Home > Racjonalo, Szef kuchni poleca... > Choroby urojone: Candida

Choroby urojone: Candida

Tekst lekko wyedytowany: zacni komentatorzy zwrócili mi uwagę, że istnieje taka choroba jak występująca w pierwotnej wersji systemowa kandydoza. Jest to jednak schorzenie zupełnie inne niż „systemowa kandydoza” będąca postrachem forumowiczów z wegedzieciak.pl (nazywana również kandydozą przewlekłą). Kandydoza prawdziwa (systemowa) różni się od urojonej (przewlekłej) wszystkim: od występowania (głównie u osób o obniżonej odporności, np. AIDS, przebyta chemioterapia), poprzez objawy (chorzy w stanie ciężkim) do przebiegu (powikłania występujące w tej prawdziwej kandydozie systemowej: śmierć).

Zacznę od krótkiego P.S. do tekstu „Chrześcijanin a szczepienia”. Komentator Amatil zwrócił moją uwagę na forum wegedzieciak.pl — okazuje się, że wśród wegerodziców (a właściwie wegemam, bo gros użytkowników owego forum to kobiety) jest wielu przeciwników szczepień. Tak się składa, że znam jednego aktywnego członka forum wegedzieciak.pl, zapytałem go więc o szczepienia. Nie szczepi, jest z tego dumny. Z uśmiechem wyłuszczył mi, że dokonał najrozsądniejszego wyboru, bo pozostali, zaszczepieni członkowie społeczeństwa zapewniają jego dzieciom bezpieczeństwo, tworząc wokół nich odpornościowy kordon sanitarny. Oni ponoszą ryzyko straszliwych urazów i chorób wywoływanych przez szczepionki, on dzięki temu tego ryzyka ponosić nie musi. Możemy zatem przyjąć, że nieszczepiący forumowicze z wegedzieciak.pl (posiadający również własne forum Nie Szczepimy) to nie tylko głuptaki — to również cyniczne cwaniaczki.

Amerykanie mawiają „Kiedy życie rzuca w ciebie cytrynami, rób z nich lemoniadę”. Dzięki bolesnej i trudnej lekturze tekstów Cezarego Michalskiego o aferze Kataryny odkryłem znakomite forum wielodzietni.org, na którym można przeczytać, że kobiety nie przepuszczające ciężarnych w kolejce to „panie, których dzieci nie miały pogrzebu”. Z kolei dzięki wizycie na wegedzieciak.pl znalazłem świetny temat na kolejnego posta. A było tak: nowa forumowiczka zachwalała magiczne wahadełko…

Rodzicom i ich dzieciom zmagającym się z candidą gorąco i z pełna odpowiedzialnością polecam metodę w 100 % skuteczną i w 100 % bezpieczną. Jest to wahadło lecznicze biały ozyrys, które w środku ma substancję leczniczą grzybobujczą. Wahadło takie może służyć dla wszystkich członków rodziny, kosztuje 90 zł. Kupuje się je raz i ma się do końca życia. Leczenie nie polega na wprowadzaniu do organizmu żadnej chemii ale energii. Ja stosuję już od roku. Wyleczyłam candidę w rodzinie a nawet grzybice kopyta u mojego konia i klaczy koleżanki. Używam go również profilaktycznie, bo trudno mi i mojemu brzdącowi o dietę zabezpieczającą przed nawrotem grzyba, który pojawia się i tak przy każdym spadku odporności. To nie jest reklama ale szansa dla ludzi z otwartymi umysłami. Pozdrawiam.

Co to takiego candida, ta straszliwa choroba, z którą zmagają się rodzice z wegedzieciak.pl?

Jak wiadomo, czary-mary, czyli „terapie medycyny alternatywnej” działają na zasadzie placebo, a więc ich wpływ na zdrowie człowieka jest ograniczony do „ogólnej poprawy nastroju” czy „nieco szybszego wychodzenia z grypy”. Ponieważ lista schorzeń, na które czary-mary pomagają, jest ograniczona, jakiś anonimowy szaman wpadł na genialny pomysł: trzeba wymyślić nowe, bardzo niebezpieczne choroby, z którymi nasze praktyki będą sobie doskonale radzić. Dziś z tych chorób zamierzam omówić chroniczne zakażenie Candida albicans — mam nadzieję, że niniejszy post będzie początkiem ślicznego cyklu artykulików.

Candida albicans to drożdżak żyjący w naszym przewodzie pokarmowym. W pewnych sytuacjach wywołuje on prawdziwą chorobę zwaną drożdżycą lub kandydozą. My mówimy jednak o kandydozie przewlekłej, czyli o sytuacji, w której drożdżak wskutek nadmiernego rozwoju zapuszcza swoje drapieżne korzonki w ścianki kiszek i powoduje tzw. zespół nieszczelnego jelita a w konsekwencji powolne, niewykrywalne zakażenie całego organizmu. Zespół nieszczelnego jelita jest też podejrzewany o wywoływanie autyzmu u tych dzieci, u których nie wywołała go szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce.

Współczesna medycyna konwencjonalna nie zna co prawda takiej jednostki chorobowej jak przewlekła kandydoza czy zespół nieszczelnego jelita („Ten artykuł lub sekcja opisuje teorie, metody lub czynności niezgodne z aktualną wiedzą medyczną”), ale przecież współczesna medycyna konwencjonalna nie pierwszy raz nas zawodzi, prawda? Przewlekła kandydoza to jak najbardziej realne schorzenie, z którym zmagają się ogromne ilości ludzi na całym świecie. Jakie są jego objawy? Uczynny wysportowany młodzieniec Sayheello ze Sportowego Forum Dyskusyjnego publikuje długaśną listę, na której znajdziemy takie symptomy, jak stronienie od towarzystwa, alkoholizm (jeśli połączony ze stronieniem, to najpewniej chodzi o picie w samotności), krytykanctwo, sucha cera, swędzenie odbytu i skóry, ataki paniki i płaczu, łaknienie pewnych pokarmów, bezsenność, bóle brzucha, nadwaga lub niedowaga, bóle głowy, brak koncentracji, niepewność, zagrożenie, niecierpliwość, niestrawność, objawy psychiatryczne, gazy, wzdęcia, odbijanie się, ospałość, leniwość, pesymizm, gderliwość, zapalenia zatok (przeziębienia), kłopoty w nauce i wychowaniu, kłopoty decyzyjne, zły zapach ciała i z ust oraz — last but not least — złe mniemanie o sobie. Jeśli dodam, że wystarczy rozpoznać u siebie tylko niektóre z objawów, konkluzja może być tylko jedna: wszyscy chorujemy na kandydozę!

Ale nie traćcie nadziei, moi chorzy bracia i siostry, to się leczy.

Google na zapytanie „candida homeopatia” zwraca 30 000 wyników. Słynny koncern homeopatyczny Boiron produkuje środek przeciw kandydozie zawierający, rzecz jasna, bardzo rozcieńczonego drożdżaka.

Za niewiele ponad dwa tysiące złotych możecie kupić Digital Clark’s Zapper i Digital Silver Pulser, czyli urządzenia, które oprócz kandydozy wyleczą wszystkie inne choroby powodowane przez drobnoustroje: wywoływane przez przywry jelitowe AIDS („Po zlikwidowaniu wszystkich stadiów rozwoju pasożytów wirus HIV znika w ciągu 2 godzin”), depresję („przyczyna depresji tkwi w infekcji mózgu małymi robakami obłymi”), alergię („u wszystkich alergików wykryto poważną inwazję owczej motylicy wątrobowej żyjącej w drogach żółciowych”), Alzheimera („chorobę Alzheimera wywołują pospolite przywry pochodzące z niedogotowanego mięsa i od naszych ukochanych zwierząt”), astmę („w 100% przypadków astmy obserwowana jest infekcja larwami glisty ludzkiej usytuowanej w płucach”) i wiele innych chorób, wobec których konwencjonalna medycyna pozostaje bezradna.

Można też sięgnąć po oczyszczający jelita preparat o nazwie Colonix. Strona reklamująca ten środek straszy: „jak wiemy ze starego powiedzenia, śmierć zaczyna się w jelitach”. Nie znałem wcześniej tego przysłowia, ale w końcu wzrastamy w różnych środowiskach, nie wszystkie mądrości ludowe występują w każdym regionie.

Colonix to niezwykły środek — po jego zażyciu czeka nas przerażająca niespodzianka w ubikacji: z naszego ciała via odbyt wydobywa się długi na metr, pusty w środku obiekt, wyglądający jak brązowa, gumowata skóra węża (zapraszam do ostrożnego obejrzenia galerii foto). To oblepiające nasze jelita toksyczne złogi, pełne pasożytów, zakłócające pracę organizmu i powodujące wiele groźnych chorób.

Najwyraźniej efektem ubocznym stosowania Coloniksu jest potrzeba dzielenia się ze światem informacjami o swoich kupach. Świadczy o tym ilość zdjęć nadesłanych przez wdzięcznych pacjentów do opiekuna strony colonix.pl oraz listy sławiące moc Programu Oczyszczającego:

No cóż, mam teraz 5 wypróżnień dziennie i nie mam żadnych bólów. Mój stolec wygląda teraz normalnie, ale będę kontynuować oczyszczanie na wszelki wypadek. Powiedziałam już wielu osobom, jaki to wspaniały środek. Na mojej mamie sprawiło wielkie wrażenie, gdy powiedziałam jej, co ze mnie wyszło i że jej prezent był najlepszy w moim życiu.

O co chodzi? Preparaty wywołujące Efekt Brązowego Węża zawierają takie składniki jak bentonit (występujący również w zbrylających żwirkach dla kotów), wyciąg z babki płesznik, pektyna czy guma guar. Te chłonące wilgoć substancje, w połączeniu z… hm… zastanym w kiszkach budulcem, tworzą coś w rodzaju plastycznego odlewu jelita, który jest następnie wydalany. Brązowy Wąż to żaden chorobotwórczy złóg, efekt niewłaściwego odżywiania ani dusząca ścianki jelit powłoka z toksyn, to po prostu właściwy efekt działania preparatu.

Candidę można leczyć również sokiem Noni, który ponoć jest obrzydliwy w smaku, ale za to jaki drogi! Znakomite kompendium wiedzy na temat candidy można znaleźć na stronie poświęconej Reiki („Sponsorem strony jest biuro rachunkowe AFRO-TAX”), choć lekturę utrudnia nierówny poziom tłumaczenia („Jeden z zolnierzy z bazy amrykanskiej byl ciagle aresztowany za DUI stwierdzone przyrzadami nadmuchiwanymi”). Z owego poradnika dowiemy się, że drożdżaka można pozbyć się z organizmu za pomocą diety (jedzmy organiczne serdelki, „chleb ze spelt i kamut”, unikajmy keczupu), ziołowych i farmakologicznych środków antygrzybicznych (uwaga, wątroba może nie wytrzymać), wspomnianego wyżej czyszczenia jelit mieszanką bentonitu i babki płesznik oraz „zmiany trybu i poglądu na życie”. Jak ta zmiana ma wyglądać? Ot, chociażby lepszym wykorzystaniem swojego czasu wolnego. Propozycje wypełnienia tego czasu pozwalam sobie na koniec przedrukować z owego kompendium w całości:

UPRAWIAC AEROBIK & ZBIERAC JABLKA & STRZELAC Z LUKU &GRAC W BADMINTONA & PIEC & GRAC W KOSZYKOWKE & ZBIERACJAGODY & ZBIERAC GRZYBY & JEZDZIC NA ROWERZE & RZUCAC LOTKAMI & PLYWAC NA LODCE & GRAC W KREGLE & PODNOSIC CIEZARY &KALIGRAFOWAC & JECHAC NA CAMPING & GRAC W WARCABY & SZACHY&WRESZCIE POSPRZATAC & COS ZBIERAC OPRÓCZ PIENIEDZY & MALOWAC (OBRAZY) & TANCZYC & DEBATOWAC & DEKOROWAC & MARZYC &GIMNASTYKOWAC SIĘ & JECHAC NA RYBY (TYLKO NIE W GRZYBACH) &GRAC W HOKEJA & JEZDZIC KONNO & KUPOWC KWIATY& ZADBAC OFRYZURE & JEZDZIC NA ROLKACH & LYZWY & BIEGAC & UPRAWIAC JUDO& KARATE & PUSZCZAC LATAWCE & ROBIC NA DRUTACH & WYSZYWAC& SMIAC SIĘ & UCZYC SIĘ & ISC DO KINA ALBO NA FILM & GRABIC LISCIE&GRAC W PING PONGA & TENIS & ROZWIAZOWAC KRZYRZOWKI & POJECHAC NAD LEJK & CZYTAC $ RELAXOWAC SIĘ & JECHAC NA ZAKUPY&RYSOWAC & SPIEWAC & JEZDZIC NA NARTACH $ SANKI & USMIECHNĄĆ SIĘ & GRAC W PILKE & OPOWIADAC HISTORIE & TEATR & MYSLEC &PODROZOWAC & NIE OGLADAC TELEWIZJI & KUPIC KOMPUTER &UCZYC SIĘ HISZPANSKIEGO & GRAC W GRY VIDEO & ODWIEDZIC ZNAJOMYCH BEZ BUTELKI & GRAC W SIATKOWKE & PISAC & ZAJAC SIĘ YOGA& JECHAC DO ZOO & OZENIC SIĘ & ISC NA LODY & ODSNIEZYC CHODNIK& ZMIENIC OLEJ W GLOWIE & WYRZUCIC VIAGRE & KUPIC LORNETKE& UCZYC SIĘ ANGIELSKIEGO & NAPISAC LIST & GRAC NA GITARZE && CZYTAC & CZYTAC & CZYTAC

W następnym odcinku mam nadzieję zająć się morgellonami, czyli o matko, od GMO łażą mi pod skórą robaki! Będzie się działo.

Update: znakomite, wyczerpujące kompendium wiedzy o kandydozie znajdziecie na blogu Sporothrix (w trzech częściach): Drużyna Grzyba, Dwa Grzyby, Powrót Grzyba.

  1. Slotna
    June 7th, 2009 at 02:11 | #1

    Patso :

    siła fizyczna jest najważniejszym generatorem szacunku, bo pozwala wygrać w ulicznej bójce (największym sprawdzianie honoru).

    To faktycznie sie liczylo – w dziecinstwie ;)) A to, ze nie liczy sie dla mnie teraz wcale nie znaczy, ze sama sie oszukuje, a brak podziwu/ respektu dla sprawcow mordobicia to samoobronna racjonalizacja. Znaczy tylko, ze doroslam i o wow, okazalo sie, ze sukces = kasa + szacunek spoleczny, a tu i teraz sama piescia (niech bedzie, ze i metaforyczna, nawiazujac do tej dziwnej definicji przebojowosci) osiagnac sie tego nie da.

  2. Quasi
    June 7th, 2009 at 02:26 | #2

    nameste :

    Nie. Nieuważnie czytasz. Napisałem (o kontroli):
    (…)
    oraz (o instrumentalnym traktowaniu):
    (…)

    E tam. Wszystko zależy od zawartości “myśli”.

    nameste :

    Bo co zrobić, jeśli “po twojej myśli” jest, aby to drugie przestrzegało reguł gry, a to drugie nie chce?

    Po prostu okazuje się, że interaktor nie daje się “zinstrumentalizować”.

    nameste :

    Często się odpuszcza, zmienia tryb, redefiniuje reguły itd. Na tym polega interakcja.

    Ergo: zmienia się “myśl”.

    nameste :

    Bo nie w każdej interakcji chodzi o zysk (”osiągnięcie jakiegoś celu”).

    A to zależy tylko od niuansów definicji “celu”/”zysku”.

    PODSUMOWUJĄC: Podałeś zbyt mało precyzyjne definicje (“myśli”, “celu” itd.) by z ich wykorzystaniem odróżnić interakcje “instrumentalizujące” od pozostałych interakcji, oraz żeby odróżnić typy interakcji dla Ciebie akceptowalne od nieakceptowalnych.

    pozdrawiam

  3. Quasi
    June 7th, 2009 at 03:09 | #3

    nameste :

    “Żerowanie” (jeśli to słowo jest istotnie adekwatne do sytuacji/zachowania) imho jest nieetyczne. Na słabości drugiego pożywić się. Żeruje się na naiwności (oszustwa, piramida, reklama (?)). Żeruje się na słabości czy niechęci do burd (wcisk w kolejkę “na bezczela”). Itd.

    Ok, rozumiem. Ale pozwolisz, że oleję już te kłótnie o definicje “żerowania”, “instrumantalizacji”, “myśli” itd.? Bo puryzm w tym zakresie nie ułatwia wcale zrozumienia Ciebie. Dlatego opowiadałbym się raczej za tym, żeby zamiast niejasnych etykietek (“instrumentalizacja”, “żerowanie”, etc.) stosować omówienia.

    nameste :

    W “za dużo rzeczy wrzucasz do wora” miałem na myśli to, że nie odgraniczasz sytuacji “żerowania” od innych, w których ktoś zawdzięcza sukces swoim przymiotom/osiągnięciom, czy nawet autolansowi, ale nie cudzym kosztem.

    No właśnie IMO to rozróżnienie jest tylko iluzją, bo praktycznie zawsze osiąga się sukces cudzym kosztem/dzięki cudzej krzywdzie – życie w wielu kluczowych miejscach to de facto gra o sumie zerowej: konkurencja. Z innymi ludźmi konkuruje się na wolnym rynku, na rynku pracy, na rynku edukacyjnym (miejsce w szkołach, na uczelniach itd.), na rynku towarzyskim/popularności, w sporcie itd. oraz last but not least – na rynku matrymonialnym. Żebyś mógł wygrać, ktoś inny musi przegrać.

    nameste :

    Nawet w tak niewinnej niby sytuacji faceta na imprezie, który nieustannie (”przebojowo”) tokuje, jest “żerowanie”, bo gość zagłusza innych, realizując swoją hm, lepszość ich kosztem. Co jest może bardziej nieestetyczne ;) niż nieetyczne.

    No właśnie – tak jak wyżej wspomniałem: konkurencja na rynku matrymonialnym. Inaczej się nie da.

    pozdrawiam

  4. Quasi
    June 7th, 2009 at 03:29 | #4

    gantolandon :

    Daj sobie spokój z tym młotkiem i nożem. Zwłaszcza nożem. Bo pewnego dnia może Ci się atak udać, i to w dodatku całkiem sprawnie. A wtedy będziesz musiał tłumaczyć prokuratorowi, że wychodzisz sobie codziennie na spacer z kosą.

    1. Jak to się mówi w krajach anglosaskich: “Lepiej, żeby cię 12 sądziło niż 4 niosło”…

    2. Przysługuje mi prawo do obrony koniecznej i wolno mi użyć młotka/noża. W myśl tego prawa ani mój atak nie musi być jedynym wyjściem z sytuacji, ani napastnik nie musi zagrażać mojemu dobru o tej samej wartości, co wartość dobra, które jemu odbiorę w akcie obrony. Słowem: jeśli dobrze rozumiem, mogę legalnie rozwalić łeb napastnikowi, który mnie atakuje, choćby ten chciał mi tylko zabrać telefon.

    gantolandon :

    To miała być ironia. Gigantyczne przejaskrawienie. Przyznam, że mnie zatkało i kompletnie nie wiem, co na to odpisać.

    Ale trafiłeś w sedno (może poza tym, że walkę nazwałeś “sportową”) – był w stanie mnie pokonać lub zastraszyć, więc jak najbardziej zarobił; pretensje mogę mieć tylko do siebie. Tak to odczuwam.

    gantolandon :

    Naprawdę boję się zostania bohaterem takich opowieści.

    A nie jest tak, że po prostu boisz się rozmowy twarzą w twarz z obcym człowiekiem o swoich problemach na tyle, że po prostu panikujesz?

    Jeśli nie mam się czego wstydzić, to się nie boję. Ale tu problem polega na tym, że mam się czego wstydzić.

    gantolandon :

    Jakoś trudno mi uwierzyć w to, że tak zaczyna obchodzi Cię Twój wizerunek w oczach starszego aspiranta Zdzisława Maślany z Brąchłowic Wzdłużnych.

    No ale ja tak mam. Jestem potwornie, jak to się mówi, “zewnątrzsterowny”. Potwornie boję się kompromitacji, wstydu, ośmieszenia. A jak mi się jakieś przydarzą, to żrą mi sumienie przez resztę życia.
    I to tak działa bez względu na to, na czyich oczach się kompromituję.

    pozdrawiam

  5. Quasi
    June 7th, 2009 at 04:36 | #5

    Slotna :

    Nie o to chodzi. Siła wywołuje we mnie taki przytłaczający szacunek/lęk, że tłumi pozostałe uczucia.

    Na zawsze?

    Slotna :

    Formalnie, owszem – jeden plus nie musi rekompensować minusów. Ale (i) bezpośredni impakt emocjonalny tego konkretnego plusa (szeroko pojmowana “siła”, przewagi fizycznej/intelektualnej/kompetencyjnej/towarzyskiej etc. nade mną) jest tak wielki, że tłumi odczucia ewentualnie wywoływane przez ewentualne minusy;

    Na zawsze? Ok, w starciu lub bezposrednio po (emocje, te sprawy) – ale na zawsze?

    Czy “na zawsze”? Tak to dotąd wyglądało – mam naprawdę ciężkie sumienie i gryzące poczucie winy. Tym bardziej, że nie dane mi było poznać żadnych minusów ludzi, którzy mnie zlali lub upokorzyli.
    Bo to tak naprawdę nie chodzi o to, że oni są lepsi, ale o to, że ja jestem gorszy. A że z czasem się nie poprawiam, to tym bardziej sumienie&poczucie_winy nie przestają gryźć.

    Slotna :

    Kurde, no i to jest pomieszanie z poplataniem. Napastnik jest od ciebie gorszy z zalozenia, przez sam fakt, ze atakuje

    Ale to tylko pod warunkiem, że przyjmie się pewne ideologiczne założenia, których ja nie przyjmuję. Napastnik pewnie też nie.

    Slotna :

    “Przebojowy” moze byc od ciebie lepszy, no ok, ale nie wiem po co to tu podczepiles. Czyzbys pod “przebojowy” podkladal “znecajacy sie nade mna”?

    “Przebojowych” wliczyłem dlatego, że rozmawiamy tu o odruchowym szacunku do szeroko rozumianej siły – a “przebojowi” przynajmniej niektórymi formami tej siły nade mną górują. W dodatku nierzadko wykorzystują ją bezpośrednio przeciwko mnie (“znęcają się”).

    Jak już mówiłem, ja mam odruchowy szacunek do każdego, kto góruje nade mną atrakcyjnością fizyczną i towarzyską, dobrą reputacją, sprawnością fizyczną, inteligencją, wiedzą, umiejętnościami, talentem, zaradnością, obyciem itd.. Mój szacunek jest tym większy, im przewaga nade mną staje się zewnętrznie wyraźniejsza. A sięga zenitu, jeśli ludzie mający przewagę wykorzystają/są gotowi wykorzystać ją przeciwko mnie. Im mój szacunek jest większy, tym więcej jest w nim lęku, a im więcej jest lęku, tym bardziej pragnę unikać konfrontacji z ludźmi, którzy go we mnie wzbudzają. Myślę, że tu niczym specjalnym się nie wyróżniam.

    I to na mnie działa nawet w takich anonimowych gadkach. Ja się naprawdę niezręcznie czuję nawet w internetowych konfrontacjach z ludźmi, u których wyczuwam rażącą przewagę intelektualną (na tym blogu jest to zwłaszcza nameste, ale powoli zaczynasz być także Ty), a tym bardziej z ludźmi, u których wyczuwam rażącą przewagę intelektualną połączoną z pewną niechęcią do mojej osoby (na tym blogu np. WO i inz.mruwnica – ten ostatni nawet sam zauważył, że zacząłem unikać rozmów z nim). Ba, ja się nawet podle czuję w internetowej rozmowie z ludźmi, o których wiem, że z łatwością mogliby mnie zmiażdżyć fizycznie (np. Barts, RobertP czy ten nieszczęsny Nicpoń), choć z racji pośredniości i anonimowości naszego kontaktu, to raczej mi nie grozi.

    Co więcej – ja przypuszczam, że także pod tym względem niczym szczególnym się nie wyróżniam. Myślę, że onieśmielenie czyjąś przewagą oraz kompleksy związane z uświadomieniem sobie jej istnienia, są typowymi odczuciami większości psychicznie zdrowych (wykluczam tu np. maniaków lub narcyzów) istot ludzkich. Z tym, że pewnie niewielu chce się do tego przyznać.

    Bandyci zdolni i chętni mnie pobić oraz “przebojowi”, zdolni i (często) chętni mnie upokorzyć, to tylko wierzchołek góry lodowej.
    A dlaczego tu, na tym blogu, skupiłem się akurat na nich? Zdaje się, że był to efekt uboczny moich tłumaczeń się wobec dociekań nameste, dlaczego poświęcam Nicponiowi tyle (nienależnej jego zdaniem) uwagi, oraz oskarżeń o skryte wielbienie nicponiowatych samców-alfa. A pod niniejszą notką wątek wypłynął, przypominam, przy okazji dociekań nad emo osób “dupowatych”, licznych wśród znanych Bartowi wielbicieli NewAgowskiej paramedycyny.
    Bandyci i “przebojowi” wypłynęli także dlatego, że (i) jak już wspomniałem, mój szczególny szacunek rodzi się w sytuacji, gdy bezpośrednio doświadczam cudzej przewagi na własnej dupie, oraz prawdopodobnie dlatego, że (ii) mój respekt wobec ludzi, którzy mnie krzywdzą, wydał się wielu z Was czymś oburzającym (stąd rzuciliście się na mnie całym stadem).

    W każdym razie przepraszam za wszczęcie kolejnej awantury.

    pozdrawiam

  6. Quasi
    June 7th, 2009 at 05:07 | #6

    Slotna :

    Ja nie czuje. Domyslam sie empatycznie, ze inni tez nie czuja.

    Mam nadzieję, że już wystarczająco szczegółowo wyjaśniłem o jaki “szacunek” chodzi i poważniejsza różnica zdań w tej kwestii znikła.

    Slotna :

    Dres robi cos, za co moze beknac – jest glupi.

    A skąd. Jeśli świadomie kalkuluje ryzyko, to głupi nie jest. Wielu ludzi jara się ryzykiem: hazardziści, wielbiciele sportów ekstremalnych, gracze giełdowi itp. – czy Twoim zdaniem z zasady są głupi?
    Głupi może być ten, kto podejmuje ryzyko nie zdając sobie z niego sprawy/niedoszacowując go, ale nie ten, kto je zna i świadomie godzi się je podjąć.

    Slotna :

    Dres bije dla fanu, bo nie zna innych rozrywek – jest glupi.

    A skąd.

    1. Nie masz podstaw zakładać, że nie zna innych rozrywek.

    2. Jeśliby nawet innych nie znał, to dlaczego sprawdzanie się w ryzykownym boju miałoby być z zasady głupie? Tym bardziej, że dzięki niemu zarabia i kasę, i szacunek na osiedlu, i kobiety.
    Może rozrywka ta jest nieetyczna, ale dlaczego głupia?

    Slotna :

    Dres bije, bo chce sie dowartosciowac i nie umie inaczej – jest glupi.

    A skąd.

    1. Nie masz podstaw twierdzić, że to jedyny sposób dowartościowywania się dresa.

    2. A jeśli nawet jest to jedyny sposób, to dlaczego miałby być z zasady głupi?
    Może dowartościowywanie się w ten sposób jest nieetyczne, ale dlaczego głupie?

    Slotna :

    Barts i RobertP MOGLIBY, ALE NIE ROBIA TEGO. Czaisz roznice? Szacun dla sprawnosci fizycznej, ok. Ale szacun dla _osoby_ za pozytywne ta sprawnoscia _rozporzadzanie_!

    Szacun za sprawność. Ale dlaczego szacun, za “pozytywne nią rozporządzanie”? Przecież to nie wymaga od nich żadnego wysiłku, żadnego talentu, żadnych umiejętności ani wiedzy. To łatwizna.

    Zresztą, ja w obliczu kogoś takiego nie mogę się pozbyć uczucia, że on robi mi łaskę, że mnie nie zgniecie oraz, że jest wyżej ode mnie postawiony w hierarchii i czuję się źle przy takich ludziach.

    pozdrawiam

  7. Quasi
    June 7th, 2009 at 05:28 | #7

    Patso :

    W tym przypadku istota rzeczy polega na tym, że normalni ludzie (normalni as in większość) potrafią się często pogodzić z myślą, że nie mają na coś wpływu i żyć dalej, zupełnie (albo prawie zupełnie) się tym nie przejmując, podczas gdy kontrolfetyszystę każda utrata kontroli będzie prześladować do końca życia,

    Niech będzie. Z tą tylko różnicą, że problemem nie jest sama utrata kontroli, lecz permanentny brak zdolności do tej kontroli przejmowania – słabość. Wszelkie przypadki utraty kontroli nękają sumienie, bo są dowodami słabości.

    W tym sensie zgodzę się na miano “kontrolofetyszysty”. Przy czym pozostanę wielce sceptyczny wobec Twojego stwierdzenia, że “normalni” ludzie się swoją słabością (prawie) nie przejmują.

    Patso :

    i narzucając swoją traumę innym będzie ich przekonywał na blogu, że siła fizyczna jest najważniejszym generatorem szacunku, bo pozwala wygrać w ulicznej bójce (największym sprawdzianie honoru).

    Ja absolutnie nie twierdzę, że akurat siła fizyczna jest największym generatorem szacunku. Ja twierdzę tylko, że jest generatorem (pewnego) szacunku, bez względu na to, jak jest wykorzystywana.
    Twierdzę także, że mój szczególny szacunek (~lęk) zdobywa ten, kto siłę – także fizyczną – użyje/grozi użyciem wobec mnie.

    Slotna :

    To faktycznie sie liczylo – w dziecinstwie ;))

    To prawda – w dzieciństwie siła fizyczna była absolutnym priorytetem. Później generalnie jej znaczenie spada – bo pojawiają się inne pola do popisu, na których tryumf znacząco przekłada się na sytuację życiową – ale twierdzę, że w umyśle mężczyzny siła fizyczna nadal pozostaje istotna.

    Slotna :

    A to, ze nie liczy sie dla mnie teraz wcale nie znaczy, ze sama sie oszukuje, a brak podziwu/ respektu dla sprawcow mordobicia to samoobronna racjonalizacja. Znaczy tylko, ze doroslam i o wow, okazalo sie, ze sukces = kasa + szacunek spoleczny, a tu i teraz sama piescia (niech bedzie, ze i metaforyczna, nawiazujac do tej dziwnej definicji przebojowosci) osiagnac sie tego nie da.

    Zgoda – zdobywanie kasy i ogólnego szacunku pięścią możliwe jest tylko w pewnych niszach. Ale inna agresywna siła – “przebojowość” – jak najbardziej przekłada się na kasę&szacunek społeczny.

    pozdrawiam

  8. Quasi
    June 7th, 2009 at 07:24 | #8

    bart :

    LONGEST POST EVAR!

    Jestem tu sam przeciwko (bodaj) kilkunastu…

    bart :

    Być może są jakieś badania współczesnych plemion z Nowej Gwinei

    W Amazonii.

    bart :

    wskazujące na proporcje liczby potomków u tych mężczyzn, którzy zajmują się w plemieniu łowiectwem i tych, którzy zbierają.

    “Łowami” na ludzi… Udanymi.

    Patrz, sławna praca:

    Napoleon A Chagnon, “Life Histories, Blood Revenge, and Warfare in a Tribal Population,” Science (New York, N.Y.) 239, no. 4843 (Luty 26, 1988): 985-992, doi:10.1126/science.239.4843.985.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17815700

    I analogiczna wyniki uzyskane w badaniach “wojowników” ze współczesnych metropolii USA:

    Craig T. Palmer i Christopher F. Tilley, “Sexual Access to Females as a Motivation for Joining Gangs: An Evolutionary Approach,” The Journal of Sex Research 32, no. 3 (1995): 213-217, doi:10.2307/3812791.
    http://www.jstor.org/pss/3812791

    bart :

    Na zdrowy rozum oczywiście żołnierz jadący na wojenkę miał po powrocie duże szanse scoringu,

    Plus kobiety wroga, które sobie uprowadzi lub przekopuluje na miejscu…

    bart :

    ale i ci, którzy się od wojska wymigali, na pewno nie zostali na lodzie.

    W tym sęk, że zostają na lodzie. U Homo sapiens obowiązuje dość ostra reglamentacja seksu: kobiety, zwłaszcza najlepsze, dopuszczają przede wszystkim najlepszych mężczyzn (~najsprawniejszych łowców/wojowników), a reszcie pozostaje rękodzieło, gwałty (jeśli są zdolni ich dokonać), a w najlepszym razie – kobiety najpośledniejszego sortu.
    Żeby allel się utrwalił (tj. osiągną frekwencję bliską 100%) wystarczy, żeby jedynie odrobinę zwiększał fitness (<1%) względem alleli konkurencyjnych, stąd niezerowy rozród poślednich mężczyzn nie ma znaczenia – wprawdzie ich allele nie przepadną w ciągu 1 pokolenia, ale prędzej czy później przepadną. Tak działa dobór naturalny.

    bart :

    Twój bon mot o zbieraczach nie zostawiających potomstwa jest co najmniej ryzykowna dla społeczności łowiecko-zbierackich,

    Nie, nie jest.

    bart :

    a już na pewno nie przystaje do dzisiejszego świata, w którym rozmnażają się nie tylko silni.

    Owszem, ale nie do końca.

    1. Owszem, narzucenie monogamii zmieniło w naszej cywilizacji bardzo wiele, ale nie tak wiele, jakby się mogło wydawać. Dalej nieliczna grupka najlepszych mężczyzn niemal monopolizuje sobie najlepsze kobiety – tym razem za sprawą “poligynii seryjnej”: wprawdzie 1 mężczyzna ma na raz 1 kobietę, ale często kobiety zmienia, przy czym najlepsze kobiety wolą pozostać chwilowo bez partnera, miast puścić się z pośledniejszym; ponadto najlepsi mężczyźni mają na koncie więcej kontaktów przelotnych i zdrad. Za to pośledni mężczyźni mają niewiele partnerek, dobrze jeśli mają choć jedną, a i tak głównie spośród tych najpośledniejszych.

    2. Owszem, cywilizacja pozwoliła oddzielić seks od reprodukcji, dlatego liczba i jakość przekopulowanych kobiet nie przekłada się dziś prosto na skalę sukcesu reprodukcyjnego. Ponadto organizacja ekonomiczna społeczeństw (w tym pomoc socjalna, darmowa opieka medyczna itp.) oraz kulturowa zmiana priorytetów (jakość dzieci kosztem ich ilości) oddzieliły sukces reprodukcyjny od pozycji społecznej.
    Ale jeśli liczyć sukces mężczyzny nie liczbą i jakością dzieci, lecz liczbą i jakością zaliczonych partnerek, to nie zmieniło się tu tak wiele.

    bart :

    Chłopie, ale przecież współczesna cywilizacja nie opiera się na klasie robotniczej, (…) cywilizację zbudowali dupowaci i spedaleni mózgowcy (…)

    Ale ja nie o tym mówię. Nie o tym, kto naprawdę zbudował cywilizację. Mnie chodzi jedynie o Twoje uczucia. O poczucie, że gdyby nie buforowana cywilizacją agresja, to już dawno byłbyś albo martwym, albo pariasem.

    bart :

    Quasi, sęk w tym, że ja o nich nie myślę. Nie zawracam sobie nimi głowy. (…)

    Oczywiście, ale mnie chodzi o to, co czujesz, gdy jednak pomyślisz.

    pozdrawiam

  9. June 7th, 2009 at 08:44 | #9

    Gammon No.82 :

    […]można sprawdzić empirycznie[…]

    Pfffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff… I say.

  10. June 7th, 2009 at 08:53 | #10

    Quasi :

    […]kobiety, zwłaszcza najlepsze, dopuszczają przede wszystkim najlepszych mężczyzn (~najsprawniejszych łowców/wojowników), a reszcie pozostaje rękodzieło, gwałty (jeśli są zdolni ich dokonać), a w najlepszym razie – kobiety najpośledniejszego sortu.

    Quasi, kurwa, co to jest kobieta najpośledniejszego sortu? Eeeee? :[ . Nie no sorry, pomijając brodate, krasnoludzkie wojowniczki, jaka kobieta może być “najposledniejszego sortu”? Rozumiem, że takie rozróżnienie może być aktualne nie wiem, gdzieś w bantustanie, gdzie kamienie łupią na palmach i ich samcze zachowania godowe ograniczają się do zawodów, kto głośniej pierdnie, ale Tu Jest Polska, A Tam to Stało ZOMO!

  11. June 7th, 2009 at 10:12 | #11

    Quasi :

    bo praktycznie zawsze osiąga się sukces cudzym kosztem/dzięki cudzej krzywdzie – życie w wielu kluczowych miejscach to de facto gra o sumie zerowej: konkurencja

    Co w niczym nie zmienia faktu, że w wielu dziedzinach funkcjonuje umowa społeczna dot. równości szans, która nie jest wyłącznie iluzoryczna (co, zdaje się, sugerujesz). Jeśli np. w staraniu o pracę X ma wyższe kwalifikacje od Y, to uznajemy, że X dostaje dżob nie “dzięki krzywdzie Y”, a dzięki temu, że Y nie dość się starał (np. w dziele podnoszenia swoich kwalifikacji). Jeśli natomiast X jest pociotkiem decydenta i dlatego się go zatrudnia (choć Y ma wyższe kwalifikacje), to mówimy o nepotyzmie i piętnujemy taką sytuację. Sama “gra o sumie 0” nie wystarcza, by mówić o żerowaniu.

    Znowu wrzucasz do jednego wora zbyt wiele, a Twoje uwagi nt. najlepszych “kobiet do skopulowania” jako zasobu, którego “konsumpcja” jest tak rażąco heh, niesprawiedliwie dystrybuowana, to już wewogle jaskiniowość jakaś jest [ale, błagam, nie polemizuj z tą oceną, potraktuj ją jako “na prawach subiektywnej recenzji”].

  12. June 7th, 2009 at 10:24 | #12

    Quasi :

    Myślę, że onieśmielenie czyjąś przewagą oraz kompleksy związane z uświadomieniem sobie jej istnienia, są typowymi odczuciami większości psychicznie zdrowych (wykluczam tu np. maniaków lub narcyzów) istot ludzkich. Z tym, że pewnie niewielu chce się do tego przyznać.

    Jeśli stawiasz znak równości między “onieśmieleniem” a “lękiem” (którym miałby być podszyty każdy “szacunek”, a zwłaszcza hm, odwrotnie, że niby każdy lęk przekłada się na szacunek), to nie, sądzę, że jesteś jednak wyjątkowy odosobniony.

    Ja na przykład bardzo szanuję Twoją zdolność (ujmę to syntetycznie:) grepowania, ale nie przekłada mi się to na “lęk” przed nią (czy Tobą). I nawet gdybyś łączył tę zdolność z (syntetycznie:) grokowaniem, stając się czymś w rodzaju “polemisty doskonałego”, nie widzę powodu do strachu, raczej powód do zmiany trybu (z polemicznego na pytajny, w sensie — zamiast się [niepotrzebnie] kłócić, warto się przysłuchiwać, aż do rewizji własnych dotychczasowych poglądów włącznie).

    mój respekt wobec ludzi, którzy mnie krzywdzą, wydał się wielu z Was czymś oburzającym (stąd rzuciliście się na mnie całym stadem)

    Raczej czymś osobliwym niż oburzającym. przecież nikt bodaj nie zabrania Ci się pławić w tej osobliwości; co denerwuje niektórych (np. mnie), to Twoje anankastyczne ciurki tekstowe, w których przytaczasz litanie domniemanych przymiotów jakiegoś dresa (zamiast, choćby, przejść wreszcie do syntezy, oby krótkiej).

  13. June 7th, 2009 at 10:27 | #13

    Quasi :

    I analogiczna wyniki uzyskane w badaniach “wojowników” ze współczesnych metropolii USA:

    Ech, wiedziałem, że wyciągniesz na mnie Palmera. Z kolei Mycock, Kudovbin i Longer w swoim monumentalnym eseju “Bas kontra gita: rola w formacji bigbitowej a sukces kopulacyjny” perkusistom poświęcają ledwie pół rozdziału, dowodząc, że wkrótce wyginą, bo szanse na dupczenie mają tylko w zespołach instrumentalnych lub z żeńskim wokalem. Choć wynalazek automatu perkusyjnego wydawał się ewolucyjną odpowiedzią na wymierający gen bębniarstwa, dziś możemy powiedzieć, że to była ślepa uliczka, a bębniarze przetrwali w populacji.

    Ale ja nie o tym mówię. Nie o tym, kto naprawdę zbudował cywilizację. Mnie chodzi jedynie o Twoje uczucia. O poczucie, że gdyby nie buforowana cywilizacją agresja, to już dawno byłbyś albo martwym, albo pariasem.

    To nie są moje uczucia, tylko twoje – a tobie się wydaje, że jak NAPRAWDĘ MOCNO pomyślę, to poczuję to samo. Bzdura.

    Jeszcze przed chwilą linkowałeś do Kanazawy, twierdzącego, że to inteligentni łapią ładniejsze dziewczyny. Czym jest zatem twoje powyższe stukomciowe emo?

  14. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 10:48 | #14

    nameste :

    Rzeczywiście, gówno warte. Jeśli uważasz, że gwałt nie jest skrajną formą instrumentalizowania drugiej osoby, to polemizuj z tym wprost, zamiast przywoływać mętne analogie na jeszcze bardziej mętnych pojęciach (as “grzech”). W odróżnieniu od Jasia Skoczowskiego nie szukam pretekstów do tracenia czasu.

    Twja odpowiedź jest więc gówno warta do sześcianu. I skoro nie odczuwasz potrzeby dyskusji, to nie dyskutuj. Jesteś wolnym człowiekiem żyjącym w wolnym kraju – nie musisz dyskutować.

    EDIT:

    Postawiłem hipotezę, że fetyszyzacja kontroli (czyli ustawienie jako top priorytetu takiego wpływania na stan rzeczy, aby wszystko było “po mojej myśli”) prowadzi albo do samoizolacji (unikanie wszelkich interakcji), albo do instrumentalizowania drugiej osoby (tj. tej, z którą w interakcję się wchodzi). Instrumentalizowania, czyli traktowania instrumentalnie, jako przedmiotu mającego się dostosować do “po mojej myśli”. Spektrum takich zachowań jest szerokie, od nadopiekuńczej mamusi po gwałt. Oczywiście, nic w tym złego (podobnie jak socjopatia sama w sobie to nic złego), póki się komuś nie zrobi krzywdy.

    No proszę! jak chcesz, to potrafisz.
    Wypadałoby tylko wytłumaczyć coś jeszcze: kto jest tym instrumentalizowanym biedactwem, skoro w przypadku Quasi problem “fetyszyzowania kontroli” sprowadza się do tego, że kiedy zbierze po zębach najwyżej reinterpretuje swoją własną sytuację.

  15. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 10:57 | #15

    Slotna :

    To faktycznie sie liczylo – w dziecinstwie ;)) A to, ze nie liczy sie dla mnie teraz wcale nie znaczy, ze sama sie oszukuje, a brak podziwu/ respektu dla sprawcow mordobicia to samoobronna racjonalizacja. Znaczy tylko, ze doroslam i o wow, okazalo sie, ze sukces = kasa + szacunek spoleczny, a tu i teraz sama piescia (niech bedzie, ze i metaforyczna, nawiazujac do tej dziwnej definicji przebojowosci) osiagnac sie tego nie da.

    “Poczekamy końca. Postaw mi tymczasem najmądrzejszego inżyniera Szweda czy Niemca, a ja przeciw niemu Rocha postawię, który ksiąg nie wertował, i obaczym.”

  16. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 11:01 | #16

    Quasi :

    Craig T. Palmer i Christopher F. Tilley, “Sexual Access to Females as a Motivation for Joining Gangs: An Evolutionary Approach,” The Journal of Sex Research 32, no. 3 (1995): 213-217, doi:10.2307/3812791.

    Kiedyś w Jarocinie wystąpiła kapela o nazwie (bodajże) Dzikie, prymitywne hordy półludzi walczące o dostęp do samicy przy pomocy oszczepu. Muzycznie niczego szczególnego nie pokazali, ale ta nazwa…

    EDIT:

    życie w wielu kluczowych miejscach to de facto gra o sumie zerowej: konkurencja

    E tam, Daniel Defoe vs. Adam Smith, spór nierozstrzygnięty od ponad 250 lat.

  17. June 7th, 2009 at 11:10 | #17

    Gammon No.82 :

    I skoro nie odczuwasz potrzeby dyskusji, to nie dyskutuj.

    Jak podrzucisz jakiś argument zamiast paplaniny, to się zgłoś.

  18. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 11:18 | #18

    nameste :

    Jak podrzucisz jakiś argument zamiast paplaniny, to się zgłoś.

    Jaki argument? Na co?
    EDIT: Byc może nie zauważyłeś, ale dyskusja nie dotyczy tematu “czy zgwałcenie jest przykładową formą instrumentalnego traktowania” ani tematu “czy zgwałcenie jest be”.

    Natomiast cały czas wiszą w powietrzu pytania Quasiego:
    Co to znaczy “instrumentalizacja bliźniego”?
    Czym się różni interakcja z bliźnim oparta na instrumentalizacji od tej, na niej nie opartej?
    Co w niej negatywnego?

    Żaden przykład nie stanowi odpowiedzi na te pytania. Tak, jak na pytanie co to jest gryzoń nie jest odpowiedzią: na przykład chomik. Najwyraźniej na te pytania albo nie potrafisz, albo nie chcesz odpowiedzieć.

  19. June 7th, 2009 at 11:21 | #19

    @ Gammon No.82:
    Rozumiem, że nie rozumiesz moich odpowiedzi. Mówię: trudno. Niezbyt mnie interesujesz jako rozmówca, jako hm, “rzecznik Quasiego” tym bardziej.

  20. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 11:22 | #20

    nameste :

    Rozumiem, że nie rozumiesz moich odpowiedzi. Mówię: trudno. Niezbyt mnie interesujesz jako rozmówca, jako hm, “rzecznik Quasiego” tym bardziej.

    No widzisz, jak grzecznie przychyliłeś się do mojej sugestii, żebyś zaprzestał dyskusji? BTW Z taką nawijką zrobiłbyś karierę w dyskusjach w Onecie, widzę że jeszcze niejeden sukces przed tobą.

  21. June 7th, 2009 at 11:29 | #21

    Gammon No.82 :

    No widzisz, jak grzecznie przychyliłeś się do mojej sugestii, żebyś zaprzestał dyskusji?

    Z tobą dyskusji nawet nie podjąłem. No i: “Jeśli chcesz to odczytać jako swoje zwycięstwo, to o.k., zwyciężyłeś”. Miłego dnia.

  22. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 11:30 | #22

    nameste :

    Z tobą dyskusji nawet nie podjąłem.

    O to to właśnie. O tym pisałem od samego początku.

    EDIT: p.s. “intrumentalne gwałcenie jest be -> ergo instrumentalne traktowanie bliźniego jest be” to zdaje się nasz ólóbiony dowód anegdotyczny.

    EDIT (II):

    W tych okolicznościach przyrody zwracam się z apelem ogólnym.

    @ FSZYSCY

    Co to znaczy “instrumentalizacja bliźniego”?
    Czym się różni interakcja z bliźnim oparta na instrumentalizacji od tej, na niej nie opartej?
    Co w niej negatywnego?

    Mnie naprawdę ciekawi wasza odpowiedź na te pytania. Ciekawi prywatnie i zawodowo.

  23. June 7th, 2009 at 11:43 | #23

    Gammon No.82 :

    EDIT: p.s. “intrumentalne gwałcenie jest be -> ergo instrumentalne traktowanie bliźniego jest be” to zdaje się nasz ólóbiony dowód anegdotyczny.

    Mnie naprawdę szkoda czasu na pieniactwo podparte pleonazmem. Nudzisz mnie. Miłego dnia & reszty życia.

  24. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 11:52 | #24

    nameste :

    Mnie naprawdę szkoda czasu na pieniactwo podparte pleonazmem. Nudzisz mnie.

    Po co do tego wracasz? Masz jakieś bóle?

    Miłego dnia & reszty życia.

    Jakie to szczęście, że nie od ciebie to zależy.

  25. June 7th, 2009 at 12:48 | #25

    Widzisz, Quasi, chłopaki się o ciebie biją.

  26. June 7th, 2009 at 13:07 | #26

    bart :

    Widzisz, Quasi, chłopaki się o ciebie biją.

    No ja właśnie zastanawiam się, jak udowodnić Quasiemu, że przynajmniej w niektórych kręgach, jego cash-value jest całkiem wysoki, a tu proszę, mamy dowód wyrastający na naszych oczach. Quasi, ludzie liczą się tym, co napiszesz anonimowo w internetach. Kłócą się o to. Ja Ci proponowałem założenie własnej wiki (i nie ja chyba tylko).

  27. Slotna
    June 7th, 2009 at 13:26 | #27

    Quasi :

    Ale to tylko pod warunkiem, że przyjmie się pewne ideologiczne założenia, których ja nie przyjmuję. Napastnik pewnie też nie.

    Pewne ideologiczne zalozenia tak jakby stojace u podstaw naszej cywilizacji? :))

    Quasi :

    A skąd.(…) A skąd.(…) A skąd.

    O rany. To byl troche zart, przeciez to nie jest cos, co zakladasz W CZASIE ATAKU. Podalam tylko pierwsze z brzegu przyklady i oczywiscie, mozesz je sobie podwazac, ale serio statystyki mowia, ze uczestnicy bijatyk ulicznych/ drobne zlodziejaszki, maja wyzsze IQ i inne przymioty (nie wiem jakie, wymysl sobie: obycie, ilosc calych zebow, brak nalogow, cokolwiek) niz standart? Nie? No to se zaloz, ze sa gorsi. Statystycznie.

    A skad tak naprawde? No z efektu halo przeciez. Dres mnie bije -> dres jest zly -> dres jest brzydki, glupi, smierdzi. Rozumiem, ze u ciebie jest to dres mnie bije -> dres jest silny -> dres jest piekny, madry, pachnie.

    Quasi :

    Szacun za sprawność. Ale dlaczego szacun, za “pozytywne nią rozporządzanie”? Przecież to nie wymaga od nich żadnego wysiłku, żadnego talentu, żadnych umiejętności ani wiedzy. To łatwizna.

    Heh, nie chodzilo mi o “szacun dla goscia, ze mnie nie bije, chociaz moze” :)) Mialam raczej na mysli np. sportowcow.

    Quasi :

    Zresztą, ja w obliczu kogoś takiego nie mogę się pozbyć uczucia, że on robi mi łaskę, że mnie nie zgniecie oraz, że jest wyżej ode mnie postawiony w hierarchii i czuję się źle przy takich ludziach.

    Przerazajace. Serio.

    Quasi :

    To prawda – w dzieciństwie siła fizyczna była absolutnym priorytetem. Później generalnie jej znaczenie spada – bo pojawiają się inne pola do popisu, na których tryumf znacząco przekłada się na sytuację życiową – ale twierdzę, że w umyśle mężczyzny siła fizyczna nadal pozostaje istotna.

    W umysle kobiety nagle znika, taa? ;)) No na pewno jakos ta sila pozostaje, ale juz ci chlopcy tlumaczyli, ze wcale nie tak istotna, jak tobie sie wydaje.

    Quasi :

    Zgoda – zdobywanie kasy i ogólnego szacunku pięścią możliwe jest tylko w pewnych niszach. Ale inna agresywna siła – “przebojowość” – jak najbardziej przekłada się na kasę&szacunek społeczny.

    Wedle twojej definicji? Watpie. Czesc z tych przymiotow, ktore wymieniles, na pewno, ale czesc jest wybitnie problemogenna. Ja nadal nie moge sie nadziwic, ze pod te przebojowosc, ktora dla mnie wizualizuje sie pod postacia ladnej babki/ przystojnego kolesia o szerokich amerykanskich usmiechach, inteligencja, urokiem i pewnoscia siebie (ale rowniez taktem i szacunkiem dla innych) wspinajacych sie po szczeblach kariery szybciej niz przecietniacy – ze ty pod to podkladasz aroganckiego, zlosliwego sukinsyna, wyzywajacego sie na slabszych (pewnie glownie podwladnych). To az boli.

    W sumie nie mam za bardzo z czym polemizowac, skoro wreszcie piszesz o swoich odczuciach, moge tylko smutno pokiwac glowa. Pamietaj jednak, ze wystartowales z “ludzie tak maja, czyz nie? prawda, prawda?”.

  28. Anonymous
    June 7th, 2009 at 14:03 | #28

    No to hyba wtrące swoje 3 gr;p

    Quasi :

    U Homo sapiens obowiązuje dość ostra reglamentacja seksu: kobiety, zwłaszcza najlepsze, dopuszczają przede wszystkim najlepszych mężczyzn (~najsprawniejszych łowców/wojowników)[…]

    Sam wcześnie linkowałeś do badań, z których wynikało że wbrew pozorom to inteligentni są u kobiet na lepszej pozycji…Najlepszy wiec wcale nie oznacza najsilniejszego fizycznie/najbardziej bezczelnego.

    Poza tym nie można raczej sprowadzać wszystkich kobiet (jak i mężczyzn/homo/hetero/czarnych/białych itp) do wspólnego mianownika as in wszystkie wolą mądrego/wysokiego/silnego/niskiego/bruneta/blondyna itd. Istnieje tu dość silne zróżnicowanie;p

    No chyba, że szukasz typowej “niuni” (na co, IMO, wskazuje Twoje instrumentalne podejście do tematu – “najpośledniejsze kobiety” ;p), wtedy rzeczywiście może się okazać, że stereotypowa niunia Cie nie zechce, ale winny będziesz tylko Ty bo szukasz w niewłaściwym “zbiorze k”.

  29. mudkipz84
    June 7th, 2009 at 14:23 | #29

    anon u góry to ja

  30. gantolandon
    June 7th, 2009 at 14:23 | #30

    Quasi :

    1. Jak to się mówi w krajach anglosaskich: “Lepiej, żeby cię 12 sądziło niż 4 niosło”…

    2. Przysługuje mi prawo do obrony koniecznej i wolno mi użyć młotka/noża. W myśl tego prawa ani mój atak nie musi być jedynym wyjściem z sytuacji, ani napastnik nie musi zagrażać mojemu dobru o tej samej wartości, co wartość dobra, które jemu odbiorę w akcie obrony. Słowem: jeśli dobrze rozumiem, mogę legalnie rozwalić łeb napastnikowi, który mnie atakuje, choćby ten chciał mi tylko zabrać telefon.

    Owszem. Tylko w pewnych sytuacjach możesz mieć i tak przejebane – na przykład gdy nie było świadków zdarzenia. Albo gorzej, jedyne dostępne zeznania, to Twoje i kumpli pchniętego nożem. Wtedy pewnie może się wybronisz, ale proces będzie długi i upierdliwy.

    Dwa – przeciwnik też może mieć przy sobie nóż.

    Ale trafiłeś w sedno (może poza tym, że walkę nazwałeś “sportową”) – był w stanie mnie pokonać lub zastraszyć, więc jak najbardziej zarobił; pretensje mogę mieć tylko do siebie. Tak to odczuwam.

    Pretensje możesz i powinieneś mieć przede wszystkim do napastnika. Do siebie w drugiej kolejności i co najwyżej wtedy, jeżeli zrobiłeś coś rażąco głupiego (czego konsekwencje byłeś w stanie przewidzieć). Inaczej pozostaniesz ofiarą na wieki wieków.

    Jeśli nie mam się czego wstydzić, to się nie boję. Ale tu problem polega na tym, że mam się czego wstydzić.

    Co najwyżej w swoim mniemaniu. Jak pewnie już zauważyłeś po zbiorowej reakcji, większość ludzi uważa zupełnie inaczej. Bardzo prawdopodobne, że będzie do nich należał policjant, któremu będziesz zgłaszał przestępstwo. Może Cię to nie pocieszać, ale w praktyce życie w społeczeństwie do tego się sprowadza. Jeżeli grupa ludzi, przed którą chcesz dobrze wypaść, czegoś nie uważa za wstydliwe, to nie ma powodu, żeby samemu uważać to za wstydliwe.

    Chociaż cały czas mam wrażenie, że usiłujesz racjonalizować sobie zwykły stan lękowy.

    No ale ja tak mam. Jestem potwornie, jak to się mówi, “zewnątrzsterowny”. Potwornie boję się kompromitacji, wstydu, ośmieszenia. A jak mi się jakieś przydarzą, to żrą mi sumienie przez resztę życia.
    I to tak działa bez względu na to, na czyich oczach się kompromituję.

    Ale w tej sytuacji nie ma żadnego racjonalnego powodu, żebyś miał obawiać się kompromitacji. Czegokolwiek byś tu nie pisał, aspirant Zdzisław Maślana jest członkiem społeczeństwa, które nie uważa zgłoszenia pobicia i rabunku za coś, czego trzeba się wstydzić. Twoje upokorzenie w takiej sytuacji nie przekłada się na wszystkich pozostałych.

    Jak już mówiłem, ja mam odruchowy szacunek do każdego, kto góruje nade mną atrakcyjnością fizyczną i towarzyską, dobrą reputacją, sprawnością fizyczną, inteligencją, wiedzą, umiejętnościami, talentem, zaradnością, obyciem itd..

    To jest “lub”? Jeżeli ktoś góruje nad Tobą siłą fizyczną, a Ty górujesz nad nim inteligencją, to czujesz do niego szacunek? Nie rozumiem, jak to działa, że na Twój szacunek łapie się również dres, który chce cię skroić z komórki.

  31. June 7th, 2009 at 14:27 | #31

    eli.wurman :

    Najbardziej mnie bawi, kiedy WO jest przedstawiany jako “ważny pan redaktor z Wyborczej”. Soraski – ale to tylko ich wyobrażenie.

    Przypuszczam, że to ma być taki sarkazm. Tuż przed zabanowaniem próbowałem Procesowi wyjaśnić, że nie jestem na etacie redaktorskim tylko na etacie piszącym – i przekwalifikowanie, które nastąpiło w roku 1999, przyniosło mi gigantyczny awans finansowy. Zdaje się, że on ma skłonność do takich prymitywnych złośliwości, że im bardziej mu tłumaczyć, że się myli, tym złośliwiej się będzie upierać. Więc już zawsze na jego blogu będę “ważnym redaktorem”. No trudno, jego blog, jego sprawa.

  32. Slotna
    June 7th, 2009 at 14:29 | #32

    Quasi :

    Jak już mówiłem, ja mam odruchowy szacunek do każdego, kto góruje nade mną atrakcyjnością fizyczną i towarzyską, dobrą reputacją, sprawnością fizyczną, inteligencją, wiedzą, umiejętnościami, talentem, zaradnością, obyciem itd.. Mój szacunek jest tym większy, im przewaga
    nade mną staje się zewnętrznie wyraźniejsza.

    Ok, mam tak samo (znaczy nie kazdy punkt tej wyliczanki sie zgadza, ale zasadniczo wiem o co cho).

    Quasi :

    A sięga zenitu, jeśli ludzie mający przewagę wykorzystają/są gotowi wykorzystać ją przeciwko mnie.

    Ha! A u mnie w tym momencie gwaltownie SPADA.

    Quasi :

    Im mój szacunek jest większy, tym więcej jest w nim lęku, a im więcej jest lęku, tym bardziej pragnę unikać konfrontacji z ludźmi, którzy go we mnie wzbudzają. Myślę, że tu niczym specjalnym się nie wyróżniam.

    A jednak. We mnie ludzie “lepsi” nie budza leku defaultowo. Bo i dlaczego? Przeciez moga mi pomoc, pod atrakcyjna kolezanke moge sie podczepic na podrywie i liczyc na to, ze cos mi skapnie ;)) moge sie podczepic pod dobrze usytowanego kolege i korzystac z jego zaproszen itd. Lek i idaca za nim niechec pojawiaja sie dopiero, kiedy oni te “lepszosc” wykorzystuja przeciwko mnie – ale boje sie i nie lubie rowniez dreczacych mnie osob “gorszych”.

  33. Sufuy
    June 7th, 2009 at 14:47 | #33

    Pomyślałem, Quasi, że mógłbyś być zainteresowany, jako, że porusza się twój temat. Nie dysponuję twoim mailem, dlatego zamieszczam stosowny link tutaj.

    http://machinaentropii.blogspot.com/2009/06/quasi-czowieczenstwo.html

  34. June 7th, 2009 at 15:24 | #34

    Quasi :

    Im mój szacunek jest większy, tym więcej jest w nim lęku, a im więcej jest lęku, tym bardziej pragnę unikać konfrontacji z ludźmi, którzy go we mnie wzbudzają. Myślę, że tu niczym specjalnym się nie wyróżniam.

    Generalnie wyróżniasz się tym, że nie odróżniasz szacunku od strachu. I kalarepką.

  35. urbane.abuse
    June 7th, 2009 at 15:29 | #35

    Gammon No.82 :

    Co to znaczy “instrumentalizacja bliźniego”?

    No jak zrobisz sobie z jelit bliźniego struny do wiosła, albo ze skóry bęben.

  36. June 7th, 2009 at 15:34 | #36

    urbane.abuse :

    No jak zrobisz sobie z jelit bliźniego struny do wiosła, albo ze skóry bęben.

    Albo jak kupisz znaczek na poczcie ignorując przyrodzoną pani pocztowej godność&podmiotowość.

  37. June 7th, 2009 at 16:00 | #37

    Quasi :

    Nie obraziłem się (ani za psychopatę, ani za nic innego).

    Podpuszczam Cię :-)

    (i) czuję, jakbyś mówił obok mnie, a nie do mnie;

    No właśnie dlatego miałem wrażenie, że ze mną nie gadasz.

    (iv) nie wiem, jaką mógłbym znaleźć płaszczyznę porozumienia z cynicznym postmodernistą, który otwarcie leje na wszystkie płaszczyzny porozumienia, które przychodzą mi do głowy.

    Ja na nie nie “leję” ja ich tylko nie absolutyzuję. Masz porno na logiczność wywodu? Fine by me, I can adapt.

    Poza tym zadeklarowałeś (u WO na blogu), że moich tl;dr nie czytasz, więc mam obawy, czy jest sens, żebym Ci odpowiadał, skoro jest ryzyko, że nie przeczytasz.

    Odpowiedzi do mnie czytam. Twoje dyskusje z innymi śledzę głównie z cytatów u tych innych (filtrują dla mnie tl;dr), natomiast raczej zawsze przewijam “moje stanowisko na temat”. Byłoby to na twoim blogu to bym czytał.

    Zaledwie lekko się Ciebie obawiam, bo Cie nie rozumiem (a jak już wyznałem, strach jest objawem mojego szacunku, więc potraktuj to jako komplement).

    Mam teraz takie uczucie, jakbym w dzieciństwie dostał skarpetki na prezent pod choinkę, czaisz?

    Zatem podsumuję moje uwagi do Ciebie:

    (1) Uważam, że ugrzęzłeś w błędnym kole szacunku do pomiatających Tobą bandytów, z którego wynika niechęć do denuncjacji, z której wynika poczucie wspólnoty w grze w socjobiologiczną rywalizację, z której wynika szacunek do przeciwnika w tej grze.

    (2) Przewaga czysto fizyczna jest gorsza od “przewagi tchórza”.

    (2a) Ponieważ przewaga fizyczna zależna od wyposażenia genetycznego/ rozwijana w procesie treningu skaluje się co najwyżej liniowo (jak się zepniesz możesz zwiększyć swoją przewagę o stałą); natomiast przewaga wykorzystania inteligencji (aka tchórzostwo i wyłganie się od walki) skaluje się wykładniczo (możesz zwiększyć swoją przewagę o krotność). Mówiąc bardziej obrazowo: przewaga siłowa ogranicza się do zasięgu ramion; przewaga “ucieczkowa” nie ma ograniczenia przestrzennego. Przewaga siłowa jest w walce stała; przewaga “ucieczkowa” z każdą chwilą się kumuluje (jesteś coraz dalej). Tak jak w judo: zamiast walić w przeciwnika, lepiej przekonać go, żeby sam się uderzył.

    Pięknie ilustruje to słynna scena z Indiany Jonesa w której napastnik ma wprawdzie wielki miecz, ale Indiana ma rewolwer. Postąpił niehonorowo? Pewnie, że tak, ale nie kwilił z tego powodu ani sekundy, bo już robił coś zupełnie innego zamiast, tak jak jego przeciwnik, karmić robaki.

    (2b) Takie pojęcia jak “tchórzostwo”, “niehonorowa walka”, czy “wyłganie się od walki” to próba osłabienia przewagi inteligencji w walce. Szantaż silnych-głupich wobec słabych-inteligentnych. Jesteś ofiarą tego szantażu.

    (3) W nawiązaniu do punktu powyższego, bandyterka jest zajęciem dla najgorzej wyposażonych osobników.

    (3a) Jeśli nie potrafisz zarobić na siebie w sposób bezproblemowy to musisz iść w zajęcie wysoce ryzykowne. Oni osiągają swoją przewagę tylko w zasięgu ciosu, człowiek inteligentny ma nad nimi przewagę choćby w tym, że policja jest jego zwielokrotnioną pięścią.

    (3b) Uzasadnienie można pociągnąć głębiej — w socjobiologię. Można wygrywać siłą własnych szczęk (i wystawiać je na ryzyko uszkodzenia), ale można też wygrywać siłą maczugi (i wystawiać głównie maczugę na ryzyko). A można też wygrywać siłą swojego wojska (i w ogóle nie wystawiać siebie na ryzyko).

    Slotna :

    Wpychanie sie do kolejki jest atrybutem przebojowego, wedle tego jak te przebojowosc zdefiniowales. Wszak potrzebna do tego pewnosc siebie, arogancja, wyszczekanie, zadziornosc…

    Tu jako ilustrację proponuję scenę z “Wodzireja” w której Danielak widząc ogromną kolejkę do prezesa wchodzi w nią ze słowami “Już prezes przyjmuje beze mnie? Nie? No, to zaraz zaczniemy z prezesem przyjmować.” i przepycha się niepowstrzymywany do gabinetu. Pytanie za 100pkt: co zrbiliby ludzie z kolejki, gdyby wiedzieli, że to wałach. Pytanie za 1000pkt: dlaczego by to zrobili?

    Ale Danielak wcale niekoniecznie jest tu tym “lepiej wyposażonym”. Tym razem mu się udało, ale gdyby mu się nie udało, każdy z tłumu miałby przewagę “kolektywnej pięści”. Najlepszą strategią (optymalizującą koszty wobec zysków) jest spokojnie czekać na swoją kolej i w odpowiednim momencie krzyknąć “bić Danielaków”.

    nameste :

    Skrajnym punktem w spektrum jest np. instrumentalizacja polegająca na gwałcie. Być może dla Ciebie niczym to się nie różni od uprawiania seksu ku obopólnej satysfakcji,

    Stosunek seksualny nie istnieje :-)

  38. urbane.abuse
    June 7th, 2009 at 16:03 | #38

    jaś skoczowski :

    Albo jak kupisz znaczek na poczcie ignorując przyrodzoną pani pocztowej godność&podmiotowość.

    Sikora w kabarecie Adin o tym fajny skecz zrobił (Kelner z godnością), ale nie ma w sieci… Więc zamiast

  39. June 7th, 2009 at 16:05 | #39

    inz.mruwnica :

    Stosunek seksualny nie istnieje

    Och, nie on jeden. Ten neantyczny katalog rośnie (z dnia na dzień).

  40. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 16:20 | #40

    jaś skoczowski :

    Albo jak kupisz znaczek na poczcie ignorując przyrodzoną pani pocztowej godność&podmiotowość.

    Ano właśnie czegoś takiego się obawiałem.
    Po tym, jak u Skargi (Barbary, nie Piotra; “Człowiek to nie jest piękne zwierzę”, s. 57) przeczytałem, że próbując kogoś poznać tym samym traktuję go przedmiotowo – z wrażenia nie mogłem spać przez wiele nocy. ;-)

  41. June 7th, 2009 at 16:23 | #41

    inz.mruwnica :

    Stosunek seksualny nie istnieje :-)

    No przecież Papa Wilson już napisał, że każdy akt seksualny jest autoerotyczny.

  42. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 16:25 | #42

    jaś skoczowski :

    No przecież Papa Wilson już napisał, że każdy akt seksualny jest autoerotyczny.

    Czyli jednak istnieje stosunek seksualny samozwrotny.

  43. June 7th, 2009 at 16:26 | #43

    Gammon No.82 :

    Ano właśnie czegoś takiego się obawiałem.
    Po tym, jak u Skargi (Barbary, nie Piotra; “Człowiek to nie jest piękne zwierzę”, s. 57) przeczytałem, że próbując kogoś poznać tym samym traktuję go przedmiotowo – z wrażenia nie mogłem spać przez wiele nocy. ;-)

    No ale jeśli godność zredukuje się do autonomii, to nie widzę kłopotu. I oczywiście, jak zredukuje się ją do autonomii jednostki, to opadamy w jakże mokrym, cieplutkim i ciemniutkim, a jakże przeze mnie ukochanym, libertarianizmie w stylu J.Warrena, z ewentualną naleciałością M.Stirnera. Oh boy, goodie-goodie-goodie! Wąż w galarecie normalnie.

  44. June 7th, 2009 at 16:27 | #44

    Gammon No.82 :

    Czyli jednak istnieje stosunek seksualny samozwrotny.

    Zwłaszcza przy założeniu, że Bóg Który Jest Wszystkim ma osobowość wieloraką. Fajn baj mi. EDIT: Nie takie rzeczy się słyszało na Kole Filozoficznym.

  45. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 16:28 | #45

    jaś skoczowski :

    No ale jeśli godność zredukuje się do autonomii, to nie widzę kłopotu.

    W sensie, że volenti non fit iniuria na jego godności człowieczej?

  46. June 7th, 2009 at 16:28 | #46

    bart :

    O poczucie, że gdyby nie buforowana cywilizacją agresja, to już dawno byłbyś albo martwym, albo pariasem.

    Gdyby nie buforowa warstwa tlenu bylibyśmy wszyscy martwi. O algi i glony, które w kambrze wytworzyłyście tlen dla nas maluczkich, my niegodni wam chloroplastów całować. Cywilizacja jest moim dostosowaniem, for fun and profit, tym lepszym, że sporo rzeczy załatwia dla mnie bez mojego kiwnięcia palcem.

    EDIT: nameste :

    Och, nie on jeden. Ten neantyczny katalog rośnie

    Nie no, wiem… piszę w kontekście instrumentalizacji. Mniejsza z tym.

  47. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 16:29 | #47

    jaś skoczowski :

    Zwłaszcza przy założeniu, że Bóg Który Jest Wszystkim ma osobowość wieloraką. Fajn baj mi.

    A to już będzie seks grupowy.

  48. June 7th, 2009 at 16:31 | #48

    Gammon No.82 :

    W sensie, że volenti non fit iniuria na jego godności człowieczej?

    Tak, ale nie w sensie normatywnym. Czyli tak, da się zgwałcić prostytutkę, choć się zgodziła na seks i jest to gwałt wtedy, czyli naruszenie autonomii ewidentnie, tak samo można skrzywdzić każdego innego człowieka sprzedającego siebie za pieniądze (as in praca najemna). Bo jeśli ktoś się rozmyśla np. to już nie chce.

  49. June 7th, 2009 at 16:32 | #49

    Gammon No.82 :

    A to już będzie seks grupowy.

    To kiedy? :)

  50. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 16:34 | #50

    jaś skoczowski :

    Tak, ale nie w sensie normatywnym. Czyli jak tak, da się zgwałcić prostytutkę i jest to gwałt wtedy, czyli naruszenie autonomii ewidentnie, tak samo można skrzywdzić każdego innego człowieka sprzedającego siebie za pieniądze (as in praca najemna).

    Jeden szkopuł: macherzy konstytucyjni nigdy w życiu nie potwierdzą, że godność i autonomia to synonimy. Bo w takim razie nie można by uszczerbić godności zygoty przez akt poczęcia jej w zlewce. “A przecież nie tego chcemy, towarzysze!”

  51. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 16:35 | #51

    jaś skoczowski :

    To kiedy?

    Bóg Który Jest Wszystkim raczy wiedzieć…

    EDIT:
    przepraszam, ale idę powybierać…

  52. June 7th, 2009 at 16:36 | #52

    Gammon No.82 :

    Jeden szkopuł: macherzy konstytucyjni nigdy w życiu nie potwierdzą, że godność i autonomia to synonimy. Bo w takim razie nie można by uszczerbić godności zygoty przez akt poczęcia jej w zlewce. “A przecież nie tego chcemy, towarzysze!”

    Ja mam nastawienie proroka, więc zakładam, że kiedyś Lud Babiloński ujrzy, jak fajne cyce ma Córa Jerozolimska i wtedy to nie będzie kłopot. A na razie to sieje, sieje, sieje, jejeje. Jak widzisz dla Ciebie np. szkopuł nie tkwi w Tobie, czyli choć taki malutki plusik. Maciupki. EDIT: jest.

  53. June 7th, 2009 at 18:21 | #53

    Quasi :

    Jak już mówiłem, ja mam odruchowy szacunek do każdego, kto góruje nade mną atrakcyjnością fizyczną i towarzyską, dobrą reputacją, sprawnością fizyczną, inteligencją, wiedzą, umiejętnościami, talentem, zaradnością, obyciem itd.. Mój szacunek jest tym większy, im przewaga nade mną staje się zewnętrznie wyraźniejsza. A sięga zenitu, jeśli ludzie mający przewagę wykorzystają/są gotowi wykorzystać ją przeciwko mnie.

    zdaje się, że Twój lękowy szacunek ma charakter bardzo patriarchalny

  54. Quasi
    June 7th, 2009 at 19:43 | #54

    MĘŻCZYŹNI i KOBIETY POŚLEDNIEGO SORTU

    jaś skoczowski :

    Quasi, kurwa, co to jest kobieta najpośledniejszego sortu?

    Brzydkie, stare, głupie o fatalnej reputacji.

    bart :

    Jeszcze przed chwilą linkowałeś do Kanazawy, twierdzącego, że to inteligentni łapią ładniejsze dziewczyny. Czym jest zatem twoje powyższe stukomciowe emo?

    mudkipz84 :

    Sam wcześnie linkowałeś do badań, z których wynikało że wbrew pozorom to inteligentni są u kobiet na lepszej pozycji…Najlepszy wiec wcale nie oznacza najsilniejszego fizycznie/najbardziej bezczelnego.

    Najładniejsze dziewczyny łapią nie tyle inteligenci, co mężczyźni o wysokiej pozycji społecznej (kasa&prestiż&władza). I tak się składa, że wysoka inteligencja – ale zwykle nie tylko ona – sprzyjała zdobywaniu takiej pozycji. Sprawny łowca&wojownik&przywódca nie tylko musi być silny i zręczny, ale także inteligentny.

    W przypadku, gdy pula wolnych mężczyzn o utrwalonej wysokiej pozycji społecznej jest ograniczona – a tak jest w społecznościach monogamicznych – młode kobiety są zmuszone przebierać w ~rówieśnikach, a wiec w młodych mężczyznach, którzy nie zdążyli jeszcze zająć odpowiedniej pozycji, więc w takim przypadku kobiety kierują się nie pozycją potencjalnego partnera, lecz atrybutami fizycznymi i psychicznymi rokującymi jego zdolność do zajęcia wysokiej pozycji. I tu liczy się zarówno inteligencja jak i sprawność fizyczna, a także “przebojowość”.

    W realiach pierwotnych deficyt sprawności fizycznej lub przebojowości utrudniał zdobycie wysokiej pozycji społecznej nawet przy wysokiej inteligencji. Stąd samoocena mężczyzny jest odruchowo czuła na te wszystkie trzy parametry i dlatego np. ja mam bardzo niską samoocenę (tym bardziej, że pod względem intelektualnym i realnej pozycji społecznej również wypadam nieszczególnie) i analogicznego jej zaniżenie spodziewam się u mężczyzn podobnie obciążonych.

    pozdrawiam

  55. June 7th, 2009 at 19:47 | #55

    Quasi :

    MĘŻCZYŹNI i KOBIETY POŚLEDNIEGO SORTU

    Zabrzmiało jak apostrofa. :-)

  56. Gammon No.82
    June 7th, 2009 at 19:49 | #56

    Quasi :

    Najładniejsze dziewczyny łapią nie tyle inteligenci, co mężczyźni o wysokiej pozycji społecznej (kasa&prestiż&władza).

    Mogę jeszcze zrozumieć fascynację dresiarzami, ale chyba nie imponuje ci Berlusconi? ;-)

  57. June 7th, 2009 at 20:17 | #57

    Quasi :

    Brzydkie, stare, głupie o fatalnej reputacji.

    Z mojego punktu widzenia takich kobiet jest tak mało, że nie starczyłoby dla wszystkich słabiaków. No bo kiedy kończy się milf np? Fatalna reputacja? Masz na myśli te, aseksualne? :D

    EDIT: Głupie? Tj. wiesz co Quasi, ja wiem, że każdą kobietą to se o wszystkim nie pogadam, ale sorry no, skończonych idiotek tak wielu nie spotkałem. I zazwyczaj szybko uciekały bo brak inteligencji szedł w parze z głębokim przekonaniem, że jestem skończonym oblechem – co wskazuje, że brak nie był kompletny.

  58. June 7th, 2009 at 22:12 | #58

    @ Quasi:
    A nie wpadłeś na pomysł, że niektóre samice hss będą preferować “tfardzieli z dzielni” a inne typki nieco bardziej rozwinięte intelektualnie?

  59. Quasi
    June 7th, 2009 at 22:55 | #59

    inz.mruwnica :

    (1) Uważam, że ugrzęzłeś w błędnym kole

    Zobaczymy.

    inz.mruwnica :

    szacunku do pomiatających Tobą bandytów,

    Jak już wspominałem, ten odruchowy szacunek wynika z (i) najsilniej jak to możliwe (tj. na własnej dupie) doświadczonej przewagi nade mną (a już tak mam, że przewaga zawsze wyzwala mój szacunek) i (ii) lęku.

    Tu nie ma żadnej ideologii, to tylko uczucia. Gdybym miał oceniać podług swoich ideologii, to bym stwierdził, że bycie przestępcą to wielki upadek i nigdy bym nim nie chciał zostać.

    inz.mruwnica :

    z którego wynika niechęć do denuncjacji,

    Nie. Niechęć do denuncjacji wynika:

    (i) Ze zbyteczności tego działania. Fakt, że doniosłem na oprawcę nic mi nie daje, za to trochę czasu&wysiłku oraz sporo stresu mnie kosztuje.

    (ii) Ze wstydu związanego z przyznaniem się przed policjantami do upokarzającej słabości oraz z bezczelnym zawracaniem im dup błahostkami i tak raczej niemożliwymi do pomyślnego rozwiązania (czyli trwonieniem ograniczonych zasobów policji).

    (ii) Formalnie także z przesłanek etycznych: ukaranie przestępcy to multiplikacja cierpienia, z utylitarystycznego punktu widzenia niepożądana.

    inz.mruwnica :

    z której wynika poczucie wspólnoty w grze w socjobiologiczną rywalizację,

    Z niechęci do denuncjacji nie wynika wcale “poczucie wspólnoty w grze socjobiologicznej”.
    I nie mam żadnego “poczucia wspólnoty w grze socjobiologicznej”, a przynajmniej nie rozumiem co to takiego.

    inz.mruwnica :

    z której wynika szacunek do przeciwnika w tej grze.

    Nie.

    Ergo: Błędnego koła tu nie wykazałeś. QED

    inz.mruwnica :

    (2) (…)
    (2a) (…)
    (2b) (…)

    To co piszesz (już chyba 3. raz) w pewnych okolicznościach zapewne bywało prawdą, tj. zdarzało się, że czciciele honoru byli silni acz głupi i honor wykorzystywali jako propagandowe narzędzie do walki ze słabymi acz inteligentnymi. Dla pozbycia się skutecznego ale z jakichś powodów nielubianego środka walki (np. w średniowieczu któryś papież przeklął kuszę jako “broń dla tchórzy” i jej używanie przeciwko chrześcijanom było potępiane). Analogicznie jak dzisiaj Cywilizacja Zachodnia tępi broń niekonwencjonalną (a także miny, pułapki saperskie, bomby kasetowe, zabijanie ludności cywilnej i jeńców wojennych itp.), stosowanie w policyjnym śledztwie tortur i szantażu (“albo wydasz wspólników, albo twoim dzieciom wydłubiemy oczy”) czy w sporcie fauli, spalonych, zbyt szybkich bolidów itp..

    Niestety, nie sądzę, żeby ta zasada była uniwersalna. Zapewne najczęściej ci najsilniejsi byli zarazem najinteligentniejsi.

    A poczucie honoru zapewne jest wrodzone, zdeterminowane biologicznie. Pewnie jest to ewolucyjna adaptacja mająca motywować ludzi – głównie mężczyzn – by zabiegali o reputację: (i) uczciwych i dotrzymujących słowa/gróźb, (ii) silnych i sprawnych, (iii) upartych, odważnych, śmiałych, nieustępliwych i gotowych na największe poświęcenie, (iv) pamiętliwych i wściekle mściwych. Taka reputacja w pierwotnych realiach zapewniała realną protekcję: uczciwość to kluczowa cecha atrakcyjnego współpracownika, a siła&odwaga&nieustępliwość&mściwość delikwenta powoduje, że wielu wrażych uzna, że nie warto z nim zadzierać – mściciel będzie się starał zaszkodzić wrogowi za wszelką cenę, nawet jeśli zemsta narazi jego samego na ryzyko lub koszta większe, niż poniesie jej ofiara. Świadomość, że zaatakowany będzie stawiał zaciekły opór, choćby nawet ostatecznie był to opór daremny, lub będzie się mścił, zniechęca potencjalnego napastnika, któremu zależy na tym, by osiągać cele możliwie jak najmniejszym nakładem kosztów (a konieczność walki nawet z desperatem te kosza podnosi).

    Mówiąc o honorze mówię tylko o swoich uczuciach – czuję się podle, gdy wychodzę na osobę niehonorową, wstydzę się tego. Co nie znaczy, że preferuję postępowanie honorowe_acz_nieracjonalne nad postępowanie niehonorowe_acz_racjonalne. Dlatego też uciekałem przed napastnikami, choć później się tego wstydziłem i miałem wyrzuty sumienia.
    Poczucie honoru wyewoluowało zanim powstała policja czy wojsko…

    pozdrawiam

  60. janekr
    June 7th, 2009 at 22:59 | #60

    Quasi :

    a już tak mam, że przewaga zawsze wyzwala mój szacunek

    No i OK, ale najwyraźniej tutaj TYLKO Ty tak masz.
    Popełniasz błąd poniektórych filozofów, którzy swoje upodobania i nawyki myślowe rzutowali na naturę ludzką.
    Np. taki słuchowiec głosi tezy o nieistnieniu myślenia pozawerbalnego w ogóle, podczas gdy to on należy do grupki zbytej tej umiejętności…

    Dlatego też uciekałem przed napastnikami, choć później się tego wstydziłem

    Ciesz się, że nie jesteś Japońcem. Dla nich poczucie wstydu jest nieznośne do tego stopnia, że wielu woli se zrobić puku, niż się tak wstydzić i wstydzić.

  61. June 7th, 2009 at 23:00 | #61

    Quasi :

    A poczucie honoru zapewne jest wrodzone, zdeterminowane biologicznie.

    dżizas.

  62. Quasi
    June 7th, 2009 at 23:01 | #62

    inz.mruwnica :

    Zabrzmiało jak apostrofa. :-)

    Zabrakło “@”…

  63. Tutensramon
    June 7th, 2009 at 23:06 | #63

    czescjacek :

    Quasi :

    dżizas.

    O co chodzi? Jestem.

  64. Quasi
    June 7th, 2009 at 23:09 | #64

    janekr :

    Ciesz się, że nie jesteś Japońcem. Dla nich poczucie wstydu jest nieznośne do tego stopnia, że wielu woli se zrobić puku, niż się tak wstydzić i wstydzić.

    A kto powiedział, że ja jestem niekończenie odporny na wstyd? Chyba nikt nie jest i nie sądzę, żeby Japońce pod tym względem czymkolwiek się wyróżniali (ok, mają spory odsetek samobójstw, ale wcale nie największy na świecie) – ale o to lepiej zapytać Bartsa. Jeśli wstyd stanie się dla mnie nie do zniesienia, to oczywiście popełnię samobójstwo – nie zamierzam torturować się życiem.

    pozdrawiam

  65. June 7th, 2009 at 23:14 | #65

    czescjacek :

    Quasi :
    A poczucie honoru zapewne jest wrodzone, zdeterminowane biologicznie.
    dżizas.

    tak sobie lurkam na tę dyskusję od paru dni i oprócz tego, ze wkręca to paru rzeczy nie rozumiem. Na przykład właśnie skąd się wziął powyższy wniosek? Jak niby biologia determinuje honor? Na prostych przykładach operując – widziałeś kiedyś honorowego psa/kota/kukułkę?

  66. fan-terlika
    June 7th, 2009 at 23:16 | #66

    Quasi :

    Chyba nikt nie jest i nie sądzę, żeby Japońce pod tym względem czymkolwiek się wyróżniali (ok, mają spory odsetek samobójstw, ale wcale nie największy na świecie)

    Ale przecież samobójstwa nie popełnia się tylko ze wstydu, więc nawet gdyby byli w top1, czy by byli na miejscu 100, nic by to nie mówiło o ich radzeniu sobie ze wstydem i jego roli.

  67. Mrówek
    June 7th, 2009 at 23:16 | #67

    Śpij Gwiazdko. Nie martw się.

  68. June 7th, 2009 at 23:24 | #68

    Quasi :

    Zapewne najczęściej ci najsilniejsi byli zarazem najinteligentniejsi.

    To jak już robimy koncert życzeń, to ja poproszę o rozwinięcie tej myśli.

  69. RobertP
    June 7th, 2009 at 23:26 | #69

    Quasi :

    A poczucie honoru zapewne jest wrodzone, zdeterminowane biologicznie. Pewnie jest to ewolucyjna adaptacja mająca motywować ludzi – głównie mężczyzn – by zabiegali o reputację: (i) uczciwych i dotrzymujących słowa/gróźb, (ii) silnych i sprawnych, (iii) upartych, odważnych, śmiałych, nieustępliwych i gotowych na największe poświęcenie, (iv) pamiętliwych i wściekle mściwych. Taka reputacja w pierwotnych realiach zapewniała realną protekcję: uczciwość to kluczowa cecha atrakcyjnego współpracownika,

    Fajnie, to teraz zastanów się czy na tę “kluczową cechę” mają jakikolwiek wpływ moje interakcje z kolesiami spod monopolowego, blokowiska itp. O ile nie dam im się posłać na zwolnienie lekarskie (bądź do aresztu – za przekroczenie granic obrony koniecznej) to ŻADEN. Ta sfera nie ma nic wspólnego z oceną mojej osoby przez szefa, współpracowników czy kontrahentów .Ważne jest, żebym oddawał robotę na czas. Czyli mogę spokojnie zlewać ich wyobrażenia i opinię o sobie.
    Dla mojej rodziny też ważniejsze jest czy pójdę chłopakom kibicować w zawodach, albo wspólne strzelanie z ASG na wycieczce rowerowej niż “szacun na dzielni”.

    A twoje wyobrażenia o honorze zalatują mi Grzesiukiem i Tyrmandem. Zapomnij o tych bzdurach. Przestępcy bardzo chętnie wyeliminują konkurencję kapując na nią policji, a co tych młodych “twardzieli” to Hugo-Bader (“Chłopcy z motylkami” DF) pięknie opisał jak bodajże za 50zł kapowali którzy to kolesie skroili (w sensie obrobili) jego syna.

  70. Quasi
    June 7th, 2009 at 23:29 | #70

    jaś skoczowski :

    Z mojego punktu widzenia takich kobiet jest tak mało, że nie starczyłoby dla wszystkich słabiaków.

    Mało wybredny jesteś?

    jaś skoczowski :

    No bo kiedy kończy się milf np?

    Formalnie wraz z ukończeniem 50 roku życia, lub utratą atrakcyjności seksualnej.

    Z tym że znów – milf to seksualny, niszowy fetysz. Mężczyźni generalnie preferują kobiety młode.

    jaś skoczowski :

    Fatalna reputacja? Masz na myśli te, aseksualne?

    Nie. Jakość reputacji jest względna i zależy od okoliczności. Dla mężczyzny szukającego stałej partnerki zniechęcająca jest reputacja “loose woman”, z kolei dla takiego szukającego partnerki przelotnej, zniechęcająca będzie reputacja “niedotyczki”.

    jaś skoczowski :

    Głupie?

    Mężczyźni znacząco mniejszą wagę niż kobiety przykładają do inteligencji partnerki, niemniej jednak ją także cenią.

    jaś skoczowski :

    Tj. wiesz co Quasi, ja wiem, że każdą kobietą to se o wszystkim nie pogadam, ale sorry no, skończonych idiotek tak wielu nie spotkałem.

    Wiesz, jakby to powiedzieć – aż połowa kobiet ma inteligencję poniżej średniej (mediany)…

    pozdrawiam

  71. RobertP
    June 7th, 2009 at 23:34 | #71

    Marceli Szpak :

    Na przykład właśnie skąd się wziął powyższy wniosek? Jak niby biologia determinuje honor? Na prostych przykładach operując – widziałeś kiedyś honorowego psa/kota/kukułkę?

    To zależy co Quasi rozumie przez “honor”.
    Jeśli chodzi o strategię zachowania, to “wet za wet” to faktycznie najlepiej się sprawdza w iterowanym dylemacie więźnia, a Dawkins w “Samolubnym genie” opisuje biologiczne przykłady. Ale czy to już “honor”? Taka kukułka to przecież zdzira, że hej, a jej młode to natural born killer.

  72. Quasi
    June 7th, 2009 at 23:37 | #72

    bart :

    To jak już robimy koncert życzeń, to ja poproszę o rozwinięcie tej myśli.

    Już cytowałem notki Kanazawy o “sprzężeniu” genów urody, inteligencji i wzrostu (~siły fizycznej) przez dobór płciowy.

    Ponadto warto zauważyć, że sprawność bojowa związana przecież z opanowaniem niełatwej technik i taktyki walki (wręcz i z użyciem broni, indywidualnie i w grupie), opracowaniem i przebycie odpowiedniego treningu oraz z nabyciem doświadczenia bojowego (co znaczy skutecznie zabijać i nie dać się zabić) także wymaga inteligencji.

    pozdrawiam

  73. June 7th, 2009 at 23:44 | #73

    Quasi :

    wzrostu (~siły fizycznej)

    Whoa whoa whoa hey hey! Toś se przybliżenie zrobił, bratku!

    Quasi :

    Ponadto warto zauważyć, że sprawność bojowa związana przecież z opanowaniem niełatwej technik i taktyki walki (wręcz i z użyciem broni, indywidualnie i w grupie), opracowaniem i przebycie odpowiedniego treningu oraz z nabyciem doświadczenia bojowego (co znaczy skutecznie zabijać i nie dać się zabić) także wymaga inteligencji.

    Owszem, niezbyt wysokiej. Trzeba też posiadać zdolność zapamiętywania na poziomie ucznia trzeciej klasy szkoły podstawowej. Siłownia (czyli coś, z czym kontakt twoich oprawców jest dużo prawdopodobniejszy) wymaga karnetu.

  74. Quasi
    June 7th, 2009 at 23:47 | #74

    Marceli Szpak :

    Na przykład właśnie skąd się wziął powyższy wniosek?

    Czytałem o tym. O znaczeniu reputacji sporo pisze Buss w swoim podręczniku, który tu już kiedyś cytowałem. Sorry, nie chce mi się teraz wyciągać z niego bibliografii.

    Także gdzieś niedawno – niestety, qrva, nie pamiętam gdzie – rzucił mi się w oczy artykuł o ewolucji i znaczeniu honorowej zemsty (opierał się m.in. na analizie obyczajów w plemionach koczowniczych/pasterskich). Jak znajdę, to podlinkuję.

    Marceli Szpak :

    Jak niby biologia determinuje honor?

    Nie honor, tylko poczcie honoru.

    Normalnie, siłą wiązań chemicznych. Analogicznie jak determinuje pierdyliony innych preferencji, odruchów i wzorców zachowań.

    Marceli Szpak :

    Na prostych przykładach operując – widziałeś kiedyś honorowego psa/kota/kukułkę?

    U psów/kotów/kukułek nie ma adekwatnego odpowiednika ludzkiej reputacji, więc nie ma także poczucia honoru.

    pozdrawiam

  75. Quasi
    June 7th, 2009 at 23:53 | #75

    bart :

    Whoa whoa whoa hey hey! Toś se przybliżenie zrobił, bratku!

    Nie ja. W rozważaniach Kanazawy wzrost miał być wskaźnikiem siły fizycznej – duży mężczyzna jest generalnie silniejszy niż mały, dlatego kobiety preferują dużych.

    bart :

    Owszem, niezbyt wysokiej. Trzeba też posiadać zdolność zapamiętywania na poziomie ucznia trzeciej klasy szkoły podstawowej. Siłownia (czyli coś, z czym kontakt twoich oprawców jest dużo prawdopodobniejszy) wymaga karnetu.

    Głupi dres (tylko bezmyślny trening siłowy) zwykle przegra z dresem inteligentnym (trening techniki walki typu krav maga, trening kondycji, unikanie nałogów, zdolność wykorzystania w walce sprzyjających elementów otoczenia). Że o wojownikach w plemionach łowiecko-zbieraczych, czyli naszych przodkach, nie wspomnę…

    pzdr

  76. June 7th, 2009 at 23:55 | #76

    Oh hai, tl;dr, could somebody accidentaly digest plz.

    (głównie chodzi o to czy poza flejmem z Q coś innego się dzieje wartego uwagi)

  77. June 8th, 2009 at 00:02 | #77

    @ Quasi:

    No ale co z tym, że inteligentniejsi byli również silniejsi? Bo robisz uniki – co z tego, że wzrost w oczach kobiet ma być wyznacznikiem siły fizycznej? To może znaczyć co najwyżej, że wysocy ludzie mieli i mają większe szanse reprodukcyjne, nie że silni byli zazwyczaj inteligentniejsi. O rozwinięcie takiej myśli cię poprosiłem.

  78. June 8th, 2009 at 00:03 | #78

    mrw :

    (głównie chodzi o to czy poza flejmem z Q coś innego się dzieje wartego uwagi)

    Chyba nie bardzo. Trochę nie pamiętam. Zastanawiam się, czy nie przekierować rozmowy na tor pt. “O kurwa, ktoś w moim mieście na wielkim placu pierdolnął mi ogromny biały krzyż”, ale to nie jest chyba wyjątkowo nośny temat.

  79. Gammon No.82
    June 8th, 2009 at 00:06 | #79

    Quasi :

    Ponadto warto zauważyć, że sprawność bojowa związana przecież z opanowaniem niełatwej technik i taktyki walki (wręcz i z użyciem broni, indywidualnie i w grupie), opracowaniem i przebycie odpowiedniego treningu oraz z nabyciem doświadczenia bojowego (co znaczy skutecznie zabijać i nie dać się zabić) także wymaga inteligencji.
    pozdrawiam

    Gdybyś obok biologii i medycyny postudiował chociaż kilka tygodni historię wojskowości, tobyś nie miał takiego wysokiego mniemania o wojakach. A najśmieszniejsze, że ci napakowani i superagresywni często dostawali w ryj od “intelektualistów pola walki”. Jak na przykład Spartanie od Tebańczyków.

  80. fan-terlika
    June 8th, 2009 at 00:07 | #80

    bart :

    Chyba nie bardzo. Trochę nie pamiętam. Zastanawiam się, czy nie przekierować rozmowy na tor pt. “O kurwa, ktoś w moim mieście na wielkim placu pierdolnął mi ogromny biały krzyż”, ale to nie jest chyba wyjątkowo nośny temat.

    No ale kolejne people vs quasi jest nużące slash męczące. A krzyże i jezuski zawsze są śmieszne.
    I to już 18 dni bez nowej Chusty. Dajcie mi coś.

  81. June 8th, 2009 at 00:25 | #81

    fan-terlika :

    I to już 18 dni bez nowej Chusty. Dajcie mi coś.

    To problem również dla mnie. Na szczęście Wieszcz wykorzystał swój “charyzmat widzenia przyszłości” do napisania nowego tekstu, bardzo emocjonalnego, sądząc po ilości literówek. Prorokuje w nim, że w 2020 r. duński Kościół Ludowy wyświęci pierwszą zoofilkę (żyje z żółwiem) na biskupkę. Podobnie rezonujący emocjonalnie komentator przypomina Tomaszowi, że w 2020 r. “chrześcijanie jako element reakcyjny i niebezpieczny uznani są za terrorystów stąd cała ich organizacja zostaje zdelegalizowana. Odtąd każdy kto zabije chrześcijanina nie jest pociągnięty do żadnej odpowiedzialności karnej”.

    Tak się jedzie na Duchu Świętym, tak Maryja w system daje!

  82. otaki
    June 8th, 2009 at 00:26 | #82

    Hej, Quasi, a jakby cię napadł rozsierdzony goryl? spieprzałbyś bez najmniejszych wyrzutów sumienia i bez rozterki duchowej, nie? a przecież nie ma różnicy

  83. June 8th, 2009 at 00:31 | #83

    Tutensramon :

    O co chodzi? Jestem.

    Tak? To wiesz co Dzizas, weź spierdalaj i nie podszywaj się pod Tutena, nie chcemy Cię tu.

  84. June 8th, 2009 at 00:39 | #84

    Quasi :

    Z tym że znów – milf to seksualny, niszowy fetysz. Mężczyźni generalnie preferują kobiety młode.

    A wiesz co? To gówno mnie obchodzi teoria, zgodnie z którą faceci lubią młode, chyba, że nie lubią, a wtedy to nie ma znaczenia, bo przecież lubią młode. To jest mniej więcej tak genijalny pomysł, jak ten, zgodnie z którym kobiety lubią brutali, bo Ci mają więcej dzieci, bo cirka ebałt 1% kobiet nie zostawia swoich facetów, choć Ci je biją. Po czym artykuł (zapodany przez Ciebie) nie zawierał pół słowa o tym, ile kobiet zostawia swoich męskich bokserów, gdy dowiadują się o bezpłodności. Z dupy wyssane to jest moim zdaniem. A jeśli tak, trudno stwierdzić, czy na takich zjebów, jak N[wycięto, bo wycięto] lecą atrakcyjne baby, bo na razie trudno powiedzieć, co to za dziwny gatunek, te atrakcyjne baby.

  85. June 8th, 2009 at 00:48 | #85

    Quasi :

    Wiesz, jakby to powiedzieć – aż połowa kobiet ma inteligencję poniżej średniej (mediany)…

    I zapewne dlatego nie da się z nimi oglądać filmów, śmiać, jarać, pić wina i uprawiać (lurk do internetów) Cunnilingus (no co z tego, że z dużej litery? Przecież za encyklopedią podaję. Internetową). Bo nie zaprojektują rakiety. Inteligencja nie przekłada się na mądrość. Nieinteligentna kobieta (w pewien sposób nieinteligentna) nie zczai mojego kawału. A ja nie zczaję, że Ona nie zczaiła. Albo docenię, że jest grzeczna i się śmieje, żeby nie sprawić mi przykrości.

  86. June 8th, 2009 at 00:52 | #86

    Quasi :

    duży mężczyzna jest generalnie silniejszy niż mały

    Bulszyt.

  87. June 8th, 2009 at 01:06 | #87

    Quasi :

    Nie. Jakość reputacji jest względna i zależy od okoliczności. Dla mężczyzny szukającego stałej partnerki zniechęcająca jest reputacja “loose woman”, z kolei dla takiego szukającego partnerki przelotnej, zniechęcająca będzie reputacja “niedotyczki”.

    Zaraz, czyli po prostu twierdzisz, że macho mają udane kochanki? Takie, które im odpowiadają? A słabiaki nie? To jest teza mocna, czy tylko znowu mają, jak maja, a jak nie, to i tak maja, bo przecież większość ma, prawda? Bo jak mocna, to mam kilka falsyfikacji, co prawda anegdotycznych, ale z mojego podwórka. To mie wystarczo.

  88. fan-terlika
    June 8th, 2009 at 01:17 | #88

    @Projekt Wielkiej Rewolucji Tomasza T.

    Tak, to pyszny kawałek, tylko jednak to jest ewidentny b-side Chusty. Takie resztki pomysłów, które nie zostały zastosowane, boby były zbyt krejzi.
    Choć znowu odżył we mnie ten stan, że prawie że literalnie mam przed oczami widok TT, który co rusz śmieje się pod nosem z nowego pomysłu. “Malżeństwo z trzema, hehe… kozami! (tu wypluwa kawę na monitor i uśmiewa się jak norka)”. Tylko zastanawiające, że nie poszedł w ulubiony theme – nie wspomniał o pedofilii (choć jakiś komentator ją wspomnina, robiąc z niej kombo: muzułmańską pedofilię).
    I ciekawa jest właśnia ta ich gradiacja, co gorsze. Wpisują jeszcze późniejszą datę i dodają coś jeszcze bardziej hardkorowego. Od razu przychodzi na myśl wyliczanka/licytacja kilkulatków, którzy wypowiadają coraz to bardziej brzydkie słowo, kiedy już padło pierwsze i uszło im to ‘bezkarnie’. Cholera, dupa, pryszcz spod pachy, nekrofilia w 2070.

  89. gantolandon
    June 8th, 2009 at 02:33 | #89

    fan-terlika :

    nekrofilia w 2070.

    Nie, nie. To już w 2030. W 2070 możesz bezkarnie zamordować człowieka, żeby zaspokoić swoje nekrofilskie fantazje. A w 2080 przybywa Szatan.

  90. Quasi
    June 8th, 2009 at 04:36 | #90

    bart :

    No ale co z tym, że inteligentniejsi byli również silniejsi? Bo robisz uniki – co z tego, że wzrost w oczach kobiet ma być wyznacznikiem siły fizycznej? To może znaczyć co najwyżej, że wysocy ludzie mieli i mają większe szanse reprodukcyjne, nie że silni byli zazwyczaj inteligentniejsi. O rozwinięcie takiej myśli cię poprosiłem.

    Dżizus. Przecież już o tym pisał Kanazawa.

    Ale skoro to nie było jasne, to doprecyzuję. Chodzi tu o standardową nierównowagę gametyczną. Dobór płciowy – napędzany tym, że kobiety preferowały mężczyzn o wysokiej pozycji społecznej, którą najczęściej uzyskiwali mężczyźni duzi lub inteligentni (poza tym kobiety posiadały też bezpośredni pociąg do mężczyzn dużych lub inteligentnych), a mężczyźni preferowali kobiety piękne, przy czym głównie najbardziej pożądani mężczyźni (tj. o wysokiej pozycji, duzi lub inteligentni) mieli dostęp do kobiet najpiękniejszych – powodował “sprzężenie” ze sobą alleli determinujących (i) wysoki wzrost, (ii) inteligencję, (iii) piękno [a także allele determinujące kobiecy pociąg do mężczyzn o wysokiej pozycji, oraz męski pociąg do kobiet pięknych], czyli doprowadził do sytuacji, w której w populacji allele te współwystępują razem w jednym genotypie częściej, niż przy krzyżowaniu czysto losowym. Jest to prosta konsekwencja faktu, że potomstwo obu płci dziedziczy te allele po obojgu rodziców, a przy tym pary “mężczyzna o wysokiej pozycji (duży lub inteligentny) + kobieta piękna” generowały średnio więcej potomstwa, niż inne pary.

    pozdrawiam

  91. Quasi
    June 8th, 2009 at 04:55 | #91

    Gammon No.82 :

    Gdybyś obok biologii i medycyny postudiował chociaż kilka tygodni historię wojskowości, tobyś nie miał takiego wysokiego mniemania o wojakach.

    Ale Ty przechodzisz już do wojen w czasach historycznych, a mnie chodziło przede wszystkim o pierwotne wojenki paleolitycznych plemion i standardowe wewnątrzplemienne rozróby.

    Poza tym pisałem też o taktyce i walce w grupie.

    Gammon No.82 :

    A najśmieszniejsze, że ci napakowani i superagresywni często dostawali w ryj od “intelektualistów pola walki”. Jak na przykład Spartanie od Tebańczyków.

    Na lądzie? Zdawało mnie się (szczątkowe wspomnienia z liceum), że Spartanie naprawdę byli niezrównani, ale tylko na lądzie – np. w wojnie peloponeskiej ponoć nie przegrali na lądzie żadnej bitwy.

    pozdrawiam

  92. Gammon No.82
    June 8th, 2009 at 06:25 | #92

    Quasi :

    Ale Ty przechodzisz już do wojen w czasach historycznych, a mnie chodziło przede wszystkim o pierwotne wojenki paleolitycznych plemion i standardowe wewnątrzplemienne rozróby.

    Jakkolwiek o paleolitycznych rozróbach można coś powiedzieć w 99% przez ekstrapolację współczesnych rozrób na Nowej Gwinei, wydaje się pewne, że nie było wówczas “niełatwej techniki i taktyki walki”, w tym ani finezyjnych technik boksersko-zapaśniczych, ani szermierki na rapiery osteodontokeratyczne i szpady krzemienne, ani wyuzdanych systemów walki w grupie (możliwe, że pierwszym takim systemem była dopiero falanga). Starcia w paleolicie przypominały w najlepszym razie mordobicie w remizie.

    Dodatkowo takie “wojny paleolityczne” nywają niekiedy silnie zrytualizowane i w efekcie mało krwawe.

    Poza tym pisałem też o taktyce i walce w grupie.

    No właśnie tu jest miejsce dla wiotkich, subtelnych blondynów ze Sztabu Generalnego.

    Na lądzie? Zdawało mnie się (szczątkowe wspomnienia z liceum), że Spartanie naprawdę byli niezrównani, ale tylko na lądzie – np. w wojnie peloponeskiej ponoć nie przegrali na lądzie żadnej bitwy.

    Hasła: Leuktry, Mantinea, Epaminondas.
    O zmierzchu Sparty tutaj sobie naród dyskutuje:
    http://www.historycy.org/index.php?showtopic=19063&st=15

    Na Spartan wystarczyła jedna prosta sztuczka z ustawieniem wojsk w tzw. szyk skośny (bitwa pod Leuktrami). Ponieważ w czaszce rasowego Spartiaty zamiast mózgu znajdował się tzw. Musculus encephalon ;-) – tę samą prostą sztuczkę można było powtórzyć w bitwie pod Mantineą.

    Aha, wcześniej w tzw. wojnie korynckiej (zaraz po wojnie peloponeskiej) Sparta też parokrotnie równo w dupę brała. Wyszli cało tylko dzięki sprowadzeniu na Grecję perskiej interwencji.

  93. Quasi
    June 8th, 2009 at 06:43 | #93

    jaś skoczowski

    Przepraszam, ale napisałeś do mnie jakimś takim mętnym słowotokiem, że niewiele z niego rozumiem.

    jaś skoczowski :

    A wiesz co? To gówno mnie obchodzi teoria, zgodnie z którą faceci lubią młode,

    Mężczyźni preferują kobiety młode, tak to wynika z badań i dobrze to tłumaczy teoria. Ale to, że coś Cię gówno obchodzi ma mieć jakąś moc argumentacyjną, czy coś takiego?

    jaś skoczowski :

    To jest mniej więcej tak genijalny pomysł, jak ten, zgodnie z którym kobiety lubią brutali, bo Ci mają więcej dzieci, (…)

    Ale tak jest, wiele kobiet trwa w związkach z brutalami, nawet jeśli nie musi.

    Reszty nie rozumiem.

    jaś skoczowski :

    I zapewne dlatego nie da się z nimi oglądać filmów, śmiać, jarać, pić wina

    Z nieinteligentnymi kobietami mogą być problemy przy oglądaniu filmów. BTW: Kiedyś próbowałem jednej takiej pokazać “Dogville” – z przerażenia oniemiałem…

    Co do reszty rozrywek – nie widzę przeciwwskazań.

    jaś skoczowski :

    i uprawiać (lurk do internetów) Cunnilingus (no co z tego, że z dużej litery? Przecież za encyklopedią podaję. Internetową). (…)

    ?
    Jaki lurk? Jaka encyklopedia i duża litera? WTF? Dlaczego akurat cunnilingus i co on ma wspólnego z inteligencją*? WTF? Po co to napisałeś?

    Nie rozumiem.

    Nie rozumiem też dalszej części Twojej wypowiedzi, ani jej związku z tym, co napisałem ja.

    Testujesz mnie? Coś insynuujesz? Chciałeś być niemiły?

    pozdrawiam

    * – Chodzi o to?

    – Statystyki mówią, że aż co drugi mężczyzna i aż co czwarta kobieta w Polsce lubią seks oralny. Ja bym raczej powiedziała, że aż 75 proc. kobiet nie lubi seksu oralnego.

    – Tak jest.

    (…)

    Myślę, że jeszcze bardziej niż seksu czynnego kobiety wstydzą się oralnego seksu biernego.

    (…)

    – Dlaczego tak jest?

    – Jest to związane z treningiem czystości we wczesnym dzieciństwie. Z tym, że my jako dziewczynki mamy mieć złączone nóżki, czyste majteczki i czystą cipcię. Najpierw się dowiadujemy, że tamtędy dzidziuś wychodzi, potem, że to miejsce, którego nikt nie może dotykać. A potem, że z tej cipci będzie wylatywać krew i że będziemy przeżywały męczarnie związane z menstruacją.

    – Fuj.

    – No właśnie. (…) U kobiet blokada jest totalna, jeśli chodzi o obszar narządów płciowych. Możemy dosyć łatwo wchodzić w relacje o charakterze seksualnym, ale w relacjach opartych na bliskości same siebie zaskakujemy – nie wiemy, skąd to się pojawia, że bardzo zwracamy uwagę na to, jak wyglądamy, boimy się, że jesteśmy nieładne.

    – Kobiety generalnie uważają, że są tam brzydkie.

    (…)

    – Poza tym nazwy są mylące – np. wagina to pochwa, czyli narząd wewnętrzny, na zewnątrz mamy srom, czyli ‘wstyd’ (‘o, sromotna klęsko!’) (…)

    – Więc dlaczego to odrzucenie jest takie silne?

    – Druga kwestia – i ona też się wiąże z treningiem czystości – to obszar fizjologiczny, mam na myśli zapach. Czyli – jeżeli większość dziewczynek uczono, że to, co mają między nogami, wiąże się głównie z funkcjami wydalniczymi, że mają się tam dokładnie wycierać, że powinny się codziennie myć, bo będzie od nich śmierdzieć, (…)

    W nieinteligentnych kobietach srom wzbudza srom?

  94. Quasi
    June 8th, 2009 at 07:29 | #94

    Gammon No.82 :

    Jakkolwiek o paleolitycznych rozróbach można coś powiedzieć w 99% przez ekstrapolację współczesnych rozrób na Nowej Gwinei, wydaje się pewne, że nie było wówczas “niełatwej techniki i taktyki walki”, w tym ani finezyjnych technik boksersko-zapaśniczych, ani szermierki na rapiery osteodontokeratyczne i szpady krzemienne, ani wyuzdanych systemów walki w grupie (możliwe, że pierwszym takim systemem była dopiero falanga). Starcia w paleolicie przypominały w najlepszym razie mordobicie w remizie.

    Nie wierzę. Niby dlaczego tak miałoby być, skoro sensem życia ówczesnych mężczyzn zapewne najczęściej była właśnie napierdalanka (wewnątrz plemienia) i wojna (między plemionami)? Opracowanie technik walki znacznie tu pomagało. Ci ludzie byli średnio przynajmniej równie inteligentni jak my – a całkiem możliwe, że nawet bardziej, z racji ostrej selekcji na inteligencję, która od czasu powstania cywilizacji straciła na znaczeniu (zyskała za to selekcja sprawności immunologicznej). Dlaczego zatem mieliby walczyć bezmyślnie?

    Poza tym ci ludzie wyjątkowo sprawnie swoją prymitywną bronią polowali na naprawdę grubego zwierza – w ciągu zaledwie paru tysięcy lat megafaunę całego Nowego Świata (i części Starego) wybili praktycznie do kości (jeno niedobitki bizonów ocalały…). Zabicie (stadnego) mamuta, nosorożca włochatego czy Megatherium musiało wymagać niezłej strategii i taktyki myśliwskiej.

    Z opisów Chagnona wynika, że Yanomamo stosują pewną taktykę w swoich wojenkach. Podkradają się, zostawiają część sił (w liczbie kilku wojowników…) w ukryciu aby wciągnąć w zasadzkę ewentualny pościg za wycofującymi się głównymi siłami…

    Gammon No.82 :

    Dodatkowo takie “wojny paleolityczne” nywają niekiedy silnie zrytualizowane i w efekcie mało krwawe.

    Ale bywały też rzezie. Coś mi świta, że są pewne analizy genetyczne porównujące dzieje haplotypów dziedziczonych po kądzieli (mtDNA) z haplotypami dziedziczonymi po mieczu (chromosom Y), które sugerują, że takie wojenki nierzadko kończyły się niemal totalną zagładą mężczyzn z jednego plemienia połączoną z uprowadzeniem ich kobiet.

    pozdrawiam

  95. June 8th, 2009 at 08:48 | #95

    bart :

    O kurwa, ktoś w moim mieście na wielkim placu pierdolnął mi ogromny biały krzyż

    http://www.acapela.tv/Cartoon-bde0831700568-bde08319882ff-bde0831c783cf-9-4-1

  96. June 8th, 2009 at 09:19 | #96

    Quasi :

    …skoro sensem życia ówczesnych mężczyzn zapewne najczęściej była właśnie napierdalanka (wewnątrz plemienia) i wojna (między plemionami)?

    Not proven.

    Poza tym ci ludzie wyjątkowo sprawnie swoją prymitywną bronią polowali na naprawdę grubego zwierza – w ciągu zaledwie paru tysięcy lat megafaunę całego Nowego Świata (i części Starego) wybili praktycznie do kości (jeno niedobitki bizonów ocalały…). Zabicie (stadnego) mamuta, nosorożca włochatego czy Megatherium musiało wymagać niezłej strategii i taktyki myśliwskiej.

    Megafauna Nowego Świata była już ledwie żywa, a w dodatku głupia, jak kilo gwoździ. Człowiek był tylko gwoździem do jej trumny.

    Z opisów Chagnona wynika, że Yanomamo stosują pewną taktykę w swoich wojenkach. Podkradają się, zostawiają część sił (w liczbie kilku wojowników…) w ukryciu aby wciągnąć w zasadzkę ewentualny pościg za wycofującymi się głównymi siłami…

    Wiedziałem, że w końcu wyciągniesz Jańciówmańciów, bo to jest archetypiczna zła, prymitywna, agresywna, dzika ludzia (BTW czy przypadkiem p. Chagnona nie przyłapano na koloryzowaniu?). Nawet, jeśli to wszystko prawda, to Jańciomańcie (1) nie wydają się statystycznie typowym “ludem prymitywnym”, (2) nie zdołali jak dotąd rozsiać swoich Übermenszych genów po całej Lokalnej Gromadzie Galaktyk, (3) opisana przez ciebie taktyka i sztuka operacyjna nie przekracza poziomu mordobicia w remizie (w niektórych okolicach Polski funkcjonuje stara tradycja, żeby podczas zabawy pod oknami remizy rozstawiać brony kolcami do góry).

    Ale bywały też rzezie. Coś mi świta, że są pewne analizy genetyczne porównujące dzieje haplotypów dziedziczonych po kądzieli (mtDNA) z haplotypami dziedziczonymi po mieczu (chromosom Y), które sugerują, że takie wojenki nierzadko kończyły się niemal totalną zagładą mężczyzn z jednego plemienia połączoną z uprowadzeniem ich kobiet.
    pozdrawiam

    Załóżmy, że badania były metodologicznie prawidłowe i że nie istnieją inne wyjaśnienia. Postaw się w roli paleolitycznego samca. Co zrobisz z takim stadem nałapanych kobiet? Pomińmy już to, że możesz pierwszej nocy skończyć, jak Holofernes. Ale co one będą papusiać? Zwłoki ekspartnerów, które zostały na pobojowisku? Korzonki i pędraki, które same sobie wykopią? Mówimy o paleolicie, nie o I wieku p.n.e., kiedy mógłbyś je sprzedać na targowisku, a pieniądze przepić.
    EDIT (II): sprzedać i przepić kobiety. Nie zwłoki, korzonki i pędraki. :-)

    EDIT:

    W nieinteligentnych kobietach srom wzbudza srom?

    W kobietach, niezależnie od inteligencji, którym mamusia wdrukowała?

  97. Quasi
    June 8th, 2009 at 09:21 | #97

    MOJA REAKCJA NA POŚWIĘCONEGO MOJEJ OSOBIE FLEJMA NA BLOGU Sufuy

    [Tamtejszy system komentowania ssie – nie mogę wkleić tekstu, muszę założyć sobie jakiś profil by wystąpić pod nickiem. Fuck it! Wklejam tutaj.]

    BART:

    Otóż kiedyś paru dresiarzy chciało mu zabrać portfel czy coś tam, mniejsza o szczegóły. No cóż, zdarza się wielu studentom, (…)

    Wszystkie 4 napady jakie mi się przydarzyły na ulicy miały miejsce na przestrzeni jakichś 2 lat, gdy byłem w wieku 15-16 lat (koniec podstawówki i początek LO). Raz napadł mnie rówieśnik (wówczas właśnie zaczynającym nosić dresy, firmy “Fila”) – jego pokonałem; raz gość nieco starszy (z wyglądu oceniam) – uciekłem mu; raz 3 gości, w tym 1 starszy + 2 szczylików, którzy sępili o drobne, a jak nie dałem, to ten starszy (którego nie widziałem) podciął mnie od tyłu i wówczas zaczęli mnie kopać – uciekłem im i schowałem się w gmachu Urzędu Wojewódzkiego; raz dostałem w łeb od jakiegoś wielkiego faceta (po trzydziestce), któremu widocznie nie spodobało się, że śmiałem się w rozmowie z młodszym bratem – po zadaniu mi ciosu łokciem w łeb, który mnie zamroczył, chwycił mnie za paluszek i odszedł wesoły. Błahe sprawy.
    Oprócz tego już ~10 lat później uszkodzono mi samochód i drzwi wejściowe do mieszkania, później także skradziono tablice rejestracyjne.
    Największą styczność z przemocą, abstrahując od przemocy domowej, miałem w podstawówce (4-8klasa), choć osobiście dotknęło mnie tylko standardowe zastraszanie, upokarzanie, drobne naruszenia nietykalności itp.. W każdym razie przemoc była tam wszechobecna, właściwie wszystko się wokół niej kręciło. Przemoc, pozycja w hierarchii, prymitywizm, tępota, używki (papierosy, alkohol, trawa, klonazepam), żulostwo (~punkowstwo) i minimalizm etyczny.

    BART:

    wyszło mu, że dresiarze są lepsi od niego, zapewne więc są również bardziej inteligentni i mają piękniejsze kobiety.

    Nienienienie.

    Pisałem tylko, że:

    1a. Przewaga nade mną wzbudza mój odruchowy respekt/lęk (zwłaszcza, gdy bezpośrednio mi zagraża).

    1b. W związku z tym, ludzie silniejsi&sprawniejsi fizycznie/bojowo ode mnie – także ci, którzy mnie napadli – wzbudzają mój odruchowy respekt/lęk.

    1c. Empatia podpowiada mi, że inni ludzie czują podobnie jak ja, choć z różnych przyczyn – ideologicznych, obyczajowych, własnego dobrego samopoczucia itd. – mogą nie chcieć tego przyznać i wolą te uczucia tłumić.

    1d. Nie twierdzę, że ci, co mnie napadli są ode mnie ogólnie lepsi albo ogólnie gorsi. Nic na ten temat nie twierdzę, bo nic o nich nie wiem.

    2a. Twierdzę, że nie można z góry zakładać, że ktoś, kto bije na ulicy jest od nas mniej inteligentny.

    2b. Inteligencja i wielkość (a więc także związana z nią siła fizyczna) są ze sobą nieco skorelowane. I ma to podłoże ewolucyjne.

    BART:

    Myślę, że gdyby Quasi poczułby się przez mnie czy niektórych komentatorów gnojony i odzierany z człowieczeństwa, to by sobie poszedł. Miło, że bierzesz go w obronę, ale nie wiem, czy potrzebnie

    Słuszna uwaga. Nie, nie czuję się gnojony, nie czuję się “odzierany z człowieczeństwa”, cokolwiek miałoby to znaczyć.
    Co więcej, uważam że BdB okazuje mi zaskakująco wiele niezasłużonej uwagi, zainteresowania, cierpliwości, życzliwości i wyrozumiałości. I jedyne co powstrzymuje mnie od motywowanego elementarnym poczuciem przyzwoitości zaprzestaniu żerowaniu na tej niecodziennej poczciwości&serdeczności to cicha nadzieja, że bywalcy BdB z tego użerania się ze mną i moimi tl;dr czerpią jakąś satysfakcję. Parę osób zadeklarowało, że jestem dla nich swego rodzaju “ciekawostka przyrodniczą” (Slotna), katalizatorem refleksji nad swoją aksjologią i granicami tolerancji (nameste?) i źródłem interesujących informacji (RobertP?, Patso?).

    Fakt, Bart ma mi do zarzucenia wiele rzeczy (co nie jest problemem) i próbuje swoje zarzuty podpierać jakimiś spekulacjami na temat mojego Aspergera (co jest problemem o tyle, że jest to mocno bezpodstawne – co oczywiście nie znaczy, że z góry nieprawdziwe). Generalnie: zero problemu.

    W dehumanizowanie mnie zabawił się przede wszystkim eli.wurman. Jednak jego wywody były tak odczapiaste, tak jawnie oparte na czystych wyssysach z palca brudnego, tak naciągane, tak pozbawione argumentacyjnej mocy, a ponadto tak doskonale nieszkodliwe (no bo jaka krzywda dla mojej osoby mogłaby z nich wynikać?), że w ogóle się nimi nie przejąłem. Ani ja, ani chyba nikt ze stałych bywalców BdB.

    Tak więc obrona mnie i karcenie BdB za szykanowanie autystów są IMHO bezzasadne. Ok, doceniam wrażliwość Gospodarza i przyznaję, że zarumieniłem się jak dziewica z powodu jego troski o moją osobę, ale przypominam mu, że “nadgorliwość gorsza od faszyzmu”…

    BART:

    Z Aspergerem Quasiego jest moim skromnym zdaniem tak, że Quasi ma upośledzony kontakt z różnymi uczuciami. (…)

    Eeee. To są IMHO spekulacje. Mętne i tu nie weryfikowalne.

    BART:

    Będąc przy tym piekielnie inteligentną jednostką,

    Nie, nie jestem “piekielnie inteligentną jednostką”. Ale ponoć często się zdarza, że na pierwszy rzut oka wielu ludzi przecenia inteligencję osób z AS (specyfika ich języka?, nerdowawe zainteresowania?).
    Mogę się przyznać, że 2 lata temu miałem robiony standardowy pomiar inteligenci (test Wechslera?) – mój IQ to 127. A nawet taka Kataryna ma >148…

    pozdrawiam

  98. June 8th, 2009 at 09:29 | #98

    Quasi :

    Nie, nie jestem “piekielnie inteligentną jednostką”.

    Wystarczy, że swoją niepiekielną ale nieco ponad przeciętną inteligencję regularnie szlifujesz. Podobno właśnie z tego lęgną się geniusze.
    (Ale pamiętaj: geniusz nie ma letko.)

  99. mudkipz84
    June 8th, 2009 at 09:34 | #99

    Quasi :

    Najładniejsze dziewczyny łapią nie tyle inteligenci, co mężczyźni o wysokiej pozycji społecznej (kasa&prestiż&władza).

    Masz rację, ale ja i tak nie mam zamiaru zazdrościć “drechowi co w gimnazjum Madzie zaruchał” bo to on teraz pakuje mi przysłowiowe zakupy w markecie…Nerdostwo zawsze zwycięża
    w ostatecznym rozrachunku.

    Głupi dres (tylko bezmyślny trening siłowy) zwykle przegra z dresem inteligentnym

    Podaje wyrazy bliskoznaczne dla wyrażenia “inteligentny dres”:
    jednorożec
    – złote miasta majów
    – terlika kocha żona
    – oksymoron

    Z tym że znów – milf to seksualny, niszowy fetysz. Mężczyźni generalnie preferują kobiety młode.

    Preferują młode co nie znaczy, że MILF to nisza. MILF TO NIE NISZA. BTW może nowa sonda;p?

    @poczucie honoru – masz rację poczucie istnieje, ale trzeba sobie z nim radzić.
    BTW polecam ten film w HD, ostatnie ujęcie zabija.

    A tak poza tym to po prostu masz kompleksy (jak my wszyscy) tylko IMO Ty zdajesz się sobie z nimi nie radzić (a może tak sobie z nimi radzisz) i stąd cała Twoja “Apoteoza Silnego Spoconego Dresa”…Ideologizujesz strasznie, łącząc różne teorie (skądinąd miejscami ciekawe), których się naczytałeś w jedną całość, a wszystko po to żeby sobie ponarzekać, bo jesteś nerdem (nie Ty jeden…) i spotykasz się z odrzuceniem ,a ONI nie!!1! (złudzenie optyczne). Co przynajmniej u nerda (wiem z doświadczenia;p/projekcja?) jest całkowicie normalne. But dude

    FFS GET OVER IT!

    albo skończysz jak Terlik pisząc “Operację K.E.T.A.”, gdzie na skutek coraz większych tarć na froncie nerdzi vs reszta świata/wybuchu w fabryce VIAGRY/wycieku w fabryce sterydów, upadają normy społeczne, a dresy/inteligentne skurwysyny wreszcie mogą nas najebać z bani i zabrać wszystkie kobiety I MY NIC Z TYM NIE MOŻEMY ZROOOOBIIIĆ!!!1!!111!!!!11111!oneONEOne!1 ZOMG ;p

    No, to tyle moich przenikliwych spostrzeżeń;p

    pozdrawiam

    PS1. Mam nadzieję, że nie czujesz się obrażony tym postem (czyt, chamską formą) zwykle po prostu jak już się aktywuję (ja sem lurkerek) to już piszę 4 the LULZ. (^^)=b, poza tym szkoda mi że swój talent na takie emo marnujesz.
    PS2. A poza tym mam poranną schizę (pon. w robocie zaraz zaczną zabijać we mnie dziecko, którym kiedys byłem itp. kuuurwaaaaa).
    PS3. tl;dr mi wyszedł
    PS4. MILFY TO NIE NISZA!!!

  100. June 8th, 2009 at 09:38 | #100

    @ontop
    More lulz, less drama pliz.

    @offtop
    Jaka była frekwencja wśród waszych bliskich/znajomych? Bo u mnie coś ponad 75%.

Comment pages
1 4 5 6 7 8 19 2126
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)