Chrześcijanin a szczepienia
Gdybym miał ze wszystkich zdobyczy medycyny wybrać najbardziej widowiskowe, najbardziej czaderskie osiągnięcie, bez wahania wskazałbym na szczepionki.
To zabawne: znałem nazwisko odkrywcy penicyliny, a kompletnie nie wiedziałem, kto pierwszy wpadł na pomysł podawania zarazków ludziom w celu uodpornienia ich na chorobę przez te zarazki wywoływaną. Ten ktoś nazywał się Edward Jenner i żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Trudno mi o nim opowiadać bez hiphopowego zadęcia: otóż Edward Jenner, bracia i siostry, to dopiero był gość! Dochodziły go słuchy anegdotyczne, że dójki nie zapadają na czarną ospę, a czarna ospa, ziomale, to nie ta sama ospa, od której macie swoje dzioby. Nie, czarna ospa to taka choroba, od której umierał co trzeci zarażony i która wybiła prawie wszystkich Inków. Jennerowi przyszło do głowy, że dójki nie chorują, bo od krów zarażają się łagodniejszą odmianą ospy, krowianką — i to je uodparnia.
Oczywiście historia nie jest tak prosta jak słowa hiphopowego szlagieru. Być może Jenner słyszał o (wcale nie anonimowych) farmerach, którzy podawali swoim rodzinom wirusy krowianki. Tak czy owak, to on jako pierwszy zdecydował się dokładniej przetestować całą sprawę i opublikować wyniki.
W 1796 r., tym samym roku, w którym Hahnemann opublikował pierwszą pracę o homeopatii, Jenner najpierw zaszczepił ośmioletniego chłopca wirusem krowianki, a po jakimś czasie — kiedy młodzianek przechorował bydlęcą zarazę — wprowadził do jego organizmu wirusy śmiertelnej czarnej ospy. W tym miejscu hiphopowcy i osoby o wysokim poczuciu sprawiedliwości społecznej powinny zakrzyknąć NOOOOO MENGELE WTF ARE U DOING!!1 Nie było ich jednak w pobliżu i nie niepokojony Jenner przeprowadził swój zbrodniczy eksperyment jeszcze na kilku chłopcach. I okazało się, że miał rację! Chłopcy nie pomarli (ani nawet nie zachorowali), Jenner nie zawisł na szubienicy, a ludzkość dostała do ręki broń przeciw chorobom. Hahnemann zaś… Cóż, powiedzmy, że odcisnął się trwale w wodzie.
Jak potężną bronią są szczepionki? To chyba jedyna medyczna strzelba z karbem na kolbie. Tylko w XX wieku czarna ospa zabiła, według różnych szacunków, od 300 do 500 milionów ludzi. Dzięki szczepieniom udało się ją wyplenić do zera. Światowa Organizacja Zdrowia w 1976 r. ogłosiła oficjalnie jej eradykację. W 1980 r. wskutek błędu ludzkiego zachowane wirusy wydostały się z angielskiego laboratorium, zabijając jednego z pracowników. Ostatnią metaforyczną ofiarą była osoba odpowiedzialna za ów wyciek, która popełniła samobójstwo.
Czarna ospa to jedyna choroba, którą udało się wybić do cna. Ale jest jeszcze cała lista schorzeń, które właściwie żółkną już tylko w starych podręcznikach medycznych — na przykład tyfus plamisty czy okrutnie okaleczające polio. To ostatnie, czyli choroba Heinego-Medina, zostało już właściwie kompletnie wyeliminowane — dzięki ogólnoświatowej akcji szczepień liczba zachorowań spadła z 350 000 (1988 r.) do kilkuset. Większość nowych zarażeń ma miejsce w północnej Nigerii, gdzie muzułmańscy duchowni ogłosili, że szczepionka przeciw polio to spisek amerykańskich imperialistów mający na celu pozbawienie Nigeryjek płodności i/lub zarażenie ich HIV.
Nie tylko mułłowie mają problem z zaakceptowaniem szczepionek. Już dwa lata po doświadczeniu Jennera w Bostonie powstało Stowarzyszenie Przeciwszczepieniowe, które uważało szczepienie za akt wbrew woli Bożej. Oprócz grup religijnych, które z rozumianych zazwyczaj tylko przez siebie powodów protestują przeciw szczepieniom, szczepionek nie lubią też przedstawiciele medycyny alternatywnej, niektórzy wolnościowi prawicowcy („szczepić dobrowolnie, izolować przymusowo”) oraz — o czym ostatnio głośno — rodzice autystycznych dzieci, którym wmówiono, że chorobę ich dzieci wywołała rtęć zawarta w szczepionce MMR (przeciwko odrze, śwince i różyczce). Rtęć kryła się w konserwancie o nazwie thimerosal.
Cała sprawa okazała się piramidalną bzdurą. Andrew Wakefield, badacz, który opublikował badania o powiązaniu MMR z autyzmem, okazał się mieć nieczyste ręce, a wyników jego badań nie udało się powtórzyć innym naukowcom (więcej możecie przeczytać u Migg). Nie istnieje żaden teoretyczny model wpływu rtęci na powstawanie autyzmu, w dodatku w szczepionce znajdowało się jej bardzo mało (więcej znajdziecie w przeciętnej puszce z tuńczykiem). Jakby tego było mało, rtęć występowała w thimerosalu w postaci szybko wydalanego etylku rtęci, w odróżnieniu od obecnego w tuńczyku niebezpiecznego, kumulującego się w organizmie metylku rtęci — ale nawet ten groźniejszy związek nie powoduje autyzmu!
Ostateczny cios sensacji miał zadać fakt, że mimo iż od 2001 r. żadna szczepionka (EDIT: oprócz niektórych przeciw grypie) nie zawiera thimerosalu, liczba nowo zdiagnozowanych przypadków autyzmu nie maleje. Niestety, sprawą zainteresowała się amerykańska SuperDrzyzga, czyli Oprah. Postawiła na promowanie „matki-wojowniczki” Jenny McCarthy, której syn Evan jest autystykiem. Jenny święcie wierzy, że dostał autyzmu od szczepionki MMR — opowiada o tym tak:
Zaraz przed zastrzykiem powiedziałam lekarzowi: „Mam złe przeczucia. To jest ta szczepionka od autyzmu, prawda?”. A on na to: „Co też pani wygaduje. To zdesperowane matki szukają winnych” i na mnie jeszcze nakrzyczał, i pielęgniarka dała Evanowi zastrzyk. Pamiętam, jak myślałam „Boże, mam nadzieję, że nic mu nie jest”, a wkrótce potem bęc! — dusza uszła z jego ocząt.
Opinia publiczna wsłuchuje się w głos Jenny McCarthy, bo to w końcu była modelka „Playboya” i obecna dziewczyna Jima Carreya. Wiarygodności dodaje jej informacja, że udało jej się wyleczyć syna z autyzmu za pomocą diety i środków przeciwgrzybicznych (za to należy się co najmniej Nobel, choć w tym przypadku odpowiedniejszy byłby raczej Templeton). Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, czy można wierzyć Jenny McCarthy (How ’bout these credentials!), dodam, że według jej własnych słów jest ona Mamą Indygo (od koloru aury wytwarzanego przez czakrę trzeciego oka) a jej syn to Kryształowe Dziecko. Kryształowe Dzieci poznaje się po tym, że bardzo późno zaczynają mówić — dzięki posiadanym silnym zdolnościom telepatycznym umiejętność mówienia jest im mało przydatna.
Bartu, powiecie, czemu nie zostawić głupków w spokoju? Niech się nie szczepią i niech chorują, co nam do tego? Bracia i siostry, powitajcie odporność grupową. Po angielsku nazywa się ją „herd immunity”, czyli „odporność stada”, co jest nazwą więcej wyjaśniającą, lepiej zapadającą w pamięć i ogólnie fajniejszą. Ale trzymajmy się oficjalnej terminologii. Odporność grupowa to koncept dający się wyrazić kilkoma prostymi, eleganckimi wzorami matematycznymi. Mówi on, że po przekroczeniu pewnej proporcji osób zaszczepionych do niezaszczepionych społeczność staje się odporna na chorobę. Niezależnie od przekroczenia tego progu, im więcej zaszczepionych osobników, tym wolniej choroba się rozprzestrzenia.
Wyobraź sobie, że w łańcuchu kontaktów międzyludzkich między tobą a osobą chorą znajduje się dwoje ludzi-ogniw. Jakie są twoje szanse zarażenia, jeśli oboje są zaszczepieni? Jakie, jeśli tylko jedno z nich się zaszczepiło? Pamiętaj też, że szczepionka nie jest stuprocentowo skuteczna — nawet jeśli jesteś zaszczepiony, możesz zachorować. Może też zachorować twoje dziecko, które było jeszcze za małe na dane szczepienie. I właśnie z powodu problemu odporności grupowej możemy przyjąć hipotezę, że odpowiedniej wielkości ruch społeczny przeciw szczepionkom jest w stanie wywołać epidemię, w której zagrożeni będą wszyscy.
Wierni dyskutanci i komentatorzy Blog de Bart wiedzą, że inspiracją do napisania tego tekstu był artykuł w „Polonia Christiana”, piśmie wydawanym przez skrajnie prawicowe Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Zajawkę artykułu znalazłem w Internecie, żeby go jednak przeczytać w całości, musiałem zdecydować się na kupno drukowanej edycji magazynu. Po przetrawieniu sporej porcji dylematów moralnych udałem się w końcu do Empiku. Bracia i siostry (zwłaszcza bracia), pewnie pamiętacie z lat młodości kupowanie świerszczyków w kiosku (that’s how we downloaded pron back then). Od tego czasu wiele się zmieniło — przede wszystkim w punktach sprzedaży prasy wprowadzono nieprzezroczyste torebki, w których można wygodnie ukryć inkryminujące czasopismo.
Tekst zatytułowany „Szczepionki — dylemat rodzica” napisała Bogna Białecka, z której blogaskowe towarzystwo miało nieco uciechy w związku z jej dramatycznymi opowieściami o dzieciach zamordowanych przez pigułkę antykoncepcyjną, wygłaszanymi przez panią Bognę drżącym zakonniczym głosem. Autorka zapewnia, że nie chce nikogo odwodzić od szczepień, ale szczerze mówiąc, mnie ta deklaracja słabo przekonuje.
O co w ogóle chodzi? Otóż używane w szczepionkach zarazki, drobnoustroje, patogeny i inne złe ścierwa hodowane są przez Big Pharmę na ludzkich komórkach. Najlepiej nadają się do tego celu komórki z abortowanych płodów. Krwiożerczej maszynerii nie trzeba dostarczać wciąż nowych ofiar z nienarodzonych — linia komórek o nazwie WI-38 bazuje na tkance płucnej płodu spędzonego w 1964 r. w Szwecji. Białecka snuje przypuszczenia:
(…) można przypuszczać, że matkę odpowiedniego „materiału” przekonywano do decyzji o aborcji argumentem, że „produkty ciąży” zostaną wykorzystane do ratowania życia ludzkiego.
Aha, superzbrodnia z namawianiem! W rzeczywistości szwedzkie małżeństwo po prostu nie chciało mieć już więcej dzieci. Ale proste odpowiedzi nie zwiodą na relatywistyczne manowce sprawnej katoliczki, która w swoim artykule z używania szczepionek hodowanych na bazie ludzkich komórek wywodzi wymuszanie społecznej zgody na badania z użyciem komórek macierzystych oraz („to dopiero wierzchołek góry lodowej”) na „handel częściami abortowanych dzieci”, a wszystko to okrasza przerażającą hipotezą:
Taka jest logika współczesnej cywilizacji śmierci. Akceptując podstawowe zło — traktowanie poczętego dziecka jak przedmiotu czy wręcz towaru — otwieramy furtkę dalszemu uprzedmiotowianiu człowieka i usprawiedliwianiu eksperymentów kierujących nas z powrotem do praktyk medycznych Trzeciej Rzeszy.
Śpieszę panią uspokoić, pani Bogno. To nie jest logika współczesnej cywilizacji śmierci. To powszechny wśród histerycznych religijnych prawicowców logiczny błąd równi pochyłej — dziś uśmiercamy Eluanę Englaro, jutro będziemy polować na emerytki pod kościołami. Tomasz Terlikowski pisze całe powieści odcinkowe oparte na tym błędnym rozumowaniu. Proponuję jakieś ćwiczenie energetyzujące, może uda się pani przywrócić równowagę homeostazy po tym cywilizacyjnośmierciowym stresie.
Bogna Białecka nie jest jedyną chrześcijanką cicho płaczącą nad losem anonimowej bardzo małej Szwedki, która przecież mogłaby być trzecią wokalistką zespołu ABBA („dziś miałabym czterdzieści pięć lat, tyle co ty wtedy, mamo…”). Szukając materiału do tekstu, natrafiłem na mały internetowy ołtarzyk ku czci pomordowanych dawców tkanek. Swoje stanowisko w sprawie złych szczepionek zajął też Watykan. Wyjątkowo pokrętne, nawet jak na Stolicę Apostolską: nie powinno się, ale można, jeśli nie ma alternatywy, a jak trzeba, to z pieśnią protestu na ustach. To nie in vitro, tylko szczepienia, tym razem cel uświęca środki, drodzy bracia w wierze.
Niestety, nie spiszę swoich przemyśleń z lektury całego numeru „Polonia Christiana”, przede wszystkim dlatego, że nie zamówiliście cudownych medalików, jak prosiłem. Medaliki rozsyła ta sama organizacja, która wydaje „Polonia Christiana”, jeden medalik z wysyłką kosztuje ich dwa pięćdziesiąt, pismo kosztuje dwanaście złotych, w związku z tym wyłudzenie pięciu medalików równoważy grzech kupna jednego numeru pisma tych brzydkich homofobów. Powiem wam tylko, że na wewnętrznej stronie okładki, na zdjęciu z Marszu Życia na pierwszym planie klęczy nasz stary znajomy Janek Bodakowski z własnoręcznie wykonanym kartonowym transparentem „HOMOFOBIA JEST-OK”. Ten to się wszędzie wciśnie.
wo :
No właśnie nie ma, z tego co ja wiem. I dlatego pozostaję w stuporze.
bart :
Czy przesłanie tego filmu nie brzmi przypadkiem “tylko Jezusek ma prawo być dobry dla ludzkości, a każdy inny kosmiczny zbawca to na pewno Szatan i musimy go zabić”? Oryginału nie znam (shame on me?)
bart :
Inara. Mrau. Hawt. Mylisz się. Zdecydowanie fap fap fap.
Strasznie niedojrzałe, ale fap fap fap.
Swoją drogą pierwotne “V” emitowane na jakimś “Sky…” wieki temu to taka trauma górnego dzieciństwa.
inz.mruwnica :
A nie wiem. Oryginalne “V” oglądałem na VHS, w dodatku w języku lengłydż, z którego w tamten czas rozumiałem tylko “chewing gum”. OIDP, sąsiad przywiózł je z Dubaju, razem np. z “Terminatorem”, z którego sprytni Arabi wycięli scenę zapłodnienia Sary Connor, co nieco utrudniło mi zrozumienie późniejszych fragmentów fabuły.
Sporo było takich kwiatków. Pamiętam kasetę “orginałkę” Red Hot Chili Peppers zatytułowaną “Blood Sugar Magic”.
BTW, w oryginalnym V mieli fajniejsze fryze.
ot: Mój ulubiony eskspierd s24 zabrał głos.
http://kataryna.salon24.pl/106346,jak-to-sie-robi-w-dzienniku#comment_1430357
O rany, odstawiam S24. Po drugim akapicie już wiedziałem, kto to pisze.
Znasz Venniskę olololol
PS. jest nowy zaangażowany baner!
http://img8.imageshack.us/img8/6200/derdz.jpg
ach i jeszcze jeden. ‘świeżość pomysłu’ to jego drugie imię http://fotoo.pl/zdjecia/files/2009-05/5b8fccc7.jpg
Wszystko już poczynione przed zaśnięciem, krowy wydojone, świniaki nakarmione.
To też sobie pozwolę na mały, złośliwy komentarz obrazkowy do tamtej sprawy.
Noc ciemna, a Żigor Janczejka duma:
http://www.variolavera.republika.pl/WoW/igor_janke.jpg
Blaise :
LOL. Oni chyba naprawdę myślą, że prawość i słuszność rekompensują jakoś prostactwo.
niby nic nowego, ale rozbawiło mnie swoją bezczelnością:
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2555194#p2558885
Linkuje do Banity…
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2555194
sorsy
Rany. Bogusław Kaczyński FTW!
czescjacek :
Irena Kwiatkowska!!!??? /faint
http://www.youtube.com/watch?v=JTnetr_qeRw
Mary Roach: 10 things you didn’t know about orgasm
Mój faworyt to numer siedem.
Salonowcy odkrywają drugie dno nagonki na Katarynę:
Tak to już jest z konspiracjonistami, że nawet jak coś już dupnie, to okazuje się tylko wstępem do czegoś większego.
w moje lepkie łapki trafiła właśnie petycja dojarek z Kazania. Leci ona jakoś tak:
My, niżej podpisane, dojarki, kobiety pracujące i trollujące, zwracamy się z uprzejmą prośbą do Sz.P Barta de Blog, I Sekretarza KC w Kazaniu o uczynienie zadość oczekiwaniom szerokich mas i popełnienie nowej notki.
Rozumiem, że są to dojarki obdarzone inteligencją? Moim zdaniem to okrutny zabieg obdarzać świadomością akurat dojarkę.
Cóż, s-f lubię prawie od zawsze ;-)
Mogłam łamać PGP i przewidywać pogodę, a zamiast tego ciągnę bydło za cycki.
bart :
Normalnie, wniosek taki, że chopce i dziewczynki z S24 już mają syndrom “kiedy wreszcie będą gwałcić i dlaczego nie nas!?!”. :D .
bart :
Terminator – Judgment Day!
Sorek, dopiero teraz mnie popacało. Nowe V! Kiedym łykał oryginał, miałem jakieś 10 lat, leżałem z 40 stopniową gorączką. Kaset VHS było z 10 chyba, wszystkie z SAT1 i po niemiecku. Tak z 3 dni to trwało. Nie wiem… Liczyć do traumy dzieciństwa? Bo ja miło wspominam, szczególnie te panie dwie w czerwonych lateksach. Gadzie te.
PAMIĘTASZ JAK JEJ SIĘ TAK BRODA WYDŁUŻAŁA JAK ZJADAŁA SZCZURA?
WhoTheFuck???
Jakiś nowy guru tych pojebów?
Chyba tak. Zabójstwo ks. Popiełuszki mordem założycielskim III RP, Michnik spadkobiercą Bermana itd. Zero sensacji, tylko wyrwane z kontekstu cytaty z autobiografii Kuronia.
bart :
Pobieżny lurk właśnie tak mi podpowiada. Softcore i do tego same starocie zajeżdżone na polonica i innych rynsztokach na śmierć.
Dlaczego zatem dziennikowy mord kataryny miałby być tylko przykrywką dla ataku na prawdziwy cel o kryptonimie AŚ?
Ponieważ zawsze, nawet w sytuacjach, w których wszystko jest pozornie jasne, jest jakiś ukryty, prawdziwy cel. W ten sposób dziennikarze “Dziennika” nie tylko ujawniają Katarynę, ale są też współkonspiratorami w spisku o szerszym zasięgu. Ujawnienie Kataryny nie kończy sprawy, lecz dopiero ją zaczyna, można pogrążać się w paranoi, bo wciąż nie wiadomo, kto jest prawdziwym celem. Jak ujawnią Ściosa, okaże się, że prawdziwy cel to Venissa, a jak ujawnią Venissę, to powstanie hipoteza, że prawdziwym celem jest kolektyw sfrustrowanych pracowników GW ukrywających się pod pseudonimem
Gruppenführer WolfTomasz Terlikowski.bart :
JAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Oczywiście, takie widoki wypalają się na korze. Tak, jak obcy rozpiżdżający klatkę piersiową. Tak sobie imaginuję, że na sanitariusza w czasie wojenki to jestem w sam raz. Mało który widok robi po takim dzieciństwie wrażenie.
Akcja o kryptonimie “Kataryn” była zaaranżowana tylko po to, by uśpić czujność. Ludzie-Jaszczury zaczęli eksterminację Polaków!
Zastanawiam się, który z psychiatryka pierwszy opisze jak Ryży niszczy Polskę i Polaków swoim samolotem. No chyba, że już coś jest a nie zauważyłem.
@Kataryna:
KlientNaszPan twierdzi, że Kataryna nie istnieje.
bart :
Postmodernista, że proszę siadać.
Kataryny nie było, Wojny w Zatoce nie było, czego tam jeszcze nie było? Aha, Szekspira…
Samolotów jedenastego września nie było.
Lema nie było.
Stalina podobno też… W każdym razie coś w tym rodzaju czytałem niedawno.
Samolotów jedenastego września nie było.
A były? Bo ja widziałem w internetsach rozrywkowy film, w którym twórcy udowodnili w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości, że wszystkie filmy z samolotami wbijającymi się w Dwie Wieże zostały sfałszowane (samoloty zostały wmontowane ale tak kiepsko, że łatwo było to odkryć na domowym kompie) a wybuchły jakieś rakiety. Żałuję, że nie zostawiłem sobie na pamiątkę linka.
Aha, Bartu – napisz nową notkę, bo tutaj chyba nie dociągniemy do tysiąca.
radkowiecki :
Pewnie nietrudno wyguglać, a jak nawet trafisz na inną stronę, to zapewne będzie równie zabawna.
BTW, na YouTube jest niesamowity zapis drugiego uderzenia w WTC. Trafiłem na niego przypadkiem wśród setek kretyńskich spiskowoteoretycznych opowieści, które na filmach nakręconych komórką udowadniały, że to wszystko spisek Busha z Żydami: “Obserwujcie uważnie drugi piksel od lewej, zmienia się na zielono, to znak, że użyto ładunków wybuchowych”…
radkowiecki :
Przekroczyliśmy 10 000 komciów ogólnie :)
A nową notkę napiszę, jak mie przyjdzie wena. To, że zaczęliście z WO walić nowymi wpisami jak, nie przymierzając, Schleswig-Holstein pociskami w Westerplatte, nie znaczy, że cała blogosfera musi przyspieszyć.
Są takie rzeczy których nie było, a są. I szkoda.
radkowiecki :
Pomożecie? Pomożemy!
No i może Bartowi się zmaterializuje skuter? (Post tysiąca żurawi samobieżnych)
Moze na chwile odblokowac tych tam munow i innych klazich? Zaraz sie frekwencja poprawi :)
Slotna :
Bo ja wiem? Może po prostu cywilizacja śmierci rozpada się w obliczu pięknej pogody?
Co do Cioteczki – pojechała grubo na okoliczność znanych nam wszystkim poglądów (?) Quasiego. Wredna cipa.
Uczyń nową notkę Barcie, jak cię błaga lud.
eli.wurman :
Ale przyznasz, ze jak na jej mozliwosci calkiem niezle wyszlo?
Slotna :
Oczywiście. Widać, że poziom jej podskoczył. Jej nowa notka, w której pozuje na Katarynę jest urocza!
Also tits:
http://kontrowersje.net/node/3030
Slotna :
Tylko Moon ma bana.
Pieprzyć nową notkę. Ja już z wiklinowym koszem i materacem się do tej wprowadziłem. Nie będę dymał z tym wszystkim do kolejnej.
bart :
Szkoda – znaczy Quasi naprawde sie obrazil, tak? Chlip.
Przepraszam, ale czuję że powinienem się odezwać.
Slotna :
Nie obraziłem się (jeśli chodzi o “emo”, to co najwyżej trawi mnie wstyd/wyrzuty sumienia, że Was do siebie zraziłem). Ja nawet nie potrafię się obrazić.
Po prostu zawiesiłem swoją aktywność komentatorską na tym blogu, bo – jak już zauważył nameste – Bart nie udzielił mi jasnej odpowiedzi na pytanie, czy jestem tu mile widziany czy nie.
A poza tym pomyślałem, że aby nie narażać się na podobne awantury, założę jednak – jak dożyję – swój blog. Jeszcze nie wiem kiedy, ale jak to zrobię, wyślę mailem zaproszenia.
pozdrawiam
Wesoło tu nawet, ale burdel straszny. Przysiadłbym się, ale nie mogę się połapać co kto i komu gada. A. Da się tu avatara zrobić?
Ja pierdolę. Jaka ona jest głupia. Przeraża mnie to.
Omnis moriar. Kurwa, no, mam nadzieję że jak ten hrabia w “Mistrzu i Małgorzacie”, co to Woland pił z jego czaszki – że ona faktycznie omnis moriar. I będzie miała za swoje, głupia pipa.
MB :
Gravatar.com
MB :
Lurk moar, więc.
Quasi :
Jeśli ja jestem w tych “Was” to mnie nie. No i z utęsknieniem czekam na bloga.
Barts :
Ale wiesz, że jutro będziesz w jej notce, jak to cywilzacjośmierciowa ekipa z bloga Barta tłucze boguducha-winną blogerkę. I wiesz: tak jak dziennik katarynę. LOL.
Quasi :
Przeczytaj sobie moją (chyba) ostatnią wypowiedź w rozmowie z tobą. Nakreśliłem wcześniej jasno zasady naszej dalszej koegzystencji, w tym komentarzu stwierdziłem, że a) jesteś tu na specjalnych (bardziej liberalnych) prawach, b) moja sympatia do ciebie nie pozwala mi cię pogonić jak Moon. Which leads to…
Barts :
Dzięki, Barts. Mówiłem, kurwa, że nie czytam jej blogaska. Miałem nadzieję, że nie będziecie mnie wodzić na pokuszenie. Ale ty nie słuchałeś. Więc przez ciebie poszedłem incognito i przeczytałem wszystkie jej posty, które napisała od mojej ostatniej wizyty. Niech inni tobie też podziękują: nie będzie nowej notki, bo mi wyżarło munzg!
@bart
Nie masz mózgu teraz? Ok, brać go, sprzedamy jego wątrobę i inne trzewiuszka!
@nie będzie nowej notki
No, to wnoszę tyż kredensik. Będzie, jak znalazł. Moszczę się.
bart :
No dzięki, teraz mnie zlinczują. Jak Katarynę.
Quasi :
Mną się nie przejmuj. Twoje niektóre wizje budzą we mnie dyskomfort, a sposób dyskutowania jest dla mnie rozmową z varelse, ale to nie znaczy, że żywię wobec Ciebie jakieś szczególnie nieprzyjazne uczucia.
Zagłaszczecie teraz Kwaziego? Mur, mur, mur.
Śledziu :
Ja bym tak nie kozaczył – w tych internetach to jedno obiecują a drugie robią, taki przykład, bloggerce obiecali anonimowość a ją wyoutowali, tutaj niby nie będzie notki, kredens na 9 piętro komcio-bloku wtargany i łup: w czytniku rss nowa notka!
Barts :
Jak Michalskiego chyba :P
@Quasi
Jam niezrazona :) Ciekawa za to jestem, czy umialbys sie nauczyc hmmm… jakby to nazwac – wyczucia?
@Quasi
Może założyć Ci wiki? :)
Edit: http://pl.quasi.wikia.com/ – nic tylko się zarejestrować i wypełnić treścią.
Ausir :
Byl taki pomysl, Quasi pomyslal, ze sie nabijamy. Poza tym pragnie interakcji.
Dobra, wkleilam sobie morde na tym gravatarze, ale nie podoba mi sie. Jak to usunac teraz?
Slotna :
Wejść na gravatar.com i usunąć? ;-)
Slotna :
Nie widzę powodu, dla którego miałbym nie umieć. Od urodzenia nauczyłem się mnóstwa rzeczy…
Co do kwestii dyskusji w internecie:
1. Na początku dyskutowałem w usenecie stosując argumenty personalne – w tym złośliwości, kolokwializmy/wulgaryzmy (i to generalnie nie z powodu “emo”, lecz po prostu taka forma wydawała mi się bardziej dowcipna, luźna, potoczna, “casual”, czyniąca moje tl;dr łatwiejszymi do przełknięcia; język – rzekomo – zbyt mało “casual”, połączony ze zbyt mało “casual” zainteresowaniami, był od zawsze moim problemem w realu, narażającym mnie na agresję i pogardę) – obok argumentów merytorycznych (standardowe tl;dr). Wszystko to podpisując się imieniem i nazwiskiem. W efekcie dostawałem flejmy i bany, a dyskusje uciekały od meritum w stronę personalnych pretensji…
Szybko przekonano mnie, że dla bezpieczeństwa powinienem nie ujawniać prawdziwych danych.
1.1. Później dyskutowałem jak wcześniej, tylko anonimowo. Dalej były flejmy i bany, oraz zbaczanie dyskusji od meritum do personalnych pretensji…
2. Po przeniesieniu się do psychiatryka24 ugrzeczniłem język, choć nie rezygnowałem z argumentów personalnych. Efektów brak – dalej były flejmy i bany, oraz zbaczanie dyskusji od meritum do personalnych pretensji…
Doszedłem do wniosku – i utwierdziłem się w nim dzięki uwagom nameste – że argumenty personalna/złośliwości/docinki/itp. (i) odwracają uwagę od moich argumentów merytorycznych oraz (ii) stwarzają oponentowi pretekst do wycofania się z polemiki merytorycznej w poczuciu (moralnego) zwycięstwa, nawet jeśli moje argumenty/kontrargumenty pozostawił nietknięte.
2.1. Po założeniu “Pomiotu Zbiorowego” w dyskusjach wewnętrznych język ugrzeczniłem jeszcze bardziej, ale to także nie uchroniło mnie przed konfliktami…
Nawet skonsultowałem się w tej sprawie z psychiatrą (specjalistką od autyzmu). Stwierdziła ona, że moim problemem jest prawdopodobnie to, że zaczynam się wyróżniać (poglądami, podejściem itp.) w grupie zanim zostanę przez tę grupę w pełni zasymilowany i zanim uzyskam w niej wysoką pozycję. Prawo do odróżniania się to jakoby przywilej starych rezydentów o mocnych, utrwalonych pozycjach; wyróżniających się n00bów czeka piętno i wykluczenie.
3. Gdy przyszedłem tutaj zastosowałem się do zdobytej dotychczas wiedzy na temat internetowej polemiki:
(i) niemal całkowicie odstąpiłem od argumentów personalnych, za to zacząłem mocno eksponować pokorę, ugodowość i gotowość do kajania się;
(ii) na ile mogłem, na tyle odroczyłem ujawnienie co bardziej drastycznych różnic; odniosłem wrażenie, że z grupą się jako tako zintegrowałem, a fakt że Bart nawet napisał do mnie e-mail zasugerował mi, że moja pozycja w tej grupie nie jest najniższa.
Niestety, to też nie pomogło… Prawdopodobnie byłem nadal zbyt agresywny (eksponowanie niechęci do postmodernizmu i Makowego fanboizmu; wydalnicze metafory; za mało dyplomatyczny język w sporze z Ami itp.), a przede wszystkim poziom mojego zintegrowania [przypuszczam, że chodzi o to, że za mało się z Wami zgadzałem a za dużo i za ostro polemizowałem; w niezobowiązujące gadki na tematy “casual” wdawałem się zbyt rzadko oraz zbyt opornie dostosowywałem się do Waszych krytycznych uwag (np. odnośnie tl;dr, własnego bloga, “sztucznej inteligencji” itp.)] + wysokość pozycji w grupie [prawdopodobnie wynika to stąd, że reprezentujecie zdecydowanie zbyt wysoki poziom intelektualno-cywilizacyjny, bym mógł Wam czymkolwiek zaimponować – wiedzą, umiejętnościami, sprawnością argumentacyjną, poczuciem humoru itp.] były jeszcze zbyt niskie, by zrównoważyć siłę mojego odróżniania się. Być może jest jeszcze jakiś trzeci czynnik, którego dotychczas nie zidentyfikowałem?
W każdym razie, to jak się tu Wam zaprezentowałem możecie traktować jako moją wersję Beta, prototyp. Wprawdzie Wy już jesteście dla mnie straceni – wszak moich błędów i faux pas nie zapomnicie, ani nie wyzbędziecie się niemiłego wrażenia, jakie na was zrobiłem – więc nie mam możliwości dokonania upgradu tu i teraz, ale jeśli kiedyś zmienię – choćby częściowo – towarzystwo, to spróbuję wprowadzić jakieś poprawki.
pozdrawiam
Ausir :
A jak tam jest z wtrącaniem się w treść? Bo wiesz, żeby nie było, że się Quasi naprodukuje, a jakiś redaktorzyna chujek wkurzy i wywali do /dev/null?
eli.wurman :
Nie ma wtrącania się w treść, każda społeczność jest autonomiczna. Zrobię Quasiego adminem i będzie miał pełną władzę nad tą wiki. Na Wikii nie jest co prawda możliwe difoltowe blokowanie edycji nieadminów na całą wiki, ale możliwe jest po prostu blokowanie przez Quasiego edycji na napisanych przez niego stronach, odpowiednie ich oznaczenie i umożliwienie dyskusji innym użytkownikom na stronach pozostałych.
Quasi Wiki
Heh, spokojnie. Nie chcę, żeby ktoś mi cokolwiek zakładał. Jeśli mam w czymś działać, to muszą od podstaw wiedzieć jak tym zarządzać – nie chcę być zależny od czyjejś pomocy. Zresztą, Wiki to projekt zbyt szeroki. Wolę zacząć od bloga.
Chciałbym mieć bloga w którym są takie fajne “blockquote” i możliwości edycji komentarzy jak u Barta. Jest jakaś powszechnie i darmowo dostępna platforma, która oferuje takie cacka?
pozdrawiam
EDIT: A, i mile widziane byłyby też awatary oraz możliwość umieszczania hiperłączy/boldowania/innych HTMLów w komentarzach.
eli.wurman :
Niemozliwe :D Jak to takie proste, to sobie podmienie te morde na jakas ladniejsza.
Quasi :
Ok, moj odbior: jestes strasznie sztywny. Twoje proby dowcipkowania w wiekszosci przypadkow nie wypalaly, pare razy czulam wrecz lekkie zazenowanie, bo normalnie widzialam oczyma duszy, jak mozolnie skladasz jakas konstrukcje, z elementow ktore gdzies tam znalazles, a efekt byl czesciej wulgarny niz zabawny. Metafory i inne ozdobniki, ktorych zdarza ci uzywac sa rownie niezgrabne i ciezkie. Mysle, ze twoje posty bylyby latwiejsze do przyswojenia, gdybys nie probowal sie wpasowac w klimat, a jedynie skupil sie na tym, co wychodzi ci naturalnie, tj. czystej argumentacji (przy okazji wplyneloby to pozytywnie na ich dlugosc, skoro niektorym ona przeszkadza ;)).
Quasi :
Blog jak blog, tzn. mialbys upragnione dyskusje, a Bart nie bylby kojarzony z rozp. dz. dzi., ale wiki swoja droga. Ja bardzo prosze :)
Zarządzanie wiki naprawdę nie jest szczególnie trudne, podstawy (formatowanie, linkowanie, kategoryzacja) opanować dość łatwo (na Wikipedii itp. są dość łopatologiczne strony pomocy), a bardziej zaawansowane funkcje nie są aż tak potrzebne. Samo założenie to tylko kilka kliknięć, jeśli chciałbyś ją założyć sam, zawsze mogę tę istniejącą skasować. :)
No i wiki może funkcjonować obok bloga, częściowo zawierając te same treści co sam blog i Twoje na nim (i innych blogach) komentarze. W końcu wygodniej jest kogoś odesłać do artykułu na wiki niż do komentarza na salonie24 sprzed 2 lat.
Quasi :
Chyba prawidłowe. Bo ja też odniosłem wrażenie, że jeśli – w web-dwa.zerowym rozumieniu – wytworzyła się tu jakaś społeczność, to jesteś tej społeczności pełnoprawną częścią, wartościową i ciekawą.
Quasi :
Ja (jako główny przedstawiciel makowych fanbojów) nie mam Ci tego za złe, co więcej: to jest coś, co mnie zupełnie nie rusza.
Quasi :
Nigga, pliz: po prostu fajnie że jesteś, że mówisz to, co mówiłeś, mimo, że w wielu kwestiach tak mocno się z Tobą nie zgadzałem (nie zgadzaliśmy?). I nie wiem co tu ma do rzeczy Twoje wyobrażenie o poziomie intelektualno-cywilizacyjnym: ja przy Twoich spostrzeżeniach czasem czułem, że jestem gupia, bo sama na coś tam nie wpadłam.
Quasi :
Jak nie? Dla mnie nie ma najmniejszego problemu, nawet nie o to chodzi żeby zapomnieć, ale o to, żeby nie robić problemu, że jakieś błędy&wypaczenia się pojawiły, oraz: nie wywarłeś niemiłego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Dla mnie możliwość skonfrontowania się z Twoim widzeniem rzeczy była bardzo cenna.
Ausir :
O, tototo. Wlasnie. Mnie tez bedzie wygodniej :))
eli.wurman :
Prawda, ze to niesamowite jest jak on widzi swiat? Mnie to fascynuje, warstwa merytoryczna swoja droga, ale to jego postrzeganie jest fenomenalne.
@ eli.wurman&quasi
http://www.youtube.com/watch?v=yEZTZ3_cqHY&feature=related
Slotna :
Co dokładnie znaczy “niezgrabne” i “ciężkie”?
Slotna :
Ale to nie jest tak, że ja jakieś metafory czy “dowcipy” wymyślam nienaturalnie. One same przychodzą mi do głowy (a na ich formę wpływa odruchowe wczuwanie się w lokalną konwencję). “Działania intelektualne” ma miejsce raczej w procesie podejmowania decyzji, czy taką spontaniczną wydumkę zimplementować do tekstu czy nie.
Ausir :
Jasne. Poważnie myśląc o Wiki wyobrażałem sobie ją właśnie w taki sposób.
pozdrawiam
Quasi :
Założyłem ją tylko, żeby Cię zachęcić. Jeśli zdecydujesz się ją prowadzić, oczywiście oddam kluczyki. :)
Ausir :
:-) Zgłoszę się. Ale najpierw wolałbym, żebyś skierował mnie na jakiś kurs na prawo jazdy (tj. jakąś instrukcję obsługi).
http://pl.quasi.wikia.com/wiki/Pomoc:Contents
eli.wurman, Slotna
Ok. Kilka osób mnie znosiło bez większego problemu. Ale były też osoby, które jakieś problemy – przynajmniej chwilowo – zgłaszały (Ami, Barts, Adam Gliniany, nameste, Patso a przede wszystkim Bart), a niektóre się zupełnie otwarcie uprzedziły (WO, inz.mruwnica, kabotyna). Ergo: moja porażka nie była totalna, ale o sukcesie też nie mogę mówić.
eli.wurman
Slotna :
A ja przypuszczam, że tu wcale nie ma istotnych jakościowych różnic w widzeniu świata ani nawet we wrażliwości/empatii/itp. (za to pod tym względem tak samo różnimy się od Ciasnych). Są drobne, np.:
– jestem mniej podatny na wpływ niezrozumiałych konwenansów/wiedzy_potocznej/tabu/itp., a przy tym nieco bardziej sceptyczny;
– jestem nieco mniej poznawczo zaślepiany przez uprzedzenia, stąd nie tracę empatii nawet wobec ohydnych mi indywiduów (np. tryumfujących gwałcicieli, policjantów-homofobów, pseudonaukowców, katechetów).
Mimo to te drobne różnice w widzeniu świata działając synergicznie prowadzą do poważnych różnic ilościowych w światopoglądzie.
Iluzję poważnych różnic poznawczych może powodować (i) wspomniana już “weredyczność” oraz (ii) to, że – jakoby w sposób typowy dla retardów z AS – kompensuję niedobory w “psychologii potocznej” wybujałą “fizyką potoczną” (tj. odruchowe analityczno-mechanistyczne tłumaczenie sobie rzeczywistości).
pozdrawiam
MOJE ŚWIEŻE SPOSTRZEŻENIE: CIASNY NEOFITYZM
Przy okazji afery z Kataryną – której jakoby oczy otworzyła Afera Rywina – zaświtała mi myśl, że wśród najradykalniejszych Ciasnych z jakimi dane mi było polemizować jest zadziwiająco wielu neofitów, tj. ludzi którzy dopiero względnie niedawno nawrócili się na jedynie słuszną ścieżkę bogoojczyźnianą, bo wcześniej błądzili po manowcach ateizmu, nihilizmu i konsumpcjonizmu. Tak więc neofitami (i byłymi ateistami/nihilistami) są np.:
– Paweł Paliwoda
– Artur M. Nicpoń
– Amin (ortodoksyjny katolicki upeerysta z psychiatryka24)
– KingKong [trollujący w usenecie kreacjonista; “nowo narodzony” (bodajże) Świadek Jehowy, z paskudną przeszłością, chyba nawet kryminalną]
– elGuapo (upeerysta i nicponista z psychiatryka24).
Ten ostatni przypadek jest szczególnie ciekawy. Gdy go parę lat temu poznałem w usenecie, deklarował się jako osoba niewierząca/”skłócona_z_Kościołem”, oraz przyjazny wobec antykoncepcji stary ruchacz. Gdy przeniósł się do psychiatryka24 i nawiązał bliskie kontakty z Nicponiem (nawet bywał u niego z gościnnymi wizytami na ranczu, choć na stałe mieszka w UK) stopniowo stawał się coraz bardziej pobożny. W tej chwili jest totalnym bigotem, a każdy swój wpis i komentarz kończy frazą “Szczęść Boże”…
Tu wymieniłem tylko tych, o których neofityzmie wiem z pierwszej ręki. Wierzchołek góry lodowej?
A z postaci publicznych można wymienić Antoniego Macierewicza, Bolesława Piechę i autora propagandówki “The Silent Scream” dr Nathanson [BTW: przeuroczy artykuł w polskiej Wiki, wiszący tam bez zmian już co najmniej 2 lata; szczególnie ujęły mnie w nim te zimne, neutralne, encyklopedyczne i ani trochę nie przypominające stylem wypracowania gimnazjalisty frazy: “Jego ojciec, profesor medycyny, syn żydowskich emigrantów, odwrócił się od tradycji ortodoksyjnego judaizmu. Wpajał swojemu synowi nihilistyczne postawy i wierzenia. (…)“, “Chłopiec uczęszczał (…)“, “(…) Ruth, która zaszła z nim w ciążę. Fakt ten zburzył sielankowy nastrój zakochanych.“, “Był ateistą i jednym z największych na świecie zwolenników aborcji. (…) Dokonywał wielu doświadczeń na ludzkich embrionach.“, “(…) jest za obroną życia nienarodzonych.“, “(…) których treścią byłaby pochwała wyboru życia.“, “Siły proaborcyjne zwalczały go i oskarżały o manipulację. Zarzuty te zostały uznane za bezpodstawne przez jednego z prekursorów ultrasonografii, prof. Ian N. Donalda, który stwierdził, że “Niemy krzyk” jest prawdziwym dokumentem aborcji trzymiesięcznego dziecka.“, “(…) wczytując się w biografie i autobiografie takich osób jak: “Wyznania” św. Augustyna, Dostojewskiego, (…) Jednak najbardziej identyfikował się z historią swojego profesora Karla Sterna wczytując się w autobiografię “The Pillar of Fire”.“, “(…) jest odpowiedzialny za około 70 000 aborcji, (…) w tym własnego dziecka.“, “Zmiana poglądów stała się do tego stopnia niebezpieczna dla ludzi związanych z przemysłem aborcyjnym i pornograficznym, że grożono mu śmiercią.“, “Działacze proaborcyjni dane statystyczne w oparciu o fikcyjne sondaże.“, “Długotrwałe powtarzanie tych samych informacji utwierdziło wielu ludzi w przekonaniu, że płód nie jest człowiekiem. Tego rodzaju akcja propagandowa okazała się bardzo skuteczna.“, “(…) podważano kompetencje lekarzy, którzy twierdzili, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia.“].
Jak to jest: radykalizm jest konsekwencją neofityzmu, czy skłonność do radykalizmu jednocześnie sprzyja neofityzmowi?
Czy podobne zjawisko da się zaobserwować wśród internetowych chwalców Cywilizacji Śmierci?
pozdrawiam
PS:
bart :
Venissa już dawno ujawniona (dodam, że kiedyś miała jeszcze profil na N-K i na fotografiach wyglądała atrakcyjnie) – przez Cyncynata, tego samego zioma, co ujawnił piramidkę Nicponia.
Quasi :
Chyba tak – zauważ, że np. argumentu “lepiej oddać dziecko dobrym gejom niż złym, pijanym, stosującym przemoc heterykom” używają najczęściej Ci, którzy niekoniecznie mają z gejami cokolwiek wspólnego, a po prostu są tolerancyjni/nie-, czy anty-homofobiczni. Ktoś, kto żyje wśród gejów wie prawdopodobnie, że w każdej grupie ludzkiej jakaś część to będą buce, ludzie stosujący przemoc, złodzieje, dewianci itd. Być może radykalizm neofitów wynika z tego, że na początku przyjęcia jakiegoś poglądu, zajęcia jakiegoś stanowiska ma się bardzo wyidealizowany obraz.
Quasi :
Co to jest skłonność do radykalizmu? Bo moim zdaniem taka skłonność spowodowana jest przede wszystkim presją otoczenia: zwłaszcza kiedy jesteś nowy masz wrażenie, że aby zostać zaakceptowanym musisz wykazać się większą gorliwością w głoszeniu poglądów, czy w jakichś zachowaniach. Radykalizm to jest coś, co wynika albo z wewnętrznego pojebania (i to grubego, as in: objawiła mi się bozia i kazała mi walczyć ze złem; czy z drugiej strony: jeśli nie będziemy twardo walczyć – w sensie fizycznym również, patrz lewackie zbrojne bojówki – o prawo do poruszania się w przestrzeni publicznej, to za chwilę religijni/nacjonaliści zaczną wszystkich “innych” wsadzać do więzień) albo właśnie z presji otoczenia: trafiasz pomiędzy Nicponi i masz dwa wyjścia – albo kazać im spadać na drzewo, albo się do nich przyłączyć.
Quasi :
Bart, jak nie masz pomysłu na notkę, to może Cię zainspirują takie rzeczy:
To nie jest tak, że cała ta muzykoterapia to jest trochę pic: znaczy owszem, muzyka ma spore przełożenie na emocje (patrz seriale typu mjakmiłość, gdzie scenie, w której wyrażana jest jakaś emocja dodana jest zawsze muzyka, która pomoże widzowi odgadnąć o jaką emocję chodzi), ale to, czym muzykoterapia chce być jest daleko poza jej zasięgiem?
Also: biblioterapia, leczenie książką:
@Venissa:
Rany, ja już zapomniałem, jaka ona fajna…
Quasi :
Ała, świeże.
eli.wurman :
:) Słusznie. Dopisuję jeszcze brak FAQ technicznego i, z pokorą, kolejnego lurkmoara sam sobie wymierzam oraz przyjmuję. Powiedzcie mi jeszcze dobrzy ludzie, czy jest sens komentować pod artykułami z wykopalisk, czy lepiej trzymać się bieżączki? To wszystko.
Quasi :
Kolejna dobra okazja, żeby zalecić oddzielanie osób od ich poglądów, a nawet: poglądów od kolorowania poglądów. Wydaje mi się także, że sporo z wymienionych osób wprost deklarowało, że nie ma problemów ze “znoszeniem” Ciebie, ale ze znoszeniem niektórych Twoich poglądów (albo sposobu ich wyrażania) — już niekoniecznie.
A poza tym ciekaw jestem, co rozumiesz przez “sukces”. Brak sukcesu, owszem, jest dość czytelny (np. ban, protekcjonalny tryb “specjalnego nadzoru” Barta itp.).
banita :
Przychodzi tu z linkiem do frondy, zwraca się per “dobrzy ludzie” i się pyta, czy może retro-trollować, czy też wypada się ograniczyć do “na bieżąco”. Nie ma to jak odp. doza bezczelności ;)
@ nameste:
Ja? Trollować? To niezgodne z moimi zasadami. Ot zerknąłem sobie na zamierzchły komentarz i zapragnąłem nań odpowiedzieć. I na kolejny, i tak dalej. Pytanie raczej winno brzmieć: czy dawne offtopy przenosić w teraźniejszość, czy raczej zostawiać po sobie ślady w przeszłości? To sprawa organizacyjna i kwestia lokalnych zwyczajów, więc grzecznie pytam.
EDIT: A co do linku, to każda wirtualna postać gdzieś mieszka, prawda? Mam się wstydzić adresu zameldowania? Precz z internetowymi anonimami.
@ Quasi:
No i co z tym zgłaszaniem zastrzeżeń? A to jest jakiś target na sukces w postaci “wszyscy się ze mną zgadzają”???
banita :
się na głównej pojawia info, że temat został wskrzeszony, więc czemu nie wskrzeszać.
banita :
Moim zdaniem lepiej trzymać się bieżączki, chyba że masz coś do powiedzenia nt. konkretnego postu albo chcesz się odnieść do konkretnego komcia pod nim. Dyskusje pod wpisami są zazwyczaj niezwiązane z ich tematyką, więc konwersacja płynnie przechodzi pod najnowszą notkę.
czescjacek :
Niby tak, ale błyskawicznie jest przykrywany komentarzami pod bieżącą notką.
I komu przeszkadzał mechanizm (by Pszemol), w którym jest lista nie ostatnich komentarzy, ale ostatnio komentowanych tematów (wraz z czasem komentowania)?
Quasi :
Moim zdaniem pani psychiatra się myli, przypuszczalnie z powodu twojego mylnego przedstawienia sytuacji. Kiedy pojawiłeś się tutaj, zareagowaliśmy entuzjastycznie – byłeś nam już znany z Psychiatryka. Wchodziłeś więc nie jako noob, ale jako osoba o ugruntowanej renomie.
Twoją wypowiedź czytam ze współczuciem, bo jak rozumiem, autyzm utrudnia ci wychwytywanie pewnych niuansów konwersacyjnych czy subtelnych sygnałów świadczących o czyjejś sympatii czy antypatii. Mam zapewne podobne odczucia, kiedy przeglądam fora zasiedlone przez ścisłe, zgrane społeczności, które wytworzyły własny język, własne kody, sygnały niezrozumiałe dla osób z zewnątrz.
Wydalnicze metafory i ogólny poziom agresji w niektórych tematach – te aspekty mnie lekko przerażały, bo w zasadzie jedyne emocje wyrażane przez ciebie były silnymi negatywnymi odczuciami. Ale to nie jest sedno problemu.
To też nie to.
Nie jest to wymagane od nikogo.
O to to!
Twoje radykalne poglądy wynikają z twojej psychiki. Rzecz jasna, poglądy każdego z nas wynikają z naszej psychiki, ale ty jesteś… specjalny. Wydaje mi się, że przydałby ci się “opiekun”, który byłby dla ciebie autorytetem i któremu zaufałbyś w kwestiach poglądów budzących ostre reakcje otoczenia. Wiesz, o co chodzi? Osoby bawiące się w ostre sadomaso umawiają się na specjalne słowo-klucz oznaczające “AŁA TO BOLI NAPRAWDĘ PRZESTAŃ” – i kiedy jedno z nich w czasie tortur krzyknie “KALAREPKA!”, drugie ma obowiązek odpuścić. No i tobie przydałby się ktoś, w kogo osąd sytuacji wierzyłbyś na tyle, że jego okrzyk “KALAREPKA!” powodowałby u ciebie wycofanie z tezy. Miałem nadzieję, że takim kimś jest dla ciebie Nameste, ale najwyraźniej nie jest.
Cheer up, emo kid! :)
Takie cuda na pewno na WordPressie.
Rozumiem twój wstyd, ale on jest w twojej głowie, nie w naszych.
Tu zgoda. Ale dopisz “dla mnie” po “niezrozumiałych”. Poza tym akurat brak zrozumienia konwenansów i tabu jest jednym z elementów utrudniających ci funkcjonowanie w grupie – i vice versa. Obrazek o pedofilii z moronaila jest śmieszny, bo w żartobliwej konwencji wkracza w sferę tabu, jest shockerem na zasadzie “to jest bardzo złe, wiem o tym ja-autor obrazka, wiesz o tym ty-internauta, który obrazek ogląda. Pośmiejmy się razem z niepokojących uczuć, które nas na chwilę ogarnęły, a potem spieprzajmy z powrotem do bezpiecznej strefy”. Rozumiesz? Złamaliśmy tabu, przeraziło nas to, rozśmieszyło, wracamy – ale taka reakcja może wystąpić wtedy, kiedy wagi tego tabu jesteś świadomy i tego tabu przestrzegasz.
Ale serio uważasz, że masz jej więcej niż my?
Quasi :
Nigga, pliz.
@ Barts:
Żyjesz?
@banita
Cóż, zerknąłem na Twojego bloga.
*Oczywiście* kategorycznie się z Tobą nie zgadzam w praktycznie każdej kwestii, ale muszę przyznam, że przynajmniej nie chcesz (albo potrafisz skutecznie ukryć chętki) mordować i niszczyć w Imię Pańskie.
A na początek – zaprzestań proszę nieprzytomnych ataków na Kartagińczyków. Te głodne kawałki o paleniu niemowląt to propaganda konkurentów handlowych.
zapewne już to wszyscy widzieli, ale że nikt nie wkleił, to se pozwalam:
http://www.dziennik.pl/opinie/article386626/Apel_STOP_chamstwu_w_sieci_.html
cudowne, jak oni są w stanie przebijać się raz po raz do zupełnie nowych, świeżych i zaskakujących pokładów głupoty.
@ czescjacek:
Pierdykam. Tymon! Coś ty mi Tymku zrobił… I kuźwa Sidney, ten od obrażania prezydenta w Konstytucjach. Mam nadzieję, że podpisali odruchowo. Głupki nasrali w portki i wciągają w to wszystkich wokół.
Et tu, Hołówka?!
@ janekr:
Bloga? Hmmmm… Nie posiadam. Ale jeśli piszesz, to pewnie wiesz.
banita :
http://www.fronda.pl/banita
A to nie Twoje? To przepraszam – wyraźnie pisze “Zapraszam na *mój* blog»”
@ janekr:
Dziadostwo. Jak na frondzie nie masz bloga, to ten link wyrzuca na główną stronę blogów :D Nie dałbym rady napisać tego grochu z kapustą. Człowiek nie ma takiej pojemności mózgu, żeby tyle osobowości pomieścić. Naprawiłem to jako tako.
@ mrw:
Ta, wróciłem z Wawy i zaczynam okazjonalnie wizytować internetsy. A co, chciałbyś mnie zapędzić do przelurkowania Twoich archiwów pod kątem naszego zeszłogtygodniowego flejma?