Home > Racjonalo, Szef kuchni poleca... > Choroby urojone: Candida

Choroby urojone: Candida

Tekst lekko wyedytowany: zacni komentatorzy zwrócili mi uwagę, że istnieje taka choroba jak występująca w pierwotnej wersji systemowa kandydoza. Jest to jednak schorzenie zupełnie inne niż „systemowa kandydoza” będąca postrachem forumowiczów z wegedzieciak.pl (nazywana również kandydozą przewlekłą). Kandydoza prawdziwa (systemowa) różni się od urojonej (przewlekłej) wszystkim: od występowania (głównie u osób o obniżonej odporności, np. AIDS, przebyta chemioterapia), poprzez objawy (chorzy w stanie ciężkim) do przebiegu (powikłania występujące w tej prawdziwej kandydozie systemowej: śmierć).

Zacznę od krótkiego P.S. do tekstu „Chrześcijanin a szczepienia”. Komentator Amatil zwrócił moją uwagę na forum wegedzieciak.pl — okazuje się, że wśród wegerodziców (a właściwie wegemam, bo gros użytkowników owego forum to kobiety) jest wielu przeciwników szczepień. Tak się składa, że znam jednego aktywnego członka forum wegedzieciak.pl, zapytałem go więc o szczepienia. Nie szczepi, jest z tego dumny. Z uśmiechem wyłuszczył mi, że dokonał najrozsądniejszego wyboru, bo pozostali, zaszczepieni członkowie społeczeństwa zapewniają jego dzieciom bezpieczeństwo, tworząc wokół nich odpornościowy kordon sanitarny. Oni ponoszą ryzyko straszliwych urazów i chorób wywoływanych przez szczepionki, on dzięki temu tego ryzyka ponosić nie musi. Możemy zatem przyjąć, że nieszczepiący forumowicze z wegedzieciak.pl (posiadający również własne forum Nie Szczepimy) to nie tylko głuptaki — to również cyniczne cwaniaczki.

Amerykanie mawiają „Kiedy życie rzuca w ciebie cytrynami, rób z nich lemoniadę”. Dzięki bolesnej i trudnej lekturze tekstów Cezarego Michalskiego o aferze Kataryny odkryłem znakomite forum wielodzietni.org, na którym można przeczytać, że kobiety nie przepuszczające ciężarnych w kolejce to „panie, których dzieci nie miały pogrzebu”. Z kolei dzięki wizycie na wegedzieciak.pl znalazłem świetny temat na kolejnego posta. A było tak: nowa forumowiczka zachwalała magiczne wahadełko…

Rodzicom i ich dzieciom zmagającym się z candidą gorąco i z pełna odpowiedzialnością polecam metodę w 100 % skuteczną i w 100 % bezpieczną. Jest to wahadło lecznicze biały ozyrys, które w środku ma substancję leczniczą grzybobujczą. Wahadło takie może służyć dla wszystkich członków rodziny, kosztuje 90 zł. Kupuje się je raz i ma się do końca życia. Leczenie nie polega na wprowadzaniu do organizmu żadnej chemii ale energii. Ja stosuję już od roku. Wyleczyłam candidę w rodzinie a nawet grzybice kopyta u mojego konia i klaczy koleżanki. Używam go również profilaktycznie, bo trudno mi i mojemu brzdącowi o dietę zabezpieczającą przed nawrotem grzyba, który pojawia się i tak przy każdym spadku odporności. To nie jest reklama ale szansa dla ludzi z otwartymi umysłami. Pozdrawiam.

Co to takiego candida, ta straszliwa choroba, z którą zmagają się rodzice z wegedzieciak.pl?

Jak wiadomo, czary-mary, czyli „terapie medycyny alternatywnej” działają na zasadzie placebo, a więc ich wpływ na zdrowie człowieka jest ograniczony do „ogólnej poprawy nastroju” czy „nieco szybszego wychodzenia z grypy”. Ponieważ lista schorzeń, na które czary-mary pomagają, jest ograniczona, jakiś anonimowy szaman wpadł na genialny pomysł: trzeba wymyślić nowe, bardzo niebezpieczne choroby, z którymi nasze praktyki będą sobie doskonale radzić. Dziś z tych chorób zamierzam omówić chroniczne zakażenie Candida albicans — mam nadzieję, że niniejszy post będzie początkiem ślicznego cyklu artykulików.

Candida albicans to drożdżak żyjący w naszym przewodzie pokarmowym. W pewnych sytuacjach wywołuje on prawdziwą chorobę zwaną drożdżycą lub kandydozą. My mówimy jednak o kandydozie przewlekłej, czyli o sytuacji, w której drożdżak wskutek nadmiernego rozwoju zapuszcza swoje drapieżne korzonki w ścianki kiszek i powoduje tzw. zespół nieszczelnego jelita a w konsekwencji powolne, niewykrywalne zakażenie całego organizmu. Zespół nieszczelnego jelita jest też podejrzewany o wywoływanie autyzmu u tych dzieci, u których nie wywołała go szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce.

Współczesna medycyna konwencjonalna nie zna co prawda takiej jednostki chorobowej jak przewlekła kandydoza czy zespół nieszczelnego jelita („Ten artykuł lub sekcja opisuje teorie, metody lub czynności niezgodne z aktualną wiedzą medyczną”), ale przecież współczesna medycyna konwencjonalna nie pierwszy raz nas zawodzi, prawda? Przewlekła kandydoza to jak najbardziej realne schorzenie, z którym zmagają się ogromne ilości ludzi na całym świecie. Jakie są jego objawy? Uczynny wysportowany młodzieniec Sayheello ze Sportowego Forum Dyskusyjnego publikuje długaśną listę, na której znajdziemy takie symptomy, jak stronienie od towarzystwa, alkoholizm (jeśli połączony ze stronieniem, to najpewniej chodzi o picie w samotności), krytykanctwo, sucha cera, swędzenie odbytu i skóry, ataki paniki i płaczu, łaknienie pewnych pokarmów, bezsenność, bóle brzucha, nadwaga lub niedowaga, bóle głowy, brak koncentracji, niepewność, zagrożenie, niecierpliwość, niestrawność, objawy psychiatryczne, gazy, wzdęcia, odbijanie się, ospałość, leniwość, pesymizm, gderliwość, zapalenia zatok (przeziębienia), kłopoty w nauce i wychowaniu, kłopoty decyzyjne, zły zapach ciała i z ust oraz — last but not least — złe mniemanie o sobie. Jeśli dodam, że wystarczy rozpoznać u siebie tylko niektóre z objawów, konkluzja może być tylko jedna: wszyscy chorujemy na kandydozę!

Ale nie traćcie nadziei, moi chorzy bracia i siostry, to się leczy.

Google na zapytanie „candida homeopatia” zwraca 30 000 wyników. Słynny koncern homeopatyczny Boiron produkuje środek przeciw kandydozie zawierający, rzecz jasna, bardzo rozcieńczonego drożdżaka.

Za niewiele ponad dwa tysiące złotych możecie kupić Digital Clark’s Zapper i Digital Silver Pulser, czyli urządzenia, które oprócz kandydozy wyleczą wszystkie inne choroby powodowane przez drobnoustroje: wywoływane przez przywry jelitowe AIDS („Po zlikwidowaniu wszystkich stadiów rozwoju pasożytów wirus HIV znika w ciągu 2 godzin”), depresję („przyczyna depresji tkwi w infekcji mózgu małymi robakami obłymi”), alergię („u wszystkich alergików wykryto poważną inwazję owczej motylicy wątrobowej żyjącej w drogach żółciowych”), Alzheimera („chorobę Alzheimera wywołują pospolite przywry pochodzące z niedogotowanego mięsa i od naszych ukochanych zwierząt”), astmę („w 100% przypadków astmy obserwowana jest infekcja larwami glisty ludzkiej usytuowanej w płucach”) i wiele innych chorób, wobec których konwencjonalna medycyna pozostaje bezradna.

Można też sięgnąć po oczyszczający jelita preparat o nazwie Colonix. Strona reklamująca ten środek straszy: „jak wiemy ze starego powiedzenia, śmierć zaczyna się w jelitach”. Nie znałem wcześniej tego przysłowia, ale w końcu wzrastamy w różnych środowiskach, nie wszystkie mądrości ludowe występują w każdym regionie.

Colonix to niezwykły środek — po jego zażyciu czeka nas przerażająca niespodzianka w ubikacji: z naszego ciała via odbyt wydobywa się długi na metr, pusty w środku obiekt, wyglądający jak brązowa, gumowata skóra węża (zapraszam do ostrożnego obejrzenia galerii foto). To oblepiające nasze jelita toksyczne złogi, pełne pasożytów, zakłócające pracę organizmu i powodujące wiele groźnych chorób.

Najwyraźniej efektem ubocznym stosowania Coloniksu jest potrzeba dzielenia się ze światem informacjami o swoich kupach. Świadczy o tym ilość zdjęć nadesłanych przez wdzięcznych pacjentów do opiekuna strony colonix.pl oraz listy sławiące moc Programu Oczyszczającego:

No cóż, mam teraz 5 wypróżnień dziennie i nie mam żadnych bólów. Mój stolec wygląda teraz normalnie, ale będę kontynuować oczyszczanie na wszelki wypadek. Powiedziałam już wielu osobom, jaki to wspaniały środek. Na mojej mamie sprawiło wielkie wrażenie, gdy powiedziałam jej, co ze mnie wyszło i że jej prezent był najlepszy w moim życiu.

O co chodzi? Preparaty wywołujące Efekt Brązowego Węża zawierają takie składniki jak bentonit (występujący również w zbrylających żwirkach dla kotów), wyciąg z babki płesznik, pektyna czy guma guar. Te chłonące wilgoć substancje, w połączeniu z… hm… zastanym w kiszkach budulcem, tworzą coś w rodzaju plastycznego odlewu jelita, który jest następnie wydalany. Brązowy Wąż to żaden chorobotwórczy złóg, efekt niewłaściwego odżywiania ani dusząca ścianki jelit powłoka z toksyn, to po prostu właściwy efekt działania preparatu.

Candidę można leczyć również sokiem Noni, który ponoć jest obrzydliwy w smaku, ale za to jaki drogi! Znakomite kompendium wiedzy na temat candidy można znaleźć na stronie poświęconej Reiki („Sponsorem strony jest biuro rachunkowe AFRO-TAX”), choć lekturę utrudnia nierówny poziom tłumaczenia („Jeden z zolnierzy z bazy amrykanskiej byl ciagle aresztowany za DUI stwierdzone przyrzadami nadmuchiwanymi”). Z owego poradnika dowiemy się, że drożdżaka można pozbyć się z organizmu za pomocą diety (jedzmy organiczne serdelki, „chleb ze spelt i kamut”, unikajmy keczupu), ziołowych i farmakologicznych środków antygrzybicznych (uwaga, wątroba może nie wytrzymać), wspomnianego wyżej czyszczenia jelit mieszanką bentonitu i babki płesznik oraz „zmiany trybu i poglądu na życie”. Jak ta zmiana ma wyglądać? Ot, chociażby lepszym wykorzystaniem swojego czasu wolnego. Propozycje wypełnienia tego czasu pozwalam sobie na koniec przedrukować z owego kompendium w całości:

UPRAWIAC AEROBIK & ZBIERAC JABLKA & STRZELAC Z LUKU &GRAC W BADMINTONA & PIEC & GRAC W KOSZYKOWKE & ZBIERACJAGODY & ZBIERAC GRZYBY & JEZDZIC NA ROWERZE & RZUCAC LOTKAMI & PLYWAC NA LODCE & GRAC W KREGLE & PODNOSIC CIEZARY &KALIGRAFOWAC & JECHAC NA CAMPING & GRAC W WARCABY & SZACHY&WRESZCIE POSPRZATAC & COS ZBIERAC OPRÓCZ PIENIEDZY & MALOWAC (OBRAZY) & TANCZYC & DEBATOWAC & DEKOROWAC & MARZYC &GIMNASTYKOWAC SIĘ & JECHAC NA RYBY (TYLKO NIE W GRZYBACH) &GRAC W HOKEJA & JEZDZIC KONNO & KUPOWC KWIATY& ZADBAC OFRYZURE & JEZDZIC NA ROLKACH & LYZWY & BIEGAC & UPRAWIAC JUDO& KARATE & PUSZCZAC LATAWCE & ROBIC NA DRUTACH & WYSZYWAC& SMIAC SIĘ & UCZYC SIĘ & ISC DO KINA ALBO NA FILM & GRABIC LISCIE&GRAC W PING PONGA & TENIS & ROZWIAZOWAC KRZYRZOWKI & POJECHAC NAD LEJK & CZYTAC $ RELAXOWAC SIĘ & JECHAC NA ZAKUPY&RYSOWAC & SPIEWAC & JEZDZIC NA NARTACH $ SANKI & USMIECHNĄĆ SIĘ & GRAC W PILKE & OPOWIADAC HISTORIE & TEATR & MYSLEC &PODROZOWAC & NIE OGLADAC TELEWIZJI & KUPIC KOMPUTER &UCZYC SIĘ HISZPANSKIEGO & GRAC W GRY VIDEO & ODWIEDZIC ZNAJOMYCH BEZ BUTELKI & GRAC W SIATKOWKE & PISAC & ZAJAC SIĘ YOGA& JECHAC DO ZOO & OZENIC SIĘ & ISC NA LODY & ODSNIEZYC CHODNIK& ZMIENIC OLEJ W GLOWIE & WYRZUCIC VIAGRE & KUPIC LORNETKE& UCZYC SIĘ ANGIELSKIEGO & NAPISAC LIST & GRAC NA GITARZE && CZYTAC & CZYTAC & CZYTAC

W następnym odcinku mam nadzieję zająć się morgellonami, czyli o matko, od GMO łażą mi pod skórą robaki! Będzie się działo.

Update: znakomite, wyczerpujące kompendium wiedzy o kandydozie znajdziecie na blogu Sporothrix (w trzech częściach): Drużyna Grzyba, Dwa Grzyby, Powrót Grzyba.

  1. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 21:24 | #1

    @ Quasi:
    Hmm… Vivaldi? Cztery Pory, Arsilda Regina di Ponto ( jeśli chodzi o zasrane opery ) … czy twój brat jest pedałem?

  2. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 21:25 | #2

    Tutensramon :

    …czy twój brat jest pedałem?

    Ze względu na cztery zmory w kroku? 8-|

  3. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 21:37 | #3

    @ Gammon No.82:
    Vivaldiego często słuchają homoseksualiści, tak jak Strauss był współtwórcą ruskiego ( bo stad pochodzi ) Discopolo.
    Niestety słuchanie Vivaldiego nie jest papierkiem lakmusowym pedalstwa. Takim wyznacznikim jest: “Jeśli robisz innemu facetowi laskę i ci staje, oznacza to, że jesteś pedałem”. Jeśli ci nie staje, wiadomo. Nie jesteś pedałem.

  4. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 21:47 | #4

    Tutensramon :

    Vivaldiego często słuchają homoseksualiści […]

    W sensie, że większość populacji h-seksualistów słucha Vivaldiego, czy większość populacji słuchających Vivaldiego to h-seksualiści?

    Niestety słuchanie Vivaldiego nie jest papierkiem lakmusowym pedalstwa. Takim wyznacznikim jest: “Jeśli robisz innemu facetowi laskę i ci staje, oznacza to, że jesteś pedałem”. Jeśli ci nie staje, wiadomo. Nie jesteś pedałem.

    Dobre, bo operacyjne. No i wychodzi, jak z puddingiem: jedyną metodą jest spróbować. :-D

  5. Quasi
    June 13th, 2009 at 21:56 | #5

    mudkipz84 :

    Ale i tak uważam, że np. porównanie budżetu filmów nie musi nic mówić o poziomie gry aktorskiej, reżyserii czy scenariusza (a to uważam za wyznacznik jakości)

    No cóż, zapewne nie ma tu żelaznej reguły zasługujacej na kwantyfikator wielki. W każdym razie, znam jeden przykład, w którym tę prawidłowość IMO świetnie widać. Chodzi mianowicie o japoński horror Ju-On by Takashi Shimizu. Twórca z grubsza tę samą historię przedstawił jako:
    (i) krótkometrażówkę na jakiś konkurs;
    (ii) japońskie film direct to VHS, 2 części;
    (iii) japoński remake kinowy, 2 części;
    (iv) amerykański remake kinowy (był też sequel, ale IMO znacząco słabszy i z “dowymyślaniem”, więc go nie liczę; a także kolejny sequel, tyle że direct to DVD i go nie widziałem, więc tym bardziej nie liczę).
    I co? Wg mnie widać tu płynny gradient postępu wraz ze wzrostem budżetu&doświadczenia reżysera. Najlepszy jest IMHO amerykański remake (choć już kinowy japoński “Ju On 2” jest IMHO filmem zrealizowanym i zagranym dobrze) – choć reżyser, koncept/historia, część scen i część aktorów pozostała bez zmian.

    Ja widzę to tak: lepszy/bardziej_doświadczony reżyser/scenarzysta ma większe niż n00b szanse na wyższy budżet; większy budżet pozwala także na zatrudnienie lepszych/bardziej_doświadczonych aktorów i członków ekipy filmowej; wreszcie – jakość efektów specjalne dość ściśle zależy od wysokości budżetu.

    mudkipz84 :

    @Olboy/Hero
    A co do Hero…jak zobaczyłem 5 min, a dostałem go na jednej płycie z Eragonem (przypadek? nie sądze…), to wymiękłem kompletnie – typek biegający na czworakach głównym bohaterem?! (…)

    Na czworakach? Aby na pewno mamy na myśli tę samą wuxię “Hero“? Gościa biegającego na czworakach widziałem w innej – tragicznej(!) – wuxii “The Promise“.

    mudkipz84 :

    @The Outer Limits
    Dokładnie dlatego zassałem ostatnio 2 sezony;p Poza tym jakoś kojarzą mi się z dzieciństwem (sorry mamo ;p) ale 2 raz to już nie to, widzę tylko niedoskonałości.

    Oczywiście. Cykl, którego główną (jedyną?) zaletą jest “ciekawe, o czym będzie tym razem oraz czy odgadnę jaki zwrot akcji będzie na końcu” z definicji służy do jednokrotnego oglądania.

    pozdrawiam

  6. Quasi
    June 13th, 2009 at 22:06 | #6

    blue.berry :

    (…) zdazało mi sie czytac recenzje w ktorych usilowano traktowac filmy akcji lub sf tak samo jak filmy Tiera czy Almadovara. co z zalozenia jest chyba gruba pomyłką. nie mozna sie doszukiwac tresci czy przesłania w miejscu gdzie tego nie ma. trzeba byc twardym i przyjąć ze niektory rzeczy powstaja zeby bawic i dac fan na najbliższe 2 godziny. (…)

    No właśnie. Sam o tym wspomniałem, przypomnę:

    (iv) Trudno porównywać ze sobą na jednej skali filmy fabularne o różnym przeznaczeniu: filmy rozrywkowe, filmy rozrywkowe dla dzieci, filmy “ambitne/artystyczne”, filmy campowe + filmy dla jaj/z przymrużeniem oka (…), filmy propagandowe (jakie tworzono np. w faszystowskich i komunistycnzych totalitaryzmach), filmy reklamowe/instruktażowe, erotyki, legalne mainstreamowe porno (z fabułą), legalne niszowe porno (z fabułą), nielegalne porno (z fabułą?), choćby dziecięce, itd..

    pzdr

  7. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 22:07 | #7

    Homoseksualizm nie determinuje miłośći do, lub lubienia muzyki jako takiej. To, że Boy George był beznadziejny, nie znaczy, ze słuchał Vivaldiego. Był poprostu pozbawionym gustu pop-pedrylem. Bach miał mnóstwo dzieci, choć zaraz koledzy stwierdzą, że się napinał bo dla homoseksualizmu w tych kręgach i czasach nie było przyzwolenia. Nie sądzę. To jak grasz, albo czego słuchasz jest twoją wizytówką. Niestety Quasi jest (jeśli nie kłamie) człowiekiem pozbawionym przez rodziców lub sytuację w, której się kształtował możliwości poznania otoczenia za pomocą różnych sprytnych sztuczek, które można zapisac przy pomocy neum, lub nutek, a zwłaszcza typem pozbawionym połowy odcisków palców. Sam mam problem z rozumieniem, rzeczy zapisanych w szesnastostopniowej skali pirsa, ale cóż… pieprzę to. ;) őuasi jest troszkę biedniejszy odemnie. Może dlatego tak wszystko syntetyzuje.

  8. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 22:12 | #8

    @ FSZYSCY :

    Wy sobie gadu gadu o brązowych wężach i szarych polarkach, a tu prawdziwa sensacja się szykuje:

    Do Warszawy przybyła czaszka “gwiezdnego dziecka”

    Tajemnicza czaszka znaleziona 80 lat temu w Meksyku od lat zaprząta głowy naukowców i badaczy zjawisk paranormalnych. Dziś można ją obejrzeć w Warszawie – informuje serwis tvnwarszawa.pl.
    Jak mówi Lloyd Pye, czaszka “gwiezdnego dziecka to najważniejszy relikt w dziedzinie ufologii, ponieważ stanowi pierwszą szansę przedstawienia naukowego dowodu na istnienie obcych”. Dziwne znalezisko naukowiec bada od 10 już lat
    Już sama budowa czaszki pokazuje, jak wiele różni ją od czaszki ludzkiej. Niezwykła symetria, dziwnie ułożone płytkie oczodoły, inaczej ukształtowana potylica, a także waga czaszki.
    Dzięki testom DNA wykonanym w 2003 roku wiemy, że matka “Gwiezdnego dziecka” była człowiekiem, ale ojciec – nie. W sprawie niezwykłej czaszki planowane są kolejne testy.

    http://wiadomosci.onet.pl/2682,1989225,do_warszawy_przybyla_czaszka_gwiezdnego_dziecka,wydarzenie_lokalne.html

  9. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 22:16 | #9

    @ Tutensramon:

    …rzeczy zapisanych w szesnastostopniowej skali pirsa…

    Co to jest, by Jove?

  10. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 22:16 | #10

    @ Gammon No.82:
    Jak to można podpierdolić? Ładnie by mi na telewizorze wyglądało.

  11. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 22:28 | #11

    Gammon No.82 :

    @ Tutensramon:
    …rzeczy zapisanych w szesnastostopniowej skali pirsa…

    Co to jest, by Jove?
    Rating: 0.0/5 (0 votes cast)

    Jeden zawodnik na “Warszawskiej Jesieni” kilka dobrych lat temu tłumaczył o co chodzi. Zamiast dwunastu małp, szesnaście stopni w oktawie. Przedziwne i pawiogenne.

  12. June 13th, 2009 at 22:28 | #12

    Quasi :

    No właśnie. Sam o tym wspomniałem, przypomnę:

    Blue nie pisała nic o “skali”.

  13. June 13th, 2009 at 22:34 | #13

    Gammon No.82 :

    Do Warszawy przybyła czaszka “gwiezdnego dziecka”

    Tyle zamieszania o jedno wodogłowie…

    Dzięki testom DNA wykonanym w 2003 roku wiemy, że matka “Gwiezdnego dziecka” była człowiekiem, ale ojciec – nie.

    A to akurat nieprawda. Nadal tylko Jezus może tak o sobie mówić.

  14. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 22:37 | #14

    Dobra, dobra, ale jak to zajebać?

  15. Slotna
    June 13th, 2009 at 22:38 | #15

    mrw :

    Blue nie pisała nic o “skali”.

    Do recenzji w GW nie sa przypisane gwiazdki?

  16. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 22:41 | #16

    Tutensramon :

    Jak to można podpierdolić? Ładnie by mi na telewizorze wyglądało.

    Mniej ryzykowne byłoby wyprosić gdzieś czaszkę dziecka z wodogłowiem.

  17. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 22:48 | #17

    bart :

    …wiemy, że matka “Gwiezdnego dziecka” była człowiekiem, ale ojciec – nie.

    A to akurat nieprawda. Nadal tylko Jezus może tak o sobie mówić.

    – U nas na rogu Boiska i ulicy Katarzyny, posłusznie melduję, panie lejtnant, był taki jeden zdegenerowany człowiek. Jego ojcem był jakiś polski hrabia, a matką akuszerka.

  18. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 22:55 | #18

    Gammon No.82 :

    Tutensramon :
    Jak to można podpierdolić? Ładnie by mi na telewizorze wyglądało.

    Mniej ryzykowne byłoby wyprosić gdzieś czaszkę dziecka z wodogłowiem.
    Rating: 0.0/5 (0 votes cast)

    Eeeee… A gdzie zabawa?

  19. June 13th, 2009 at 22:57 | #19

    Tutensramon :

    Dobra, dobra, ale jak to zajebać?

    Wiesz, to nie jest wysadzana diamentami czaszka Hirsta za parę ładnych baniek. A jej znalazca też chyba groszem nie śmierdzi. W najlepszym wypadku czaszki strzeże jakiś emerytowany milicjant z agencji ochrony. Wystarczy, że zrobisz “BU!”.

  20. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 23:01 | #20

    Tutensramon :

    Eeeee… A gdzie zabawa?

    No tak. Kto nie ryzykuje, ten w kozie nie siedzi.

    A więc… wpaść z ASG na salę wrzeszcząc “czacha albo życie” (ewentualnie “dawać czaszkę, bo inaczej wszystkie kobiety zostaną obrabowane, a mężczyźni zgwałceni”).
    Albo zręcznie podmienić cennną czaszkę kosmohydrocefala na tanią, plastikową czaszkę od kościotrupka De Agostini.
    Albo rzucić świecę dymną, łaps za czaszkę i chodu.

  21. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 23:02 | #21

    @ bart:
    Czyli jak temu ochroniarzu odpalę pięć stów to zostanę właścicielem czaszki? Słabe. Pieprzę nie chcę. Wiem, że moja decyzja obraża różnych, ale “no fear, no fun”. Ty to potrafisz Bart czlowieka zniechęcić :(

  22. Gammon No.82
    June 13th, 2009 at 23:07 | #22

    @ FSZYSCY

    Jakie to szczęście, że Mooniowata nie ma ogródka, boby pookręcała róże chochołami w czerwcu.
    http://moon5.wordpress.com/2009/06/12/czerwiec/
    Pominę nazywanie rysunku pastelami “obrazem”.

  23. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 23:22 | #23

    Przepraszam Bart, bo wiem, że tniesz moje wyjątkowo chamskie teksty, ale trzeba sobie zadać pytanie.” Czy ta dziewczyna posiada inputującego i kto chce ratować jej życie za flaszke, którą postawię ?!”

  24. Quasi
    June 13th, 2009 at 23:22 | #24

    radkowiecki :

    (…) tak samo jak nie zrozumiałbym dlaczego ktoś nie zapamiętał muzyki z Gwiezdnych Wojen

    No cóż, gdy pierwszy raz obejrzałem “Star Wars” – miałem jakieś 6 lat – nie zapamiętałem muzyki (zapamiętałem ją dużo później, bo się rozpanoszyła w popkulturze). Zapamiętałem za to co innego – “traumę” jaką ten film we mnie wywołał.

    Jako przedszkolak cały Kosmos wyobrażałem sobie jedynie jako Układ Słoneczny*, więc ostrzeżenie “dawno temu w odległej galaktyce” nic dla mnie nie znaczyło.
    Jest w “SW” taka scena, gdy jacyś oficerowie Imperium demonstrują Lei siłę Gwiazdy Śmierci niszcząc jakąś losową planetę. Mnie się wówczas wydawało, że ta planeta to Ziemia… To był jeszcze czasy Zimnej Wojny i ja, nastraszony apokaliptycznymi wizjami ojca, żyłem w strachu przed Bombą, przed Zagładą. W ogóle czymś, co mnie wtedy najbardziej przerażało było samobójstwo i samookaleczenie (nie mogłem pojąć, jak ktoś mógłby sobie sam, dobrowolnie, zrobić krzywdę), a wojnę jądrową właśnie z czymś takim utożsamiałem. No więc gdy Imperium zniszczyło “Ziemię”, doznałem jakiegoś szoku – “skurwysyni! i co teraz będzie? jak mogliście być aż tak Źli i aż tak Głupi? nienawidzę was!”… LOL :D
    A koledzy w przedszkolu najbardziej podniecali się motywem “… no i wtedy zabił Starca, a ten zniknął!”…

    * – W ogóle wtedy wszystko brałem jakoś tak dziwnie dosłownie, miałem rozpaczliwie wąskie horyzonty – nie widziałem nic, poza tym, co mi wprost pokazano. Np. gdy ojciec tłumaczył mi odczytywanie czasu ze wskazówkowego zegara, opisując funkcję wskazówki minutowej wyraził się słowami: “1 oznacza 5 minut po, 2 – 10 minut po, 3 – 15 minut po i tak dalej“. Ja owo “i tak dalej” zrozumiałem jako okresową powtarzalność: 5min. po, 10min. po, 15min. po, 5min. po, 10min. po, 15min. po, 5min. po, … Zdawałem sobie sprawę z absurdalności takiego niejednoznacznego zegara, ale nie przejąłem się tym specjalnie, bo w ogóle niezrozumiały świat wydawał mi się wtedy mocno absurdalny.

    radkowiecki :

    czy Requiem for a dream.

    A tę zapamiętałem (choć nigdy nic nie słyszałem o tym, że jest warta zapamiętania)! Ba, nawet podczas seansu zwróciłem uwagę bratu na spektakularność tego wątku muzycznego.

    pozdrawiam

  25. Quasi
    June 13th, 2009 at 23:29 | #25

    mrw :

    Blue nie pisała nic o “skali”.

    Ależ jak najbardziej pisała, tylko wyraziła się innymi słowami. “Ten sam sposób/kryteria/surowość oceny” to właśnie to, co jest istotą mojego “ta sama skala ocen”.

  26. Tutensramon
    June 13th, 2009 at 23:47 | #26

    O kurwa. Quasi. Łączę się z tobą w bólu, choć nie rozumiem konsekwentnej i precyzyjnie zawężonej pracy twojego mózgu. związanej do tej pory z focusem na to co akurat chcesz opisać. Tacy goście jak ty to ludzie sukcesu. Może.
    ps. John Wiliams. To on przeraził twoją młodocianą jaźn podkładem muzycznym, a nawet sobie nie zdajesz sprawy kto cię tak sprytnie podszedł.

  27. June 14th, 2009 at 01:51 | #27

    Quasi :

    No cóż, gdy pierwszy raz obejrzałem “Star Wars” – miałem jakieś 6 lat – nie zapamiętałem muzyki (zapamiętałem ją dużo później, bo się rozpanoszyła w popkulturze). Zapamiętałem za to co innego – “traumę” jaką ten film we mnie wywołał.

    Jako przedszkolak cały Kosmos wyobrażałem sobie jedynie jako Układ Słoneczny*, więc ostrzeżenie “dawno temu w odległej galaktyce” nic dla mnie nie znaczyło.
    Jest w “SW” taka scena, gdy jacyś oficerowie Imperium demonstrują Lei siłę Gwiazdy Śmierci niszcząc jakąś losową planetę. Mnie się wówczas wydawało, że ta planeta to Ziemia… To był jeszcze czasy Zimnej Wojny i ja, nastraszony apokaliptycznymi wizjami ojca, żyłem w strachu przed Bombą, przed Zagładą. W ogóle czymś, co mnie wtedy najbardziej przerażało było samobójstwo i samookaleczenie (nie mogłem pojąć, jak ktoś mógłby sobie sam, dobrowolnie, zrobić krzywdę), a wojnę jądrową właśnie z czymś takim utożsamiałem. No więc gdy Imperium zniszczyło “Ziemię”, doznałem jakiegoś szoku – “skurwysyni! i co teraz będzie? jak mogliście być aż tak Źli i aż tak Głupi? nienawidzę was!”… LOL :D A koledzy w przedszkolu najbardziej podniecali się motywem “… no i wtedy zabił Starca, a ten zniknął!”…

    * – W ogóle wtedy wszystko brałem jakoś tak dziwnie dosłownie, miałem rozpaczliwie wąskie horyzonty – nie widziałem nic, poza tym, co mi wprost pokazano. Np. gdy ojciec tłumaczył mi odczytywanie czasu ze wskazówkowego zegara, opisując funkcję wskazówki minutowej wyraził się słowami: “1 oznacza 5 minut po, 2 – 10 minut po, 3 – 15 minut po i tak dalej“. Ja owo “i tak dalej” zrozumiałem jako okresową powtarzalność: 5min. po, 10min. po, 15min. po, 5min. po, 10min. po, 15min. po, 5min. po, … Zdawałem sobie sprawę z absurdalności takiego niejednoznacznego zegara, ale nie przejąłem się tym specjalnie, bo w ogóle niezrozumiały świat wydawał mi się wtedy mocno absurdalny.

    Quasi, sorry, ale ja chciałem w tym wieku macać dziewczynki. I w zasadzie od tego czasu nic się nie zmieniło. EDIT: Tyle, że teraz wolę starsze dziewczynki.

    So: kurwa Quasi, czuję się przy Tobie jakimś prymitywnym prototypem z początkowego etapu projektu.

  28. June 14th, 2009 at 02:27 | #28

    jaś skoczowski :

    Quasi, sorry, ale ja chciałem w tym wieku macać dziewczynki.

    W wieku 6 lat chciałeś macać dziewczynki?!

  29. June 14th, 2009 at 02:32 | #29

    asmoeth :

    W wieku 6 lat chciałeś macać dziewczynki?!

    O tym już było jakieś tysiąc komci temu.

  30. Quasi
    June 14th, 2009 at 03:04 | #30

    blue.berry :

    poniekąd osobiście unikam wyrazania opinii na temat czegos co całościowo mi sie nie podoba (…)

    “GITS”, “Akira”, “DB” wcale nie “nie podobały mnie się całościowo” – dałem im notę 5/10 lub większą.

    blue.berry :

    jak doczytałam wypowiedz Q. że w sumie to on wogóle nie lubi, to tez jakos tak w duszy mi się wyrwało: “no to weź koleś …”

    Nigdy nie twierdziłem, że nie lubię anime. Twierdziłem tylko, że samo bycie anime nic dla mnie nie znaczy – samo w sobie nie jest to ani wadą, ani zaletą. Co więcej – akurat jeden z moich ulubionych filmów/seriali, “Neon Genesis Evangelion”, akurat jest anime i to mimo tego, że konwencja “mecha” w której go wykonano, jako taka generalnie jest mi niemiła.

    Choć nie widziałem nigdy żadnego cyberpunka, który by mnie zachwycił, a sama jego koncepcja jawi mi się odstręczająca, to nie oznacza, że jestem do tego gatunku uprzedzony i nie mógłbym docenić dzieła wykonanego w tym stylu.

    Generalnie brzydzę się komediami romantycznymi, a mimo to bardzo lubię komedię romantyczną jaką jest “Groundhog Day”.

    inz.mruwnica :

    (…) Wbrew pozorom moja uwaga o częściowym uporządkowaniu przeciwdziedziny suriekcji nie była tylko matematycznym mambo-dżambo. To jest sedno sprawy i w ogóle sedno istnienia różnych -metrów Mruwnicy.

    Ja nie rozumiem co chcesz powiedzieć przez “(częściowe) uporządkowanie” przeciwdziedziny (będącej – w tym wypadku – zbiorem subiektywnych ocen jakości). “Uporządkowanie” to jest jakieś pojęcie z analizy matematycznej/algebry, czy Twój własny pomysł? Jeśli to drugie, to co rozumiesz przez owo “uporządkowanie”?

    inz.mruwnica :

    Wyobrażasz sobie skalę jakości filmu jako liczbę, ewentualnie wektor liczb (wówczas możliwe są pełne uporządkowania w podprzestrzeniach liniowych) ale to tak nie działa.

    Ale dlaczego nie?

    W fachowych recenzjach gier komputerowych ocenia się oddzielnie liczbami (procentami albo w jakiejś skali, najczęściej 1-5 albo 1-10) w kategoriach “story”, “design”, “gameplay” i “presentation” (pamiętam, że dawno temu w polskich czasopismach oceniano wg kryteriów “dźwięk”, “grafika” i “miodność” i IMO taki system ocen ssał), a poszczególne noty w tych kategoriach można uznać za coś w stylu składowych wektora.
    Przy czym dla uproszczenia jako podsumowującą ocenę wystawia się średnią arytmetyczną z tych składowych.

    Podobnie wyobrażam sobie ocenianie filmów, przy czym nie przemyślałem jeszcze jaką najlepiej obrać tu “bazę”. Myślę, że chyba najbardziej odpowiadałyby mi kategorie typu:

    (1) “pomysł / oryginalność / bycie ciekawym / przesłanie / (w przypadku dzieł komediowych) humor / (w przypadku horrorów) ‘straszność'”;

    (2) “poprawność scenariusza” [chodzi tu m.in. o spójność scenariusza; unikanie głupot; unikanie naiwnych skrótów/ułatwień fabularnych; prawdopodobieństwo psychologiczne zachowania i rozwoju postaci; w przypadku ekranizacji powieści/gier oraz remaków – stopień zachowania najważniejszych zalet oryginału; itp.];

    (3) “wykonanie” [chodzi tu m.in. o jakość dialogów, jakość gry aktorskiej, jakość montażu, jakość choreografii scen widowiskowych, jakość efektów specjalnych itp.];

    (4) “efektowność” [chodzi tu “klimat” i “smaczki”: ciekawe ujęcia/”praca kamery”; nietypowy prezentacja scen; nietypowa konstrukcja scenariusza; “klimat”/styl pewnych scen; muzyka; ciekawe nawiązania/inspiracje/tributy/parodie; impakt na (pop)kulturę; itp.].

    Także w tym wypadku warto posłużyć się oceną podsumowującą, która byłaby średnią arytmetyczną z poszczególnych “składowych”, przy czym koniecznie powinna to być średnia ważona. Nie jestem pewien, jakie wagi najlepiej nadać poszczególnym “składowym”, ale z pewnością należałoby je nadać, wszak nie wszystkie “składowe” są dla mojego subiektywnego odbioru filmu i przyjemności z jego oglądania równie ważne. W ogólności, względne porównanie owych wag widzę mniej więcej tak:

    (1) >> (2) > (4) >> (3)

    inz.mruwnica :

    Sam zbiór ocen jest tylko częściowo uporządkowany.

    Co masz przez to na myśli?

    inz.mruwnica :

    Jeżeli rzeczywiście chcesz używać wartości liczbowych do oceny to przedstaw jakąś pozytywistyczną interpretację tej liczby. (…) Samo rzucenie liczby nie obiektywizuje oceny.

    1. W żadnym wypadku nie chcę, żeby moje oceny, a zwłaszcza ocena podsumowująca, były traktowane jako “obiektywne” czy nawet pretendujące do “obiektywizmu”. Sam ilościowy charakter oceny w żadnym razie nie oznacza wzrostu jej obiektywności.

    2. Każdą swoją ocenę liczbową jestem w stanie wesprzeć opisowym uzasadnieniem.

    3. Owszem, dla liczb w mojej skali mam pewną interpretację. Przy czym dotąd stosowałem jedynie skalę liniową 1-10. Skala logarytmiczna, o której wspomniałem, IMO byłaby potrzebna do oceniania wg tych samych kryteriów dzieł rażąco różniących się jakością, np. filmów ambitnych, starych filmów rozrywkowych, filmów niskobudżetowych i amatorskich, tanich filmów z Bollywood, “fabularnych” filmów pornograficznych itp.. Widziałem bardzo niewiele filmów z tych “niższych kategorii wagowych”, stąd wspomnianej skali logarytmicznej nawet nie próbowałem opracować.
    Za to prosta interpretacja dla mojej skali liniowej 1-10 (skala złożona z liczb naturalnych, ale dopuszczająca oceny połówkowe, które zwyklem oznaczać symbolem “+”) wygląda następująco (charakteryzuje się ona zestawianiem części sąsiednich not parami):

    – “Doskonałość” (film jest wykonany idealnie i posiada atuty tak wielkie, że staje się dla mnie czymś więcej, niż tylko rozrywką): 10.
    (BTW: Tej oceny jeszcze nigdy nie przyznałem.)

    – “Najlepsze w swoim gatunku”: 9 i 8.
    [BTW: W pozycji 9 może także utknąć film z notą 10 w najważniejszej składowej – (1) – jeśli sumaryczny wynik zaniżają mu pozostałe składowe.]

    – “Poprawne&wartościowe” (filmy wykonane poprawnie i mające jakiś nieprzeciętny atut): 7 i 6.
    (BTW: W tej kategorii mogą utknąć także teoretycznie wyśmienite filmy, jeśli przy okazji są na tyle nudne, że nie mam ochoty na ich powtórne oglądanie.)

    – “Przeciętne” (dość poprawne, ale bez poważniejszych atutów i niezbyt ciekawe/dość irytujące): 5 i 4.
    (BTW: W tej kategorii mogą utknąć nawet filmy wyróżniające się jakimś nieprzeciętnym atutem, ale jednocześnie obarczone jakąś wadą, która mnie mocno irytuje.)

    – “Słabe, ale LOL-warunkowe” (tj. da się oglądać tylko dla LOL, co bywa nawet bardzo przyjemne): 3 i 2.

    – “Nieoglądalne” (tak słabe&nudne/irytujące, że nie da się oglądać): 1.
    [BTW: Ta kategoria jest wypełniona przede wszystkim telenowelami i sitcomami. Być może byłbym zmuszony zrzucić tu też jakieś teoretycznie dobre filmy, których jednak zupełnie nie potrafię docenić – jakieś komedie romantyczne?, jakieś melodramaty?, jakieś musicale?, jakaś stara klasyka?]

    pozdrawiam

  31. Quasi
    June 14th, 2009 at 05:55 | #31

    mudkipz84 :

    Ja tam jestem za wolnoscia słowa, ale uwazam, że na pewne tematy sie powinni wypowiadac tylko experci(=mrw)

    Inaczej. Wartość wypowiedzi na dany temat jest wprost proporcjonalna do związanej z tym tematem wiedzy autora wypowiedzi. Stąd wypowiedziami ekspertów warto się zainteresować, a wypowiedziami ignorantów/laików/dyletantów – nie.

    Sęk w tym, że “kontrowersyjnym tematem”, na który się wypowiedziałem, był – uwaga! – temat moich subiektywnych wrażeń związanych z pewnymi filmami. No cóż – tu akurat ja jestem największym i niepodzielnym ekspertem…

    Temat “Dragon Ball” pojawił się jako ilustracja dla mojego narzekania na “dowymyślanie” w serialach z ciągłością fabularną, przy czym zaznaczyłem tu, że początek “DB Z” uważam za znacznie lepszy od pierwotnego “DB”, mimo że jest “dowymyślany”.
    Temat “GITS” i “Akiry” pojawił się jako ilustracja dla mojego narzekania na fanboizm – chciałem pokazać, dlaczego nie uważam się za fanboja mangi/anime, mimo że moje ulubione dzieła popkultury są mangą/anime.
    Przy tym nie poruszyłem żadnej kwestii związanej z “DB”/”GITS”/”A”, która mogłaby być przedmiotem wiedzy eksperckiej – ograniczyłem się jedynie do lakonicznego opisania moich odczuć, a i to tylko w ramach ilustracji/dygresji.

    Mimo tego, zostałem zaatakowany za “szarganie świętościami”. I żeby było ciekawiej, ja się zasadniczo z tymi atakami zgodziłem! I w ramach autosprostowania do zaatakowanych dygresji wyjaśniłem, że:
    – Zastosowana przeze mnie dla uproszczenia wywodu skala ocen ograniczona do “dobrych + rezerwowo dobrych”, “słabych” i “fekalnych” jest zbyt uproszczona i gdyby ocena jakości tych filmów była istotą moich wywodów, zamiast tej skali zastosowałbym skalę pełną – “suwmiarkowanie”.
    – Moje oceny “GITS” i “A” – obojętne, czy uproszczone czy “suwmiarkowe” – mają małą wartość także subiektywną, ponieważ ja te dzieła skonsumowałem niestarannie&niekompletnie, bez uprzedniej przeprawy teoretycznej, a ponadto jednorazowo i dawno, więc słabo je pamiętam.

    I mimo tego, że sam potępiłem własne “fekalne” oceny oraz zastąpiłem je asekurowanymi przyznaniem się do niekompetencji raczej pozytywnymi ocenami “suwmiarkowymi”, nie dość, że nie przestano mi dowalać, to i doszło do eskalacji&proliferacji dowalania. WTF?

    Wiedza na temat cyberpunka, “GITS”, “A” oraz shonen i “DB” nie jest ani wiedzą tajemną, ani specjalnie obszerną, ani trudną do nabycia – w internecie jest jej pełno, a przy tym jest łatwo dostępna&przystępna. Stąd domorosłym “ekspertem” w tej dziedzinie zostać nietrudno, a przynajmniej nietrudno się na jakąś upublicznioną ekspercką wiedzę powołać.
    Niemniej jednak ja takim ekspertem nie jestem, nawet domorosło-Wikipedyjnym, i nie napisałem nic, co miałoby ekspercką wiedzę udawać lub podważać. Domyślam się, że mrw ekspertem w tej dziedzinie jest i wcale nie zamierzam mu włazić do matecznika i zostawiać tam swoje śmieci.

    Gammon No.82 :

    Wygląda na to, że ta bolesna sprawa dobiega do szczęśliwego zakończenia. Na przyszłość po prostu staraj się używać (niekontrowersyjnego) funktora dwuargumentowego X jest słabsze od Y zamiast (kontrowersyjnego) jednoargumentowego X jest fekalne.

    Ja napisałem tak:

    “Dragon Ball Z” jest takim sztucznym rozwinięciem pierwotnego, fekalnego IMHO, “Dragon Ball”; ok, w tym wypadku “dowymyślanie” było połączone z totalną zmiana stylu, więc w sumie wyszło serii zdecydowanie na dobre;

    Mamy tu ewidentne porównywanie X z Y, choć rzeczywiście użyty przeze mnie zwrot “fekalnego” fałszywie sugeruje ocenę w skali absolutnej – przyznaję się, że był to błąd. Powinienem był napisać raczej “fekalniejszego” or something.

    blue.berry :

    (…) film czy literatura ma to do siebie że z racji mnogosci gatunków oferusze szeroki wybór dla kazdego. i na tą szczesliwą okoliczność nie ma przymusu by wielbic to czego wcale wielbic sie nie chce. ale negatywnie oceniając jakis utwór w kategori x, chyba warto rownolegle napomknąć ze sie na tej kategori nie zna lub ze tez sie jej po prostu nie lubi.

    Owszem, napomknąłem o tym w swoim pierwszym sprostowaniu:

    (…) Nie widziałem nigdy żadnego “cyberpunka”, który by mi się spodobał i w ogóle sam koncept “cyberpunka”, jeśli poprawnie go rozumiem, wyzwala moją awersję.
    (…)
    Podsumowując: Brak znajomości i wyczucia gatunku, zawodność pamięci, a przede wszystkim fragmentaryczna znajomość dzieł nie pozwala mi na ich kompetentną ocenę.

    blue.berry :

    sorry ale jak ktos faka na film, który ogladał tak dawno ze niespecjalnie pamieta, a jeszcze później dodaje że ogolnie faka na cały gatunek, to dla mnie może nie jest chuj i wiesniak, ale tez niech sie po prostu nie bierze do fakania.

    Ależ nie brałem się za fakanie. Patrz wyżej – odpowiedź dla mudkipz84

    blue.berry :

    zwykłe “nie podoba misię”, “nie gustuję” chyba wystarczy. (…)

    I przecież tylko tyle napisałem. Przypominam:

    Nawet w moim przypadku, patrząc na nadreprezentacje dzieł z którymi sympatyzuję, śmiało można by wyróżnić moje “ulubione” gatunki/zespoły/style itp..
    Np. w kategorii “serial z ciągłością fabularną” w cuglach zwycięży japońskie anime, z “Neon Genesis Evangelion” na czele oraz z “Ergo Proxy”, “Berserk” i nawet tym nieszczęsnym “Dragon Ball Z” w rezerwie, bijącymi na głowę każdy serial z ciągłością fabularną – anime i nie-anime – jaki w życiu widziałem. Ale nie powiem, że jestem fanem mangi/anime, bom niewiele serii – zarówno anime jak i nie-anime – w życiu widział. A ponadto widziałem, choćby powierzchownie (+recenzje brata), kilka mang/anime, które wg mnie były słabe [“Ghost in the Shell”, “Akira” (i manga i anime), “Ninja Scroll”, “Metropolis”, “Bleach”, “Fullmetal Alchemist”, “Cowboy Bepop”, “Yatterman”…] czy wręcz fekalne [“Naruto”, “Slyers”, “Science Ninja Team…”, “Sailor Moon”, “Dirty Pair”…].

    Mam nadzieję, że całe nieporozumienie zostało już zażegnane.

    pozdrawiam

  32. Quasi
    June 14th, 2009 at 10:32 | #32

    Slotna :

    Nie. Nie nazwe sie fanka Altmana. Wlasnie o to chodzi.

    Pięknie, czyli w tym wypadku nie ma sprzeczności z tym, co napisałem.

    Slotna :

    (…) bliższy prawdzie będę, jeśli zamiast “fanem stylu Lyncha” nazwę się “sympatykiem psychodelii” – termin ten jest szerszy niż “fan stylu Lyncha” (i go obejmuje), bardziej informatywny oraz bezpieczniejszy, bo mniej stanowczy (dopuszcza istnienie psychodelii i filmów w “stylu Lyncha”, które mnie się nie spodobają).

    1)
    – Lubie styl Lyncha.
    – Aha, lubisz filmy Lyncha i filmy podobne do filmow Lyncha?
    – Tak.

    2)
    – Lubie psychodele.
    – Eee, czyli ze co…?
    – No wiesz, taki styl jak Lyncha.

    Hmmm….

    No właśnie nie tak.

    1. “Styl Lyncha” to tylko jeden ze sposobów wykorzystania psychodelii (tj. użycie jej jako tajemne tło dla prozaicznej rzeczywistości, często pełnej draństwa i przestępczości) i IMO wcale nie najlepszy. I nawet Lynch nie zawsze posługuje się psychodelią w “stylu Lyncha” – np. w tej psychodelicznej reklamie Lynch nie zastosował “stylu Lyncha”.

    2. Ja lubię psychodelię samą w sobie, bez względu na to, czy wykorzysta się ją w “stylu Lyncha” czy nie. Przeraża mnie, grzebie mi w mózgu.
    Wiele filmów zupełnie niepodobnych do filmów Lyncha zawiera różne psychodeliczne omamy i ja to w nich wielbię, nawet jeśli filmy jako całość mi się nie podobają. Ba, psychodelię lubię także w innych mediach niż film [gry komputerowe, malarstwo (zwłaszcza surrealizm), literatura…].

    Dla przykładu – jako psychodeliczne jawią mi się:

    Ta rycina.

    Ta okładka płyty (gdy ją po raz pierwszy ujrzałem mając jakieś 5 lat, zaczęła mi grzebać w mózgu…).

    Ta scena z filmu “Altered States” (gdy ją po raz pierwszy ujrzałem jako kilkuletnie dziecię, wpadłem w przerażenie – bałem się jej przez wiele lat i przez wiele lat grzebała mi w mózgu; mój tutejszy avatar jest z niej zaczerpnięty).
    Podobnie psychodeliczna wydawała mi się istota zwana Lilith (ukrzyżowana i w masce z siedmiorgiem oczu) z anime “Neon Genesis Evangelion”.

    – Film z przeklętej kasety z horroru “Ringu”/”The Ring”.

    Ta scena z “Monty Python’s The Meaning of Life”.

    – Film “Un chien andaloue“.

    – Kilka dziwacznych scen w “Neon Genesis Evangelion”, m.in.: ta, i ta (tu od ok. 8min. + tu do ok. 2min. 10s).

    – Niektóre motywy w filmie “Natural Born Killers”.

    Slotna :

    (…) Zreszta zobacz – tworzysz takie dlugie posty z mnostwem precyzyjnych przykladow, jestes w tym zupelnie wyjatkowy, cala reszta stosuje uproszczenia i skroty – a paradoksalnie to ciebie najczesciej spotyka niezrozumienie.

    Fakt. Tylko Ty jedna mnie rozumiesz… :)

    Dlaczego tak jest? Wynika to stąd, że nieporadnie artykułuje swoje myśli? Lub stąd, że tl;dr nikomu nie chce się czytać uważnie/w całości lub zanim ktoś doczyta do końca, to już zapomni co było na początku?

    Slotna :

    Imo to dziala tak, ze skoro wszyscy “zaokraglaja”, wszyscy tez zakladaja, ze zaokraglaja ich rozmowcy. (…)

    Jasne. Tyle, że to założenie samo w sobie nie koniecznie pozwala na poprawne zdekompresowanie i oczszczenie z szumu “zaokrąglonej” informacji. Np. jeśli powiem, że lubię zespół X, a w rzeczywistości lubię jedynie 5 ze 150 piosenek tego zespołu (a reszty nienawidzę lub zwyczajnie nie pamiętam – bo skoro nie lubię to nie słucham, a jeśli nie słucham, to nie zapamiętuję), to w jaki niby sposób mój rozmówca ma się domyślić, co ja tak naprawdę lubię? Albo jak powiem, że lubię “styl Lyncha”, to w jaki sposób mój rozmówca ma wywnioskować, że lubię także np. pewne obrazy/rzeźby/filmy Salwadora Dalego czy tripy po psylocybinie/LSD?
    Zresztą, to co się o sobie mówi w jakiejś rozmowie jest mało ważne. Ważniejsze jest, za kogo człowiek sam się uważa, z czym się identyfikuje.

    Slotna :

    No widzisz, a ja slyszalam takich wokalistow i zespolow sporo.

    Zadziwia mnie coś takiego. Do tego stopnia, że aż powątpiewam w szczerość/autentyczność tego typu deklaracji.
    Kojarzy mi się to trochę z przekonaniami polskich polityków: z reguły dowolny polityk dowolnej partii będzie się publicznie zachwycał tym, co wymyśliło/zrobiło kierownictwo jego partii, będzie bronił podejrzanych o coś/przyłapanych na czymś kolegów partyjnych, a z drugiej strony – będzie wściekle atakował dowolne pomysły/działania innych partii i nie będzie zdolny do okazania choćby cienia wyrozumiałości wobec działaczy innych partii, którzy znaleźli się w jakichś kłopotach.
    “Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.”

    Czy nie działa tu przypadkiem taki mechanizm, że jeśli już uznasz się za fanboja jakiegoś zespołu/gatunku muzyki, to automatycznie stajesz się wobec niego znacznie mniej krytyczny i łykasz niemal wszystko, co on ci oferuje, podczas gdy na ofertę innych zespołów/gatunków niezachwianie wybrzydzasz, a nawet czujesz pogardę&poczucie wyższości wobec ich fanbojów?
    Czy nie jest tak, że ludzie żyjący 5, 50 czy 500 lat temu deklarowali szczere uwielbienie do popularnej wówczas muzyki/sztuki/literatury/mody itd., podczas gdy współcześni konsumenci popkultury generalnie patrzą na nią z obrzydzeniem&politowaniem?

    pozdrawiam

  33. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 10:32 | #33

    @ Quasi & FSZYSCY RESZTA :

    Jakkolwiek zdaje się praktycznie pewne, że Quasi zakręcony jest jak słoik dżemu, mam wrażenie, że parę osób – nie tyle tępi go rozmyślnie – raczej odruchowo próbuje każdej jego wypowiedzi przypisać możliwie wywaloną interpretację. Nawet, jeśli ta intepretacja wykracza poza literę Quasiowych wypowiedzi. W efekcie powstaje wirtualny Quasi do boksowania. A boksowanie wirtualnego Quasiego to rozrywka zdrowa, tania i bezpieczna.

  34. June 14th, 2009 at 10:41 | #34

    Chciałem tylko zaznaczyć, że oczywiście pisałem żartobliwie, ale nie żartowałem sobie z Quasiego, tylko żartobliwie podkreślałem, że nie, Quasi, nie miałeś wąskich horyzontów, byłeś niezwykły, co akurat jest dla mnie komplementem. EDIT: Skierowanym oczywiście do Ciebie.

  35. June 14th, 2009 at 10:43 | #35

    Quasi :

    Albo jak powiem, że lubię “styl Lyncha”, to w jaki sposób mój rozmówca ma wywnioskować, że lubię także np. pewne obrazy/rzeźby/filmy Salwadora Dalego czy tripy po psylocybinie/LSD?

    Bo się może mu skojarzyć. Ćpanie i dziwne wizje jest kojarzone, na głos. Wystarczy zobaczyć np. “Fear & Loathing in Las Vegas”, żeby to skojarzenie zobaczyć wyraźnie.

  36. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 10:46 | #36

    Quasi :

    Jasne. Tyle, że to założenie samo w sobie nie koniecznie pozwala na poprawne zdekompresowanie i oczszczenie z szumu “zaokrąglonej” informacji. Np. jeśli powiem, że lubię zespół X, a w rzeczywistości lubię jedynie 5 ze 150 piosenek tego zespołu (a reszty nienawidzę lub zwyczajnie nie pamiętam – bo skoro nie lubię to nie słucham, a jeśli nie słucham, to nie zapamiętuję), to w jaki niby sposób mój rozmówca ma się domyślić, co ja tak naprawdę lubię? Albo jak powiem, że lubię “styl Lyncha”, to w jaki sposób mój rozmówca ma wywnioskować, że lubię także np. pewne obrazy/rzeźby/filmy Salwadora Dalego czy tripy po psylocybinie/LSD?

    Bo błędnie wychodzisz z założenia, że towarzyski dialog o upodobaniach ma ultraprecyzyjnie poinformować bliźniego o twoich upodobaniach. Towarzyski dialog jest bardzo często po to, żeby sobie pogadać o niczym. Albo żeby po niezobowiązującym, kulturalnym zagajeniu udać się w kierunku najbliższego barłogu i rozsiewać geny.
    A jak bliźni usłyszy o “stylu Lyncha”, a zechce się dowiedzieć, czy ponadto lubisz grzybki psylocybki, to zapyta.

    Czy nie działa tu przypadkiem taki mechanizm, że jeśli już uznasz się za fanboja jakiegoś zespołu/gatunku muzyki, to automatycznie stajesz się wobec niego znacznie mniej krytyczny i łykasz niemal wszystko, co on ci oferuje, podczas gdy na ofertę innych zespołów/gatunków niezachwianie wybrzydzasz, a nawet czujesz pogardę&poczucie wyższości wobec ich fanbojów?

    Bo ja wiem? Nawet jeśli ktoś jest fanbojem raczej fanzgredem, a nawet fanekshumatem Led Zeppelin, to zwykle wybrzydza na “D’yer Mak’er” z płyty “Houses of the Holy”.

    No i fanekshumaci Led Zeppelin jakoś nie czuli obowiązkowego obrzydzenia pod adresem np. Stonesów, a nawet (o zgrozo) ABBY.

    Oczywiście opisywane przez ciebie zjawisko da się zaobserwować, ale w bardzo szczególnych przypadkach. Fanboje “Międzynarodówki” zwykle nie lubią fanbojów “Horst Wessel Lied” albo np. “Chrystus królem”.

  37. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 11:11 | #37

    @ Quasi

    A fuj wstydź się chłopie.

    Quasi
    W każdym razie, ja jeszcze w życiu nie słyszałem zespołu/wokalisty, który stworzyłby choćby 10 piosenek, które by mi odpowiadały. Ba, większość nie stworzyła choćby pięciu takich.

    Slotna
    No widzisz, a ja slyszalam takich wokalistow i zespolow sporo.

    Quasi
    Zadziwia mnie coś takiego. Do tego stopnia, że aż powątpiewam w szczerość/autentyczność tego typu deklaracji.

    Czy ty do kurwy nędzy nie jesteś w stanie przyjąć do wiadomości, że zazwyczaj ludzie naprawdę szczerze informują cię o swoich gustach, w przeciwieństwie do tzw. szczerości wypowiedzi polityków?
    Ja na ten przykład nawet w dyskografii (przykłady całkiem przypadkowo i chaotycznie się dobrały) ACe piorun DeCe, Budgie, Cream, Dead Kennedys, Rolling Stones, Ten Years After czy Slade znalazłbym po 20 utworów, które mnie kręcą jak cholera. A nie jestem RPT nie jestem wybitnym fanzgredem tych kapel. Kapele, które bardzo lubię (a nie po prostu “lubię”) daleko wykraczają poza kryterium 5 – 10 – 20 “fajnych kawałków”.

  38. blue.berry
    June 14th, 2009 at 11:44 | #38

    Quasi :

    Czy nie działa tu przypadkiem taki mechanizm, że jeśli już uznasz się za fanboja jakiegoś zespołu/gatunku muzyki, to automatycznie stajesz się wobec niego znacznie mniej krytyczny i łykasz niemal wszystko, co on ci oferuje, podczas gdy na ofertę innych zespołów/gatunków niezachwianie wybrzydzasz, a nawet czujesz pogardę&poczucie wyższości wobec ich fanbojów?

    działa, tak w przedziale wiekowym 10-15. i dotyczy nie tylko muzyki, ale i innych elementow zycia. a potem sie z tego wyrasta : )

  39. June 14th, 2009 at 11:50 | #39

    blue.berry :

    działa, tak w przedziale wiekowym 10-15. i dotyczy nie tylko muzyki, ale i innych elementow zycia. a potem sie z tego wyrasta : )

    Powiedz to makówkarzom. :)

  40. June 14th, 2009 at 11:56 | #40

    Niech nawet nie mówi, to może to być groźne.

  41. June 14th, 2009 at 11:57 | #41

    Ausir :

    Powiedz to makówkarzom.

    Pfff… mój nowy laptop będzie działał przez ponad 7 godzin na jednej baterii. Rekompensuje mi to wszystkie niedogodności związane z istnieniem freetardów, którzy za stosowne uznają jechanie ze swoim emo, że oto używanie czegoś co jest pod każdym względem lepsze jest przykładem fanbojstwa.

  42. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 12:04 | #42

    eli.wurman :

    …używanie czegoś co jest pod każdym względem lepsze…

    …powiedział, po czym zaśpiewał “Hojotoho, hojotoho!!!”

  43. Veln
    June 14th, 2009 at 12:20 | #43

    eli.wurman :

    Pfff… mój nowy laptop będzie działał przez ponad 7 godzin na jednej baterii. Rekompensuje mi to wszystkie niedogodności związane z istnieniem freetardów, którzy za stosowne uznają jechanie ze swoim emo, że oto używanie czegoś co jest pod każdym względem lepsze jest przykładem fanbojstwa.

    Pfff… mój nowy laptop będzie działał przez ponad 7 godzin na jednej baterii. Rekompensuje mi to wszystkie niedogodności związane z istnieniem fanbojów, którzy za stosowne uznają jechanie ze swoim emo, że oto używanie czegoś co jest pod każdym względem lepsze jest przykładem freetardztwa.

  44. June 14th, 2009 at 12:23 | #44

    @ Veln:
    Laptop, nie jakiś netbookowy szyteks albo wykastrowany subnotebook. I nie z baterią, która wystaje w cholerę poza obudowę. I to wszystko wciąż w okolicy 2,5 kg.

  45. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 12:24 | #45

    jaś skoczowski :

    Niech nawet nie mówi, to może to być groźne.

    Miałeś rację, już się zaczęło.

  46. mudkipz84
    June 14th, 2009 at 12:30 | #46

    mrw

    Ja mam wyjebane na to, czy się komuś GITS podoba czy nie, bo to kwestia jego porno; w podejściu Q. wkurwia mnie jedynie odczapistyczne wrzucanie chujowych uwag (bo nie czuje różnicy ładunku emocjonalnego słów “fekalne” i “słabsze od”) czy innych komunikatów o wartości “nie rozumiem jak można oglądać te seriale dla debili”.

    Ale piszesz z sensem dopiero teraz, wcześniej było jakieś ziemkiewiczowskie “Quasi pisze, po to żeby srać na moja memosfere” plus walenie po AS. Jeśli miało to znaczyć coś innego to skąd kurwa ktoś miał to wiedzieć..?:p

    Więc jak potem wchodzi w jakieś androistyczne pomysły wyliczania sobie filmów suwmiarką, to już w ogóle nie chce mi się czegoś takiego czytać.

    No, nie musisz.

    Quasi

    I co? Wg mnie widać tu płynny gradient postępu wraz ze wzrostem budżetu&doświadczenia reżysera. […]Ja widzę to tak: lepszy/bardziej_doświadczony reżyser/scenarzysta ma większe niż n00b szanse na wyższy budżet; większy budżet pozwala także na zatrudnienie lepszych/bardziej_doświadczonych aktorów i członków ekipy filmowej; wreszcie – jakość efektów specjalne dość ściśle zależy od wysokości budżetu.

    Korelacja jako żywo. A z tym się zgadzam całkowicie. Zależności jakości filmu od budżetu nie mogę przyjąć jedynie jako zasady

    Na czworakach? Aby na pewno mamy na myśli tę samą wuxię “Hero“? Gościa biegającego na czworakach widziałem w innej – tragicznej(!) – wuxii “The Promise“.

    LOL, a ja się dziwiłem czemu się wszyscy tym “Hero”: zachwycają;p

    No więc gdy Imperium zniszczyło “Ziemię”, doznałem jakiegoś szoku – “skurwysyni! i co teraz będzie? jak mogliście być aż tak Źli i aż tak Głupi? nienawidzę was!”…

    as in?

    asmoeth

    W wieku 6 lat chciałeś macać dziewczynki?!

    Coś w tym dziwnego?

    Quasi/mrw

    mudkipz84 :
    Ja tam jestem za wolnoscia słowa, ale uwazam, że na pewne tematy sie powinni wypowiadac tylko experci(=mrw)

    Inaczej. Wartość wypowiedzi na dany temat jest wprost proporcjonalna do związanej z tym tematem wiedzy autora wypowiedzi. Stąd wypowiedziami ekspertów warto się zainteresować, a wypowiedziami ignorantów/laików/dyletantów – nie.[…]Domyślam się, że mrw ekspertem w tej dziedzinie jest

    Gwoli wyjaśnienia: moje “experci(=mrw)” to jedyna część wypowiedzi bez żadnej ironii.

  47. Veln
    June 14th, 2009 at 12:30 | #47

    @eli.wurman

    Nie odniosłem się do tematu samego laptopa. Po prostu te emo mnie tak zauroczyło :-)

  48. June 14th, 2009 at 12:31 | #48

    @ Veln:
    Cśś, możemy pociągnąć flejmem o apple do 2k komci!

  49. June 14th, 2009 at 12:34 | #49

    Gammon No.82 :

    jaś skoczowski :

    Niech nawet nie mówi, to może to być groźne.

    Miałeś rację, już się zaczęło.

    I don’t need the Weatherman to know which way the wind blows.

  50. fan-terlika
    June 14th, 2009 at 12:41 | #50

    Quasi :

    Zadziwia mnie coś takiego. Do tego stopnia, że aż powątpiewam w szczerość/autentyczność tego typu deklaracji.

    Tak, a empatia nie istnieje, i wszyscy tak naprawdę czujemy szacunek do nicponia, tylko boimy się przyznać.

    @para-“flejm” o makach
    za sztuczne, choć odmiana

  51. June 14th, 2009 at 12:44 | #51

    fan-terlika :

    za sztuczne, choć odmiana

    No to urealnij :P Np. napisz jak bardzo dumny jesteś ze swojego beżowego, blaszanego krapceta.

  52. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 12:46 | #52

    jaś skoczowski :

    I don’t need the Weatherman to know which way the wind blows.

    To Dylan?

    A ja, kurdebalans, nie wiedziałem, że makówkarze są aż tak labilni, i myślałem, że to będzie zwykła wymiana uwag.

  53. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 12:48 | #53

    fan-terlika :

    Tak, a empatia nie istnieje

    Przecież to już Skinner udowodnił naukowo i niezbicie.

  54. June 14th, 2009 at 12:48 | #54

    Gammon No.82 :

    że makówkarze są aż tak labilni

    Mamy stabilne systemy, więc możemy sobie pozwolić na to, by nie krępować naszego emo.

  55. June 14th, 2009 at 12:49 | #55

    Gammon No.82 :

    To Dylan?

    Zespół autorski.

  56. mudkipz84
    June 14th, 2009 at 12:49 | #56

    eli.wurman :

    co jest pod każdym względem lepsze

    Ale w tym wypadku makówkarz=/= użytkownik Maca. Makówkarz==fanboi Maca. Jeśli ktoś preferuje Maca z różnych względów to jedno, a jeśli ktoś twierdzi, że jest lepszy pod każdym względem, to już fanboizm=robienie sobie lajfstajlu z kawałka silikonu i wykłócanie, czyj jest lepszy;p

    KJP

  57. June 14th, 2009 at 12:50 | #57

    Gammon No.82 :

    Przecież to już Skinner udowodnił naukowo i niezbicie.

    Ten z X-files? :P .

  58. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 12:51 | #58

    eli.wurman :

    napisz jak bardzo dumny jesteś ze swojego beżowego, blaszanego krapceta.

    Mój jest szary od kurzu i ładnie brzęczy, kiedy go kopię.
    A jak zaczyna rezonować wentylatorkiem, to wlewam na ośkę trzy krople oliwy do maszyn do szycia. Trochę bałbym się napylać WD-40.

  59. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 12:55 | #59

    jaś skoczowski :

    Ten z X-files?

    Przecież wiesz, że nie oglądałem.

    A tak przy okazji: jakieś 25 lat temu fanboje muzyki njóromentik twierdzili, że słuchają jej, ponieważ jest lepsza. A nie dlatego, że są fanbojami; wcale a wcale.

  60. June 14th, 2009 at 12:58 | #60

    mudkipz84 :

    lepszy pod każdym względem

    Oj, jak przeczytasz dokładnie całe zdanie, to dowiesz się, że twierdzę tam coś zupełnie innego.

    Gammon No.82 :

    A jak zaczyna rezonować wentylatorkiem

    Nie oddałeś go do serwisu? Przecież brzęczący wentylator jest w stanie wytrącić z równowagi i tym samym przekłada się na spadek wydajności!

  61. June 14th, 2009 at 13:01 | #61

    eli.wurman :

    Nie oddałeś go do serwisu? Przecież brzęczący wentylator jest w stanie wytrącić z równowagi i tym samym przekłada się na spadek wydajności!

    Jesteś czwartą formą życia, którą podejrzewam o to, że jest zbudowana ze wszystkich słodkości i różnych różności.

  62. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 13:02 | #62

    eli.wurman :

    Nie oddałeś go do serwisu?

    Nie. Mój ulubiony serwis jest zbyt sympatyczny, żeby im zawracać głowę takimi pierdułami. Wolę wpadać do nich na plotki.

    Przecież brzęczący wentylator jest w stanie wytrącić z równowagi i tym samym przekłada się na spadek wydajności!

    Kogo lub co wytrącić z równowagi? Obudowa od blaszaka jest ciężka, jak T-34 i od byle czego nie zaczyna się kołysać. A jak ja wypadam z równowagi, to kopię w obudowę i mi przechodzi.

  63. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 13:04 | #63

    @ eli.wurman:

    P.s. ale jak wentylatorek zadymił i przestał się kręcić, to jednak zaniosłem.

  64. June 14th, 2009 at 13:10 | #64

    Gammon No.82 :

    Obudowa od blaszaka jest ciężka, jak T-34

    Ciężka to jest obudowa Maka Pro (prawie dwadzieścia kilo!).

    Gammon No.82 :

    A jak ja wypadam z równowagi, to kopię w obudowę i mi przechodzi.

    Nieuzasadniona przemoc wobec komputerów, wstydziłbyś się.

  65. mudkipz84
    June 14th, 2009 at 13:12 | #65

    eli.wurman :

    Oj, jak przeczytasz dokładnie całe zdanie, to dowiesz się, że twierdzę tam coś zupełnie innego.

    cytuję:

    freetardów, którzy za stosowne uznają jechanie ze swoim emo, że oto używanie czegoś co jest pod każdym względem lepsze jest przykładem fanbojstwa.

    1.Aha , czyli to tylko freetardzi tak twierdzą…?
    Nigga pliz Apple ma 10 korporacji specjalnie od tego freetardów nie potrzebują.
    2.A jakie jest Twoje zdanie w takim razie?

  66. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 13:13 | #66

    eli.wurman :

    Ciężka to jest obudowa Maka Pro (prawie dwadzieścia kilo!).

    Nie wiem, bo jeszcze nie kopałem.

    Nieuzasadniona przemoc wobec komputerów, wstydziłbyś się.

    Może mam go jeszcze nazywać “szpuleczką”, “druciątkiem” i “lampuchną”?

  67. June 14th, 2009 at 13:16 | #67

    Gwiazdki! Gwiazdki zniknęły!

  68. mudkipz84
    June 14th, 2009 at 13:18 | #68

    bart :

    Gwiazdki! Gwiazdki zniknęły!

    Kiedy nagrody;p?

  69. June 14th, 2009 at 13:19 | #69

    mudkipz84 :

    Nigga pliz Apple ma 10 korporacji specjalnie od tego freetardów nie potrzebują.

    eee? yyy? Co?

    mudkipz84 :

    A jakie jest Twoje zdanie w takim razie?

    Moje zdanie w zasadzie oddaje to, co napisałeś wcześniej, z drobnym dodatkiem:

    robienie sobie jaj z lajfstajlu z kawałka silikonu i wykłócanie, czyj jest lepszy;p

    Gammon No.82 :

    Może mam go jeszcze nazywać “szpuleczką”, “druciątkiem” i “lampuchną”?

    No bez przesady, ale trochę czułości w kontaktach z urządzeniem przy którym spędzasz znaczną część dnia jest pożądane.

  70. mudkipz84
    June 14th, 2009 at 13:25 | #70

    eli.wurman :

    Moje zdanie w zasadzie oddaje to, co napisałeś wcześniej, z drobnym dodatkiem:

    robienie sobie jaj z lajfstajlu z kawałka silikonu i wykłócanie, czyj jest lepszy;p

    Jaj sobie nie robię, na poważnie sądzę, że uznawanie siebie za lepszego z powodu posiadania produktu x (pc/mac/koszul od gucziego) jest żałosne.
    Co w sumie nie zmienia faktu, że jakbym miał Maca to bym tak twierdził 4 the lulz.

  71. June 14th, 2009 at 13:27 | #71

    mudkipz84 :

    z kawałka silikonu

    Krzemu, na litość.

  72. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 13:28 | #72

    eli.wurman :

    No bez przesady, ale trochę czułości w kontaktach z urządzeniem przy którym spędzasz znaczną część dnia jest pożądane.

    Blaszak jest z blachy, a nie z gęsto unerwionej cyberskóry. A w środku nie ma wypingwionych kart graficznych chłodzonych ciekłym azotem ani cupholderów z łizardami. Zresztą czasem dobre słowo też mu powiem, czemu nie?

  73. Slotna
    June 14th, 2009 at 13:30 | #73

    Quasi :

    Slotna :
    Nie. Nie nazwe sie fanka Altmana. Wlasnie o to chodzi.
    Pięknie, czyli w tym wypadku nie ma sprzeczności z tym, co napisałem.

    W takim razie chyba sie zgubilam. Nie forsowales aby tezy, ze li i jedynie nadreprezentacja dziel, ktore nam sie podobaja wyznacza fanboizm i to zle i mylace ajajaj??

    Quasi :

    No właśnie nie tak.
    1. “Styl Lyncha” to tylko (…)
    2. Ja lubię psychodelię samą w sobie (…)
    Dla przykładu – jako psychodeliczne jawią mi się:
    (…)

    Tobie! Ty! Nie _ja_ lubie psychodele sama w sobie, a _ty_! Czaisz? Tobie sie jawia jako psychodeliczne! Nie mnie! JA _lubie_styl_Lyncha_. Jak powiem, ze lubie psychodele, to mnie podciagniesz pod to, co powklejales i to dopiero bedzie blad. Panial?

    Quasi :

    Dlaczego tak jest? Wynika to stąd, że nieporadnie artykułuje swoje myśli? Lub stąd, że tl;dr nikomu nie chce się czytać uważnie/w całości lub zanim ktoś doczyta do końca, to już zapomni co było na początku?

    Heh, chyba musialabym wziac na tapete te przykladowe nieporozumienia, ktore wymieniles pod ktoryms z poprzednich postow, ale wtedy pewnie i 3k zurawi byloby za malo ;))

    Quasi :

    Jasne. Tyle, że to założenie samo w sobie nie koniecznie pozwala na poprawne zdekompresowanie i oczszczenie z szumu “zaokrąglonej” informacji.

    Probowalam to powiedziec lagodnie, ale widze, ze nie dociera. Powiem wiec wprost:
    I CHUJ Z TYM! Niech sobie bedzie zaszumiona. Pierdole. Nie przeszkadza mi to w zyciu. Jak patrze na twoje flejmy, to widze, ze wrecz przeciwnie.

    Quasi :

    Np. jeśli powiem, że lubię zespół X, a w rzeczywistości lubię jedynie 5 ze 150 piosenek tego zespołu (a reszty nienawidzę lub zwyczajnie nie pamiętam – bo skoro nie lubię to nie słucham, a jeśli nie słucham, to nie zapamiętuję), to w jaki niby sposób mój rozmówca ma się domyślić, co ja tak naprawdę lubię?

    Jak _ja_ powiem, ze lubie zespol X, to bedzie znaczyc, ze lubie co najmniej 75 i wiecej ze 150. Albo raczej 7.5 z 15, biorac pod uwage moja sklonnosc do offowych dziwactw ;)) Moj rozmowca da se rade.

    Quasi :

    Zadziwia mnie coś takiego. Do tego stopnia, że aż powątpiewam w szczerość/autentyczność tego typu deklaracji.

    O zesz kurwa ja pierdole.

    Quasi :

    Czy nie działa tu przypadkiem taki mechanizm, że jeśli już uznasz się za fanboja jakiegoś zespołu/gatunku muzyki, to automatycznie stajesz się wobec niego znacznie mniej krytyczny i łykasz niemal wszystko, co on ci oferuje

    A tak, to sie da zaobserwowac. Znaczy nie wiem jak z muzyka, bo tym sie akurat nie interesuje na poziomie dyskusji, ale kilka forow poswieconych pisarzom, ktorzy owszem, kiedys dawali czadu, a dzisiaj maszynowo produkuja jakies smetne grafopierdy, dalo mi do myslenia.

    Quasi :

    a nawet czujesz pogardę&poczucie wyższości wobec ich fanbojów?

    Tak! Jak jestes, kurwa, NASTOLATKIEM. Albo uzywasz nieadekwatnych do tematu slow, albo nie wiem co.

  74. June 14th, 2009 at 13:30 | #74

    Ausir :

    Krzemu, na listość.

    I co, od teraz wszystkie gwiazdki porno będą sobie robiły krzemowe cycki? o.O

    Gammon No.82 :

    Zresztą czasem dobre słowo też mu powiem, czemu nie?

    Jesteś jak zwolennicy przemocy wobec dzieci!

  75. June 14th, 2009 at 13:32 | #75

    eli.wurman :

    I co, od teraz wszystkie gwiazdki porno będą sobie robiły krzemowe cycki? o.O

    Silicon vs. silicone.

  76. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 13:42 | #76

    eli.wurman :

    Jesteś jak zwolennicy przemocy wobec dzieci!

    Potrafię być gorszy, na szczęście jestem też bardzo leniwy.

  77. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 13:49 | #77

    Slotna :

    Panial?

    On poniał [akcent na o], ana paniała [akcent na ostatnie a].

  78. Slotna
    June 14th, 2009 at 13:52 | #78

    Gammon No.82 :

    On poniał [akcent na o], ana paniała [akcent na ostatnie a].

    Sorry :((

  79. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 13:57 | #79

    @ Slotna :

    To moja sorry, ot starcza pedanteria przeze mnie przemawia.

  80. Slotna
    June 14th, 2009 at 13:59 | #80

    Gammon No.82 :

    To moja sorry, ot starcza pedanteria przeze mnie przemawia.

    Bardzo ladnie z jej strony. Lepsza taka niz ta, co sie kotluje w srodku a pyska nie raczy otworzyc.

  81. Veln
    June 14th, 2009 at 14:08 | #81

    @eli.wurman

    Krzemowe cycki? Nerds of the world, rejoice & fap fap fap!

  82. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 14:10 | #82

    Slotna :

    ta, co sie kotluje w srodku a pyska nie raczy otworzyc.

    “Ruchy perystaltyczno-pedantyczne.”

  83. Slotna
    June 14th, 2009 at 14:14 | #83

    Gammon No.82 :

    Oczywiście opisywane przez ciebie zjawisko da się zaobserwować, ale w bardzo szczególnych przypadkach. Fanboje “Międzynarodówki” zwykle nie lubią fanbojów “Horst Wessel Lied” albo np. “Chrystus królem”.

    :))))))

  84. June 14th, 2009 at 14:46 | #84

    Kurde… wychodziłem to była jesień średniowiecza; wracam, a tu barok!

    mrw :

    Dla mnie to był gwałt, bo Deck Użył Przemocy, a ona Uległa.

    Ja tu jednak włączam swój zgubny relatywizm moralny (aka niuansowanie) i moja mowa nie jest tak-tak, heyah-play. Dla mnie definicyjne w gwałcie nie są przemoc i uległość (choć sprawdza się to w 99% przypadków), ale uprzedmiotowienie. A co jak co, ale Deckard starał się ją wcześniej właśnie odprzedmiotowić tak jak potrafił. Nie dało rady to zaprogramował.

    mrw :

    Jakby to był film kręcony przez zwolennika gwałtów terapeutycznych, to by przecież tak to właśnie wyglądało: nie chciała, ale jej się podobało.

    Tu już wchodzisz na metapoziom odczytu znaczenia via psycha Scotta.

    mrw :

    inz.mruwnica :

    W końcu desperacko ją obłapia

    Zależy co przez to rozumiesz.

    Powiedzmy to co zrobił Deckard minus rzucanie o żaluzję (bo i stawka tu byłaby nieporównywalnie mniejsza — od katolickiej moralności seksualnej się nie umiera, a Rachel była już na równi pochyłej).

    mrw :

    Mówisz o facecie, który strzelił kobiecie w plecy.

    Ale miał potem smutną buzię? Przecież taki miał zawód, mind you, nie żeby ich schwytać, tylko, żeby zabić, a w takich okolicznościach to już bez różnicy czy w plecy, czy w wątrobę. Dlatego przecież chlał. Poza tym to, że zabił tylko kobiety to przecież nie efekt jakiejś mizoginii, ale nieudacznictwa: facetów mu się nie udało, bo był za cienki. Z Pris też miał zresztą problem.

  85. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 15:13 | #85

    inz.mruwnica :

    Kurde… wychodziłem to była jesień średniowiecza; wracam, a tu barok!

    Ktoś perfidnie podpierniczył cały renesans i sprzedał na lewo.

  86. mudkipz84
    June 14th, 2009 at 15:17 | #86

    inz.mruwnica :

    Poza tym to, że zabił tylko kobiety to przecież nie efekt jakiejś mizoginii, ale nieudacznictwa: facetów mu się nie udało, bo był za cienki. Z Pris też miał zresztą problem.

    Pamietajmy, że replikanci serii 6 to nadludzie (przynajmniej fizycznie), więc mówienie, że ktoś był za cienki tylko dlatego,że modele kobiece (pod względem fizycznym i tak nieporównywalne z człowiekiem płci obojga) zretire’ował nie jest dobrym argumentem.

  87. June 14th, 2009 at 15:27 | #87

    bart :

    Ale, kurwa, damskie fryzury oraz te pieprzone akordy Vangelisa-Srangelisa na syntezatorach kładą wszystko.

    W ogóle to szeroko pojęta sztuka użytkowa zawsze najgorzej się starzeje w filmach: fryzury, ciuchy, przedmioty domowego użytku, samochody. Architektura za to zwykle trzyma się nieźle.

    :

    Spierdalaj.

    Hold your emo, boi.

    Quasi :

    Ja rutynowo aktywnie przeciwdziałam iluzji autorytatywności mojego tonu poprzez wprowadzanie określeń typu: “IM(H)O”, “wg mnie”, “myślę”, “wydaje mnie się”, “przypuszczam”, (…) Da się zrobić coś więcej?

    Less is more. Ja używam “IMO” (nigdy IMHO) tylko wtedy kiedy jest to niezbędnie konieczne. To znaczy kiedy z kontekstu mogłoby wynikać, że to nie jest moja opinia.

    Tutensramon :

    Zamiast dwunastu małp, szesnaście stopni w oktawie.

    Kiedyś z nudów robiłem pewne wyliczenia tych stopni i wyszło mi, że 17 dawałoby radę, natomiast 16 jest całkowicie z dupy (a całkowity kosmos to 7.579 stopnia w oktawie). Chciałem próbować nawet zrobić jakieś komputerowe organki na takie dziwactwa, ale na to już mi chęci nie starczyło.

    Quasi :

    “Uporządkowanie” to jest jakieś pojęcie z analizy matematycznej/algebry

    Wręcz chyba z arytmetyki.

    Quasi :

    pamiętam, że dawno temu w polskich czasopismach oceniano wg kryteriów “dźwięk”, “grafika” i “miodność”

    A ja dodatkowo pamiętam, że kryterium “miodność” zostało wprowadzone właśnie dlatego, że ocena “wektorowa” często okazywała się nieadekwatna. Potem o tę miodność były walki, a wniosek mój był taki, że oceny liczbowe są do dupy. Przecież po to pisze się tekst recenzji. W przeciwnym wypadku wystarczałaby sama tabelka z numerkami.

    Quasi :

    Przy czym dla uproszczenia jako podsumowującą ocenę wystawia się średnią arytmetyczną z tych składowych.

    Na to jest cała nauka o nazwie analiza wielokryterialna, która, gdy się w nią tak wgryźć, sprowadza się do “na czuja”.

    Quasi :

    Co masz przez to na myśli?

    To, że w zbiorze ocen występuje porządek częściowy.

    Quasi :

    Każdą swoją ocenę liczbową jestem w stanie wesprzeć opisowym uzasadnieniem.

    To poproszę o wsparcie opisowe do tego “10^6 raza lepszy”

    Quasi :

    Albo jak powiem, że lubię “styl Lyncha”, to w jaki sposób mój rozmówca ma wywnioskować, że lubię także np. pewne obrazy/rzeźby/filmy Salwadora Dalego czy tripy po psylocybinie/LSD?

    No ale widzisz… Tobie się jakoś udało skojarzyć Lyncha z Dalim i LSD, więc czemu zakładasz, że inni będą mieli kłopoty?

    eli.wurman :

    I to wszystko wciąż w okolicy 2,5 kg.

    Pfff… Laptop ważący 2,5kg to jest rozwiązanie dla nikogo. Ani to nosić, ani to postawić.

    eli.wurman :

    Cśś, możemy pociągnąć flejmem o apple do 2k komci!

    Please don’t! Już przewijałem komcie o białej broni i o muzyce poważnej, a teraz jeszcze o jappkach?

    Slotna :

    wziac na tapete

    To jak już się tak językowo BDSM-ujemy to “wziąć na tapet”. To jest on ten tapet.

  88. June 14th, 2009 at 15:36 | #88

    mudkipz84 :

    Pamietajmy, że replikanci serii 6 to nadludzie (przynajmniej fizycznie), więc mówienie, że ktoś był za cienki tylko dlatego,że modele kobiece (pod względem fizycznym i tak nieporównywalne z człowiekiem płci obojga) zretire’ował nie jest dobrym argumentem.

    Jasne, jasne. O to mi mniej więcej chodziło. Do facetów w ogóle nie miał startu; Pris jakoś zmógł cudem (to był model “rozrywkowy”); Zhorę udało mu się zdjąć tylko dlatego, że mógł jej strzelić w miejscu publicznym w plecy.

  89. June 14th, 2009 at 15:37 | #89

    inz.mruwnica :

    Dla mnie definicyjne w gwałcie nie są przemoc i uległość (choć sprawdza się to w 99% przypadków), ale uprzedmiotowienie.

    Czy Inżynier ostatnio był w sklepie? Była sklepowa? Inżynier poprosił o podanie Towaru? Z pełnym uszanowaniem osobowej godności? Czy może po prostu zgwałcił sukę poprzez uprzedmiotawiającą instrumentalizację?

    Frąda

    Ten brak dyscypliny z Waszej strony jest doprawdy porażający!!! Mieliście nie komentować osrona, jana i w_k! Czy tak naprawdę chcecie, by ten portal stał się kolejnym pedalsko – lewackim? Ten portal, to już reduta, to są szańce! Jak z takimi ludżmi walczyć?! W Powstanu Warszawskim z takimi bojownikami powstanie by padło po kilku dniach. Na wskutek braku dyscypliny i gadulstwa! Po co się przed nimi popisujecie? Oni i tak w niczym nie dadzą się przekonać! Prowokują Was, robią z Was jaja i kablują do swoich jak to z nas łatwo zrobić idiotów! A może faktycznie nimi jesteśmy…? Piszę “my”, więc nie ma co się obrażać, tylko zacząć myśleć!

    Oni nigdy mi się nie znudzą.

  90. June 14th, 2009 at 15:48 | #90

    jaś skoczowski :

    Inżynier poprosił o podanie Towaru? Z pełnym uszanowaniem osobowej godności?

    Ależ oczywiście. Myślisz, że mówię “Niech mi poda masło”?

  91. June 14th, 2009 at 15:51 | #91

    inz.mruwnica :

    Ależ oczywiście. Myślisz, że mówię “Niech mi poda masło”?

    Dobra, w takim razie proszę o Procedurę Gwarantującą Uszanowanie Osobowej Godności Sklepowej.

  92. June 14th, 2009 at 15:55 | #92

    Ten brak dyscypliny z Waszej strony jest doprawdy porażający!!! Mieliście nie komentować Frondy i salonu24! Czy tak naprawdę chcecie, by ten blog stał się kolejnym katolsko-prawackim? Ten blog, to już reduta, to są szańce! Jak z takimi ludżmi walczyć?! W Powstaniu Warszawskim z takimi bojownikami powstanie by padło po kilku dniach. Na wskutek braku dyscypliny i gadulstwa! Po co się przed nimi popisujecie? Oni i tak w niczym nie dadzą się przekonać! Prowokują Was, robią z Was jaja i kablują do swoich jak to z nas łatwo zrobić idiotów! A może faktycznie nimi jesteśmy…? Piszę “my”, więc nie ma co się obrażać, tylko zacząć myśleć!

    http://pl.copypasta.wikia.com/wiki/Ten_brak_dyscypliny_z_Waszej_strony

  93. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 15:56 | #93

    mudkipz84 :

    Pamietajmy, że replikanci serii 6 to nadludzie (przynajmniej fizycznie), więc mówienie, że ktoś był za cienki tylko dlatego,że modele kobiece (pod względem fizycznym i tak nieporównywalne z człowiekiem płci obojga) zretire’ował nie jest dobrym argumentem.

    Ano właśnie. Pakowanie do Blade Runnera moralności rodem z High Noon jest trochę dziwaczne.

    A rozumowanie “ten, kto strzelił kobiecie w plecy, tym samym dowiódł, że gwałcenie kobiet to dla niego pryszczyk” jest całkiem nie ten tego.
    PRZYKŁAD:
    Esesmani często rozstrzeliwali komisarzy politycznych z RKKA, ale AFAIK gwałcili ich raczej rzadko. :-D

  94. Slotna
    June 14th, 2009 at 15:57 | #94

    inz.mruwnica :

    To jak już się tak językowo BDSM-ujemy to “wziąć na tapet”. To jest on ten tapet.

    A przystojny jest?

  95. blue.berry
    June 14th, 2009 at 15:57 | #95

    Slotna, umów sie ze mna na randkę.
    proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę!!111

  96. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 15:58 | #96

    jaś skoczowski :

    Dobra, w takim razie proszę o Procedurę Gwarantującą Uszanowanie Osobowej Godności Sklepowej.

    1. wyznać sklepowej miłość (dla bezpieczeństwa – może być platoniczna);
    2. następnie powiedzieć: “a tak przy okazji masełko chciałem kupić”.

  97. Gammon No.82
    June 14th, 2009 at 16:01 | #97

    inz.mruwnica :

    Na to jest cała nauka o nazwie analiza wielokryterialna, która, gdy się w nią tak wgryźć, sprowadza się do “na czuja”.

    “Wielokryterialna analiza na czuja” może wszakże dawać zupełnie inne wyniki praktyczne, niż “na czuja analiza na czuja”.

  98. Slotna
    June 14th, 2009 at 16:11 | #98

    blue.berry :

    Slotna, umów sie ze mna na randkę.

    A jestes w okolicach czterdziestki, masz mlodszego partnera, ktory chcialby sprobowac czegos nowego i dziecko/ dzieci z poprzedniego zwiazku? ;))

    A w ogole to gdzie jest Quasi? Quaaaasi, Quaaaasi, chodz, zobacz jakie mam powodzenie! ;)))

  99. AJ
    June 14th, 2009 at 16:11 | #99

    inz.mruwnica :

    tapet

    äppyt tipput hilijalleen

  100. Slotna
    June 14th, 2009 at 16:14 | #100

    AJ :

    äppyt tipput hilijalleen

    “W strone ojca – serwis dla mezczyzn przezywajacych kryzys rodzinny” ???

Comment pages
1 14 15 16 17 18 19 2126
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)