Home > Racjonalo, Szef kuchni poleca... > Choroby urojone: Candida

Choroby urojone: Candida

Tekst lekko wyedytowany: zacni komentatorzy zwrócili mi uwagę, że istnieje taka choroba jak występująca w pierwotnej wersji systemowa kandydoza. Jest to jednak schorzenie zupełnie inne niż „systemowa kandydoza” będąca postrachem forumowiczów z wegedzieciak.pl (nazywana również kandydozą przewlekłą). Kandydoza prawdziwa (systemowa) różni się od urojonej (przewlekłej) wszystkim: od występowania (głównie u osób o obniżonej odporności, np. AIDS, przebyta chemioterapia), poprzez objawy (chorzy w stanie ciężkim) do przebiegu (powikłania występujące w tej prawdziwej kandydozie systemowej: śmierć).

Zacznę od krótkiego P.S. do tekstu „Chrześcijanin a szczepienia”. Komentator Amatil zwrócił moją uwagę na forum wegedzieciak.pl — okazuje się, że wśród wegerodziców (a właściwie wegemam, bo gros użytkowników owego forum to kobiety) jest wielu przeciwników szczepień. Tak się składa, że znam jednego aktywnego członka forum wegedzieciak.pl, zapytałem go więc o szczepienia. Nie szczepi, jest z tego dumny. Z uśmiechem wyłuszczył mi, że dokonał najrozsądniejszego wyboru, bo pozostali, zaszczepieni członkowie społeczeństwa zapewniają jego dzieciom bezpieczeństwo, tworząc wokół nich odpornościowy kordon sanitarny. Oni ponoszą ryzyko straszliwych urazów i chorób wywoływanych przez szczepionki, on dzięki temu tego ryzyka ponosić nie musi. Możemy zatem przyjąć, że nieszczepiący forumowicze z wegedzieciak.pl (posiadający również własne forum Nie Szczepimy) to nie tylko głuptaki — to również cyniczne cwaniaczki.

Amerykanie mawiają „Kiedy życie rzuca w ciebie cytrynami, rób z nich lemoniadę”. Dzięki bolesnej i trudnej lekturze tekstów Cezarego Michalskiego o aferze Kataryny odkryłem znakomite forum wielodzietni.org, na którym można przeczytać, że kobiety nie przepuszczające ciężarnych w kolejce to „panie, których dzieci nie miały pogrzebu”. Z kolei dzięki wizycie na wegedzieciak.pl znalazłem świetny temat na kolejnego posta. A było tak: nowa forumowiczka zachwalała magiczne wahadełko…

Rodzicom i ich dzieciom zmagającym się z candidą gorąco i z pełna odpowiedzialnością polecam metodę w 100 % skuteczną i w 100 % bezpieczną. Jest to wahadło lecznicze biały ozyrys, które w środku ma substancję leczniczą grzybobujczą. Wahadło takie może służyć dla wszystkich członków rodziny, kosztuje 90 zł. Kupuje się je raz i ma się do końca życia. Leczenie nie polega na wprowadzaniu do organizmu żadnej chemii ale energii. Ja stosuję już od roku. Wyleczyłam candidę w rodzinie a nawet grzybice kopyta u mojego konia i klaczy koleżanki. Używam go również profilaktycznie, bo trudno mi i mojemu brzdącowi o dietę zabezpieczającą przed nawrotem grzyba, który pojawia się i tak przy każdym spadku odporności. To nie jest reklama ale szansa dla ludzi z otwartymi umysłami. Pozdrawiam.

Co to takiego candida, ta straszliwa choroba, z którą zmagają się rodzice z wegedzieciak.pl?

Jak wiadomo, czary-mary, czyli „terapie medycyny alternatywnej” działają na zasadzie placebo, a więc ich wpływ na zdrowie człowieka jest ograniczony do „ogólnej poprawy nastroju” czy „nieco szybszego wychodzenia z grypy”. Ponieważ lista schorzeń, na które czary-mary pomagają, jest ograniczona, jakiś anonimowy szaman wpadł na genialny pomysł: trzeba wymyślić nowe, bardzo niebezpieczne choroby, z którymi nasze praktyki będą sobie doskonale radzić. Dziś z tych chorób zamierzam omówić chroniczne zakażenie Candida albicans — mam nadzieję, że niniejszy post będzie początkiem ślicznego cyklu artykulików.

Candida albicans to drożdżak żyjący w naszym przewodzie pokarmowym. W pewnych sytuacjach wywołuje on prawdziwą chorobę zwaną drożdżycą lub kandydozą. My mówimy jednak o kandydozie przewlekłej, czyli o sytuacji, w której drożdżak wskutek nadmiernego rozwoju zapuszcza swoje drapieżne korzonki w ścianki kiszek i powoduje tzw. zespół nieszczelnego jelita a w konsekwencji powolne, niewykrywalne zakażenie całego organizmu. Zespół nieszczelnego jelita jest też podejrzewany o wywoływanie autyzmu u tych dzieci, u których nie wywołała go szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce.

Współczesna medycyna konwencjonalna nie zna co prawda takiej jednostki chorobowej jak przewlekła kandydoza czy zespół nieszczelnego jelita („Ten artykuł lub sekcja opisuje teorie, metody lub czynności niezgodne z aktualną wiedzą medyczną”), ale przecież współczesna medycyna konwencjonalna nie pierwszy raz nas zawodzi, prawda? Przewlekła kandydoza to jak najbardziej realne schorzenie, z którym zmagają się ogromne ilości ludzi na całym świecie. Jakie są jego objawy? Uczynny wysportowany młodzieniec Sayheello ze Sportowego Forum Dyskusyjnego publikuje długaśną listę, na której znajdziemy takie symptomy, jak stronienie od towarzystwa, alkoholizm (jeśli połączony ze stronieniem, to najpewniej chodzi o picie w samotności), krytykanctwo, sucha cera, swędzenie odbytu i skóry, ataki paniki i płaczu, łaknienie pewnych pokarmów, bezsenność, bóle brzucha, nadwaga lub niedowaga, bóle głowy, brak koncentracji, niepewność, zagrożenie, niecierpliwość, niestrawność, objawy psychiatryczne, gazy, wzdęcia, odbijanie się, ospałość, leniwość, pesymizm, gderliwość, zapalenia zatok (przeziębienia), kłopoty w nauce i wychowaniu, kłopoty decyzyjne, zły zapach ciała i z ust oraz — last but not least — złe mniemanie o sobie. Jeśli dodam, że wystarczy rozpoznać u siebie tylko niektóre z objawów, konkluzja może być tylko jedna: wszyscy chorujemy na kandydozę!

Ale nie traćcie nadziei, moi chorzy bracia i siostry, to się leczy.

Google na zapytanie „candida homeopatia” zwraca 30 000 wyników. Słynny koncern homeopatyczny Boiron produkuje środek przeciw kandydozie zawierający, rzecz jasna, bardzo rozcieńczonego drożdżaka.

Za niewiele ponad dwa tysiące złotych możecie kupić Digital Clark’s Zapper i Digital Silver Pulser, czyli urządzenia, które oprócz kandydozy wyleczą wszystkie inne choroby powodowane przez drobnoustroje: wywoływane przez przywry jelitowe AIDS („Po zlikwidowaniu wszystkich stadiów rozwoju pasożytów wirus HIV znika w ciągu 2 godzin”), depresję („przyczyna depresji tkwi w infekcji mózgu małymi robakami obłymi”), alergię („u wszystkich alergików wykryto poważną inwazję owczej motylicy wątrobowej żyjącej w drogach żółciowych”), Alzheimera („chorobę Alzheimera wywołują pospolite przywry pochodzące z niedogotowanego mięsa i od naszych ukochanych zwierząt”), astmę („w 100% przypadków astmy obserwowana jest infekcja larwami glisty ludzkiej usytuowanej w płucach”) i wiele innych chorób, wobec których konwencjonalna medycyna pozostaje bezradna.

Można też sięgnąć po oczyszczający jelita preparat o nazwie Colonix. Strona reklamująca ten środek straszy: „jak wiemy ze starego powiedzenia, śmierć zaczyna się w jelitach”. Nie znałem wcześniej tego przysłowia, ale w końcu wzrastamy w różnych środowiskach, nie wszystkie mądrości ludowe występują w każdym regionie.

Colonix to niezwykły środek — po jego zażyciu czeka nas przerażająca niespodzianka w ubikacji: z naszego ciała via odbyt wydobywa się długi na metr, pusty w środku obiekt, wyglądający jak brązowa, gumowata skóra węża (zapraszam do ostrożnego obejrzenia galerii foto). To oblepiające nasze jelita toksyczne złogi, pełne pasożytów, zakłócające pracę organizmu i powodujące wiele groźnych chorób.

Najwyraźniej efektem ubocznym stosowania Coloniksu jest potrzeba dzielenia się ze światem informacjami o swoich kupach. Świadczy o tym ilość zdjęć nadesłanych przez wdzięcznych pacjentów do opiekuna strony colonix.pl oraz listy sławiące moc Programu Oczyszczającego:

No cóż, mam teraz 5 wypróżnień dziennie i nie mam żadnych bólów. Mój stolec wygląda teraz normalnie, ale będę kontynuować oczyszczanie na wszelki wypadek. Powiedziałam już wielu osobom, jaki to wspaniały środek. Na mojej mamie sprawiło wielkie wrażenie, gdy powiedziałam jej, co ze mnie wyszło i że jej prezent był najlepszy w moim życiu.

O co chodzi? Preparaty wywołujące Efekt Brązowego Węża zawierają takie składniki jak bentonit (występujący również w zbrylających żwirkach dla kotów), wyciąg z babki płesznik, pektyna czy guma guar. Te chłonące wilgoć substancje, w połączeniu z… hm… zastanym w kiszkach budulcem, tworzą coś w rodzaju plastycznego odlewu jelita, który jest następnie wydalany. Brązowy Wąż to żaden chorobotwórczy złóg, efekt niewłaściwego odżywiania ani dusząca ścianki jelit powłoka z toksyn, to po prostu właściwy efekt działania preparatu.

Candidę można leczyć również sokiem Noni, który ponoć jest obrzydliwy w smaku, ale za to jaki drogi! Znakomite kompendium wiedzy na temat candidy można znaleźć na stronie poświęconej Reiki („Sponsorem strony jest biuro rachunkowe AFRO-TAX”), choć lekturę utrudnia nierówny poziom tłumaczenia („Jeden z zolnierzy z bazy amrykanskiej byl ciagle aresztowany za DUI stwierdzone przyrzadami nadmuchiwanymi”). Z owego poradnika dowiemy się, że drożdżaka można pozbyć się z organizmu za pomocą diety (jedzmy organiczne serdelki, „chleb ze spelt i kamut”, unikajmy keczupu), ziołowych i farmakologicznych środków antygrzybicznych (uwaga, wątroba może nie wytrzymać), wspomnianego wyżej czyszczenia jelit mieszanką bentonitu i babki płesznik oraz „zmiany trybu i poglądu na życie”. Jak ta zmiana ma wyglądać? Ot, chociażby lepszym wykorzystaniem swojego czasu wolnego. Propozycje wypełnienia tego czasu pozwalam sobie na koniec przedrukować z owego kompendium w całości:

UPRAWIAC AEROBIK & ZBIERAC JABLKA & STRZELAC Z LUKU &GRAC W BADMINTONA & PIEC & GRAC W KOSZYKOWKE & ZBIERACJAGODY & ZBIERAC GRZYBY & JEZDZIC NA ROWERZE & RZUCAC LOTKAMI & PLYWAC NA LODCE & GRAC W KREGLE & PODNOSIC CIEZARY &KALIGRAFOWAC & JECHAC NA CAMPING & GRAC W WARCABY & SZACHY&WRESZCIE POSPRZATAC & COS ZBIERAC OPRÓCZ PIENIEDZY & MALOWAC (OBRAZY) & TANCZYC & DEBATOWAC & DEKOROWAC & MARZYC &GIMNASTYKOWAC SIĘ & JECHAC NA RYBY (TYLKO NIE W GRZYBACH) &GRAC W HOKEJA & JEZDZIC KONNO & KUPOWC KWIATY& ZADBAC OFRYZURE & JEZDZIC NA ROLKACH & LYZWY & BIEGAC & UPRAWIAC JUDO& KARATE & PUSZCZAC LATAWCE & ROBIC NA DRUTACH & WYSZYWAC& SMIAC SIĘ & UCZYC SIĘ & ISC DO KINA ALBO NA FILM & GRABIC LISCIE&GRAC W PING PONGA & TENIS & ROZWIAZOWAC KRZYRZOWKI & POJECHAC NAD LEJK & CZYTAC $ RELAXOWAC SIĘ & JECHAC NA ZAKUPY&RYSOWAC & SPIEWAC & JEZDZIC NA NARTACH $ SANKI & USMIECHNĄĆ SIĘ & GRAC W PILKE & OPOWIADAC HISTORIE & TEATR & MYSLEC &PODROZOWAC & NIE OGLADAC TELEWIZJI & KUPIC KOMPUTER &UCZYC SIĘ HISZPANSKIEGO & GRAC W GRY VIDEO & ODWIEDZIC ZNAJOMYCH BEZ BUTELKI & GRAC W SIATKOWKE & PISAC & ZAJAC SIĘ YOGA& JECHAC DO ZOO & OZENIC SIĘ & ISC NA LODY & ODSNIEZYC CHODNIK& ZMIENIC OLEJ W GLOWIE & WYRZUCIC VIAGRE & KUPIC LORNETKE& UCZYC SIĘ ANGIELSKIEGO & NAPISAC LIST & GRAC NA GITARZE && CZYTAC & CZYTAC & CZYTAC

W następnym odcinku mam nadzieję zająć się morgellonami, czyli o matko, od GMO łażą mi pod skórą robaki! Będzie się działo.

Update: znakomite, wyczerpujące kompendium wiedzy o kandydozie znajdziecie na blogu Sporothrix (w trzech częściach): Drużyna Grzyba, Dwa Grzyby, Powrót Grzyba.

  1. Quasi
    June 3rd, 2009 at 00:29 | #1

    AJ :

    Zapach i smak (I guess) też nie są?

    To jest dość ciekawa sprawa. Z obrzydzeniem jest chyba podobnie jak z mową, chodzeniem czy lataniem (u ptaków), a być może także z percepcją bólu – niby jest to zdolność wrodzona, ale wymaga pewnego wyuczenia i pojawia się dopiero na którymś tam etapie rozwoju osobniczego.
    Gdzieś czytałem, że robili kiedyś taki eksperyment na małych, raczkujących dzieciach, kładąc w ich okolicach różne rzeczy i sprawdzając, jak będą się wobec nich zachowywać. Bodajże ok. połowa nie miała żadnych oporów przed wzięciem do ręki atrapy gówna (sporządzonej z jakiejś masy orzechowej i smrodu z jakiegoś śmierdzącego sera), a część z nich nawet wsadziło je do ust…

    pozdrawiam

  2. Tutensramon
    June 3rd, 2009 at 00:30 | #2

    @ bart:
    To wreszcie ktoś postawił ci pomnik ;)

  3. Tutensramon
    June 3rd, 2009 at 00:32 | #3

    @ Quasi:
    A gdzie, bo zamierzam przeprowadzić testy?

  4. mtwapa
    June 3rd, 2009 at 00:33 | #4

    @all
    re: grufno

    jest fajna ksiazka:

    The Big Necessity: The Unmentionable World of Human Waste and Why It Matters,
    http://www.slate.com/id/2201466/entry/2201467/

    Ludzie zajmujacy sie sprzataniem ludzkich odchodow czesto choruja. Zaoewne nie da sie uzyskac odpornosci na czesto mutujace wirusy np. mimo pokolen spedzonych w zawodzie (nietykalni w Indiach).

  5. Quasi
    June 3rd, 2009 at 00:37 | #5

    miskidomleka :

    Jeśli wdrukowane, to na świeżo. Małpy (makaki, nie wiem jak człekokształtne), nie mają obrzydzenia do własnej kupy.

    Wiki mówi:

    Gorillas eat their own feces and the feces of other gorillas. Similar behavior has also been observed among Chimpanzees. Such behavior may serve to improve absorption of vitamins or of nutritive elements made available from the re-ingestion of seeds.

    Z gorylami nie ma się co dziwić, wszak naczelne mają zęby i przewód pokarmowy nie najlepiej przystosowane do odżywiania się zielonymi częściami roślin, a goryle żywią się głównie tym.

    pozdrawiam

  6. Quasi
    June 3rd, 2009 at 00:45 | #6

    RobertP :

    Ciekawe ile to będzie według Bristolskiej skali uformowania stolca

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Bristolska_skala_uformowania_stolca

    O, fak. Dopiero teraz doczytałem, że Ty byłeś pierwszy z ta ciekawostką. Przepraszam…

    Jeszcze nie przywykłem, że tu to nie to samo c w psychiatryku24, gdzie prawie nikt nic nie wiedział, popkulturą i ciekawostkami się brzydził, a wklejanie linków uchodziło za obciach… Tutaj mało kogo potrafię zaskoczyć :-(

    pozdrawiam

  7. June 3rd, 2009 at 00:59 | #7

    Quasi :

    Tutaj mało kogo potrafię zaskoczyć

    Chyba się nie doceniasz.

  8. Quasi
    June 3rd, 2009 at 01:04 | #8

    Gammon No.82 :

    A co z fobiami?

    Napisałem kiedyś tl;dr na ten temat.

  9. Quasi
    June 3rd, 2009 at 02:06 | #9

    O odchodach i układzie immunologicznym.

    Nie sądzę, żeby inne ssaki – zwłaszcza naczelne – miały układ immunologiczny sprawniej radzący sobie z gównianymi patogenami niż układ immunologiczny człowieka.

    Nie wydaje mi się także, żeby gówno zdrowego człowieka było jakoś szkodliwe, choć bodajże 1/3 jego masy to czyste bakterie. Przewód pokarmowy ma niezwykle bogato rozwiniętą tkankę immunologiczną, która lustruje wszystko to, co przezeń przechodzi ucząc się tępić patogeny i tolerować mutualistyczną florę bakteryjną oraz antygeny z pożywienia. Mikrobiologiczny skład odchodów różnych zdrowych ludzi jest zapewne jakościowo podobny i nie powinien obejmować żadnych patogenów, na które ludzie nie uodparniają się rutynowo dzięki GALT.

    Problem w tym, że istnieje mnóstwo patogennych bakterii (i patogennych szczepów bakterii komensalnych, np. E.coli) i wirusów, a ponadto robaków, które transmitują się od chorych/nosicieli via odchody, stąd każde odchody osobnika tego samego gatunku są potencjalnie niebezpieczne, podobnie jak kaszlnięcia czy wydzieliny narządów płciowych. I tak jest u wszystkich gatunków, nie tylko u ludzi.
    Ludzie (także pierwotni) charakteryzują się jednak tym, że (i) żyją w w sporych społecznościach i (ii) sporo migrują, kontaktując z innymi populacjami ludzkimi. Do tego można dodać też niby prozaiczny fakt, że ludzie posiadają uniwersalne narzędzie – ręce, którymi dotykają mnóstwo obiektów w swoim otoczeniu, w tym innych ludzi, i jednocześnie za ich pomocą jedzą. To wszystko niebywale sprzyja szerzeniu się chorób zakaźnych, które zapewne były jedną z najważniejszych – o ile nie najważniejszą – siłą selekcyjną kształtującą ludzką ewolucję. Stąd szeroko pojęty układ immunologiczny człowieka – obejmujący także antyzakaźny behawior – mógł się rozwinąć bardziej niż u pozostałych gatunków, obejmując także tę awersję do ekskrementów, cechę gatunkom mniej narażonym na choroby zakaźne niepotrzebną.

    Pozostaje jeszcze kwestia awersji do padliny/zgnilizny i jej szkodliwości. Mnóstwo zwierząt zjada padlinę, najprawdopodobniej pierwsze hominidy także ją jadły, i jakoś z tego powodu nie chorują. Czy padlina naprawdę jest jakoś szczególnie szkodliwa akurat dla ludzi? Jeśli tak, to dlaczego?
    Niestety, w tej kwestii nie mam żadnych konkretnych pomysłów.

    pozdrawiam

  10. June 3rd, 2009 at 02:07 | #10

    Quasi :

    Ciekawe ile to będzie według Bristolskiej skali uformowania stolca

    Up to eleven.

  11. AJ
    June 3rd, 2009 at 04:13 | #11

    Vegeta, what does the scouter say about her stool form level?

  12. June 3rd, 2009 at 04:38 | #12

    Jest wege-dzieciak, jest i wege-porno. Dokładnie vegporn.com

    VegPorn.com is the first and only adult site made by and for plant-eaters! This is a very unique site in that the theme isn’t based on size, age, weight, color, etc, it’s based on lifestyle/ethical choices.

    .

  13. Quasi
    June 3rd, 2009 at 05:13 | #13

    eli.wurman :

    Jest wege-dzieciak, jest i wege-porno. Dokładnie vegporn.com

    Jest i VegaChrześcijańska_Propaganda_dla_Dzieci (oraz jej zacne parodie):
    http://religiousfreaks.com/2007/02/22/attack-of-the-christian-vegetables/

    AJ :

    Vegeta, what does the scouter say about her stool form level?

    Stolec może zmieniać formę (w zależności od czasu przebywania w jelicie), więc scouter na nic się nie zda…

    pozdrawiam

  14. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 06:21 | #14

    Quasi :

    Napisałem kiedyś tl;dr na ten temat.

    Kolejny dowód na to, że generalna “umiejętność” wielu organizmów przydatna ewolucyjnie może prowadzić do konkretnych zachowań konkretnych organizmów szkodliwych ewolucyjnie. Z tym pasożytnictwem (względnie rzekomym pasożytnictwem) jest tak samo, bo np. wyłapywanie biednych bezdomnych kotków i zabieranie ich do domu byłoby w takim antyfitnesowym zastosowaniem profitnesowego altruizmu.
    Może te mętniactwa rozwinę wieczorem?

    Pozostaje jeszcze kwestia awersji do padliny/zgnilizny i jej szkodliwości. Mnóstwo zwierząt zjada padlinę, najprawdopodobniej pierwsze hominidy także ją jadły, i jakoś z tego powodu nie chorują. Czy padlina naprawdę jest jakoś szczególnie szkodliwa akurat dla ludzi? Jeśli tak, to dlaczego?

    Padlina może być szkodliwa lub nieszkodliwa w zależności od świeżości/nieświeżości, a bardzo nieświeża – w zależności od warunków, w jakich się znieświeżyła, i w efekcie – np. obecności/nieobecności alkaloidów trupich.
    Padlina “na pół świeżo” jest ponoć dość zdrowa i lekkostrawna. Aborygeni w Australii papusiają padlinkę aż miło. Podobno jakaś ekspedycja geo w Australii zaobserwowała, że wynajęci przewodnicy jedzą cuchnący surowy stek z kangurka, przechowywanego na upale kilka dni. Zapytali jednego “jak ty tak możesz” na co przewodnik odpowiedział rezolutnie “ja nie jem smrodu, ja jem mięso”.
    Zdaje się, że opis pochodzi z Wolanowskiego (“Poczta do Nigdy-Nigdy”).

    Niskie ukłony

  15. June 3rd, 2009 at 08:24 | #15

    eli.wurman :

    Jest wege-dzieciak, jest i wege-porno.

    Ba! Jest nawet organizacja zajmująca się dupczeniem w obronie lasów:
    http://www.fuckforforest.com

  16. mtwapa
    June 3rd, 2009 at 08:30 | #16

    @ Quasi:

    Nie wydaje mi się także, żeby gówno zdrowego człowieka było jakoś szkodliwe, choć bodajże 1/3 jego masy to czyste bakterie.

    I tak i nie.

    1) Zdrowy czlowiek z XXIw z 24/7 dostepem do kanalizacji, miesem badanym przez weterynarzy etc. to cos innego niz “zdrowy” czlowiek chocby z XIXw wioski. Chodzi mi glownie o rozpowszechnienie pasozytyow jelitowych (tasiemcow, glist, przywr etc.). Czesc z w/w ma skomplikowane cykle rozwojowe i dlatego ma znaczenie czy jestes zywicielem ostatecznym (tasiemiec plywa sobie zaczepiony do sciany jelita podkradajac jedynie strawiony pokarm) czy posrednim (ten sam tasiemiec tworzacy bable np. w mozgu (wa,grzyca):
    http://en.wikipedia.org/wiki/Neurocysticercosis

    2) odmienna flora bakteryjna w roznych odcinkach przewodu pokarmowego. To ze np. kilogram E.coli w jelicie grubym jest OK nie oznacza ze 100g tej samej bakterii w zoladku nie skopie nam procesow zachodzacych powyzej.

    Przeciwko 2 przemawiaja jednak:
    * “turd transplant”: w wariancie podaje sie pacjentom doustnie rozcienczone bakterie z jelita grubego zdrowego pacjenta
    http://journals.lww.com/jcge/Abstract/2003/07000/Treatment_of_Ulcerative_Colitis_Using_Fecal.12.aspx

    * waco medicine: gdzies mi swita ze Martin Luther zjadal latami lyzeczke swojego kalu “leczniczo”.

    * ku mojemu zdumieniu odkrylem tez wielbloado-gowno-lubnych beduinow:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Coprophagia#Coprophagia_in_humans
    Lewin (2001) reports that “… consumption of fresh, warm camel feces has been recommended by Bedouins as a remedy for bacterial dysentery; its efficacy (probably attributable to the antibiotic subtilisin from Bacillus subtilis) was confirmed by German soldiers in Africa during World War II.”

  17. AJ
    June 3rd, 2009 at 08:35 | #17

    No właśnie, ale dlaczego na przykład artykuł o koprofagii nie wspomina w ogóle o E. coli? Z czytania artykułów na wiki o E. coli można odnieść wrażenie, że jedzenie kupy jest ok, o ile umyjesz ręce po.

  18. blue.berry
    June 3rd, 2009 at 09:19 | #18

    zwlokłam się na chwilę z łoża i mimo gorączki (amoże właśnie z powodu : )chciałam Ci bart serdecznie pogratulowac podwyższania poprzeczki. co tak 1000 komciowych żurawi. zróbmy 1000 żurawi o kupie. ciekawe czy moon w swoim kajeciku jakoś to podsumuje ; )

  19. June 3rd, 2009 at 09:36 | #19

    @”Ja bym raczej podejrzewał, że nieodporni na Zemstę w Egipcie już wymarli albo wyemigrowali”

    No aż tak to nie. Kwestia przyzwyczajenia układu odpornościowego od dziecka. Z innego kawałka Afryki: czarni kolonizatorzy w dziewiętnastowiecznej Liberii, urodzenii w USA, byli tak samo podatni na większość chorób tropikalnych jak biali kolonizatorzy urodzenii w Europie. Geny im nie pomagały, chyba że trochę na malarię.

    @arachnofobia
    IMO to jest tak, że niechęć do pełzającego i biegającego robactwa jest jak najbardziej wdrukowana, ale u niektórych trochę przesterowana. U innych zaś (Khmerów w sprawie pająków, Koreańczyków w sprawie zgniłej kapusty) wdrukowane naturalne obrzydzenie jest zadrukowane kulturą.

  20. June 3rd, 2009 at 09:49 | #20

    amatil :

    IMO to jest tak, że niechęć do pełzającego i biegającego robactwa jest jak najbardziej wdrukowana, ale u niektórych trochę przesterowana. U innych zaś (Khmerów w sprawie pająków, Koreańczyków w sprawie zgniłej kapusty) wdrukowane naturalne obrzydzenie jest zadrukowane kulturą

    ale masz na to jakiś saport?

  21. June 3rd, 2009 at 10:24 | #21

    czescjacek :

    ale masz na to jakiś saport?

    Gdybym miał, nie asekurowałbym się akronimem IMO.
    Choć w przypadku kimchi niezła przesłanką jest to, że obrzydza niemal wszystkich oprócz wychowanych w rodzinach koreańskich.

  22. June 3rd, 2009 at 10:32 | #22

    amatil :

    obrzydza niemal wszystkich oprócz wychowanych w rodzinach koreańskich

    e nie, wszystkie takie specyficzne dla jednej kultury, wymyślne dania będą brzydliwe poza tą kulturą. arabowie pewnie by się zerzygali gdyby ich kaszanką poczęstować.

    na moją intuicję genetyczne wdrukowanie niechęci do określonego zapachu nie jest zbyt możliwe, wątpię, żeby był jakiś sposób przetłumaczenia zapachu na geny. no ale oczywiście mogę się mylić.

  23. June 3rd, 2009 at 10:36 | #23

    czescjacek :

    e nie, wszystkie takie specyficzne dla jednej kultury, wymyślne dania będą brzydliwe poza tą kulturą. arabowie pewnie by się zerzygali gdyby ich kaszanką poczęstować.

    Also, flaki.

    na moją intuicję genetyczne wdrukowanie niechęci do określonego zapachu nie jest zbyt możliwe

    Daj mi bardzo dużo myszek i paręset beczek gazu musztardowego, a za kilkaset lat przyprowadzę ci myszki, które od leciutkiego powiewu ze słoika z musztardą będą spieprzać aż miło :)

  24. RobertP
    June 3rd, 2009 at 10:49 | #24

    czescjacek :

    wątpię, żeby był jakiś sposób przetłumaczenia zapachu na geny. no ale oczywiście mogę się mylić.

    Według Wiki
    Wrażenia zapachowe są sprawą bardzo osobniczą. Ludzie posiadają większą bądź mniejszą wrażliwość ogólną na wszystkie zapachy, a także na poszczególne związki chemiczne. Np.: wrażliwość na octan izoamylu posiada tylko ok. 75% populacji w Europie, a pozostałe 25% jest nań prawie zupełnie niewrażliwa. Na dodatek jeden i ten sam związek chemiczny może dawać wrażenie zapachu przyjemnego lub przykrego w zależności od stężenia, a także w jakiej kombinacji występuje z innymi związkami chemicznymi.

    Więcej http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%99ch

  25. June 3rd, 2009 at 10:53 | #25

    And yet…

    The human genome contains 347 olfactory genes. There are only four for vision.

  26. June 3rd, 2009 at 10:55 | #26

    bart :

    Also, flaki.

    kiedyś mnie zdziwiło na jakimś kursie językowym, że ogół grupy (a byli tam reprezentanci baaardzo różnych części Europy – od Skandynawii przez Słowenię po Włochy) się strasznie zbrzydził ideą salcesonu, bo się go pakuje w PĘCHERZ MOCZOWY.

    RobertP :

    Według Wiki

    ale nie chodzi mi o genetyczną zdolność odczuwania zapachu, tylko o genetycznie wdrukowaną interpretację zapachu.

  27. June 3rd, 2009 at 10:59 | #27

    A z zapachem szparagów w moczu jest jeszcze ciekawiej:

    About 50% – 60% of the population has a specific enzyme that breaks down a compound found in asparagus into smaller components. One of these smaller components is what causes that “fragrant” odor, and is actually the same thing that causes skunk smell. So therefore, people who have this enzyme have smelly asparagus pee, but those who don’t have the enzyme have normal urine after eating asparagus.

    But then this is the weird part.

    Besides the enzyme thing, a small percentage of people actually have a genetic difference that results in them not being able to smell the odor at all. So even if they have the enzyme that breaks down the asparagus compound, they would never know! That is, unless they ask some unfortunate soul without the genetic difference to take a whiff…

  28. June 3rd, 2009 at 10:59 | #28

    @czescjacek

    Jak zapach, to nie wiem, ale chyba nie twierdzisz, że niechęć do gorzkiego nie jest genetycznie zakodowana? Choć można się nauczyć smakowania niektórych gorzkich rzeczy, ale difoltowo raczej się wypluwa.
    Węch i smak to dość podobne zmysły.

  29. mtwapa
    June 3rd, 2009 at 11:00 | #29

    @ amatil
    re: kimczi
    :

    Kimczi to nie jest zgnila kapusta. Niewatpliwie jest to kapusta sfermentowana, dla mnie np. boska w smaku i zapachu. ;-)

    Inna rzecz ze smrodliwosc sfermentowanych sledzi (Stustromming) powala +> sama fermentacja vs umiarkowane gnicie nie decyduje o obrzydliwosci zapachu.

  30. June 3rd, 2009 at 11:04 | #30

    amatil :

    Jak zapach, to nie wiem, ale chyba nie twierdzisz, że niechęć do gorzkiego nie jest genetycznie zakodowana?

    może i tak. guglując trafiłem wczoraj na informację, że preferencja ku słodkiemu i przeciw gorzkiemu jest biologiczna. chyba nie ma tego jak badać, chyba żeby utworzyć wielkie farmy doświadczalne niemowląt. ciekawe jak Quasi by się zapatrywał na takie rozwiązanie :/

  31. June 3rd, 2009 at 11:08 | #31

    czescjacek :

    chyba żeby utworzyć wielkie farmy doświadczalne niemowląt

    Można by je tak sprytnie poopinać kabelkami i byłby z nich jeszcze przy okazji prąd do zasilania naszych superkomputerów!

  32. June 3rd, 2009 at 11:22 | #32

    @farmy niemowląt

    Smak jest na tyle prymitywnym zmyslem, że można by badać na myszach i wyniki odnieść do ludzi, podejrzewam, że ktoś już wpadł na ten pomysł.

    Ale tak mi się przypomniało, jeśli ktoś ma na przykład kota i meble, usłyszał już pewnie, że te pierwsze nie lubią niektórych zapachów (np. cytrusów). Trudno podejrzewać koty o posiadanie kultury, więc chyba raczej możliwe jest genetyczne wdrukowanie niechęci do jakiegoś zapachu.

    Skoro już zdryfowało na zapachy. Dręczy mnie od czasu do czasu jedno zagadnienie. W dzieciństwie byłem w stanie wyczuć świeżą paprykę z odległości kilkunastu metrów, i nie był to przyjemny zapach. Jedyną znaną mi osobą, która miała tak samo, była moja kuzynka. Obojgu nam przeszło jak dorośliśmy. Czy ktoś mnie oświeci, co nam tak strasznie w tej papryce śmierdziało (coś jak woń przepełnionego szamba)?

  33. mudkipz84
    June 3rd, 2009 at 11:23 | #33

    amatil :

    Choć można się nauczyć smakowania niektórych gorzkich rzeczy, ale difoltowo raczej się wypluwa

    Dla pewności proponuje sondę – “połykasz czy wypluwasz”

  34. June 3rd, 2009 at 11:44 | #34

    amatil :

    Trudno podejrzewać koty o posiadanie kultury

    Znam kilka kotów, wcale nietrudno.

  35. zara2stra
    June 3rd, 2009 at 12:45 | #35

    W odniesieniu do listy czynności podanej na końcu – przypomina trochę to co autorzy jednej z części Małpiej Wyspy proponowali zrobić po zakończeniu tej zacnej przygodówki; Właściwie to brakuje jednej rzeczy, więc dodaję: &POSORTOWAĆ ALFABETYCZNIE SWOJE SKARPETKI.

  36. June 3rd, 2009 at 12:47 | #36

    amatil :

    Choć w przypadku kimchi niezła przesłanką jest to, że obrzydza niemal wszystkich oprócz wychowanych w rodzinach koreańskich.

    bez przegięć. kimczi od naszej kapusty różni się głównie ostrością. trochę inna fermentacja ale z gniciem nie ma nic wspólnego.

  37. June 3rd, 2009 at 13:41 | #37

    amatil :

    można by badać na myszach i wyniki odnieść do ludzi

    no jak? przecież myszy żrą coś zupełnie innego. myślę, że do badań nadawałby się co najmniej szympans.

  38. June 3rd, 2009 at 13:42 | #38

    moa :

    bez przegięć. kimczi od naszej kapusty różni się głównie ostrością. trochę inna fermentacja ale z gniciem nie ma nic wspólnego.

    Pamiętam, jak w ursynowskim centrum handlowym Land działała koreańska knajpa lunchowa Akasaka (teraz to już chyba tylko sushi bar). Do lunchu można było kupić kimchi w małym plastikowym pudełku. Kapusta kapustą, ale była też wersja z rzepy czy innego daikon. Jak się pudełko otwierało, to wokół było słychać stukanie uderzających o podłogę gwałtownie zmarłych much.

  39. June 3rd, 2009 at 13:55 | #39

    mudkipz84 :

    Dla pewności proponuje sondę – “połykasz czy wypluwasz”

    To tak a propos, przerywnik z wyborów:
    http://asset.soup.io/asset/0338/6530_72dd_400.jpeg

  40. June 3rd, 2009 at 13:58 | #40

    Barts :

    To tak a propos, przerywnik z wyborów:

    Ojej.

  41. bantus
    June 3rd, 2009 at 14:02 | #41

    & OZENIC SIĘ &

    W tych wszystkich nju ejdżowcach nie ma już nic z hippisowskiego ducha, nic o wolnej miłości, make lovr not war. Na pierwszym powinno być uprawiaj seks dla wzmocnienia naturalnej odporności, najlepiej na łące albo w lesie, a tu przysłowiowa szklanka wody zamiast.

    Swoją drogę ciekawe czy mają swoje choroby łóżkowe i odpowiednie terapie. Jak ziołami rozgrzać partnerkę od wewnątrz, wyleczyć z “bólu głowy” albo co zaaplikować na niemoc partnera?

  42. Slotna
    June 3rd, 2009 at 14:04 | #42

    Pewnie ze “ojej”, powinno byc “i MNIE tez”.

  43. June 3rd, 2009 at 14:08 | #43

    Slotna :

    Pewnie ze “ojej”, powinno byc “i MNIE tez”.

    I nie magister fizyk, ale magister fizyki.

  44. June 3rd, 2009 at 14:27 | #44

    bantus :

    co zaaplikować na niemoc partnera?

    lornetkę

  45. June 3rd, 2009 at 15:11 | #45

    bart :

    Slotna :

    Pewnie ze “ojej”, powinno byc “i MNIE tez”.

    I nie magister fizyk, ale magister fizyki.

    Excuse me M’am

  46. pongo
    June 3rd, 2009 at 15:49 | #46

    Gammon No.82 :

    @ eli.wurman:
    Niemcy wynaleźli tzw. sedes z półeczką, który takie praktyki ułatwia

    KIedyś w Wyborczej był wywiad z gastrologiem, który opowiadał, ile nachodził się, żeby kupić sedes z półeczką, i że gdyby ludzie oglądali swoją kupę, byliby znacznie zdrowsi. Ponoć pierwsze symptomy różnych chorób przewodu pokarmowego, z dość częstym nowotworem okrężnicy włącznie, nawet laik może wykryć przyglądając się swojej kupie.

  47. June 3rd, 2009 at 16:12 | #47

    czescjacek :

    no jak? przecież myszy żrą coś zupełnie innego. myślę, że do badań nadawałby się co najmniej szympans.

    Jeśli kryterium jest dieta, to lepiej świnia.

  48. ija-ijewna
    June 3rd, 2009 at 16:19 | #48

    Boziu drogi, to drożdżyca wciąż jest modna? Myślałam, że się skończyła w zeszłym tysiącleciu, ustępując miejsca krwiożerczemu GMO. Wtedy toto się leczyło preparatem o nazwie Citrosept, zawierającym (chyba) wyciąg z białych osłonek grapefruita, który jakoby mordował drożdże.

  49. June 3rd, 2009 at 16:22 | #49

    bart :

    Przypomniał mi się wywiad w GW/DF z jakimś wybitnym polskim gastrologiem, który między jedną a drugą arcyciekawą historią ze swojej dziedziny skarżył się, że od tygodnia biega po Katowicach i szuka sedesu z półką do nowego mieszkania – bo on takie rzeczy z kału potrafi wyczytać, że hej!

    pongo :

    KIedyś w Wyborczej był wywiad z gastrologiem, który opowiadał, ile nachodził się, żeby kupić sedes z półeczką, i że gdyby ludzie oglądali swoją kupę, byliby znacznie zdrowsi. Ponoć pierwsze symptomy różnych chorób przewodu pokarmowego, z dość częstym nowotworem okrężnicy włącznie, nawet laik może wykryć przyglądając się swojej kupie.

    Znajdź dziesięć szczegółów którymi różnią się te dwa posty.

  50. June 3rd, 2009 at 16:25 | #50

    No widzisz, bo to bardzo fajny wywiad był i wielu zapadł!

  51. June 3rd, 2009 at 16:38 | #51
  52. RobertP
    June 3rd, 2009 at 16:47 | #52

    bart :

    O ja cię.

    To zabójstwo to ważna informacja dla aborterów – wy uważacie, że dziecko w brzuchu matki to nie człowiek, a my uważamy, że wy poza brzuchem matki też nie jesteście ludźmi. Strzeżcie się więc, bo może was spotkać skrobanka-niespodzianka.

    Twardsi od Bogusia Lindy i piły korundowej

  53. mtwapa
    June 3rd, 2009 at 17:00 | #53

    re: kupa na polce:

    Ponoć pierwsze symptomy różnych chorób przewodu pokarmowego, z dość częstym nowotworem okrężnicy włącznie, nawet laik może wykryć przyglądając się swojej kupie.

    Laik bedzie obserwowal przez lata cale krew w kale i kupowal czopki na hemoroidy.
    Jak zobaczy cos dziwnego to pomysli ze to od kaszanki i piwa i tez sie z tego lekarzowi nie zwiarzy.

    Nie czytalem wywiadu z w/w gastrologiem dlatego ciekawi mnie co poza ew. zmywana krwia z kalu mozna zyskac przez muszle z poleczka. Poza kucanymi klopami w stylu azjatyckim jakze rozpowszechnionymi w dorzeczu Narwi i Warty gdzie rzecz znika w dziurze nie bardzo widze co mozna przeoczyc w muszli bezpolkowej. Kal w ksztalcie olowka (to rzadko przy raku odbytu)? W kolorze bialej glinki (zaczopowanie drog zolciowych)? Smolisty (masywne krwawienie w gornym odcinku, np wrzod zoladka)?

    IMHO jak laik nie idzie na wizyte do lekarza 1x / rok i nie jest badany przez laika w bialym kitlu per rectum (mowa o pacjentach po 50ce) to trudno to zastapic powszechna samodiagnoza ludnosci miast i wsi przy pomocy klopikow z poleczkami.

  54. June 3rd, 2009 at 17:18 | #54

    Czy tylko ja widzę wszystko boldem?

  55. June 3rd, 2009 at 17:21 | #55

    @ bart:
    Tak. U mnie wszystko normalnie.

  56. choyna
    June 3rd, 2009 at 17:37 | #56

    bart :

    O ja cię.

    o ja cie tez. chyba przegapilam ten moment kiedy “wielodzietni” zaczelo znaczyc “niedoedukowani, agresywni, katojebliwi hipokryci”

  57. June 3rd, 2009 at 17:39 | #57

    choyna :

    chyba przegapilam ten moment kiedy “wielodzietni” zaczelo znaczyc “niedoedukowani, agresywni, katojebliwi hipokryci”

    To forum to znakomity przykład na to, jak paru hałaśliwych i pracowitych ekstremistów potrafi zagłuszyć całą resztę.

  58. June 3rd, 2009 at 17:41 | #58

    Chociaż nie, sorki, pieprzę bzdury. Tam jest chyba jedna normalna osoba.

  59. June 3rd, 2009 at 18:15 | #59

    Blogerka z Salonu24 pokonała Dziennik!

    Ale nie ta, co myślicie.

  60. June 3rd, 2009 at 18:21 | #60

    bart :

    Blogerka z Salonu24 pokonała Dziennik!

    Dziś Dziennik, jutro Agora, pojutrze Cały Świat!

  61. Quasi
    June 3rd, 2009 at 18:32 | #61

    O wielodzietnych.

    W tym miejscu obejrzeli sobie ten filmik (zieeef!), po czym nastąpiły szlochy prawdziwych niewiast, m.in.:

    Ja się odważyłam i obejrzałam, żałuje widok zostanie mi do końca życia przed oczami,STRASZNE:cry::cry::cry:lepiej żeby żadna kobieta nie nawineła mi się która zdolna jest do morderstwa,brak mi słów :cry:

    i takie reakcje prawdziwych mężczyzn:

    Jakbym złapał rzeźnika na gorącym uczynku to roztrzaskał bym o ścianę… “Skończyła by się Ewangelia, zacząłbym się ja…”

    uczę w liceum, chętnie pokazałbym ten film młodzieży, ale już go nie ma

    Prawdę mówiąc, ja do tych antyaborcyjnych terrorystów w pewnym sensie czuję jakąś sympatię. Urzekają mnie swoją konsekwentnością. Jak np. panowie z forum Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego (niestety, link już nie działa):

    (…) W skrócie: jaka jest relacja między przemocą a katolicyzmem? Kiedy można stosować przemoc (nie chodzi mi tu o PRZYMUS administracyjny ale bezpośrednio o przemoc – tj. danie w pysk, zabicie, tortury etc.)?
    Na pewno dopuszczalna jest kara śmierci, zabicie wroga na wojnie oraz obrona własna gdy ktoś bezpośrednio atakuje.
    Ale np. Pismo nakazuje bez litości (“Nie będzie twe oko miało litości”) karać zgonem także np. cudzołożników, czarownice i bluźnierców. Warto o tym pamiętać, bo dziś wielu o tym zapomina.
    Z drugiej strony dla każdego radykalnego konserwatysty jasne jest że współczesny system demoliberalny to nic innego jak CIVITAS DIABOLI, miasto-państwo Diabła, Synagoga Szatana, rewolucyjna Nie-rzeczywistość wobec której nie ma on żadnych zobowiązań, jako że z tradycyjnego pkt. widzenia władza “z ludu” nie jest nawet wladzą, w każdym razie niczym się nie różni od gangsterki.
    W takiej sytuacji to my – konserwatyści-reakcjoniści – stajemy się autorami porządku (potencjalnymi) poprzez posiadanie Prawdy o świecie i stąd np. pomysł własnych sądów (vide jakieś wizje wolnych miast, prawicowych squatów czy np. zamachów na aborcyjne rzeźnie tzw. kliniki) nie jest niczym odstręczającym, a wręcz przeciwnie. Bowiem system w którym żyjemy obecnie to de facto anarchia, brak rządu, system liberalny pozbawiony boskiej legitymacji i mandatu. Stąd też nie musimy słuchać jego parszywych praw.
    BTW wszak i Nowy Testament jasno mówi by gałąź nie dającą owoców cisnąć w ogień, by gorszycielom kamienie na szyi wieszać i topić etc. (ustami Jezusa Chrystusa), stąd też sprawa jest jak sądzę jasna: mamy prawo przemocą – jeśli trzeba i o ile ma to akurat sens polityczny – rozprzestrzeniać Kontrrewolucję, nie możemy bowiem w nieskonczoność czekać na nawrócenie sk***synów, jakkolwiek mimo wszystko tego im życzymy. Jak mawiali karliści: “Jeden czerwony martwy więcej to jeden dzień w czyśćcu krócej”.
    Podobnie okazjonalne zabójstwa największych sług Ciemności (takich jak Marat, Lenin, Narutowicz, Lincoln etc.) nabierają wymiaru sakralnego, jak śpiewa NaRa: “NIeziemski głos Pana przekazał mu wieść / by z mocą uderzył / w źródło zniewolenia / by zdradę ukarał / on Boży Miecz”.
    Tak samo sprawa ma się z nawracaniem mieczem i ekspansją Europy – mamy do tego prawo, bo niesiemy dobro, ważniejsze niż rzekome (w istocie rzeczy fikcyjne, jak każde inne ziemskie “prawa”) prawa jednostki, człowieka etc.
    Nie bez przyczyny śpiewamy “a na Ziemi pokój ludziom DOBREJ WOLI” – natomiast pokój ze złymi to nic innego jak kompromis i pobłażanie dla zła. (…)

    A przede wszystkim liczę na to, że im bardziej będą się radykalizować i im więcej udanych zamachów przeprowadzą, tym bardziej zniechęcą świat do ideologii pro-life, czego serdecznie im życzę.

    pozdrawiam

  62. Quasi
  63. Veln
    June 3rd, 2009 at 19:06 | #63

    Może Quasi niech im poda linki do kalarepkowych postów?

  64. June 3rd, 2009 at 19:39 | #64

    z doświadczeń osobistych:

    sok z noni faktycznie jest obrzydliwy.
    spróbowałem, bo piła go moja ex, z powodów opisanych wyżej.
    a ostatecznie stała się ex, gdy kupiła szary papier pakowy w celu oklejenia nim mojego lustra w sypialni (szkodliwe symetrie złej energii!), co nawet zaowocowało napisaniem pewnego praktycznego poradnika.

  65. Slotna
    June 3rd, 2009 at 19:44 | #65

    “Mieliśmy w szkole podstawowej seans filmu “Niemy krzyk”. To mi wystarczy na całe życie.
    ————————————————————————————————–
    też oglądałam ten film, w liceum
    też mi wystarczy na całe życie”

    A Bart sie dziwil, jak pisalam, ze u mnie w szkole puszczali. Hehe, w sumie ciekawa jestem kto NIE ogladal. Komu nie puszczali w szkole “Niemego krzyku” reka w gore!

  66. liliac
    June 3rd, 2009 at 19:50 | #66

    Nam puszczali. Nudny był.

  67. June 3rd, 2009 at 19:50 | #67

    Slotna :

    Komu nie puszczali w szkole “Niemego krzyku” reka w gore!

    Mnie. Powody mogą być dwa: albo nie puszczali, albo przegapiłem – ale nie przypominam sobie również, żeby moim szkolni koledzy jakoś się tym tematem brandzlowali, więc raczej to pierwsze.

  68. choyna
    June 3rd, 2009 at 19:50 | #68

    Slotna :

    reka w gore!

    *podnosi*
    az dziw, bo na jakies tam wychowanie do zycia w rodzinie (czy jak to sie w koncu oficjalnie nazywalo) sie zalapalam – ale z biolozka, nie katechetka, wiec softcore ;)

  69. Quasi
    June 3rd, 2009 at 19:53 | #69

    Slotna :

    A Bart sie dziwil, jak pisalam, ze u mnie w szkole puszczali. Hehe, w sumie ciekawa jestem kto NIE ogladal. Komu nie puszczali w szkole “Niemego krzyku” reka w gore!

    Mnie nie puszczali. A może i puszczali, ale ja unikałem przychodzenia na lekcje “wychowawcze” i “przysposobienia do życia w rodzinie” (prowadzone przez nauczycielkę biologii pół analfabetkę, wierzącą w chiromancję i kształconą do “p.d.ż.w.r.” w jakiejś szkółce przykatedralnej), więc nie wiem. Raz przyszedłem, to puszczali jakiś filmik propagandowy, w którym Bolesław Piecha – wówczas jeszcze nie związany z polityką – występował w roli skruszonego aborcyjnego rzeźnika… W każdym razie “Niemy krzyk” obejrzałem na własną rękę.

    pozdrawiam

  70. June 3rd, 2009 at 20:03 | #70

    @self: pardon. wpadłem w konfuzję. noni miało leczyć chyba jednak którąś inną z tych http://www.nonileczy.pl/opiniecd.htm chorób.

  71. AJ
    June 3rd, 2009 at 20:05 | #71

    U mnie chyba puszczali, ale nie przypominam sobie, żebym ogladał.

  72. urbane.abuse
    June 3rd, 2009 at 20:14 | #72

    vontrompka :

    noni miało leczyć chyba jednak którąś inną z tych http://www.nonileczy.pl/opiniecd.htm chorób.

    np. ciążę
    BTW: masta, wielki respekt, od dawna śledzę i podziwiam
    @niemykrzyk
    u nas puszczali, ale chory byłem

  73. liliac
    June 3rd, 2009 at 20:37 | #73

    Skóra węża to pikuś :)
    http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=577&w=31128950&v=2&wv.x=1
    Na tym wątku matki się chwalą jak to kąpią swoje chore pomioty, obtaczają w mące, a potem z dzieciaków wyłażą robaki choroby :))

  74. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 20:41 | #74

    liliac :

    Na tym wątku matki się chwalą jak to kąpią swoje chore pomioty, obtaczają w mące, a potem z dzieciaków wyłażą robaki choroby :))

    Gdyby wsadzały je na koniec do rozpalonego pieca chlebowego, wyszłyby paszteciki.

  75. June 3rd, 2009 at 20:48 | #75

    Gammon No.82 :

    Gdyby wsadzały je na koniec do rozpalonego pieca chlebowego, wyszłyby paszteciki.

    Smacznego.

  76. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 20:49 | #76

    Quasi :

    Gdzieś czytałem, że robili kiedyś taki eksperyment na małych, raczkujących dzieciach, kładąc w ich okolicach różne rzeczy i sprawdzając, jak będą się wobec nich zachowywać. Bodajże ok. połowa nie miała żadnych oporów przed wzięciem do ręki atrapy gówna (sporządzonej z jakiejś masy orzechowej i smrodu z jakiegoś śmierdzącego sera), a część z nich nawet wsadziło je do ust…

    W wielu rodzinach historia odnotowała latorośle, które używały naturalnej, własnej kupy jako medium malarskiego, najczęściej na ścianach.

  77. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 20:50 | #77

    eli.wurman :

    Smacznego.

    Dziękuję przeserdecznie.
    Wreszcie jakieś dobre słowo. :-)

  78. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 20:57 | #78

    amatil :

    No aż tak to nie. Kwestia przyzwyczajenia układu odpornościowego od dziecka. Z innego kawałka Afryki: czarni kolonizatorzy w dziewiętnastowiecznej Liberii, urodzenii w USA, byli tak samo podatni na większość chorób tropikalnych jak biali kolonizatorzy urodzenii w Europie. Geny im nie pomagały, chyba że trochę na malarię.

    Niektórzy ludzie chyba nie mają predyspozycji do bycia przyzwyczajanym do niektórych patogenów. Jakoby część czystokrwistych Indian przyzwyczajała się w XVI wieku do ospy wietrznej (wietrznej!) i w końcu by się może nawet przyzwyczaili, ale wcześniej umarli. Coś jak z koniem, który prawie-że odzwyczaił się od jedzenia.

  79. liliac
    June 3rd, 2009 at 21:04 | #79

    @Gammon
    Paszteciki choroby :]

  80. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 21:09 | #80

    liliac :

    Paszteciki choroby :]

    A to już jest sfera poezji.

  81. fan-terlika
    June 3rd, 2009 at 21:21 | #81

    liliac :

    http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=577&w=31128950&v=2&wv.x=1

    Na tym wątku matki się chwalą jak to kąpią swoje chore pomioty, obtaczają w mące, a potem z dzieciaków wyłażą robaki choroby :))

    Chryste Panie, czy może się wypowiedzieć jakiś lekarz?

  82. June 3rd, 2009 at 21:25 | #82

    Quasi :

    Wywiad Obrońców Życia spenetrował nasz przyczółek Cywilizacji Śmierci…

    Trochę się dziwne zrobiło. Jak dwa naprzeciw siebie ustawione lustra.

  83. Quasi
    June 3rd, 2009 at 21:27 | #83

    fan-terlika :

    Chryste Panie, czy może się wypowiedzieć jakiś lekarz?

    Lekarzem nie jestem, ani te opisy nie są zbyt precyzyjne, ani też specjalnie się w to nie wczytywałem. W każdym razie tożsamości “pasożytów” sugerowałbym doszukiwać się w:
    – składnikach mikstury do nacierania (które formują się w takie struktury w trakcie zabiegu lub po wniknięciu w mieszki włosowe);
    – złuszczonym, zrolowanym i oblepionym miksturą naskórku;
    – oblepionych miksturą włosach;
    – łoju opuszczającym mieszki włosowe.

  84. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 21:28 | #84

    fan-terlika :

    Chryste Panie, czy może się wypowiedzieć jakiś lekarz?

    A skąd ja wezmę tym paniom psychiatrę tak na poczekaniu?

  85. June 3rd, 2009 at 21:28 | #85

    liliac :

    Na tym wątku matki się chwalą jak to kąpią swoje chore pomioty, obtaczają w mące, a potem z dzieciaków wyłażą robaki choroby :))

    Haha, tak, czytałem o tym. To w ogóle fajny nowy trend na czary-mary połączone z efektami wizualnymi. Brązowy wąż, robaki z naskórka, brudu, miodu i mąki… Są jeszcze plasterki Kinoki – nalepia się je na noc na podeszwy stóp, a rano plasterki są aż czarne od toksyn :)

  86. June 3rd, 2009 at 21:30 | #86

    Quasi :

    Wywiad Obrońców Życia spenetrował nasz przyczółek Cywilizacji Śmierci…

    Oznacza to, że największy wariatuńcio forum wielodzietni.org jest również jego adminem, a przynajmniej ma wgląd w statsy.

  87. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 21:31 | #87

    Quasi :

    W każdym razie tożsamości “pasożytów” sugerowałbym doszukiwać się w:
    – składnikach mikstury do nacierania (które formują się w takie struktury w trakcie zabiegu lub po wniknięciu w mieszki włosowe);
    – złuszczonym, zrolowanym i oblepionym miksturą naskórku;
    – oblepionych miksturą włosach;
    – łoju opuszczającym mieszki włosowe.

    Ale przyziemnie to tłumaczysz. A przecież może tu mamy do czynienia z fenomenem – lamblie drążące pod wpływem mąki kanaliki z przewodu pokarmowego ku światłu wolności.

  88. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 21:32 | #88

    bart :

    To w ogóle fajny nowy trend na czary-mary połączone z efektami wizualnymi. Brązowy wąż, robaki z naskórka, brudu, miodu i mąki… Są jeszcze plasterki Kinoki – nalepia się je na noc na podeszwy stóp, a rano plasterki są aż czarne od toksyn

    A kiedy będzie wielki comeback Plicy Polonicy?

  89. Nachasz
    June 3rd, 2009 at 21:32 | #89

    Francja wypowiada wojnę totalną świńskiej grypie. A wegedzieciak.pl jeszcze o tym nie wie

  90. June 3rd, 2009 at 21:33 | #90

    Gammon No.82 :

    Ale przyziemnie to tłumaczysz. A przecież może tu mamy do czynienia z fenomenem – lamblie drążące pod wpływem mąki kanaliki z przewodu pokarmowego ku światłu wolności.

    To morgellony wyłażą spod skóry, no co ty!

  91. Slotna
    June 3rd, 2009 at 21:35 | #91

    Pod wplywem miodu, nie maki. Maka to tylko spoiwo, miod jako slodycz jest kluczowy. Robaki lubia slodkie :) Serio wspolczuje dzieciakom tych kretynek, rzut oka na watek i widac powtarzajaca sie prawidlowosc: mnostwo z nich mialo katar, kaszel inne objawy przeziebienia na drugi dzien. Chyba normalne po spedzeniu godziny i wiecej w wannie z ciastem na plecach. Ech.

  92. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 21:36 | #92

    bart :

    To morgellony wyłażą spod skóry, no co ty!

    Albo symptomy tradycyjnego złego uroku.

  93. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 21:37 | #93

    Slotna :

    Pod wplywem miodu, nie maki. Maka to tylko spoiwo, miod jako slodycz jest kluczowy. Robaki lubia slodkie Serio wspolczuje dzieciakom tych kretynek, rzut oka na watek i widac powtarzajaca sie prawidlowosc: mnostwo z nich mialo katar, kaszel inne objawy przeziebienia na drugi dzien. Chyba normalne po spedzeniu godziny i wiecej w wannie z ciastem na plecach. Ech.

    PASZTECIKI NA SŁODKO?!

    P.s.
    Powiedzieć dziecku: “mój ty słodki paszteciku choroby” to chyba byłoby nienormalne.

  94. Nachasz
    June 3rd, 2009 at 21:38 | #94

    Gammon No.82 :

    Ale przyziemnie to tłumaczysz. A przecież może tu mamy do czynienia z fenomenem – lamblie drążące pod wpływem mąki kanaliki z przewodu pokarmowego ku światłu wolności.

    Gdyby to jeszcze działało na Goa’uldy…:)

  95. June 3rd, 2009 at 21:41 | #95

    bart :

    największy wariatuńcio forum wielodzietni.org jest również jego adminem, a przynajmniej ma wgląd w statsy.

    Elementarne, Watsonie. Ma uid=1. Znaczy się szyszka.

  96. June 3rd, 2009 at 21:44 | #96

    fan-terlika :

    Chryste Panie, czy może się wypowiedzieć jakiś lekarz?

    AFAIK Liliac ma coś wspólnego z służbą zdrowia.

    Odnośnie “robaków”: złogi tłuszczowe ;)
    Ale paszteciki to też fajne określenie :D

  97. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 21:47 | #97

    Nachasz :

    Ale przyziemnie to tłumaczysz. A przecież może tu mamy do czynienia z fenomenem – lamblie drążące pod wpływem mąki kanaliki z przewodu pokarmowego ku światłu wolności.
    Gdyby to jeszcze działało na Goa’uldy…:)

    Nie jestem na bieżąco z masskulturą i gdyby nie gugiel tobym nie zatrybił :-( W pierwszej chwili skojarzyło mi się z Glennem Gouldem :-(
    Ale znalazłem taki oto kawałek:
    “Bude se hrát za Goa’uldy (tedy lépe řečeno, jak již z názvu hry samotné vyplývá, za jistý Hatak) a bude se dobývat nová galaxie.” Wtedy zrozumiałem, że te Goa’uldy to na pewno nic dobrego.

    P.s. a jeszcze z masskultury nie wytrzymam, a absolutnie OT zacytuję

    Hans Grosse (Hans velký) – obrovský nacistický nadčlověk, který střeží východ k hradu Wolfenstein. On je bratr Gretel. On ovládá dva velké chainguns.

  98. Nachasz
    June 3rd, 2009 at 21:59 | #98

    Gammon No.82 :

    Hans Grosse (Hans velký) – obrovský nacistický nadčlověk, který střeží východ k hradu Wolfenstein. On je bratr Gretel. On ovládá dva velké chainguns.

    Skąd to?

  99. Gammon No.82
    June 3rd, 2009 at 22:04 | #99

    Nachasz :

    Skąd to?

    Ze strony, na której jakiś sędziwy Czech referuje młodym Czechom o co szło w Wolfensteinie 3D. Treść nieważna. Liczy się forma.
    http://wolfenstein-3d.navajo.cz/

  100. Quasi
    June 3rd, 2009 at 22:09 | #100

    Slotna :

    (…) mnostwo z nich mialo katar, kaszel inne objawy przeziebienia na drugi dzien. Chyba normalne po spedzeniu godziny i wiecej w wannie z ciastem na plecach.

    E-e. Przekonanie, że wychłodzenie – a nie wirusy – jest przyczyną przeziębienia to (najprawdopodobniej) mit z tej samej parafii co przekonanie, że masturbacja powoduje ślepotę i porost włosów na dłoniach:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Common_cold#Exposure_to_cold_weather

    pozdrawiam

Comment pages
1 2 3 4 19 2126
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)