Home > Politiko, Racjonalo, Szef kuchni poleca... > Chrześcijanin a szczepienia

Chrześcijanin a szczepienia

Gdybym miał ze wszystkich zdobyczy medycyny wybrać najbardziej widowiskowe, najbardziej czaderskie osiągnięcie, bez wahania wskazałbym na szczepionki.

To zabawne: znałem nazwisko odkrywcy penicyliny, a kompletnie nie wiedziałem, kto pierwszy wpadł na pomysł podawania zarazków ludziom w celu uodpornienia ich na chorobę przez te zarazki wywoływaną. Ten ktoś nazywał się Edward Jenner i żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Trudno mi o nim opowiadać bez hiphopowego zadęcia: otóż Edward Jenner, bracia i siostry, to dopiero był gość! Dochodziły go słuchy anegdotyczne, że dójki nie zapadają na czarną ospę, a czarna ospa, ziomale, to nie ta sama ospa, od której macie swoje dzioby. Nie, czarna ospa to taka choroba, od której umierał co trzeci zarażony i która wybiła prawie wszystkich Inków. Jennerowi przyszło do głowy, że dójki nie chorują, bo od krów zarażają się łagodniejszą odmianą ospy, krowianką — i to je uodparnia.

Oczywiście historia nie jest tak prosta jak słowa hiphopowego szlagieru. Być może Jenner słyszał o (wcale nie anonimowych) farmerach, którzy podawali swoim rodzinom wirusy krowianki. Tak czy owak, to on jako pierwszy zdecydował się dokładniej przetestować całą sprawę i opublikować wyniki.

W 1796 r., tym samym roku, w którym Hahnemann opublikował pierwszą pracę o homeopatii, Jenner najpierw zaszczepił ośmioletniego chłopca wirusem krowianki, a po jakimś czasie — kiedy młodzianek przechorował bydlęcą zarazę — wprowadził do jego organizmu wirusy śmiertelnej czarnej ospy. W tym miejscu hiphopowcy i osoby o wysokim poczuciu sprawiedliwości społecznej powinny zakrzyknąć NOOOOO MENGELE WTF ARE U DOING!!1 Nie było ich jednak w pobliżu i nie niepokojony Jenner przeprowadził swój zbrodniczy eksperyment jeszcze na kilku chłopcach. I okazało się, że miał rację! Chłopcy nie pomarli (ani nawet nie zachorowali), Jenner nie zawisł na szubienicy, a ludzkość dostała do ręki broń przeciw chorobom. Hahnemann zaś… Cóż, powiedzmy, że odcisnął się trwale w wodzie.

Jak potężną bronią są szczepionki? To chyba jedyna medyczna strzelba z karbem na kolbie. Tylko w XX wieku czarna ospa zabiła, według różnych szacunków, od 300 do 500 milionów ludzi. Dzięki szczepieniom udało się ją wyplenić do zera. Światowa Organizacja Zdrowia w 1976 r. ogłosiła oficjalnie jej eradykację. W 1980 r. wskutek błędu ludzkiego zachowane wirusy wydostały się z angielskiego laboratorium, zabijając jednego z pracowników. Ostatnią metaforyczną ofiarą była osoba odpowiedzialna za ów wyciek, która popełniła samobójstwo.

Czarna ospa to jedyna choroba, którą udało się wybić do cna. Ale jest jeszcze cała lista schorzeń, które właściwie żółkną już tylko w starych podręcznikach medycznych — na przykład tyfus plamisty czy okrutnie okaleczające polio. To ostatnie, czyli choroba Heinego-Medina, zostało już właściwie kompletnie wyeliminowane — dzięki ogólnoświatowej akcji szczepień liczba zachorowań spadła z 350 000 (1988 r.) do kilkuset. Większość nowych zarażeń ma miejsce w północnej Nigerii, gdzie muzułmańscy duchowni ogłosili, że szczepionka przeciw polio to spisek amerykańskich imperialistów mający na celu pozbawienie Nigeryjek płodności i/lub zarażenie ich HIV.

thestupiditburns_400

Nie tylko mułłowie mają problem z zaakceptowaniem szczepionek. Już dwa lata po doświadczeniu Jennera w Bostonie powstało Stowarzyszenie Przeciwszczepieniowe, które uważało szczepienie za akt wbrew woli Bożej. Oprócz grup religijnych, które z rozumianych zazwyczaj tylko przez siebie powodów protestują przeciw szczepieniom, szczepionek nie lubią też przedstawiciele medycyny alternatywnej, niektórzy wolnościowi prawicowcy („szczepić dobrowolnie, izolować przymusowo”) oraz — o czym ostatnio głośno — rodzice autystycznych dzieci, którym wmówiono, że chorobę ich dzieci wywołała rtęć zawarta w szczepionce MMR (przeciwko odrze, śwince i różyczce). Rtęć kryła się w konserwancie o nazwie thimerosal.

Cała sprawa okazała się piramidalną bzdurą. Andrew Wakefield, badacz, który opublikował badania o powiązaniu MMR z autyzmem, okazał się mieć nieczyste ręce, a wyników jego badań nie udało się powtórzyć innym naukowcom (więcej możecie przeczytać u Migg). Nie istnieje żaden teoretyczny model wpływu rtęci na powstawanie autyzmu, w dodatku w szczepionce znajdowało się jej bardzo mało (więcej znajdziecie w przeciętnej puszce z tuńczykiem). Jakby tego było mało, rtęć występowała w thimerosalu w postaci szybko wydalanego etylku rtęci, w odróżnieniu od obecnego w tuńczyku niebezpiecznego, kumulującego się w organizmie metylku rtęci — ale nawet ten groźniejszy związek nie powoduje autyzmu!

Ostateczny cios sensacji miał zadać fakt, że mimo iż od 2001 r. żadna szczepionka (EDIT: oprócz niektórych przeciw grypie) nie zawiera thimerosalu, liczba nowo zdiagnozowanych przypadków autyzmu nie maleje. Niestety, sprawą zainteresowała się amerykańska SuperDrzyzga, czyli Oprah. Postawiła na promowanie „matki-wojowniczki” Jenny McCarthy, której syn Evan jest autystykiem. Jenny święcie wierzy, że dostał autyzmu od szczepionki MMR — opowiada o tym tak:

Zaraz przed zastrzykiem powiedziałam lekarzowi: „Mam złe przeczucia. To jest ta szczepionka od autyzmu, prawda?”. A on na to: „Co też pani wygaduje. To zdesperowane matki szukają winnych” i na mnie jeszcze nakrzyczał, i pielęgniarka dała Evanowi zastrzyk. Pamiętam, jak myślałam „Boże, mam nadzieję, że nic mu nie jest”, a wkrótce potem bęc! — dusza uszła z jego ocząt.

Opinia publiczna wsłuchuje się w głos Jenny McCarthy, bo to w końcu była modelka „Playboya” i obecna dziewczyna Jima Carreya. Wiarygodności dodaje jej informacja, że udało jej się wyleczyć syna z autyzmu za pomocą dietyśrodków przeciwgrzybicznych (za to należy się co najmniej Nobel, choć w tym przypadku odpowiedniejszy byłby raczej Templeton). Jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, czy można wierzyć Jenny McCarthy (How ’bout these credentials!), dodam, że według jej własnych słów jest ona Mamą Indygo (od koloru aury wytwarzanego przez czakrę trzeciego oka) a jej syn to Kryształowe Dziecko. Kryształowe Dzieci poznaje się po tym, że bardzo późno zaczynają mówić — dzięki posiadanym silnym zdolnościom telepatycznym umiejętność mówienia jest im mało przydatna.

Bartu, powiecie, czemu nie zostawić głupków w spokoju? Niech się nie szczepią i niech chorują, co nam do tego? Bracia i siostry, powitajcie odporność grupową. Po angielsku nazywa się ją „herd immunity”, czyli „odporność stada”, co jest nazwą więcej wyjaśniającą, lepiej zapadającą w pamięć i ogólnie fajniejszą. Ale trzymajmy się oficjalnej terminologii. Odporność grupowa to koncept dający się wyrazić kilkoma prostymi, eleganckimi wzorami matematycznymi. Mówi on, że po przekroczeniu pewnej proporcji osób zaszczepionych do niezaszczepionych społeczność staje się odporna na chorobę. Niezależnie od przekroczenia tego progu, im więcej zaszczepionych osobników, tym wolniej choroba się rozprzestrzenia.

Wyobraź sobie, że w łańcuchu kontaktów międzyludzkich między tobą a osobą chorą znajduje się dwoje ludzi-ogniw. Jakie są twoje szanse zarażenia, jeśli oboje są zaszczepieni? Jakie, jeśli tylko jedno z nich się zaszczepiło? Pamiętaj też, że szczepionka nie jest stuprocentowo skuteczna — nawet jeśli jesteś zaszczepiony, możesz zachorować. Może też zachorować twoje dziecko, które było jeszcze za małe na dane szczepienie. I właśnie z powodu problemu odporności grupowej możemy przyjąć hipotezę, że odpowiedniej wielkości ruch społeczny przeciw szczepionkom jest w stanie wywołać epidemię, w której zagrożeni będą wszyscy.

Zdjęcie ilustrujące artykuł w „Polonia Christiana”. Można je sobie kupić w Istockphoto.

Wierni dyskutanci i komentatorzy Blog de Bart wiedzą, że inspiracją do napisania tego tekstu był artykuł w „Polonia Christiana”, piśmie wydawanym przez skrajnie prawicowe Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi. Zajawkę artykułu znalazłem w Internecie, żeby go jednak przeczytać w całości, musiałem zdecydować się na kupno drukowanej edycji magazynu. Po przetrawieniu sporej porcji dylematów moralnych udałem się w końcu do Empiku. Bracia i siostry (zwłaszcza bracia), pewnie pamiętacie z lat młodości kupowanie świerszczyków w kiosku (that’s how we downloaded pron back then). Od tego czasu wiele się zmieniło — przede wszystkim w punktach sprzedaży prasy wprowadzono nieprzezroczyste torebki, w których można wygodnie ukryć inkryminujące czasopismo.

Tekst zatytułowany „Szczepionki — dylemat rodzica” napisała Bogna Białecka, z której blogaskowe towarzystwo miało nieco uciechy w związku z jej dramatycznymi opowieściami o dzieciach zamordowanych przez pigułkę antykoncepcyjną, wygłaszanymi przez panią Bognę drżącym zakonniczym głosem. Autorka zapewnia, że nie chce nikogo odwodzić od szczepień, ale szczerze mówiąc, mnie ta deklaracja słabo przekonuje.

O co w ogóle chodzi? Otóż używane w szczepionkach zarazki, drobnoustroje, patogeny i inne złe ścierwa hodowane są przez Big Pharmę na ludzkich komórkach. Najlepiej nadają się do tego celu komórki z abortowanych płodów. Krwiożerczej maszynerii nie trzeba dostarczać wciąż nowych ofiar z nienarodzonych — linia komórek o nazwie WI-38 bazuje na tkance płucnej płodu spędzonego w 1964 r. w Szwecji. Białecka snuje przypuszczenia:

(…) można przypuszczać, że matkę odpowiedniego „materiału” przekonywano do decyzji o aborcji argumentem, że „produkty ciąży” zostaną wykorzystane do ratowania życia ludzkiego.

Aha, superzbrodnia z namawianiem! W rzeczywistości szwedzkie małżeństwo po prostu nie chciało mieć już więcej dzieci. Ale proste odpowiedzi nie zwiodą na relatywistyczne manowce sprawnej katoliczki, która w swoim artykule z używania szczepionek hodowanych na bazie ludzkich komórek wywodzi wymuszanie społecznej zgody na badania z użyciem komórek macierzystych oraz („to dopiero wierzchołek góry lodowej”) na „handel częściami abortowanych dzieci”, a wszystko to okrasza przerażającą hipotezą:

Taka jest logika współczesnej cywilizacji śmierci. Akceptując podstawowe zło — traktowanie poczętego dziecka jak przedmiotu czy wręcz towaru — otwieramy furtkę dalszemu uprzedmiotowianiu człowieka i usprawiedliwianiu eksperymentów kierujących nas z powrotem do praktyk medycznych Trzeciej Rzeszy.

Śpieszę panią uspokoić, pani Bogno. To nie jest logika współczesnej cywilizacji śmierci. To powszechny wśród histerycznych religijnych prawicowców logiczny błąd równi pochyłej — dziś uśmiercamy Eluanę Englaro, jutro będziemy polować na emerytki pod kościołami. Tomasz Terlikowski pisze całe powieści odcinkowe oparte na tym błędnym rozumowaniu. Proponuję jakieś ćwiczenie energetyzujące, może uda się pani przywrócić równowagę homeostazy po tym cywilizacyjnośmierciowym stresie.

Bogna Białecka nie jest jedyną chrześcijanką cicho płaczącą nad losem anonimowej bardzo małej Szwedki, która przecież mogłaby być trzecią wokalistką zespołu ABBA („dziś miałabym czterdzieści pięć lat, tyle co ty wtedy, mamo…”). Szukając materiału do tekstu, natrafiłem na mały internetowy ołtarzyk ku czci pomordowanych dawców tkanek. Swoje stanowisko w sprawie złych szczepionek zajął też Watykan. Wyjątkowo pokrętne, nawet jak na Stolicę Apostolską: nie powinno się, ale można, jeśli nie ma alternatywy, a jak trzeba, to z pieśnią protestu na ustach. To nie in vitro, tylko szczepienia, tym razem cel uświęca środki, drodzy bracia w wierze.

Niestety, nie spiszę swoich przemyśleń z lektury całego numeru „Polonia Christiana”, przede wszystkim dlatego, że nie zamówiliście cudownych medalików, jak prosiłem. Medaliki rozsyła ta sama organizacja, która wydaje „Polonia Christiana”, jeden medalik z wysyłką kosztuje ich dwa pięćdziesiąt, pismo kosztuje dwanaście złotych, w związku z tym wyłudzenie pięciu medalików równoważy grzech kupna jednego numeru pisma tych brzydkich homofobów. Powiem wam tylko, że na wewnętrznej stronie okładki, na zdjęciu z Marszu Życia na pierwszym planie klęczy nasz stary znajomy Janek Bodakowski z własnoręcznie wykonanym kartonowym transparentem „HOMOFOBIA JEST-OK”. Ten to się wszędzie wciśnie.

  1. May 15th, 2009 at 14:34 | #1

    nosiwoda :

    Nie, nie eliminuję. Zastanawiałem się przy Czerwonym Kapturku, a konkretnie przy fragmencie z rozcinaniem wilkowi kałduna. Na razie złagodziłem, muszę to przemyśleć.

    Jeśli chcesz odnieść jakikolwiek skutek wychowawczy, to opowiadaj wersję oryginalną, z wilkiem-gwałcicielem i kanibalizmem.

  2. Quasi
    May 15th, 2009 at 14:37 | #2

    ija-ijewna :

    Dasz linka do badań?

    Już dawałem przecież:

    Stuart W G Derbyshire, “Can fetuses feel pain?,” BMJ (Clinical Research Ed.) 332, no. 7546 (Kwiecień 15, 2006): 909-12.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16613970

    I referencje tam podawane (tych nie czytałem).

    Jak dla mnie, to wszystko mocno filozoficzne i spekulatywne.

    ija-ijewna :

    Troszkę to szokujące, zwłaszcza, że (niestety też nie mam dostępu do badań; na którymś z fakultetów to zapamiętałam), że tomografia mózgu niemowląt poddawanych jakiejś tam przykrej deprywacji (brak jedzenia? przegrzanie?) wykazała pobudzenie tych samych obszarów co u dorosłych z tą samą deprywacją – a oni deklarowali ból i dyskomfort.

    Ale znów – to problem “pain” vs. “nociception”, tj. czy odbierany bodziec jest interpretowany jako świadomy ból.

    ija-ijewna :

    Poza tym behawioralnie też by pasowało, że jednak je boli: reakcja unikania, wrzask,

    To za mało. Reakcje unikania (część to monosynaptyczne odruchy rdzeniowe) i stresu hormonalnego wykazują też noworodki z anacefalią i ludzie w stanie wegetatywnym, a nawet (zwierzęta) po dekapitacji (ten przypadek jest ciekawy).

    ija-ijewna :

    później wyuczone unikanie obiektu skojarzonego z bodźcem.

    Właśnie – jak późno?

    pozdrawiam

  3. Quasi
    May 15th, 2009 at 14:40 | #3

    bart :

    Coś czuję, że te rozmowy będą długo moimi prywatnymi “polskimi obozami koncentracyjnymi”.

    Tzn.?

  4. May 15th, 2009 at 14:44 | #4

    Quasi :

    Tzn.?

    “Bart – ten od mordowania niemowląt” ;)

  5. ija-ijewna
    May 15th, 2009 at 14:55 | #5

    @ Quasi: Właśnie – jak późno?

    Nie chcę zmyślać, ale już chyba dwu-trzymiesięczne dzieci, po kilku powtórzeniach.

  6. May 15th, 2009 at 15:20 | #6

    OT: a słyszeliście, że Psychiatrykowcy chcą unieważnienia wyborów 2007? Raz, dwa, trzy!

  7. May 15th, 2009 at 15:23 | #7

    @ bart, OT:

    Ja bardzo przepraszam, ale mam chyba odcięcie dopływu cukru do mózgu jak wchodzę na S24. OKURWACO-CHODZI?

  8. May 15th, 2009 at 15:27 | #8

    No co? Proste:

    Pokażemy Państwu jeszcze jeden przypadek, który traktujemy jako zastanawiający. Otóż jest to interesujące zjawisko dwu krakowskich obwodowych komisji wyborczych zlokalizowanych w dniu wyborów w 2007 r. w budynku szkolnym Gimnazjum nr 14, ul. Czerwieńskiego 16. Są to komisje 88 i 89.
    Teren obejmowany przez obie komisje cechuje podobna zabudowa. Są to domy zbudowane zapewne w ostatnich 30 latach. Wniosek stąd prosty, że jest to zupełnie przypadkowy skład społeczny mieszkańców.
    Coś jednak w zasadniczy sposób różnicuje wyniki wyborcze w obu obwodach wyborczych.
    Otóż jest to zjawisko frekwencji i wyników.

    Komisji nr 88 – zabrakło kart do głosowania. Uzupełniano je. Tu wygrała PO
    Liczba wyborców = 1804 osoby
    Liczba wydanych kar t= 1400 szt.
    Frekwencja – 77,61%

    Komisji nr 89 – nie zabrakło kart do głosowania. Tu wygrał PiS.
    Liczba wyborców = 1222 osoby
    Liczba wydanych kart = 824 szt.
    Frekwencja – 67,43%

    Różnica frekwencji nieco ponad 10 % na podobnym ludnościowo obszarze, przy pokazanym ignorowaniu prawa w działaniach komisji wyborczych właściwie w skali całego Kraju, wydaje się niezrozumiała, chyba że zaistniała sytuacja nie była przypadkowa…

    A zatem…

    Samo bowiem niesprawdzenie ilości kart przed rozpoczęciem wyborów jest złamaniem ustawy Ordynacja Wyborcza i skutkuje w odbiorze społecznym przypuszczeniem, że zwycięzca tych wyborów nie ma legitymacji prawnej do sprawowania rządów w Polsce.

  9. May 15th, 2009 at 15:31 | #9

    A tu przykład prawicowej logiki. Soraski za przydługi fragment, ale to naprawdę śliczne rozumowanie:

    Otóż zapisy ustawy są jednoznaczne w odniesieniu do zarządzania kartami wybor-czymi. Precyzuje to art. 61.1. ustawy „Ordynacja wyborcza”:

    Przed rozpoczęciem głosowania obwodowa komisja wyborcza sprawdza, czy urna jest pusta, po czym zamyka się urnę wyborczą i opieczętowuje ją pieczęcią komisji oraz sprawdza, czy na miejscu znajduje się spis wyborców i potrzebna liczba kart do głosowania właściwych dla przeprowadzanych wyborów, jak również czy w lokalu wyborczym znajduje się odpowiednia liczba łatwo dostępnych miejsc zapewniających tajność głosowania.

    Zwracamy uwagę na fragment przytoczonego wyżej zapisu:

    …oraz sprawdza, czy na miejscu znajduje się spis wyborców i potrzebna liczba kart do głosowania właściwych dla przeprowadzanych wyborów. …

    Z całości przytoczonego ustępu 1. wynika, że liczba kart w lokalu wyborczym ma być „potrzebna”. Ustawodawca nie podaje tu ani w innym miejscy Ustawy1) dyspozycji o jakiejkolwiek rezerwie poza lokalem wyborczym. W Ustawie nie ma też delegacji dla jakiegokolwiek organu do regulowania sprawy ilości kart do głosowania poza danym lokalem wyborczym. Wynika z tego, że w tymże lokalu powinny znajdować się karty do głosowania w ilości zgodnej z liczbą osób umieszczonych na liście wyborczej.

    Dla porządku przypominamy, że także w PKW i jego organach terenowych obowiązuje Kodeks Postępowania Administracyjnego, który w art. 6 stanowi, że:

    Organy administracji publicznej działają na podstawie prawa.

    Konkluzja z powyższego wywodu jest oczywista:

    W świetle obowiązującego prawa zjawisko braku kart do głosowania w obwodowych komisjach wyborczych nie miało prawa się zdarzyć.

  10. May 15th, 2009 at 15:43 | #10

    bart :

    A tu przykład prawicowej logiki.

    Jako soundtrack polecam ten kawałek.

  11. Quasi
    May 15th, 2009 at 15:57 | #11

    ija-ijewna :

    co do przyczyny pisania fików, to wymieniłabym przede wszystkim chęć uzupełnienia/modyfikacji lubianego fikcyjnego świata.

    Co IMHO jest aktem profanacji.

    Ok, ja też zwykle jak coś obejrzę/przeczytam, to rozważam wszystkie wady i zalety, oraz dodanie/ujęcie/zmodyfikowanie czego poprawiłoby dane dzieło. No ale takie przemyślenia to można umieścić w recenzji – albo w ekranizacji/remaku (np. IMHO Snyder wybornie poprawił/uzupełnił “300” i “Watchmen”) – ale wrzucanie tego w jakąś grafomańską biegunkę, której poza autorem prawie nikt nie skosztuje wzbudza moją żałość. Zresztą, fanfiction (amatorski i komercyjny) to z reguły nie remaki, lecz ogromny pasożytniczy – rozmiarami pewnie nierzadko przewyższający żywiciela – “expanded universe” jakichś sequeli, prequeli i fillerów. Straszne.

    ija-ijewna :

    A dlaczego nie original fiction? Bo: łatwiej pisać już w istniejącym świecie,

    Zapewne.

    ija-ijewna :

    więcej osób na starcie wie o co chodzi,

    Tym bardziej powinny być odstraszane.

    ija-ijewna :

    no i to niezła wprawka do pisania własnych rzeczywistości.

    Chodzi o warsztat literacki? Ok, żeby jeszcze ktoś to pod tym kontem konstruktywnie oceniał…

    pozdrawiam

  12. Quasi
    May 15th, 2009 at 16:03 | #12

    bart :

    “Bart – ten od mordowania niemowląt” ;)

    A, rozumiem.

    bart :

    OT: a słyszeliście, że Psychiatrykowcy chcą unieważnienia wyborów 2007? Raz, dwa, trzy!

    =8-O

    Co, co, co to jest? Kliniczna paranoja? Schizofrenia?

    pozdrawiam

  13. Quasi
    May 15th, 2009 at 16:57 | #13

    Kurwa, nie potrafię wkleić tu obrazka :-(

    Opcja z

    img src=”http://…”

    nie działa. Jak to tu się robi?

  14. May 15th, 2009 at 17:06 | #14

    @ Quasi:
    Quasi, coś ci się popierdykało i nic nie widać.

    OT:
    A w Rydze odwołali Baltic Pride.

  15. May 15th, 2009 at 17:23 | #15

    Quasi :

    Kurwa, nie potrafię wkleić tu obrazka

    Wkleić tak:

    to będzie img src=”http://img198.imageshack.us/img198/5223/figure.jpg” /
    oczywiście otwarte i zamknięte znakiem mniejszości/większości.

    EDIT: Wygląda na to, że tylko Bart może wklejać, nam zostaje linkowanie.

  16. May 15th, 2009 at 18:57 | #16

    eli.wurman :

    EDIT: Wygląda na to, że tylko Bart może wklejać, nam zostaje linkowanie.

    O, a to nowość.

  17. May 15th, 2009 at 19:09 | #17

    bart :

    OT: a słyszeliście, że Psychiatrykowcy chcą unieważnienia wyborów 2007? Raz, dwa, trzy!

    Aaaaaspiryna, w czasach gdy czytałem S24, moja najulubieńsza blogerka, całkowicie kliniczny przypadek z gatunku “Pani Marylko kochana, wspólnie obalimy ten POwski reżym”. Animatorka (w sensie, jedzie pociąg a ni ma torów…) kilku prześmiesznych akcji, włącznie z obalaniem przebrzydłego rządu. Jak jeszcze miałem blogaska na S24, to popełniłem tam taki sobie prześmiewczy tekścik. Oczywiście się nabrała na moje “rozpoznanie rzeczywistości”. Piękne to były wakacje…

  18. May 15th, 2009 at 19:26 | #18

    Wy wiecie kim kim są frądziarze, ja wiem, ale co tam, pośmiejmy się:

    h**p://fronda.pl/news/czytaj/iranskie_chrzescijanki_wiezniami_miesiaca

    traugutt :

    Tekst nie jest jasny. Mówi o jakichś chrześcijankach.Więc może to były nawiedzone protestantki, które zakłócały spokój publiczny i w dodatku rozpowszechniały błędne nauki. Jeśli tak, to niech je sobie ścinają, bo cóż za pożytek z tego, że z muzułmanek stały się protestantkami.Otóż żaden. Zamienił stryjek siekierkę na kijek.

    Oczywiście wypowiedź wywołała oburzenie! :
    Adam

    @ Traugutt – chłopie – puknij się w łeb. Przyjęły chrzest, są więc wyznawczyniami Chrystusa. To wystarczy – “kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami” (Łk 9, 50).

    No to teraz się śmiejemy: hahahahahuhuhhahaa… aaaaaaaa?

  19. May 15th, 2009 at 19:32 | #19

    bart :

    O, a to nowość.

    No się teraz dopiero zorientowałem, z przyzwyczajenia linkuję.

    asmoeth :

    w czasach gdy czytałem S24

    Jak to można czytać? W tym sensie, że jak mi ktoś podeśle linka, to owszem, ale męczy cholernie. Interfejs s24 jest tak gruntownie spierdolony że nie wyrabiam. Czy Ci co to projektują widzieli kiedyś choćby wrodpress, blogspot, czy nawet zwykłego blog.pl? Wyraźne oddzielenie notek i komentarzy to przecież podstawa, a w s24 jest taki burdel, że to woła o pomstę do nieba. Aaaa.

  20. May 15th, 2009 at 19:37 | #20

    eli.wurman :

    Jak to można czytać?

    Zasadniczo, to się nie da, ale wiele moich działań ma silny posmak kukły z “Misia” – ja otwieram w ten sposób oczy niedowiarkom. To nasz, polski serwis i da się go czytać! Tym bardziej, że wszystko tam to serious business i chodzi o Polskę.

  21. Quasi
    May 15th, 2009 at 21:08 | #21

    bart :

    “Bart – ten od mordowania niemowląt” ;)

    IMO przejmujesz się na wyrost ;-) Poza aktywnymi bywalcami tego bloga pies z kulawą nogą nie zorientował się, że mam takie poglądy – choćby z tego powodu, że jedynie nieliczni czytają moje tl;dr. A z tych co przeczytali, rzadko kto traktuje mnie poważnie – myślę, że w oczach przeciętnego Polaka (przeciętny Polak jest katokonserwatystą) jestem czymś takim, jak dla Was ludzie głoszący poglądy lokujące się gdzieś między Nicponiem a dr Pająkiem. Zresztą, nawet u Moon i we Frondzie nikt tematu nie łyknął, choć cynk poszedł – jeśli tam nie łyknęli, to gdzie mogą łyknąć?

    ija-ijewna :

    Nie chcę zmyślać, ale już chyba dwu-trzymiesięczne dzieci, po kilku powtórzeniach.

    W tym kontekście podlinkuję malowidło z artykułu Derbyshire’a.

    Opis do niego jest taki:
    Key developmental stages before and after birth. Colours illustrate gradual emergence of indicated feature. Solid colour indicates that feature is clearly apparent although not necessarily fully developed (frontal cortex synaptogenesis, for example, continues into adolescence). Colour becoming dim again indicates that feature is transient (hyperexcitability to noxious stimulation, for example, appears at about four months’ gestation but is no longer a feature of behaviour after three months of age). See text and earlier reviews w4-w6 for further details.

    pozdrawiam

    EDIT: Referencje:

    w4 – Stuart W G Derbyshire, “Locating the beginnings of pain,” Bioethics 13, no. 1 (Styczeń 1999): 1-31.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11657057

    w5 – N Herschkowitz, “Neurological bases of behavioral development in infancy,” Brain & Development 22, no. 7 (Październik 2000): 411-416.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/11102724

    w6 – H T Chugani, “Biological basis of emotions: brain systems and brain development,” Pediatrics 102, no. 5 Suppl E (Listopad 1998): 1225-1229.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9794959

  22. Quasi
    May 15th, 2009 at 21:33 | #22

    jaś skoczowski :

    No to teraz się śmiejemy: hahahahahuhuhhahaa… aaaaaaaa?

    No cóż, a ja mogę się śmiać swobodnie. Mnie nawet takie ekscesy jak islamskie prześladowanie innowierców i gejów – a także drobniejsze, jak nasza sprawa Alicji Tysiąc, wystąpienie posła Górskiego, kampania prof. Camerona itd. – w jakiś perwersyjny sposób cieszą: chyba masują mi opuchnięty wór z nienawistną żółcią ;-P Przypuszczam, że w zupełnie analogiczny sposób “prawdziwi prawicowcy” napawają się wyliczaniem setek milionów ofiar “lewactwa” (Stalin, PolPot, Mao etc.), Popiełuszkami, Pyjasami, Przemykami itd..

    pozdrawiam

  23. May 15th, 2009 at 22:45 | #23

    Quasi :

    No cóż, a ja mogę się śmiać swobodnie. Mnie nawet takie ekscesy jak islamskie prześladowanie innowierców i gejów – a także drobniejsze, jak nasza sprawa Alicji Tysiąc, wystąpienie posła Górskiego, kampania prof. Camerona itd. – w jakiś perwersyjny sposób cieszą: chyba masują mi opuchnięty wór z nienawistną żółcią ;-P Przypuszczam, że w zupełnie analogiczny sposób “prawdziwi prawicowcy” napawają się wyliczaniem setek milionów ofiar “lewactwa” (Stalin, PolPot, Mao etc.), Popiełuszkami, Pyjasami, Przemykami itd..

    Mnie nie chodziło o samo zabijanie ludzi przez muzułmanów, tylko o reakcje tych dwóch ludzi piszących na stronie Frondy. Najpierw jeden koleś pierdoli, bo to protestantki, a drugi jednak piszę, że chrześcijanie. Dla mnie wystarczy, że to stworzenia, które mają takie, a nie inne myśli czy uczucia w głowie, wyrażają je i mają za to być zabite. Widzisz przepaść? Rozśmieszyła mnie.

  24. Quasi
    May 16th, 2009 at 00:06 | #24

    jaś skoczowski :

    Mnie nie chodziło o samo zabijanie ludzi przez muzułmanów, tylko o reakcje tych dwóch ludzi piszących na stronie Frondy. Najpierw jeden koleś pierdoli, bo to protestantki, a drugi jednak piszę, że chrześcijanie.

    Ale ja wiem, że o to chodziło. Po prostu cieszy mnie całokształt, reakcja frondowców także…

    pozdrawiam

  25. May 16th, 2009 at 00:14 | #25

    Quasi :

    Ale ja wiem, że o to chodziło. Po prostu cieszy mnie całokształt, reakcja frondowców także…

    Jeśli jednocześnie, gdybyś mógł oszczędzić te chrześcijanki, to byś je oszczędził, to w moich oczach urosłeś. Nie wiem tylko, czy Cię to poruszy :D .

  26. Quasi
    May 16th, 2009 at 00:30 | #26

    jaś skoczowski :

    Jeśli jednocześnie, gdybyś mógł oszczędzić te chrześcijanki, to byś je oszczędził, to w moich oczach urosłeś.

    Próba przekupstwa? ;-)

    Szczerze mówiąc: sprawę znam mniej niż szczątkowo, u nas pies z kulawą nogą nią się nie interesuje, więc nie przywiązałem się do niej emocjonalnie (emocjonalnie, czyli jak – nie przymierzając – katoprawica do Katynia czy Popiełuszki), zatem te chrześcijanki są mi obojętne – ergo: swobodnie mógłbym je oszczędzić. Alicji Tysiąc za to bym nie oszczędził, ofiar 11.09.2001 też nie.

    pozdrawiam

  27. May 16th, 2009 at 00:50 | #27

    Bart, ten uśmieszek w dolnym lewym to te słynne oczka płodu?

  28. May 16th, 2009 at 09:03 | #28

    mrw :

    Bart, ten uśmieszek w dolnym lewym to te słynne oczka płodu?

    Que?

  29. May 16th, 2009 at 10:07 | #29

    W dolnym lewym rogu blogaska.

  30. Quasi
    May 16th, 2009 at 10:18 | #30

    ZALEGŁA ODPOWIEDŹ DLA SLOTNEJ
    [odpowiedź do niniejszego komentarza]

    Slotna :

    Ale nie o to chodzilo, po prostu glupio odpowiedzialam na twoj glupi, demagogiczny pseudoargument (ktory byl odpowiedzia na moj z kolei glupawy pseudoargument, ale niewazne :D).

    Nie pamiętam już o co chodziło i nie chce mi się sprawdzać, ale chyba szkoda czasu na demagogię i pseudoargumenty.

    Slotna :

    Nie wspolczuje downom, bo nie uwazam, zeby bylo czego wspolczuc, bo nie uwazam zeby ich zycie bylo paskudne.

    I tu się zasadniczo różnimy – jak na mój gust, jest paskudne.

    A życie niewidomych/głuchych/bezkończynowych/etc. od urodzenie jest wg Ciebie paskudne, czy nie? W ogóle jakiekolwiek wrodzone anomalie Twoim zdaniem mogą z zasady, bezwarunkowo uczynić życie paskudnym? A nabyte (np. wycięta łechtaczka – czyni życie paskudnym?)?

    IMHO dla istoty ludzkiej/osoby kluczowe są 3 czynniki:
    (1) przewaga poczucia szczęścia (~emocje przyjemne) nad poczuciem nieszczęścia (ból, cierpienie, dyskomfort, strach, niska samoocena etc.);
    (2) percepcja (odbieranie wrażeń zmysłowych);
    (3) zdolności poznawcze (pamięć, inteligencja, racjonalność, rozumowanie itp.).

    Życie z poważnym zaburzenie któregokolwiek z nich uważam za paskudne. Downy mają zaburzenia w czynniku (3) i – przynajmniej czasami – pośrednio w czynniku (1).

    Rozumiem, że Ty za istotny uważasz tylko czynnik (1)?
    Czy Twoim zdaniem “uśmiercenie” (hipotetycznej) sztucznej inteligencji, takiej jak HAL9000, (załóżmy, że zaprogramowanej jako) niezdolnej do odczuwania szczęścia/nieszczęścia [ale za to zdolnej do percepcji i kognicji] wiązałoby się z jakimiś dylematami moralnymi?

    Slotna :

    Zaglebiajac sie jednak: ok, prawda jest taka, ze zadnym obcym mi downom nie wspolczuje _nawet_jesli_ rzeczywiscie jest czego – bo po prostu nie mam z nimi nic wspolnego, nie obchodza mnie, whatever.

    Ok. Jasna sprawa. Ja mam tak samo – szerzej wyjaśniłem to w psychiatryku24 w elaboracie na temat tortur. Pieprzony psychiatryk ostatnio jeszcze bardziej rozwalił się technicznie, kasując formatowanie i odstępy między wierszami w starych komentarzach przez co czyniąc je nieczytelnymi. Dlatego przekleję tu odpowiedni fragment tego elaboratu:

    ZYCIE vs. ZYCIE. – ZYCIE vs. ZYCIE: MOJE PODEJSCIE OSOBISTE

    Nie kazde zycie jest dla mnie rownie wiele warte. Jedne zycia bardzo lubie, inne nieco mniej, innych moze nie lubie, ale za to cenie, a jeszcze innych ani nie lubie, ani nie cenie, ale za to je z roznych wzgledow potrzebuje. Jednak ogromna wiekszosc zyc jest mi zwyczajnie OBOJETNA, choc sa tez zycia, ktore sa mi niemile, ktore darze antypatia. Dla mnie osobiscie wartosc zycia wlasnego lub zycia mi nieobojetnego (lubianego, cenionego, potrzebnego…) jest NIESKONCZENIE wieksza niz wartosc zycia mi obojetnego lub niemilego.
    Ergo: dla ocalenia zycia wlasnego lub mi nieobojetnego jestem gotow poswiecic DOWOLNA LICZBE zyc mi obojetnych lub niemilych. Przy czym przynaleznosc taksonomiczna owych zyc nie ma zadnego znaczenia (np. dla ocalenia lubianego przeze mnie psa/rybki/mrowki/rozy jestem gotow poswiecic dowolna liczbe obojetnych mi ludzi).

    W praktyce taki egoistyczno-hedonistyczny algorytm samodzielnie ma ograniczone zastosowanie [np. wymiana zycia czlowieka na zycie mrowki moglaby byc zwiazana z dodatkowymi kosztami, takimi jak spoleczny ostracyzm, zemsta, osmieszenie itp., ktore moglyby mnie sklonic do podjecia decyzji niezgodnej z moimi preferencjami], a promowanie go w spoleczenstwie – nieco na modle kantowskiego imperatywu kategorycznego – nie wchodzi w gre [tj. nie chcialbym, zeby inni postepowali wobec mnie i istot mi nieobojetnych kierujac sie takim algorymem], totez na uzytek zycia spolecznego warto przyjac jakis bardziej uniwersalny system/algorytm etyczny.
    Systemem etycznym, ktory w miare mi odpowiada, ktorego elementy przyjmuje do wlasnego uniwersalnego systemu etycznego (choc jako ostateczna instancje nadal wykorzystuje algorytm egoistyczny) i ktorego rozpowszechnienie w spoleczenstwie by mi sie podobalo, jest tzw. UTYLITARYZM.

    Slotna :

    Nie sadze, zeby uposledzenia mozna bylo mierzyc i porownywac ich dolegliwosc w sposob w jaki ty to usilujesz zrobic. Kurde, nie wiem jak ci to wytlumaczyc. Sluchasz czasem muzyki?

    Praktycznie nie. Nawet nie posiadam żadnego urządzenia muzykę odtwarzającego (poza PC-tem i nawigatorem, które mają to przy okazji) ani żadnej płyty z muzyką. Nie bardzo też rozumiem, jak ludzie mogą czerpać przyjemność z relaksacyjnego słuchania muzyki (tj. siedzieć przed głośnikiem/w słuchawkach i po prostu słuchać albo chodzić na koncerty), a tym bardziej jednocześnie słuchać i robić coś innego (np. prowadzić samochód) – pozazdroszczę podzielności uwagi.

    ;-P

    W dodatku nie znam się na historii i teorii muzyki, gatunkach muzycznych, nutach, akustyce (furierowska analiza fal itp.), neurokognitywistyce wrażeń słuchowych; nie potrafię śpiewać, komponować ani grać na żadnym instrumencie, ani nie mam pojęcia o ich konstrukcji i zasadzie działania (to samo dotyczy kart dźwiękowych, oprogramowania generującego dźwięki, zapisu cyfrowego vs. analogowego, próbkowań itd.). Ergo: jestem totalny muzycznym n00bem, ignorantem :-(

    Slotna :

    Masz jakis ulubiony zespol,

    Nie. Tego też nie rozumiem – jak można po prostu lubić zespół? Dany zespół produkuje mnóstwo piosenek, przy czym większość to fekalia, jak we wszystkim. Lubić można poszczególne piosenki, ale zespół?

    Slotna :

    utwor,

    Tak. Poszczególne utwory lubię, choć po łącznie kilkakrotnym-kilkunastokrotnym ich wysłuchaniu więcej tego nie robię, chyba że przy okazji/przypadkiem (np. gdy ktoś inny słucha).
    Niestety, jak już wspomniałem, jestem w tej dziedzinie ignorantem i nie mam wyszukanych gustów – stąd podobają mi się głównie utwory plebejskiej muzyki rozrywkowej ;-P Gł. utwory (power)metalowe (niektóre utwory IronMaiden, Hammerfall, XIII-stoleti, Sabaton, pojedyncze Nightwish) i Kazika Staszewskiego, czasem jakaś muzyka filmowa (np. soundtrack do “Kill Bill vol.1”). Bywa też, że jakiś utwór spodoba mi się “dla jaj” (np. niektóre parodie z programu KOC, utwory Kata, utwory zespołów skinheadowskich, piosenki z produkcji komediowych typu Monty Python czy “Drawn Together”).

    Zdarza mi się czasami polubić jakiś utwór pośrednio, tj. gdy zostanie sprzężony, oficjalnie bądź amatorsko, z jakimś atrakcyjnym dla mnie widowiskiem, np. teledyskiem (miałem tak chyba dwa razy) czy filmem [nie licząc wspomnianego już “Kill Bill”, miałem tak chyba ze dwa razy (ten drugi, amatorski, klip zobaczyłem z 10 lat temu, zanim jeszcze obejrzałem samą serię – klip jest marny, ale serię lubię)].

    Slotna :

    taki wiesz, ze cie dreszcze przechodza jak tego sluchasz?

    Dreszcz mnie nie przechodzi. Choć niektóre utwory – niekoniecznie te przeze mnie specjalnie lubiane – potrafią wywołać we mnie jakąś namiętność, gdy jakoś tak zacznę sobie je wyobrażać jako podkład dźwiękowy do czegoś spektakularnego, dla jakiejś zagłady, katastrofy, bitwy, masowego mordu itp..

    Slotna :

    Lubisz patrzec na obrazy,

    Niestety, na malarstwie znam się tak samo jak na muzyce, albo i mniej :-( Ale pewne obrazy/grafiki mi się podobają (choć widziałem je tylko w internecie i w albumach), zwłaszcza: S. Dalego, M.C. Eshera, H. Bosha, Z. Beksińskiego. Choć też – podobają mi się, ale nie tak, żeby się w nie dla relaksu wpatrywać. Żadnego obrazu/reprodukcji nie posiadam.

    Slotna :

    zdjecia,

    Nie. A przynajmniej nie kojarzę żadnego takiego. Nawet nie mam żadnych prywatnych zdjęć, poza tymi do dokumentów. Nie posiadam też aparatu (poza tym w telefonie) i nie mam bladego pojęcia o fotografowaniu, optyce itd..

    Slotna :

    krajobrazy,

    Nie.

    Slotna :

    ogladac jakies pokazy, nie wiem, fajerwerki, striptease, cokolwiek?

    Nie wiem, nigdy żadnego pokazu nie widziałem. Ale domyślam się, że nie lubię.

    Slotna :

    Uwazasz, ze nie cieszyloby cie to, gdybys byl glupszy?

    Znaczy to co mnie cieszy teraz? Zapewne by nie cieszyło. Nie cieszyłoby mnie także, gdybym był mądrzejszy.

    Ale pewnie cieszyłyby mnie inne rzeczy, np. zjadanie własnych smarków (gdybym był głupszy) czy słuchanie koncertów muzyki poważnej, względnie Jazzu (gdybym był mądrzejszy, a w związku z tym bardziej snobistyczny)…

    Slotna :

    Ja na ten przyklad wolalabym byc glupsza, a ladniejsza – jestem przekonana, ze jakosc zycia by mi sie wtedy podniosla :)

    No dobra, a co powiesz na taką hipotetyczną propozycję: biorę Cię do szpitala, gdzie będę Cię utrzymywał aż do naturalnej śmierci, i podłączam do ośrodków nagrody w mózgu pobudzające elektrody (a do ośrodków “kary” jakieś elektrody tłumiące), utrzymując Cię do końca życia w stanie maksymalnej możliwej przyjemności/rozkoszy (tj. włączają się z maksymalnym natężeniem wszystkie pozytywne uczucia: od ulgi/sytości/orgazmu itd. po miłość/dumę/radość itd.), analogicznie jak zrobiła ekipa Oldsa* ze szczurami (z tą tylko różnicą, że nie pozwolę Ci zdechnąć z głodu/wycieńczenia); alternatywnie – utrzymuję Cię dożywotnio na permanentnym opioidowym haju; resztę życia spędzisz odcięta od świata w jakimś letargu, pogrążona w ekstazie i totalnej samorealizacji. Wchodzisz w to?

    * – Patrz np.:

    – J OLDS i P MILNER, “Positive reinforcement produced by electrical stimulation of septal area and other regions of rat brain,” Journal of Comparative and Physiological Psychology 47, no. 6 (Grudzień 1954): 419-427.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/13233369

    – J OLDS, “Self-stimulation experiments,” Science (New York, N.Y.) 140 (Kwiecień 12, 1963): 218-220.
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/13939937

    Slotna :

    Ja za to mam taki gust, ktory preferuje niewpierdalanie mi sie z czyims gustem do brzucha.

    1. Naprawdę? Czyli chciałabyś pozwalać kobietom na umyślne generowanie upośledzonego potomstwa technikami reprogenetycznymi (selekcja gamet, transgeneza itp.) lub poprzez umyślne uszkadzanie zarodka (via chirurgia płodowa, teratogeny itp.)?

    2. A niewpierdalanie się poza brzuchem też preferujesz? Np. pozwalanie rodzicom na wydłubywanie oczu, wycinanie łechtaczek, trzymanie w lochu, nienauczenie mówić lub chodzić itp.?

    Slotna :

    A przede wszystkim: gdzie ty tu masz „umyslne okaleczanie ludzi”? Niezapobiezenie powstaniu czlowieka okaleczonego przez nature – ok, ale „umyslne okaleczanie”??

    Rozmawiamy o sytuacji, gdy to niezapobieżenie jest umyślne – kobieta wie, że dziecko urodzi się upośledzone, a mimo to odmawia aborcji. Ergo: w takim wypadku okaleczenie jak najbardziej jest umyślne.

    Slotna :

    Hm. Dobra, po tym fragmencie chyba zrozumialam sama o co mi chodzi. Otoz ja, jak pisalam, najprawdopodobniej usunelabym ciaze, wiedzac, ze plod zagrozony jest wada wrodzona. Z roznych przyczyn, z ktorych na pierwszy plan wybija sie moje wygodnictwo (nie chcialabym zajmowac sie niepelnosprawnym dzieckiem) ale rowniez dobro tego dziecka: nie jestem pewna, czy bym sie nadawala do takiej opieki, czy bym go nie znienawdzila etc., wiec moje hipotetyczne dziecko z downem mogloby miec ostro przejebane.

    No ale po urodzeniu dziecko zawsze można oddać, więc argument z “wygodnictwa” i “obawy przed własną niekompetencją” w praktyce jest bez sensu.

    Slotna :

    Ale to sa moje rozwazania teraz, na sucho. Bo kto wie, co sie stanie, kiedy w ciaze zajde: mozliwe, ze hormony, instynkt – biologia jednym slowem, sprawia, ze to, co w tej chwili glosze stanie sie niewazne, ciaze donosze, a dziecko bede kochac i zajmowac sie nim najlepiej jak potrafie, majac nadzieje, ze bedzie szczesliwe.

    Tak ponoć też bywa i wiążą się z tym pewne problemy prawne: ponoć w USA niektóre matki zastępcze nie chciały wywiązać się z podpisanego kontraktu i oddać dziecka po urodzeniu.

    Slotna :

    I nie ma to nic wspolnego z zadnym znienawidzonym przez ciebie ideolo, zadnym katolicyzmem, zadna filozofia.

    Ok, ja nie napisałem, że ideolo/katolicyzm przesądzają o tym zawsze, a tylko że zazwyczaj/np..

    Z drugiej strony, można powiedzieć, że przedkładanie własnych matczynych kaprysów nad dobro dziecka także jest konsekwencją jakiegoś ideolo/filozofii, które taki manewr moralny upoważniają.

    Slotna :

    Jest tylko matka in spe, gotowa poszarpac pazurami morde kazdego, kto wspomni o skrobance, wzglednie pozniej – zabiciu niemowlecia. Taki scenariusz w moim wypadku jest malo prawdopodobny (mam nadzieje), ale nie ja jedna na swiecie. W zwiazku z tym instynktownie sprzeciwiam sie twoim gustom w tej materii – bo maja potencjal do okrutnego skrzywdzenia mnie samej i mnie podobnych.

    Ale ja zdaję sobie sprawę, że mamy tu do czynienia z konfliktem interesów “kaprys matki” vs. “dobro dziecka”. Tyle, że ja tu opowiadam się zdecydowanie po stronie dziecka – już tłumaczyłem dlaczego.

    Slotna :

    Aha. Czyli znow gusta. No tak, nie zbijesz przeciez wlasnego argumentu ;)

    ?

    No przecież zbiłem.

    Slotna :

    Oj, nie tak. Prosilam cie, zebys rozwinal to: „Wydaje mnie się, że zakładasz, że zawsze da się człowiekowi tak pomóc, by odwieść go od samobójstwa. I że zawsze warto. A IMO to założenie jest błędne.” a ty wyskoczyles z „kto przerwie wojnę, zniesie wolny rynek czy wejdzie w “związek z litości” tylko po to, żeby ocalić jakiegoś desperata-szantażystę?”.

    Poproszono mnie, abym wyjaśnił, kiedy nie warto ratować kandydata na samobójcę. No to podałem przykłady.

    Slotna :

    Rozumiem, ze kluczowe jest tu dla ciebie „szantazyste”, tak?

    Nie. Podałem akurat przykłady z szantażystami. Mogą być też inne, np. ktoś chce się zabić, bo jest nieszczęśliwy z powodu własnego stanu biedy/nieudacznictwa/brzydoty/choroby/skazanie&uwięzienie, który jest stanem teoretycznie odwracalnym, ale w praktyce jego odwrócenie wymaga jakichś gigantycznych kosztów (ogromna jałmużna/sponsorowanie specjalistycznej edukacji/kosztowna operacja plastyczna/kosztowna terapia/anulowanie wyroku itp.), których nikt nie chce ponieść.

    Slotna :

    Mozna zamknac, hospitalizowac, whatever (nie twierdze, ze to ok, ale mozna).

    Można ubezwłasnowolnić. Ale ja temu się sprzeciwiam.

    Slotna :

    Ale tylko w twojej bajce noworodek nie jest osoba. W mojej jest.

    Ok. Ale takie podejście jest dla mnie niezrozumiałe i wstrętne.

    Slotna :

    Nie ma mojej zgody: nie zgadzam się na pozwalanie żyć zarodkom/noworodkom z downem.

    Wiec poki co w realu przegrywasz :)

    Ale my nie dyskutujemy o tym, jak w praktyce przemeblowywać real, ale o pryncypiach, moralności, stanowiskach, koncepcjach. Real to piaskownica polityków.

    pozdrawiam

  31. May 16th, 2009 at 12:55 | #31

    jaś skoczowski :

    Traugutt – chłopie – puknij się w łeb. Przyjęły chrzest, są więc wyznawczyniami Chrystusa. To wystarczy – “kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami” (Łk 9, 50).

    Traugutt ma oczywiście rację. Chrystus powiedział – “Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest, a kto nie zbiera ze mną, rozprasza” (Mt 12:30). Chrystus w ogóle mówił różne sprzeczne ze sobą rzeczy, więc cytatem można uzasadnić literalnie wszystko (podoba mi się komentarz Żiżka: Chrystusa najbardziej sobie cenię za to, co ma z Lenina).

  32. May 16th, 2009 at 13:18 | #32

    wo :

    Traugutt ma oczywiście rację. Chrystus powiedział – “Kto nie jest ze mną, przeciwko mnie jest, a kto nie zbiera ze mną, rozprasza” (Mt 12:30). Chrystus w ogóle mówił różne sprzeczne ze sobą rzeczy, więc cytatem można uzasadnić literalnie wszystko (podoba mi się komentarz Żiżka: Chrystusa najbardziej sobie cenię za to, co ma z Lenina).

    Nie no spoko (chociaż tego nie napisał Traugutt akurat, ale to szczegół). Ja po prostu wyraziłem to co czuje dłużej, a mogłem wstawić tylko wykrzykniki. Czy to co napisali gładko przylega do jakiejś formy chrześcijaństwa nie porusza mnie. Dalej należą do egzotycznego, względem mojego, plemienia, tak mi się zdaje. Tak egzotycznego, że mogę się na na nich złościć tylko że są, albo obserwować z rozbawieniem, niezdrową fascynacją i ciekawością. Wolę to drugie.

  33. Blaise
    May 16th, 2009 at 13:46 | #33

    Dobra sralis mazgalis, oszczędźmy sobie zbędnych kurtuazji. Tu wasza pijana wariatka od gołąbków.

    Widzieli tę gorącą kobitkę?
    http://www.youtube.com/watch?v=luIMu3mOxfI

    “Tyara Elżbieta Gas jestem uzdrowicielem, egzorcystą, jasnowidzem, refleksologiem oraz numerologiem.” Normalnie 2 w 1 wersja royal.

    “Uzdrawiam, ocena stanu wszystkich narządów wewnętrznych z receptorów na dłoni i precyzyjne podaję przyczyny chorób w organiźmie, oczyszczanie z negatywnych energi opętań, uroków, klątw i innych.

    Doradzam firmom jak budować pozytywne energie w fimie i w domu.

    Doradzam jak pozytywnie i skutecznie pracować ze sobą, aby osiągnąć rozwój duchowy, sukces w życiu osobistym, zawadowym.

    Jako jasnowidz podpowiadam co jest korzystne dla każdego.”

    I smaczek

    http://republika.pl/blog_uc_3165674/3395979/sz/bilde.jpg

    “Tyara wie, że gdyby żyła w średniowieczu spłonęłaby na stosie. A dziś od dochodów za niszczenie demonów płaci podatki w terminie jak prawdziwa biznesłomah”

  34. May 16th, 2009 at 13:54 | #34

    @ Blaise:

    Znamy, znamy. Tyara, Mojżesz i Romuald Jezus Chrystus (Opole, Opole, za co was tak bozia pokarał?) swego czas intensywnie produkowali się m.in. na joemonsterze. A w mojej pamięci Tyara wryła się poprzez link Bartsa – opowiadała o niebezpieczeństwie gier komputerowych.

    OIDP był o nich materiał w czymś w stylu Uwaga w TVN.

  35. Blaise
    May 16th, 2009 at 14:02 | #35

    @ eli

    Podziwiam ją za moc epitetu.

  36. Blaise
    May 16th, 2009 at 14:43 | #36

    Wiem że to głupie i niestosowne i mało zabawne, ale mam takie marzenie życiowe spytać się…

    Tyara ty jarasz?

  37. Blaise
    May 16th, 2009 at 14:55 | #37

    oh uh oh! zanim łysakowska mnie uprzedzi…

    http://www.seemoresideeffects.ca/

    co na to seksistowska theory? mi się cycki zatrzęsły

  38. May 16th, 2009 at 15:18 | #38
  39. Blaise
    May 16th, 2009 at 15:41 | #39

    mi durnej wariatce zdaje się, że część tej martyrologii dla własnego bezpieczeństwa i rodziny of sir terlikowski, można byłoby uniknąć zażywając zwykłe leki antydepresyjne.
    tylko kurwa jak to wytłumaczyć? skoro depresja to choroba psychiczna w Polsce-katopolsce.

  40. May 16th, 2009 at 15:43 | #40

    Blaise :

    tylko kurwa jak to wytłumaczyć? skoro depresja to choroba psychiczna w Polsce.

    E tam, jak raz się przejdziesz do psychiatry i zobaczysz jaki przekrój społeczeństwa tam przyłazi, to się nauczysz mieć wyjebane na to, co sobie ludzie pomyślą.

  41. May 16th, 2009 at 15:46 | #41

    Blaise :

    mi się cycki zatrzęsły

    RO-WER. BRZU-SZKI. A-kty-wność-fi-zy-czna. A nie tylko browary żłopiesz.

  42. Blaise
    May 16th, 2009 at 15:56 | #42

    eli.wurman :

    Blaise :
    mi się cycki zatrzęsły

    RO-WER. BRZU-SZKI. A-kty-wność-fi-zy-czna. A nie tylko browary żłopiesz.

    @ eli.

    BRAWA!!! Cyce już rozmiar 0+. Ale odchudzam się dalej :)
    PS. Piękny awatar.

  43. Blaise
    May 16th, 2009 at 15:57 | #43

    eli.wurman :

    Blaise :
    tylko kurwa jak to wytłumaczyć? skoro depresja to choroba psychiczna w Polsce.

    E tam, jak raz się przejdziesz do psychiatry i zobaczysz jaki przekrój społeczeństwa tam przyłazi, to się nauczysz mieć wyjebane na to, co sobie ludzie pomyślą.

    Ja wiem jak tam jest ;)

  44. Blaise
    May 16th, 2009 at 15:58 | #44

    @ eli

    PS. dzięki, serio :) cmok

  45. Blaise
    May 16th, 2009 at 16:14 | #45

    A skorom wariatka – 8 kilo w 6 tygodni w dół.

  46. May 16th, 2009 at 16:14 | #46

    eli.wurman :

    Ludzie! Terlikowski przemówił: http://fronda.pl/tomasz_terlikowski/blog/operacja_chusta_9

    przegapiłem odcinek 8, więc przeczytałem dwa na raz – to jest jak zabójczy dowcip u Monty Pythona: jeden z tłumaczy przez przypadek zobaczył dwa słowa na raz i spędził kilka miesięcy w szpitalu. jeśli Terlikowski to wyda jako książkę, to będzie to śmiertelnie niebezpieczny tom.
    z kwiatków w odc. 8. najbardziej spodobał mi się “lama Ole Nędzal”. nie mogę się oprzeć wizji autora zaśmiewającego się do rozpuku po wymyśleniu tego nazwiska i cieszącego się, że w tak dowcipny i wyrafinowany sposób przyłożył buddystom.

  47. May 16th, 2009 at 16:23 | #47

    Blaise :

    PS. dzięki, serio cmok

    :)

    Blaise :

    A skorom wariatka – 8 kilo w 6 tygodni w dół.

    Ale tak to sobie można krzywdę zrobić! A nie boisz się efektu jo-jo?

  48. May 16th, 2009 at 16:27 | #48

    Blaise :

    skoro depresja to choroba psychiczna w Polsce-katopolsce.

    A poza Bolandą nie jest? Pytam serio.

    eli.wurman :

    E tam, jak raz się przejdziesz do psychiatry i zobaczysz jaki przekrój społeczeństwa tam przyłazi, to się nauczysz mieć wyjebane na to, co sobie ludzie pomyślą.

    Chyba, że pójdziesz do publicznej placówki, to spotkasz tylko alkoholików.

  49. May 16th, 2009 at 16:34 | #49

    grzesie2k :

    Chyba, że pójdziesz do publicznej placówki, to spotkasz tylko alkoholików.

    Mam inne doświadczenia. Właśnie w publicznych, w kolejce spotkałem pełen przekrój: od kolesi w garniturach i panienek w garsonkach, starych, młodych, w średnim wieku, z klasy średniej, niższej, sprzątaczek, matek polek, zatroskanych rodziców dzieci, itd. Ale YMMV.

  50. May 16th, 2009 at 16:54 | #50

    No ja miałem taką historyjkę: w poczekalni ja, jakiś koleś minimalnie ode mnie starszy, żurek w wieku średnim, żurek stary i żona żurka starego. Stary żurek się nie odzywa, jego żona dyskutuje o leczeniu alkoholizmu z żurkiem w wieku średnim i nagle zniża głos i nieświadoma, że zdrowe, młode ucho usłyszy ją doskonale, spoglądając na mnie i minimalnie starszego kolesia, pyta: To tacy młodzi też już piją?

  51. May 16th, 2009 at 17:15 | #51

    grzesie2k :

    No ja miałem taką historyjkę

    No bo to jest tak, że ludzie z marginesu będą mocno narażeni na widoczne efekty alkoholizmu – po eleganckim panu w garniaku nie będzie widać, że przyszedł dlatego, że chleje.

    A chleje się często dlatego, że są problemy. Mam takie poczucie, że to raczej w tę stronę idzie, niż: piję, a potem pojawiają się problemy.

  52. May 16th, 2009 at 17:26 | #52

    Ja się przy niczym nie upieram. U psychiatry byłem dwa razy po wypadku, więc niewiele widziałem. Jeśli natomiast stężenie real dramy w odgrywanych przez mnie scenach nie spadnie, wkrótce może będziemy mogli wrócić do tej rozmowy ;)

  53. Quasi
    May 16th, 2009 at 17:31 | #53

    Blaise :

    oh uh oh! zanim łysakowska mnie uprzedzi…

    Kto to “Łysakowska”?

    Blaise :

    http://www.seemoresideeffects.ca/
    co na to seksistowska theory?

    Chodzi o to, że (żartobliwe) przedstawianie kobiet w reklamach jako wyuzdane nimfomanki kobietom w ogólności jakoś ubliża?
    Ostatnio tak argumentowała “pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn” Elżbieta Radziszewska, domagając się wytępienia jakoby seksistowskich reklam dezodorantu Axe z czekoladowym ludzikiem…

    IMHO to jakaś histeria/paranoja.

    Blaise :

    mi się cycki zatrzęsły

    Co chcialaś przez to powiedzieć? To (dla reklamy) dobrze czy źle?

    grzesie2k :

    żurek w wieku średnim

    Co to znaczy w tym kontekście “żurek”?

    pozdrawiam

  54. May 16th, 2009 at 17:57 | #54

    Quasi :

    grzesie2k :
    żurek w wieku średnim
    Co to znaczy w tym kontekście “żurek”?

    Żul, menel.

  55. May 16th, 2009 at 19:05 | #55
  56. May 16th, 2009 at 19:17 | #56

    @ bart:
    No przecież (na zdjęciach) nie pedałuje ;)

  57. Quasi
    May 16th, 2009 at 19:24 | #57

    ZALEGŁA ODPOWIEDŹ DLA NAMESTE
    [odpowiedź do niniejszego komentarza]

    nameste :

    ad. 1. To rozróżnienie co do stopnia “naturalności” można rozpatrywać jakościowo i “ilościowo”. W ujęciu jakościowym chodzi o to, że bez kłopotu identyfikujemy podmiot paskudnego czynu polegającego na FGC, natomiast zidentyfikowanie podmiotu w dotkniętym downem sprzed “zaistnienia” downa, albo jest niemożliwe, albo wymaga jakiejś ekwilibrystyki.

    IMO żadnej ekwilibrystyki. Ot, jak z sześcianem Neckera…

    nameste :

    Stan po FGC jest hipotetycznie odwracalny, tzn. można sobie wyobrazić sytuację, w której dana dziewczynka z jakichś powodów uniknęła FGC. W przypadku downa, taka sytuacja jest równoważna z hm, retro-zniknięciem organizmu, czyli niedojściem do tego konkretnego zapłodnienia (nie wchodząc w szczegóły techniczne).

    Nie zgadzam się.

    1. Można sobie wyobrazić np. zarodek, w którym dochodzi do rewersji trisomii. I nie tylko wyobrazić – takie zjawisko (tj. zmiana liczby chromosomów) zachodzi powszechnie w liniach komórkowych in vitro i zapewne też in vivo (choćby w nowotworach i mozaikach).

    2. Co więcej, zespół Downa wiąże się z licznymi dysfunkcjami wielu cech fizycznych i psychicznych, ale “normalny” stan tych cech – tj. bez wpływu zaburzonej dawki genów jaki mamy w zespole Downa – jest wyobrażalny. Te cechy wyglądają tak, jak u ludzi bez zespołu Downa.

    3. Zresztą, jeśli nawet nie moglibyśmy sobie wyobrazić tego podmiotu (argumentum ad ignorantiam), to dlaczego miałoby to mieć w tym kontekście jakiekolwiek znaczenie?

    Ok, wyobrażenie sobie rewersji FGC jest jakoś tam prostsze niż wyobrażenie sobie rewersji zespołu Downa, ale dlaczego ta różnica w łatwości wyobrażeń miałaby mieć tu istotne znaczenie, i to na tyle istotne, by ją określać mianem “jakościowej”?

    nameste :

    W ujęciu “ilościowym” zgadzamy się, że w obu przypadkach zachodzi swoisty stan “naturalności” (jak już dwukrotnie pisałem: raz dosłownie, raz kulturowo), ale stan po FGC jest mniej naturalny, ze względu na sytuację hipotetycznego odwrócenia.

    J.w. – wg mnie to słaby argument. Zresztą, jeśliby nawet przyjąć, że zespół Downa jest bardziej “naturalny” niż FGC, to dlaczego miałoby to mieć istotne znaczenie w kontekście naszego sporu?

    nameste :

    Jego zaistnienie wiąże się z konkretnym aktem, działaniem konkretnych ludzi. W drugim przypadku, akt jest aktem płciowym ;), którego rezultaty są nieoznaczone. Ofc, do ew. badań prenatalnych. (…)

    W rozważanym przez nas przypadku aktem podlegającym moralnej ocenie nie jest akt płciowy skutkujący mongołem, lecz akt podjęcia decyzji o donoszeniu zmongolonej ciąży lub utrzymania przy życiu zmongolonego noworodka. To jest jak najbardziej konkretny akt, w wykonaniu konkretnych ludzi.

    nameste :

    To w tym kontekście padła uwaga o liczności populacji: problem kobiet i FGC jest wyraźniejszy, globalnie bardziej dotkliwy, pilniejszy, whatever.

    Problem kobiet z FGC jest zapewne powszechniejszy globalnie, ale czy “wyraźniejszy”?, “bardziej dotkliwy”?, “pilniejszy”? Jak to oceniać?

    Przynajmniej ja wolałbym być kobietą bez łechtaczki niż kobietą z zespołem Downa (która pewnie i tak ze swej łechtaczki nie korzysta, nawet jeśli ją ma…).

    nameste :

    Występuje nadto podzielenie opinii, co widać choćby po niniejszej dyskusji, w której nie padł żaden głos popierający klitoridektomię, choćby w ramach wsparcia dla inherentnego prawa różnych kultur do zróżnicowanej alokacji okrucieństwa & zbydlęcenia.

    To, że taki głos nie padł nie oznacza, że tego rodzaju poglądy nie są tu podzielane. Niewątpliwie podzielane są tu poglądy wspierające “inherentne prawo różnych rodziców (nie kultur) do zróżnicowanej alokacji okrucieństwa & zbydlęcenia”. Np. taki czescjacek pisze:

    podczas gdy umyślne pozwolenie na urodzenie dziecka upośledzonego bez umyślnej interwencji już w pełni akceptują

    myślę, że mało kto akceptuje “w pełni”, ale większość uważa, że to jest sprawa tak delikatna i niejednoznaczna, że nie da się wprowadzić żadnej normy prawnej. więc trzeba to zostawić indywidualnemu sumieniu.

    Popierane jest też okrucieństwo & zbydlęcenie wobec zwierząt, a awersja wobec takiego stanowiska traktowana jest pogardą & szyderą.

    nameste :

    ad 2. Potępienie, jak najbardziej, zwaszcza wobec czynności wykraczających poza normę samotrucia kulturowego (typu alkohol w czasie ciąży). Z penalizacją jest trudniej, to chyba duży, nieco odrębny temat.

    Dlaczego tak uważasz?

    PODSUMOWUJĄC: Wyliczyłeś kilka różnic między świadomą zgodą na urodzenie upośledzonego dziecka a FGC. Ok, jakieś różnice zawsze można wskazać między dwoma dowolnymi bytami. Problem w tym, że (i) IMO te różnice nie są aż tak wyraźne jak sugerujesz i (ii) nie wyjaśniłeś, dlaczego te różnice miałyby być istotne w kontekście moralnej oceny obu rozważanych tu aktów.

    nameste :

    Domyślam się – choć tego jeszcze nikt wprost nie zadeklarował – że moi oponenci w tej dyskusji potępiają umyślne preparowanie defektywnych dzieci, podczas gdy umyślne pozwolenie na urodzenie dziecka upośledzonego bez umyślnej interwencji już w pełni akceptują (oraz potępiają jego potępianie). Mylę się?

    Myślę, że gdybyś nie wystartował również z programem zabijania noworodków, doczekałbyś się reakcji wyraźniej po Twojej myśli.

    Może i tak.

    W każdym razie wyjaśniam, że o eugenicznej eksterminacji noworodków wspomniałem w kontekście apokaliptyczno-alarmistycznych wizji Terlikowskiego, a także dlatego, że przy stosowaniu moralności “empatocentrycznej” nie wyobrażam sobie innego podejścia, tym bardziej, gdy godzimy się na okrutną eksploatację zwierząt.

    nameste :

    Nadal jednak uważam, że poręczniejszą kategorią do zastosowania w tej sprawie jest “odpowiedzialność”, nie “wina”. Wspomina też o tym Slotna. Może jeszcze do tego wrócę wieczorem.

    Mam nadzieję, że jeszcze to rozwiniesz.

    pozdrawiam

  58. May 16th, 2009 at 19:32 | #58

    @ Quasi:
    Ty mi tytułami wersalikami i boldem, ja tobie cenzurą.

  59. Quasi
    May 16th, 2009 at 19:46 | #59

    bart :

    Ty mi tytułami wersalikami

    ?

    Co znaczy, że “ja Ci tu”? Wziąłeś to za prowokację, wandalizm?

    bart :

    i boldem, ja tobie cenzurą.

    Żeby jeszcze cenzurą. Sabotażem – dokonałeś substytucji, nie delecji treści.

    pozdrawiam

  60. Quasi
    May 16th, 2009 at 20:27 | #60

    ZALEGŁA ODPOWIEDŹ DLA NAMESTE: O RELIGII W SZKOŁACH i HOMOFOBII
    [odpowiedź do niniejszego komentarza]

    nameste :

    Szkolna katecheza jest częścią imprintingu o charakterze głównie językowym. Wcale nie twierdzę, że cokolwiek uczniowie z niej wynoszą (a już doktryna katolicka to mi całkiem [—-]) na poziomie uświadomionym, może — na zasadzie sprzeciwu wobec szczególnie wkurzającego pieprzenia w bambus; przykłady są znane. Chcę Ci natomiast zwrócić uwagę, że mediumem mema jest język. Wygłaszanie z pełną asercją jakichkolwiek sądów o “dziecku poczętym” czy o “zboczeniu” już jest gruntem memonośnym katolickiej doktryny życia osobowego od poczęcia czy katolickiego poglądu na homoseksualizm.

    Ja rozumiem Twoją tezę. Ja tylko nie widzę na nią żadnego dowodu/uzasadnienia.

    Jedyny przypadek – który od biedy można by interpretować jako rzutowanie formy językowej na treść poglądów – jaki zdołałem zaobserwować, to różnego rodzaju błędy etymologiczne. Np. “NSDAP to Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotnicza, więc nazizm to ruch lewicowy”; “małżeństwo, jak sama nazwa wskazuje, to wyłącznie związek kobiety i mężczyzny”; “Grenlandia to Greenland, więc gdy ją odkryto była zielona, więc globalne ocieplenie to bzdura”; “przeciwnicy homoseksualistów wcale się ich nie boją, więc nazywanie ich ‘homofobami’ jest propagandowym, kłamliwym oszczerstwem”.

    nameste :

    (…) Trzeci — w jakim oto sensie usunięcie katechezy ze szkół osłabiłoby KK — nie jest oczywisty. Już pisalem wcześniej, że widzę dobre powody, by nalegać nie tylko na nieusuwanie religii ze szkół, ale, heh, na uczynienie z niej przedmiotu w pełni obowiązkowego. To dopiero osłabiłoby KK (instytucja mocniej totalizująca daje większą szansę samowywrócenia się, bo prowokuje silniejszy sprzeciw).

    Ja generalnie z tym się zgadzam. Nawet kiedyś wprost pisałem o tym u Barta (m.in. tu i tu), ale zostałem za to zrugany…

    nameste :

    O zasadach, na jakich przestrzeń symboliczna (czy też: władza w dyskursie) wpływa na rzeczywistość, możemy pogadać w innym terminie/wątku. Moim zdaniem (krótko), władza symboliczna czy też jej rozkład jest częścią rzeczywistości (społecznej), więc Twoje uwagi o “niepojętych, tajemnych” mechanizmach odbieram ze zdziwieniem. Nic tu niepojętego.

    Mam nadzieję, że i ten temat rozwiniesz, wyjaśniając mi owe mechanizmy i wskazując namacalne przykłady ich aktywności. Przypominam sobie, że gdzieś kiedyś wspominałeś coś o koncepcjach Bourdieu – o to Ci chodzi?

    pozdrawiam

  61. Barts
    May 16th, 2009 at 20:54 | #61

    Marsz i kontrmarsz dzisiaj widziałem, bo byłem na mieście. Czarno-białych znacznie mniej niż tęczowych, transparenty mieli mniej ciekawe (rozwalił mnie transparent ze strony tęczowej “Dwie matki są fajniejsze niż jedna” – MILF fetish or what?), nie mieli też muzyki, a na dodatek paru aktywnych wzięło w pysk od policji, która podeszła do sprawy poważnie i pilnowała jak należy, więc kolo który rzucił kamieniem został zhaltowany. Do tego komentarze postronnych przechodniów w większości życzliwe były stronie tęczowej i to tez było fajne.

    Serce roście patrząc na te czasy.

  62. Quasi
    May 16th, 2009 at 20:59 | #62

    bart :

    Rowerek WTF.

    O HOMOSEKSUALNYCH MANIFESTACJACH – MOJE REFLEKSJE

    Ech, zawsze przy okazji różnych homomanifestacji + kontrmanifestacji najbardziej jestem zatroskany losem tych policjantów z prewencji. Co oni sobie myślą, o tych demonstrantach, których politycy każą im ochraniać; co czują?
    Zapewne większość z nich brzydzi się pedałami i pewnie sami mieliby ochotę przyjebać im pałami. Analogicznie, gdy ochraniają polityków (którymi zapewne – z głębin swej frustracji wywołanej marną pensją i zawiścią – szczerze gardzą i marzą, by ujrzeć ich na taczkach, jeśli nie na szafotach…) przed wściekłymi demonstrantami.

    Wymaganie od policjantów, by w ramach swoich zawodowych obowiązków bronili pedałów czy polityków – czyli ludzi, którymi większość z nich zwyczajnie gardzi, czy nawet pała do nich nienawiścią – jawi mi się jako forma stręczycielstwa. Analogicznie jest w przypadku adwokatów (zmuszonych do obrony pogardzanych przez siebie klientów) czy lekarzy (zmuszonych do leczenia ludzi, których mogą nienawidzić; zmuszanych do wykonywania zabiegów/przepisywania leków, które moralnie potępiają itp.).
    Ciekawe, czy takim policjantom-homofobom zdarza się przymknąć oko na jakiś bandycki wybryk (np. rzucenie czymś w pedała) jakiegoś wyłysiałego od patriotyzmu młodzieńca? Ponoć niektórzy adwokaci ukradkiem działają na niekorzyść nielubianych przez siebie klientów

    Oczywiście, nie uważam, że w tej kwestii należy stosować jakiekolwiek rozwiązania prawne typu “klauzula sumienia”. Jeśli komuś nie odpowiada taka gówniana, prostytuująca robota, niech wybierze sobie inny zawód, albo niech zaciśnie zęby, zatka nos i znosi dyskomfort.
    W każdym razie ja sam nigdy bym na taką manifestację nie poszedł, choćby z tego powodu, że zwyczajnie byłoby mi wstyd spojrzeć w oczy temu policjantowi, którego przysłali tu – za jakieś marne grosze – by mnie bronił, choć jestem mu obrzydliwy…

    pozdrawiam

  63. May 16th, 2009 at 21:09 | #63

    Quasi :

    W każdym razie ja sam nigdy bym na taką manifestację nie poszedł, choćby z tego powodu, że zwyczajnie byłoby mi wstyd spojrzeć w oczy temu policjantowi, którego przysłali tu – za jakieś marne grosze – by mnie bronił, choć jestem mu obrzydliwy…

    Czytając Ciebie czuję się jak członek USS Enterprise spotykający w odległych czeluściach kosmosu obcą cywilizację.

    Ziomuś, co Ty pierdolisz!? A jadąc autobusem/pociągiem/taksówką/tramwajem/metrem czujesz wstyd, że za marne grosze Cię wozi koleś któremu jesteś obrzydliwy? Czy kiedy kasjer w markecie kasuje twoje zakupy czujesz wstyd, że kupujesz właśnie u niego, choć jesteś mu obrzydliwy? Nigga, pliz.

  64. pedaliszcze
    May 16th, 2009 at 21:14 | #64

    Quasi :

    W każdym razie ja sam nigdy bym na taką manifestację nie poszedł, choćby z tego powodu, że zwyczajnie byłoby mi wstyd spojrzeć w oczy temu policjantowi, którego przysłali tu – za jakieś marne grosze – by mnie bronił, choć jestem mu obrzydliwy…

    Mamo, jakie to smutne.

  65. Quasi
    May 16th, 2009 at 21:18 | #65

    eli.wurman :

    A jadąc autobusem/pociągiem/taksówką/tramwajem/metrem czujesz wstyd, że za marne grosze Cię wozi koleś któremu jesteś obrzydliwy? Czy kiedy kasjer w markecie kasuje twoje zakupy czujesz wstyd, że kupujesz właśnie u niego, choć jesteś mu obrzydliwy?

    No ale sęk w tym, że kierowcy/sprzedawcy/itp. nie znają moich poglądów, więc nie mają jasnego powodu do nienawiści. Gdybym za to wystąpił na jakiejś manifestacji, to sama moja na niej obecność tych informacji by im dostarczyła. A świadomość tego spaliłaby mnie wstydem…

    Naprawdę ulegasz złudzeniu, że ludzie to jakieś roboty-służbiści, którzy w trakcie wykonywania obowiązków zawodowych jakoś cudownie wyzbywają się prywatnych przekonań, gustów i uprzedzeń?

    pozdrawiam

  66. May 16th, 2009 at 21:24 | #66

    Quasi :

    W każdym razie wyjaśniam, że o eugenicznej eksterminacji noworodków wspomniałem w kontekście apokaliptyczno-alarmistycznych wizji Terlikowskiego

    Szacowny Gospodarz prosi cię, byś już nie ciągnął tego tematu. Jeśli chcesz sobie pogadać ze znajomymi o eugenice, załóż swojego blogaska.

    Mówię to absolutnie serio, bo jak widzę, delikatne sugestie do ciebie nie docierają.

  67. Quasi
    May 16th, 2009 at 21:32 | #67

    bart :

    Mówię to absolutnie serio, bo jak widzę, delikatne sugestie do ciebie nie docierają.

    Jakie “delikatne sugestie”? Ten sabotaż?

    pzdr

  68. May 16th, 2009 at 21:33 | #68

    Nieważne jakie. Proszę przestać.

  69. Quasi
    May 16th, 2009 at 21:42 | #69

    bart :

    Nieważne jakie. Proszę przestać.

    Nie rozumiem, dlaczego? Przecież i tak mleko już się rozlało, na Twoim blogu mnóstwo na ten temat napisałem (i dotąd jakoś nie okazywałeś sprzeciwu), więc co się zmieni, jeśli ten temat dokończę?

    A chociaż Slotnej i Nameste pozwolisz zamieścić odpowiedź?

    pozdrawiam

  70. May 16th, 2009 at 21:56 | #70

    Quasi :

    Naprawdę ulegasz złudzeniu, że ludzie to jakieś roboty-służbiści, którzy w trakcie wykonywania obowiązków zawodowych jakoś cudownie wyzbywają się prywatnych przekonań, gustów i uprzedzeń?

    Sorry, Quasi, ale się nie zgadzam. Po ukończeniu szkoły średniej zostałem pielęgniarzem i wierz mi (z drugiej strony, może zbyt idealistyczne podejście do zawodu miałem), szczerze miałem w dupie, kogo mi na izbę zwożą. Człowiek to człowiek, praca to praca.

  71. Quasi
    May 16th, 2009 at 22:17 | #71

    Adam Gliniany :

    Sorry, Quasi, ale się nie zgadzam. Po ukończeniu szkoły średniej zostałem pielęgniarzem i wierz mi (z drugiej strony, może zbyt idealistyczne podejście do zawodu miałem), szczerze miałem w dupie, kogo mi na izbę zwożą. Człowiek to człowiek, praca to praca.

    Ok, deontologia. Ja gdybym był lekarzem, też byłoby mi obojętne, kogo ratuję, a gdybym był żołnierzem obojętne by mi było, do kogo rozkazaliby mi strzelać. Tu się ludzi dehumanizuje, człowiek się koncentruje na tym, by jak najlepiej wykonywać swoje zadania, a inni ludzie to do tych zadań substraty.

    Tyle, że tu mówimy o obojętności okazywanej czynami, a mnie chodziło o myśli. Ja nie wątpię, że większość policjantów, którzy nawet darzyliby mnie antypatią, jednocześnie rzetelnie by mnie chroniło – nie o niedoskonałość ochrony się boję. Mnie męczy to, co ci ludzie by o mnie myśleli, jak by sobie na mój temat z kumplami żartowali, że czuliby się przeze mnie wykorzystani (jak prostytutka przez klienta-brudasa) lub, że robią mi wielką łaskę itp.. To byłoby dla mnie nie do zniesienia. Empatia.

    pozdrawiam

  72. May 16th, 2009 at 22:25 | #72

    @ Quasi:
    IMO niebiescy mają (pewnie nie wszyscy, doświadczyłem na wielu meczach) podobne podejście. A przynajmniej powinni mieć.

  73. May 16th, 2009 at 22:30 | #73

    Quasi :

    A chociaż Slotnej i Nameste pozwolisz zamieścić odpowiedź?

    Tak, pozwolę im napisać co chcą. A twoje odpowiedzi wytnę. Taki będę.

  74. May 16th, 2009 at 22:34 | #74

    Quasi :

    Mnie męczy to, co ci ludzie by o mnie myśleli, jak by sobie na mój temat z kumplami żartowali, że czuliby się przeze mnie wykorzystani (jak prostytutka przez klienta-brudasa) lub, że robią mi wielką łaskę itp.. To byłoby dla mnie nie do zniesienia. Empatia.

    A nie potrafiłbyś tego przeskoczyć przez jakąś autosugestię typu – “mam na to wyjebane”? Albo bawić się tym tak samo, jak innych wypadkach? Przecież to w sumie zabawne, że piesek nie lubi, ale piesek służy.

    EDIT: Heloł chłopcy, widzicie, jak was bart uciska? To może wydzielić wam stronę na moim malutkim i skromny blogiątku i tam będziecie się napierdalać do woli? Preferowane tematy: animality, koprofagia, kanibalizm. :D . Oczyfffiście, jeśli gospodarz się nie obrazi.

  75. May 16th, 2009 at 22:44 | #75

    Quasi :

    No ale sęk w tym, że kierowcy/sprzedawcy/itp. nie znają moich poglądów

    Ale mogą się ich domyślać np. po wyglądzie, gestach, zachowaniu, mimice, ciuchach, spojrzeniu, przeczuciu i całej reszcie dupereli.

    Quasi :

    A świadomość tego spaliłaby mnie wstydem…

    Znaczy wysłanie komunikatu: jestem i mam w dupie czy wam się to podoba czy nie – jest dla ciebie problemem? Soraski, ale to już tylko Twój problem.

    Quasi :

    Naprawdę ulegasz złudzeniu, że ludzie to jakieś roboty-służbiści, którzy w trakcie wykonywania obowiązków zawodowych jakoś cudownie wyzbywają się prywatnych przekonań, gustów i uprzedzeń?

    Nie. Nie ulegam żadnemu złudzeniu. Ludzie zajęci wykonywaniem swoich obowiązków, słuchaniem poleceń, itd. nie zastanawiają się nad pierdołami. Co najwyżej: kurwa, ile tu jeszcze muszę sterczeć, bo se pedały/stoczniowcy/górnicy/hutnicy/matki z dziećmi/matki bez dzieci/cała reszta chciała coś zamanifestować.

    Quasi :

    Tyle, że tu mówimy o obojętności okazywanej czynami, a mnie chodziło o myśli.

    Zdaje się, że ostatnim zainteresowanym grzeszną myślą jest kościół: patrz: zgrzeszyłem myślą, mową i uczynkiem?

    Also: get a life, albo przynajmniej popróbuj.

  76. May 16th, 2009 at 23:29 | #77

    eli.wurman :

    Torquemada doszedł!

    Pierwszy!

  77. Tatamaxa
    May 16th, 2009 at 23:33 | #78

    @ Torquemada:
    O kurwa, o ja pierdolę…

  78. May 16th, 2009 at 23:38 | #79

    Tatamaxa :

    O kurwa, o ja pierdolę…

    I niech mi ktoś powie że moje Shocked&appalled było NSFW.

  79. May 16th, 2009 at 23:43 | #80

    I oftopicznie – Blaise wspomniał o Tyarze. A to nieodłącznie jest związane z pięknymi rysunkami. Kredkami. No i w tym kontekście nasz dawny ulubieniec – Piotr Marek. Pojeby lubią kredki?

  80. Ombre Jaune
    May 16th, 2009 at 23:43 | #81

    @ Torquemada:
    Ja też rzucę tradycyjną polska qrwą.
    Kto się składa na kodeks dla Tomka Literata (z wizytą w sądzie karnym, coby chłopak się przekonał jak to wygląda naprawdę)?

    Bo ja socrealista jestem i chcę, by sztuka oddawała prawdziwe życie, nie upiększone burżuazyjną licencją poetiką. ;)

  81. fan-terlika-ale-nie-torquemady
    May 17th, 2009 at 00:36 | #82

    Sorry, może mi ktoś wytłumaczyć, o co chodziło w tych wypocinach Torka? Bo co jak co, ale teksty Terlikowskiego mają jakiś… sens. Nawet te Natalii Julii Nowak miały. Ale tutaj – ja nic nie rozumię.
    I że ten mecenas z Finlandii, to miało dodać takiej tajemniczości, że niby zaciekawia czytelnika, o co w tym wszystkim chodzi, że w ogóle jak Palacz G-Man, czy Jacob?
    Niech ktoś mi wytłumaczy, naprawdę proszę, o co w tym miało chodzić.

    I swoją drogą, szykuje się potężna powieść u doktora Tomasza. Już dziewiąta część, a wprowadzana zostaje dopiero nowa ważna postać. I mało tego – chusta wciąż jest w granicach Polski. A – jak wiadomo – Polskę i Afrykę dzieli wiele kilometrów. A po drodze mur z noktowizorami, tak że nie pójdzie tak szybko. Stawiam na jeszcze jakieś 30 odcinków.

  82. May 17th, 2009 at 00:44 | #83

    fan-terlika-ale-nie-torquemady :

    Stawiam na jeszcze jakieś 30 odcinków.

    Będziemy cierpliwie czekać aż dojdzie. Bart wtedy krzyknie drugi! :D

  83. May 17th, 2009 at 00:58 | #84

    BTW, komentatorka Klarcia (ta sama, co tu kiedyś zajrzała i jej się słabo zrobiło) jest przerażona opowiadaniem Torquemady:

    sobota, 16 maja 2009, 20:59

    Anonim#1567

    napisał/a: poniedziałek, 4 maja 2009, 00:20

    “Jesteś obłąkany. Wiesz o tym?”

    Nie. On nie jest obłąkany – on jest TYLKO KATOLIKIEM, nie mającym nic wspólnego z chrześcijaństwem.

    Chłopakowi dobrze z oczu patrzy, myślałam (mając też na uwadze swobodę “języka”), że jego opowiadanie to tylko fabuła literacka.

    Miałam jednak “przyjemność spotkać się z nim na : http://www.krzyz.katolicy.net – jest tam Administratorem.

    Ludzie !!!

    Ten człowiek i jego “towarzystwo”, serio takie poglądy głoszą.

    Całe szczęście, że w społeczeństwie stanowią tylko mało znaczącą grupę oszołomów.

    Gdyby przejeli decydujący głos w Kościele, mielibyśmy coś gorszego od kalifatu.

    Na ich tle, środowisko RM, można do modernistów zaliczyć. :)

    P.S. “Właściciel portalu nowoczesnych katolików – katolicy.net”, to tylko zmyła.

    Owi “nowocześni katolicy”, z przyjemnością by nam znowu stosy zafundowali.

    Przy całej niechęci, którą czuję do homofobicznego i antyaborcyjnego pokolenia JP2, muszę powiedzieć, że w walce z tradsami im kibicuję :)

  84. AJ
    May 17th, 2009 at 00:59 | #85

    @wciąż jest w granicach Polski

    I w końcu jak idzie to Afryki przez ten Wołomin, bo nie chce mi się czytać?

  85. May 17th, 2009 at 01:13 | #86

    Cały odcinek o Tadeuszu Krynickim. Tadeusz to ten, co…

    Jeszcze piętnaście lat temu chciał być nauczycielem akademickim, mistrzem dla studentów. A został dozorcą. Nie, nie miał o to do nikogo pretensji. Sam zdecydował.

    W tym odcinku okazuje się jednak, że nie przyjął tej degradacji społecznej z pokorą:

    hodziło o chłopaka, którego przyjął pod swój dach, i który płakał za matką. I to, że on, mężczyzna, nie potrafił nic na to poradzić. Tak jak nie potrafił nic poradzić na to, że zakazano mu mówić o Chrystusie, i wymuszono pracę w szatni. Miał dość pokornego poddania. To wyprowadzało go z równowagi, zaciskało szczęki. Miał ochotę krzyczeć, skopać jakiś śmietnik. A chwilę potem płakać. Modlitwa nie przechodziła mu przez gardło. Bał się, że zacznie bluźnić, kłócić się z Bogiem, który kazał zło dobrem zwyciężać… A tu trzeba zęby wybić tym sk…synom, co odbierają matki dzieciom.

    Następni po skurwysynach, co odbierają matki dzieciom i dzieci matkom, będą ci, co wpisują złe wyszukiwania w szukaj.katolicy.net.

    A nie, soraski, nie ten autor.

  86. fan-terlika-ale-nie-torquemady
    May 17th, 2009 at 01:17 | #87

    AJ :

    @wciąż jest w granicach Polski
    I w końcu jak idzie to Afryki przez ten Wołomin, bo nie chce mi się czytać?

    Ostatnio widzeni byli w Łochowie (55 km od Warszawy), wczesniej w Tłuszczu (35 km od Warszawy).
    W sumie szykuje się chyba trochę więcej tych odcinków.

  87. May 17th, 2009 at 01:48 | #88

    bart :

    A nie, soraski, nie ten autor.

    No i właśnie ja się dziwię. Bo moje doświadczenia z przywołanym przez WO Krzysiem Osiejukiem wskazują, że na co dzień są to grzeczni, mili ludzie. Może to tylko taka drama?

  88. barista
    May 17th, 2009 at 02:40 | #89

    Kochani, a kto z Was wie, że dzisiaj było świeto patrona Polski św. Andrzeja Boboli oraz pielgrzymka z ks. Trytkiem w intencji zadośćuczynienia Matce Pana Jezusa za marsz tolerancji?

    za http://www.sedevacante.pl/

    16 maja
    Sobota Św. Andrzeja Boboli
    Pielgrzymka do Kalwarii Zebrzydowskiej
    Msza Św. w Oratorium o g.7:30
    Wyjazd godz.9.20 z Dworca PKS (OBOK GŁOWNEGO PKP)- dolna płyta.
    W Kalwarii wymarsz spod kościoła na Dróżki Matki Bożej o g.11.00
    Intencja: zadośćuczynienie za marsz homosexualistów w Krakowie.

  89. Quasi
    May 17th, 2009 at 04:34 | #90

    jaś skoczowski :

    A nie potrafiłbyś tego przeskoczyć przez jakąś autosugestię typu – “mam na to wyjebane”?

    Oczywiście, że nie. Przecież gdy się świadomie samooszukuję zdaję sobie sprawę, że to robię, więc z “podstępu” nici.

    jaś skoczowski :

    Albo bawić się tym tak samo, jak innych wypadkach?

    ?

    jaś skoczowski :

    Przecież to w sumie zabawne, że piesek nie lubi, ale piesek służy.

    Nie wiem, zabawne może dla amatorów jakiegoś BDSM…

    eli.wurman :

    Ale mogą się ich domyślać np. po wyglądzie, gestach, zachowaniu, mimice, ciuchach, spojrzeniu, przeczuciu i całej reszcie dupereli.

    W taką mistykę nie wierzę.

    eli.wurman :

    Znaczy wysłanie komunikatu: jestem i mam w dupie czy wam się to podoba czy nie – jest dla ciebie problemem?

    Ale tu problemem nie jest wysłanie (lipnego) komunikatu. Problemem jest, że ja tego nie mam w dupie.

    eli.wurman :

    Soraski, ale to już tylko Twój problem.

    Ja nie twierdziłem inaczej. Choć szczerze mówiąc liczyłem, że skłonieni przeze mnie do refleksji, przyznacie że czujecie podobnie, choć czasami.

    A to ja tu byłem oskarżany o niedobór empatii…

    eli.wurman :

    Nie. Nie ulegam żadnemu złudzeniu. Ludzie zajęci wykonywaniem swoich obowiązków, słuchaniem poleceń, itd. nie zastanawiają się nad pierdołami.

    Nie wierzę. Oczywiście, w trakcie wykonywania obowiązku zapewne nie abominacyja i moralne rozdrażnienie są ich priorytetowymi myślami. Ale przed wyjściem w teren? Albo po powrocie? Gdy opowiadają rodzinie jak było w pracy? Przy wódce z kumplami? Gdy się śmieją jakie to z tych lesb pasztety, z pedałów kurioza, a z ich heteroseksualnych sojuszników – wymoczki?

    No i nie wierzę, że nie mają jakichś automatycznych myśli, gdy widzą coś spektakularnie przegiętego (jak np. ten widoczek).

    eli.wurman :

    Co najwyżej: kurwa, ile tu jeszcze muszę sterczeć, bo se pedały/stoczniowcy/górnicy/hutnicy/matki z dziećmi/matki bez dzieci/cała reszta chciała coś zamanifestować.

    To też.

    eli.wurman :

    Zdaje się, że ostatnim zainteresowanym grzeszną myślą jest kościół: patrz: zgrzeszyłem myślą, mową i uczynkiem?

    Nonsens. A chociażby te manifestujące pedały, wyfiokowane dziunie, przypakowane ciacha w wypasionych beemach, wypielęgnowany japiszon w drogich garniturkach zalatujący drogimi perfumami, Barty wystrojone w “T-Shirt Hell”, to na chuj tworzą sobie swoje images, jeśli nie po to, by indukować w obserwatorach określone myśli?

    bart :

    Przy całej niechęci, którą czuję do homofobicznego i antyaborcyjnego pokolenia JP2, muszę powiedzieć, że w walce z tradsami im kibicuję :)

    Oj, a mnie się zdaje, że jeszcze niedawno twierdziłeś coś zgoła przeciwnego: że stajesz po stronie tradsów przeciwko pokoleniu JP2 i księżom z gitarami, bo widzisz w tryumfie agresywnych tradycjonalistów szansę na marginalizację Kościoła i katolicyzmu? Czy mylę Cię z WO?

    pozdrawiam

  90. May 17th, 2009 at 09:55 | #91

    Quasi :

    Chcę Ci natomiast zwrócić uwagę, że mediumem mema jest język. Wygłaszanie z pełną asercją jakichkolwiek sądów o “dziecku poczętym” czy o “zboczeniu” już jest gruntem memonośnym katolickiej doktryny życia osobowego od poczęcia czy katolickiego poglądu na homoseksualizm.

    Ja rozumiem Twoją tezę. Ja tylko nie widzę na nią żadnego dowodu/uzasadnienia.
    Jedyny przypadek – który od biedy można by interpretować jako rzutowanie formy językowej na treść poglądów – jaki zdołałem zaobserwować, to różnego rodzaju błędy etymologiczne.

    Coś mi się zdaje, że w ramach attention-whoryzmu udajesz mniej inteligentnego niż jesteś i/lub symulujesz amnezję. Możesz zastanowić się, czemu w tej dyskusji wysuwasz postulat wstępnego odczyszczenia referowanych stanowisk z “nacechowanej ideologicznie nowomowy”, by “umożliwić sensowną dyskusję”:

    [Quasi:] I tu mamy ogolniejszy problem, nie ograniczajacy sie tylko do “homofobii”, ale dotyczacy niemal wszystkich tematow zwiazanych z ideologia, bowiem wokol nich gromadzi sie mnostwo mitow, faktoidow, nowomow, manipulacji, klamstw, slow “nacechowanych”. Ot chociazby aborcja (z nacechowana, nastawiona na manipulacje nowomowa typu “mordowanie dzieci nienarodzonych”) czy eutanazja (utozsamianie eutanazji z eksterminacja zbyt drogich w kuracji starcow). Zeby taka dyskusja mogla miec sens, najpierw nalezaloby wprowadzic jakis wstep, ktorym oczysciloby sie jezyk z roznych przeklaman i nowomow (typu “dziecko nienarodzone”). A dopiero pozniej zabierac sie za debatowanie.

    Na tym właśnie polega memonośność takich sformułowań jak “dziecko poczęte”. Że przez tę “formę językową” wjeżdża treść, wjeżdża niepostrzeżenie dla kogoś (np. ucznia), kto nie miał okazji do przemyśleń/nie zetknął się ze znegliżowaniem takich “form językowych”. Wdrukowanie w świadomość (przez ciągłe powtórzenia) np. “dziecka poczętego” skutkuje tym, że obiekt zimprintingowany nie kwestionuje adekwatności “formy językowej” do np. debaty aborcyjnej, stając się hm, ofiarą “nacechowanej nowomowy”. Ostatnim klockiem brakującym na uzasadnienie, jest rozpowszechnienie frazy. Guglnij sobie: znajdziesz tysiące użyć.

    Generalnie, mógłbyś się zajmować interpretacją tego, co też kiedyś (tu: 2 lata temu) miałeś na myśli — samoobsługowo. EOT.

  91. May 17th, 2009 at 09:59 | #92

    Quasi :

    Oj, a mnie się zdaje, że jeszcze niedawno twierdziłeś coś zgoła przeciwnego: że stajesz po stronie tradsów przeciwko pokoleniu JP2 i księżom z gitarami, bo widzisz w tryumfie agresywnych tradycjonalistów szansę na marginalizację Kościoła i katolicyzmu?

    To zależy. W dni parzyste wspieram tradsów w ich próbach zmarginalizowania KK, w dni nieparzyste kibicuję JP2, bo ma fajniejsze dziewczyny.

    @Biedni policjanci:

    Ty sobie lepiej pomyśl, co czuje policjant-kibic Legii, ochraniając kibiców Polonii. To dopiero sadyzm.

  92. May 17th, 2009 at 10:02 | #93

    Quasi :

    Oczywiście, że nie. Przecież gdy się świadomie samooszukuję zdaję sobie sprawę, że to robię, więc z “podstępu” nici.

    Trening czyni mistrza. Czym częściej powtarzasz coś, w co nie wierzy, tym trudniej Ci w to nie wierzyć.

  93. May 17th, 2009 at 10:09 | #94

    O rany.

    braciszku! patrz, coś się stało
    jakieś światło się tu dostało
    jakieś narzędzie błyszczące
    ała! jakieś kłujące
    braciszku co oni ci robią?
    dlaczego dziurę w brzuszku ci skrobią?
    mamusiu! braciszka rozrywają
    rączki mu wyrywają! właśnie wykłuli mu oko
    i serduszko rozdarli głęboko
    jestem krwią braciszka zbryzgana
    mamusiu moja kochana

    Jest więcej. Dużo więcej.

  94. May 17th, 2009 at 10:14 | #95

    Quasi :

    jaś skoczowski :

    Albo bawić się tym tak samo, jak innych wypadkach?

    ?

    Chodzi o to, że podobno bawi Cię jak np. zabija się zupełnie obcych Ci ludzi.

    Quasi :

    Nie wiem, zabawne może dla amatorów jakiegoś BDSM…

    Dobra, może byłby to sadyzm. Ale Ty byś zdecydowanie na nim zyskiwał. Może więc spróbuj?

  95. May 17th, 2009 at 10:15 | #96

    @ bart:
    Masturbacja – bo nie prowadzi do aborcji.

  96. May 17th, 2009 at 10:18 | #97

    Quasi :

    Preferowana przeze mnie moralność ma podłoże czysto emocjonalne: oparta na empatii awersja wobec cierpienia + afirmacji osoby, rozumianej jako istota samoświadoma i racjonalna.

    No właśnie… dobór słów mówi wiele. “Preferowana”? To nie jest po prostu Twoja moralność, tylko taka którą preferujesz, bo porównałeś ją z innymi i na podstawie racjonalnych przesłanek i definicji uznałeś za suboptymalną. To właśnie wyczerpuje znamiona psychopatii (wiki mi podpowiada: “typ kalkulatywny”).

    Quasi :

    inz.mruwnica :

    “Kurze życie” nie wchodzi wtedy nigdy w konflikt z realnie doświadczanymi wartościami, więc łatwo jest je wynosić do absurdalnej rangi.

    Nie mniej absurdalnej niż ta, do której powszechnie wynosi się życie ludzkiego oseska (zwłaszcza upośledzonego), IMO.

    Irracjonalne — tak, absurdalne — nie. Widzę, że masz problem z tą le petite difference. Mówisz o empatii, że się nią kierujesz, ale ten fragment pokazuje, że Ty tylko sobie empatię wyobrażasz. Podobnie jak daltonista wyobraża sobie kolory: ma w słowniku słowo “czerwień” i “brunatny”, ale nie odróżnia desygnatów, więc tworzy sobie jakieś quasi- (pun intended) -racjonalne konstrukcje uzasadniające kiedy jest “czerwono”, a kiedy “brunatno” (pun not intended). Tam gdzie inni mają odruchy on musi używać rozumu.

    Wydaje Ci się, że kierujesz się empatią, ale nie potrafisz poczuć w stosunku do sytuacji zmuszania kobiety do aborcji, albo tego drugiego, które nie przejdzie mi przez klawiaturę, jak wielki to jest horror, HORROR, horror and moral terror. Moja empatia krzyczy wtedy “AAAAaaaaaaaa!!!!!”, a Twoja pyta: “dlaczego?”.

  97. May 17th, 2009 at 11:30 | #98

    bart :

    Jest więcej. Dużo więcej.

    Jest na to przezarąbista i równie wyrafinowana odpowiedź

  98. May 17th, 2009 at 12:36 | #99

    w naszym kraju mordercy chodzą na wolności
    a niewinnym łamie się kości
    ustawy ludobójcze podejmują
    i tobą wcale się nie przejmują

    Łał. Bart, jak ty trafiasz w takie rozrywkowe miejsca?

  99. May 17th, 2009 at 12:53 | #100

    bart :

    @Biedni policjanci:
    Ty sobie lepiej pomyśl, co czuje policjant-kibic Legii, ochraniając kibiców Polonii. To dopiero sadyzm.

    Hehehe… kolega ma zawsze dylemat, robiąc za ochronę na meczach Arki. Jak sam to ujmuje: “Ja mam och bronić, czy napierdalać?” :D
    Cóż, peszek.

Comment pages
1 2 3 4 5 6 13 2055
  1. No trackbacks yet.

Optionally add an image (JPEG only)