Chrześcijanin a szczepienia
Gdybym miał ze wszystkich zdobyczy medycyny wybrać najbardziej widowiskowe, najbardziej czaderskie osiągnięcie, bez wahania wskazałbym na szczepionki.
To zabawne: znałem nazwisko odkrywcy penicyliny, a kompletnie nie wiedziałem, kto pierwszy wpadł na pomysł podawania zarazków ludziom w celu uodpornienia ich na chorobę przez te zarazki wywoływaną. Ten ktoś nazywał się Edward Jenner i żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Trudno mi o nim opowiadać bez hiphopowego zadęcia: otóż Edward Jenner, bracia i siostry, to dopiero był gość! Dochodziły go słuchy anegdotyczne, że dójki nie zapadają na czarną ospę, a czarna ospa, ziomale, to nie ta sama ospa, od której macie swoje dzioby. Nie, czarna ospa to taka choroba, od której umierał co trzeci zarażony i która wybiła prawie wszystkich Inków. Jennerowi przyszło do głowy, że dójki nie chorują, bo od krów zarażają się łagodniejszą odmianą ospy, krowianką — i to je uodparnia.
Oczywiście historia nie jest tak prosta jak słowa hiphopowego szlagieru. Być może Jenner słyszał o (wcale nie anonimowych) farmerach, którzy podawali swoim rodzinom wirusy krowianki. Tak czy owak, to on jako pierwszy zdecydował się dokładniej przetestować całą sprawę i opublikować wyniki.
W 1796 r., tym samym roku, w którym Hahnemann opublikował pierwszą pracę o homeopatii, Jenner najpierw zaszczepił ośmioletniego chłopca wirusem krowianki, a po jakimś czasie — kiedy młodzianek przechorował bydlęcą zarazę — wprowadził do jego organizmu wirusy śmiertelnej czarnej ospy. W tym miejscu hiphopowcy i osoby o wysokim poczuciu sprawiedliwości społecznej powinny zakrzyknąć NOOOOO MENGELE WTF ARE U DOING!!1 Nie było ich jednak w pobliżu i nie niepokojony Jenner przeprowadził swój zbrodniczy eksperyment jeszcze na kilku chłopcach. I okazało się, że miał rację! Chłopcy nie pomarli (ani nawet nie zachorowali), Jenner nie zawisł na szubienicy, a ludzkość dostała do ręki broń przeciw chorobom. Hahnemann zaś… Cóż, powiedzmy, że odcisnął się trwale w wodzie.
Jak potężną bronią są szczepionki? To chyba jedyna medyczna strzelba z karbem na kolbie. Tylko w XX wieku czarna ospa zabiła, według różnych szacunków, od 300 do 500 milionów ludzi. Dzięki szczepieniom udało się ją wyplenić do zera. Światowa Organizacja Zdrowia w 1976 r. ogłosiła oficjalnie jej eradykację. W 1980 r. wskutek błędu ludzkiego zachowane wirusy wydostały się z angielskiego laboratorium, zabijając jednego z pracowników. Ostatnią metaforyczną ofiarą była osoba odpowiedzialna za ów wyciek, która popełniła samobójstwo.
Czarna ospa to jedyna choroba, którą udało się wybić do cna. Ale jest jeszcze cała lista schorzeń, które właściwie żółkną już tylko w starych podręcznikach medycznych — na przykład tyfus plamisty czy okrutnie okaleczające polio. To ostatnie, czyli choroba Heinego-Medina, zostało już właściwie kompletnie wyeliminowane — dzięki ogólnoświatowej akcji szczepień liczba zachorowań spadła z 350 000 (1988 r.) do kilkuset. Większość nowych zarażeń ma miejsce w północnej Nigerii, gdzie muzułmańscy duchowni ogłosili, że szczepionka przeciw polio to spisek amerykańskich imperialistów mający na celu pozbawienie Nigeryjek płodności i/lub zarażenie ich HIV.
Nie tylko mułłowie mają problem z zaakceptowaniem szczepionek. Już dwa lata po doświadczeniu Jennera w Bostonie powstało Stowarzyszenie Przeciwszczepieniowe, które uważało szczepienie za akt wbrew woli Bożej. Oprócz grup religijnych, które z rozumianych zazwyczaj tylko przez siebie powodów protestują przeciw szczepieniom, szczepionek nie lubią też przedstawiciele medycyny alternatywnej, niektórzy wolnościowi prawicowcy („szczepić dobrowolnie, izolować przymusowo”) oraz — o czym ostatnio głośno — rodzice autystycznych dzieci, którym wmówiono, że chorobę ich dzieci wywołała rtęć zawarta w szczepionce MMR (przeciwko odrze, śwince i różyczce). Rtęć kryła się w konserwancie o nazwie thimerosal.
Cała sprawa okazała się piramidalną bzdurą. Andrew Wakefield, badacz, który opublikował badania o powiązaniu MMR z autyzmem, okazał się mieć nieczyste ręce, a wyników jego badań nie udało się powtórzyć innym naukowcom (więcej możecie przeczytać u Migg). Nie istnieje żaden teoretyczny model wpływu rtęci na powstawanie autyzmu, w dodatku w szczepionce znajdowało się jej bardzo mało (więcej znajdziecie w przeciętnej puszce z tuńczykiem). Jakby tego było mało, rtęć występowała w thimerosalu w postaci szybko wydalanego etylku rtęci, w odróżnieniu od obecnego w tuńczyku niebezpiecznego, kumulującego się w organizmie metylku rtęci — ale nawet ten groźniejszy związek nie powoduje autyzmu!
Ostateczny cios sensacji miał zadać fakt, że mimo iż od 2001 r. żadna szczepionka (EDIT: oprócz niektórych przeciw grypie) nie zawiera thimerosalu, liczba nowo zdiagnozowanych przypadków autyzmu nie maleje. Niestety, sprawą zainteresowała się amerykańska SuperDrzyzga, czyli Oprah. Postawiła na promowanie „matki-wojowniczki” Jenny McCarthy, której syn Evan jest autystykiem. Jenny święcie wierzy, że dostał autyzmu od szczepionki MMR — opowiada o tym tak:
Zaraz przed zastrzykiem powiedziałam lekarzowi: „Mam złe przeczucia. To jest ta szczepionka od autyzmu, prawda?”. A on na to: „Co też pani wygaduje. To zdesperowane matki szukają winnych” i na mnie jeszcze nakrzyczał, i pielęgniarka dała Evanowi zastrzyk. Pamiętam, jak myślałam „Boże, mam nadzieję, że nic mu nie jest”, a wkrótce potem bęc! — dusza uszła z jego ocząt.
Opinia publiczna wsłuchuje się w głos Jenny McCarthy, bo to w końcu była modelka „Playboya” i obecna dziewczyna Jima Carreya. Wiarygodności dodaje jej informacja, że udało jej się wyleczyć syna z autyzmu za pomocą diety i środków przeciwgrzybicznych (za to należy się co najmniej Nobel, choć w tym przypadku odpowiedniejszy byłby raczej Templeton). Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, czy można wierzyć Jenny McCarthy (How ’bout these credentials!), dodam, że według jej własnych słów jest ona Mamą Indygo (od koloru aury wytwarzanego przez czakrę trzeciego oka) a jej syn to Kryształowe Dziecko. Kryształowe Dzieci poznaje się po tym, że bardzo późno zaczynają mówić — dzięki posiadanym silnym zdolnościom telepatycznym umiejętność mówienia jest im mało przydatna.
Bartu, powiecie, czemu nie zostawić głupków w spokoju? Niech się nie szczepią i niech chorują, co nam do tego? Bracia i siostry, powitajcie odporność grupową. Po angielsku nazywa się ją „herd immunity”, czyli „odporność stada”, co jest nazwą więcej wyjaśniającą, lepiej zapadającą w pamięć i ogólnie fajniejszą. Ale trzymajmy się oficjalnej terminologii. Odporność grupowa to koncept dający się wyrazić kilkoma prostymi, eleganckimi wzorami matematycznymi. Mówi on, że po przekroczeniu pewnej proporcji osób zaszczepionych do niezaszczepionych społeczność staje się odporna na chorobę. Niezależnie od przekroczenia tego progu, im więcej zaszczepionych osobników, tym wolniej choroba się rozprzestrzenia.
Wyobraź sobie, że w łańcuchu kontaktów międzyludzkich między tobą a osobą chorą znajduje się dwoje ludzi-ogniw. Jakie są twoje szanse zarażenia, jeśli oboje są zaszczepieni? Jakie, jeśli tylko jedno z nich się zaszczepiło? Pamiętaj też, że szczepionka nie jest stuprocentowo skuteczna — nawet jeśli jesteś zaszczepiony, możesz zachorować. Może też zachorować twoje dziecko, które było jeszcze za małe na dane szczepienie. I właśnie z powodu problemu odporności grupowej możemy przyjąć hipotezę, że odpowiedniej wielkości ruch społeczny przeciw szczepionkom jest w stanie wywołać epidemię, w której zagrożeni będą wszyscy.
Wierni dyskutanci i komentatorzy Blog de Bart wiedzą, że inspiracją do napisania tego tekstu był artykuł w „Polonia Christiana”, piśmie wydawanym przez skrajnie prawicowe Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Zajawkę artykułu znalazłem w Internecie, żeby go jednak przeczytać w całości, musiałem zdecydować się na kupno drukowanej edycji magazynu. Po przetrawieniu sporej porcji dylematów moralnych udałem się w końcu do Empiku. Bracia i siostry (zwłaszcza bracia), pewnie pamiętacie z lat młodości kupowanie świerszczyków w kiosku (that’s how we downloaded pron back then). Od tego czasu wiele się zmieniło — przede wszystkim w punktach sprzedaży prasy wprowadzono nieprzezroczyste torebki, w których można wygodnie ukryć inkryminujące czasopismo.
Tekst zatytułowany „Szczepionki — dylemat rodzica” napisała Bogna Białecka, z której blogaskowe towarzystwo miało nieco uciechy w związku z jej dramatycznymi opowieściami o dzieciach zamordowanych przez pigułkę antykoncepcyjną, wygłaszanymi przez panią Bognę drżącym zakonniczym głosem. Autorka zapewnia, że nie chce nikogo odwodzić od szczepień, ale szczerze mówiąc, mnie ta deklaracja słabo przekonuje.
O co w ogóle chodzi? Otóż używane w szczepionkach zarazki, drobnoustroje, patogeny i inne złe ścierwa hodowane są przez Big Pharmę na ludzkich komórkach. Najlepiej nadają się do tego celu komórki z abortowanych płodów. Krwiożerczej maszynerii nie trzeba dostarczać wciąż nowych ofiar z nienarodzonych — linia komórek o nazwie WI-38 bazuje na tkance płucnej płodu spędzonego w 1964 r. w Szwecji. Białecka snuje przypuszczenia:
(…) można przypuszczać, że matkę odpowiedniego „materiału” przekonywano do decyzji o aborcji argumentem, że „produkty ciąży” zostaną wykorzystane do ratowania życia ludzkiego.
Aha, superzbrodnia z namawianiem! W rzeczywistości szwedzkie małżeństwo po prostu nie chciało mieć już więcej dzieci. Ale proste odpowiedzi nie zwiodą na relatywistyczne manowce sprawnej katoliczki, która w swoim artykule z używania szczepionek hodowanych na bazie ludzkich komórek wywodzi wymuszanie społecznej zgody na badania z użyciem komórek macierzystych oraz („to dopiero wierzchołek góry lodowej”) na „handel częściami abortowanych dzieci”, a wszystko to okrasza przerażającą hipotezą:
Taka jest logika współczesnej cywilizacji śmierci. Akceptując podstawowe zło — traktowanie poczętego dziecka jak przedmiotu czy wręcz towaru — otwieramy furtkę dalszemu uprzedmiotowianiu człowieka i usprawiedliwianiu eksperymentów kierujących nas z powrotem do praktyk medycznych Trzeciej Rzeszy.
Śpieszę panią uspokoić, pani Bogno. To nie jest logika współczesnej cywilizacji śmierci. To powszechny wśród histerycznych religijnych prawicowców logiczny błąd równi pochyłej — dziś uśmiercamy Eluanę Englaro, jutro będziemy polować na emerytki pod kościołami. Tomasz Terlikowski pisze całe powieści odcinkowe oparte na tym błędnym rozumowaniu. Proponuję jakieś ćwiczenie energetyzujące, może uda się pani przywrócić równowagę homeostazy po tym cywilizacyjnośmierciowym stresie.
Bogna Białecka nie jest jedyną chrześcijanką cicho płaczącą nad losem anonimowej bardzo małej Szwedki, która przecież mogłaby być trzecią wokalistką zespołu ABBA („dziś miałabym czterdzieści pięć lat, tyle co ty wtedy, mamo…”). Szukając materiału do tekstu, natrafiłem na mały internetowy ołtarzyk ku czci pomordowanych dawców tkanek. Swoje stanowisko w sprawie złych szczepionek zajął też Watykan. Wyjątkowo pokrętne, nawet jak na Stolicę Apostolską: nie powinno się, ale można, jeśli nie ma alternatywy, a jak trzeba, to z pieśnią protestu na ustach. To nie in vitro, tylko szczepienia, tym razem cel uświęca środki, drodzy bracia w wierze.
Niestety, nie spiszę swoich przemyśleń z lektury całego numeru „Polonia Christiana”, przede wszystkim dlatego, że nie zamówiliście cudownych medalików, jak prosiłem. Medaliki rozsyła ta sama organizacja, która wydaje „Polonia Christiana”, jeden medalik z wysyłką kosztuje ich dwa pięćdziesiąt, pismo kosztuje dwanaście złotych, w związku z tym wyłudzenie pięciu medalików równoważy grzech kupna jednego numeru pisma tych brzydkich homofobów. Powiem wam tylko, że na wewnętrznej stronie okładki, na zdjęciu z Marszu Życia na pierwszym planie klęczy nasz stary znajomy Janek Bodakowski z własnoręcznie wykonanym kartonowym transparentem „HOMOFOBIA JEST-OK”. Ten to się wszędzie wciśnie.
@Barts/mrw, also Bart/Quasi+barista:
I tak oto na naszych oczach rozpada się Gwiazda Śmierci.
Barts :
A TY?
bart :
Nie, kol. Barts ma jakieś ciężkie dni. Ma do mnie pretensje, że nie podoba mi się nowy videos Enemema i poskarżył się Śledziowi, że nie lubię Usagi Dżodżimbo.
Chłopaki!
Kupcie sobie po Aniołku (każdy znajdzie sobie odpowiedniego!) i przestańcie sobie jechać. ;-)
@ kabotyna:
Nie ma tych zdeprawowanych. Odpada.
A teraz dla umilenia dnia blogokomentatorom Bartowym, zagadka:
Co przedstawia to zdjęcie?
bart :
Wiadomo, cywilizacja śmierci musi się rozpaść, bo przecież buduje na fundamentah grzechu, nie to co opoka Frondy!!1!
A tak serio, to nie przesadzajmy, znajomość moja i mrw zaczęła się od flejma o moją starą i Bullitę z Dark Stalkers, myślę że jeszcze nie raz będziemy się gryźli.
mrw :
Grrr. Ciężkie dni to mam jak czytam Twoje ostatnie teksty.
Nowy wideos nowym wideosem, ale nazywasz Eminema amerykańskim Majewskim – to jest przegięcie, bo Eminem jest naprawdę niezłym raperem, tekściarzem i fajnie bawi się słowem. A Majewski to pajac z żenującymi gagami i okazjonalnym przebłyskiem inwencji (rozśmieszył mnie klip reklamowy PiSu, co ja poradzę). Więc o ile można, a nawet trzeba, obśmiać bałwana który pisze o Eminemie i nakłuwaniu balonu or something, tudzież pośmiać się z ostatnich dokonań Eminema jeśli kiepści (nawet jeszcze nie widziałem, praca etc), to mówienie że to taki polski Majewski to trochę przesada.
Z Usagim Yojimbo, a i owszem, mało że się poskarżyłem, to jeszcze Cię podkablowałem przy okazji, bo bluźnisz synu. Nie podobać się może, mnie na przykład nie podoba się Doktor, ale znowu – napierdalanie że to szajs, bzdura i miernota jest grubym przegięciem pały. Jak widać, komiksiarze doceniają Usagi Yojimbo, więc przy okazji u Śledzia wylałem swoje emo.
Ogólnie irytująca się robi ta Twoja maniera, że jak coś Ci się nie podoba, to z automatu odsądzasz to od czci i wiary, tudzież dorabiasz ideologię że to jest OBIEKTYWNIE złe i do dupy.
kabotyna :
Kupa… hmmm… nawozu?
Adam Gliniany :
Ale za to jest tańczący troll!
kabotyna :
A to raczej Tutena powinno zainteresować.
Adam Gliniany :
Blisko, ale to nie to. Proszę o pełną definicję. Dla ułatwienia dodam, że jest to “paliwo”.
kabotyna :
O_O
Można to jeść?
bart :
Producent nie przewiduje, choć jeden ze składników jest zdecydowanie jadalny.
@Barts
Ty może chodź z tym flejmem jednak pod właściwą notkę, co?
kabotyna :
o kurde. na szybko zwizualizowałam sobie po prostu tańczącego trolla. o w typie takim.
: ))
to pisałam ja : )
kabotyna :
Dlaczego napisałeś “paliwo” w cudzysłowie?
bart :
Bo według tutejszej CW napędza coś tak odjechanego, że trudno nazwać to paliwem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Choć sama substancja kaloryczność ma całkiem sporą i można by istotnie tak jej użyć.
Rety, ciemniej.
bart :
Dajcie znać, jak już będziecie chcieli koło ratunkowe.
Wy tu o pierdołach, a tymczasem Operacja Chusta dziesięć!
kabotyna :
czyżby torf
Jest nowa “Chusta”:
Ale co tak odjechanego napędza torf?
Przedostatni akapit?
I ktory skladnik torfu jest jadalny?
To nie jest torf.
Może mam głupawkowe odbicie depresji, ale bardzo mnie wzruszyła wikibiografia prof. Tołpy, od pochodzenia z biednej chłopskiej rodziny i ukończenia teologii, aż po całe życie poświęcone torfowi.
Krowie placki, którymi w ramach ascezy żywi się Janek Bodakowski.
OK, to podpowiedz: ponieważ użyłeś słów “producent” i “składniki”, śmiem domniemywać, że nie jest to coś naturalnie występujące w przyrodzie, tylko produkt, tak?
bart :
dwunogą kozę
Slotna :
ten z preparatu tołpy
rozgrzeszycie te skojarzenia ?
No więc to występuje w przyrodzie, choć dodatkiem jest przetworzone mleko krowie.
A służy jako paliwo do tego.
Kosztuje to “paliwo” 29 PLN za opakowanie. W Bolandzie.
O rany.
Aaa!!!
Bez tego ani rusz!
Aniołki cię zdradziły.
Jest to suszony nawóz krowi, wymieszany z oczyszczonym maslem, czyli ghee. Jest to gotowe paliwo do użycia w czasie procesu agnihotry.
nie żebym wiedziała – ale czasem dedukcja się przydaje :)
aaaa… nie zdążyłam.
bart :
Ależ to było wkalkulowane. ;-)
Tadam! Bart dostaje tęczową koszulkę zwycięzcy.
…a Niebieska Jagódka krem do golenia jako nagrodę pocieszenia.
bart :
Proszę się odstosunkować od profesora, jego maść (żel? preparat?) pomogła mi na obolałe dziąsła. W dodatku miała przyjemny smak.
*A teraz zamknąć oczy i czekać na wp…l za dowód anegdotyczny*
koszulka nalezy sie mnie:) bo ja najpierw duzo gadam a potem dopiero piszę (i to bardzo rzadko). a że Bart siedzi obok to podsłuchuje.
Barts :
Ależ ja się profesora nie czepiam, jego maść znakomicie wyleczyła moje żylaki. Mówię tylko, że jego biografia brzmi zabawnie.
Barts :
tak, ja też mam taką schizę przez czytanie tego bloga – jak mówię: że “coś mi/mojej rodzinie/przyjaciołom na coś pomogło/wyleczyło/poskutkowało to od razu szybko dodaje “ależ oczywiscie jest to jedynie i wyłącznie dowód anegdotyczny”.
bart :
Cenzura wpisów
Robot zjada niemowlę
Ogień wciąż płonie
Also
bart :
Tarkin przeginał.
Tatamaxa :
Kolegę.
blue.berry :
Ja przez Barta, to w ogóle przestałem poruszać towarzysko takie tematy, bo jak się nawaliłem raz i wygarnąłem kompilację z bartowego homeo+anegdo, to się okazało że prawie wszyscy wpierdalają oscilo i uznali to za personalny atak. Poobrażali się na mnie jednym słowem.
blue.berry :
Hyyy, mam tak samo :D Dziwnie na mnie patrza przez to.
eli.wurman :
Owszem. Facepalm.
Tymczasem najnowsza chusta trzyma stały, wysoki poziom, na który liczymy: w przekonywujący sposób – choć nie wprost – przedstawiona jest prosta droga od in vitro do klonowania dzieci (“Manuela 2.0 Pentkowska, pokój 313”!!), autor zaś tradycyjnie przegrywa swój nierówny bój z językiem polskim:
“On chciał ratować i dziecko tej nastolatki i nią samą”,
“Benedykt systematycznie obejrzał otoczenie biurka”,
“pracownik pochylił się nad wiecznie włączonym komputerem (takie zwyczaje się akurat u ludzi nie zmienia – pomyślał z ulgą Pomorski)”,
“Mieli dwie, może trzy godziny czasu”.
Nie zapominajmy też o utrzymującym się trendzie “Do Afryki? To na północny wschód!”…
To i ja wstydliwie wyznam, że od jakiegoś czasu staram się nie używać frazy ‘a bo mój znajomy/kumpel/przyjaciel wyleczył szkorbut szklanką wody’ i z dowodów anegdotycznych pozostawiłem sobie jedynie przygody moje i mojej rodziny. Szlag, a takie to było wygodne.
j_niezgoda :
Nieodmiennie fascynuje mnie w zdaniu:
użycie zwrotu “na razie”. Moja intuicja językowa podpowiada mi, że jest to sformułowanie co najmniej dwuznaczne. To znaczy, że te dzieci to takie tymczasowe bardziej i niech się pilnują bo nie znają dnia ani godziny. Ja bym tu raczej użył “jak dotąd”.
bart :
Kobieta, jak jej to zacytowałem, stwierdziła: “może cywilizacja śmierci spowodowała przemieszczenie się kontynentów”.
Adam Gliniany :
O kurczę… To mi przypomniało mój stary pomysł na opowiadanie (które to pomysły produkuję w dużej liczbie i na razie chowam na lepsze czasy), ale uznałem, że się nie nadaje do niczego i tak sobie leżał na stryszku hipokampa. To tez miała być “literatura drogi”, tyle że cywilizacyjno-śmierciowa. Nopaczpan co za przypadek…
bart :
jak on tak co chwilę będzie kogoś ratował po drodze, to może w ogóle nie dotrzeć do Afryki. albo dotrze z całą pielgrzymką nastoletnich matek, niedoszłych ofiar eutanazji, nawróconych policjantów i cholera wie kogo jeszcze :)
swoją drogą ciekawe, czy Terlikowski ma jakiś plan rozwoju akcji (tak sobie zawsze wyobrażałem pisanie książki), czy daje się ponieść fabule.
mM. :
Obstawiam, że wymyśla “w biegu”.
bart :
Wilson then learns Head also thinks there are two of him as well. Head explains the team’s route to Kilimanjaro, but his route mostly consists of a way from Surrey to Rottingdean, with a leap from Rottingdean to Nairobi –Head’s map of Britain cuts off there, and is overlying his map of Africa–and then down to Tanzania (all the while Head describes everything in plural, i.e. “Rottingdeans”, “main roads near Purbrights”). Wilson inquires about the rest of the team; there are five other members, Head of course thinking each are two brothers(or four brothers in one case, a ‘pair of identical twins’).
http://www.gadling.com/2009/02/26/monty-pythons-kilimanjaro-expedition/
@Chusta
Mi się nasuwają skojarzenia z http://www.youtube.com/watch?v=A2EDJbIyzpo
Astronauci zaczęli zabierać w kosmos lepsze aparaty.
Zdjęcia 22 i 27 to gotowce do masturbacji dla fana SF :D
Tu jeszcze kilka.
@ Ujawniona (w zasadzie) tożsamość Kataryny:
Jakby ją ktoś chciał dodać do znajomych na którymś z popularnych serwisów społecznościowych, to uprzejmie donoszę, że na NK i GL jej nie ma, jest za to na Facebooku.
bart :
Nie ma jej na GL???! Profesjonalistycznej blogerki? Ale w tym Dzienniku to jednak małe chujki są… Nie chcemy pani skrzywdzić, bez pani zgody nic nie tego, blablabla. A jak nie dała się przekonać na wywiad to jeb wszystko na publikę.
Żenada.
Also, dupa ze mnie nie profiler ;_;
mrw :
Obstawiałeś, że to facet?
bart :
Wybiorę się kiedyś do Ciebie na korepetycje z cyberstalkingu, bo ja na przykład nie mogę znaleźć na FB. Siakieś cosie na dA i FM, ale nie wiem czy to to. A Ty już nie po raz pierwszy pokazujesz, że namierzenie kogoś w necie wychodzi Ci bardzo skutecznie.
Edit: A nie, już wiem, po Twitterze z drobną modyfikacją.
Barts :
E tam, w tym tekście Dziennika jest naprawdę sporo informacji. Jak już poznasz jej nazwisko, okazuje się, że w pewnym (krótkim) momencie Kataryna występowała w necie pod nazwiskiem, podając maila kataryna@cośtamcośtam.
Akcja Dziennika obrzydliwa, w stylu dowcipu o ryżym brydżyście. Ale ciekawe, jak Prawdziwi Polacy zareagują na fakt, że ostry krytyk III RP, któremu “oczy się otworzyły po aferze Rywina”, brał przypuszczalnie kasę od prezesa Kwiatkowskiego.
@ bart:
Googlając za cytatem o szczytnych celach fundacji trafiłem prosto na bezpośrednie namiary na forum PO w tym wątku
http://www.platforma.org/forum/index.php?showtopic=22289
Kataryna dementuje branie kasy od TVP.
bart :
W komciu u Warzechy napisała, że nie brała.
There’s no women on the net.
kwik :
A to przepraszam. Zresztą dopisałem “przypuszczalnie”, bo w Dzienniku ta historia opisana była dość mętnie, zarówno w artykule, jak i w wywiadzie z Kataryną.
To w sumie jedyny ewentualny brudek na niej w tej całej akcji – gdyby się okazało, że to faktycznie jakiś reżimowy dziennikarz-Wallenrod, byłoby żałośnie. Osoba poruszająca się w strefie ngo niekoniecznie musi się uwikłać w niewygodne bliskie związki z państwem/mediami.
No to skoro nie możemy się ponabijać z Kataryny, ponabijajmy się z komentatorów Salonu 24. Jeszcze wczoraj Dziennik i Michalski byli bohaterami, bo zamieścili demaskatorski wywiad z Cichym. Dziś sami są cynglami III RP. Co drugi komentarz u Kataryny says so.
@kataryna
Z takim backgroundem ona rzeczywiście mogłaby być kiedyś wyborcą UD/UW.
Myślałem, że GW też się włączyła do akcji “Kataryna”, bo właśnie w czytniku RSS wyskoczył mi tytuł “Zagadka kobiety z brodą rozwiązana” :D
amatil :
I aż strach pomyśleć, do czego byłaby zdolna w czasie np. II wojny.
@urbane
Tego nie kumam, do czego?
hm, sądziłem ze Katarynie wykręcą taki numer jak niegdyś Expertowi “echelon”;) Z 2 str- kiedy matkaKurka zagrał na nosie prawactwu na psychiatryku jako Ketman, zdaje się, że to min. Kataryna domagała się ujawnienia jego tożsamości.
amatil :
No ba, tego właśnie nie wiemy, ale podejrzewam, że do czegoś strasznego. Jak wielu “porządnych obywateli”. Zaproponuj coś.
bart :
to jeszcze czekamy, aż GW zacznie bronić prawa Kataryny do zachowania anonimowości.
…azaliż iżby forum Frondy wspiera Katarynę mocium panie:
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2552654
czescjacek :
Mówisz, masz
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6636733,Kataryna__Dziennikowi_gratulujemy_warsztatu.html
GW: “”Dziennik” stwierdził też, że “wie kim jest Kataryna” nie tłumacząc, że wiedzą to też inne zainteresowane media – w tym Gazeta.pl – ale szanują jej anonimowość.”
Buhahahaha! Fajny też jest tytuł pod jakim w GW miał pójść (chyba) materiał a który ostał się w adresie www linkowanego wyżej artykuliku “”Dziennik” szantażował Katarynę i oferował jej pracę?”
Swoją drogą, to czekam kiedy od rozmodlonego do Michalskiego (za publikację o Cichym) prawactwa z psychiatryka, dowiemy się że Cyziu M. i Der Dziennik et consortes to michnikoidzi na pasku Czumy i ryżego Donka.
Uwielbiam ich za to!
@ kabotyna:
Ale to już się dzieje – na Frondzie, gdzie publikują kolaże pt. “TWARZE DZIENNIKARSKIEJ BEZPIEKI”, na s24, gdzie nazywają ich specjalistami niemieckich służb specjalnych. NIE KLIKASZ W CUDZE LINKI!
bart :
Najmocniej przepraszam i obiecuję poprawę. Komciów się sporo nazbierało i wzorem Inżyniera, wbiłem się na sam koniec nieco z gruchy. Trochę muszę popracować i nie miałem też czasu ponurkować w frądzio-psychiatrycznym szambie dzisiaj.
Co smakowitsze kąski poroszę mi linknąć jakoś zbiorczo. Pliiiiz!
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=2552654
http://kataryna.salon24.pl/
Wesoła wstawka: nie żeby jakoś bardzo śmieszne, ale jednak liczba wyników wyszukiwania miła oku.
A te kolaże “Twarze Bezpieki” to gdzie… ;-(
j_niezgoda :
Sweet!
kabotyna :
No w tym wątku na FF!
bart :
Kurna gdzie? Tam jest taki ocean komciów a nie wiem znowu jak rozwinąć wszytkie!
http://img268.imageshack.us/img268/5861/twarzedziennikarskiejbe.png
Ręce precz od Kataryny!
@Kataryna
http://kataryna.salon24.pl/2497,pouczajaca-rozmowa-o-dziennikarskiej-kuchni
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article384547/Wiemy_kim_jest_Kataryna.html
Do czeknięcia:
1) O kim jest notka Kataryny.
2) Kto jest podpisany pod artykułem w Dzienniku.
3) Przyuważnie emo wyłażącego z każdego zdania (‘Dosrała mi, i nie mam jak jej przypierdolić przez jej anonimowość’ :-))
Na moje żadna tam bezpieka, ale emo-cookie niewątpliwe :-)
Umknął nam jeden niezwykły aspekt ujawnienia Kataryny. Jej fundacja jest umoczona we współpracę z organizacjami z trzydziestego drugiego stopnia wtajemniczenia masońskiego i tego kręgu piekła, gdzie trzymają konspirujących Żydów. Forumowiczom Frondy właśnie otwierają się oczęta. Ciekawe, czy nieprzejednana postawa Kataryny w Sprawie Agaty uratuje ją przed wirtualnym linczem na tym opiniotwórczym, lecz konserwatywnym forum.
OT: fap fap fap.
raczej uratuje, w końcu na ważną barykadę nosiła amunicje
a to chyba ważny pkt. obrony przed cywilizacją śmierci
oczywiście skłonność do napierdalania się młotkiem własnych
prawactw mojszych od twojszych odbyć się musi, ale to tylko odsieje ziarno od plew kolejnego kółka wspólnego dziobania po prawej stronie mocy ;)
NIEMCE MNIE BIJĄ
ładny strzał w stopę ze strony dziennika na froncie walki o nakład. będzie mu za co przypierdolić z każdej strony, od każdego. w imię dobrze pojętej konkurencji ;) w czasie kanikuły to może być piękna śmierć.
a ja głupi myślałem że napierdalanka sejmowa była dziś najśmieszniejsza,
to wina dziennika!
wieczorny lol
bart :
Lepiej. Sama fundacja tak pisze o sobie w zakładce “historia”:
1992
Na zlecenie Rockefeller Brothers Fund dwoje amerykańskich konsultantów – Jenny Yancey i Daniel Siegel – przyjeżdża do Europy Środkowo-Wschodniej aby zbadać skuteczność zachodniej pomocy skierowanej po 1989 roku
Jaką rolę rodzina Rockefellerów odgrywa w tworeniu Nowego Ladu Światowego, można przeczytać choćby tu:
http://www.oldthinkernews.com/Articles/oldthinker%20news/rockefeller_and_the_new_world_religion.htm
The United Nations – which stands upon land that was donated by John D. Rockefeller Jr. – would replace the failed League of Nations in 1945 after World War II. The World Council of Churches continues to function to this day as an organization intimately aligned with the U.N. As with all previous attempts to centralize the churches, Rockefeller played a pivotal role with the WCC. Chateau de Bossey, located in Switzerland, functions as the World Council of Churches Ecumenical Institute. The institute was bought with money given to the WCC by John D. Rockefeller Jr. [1]
Fundacja nawet nie próbuje ukrywać swojej prawdziwej tożsamości. Dalej czytamy:
1998
Informator “Społeczne zaangażowanie biznesu” został zaprezentowany na specjalnej konferencji w Busienss Centre Club z udziałem wicepremiera, ministra finansów Leszka Balcerowicza (…) Na zamówienie The Greater London Enterprise przeprowadziliśmy ewaluację ich partnerskiej organizacji, Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych z Lubartowa.
The Greater London Enterprise to lewacka organizacja powiązana z notorycznym marksistą Kenem Livingstonem. W książce “Culture wars” by James Curran, Julian Petley, Ivor Gaber czytamy: Greater London Enterprise Board (GLEB) was the radical arm, promoting co-operatives and economic democracy, and influenced by far left. Nic dziwnego, że w Polsce wspierali samorządy akurat w Lubartowie, zapewne podobała im się piosenka “Aj, waj, w Lubartowie piękny kraj”.
bart :
Mnie się to kojarzy. Choć mnie się wszystko z Hicksem kojarzy.
I nie, nie róbcie sobie nadziei, jajakolewicowylibertarian i tak popieram prawo do posiadania własnego czołgu.
bart :
Czy ta krotkowlosa to jest lasia z Firefly?
Tak.
OK, teraz mam wrażenie, że powinienem był innymi słowami wyrazić swój entuzjazm z powodu remake’u V.
bart :
: )))
bart :
No bo Gospodarz nie wziął pod uwagę, że jeszcze istnieją takie niegodne byty jak ja, które są w stanie poruszyć się dopiero przy trajlerach z ekranizacji The Moon (Moon!) is Harsh Mistress.
jaś skoczowski :
Jest jakiś TRAILER? Ja myślałem, że to cały czas jest w fazie luźnego pomysłu błąkającego się po Hollywood?