Sławek
Pierwszy raz pojawił się na moim blogu w zeszłym roku, w post scriptum do tekstu o niczym. Niby taki niepozorny w tym swoim szarym polarku, a przecież to Człowiek Najczęściej Wycinany ze Zdjęć w Wikipedii.
O Sławku wypada wiedzieć tyle: to nauczyciel angielskiego z południa Polski, zbierający zdjęcia znanych ludzi, dokładniej — siebie ze znanymi ludźmi. Sławek jeździ na różne zloty sław — targi książki, festiwale, prawybory, kabaretony itd. — i każdemu napotkanemu celebrycie lub celebrytce zadaje to samo pytanie: „Przepraszam, czy mogę sobie z panem/panią zrobić zdjęcie?”. Upolowane sławy kataloguje i umieszcza w odpowiedniej przegródce w swoim gigantycznym zbiorze fotografii na flickr.com. Uprzejmie udostępnia owe zdjęcia na licencji Creative Commons, dzięki czemu polscy wikipedyści mają czym ilustrować noty biograficzne pisarzy, polityków, sportowców, gwiazd estrady i telewizji. Przy okazji wycinają z tych zdjęć Sławka, zazwyczaj zwykłym kadrowaniem, czasem za pomocą pieczołowitego retuszu w Photoshopie (porównajcie oryginał z przeróbką).
Robienie sobie zdjęć ze znanymi ludźmi nie jest zajęciem śmieszniejszym od innych hobby. Niezamierzony efekt komiczny powstaje dopiero przy oglądaniu tych zdjęć po kolei. Sławek zgromadził na Flickrze prawie dwa tysiące zdjęć znanych ludzi, ale przecież są to również dwa tysiące zdjęć samego Sławka, ubranego w jeden ze swoich kilku praktycznych ciuszków, najczęściej w uniwersalną pogodowo szarą bluzę polarową. Na fotografiach Sławek trwa niezmienny niczym pomnik, zmieniają się tylko ludzie stojący obok niego. Zdjęcia są zazwyczaj kadrowane w półzbliżenie, a na twarzy Sławka maluje się zwykle ledwie zaznaczony, skupiony uśmiech Giocondy. Satysfakcję z kolejnej upolowanej ofiary sygnalizują jedynie szeroko otwarte oczy, triumfujący wzrok.
Kiedy pierwszy raz przeglądałem kolekcję zdjęć Sławka na Flickrze, właśnie z powodu opisanej powyżej powtarzalności ubioru, mimiki i kadru ogarnął mnie głupawy, niepohamowany rechot. Nie mogąc przestać, przewracałem kolejne wirtualne kartki albumu — i gdybym nie spadł w pewnej chwili z krzesła, zapewne bym się w końcu udusił.
Nastrój głupawki udzielił się również niektórym moim komentatorom. Sławek stał się, obok Nicponia, Moon, Tomka Torquemady czy Tomasza Terlikowskiego, jedną z kultowych postaci Blog de Bart — co ciekawe, jedną z niewielu budzących sympatię kultowych postaci Blog de Bart. Pewnego dnia komentator Inżynier Mruwnica (konto fikcyjne) przedstawił nam swój mały foto meszapik z udziałem Sławka…
…a my radośnie podchwyciliśmy pomysł (eksploatowany już wcześniej przez internety po wielokroć) i zaczęliśmy tworzyć własne fotografie, których zabrakło w Sławkowym archiwum. Poniżej przedstawiam najbardziej udatne wytwory.
eli.wurman :
chyba maki mają ten mankament, że Paint.net na nich nie bangla?
(czymkolwiek by ów paint.net nie był)
czescjacek :
No nie. Po prostu MS zamiast stworzyć .NET tak, by działał wieloplatformowo zrobiło go tylko do użytku na Windows. Jest wprawdzie projekt MONO – implementacja .NET dla BSD/OSX/GNULinux i pewnie Paint.net da się odpalić, ale szczerze – nie chce mi się w tym babrać. Also: crossover (WINE dla Maka), also parallells/vmware/virtualbox i wirtualizacja windows xp/vista/7 – także nie ma dramatu, w razie czego można odpalić na fafdziesiąt różnych sposobów. W drugą stronę bywa trudno (komuś może udało się ucywilizować Cygwina?).
@amatil
A skont.
2,3,6
2,2,9
3,3,4
1,2,18?
@offtop
Czaaaad: świat w 1000 fps!
eli.wurman :
mnie jako użytkownika interesuje tylko jedno – mam maka, nie mogę używać paint.net. reszta to pryszczerska brandzlerka.
eli.
czerwona galaretka wygrywa : )
czescjacek :
bozia mnie pokarała i virtual PC mi się przewrócił :/
Poczytałem trochę wynurzeń Neo i jestem zafascynowany. Dla ludzi jej pokroju świat jest jakimś przerażającym miejscem, pełnym szkodliwych substancji (mleko, cukier, przetworzona żywność etc.), śmiertelnych trucizn (szczepionki, konserwanty, leki antypadaczkowe) i potwornych zagrożeń (pielęgniarki na oddziale położnym, pediatry, candidia). Jak żyjąc w takiej paranoi i strachu można osiągnąć szczęście, wewnętrzny spokój i nie wychować sobie pojebanych dzieci? To wymaga jakichś nadludzkich zdolności. Szacunek dla kobiety.
radkowiecki :
Ona chyba “pielęgniary” na nie mówi.
@ bart, cxcx:
ale twist w tej zagadce polega nie na tym, ze 36 mozna rozlozyc na rozne sposoby, lecz na tym, ze rozne rozklady 36 sumuja sie do tej samej liczby.
dlatego koles widzący liczbę okien w budynku naprzeciwko nie byl w stanie podac od razu odpowiedzi – przynajmniej dwa rozklady dawaly identyczną sumę.
kombinujcie.
blue.berry :
Noo, odleciałem jak to zobaczyłem.
czescjacek :
Biedactwo. Zainwestuj w VMWare.
r.dog :
Ale ze mnie debil. Jakbym umiał, to bym się kopnął w czoło.
kabotyna :
no właśnie chciałbym żeby skończyła z tymi wierszami, bo ich nie ma nawet jak trollować, a bić grafomana za łatwo :(
@Synowie matematyka:
To ja już wiem. Dziękuję :)
radkowiecki :
A nie jest?
radkowiecki :
Uwielbiam scenę z “National Lampoon’s Christmas Vacation”, w której Clark Griswold zadaje podobne pytanie swojemu ojcu i słyszy bardzo mądrą odpowiedź: “I had a lot of help from Jack Daniels”.
czescjacek :
Może wystarczy poprosić?
czescjacek :
Wydaje im się, że tworzą,
Tymczasem tylko
Bazgrzą po cudzych zdjęciach.
Wynalazcy nowych
Repetytywnych żartów
Pozbawionych sensu.
Odkrywcy tego,
Co dawno odkryte.
Tak dawno,
Że nikt już o tym nie mówi.
Patrzący a nie widzący.
Słuchający a nie słyszący.
Czytający a nie rozumiejący.
Intelektualni parweniusze
Dorysowujący czerwone
Penisy katolikom.
@r.dog
Bu, a ja to olalem ;~(. To tez juz wiem.
@ bart:
bart :
Ojezu
Quasi :
Ej, ja myślę dość poważnie, że całkiem nieźle złapałbyś, jakbyś się tym zajął, bo intuicyjnie masz czuja (w odróżnieniu ode mnie, ja jestem czymś w rodzaju kibica i to dość głupiego), ale to już moje zwidy.
Quasi :
No ta zasada jest tautologią. Jest zawsze prawdziwa, przy dowolnym podstawieniu i dowolnej wartości logicznej zdań pojedynczych. Ale nie we wszystkich logikach można ją wyprowadzić ze sprzeczności. W parakonsystentnych nie. Przynajmniej jest taka możliwość, że nie.
Quasi :
Quasi, zawstydza mnie twoja skromność, masz. Zawsze byłem logicznym idiotą, ale pojąłem, a jestem głęboko przekonany, że myślisz ode mnie sprawniej. Zasada eksplozji to po prostu zasada, że z a i nie-a wynika cokolwiek. Dlatego “eksplozji”, bo cokolwiek byś podstawił po znaku implikacji, to i tak wnioskowanie będzie prawdziwe, więc możesz sobie cokolwiek postawić.
A w parakonsystentnych logikach się tę zasadę połyka, nie ma jej, dlatego mogą w nich występować sprzeczności (albo niby-sprzeczności) i jednocześnie z tych sprzeczności nie da się tak zupełnie dowolnie wywnioskować co się tylko chce. Takie logiki tworzy się w taki sposób, że się zakazuje używać pewnych zasad przekształcania jednych zdań w drugie, tych, które pozwalają sprzeczność przekształcić właśnie w “zasadę eksplozji”. To pisze w tym artykule na wiki. Rozpierdala mnie prostota tego zabiegu, jest tak perfidna imo.
Quasi :
Nie, ja pierdolllllllłem mlaskato. Tylko z fałszu (czyli zawsze z kontrtautologii, czyli zdania zawsze fałszywego) wynika wszystko. Pomerdało mi się, bo z tautologię znowu można wywnioskować z dowolnego zdania, bo jest zawsze prawdziwa. Natomiast jak najbardziej z tautologii można wywnioskować fałsz, jak z każdej prawdy. Wybacz i niech zagłada będzie bezbolesna.
Quasi :
Jeśliby przeszkodą byłaby tylko sprzeczność która wynika z jakiś zdań o Bogu, to można by było, korzystając z logiki nibysprzecznej czy sprzecznej, czy logice sprzeczności (podaje słowa, która traktuje jako synonimy) myśleć i mówić o Bogu nie będąc trywialnym, czyli nie wypowiadać zdań, z których wynika cokolwiek. Ale czy Tobie by to wystarczyło, żeby dyskusja o Bogu była sensowna? Trudno nawet odpowiedzieć na pytanie, jaką klasyczną wartość logiczną zdaniom sprzecznym należałoby nadać? Prawdę czy fałsz? A może nie wartościować ich klasycznie?
Natomiast kompletne olanie takiej możliwości, że może istnieć nietrywialny rachunek zdań sprzecznych jakoś mnie cholera nie przekonuje. Stąd tez jestem bardziej tolerancyjny wobec sprzeczności. Bo jaki są inne powody, niż trywialność, by odrzucać sprzeczności? Nieintuicyjność? No ale dlaczego? Inne dziedziny wiedzy też nie muszą być intuicyjne, więc czemu nie przyjmować do języka zdań sprzecznych, nawet jeśli są nieintuicyjne?
A na koniec – czy aby na pewno logika zdań twierdzących, nawet sprzecznych, obejmuję logikę pytań? O której to logice wiem tyle, co, że jest :).
Quasi :
No to chyba jasne teraz już? Po prostu ja nie jestem przekonany do tego, żeby odrzucać istnienie bytów, których opisy/definicje są sprzeczne – bo jeśli można nietrywialnie bawić się zdaniami sprzecznymi, to nie widzę powodu, by tak robić. Może przeceniam nietrywialność, a nigdy się chyba głęboko nad tym nie zastanawiałem. Jestem zbyt leniwym głupcem.
Natomiast zgodziłbym się, że jeśli zmienia się definicje czy opis czegoś (nie potrafię rozróżnić definicji od opisu, nie potrafię i już. Może pomożesz?), to zasadniczo zaczyna się mówić o czymś innym.
bart :
FUCK YEAH!
A, Quasi – an pewno nie uważam, że możliwość skonstruowania jakiś logik “sprzecznych” grzebie klasyczną, dwuwartościową logikę z jej sprzecznością prowadzącą do trywialności.
Cholera, pisząc o logice mam wrażenie, że:
a) masturbuję się publicznie
b) inni zrobiliby to lepiej
EDIT:c) dalej to robię, to kompulsywne!
wo :
A to chyba zależy od tego, czy chcesz się przerażać, czy nie, przy twoim standardzie życia.
wo :
Trochę tak ale z jej wynurzeń przebija jakaś taka okrutna beznadziejność, zła wola innych. No syfilis straszny, którego ja akurat w Polsce aż w takim stężeniu nie widzę. Ale oczywiście mogę się mylić, bo ona ma optykę matki, której dzieci doznały szkód ze strony lekarzy i szczepionek a wszystko dokoła jest szkodliwe i trujące zaś ja singla-birbanta, który co najwyżej może nad ranem w ryj dostać albo zostać bankrutem po znacznym umocnieniu się franka względem złotego.
Mój Brat już dawno temu powiedział, że ten świat na trzeźwo jest nie do przyjęcia. Coś w tym pewnie jest.
bart :
‘Pielęgniary’ i ‘pediatry’. Chyba nie pała do nich gorącymi uczuciami.
czescjacek:
Stefan Zabieglik (“Krzywe zwierciadło filozofii czyli dzieje pojęcia zdrowego rozsądku”) i parę innych osób twierdzi, że cała nauka nowożytna powstała jako “nieintuicyjna” i sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem.
Już Galileusz wypisywał jakieś brednie o spadku ciał. Przecież każdy zdroworozsądny człowiek wie, że ciała ciężkie spadają szybciej od lekkich, czyli tak, jak im Harry S. Totteles przykazał.
Tak przy okazji: ktoś, kto uznając wartość poznawczą matematyki odrzucając wartość poznawczą logiki, musi być dziwakiem.
Gammon No82 :
Poproszę o treściwą charakterystykę zdrowego rozsądku, raz. I piwo, i zasmażka.
empatia :
A gdzie tam? “Zależeć” to dość wieloznaczne. Zależności mogą być logiczne, semantyczne, przyczynowe, tetyczne i chyba jakieś jeszcze, ale zapomniałem jakie.
“Jeśli zostanie udowodnione istnienie Pambuka, to nasza wiara zostanie wzmocniona. Jeśli zostanie obalone istnienie Pambuka [co niemożliwe, bo zdania egzystencjalne tego rodzaju się nie falsyfikują], to nasza wiara nie ucierpi – albowiem credo quia absurdum est“.
Czy to nie jest jakiś rodzaj zależności?
jaś skoczowski :
Ja tego pojęcia nie lansuję, więc nie zamierzam do lansu dopłacać zasmażanym piwem. A wspomniany Zabieglik cóś tam chyba podsumował i jakieś europejskie tradycje zdroworozsądkowe opisał.
EDIT: nie chciałbym być źle zrozumiany. Oczywiście piwo MOGĘ CI POSTAWIĆ. Surowe albo nawet zasmażane. Tylko nie zamierzam stawiać z tytułu zdroworozsądka.
eli.wurman :
No jak komuś wydłubiesz oczy, obetniesz uszy, a do gardła wlejesz roztopiony ołów (mogę mylić te detale), to jest “argument mocny, choć innopłaszczyznowy, bo pozalogiczny”.
eli.wurman :
Jesteś użytkownikiem ASG?!
@ bart :
Gammon No82 :
heh, cały ten Marian Mazur to inside joke dla studentów/absolwentów ILS-u :) enybady hier?
czescjacek :
Ja go znam, ja go znam, bo kiedyś fascynowała mnie postać docenta Kosseckiego. Zresztą to kolejna postać z mojej ulubionej serii Niedocenionych Geniuszy PRL-u. Nawiasem mówiąc, ewidentnie ich zwolennicy redagowali swoje hasła w polskiej wikipedii, proszę przeczytać hasła o Kosseckim i Mazurze:
W Kielcach pracował do przeniesienia na emeryturę w 2001 roku. Później przez 2 lata pracował jako emeryt jeszcze na cząstce etatu kończąc rozpoczęte prace magisterskie i doktorskie. Od jesieni 2003 roku nie pracuje na żadnej uczelni wyższej. Jest jednak aktywny naukowo. W ostatnich latach współpracuje z naukowcami z Ukrainy oraz udziela wykładów popularyzujących cybernetykę społeczną oraz wiedzę o totalnej wojnie informacyjnej, w której sam częściowo uczestniczył. Wykłady te odbywają się w Warszawie, Kaliszu i innych miastach Polski.
encyklopedyczne jak jasna cholera.
czescjacek :
Marian Mazur zmarł 21 stycznia 1983 r. w Warszawie.
R.I.P.
ZAŁOŻĘ SIĘ, że KRzK wypraktykował co najmniej 6000 sposobów informowania wiernych. A więc M.M. pominął jakieś 5994 z nich.
Wszystkie? Nie wierzę.
wo :
Barwna postać.
Gammon No82 :
Eee, czego?
Gammon No82 :
Ale no kurde rozum jednak, a nie bozia. Bo możesz to wszystko ogarnąć mózgiem, logiczność (tu jako “sensowność”?) nie ma tu nic do rzeczy.
Gammon No82 :
no zara, zara, bo mi się tu wydaje, że jakiś dryf następuje.
wedle tego co mi się ze szczątków indoktrynacji religijnej po łbie kołacze, o czym jużem pisał, to w świetle doktryny KRK możliwe są dwa sposoby na Pambuka:
– łaska wiary (gdzie owieczki nie zaprzatają sobie głowy uzasadnieniami, bo je owa laska pańska dotknęła) z wariantem „Credo, quia absurdum”
– rozumowe dochodzenie do wiary z wariantem probalistycznym Pascala.
więc pisanie o tym, że “wiara oczywiście zależy od rozumowych argumentów” wycina całe nauczanie o lasce pańskiej. czy źle coś rozumiem?
Gammon No82 :
zależność zdaje się występować. niemniej jednak nie wyczerpuje “rodzajów” wiary, które KRK zdaje się wyróżniać. bo znowu – ci co mają łaskę, nie wierzą _ponieważ_ to niedorzeczne, tylko obok (przynajmniej w w moim rozumieniu rozumienia nauki KRK).
Gammon No82 :
tu należałoby sprawdzić, czy takie argumenta (zwłaszcza wlewanie ołowiu) miały moc przekonywania ;)
@offtop:
Karnowski przez chwilę (bo znikło) wywalił na swoim twitterze takie coś: [klik-link].
eli.wurman :
Air Soft Gun, takie półzabawkowe wiatrówki na plastikowe (lub porcynelowe) kuleczki 6 mm.
Na przykład takie (ta poniżej już ma tzw. szmoc).
http://www.allegro.pl/item657530175_karabin_wyborowy_l96_m57p_luneta_bipod_470_fps.html
W pierwszej chwili myślałem, że po tuningu osiągnąłeś 1000 efpeesów z jakiejś megarury i zostaniesz Terminatorem w środowisku strzeleckim.
radkowiecki :
Same here.
Pratchett tez miał na ten temat parę fajnych dżouków, zwłaszcza w “Straż, straż”. Ciągle śmieszy mnie motyw z anty-pijaństwem czyli wydestylowaną trzeźwością (vide: klatchiańska kawa).
empatia :
E tam, Anzelm ani Tomasz A. nie bawili się w szantażowo-teoriogierne wywody jak Pascal. Oni (jak podejrzewam ale bez dowodów) zakładali, że
jak się uda dowieść Pambuka, to cudownie, bo:
wprawdzie błogosławieni ci, co nie widzieli, a uwierzyli,
lecz nie znaczy to, że przeklęci ci, którzy nadal żądają dowodów,
a zarazem Chrystus umarł za wszystkich jak leci po równo,
więc każdy ma zapewnioną możliwość zbawienia,
a nie każdy dostąpił bezpośredniego kontakta z Duchem Św.,
więc wtedy musi posługiwać się zwykłym prostackim rozumem.
Ponadto z pragmatycznego punktu widzenia
jak się dowiedzie nie tylko istnienia Pambuka,
ale i prawdziwości wszech dogmatów,
to od dowodów wybłyśnie takie Logicznie Nieodparte Światło Jedynej Prawdy,
że nawet katarowie w Langwedocji i kalif w Bagdadzie uklękną, pożałują za bluźnierstwa przeciw Prawdziwej Wierze i bez zwłoki zgłoszą się na łono Matki Naszej Przenajświętszej Kościoła Rzymsko-Katolickiego.
Co jest rzeczą pożadaną, gdyż wprawdzie dobrą i słuszną jest rzeczą nawracanie siłą i likwidacja tych, co nie chcą się poddać nawracaniu,
ale lepszą i słuszniejszą rzeczą jest osiągnąć ich nawrócenie poprzez
młócenie sylogizmem, niż młócenie mieczem.
Sprawdzono wielokrotnie, że po takim potraktowaniu adwersarze trwale wycofują się z dyskusji. Jak powiedział pan Kmicic “kto weźmie szablą po łbie, to i spokojny jak trusia”.
Hej.
Szanowny Blog zmierzał był przez czas jakiś w całkiem interesującym kierunku. Ale, ale. “Paradoksy” związane ze statystyką czy logiką to małe piwo, ciekawsze rzeczy dzieją się, gdy teoria miary kicks in. Polecam http://en.wikipedia.org/wiki/Banach-Tarski_paradox.
wo :
mieliśmy z niego chichry na którymś tam roku, bo był przedmiot “podstawy terminologii” i wykładowca – taki trochę zasuszony dziadzio, uciszał nas ręcznym dzwonkiem – przez cały semestr mówił o tym Marianie Mazurze i jego Maksymach Terminologicznych (które mówiły ogólnie słuszne rzeczy o tworzeniu terminów, np. że termin ma być precyzyjny i nie powinien kontaminować łaciny z greką itp.) w taki sposób, jakby to była jakaś ogólnie znana postać. a nikt ani o nim nie słyszał, ani nawet żadnych informacji się o nim nie dało znaleźć ani książek. no i chichry przeszły na egzaminie, gdzie były pytania typu “podaj dwudziestą trzecią Maksymę Terminologiczną Mariana Mazura” :)
——
“opracował m.in. niezawodny datownik pełnoautomatyczny, dużo lepszy od dostępnych wówczas datowników półautomatycznych” LOL
czescjacek :
Rodzimy Kuźma Prutkow? (Козьма Петрович Прутков)
Wróćmy na chwili do tematu notki.
Jak Sławek radzi sobie z technikaliami? Zapewne poluje na upatrzonego samowtór (Sławek i Operator Kamery) albo wręcz samotrzeć (Sławek, Operator Kamery i Asystent Operatora Kamery)?
@ FSZYSCY
CO TO JEST ?!!!!!!!!!!!!!!!!!
http://public.fotki.com/AnkaPiterskaya/stuff/umom-rossiyu-ne-ponyat!/338a8dbd19be0992.html
I jak to poformatować, żeby działał link?
To nie będę formatował.
http://public.fotki.com/AnkaPiterskaya/stuff/umom-rossiyu-ne-ponyat!/4079.html
http://public.fotki.com/AnkaPiterskaya/stuff/umom-rossiyu-ne-ponyat!/4083.html
http://public.fotki.com/AnkaPiterskaya/stuff/umom-rossiyu-ne-ponyat!/4085.html
Inne też warto.
Wikipedia wspomina, że o Marianie Mazurze film nakręcił Grzegorz Królikiewicz, autor “Zabicia ciotki”
http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/121250
Chciałbym to zobaczyć.
Gammon No.82 :
analnyj wientiliator. przecież Ci pisze.
@Barts
knurd sie to nazywalo.
czescjacek :
Czytać umiem. Nie pytam, jak się to nazywa, tylko co to jest.
BTW jeden z moich słynnych zwidów. Idę ci ja niegdyś przez miasto, patrzę, a tu plakat wieści, że wystąpi “Marek Grechuta z zespołem Anawa”. No ale moje włochate Id odczytało “Marek Grechuta z zespołem analnym”. Dopiero po paru sekundach, jak przetarłem oczy, zorientowałem się, co mi nie gra.
nietoperz :
…z tym że “knurd” to jest “drunk” czytane od tyłu i zastanawiam się czy Cholewa nie zauważył, czy też po prostu olał?
bart :
Jakie krótkie pytanie trzeba zadać, żeby mieć stuprocentową pewność wyboru właściwej bramy w każdej sytuacji?
u pratchetta byla odpowiedz na to :
“Powiedz mi, ktore drzwi prowadza na wolnosc, jesli nie chcesz sie przyjrzec barwie wlasnych nerek, a przy okazji, przejde przez nie za toba, wiec jakbys liczyl na nagrode Wielkiego Spryciaza, nie zapominaj kto pojdzie pierwszy”
Barts :
…z tym że “knurd” to jest “drunk” czytane od tyłu i zastanawiam się czy Cholewa nie zauważył, czy też po prostu olał?
raczej olal, mr. cholewa robi kawal dobrej roboty przy przekladzie swiata dysku, czesto udaje mu sie jakos dopasowac do polskich warunkow co poniektore nieprzetlumaczalne gierki slowne.
Zanim Quasi dołączy to do jakiegoś tl;dra (wiem, że po wczorajszym ryzykuję, że nie przychodzę tu na polowanie):
matematyk :
A to jest jakiś inny sens? Tego chyba nie trzeba uściślać w nawiasie, najwyżej z uprzejmości. No chyba że masz na myśli odpowiedź pozytywną w sensie “mam dla pana dobrą wiadomość”.
matematyk :
Ale nie w tym problem. Wróć do tego, co napisał Quasi. Nie chodzi o to, czy (to nie są cytaty, tylko wyróżnienie):
vs
tylko o to, czy:
vs
I stąd też bierze się to 95% wśród odpowiadających, bo odruchowo odpowiadają, że jeśli 5% jest fałszywych, to 95% jest prawdziwych. Przynajmniej tak podejrzewam.
czescjacek :
Pff. Istnieje jakikolwiek powód, choćby najbardziej zdupny, poza “bo zmieszane”?
AJ :
Bo przecież powinno być wstrząśnięte.
AJ :
A jaka jest różnica, skoro wyniki fałszywie pozytywne mogą się z definicji przydarzyć tylko nienosicielom, a nienosiciele i tak stanowią 99,9% populacji?
Gammon No.82 :
Kilku rzędów wielkości.
AJ :
Nie trybię. Poszła się przetestować grupa reprezentatywna 9990 nienosicieli i 10 nosicieli. Czy naprawdę 5% od 9990 różni się o kilka rzędów wielkości od 5% od 10000?
EDIT teraz trybię, ale słowo, że mogliście to prościej napisać.
nietoperz :
Dobra, już wiem, że opowiedziałem wica z brodą jak Marksa, nie gnębcie mnie :)
@ bart:
aha, takie bajdelej : dobre blogiszcze. trafilem nań wpisując w gugle “brednie prawicy”
Veln :
Wracam do tematu, bo nie daje mi to spokoju. Ten przyklad z 1000 bramek jest bardzo dobry. Ale może ja nie rozumiem do końca zasad tej gry?
A więc wg mnie w grze z 1000 bramek jest tak:
1) Masz do wyboru 1000 bramek, tylko w jednej jest samochód. Losujesz, ale nie mówią ci, czy trafiłeś czy nie. Oczywiście twoja szansa na trafienie na tym etapie była 1/1000.
2) Teraz prowadzący grę, ktory wie, gdzie co jest, odkrywa 998 bramek, zostawiająć dwie zakryte. W jednej z nich jest samochód, druga jest pusta. Ale ty oczywiście nie wiesz, gdzie. Poza tym, jedna z tych dwóch zakrytych to jest ta, na którą postawiłeś w pierwszym ruchu.
3) Teraz masz wybrać 1 bramkę z dwóch. W jednej z nich jest samochód. Jeśli trafisz, samochód, jest twój. Nie wiem, czy gdzieś dają pograć w takie gry, a jeśli tak, to z jakim wpisowym, ale nadal twierdzisz, że w grze opisanej powyżej w drugim ruchu masz szansę 1/1000, aby trafić samochód?
Wyobraź sobie, że nagle przed tym drugim ruchem zmieniasz kolesia, który gra. Wstawiasz nowego z ulicy, który nic nie, co się wcześniej działo. Ma tylko przed sobą dwie bramki, w jednej jest samochód, a w drugiej nie. I ma wylosować. Czy teraz też będziesz twierdził, że prawdopodobieństwo wynosi cokolwiek innego niż 1/2? Czyli zmiana człowieka losującego (a razvej jego wiedzy o wcześniejszych zdarzeniach) ma niby zmieniać prawdopodobieństwo prostego losowania? No ale w prawdziwej grze nic nie zmieniamy. Więc wg was to że na początku mieliśmy bardzo małą szansę na trafienie, a więc prawdopodobnie nie trafiliśmy, to dlatego należy zmienić i dlatego będzie dużo większa szansa na trafienie?
mietek_1899 :
Zmieniony człowiek musi losować. Niezmieniony człowiek może wedle wyboru losować albo kalkulować. Chcesz to losuj.
Albo ZACZNIJ MYŚLEĆ JAK PARANOIK:
“Dlaczego ten koleś otworzył akurat tamte 998 drzwi, a te jedne, jedyne zostawił zamknięte? Coś w tym musi być. To nie przypadek. Komu na tym zależało? Kto za tym stoi? Ile i w jakiej walucie zapłacił? SPISEK! SPISEK!!!”
Pamiętacie jak w pewnym momencie wszyscy mieli dość tego, jak niektórzy ciągle odpowiadali moon? Podobnie jest teraz, więc proszę, dajcie spokój z dalszym tłumaczeniem dlaczego 2/3 szansy na kozła. 1000 Ph.D.s, czy nie, po takim wyjaśnieniu można powiedzieć tylko moron is moron is moron.
Please?
AJ :
tak. frondziarze się oburzają, że “homoseksualizm” jest besęsu, bo homo to człowiek.
czescjacek :
A przecież chrześcijanie sami deklarują Miłość Człeka-Bliźniego.
fan-terlika :
Ej, ale Mietek w przeciwienstwie do Moon jest interaktywny.
Slotna :
…jak tamagotchi po upadku do pełnej wanny.
Gammon No.82 :
Nie, nie pisałem nic innego. W najlepszym razie źle mnie zrozumiałeś.
W przypadku gdy allel recesywny a jest letalny – a wiec współczynnik doboru s [s=1-W, gdzie W to (względne) fitness] homozygoty recesywnej aa równa się 1 – z kolejnymi pokoleniami jego frekwencja q gwałtownie spada, ale gdy stanie się odpowiednio niska, tempo spadku wyhamowuje i asymptotycznie dąży do 0.
Ściślej mówiąc, prawidłowość dana jest funkcją:
q(n) = q0 / (1 + q0n),
gdzie n to liczba pokoleń, a q0 to początkowa frekwencja allelu a.
Dla przykładu: gdy przyjmiemy, że q0=10%, sytuacja wygląda tak (tu “n” musiałem zastąpić “x”, wykres ograniczyłem do 100 pokoleń; chuj wie czemu aplikacja podnosi mi oś ox o jedną jednostkę do góry, wiec asymptotyczność jest tu słabo widoczna).
Letalny allel recesywny chowa się przed doborem w ciałach (żywotnych) heterozygot, więc jego totalnej eredykacji może dokonać tylko dryf genetyczny (=przypadek). Jednak nawet po totalnej eliminacji, allel a może ciągle powracać w wyniku ponownych mutacji (mutacje to zjawiska powtarzalne – takie same mutacje mogą zdarzać się wielokrotnie u różnych osobników; tzw. “presja mutacyjna”) i w związku z czym utrzymywać się w puli genowej na śladowym poziomie. Z tych też powodów w populacji ciągle utrzymuje się wiele paskudnych chorób genetycznych, choć są one bardzo rzadkie.
Gammon No.82 :
Zależność może być prosta. W prostym, dydaktycznym przykładzie (1 locus, 2 allele, diploidalność) relację między fitness a doborem naturalnym można wyrazić tzw. “ogólnym równaniem doboru” ukazującym zmianę frekwencji allelu a deltaq w ciągu pokolenia:
deltaq = pq [(q(Waa-WAa) + p(WAa-WAA)) / Wśr],
gdzie q to frekwencja allelu a; p to frekwencja allelu A; W to fitness dla odpowiednich genotypów: AA, Aa i aa; Wśr to średnie fitness populacji.
Zauważ – (przyjmijmy, że allel A dominuje zupełnie nad allelem a, więc WAa=WAA) im większa różnica między Waa a WAa=WAA, tym większa zmiana frekwencji allelu a w ciągu pokolenia.
Oczywiście, sytuacja może być bardziej skomplikowana; można rozważać różne warianty biologiczne (choćby więcej niż 2 allele na locus, dominacja niezupełna, fitness genotypu może zależeć od jego frekwencji itd.), można inaczej definiować fitness, można opisywać różne zależności, można wykorzystywać inny aparat matematyczny (choćby równanie Price’a) itd. itp.. To wszystko masz opisane w mądrych księgach, które Ci wskazałem – one są zdecydowanie bardziej cierpliwe i kompetentne niż ja do udzielania Ci korepetycji.
Gdybyś był jakimś kreacjonistą, to może chciałoby mi się z Tobą sprzeczać. Ale w sytuacji, gdy próbujesz obalać teorię ewolucji jedynie dla jakichś perwersyjno-trollerskich przyjemności czerpanych z jałowego negcjonistycznego pieprzenia, nitpickingu i przekomarzanek, musisz znaleźć sobie innego partnera.
pozdrawiam
EDIT: Qrva, widzę że moje pdfowe outputy z WolframAlpha wygasły. W każdym razie, nadal wskazywane są (przynajmniej u mnie) moje zapytania, więc aby dostać output wystarczy kliknąć przycisk “=”.
@mietek
Ten nowy cżłowiek niewiedzący o niczym co było wcześniej wygrywałby w około 50% przypadków. Ale nie dlatego, że w jednej i drugiej bramce jest 50% szans, tylko dlatego, że po prostu losując wybierałby w 50% przypadków bramkę w której jest 1/1000 szansa na wygraną, a w 50% bramkę, w której jest 999/1000 szansa na wygraną. Ty natomiast piszesz tak, jakbyś uważał, że w 50% przypadków wybierze bramkę w której ma 1/2 (500/1000) szans na wygraną, i w pozostałych 50% przypadków tę, w której tez ma 1/2 szans na wygraną. A to prowadzi do dziwacznego wniosku, że okazuje się, że tak naprawdę w 50% przypadków przy pierwszym wyborze trafiliśmy w jedną z tysiąca bramek w której jest samochód.
Quasi :
No wiesz?!
O co mnie podejrzewasz?
Veln :
Hmm, trochę to zaczyna do mnie docierać. Chociaż intuicja mówi mi, że coś jest nie tak.
Czyli przy liczbie bramek dążącej do nieskończoności (w pierwszym ruchu) szansa na wylosowanie samochodu dązy do zera, a więc wybór tej drugiej bramki w drugim ruchu (gdy zostają już dwie) daje nam prawdopodobieństwo wylosowania samochodu dążace do 1?
A dlaczego coś mi nie pasuje? Bo skoro w pierwszym ruchu prawdopodbieństwo wylosowania właściwej bramki było 1/1000, to wy to przenosicie na drugie losowanie. Te dwa losowania nie mają ze sobą nic wspólnego. Co byś nie wylosował w pierwszym ruchu, to i tak do drugiego ruchu startujesz z takimi samymi założeniami – dwie brami, w jednej z nich samochód. Nie możesz powiedzieć tak – w pierwszym ruchu prawdopodobieństwo, że samochód jest w jakiejś konkretnej bramce wynosi 1/1000 i jak ta bramka przechodzi do drugiego etapu w której są tylko 2 bramki, to prawdopodobieństwo nadal wynosi w tej jednej bramce 1/1000. To bzdura.
nietoperz :
Pamiętałem ten tekst (Casanunda do Ridcullyego w dyliżansie do Sto Lat w Panowie i Damy), ale nie mając książki pod ręką nie chciałem pisać z głowy, bo bałem się że zepsuję. :)
@mietek
Przeczytaj jeszcze raz, to co Ci pisali niektórzy o tym, że tylko w pierwszym wyborze losujesz, a w drugim przyjmujesz strategię. Ty miałbyś rację wtedy, gdybyś w drugim wyborze losował także. Ale nie dlatego że 50% szans że w 1 bramce samochód i 50% że w 2 bramce samochód, tylko dlatego co napisałem wcześniej.
I po prostu zagraj w tę grę na stronie NYT, zobaczysz, że to nasze nieintuicyjne, czy nawet “bzdurne” wyjaśnienie, się sprawdza, ergo jest prawdziwe.
Ja rozumiem Twój mózgotrzep bo sam też taką fazę miałem, ale jak Ci do tej pory nie wytłumaczyłem to nie wytłumaczę, już i tak się chyba powtarzam od jakiegoś czasu. Sprawdź w praktyce, żebyś zobaczył, że intuicja Ci źle podpowiada, a potem czytaj wszystkie przykłady na wikipedii.
mietek, nie przejmuj się – mnie też sporo czasu zajęło, zanim to zrozumiałam : ) za kazdym razem jak próbujeę zrozumieć lub dać odpowiedz na takie paradoksy/zagadki, przekonuję się że myślenie boli. w dosłowny fizyczny sposób.
Quasi, czy moje tłumaczenie (się) było jakos pomocne?
Gammon No.82 :
no teraz to ja mam pewność – Ty o jednym, ja o drugim.
skrócę to do najprostszej formy: czy na gruncie KRK stwierdzenie, że wiara musi być powiązana z rozumem bangla czy nie? otóż mnie się wydaje, że nie.
a to co Ty wypisujesz to ma się do trapiących mnie wątpliwości nijak :P
Gammon No.82 :
jakbym napisał, że zastanawiam się, czy takie argumenta powodują wycofanie się z dyskusji, to byś mój dylemat rozwiązał. niemniej jednak mnie trapiła kwestia, czy argumenta takowe powodują zmianę poglądów.
nameste :
Heh, dzięki.
Już kiedyś mi(?) to wykładałeś i właśnie tak to zapamiętałem: “mnie” na początku zdania lub przy akcentowaniu siebie. Obawiałem się, że było tam coś jeszcze, co umknęło z mojej pamięci, dlatego poprosiłem o kolejny wykład.
Niestety, te wytyczne niewiele pomagają, bo ja zazwyczaj nie umiem poznać, czy zaimek powinien być zaakcentowany, czy nie. :( Na wszelki wypadek postaram się unikać jego stosowania w ogóle.
pozdrawiam
bart :
Owszem. A robią nie tylko historyjki obrazkowe – robią także kreskówki.
pozdrawiam
empatia :
Jak sobie usprawiedliwiają swoje mambo-dżambo?
Ja się domyślam, w czym rzecz. Kiedyś nawet o tym napisałem – wklejam:
Można to zilustrować tą karykaturą.
A więcej o tych niskich pobudkach można poczytać tutaj:
Paul Bloom i Deena Skolnick Weisberg, “Childhood origins of adult resistance to science,” Science (New York, N.Y.) 316, no. 5827 (Maj 18, 2007): 996-7, doi:316/5827/996.
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17510356
pozdrawiam
eli.wurman :
Czy przed alimentami nie da się obronić którąś z tych dwóch metod?
(i) Zrzec się praw rodzicielskich.
(ii) Zaprzeczyć, że jest się ojcem i nie wyrazić zgody na badania genetyczne.
pozdrawiam
kabotyna :
LOL :D
Tales z Bakielitu :
Brat mi kiedyś o tym paradoksie opowiadał, jednak mam za małą wiedzę, by go ogarnąć :(
RobertP :
Tylko to nie jest ani paradoks, ani zagadka, tylko humorystyczno-dydaktyczny opisik pewnego zagadnienia, skądinąd powiązanego z paradoksem Zenona, o którym już wspominałem.
Jest więcej takich, np. ten o twierdzeniu o trzech ciągach:
pozdrawiam
czescjacek :
Żeś wymyślił. Ale argument jest niepełny, w tej postaci nie do przyjęcia. Wszystko może coś gdzieś znaczyć.
Igor o walce z pornografią.
I pisze coś takiego:
Jakie “niektóre środowiska” ma on na myśli?
pozdrawiam
EDIT: Niejaki Grim Sfirkof, korwinista opowiadający się za delegalizacją środków antykoncepcyjnych, dzieli się swoim zgorszeniem, którego niegdyś zaznał za Odrą:
Quasi :
Przyszło mi do głowy (ale post factum) jeszcze jedno kryterium “operacyjne”. Otóż by poznać, kiedy zaimek jest akcentowany/nie, spróbuj go pominąć. Np. w Twoim zdaniu:
pominięcie “mi” daje
No i teraz sprawdź, czy ta druga wypowiedź jeszcze pasuje do Twoich intencji, jeśli tak, dobre jest “mi”, jeśli nie, powinno być “mnie”. Z kontekstu wynika, że tu mi jest właściwą formą.
Ale tak naprawdę nie idzie o melodię/akcent, a o znaczenie. Siebie akcentujesz (kolejna para: siebie/się) wtedy, gdy sens wypowiedzi opiera się na przeciwstawieniu, przeważnie domyślnym (i może stąd Twoja trudność). Tamci sądzą tak-a-tak, a Ty widzisz to inaczej; wtedy pojawia się konstrukcja “mnie się wydaje…”. Albo sądzisz coś “po prostu”, nie w kontekście przeciwstawienia, wtedy mówisz “wydaje mi się”.
Wracając do powyższego przykładu, jeśli naprawdę nie widzisz różnicy między:
a
to ja się poddaję. IQ 127 jest IMO wystarczające, by wreszcie pojąć zasadę, chyba że uprawiasz językowy trolling, a wtedy żadne tłumaczenia nie pomogą.
Widzisz, a miałeś okazję, żeby siedzieć cicho.
To ja offtopicznie, jako zasłużony wiekiem i stażem lurker, pozwolę sobie linkiem zarzucić:
http://www.uniquescoop.com/2009/05/construction-stupidity.html
(Dla mnie osobiście rządzi konio-lew ze sztabą bliżej nieokreślonego ‘czegoś’ w pysku)
Dziękuję za uwagę. (Mam nadzieje, że zacna gronostaj jeszcze tego tematu tu nie poruszała)
AJ :
Jeśli to do mnie, to na swoją obronę mam tyle, że na ogół skwapliwie korzystam z takich okazji ;). Ale na punkcie spłaszczania języka mam lekkiego świra. Wybaczcie.
inz.mruwnica :
Dank! Już się bałem, że moja jedyna copy/pasta zaginęła w pomroce dziejów :)
@ nameste:
Ale to nie jest tak, że nigdy nie wiem, która wersję zaimka wybrać. Czasem wiem. Zasady, które dyktujesz jak najbardziej przyswajam, tyle że w niektórych sytuacjach mam jakby nie dość wiedzy potrzebnej do ich zastosowania – czasem nie wiem jaki sens (tj. przeciwstawić siebie komuś czy po prostu powiedzieć coś od siebie) danemu zdaniu warto nadać.
nameste :
Jej. A co to jest “językowy trolling”? Umyślne&prowokacyjne pisanie z błędami? Chyba nie masz podstaw tak twierdzić, wszak mimo wszystko błędy są mi rzadko wytykane, a stąd wnioskuję, że jednak zwykle udaje mi się trafić, choć rzadko kiedy jestem pewien czy strzelam dobrze.
pozdrawiam
@ Quasi:
OK, OK, sorry. Zdawnęło mi się, że jakby trochę zacząłeś epatować swoją bezradnością językową w kwestii mi/mnie, a co jak co, ale bezradność jakoś nie pasuje mi do Ciebie.
Uwaga – testuję normalność swoich uczuć!
Właśnie przeczytałem u Terlikowskiego pewien komentarz, który wywołał we mnie dość intensywne uczucia. Chciałbym wiedzieć, co Wy poczuliście.
Tu wklejka:
pozdrawiam
empatia :
Ktoś kogo cytowałeś napisał, że wiara jest zależna od rozumu. No bo w pewien sposób jest zależna. Na przykład przyjemniej się wierzy w tezy wyżej prawdopodobne z punktu widzenia rozumu. Raczej nie miał na myśli, że rozumowy dowód jest warunkiem sine qua non wiary, ani też że rozumowo można obiekt wiary sfalsyfikować.
U osoby poddanej takiej praktyce powodują niezwłoczną zmianę poglądów na brak poglądów. :-D
A tak poza tym – chyba powodują, w drodze quasi-Quasiowej selekcji. Im więcej zlikwidujesz np. nosicieli bakcyla arianizmu, tym mniej będzie się bakcyl arianizmu rozprzestrzeniał.
Jeśli po pewnym czasie u jakiegoś mnicha wertującego księgi w bibliotece znów pojawi się samoistnie “mutacja ariańska”, ponowne zlokalizowanie epidemii, choćby przy użyciu roztopionego ołowiu, ocali twoją trzódkę przed zarażeniem (-> i w konsekwencji potępieniem wiecznym).
EDIT: aha i tu Quasi napisał
http://blogdebart.hell.pl/2009/06/14/slawek/comment-page-15/#comment-45036
A ponadto nadal uważam, że roztrząsanie problemu: czy zdanie “Ale wiara ta oczywiście zależy od rozumowych argumentów” jest heretyckie – wymagałoby na początku ustalenia, co poeta miał na myśli (w szczególności – pisząc “zależy od”), bo zdanie jest wieloznaczne. Oczywiście gdybyśmy byli inkwizytorami, odpowiedź uzyskalibyśmy szybko i niekłopotliwie od samego autora (przy użyciu kombinerek). Niestety! nie jesteśmy nimi.
“Kombinerki jako środek usuwania wieloznaczności wypowiedzi” – niezły temat na pracę naukową z filozofii analitycznej.
nameste :
Fakt, zacząłem. Ale w żadnym razie nie służyło to trollingowi, lecz raczej hmm.. “kokietowaniu”. Po prostu wstydzę się, że mam z tym problemy i boje się, że jest to widoczne dla innych, więc po prostu szczerzę się przyznałem starając zrobić z siebie “biednego niunia”, coby zamiast pogardy zyskać coś w rodzaju wyrozumiałości&wsparcia. “Ok, jestem n00bem, ok, jestem lamerem – wiem o tym, więc nie musicie mi tego wypominać i się ze mnie podśmiewać.”
Ok, być może ta strategia jest trochę naiwna, ale widzę że nie ja jeden ją stosuję. Np. przy okazji rozkminia tu różnych paradoksów, łamigłówek i zagadek kilka osób wyznawało rzeczy typu: “mózg mnie boli i wyparowuje uszami”, “nigdy nie byłam dobra z matematyki”, “moje pojmowanie zatrzymało się na całkach”, “jestem po 4 winach”, “och, takie to było proste – powinienem się walnąć w łeb” itp..
Chodzi o samodzielne zrobienie z siebie ofiary, zanim zrobią to z nami inni, zapewne znacznie boleśniej.
pozdrawiam
Quasi :
A tam, przyznanie się, że coś mnie przerasta to jest “robienie z siebie ofiary”?
Gammon No.82 :
A nie? Ja się zawsze z tym paskudnie czuję.
Quasi :
To świetnie. Odczuwasz więc ból egzystencjalny z powodu niezatrybienia. Zamiast powiedzieć “no i chuj” i poprawić sobie samopoczucie oglądaniem seriali i jedzeniem czypsów, zaczynasz z tego bólu rozkmniniać problem.
EDIT: a wstydzisz się normalnie powiedzieć “łeb mnie napierdala” albo “stłukłem sobie kolano”? To co za wstyd przyznać się, że masz bóle od rozkminiania?
Quasi :
Demonicznego Michnika i jego akolitów.
Dla tych niemieckich dziesięciolatków, dla których seks oralny jest czymś oczywistym, ta rzeźba nie stwarza zagrożenia, są albowiem już całkowicie i nieodwracalnie zdeprawowani.
Dla tych niemieckich dziesięciolatków, dla których seks oralny nie jest czymś oczywistym, ta rzeźba nie stwarza zagrożenia, albowiem nie zrozumieją, co właściwie ona przedstawia. Dla bezpieczeństwa można jeszcze dać podpis “Zwei Amöben im Ursuppe” czy coś w tym rodzaju.