje, co ludziom w przyspawanych goglach nie za bardzo pasuje.

  21. Blackops
    June 26th, 2009 at 09:08 | #21

    soraski, tak jest jak się nie czyta onetu. Przykro mi waszą przykrością wobec tego.

  22. Anonymous
    June 26th, 2009 at 09:09 | #22

    bart :

    …dawnymi dobrymi czasami, w których opóźnionych psychicznie dzielono fachowo — w zależności od stopnia upośledzenia — na debili, imbecyli i idiotów…

    A czym się tak istotnie różni debilitas mentalis od współczesnego upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim?

  23. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 09:10 | #23

    Pytanie o debilitas mentalis wysłane przez anonima to moje.

  24. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 09:19 | #24

    Slotna :

    Napiszcie wreszcie cos wesolego

    Jeszcze przed II wojną Mira Zimińska, wówczas aktorzynka kabaretowa, spędzała urlop w jakimś uzdrowisku. Na deptaku podlazł nie całkiem trzeźwy ziemianin (byli tacy) i rzecze:
    – Pani Mira, pani powie coś wesołego!
    na co Zimińska:
    – Dupa.

  25. June 26th, 2009 at 09:38 | #25

    jaś skoczowski :

    Nawet gdyby homoseksualiści wybierali swoją orientację to nie widzę powodu, by to ich jakkolwiek obciążało.

    No nie wiem, wydaje mi się, że jest różnica między dialogiem “PRZESTAŃ GRZESZYĆ! – NIE MOGĘ!” a “PRZESTAŃ GRZESZYĆ! – Meh…”. Ale to ja tak mam widocznie.

  26. dr Sugraňes
    June 26th, 2009 at 09:40 | #26

    Jeśli chiodzi o rzeczy wesołe, których domaga się Slotna, to – nie odchodząc dlaeko od tematu przewodniego – zachęcam do lektury dwunastego już odcinka wspomnianej “Operacji chusta”. Poniżej, dla tzw. przysłowiowej zachęty literacko smakowite fragmenciki:

    “Poruczniku, Manuela Pentkowska jestem – wyciągnęła do niego rękę.”

    “Odebrał wideofon.
    – Ku…wa, przynajmniej Ty odbierać. Gdzie jesteś – usłyszał mocny głos, wyraźnie wściekłego przełożonego.”

    A tutaj o możliwości dialogu i tolerancji:

    “Hassan badawczo spoglądał na zakonnika. Rozmowa z nim ponownie uświadomiła mu, że nie ma możliwości porozumienia liberalnego państwa z fundamentalistami religijnymi. Mówiono mu o tym na wykładach, wiedział to świetnie, ale teraz dotarło to do niego z całą oczywistością. – Oni albo my – myślał ze złością. – Albo my będziemy mieli możliwość wyboru i życia po naszemu, albo wrócą oni i narzucą nam swoje reguły, przed którymi nie będzie zmiłuj.”

    I nie ma, ku…wa, zmiłuj.

  27. June 26th, 2009 at 09:43 | #27

    :

    A czym się tak istotnie różni debilitas mentalis od współczesnego upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim?

    Formalnie zapewne niczym. Nomenklaturowo… No cóż, na bazarku kole mnie dziś dużo ludzi, uliczki zakorkowane. Jakiś pan czeka na miejsce parkingowe, tamując ruch. Pan kierowca z tyłu krzyczy: “No rusz się, osobo upośledzona umysłowo w stopniu lekkim”. Przysięgam, dziesięć minut temu widziałem.

    Te “stare” określenia nabierają z wiekiem potężnego nacechowania pejoratywnego. Fundies mówią “pederaści” zamiast “homoseksualiści” nie dlatego, że ładniej brzmi, ale że po pierwsze, brzmi pogardliwie, stygmatyzująco, po drugie – oznacza też uprawianie seksu z młodszymi mężczyznami.

    Tu zaznaczam, że pogardliwie brzmi w moich uszach. Być może ogół ma inne wrażenie.

  28. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 09:43 | #28

    bart :

    No nie wiem, wydaje mi się, że jest różnica między dialogiem “PRZESTAŃ GRZESZYĆ! – NIE MOGĘ!” a “PRZESTAŃ GRZESZYĆ! – Meh…”. Ale to ja tak mam widocznie.

    Jeżeli jedzenie krupniku jest zachowaniem neutralnym, to chyba nie ma różnicy, czy ktoś je krupnik bo lubi, czy dlatego, że musi?

  29. June 26th, 2009 at 09:45 | #29

    bart :

    No nie wiem, wydaje mi się, że jest różnica między dialogiem “PRZESTAŃ GRZESZYĆ! – NIE MOGĘ!” a “PRZESTAŃ GRZESZYĆ! – Meh…”. Ale to ja tak mam widocznie.

    Jest, ale problem polega na tym, że jeśli ktoś twierdzi, że grzeszę, to ja od niego wymagam, by mi wytłumaczył, dlaczego grzeszę. I jeśli on mi tłumaczy, że tak powiedział jego niewidzialny przyjaciel i to w dodtaku powiedział nie jemu, ale jakiemuś pastuchowi parętysiecy lat temu, to dyskusja się kończy, a ja dalej nie jestem przekonany. Ja wiem, że nie da się kazdego tak (nie)przekonać, ale osoba, która jest gotowa być bezwględnie posłuszna komuś, kto nie wydaje poleceń i kogo nie widać ogólnie może nie nadawać się do dyskusji. I pozostaje mi wierzyć jednak, że tacy ludzie nie tworzą niezdecydowanej większości.

    No i z drugiej strony cholera, po prostu się nie godzę na to, by usprawiedliwiać coś determinacją, niezależnością od woli. Cholera, autonomia jest wartością dla mnie, forkrissejk! A jeśli tak, to dlaczego nie mam podkreślać tego? Czy to jest tak, że dla nikogo innego nie jest? To dlaczego istnieją proczoiserzy?

  30. June 26th, 2009 at 09:50 | #30

    A mnie żal, że geje dali sobie odebrać takie fajne słowo, jak ‘sodomita’ i oddali je bez walki kozojebcom. How could that happen?

  31. June 26th, 2009 at 09:51 | #31

    Gammon No.82 :

    Jeżeli jedzenie krupniku jest zachowaniem neutralnym, to chyba nie ma różnicy, czy ktoś je krupnik bo lubi, czy dlatego, że musi?

    Jasne. W naszej malutkiej cywilizacji obustronnego WTF jest zachowaniem neutralnym. Ale zobacz, jakiej ekwilibrystyki dokonują ludzie pokroju Terlikowskiego, żeby dowieść, że homoseksualizm jest wyborem. Jak myślisz, dlaczego to robią? Po co się męczą? Po co te kliniki “leczące” z homoseksualizmu? No bo przecież jeśli homoseksualizm jest wyborem, to jest grzechem świadomym. Ale ponieważ jest wyborem, więc gej może dokonać wyboru przeciwnego, zejść z drogi grzechu. To jest oczywiście bzdura, wiemy o tym i my, i zapewne oni (przynajmniej ci co bardziej cyniczni), ale in the immortal words of Jacek Kurski, ciemny lud to kupi.

  32. June 26th, 2009 at 09:55 | #32

    dr Sugraňes :

    Hassan badawczo spoglądał na zakonnika. Rozmowa z nim ponownie uświadomiła mu, że nie ma możliwości porozumienia liberalnego państwa z fundamentalistami religijnymi.

    Dobre! Dwóch fundamentalistów nawzajem uświadamia sobie, że nie mogą się porozumieć z państwem liberalnym.

    Kurde, powinien to TT wydać papierowo, albo dać do NF, Parowski puściłby to momentalnie.

  33. June 26th, 2009 at 09:56 | #33

    bart :

    Ale zobacz, jakiej ekwilibrystyki dokonują ludzie pokroju Terlikowskiego, żeby dowieść, że homoseksualizm jest wyborem. Jak myślisz, dlaczego to robią? Po co się męczą? Po co te kliniki “leczące” z homoseksualizmu? No bo przecież jeśli homoseksualizm jest wyborem, to jest grzechem świadomym. Ale ponieważ jest wyborem, więc gej może dokonać wyboru przeciwnego, zejść z drogi grzechu. To jest oczywiście bzdura, wiemy o tym i my, i zapewne oni (przynajmniej ci co bardziej cyniczni), ale in the immortal words of Jacek Kurski, ciemny lud to kupi.

    No ale jeśli dajemy sobie narzucić taki sposób rozumowania, to ciemny lud będzie to jeszcze długo kupował. Choćby dlatego, że całe gadanie o wyborze i jego braku to raczej cienka mitologia jest, nie? A jeśli jest tak cienka, czyli odległa od myslenia naukowego, to naprawdę można sobie o niej twierdzić dość wiele i Terlikowski, nawet jak mu podręcznik do genetyki wbijesz w dupę razem z podręcznikiem neurologi, się wywinie i będzie mógł mówić, że i tak EDIT:pedały wybierają, bo zwyczajne nauka sprawy wyboru uchwycić nie może. I to tez kupi ciemny lud.

  34. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 09:58 | #34

    bart :

    :
    Formalnie zapewne niczym. Nomenklaturowo… No cóż, na bazarku kole mnie dziś dużo ludzi, uliczki zakorkowane. Jakiś pan czeka na miejsce parkingowe, tamując ruch. Pan kierowca z tyłu krzyczy: “No rusz się, osobo upośledzona umysłowo w stopniu lekkim”. Przysięgam, dziesięć minut temu widziałem.
    Te “stare” określenia nabierają z wiekiem potężnego nacechowania pejoratywnego. Fundies mówią “pederaści” zamiast “homoseksualiści” nie dlatego, że ładniej brzmi, ale że po pierwsze, brzmi pogardliwie, stygmatyzująco, po drugie – oznacza też uprawianie seksu z młodszymi mężczyznami.
    Tu zaznaczam, że pogardliwie brzmi w moich uszach. Być może ogół ma inne wrażenie.

    “Bo nabierają nacechowania”. Nu ładno. Teraz dziateczki szkolne wszeszczą na siebie “ty niedorozwoju!”, więc “niedorozwój umysłowy” też idzie do lamusa. Jak zaczną na siebie wrzeszczeć “ty upośledzeńcu!” (już zaczęli, jak twierdzisz, chyba że to był żart), to do lamusa pójdzie “upośledzenie umysłowe”. Jakie będą następne propozycje terminologiczne? Będziemy się obrzucać numerkami z ICD-10?

    Jeszcze jedno, może pora zgłosić do Zapatero postulat, żeby usunąć słowo “debil” z hiszpańskiego? Bo Polakom się fatalnie kojarzy. Tak samo, jak nie należy już używać słowa “Murzyn”. Wprawdzie nie ma ono po polsku żadnych złych konotacji, ale znaczy to samo, co “negro” albo “neger”, a to już ma złe angielskie konotacje, ergo… i tak dalej. A skoro dla kiboli “Żyd” to taka obelga, to najwyższa pora zastąpić to słowo innym.

    Czy my nie dajemy się zwariować? [Być może jestem pozbawiony elementarnego taktu i wrażliwości, nie wykluczam.]

  35. June 26th, 2009 at 10:00 | #35

    jaś skoczowski :

    No ale jeśli dajemy sobie narzucić taki sposób rozumowania, to ciemny lud będzie to jeszcze długo kupował.

    Ciemny lud mocno przeczuwa, że wyborem nie jest heteroseksualizm, w sensie, że jest predeterminowany biologicznie i “naturalny”. To lepszy kontekst do rozważań niż krupnik.

  36. June 26th, 2009 at 10:04 | #36

    nameste :

    Ciemny lud mocno przeczuwa, że wyborem nie jest heteroseksualizm, w sensie, że jest predeterminowany biologicznie i “naturalny”. To lepszy kontekst do rozważań niż krupnik.

    No jeśli tak, to się zgadzam i co najwyżej moge napisać, że misiów ten argument nie przekonuje. Misie bardziej podoba wersja wolnościowa – to nie twoja sprawa, co kto robi, chyba, że Ciebie krzywdzi, ale jeśli kryzwdzi, wytłumacz dlaczego uważasz, że to co robi, Cię krzywdzi?

    Aha, żeby było jasno – ciemny lud jest zwrotem ironicznym względem tych, którzy poczuwaja się nie być ciemni lub autoironicznym, nienawidzę elitaryzmu, dziękuję za uwagę.

    EDIT: Pszepszam za szalejący edit.

  37. June 26th, 2009 at 10:07 | #37

    jaś skoczowski :

    No jeśli tak, to się zgadzam i co najwyżej moge napisać, że misiów ten argument nie przekonuje.

    Bo to nie jest argument dla dociekliwych misiów, tylko kontrargument dla tych, którzy szermują argumentem “naturalistycznym”. Krupnik można zarezerować dla biseksualistów/-istek.

  38. June 26th, 2009 at 10:07 | #38

    Gammon No.82 :

    Wprawdzie nie ma ono po polsku żadnych złych konotacji, ale znaczy to samo, co “negro” albo “neger”, a to już ma złe angielskie konotacje, ergo… i tak dalej. A skoro dla kiboli “Żyd” to taka obelga, to najwyższa pora zastąpić to słowo innym.

    Od razu przypomina mi się strona angielskiej wiki odnośnie “Blaculi” z linkiem do “African-American Horror Movies

  39. June 26th, 2009 at 10:10 | #39

    nameste :

    Bo to nie jest argument dla dociekliwych misiów, tylko kontrargument dla tych, którzy szermują argumentem “naturalistycznym”. Krupnik można zarezerować dla biseksualistów/-istek.

    No ale szermuje naturalistycznym Terlikowski, przy jego pojmowaniu ludzkiej jednostki, jestem prawie pewien, nie przekonasz go argumentem, zgodnie z którym człowiek nie wybiera preferencji, skoro ten koleś jedzie na tekstach Dżej Pi Tu (aka Półtawskiej), zgodnie z którymi szczytnym jest przezwyciężać naturalne skłonności.

  40. June 26th, 2009 at 10:12 | #40

    jaś skoczowski :

    nie przekonasz go argumentem, zgodnie z którym człowiek nie wybiera preferencji,

    Pomysł, że ktoś chciałby [edit:] / miałby [/edit] przekonywać Terlikowskiego, jest gorszący.

  41. June 26th, 2009 at 10:13 | #41

    nameste :

    Pomysł, że ktoś chciałby przekonywać Terlikowskiego, jest gorszący.

    A nie, to wszystko jasne.

  42. June 26th, 2009 at 10:13 | #42

    @ jaś skoczowski:

    Trudno mi dziś formułować myśli, bom niewyspany i w ogólności ciężki dzień przede mną. Więc odpowiedź piszę już chyba trzeci raz. Może tym razem mi się uda. Wyobraźcie sobie taką scenę: na rogu ulicy stoi Katolicki Publicysta i gardłuje przeciw pedałom. Podchodzi do niego Przedstawiciel Nieprzekonanej Części Społeczeństwa i mówi:

    – Panie, co pan tak przeciw tym pedziom gardłuje?
    – A bo oni są chorzy i przez to szkodzą. Ale mogą się wyleczyć! Proszę, tu jest ulotka reklamowa ośrodka leczniczego z pederastii.

    W drugim wariancie na to samo pytanie Katolicki Publicysta odpowiada “A bo Pismo mówi, że to chuje, zaraz po tym, jak mówi to samo o krewetkach”.

    W dyskusji między Katolickim Publicystą a Przedstawicielem Cywilizacji Śmierci taka rozmowa oczywiście nie zachodzi, bo obaj wiedzą, że szczera jest druga wersja scenki.

  43. mudkipz84
    June 26th, 2009 at 10:15 | #43

    urbane.abuse :

    protestuję przeciw nazywaniu TT żydem – oni bywają czasem głupi, niektórzy bardzo, ale nie aż tak.

    Profiling. Nie dyskryminuj Żydów w głupocie

  44. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 10:23 | #44

    bart :

    Jasne. W naszej malutkiej cywilizacji obustronnego WTF jest zachowaniem neutralnym. Ale zobacz, jakiej ekwilibrystyki dokonują ludzie pokroju Terlikowskiego, żeby dowieść, że homoseksualizm jest wyborem. Jak myślisz, dlaczego to robią? Po co się męczą? Po co te kliniki “leczące” z homoseksualizmu? No bo przecież jeśli homoseksualizm jest wyborem, to jest grzechem świadomym. Ale ponieważ jest wyborem, więc gej może dokonać wyboru przeciwnego, zejść z drogi grzechu. To jest oczywiście bzdura, wiemy o tym i my, i zapewne oni (przynajmniej ci co bardziej cyniczni), ale in the immortal words of Jacek Kurski, ciemny lud to kupi.

    Wchodząc w dyskusję o tym, “wybierają, czy muszą” ustawiasz się TT do bicia. Bo każdy człon alternatywy jest związany z ukrytym założeniem, że to ma w ogóle jakieś znaczenie dla dyskusji. Tymczasem go nie ma. To tak, jakbyś wdawał się w dyskusję z Juliusem Streicherem “czy Żydzi dążą do Rassenschandowania sziks z wyuzdanego wyboru, czy też zmusza ich do tego mroczny, azjatycki instynkt zepsucia”.

    A TT i tak z każdej odpowiedzi wybrnie na własną korzyść. Albowiem niektórzy faceci uprawiają seks z facetami
    (1) bo chcą
    albo
    (2) bo muszą.
    Jeśli (1), to popełniają grzech i zarazem przestępstwo przeciwko ludzości, i należy ich karać, jak każdego kryminalistę.
    Jeśli (2) to zachodzą dwie możliwości:
    (2.1) muszą i jest to przymus usuwalny
    albo
    (2.2) muszą, ale jest to przymus nieusuwalny.
    Jeśli (2.1), to należy ich (choćby przymusowo) leczyć, jak każdego chorego niebezpiecznego dla otoczenia i przekształcić w heteryków.
    Jeśli (2.2) to zachodzą dwie możliwości:
    (2.2.1) przymus ten jest do opanowania
    albo
    (2.2.2) przymus ten jest nie do do opanowania
    Jeśli (2.2.1), to należy ich przekonać/zmusić do celibatu.
    Jeśli (2.2.2), to należy ich przymusowo, dożywotnio izolować w KL/Sondersanatoriach/psychuszkach/jak zwał tak zwał.

    Którąkolwiek opcję z powyższych wybierzesz – przegrasz.
    Tylko opcja “jedzenie krupniku jest neutralne” ma sens.

  45. June 26th, 2009 at 10:23 | #45

    me :

    gorszący

    Już pod poprzednim blogonotem Barta wyrażałem wątpliwość, czy traktowanie Terlikowskiego jako odgromnika żywych uczuć nieprzyjaznych/współczujących (w zasadzie chodzi o ten mix: “nieszczęsny/popierdolony wariat”) to właściwe adresowanie problemu. IMO, nie. Terlikowski jest nużącym gorliwcem, ale znacznie poważniejsza sprawa to fakt, że podobny hate-bullshit publikuje hm, poważna ogólnopolska gazeta codzienna. Nie, fakt, że podobny hate-bullshit publikuje hm, poważna ogólnopolska gazeta, jest nużący, ale znacznie poważniejsza sprawa to fakt, że — co do sensu — to samo, choć dbając o bawełnę słowną, głosi sobie a (nie)wiernym KK. Zwalczanie Terlikowskiego to leczenie objawowe (i to właśnie jest gorszące ;).

  46. June 26th, 2009 at 10:23 | #46

    Jedno ja wiem na pewno, nie chcę świata z urojeń Terlikowskiego i jego kolegów z Rzepy

  47. June 26th, 2009 at 10:26 | #47

    Marceli Szpak :

    A mnie żal, że geje dali sobie odebrać takie fajne słowo, jak ’sodomita’ i oddali je bez walki kozojebcom. How could that happen?

    Pierdu-pierdu sodomita. Uranista as URANIZM. :)

  48. June 26th, 2009 at 10:40 | #48

    nameste :

    Zwalczanie Terlikowskiego to leczenie objawowe (i to właśnie jest gorszące ;).

    MSZ nie gorszące, ale trochę besęsu, bo ustawiającym go w jego mózgu na pozycji ultrasłusznej jako cierpiącego dla wiary. Ale z trzeciej strony zamilczeć go się nie bardzo da.

  49. Blaise
    June 26th, 2009 at 10:47 | #49

    jaś skoczowski :

    Blaise :
    Rece mi opadaja.

    Mnie by opadły cyce normalnie, ale opieram je o blat.

    Sam bym lepiej tego nie ujął. Zacne.

  50. June 26th, 2009 at 10:48 | #50

    jaś skoczowski :

    Marceli Szpak :

    Pierdu-pierdu sodomita. Uranista as URANIZM.

    Nee, za dużo Blake’a :)Plus mitologiczne związki sugerują odcinanie fiuta i upodobanie do gulaszu z dziecek, więc wolę sodomitę, co się kojarzy z sympatycznym mieszkańcem egzotycznej krainy.

  51. June 26th, 2009 at 10:49 | #51

    popieroliłem: gulasz z dziecek to dopiero syn ;)

  52. June 26th, 2009 at 11:32 | #52

    Nameste zwalczanie Terlikowskiego jest istotnie leczeniem objawowym. Mimo to jednak koniecznym.
    Potrafisz wskazać w jaki sposób powinno wyglądać alternatywne leczenie przyczynowe? Przy tym zaznaczam, że chodzi mi o działania w obrębie błogosfery, czyli obszaru do którego mamy dostęp i na który mamy – znikomy, ale zawsze – wpływ. Pomyśl o losie dziatek nieświadomych niebezpieczeństwa wynikającego z obcowania z Terlikowskim. Dzisiaj każdy ma dojście do internetu, nawet niepełnoletni.

    A Terlikowski? Ani nie jest jedynym uwłaszczonym na mediach publicznych homofobem, ani też jedynym katoortodoksem z misją zaklinania rzeczywistości. Jego mrówcza pracowitość też nie stanowi wyjątku. To co go wyróżnia, to zbrodnicza działalność pseudoliteracka rozumiana jako naiwnie upolityczniona kontynuacja tradycji Jadwigi Curths-Mahler w połączeniu z językową perfekcją kalendarza dla gospodyń domowych z okresu międzywojnia. Tego rodzaju estetycznego bezwstydu – w gazecie o zasięgu ogólnopolskim – nie można wybaczyć.

  53. June 26th, 2009 at 11:34 | #53

    Drogie Bravo, ten artykuł z wiki nie wyddaje się wspierać w sposób wyłączny tezy o genetycznym zdeterminowaniu czy nawet biologicznym (choć to drugie bardziej). Czy się mylę i jeśli nie, przewidywalibyście jakiś inny biologiczny mechanizm (jaki?), a jeśli, to jaki, w przypadku wyrabiania się u ludzi orientacji seksualnej?

    A poza tym, mam nową teorię dotyczącą homofobii, bo wiki says, że

    Gay men report, on an average, slightly longer and thicker penises than non-gay men.

    więc ja twierdzę, że Terlikowski po prostu cierpi na instynktowną penis envy.

    A tak przy okazji okazji nie znalazłem mojego libertariańskiego świętego wciąż, za to znalazłem bardzo, bardzo wygodny obiekt nadający się do skondensowanego “o kurwa, jak Cię nie lubię”:

    […]Card is a vocal supporter of many aspects of George W. Bush’s leadership style, the war on terror, aspects of the wars in Afghanistan and Iraq, and aspects of the USA PATRIOT Act.[…];[…]Card was attending Mormon worship service in California on June 29, 2008 when a letter from President Thomas S. Monson of the Church of Jesus Christ of Latter-day Saints was read out, asking all active members to “do all you can” to support the California Proposition 8 (2008) by “donating of your means and time…to preserve the sacred institution of marriage.” In response to that letter, Card began a series of articles as part of his regular column in the Mormon Times “to address, one by one, my compelling secular arguments in favor of giving permanent heterosexual pairings a monopoly on legally recognized status in all societies”[12].
    [11] In response to that letter, Card began a series of articles as part of his regular column in the Mormon Times “to address, one by one, my compelling secular arguments in favor of giving permanent heterosexual pairings a monopoly on legally recognized status in all societies”[12]; Card identifies himself as a Democrat because he is pro-gun control/anti-National Rifle Association[…]

    Normalnie cymesik, mam po co żyć, mogę go nienawidzić.

  54. miss.take
    June 26th, 2009 at 11:37 | #54

    @ ALL
    Zrob na zlosc Terlikowskiemu. Obejrzyj (ogladnij?) film.
    http://en.wikipedia.org/wiki/Patrik_1,5

    Daj obejrzec mamie.

  55. czescjacek
    June 26th, 2009 at 11:41 | #56

    dzieciaczki jak się nazywa to miasteczko bodajże na Śląsku, na które jakiś naziol którego nazwiska też zapomniałem zorganizował najazd pogromowy w międzywojniu, a teraz naziołki tam organizują jakieś przemarsze czy cóś? dammit zapomniałem :/

  56. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 11:52 | #57

    czescjacek :

    dzieciaczki jak się nazywa to miasteczko bodajże na Śląsku

    Na Śląsku to nie wiem a nie na Śląsku to Myślenice.

  57. June 26th, 2009 at 11:58 | #58

    Ja widzę w tej postawie prawicowców przede wszystkim cholerne pragnienie bycia w centrum problemów cywilizowanego świata, podczas gdy się tam ani trochę nie jest. Otóż naprawdę co innego znaczy być zwolennikiem prawicy w Niemczech, gdzie nawet w Bawarii katolicy latają nago po basenie, bo co niedziela jest wstęp textilfrei, a co innego – być zwolennikiem prawicy w Polsce.

    Gdy na Zachodzie prawica mówi, że muzułmanie, geje, zwolennicy świeckiego państwa i zwolennicy Soboru Watykańskiego II przeginają – to mówi o czymś zupełnie innym, niż w Polsce. W Polsce to ci niedopieszczeni kolesie mogą sobie co najwyżej wyobrażać, jak Ligia z “Quo vadis”, jakie to męki i przeciwności będą ich czekać z powodu ich poglądów. Bo w Polsce muzułmanie to garstka Tatarów, którzy od 600 lat nikomu nie wadzą, geje nie za bardzo chcą się nawet wychylać, świeckie państwo buduje Świątynię Opatrzności, a zwolennicy Soboru posuwają się czasem nawet do takiej odwagi, żeby wziąć komunię na rękę, ale tylko czasem.

    Polska prawica po prostu strasznie chce mieć takie same problemy, jak Zachód, mimo że ich nie ma. Bo posiadanie wspólnych problemów z Zachodem ją nobilituje. To jest wyraz kompleksów.

  58. June 26th, 2009 at 12:06 | #59

    @cześćjacek

    Też mi się czasem Myślenice z Mysłowicami zajączkują.

  59. Veln
    June 26th, 2009 at 12:07 | #60

    jaś skoczowski :

    A poza tym, mam nową teorię dotyczącą homofobii, bo wiki says, że
    Gay men report, on an average, slightly longer and thicker penises than non-gay men.

    “Gay men report (…)penises ” to wciąż “men report (…)penises”.
    Sorry, Moon jest bardziej wiarygodna w kwestiach medycznych niż oni w kwestiach hmm :-)

  60. wdowa z Sycylii
    June 26th, 2009 at 12:12 | #61

    http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2655054

    A FF jak zwykle staje na wysokości zadania.

    “Ot, murzynek mały wygibaśny, co go dzieckiem wprzęgli w system medialny. Jak dostał pierwsze przelewy – postanowił spełnić swoje największe marzenie i się… wybielić.”

    Ponieważ, prawda, jak by takiego małego wygibaśnego frondziarza jednego z drugim wprząc w system medialny (co oczywiście na razie uniemożliwia cywilizacyjnośmierciowy spisek), to dopiero by była kariera i przelewy. Jacko mógłby się schować.

  61. czescjacek
    June 26th, 2009 at 12:16 | #62

    amatil, urbane :

    tx

  62. Veln
    June 26th, 2009 at 12:18 | #63

    @wdowa z Sycylii

    Google wildstein odprawy.

  63. kabotyna
    June 26th, 2009 at 12:44 | #64

    Odrobina wazeliny z rana:

    Bartu!

    Dzięki za kapitalny tekst. Wiem, że to nie dotrze do frądzistów i psycholi24, ale przynajmniej mój wkurw opadł nieco.

    Przy świadkach, w dziękczynnym geście, kudosy dla Ciebie!

    PS. Wiem, że czasem lubisz dobre wino. Nie wiem czy bywasz czasem gdzieś tak 300 km od Wawy na zachód. Jeśli tak, to odbiór osobisty. Jeśli nie, to daj sygnał w komciu, to skrobnę na twojego maila o adres wysyłkowy. :-)

  64. June 26th, 2009 at 12:47 | #65

    Telemach :

    Potrafisz wskazać w jaki sposób powinno wyglądać alternatywne leczenie przyczynowe?

    Jedynym właściwie źródłem swoistej nieortodoksji vice-filozofa T. (tytuł bez vice jest zarezerwowany dla — zależnie od poziomu złośliwości — magistra Paliwody, obecnie w jakiejś norze, albo profesora Legutki, obecnie w europarlamencie) jest jego twardy pogląd na niechęć wobec lustracji, przejawianą przez praktycznie całą hierarchię KK. Więc objawowość leczenia w związku z “doważnianiem” T. polega na tym, że tak się biada: “och, ten T-katar taki dokuczliwy”, iż się całkiem zapomina o wirusie.

    Alternatywne leczenie polega więc na uporczywym odmemianiu wygodnego (ale czy dla nas, cywilizacjośmierciowców?) przeświadczenia, że taki Terlikowski to ZUO, a poza tym jest CACY. A odmemianie polegałoby po prostu na wskazywaniu braku istotnych różnic między nauczaniem vice-filozofa a nauczaniem Kościoła (blogosfera jako narzędzie takiego odmemiania jest akurat OK).

    To co go wyróżnia, to zbrodnicza działalność pseudoliteracka

    Ależ oni wszyscy tacy, od RAZ-a po Wildsteina. Więc również pod tym względem nic szczególnego.

  65. blue.berry
    June 26th, 2009 at 12:51 | #66

    kabotyna :

    Dzięki za kapitalny tekst. Wiem, że to nie dotrze do frądzistów i psycholi24, ale przynajmniej mój wkurw opadł nieco.

    no właśnie, żal ze taki tekst jest dla tak niewielkiego grona. i to jeszcze takiego, co i tak wie.

  66. kabotyna
    June 26th, 2009 at 13:24 | #67

    blue.berry :

    no właśnie, żal ze taki tekst jest dla tak niewielkiego grona. i to jeszcze takiego, co i tak wie.

    Dla mnie to nie jest żal. Niby wiem, że wiem, niby wiem że Wy wiecie, ale poukładanie tego w spójny i dobrze napisany tekst wzbudza mój szacun. Do tego cieszę się zawsze kiedy wiem, że każdy taki tekst zwiększa szansę że ktoś kto guglnie nazwisko tej mendy i może trafi na tekst Barta.

  67. tatamaxa
    June 26th, 2009 at 13:27 | #68

    Co wy k…. wiecie o grafomanii: http://www.mm.pl/~aekpiorka/index.htm

  68. kabotyna
    June 26th, 2009 at 13:32 | #69

    tatamaxa :

    Co wy k…. wiecie o grafomanii: http://www.mm.pl/~aekpiorka/index.htm

    Niesmacznym znajduję nabijanie się z choroby. ;-(

  69. June 26th, 2009 at 13:34 | #70

    @ tatamaxa:
    Powinno się Ciebie zbanować za rozpowszechniane szkodliwych dla zdrowia:

    wolność przyszła niepostrzeżenie i wtedy właśnie się zrodziła, jak to bywa w przedwiośniu, bez wielkiego rozkwitu zieleni i kwiecia, atoli dmuchnęła tak ciepłym, żywym i przejmującym tchnieniem, że napełniła mnie na całe życie.

    Dorastałam wśród rówieśników, jak ta lilia samotna na umajonej chłopskim kwieciem łące. Jęłam wyrastać z siermiężnej przaśności, a ona mnie nie ogarnęła. (…) mnie ta mowa poetyczna urzekła i zaklęła, wstąpiłam między filologi na Uniwersytet Poznański.

    Ale, w odróżnieniu od Terlikowskiego, ta pani nie robi błędów interpunkcyjnych.

  70. tatamaxa
    June 26th, 2009 at 13:37 | #71

    @nameste
    To nie ja, to “Lampa”.

  71. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 13:58 | #72

    nameste :

    ta pani nie robi błędów interpunkcyjnych.

    Co z tego, skoro przemawia przez nią Szatan (to jest złe!złe!złe!)

  72. tatamaxa
    June 26th, 2009 at 14:08 | #73

    @Szatan
    http://www.youtube.com/watch?v=7Nmpld2ccRk

    BTW – O ile pierwowzory pozostałych kawalków z “Polovirusa” rozpoznałem (chyba), to “Szatan” pozostaje zagadką. Anyone?

  73. June 26th, 2009 at 14:10 | #74

    A ja mam takie lamerskie pytanko: kiedy rewolucja homoseksualna zwycięży, to czy Terlikowski będzie musiał zostać pederastą, czy sodomitą? Może ta niepewność tak go niepokoi…

  74. June 26th, 2009 at 14:13 | #75

    @ nameste: Ja tam nie wiem. Wildstein popełnił istotnie przestępstwo literackie w postaci zagłębienia nicości, ale w pozbawionym cienia samokrytycyzmu łączeniu radykalnej świętojebliwości z pseudoliteracką kryptoerotomanią Terlikowski dzierży palmę pierwszeństwa. Jest dla mnie jedyny w swoim rodzaju, nie znam czegoś takiego – również poza Polską. I ten styl, ten styl:
    Pentkowska podniosła się z fotela i podeszła do niego. Czuł duszny zapach jej perfum. Uśmiechnęła się do niego zalotnie.

    “- Poruczniku, musisz mi pomóc… Ja umiem być wdzięczna – wyszeptała.

    Odsunął się od niej. Ta rozmowa sprawiła, że stracił do niej serce.”

    Odjazd.

  75. June 26th, 2009 at 14:16 | #76

    kabotyna :

    Do tego cieszę się zawsze kiedy wiem, że każdy taki tekst zwiększa szansę że ktoś kto guglnie nazwisko tej mendy i może trafi na tekst Barta.

    O stary, zapewniam cię, to się dzieje codziennie. Guglają jego, Zychowicza, Paliwodę, Masina, Codex Alimentarius, animowane gify katolickie, papieża w ogniu, Candidę, wegedzieciaka, szczepienia i całą masę innych fajnych haseł. Co prawda ostatnio jacyś kolesie próbują ze mną rozmawiać przez referrale (niczym Moon przez spamołap) i na trzy cztery wpisują “eli wurman jest hetero” – nie będę mówił kto, ale jak walnę w ten ryży łeb…

  76. kabotyna
    June 26th, 2009 at 14:21 | #77

    bart :

    O stary, zapewniam cię, to się dzieje codziennie. Guglają jego, Zychowicza, Paliwodę, Masina, Codex Alimentarius

    To dobrze. Co mam zrobić z Kudosem?

    Telemach :

    Pentkowska podniosła się z fotela i podeszła do niego. Czuł duszny zapach jej perfum. Uśmiechnęła się do niego zalotnie.

    “- Poruczniku, musisz mi pomóc… Ja umiem być wdzięczna – wyszeptała.

    Odsunął się od niej. Ta rozmowa sprawiła, że stracił do niej serce.”

    Odjazd.

    Ten styl jest mi dobrze znany. Ktoś z Was czytał “Książki Najgorsze” Barańczaka (aka Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiwicz)? Tam jest sporo takich perełek z dzieł Anny Kłodzińskiej et consortes.

    edit: To w ogóle jest dla mnie ciekawostka. Prawaccy literaci nieodmiennie przypominają mi stylem “rozrywkowe” produkcje ery gierkowskiej.

  77. June 26th, 2009 at 14:24 | #78

    kabotyna :

    Tam jest sporo takich perełek z dzieł Anny Kłodzińskiej et consortes.

    Exactly!

    EDIT: Aha, jeszcze kiepsko spolszczane harlequiny odznaczają się podobnie duszną zmysłowością :D

  78. gantolandon
    June 26th, 2009 at 14:28 | #79

    blue.berry :

    no właśnie, żal ze taki tekst jest dla tak niewielkiego grona. i to jeszcze takiego, co i tak wie.

    Z drugiej strony, dla kogo niby jest tekst Terlikowskiego? Autor na dzień dobry zakłada tyle rzeczy, że dla przeciętnego Niezdecydowanego Obywatela się nie nadaje.

  79. June 26th, 2009 at 14:29 | #80

    bart :

    Co prawda ostatnio jacyś kolesie próbują ze mną rozmawiać przez referrale (niczym Moon przez spamołap) i na trzy cztery wpisują “eli wurman jest hetero”

    o! To ty prowadzisz tajna korespondencje z Moon? A jest jakaś szansa, że ujawnisz? Ona teraz zwalcza NWO i pisze o sobie:

    ‘Śniła mi się kiedyś kosmiczna zagłada Ziemi, ze dwa razy, ogromne płomienie z Kosmosu, itp. dziwne historie.’

    Wiec znowu jestem łasy na wszelkie mamorabilia związane z ta artystką.

  80. podstawek
  81. June 26th, 2009 at 14:32 | #82

    kabotyna :

    To dobrze. Co mam zrobić z Kudosem?

    Wypij za moje zdrowie! Dziękuję :)

    hlb :

    o! To ty prowadzisz tajna korespondencje z Moon? A jest jakaś szansa, że ujawnisz?

    Nie ma czego ujawniać. Głównie obelgi albo sprostowania.

  82. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 14:34 | #83

    bart :

    eli wurman jest hetero

    Może: “eli.wurman jest heterą”?
    Total Offtop, ale NMSP: Bartu, od razu mi się skojarzyło z Twoim wiadomym HDRem.

  83. June 26th, 2009 at 14:38 | #84

    urbane.abuse :

    Total Offtop, ale NMSP: Bartu, od razu mi się skojarzyło z Twoim wiadomym HDRem.

    Rany, jakie ładne.

  84. June 26th, 2009 at 14:43 | #85

    bart :

    Nie ma czego ujawniać. Głównie obelgi albo sprostowania.

    Dobra, obelgi jestem sobie wstanie wyobrazić. Ale sprostowania mógłbyś zapodać, w końcu to grzech żeby się zmarnowało…

  85. Quasi
    June 26th, 2009 at 14:45 | #86

    Bart :

    Fachowe określenie „pederasta” akurat nie jest znaczeniowo równoważne z mało sympatycznym słowem „pedał”. Dużo lepiej pasuje termin „sodomita”, ale oczywiście nie każdy musi się orientować w zawiłościach definicyjnych. Nie można takiej orientacji wymagać zwłaszcza od osoby tęsknącej najwyraźniej za dawnymi dobrymi czasami, w których opóźnionych psychicznie dzielono fachowo — w zależności od stopnia upośledzenia — na debili, imbecyli i idiotów. Proste, jednoznaczne, nierozmydlone przez polityczną poprawność, odarte z szacunku terminy. Panie, komu to przeszkadzało, panie.

    1. Zdaje się, że w polskiej nomenklaturze fachowej termin “pedarasta” naprawdę oznaczał “gej”, a nie “dorosłego mężczyznę wiążącego się erotycznie z dorastającymi chłopcami”, jak wskazywałaby jego grecka etymologia (παιδεραστία). Pamiętam encyklopedie i książki medyczne z lat 80. w których ten termin był używany w tym znaczeniu.
    Przy czym zdaje się, że ten fenomen językowy był typowo polski – nigdzie indziej na świecie homoseksualizmu męskiego nie nazywano “pedarastią” – więc w praktyce mógł być mylący i pewnie dlatego niedawno od niego odstąpiono.
    W każdym razie oburzanie się z jego powodu to etymological fallacy.

    2. Nie sądzę, żeby termin “sodomita” w istocie pasował lepiej. Fachowo “sodomia” jest synonimem “zoofilii”, a pierwotnie – zdaje się – oznaczała każde “nienormalne praktyki seksualne”: i homoseksualizm, i zoofilię, i ((heteroseksualny) stosunek analny…

    3. Obawiam się, że jest odwrotnie niż Ci się wydaje: to nie nazwa profanuje desygnat, lecz desygnat profanuje nazwę. Przypuszczam, że medyczne określenia debil/kretyn/idiota/imbecyl, a także mongoł, początkowo wcale nie były “plugawe” – to przypisanie ich do “plugawych” desygnatów je splugawiło. To jest właśnie problem politycznej poprawności: musi ona nieustannie wymieniać nazwy “plugawych” desygnatów nowymi eufemizmami, aby utrzymać nomenklaturę nienacechowaną negatywnymi emocjami – “żeby stać w miejscu, ciągle trzeba biec“. Kaleka -> inwalida -> niepełnosprawny -> “sprawny inaczej” -> …

    Bart :

    Być może nie jestem na bieżąco z retoryką „lobby homoseksualnego”, ale wydaje mi się, że teksty o dupczących się pingwinach nie stanowią sztandarowego argumentu na rzecz równouprawnienia gejów. (…)

    Ale – jak można się łatwo przekonać podglądając flejmy prymitywnych homofobów z prymitywnymi homofilami – jest sztandarową ripostę na standardowy, choć całkowicie błędny, konserwatywny “argument z naturalności” [“homoseksualizm jest niemoralny i szkodliwy, bo jest nienaturalny”] i “argument moralistyczny” (“skoro homoseksualizm jest niemoralny i szkodliwy, to nie może być naturalny (a więc także: wrodzony, niezmienny)”].

    BTW: Kiedyś w psychiatryku24 snułem domysły na temat fetyszyzowania przez konserwatystów/prawicę “argumentu z naturalności“. Pozwolę sobie na wklejkę. Będzie tl;dr, więc niezainteresowani mogą sobie ją łatwo ominąć (uwaga do inz.mruwnicy, postmodernistów i sceptyków – “świat taki, jakim jest” to skrót myślowy):

    O ISTOCIE KONSERWATYZMU

    (…) sytuacja wygląda jakoś tak – konserwatyści nie chcą poznawać świata, bo z góry zakładają, że już go znają: w ich mniemaniu absolutna prawda o świecie została im jakoś objawiona lub jest jakoś łatwo odczytywalna (i dawno odczytana) z samego świata via np. błąd w rozumowaniu typu “argumentum ad antiquitatem“. W ten sposób próbują dowartościowywać i obiektywizować/absolutyzować swoje sądy, oceny, wyobrażenia. W efekcie w ramach błędu w rozumowaniu zwanego myśleniem życzeniowym zniekształcają swój obraz świata, a tam gdzie nie mogą nagiąć obrazu, aktywnie próbują zmieniać sam świat [np. tępiąc lub “lecząc” różnych “zboczeńców” i “heretyków”; aktywnie (przez dyskryminację) lub pasywnie (przez odmowę pomocy, emancypacji) upośledzając ludzi (np. kobiety, Murzynów, proletariat), którzy w ich przekonaniu powinni być upośledzeni, bo takie są “prawa natury” itp.] tak, by pasował do ich apriorycznej wizji, która wcale nie musi być odbiciem “świata takim, jakim on jest”, choć konserwatyści święcie w to wierzą.

    Konsekwencją takiego podejścia jest m.in. konserwatywna tendencja do tworzenia zafałszowanych wyobrażeń o rzeczywistości, np. nieuprawnione przypisywanie twierdzeniom normatywnym (“uważam/wybieram/decyduję, że x jest złe i nie powinno być czynione/tolerowane“) statusu twierdzeń opisowych (“rzeczywistość jest taka, że x jest złe i nie może być czynione/tolerowane/naturalne“) powoduje, że nagminnie popełniają tzw. błąd moralistyczny: “x jest złe, więc nie może być naturalne/prawdziwe“.
    Dla przykładu:
    – “homoseksualizm jest zły i grzeszny, więc nie może być naturalny/normalny, czyli nie może być wrodzony (bo grzech musi być świadomym wyborem) i nieuleczalny (bo ze ścieżki grzechu zawsze można zejść; bo stany nienaturalne to choroby, a choroby są uleczalne; bo tylko natury nie można zmienić, a jej anomalie można)”;
    – “szczeniactwo jest złe i zasługuje na cielesne karanie, więc predysponujące do szczeniactwa ADHD nie może być prawdziwą chorobą i nie może być ‘leczone’ inaczej niż wszystkie inne przypadki szczeniactwa, czyli karami cielesnymi”.

    Przekonanie, że ich sądy normatywne tak naprawdę są opisami zastanej rzeczywistości utrwala ich absolutyzm, zaślepienie oraz pryncypialną niechęć do tolerancji i zawierania kompromisów.

    Ergo: Należałoby raczej powiedzieć, że konserwatyści nie tyle akceptują świat takim jakim jest, lecz wyobrażają sobie (via myślenie życzeniowe), że wizja świata, za którą się opowiadają odbija świat takim, jakim on jest. A tak wcale być nie musi (i często nie jest) i w tym cały problem z konserwatyzmem.

    Podejrzewam, że pisząc “akceptacja świata takim jakim jest”, miał Pan na myśli raczej “akceptację istniejących w świecie nierówności, utożsamianych z ‘naturalnym porządkiem rzeczy’, którego zmienianie jest po pierwsze niemoralne, po drugie – skazane niepowodzenie lub dotkliwe koszta/efekty uboczne (bowiem doskonała natura nie daje się łatwo i tanio kształtować niedoskonałemu człowiekowi)”, czy tak?
    Myślę, że jest to jeden z ważniejszych postulatów konserwatywnego credo. Jeden z najbardziej kłamliwych, nikczemnych i szkodliwych.
    Przypuszczam, że ten postulat często służy:

    (i) Tłumieniu wyrzutów sumienia i współczucia za pomocą obwiniania ofiar i tłumaczenia ludzkich nieszczęść “sprawiedliwością świata”: “cierpią, a na cierpienie skazała ich natura/rzeczywistość, bo widocznie na to zasłużyli; i tak ma zostać”.

    (ii) Dowartościowywaniu się: “skoro ja jestem beneficjentem, a nie ofiarą naturalnych nierówności, znaczyć to musi, że jestem – ja i grupa do której należę (‘Biali Chrześcijańscy Europejczycy’, mężczyźni, heteroseksualiści, nuworysze itd.) – po prostu lepszy/wybrany”.

    (iii) Racjonalizowaniu – przynoszącej im różne, choćby psychologiczne beneficja – nietolerancji i utrzymywania gwarantującego nierówności status quo: “tolerancja dla nienaturalności oraz zmienianie nierówności będących wynikiem praw natury jest niemoralna i w praktyce skazana na fiasko lub koszta znacznie przewyższające korzyści”.

    Myślę, że w takim podejściu tkwią następujące błędy – w skrócie:

    1. Odwoływanie się do takich pojęć jak “naturalność” i “normalność”, a zwłaszcza łączenie ich z kwestiami normatywnymi/moralnymi (utożsamianie “jest z “powinno być”), generalnie jest bezteściowe/bezargumentacyjne, mętne, bełkotliwe, logicznie kulawe.

    2. Konserwatywna metoda wnioskowania na temat “prawdy o rzeczywistości” za pomocą myślenia życzeniowego, błędu moralistycznego, argumentum ad antiquitatem itp. jest metodą bardzo wątpliwej jakości, stąd szansa, że konserwatywne diagnozy postaci świata i zachodzących w nim zależności będą poprawne, są nikłe.

    3. Przekonanie, że świat jest albo pozostawiony “naturalny” (“z zachowanym porządkiem rzeczy”) albo świadomie kształtowany “wbrew naturze”, jest błędne.
    Na kształt świata nieustannie wpływa pierdyliardy różnych czynników – czy to niezależnych od ludzi, czy tez zależnych, bez względu na to, czy ci ludzie wyfantazjowali sobie, że “konserwują naturalny porządek”, czy nie – a rozróżnianie na te “naturalne” i “nienaturalne” (oraz twierdzenie, że te “nienaturalne” są niemoralne i muszą przynosić opłakane skutki) nie ma żadnych czytelnych podstaw. Tym bardziej podstaw nie ma utożsamianie stanu zastanego z “naturalnym”, a zmienionego w wyniku świadomych działań mających na celu np. wyrugowanie zastanych nierówności z “nienaturalnym”, niemoralnym i potencjalnie szkodliwym.
    Skoro konserwatyści zakładają, że świat może być kształtowany za pomocą (niemoralnych i ryzykownych) interwencji zmieniających “naturalny porządek”, na jakiej podstawie wnioskują, że zastane przez nich nierówności społeczne są “naturalne” a ich niwelowanie “nienaturalne”, a nie odwrotnie? Czy fakt, że z powodu synergistycznego działania różnych czynników bio-geograficznych, klimatycznych, epidemiologicznych oraz niezliczonych zbiegów okoliczności i “efektów motyla” Murzyni czy Indianie rozwinęli cywilizację mniej zaawansowaną technicznie niż cywilizacja Europejczyków, świadczy o tym, że nierówności między Czarnymi i Białymi są “naturalne” i np. usprawiedliwiają zniewolenie/skolonizowanie tych pierwszych przez tych drugich? Czy z tego ma wynikać, że zniesienie niewolnictwa/segregacji rasowej jest niemoralne i niesie ze sobą nieuniknione/nieprzezwyciężalne koszta przewyższające zyski?

    4. To prawda, że ludzie nie są równi – a różnice między nimi są wynikiem działania pierdyliardów różnych czynników, tak endogennych jak i egzogennych – i w danych okolicznościach radzą sobie różnie. Tyle, że nie ma żadnych czytelnych podstaw, by istnienie tych różnic jakoś moralnie uwznioślać – choćby etykietką “naturalność” – a próby ich niwelowania z zasady uznawać za niemoralne i potencjalnie groźne.
    Poza tym zwolennicy konserwowania nierówności nagminnie popełniają błędy logiczne i poznawcze w stylu “outgroup homogeneity bias“, “błąd asocjacji“, “pochopna generalizacja”, które skłaniają ich do stosowania różnego rodzaju irracjonalnej “odpowiedzialności zbiorowej” [np. z faktu, że Afroamerykanie mają średnio niższe IQ niż Amerykanie Biali, nie wynika, że każdy Murzyn w USA jest głupszy od każdego Białego, więc segregacja rasowa w szkołach ma sens merytoryczno-pedagogiczny; to samo odnośnie różnic mentalnych między płciami i edukacji dysedukacyjnej].
    To samo tyczy się twierdzenia, że niwelowanie zastanych nierówności z zasady musi być nieskuteczne lub musi wiązać się z kosztami przewyższającymi zyski. Ludzie z różnymi słabymi i mocnymi stronami mogą w różnych okolicznościach uzyskiwać podobne wyniki [dla przykładu: inwalida na wózku może być równie dobrym fizykiem jak człowiek pełnosprawny, pod warunkiem, że zapewni mu się możliwość kształcenia w budynkach dostosowanych do jego potrzeb; czasem człowiek mniej zdolny może osiągać zbliżone wyniki do bardziej zdolnego konkurenta, pod warunkiem, że np. będzie dłużej/ciężej pracował; czasem syn biednego idioty w odpowiednich warunkach może się wykształcić nie gorzej niż syn bogatego geniusza]. Ludzie nie radzący sobie w jakiejś dziedzinie mogą sobie dawać radę w innej – więc stworzenie dla nich odpowiedniej niszy pozwoli wykorzystać ich potencjał, z korzyścią nie tylko dla nich samych. Owszem, czasem wyrównanie nierówności nie jest możliwe; czasem jest możliwe, ale musi wiązać się z takimi kosztami, że jego zasadność staje się dyskusyjna. Sęk w tym, że konserwatyści zamiast rzetelnie rozważyć indywidualnie każdy przypadek nierówności, oraz bilans kosztów i zysków dla różnych propozycji jego niwelowania, pomysł niwelowania nierówności odrzucają z zasady.
    Czy warto, by państwo finansowało edukację biedocie poprzez państwowe szkoły, dojazdy, podręczniki, stypendia? Czy warto inwestować specjalne środki w edukacje “trudnej młodzieży” (mniej inteligentnej/zdolnej, bardziej leniwej czy zdemoralizowanej)? Czy warto finansować praktyki resocjalizacyjne skazańców (np. kształcenie zawodowe, umożliwienie pracy za kratkami, terapię uzależnień i chorób psychicznych, pomoc socjalna po wyjściu na wolność)? Czy warto finansować dostosowywanie budynków użyteczności publicznej – i zmuszać do tego prywatne instytucje – do potrzeb osób niepełnosprawnych, tworzyć dla nich specjalne miejsca parkingowe, wypłacać im renty, gwarantować przywileje pracownicze itp.? Czy warto finansować pomoc socjalną dla różnych bezrobotnych/biednych pechowców i nieudaczników (mając na względzie także los ich dzieci oraz związek biedy, rozwarstwienia ekonomicznego i beznadziei z przestępczością)? Czy warto gwałcić utrwalone w społeczeństwie uprzedzenia i dopuszczać pełną emancypację kobiet i różnych mniejszości (rasowych, etnicznych, religijnych, seksualnych)?
    Ja uważam, że na każde z tych pytań należy odpowiedzieć indywidualnie, po dokonaniu wnikliwych bilansów oczekiwanych zysków i kosztów, podczas gdy konserwatyści – a zwłaszcza konserwatyści liberalni/libertariańscy – na tego typu pytania od razu odpowiadają przecząco, kierując się czystym dogmatyzmem.
    Dobrą ilustracją dla tego aspektu konserwatywnej mentalności jest podejście do rangi ortografii i problemu dysleksji wśród uczniów, z którym wielokrotnie się spotkałem:
    (1) Zafałszowany błędem moralistycznym obraz rzeczywistości (tj. fałszywe wyobrażenie o tym, na czym dysleksja ma polegać i negowanie jej istnienia):
    “Prawdziwa dysleksja nie może istnieć, ponieważ niepoprawna pisownia od zawsze była wynikiem albo głupoty (no cóż, nie każdemu należy się matura), albo lenistwa i prosto oraz skutecznie ‘leczył’ ją tylko odpowiedni rygor; dziś mamy do czynienia z plagą lewackiej pobłażliwości, nieodpowiedzialności i wymyślania usprawiedliwień dla wszelkich ludzkich słabości i nikczemności, więc rzekoma dysleksja także musi się wpisywać w ten nurt – i być niecnie wykorzystywana przez różnych leni i kombinatorów.”
    (2) Usprawiedliwianie/uzasadnianie bezsensownego krzywdzenia ludzi dogmatyzmem:
    “Nie każdy musi mieć maturę i prawo do studiowania: jeśli nie potrafisz nauczyć się ortografii, nie jest istotne czy potrafisz coś innego – nie masz prawa do wykształcenia średniego, a tym bardziej wyższego.”
    Z biegłości w posługiwaniu się ortografią – która sama w sobie (zwłaszcza w dobie edytorów tekstu z korektą pisowni) praktycznie nie ma znaczenia dla efektywności pracy inżyniera, naukowca, artysty itd. – czyni się jakiś fetysz w imię którego chce się przekreślić potencjał pewnych ludzi, w dodatku przy okazji piętnując ich etykietkami “debil”, “leń”, “nieuk”. Niegdyś podobny fetysz czyniono z koloru skóry, płci, pochodzenia itp…

    Bart :

    Ważny jest za to dla mnie fakt, że pewien niewielki procent ludzi, w zasadzie taki sam dla każdej społeczności czy kultury,

    Tak się często przyjmuje, ale taki wniosek nie musi być prawdą. Na wykryty w danej społeczności odsetek homoseksualistów przede wszystkim wpływa definicja homoseksualizmu jaką przyjmiemy. A homoseksualizm – czy ogólnie: orientację seksualną – można zdefiniować różnie i w zależności od przyjętej definicji, a także metody pomiaru, uzyskać bardzo różne wyniki. I faktycznie – w różnych współczesnych populacjach stwierdzony odsetek homoseksualistów/nieheteroseksualistów jest bardzo różny. A badanie proporcji homoseksualistów w czasach historycznych to z oczywistych względów zadanie karkołomne.

    Bo czy “homoseksualista” to ktoś, kto:
    – Sam uważa się za homoseksualistę (a to z kolei zależy od tego, jak rozumiem pojęcie “homoseksualista”)?
    – Praktykuje wyłącznie homoseksualne relacje intymne (a co w takim razie z ludźmi, którzy – z różnych przyczyn – nie weszli jeszcze w żadną relację intymną?)?
    – Praktykują głównie homoseksualne relacje intymne?
    – Przyznają się do homoseksualnych pragnień i fantazji?
    – Reagują seksualnym podnieceniem – genitalnym lub subiektywnym – na erotyczne bodźce homoseksualne?
    – W kim przedstawiciele jego płci wywołują jakąś formę pożądania, czy jakieś przyjemne odczucia estetyczne (“androfilia”/”gynofilia”)?

    Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że orientacja seksualna może nie być miarą dyskretną, lecz kontinuum, oraz że, być może, w jakimś stopniu potrafi zmieniać się w ciągu życia* (oczywiście, to czy zmiana nastąpiła, czy nie, także zależy od definicji orientacji seksualnej).

    * – Znalazłem przesłanki, wskazujące na to, że zmiana orientacji może następować przynajmniej u kobiet:
    L M Diamond, “Development of sexual orientation among adolescent and young adult women,” Developmental Psychology 34, no. 5 (Wrzesień 1998): 1085-95.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9779753

    Bart :

    rodzi się homoseksualistami. Według mojej wiedzy i wbrew nachalnej religianckiej propagandzie, ludzie ci nie wybierają swojej orientacji,

    Jak wyżej – wszystko zależy od przyjętej definicji orientacji seksualnej. Jeśli z orientacją seksualną będziemy utożsamiać seksualny behawior, a nawet samoidentyfikację, to niewątpliwie musimy uznać, że homoseksualizm nie jest wrodzony i jest wyłącznie wyborem. Oczywiście, statystycznie te wybory są jakoś skorelowane z pewnymi cechami biologiczno-psychologicznymi, z których przynajmniej niektóre są wrodzone.
    Z drugiej zaś strony – homoseksualizm można zdefiniować tak, by go utożsamić właśnie z tymi wrodzonymi cechami/predyspozycjami biologiczno-psychologicznymi. W takim wypadku homoseksualizm będzie całkowicie wrodzony i niezależny od wyboru, a przy tym będzie występował także u niektórych ludzi żyjących (i samoidentyfikujących się) w stu procentach heteroseksualnie (a nawet być może niektórzy żyjący homoseksualnie nie będą się kwalifikować jako homoseksualiści).

    Bart :

    nie szkodzą w żaden sposób społeczeństwu,

    1. W cywilizowanym świecie w populacji homo i biseksualnych mężczyzn mamy nadreprezentację nosicieli pewnych chorób wenerycznych (zwłaszcza HIV) i większą dynamikę epidemii.** Nieheteroseksualizm wzmaga szerzenie się zarazy.

    2. Homoseksualiści swoim istnieniem – a przede wszystkim panoszeniem się, ostentacją – krzywdzą Ciasnych obywateli (najwyraźniej znaczącą większość obywateli).

    Czy tego nie można uznać za “szkodzenie społeczeństwu”?

    ** – Tutaj powinny być jakieś szczegóły:
    Françoise F Hamers i Angela M Downs, “The changing face of the HIV epidemic in western Europe: what are the implications for public health policies?,” Lancet 364, no. 9428 (Lipiec 3, 2004): 83-94, doi:10.1016/S0140-6736(04)16594-X.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15234861

    Bart :

    uprawiają ze sobą seks za obopólną zgodą dorosłych partnerów, nie łamią prawa (…).

    Oczywiście nieprawda. Homoseksualiści nie są świętsi od heteroseksualistów – także popełniają przestępstwa seksualne i inne. Jak wyglądają statystyki porównawcze z heteroseksualistami niestety nie wiem.

    Bart :

    Nie rozumiem więc, dlaczego mam ich uważać za osobników nienormalnych czy niemoralnych.

    Jak to nie rozumiesz? Choćby dlatego:

    [Kpł 18,22]
    Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!

    [Kpł 20,13]
    Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli.

    [Rz 1,26]
    Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze.

    [1 Kor 6,9]
    Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą,

    [1 Tm 1,10]
    dla rozpustników, dla mężczyzn współżyjących z sobą, dla handlarzy niewolnikami, kłamców, krzywoprzysięzców i [dla popełniających] cokolwiek innego, co jest sprzeczne ze zdrową nauką,

    Do tego dochodzi skojarzenie ze zniewieściałością oraz z obrzydliwością analizmu.
    Można powiedzieć, że w Antyku (Grecja, Rzym) percepcja “normalności seksualnej” i tabu wyglądała odwrotnie niż obecnie: zniewieściałością – utożsamianą choćby z homoseksualizmem dorosłych mężczyzn – gardzono (ogólnie gardzono kobiecością), a seks z nieletnimi, zwłaszcza homoseksualny (pedarastia), szanowano; za to obecnie gardzi się seksem z nieletnimi, a szanuje zniewieściałość (gejostwo, transseksualizm), a także kobiecość.
    Konserwatyści tak jakby z jednej strony zachowali antyczną pogardę do zniewieściałości, a z drugiej – nabyli nowoczesną pogardę do seksu z nieletnimi. A to wszystko w ogólnie antyseksualnym sosie judeoochrześcijańskiej patriarchalnej pruderii.

    Bart :

    Jeśli już rozmawiamy o naukach empirycznych, badania psychologiczne dowodzą, że homoseksualiści nie różnią się zbytnio od heteroseksualistów. Owszem, częściej nadużywają alkoholu, chorują na depresję czy popełniają samobójstwa. (…)

    Na to wygląda. Kiedyś nawet znalazłem jakieś kwity:

    – Susan D Cochran, Vickie M Mays, i J Greer Sullivan, “Prevalence of mental disorders, psychological distress, and mental health services use among lesbian, gay, and bisexual adults in the United States,” Journal of Consulting and Clinical Psychology 71, no. 1 (Luty 2003): 53-61.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12602425

    – James Warner et al., “Rates and predictors of mental illness in gay men, lesbians and bisexual men and women: Results from a survey based in England and Wales,” The British Journal of Psychiatry: The Journal of Mental Science 185 (Grudzień 2004): 479-485, doi:10.1192/bjp.185.6.479.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15572738

    Bart :

    (…) nie ma powodu, żeby traktować gejów jako ludzi chorych. Ale pan redaktor wie lepiej:

    Wymuszone na Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym czy Światowej Organizacji Zdrowia decyzje o wykreśleniu homoseksualizmu z listy chorób traktowane są jak objawienie, którego nikomu nie wolno podważać.

    Ech… Problem z wami, drodzy fundamentaliści, wynika z faktu, że naginacie rzeczywistość, aż ta jęczy niczym diakon od buttseksu. (…)

    Na temat kontrowersji wokół chorobowego statusu homoseksualizmu kiedyś w psychiatryku popełniłem mały elaboracik. Wkleję:

    HOMOSEKSUALIZM A CHOROBA

    Sedno problemu leży w absolutyzmie – moralnym i “semantycznym” – agresywnych tradycjonalistów. W ich mniemaniu człowiek nie definiuje rożnych aspektów rzeczywistości, lecz jedynie “odkrywa” odwiecznie istniejące, obiektywne definicje. Najwyraźniej w ich przekonaniu istnieje nie tylko obiektywna definicja “dobra” i “zła”, ale również “choroby” i “zdrowia” (i co im tam jeszcze potrzeba do propagandowego pałowania). Malo tego – oni nie tylko są przekonaniu o istnieniu obiektywnych definicji, oni również wierzą, że owe obiektywne definicje poznali! Tak wiec wg ich “obiektywnej wykładni” homoseksualizm jest chorobą i kropka.

    Z punktu widzenia “semantycznych relatywistów” “choroba” to po prostu stan organizmu – zazwyczaj z jakichś względów niepożądany – który za taki uznają (na mocy arbitralnej decyzji) odpowiednie gremia i który umieszczają one na swojej liście chorób (ICD lub DSM). Kropka.
    Od ok. 20 lat homoseksualizm na owych listach nie figuruje.

    Zapewne głównym motywem do uznania jakiegoś stanu za “chorobę” jest interes samych bezpośrednio zainteresowanych – czyli potencjalnie “chorych”. Jeśli ich stan jakoś przeszkadza im w życiu, to będą zainteresowani tym, by go oficjalnie uznać za “chorobę”, gdyż dzięki temu będą mogli się spodziewać (i) darmowego leczenia w państwowej służbie zdrowia i (ii) intensywniejszych badan naukowo-medyczno-farmakologiczno-profilaktycznych nad zwalczaniem niepożądanego przez nich stanu. Oczywiście, taki “algorytm” definiowania “choroby” nie jest absolutny, gdyż istnieje wiele niepożądanych – a czasem jednocześnie “uleczalnych” – stanów, których za “choroby” się nie uznaje. Np. mały biust i nieatrakcyjność fizyczna; IQ czy wzrost poniżej przeciętnej itp..

    Dla przykładu:

    – W całkiem nieodległej przeszłości (bodajże jeszcze 50-60 lat temu) za “chorobę” uznawano np. masturbację. No i leczono ją dość drastycznymi metodami. W przypadku chłopców np. takimi urządzeniami, a w przypadku dziewczynek – chirurgicznie: usuwając łechtaczkę…

    – Z drugiej zaś strony, jak donosi polska Wikipedia [powołująca się na “The Technology of Orgasm: ‘Hysteria’, the Vibrator, and Women’s Sexual Satisfaction“, Rachel P. Maines (ISBN 0-8018-6646-4)]:
    Pierwsze wibratory stosowane były przez XIX-wiecznych lekarzy w krajach anglosaskich jako przyrząd do leczenia często wtedy diagnozowanego schorzenia kobiecego określanego terminem histerii. Przypadłość ta była zdefiniowana tylko w bardzo ogólny sposób (objawami mogły być: nerwowość, bezsenność, ociężałość, tracenie tchu, słabnięcie, utrata apetytu, czy wręcz skłonność do powodowania kłopotów), a skuteczną terapią było doprowadzenie pacjentki do orgazmu przez lekarza podczas wizyty. Taka jednostka chorobowa nie jest uznawana przez współczesną medycynę, a liczba przypadków, w których była diagnozowana, spadła gwałtownie po roku 1910, gdy fenomen ten został poddany publicznej debacie.

    – Psychiatrzy w ZSRR wyróżniali jeszcze jedną ciekawą “chorobę”, którą określano mianem “łagodnej schizofrenii“. Do jej objawów należało m.in. “myślenie odbiegające od normy”, “urojenia o zreformowaniu społeczeństwa” i tzw. “kwerulencja”, czyli skłonność do narzekania. Obywatele, u których zdiagnozowano ową “chorobę” – zwykle po życzliwym donosie przełożonego czy kolegi z pracy – byli na długie lata izolowani w szpitalach psychiatrycznych, specjalnie dla takich pacjentów stworzonych (i prowadzonych przez psychiatrów należących do GRU)…

    Podsumowując:

    To jakie stany zostaną zaklasyfikowane przez specjalistów jako “choroby” zawsze jest arbitralne (a w praktyce zapewne przybiera to formę jakiegoś głosowania) – inaczej po prostu się nie da. Zapewne głównymi przesłankami, jakimi kierują się gremia lekarskie przy ustalaniu swoich list chorób (ICD, DSM czy wspomniana wyżej specyficzna lista radziecka) są:
    (i) interes/wola bezpośrednio zainteresowanych;
    (ii) względy kulturowe, obyczajowe, estetyczne, ideologiczne, religijne i polityczne.

    Wygląda na to, że ostatnio ta druga kategoria przesłanek staje się mniej istotna, czego przejawem było właśnie wykreślenie z listy chorób wspomnianej wyżej masturbacji, kobiecej “histerii”, homoseksualizmu czy wyrzucenie w 1979r. Wszechzwiązkowego Stowarzyszenia Psychiatrów ZSRR z World Psychiatric Association.

    Bart :

    Tak samo najwyraźniej lepiej wiecie, co czuje Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, niż samo Towarzystwo (które zaprzecza istnieniu jakichkolwiek nacisków), a choć WHO usunęła homoseksualizm z listy chorób, bo nie mieścił się w definicji choroby, to przecież wam doskonale wiadomo, czyje naciski stały za tą decyzją.

    Naciski to nie jedyny problem, na który Ciaśni zwracają uwagę. Oni także strasznie przeżywają, że owe decyzje APA i WHO zostały podjęte w wyniku głosowania, a nie pod wpływem “naukowych argumentów” (“skandal, żeby o tym co jest prawdą, a co fałszem decydowano za pomocą głosowania”). Dodają także, że głosowania odbyły się gdy nie dotarły na nie grupy lekarzy otwarcie sprzeciwiających się homoseksualizmowi.
    Niestety, nie znam okoliczności podjęcia owych decyzji – ani tego, jak wygląda standardowa procedura tworzenia listy chorób w APA i WHO – więc nie mam pojęcia na ile ciasne obiekcje są zasadne.

    Bart :

    I to jest kolejna sprawa, która mnie u religijnych homofobów zadziwia. Panie Tomaszu, czy naprawdę tak trudno panu podstawić katolików zamiast homoseksualistów? Niech pan zamknie oczy i wyobrazi sobie świat, w którym amerykański dochtur-wariatuńcio jeździ po świecie i wspomagając się PowerPointową prezentacją opowiada studentom, że w wyniku pseudonaukowych analiz wyszło mu, że chrześcijanie częściej się upijają i gwałcą swoje koty. (…)

    To głupi argument. Przecież on tę symetrię postrzega jako fałsz. Przecież wg niego Cameron ma rację. Przecież wg niego dyskryminowanie i publiczne piętnowanie homoseksualistów jest słuszne, a dyskryminowanie i publiczne piętnowanie katolików to zbrodnia.

    pozdrawiam

  86. June 26th, 2009 at 15:05 | #87

    Quasi :

    1. Zdaje się, że w polskiej nomenklaturze fachowej termin “pedarasta” naprawdę oznaczał “gej”, a nie “dorosłego mężczyznę wiążącego się erotycznie z dorastającymi chłopcami”, jak wskazywałaby jego grecka etymologia (παιδεραστία). Pamiętam encyklopedie i książki medyczne z lat 80. w których ten termin był używany w tym znaczeniu.

    A ja ostatnio w “Sex Wars” Lema przeczytałem, że go brzydzili pederaści, bo fuj, dwóch brodatych facetów. Za to lesbijki fajne.

  87. urbane.abuse
    June 26th, 2009 at 15:09 | #88

    Ausir :

    A ja ostatnio w “Sex Wars” Lema przeczytałem, że go brzydzą pederaści, bo fuj, dwóch brodatych facetów.

    Lem się czepia a sam Żyd.

  88. czescjacek
    June 26th, 2009 at 15:11 | #89

    Ausir :

    W każdym razie oburzanie się z jego powodu to etymological fallacy.

    nie, bo obecnie tego określenia używa się wyłącznie z intencją obraźliwą.

  89. June 26th, 2009 at 15:19 | #90

    Ej, ale to nie ja, tylko Quasi.

  90. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 15:39 | #91

    jaś skoczowski :

    więc ja twierdzę, że Terlikowski po prostu cierpi na instynktowną penis envy

    Sprawdził empirycznie i zawiść go skręciła? 8-|

  91. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 15:40 | #92

    urbane.abuse :

    Na Śląsku to nie wiem a nie na Śląsku to Myślenice.

    “Wszechpolaków cudne lica
    Kraszą rynek w Myślenicach.”

  92. June 26th, 2009 at 15:59 | #93

    kabotyna :

    Ten styl jest mi dobrze znany. Ktoś z Was czytał “Książki Najgorsze” Barańczaka (aka Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiwicz)? Tam jest sporo takich perełek z dzieł Anny Kłodzińskiej et consortes.

    “Książki najgorsze” czytuję sobie regularnie, raz na rok/pół roku i pewnie stąd właśnie bierze się moje bezgraniczne zauroczenie kolejnymi odcinkami Chusty – to jest _dokładnie_ tej samej klasy pióro.
    Swoją drogą, nie wiem czy wiesz, ale właśnie wyszło wznowienie “Książek”, bez rozprawy z Sandauerem, ale za to z kilkoma perełkami z lat już popeerelowskich.
    (Cóż biedny poeta/może dać kobiecie?/jedynie miłość wielką/ewentualnie dziecię.)

  93. June 26th, 2009 at 16:01 | #94

    @ O ISTOCIE KONSERWATYZMU:
    Akurat tutaj jest dobra ilustracja tych rozważań: http://piekutowski.blog.pl/komentarze/index.php?nid=14346839 (i inne wpisy z tego bloga też).
    Polecam uwadze argumentację podług linii: “Bo ty buntujesz się przeciwko Rzeczywistości!”

  94. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 16:15 | #95

    j_niezgoda :

    bez rozprawy z Sandauerem

    Barańczak wstydzi się przeszłości, czy co?

  95. June 26th, 2009 at 16:15 | #96

    Zaczęłam czytać “Chustę” i wiecie co? Początek jest to po prostu biografia Popiełuszki w wersji SF. To mi przypomina te modne ostatnio komiksy o cyberpunkowym Powstaniu Warszawskim.

  96. czescjacek
    June 26th, 2009 at 16:30 | #97

    j_niezgoda :

    Cóż biedny poeta
    może dać kobiecie?

    Jedynie miłość wielką,
    ewentualnie dziecię. Elektryfikacja.

  97. AJ
    June 26th, 2009 at 16:30 | #98

    Cały czas wydaje mi się, że Operacja Rzepa w Chuście miałaby więcej sensu, tylko jeszcze nie wiem jakiego.

  98. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 16:31 | #99

    anuszka :

    po prostu biografia Popiełuszki w wersji SF

    Chyba space opera. Z naciskiem na operę. EDIT: raczej operetkę.

  99. Gammon No.82
    June 26th, 2009 at 16:32 | #100

    AJ :

    Cały czas wydaje mi się, że Operacja Rzepa w Chuście miałaby więcej sensu, tylko jeszcze nie wiem jakiego.

    Masturbacyjno-higienicznego. Masturbacja rzepą bez chusty może skutkować infekcjami dupy sensu largo.

Comment pages
1 2 3 17 2243
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)